|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
31-01-2018, 18:26 | #11 |
Reputacja: 1 | - Dla jego dobra, oby nigdy się nie dowiedział. Bosch po chwili odwrócił wzrok i umieścił podarowany mu kołek w jukach. - Poza tym, ostatnim czego chce to marudzący dzieciak podczas drogi. No może nie ostatnim, ale i tak jest całkiem nisko na liście. Kiedy w końcu był już spakowany, usadowił się w siodle.
__________________ Our sugar is Yours, friend. |
04-02-2018, 14:47 | #12 |
Opiekun działu Warhammer Reputacja: 1 | Grabarz nie podarował prezentu Otwinowi, choć nie bardzo go to dziwiło. Ostatnie spotkanie nie należało to najmilszych, a chłopu było trochę żal starca. - Hej - zwrócił się do Borga, nie licząc na to że ten będzie chciał z nim rozmawiać, - Żałuje że tak na ciebie naskoczyłem, nie ma rzeczy która by mnie usprawiedliwiła, wiedz że nie chodziło o ciebie, to ja zachowałem się źle, mogłem to załatwić inaczej, przepraszam. *** - Oboje macie trochę racji, ale to nie o to tu chodzi. Ja potrzebuje konia, ale też nie mam zamiaru zabierać go siłą, może niech młody zadecyduje? - kontynuował, tak żeby tylko ich trójka słyszała rozmowę. - Widzę żeś uparty bardziej niż ten koń którego prowadzisz. - zwrócił się do dzieciaka - No ale dobrze, opiekowałeś się tym Koniem, więc jest Twój. Idąc dalej tym tropem, ładuj się bo zaraz ruszamy mój giermku. Chyba że wolisz być stajennym? W sumie to jeszcze nie przemyślałem tego kim będziesz, ale skoro jesteś mój, bo się Tobą opiekowałem, to rozumiem że czasu na przemyślenia mam sporo. Otwin nie zważając na protesty odebrał konia od chłopa, kiwnął mu głową na podziękowanie i oporządzając go do drogi kontynuował. - No dalej, poznasz smak przygody, będziemy razem trenować, walczyć i chować zmarłych towarzyszy. Poznasz nasz świat i sam zostaniesz bohaterem, podobno to takie fajne i bezproblemowe. Na sam przód nauczę Cię wypalania ran i nastawiania wybitych stawów - to zdarza się najczęściej. - No chyba że jednak nie? Może jednak sam fakt opiekowania się czyimś zwierzęciem nie daje prawa do dysponowania nim, hm? Koń należy do ludzi tej wsi, nie do ciebie, więc wracaj do domu i skończ chrzanić. Chyba że masz wystarczająco dużo odwagi aby ruszyć z nami - tędy zapraszam, ale nie obiecuje że będzie łatwo, o ile w ogóle uda ci się przeżyć. Otwin nie czekał na odpowiedź dzieciaka, spojrzał w oczy chłopu który przyprowadził mu konia i ruchem gałek ocznych wskazał aby zabrał młodego. Podobnie jak i jego towarzysze nie miał ochoty niańczyć pretensjonalnego dzieciaka, chyba że faktycznie miałby się na coś zdać.
__________________ ORDNUNG MUSS SEIN Odpowiadam w czasie: PW 24h, disco: 6h (Dekline#9103) |
07-02-2018, 20:52 | #13 |
Reputacja: 1 | Słowa Otwina z stronę Borga spowodowały, że jego oczy zaszkliły się. Grabarz ku zaskoczeniu bohatera wyciągnął zza pazuchy jeszcze jeden kołek. Był to jakiś znacznie starszy kołek ze śladami użycia. Innymi słowy były na niej ślady krwi, co prawda był umyty tak, że ślady nie były też tak bardzo widoczne od razu. - Dziękuje - odparł - to mój kołek, jest dla ciebie, na znak, że nie chowam do ciebie więcej urazy. Nie jeden raz sprawdzałem nim trupy czy na pewno są martwe, aby się tobie nie musiał przydać. Ja wystrugam i poświęcę nowego. - grabarz był co prawda na pewien dystans, ale wyglądało na to, że bohater w pewien sposób przekonał do siebie tymi szczerymi słowami grabarza. Bohaterowie mieli małą niespodziankę na koniec. Chłopskie dziecko, które nie miało zamiaru puścić konia. Chłopak doszedł z Janem do samego końca, to znaczy do bohaterów. Tutaj jednak już nie mówił za wiele, a jedynie naburmuszony patrzył się a to na Jana a to na bohaterów. Otwin jednak tego co słyszał z oddali nie puścił bokiem, a postanowił na to zareagować. Na początku chłopak był zaskoczony, bo myślał, że bohater ma zamiar zostawić mu konia, i nawet już zaczął się uśmiechać, ale po chwili doszło do niego, że bohater ma na myśli przygodę i opuszczenie wioski. W tedy to jego jadaczka się otworzyła i nie mogła zamknąć, nie z powodu, żeby miał coś powiedzieć, ale właśnie prawdopodobnie tego że nie widział co. Otwin chwycił konia i zachowywał się dosyć poważnie, jak gdyby chłopak miał wyruszyć z nim jako giermek, na co chłopina nie był gotowy. Był w pewnego rodzaju szoku, stał i patrzył się. Gdy doszło do wypalania ran i podobnych chłopaczyna zaczął się trząść i patrzeć raz to na Otwina a raz po raz przez ramię. Koń zszedł na dalszy priorytet i teraz nie za wiele się liczył. - Ja… ja nie… nie mogę. - jąkał się - mój... mój ojciec mi nie pozwoli - próbował się wykręcić niepewnie Jednak po chwili doszły kolejne słowa Otwina o życiu, a raczej o tym, że w takich przygodach można nie przeżyć, a dziecko spanikowało, nie myśląc za wiele po prostu dało nogę. Jan zaczął się śmiać i poklepał Otwina po ramieniu: - Ty to masz podejście do pyskaczy. Truł mi całą drogę, a ty żeś przepędził go w mig. Pożegnania był koniec i nastał czas, aby ruszyć dalej. Bohaterowie zaczęli podążać w kierunku Felberg. Jak dowiedzieli się od myśliwego, to właśnie tam widziano po raz ostatni starca. Podążali traktem, jako że końmi ciężko było by przedostać się przez las, do tego tak gęsty jak ten. Pogoda nie była zła ni to ciepło ni to zimno. Jednak w powietrzu dało się czuć, nie zbliżają się te zimne dni. Deszcz powinien być najmniejszym zmartwieniem w kolejnym czasie. Jednak teraz było spokojnie. Na trakcie nie spotkali nikogo i wcale nie musiało to być tak bardzo zaskakujące. Te miejscowości były zbyt małe, aby pomiędzy nimi podróżowało zbyt wiele ludzi. Droga zajęła prawie że cały dzień. Bohaterowie dotarli na miejsce Miasteczko nie wyglądało na takie jakiego mogli by się spodziewać. Już na pierwszy rzut oka było coś nie tak. Felberg niemal w całości nie posiadało murów obronnych. Bohaterowie przekroczyli improwizowaną bramę miasta, nikt się o nic nich nie pytał, przy bramie stało dwóch strażników z czego jeden był mocno podpity. Drugi przyjrzał się bohaterom, ale nie miał jak widać żadnych zastrzeżeń. Słońce powoli zachodziło, a bohaterowie wchodząc głębiej do miasta dostali się na główny rynek, gdzie od razu zobaczyli dwa budynki, które były najprawdopodobniej budynkami karczemnymi. Jeden z nich był bardziej okazały, na jego szyldzie znajdował się ładnie przyozdobiony napis „Pod strzechą”, a ze środka słychać było donośne śmiechy i chichranie, które mogły być oznaką dobrego towarzystwa. Jedzenie jest tu dobre, ale i drogie, można było znaleźć różne trunki chociażby na przykład Bretońskie winko. Tak więc każdy powinien być zadowolony. Obecnie znajduje się tam dość spora ilość gości. Druga z kolei była bardziej zaniedbana. Na dachu znajdował się zniszczony już szyld z napisem „Pod dziurawym dzbanem”. Była to bardziej taka spelunka, które jak widać nie przyciągała klientów. Jednak i tak dało się słyszeć różne hałasy. Głównymi gośćmi są tutaj miejscowi żule, którzy tylko tutaj są w stanie porządnie się nachlać. |
11-02-2018, 15:23 | #14 |
Reputacja: 1 | Oswald leniwie prowadził konia w kierunku niezbyt okazałej bramy i dwóch równie nieokazałych strażników. Pewnie jak zwykle w takich miejscach, miejscowi kolejno odrabiali swoje warty jako straż. Bosch nie zaszczycił ich większą uwagą niż rzut oka, kiedy koń leniwie przekroczył prowizoryczny ostrokół, a strażnicy odwdzięczyli się tym samym, nie zadając żadnych pytań.
__________________ Our sugar is Yours, friend. |
11-02-2018, 17:04 | #15 |
Administrator Reputacja: 1 | Jedyne, o czym marzył Randulf podczas drogi, to nie było odnalezienie tajemniczego starca i skrócenie go o głowę, a znalezienie porządnego łóżka i długi, niczym nie zakłócony sen. Przebywanie z Brigit było bardzo przyjemne, ale przeciągnęło się nad wyraz, w związku z czym nocy jakby zabrakło nie tylko na porządny, ale nawet na jakikolwiek odpoczynek. Z nieukrywaną więc radością powitał miejscowość, do której mieli dotrzeć. I nie miał nic przeciwko temu, by najbliższą noc spędzić w jak najlepszych warunkach. - Pewnie więcej plotek krąży wśród tych pijaczków - powiedział - ale i o awanturę tam łatwiej. Tak więc, Oswaldzie, zarezerwuj nam pokoje i zamów kolację, a je w tym czasie zadbam o to, by ktoś zajął się końmi. Ruszył w stronę stajni, po drodze zabierając wierzchowca Oswalda. |
13-02-2018, 17:58 | #16 |
Reputacja: 1 | Randulf wybrał się do stajni prowadząc swojego i Oswalda konia. Zapytawszy pierwszego lepszego człeka po drodze dostał odpowiedź. Chłopina jednak zamiast tłumaczyć, gdzie dokładnie jest stajnia zadeklarował się, że zaprowadzi bohatera. Od razu zaczął też pytać się o to co go sprowadzą w te strony i czy przepadkiem nie jest jakimś giermkiem rycerza, że prowadzi konia swojego pana. Oczywiście wyglądało na to, że nie chciał w ten sposób bohatera urazić, zwyczajnie był ciekaw. Stajnia była kilka metrów za budynkiem karczemnym, a przy drzwiach stał inny mężczyzna, który to pobierał opłaty za pilnowanie zwierząt. Randulf zauważył, że konie nadzwyczaj przyjacielsko reagują na tego mężczyznę. Był to niecodziennie wysoki mężczyzna z chłopskim odzieniem i czapką na głowie. Zachowywał się bardzo uprzejmie, jednak zażądana kwanta mogła być lekko zawyżona w odczuciu bohatera. - Zwą mnie Ralfem i opiekuję się tutejszymi zwierzętami. Widzę, że macie dwa konie i jeden jest dosyć zmęczony, wygląda, jak gdyby ostatnio mało pił wody. Za oba będzie dwie złote korony na dzień oczywiście. Przy okazji możemy je odpowiednio wyczyścić, jeśli zostajecie tutaj na dłużej. Z kolei Oswald wszedł do karczmy i niemal w tym samym momencie ścisnęło go w brzuchu. Poczuł zapach z rodzinnych stron. Pieczeń, która pachniała tak jak pamiętał. Był to zapach z dworu jego ojca. Takich rzeczy się nie zapomina. Gdy był mały to oblizywał palce, a jego talerz po takim daniu wyglądał, jak gdyby był czysty. Jego ojciec co prawda nie był zadowolony z oblizywania talerza, bo takie zachowanie nie przystawało etykiecie szlacheckiej. W karczmie było wielu ludzi, z tego co dało się słyszeć to większość byli tutejsi kupcy, którzy nawet teraz rozmawiali po trochu o sprawach bieżących. A to o zaniżonej sprzedaży garnków, czy też narzędzi rolniczych. Jednak i oni byli pod wrażeniem wykwintnych smaków jakie tutaj serwowano. Bohater podeszwszy do lady od razu został zaczepiony przez karczmarza, który to był dosyć niskim i pulchnym człowiekiem. Aby dobrze rozmawiać z klientami stawał na stołeczku. - O nowa twarz, mam nadzieję, że zawitasz tutaj na dłużej. - uśmiechnął sie do bohatra - Gdzie moje maniery nazywam się Olaf i jest tutaj kucharzem i karczmarzem. Co prawda mam tutaj listę dań jakie serwujemy, jednak nie każdy umie czytać, to czasem teź po prostu pokazuję co tutaj mam w garnuszkach. Mamy tutaj też może troszkę nie typowy sposób, bo tam w rogu stoją różne potrawy i jeśli chcesz jeść, ile tylko dusza zapragnie to musisz zapłacić jedną złotą koronę i możesz brać wszystko co tylko zjesz na miejscu i co jednorazowo zmieści się na talerzu. Jeśli zaś chcesz coś specjalnego to także mogę ci podać. Bohater jednak już z daleka zobaczył skąd dochodzi ten wysublimowany zapach, była to pieczeń stojąca na samym środku stołu. Mięso było pokrojone w plastry i każdy mógł sobie wziąć, ile tylko zechce za wcześniej wspomnianą kwotę. Obok stały sosy, jaja, pieczywo, warzywa no i trunki takiej jak wino czy też piwo. Karczma była mocno przepełniona, jednak były jeszcze dwa wolne słoty. - A i tak zapytam, skąd panicza to tutaj przywiodło? W sprawach interesu, czy przejezdnie może? Otwin nie miał problemu z dostaniem noclegu w stodole u jednego czy innego chłopiny. Co prawda byli oni lekko zaskoczeni, że bohater nie zamierza nocować w karczmie, jednak wyglądało na to, że byli bardziej zaszczyceni takich wyborem zwarzywszy na to jak Otwin wyglądał. Chłopi postanowili, że najlepsze warunki są u Grega to i tam został zaproszony. Stodoła była dosyć duża, pełna słomy i siana. Co z pewnością wpływało, że mogło być znacznie wygodniej i cieplej. Bohater został zaproszony do chłopów, aby razem coś zjeść. Przez okno miał oko na stodołe, gdzie mógł zostawaić konia. Daniem okazał się być gulasz z czerstwym pieczywem. Jedzenie nie było dobre, było bez smaku, wręcz mdłe. Kolorem przypominało błoto. Co najzabawniejsze nawet ukryty pod stołem gryf nie chciał tego tknąć, jednak ludzie zajadali się ze smakiem, przechwalając, jak to wykwitnie smakuje. Chleb był tak twardy, że bohater przez chwile miał wrażenie, jak gdyby jego ząb pękł, czy się skruszył. Jednak było to kawałek chleba, który to pękł w jego ustach. Bohater zastał zalany potokiem pytań: - A co panicza tutaj sprowadza? Czy na długo tak? |
13-02-2018, 21:52 | #17 |
Administrator Reputacja: 1 | O wielu złodziejskich cenach Randulf słyszał, z paroma sam się spotkał, lecz czegoś takiego jak sztuka złota za jedną noc pobytu w stajni ani nie widział, ani nie słyszał. - Dobry dowcip, przyznaję - powiedział. - A tak bez żartów, to ile? Bo za taką cenę to stajnia powinna być wykładana marmurami, a żłoby ze złota być powinny. Jeśli cena nie ulegnie zmianie, to wolał poszukać noclegu jak Otwin, w jakiejś stajni. |
14-02-2018, 06:15 | #18 |
Reputacja: 1 | - Mnie wołają Oswald. - Bosch skinął głową Olafowi na powitanie i cierpliwie słuchał gadatliwego karczmarza, cały czas rozpraszany wspaniałym zapachem pieczeni. Jednak cena jaką usłyszał, nieco ostudziła jego zapał. Odruchowo poprawił pas.
__________________ Our sugar is Yours, friend. |
19-02-2018, 23:59 | #19 |
Opiekun działu Warhammer Reputacja: 1 | Warunki bytowania może nie były za dobre, zważywszy na to jak Otwin stołował się wcześniej, aczkolwiek dla bohatera nie tyle było to obniżenie standardów co powrót do szarej codzienności. Wszakże większość swojego życia spędził w takiej właśnie prostej chacie i jedząc rzeczy podobne temu. Dlatego też Otwin bez problemu nie dał po sobie poznać że z chęcią zjadłby coś lepszego. - Trochę tu ostaniem, dzień, dwa, może dłużej. Sprawę ważną mamy, ale też za dużo mówić nie ma co. Poszukujemy jednego jegomościa, taki stary, siwy i z brodą, blade lico i taki mądrawy wzrok, przyjezdny. Widzieli wy go? - Otwin specjalnie starał się mówić swojskim językiem, aby chłopi dobrze go zrozumieli i wzięli za swojego, nie zdradzał również szczegółów aby chłopi mieli zagwozdkę. - Nagroda jest, dla tego co wiadomość tą do rąk własnych tegoż dostarczy i nazat odpowiedź przyniesie. - Otwin zaczął bawić się pierwszym lepszym zwiniętym świstkiem który znalazł za pazuchą - Że też nam takie zwyczajne zadanie przypadło, psia kość, ale cóż, polecenie to polecenie, wykonać trza. - Hej, a może wy mi pomożecie? Znacie ludzie, wiecie kto je co. Zapłacę. A jak już mówimy o zapłacie - Otwin wyjął z zza pazuchy złotą koronę - średni miesięczny dochód chłopa - to za wikt i opierunek, za mnie, mego wierzchowca i Vincenta - wskazał na gryfa skulonego pod stołem - a jak zostanę dłużej niż tydzień to jeszcze dorzucę, tylko trochu surowego mięsiwa dla młodego, on takich delicji jak my nie toleruje. No i za informacje oczywiście osobno zapłacę. To jak? Pomożecie?
__________________ ORDNUNG MUSS SEIN Odpowiadam w czasie: PW 24h, disco: 6h (Dekline#9103) |
24-02-2018, 13:21 | #20 |
Reputacja: 1 | Randulf Doskonale zdał sobie sprawę, że mężczyzna po prostu chciał naciągnąć bohatera na cene i zarobić na przejezdnym. Nie ukrywają bohater wyglądał na takiego, który nie ma problemów z pieniędzmi. Mężczyzna złapał się za czoło i po chwili dodał: - Nie miej mi za złe, miałem na myśli dziesięć pensów za dwa konie. Czy taka cena będzie dla was panie zadowalająca? Bohater podczas rozmowy zobaczył, że w wewnątrz stajni jest dużo słomy i siana, nie było to nadzwyczajne, bo przecież była to stajnia. Jednak w niektórych miejscach kupy były wygniecione, jak gdyby ktoś tam czasem mógł sypiać. Oswald Nagle do karczmarza podszedł jakiś kupiec położył na blacie dziesięć szylingów i dodał: - Jedzenie ze stołu. Karczmarz prędko położył na monetach swoją grubiutką dłoń i zabrał je z blatu, skinąwszy jedynie głową, że może się częstować. Karczmarz lekko się zaczerwienił spoglądając na Oswalda, i na pytanie o pokój pośpiesznie odparł, - Możemy tak się umówić. - wyciągnął tymsamym dłoń po monetę. Czym prędzej zmienił temat odpowiadając tym samym na wcześniejsze pytanie: - Oczywiście, że tak, sam wszystko przygotowuje. pewnie i tak byś mi nie uwierzył, ale kiedyś pracowałem na dworze pewnego panicza, to były czasy u panicza spod herbu trzech wron. - Kupcy to większość tutejsi, wyjeżdżają do pobliskich miejscowości sprzedają, kupują i wracają. Dzisiaj chyba nie ma tutaj żadnych przyjezdnych prócz ciebie paniczu, prócz ciebie. Otwin Zainteresował swoją opowieścią gospodarzy - Stary siwy dziadek powiadasz. - zamyślił się gospodarz - dużo tu takich, ale że przejezdny, to już mniej, musze popytać, bo coś było na temacie ostatnimi dniami. Ja ino w poluj żem więcej robił to nie za wiele wim. Ale popytam. Zrobię to z samego rana jak o nagrodę się rozchodzi. Domownikom zaświeciły się oczy na widok złotej monety, która teraz spoczywała w rękach Otwina. -Oczywiście, za tę monetę będziesz miał o co prosisz… - jednak nagle ludzie zaniemówili widząc stworzenie pod ich stołem. Gryf dobrze się krył ze swoją obecnością, a to idąc tuż za nogami bohatera, przemykając się pod krzesłami czy stołem, jednak teraz gdy bohater zdradził jego obecność ludzie byli w niemałym zaskoczeniu. - Panie, ten potwór, jak kto go tutaj zobaczy to jeszcze nas spalą. Przecie to nie zwierzę. Gryf spokojnie przeciągał się nie za bardzo rozumiejąc o czym właśnie wieśniak mówił. - Czy on nas nie zarazi niczym? - zapytał się niepewnie odsuwając dalej od stołu - przecie to jest zmutowane stworzenie. |