Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 07-06-2008, 13:47   #41
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Smok był wielki... Diego nie potrafił powiedzieć, co robiło największe wrażenie - ogromne skrzydła, czy długie jak sztylety zębiska. I nic dziwnego, że znaczna część osób z placu wzięła nogi za pas, nie zwracając uwagi na przeszkadzającą im w tym resztę widzów, wpatrujących się w osłupieniu w potwora...
Dopiero widok pikującego smoka wyrwał z transu tych, co się w niego wpatrywali i skłonił ich do skierowania się w stronę najbliższego wyjścia...

Przeraźliwy huk sprawił, że Diego przestał zwracać uwagę na cokolwiek... Dopiero po chwili potrząsnął głową usiłując pozbyć się resztek dokuczliwego szumu, przeszkadzającego mu w myśleniu.
Rozejrzał się dokoła.
Smoka nigdzie nie było. Ciemna plama na środku rynku z pewnością nie mogła być resztkami potwora, który z pewnością nie był tak głupi, by się tam rozbić.
"Cholerna iluzja" - pomyślał Diego.
Ludzie wokół niego powoli dochodzili do siebie, jednak poruszali się dość wolno. Jedynie grupka ciemno odzianych sylwetek posuwała się w stronę szafotu.
Posiłki, które dziwnie szybko zjawiły się na placu zostały zaatakowane przez część mieszkańców, widocznie niezbyt sprzyjających burmistrzowi. W totalnym zamieszaniu nie bardzo było widać, kto z kim walczy... I kogo warto poprzeć...

- Zmywamy się stąd - powiedział Diego do Jednookiego.
Zajęty wypatrywaniem drogi odwrotu nie dostrzegł w porę strażnika, który najwyraźniej w świecie potraktował go jak jednego z zamachowców.
Słysząc trzask łamanych kości Diego obrócił się do krasnoluda.
- Dzięki - powiedział do towarzysza, który jednak tego chyba nie usłyszał. Ogarnięty jakimś dziwnym szałem Jednooki uniósł topór i ruszył w stronę podium, kierując się na paru odzianych w żółte stroje strażników, którzy najwyraźniej zapałali do niego taką samą sympatią.
Diego , który marzył raczej o jak najszybszym opuszczeniu placu chcąc niechcąc ruszył za nim...
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 09-06-2008 o 22:13. Powód: Poprawka boldowania ;)
Kerm jest offline  
Stary 09-06-2008, 21:50   #42
 
Efcia's Avatar
 
Reputacja: 1 Efcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputację
Lili starała się dostać do Jeremiła. Przebicie się przez przerażony tłum, który starał się uciec przed smokiem graniczyło z cudem. Nagle nastąpił wybuch. Jego siła powaliła kobietę na ziemię. Gdy wszystko ucichło Elizabeth rozejrzała się lekko oszołomiona wokoło. Po chwili, gdy już wróciła do siebie, jej wzrok zatrzymał się na dziwnie wpatrującym się w nią mężczyźnie. Kobieta bezwiednie zasłoniła się ręką i wtedy poczuła, że jej suknia jest w strzępach. Opuściła głowę na chwilę, by przyjrzeć się rozmiarowi zniszczeń. Gdy podniosła ją ponownie, mężczyzna już zbliżał się do niej i na pewno nie miał zamiaru podać jej płaszcza, aby mogła się okryć. Lili podniosła jakiś rapier. Broń może nie była idealnie dopasowana do niej, ale wystarczyła, by się bronić.
No chodź, sukinkocie. Zobaczymy, kto kogo nadzieje pomyślała, wpatrując się w kaprawe ślepia swojego przeciwnika.
 
__________________
- I jak tam sprawy w Chaosie? - zapytała.
- W tej chwili dość chaotycznie - odpowiedział Mandor.

"Rycerz cieni" Roger Zelazny
Efcia jest offline  
Stary 10-06-2008, 08:49   #43
 
Bulny's Avatar
 
Reputacja: 1 Bulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputację
Jeremił leżał na bruku nie do końca wiedząc co się z nim dzieje. Tumak kurzu i wszelakich innych pyłów unosił się wysoko, a zza niego można było zobaczyć jedynie zarysy nóg najbliżej stojących osób. Wszyscy biegali, wszędzie jakieś huki, wystrzały, krzyki ranionych osób. Do Zaćwilichowskiego nie do końca to docierało, gdyż poziom alkoholu w jego organizmie nie zdążył się jeszcze zneutralizować. Mężczyźnie na dodatek strasznie dudniło w uszach, od wybuchu wozu z ładunkami wybuchowymi.

Leżał przez chwilę oszołomiony, gdy próbował wstać skończyło się na tym, że został potrącony przez jakiegoś kmiecia i z bólem w klatce piersiowej upadł znowu na ziemię. Leżał tak jeszcze przez chwilę, starając się ocenić sytuację, która nie była najlepsza. Adrenalina, która towarzyszyła całemu zajściu zaczęła nieco przyspieszać proces neutralizacji alkoholu. Niestety zbyt powoli. Jeremił nim wstał, został potrącony jeszcze przez paru ludzi.

Po chwili zdecydował się jednak otworzyć zamknięte do tej pory oczy. Gdy to zrobił żałował swojej decyzji. Zobaczył nad sobą paru strażników w żółtych wdziankach, którzy najwyraźniej chcieli go zabić. Nie było teraz ani chwili na namyślenie się. Człowiek zebrał w sobie wszystkie możliwe siły i postanowił przetoczyć się po ziemi, tak, aby zniknąć przedstawicielom prawa z pola widzenia. Potem chciał ukrywając się w tłumie pobiec w jedną z bocznych ulic...
 
__________________
"Gdy Ci obcych ludzi trzech mówi że jesteś pijany to idź spać" - Stare żydowskie przysłowie ;)
Bulny jest offline  
Stary 06-07-2008, 23:39   #44
Banned
 
Reputacja: 1 Revan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znany
Właśnie, gdy swój taniec wojenny kończył krasnoludki zabójca, zauważył Elizabeth broniącą się zaciekle przed jakimś oprychem. Utłukł już trzech, a jucha ciekła po nim gęsto. Rzucił się, jak na wezwanie, gdy mężczyzna omal nie pozbawił kobiety głowy. Lili wywróciła się o jakieś zwłoki i to uchroniło ją przed ciosem. Chwilę potem zobaczyła jak z dziką furią w jej niedoszłego oprawcę wpada karmazynowa kula z rudą czupryną, pozbawiając go tchu, w chwilę potem życia. Krasnolud szarpnął kobietą, stawiając ją na nogi.

Diego dzielnie wybronił się spod nawałnicy ciosów, wyprowadzanych przez wkurzonych strażników. Jednego pozbawił nosa, a drugi potknął się o własne nogi, dając świetną okazję do ataku. Nie wykorzystał jednak tego, bo zaraz dostałby pałką w łeb, gdyby w porę nie zauważył przeciwnika za sobą. Wywinął się spod ciosu, i zauważył, że znajduje się całkiem blisko krasnoluda z dziewczyną.

To była chwila. Wulryk doskoczył do strażników, i wykorzystując element zaskoczenia, zabił jednego. Z dwoma pozostałymi pomogli mu anonimowi przyjaciele, zamachowcy. Niestety, pijaka nigdzie nie było, i nikt nie widział, jak Jeremił wykorzystując panikę, uciekł z placu.

Wszędzie toczyła się walka, nawet nie wiadomo, dlaczego ludzie walczyli. Huk strzałów, jęki rannych, gdzie wzrokiem nie sięgnąć, tam sieka. Jednak jak szybko bitwa rozgorzała, tak szybko wydawała się dobiegać końca, a to za sprawą znacznej przewagi jednej ze stron. Wszyscy wiedzą, co się robi w takim przypadku, a mianowicie, bierze nogi za pas. Krasnolud wziął kobietę za rękę, i pobiegł za fechtmistrzem oraz magistrem i jego chowańcem w dół miasta, do dzielnicy portowej. Nikt się za siebie nie oglądał, nikt nie chciał sobie skręcić karku podczas szalonej gonitwy. Słyszeliście jednak za sobą krzyki, i to wystarczyło, aby skutecznie uciekać. W końcu ukryliście się w jakimś magazynie. Strażnicy węszyli trochę w okolicy, czasem słyszeliście wrzaski w okolicy, ale dość szybko sobie poszli. W trakcie ucieczki zauważyliście łuny pożarów. Ktoś wzniecił pożar w mieście w trakcie zamieszek. Siedzieliście tak w piątkę, bez Jeremiła. Nikt się nawet nie odezwał.
 
Revan jest offline  
Stary 13-07-2008, 21:23   #45
 
Efcia's Avatar
 
Reputacja: 1 Efcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputację
Lili prze chwilę analizowała swoją beznadziejna sytuację. Właściwe co tu analizować?? Było źle. Rewolta, która właśnie wybuchła w mieście, nie bardzo ją obchodziła. A niech się powyrzynają nawzajem. Cholerni Estalijczycy!! Cholerne miasto!! Wyklinała na czym świat stoi, używając niewybrednych słów ze wszystkich języków jakie znała. To jej trochę ulżyło. A może przypomniała sobie o dobrych manierach?? Wypadało by w końcu podziękować za uratowanie życia. Chwilę zbierała się w sobie.
Chciałam… – Zaczęła po kislevsku, ale szybko się zorientowała, że może to nie być najlepszy język do tej rozmowy.
Chciałam podziękować za uratowanie życia. – Zwróciła się do krasnoluda już po estalijsku. – Jestem Elizabeth von Fortenhaf-Stroganow. Komu zawdzięczam życie?? – Starała się przy tym jakoś doprowadzić do ładu to co pozostało z sukni.
Lili nie była podlotkiem, ale czuła się trochę skrępowana, zwłaszcza że już raz stan jej odzienia zachęcił już jednego.
Elizabeth nerwowo zaczęła spoglądać na towarzyszących jej mężczyzn.
 
__________________
- I jak tam sprawy w Chaosie? - zapytała.
- W tej chwili dość chaotycznie - odpowiedział Mandor.

"Rycerz cieni" Roger Zelazny
Efcia jest offline  
Stary 14-07-2008, 11:17   #46
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Ciągle rosnąca liczba strażników wskazywała na to, że zamachowcy i wspierający ich mieszczanie mają coraz mniejsze szanse na zwycięstwo.
Niestety tak Diego, jak i Jednooki znaleźli się, choć nie z własnej winy, po nieodpowiedniej stronie tego konfliktu. A że żaden z nich nie należał do głupców, zatem pozostawało im jedno tylko wyjście...
Jakimś dziwnym trafem prawie nikt nie stanął na ich drodze gdy biegli w stronę dzielnicy portowej, a jedyny strażnik, który miał tego pecha, padł jak rażony piorunem gdy krasnolud wpadł na niego całym impetem. Diego mógłby przysiąc, że słyszał trzask łamanych żeber, ale nie miał zamiaru się nad tym zastanawiać. Tylko głupiec mógł stawać na drodze rozpędzonego krasnoluda, a głupców nie było co żałować...

Odgłosy pościgu ucichły za ich plecami. Widać strażnicy nie byli tacy szybcy. Albo nie skręcili w odpowiednią uliczkę. Jednak zabawa w chowanego na uliczkach nie mogła trwać wiecznie i wypadało poszukać jakiegoś schronienia.
- Do magazynu... - krasnolud, który wysforował się na czoło, wskazał na drzwi prowadzące do jakiegoś sporego budynku.
Trudno było powiedzieć, czy drzwi były otwarte, czy też zamek był tak słaby, bo ledwo Jednooki dotknął drzwi wejście stanęło otworem. Nikt nawet się nie zawahał i cała piątka błyskawicznie znalazła się w środku.
Diego zamknął starannie drzwi, a potem zdyszani uciekinierzy usiedli, mniej lub bardziej dostojnie, na skrzynkach, które przeciągnęli pod najbardziej od drzwi oddaloną ścianę. Tylko chowaniec wdrapał się na stojącą, wysoką beczkę i rozsiadł się na niej wygodnie.

Przez moment trwało milczenie. Wszyscy w napięciu wsłuchiwali się w tupot nóg przebiegających strażników. Na szczęście żaden z nich nie zajrzał do magazynu. W końcu ich głosy ucichły w oddali.

Jako pierwsza zabrała głos kobieta, którą krasnolud ocalił z rąk jakiegoś napalonego mieszczucha.
Diego starannie ukrywając uśmiech wysłuchiwał słów kobiety. Jej repertuar był dość bogaty, a litania wyzwisk i przekleństw trwała dość długo i, jak miał wrażenie, ani jedno wyrażenie się nie powtórzyło. Wreszcie zamilkła...

- Miała pani świetnych nauczycieli, Elizabeth - powiedział Diego po estalijsku i uśmiechnął się z sympatią. Zdawał się nie zauważać jej nieco niekompletnego stroju.
Potem przeszedł na staroświatowy.
- Mój towarzysz - wskazał krasnoluda, który z wyrazem uznania na twarzy wsłuchiwał się w potok przekleństw płynący z ust Elizabeth - zowie się Jednooki, zaś ja mam na imię Diego.
Wstał i zgodnie z wymogami etykiety ukłonił się.
- Diego d'Epinosa - podobnie jak jego rozmówczyni podał pełne nazwisko.
Usiadł z powrotem.
- Przykro mi - mówił dalej - że z powodu szaleństw moich rodaków znalazła się pani w takiej kłopotliwej sytuacji.
 
Kerm jest offline  
Stary 18-07-2008, 23:29   #47
Banned
 
Reputacja: 1 Revan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znany
- Teraz to ja rozumiem. – odburknął krasnolud, kiedy estalijczyk mówił.
- Spokojnie, jeszcze sam potrafię się przedstawić. – odparł, kiedy Diego skończył.
- Pani – krasnolud ukłonił się, niezgrabnie naśladując swojego większego przyjaciela. - Imię me Thalgrim Aragruz Skragnisson Gurgarng, i zaszczytem było dla mnie uratować taką damę z opresji. – nie przejął się, że Lili zagadała po estalijsku, gdyż Diego wytłumaczył mu, o czym mowa.
- I niech te szuje poża…! – chciał widocznie coś krzyknąć, ale przeszkodził mu w tym skutecznie mały karzeł, który wskoczył mu na twarz. Krasnolud padł na ziemię, rozdrabniając kilka skrzynek w drobny mak. Nastała głęboka cisza…

- Jam jest Wulryk Person – po kilku chwilach, kiedy wszystko się uspokoiło, głos zabrał odświętnie przystrojony mężczyzna, ubrany był w ciepłe kolory, jednoznacznie kojarzące się z pewnymi ludźmi za czasów imperium, gdy magia była na porządku dziennym.
- A to mój towarzysz, Pip. – karzeł, który właśnie się wgramolił na skrzynkę, również wstał i się przestawił.
- W nieciekawych czasach przyszło nam żyć… – stwierdził.

Krasnolud, który właśnie się otrzepywał, zamrugał wesoło jedynym okiem, które mu pozostało. Zniknął za kilkoma skrzynkami, i powrócił za chwilę, dzierżąc w małą beczułkę.
- Jesteśmy w…! – i nie dokończył, bo Pip znów się na niego rzucił, i znowu nastała niezręczna cisza. W pomieszczeniu rozszedł się drażniący nos zapach piwa…
 

Ostatnio edytowane przez Revan : 19-07-2008 o 13:44.
Revan jest offline  
Stary 23-07-2008, 21:09   #48
 
Efcia's Avatar
 
Reputacja: 1 Efcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputację
Lili przełknęła ślinę. Bardzo chciało jej się pić. Kurz, którego się najadał przy okazji zamieszania drażnił gardło. Odkaszlnęła.
-Macie racje mości krasnoludzie. Jesteśmy w... - Ona sama nie dokończyła zdania. - I to bardzo w... - Wzięła głęboki wdech. - Pan tutejszy, Diego?? Bo ciekawam co to było. Bez wątpienia jest to jakaś rozgrywka na wysokich szczeblach. - Elizabeth uśmiechnęła się krzywo. Wiedziała coś niecoś o walce o władzę. - Najlepiej byłoby się wydostać z tego miasta. Tylko nie mam pomysłu jak tego dokonać. W przeciwnym razie już dawno nie byłoby mnie tu. Nie uśmiecha mi się pakowanie palców między drzwi.
 
__________________
- I jak tam sprawy w Chaosie? - zapytała.
- W tej chwili dość chaotycznie - odpowiedział Mandor.

"Rycerz cieni" Roger Zelazny

Ostatnio edytowane przez Efcia : 24-07-2008 o 10:45.
Efcia jest offline  
Stary 24-07-2008, 12:32   #49
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Diego skrzywił się.
Nie cierpiał piwa, a jego zapachu jeszcze bardziej. Nie widział w dodatku możliwości usunięcia tego zapachu z otoczenia...
Obrócił się w stronę kaszlącej Elizabeth.
- Jesteśmy w zacisznym miejscu - dokończył słowa swych poprzedników - gdzie, przynajmniej na razie, nie mamy na karku strażników. Jesteśmy również w poważnych tarapatach.
Wyraz twarzy Diega, choć niezbyt dobrze widocznej w półmroku, w którym pogrążony był magazyn, nie wskazywał na to, by Estalijczyk aż tak przejmował się tymi tarapatami. Mogło to oznaczać, że Diego nie traktuje tych tarapatów az tak poważnie, jak sam mówi. Albo że Diego po prostu nie zdradza żadnych emocji...
- Tak jak pani wspomniała, Elisabeth, wplątaliśmy się w politykę na wysokim szczeblu. Najwyższym w tym mieście, można by powiedzieć - dodał. - Mogę to stwierdzić z całą pewnością, chociaż, niestety, nie jestem tutejszy.
- Najgorsze jest to, że z pewnością nie pozostaliśmy niezauważeni. Taka grupa, jak nasza - spojrzał po kolei na Elizabeth, krasnoluda, maga i jego towarzysza - rzuca się w oczy na tle szarego tłumu...

- Dość trudno nam będzie opuścić ten magazyn. Straże kręcą się z pewnością dookoła. Poza tym nie wiem, czy nie powinniśmy się rozdzielić. Dwie grupki mniej się rzucają w oczy niż jedna duża. Nie bardzo sobie również wyobrażam, jak mogłaby się pani pojawić na ulicy w tym stroju, Elizabeth. Z pewnością wywołałaby pani powszechne zainteresowanie, zatem najpierw trzeba by zdobyć dla pani jakąś suknię.
- Może powinienem wybrać się na zakupy, za parę godzin... I tak wcześniej nie powinniśmy opuszczać magazynu. Niech to całe zamieszanie odrobinę się uspokoi. W międzyczasie warto by sprawdzić, czy nie ma tu czasem jeszcze jednej beczułki, żebyście nie umarli z pragnienia... I czy czasem nie ma stąd jakiegoś innego wyjścia. Na przykład do piwnic. Albo kanałów. Lepsze ścieki niż łapy strażników. Ale szukanie takich wyjść to coś dla specjalistów.
Spojrzał na Thalgrima. Krasnoludy miały talent do wyszukiwania ukrytych drzwi lub przejść

- Jeśli chodzi o opuszczenie miasta... Z tym mógłby być większy problem.
- Jest rzeczą jasną - kontynuował - że gdybyśmy mieli dosyć pieniędzy, to moglibyśmy przekupić jakiegoś strażnika... Ale nie stać mnie na to. Nawet nie wiem, komu należałoby dać tę łapówkę.
- Statku nie ukradniemy, więc odpłynąć nam się nie uda. Trzeba by kupić jakiegoś kapitana. Tylko najpierw musielibyśmy znaleźć uczciwego i przekupnego zarazem. To ciekawa i rzadko spotykana mieszanka.
- Możemy sforsować mur, wystarczy odpowiednio długa lina. Albo spróbować szczęścia kanałami. Jakaś odnoga z pewnością wychodzi poza miasto.
- Dopóki jednak strażnicy nie siedzą nam na karku to proponowałbym nie podejmować tego typu akcji. Lepiej chyba zaszyć się w jakiejś gospodzie i przez parę dni nie wychylać nosa...
 
Kerm jest offline  
Stary 17-09-2008, 22:03   #50
 
Cedryk's Avatar
 
Reputacja: 1 Cedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputację
Wulryk był zaskoczony poczynaniami Pip-a. Wszak wszystko odbywało się tak szybko.
„Pip w tej chwili zostaw tego krasnoluda w spokoju. Wiem, że lubisz piwo, ale żeby się o nie bić. Zostaw.”

- Pip zostaw go. Wybaczcie państwo maniery mojego sługi, ale dla dobrego piwa gotów wiele zrobić.

Poczym obejrzał sobie całe towarzystwo. Strój kobiety wskazywał, iż w ostatnich czasach wiele przeszła.

- Nazwisko pani nie jest mi obce. Słyszałem już o rodzinie von Fortenhaf w Imperium, mniemam, więc iż musisz pani pochodzić z jakiejś jej gałęzi. Drugi zaś człon świadczy, iż też skoligacona z bojarami Kislevskimi. Pozwól, że sam się przedstawię – przy tych sowach dwornie skłonił się przed kobietą.
- Wulryk Person. Mistrz Magii Magister kolegium Płomienia z Altdorfu. Również ciebie miło poznać Don Diego. Masz rację, coś dziwnego wisi w tym powietrzu, co czyni pańskich krajanów tak nieobliczalnymi.

Poczym spojrzał na krasnoluda i Pipa.
„O co ci chodziło i po co się rzucałeś na krasnoluda”.
Podzielna uwaga maga pozwalała mu myśleć o kilku rzeczach na raz. Przydatne to było w czasie uprawiana sztuki.

W tym samym czasie zwrócił się do Krasnoluda.

- Wybacz memu słudze, ale jak czuje dobre piwo zaczyna się zachowywać nieracjonalnie. Mało krasnoludów spotyka się tutaj, skąd pochodzisz, jeśli można wiedzieć.

W tym czasie przysłuchiwał się rozważaniom szlachcica. Nie starał się ukrywać swoich oczu, w których błyskały ogniste refleksy.

- Macie racje Don Diego, ale nie podoba mi się pomysł abyśmy się rozdzielali. Jak słusznie wspomnieliście musimy poszukać stosownego odzienia dla Elizabeth. Myślę, ż e najsensowniej było by się rozeznać wpierw w sytuacji. Zdarzenie na rynku wskazują, iż ktoś tu siłą obalił poprzedniego księcia, a lojalny lud stara się go znowu przywrócić do władzy. Może wcale nie jest tak źle i cała ta kwarantanna ma na celu tylko przejecie władzy. Najsensowniej zrobimy trzymając się razem.
 
__________________
Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę.
Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem.
gg 643974
Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975
Cedryk jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 00:48.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172