Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 04-04-2023, 09:57   #11
 
Morfik's Avatar
 
Reputacja: 1 Morfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputację
Niech Haschke tylko spróbuje ich wykiwać na koniec roboty i nie zapłacić, to Ruben wypatroszy go jak rybę. Gdy poborca podatkowy wypiął pierś, dumny ze swojego powiązania z Imperatorem, Ruben tylko parsknął śmiechem i to tak, żeby Haschke na pewno usłyszał. Jeżeli ktoś będzie chciał ich zaatakować z pewnością zesra się ze strachu, kiedy poborca zacznie straszyć Imperatorem…

Kraut niezbyt przepadał za tak zatłoczonymi miejscami. Cały czas wydawało mu się, że ktoś na niego dybie. Może powoli zaczął popadać w paranoje? Podpadł niby już wielu osobom, ale czy ktoś odważyłby się go ścigać w Eilhart? Specjalnie wybrał te miasto, żeby chwilę odsapnąć, a przy okazji zarobić nieco grosza.

Nagle wszyscy zaczęli się przedstawiać, Ruben tylko przewrócił oczami. Nie lubił gadać o sobie, a poza tym, co to kogo obchodzi kim jest i czym się zajmuje.
- Jestem Ruben i to wszystko, co musicie o mnie wiedzieć. Zajmuje się… - westchnął głośno. – Różnymi rzeczami, nie zawsze legalnymi…

Na szczęście nie musiał się więcej produkować, ponieważ nagle podszedł do nich mężczyzna podający się za duchownego. Kiedy skończył swoje opowieści dziwnej treści, Ruben już wiedział, że ta „łatwa robota”, wcale nie będzie taka łatwa i przyjemna jak przedstawił ją jeszcze chwilę wcześniej Haschke. Niezależnie od tego, czy ojciec Anders mówił prawdę czy nie, w Volkendorp działo się coś mocno podejrzanego.

- Może ojczulek ma szczęście, a może go nie ma – rozejrzał się po swoich towarzyszach, a później skupił swój wzrok na ojcu Andersie. – Co my z tego będziemy mieli? Nikt tu nie będzie załatwiał niczyich spraw za darmo…
 
__________________
Tell Me Something, My Friend, Have You Ever Danced With the Devil in the Pale Moonlight?
Morfik jest offline  
Stary 04-04-2023, 15:40   #12
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację
Grott wyczuł zapach pieniądza unoszący się w powietrzu. I o dziwo nie dochodził od stolika gdzie grano w kości. Pomimo złości na Anike, za wyrywność, wyprostował się i pozwolił uśmiechowi rozjaśnić jego niemłode oblicze. Łaskawie machnął ręką na wtręt o jego wyłupiastych oczach śmiejąc się nawet z „dobrego dowcipu” kapucyna. Szerokim gestem wskazał miejsce na karle, którego uwolnił od ciężaru jego oficerskich butów. Gdyby nie to, pewnie ojczulek by skrycie gadał stojąc nad nimi niczym słup. Groteska.

-Siadajcie ojczulku i mówcie co wam na sercu leży. - powiedział dobrotliwie. Nie przerywał mu w wywodzie i do tego stopnia wsłuchał się w opowieść, że zaczął z niedowierzaniem kręcić głową na przedstawiany przezeń obraz Volkendorp. A jawiło się ono jako iście piekielne miejsce, gdyby ktoś go pytał o zdanie. O ile rzecz jasna wszystko to było prawdą.

-Może ojczulek ma szczęście, a może go nie ma – skomentował celnie słowa Anike Ruben, do którego Grott zaczynał nabierać szacunku. Tym bardziej wówczas gdy padły najważniejsze z jego ust słowa. – Co my z tego będziemy mieli? Nikt tu nie będzie załatwiał niczyich spraw za darmo…

Wilhelm wiedział, że obcesowość kompana może nieco zgrzytać w uszach takiej jak kapucyn osoby. Na pierwszy rzut oka widać było, że ten ma łeb przepełniony modlitwą, służbą i sprawami duchowymi a z takimi ludźmi było niemal tak samo źle jak z wszelkiego rodzaju bohaterami. Grott odruchowo unikał jednych i drugich. No, chyba że chodziło o skalkulowane ryzyko.

-Chodzi o to ojcze, że skoro ów wiedźmiarz, czy jak wy tam go nazywacie, jest tak groźny, to i my na spotkanie z takim indywiduum musimy odpowiednio się przygotować, wiecie bowiem, że tak wielkie wyzwania wymagają nie tylko fury odwagi, ale i fury stosownego ekwipunku. Dla tego Rubi… - Grott pozwolił sobie na to zdrobnienie, wiedząc że lepiej zabrzmi niż prawdziwe imię kompana. Nie wiedział też, czy on sam chce swoim imieniem się tak ot, przed kapucynem, wachlować. - … odruchowo wspomniał o niezbędnych wydatkach, których nijak nam uniknąć, jeśli mamy rzetelnie podejść do sprawy. Drugą rzeczą jest, że takie wyzwanie i takie niebezpieczeństwo zagrażają naszemu życiu, co pewnie ojcze rozumiecie. A my tu mamy rodziny o które dbać musim, dzieci na utrzymaniu, rodziców zniedołężniałych, żony w potrzebie… - „kochanki pazerne, wierzycieli pazernych bardziej i inwestycje w perspektywie” - … tak więc zadbać musimy o nie, na wypadek gdyby nam się co stało. O tym musicie ojcze pamiętać prosząc nas o narażanie zdrowia i życia dla ratowania biednych, osamotnionych i wyglądających pomocy mieszkańców Volkendorp, niechaj Sigmar ma ich w swej opiece.

Grott ze smutkiem pokiwał głową i zamknął się pozwalając kapucynowi na rozważenie tej kwestii w głowie. Wiedział, że ten rachował będzie sumiennie.

.
 
__________________
Bielon "Bielon" Bielon

Ostatnio edytowane przez Bielon : 04-04-2023 o 15:43.
Bielon jest offline  
Stary 05-04-2023, 08:30   #13
 
Phil's Avatar
 
Reputacja: 1 Phil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputację
Kto myślał, że Haschke nadętym bucem jest, z pewnością nauk nie pobierał u doktorów, magistrów, bakałarzy i profesorów altdorfskiego Collegium Medicum. Przed poborcą, który z pewnością podstawy już opanował, lata jeszcze starannych ćwiczeń w osiąganiu odpowiedniego poziomu zadufania, jak ocenił Garran. Zresztą, jego towarzysze najwyraźniej również próbowali tę umiejętność opanować, co dało się wyczuć po pojawieniu się przy ich stoliku kolejnej postaci.

Borakson pokręcił głową, słuchając reakcji kompanów na słowa sigmaryty. Gdzież podział się szacunek dla starszych, dla kapłana boga-opiekuna Imperium, gdzież poczucie obowiązku w obliczu prawdopodobnego zła i chaosu w ludzkich siedzibach, gdzież… I to oni wygrywają w tym świecie i zaczynają nim rządzić, nie po raz pierwszy zdziwił się krasnolud. Może tak właśnie trzeba, pomyślał, wszystko przeliczać na zysk i własną korzyść.

- Dziękujemy za ostrzeżenie, ojcze. – Cyrulik, niemal już certyfikowany medyk, z żalem popatrzył na butelki wina postawione na stół i po raz kolejny zamachał na karczmarza pustym kuflem. – Będziemy mieli oczy i uszy szeroko otwarte. Nie wiem jednak, czego od nas konkretnie oczekujecie. Mamy swoją umowę do wypełnienia, a do polowania na czarowników nadajemy się jak kozia rzyć do wygrywania marszu Reiksguardu.

No właśnie, umowa. Korona dziennie była hojną zapłatą za dotarcie z poborcą do Volkendorpu, ale takie dodatkowe komplikacje mogły znacząco zmniejszyć opłacalność interesu. Szale odmierzające ryzyko i zarobek nie przechyliły się jeszcze w żadną stronę, ale wszystko mogło się zmienić po dotarciu do wioski.

Życiowe historie nowych znajomych niewiele obchodziły. Każdy z nich nosił swój bagaż doświadczeń, a spowiedzi nie były potrzebne, by ze sporą dokładnością odgadnąć, kto siedzi przy stole i kim jest. Z ustami pełnymi ziemniaków krasnolud niewyraźnie mamrotał.

- Znacie moje imię i wiecie, czym się zajmuję. Wy pilnujcie mojego tyłka, ja was połatam, jeśli będzie taka potrzeba.

Od szycia ran bardziej prawdopodobna była potrzeba leczenia u nich sraczki, ale o tym pewnie wiedzieli sami.
 
__________________
Bajarz - Warhammerophil.
Phil jest offline  
Stary 05-04-2023, 10:30   #14
 
Bellatrix's Avatar
 
Reputacja: 1 Bellatrix ma wspaniałą reputacjęBellatrix ma wspaniałą reputacjęBellatrix ma wspaniałą reputacjęBellatrix ma wspaniałą reputacjęBellatrix ma wspaniałą reputacjęBellatrix ma wspaniałą reputacjęBellatrix ma wspaniałą reputacjęBellatrix ma wspaniałą reputacjęBellatrix ma wspaniałą reputacjęBellatrix ma wspaniałą reputacjęBellatrix ma wspaniałą reputację
Ojciec Anders zaczął po kolei odpowiadać na pytania.

- Nie zabił nikogo. W ogóle to wyglądało, jakby chciał po prostu uciec. Zachowywał się jak osaczone, dzikie zwierzę - odrzekł Anike. - Żadnych znamion Chaosu żem nie zauważył, ale jego oczy… oczy płonęły mu żywym ogniem. I to, jak chatę płomieniami zajął oznacza, że musiał się z Chaosem zbratać! Nie ma na to innej odpowiedzi.

- Jest was piątka, może uda się wam go schwytać albo nawet zabić, jak będziecie współpracować. Albo chociaż odstraszycie od wioski, nim ja do niej wrócę z posiłkami z Altdorfu - odpowiedział Antonowi i Garranowi. - Poza tym skoro sam Sigmar mi was we śnie wskazał, to nie mógł się mylić co do wyboru. Na pewno jesteście odpowiednimi ludźmi do tego zadania. - Mówił z przekonaniem w głosie. - Już sama wasza obecność w Volkendorp wleje w serca mieszkańców nieco więcej spokoju.

Na słowa Rubena i Wilhelma zmarszczył brwi.

- Zdawałem sobie sprawę, że w imię pomocy biednym wieśniakom i słudze Sigmara Jedynego będziecie chcieli zapłatę. Wiele nie posiadam, ale koronę na głowę mogę wam teraz zapłacić za załatwienie tej sprawy. Jak już mówiłem, nawet jeśli nie uda wam się go schwytać czy zabić, zawsze możecie przytrzymać go z dala od Volkendorpu, nim wrócę do wioski. To jak będzie? Pomożecie? Proszę was w imię wszystkich mieszkańców wioski i swoim własnym.

 

Ostatnio edytowane przez Bellatrix : 05-04-2023 o 10:35.
Bellatrix jest offline  
Stary 05-04-2023, 12:05   #15
 
Phil's Avatar
 
Reputacja: 1 Phil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputację
- Zostawcie ten pieniądz dla potrzebujących, ojcze.

Krasnoludy i sigmarytów łączyła pradawna więź, sięgająca czasów Młotodzierżcy. Garrak przesunął z powrotem monetę umieszczoną przed nim, notując sobie w pamięci, by powiadomić Haschkego o możliwych komplikacjach.

- Mamy swoją robotę do wykonania. Jeśli jednak czarownik pojawi się przed nami, nie uciekniemy. – Rozejrzał się wokół stołu. – Przynajmniej nie wszyscy z nas.
 
__________________
Bajarz - Warhammerophil.
Phil jest offline  
Stary 05-04-2023, 12:18   #16
 
Morfik's Avatar
 
Reputacja: 1 Morfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputację
Ruben prychnął głośno.
- Ojczulek chyba żartuje? Nie wiemy co to za człowiek, czy to w ogóle człowiek, jakimi mocami dysponuje i mamy w ciemno zgodzić się na pomoc za marną koronę? Jakoś tego nie widzę… - wziął porządny łyk wina. To miała być prosta robota, a wszystko powoli zaczyna się komplikować. Co jeszcze wydarzy? Kto jeszcze przylezie z nagłą prośbą o ratunek? Jeżeli jeszcze wynikną jakieś nieprzewidziane komplikacje, to trzeba będzie przycisnąć Gustava o zwiększenie wynagrodzenia, ale tym się będzie później martwił.

Wziął głęboki wdech, policzył w myślach od pięciu w dół, wypuścił powietrze i powiedział:
- Oczywiście, że nie uciekniemy… Ale na pewno będzie was to więcej kosztować…
 
__________________
Tell Me Something, My Friend, Have You Ever Danced With the Devil in the Pale Moonlight?
Morfik jest offline  
Stary 05-04-2023, 14:13   #17
 
Szelma's Avatar
 
Reputacja: 1 Szelma nie jest za bardzo znany
- Zgadzam się z Garranem. Moją część możesz zatrzymać, ojcze. I tak jutro z rana płyniemy do Volkendorpu w innej sprawie, więc jak już powiedziałam, rozejrzę się i zobaczę, co da się zrobić odnośnie tego “wiedźmiarza” - powiedziała Anike. - Jak przyjdzie chronić przed nim niewinnych ludzi, to też nie ucieknę, masz moje słowo.

Póki co, Ruben wyrwał się z negocjacją wyższej zapłaty, ale go nie oceniała. Każdy miał swoje priorytety w życiu i doświadczenia, z których pewne reakcje wynikały. I to ojciec Anders był teraz w słabym położeniu do negocjacji.

Ona akurat mogła i chciała przyjrzeć się tej sprawie bez zapłaty z jego strony, bo skoro Haschke miał im rzucać koronę za dzień tylko za ochronę jego osoby i to przed wieśniakami, którzy obecnie i tak mieli własne problemy na głowie z tym Chaośnikiem, jej to pasowało. Dodatkowych pieniędzy od Sigmaryty brać nie zamierzała.

- Słyszeliśmy, że zarządcami wioski są niejacy von Staufferowie. Co to za ludzie? Nie będą robić nam żadnych problemów? - spytała kapłana. - Szlachta bywa dziwna, dlatego chcę wiedzieć, z czym będziemy mieć do czynienia. Czy na miejscu mamy powołać się na ciebie, ojcze, odnośnie tego Chaośnika? Jak żeście tam z tymi szlachetkami żyli?
 
Szelma jest offline  
Stary 06-04-2023, 07:30   #18
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację
Grott skrzywił się wyraźnie słysząc powszechną deklarację, by ojczulek "zachował zapłatę i dał ją potrzebującym". Z doświadczenia wiedział, że zapewne najbardziej potrzebującym okaże się sam ojczulek. Znał tych kapucynów aż za dobrze, by nie mieć wątpliwości, że oszczędzone wydatki nie wrócą już do kasy a pójdą na potrzeby podróżne. Wino, dziewki wszeteczne, jeszcze więcej wina i jeszcze więcej kurestwa. W sumie to nawet ojczulka rozumiał. Sam uczyniłby podobnie. Tyle, że za swoje a nie za "oszczędzone" na kapralu Grottcie. Ale nie była to pora, by podnosić ten ważki argument. Tu nie było hierarchii wśród kompanów, więc nie było sensu się wyrywać. Grott pokiwał więc głową zgadzając się ze słowami swoich przygodnych kompanów. Poniekąd.

- Ojciec weźmie sobie swoje dutki. Da na biedne sieroty po mężnych obrońcach Imperium albo na weteranów. My i tak tam, jako rzekli druhowie moi mili, płyniemy. I każdy z nas bronił będzie swego życia. Tak więc jeśli coś tam grozi mieszkańcom i nam grozić będzie. Pożyjemy, zobaczymy. - powiedział,nie deklarując w sumie nic, bo daleki był od płochych deklaracji. Nigdy nie robił nic nadto, co bezwzględnie musiał. Tu nie musiał. I nie zamierzał. Nie mniej jednak zapamiętał sobie, by uważniej obserwować kompanów, bo mieli naganną cechę zgłaszania się na ochotnika i wsadzania palców między drzwi a futrynę. A to, jak wiedział z doświadczenia, zwykle szkodziło zdrowiu.

- Jako, że tam płyniemy i tak, rzeknijcie nam ojcze coś o wiosce i tych von Staufferach. Wyście tam byli, znacie ludzi i miejsce. Z kim tam gadać, kto w osadzie mir trzyma, na kim polegać można w jakiej potrzebie? I władza przy kim?

Cóż, pytań pewnie miałby i więcej, ale powstrzymał się coby nie zalać kapucyna nadmiarem. Sięgnął do kielicha i przepłukał usta znów wracając do obserwacji graczy przy sąsiednim stoliku. Graczy i leżących na stole stawek. Rozważając, czy ma sens włączyć się do gry, czy raczej po wysłuchaniu ojczulka udać się na zasłużony i potrzebny przed podróżą odpoczynek.

.
 
__________________
Bielon "Bielon" Bielon
Bielon jest offline  
Stary 06-04-2023, 08:11   #19
Opiekun działu Warhammer
 
Dekline's Avatar
 
Reputacja: 1 Dekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputację
Gustav również odsunął monetę od siebie, chciał to zrobić już wcześniej, lecz pozostali go ubiegli.

- Nie, jam prosty chłop, z czarami marami wojować mi nijak, a umrzeć w bezsensownej walce jeszcze zdążę jakoby co. Jeśli przyjdzie bronić, to ja z czortami bić się nie będę, zbiegnę, to i nic nie ślubujam i monety nie przyjmuje. A jak opowiastki to jednak bedo banialuki, co sie we miejscu okaże, to wtedy będziem myślić, walczyć i złoto zagarniać. Hem?

To tak po prawdzie to Anton nie bardzo wierzył w opowiastki Kapłana. Że niby mag co w lot spopiela, ale chłopów się przestraszył? Toć oni potężni sa nie lada. A jeśłiby to jaki czort prawdziwy był, to tym bardziej, z tłuszczy nic by nie zostało. I jeszcze te wizje...no... co jeszcze? Niemniej jednak te przemyślenia Karl zostawił dla siebie.
 
__________________
ORDNUNG MUSS SEIN
Odpowiadam w czasie: PW 24h, disco: 6h (Dekline#9103)
Dekline jest offline  
Stary 06-04-2023, 19:29   #20
 
Bellatrix's Avatar
 
Reputacja: 1 Bellatrix ma wspaniałą reputacjęBellatrix ma wspaniałą reputacjęBellatrix ma wspaniałą reputacjęBellatrix ma wspaniałą reputacjęBellatrix ma wspaniałą reputacjęBellatrix ma wspaniałą reputacjęBellatrix ma wspaniałą reputacjęBellatrix ma wspaniałą reputacjęBellatrix ma wspaniałą reputacjęBellatrix ma wspaniałą reputacjęBellatrix ma wspaniałą reputację
- Dziękuję wam, dobrzy ludzie. - Kapłan skinął głową Garranowi, Anike i Wilhelmowi, jednocześnie wręczając po koronie Rubenowi i Karlowi. - O barona Eldreda von Stauffera na miejscu pytajcie. Jak powiecie mu, po co was ojciec Anders przysłał, to nie będzie wam żadnych problemów robił, a pewnie jeszcze pomoże.

- Mówi się, że Volkendorp leży na skraju samego Imperium, dwa dni drogi od Marienburga i otoczony jest Przeklętymi Bagnami. Sioło całkiem spore, ale biedne, tak jak i von Staufferowie, co trzymają tam władzę. Ale ludziom spokojnie i sprawiedliwie się tam żyje, żadnych problemów nie było, póki się ten wiedźmiarz nie pojawił. Eldred na swych włościach z baronową i własną matką mieszka. Jak już mówiłem, biedni są jak mysz świątynna, odkąd się interes rybny w siole skończył, ale wsiowym krzywdy zrobić nie dadzą. O wszystkich ważnych sprawach z Eldredem mówcie, on tam głównym zarządcą po ojcu swoim jest.

- Czas mnie nagli, muszę w dalszą drogę się udać. Dziękuję za wszelką pomoc, niech Sigmar was prowadzi.
- Pobłogosławił was i zniknął szybko za drzwiami gospody.

Zostaliście przy stoliku sami ze swoimi myślami, debatując nad tym, czy wiedźmiarz naprawdę nęka Volkendorp i czy ojciec Anders mówił prawdę. W związku z tym, że z samego rana mieliście spotkać się na nabrzeżu z poborcą podatkowym, nie siedzieliście jednak długo w noc, kierując się dość wcześnie do opłaconych pokoi na piętrze. W głowach też wam zbytnio nie szumiało, co Haschke z pewnością przyjmie z zadowoleniem.


23 Brauzeit 2519 KI
Eilhart, godziny poranne


Kolejny dzień przywitał was ponurą szarówką i deszczem chłoszczącym szyby okien w zajmowanych przez was pokojach. Jednostajny, usypiający szum sprawiał, że ciężko było się wam wygrzebać z łóżek, ale w końcu udało się to zrobić. W pełnym rynsztunku opuściliście karczmę, zmierzając niczym zjawy w kierunku doków przez pogrążone jeszcze we śnie miasteczko. Na miejscu spotkania kilku parobków uwijało się z tobołkami ładowanymi na sporą barkę a ich pracę nadzorował dumny i wyprostowany Gustav Haschke. Miał na sobie zwykłe ubranie podróżne, nie zdradzające piastowanego urzędu, a przy pasie wisiał mu miecz, choć raczej od parady, niż rzeczywistego użytku. Co chwilę poprawiał kaptur swego płaszcza, zasłaniając się przed ulewą. Widząc was, nawet się nie przywitał, a wyraz jego twarzy pozostawał tak samo skwaszony, jak poprzedniego dnia, gdy was zatrudniał.

- No, jesteście. Dobrze, dobrze. Przynajmniej nie będę musiał nikogo po was wysyłać - rzucił przez deszcz wyraźnie ironicznym tonem. - Ładować się na barkę, zaraz wypływamy.

Gdy każde z was przechodziło obok poborcy, ten ostentacyjnie wąchał powietrze, ale przez chłód i lejący deszcz nie wyczułby nawet, gdyby któreś z was było nawalone jak stodoła. Bardziej chodziło tu o pokazanie swojej wyższości i trzymania ordnungu. Niedługo później wynajęta przez Haschke barka odbiła od brzegu i opuściliście pogrążone wciąż we śnie Eilhart. Kajuty, które zajęliście były niewielkie i skromne, ale przynajmniej posłania były w miarę wygodne. Poborca nie rozmawiał z wami zbytnio przez całą podróż, spędzając czas raczej w towarzystwie przewoźnika i wynajętych przez siebie ludzi. Cztery dni spływu w dół Reiku wlokły się nieco, zwłaszcza, że nic się nie działo - jedyne, co mijaliście po drodze, to inne barki kupieckie i dobrze uzbrojone patrole straży rzecznej, której w tych okolicach było aż nadto.


27 Brauzeit 2519 KI,
Volkendorp, obrzeża Imperium.



W końcu, czwartego dnia spływu, barka odbiła z Reiku w wąski dopływ, który nazywano rzeką Bach i popłynęła dalej, aż do leżącego nad nią Volkendorpu. Przed południem znaleźliście się na wąskim nabrzeżu, gdzie przewoźnik wysadził was wraz z Gustavem, obiecując, że wróci tutaj w przyszłym tygodniu. Pieniądze, jakie otrzymał od poborcy miały mu pomóc dotrzymać słowa. Was jednak już to nie interesowało, gdyż pierwsze, czym przywitał was Volkendorp i okolice, to smród.

Przeraźliwy smród zepsutych ryb unosił się dosłownie wszędzie. Tak paskudnego odoru nigdy wcześniej nie czuliście i w pierwszej chwili część z was odruchowo zasłoniła usta i nosy. Fetorowi towarzyszyła lekka mgła odsłaniająca powyginane w dziwnych kierunkach gałęzie drzew na mokradłach nieopodal. Otoczona Przeklętymi Bagnami okolica była nienaturalnie cicha i ponura a mgła zdawała się przerzedzać akurat w miejscu, gdzie znajdowała się wioska. Barka, którą tutaj przypłynęliście odbiła niemal natychmiast, gdy ostatnie z was postawiło stopę na grząskim nabrzeżu, jakby przewoźnik chciał najszybciej jak się da znaleźć się jak najdalej od tego miejsca.

- Nie ma co tak stać, jak te kołki - mruknął Gustav. - Idziemy do wiochy. Trzeba znaleźć kogoś, kto nas pokieruje do von Staufferów. Ruszajcie się!

Wioska otoczona była wysoką palisadą, kończącą się z obu stron przy nabrzeżu. Niebo zaciągnięte ciężkimi, grafitowymi chmurami, zwiastowało deszcz. Było zimno i ponuro a miejsce sprawiało wrażenie nieprzyjaznego. Brnąc przez wszechobecne błoto weszliście między stojące wokół siebie chatynki. Większość z nich ustawiona była na palach ze względu na podmokły grunt, wszystkie zbito z drewna, a każda z nich posiadała jakieś większe lub mniejsze uszkodzenia. Przechodząc do centrum wioski, w oczy rzuciła wam się kuźnia, gospoda, niewielki pomnik i wrak jakiegoś galeonu, przerobiony na niewielką świątynię Mannana, co zdradzał wam symbol korony zwieńczonej pięcioma zębami umieszczony nad wejściem. Grunt tutaj był solidniejszy, przez co nie trzeba było taplać się w błocie, które zalegało niemal wszędzie w Volkendorpie.

Wasze pojawienie się nie umknęło uwadze lokalnych. Wychodzili z domów, przyglądając się wam tajemniczo. Byli wychudzeni i strapieni życiem, ale ubrani prosto i czysto. Zatrzymaliście się mniej więcej w centrum wioski, a Gustav przetoczył ponurym spojrzeniem po zebranej tłuszczy.

- Słuchajcie, ludzie! - Zakrzyknął. - Szukamy pana na tych włościach, Eldreda von Stauffera! Gdzie możemy go znaleźć?!
- Szukać nie musicie, mości panie. Jam jest Eldred von Stauffer, baron Volkendorp
- rozległ się gdzieś z boku głęboki, męski głos.
Z niewielkiego, rozstępującego się tłumu zebranego przy gospodzie wyszedł wysoki i szczupły mężczyzna wyróżniający się strojem i sposobem bycia.


Miał na sobie szkarłatny, rozpięty do połowy korpusu kaftan ze zdobieniami, a pod nim białą koszulę ze stójką. Przy szerokim pasie wisiał rapier a na nogach nosił czarne bryczesy i wysokie, skórzane buty. Dłonie ukrywały czerwone, skórzane rękawiczki współgrające z resztą kostiumu. Miał idealnie przystrzyżoną brodę i włosy a jego jasnoniebieskie oczy z przenikliwością i pewnością lustrowały otoczenie. Roztaczanej wokół siebie szlacheckiej aury nie zaburzał nawet pulchny, osobliwie wyglądający gołąb siedzący na jego prawym ramieniu.

Gdy podszedł bliżej, w wasze nozdrza uderzył przyjemny zapach perfum.
- A więc jednak ojciec Anders dotrzymał słowa - powiedział z delikatnym uśmiechem szlachcic. - Sprowadził do wsi pomoc, o której mówił. Bardzo…
- Nie wiem nic o żadnym Andersie.
- W słowo wszedł mu wyraźnie zniecierpliwiony Haschke. - Wiem za to, że przez ostatnie sześć lat rodzina von Staufferów nie płaciła należnych podatków. Gustav Haschke, poborca podatkowy, ratusz altdorfski.

Wyciągnął z torby złożony na cztery pergamin i podał go Eldredowi. Szlachcic przeczytał szybko dokument i skrzywił się.
- No tak, podatki... - rzucił, wzdychając ciężko. - Pokażę ci wszystkie księgi, poborco. Sam zobaczysz, że nie mam nic. Zupełnie nic. Posłałem nawet gońca do Altdorfu, by wyjaśnić tę sprawę, ale wygląda na to, że nie dostaliście mojego listu.
- Na to wygląda, w przeciwnym razie nie tłukłbym się do tej zapomnianej przez bogów wioski na końcu świata. Jednak podatki to rzecz święta. A my bardzo nie lubimy, gdy ktoś oszukuje skarbiec imperialny
- burknął Haschke, wpatrując się ponurym wzrokiem w Eldreda.

Wśród zebranych wokół ludzi podniosła się wrzawa. Niektórzy gestykulowali energicznie, inni patrzyli po was złowieszczo. Wyglądało na to, że niezbyt miło witano tutaj wszelkich komorników i ich pomocników a od zachwytu do nienawiści wiodła naprawdę krótka droga. Zwłaszcza, że niewyparzony język Haschke raczej nie pomagał.

 
Bellatrix jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 09:58.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172