Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 17-04-2023, 07:33   #31
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację

Jaśnie Pan Poborca wyjaśniepanił się na całego, choć w odczuciu Frotte, to nawet na zapas. Ale taki już był łańcuch dowodzenia. Ten wyżej zawsze srał na łeb tych poniżej. Gdy dowódca regimentu otrzymywał rozkaz, który łaskawie raczył mu wysłać jaśnie wielmożny pan książę, natychmiast wzywał swoich oficerów by rozstawić własne pośladki nad ich głowami. Potem lawina gówna spływała w dół aż do ostatniego poborowego, który taplał się w tym po szyję. Urok służby.

Grotte nie był poborowym a w szambie nauczył się taplać i gustować. Poczekał aż Haschke „wydali” swą wolę a gdy kompani ruszyli ku swoim sprawom z zadumał spojrzał na pozostawione przez Haschke tobołki. Cóż… wola boża. Mrucząc pod nosem stosowne do sytuacji inwektywy wziął dobytek poborcy w garść i ruszył za kompanami. Tyle, że nie udało mu się dotrzeć do karczmy. Będąc już w obejściu skręcił do stodółki i przysiadł w jej cieniu. Przez chwilę się nawet zastanawiał nad czymś, po czym odrzuciwszy śmieszne i niepotrzebne obiekcje natury moralnej jął nie krępując się przeglądać dobytek poborcy szczególną uwagę poświęcając dokumentom i zasobom sakiewki.

Jakiś pachoł przyglądał mu się ciekawie. Grott zauważył go dopiero po chwili przeglądania glejtów Haschke. Uśmiechnął się doń i skinął nań ręką zawczasu chowając sakwy pod ławę, sakiewkę Haschke sadzając bezpiecznie między swymi nogami.

-Pochwalony… - pachoł jak to pachoł, krzepę miał na pierwszy rzut oka. Ale też i ciekawość nowego znaną wszystkim mieszkańcom takich zadupi.

-A pochwalony, pochwalony. Oby bydło się cieliło w przeciwieństwie od przygruchanych młódek. - Grott zażartował po czym sięgnął do manierki i siorbnął z niej głośno. Kończąc chuchnął, splunął i podał ją przybyłemu. Nie odmówił. Też się napił. I oddał. Krok w dobrą stronę.

-Jestem kapral Grott ze Wschodniego Garnizonu. Szukam ludzi…-pachoł przeraził się nie na żarty. Aż zaczerwienił się dowodząc, że werbownicy cesarscy musieli i tu czynić łowy. Grott uspokajająco podniósł dłoń i znów napił się obficie oddając mu manierkę. -… którzy opuścili jednostkę i pobłądzili w drodze powrotnej. Johan Wulf, Thomas Brock i Ademar Klose. Słyszeliście może te nazwiska?

-Eeeee, nie panie. U nas tu nijak takich ni ma. - pachoł napił się i z ulgą pokręcił głową. Widać musiało nim to wstrząsnąć, bo napił się po raz wtóry i dopiero potem oddał Grotte manierkę.

-Trudno - Grotte nie przejął się zbytnio i znów pociągnął. - Co tu u was tak ludzie źli, hę? Pan zły? Czy może inksze tarapaty?

-Wicie panie…

-Panie kapralu Grotte wystarczy…

-Wicie panie … kapralu Grtte, u nas to…


Grotte chwilę czekał na to co wyleje się z ust wieśniaka a potem dał mu znów manierkę. Wiadomo, że dobra okowita potrafiła łamać lody, różnice klasowe, serca i zmowę milczenia. Taką już ten magiczny, znany wojsku, specyfik miał szczególną moc…

.
 
__________________
Bielon "Bielon" Bielon
Bielon jest offline  
Stary 17-04-2023, 18:54   #32
 
Bellatrix's Avatar
 
Reputacja: 1 Bellatrix ma wspaniałą reputacjęBellatrix ma wspaniałą reputacjęBellatrix ma wspaniałą reputacjęBellatrix ma wspaniałą reputacjęBellatrix ma wspaniałą reputacjęBellatrix ma wspaniałą reputacjęBellatrix ma wspaniałą reputacjęBellatrix ma wspaniałą reputacjęBellatrix ma wspaniałą reputacjęBellatrix ma wspaniałą reputacjęBellatrix ma wspaniałą reputację
Wszyscy

Karczmarz z uwagą słuchał plotek serwowanych mu przez Garrana i kręcił głową, wyraźnie przejęty.
- Źle się dzieje, drogi panie, już nigdzie nie można czuć się bezpiecznie. Nawet w takim Eilhart się pogorszyło. Co za świat, co za ludzie… Niech Manann ma nas wszystkich w opiece.

Szybko przeszedł jednak do odpowiedzi na pytanie Anike.
- Ano mielimy problem. Jego zaśpiew, tego wiedźmiarza, w głowach mętlik robił, a potem strzelił ogniem i chałupa Heinza się zajęła. No i Jurgen cisnął w niego włócznią, a tamten zamienił ją w popiół w mrugnięciu oka. Nigdy żem czegoś takiego na oczy nie widział jak żyję. - Hendrik zawiesił się na chwilę. - Ale to młody chłopak był, ten wiedźmiarz. Wiem, com widział. Poprzebierany w dziwne łachmany, ale młody był. Nie z naszej wsi. Na pewno nie z naszej. Mówią, że na bagnach mieszka, ale ja w to nie wierzę. Tam zbyt niebezpiecznie jest, żeby jaki człowiek przeżył. Poza tym, nikt o zdrowych zmysłach się nie zapuszcza dalej, niż na początek Przeklętych Bagien. Odkąd kapłana Mananna zabito tutaj w dziwnych okolicznościach kilka lat temu, wieś ma problem z żywnością z rzeki, a z rybami to już w ogóle…

- Płot stoi prawie dookoła wsi, tylko przy nabrzeżu nie, żeby był łatwiejszy dostęp od rzeki do głównego placu. No i rzeka nas chroni przed ewentualnym napadem od tamtej strony - opowiedział Karlowi. - Palisada jest patrolowana przez kilku z tuzina milicji zatrudnionej przez barona Eldreda. Są tam dwie małe bramy, jedna na zachodzie, druga na południu. Bram używają tylko myśliwi, co zapuszczają się na bagna żeby na ośmiornice polować.

- Ale ten wiedźmiarz… on nie przyszedł od strony rzeki, tylko od strony płotu właśnie, co odgradza nas od bagien. Jak uciekał, to go przeskoczył jednym susem. Hop! Jak żaba i już go nie było. A przecie płot my wysoki postawili, zwykły człowiek nie da rady nawet do jego połowy doskoczyć. To te złe moce były, Chaos, jak to mówią. No bo jak inaczej?

Po chwili spojrzał znów na Garrana.
- Baron dba o siebie, żeby chociaż w tej biedzie wyglądał na wysoko urodzonego. Jego ojciec zginął na wyprawie do Norski jak bohater, ale naszemu waćpanu do bohatera brakuje bardzo wiele. Woli skupiać się na swojej hodowli gołębi, którymi chyba przejmuje się nawet bardziej, niż swoimi poddanymi. Dobry to człowiek jednak, pomaga nam jak może i za podwójną cenę ośmiornice złowione skupuje. Trzy lata w Altdorfie był, zmiękczył go ten czas strasznie - Hendrik zmarszczył brwi. - Jest żonaty od piętnastu lat, ale prawie nigdy nie pokazuje się z żoną... kłócą się ponoć cały czas, z tego, co ludziska gadają. Za to matka Eldreda, Frau Theodora, to kobieta o zimnym sercu. Uważa nas za najgorsze ścierwo i tak samo traktuje.

- A Saskia? Panie drogi, Saskia to dobra dziewucha jest. Zajmuje się nami, jak coś się stanie. Każdy w wiosce ma do niej szacunek, bo zna się na swojej robocie. I poród odbierze, i ziół zaparzy na problemy z bebechem czy jak zasnąć nie można. Ostatnio jak córa mi się nożem zacięła tak, że skóra aż wisiała z palca, to Saskia wycięła co trzeba i maściami różnymi nasmarowała. Po ranie została tylko malutka blizna. Cud dziewucha, zielarskie rzemiosło ma we krwi. Ale to po matce i babce na pewno.


Hendrik rozmownym był człowiekiem i dużo się można było od niego dowiedzieć. Odebrał od was zamówienia a niedługo później do zajmowanego przez was stolika doniosły je nastoletnie córki gospodarza. Za szynkiem krzątała się również jego żona, pulchna blondynka o donośnym głosie a dwóch prawie dorosłych synów naprawiało jakiś mebel pod ścianą przy schodach.

Anike i Ruben

Skończywszy posiłek, Anike i Ruben postanowili rozejrzeć się po wiosce. Podpaloną rzekomo przez wiedźmiarza chatę nietrudno było im zlokalizować, gdyż znajdowała się niemal przy głównym placu od strony północnej. Dwóch mężczyzn siedziało na dachu, kładąc nową strzechę na całej jego połaci a inny przyglądał się tej pracy z zatkniętymi na biodrach dłońmi, co jakiś czas wskazując im coś palcem. Zagadnięty okazał się być właścicielem domostwa, Heinz, i opowiedział tę samą historię odnośnie wiedźmiarza, co Sigmaryta i Hendrik.

Anike i Ruben przyjrzeli się miejscu ucieczki, które wskazał im Heinz i oboje musieli przyznać, że żaden normalny człowiek nie dałby rady jednym susem pokonać barykady wysokości trzech rosłych chłopa. Mając ogląd na sytuację przeszli się jeszcze po całej wiosce, której chaty skupione były wokół głównego placu, dziwnej świątyni Mananna stworzonej ze starego galeonu, który najprawdopodobniej został tutaj w jakiś sposób przytaszczony oraz małego, skromnego sanktuarium Sigmara.

Podczas spaceru ludzie przyglądali się strażniczce dróg i rzezimieszkowi nieufnie, część kobiet zaganiała dziatki do domów a gdzie indziej widać było, że ktoś obserwuje ich z okien, nie kryjąc się z tym nawet. Zagadani o Przeklęte Bagna i wiedźmiarza ludziska odpowiadali, że można znaleźć tam tylko śmierć i że to dom jednookiego potwora z bagien i innych bestii. I że ponoć wiedźmiarz też tam mieszka.

Karl

Niedługo po tym, jak Anike i Ruben opuścili karczmę, Karl również postanowił przejść się po okolicy. Najpierw zaczął od zaznajomienia się z wioską, by czuć się w miarę pewnie na nowym terenie. Lokalni schodzili mu z drogi, patrząc dziwnie i podejrzliwie, ale tym się nie przejmował. Mając już jako takie pojęcie, jak sioło wygląda, przeszedł się po linii palisady, odkrywając dwie bramy, na zachodzie i południu, tak jak Hendrik wspominał. Zwłaszcza ta na południu była dobrze obstawiona trzema ochotnikami w skórzniach, przy włóczniach i łukach. Drwal wybrał południowe, niemal zupełnie nieobstawione przejście i ruszył, by rozejrzeć się na zewnątrz.

Cały teren, jak okiem sięgnąć, zajmowały spowite mgłą Przeklęte Bagna, które wraz z niskimi, grafitowymi chmurami wiszącymi nad okolicą tworzyły złowieszczy widok. Było ciszej, niż na cmentarzu, choć od czasu do czasu dało się słyszeć jakieś odległe zaśpiewy ptaków, czy dziwny chlupot dochodzący z bagiennej roślinności, choć takie dźwięki wydały mu się raczej naturalne w tym miejscu. Przeszedł się jeszcze wzdłuż palisady, szukając ewentualnych śladów, starając się nie wejść na grząski grunt, który mógł go tutaj pogrzebać. Niczego osobliwego jednak nie odkrył, więc wrócił z powrotem do wioski i karczmy.

Wilhelm

Kapral Grotte uważnie słuchał wieśniaka, który po gorzałce miał już śmiałość wyrzucić z siebie to, co mu na sercu leżało. Nie rozprawiał wiele o baronie, skupiając się na innych sprawach. Grott dowiedział się między innymi, że wioska słynęła kiedyś ze sprzedaży ryb i ślimaków, jednak gdy ktoś w podstępny sposób otruł starego kapłana Mananna, rzeka prawie się wyjałowiła i teraz sioło przymierało głodem. Wielu ludzi mówiło, że to klątwa rzucona przez boga mórz, a ich modlitw nie chce już słuchać. Nowy kapłan przysłany tu przez świątynię miał podobno nigdy nie trzeźwieć i rzadko kiedy pokazywać się poza świątynią.

O Przeklętych Bagnach też opowiedział. Wieśki bali się tego miejsca, które podobno nawiedzone było, a wypływali tam tylko łowcy ośmiornic, którymi dowodził niejaki Steffan Visser oraz przewoźnik Piet van Paling, jednak jego ściągnąć z barki na podmokły grunt rady nie dawało. Na dłuższą rozmowę wieśniak nie miał czasu, bo do roboty musiał wracać, ale i tak to, czego dowiedział się Grott, mogło się pewnie w niedalekiej przyszłości przydać.

Wszyscy

Zebrawszy się w końcu przy wspólnym stoliku w “Trzech Wieprzkach” wymieniliście się zasłyszanymi informacjami, nakreślając już w głowach pewien obraz sytuacji, w jakiej znalazła się wioska. Wtem drzwi gospody otworzyły się i do środka weszła wysoka, dość ładna, szczupła kobieta przed trzydziestką. Miała długie, jasne włosy, opadające na prawy bark, a prosta, długa sukienka zarysowywała jej nienaganną figurę i niewielki biust. Podeszła do szynku, za którym stał Hendrik, rozmówiła się z nim chwilę, po czym energicznym krokiem podeszła do zajmowanego przez was stolika.

- Witajcie. Nie mieliśmy jeszcze okazji się poznać... Jestem Saskia van Oort, lokalna medyczka i zielarka - powiedziała, przeskakując wzrokiem po waszych twarzach. - Słyszałam, że wśród was też jest jakiś cyrulik, więc od razu uprzedzę, że dostałam od barona Eldreda wyłączność na leczenie mieszkańców Volkendorpu i nie sądzę, by ktokolwiek zwrócił się z jakimś problemem do waszego znachora. A tak przy okazji, czy to prawda, że jesteście tutaj, żeby znaleźć i pozbyć się wiedźmiarza? - Zawiesiła dłonie na wąskich biodrach.

 
Bellatrix jest offline  
Stary 18-04-2023, 17:06   #33
 
Szelma's Avatar
 
Reputacja: 1 Szelma nie jest za bardzo znany
Hendrik nakreślił im sytuację w wiosce ale zbyt dużo pomocnej wiedzy w tym nie było. No ale przynajmniej wiedzieli, jak sprawy wyglądają z baronem, jego żoną i matką-tyranką. Na pewno przy okazji kolacji będzie szansa wypytać dokładniej o różne rzeczy.

Obchód z Rubenem pozwolił dojść do wniosku, że ten cały wiedźmiarz dysponował przeróżnymi mocami, skoro oprócz hipnotyzującego śpiewania i palenia chałup potrafił skakać tak wysoko, że dał radę palisadę przeskoczyć. Miała coraz więcej wątpliwości, czy mogliby go chociaż zranić, gdyby stanął im na drodze. Rozmawiając z lokalnymi dowiedzieli się jeszcze tylko, że może mieszkać na Przeklętych Bagnach ale nikt tam nie łazi, bo wszyscy się boją potworów i innych takich. Coraz ciekawiej.

Gdy się z powrotem wszyscy w karczmie ugadali na te tematy, można było mętliku dostać. Chociaż jedna rzecz się zgadzała - wszystko odnośnie wiedźmiarza prowadziło w stronę tych bagien. Bagien, na które według wiedzy Grotta wypływało głównie tylko dwóch mężczyzn.

- Trzeba będzie pogadać z tym Visserem i Palingiem, może oni wiedzą coś, czego reszta wioskowych nie wie - powiedziała.

Rozmawiali, gdy przy ich stoliku pojawiła się młoda dziewczyna, która okazała się wioskową znachorką. Anike nie zamierzała się wtrącać w to, czy Garran może leczyć tu ludzi, czy nie leczyć, bo pewnie krasnolud sam sobie tę kwestię z nią ustali. Ją zaciekawiła inna rzecz.

- Jak mówisz, jesteś zielarką. A skąd, jeśli można wiedzieć, pozyskujesz te swoje zioła? Jeśli z bagien, to może jest coś, co ostatnio rzuciło ci się tam w oczy? Coś dziwnego? Nienaturalnego? I tak, jesteśmy tu po to, żeby poradzić sobie z waszym problemem.

Zastanawiała się przy okazji, ilu jeszcze osobom będzie musiała to uświadamiać.
 
Szelma jest offline  
Stary 19-04-2023, 07:22   #34
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację
„Strata dobrej okowity.” - Tak w myślach Grott podsumował „rewelacje” kmiotka konstatując jednak, że przynajmniej spotkanie skończyło się rozmową. Po wstępie wielmożnego pana poborcy Haschke równie dobrze mogło się skończyć na mordobiciu, albo i lepiej. W sumie kapral nawet był zadowolony, choć liczył na więcej. Ostatecznie, po dokładnym przejrzeniu bagaży i dokumentów poborcy i spakowaniu ich na powrót do tobołka, Wilhelm poszedł poszukać towarzyszy. Wahał się, czy dzielić się z nimi wiedzą odnośnie bagien i sposobów ich spenetrowania? W sumie nie widział powodu, by włóczyć się po trzęsawiskach i wtykać nos w nie swoje sprawy, ale wiedział też z doświadczenia, że lepiej wiedzieć więcej niż mniej.

Oberża była, jaka była. W sumie, gdy się nad tym zastanowił, była o wiele lepszym miejscem do „pilnowania bezpieczeństwa poborcy Haschke” niż barka czy żołnierski namiot. Grott zamówił u oberżysty kaszę ze skwarkami - „co w brzuchu to twoje” - i przysiadł się do „kompanów”. Właśnie był w połowie posiłku, gdy pojawiła się ta lokalna lalunia. Wilhelm spokojnie wysłuchiwał jej monologu i pewnie nawet by się nie odezwał, gdyby nie słowa „towarzyszki w nieszczęściu”, która okazała się być wyrywna i, o zgrozo!!!, ochotnicza!

-Nie! Nie! I jeszcze raz kurwa, NIE! - Grott aż uniósł się słysząc słowa tej Anime. Nienawidził bohaterów jeszcze bardziej niż przełożonych, bo zwykle ich „bohaterskie czyny” oznaczały kłopoty, wielkie kłopoty i jeszcze więcej pierdolonych kłopotów. Obecność znachorki nie powstrzymała go od wyrażenia swoich poglądów. Wręcz było wskazane, by ta lalunia usłyszała jak się sprawy mają i odczepiła się od nich wraz całą swoją von Oortojskością. Grott wycelował umazaną w kaszy łyżką w twarz Anime i przecząco nią zamachał. - Posłuchaj pannico, jesteśmy tu by zadbać o bezpieczeństwo jaśnie wielmożnego pana poborcy Haschke. Za to nam płaci. Nie wiem w imieniu kogo mówisz My? Ja z całą pewnością nie jestem tu po to by radzić sobie z cudzymi problemami! Pamiętaj o tym, mówiąc My następnym razem. Haschke nam płaci za ochronę a nie za łażenie po bagnach. I tego powinniśmy się trzymać, jakbyś zapomniała!

Wyżółciwszy się Grott spojrzał ponuro na pannę von Oort i fuknął. - A ty panno fruwaj stąd! Tu się odbywa narada w sprawie pełnienia obowiązków ochrony pana poborcy Haschke! A skoro już zdążyłaś nadmienić, że pan baron, jakiś tam, dał ci przywileje i pewnie otacza w związku z tym opieką, to racz „wasze problemy” przedłożyć temu właśnie Jaśnie Wielmożnemu Panu Baronowi. Nam nic do nich. Zrozumiano?! Fruwaj stąd panno Sascośtam! Tu ochotników nie było, nie ma i nie będzie! Po moim trupie!

Grott sapnął i w końcu siadł mieląc wściekle łyżką w kaszy i łypiąc na „towarzyszy”. „Jesteśmy tu po to, by poradzić sobie z waszymi problemami, kurwa! Też mi sobie!”.

.
 
__________________
Bielon "Bielon" Bielon
Bielon jest offline  
Stary 19-04-2023, 09:54   #35
 
Szelma's Avatar
 
Reputacja: 1 Szelma nie jest za bardzo znany
Anike była nieco zaskoczona nagłym wywnętrznieniem się Grotta. O ile do tej pory starała się być dla wszystkich miła, tak teraz nadeszła pora, żeby pokazała, że nie jest pierwszą lepszą, która skuli się w sobie i pokiwa grzecznie główką, bo jakiś typ podniósł na nią głos.

- Nie zesraj się tylko - odburknęła, a jej twarz przyjęła groźny wyraz. - Nie chcesz, to nie musisz nigdzie łazić. Nawet lepiej, bo z takim podejściem to byś tylko zawadzał i jeszcze trzeba by twoją dupę chronić. Możesz do końca tej wycieczki siedzieć w pokoju z klamotami Haschkego i pilnować ich, niczym piesek, mam to gdzieś. Obiecałam pomóc kapłanowi, a z tego co mi wiadomo Ruben i Garran również chcą się tej sprawie przyjrzeć. I nie drzyj na mnie więcej ryja, bo następnym razem pożałujesz. - Ostatnie zdanie wypełnione było groźbą.

Spojrzała jeszcze na Saskię.
- Wybacz zachowanie tego gbura. Nigdzie nie idź, opowiedz, co wiesz o tej sprawie i okolicznych bagnach.

Zerknęła jeszcze przelotem na Grotta, posyłając mu paskudne spojrzenie. Rozumiała, że może nie chcieć się angażować w sprawę wiedźmiarza, ale mógł to przynajmniej przekazać w normalny sposób, a nie drąc japę na pół gospody.
 

Ostatnio edytowane przez Szelma : 19-04-2023 o 09:58. Powód: literówka ;)
Szelma jest offline  
Stary 19-04-2023, 10:19   #36
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację
No i się zaczęło. „Jak baba się bierze do męskich zajęć, zawsze kończy się kłótnią. Do garów by się jedna z drugą wzięły.” - pomyślał Grott słuchając słów słów Anike. Głowa sama mu się kręciła. Szczęki żuły kaszę na zmianę ze słowami, które cisnęły się same na usta.

-Wybacz zachowanie tego gbura. Nigdzie nie idź, opowiedz, co wiesz o tej sprawie i okolicznych bagnach. - zakończyła swą tyradę Anike usatysfakcjonowana, jak każda baba, że ma ostatnie słowo. Wilhelm przez chwilę myślał, czy nie pacnąć ją przez pysk łyżką, coby wiedziała gdzie jej miejsce, ale ostatecznie zdecydował się odpuścić. Jeszcze by po babsku zaczęła się drzeć albo, nie daj bóg, faktycznie się wzięła za rękoczyny. „Babskie rozumowanie”.

-W sumie niech i tak będzie. Powiedz co się dzieje na bagnach i co wiesz o „sprawie”, jakakolwiek by ona nie była. - powiedział pojednawczo, bo wiedział że kłótnia z babami na nic się zda i póki by której w pysk nie wyciął, pokazując jej kto tu rządzi, póty by jazgotała.

.
 
__________________
Bielon "Bielon" Bielon
Bielon jest offline  
Stary 19-04-2023, 12:08   #37
 
Phil's Avatar
 
Reputacja: 1 Phil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputację
- Powtórzcie to jeszcze raz, karczmarzu, żebym miał pełny obraz. Jakiś młodziak przyszedł do wsi, pośpiewał mącąc wam w głowach, spalił chałupę i włócznię, po czym przeskoczył przez płot i więcej się tu nie pojawił?

Garran doskonale wiedział, że gdy jego rozmówca usłyszy tę historię, a nie będzie jej opowiadał, od razu zorientuje się, jak wiarygodnie ona brzmi. Z chęcią porozmawiałby dłużej, ale przy stoliku pojawiła się lokalna zielarka i dobra podobno dziewucha w jednej osobie, i przestało być tak miło. Był w stanie zrozumieć, że kobieta broni swojego terenu i swojego zarobku, postanowił zatem nie odpowiadać. Język jednak świerzbiał go okrutnie, więc na wszelki wypadek wypchał usta po brzegi kaszą i skwarkami.

- Uhhm.. Uhmm…

Łatwo było mu nie mówić, trochę trudniej utrzymać taką ilość jedzenia bez ryzyka zadławienia się albo wyplucia wszystkiego na blat. Kolejną łyżkę krup dołożył, gdy Saskia spytała o wiedźmiarza. Jeszcze jedną, kiedy Anike potwierdziła, że zajmą się tym miejscowym problemem. Przetrwał jakoś wybuch Wilhelma, starając się usilnie w trakcie jego przemowy przełknąć choć część. Gdy jednak usłyszał, że zainteresowany jest rozwiązaniem sprawy czarownika, rozkaszlał się okrutnie. Kasza i, co gorsza, skwarki rozprysnęły się po stole, talerzach, a i na nieszczęście niektórych po kuflach i szklanicach. Uniósł na chwilę ręce, jakaś dobra duszyczka walnęła go kilka razy między łopatkami, po czym krasnolud pociągnął w celach leczniczych głęboki łyk piwa.

- Cytując luźno pana Grotte… Że niby kurwa co?

Wzrok Boraksona przesuwał się pomiędzy poszczególnymi członkami grupy i zielarką.

- Umowę na ochronę Haschkego podpisaliście? Pieniądz wzięliście? No, to sprawa jasna, nieprawdaż? Żadnego biegania po bagnach nie będzie, tylko pilnowanie dupy pryncypała. Tu, na miejscu. Jak ktoś postanowi sobie zwiedzać okolice, to samodzielnie mu załatwię potrącenie doli. A właśnie, kto go teraz pilnuje, bo ktoś pilnować powinien? Widzicie, panno Saskio, każdy obowiązki swoje ma. Jedni leczą, inni ochraniają, jeszcze inni pilnują swojej wsi i polują na wiedżmiarza. To ostatnie na przykład, obowiązkiem jest, dajmy na to, waszego seniora, utrzymywanego przez niego całkiem licznego oddziału milicji, kapłanów albo łowców czarownic, nie naszym. My, jak ten czarownik się tu pojawi, bronić będziemy życia poborcy, bo taki nasz obowiązek. Własnych zadków też pilnować będziemy, bo tak zdrowy rozsądek nakazuje. To, czy ktoś z nas będzie bronić Volkendorpu, pozostawiam decyzji każdego z osobna.

Dopił piwo, grzbietem dłoni przetarł usta, sięgnął pod stół po swoją torbę i wstał.

- Może i bagno, może wieś, może gołębie tu zawracają, bo dalej nic nie ma, ale trzeba się ogarnąć. Na proszoną wieczerzę do szlachty idziemy.
 
__________________
Bajarz - Warhammerophil.

Ostatnio edytowane przez Phil : 20-04-2023 o 07:28.
Phil jest offline  
Stary 20-04-2023, 21:41   #38
Opiekun działu Warhammer
 
Dekline's Avatar
 
Reputacja: 1 Dekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputację
Anton przysłuchiwał się rozmowie z ukrywanym zaciekawieniem. Już sam fakt wymiany tak wielu słów, przez tak wiele ludzi, w tym samym prawie momencie, co mogło przyprawić i ból głowy; Karl zastanawiał się czy aby na pewno znalazł się w dobrym towarzystwie czy w .. bardzo dobrym towarzystwie. Toć oni się zaraz pobija – pomyślał, a jego myśli popłynęły w kierunku dobrej karczemnej bitki o których to nie raz słyszał, a w której nie dane było mu uczestniczyć…jeszcze. Na jego twarzy pojawiały się na przemian to uśmiechy to wydalały głośne rechoty. W zależności czy była to godna politowania postawa Amiki, czy celne komentarze Wilhelma i Garrana. To na to drugie reagował właśnie rechotem, pokazując swoja aprobatę dla ich słów.

Od początku było jasne że część grupy pragnie pomóc w sprawie tego nie wiadomo czego, a część, w tym sam Gustav, skupiał się tylko na zadaniu. A to że obszedł wieś? No cóż, skoro …

- Skoro mamy tu ostać jakiś czas, a w razie potrzeby bronić naszego Jaśnie Von coś tam coś tam, to myślem ja że warto jezyka zaciągnąć, obejść teren – co żeśmy uczynili, ino żeby w razie potrzeby wiedzieć gdzie, co i czego po czem oczekiwać, hę? Chociaż po prawdzie to dla mnie to banialuki jakie, mocne przesadzenie, a jeśli prawda to pierwiej spier… znaczy, te, no, Grotu, to się zwie tantryczny zawrót, w sensie że nie ucieczka, hę? No to ten zawrót tantryczny trza wpierw zastosować, sytuacje z dala ocienić, a póżniej przeć, zważając aby kierunek parcia dobrze dobrać. Takzę gadajże Pani akuszerko, bez krempacyji, to dobre chłopy so, tylko maja dość pier… znaczy gadania głupot.
 
__________________
ORDNUNG MUSS SEIN
Odpowiadam w czasie: PW 24h, disco: 6h (Dekline#9103)
Dekline jest offline  
Stary 22-04-2023, 08:30   #39
 
Bellatrix's Avatar
 
Reputacja: 1 Bellatrix ma wspaniałą reputacjęBellatrix ma wspaniałą reputacjęBellatrix ma wspaniałą reputacjęBellatrix ma wspaniałą reputacjęBellatrix ma wspaniałą reputacjęBellatrix ma wspaniałą reputacjęBellatrix ma wspaniałą reputacjęBellatrix ma wspaniałą reputacjęBellatrix ma wspaniałą reputacjęBellatrix ma wspaniałą reputacjęBellatrix ma wspaniałą reputację
Saskia jedynie skrzywiła się na słowa Grotta, jednak najwyraźniej nie miała zamiaru ich komentować, gdyż przeszła od razu do sedna.
- Nie wiem w zasadzie nic odnośnie tego wiedźmiarza. Moja chata z dala od głównego placu się znajduje, więc jak usłyszałam krzyki i dobiegłam na miejsce, to widziałam już tylko jak przeskakiwał przez palisadę i że chałupa Heinza płonęła. I tyle.

- Zioła biorę z najbliższej okolicy wioski, na Przeklęte Bagna się nie zapuszczam, bo tam niebezpiecznie jest i życie można stracić. Mówi się, że tam potwory żyją i coś w tym może być. Jedynie Stefan Visser i Piet van Paling tam pływają, żeby na ośmiornice polować, bo ryb u nas nie ma, ale na ląd też nie schodzą.

- Baron teraz czym innym zajęty
- odpowiedziała na słowa Garrana. - Wczoraj do wsi elfia kobieta zjechała, ponoć z samego Ulthuanu. Jakiegoś wraku chce na bagnach szukać. Ludziska mówią, że w zamian za pomoc obiecała baronowi część skarbu, który ponoć tam jest zatopiony. Jak więc widzicie, nie ma komu zająć się sprawą tego wiedźmiarza.

- Jeśli będziecie mnie kiedy potrzebowali, to moja chata leży w południowej części wioski, pod palisadą. Na ganku zioła w pękach wiszą, nie pomylicie z żadną inną chałupą. Dobrego wieczoru, niech Mannan nad wami czuwa
- rzuciła na koniec i oddaliła się w stronę kontuaru, by rozmówić się z Hendrikiem.


O wyznaczonej godzinie ruszyliście w stronę największego budynku w wiosce, by spotkać się z baronem na kolacji. Posiadłość von Staufferów wyróżniała się na tle innych wioskowych chat, ale daleko jej było do przepychu dworków szlacheckich, które można było zobaczyć nawet w mniejszych miastach.

Całość wykonana była z grubych bali a dach o niebieskich dachówkach opadał pod różnymi kątami. Siedzącym na szczycie kilkunastu gołębiom chyba to jednak nie przeszkadzało. Tak samo jak i grupka wychudzonych dzieciaków, ciskających kamieniami w ich stronę, których minęliście po drodze. Widząc was po prostu uciekły, chowając się za stojącą nieopodal stodołą. Na miejsce dotarliście, gdy już się ściemniło, a ganek oświetlała jedynie spora latarnia, powieszona na metalowym pałąku tuż nad wejściem.

Ledwo Anike zapukała do drzwi, a te otworzyły się, ukazując szczupłego, starszego mężczyznę w czarnej liberii, którego odzienie poplamione było w kilku miejscach ptasimi odchodami.
- Jego lordowska mość oczekuje was w jadalni.

Poprowadził was szerokim, wykończonym w drewnie korytarzem i choć na każdym kroku widać było kunszt i smak, to i również brak pieniędzy. Dywany leżące na podłodze były już stare, tak samo jak meble stojące pod ścianami. Obrazy wiszące w miedzianych ramach pokryte były kurzem, a kandelabry nad waszymi głowami pajęczynami. W powietrzu unosił się odór gołębich odchodów, a i gdzieniegdzie można je było nawet dostrzec, tak samo jak ptasie pióra na podłodze. Minęliście ponury, główny hol, z którego schodami można było udać się na piętro i przeszliście do dwuskrzydłowych, drewnianych drzwi, na których widniały dwa spore, wykute wprawną ręką gołębie. Lokaj wpuścił was do środka i znaleźliście się w przestronnej, dość ładnie urządzonej jadalni z długim stołem, mogącym spokojnie pomieścić z dziesięć osób.


W kominku pod ścianą wesoło strzelał ogień, nad stołem wisiał bogato zdobiony kandelabr i wszystko wyglądałoby na bardzo przyjemne i klimatyczne, gdyby nie latające pod sufitem gołębie, które co chwilę siadały na drewnianych wspornikach pod sufitem, gruchając głośno. A i czasami coś im skapnęło spod ogona, tworząc charakterystyczne kleksy na drewnianej podłodze.

- Witajcie, moi drodzy, cieszę się, że jesteście. - Eldred wstał z miejsca i wskazał energicznie dłonią na wolne miejsca. - Siadajcie, proszę, za chwilę moi służący podadzą kolację.

Ubrany był już luźniej, niż wtedy na nabrzeżu. Miał na sobie czarne bryczesy, białą koszulę z szerokim kołnierzem opadającym na dopasowaną, ciemną kamizelkę zapiętą na wszystkie guziki. Siadając przy stole przyjrzeliście się pozostałym trzem osobom. ​​Pierwszą z nich był Haschke, siedzący z nosem w jakiejś księdze. Skinął wam jedynie głową, nie odrywając się zbytnio od czytania. Miejsce po prawicy Eldreda zajmowała wyniosła, starsza kobieta obwieszona symbolami Sigmara, która przyglądała wam się z wyraźnym chłodem i zaciśniętymi ustami - jak szybko się dowiedzieliście, była to Frau Theodora, matka Eldreda. Po lewej stronie siedziała szczupła, ciemnowłosa kobieta w pięknej, ale już znoszonej, ciemnej sukni, którą baron przedstawił krótko jako swoją żonę Wandelinę. Wyglądała na strapioną czymś i tylko raz spojrzała w waszym kierunku.

- Jest jeszcze elfia panienka Voluria, która przybyła do Volkendorpu z samego Ulthuanu, ale gdy powiedziałem jej, że jeden z was jest krasnoludem, wolała zjeść w swojej sypialni, żeby konfliktu nie wywołać. Opowiedziała mi co nieco o tym, że wasze rasy niezbyt się lubią, mówiąc delikatnie - Wyjaśnił Eldred, patrząc na Garrana. - Jeśli jednak szanowny krasnolud nie będzie jej robił afrontu, poproszę, żeby do nas dołączyła.

Chwilę później doniesiono jedzenie, które dwaj służący ukryli na tacach przykrytych pokrywami, co by gołębie kleksy nie “urozmaiciły” posiłku. Na talerzach wylądowało upieczone i przyprawione ziołami mięso ośmiornicy wraz z ziemniakami i jakąś zieleniną. Do tego baron odkorkował butelkę dobrego, bretońskiego wina i polał skromnie do wysokich szklanic. Na dolewkę szans nie było, dlatego ci, którym trunek się skończył mogli częstować się zimną wodą - szlachta piwa nie uznawała, a to była kolacja powitalna a nie pijacka biesiada.

- Temat tego… wiedźmiarza zostawmy na później, żeby nie denerwować drogich niewiast. - Eldred spojrzał najpierw na swoją matkę, a potem na żonę. - Po kolacji o tym pomówimy.

- I jak wam się podoba w naszym nudnym Volkendorpie?
- Nagle matrona barona przemówiła. Głos miała niski i władczy, pasujący do jej wyglądu. - Skąd właściwie pochodzicie? Wzrok już mam nie ten, co kiedyś, ale widzę, że nikogo wysoko urodzonego mój syn na tę wieczerzę nie zaprosił. - Skrzywiła się mocniej, gdy przejechała spojrzeniem zwłaszcza po twarzach Wilhelma i Karla.

Dostrzegliście, że siedzący wciąż nad księgą Haschke uśmiechnął się tylko półgębkiem na jej ostatnie słowa, nie komentując.

 

Ostatnio edytowane przez Bellatrix : 22-04-2023 o 08:35.
Bellatrix jest offline  
Stary 23-04-2023, 10:13   #40
 
Szelma's Avatar
 
Reputacja: 1 Szelma nie jest za bardzo znany
Od Saskii nie dowiedzieli się właściwie niczego nowego na temat ataku wiedźmiarza, natomiast Anike wciąż uważała, że trzeba rozmówić się z tymi dwoma łowcami ośmiornic.
- Ten Stefan i Piet… są gdzieś tutaj na sali? Chciałabym z nimi pomówić. - Kobieta rozejrzała się.
- Niestety nie. Wypłynęli dziś rano na bagna i jeszcze nie wrócili. Zwykle przypływają wieczorem, albo już w nocy. - Wyjaśniła Saskia.
- Gdybyś jakimś cudem ich spotkała, powiedz im, że jest w “Trzech Wieprzkach” przyjezdna kobieta, która chciałaby ich popytać o rzeczy związane z bagnami.
- Dobrze, powiem, jeśli ich spotkam
- odparła zielarka.

Anike nie dzieliła się już swoimi przemyśleniami z towarzyszami, właściwie to nieco spochmurniała. Nie trzeba jej było przypominać, że są tutaj, by ochraniać poborcę - jeśli będzie trzeba, zrobi to, co czego została wynajęta. Obiecała jednak pomóc ojcu Andersowi i zamierzała słowa dotrzymać, nawet jeśli będzie musiała sama odnaleźć tego wiedźmiarza.

* * *


Przez całą drogę do posiadłości barona nie odzywała się, pogrążona w swoich myślach. Jej uwagę przykuło dopiero kilkoro dzieciaków rzucających kamieniami w gołębie na dachu domostwa von Staufferów. Uciekły w popłochu, a Anike przypomniała sobie, jak za dzieciaka podobnie bawiła się wraz ze swoimi ówczesnymi przyjaciółmi. Życie wtedy było dużo prostsze, przynajmniej tak jej się wydawało.

Wnętrzem posiadłości Eldreda nie zachwycała się, bo i nie było zbytnio czym. Pomijając zakurzone meble i obrazy oraz leżące tu i ówdzie ptasie odchody, najbardziej odrzucał ją ten fetor fekaliów. Jak można było normalnie funkcjonować w tej chałupie, która powoli zaczynała bardziej przypominać wyrafinowany gołębnik, niż dom szlachcica.

Starała się odrzucić skrzywiony wyraz twarzy gdy znaleźli się w jadalni, ale nie do końca jej się to chyba udało, gdy zobaczyła latające pod sufitem gołębie. “No pięknie… Jak można jeść w takich warunkach? To już u mnie w rodzinnym domu było czyściej”, pomyślała i nim usiadła, sprawdziła czystość swego krzesła, by nie nadziać się na niechcianą “niespodziankę”.

Przedstawiła się obu kobietom a do podanej kolacji podchodziła ostrożnie. Mięso ośmiornicy okazało się jednak być całkiem dobre, tak jak i podane wino. Co chwilę jednak zerkała pod sufit, czy czasem gdzieś nad jej głową nie usiadł gołąb, chcący poszerzyć kolację na jej talerzu o swój wkład. Na szczęście nic takiego się nie zdarzyło.

O wiedźmiarzu baron nie chciał na razie rozmawiać, więc zagadnęła o coś innego.
- Widzę, drogi baronie, że jesteś ogromnym wielbicielem gołębi. Czy Frau Theodorze i pańskiej żonie nie przeszkadza, że ptaki latają po całym domu? - "Nie mówiąc już o gównach na podłodze i meblach", pomyślała, ale tego nie powiedziała. - I z chęcią poznałabym tę Volurię, jeśli to nie problem.

Wzrok Anike znów powędrował w stronę sufitu i latających tam gołębi. Miała nadzieję, że żaden jej nie obsra, nim będą mogli wrócić do karczmy.

- Jak idą pracę, herr Gustav? Czy któreś z nas ma zostać w posiadłości, by potem bezpiecznie odprowadzić cię do pokoju w “Trzech Wieprzkach”? - spytała na koniec.
 
Szelma jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 04:30.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172