|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
30-01-2008, 00:46 | #81 |
Reputacja: 1 | Kerwyn Kerwyn poprawiÅ‚ lutniÄ™ przewieszonÄ… przez plecy oraz lepiej dopiÄ…Å‚ pas, do którego miaÅ‚ przypiÄ™tÄ… pochwÄ™ od miecza. Nie robiÅ‚ tego dlatego, by móc w razie potrzeby szybciej wyciÄ…gnąć broÅ„, by siÄ™ lepiej prezentowaÅ‚a lub by lutnia siÄ™ nie poobijaÅ‚a. ChciaÅ‚ by zwrócono uwagÄ™ na te nieodzowne elementy jego ubioru, które mogÄ… o ni Å›wiadczyć wiele. LutniÄ™ zawsze miaÅ‚ przy sobie. Powód byÅ‚ jeden - ten czÅ‚owiek kochaÅ‚ muzykÄ™, a jeszcze bardziej muzykÄ™ tworzonÄ… przez siebie. Ten idiota wolaÅ‚by ruszyć na wyprawÄ™ majÄ…cÄ… na celu zabicie kilka troli wraz ze swym instrumentem niż mieczem (który i tak gówno by mu daÅ‚ w tym przypadku), ponieważ jak on to mawiaÅ‚ "Lepsza lutnia jest niż miecz. Mieczem tylko możesz siec. Z lutniÄ… lepiej mi jest biec." Niektórzy po dziÅ› dzieÅ„ nie mogÄ… siÄ™ domyÅ›lić sensu tych słów. Miecz nosiÅ‚ tylko dla urozmaicenia swojego wyglÄ…du dlatego rzadko po niego siÄ™gaÅ‚. MiaÅ‚ on również podkreÅ›lić zawadiackÄ… postawÄ™ barda. Po kilku chwilach mÅ‚odzian ruszyÅ‚ swym jakże dostojnym krokiem w stronÄ™ „nowych” towarzyszy. Krok ten nie przypominaÅ‚ stylu w jakim poruszaÅ‚a siÄ™ bardzo zamożna szlachta. MiaÅ‚ on podkreÅ›lić szacunek barda do wÅ‚asnego siebie, do wÅ‚asnej twórczoÅ›ci oraz pokazać, iż nie jest byle jakim chÅ‚opem, który na wieść, że za jakiegoÅ› banitÄ™ jest przewidziana nagroda rzuca wszystko by tylko zwiÄ™kszyć ciężar swojej sakwy. OczywiÅ›cie nie myÅ›laÅ‚ w ten sposób o „nowych”. Po chwili zbliżyÅ‚ siÄ™ do NikoÅ‚aja, który zdążyÅ‚ już zagadać do tych awanturników. Kerwyn stanÄ…Å‚ obok niego i widzÄ…c odzianego w piÄ™knÄ… bÅ‚yszczÄ…cÄ… zbrojÄ™ wojownika, który na pierwszy rzut oka wydawaÅ‚ siÄ™ być jakimÅ› wÄ™drownym rycerzem sÄ…dzÄ…c chociażby po nienagannej postawie rzekÅ‚: Witaj miÅ‚oÅ›ciwy Panie. Nazywam siÄ™ Kerwyn Nathkan i jestem zaszczycony mogÄ…c uczestniczyć wraz z TobÄ… w tej jakże szlachetnej wyprawie majÄ…cej na celu pozbawienie życia niejakiego nikczemnika Guido le Beau. Mam nadziejÄ™, że me skromne umiejÄ™tnoÅ›ci przydadzÄ… siÄ™ tak wielkiej osobistoÅ›ci. PowtórzÄ™ raz jeszcze bÄ™dzie mi bardzo miÅ‚o podróżować z TobÄ… i Twymi sÅ‚ugami. Jedno krótkie spojrzenie na wysokiego czÅ‚owieka ubranego w brÄ…zowÄ… kurtkÄ™ powiedziaÅ‚o muzykowi iż nie sÄ… to sÅ‚udzy owego rycerza. Na krasnoluda wolaÅ‚ nie patrzeć. ChciaÅ‚ mieć gacie suche i w tym miejscu co trzeba, a poza tym wolaÅ‚by nie widzieć nadlatujÄ…cego obusiecznego topora. NizioÅ‚ek nie wydawaÅ‚ mu siÄ™ zbyt groźny, ale wolaÅ‚ być przezorny i nie lekceważyć nikogo. WybaczÄ… Panowie mojÄ… omyÅ‚kÄ™, aczkolwiek jestem tylko czÅ‚owiekiem a rzeczÄ… ludzkÄ… jest siÄ™ mylić powiedziaÅ‚ czym prÄ™dzej. Stawiam za to kolejkÄ™ czegoÅ› mocniejszego dodaÅ‚ uÅ›miechajÄ…c siÄ™ serdecznie do wszystkich i ukazujÄ…c wszystkie bielutkie i równe zÄ™by. Ty krasnoludzie zapewne wiesz gdzie można tu dostać jakiÅ› mocny trunek, prawda? PoczekajÄ… panowie, my z Nikim yyy z NikoÅ‚ajem poprawiÅ‚ siÄ™ uÅ›miechajÄ…c siÄ™ jeszcze szerzej tylko siÄ™ zaopatrzymy i możemy ruszać. DosÅ‚ownie 5 minutek. Nie damy na siebie dÅ‚ugo czekać… Po zakupieniu gardÅ‚ogrzmota u kowala i zaopatrzeniu siÄ™ w jadÅ‚o i napitek oraz podstawowe rzeczy do podróży (tj: lampa z oliwÄ…, koc, fajka i zapas tytoniu) Kerwyn byÅ‚ gotowy do drogi.
__________________ Nie-Kud*aty, ale ciÄ…gle z metalu... |
30-01-2008, 10:25 | #82 |
Administrator Reputacja: 1 | Bad był już trochę znużony czekaniem. Wolałby już ruszyć w drogę, ale, ku jego irytacji, gdzieś się zapodziała kolejna uczestniczka wyprawy. Spojrzał na swoich kompanów. Pozostało trzech... "Jeszcze trochę, a nikt nie zostanie..." - pomyślał. W tym momencie do grupy zbliżyły się, poprzedzane przez strażnika, kolejne dwie osoby. Bad z pozorną obojętnością obserwował nowych towarzyszy. Nie miał pojęcia, czego się spodziewać po 'człowieku do wszystkiego' i bardzie. "Cóż, nie siłą, to sposobem" - pomyślał. Wyciągnął rękę do nowo przybyłych. - Jestem Bad Kreyzick - przedstawił się. - Mam nadzieję, że będzie się nam dobrze współpracowało. Poczekał chwilę, a potem, gdy wszystkie zamówione rzeczy zostały przyniesione, powiedział: - Jeśli to wszystko, to chyba możemy jechać. Skierował się w stronę swego konia. "Ciekawe, jakie szkapy dał nam książę" - pomyślał. |
30-01-2008, 17:20 | #83 |
Reputacja: 1 | - Jam jest Nikolaj Dragunov moÅ›ci panowie. TrudniÄ™ siÄ™, hmmm... Można by rzec że jestem takim... O! - czÅ‚owiekiem od wszystkiego. Tak, to bÄ™dzie dobra nazwa. Może i niezbyt dobrze - w moim mniemaniu - walczÄ™, ale jak bÄ™dzie wam potrzebna osoba potrafiÄ…ca coÅ› zaÅ‚atwić to walcie Å›miaÅ‚o. - po czym zrobiÅ‚ uÅ›miech od ucha do ucha wyciÄ…gajÄ…c do gromadki rÄ™kÄ™ w geÅ›cie przywitania. - ZamieniÅ‚ stryjek siekierkÄ™ na kijek – zamamrotaÅ‚ pod nosem tak, że jedynie najbliższe mu osoby mogÅ‚y to usÅ‚yszeć. UÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ jednak przyjaźnie i również wyciÄ…gnÄ…Å‚ dÅ‚oÅ„ gdy nowoprzybyÅ‚y podszedÅ‚ siÄ™ przywitać. OczywiÅ›cie nie miaÅ‚ nic przeciwko rozsÄ…dnemu i znajÄ…cemu siÄ™ na sztuce zaÅ‚atwiania rzeczy czÅ‚owiekowi. Halling doceniaÅ‚ takie umijÄ™tnoÅ›ci, widzÄ…c jednak, że dwie odważne i wojownicze panie i to uzbrojone po zÄ™by, podmieniono na zÅ‚odzieja i grajka z trudem powstrzymywaÅ‚ gÅ‚Ä™bokie westchnienie na myÅ›l o czekajÄ…cych ich potyczkach. - Mów mi Tupik, wal do mnie Å›miaÅ‚o, gdy stwory i dzicy ludzie z Mousillon dobiorÄ… siÄ™ Ci do skóry, to siÄ™ tyczy każdego z Was, jeÅ›li macie jakieÅ› choroby, rany lub inne dolegliwoÅ›ci fizyczne lub psychiczne – dodaÅ‚ po chwili zastanowienia, ukradkowo spoglÄ…dajÄ…c na krasnoluda – możecie Å›miaÅ‚o korzystać z mojej pomocy. PrzywitaÅ‚ siÄ™ również i z bardem, a gdy ten wróciÅ‚ z zakupów halling na swym kucu byÅ‚ już w peÅ‚ni gotowy do drogi. Gdy już usadowiÅ‚ siÄ™ na „Skale” – tak nazwaÅ‚ kuca, wyciÄ…gnÄ…Å‚ fajkÄ™ a wÅ›ród obecnych rozproszyÅ‚ siÄ™ zapach halfliÅ„skiego tytoniu. SÅ‚odki lekko gryzÄ…cy zapach, bardzo charakterystyczny dla tych, którzy już go kiedyÅ› smakowali i bardzo oszaÅ‚amiajÄ…cy dla tych którzy tego nie robili. Na szczęście dla nich Tupik zapaliÅ‚ na zewnÄ…trz dziÄ™ki czemu intensywność dziaÅ‚ania tytoniu gwaÅ‚townie opadÅ‚a, choć nie dla samego użytkownika. Tupik jednak byÅ‚ tak przyzwyczajony do swojego ziela, że mógÅ‚ palić dowolnÄ… jego ilość, robiÅ‚ to jednak aby delektować siÄ™ zielem a nie by oszoÅ‚omić siÄ™ zbyt mocno. |
30-01-2008, 18:51 | #84 |
Reputacja: 1 | Robert jako pierwszy dostrzegł idących w ich kierunku mężczyzn, skinieniem głowy powitał ich i pytająco spojrzał na kasztelana. Po chwili sprawa była jasna, tamta dwójka miała dołączyć do grupy. Na pytanie o kobiety rycerz jedynie wzruszył ramionami. "Jak tak dalej pójdzie, to nie zostanie nikt z pierwszych, którzy się zgłosili. Tak to bywa, kiedy bierze się ludzi nieodpowiedzialnych, dla których honor to tylko słowo." Na słowo nowo przybyłych zareagował lekkim uśmiechem. -Jestem Robert le Bleis i jak słusznie zauważyliście panie bardzie ci oto ludzie to współtowarzysze. Ktoś mam nadzieję wyłożył wam cel podróży?- Rycerz spojrzał na kasztelana, po czym przeniósł wzrok na Nikolaja i Kerwyna. "Dziwni ludzie, bard noszący miecz i ktoś kto tytułuje się człowiekiem od wszystkiego. Znam ja ci takich. Oj znam. Czasami spotyka się takich na gościńcu, żądających pieniędzy i dobytku od podróżnych. Nie ma dla nich świętości a kierują się własnym prawem, takim jakie im w danej chwili odpowiada. Ha! Zobaczymy jak zareagują na to, że jedziemy do Mousillon. Wtedy okaże się czy aby nie tchórzem podszyci."
__________________ Jeśli masz zamiar wznieść miecz, upewnij się, że czynisz to w słusznej sprawie. Armia Republiki Rzymskiej |
30-01-2008, 20:51 | #85 |
Banned Reputacja: 1 | Glorim z uÅ›miechem na twarzy wracaÅ‚ od kowala z trzema butelkami za pasem, do swoich towarzyszy. PrzelewaÅ‚ wÅ‚aÅ›nie gardÅ‚ogrzmota do bukÅ‚aku, delektujÄ…c siÄ™ ostrÄ… woniÄ… alkoholu, gdy nagle zjawiÅ‚a siÄ™ dwójka mężczyzn, jakiÅ› blondasem i grajek. ZlustrowaÅ‚ ich groźnym spojrzeniem, przypadkowo roniÄ…c kilka kropel trunku. UÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ jednak, gdy dowiedziaÅ‚ siÄ™, że majÄ… być jego towarzyszami podróży. Ech, szkoda, że panienki zniknęły, byÅ‚oby na co patrzeć, a wartość bojowa pewno taka samo, albo nie mniejsza, zaÅ›miaÅ‚ siÄ™ w duchu. OrzelaÅ‚ caÅ‚Ä… butelkÄ™, a to, co siÄ™ nie zmieÅ›ciÅ‚o, wypiÅ‚ jednym haustem, chowajÄ…c butelkÄ™ za pas. OblizaÅ‚ wargi, i opierajÄ…c siÄ™ o swoim obusiecznym toporze przysÅ‚uchiwaÅ‚ siÄ™ nieznajomym, drugi oparÅ‚ o Å‚ydkÄ™. UraziÅ‚a go lekko wypowiedź Kerwyna, tego grajka, jednak nie daÅ‚ tego po sobie poznać. UdaÅ‚, że nie widziaÅ‚ ukradkowego spojrzenia nizioÅ‚ka, gdy oferowaÅ‚ swoje usÅ‚ugi. Ciężko siÄ™ bÄ™dzie pracować, gdy inni bÄ™dÄ… źle patrzeć na mnie, i na mój zawód. Moja wina, pomyÅ›laÅ‚, i jest tylko jeden sposób, aby jÄ… zmyć. - Ah, nowi towarzysze podróży. Mówcie mi Glorim. – zahuczaÅ‚ swoim basem. Mocno zionęło od niego alkoholem, jednak trzymaÅ‚ siÄ™ prosto. UÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ przyjacielsko, Å›ciskajÄ…c mocno rÄ™kÄ™ Kislevczyka, a po skoÅ„czonym przywitaniu podszedÅ‚ do swojego kuca, i wÅ‚ożyÅ‚ trzy butelki, w tym jednÄ… pustÄ… do juków, i wróciÅ‚ do swoich. - No, to na co teraz czekamy? Dalej, w drogÄ™ po Å‚eb tego psa! |
30-01-2008, 23:00 | #86 |
Reputacja: 1 | - Tak więc cóż. Słuchy po wsiach chodzą, że Guido zwiał do Mousillon. Ileż w tym prawdy, tego mogę się jedynie domyślać, ale z tego co tutaj widzę to i my się tam wybieramy. - Odpowiedział Nikolaj na pytanie zadane mu przez rycerza. Po chwili zadumy dodał jeszcze - Prawda to, że tam w Mousillon "szatańskie pomioty uwolniły moce ognia z gór"? Wiecie, nie miałem jeszcze okazji przesiadywać w tamtych stronach, aczkolwiek conieco słyszałem od różnych ludzi. - Po czym uśmiechnął się do nowych towarzyszy. Po chwili jednak obrócił się w stronę krasnoluda. Poczekał chwilę w niepewności dając rudowłosemu mężczyźnie zawiązać rozmowę. Gdy ten uścisnął mu rękę, całe napięcie zgromadzone w człowieku uszło w jednej chwili. Jeśli miałby wybierać z towarzystwa tych trzech panów, najbardziej przychylne byłoby mu przebywanie z krasnoludem. Czuł że przy butelce doborowej gorzałki oboje odnajdą wspólny język. - Witam panie krasnolud! - Przemówił - Mam nadzieję że podróż będzie tak samo przyjemna jak wrażenie, które teraz na mnie wywarłeś. No ale dobra. Bez zbędnych ceregieli. Mamy parę rzeczy do zrobienia i trzeba by wyruszyć jak najszybciej co by nas noc szybko nie zastała - Po tych słowach wrzucił swój ekwipunek do juków, przypiął miecz do siodła zostawiając sztylet dalej przy pasie i wsiadł na konia zakrzykując: - Czas to pieniądz mości panowie. Nie pozwólmy aby nasze sakwy się kurczyły. W drogę!
__________________ "Gdy Ci obcych ludzi trzech mówi że jesteś pijany to idź spać" - Stare żydowskie przysłowie ;) |
31-01-2008, 12:39 | #87 |
Reputacja: 1 | Kerwyn Mousillon? Powiedział bard lekko drżącym głosem. Na jego lekko pobladłej twarzy zaczął perlić się pot. Nikołaj - przemówił po chwili z wielką powagą - Nic nie wspominałeś mi o Mousillon... Mlodzieniec popatrzył z lekkim wyrzutem w stronę towarzysza po czym kątem oka spojrzał na pozostałych. Widząc ich zdziwione miny i spojrzenia kierowane w jego stronę, z których można było wyczytać: "Czy on przypadkiem nie ma cykora?" opamiętał się. Wytarł rękawem pot z czoła i zaczął się nerwowo śmiać: Cha cha, tak Mousillon no więc, yyy ten no... Kiedy ruszamy? Muzyk wyglądał na bardzo zdenerwowanego. Trzęsącymi się rekami wyjął z torby fajkę, nabił ją tytoniem i zaciągną się. Kilka chwil później ponownie zajrzał do torby tym razem wydobywając z nie butelkę, w którą zaopatrzył się wcześniej i pociągnął z niej potężny łyk. Ponownie spojrzał na awanturników. Z ich twarzy nie ustępowało zdumienie wywołane zachowaniem Kerwyna. Nagle, ni stąd ni z owąd bard zaczął się bardzo głośno śmiać. Upadł na kolana nieomalże rozlewając zawartość butelki i począł uderzać pięścią w ubitą ziemię. Śmiał się coraz to głośniej ku zdziwieniu innych. Po krótkim czasie tarzał się już na ziemi nie mogąc powstrzymać skurczów przepony. Nie mogę, nie mogę - powtarzał co chwilę. W końcu wstał, otrzepał się z kurzu i przemówił do towarzysz z wielkim uśmiechem na twarzy: Wybaczcie panowie, ale nie mogłem się powstrzymać. Dobra, wiem to nie było śmieszne. Tu złapał się za brzuch próbując zdusić kolejny napad śmiechu. Ok - powiedział już poważnie - jedziemy? Muzyk wdrapał się na swojego konia i spojrzał na pozostałych. Ahoj przygodo ! - mruknął pod nosem...
__________________ Nie-Kud*aty, ale ciÄ…gle z metalu... |
31-01-2008, 22:08 | #88 |
Reputacja: 1 | - A to Å›mieszne w bukÅ‚akach jest piwo, jak chcesz to sam napeÅ‚nij je wodÄ…, koryto dla koni jest tam a studnia też niedaleko koryta - rzuciÅ‚ zarzÄ…dca przez ramiÄ™. Do zebranych na dziedziÅ„cu zbliżyÅ‚ siÄ™ zbrojny prowadzÄ…cy za sobÄ… konia. - SkoÅ„czyliÅ›cie już gadać, to ruszajmy – widzÄ…c wÅ›ród zgromadzonych pasowanego rycerza trochÄ™ zmieszaÅ‚ i cofnÄ…Å‚. - Możemy ruszać wielmożny panie, bo mrok nas na trakcie zastanie. – lekko pokÅ‚oniÅ‚ siÄ™ Sir Robert de Bleis. - Ależ oczywiÅ›cie nikt w lesie nocować nie chce – ze Å›miechem odpowiedziaÅ‚ rycerz. Wszyscy widzieli jak zbrojny wzdrygnÄ…Å‚ siÄ™ sÅ‚yszÄ…c tak miÅ‚Ä… odpowiedź. WyjeżdżajÄ…c ze zamku sÅ‚yszeli gÅ‚os dzwonu i byli Å›wiadkiem metodycznych poszukiwaÅ„ zbiegów ukrywajÄ…cych siÄ™ na terenie zamku w odlegÅ‚y zaÅ› kÄ…cie widzieli dyndajÄ…ce na szubienicy ciaÅ‚o Henriego Baseur’a. Swoiste Memento Morri przed pogoniÄ…. Zbrojny wysforowaÅ‚ siÄ™ do przodu tak, iż wiedzieli, że co najmniej przyjdzie im podróżować kÅ‚usem. Po chwili dogonili go, chociaż Tupicowi na kucyku zajęło to wiÄ™cej czasu. Przejeżdżali przez dostatnia okolice gdzie oczy rycerza cieszyÅ‚y piÄ™kne plony widać byÅ‚o, iż dostatnia to kraina a chÅ‚opi skorzy do pracy. IÅ›cie sielankowa okolica. Wiatr od morza niósÅ‚ zapach soli i Å›wieżych ryb widocznie niedawno gdzieÅ› w okolicy powrócili poÅ‚owu rybacy. W miarÄ™ oddalania siÄ™ od zamku ziemie wyglÄ…daÅ‚y na mniej zamożne. W reszcie po kilku godzinach miniÄ™ciu poÅ‚aci poroÅ›niÄ™tych lasami dotarliÅ›cie do ziem najbliższych Mousillon las tu zdawaÅ‚ siÄ™ zmurszaÅ‚y drzewa zaÅ› porastaÅ‚y mchy a z gaÅ‚Ä™zi zwieszaÅ‚y siÄ™ wstÄ™gi oÅ›lizgÅ‚ych porostów. Nagle na drogÄ™ przed wami wybiegÅ‚a dziwna postać. Z trudem rozpoznaliÅ›cie w niej kobietÄ™ w jej suknie powtykane byÅ‚y jakież roÅ›liny i gaÅ‚Ä…zki tak samo jak i w zmierzwione wÅ‚osy. Zaczęła przed wami podskakiwać i wrzeszczaÅ‚a w waszym kierunku. - Przyjaźń, Å›mierć. Przyjaźń, Å›mierć. Wszystkich zeżre zieleÅ„ – poczym wbiegÅ‚a w jednÄ… z bocznych Å›cieżynek.
__________________ Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę. Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem. gg 643974 Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975 Ostatnio edytowane przez Cedryk : 31-01-2008 o 23:06. |
31-01-2008, 23:03 | #89 |
Administrator Reputacja: 1 | Bad rozbawionym spojrzeniem zmierzył żołdaka. "Taki pewny siebie, bo ma księcia za plecami" - pomyślał. - "Pewnie jeszcze nikt go w tyłek porządnie nie kopnął." Nie spiesząc się dosiadł konia. Wierzchowiec nie był to najlepszy, ale czego można się było spodziewać po księciu. Jeszcze by koń nie wrócił i strata by się uczyniła... Przelotnym spojrzeniem obrzucił wiszące na szubienicy ciało Henriego Brasseur'a. "Ciekawe, co przeskrobał" - przemknęło mu przez głowę. - "I czy obok znajdą się nasze niedoszłe towarzyszki..." Ze względu na obecność w grupie książęcego ucha nie podzielił się z innymi tymi pytaniami. Poza tym i tak nie sądził, by któryś z kompanów mógł znać odpowiedzi. Wraz z innymi podążał za jadącym dość szybko przewodnikiem. A może strażnikiem. Różnica była niewielka. "Czego on się tak boi noclegu w lesie" - pomyślał. Ponieważ nikt nie podejmował rozmów, podróż upływała w milczeniu. Do chwili, gdy przed nimi pojawiła się dziwna postać. Bad z lekko uniesioną lewą brwią wysłuchał słów padających z ust istoty tylko trochę przypominającej kobietę. Gdy ta zniknęła wśród zarośli powiedział obojętnie: - Nie da się ukryć, że wszystkich czeka śmierć. Kiedyś. I może nawet staniemy się pożywką dla kwiatków czy innego zielska... Jeszcze raz spojrzał na ścieżkę, którą pobiegła dziwna kobieta. - To stałe zjawisko w tych stronach, czy tylko nas spotkał ten zaszczyt? - spytał zbrojnego. |
31-01-2008, 23:17 | #90 |
Reputacja: 1 | - Nalałbym Ci Kislevskiego samogonu, to sam rzuciłbyś się w to koryto ścierwojadzie. - Szepnął rozzłoszczony Nikolaj tak, by zarządca nie usłyszał jego słów. Pogodził się z faktem, że będzie musiał pić słabe, rozcieńczone, niedobre Bretońskie piwo i wsiadł na konia. Przejeżdżając obok wisielca zdjął kaptur i skinął mu głową. Nawet gdyby był najgorszym złoczyńcom to, według mężczyzny, bardziej humanitarną karą jest ścięcie niż powieszenie. Ale tak widząc zachowanie niektórych mieszkańców twierdzy można też wysnuć teorię że po prostu krzywo spojrzał na kogoś wysoko postawionego i za to zawisł. Kislevczyk jechał w milczeniu jak reszta towarzyszy oglądając okolicę. W sumie było tutaj ładnie, bardzo podobnie jego do rodzinnych stron. Te pola uprawne, chłopi. Wszystko byłoby piękne gdyby nie nieznośny odór ryb unoszący się wokół. Patrząc na las w Mousillon, Dragunov zdał sobie sprawę dlaczego żołnierz a zarazem przewodnik tak bardzo nie chciał tutaj nocować. Nawet w dzień to miejsce przyprawiało o dreszcze, a pod osłoną mroku zapewne sprawiało jeszcze gorsze wrażenie. Gdy z krzaków wyskoczyła kobieta ubrana w porosty Nikolaj błyskawicznie zatrzymał konia, przysłuchał się temu co mówiła oraz przyjrzał dokładniej. Potem, gdy nieznajoma wbiegła w las, popatrzył na miny zdezorientowanych towarzyszy, po czym nie wytrzymał i... Parsknął śmiechem. Po chwili opanował się mówiąc przez łzy: - Jesli takie cyrki dzieją się tutaj na codzień, ludzie którzy tu mieszkają - o ile jacyś mieszkają - muszą mieć bardzo wesołe życie.
__________________ "Gdy Ci obcych ludzi trzech mówi że jesteś pijany to idź spać" - Stare żydowskie przysłowie ;) Ostatnio edytowane przez Bulny : 01-02-2008 o 15:26. |
| |