Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 22-10-2010, 21:07   #101
 
Matyjasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Matyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemu
-Dziwne. Razem na wschód? Co może być na wschodzie?
Skomentował zachowanie goblinów i z niechęcią wstał.
-Przeklęty upadek.
Musiał udawać twardego dlatego choć widać było, że taszczenie części łupów sprawia mu problem dzielnie nie dawał o tym znać.
Oby tylko Tupik wiedział jak to sprzedać. Zawsze też można oddać do przetopu.


Powrót zrekompensował trudy. Byli bohaterami. Ktoś mówił o wieczerzy. Ludzie byli szczęśliwi a to po części jego zasługa. Musiał przyznać, że mu to odpowiadało. Z tej radości nawet pozdrowił gestem ręki mieszkańców. Nawet ich wehikuł był szczęśliwym widokiem, całe to żelastwo będzie można sprzedać. Podjęcie się tego zadania powoli wyglądało na najlepszą rzecz jaka mogła go spotkać. Kilka dni temu był wyrzutkiem marginesem społecznym, teraz był bogu wojny podobnym herosem! Nieśli związanego szamana, możliwy klucz do zagadki i przepustkę do nowego życia bez strachu o to co przyniesie jutro.
Teraźniejszość przyniosła kąpiel, nowe ubranie, pożyczona na czas aż ktoś się starym zajmie. Czysty mógł przyłączyć się do ogólnej wesołości.
Pieczone mięso i dobry trunek, nie karczemna woda. Nawet padający deszcz wydawał się ciepły i przyjemny.
Zastanawiające było kto pozwolił najmłodszym mieszkańcom wioski na przebywanie z zmęczonymi wojami. Choć to przewidział to i tak nie był przygotowany.
-Panie żołnierzu! Niech nam pan opowie jak walczyliście?!
Normalnie chcący przy obcych milcząc zastanawiał się czy nie odesłać ich do Tupika, który był gawędziarzem, z drugiej strony wesoły nastrój skłaniał by jednak coś powiedzieć, a i niziołka nie wypadało wrobić.
-No dobrze.-Radosny okrzyk już sporawej grupki uniemożliwił przemowę.-Choć dobrze nie potrafię opowiadać.
-Więc, poprawny wstęp. Nie za górami, nie za rzekami, nawet nie za lasami. Może częścią lasu.-Wskazał las gdzie walczyli.-Grupa dzielnych ludzi wędrowała by pozbyć się zagrożenia dla ich wioski. W lesie żyły gobliny... Dobrze mała zarazo, kto wie jak wygląda zielona zaraza?-Oczywiście ktoś wiedział i powiedział zwalniając go z tego obowiązku. Kilku się nawet pokłóciło dając Hansowi chwilę spokoju.-No skoro wiecie to mówmy dalej. Ci dzielni wojacy, my i wasi rodzice lub sąsiedzi wędrowali przez las. A tu nagle! Gobliny z polowania wracają. My zaskoczeni one zaskoczone i patrzymy na siebie z tego zaskoczenia nie wiedząc co robić. Pierwszy Klemens zareagował, na bogów jak on szybko tym mieczem wywinął to ja nie wiem! Następnie strzeliliśmy kto z czego mógł. Zaś ten potężny człowiek to takiego wielkiego goblina jak ty chłopcze jednym ciosem dosłownie na pół przeciął. Więc pamiętajcie jak mu podpadniecie to was będą mogli w dwóch grobach chować. Tak czy inaczej gobliny uciekły, sam nie chwaląc się jednego z kuszy ustrzeliłem. To nie koniec był kłopotów bo hałas straszny i reszta plemienia nas usłyszała, taki z tego morał, że cichym trzeba być. Więc cała chmara przybiegła, dziesiątki, setki! Wy wiecie ile to jest? Tyle co ludzi w wsi i sąsiedniej razem.-Zostawił słuchaczom czas do namysłu.-Patrzę i myślę, to koniec za dużo ich wszyscy umrzemy. Już Morra modlitwę zmówiłem, gdy patrzę... smok! Jak życie kocham musi być smok lub imperialny magister magii bo taki ogień wśród goblinów wybuchł. Potem się dowiedziałem, że to Tupik specjalną buteleczkę cisnął i z niej ten ogień. Go możecie dręczyć pytaniami co to za butelka. Oddaliśmy jeden strzał i z mieczami i toporami zaatakowaliśmy ile kto pokonał to nie wiem. Lecz to nie koniec dziwów bo patrzę i dostrzegam szamana gusła odprawiającego. To sobie wykoncypowałem, pomyślałem, dorwę go. Jak chciałem tak zrobiłem. Biegnę i on czar rzucił, jak mną cisnęło w powietrze! Tak się potłukłem, że wciąż mnie boli. Miecz mi z ręki wypadł i czekam aż mnie jakiś dorżnie, wtedy Klemens ten o którym mówiłem mi swój zapasowy rzucił i życie uratował. Potem Tupik kolejną butelką rzucił i wygraliśmy.
Jak opowiadał to i publika się powiększyła.
-Drogie dzieci, koniec opowieści. Dobrzy ludzi, jeżeli podobała się wam historia to podajcie kufel. I zabierzcie te dzieci!
Mogąc ulżyć gardłu przyłączył się do biesiady i rozmów. Po pewnym czasie był ekspertem w trudności wyrębu i ocenianiu przyszłych plonów, oraz mógł wyrecytować kto z kim i kiedy się zadaje. Jednak ta wiedza była dość krótkotrwała.
Po pewnym czasie postanowił pomóc lub wyświadczyć niedźwiedzią przysługę Klemensowi, czas okażę.
-Posłuchaj przyjacielu. Może znalazłem ci lekarstwo! Tamta dziewczyna przygląda ci się odkąd opowiadać skończyłem. To od ciebie zależy, ale może ona pomoże ci ostatecznie uciec. Wybór jest twój.
Nie kłamał rzeczywiście na jego towarzysza patrzyła a i brzydka nie była, ryzykiem było przywiązanie kompana do jego dawnej wybranki. Dla bezpieczeństwa wycofał się.


Szaman okazał się istotą nieprzydatną.
-Albo jest w transie, albo majaczy. Szczerze niepokoi mnie to bo nie wiem co to oznacza. To słowo to może być cokolwiek w mowie goblinów, choć ja bym zaryzykował, że może to być jakieś imię. Może ducha opiekuńczego lub czegoś z kręgu. Będąc przy sprawie kręgu...
Położył mapę i wskazał przybliżone miejsce potyczki.
-Wschód... Krąg o którym ojciec nam przed chwilą mówił. Biorąc pod uwagę nietypowe zachowanie goblinów można odnieść następujące wrażenie. Coś w tych kręgach przyzywa je. Opiekun kręgu jest zagrożony, także nasz drogi myśliwy zdaje się tam iść. Chętnie dowiedziałbym się co on kombinuje. Choć jestem pewien, że tamtego kręgu nie spotka los obiektu Anzalema to powinniśmy tam pojechać i ostrzec Niklasa.
-Co z nim zrobić to nie wiem. W tym stanie nic nam nie powie, możemy albo go zabić albo czekać aż będzie wstanie mówić. Na to drugie raczej czasu nie mamy. Wasz wybór panowie.
 
Matyjasz jest offline  
Stary 23-10-2010, 10:03   #102
 
seto's Avatar
 
Reputacja: 1 seto wkrótce będzie znanyseto wkrótce będzie znanyseto wkrótce będzie znanyseto wkrótce będzie znanyseto wkrótce będzie znanyseto wkrótce będzie znanyseto wkrótce będzie znanyseto wkrótce będzie znanyseto wkrótce będzie znanyseto wkrótce będzie znanyseto wkrótce będzie znany
Podczas biesiady Klemens przechadzał się między ławami, aż usłyszał Hansa opowiadającego dzieciakom historię potyczki. Zbliżył się aby posłuchać. W pewnym momencie przerwał opowieść i rzucił z uśmiechem:
- Nie wierzcie we wszystko co mówi... - Bielau zobaczył jak nagle twarze dzieci posmutniały lub przybrały wyraz głębokiego zdziwienia - Tego pierwszego goblina dźgnąłem szpadą a nie mieczem. - Dokończył śmiejąc się. - Reszta jest prawdą - Dodał żeby nie pozostawić dzieciom wątpliwości i poszedł dalej.

Po chwili podszedł do niego Hans proponując mu "lekarstwo" na udrękę szlachcica. Ów zastanowił się nad tym, a przyjaciel odszedł aby mu nie przeszkadzać. Pomysł nie był zły. Jakiś tydzień temu Klemens nawet by o tym nie pomyślał, ale sytuacja się zmieniła. Zadanie od pana von Zvirgau wiele zmieniło. Dawało szansę na przygodę, a ta była najlepszą możliwą rzeczą, która nie pozwala za dużo myśleć o czymś... o kimś. Obraz Joanny nadal był gdzieś w głowie szlachcica. Pojawiał się tam co jakiś czas, ale z każdym dniem zdawał się oddalać. Już nie bolał, już tylko szczypał. Niedługo powinien przestać dawać o sobie znać. Pozostać tylko wspomnieniem, co najwyżej przykrym wspomnieniem.

Bielau dopiero po chwili spojrzał na dziewczynę. Ta od razu odwróciła wzrok i zarumieniła się, ale tylko na chwilę. Potem uśmiechnęła się do szermierza, który ruszył w jej stronę. Po niezbyt długiej rozmowie, szlachcic znowu ruszył, tym razem jednak był prowadzony przez, jak się okazało, Gretę w kierunku stodoły.

Kiedy wrócił do towarzyszy był weselszy niż wcześniej, ale i nieco bardziej obolały. Podszedł do Hansa i podając mu kufel z piwem rzekł:
- Dziękuje. Sam nie zwróciłbym na nią uwagi. Ba, tydzień temu nawet by mi to do głowy nie przyszło, a teraz... W każdym bądź razie jest lepiej. Jeszcze raz - dzięki! Napijmy się! - Zakończył wznosząc kufel.
 
seto jest offline  
Stary 25-10-2010, 13:18   #103
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Zabawa, urządzona aby uczcić zwycięstwo zakończyła się późną nocą, a raczej bardzo wczesnym rankiem. Ostatni, ledwo trzymający się na nogach biesiadnicy, rozeszli się do domów, gdy niebo na wschodzie zaczynało się już różowić blaskiem budzącego się słońca. Pobudka nie należała do najprzyjemniejszych. Ociężałe głowy, wciąż spowite oparami wypitego alkoholu, rozmazany wzrok i kłujące gałki oczne światło , trzęsące się ręce i przeczulony słuch, gdy nawet szept zdaje się rozrywać uszy. Jednym słowem kac. A tu trzeba ruszać w drogę.

Przed wyruszeniem trzeba jeszcze było załatwić sprawę pojmanego gobliniego szamana. Nadal siedział w swojej komórce, cały umazany krwią. Był tak wyczerpany, że przestał się rzucać i toczyć pianę z pyska. Leżał nieruchomo, zwinięty w kłębek i nie dawał oznak życia. Żył jednak, bo gdy chłopi wywlekali go z chlewika, zaczął jęczeć i drżeć.

Na miejsce egzekucji wybrano starą jabłonkę, rosnącą na miedzy pomiędzy polami Zviglów i Urgena Brocka. Drzewo, pokręcone i powyginane, na szubienicę nadawało się doskonale. Zebrała się cała wioska. Wszyscy mieszkańcy wyszli niczym procesja, z pojmanym goblinem na czele i skierowali się na pola. Przez rosnący poziomo konar przerzucono gruby powróz, do którego za nogi przywiązano jęczącego zielonoskórego. Potem wciągnięto go do góry tak, że końce jego palców znajdowały się zaledwie kilka cali nad ziemią.

- Niechaj wisi tutaj i zdechnie, na przestrogę innym, jemu podobnym kreaturom - sołtys stanął obok wiszącego goblina i kilka razy grzmotnął go, trzymanym w ręce kijem. - Niechaj nikt nie odważy się ulitować nam nim, gdyż taki czyn poczytany będzie za występek przeciw prawu i bogom.

Potem na goblina posypała się litania wyzwisk i gróźb oraz mnóstwo odpadków z nocnej biesiady. Całe przedstawienie zakończyło się w miarę szybko, wieśniacy byli zmęczeni i skacowani. Wszyscy wrócili do domów, aby raczyć się kiszoną kapustą i mlekiem, które to ponoć zbawczo wpływały na skutki całonocnych zabaw. Gdy się rozeszli na jabłonce przysiadły, głośno kracząc trzy czarne ptaszyska.

I znów na wozie, wśród skrzypienia nienaoliwionych osi i turkotu, podskakujących na nierównościach kół. Tym razem jechali wąskim, leśnym traktem, na którym ich wehikuł z trudnością się mieścił. Nie była to żadna uczęszczana droga, ani trakt łączący ważne osady, tylko wąska leśna ścieżka, którą wieśniacy od czasu do czasu wykorzystywali, aby dostać się do Hazelhofu. Miejscami było tak wąsko, że wóz ocierał się o pnie, rosnących przy dróżce drzew. Woźnica Burgolf, mimo iż potężnie skacowany, wykazywał się niezwykłym kunsztem, dzięki któremu tylko kilka razy, musieli schodzić z pojazdu i torować drogę.

Na ścieżce dostrzegali ślady samotnego wędrowca. To z pewnością musiały być odciski butów Ulliego, który szedł tędy poprzedniej nocy. W okolicy jednego z rozstajów, dostrzegli także inne ślady. Jedne z pewnością zostały odciśnięte przez wojskowe buciory, drugie natomiast nie przypominały śladów butów, ani tropów żadnego zwierzęcia. Te z pewnością musiały być pozostawione przez jakiegoś mutanta. Na szczęście tropy owej pary po chwili niknęły w zaroślach. Na szlaku pozostawał jedynie ślad ich towarzysza.

Późnym popołudniem, gdy słońce znikało za wierzchołkami drzew, a z lasu zaczynał podnosić się wilgotny, mlecznobiały opar, wyjechali na trakt wiodący z Hazelhofu. Samej osady nie było widać. Prawdopodobnie znajdowała się po drugiej stronie zasłaniających widok, pokaźnych wzniesień. Zresztą mieścina nie była obecnie ich celem podróży. Udali się w drugą stronę, traktem wiodącym na północny wschód. Dotarcie do zaznaczonego na mapie kręgu, zajęło im kolejne dwie godziny. Gdy tam dojechali panowały ciemności, rozjaśniane tylko przez migające na niebie, gwiazdy.

Stojący w pobliżu zagajnika krąg był ogromny. Tworzące go kamienie miały wysokość co najmniej rosłego mężczyzny i stały gęsto, w odstępie niecałego metra od siebie. Z pomiędzy drzew słychać było ujadanie psa, najwidoczniej tam znajdowała się siedziba kapłana opiekującego się kręgiem.


Dalsza podróż minęła bez przeszkód. Ulli dotarł do gościńca wiodącego z Hazelhofu na północ i skierował się w stronę kręgu. Dostrzegł go po kilku godzinach marszu. Wielki krąg skryty był w cieniu rosnącego tuż przy nim zagajnika. Wysokie kamienie ustawione były tak gęsto, że tworzyły niemal ścianę, przez którą trudno było dostrzec co znajduje się wewnątrz. Ulli podszedł do kamieni, pokrytych runicznymi napisami i mchem i zaglądnął do środka kręgu. Tak jak się spodziewał, w samym centrum okręgu znajdował się jeszcze jeden, znacznie mniejszy od pozostałych, kamień. Z tej odległości nie mógł dostrzec, czy znajduje się na nim pieczęć. Czuł wokół siebie moc, emanującą z kamieni i przyjmującą formę bursztynowych aureoli, otaczających kamienie. Nad środkowym kamieniem wiatry magii tworzyły gęstą zasłonę, przypominającą utworzoną z kolczastych gałęzi siatkę. Nikogo nie było w pobliżu, więc czarodziej wszedł do kręgu, aby zbadać centralny kamień.

Przypuszczenia Ulliego były słuszne. Na kamieniu widniał wyryty znak, identyczny jak ten, który widział pod ciałem zabitego Anzelma. Okrąg z wpisanym weń trójkątem i trzy czytelne słowa. Altaresh, Nikodemos, Virga...


Gdy tak się przypatrywał napisowi, wodząc ostrożnie po nim ręką, usłyszał kroki. Odskoczył wystraszony i odwrócił się aby stanąć oko w oko z... podstarzałym mężczyzną, którego pomarszczoną, ogorzałą od słońca twarz, okalała krótka siwa broda. Ubrany był w białe, nieco znoszone szaty, przewiązane rzemieniem. W ręku trzymał długi kij, na którym się opierał. Jego ciemne oczy badawczo omiotły czarodzieja, po czym uśmiechnął się, odsłaniając nad wyraz zdrowe zęby.



- Witaj nieznajomy - powiedział. - Jestem Niklas, strażnik owego świętego miejsca. Co za interes masz w badaniu starożytnych pieczęci?

Gdy czarodziej wyjaśnił cel swojej wizyty, Niklas zaprosił go do swojej chaty, która znajdowała się pomiędzy drzewami. Rozmowa przeciągnęła się do późnej nocy.

- Pieczęć została złamana! - zakrzyknął. Na jego starej twarzy pojawił się wyraz przerażenia, przez co zmarszczki stały sieęjeszcze głębsze. - Anzelm zabity! Zaprawdę straszne wieści przynosisz, czarodzieju. Niechybnie zostałeś wplątany w te wydarzenia, nie mając pojęcia o co chodzi. Czyżby sam Taal naznaczył Cię abyś nam pomógł?

Ulli patrzył na druida ze zdziwieniem, nie do końca pojmował o czym starzec mówi.
- Z pewnością nie znasz legendy - Niklas zorientował się w niewiedzy Forstera. Zaczął wyjaśniać. - Więc słuchaj:

Cytat:
- Onego czasu, przed wieloma wiekami, kiedy po ziemi chodzili nie ludzie, krasnoludy, ni elfy nawet, a bogowie i inne, nienazwane stworzenia, dochodziło między nimi do wielu bitew. O co się bili, tego nie wiadomo. Być może chodziło o dominację nad światem, może o jakieś tajemnicze źródła mocy zapewniające tym istotom siłę, a może tak po prostu, walka była wpisana w życie tych potężnych stworzeń. Tego pewnie nigdy się nie dowiemy. Tu gdzie teraz są Wzgórza Kolsa doszło do bitwy między Taalem a istotą znaną jako Kissur Heth. O Taalu nie trzeba nic mówić, to wielki i i wspaniały bóg, czczony przez ludzi do dzisiaj. O Kissur Hethcie wiadomo niewiele. A to co wiadomo jest częstokroć ze sobą sprzeczne. Jedne źródła twierdzą, że to istota spłodzona z Chaosu, która przybyła z dalekiej, mroźnej północy. Jako taka, musiałaby być uznana za demona, jednak której z Mrocznych Potęg służyła, tego nie wiadomo. Z drugiej strony możliwym jest iż Kissur Heth przybył na ziemie obecnego Talabeklandu z południa. Z dalekich ziem pokrytych pyłem i piaskiem. W tej wersji jest on nie demonem, a potężną nieumarłą istotą, podobną wampirom spłodzonym przez Nagasha ale znacznie potężniejszą.

Na Wzgórzach toczyła się więc bitwa pomiędzy Kissur Hethem i jego trzema sługami, a bogiem Taalem. Ziemia drżała w posadach, całe połacie lasu płonęły, a rzeki zmieniały swój bieg pod mocarnymi ciosami. W koncu Taal zwyciężył. Pokonał przeciwnika i jego ciało cisnął w otchłań ziemi, głęboko pod powierzchnię i nakrył grubą warstwą skały. To samo uczynił z trzema jego sługami: Altareshem, Virgą i Nikodemosem. Nad wszystkimi grobowcami wzniósł święte kręgi, w których w późniejszych czasach ludzie oddawali mu cześć.

Mocarny bóg wiedział jednak, że nie zabił swych przeciwników, jedynie uśpił na długie lata. Obmyślił więc plan, aby przeraliwy Kissur Heth nigdy więcej nie stąpał po ziemi, gdyż bóg wiedział, że nadejdą ludzie, jego wyznawcy, a będą to istoty słabe, które nie przeciwstawią się potędze Kissur Hetha. Bóg orzekł, iż Kissur Hetha wskrzesić mogą jedynie jego trzej słudzy, którzy również spoczywali pogrzebani pod ziemią. Tych trzech może do życia przywrócić ofiara z krwi. Jednak złożona nie jemu, w dziękczynieniu ale w złej wierze. Tak więc czterech wrogów spoczywa w ciemnych otchłaniach ziemi, czekając na złą krew. I niechaj tak czekają, przeklęci aż do końca świata..
- I ta zła krew została przelana - zakończył Niklas. - W kręgu Anzelma coś przelało krew. Złożyło ofiarę w złej wierze, a Altaresh został uwolniony. Teraz z pewnością poszukuje sposobu aby uwolnić swe rodzeństwo, Nikodemosa, który spoczywa pod naszymi stopami i Virgę, Panią Umarłych, której grobowiec znajduje się na północy, nieopodal Kappelburga. Trzeba działać.
 
xeper jest offline  
Stary 26-10-2010, 19:25   #104
 
Komtur's Avatar
 
Reputacja: 1 Komtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputację
Biesiada zwycięstwa udała się i to nawet bardzo. Piwo, a później mocniejsze trunki lały się strumieniami i nawet przysłowiowa krasnoludzka odporność nie uchroniła Karguna przed schlaniem się jak świnia. W związku z tym ranek dla niego był bardzo ciężki i nawet egzekucja goblińskiego szamana nie poprawiła mu humoru. W zasadzie to nie lubił takich przedstawień, co innego była walka twarzą w twarz ze znienawidzonym wrogiem, a co innego pastwienie się nad nim, gdy jest bezbronny. Nie to że nie widział konieczności zabicia zielonoskórca, ale jakoś nie było to w jego stylu.

Wóz wlókł się niemiłosiernie, ale Kargun przynajmniej mógł się trochę zdrzemnąć, przynajmniej na początku bo później pojawiły się leśne przeszkody, które wspólnymi siłami trzeba było usunąć. Kilka mil dalej napotkali ślady, które dały wszystkim wiele do myślenia. Kargun wzmógł swą czujność, odbite racice ewidentnie wskazywały na zwierzoludzi. I niepokoiły go jeszcze te ślady człowieka, prawdopodobnie Ullego, które mogły znaczyć wiele, ale na pewno dały krasnoludowi wiele do myślenia. Ten człeczyna mógł być niebezpieczny, choć krasnolud nie był tego całkowicie pewny, postanowił więc że przy najbliższym spotkaniu rozmówi się z nim by rozwiać wszelkie wątpliwości.

Wieczorem dotarli do kolejnego kręgu i oczywiście do siedziby opiekującego się nim druida. Pies szczekał wściekle gdy wyłonili się z zarośli okalających szałas. Jego mieszkaniec stary człowiek w białych szatach wyszedł przed drzwi, ale nie to było najciekawsze, bo tuż za nim pojawił się Ulli.

"No teraz się wszystko wyjaśni" - pomyślał krasnolud kłaniając się druidowi w geście przywitania.
 
__________________
"Kto się wcześniej z łóżka zbiera, ten wcześnie umiera" - Mag Rincewind
W orginale -"Early to rise, early to bed, makes a man healthy, wealthy and dead."

Torchbearer dla opornych. Ostatnia edycja 29.05.2017.
Komtur jest offline  
Stary 26-10-2010, 19:54   #105
 
Matyjasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Matyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemu
Kolejny dzień i kolejny raz za dużo wypiłem. Kim się ja staje? Jeszcze trochę a świętowanie będzie większym ryzykiem od walk.
Choć poprzedniego wieczoru starał się zachować szczątki umiaru to presja społeczna nie pozwoliła na to. Choć był pewien, że niektórzy gorzej to znoszą. Taka zaleta.
Z przymusu wstał i poszedł na przygnębiającą egzekucję. Choć kara była sprawiedliwa to oglądanie jej nie było czynnością przyjemną.

Następnie go spotkała kara, jazda tym przeklętym skrzypiącym wozem, jeszcze tą ścieżką! Byli bohaterami! Za co ich tak pokarano? Choć pojazdowi nie można było odmówić zalet, można było w nim spać, lub chociaż leżeć co też pomagało i obie formy wypoczynku wykorzystał.

Wieczorem gdy już wrócił do zdrowia dotarli do potężnego kręgu i domku druida.
-Pójdę rzucić okiem na krąg.

To było przeżycie. Odczucie mocy było wyraźne, i cała ta siła tylko czekała by jej użyć. Słabo widoczne w świetle zachodzącego słońca aż prosiły by stworzyć światło, tak banalną czynność w tym miejscu. Porzucając ten pomysł przyjrzał się napisowi.
Altaresh, Nikodemos, Virga.
Pierwsze miano już znał. Choć można było czytać to w odwrotną stronę to słowa szamana narzucały odpowiedni kierunek. Gobliny wezwały go, tego był pewien. Raczej nie celowo, przypadkiem i bały się go. Przynajmniej szaman, gdyby było inaczej zostałyby w kręgu a nie z niego uciekły.
Dlaczego opuściły krąg? Czyżby demon był ich wrogiem? Czemu ruszyły na wschód jakby wiedzione jakimś rozkazem? Czyżby miały trafić tu? Opętanie a szaman chronił przed nim swój szczep? Jeżeli tak to czemu ich nie ma tutaj? Wyruszyły wczoraj, miały dzień przewagi.
Z niepokojem spojrzał na zachód i dołączył do reszty przed domem.
-Skłamałbym mówiąc, że jestem zdziwiony widząc cię tutaj. Ojcze Nikalasie, nie przynosimy dobrych wieści. Choć możesz już o tym wiedzieć.-Wskazał Uliego.
-Co do ciebie panie Uli. Jesteśmy razem daleko w bagnie, po lesie biega Altaresh, którego imię nie wiem czemu jest tutaj wyryte.-Wskazał krąg- Chyba jest to najlepszy czas by wyłożyć wszystkie karty na stół. Podzielić się wiedzą.
 
Matyjasz jest offline  
Stary 27-10-2010, 16:49   #106
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
- I ja tak uważam, - zawtórował Hansowi Tupik. Był już zmęczony, zmęczony jazdą, nocnym balangowaniem, drugim z rzędu kacem oraz kolejnymi niedomówieniami. Wolał się nawet nie zastanawiać co robiły ślady Uliego w pobliżu śladów zwierzoludzi, miał jedynie nadzieję, że nie był z nimi w komitywie... brak śladów walki czy też krwi nie nastrajał go jednak optymistycznie do tej myśli. Jedynym potwierdzeniem uczciwości Ulliego był fakt, że kapłan którego własnie napotkali wciąż żył... , ale może po prostu zdążyli...

Tupika zaniepokoiły wieści o śmierci kapłana, nie wiedział jednak - bo i wiedzieć nie mógł, czy sam morderca nie obwieścił zgonu aby odsunąć od siebie podejrzeń. Gdy sam jeszcze dowodził bandą zbirów , podejrzewałby tego który znalazł zwłoki, szczególnie z braku innych podejrzanych , a nie przypominał sobie by Ulli oprócz wieści o śmierci przekazał jakieś podejrzenia dotyczące tego kto zabił...

Pytań było sporo a rozpoczynały się od dziwnego zachowania które rozdzieliło drużynę, niemniej Tupik był gotów wysłuchać wyjaśnień łowcy, a jeszcze bardziej tego co ma do powiedzenie kapłan w sprawie kręgu i ostatnich wydarzeń. Uganianie się za demonem otoczonym goblinami nie uznawał za jakiś dobry pomysł, coraz bardziej uświadamiał sobie, że w garstkę nie pokonają zagrożenia. Aby pokonać same gobliny potrzebowali wsparcia połowy wioski, na przeprawę z demonem, goblinami i zwierzoludźmi... nie mieli już nikogo.

- Witaj o szanowny kapłanie Niklasie. Zerknij proszę na list jaki mamy od Ojca Kruncheleima, to oraz wieści o oczyszczeniu kręgu z goblinów na zachodzie stąd niechaj będą rękojmią naszych dobrych zamiarów i chęci pomocy.
Powiedz nam proszę co tu się dzieje, bo gobliny wiedzione jakąś dziwną siłą na wschód pociągnęły mimo rozbicia. Myśleliśmy, że wprost do tego kręgu zmierzały, ale zdaje się, że nie do tego... Czy jesteś nam w stanie udzielić jakiejkolwiek pomocy?


Zapytał halfling nieco żałując, że po drodze nie trafili do miasteczka Hazelhof. Obecnie byli więc skazani na nocną gościnę kapłana, bo podróż po nocy do najrozsądniejszych nie należała.

- Ach i jeszcze jedno, kręgi zbeszczeszczone więc trza nam będzie je odnowić, nie wiem tylko jak i kiedy oraz z jaką pomocą, tu wy kapłani musicie sprawę przemysleć, znając odpowiednie koniunkcje i porę do odnowienia rytuałów.

Na Ulliego tylko zerknął zauważając, że najwyraźniej człowiek aż tak dobrze jak on w ciemnościach nie widzi, świadczyły o tym liczne przetarcia na twarzy i dłoniach , niechybnie świadczące o przedzieraniu się przez leśna gęstwinę po omacku. Mimo to Tupik był pełen podziwu, dla prędkości z jaką poruszał się łowca, brał jednak poprawkę, że nie uczestniczył on ani w walce ani tez w nocnej biesiadzie miał więc sporo czasu by dotrzeć tu przed nimi.
 

Ostatnio edytowane przez Eliasz : 27-10-2010 o 16:51.
Eliasz jest offline  
Stary 28-10-2010, 21:02   #107
 
seto's Avatar
 
Reputacja: 1 seto wkrótce będzie znanyseto wkrótce będzie znanyseto wkrótce będzie znanyseto wkrótce będzie znanyseto wkrótce będzie znanyseto wkrótce będzie znanyseto wkrótce będzie znanyseto wkrótce będzie znanyseto wkrótce będzie znanyseto wkrótce będzie znanyseto wkrótce będzie znany
Ból głowy, jak po każdej większej popijawie, dawał się w znaki, ale Bielau postanowił wyjść z założenia, że na kaca najlepsza praca i zajął się sprawdzaniem ekwipunku.
Kiedy wyruszyli monotonne kołysanie się w siodle prawie uśpiło szlachcica. Został jednak szybko rozbudzony podczas wypychania wozu z jakiegoś dołu. Sytuacja powtarzała się kilka razy przez co szermierz nie był w najlepszym humorze.
Po pewnym czasie natrafili na jakieś ślady. Klemens początkowo nie widział w nich nic dziwnego. Po chwili wytłumaczono mu, że jedne z nich nie należą do człowieka, ani do zwierzęcia. Wychodziło na to, że był tu jakiś mutant czy inny pomiot chaosu. Inne ślady zidentyfikowano jako Ulliego. Coś tu nie grało. Bielau nie za bardzo wierzył, że łowca mógłby współpracować z chaosem. Gdyby tak było to wszyscy mogliby już nie żyć. W końcu stanowili jakieś zagrożenie. Błąkali się po lasach i chcieli przeszkodzić tajemniczej bestii w spokojnym mordowaniu niewinnych ludzi. Bielau był zwyczajnie ciekawy jak Ulliemu udało się uniknąć niebezpieczeństwa bez walki, bo śladów takowej nie było.

W końcu dotarli do kapłana gdzie spotkali Ulliego. Szlachcic włączył się do wspólnej rozmowy.
 
seto jest offline  
Stary 29-10-2010, 23:11   #108
Konto usunięte
 
Ulli's Avatar
 
Reputacja: 1 Ulli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputację
Ulli widok kręgu powitał z uczuciem ulgi. Podszedł ostrożnie do kamienia.
"Nie ma krwi i śladów dhar. Jest bezpiecznie." Głos kapłana potwierdził jego przypuszczenia. Po całonocnej tułaczce obfitującej w przygody był bardzo zmęczony toteż chętnie przyjął gościnę. Wiele spraw wymagało wyjaśnienia, no i musiał przekazać ostrzeżenie. Chata nadawała się do tego zdecydowanie lepiej niż otwarta przestrzeń.
- A więc owe trzy stwory to elementy pieczęci do wiezienia czegoś większego. Skucie inskrypcji z kręgu pod Kleine Fern nic by zatem nie dało. Mogłoby nawet zaszkodzić, chociaż to mało prawdopodobne, bo zakorzeniona jest w świecie duchów i demonów.-skonstatował rewelacje Niklasa.
Póki wiadomość nie dotrze do Zvirgau i tamtejsze władze z Ojcem Leopoldem na czele nie podejmą działań, nie ruszę się stąd.Dwóch rozrzuconych na dużym obszarze kręgów i tak sam nie obstawię. Zostając tutaj wzmocnie ochronę jaką ma to miejsce. O ile oczywiście nie macie nic przeciwko temu- skłonił się kapłanowi.

Niklas poczęstował go jakimś okropnym w smaku kleikiem sporządzonym z korzonków i rozgotowanej soczewicy a gdy się posilił wskazał mu własne łóżko jako miejsce gdzie na razie mógłby się zdrzemnąć. Kapłan nie miał w zwyczaju spać w dzień i udał się na zewnątrz wykonywać prace w swym małym gospodarstwie.
Ulli zbudził się dopiero wieczorem obudzony przez skrzypienie wozu i rozmowy większej grupy ludzi...
 

Ostatnio edytowane przez Ulli : 30-10-2010 o 23:19. Powód: błąd logiczny
Ulli jest offline  
Stary 03-11-2010, 15:47   #109
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
-Skłamałbym mówiąc, że jestem zdziwiony widząc cię tutaj. Ojcze Niklasie, nie przynosimy dobrych wieści. Choć możesz już o tym wiedzieć - żołnierz zwrócił się do Ulliego.
-Co do ciebie panie Uli. Jesteśmy razem daleko w bagnie, po lesie biega Altaresh, którego imię nie wiem czemu jest tutaj wyryte - Hans ręką wskazał krąg. - Chyba jest to najlepszy czas by wyłożyć wszystkie karty na stół. Podzielić się wiedzą.

Ulli otworzył szeroko oczy w niemym geście zdumienia.
- Chętnie. Na początek może powiesz skąd wiesz, że Altaresh biega po lesie. Tylko opiekujący się kręgami kapłani wiedzą jaki stwór gdzie był uwięziony. Ja dowiedziałem się przed chwilą. Nawet oni nie są pewni ich natury. Nie wiedzą na czy to demon, czy może potężny nieumarły.
Popatrzył na Hansa kręcąc z niedowierzaniem głową. W jego spojrzeniu czaił się niepokój.
"A jeśli Hans jest opętany? Jeśli jest kultystą chaosu i jakiś demon szepcze mu do ucha tajemnice nieznane śmiertelnikom?"
Postanowił mimo wszystko kontynuować rozmowę.
- Jeśli Ojciec Niklas ma rację to jesteśmy na przegranej pozycji. Sam boski Taal stoczył zażarty bój by uwięzić te kreatury, jakże więc nam śmiertelnym miałoby się udać? - ze zmartwiona miną powiódł wzrokiem po okolicy nad głowami najemników.

-Oczywiście, że powiem - odparł Hans. - Inaczej jak wymiana informacji byłaby uczciwa? Bardziej to przypuszczałem z dużym prawdopodobieństwem. Pojmany szaman goblinów mamrotał to słowo. To mógł być duch opiekuńczy, coś przyzwanego, słowo w jego języku. Dopiero widząc je wyryte tutaj wysnułem taki wniosek. Czemu tam? Cóż dowiedzieliśmy się o losie Anzalema, więc tamto miejsce wydaje się najbardziej prawdopodobne.

- Sytuacja jest trochę bez wyjścia. Są do obstawienia dwa miejsca gdzie mają być uwolnione kolejne stwory i jedno, gdzie czeka nas ciężka walka - kontynuował nieco uspokojony talabeklandczyk.

-Walka może nas czekać szybciej niż chcielibyśmy -wyjaśnił Hans. - Po rozbiciu goblinów cała ich grupa udała się na wschód w tą stronę. Możliwe, że ten krąg jest ich celem. Choć nie wiem jak bez szamana miałyby dokonać tego ponownie. Tak czy inaczej według tych co ruszyli w pogoń to było zachowanie niepasujące do goblinów. Tak szybko się zorganizować i ruszyć w jednym kierunku.
-Może nie trzeba będzie walczyć, znaczy pokonać. Więzienie już jest zbudowane, zwabić do celi i zamknąć... Gdybym wiedział jak to ma działać...

Ulli rzucił wymowne spojrzenie kapłanowi licząc, że może będzie miał w zanadrzu jakąś radę.

Niklas słuchał z uwagą wymiany zdań pomiędzy Hansem a Ullim. Przez chwilę nie odzywał się, jakby szukając odpowiednich słów.
- Od zamierzchłych czasów jest czterech strażników, tworzących swego rodzaju bractwo - powiedział w końcu. - Trzech rezyduje w kręgach. Jednym z nich jestem ja, drugim był Anzelm, który nie dopilnował pieczęci, a trzecim brat Vitto, strzegący kręgu Virgi, na północy. Czwartym, jakby naszym przełożonym jest Ojciec Leopold, mieszkający w Zvirgau. Powiedzcie, czy Ojciec Leopold został zawiadomiony o tym co się dzieje?
- Najpierw uwolnieni muszą być słudzy - kontynuował. - Altaresh jest już na wolności. Zabija i rośnie w siłę. Teraz on musi uwolnić Nikodemosa i Virgę. Nie może tego zrobić sam, tylko musi posłać kogoś aby sprofanował pieczęć. Wygląda na to, że do tego celu posłużyć mu miały gobliny, które zostały rozgromione. Przynajmniej częściowo... Prawdopodobnie znalazł też kogoś, kto udał się na północ, do kręgu strzeżonego przez brata Vitto. Teraz, gdy wiem o niebezpieczeństwie, mogę się przygotować. Wy natomiast musicie mi pomóc i zawiadomić czym prędzej Vitta.

- Ojca Leopolda obiecał zawiadomić Gisbert - Ulli pospieszył z odpowiedzią- Ale sami się przecież nie obronicie. Musimy zostać i odeprzeć niedobitki goblinów. Chyba że zrobimy tak, że ja udam się na północ a zbrojni zostaną by bronić kręgu.

"Trza było się pilnować cały czas, skoroście mieli bronić kręgów" - pomyślał gorzko halfling, zauważając, że bez ostrzeżeń, żaden z wartowników, członków bractwa, nie był przygotowany na odparcie zagrożenia... nic jednak nie mówił nie chcąc dobijać bardziej kapłana. Przysłuchiwał się rozmowie i analizował fakty, było pewnym , że będą musieli dotrzeć do północnego kręgu a i że tutaj zda się jakaś pomoc z pobliskiego miasteczka. Uwolnienie wszystkich kreatur z kręgów byłoby katastrofą.

-Oczywiście dopuszczenie do uwolnienia całej trójki byłoby opłakane w skutkach - zgodził się z przedmówcą sierżant. - Dlatego musimy chronić dwa pozostałe kręgi. Goblinów coraz mniej się spodziewam, tutaj. Miały dzień przewagi nad nami by tutaj dotrzeć, oraz krótszą drogę. Raczej ten krąg nie jest ich celem. Może ruszyły na północ? Tak czy inaczej nie możemy sobie pozwolić na błąd. Ktoś będący dobrym jeźdźcem powinien pognać do Vitta. Reszta dojechałaby wozem trochę później. Także ktoś powinien zostać tutaj i pomóc w razie zagrożenia. Trzeba ustalić kto z naszej ósemki zostanie. Burgolf i albo Levan lub Klemens muszą pojechać. Jeżeli myślę prawidłowo to albo Uli albo ja powinniśmy pojechać, zaś jeden z nas powinien zostać...

- Ja mogę pojechać przodem pod warunkiem, że droga prowadząca na północ nie będzie bardziej skomplikowana od tej którą tu przybyliśmy. Jeśli miałbym błądzić po lesie to zapewne jakikolwiek pieszy byłby szybszy ode mnie. - Odezwał się Klemens spuszczając głowę. Nie miał bladego pojęcia o orientacji w terenie. - Pozwolę sobie na chwilę odejść od sprawy, która rzecz jasna jest ważniejsza, i przejść do innej, która mimo wszystko mnie i zapewne innych - wskazał gestem na towarzyszy - nurtuje. Ulli. Kim ty jesteś? Wybacz, ale nie wyglądasz mi na pierwszego lepszego łowcę. Widzieliśmy twoje ślady w lesie, a obok nich inne. Jakichś mutantów czy innego pomiotu chaosu. Nie znam się na tym. Nie rzucam żadnych oskarżeń. Osobiście nie wierzę abyś był jakimś wyznawcą plugawych bogów. Twoje zachowanie bywało jednakowoż dziwne. Jeśli możesz to proszę, wyjaśnij nam to i przyłącz się do naszej grupy. Razem możemy działać dużo efektywniej, nie ważne czy przeciwko goblinom, demonom czy jakimś nędznym bandytom. - Bielau odetchnął po wygłoszeniu dłuższej, niż początkowo zamierzał, mowy. - Abyśmy mogli, jak to mówią, zagrać w otwarte karty zacznę od siebie. Klemens von Bielau, szlachcic hochlandzki. - Złożył ukłon w stronę Ulliego, a następnie kapłana, któremu się nie przedstawił - To powinno wyjaśnić, moją nieco zbyt kwiecistą i przydługą mowę za którą przepraszam.

- Skoro gobliny zawiodły, to Altaresh z pewnością znajdzie kogoś innego - odparł kapłan. - Ot, chociażby jakiegoś podróżnego lub... jednego z Was. Wystarczy aby zbezcześcić krąg. Skoro Ojciec Leopold wie o wszystkim, to z pewnością uda się do kręgu Anzelma i starał się będzie z powrotem ściągnąć tam Altaresha. Jednak w tym czasie mogą zostać uwolnieni Nikodemos lub Virga. To dobry pomysł, aby się podzielić, ale w tym momencie najważniejsze jest, aby Vitto dowiedział się jakie niebezpieczeństwo mu grozi. Niestety nie ma żadnej prostej drogi do tamtego kręgu. Trzeba udać się na północ i zmierzać w kierunku rzeki Lothra. Z wielkiego wzgórza znajdującego się nad Kappelburgiem, w ramionach rzek, widać krąg. Znaczy go potężny pojedynczy obelisk.

- Wydaje mi się że ten jakiś tam Altaresh znalazł już swoich pomocników - dodał Kargun, który zaczynał już coś rozumieć z tej gadaniny - Ślady mutantów widzieliśmy w lesie i pewnie nie przypadkiem się te kreatury kręcą w pobliżu. Pozostaje jeszcze kwestia którą poruszył Klemens. Kim jesteś panie Ulli i czemu nas chciałeś w las poprowadzić, choć szanowny tu Levan znający się na myślistwie, żadnych śladów o których ty wspominałeś, nie widział?

Ulli wydawał się wyraźnie poirytowany słowami Karguna i Klemensa. Ukłonił się nisko Klemensowi i rzekł:
- Ulli Forster, talabeklandzki włóczęga. Tak jak wy nie zwierzaliście się mnie, ja nie będę zwierzał się wam. Powiedziałem wam i tak znacznie więcej niż większość z was mnie. Uważam, że jestem ostatnią osobą, która powinna się tu tłumaczyć. Nie ja czytam w myślach i widzę przyszłość- popatrzył na Hansa, a potem odpowiedział Kargunowi.
- Levan mógł nie widzieć tropu, który był widoczny dla mnie. To takie trudne do zrozumienia? Wtedy pod Sabritz wskazałem północny wschód i trop zaprowadził do kręgu z ciałem Anzelma. Czyli miałem rację. Mimo to odsądza się mnie od czci i wiary i posądza o konszachty z chaosem. Czcigodny kapłan Taala Niklas, a wcześniej Gisbert i Ojciec Leopold rozmawiali ze mną i chyba by wyczuli gdybym był mutantem. Nic od was nie wziąłem i nic nie jestem wam winien a już na pewno nie tłumaczenia.- Ulli wyraźnie wzburzony otulił się szczelniej płaszczem. - Ojcze Niklas skoro masz już obstawę ruszam do kręgu Vitta ostrzec ostatniego kapłana. Znam teren bo jestem tutejszy, więc powinienem trafić. Potem wracam do Kleine Fern, by w razie czego wspomóc ziomków w walce ze złem.

- Wybacz - Klemens delikatnie skłonił głowę. - Ja nie znam się ani na magii ani na tropieniu. W lesie zobaczyłem ślady, a raczej mi je pokazano, mutanta i twoje więc pomyślałem że mogliście być tam w tym samym czasie. Nie podejrzewałem cię o konszachty z nim, ale zastanawiałem się jak go uniknąłeś. Zresztą, czas zakończyć tą próżną dyskusję. Jeszcze raz proszę o wybaczenie. Niech świadczą o nas czyny a nie słowa. Ja mogę zostać tutaj i w przypadku takiej konieczności bronić kręgu przed goblinami.

- Nie czas na kłótnie - podniesionym, pełnym oburzenia głosem odezwał się kapłan. - Nie rozumiecie co się dzieje? Ledwo kraj przetrwał najazd chaotycznych hord, okupił go krwią swych synów, a tu pojawia się inne niebezpieczeństwo. Może nie tak wielkie, ale któż wie co może zrobić uwolniony Kissur Heth, jaką mocą dysponuje? Altaresh, mimo iż jeszcze słaby jest żądny krwi i ma moc niewolenia umysłów. Virga gdy zostanie uwolniona z pewnością posłuży się swoją mocą aby stworzyć legion nieumarłych. A leżący pod nami Nikodemos, Bestia z Otchłani, wielki niczym góra, jednym ciosem powalić może tuzin mężów. A więc nie kłóćcie się jeno módlcie do Taala, aby nic złego się nie stało!

-Co my zrobiliśmy? - w głosie Hansa brzmiała obawa. - Niepotrzebnie zaatakowaliśmy gobliny. Jeżeli Altaresh ma zdolność kontroli umysłu to wyjaśniałoby zachowanie niedobitków. Obawiam się, że szaman chronił swoje plemię przed wpływem mocy bestii, teraz nasz wróg ma dodatkowe siły. Tak czy inaczej, z ojcem zgadzam się, choć nie zgadzam się z Ullim. Choć nie dałeś nam powodów by tobie zaufać, w tej sytuacji trzeba to odsunąć na dalszy plan. Oraz jeżeli pozwolisz to twój pomysł jest głupi. Co jeżeli napotkasz Altaresha, gobliny, bandytów? Sam zginiesz a ojciec Vitto nic nie będzie wiedział. Jeżeli wyruszy kilku to w grupie bezpieczniej.

- Jeśli to ma uratować lud Talabeklandu od nieszczęścia zrobię wszystko - Ulli wypuścił powietrze z wysiłkiem i machnął od niechcenia ręką. - Nie wiem czy Althareshowi zrobi różnice, czy spotka mnie samego, czy nas wszystkich. Jak rozumiem macie lepszy pomysł. Dostosuję się w takim razie.

-Zrobi, prawdopodobnie. W najgorszym przypadku gdy ktoś będzie walczył i przez pewien czas odpierał atak bestii ktoś inny zyska czas by uciec i dotrzeć do Vitta - skwitował Hans.

- Jeśli kontroluje umysły nie będzie musiał walczyć. Skieruje nas przeciw sobie.-powątpiewał Ulli.- Chociaż przed mutantami zawsze to jakaś ochrona.

-Zależy od tego jak silna jest jego zdolność kontroli. Opanować umysł zwykłego goblina a człowieka. To musi być różnica! - Hans huknął ręką w stół.

Młody czarodziej przypomniał sobie scenę ze snu w której dwoje ludzi składało samych siebie w ofierze i jego twarz przybrała ponury wyraz.
- Twój optymizm jest godny pochwały, Hansie. Obyś się nie mylił.

-Oby - zgodził się żołnierz. - Lepiej jak najmniej zostawić losowi. Jeżeli możliwa jest magiczna ingerencja w umysł najlepszymi kandydatami są Kargun i Tupik. Zarówno krasnoludy jak i niziołki posiadają wrodzoną odporność na magię. Zaś nas którzy zostaną ojciec prawdopodobnie będzie potrafił ochronić. Prawda wielebny?

-Krąg i pieczęć zapewniają ochronę - odpowiedział Niklas. - Dopóki będziecie w jego pobliżu, nic złego się wam nie stanie.
 
xeper jest offline  
Stary 03-11-2010, 15:48   #110
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Halfling ze spokojem wsłuchiwał się w wymianę argumentów co prawda kilka razy miał ochotę wtrącić słówko czy dwa, ale powstrzymał się , szczególnie odkąd usłyszał pouczające słowa kapłana.
- Samotny wędrowiec który dotrze do kręgu z pewnością stanie się ofiarą tego.. Altaresha, co gorsza nikt z boku go nie powstrzyma, nie palnie w garnek aby oprzytomniał, choć... szamana tez nic nie było w stanie ocucić. Przynajmniej jednak może zostać związany a reszta dokończy misję, sam... nawet nie będzie wiedział kiedy i jak zostanie przejęty. Nawiasem mówią twoje relacje Ulli słusznie napawają wszystkich obawa, byliśmy o wiele dni drogi od miejsca mordu Anzelma, ty jednak wskazałeś, jak się okazuje dokładny kierunek w którym zmierzała bestia, mimo dwóch dni deszczu , gdzie doświadczony łowca wyraźnie stwierdził, że ze śladów nic nie pozostało. W sumie to zaczynam się martwić, że sami nie sprawdziliśmy tego miejsca, może by się okazało, że nim doszedłeś, zostałeś przejęty i zamordowałeś kapłana bezczeszcząc krąg i nawet tego nie pamiętasz. Twoja obecność na miejscu zbrodni nie polepsza sytuacji, w sumie jedynie fakt, że przekazałeś wieści i że szacowny tu kapłan najwyraźniej ci ufa jakoś ratują cię w moich oczach... ale nie całkiem. Dowodów jednak nie mam, ciała Anzelma nie widziałem i nie wiem kiedy i jak zginął, ale kolejna twoja samotna podróż do kolejnego kapłana... jeśli ma się skończyć tak jak poprzednia... Lepiej jeśli pojedziemy grupą, choć ciebie pewnie i tak nie powstrzymamy, jeśli się uprzesz podróżować samotnie, choć co sam wskórasz gdy cie Altaresh opęta to nie wiem. Pewnie zabijesz kapłana i zbezcześcisz krąg i podobnie jak szaman goblinów nawet nie będziesz wiedział co się z tobą dzieje... Może dlatego mutanci cię nie ruszyli, choć twoje ślady niemalże zbiegły się z ich? Nie wiem , bo nic nam nie mówisz, ale my już przekonaliśmy się na własnej skórze, że żaden z nas nie pozwoli na dalsze bezczeszczenie kręgów, udowodniliśmy to przed sobą wspólnie walcząc z goblinami. Szkoda, ze ciebie tam nie było, no ale trudno póki co musimy i tak zakładać najgorsze możliwości. Jeżeli ta kreatura jest na tyle silna by opanować nas wszystkich to ani my ani kapłan broniący kręgu nie mamy szans, a w takim razie możemy zabierać tyłki z powrotem do Sabritz i uciekać gdzie pieprz rośnie, albo... albo po prostu spróbować uratować krąg, nawet za cenę narażenia własnych żyć. Innego wyjścia nie ma. Samotna wycieczka do kolejnego kapłana będzie jednak już nie tyle podejrzana, co w dotychczasowej sytuacji wręcz zakazana, kapłan może być odporny, ale jaka ty łowco odpornością dysponujesz? - ostatnie pytanie było retoryczne, halfling nie czekał na odpowiedź, której i tak zresztą nie spodziewał się dostać, miast tego zwrócił się do kapłana. - Czy szacowny kapłan zgodzi się na ochronę z miasta? Można by po nią nad ranem posłać a pojedyncza osoba na koniu dość szybko dogoni wóz gdy już upewni się, że szacowny kapłan i krąg będą już bezpieczni?

- Jakiego miasta? - zapytał kapłan. - Chodzi Ci o Hazelhof? Stamtąd z pewnością pomocy nie otrzymacie. Nie ma tam nikogo kto mógłby pomóc. Po zagładzie Drugiego Regimentu Talabeklandu ostali się jedynie starcy i kobiety oraz paru kupców. Oni nie pomogą. I musicie w końcu zdać sobie sprawę, że nie ma czasu na czekanie. Vitto musi się dowiedzieć. Ktoś musi wyruszyć do niego najpóźniej wraz z nastaniem świtu


- Zaiste nie jestem tam potrzebny - Ulli aż się zakrztusił słysząc tę przemowę. - Mając tu tylu uczonych z dziedziny chaosu, nauk tajemnych i magii, oraz wybitnych tropicieli tylko bym zawadzał. Zostanę chyba, jak proponuje Hans pod czujnym okiem Ojca Niklasa, aby w razie czego mógł mnie egzorcyzmować gdyby oczy zaczęły mi się świecić na czerwono. Obyśmy nie spotkali tylko jakiegoś łowcy czarownic zamiast Altharesha.

- Wybaczcie mi - Niklas wstał od stołu i skierował się do wyjścia. - Mój udział w Waszej dyskusji wygląda na bezcelowy. Nie chcę słuchać kłótni i oskarżeń. Gdy już zdecydujecie co dalej, czekam na zewnątrz.

- O ile wcześniej nie wbijesz mu sztyletu w serce jak cie Altaresh opęta... Choć z drugiej strony , mógłby to zrobić i z pomocnikami z miasta, ryzyko więc jest tożsame. Dlatego kapłana się pytam, w końcu to o jego bezpieczeństwo się tu rozchodzi. - odrzekł ignorując kpinę zawartą w głosie łowcy.

-Panowie - Hans odezwał się tonem, jakim zwracają się dowódcy do swych żołnierzy. - Trzeba działać nie tracić czas na spory! Tupik ciekawą teorię wysnuł i błędem byłoby jej nie wziąć pod uwagę. Uli nie mógł uwolnić bestii. Poszedł w kierunku kręgu w czasie gdy ona już zabiła najmniej jedną osobę. Trzeba ustalić kto wyruszy i wyruszyć o brzasku. Miejmy nadzieje, że bestia jest stworzeniem nocy i w dzień albo nie jest aktywna lub jest osłabiona.

- No właśnie Tupiku, Hans wie lepiej - Ulli przyjął z rozbawieniem kolejny przykład jasnowidzenia u sierżanta, "Trzeba będzie powiadomić kogoś z kolegium niebios o tym samorodnym talencie." Pamiętał ślad wychodzący z kręgu, więc Altaresh z pewnością nie bał się światła dnia, chociaż równie dobrze mogły to być ślady goblinów opętanych przez stwora. Nie powiedział o tym jednak innym. "A nuż zażądaliby znowu odcisków stóp." Pogodził się z tym, że jest traktowany w najlepszym razie jak szaleniec. O ile nie przeszkadza to w misji zapobieżenia katastrofie nie miało to dla niego znaczenia.

- Hans ma rację, od śmierci kapłana a raczej zbezczeszczenia kręgu, choć ciężko orzec co było pierwsze, zaczęły się mordy, inaczej być nie mogło, skoro mord był dokonany przez dziwną istotę z pewnością ani przez człowieka ani przez zwierzę. Ale po prawdzie nie wiemy też co robiłeś wcześniej, gdy powierzono nam misję mordy juz były faktem dokonanym. I bynajmniej nie jest to jakieś jasnowidzenie tylko prosta dedukcja którą sam przeoczyłem. Co do tropu to nie obrażaj mojego przyjaciela Levana, nie w sytuacji gdy nawet nie raczyłeś wskazać gdzie ów ślad widzisz, nawet laik mógłby to z łatwością sprawdzić o ile byś mu go wskazał, wolałeś jednak sam szukać po nocy bestii niż wskazać nam ślad - czy o tak wiele prosiliśmy? To wydaje się co najmniej dziwne i do tej pory nie zostało wyjaśnione, no ale na wyjaśnienia od ciebie przestałem już liczyć, choć wciąż mam głupią halflińską nadzieję, że to się kiedyś zmieni. - Halfling wyciągnął fajkę i rozpalił ją dla uspokojenia, kłótnia nie była im potrzebna, ale jakoś nikt nie zauważał, że ta wynikła z niedomówień i podejrzeń, których dawno już mogło nie być gdyby łowca okazał się ciut rozmowniejszy a nie wciąż uciekał i kluczył w odpowiedziach. Co do reszty ekipy halfling zdołał już nabrać solidnego zaufania, bo nic tak nie łączyło ludzi jak wspólna walka przeciw wspólnemu wrogowi. Miał nadzieję , że i Ulli gra po tej samej stronie, jednak między nadzieją a pewnością była spora różnica.

- Ludzie z Talabeklandu są najlepszymi tropicielami na świecie i nie zwykli się ze swoich talentów tłumaczyć przybyszom a już szczególnie niziołkom - dumnie odrzekł Ulli. - Dobrze się stało, że poszedłem sam, bo na nikogo nie musiałem czekać. Gdybym w dodatku musiał pokazywać co pięć kroków ślady to nigdzie byśmy nie doszli. Co do tego co robiłem wcześniej to na szczęście ja to wiem doskonale i pamiętam, że nie było mnie w okolicy. Chociaż sam pomysł tłumaczenia się osobom, których wygląd mógłby ściągnąć zainteresowanie łowców nagród uważam za zabawny.

-Skąd możesz to wiedzieć? - zapytał Hans. - Jak możemy w takich okolicznościach cokolwiek wiedzieć? Opisywanie świata w kategoriach tak i nie prowadzi do porażki. Wiedza życiowa. Nie trzeba czytać opasłych tomów by się tego dowiedzieć. Nawet zwykły wolny kmieć gdy w karczmie się upije to nie pamięta co robił. Co jeżeli użyje się magii? Nie wiadomo jak silnej? Byliśmy w okolicy kilka dni, czy nie zrobiliśmy czegoś czego nie pamiętamy? Czy naszych wspomnień nie da się sfałszować? Nie wiem. Trzeba mieć nadzieję na najlepsze i spodziewać się najgorszego. Choć weryfikacja przez innych i przedmioty jest dość pewna. Wątpię w moc opętania kilku osób jednocześnie. Jeżeli jest odwrotnie to niemal nie ma szans na zwycięstwo.

- Nie zwykłem upijać się w karczmach. Informacje o zabójstwach otrzymałem od krewniaka, gdy przebywałem na terenie Raiklandu i to w jego centralnej części. Równie dobrze Altharesh mógłby opętać Imperatora i zapewne miałby z tego więcej korzyści.- Ulli pokręcił głową z wyrazem twarzy wskazującym, że ta rozmowa do niczego nie prowadzi.

-Nie jesteś zbyt towarzyski? Ale nie o to chodzi. To jest przykład, co zwykła substancja może uczynić. Co może magia? - Hans podniósł brew w geście pytania.

- Nie wiem, jestem tylko łowcą - odpowiedział mu Ulli. - Jeden z nas może nie znać się na magii. Wybaczcie brak towarzyskości i cierpki ton. Nie przywykłem do towarzystwa. Gdybym uważał, że przebywanie w waszej kompanii mi nie zagraża nie porzuciłbym was w Kleine Fern.

- Wystarczyło pokazać jeden, ten od którego znalazłeś trop, choćby po to byśmy sami mogli go ocenić, nie mówiąc już o towarzyszeniu tobie. Stwór mógł być blisko czego stwierdzić się nie dało nie widząc tropu. A co do tego czy zrobiłeś słusznie podróżując sam czy nie... przecież jak byś się uparł to i tak byś nam uciekł i podążył śladem samotnie, łowca z Talabeklandu chyba nie miałby z tym problemu... I wierz mi dobrze zapamiętam ci tą uwagę o niziołkach, skoro traktujesz nas gorzej niż ludzi,.. niż jakichkolwiek ludzi. My halflingi nie czynimy krzywdy innym, a jeśli już zdarzy się taki przypadek to w ramach wyjątku od reguły, a u was ludzi zdaje się to być właśnie regułą, ta banda która ścigamy raczej z niziołków się nie składa, prawda? - odpowiedział obruszony halfling. " Rasista jeden " pomyślał w duchu , odruchowo zbliżając się ciut bardziej do krasnoluda, jakby w poszukiwaniu wspólnoty nieludzi.

-Szybko można przywyknąć. Tylko trzeba kompanów znaleźć. Rozczaruje cię. Też nie wiem. Najwyżej logikę i zdrowy rozsądek pomyliłeś z wiedzą magiczną - odparł Hans. - O ile dwie pierwsze umiejętności staram się użyć dla dobra sprawy to ostatniej mi braknie. Skoro nie mamy wiedzy bezpiecznie jest przygotować się na najgorsze.

Ulli ze znużeniem przyjął kolejne wyrzuty halflinga.
- Jednak czymś się różnimy. Mi w ogóle nie przyszłoby do głowy porzucenie towarzyszy w nocy w lesie. Nie rzucałbym takich ciężkich oskarżeń, jak ty na moją osobę, nie mając żadnych dowodów. I nie jestem pamiętliwy, bo gdybym był to po tym wszystkim już bym się do ciebie nie odezwał.

- No nie wiem, przecież dokładnie to zrobiłeś, w nocy porzuciłeś nas uganiając się za tropem, drużyna pojechała w stronę miasta a ty w nocy za bestią. Nie zostawiliśmy cię rannego gdzieś na polanie, po prostu nas porzuciłeś nie racząc nic wyjaśnić, jak to ująłeś, szczególnie halflingowi... No ale nie będziemy się czepiać "drobiazgów" - odrzekł halfling akcentując ostatni wyraz. - Poza tym gdyby były jakiekolwiek dowody na twoją winę, to nie było by oskarżeń tylko czyny, drogi Uli, a tak mamy tylko szereg niewyjaśnionych wątpliwości. Możemy tak zresztą dywagować całą noc, ale chyba nie mamy na to czasu, nie wiem jak wy, ale ja idę się przespać, jutro zapowiada się dalsza cześć podróży.
- Kapłanie czy byłbyś łaskaw wskazać jakiś kawałek kąta w którym można było by się zdrzemnąć? - zapytał halfling mając dość jak na jeden wieczór, a właściwie noc. Tym bardziej że rozmowa przypominała mu zabawę w pomidora, gdzie jedyną sensowną odpowiedzią jaka można było się spodziewać po rozmówcy było hasło pomidor, mające na celu uciąć dalsze pytania.

- Chwileczkę! - zawołał Kargun - Twe wyjaśnienia panie Ulli choć są logiczne to mają, jak wskazał Tupik pewne niedociągnięcia, a głównym takim niedociągnięciem jest to że potrafiłeś podjąć trop w nocy. Wśród krasnoludów nie wielu potrafi dokonać tej sztuki, choć o niebo lepiej widzą w ciemności niż ludzie. Pytam więc jak tego dokonałeś? Oczywiście możesz odpowiedzieć że to nie moja sprawa, ale wiedz że nie ułatwi nam to współpracy. I druga rzecz z której zdałem sobie sprawę dopiero podczas tej rozmowy i dotyczy ciebie Hans. Skąd wiedziałeś że Altaresh to potwór? Skąd masz tę wiedzę o tym, a także o działaniach Ullego i zwyczajach bestii?

- Gdy zaczynałem tropić było jeszcze jasno - odpowiedział Ulli. - Nim zaszło słonce zdążyłem się przekonać, że idzie prosto jak strzelił, wiec wystarczyło nie zmieniać kierunku. Reszta jest już doświadczeniem i szóstym zmysłem człowieka lasu. Nic wielkiego. Myślałem żeby zawrócić, ale uznałem, że wole poczekać na was w wiosce niż szukać w mieście. Poza tym karczmy kosztują a nocleg w stodole nie.

- Przyjmuję twe wyjaśnienia, choć przyznam szczerze że nie przekonują mnie całkowicie - skwitował wyjaśnienia krasnolud.
 
xeper jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 12:34.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172