09-11-2011, 11:13 | #21 |
Reputacja: 1 | Lubię napisy, bo lubię czytać. Ale przecież tu się czyta! "Zemsta mrocznego elfa", "Krwawe żniwa demonów nocy", "Smoki chaosu", "Kosmiczny imperator w potrzasku", "Zaginiony relikt maga", to niby co? @Malahaj, Czyżbym wcelował w Twoją biblioteczkę? Ostatnio edytowane przez Sayane : 10-11-2011 o 09:33. |
09-11-2011, 14:08 | #22 | |
Reputacja: 1 | Eeeee... Menu twojej nowej knajpy? Cytat:
__________________ naturalne jak telekineza. Ostatnio edytowane przez Sayane : 10-11-2011 o 09:33. | |
09-11-2011, 19:54 | #23 |
Reputacja: 1 | Napisy najlepsze, jednak jeśli porównamy lektora do dubbingu wolę lektora. Otóż dla mnie względnie beznamiętny ton lektora wpasowuje się w tło akustyczne. Dostarcza informacji, co kto mówi jako część tła. Napisy jako takie także zasłaniają część ekranu przesłaniając odbiór, ale mimo to uda nam się je lekceważyć ciesząc filmem. Dobry lektor zakłóca nieco akustykę, ale niespecjalnie dużo, dlatego można to przeboleć ciesząc się filmem dalej. Dubbing natomiast zdecydowanie zmienia oryginał tworząc nową jakość. Przeważnie znacząco gorszą oraz niedopasowaną. |
09-11-2011, 22:59 | #24 |
Reputacja: 1 | Zależy od tego czy to film/gra/serial. Jakich zatrudniono aktorów do dubbingu. Jaki głos ma lektor. I od wielu innych rzeczy. W większości przypadków wolę słuchać oryginalnie wypowiadanych kwestii. Nie wyobrażam sobie dubbingu/lektora pod głos Gandalfa w Morii, szalonych kwestii Jokera z Mrocznego Rycerza czy pijackiego bełkotu Jacka Sparrowa. To w sumie dość klasyczne przykłady, ale pewnie byłoby ich o wiele więcej np. Phillip Seymour Hoffman w "Capote". Sam sposób wypowiadania kwestii przez aktora w oryginale czasami stawia nam cały film w zupełnie innym świetle. Jeśli ekranowa postać słabo mówi po angielsku, jąka się, odgrywa jakieś emocje to lektor nie odda tej istoty. Dubbingowani aktorzy mogą próbować, ale jak wyczuwam w ich głosach fałsz to stwierdzam, że lepszy z dwojga jest już lektor. Natomiast w filmach na które nie jestem zbytnio nakręcony wcześniej chętnie używam lektora. Wygodniejsze to jednak jest, zwłaszcza jak film ogląda z Tobą kilka osób. Dubingi? Jakoś pozytywnie kojarzą mi się tylko z animacjami vel. Shrek i z grami. Gry to już zupełnie inna półka, ale jeśli mamy z czego być dumni to właśnie z polskiej szkoły dubbingowania. Nie wiem do końca jak to wygląda z nowymi tytułami, ale dla mnie np. taki Jarosław Boberek w Uncharted brzmi lepiej niż aktor podkładający głos Nathana Drake'a w angielskiej wersji. I chyba całe życie będę pamiętał genialnych aktorów zatrudnionych do zdubbingowania Baldurs Gate. Chociaż w sumie nawet w takim Diablo, gdzie pozornie nie było to ważne... Do tej pory pamiętam zamyślony i zmęczony latami głos Decarda Caina: "Kostka Horadrimów, którą posiadasz to wielki skarb..."
__________________ "Tak, zabiłem Rzepę." - Col Frost 26.11.2021 Even a stoped clock is right twice a day Ostatnio edytowane przez traveller : 09-11-2011 o 23:01. |
10-11-2011, 21:19 | #25 |
Reputacja: 1 | Nie wypowiem się na temat, ale coś do niego spróbuję wnieść. Jakie kto ma preferencje (choć to właśnie o gustach temat) to już nie moja sprawa i nigdy mnie to nie interesowało, a już na pewno nigdy nie oceniałem odbiorców ze względu na to, czy wolą lektora, czy dubbing, czy napisy. Choć oczywiście swoje zdanie mam. Odniosę się do czegoś innego. Bez obrazy, padło tu parę tak głupich twierdzeń, że jako osoba w minimalnym stopniu orientująca się w procesie powstawania tłumaczeń filmów (choć sam tego nie robię) czuję się w obowiązku chociaż spróbować je obalić. Czy mniej więcej chociaż ktoś z wypowiadających się wcześniej, ma pojęcie, jak wygląda praca lektora? Czy zastanawialiście, skąd coś, co nazywacie cenzurą? Bo zarzucanie polskim tłumaczom braku biegłości w językach obcych jest jakby niepoważne. Co więcej, nasi lektorzy to jedni z lepszych profesjonalistów, właśnie dlatego, że Polacy wyraźnie lubią ten typ przekładań na ich rodzimy język. No to w ramach ciekawostek kilka faktów: - lektor ma obowiązek mówienia głosem przezroczystym. Dlaczego? Ano dlatego, że emocje mają przekazywać wypowiedzi bohaterów, a nie lektora. Intonacja musi zostać w sposób nienaturalny wyprana. Do łatwych to nie należy. Kiedyś nawet zasłyszałem tezę, że całość jest badana metodami fonetyki akustycznej. Ile w tym prawdy nie wiem. - lektor najczęściej nie widzi filmu, do którego czyta tekst. Wydaje się to szalone, jednak kiedy uświadomimy sobie cel istnienia tłumaczenia z lektorem, staje się logiczne. Jak wspomniano, głos ma być przejrzysty, nie wywołujący żadnych skojarzeń, zlewający się z głosami bohaterów. Tym samym lektorowi nie sugeruje się emocji i intonacji wypowiedzi bohaterów, by nie wpadł w ich sidła. - tłumaczenia wypowiedzi bohaterów są bardzo rygorystycznie określone na potrzeby lektora. Lektor nie wypowiada takich rzeczy jak wołacze, pojedyncze, mocno nacechowane emocjonalnie, krótkie słowa, w pewnych pozycjach tekstu imion bohaterów. Dlaczego? patrz niżej. - każda wypowiedź lektora jest zamknięta w określonym czasie. Pierwsze i ostatnie słyszane przez nas słowo to oryginał, tym samym wyłapujemy tło słów i ich kontekst/kod co tam kto umie. To, o czym pisała Sayane, że słyszymy w tle oryginał, to celowy, bardzo sprytny zabieg, wymagający karkołomnej pracy przez tłumaczy... - bo tłumaczenia tak ostro przez wszystkich jechane, to w istocie stały kompromis tłumacza i jego sumienia. Wyobraźcie sobie: dostajecie tekst na piętnaście słów, musicie go skrócić o dobrych parę sekund i jeszcze zapewnić lektorowi wystarczająco małą objętość, by (jak wspomniałem wyżej) pierwsze i ostatnie słowo wypowiedzi było słyszane w oryginale. Brak biegłości zarzucałbym więc jednak częściej autorom napisów do filmu, niż tłumaczom pod lektora. Ci drudzy po prostu są świadomie nastawieni na przekaz treści zamiast formy, są ograniczeni do, jak to lingwiści by nazwali, ekwiwalencji dynamicznej. A z twierdzeniem, że lektor to ingerencja w film jako dzieło... bez wątpienia tak jest. Jak w przypadku każdego tłumaczenia. Jak ktoś zna język oryginału, to po co sięga po przekłady? |
10-11-2011, 21:53 | #26 | ||
Reputacja: 1 | Nazbierało się tego tyle, ze mogę odpisać nie kończąc na jednym zdaniu. @Malahaj Czytałeś mój pierwszy post? Coś mi się nie wydaje. Cytat:
Cytat:
@Mivnova Tak się składa, że znam się ^ ^ I mnie właśnie mierzi same te założenia. Tak samo jak kwiecistość baroku. Mam tzw. "wątpy" nie do ludzi czytających w filmach ale samej idei takiego tłumaczenia. Ale właściwie fajnie, ze uwypukliłeś jak dokładnie wygląda jego tworzenie. Ale są filmy w których lektor jest o wiele bardziej żywotny. Teraz nie powiem dokładnie tytułów(Polski lektor filmów angielskich lat 60-80), ale jak sobie przypomnę to zedytuje tego posta. @Cała reszta Od początku zaznaczałem, że w tym temacie nie chce słyszeć o napisach(one w żadnym stopniu nie zagłuszają ścieżki audio). Mimo wszystko co i rusz ktoś o nich mówił, ba nawet skupiał na nich całą wypowiedź. Mi głównie chodziło o to, czemu dubbing jest taki niepopularny a lektor wprost przeciwnie. Ostatecznie mam odpowiedź i w ramach podsumowania ją wypunktuje: 1. Za mało grono aktorów dubbingujących. 2. Praktyczna niemożliwość oddania podkładaniem głosów wszystkiego co było w oryginale. Dla osób zaznajomionych z pierwotnymi wersjami filmów niezwykle drażniące. 3. W ogóle staranie się oddania emocji itd. Jak dla mnie temat jest właściwie skończony i wyczerpany. Dziękuje wszystkim którzy się wypowiedzieli, bo teraz przynajmniej moje cierpienie w ciszy będzie poparte wiedzą czemu muszę. | ||
10-11-2011, 21:56 | #27 | |
Reputacja: 1 | Cytat:
Jeżeli w oryginale słyszymy słowo na f a polski lektor mówi kurcze, to chyba coś jest nie tak?? Jeżeli w oryginale słyszymy słówko określające kobietę parającą się najstarszym zawodem świata, a lektor mówi jędza, to też jest coś nie tak. Możnaby mnożyć przykłady. Nie rozumiem tego zabiegu. Denerwuje mnie on. To jest ta nasza polska fałszywa moralność. Dewocja. I gdzie jest odpowiedź na pytanie o tę cenzurę??
__________________ - I jak tam sprawy w Chaosie? - zapytała. - W tej chwili dość chaotycznie - odpowiedział Mandor. "Rycerz cieni" Roger Zelazny | |
10-11-2011, 22:50 | #28 | ||
Reputacja: 1 | Cytat:
5. Dużo większa niż w przypadku lektora ingerencja w "dzieło". Cytat:
Mivnova Ja nie mam zastrzeżeń do pracy samych lektorów, ale tłumaczenia są, mówiąc oględnie i tak aby nie łamać regulaminu, do tej części ciała, na której większość ludzi najczęściej siada. Powody podał Efcia i ja się z nimi całkowicie zgadzam.
__________________ naturalne jak telekineza. | ||
11-11-2011, 00:32 | #29 | ||
Reputacja: 1 | Cytat:
Jeżeli film leci w telewizji publicznej, to jest to jak najbardziej zrozumiałe bo prawo zwyczajnie zabrania bluzgów w określonych godzinach. Jako, że w kinie lektor praktycznie nie występuje, tak naprawdę mamy odpowiedź na to pytanie. Wersja z lektorem jest tworzona na potrzeby właśnie telewizji publicznej, robienie drugiej tylko po to by dorzucić parę bluzgów mija się z celem. Polski film w którym padają co chwilę 'rwy też jest cenzurowany. Film z lektorem wręcz omija cenzurę, bo nie słyszymy biiiiiiiip zamiast oryginalnego 'fuck', a to dzięki sztucznemu założeniu, że odbiorcy oglądający film z lektorem nie znają języka oryginału. Cytat:
Zarzut, o którym mowa, można kierować raczej do osób odpowiedzialnych za statut telewizji publicznej w Polsce, niż do tłumaczy. I z mojej perspektywy ma tyle samo sensu, co kłócenie się, że podczas dziennika w rogu ekranu jakiś koleś wymachuje rękami (mnie to na przykład serio drażni) Wracając jeszcze do tematu, dubbing jest po prostu mało wydajny. Duże nakłady, efekt niekoniecznie zadowalający, całkowicie się rozbija przy niektórych gatunkach (np. musicale) | ||
11-11-2011, 10:10 | #30 | ||
Reputacja: 1 | Cytat:
A to ciekawe co piszesz. Podaj proszę przykład takiego filmu. Cytat:
Telewizje satelitarne też cenzurują.
__________________ - I jak tam sprawy w Chaosie? - zapytała. - W tej chwili dość chaotycznie - odpowiedział Mandor. "Rycerz cieni" Roger Zelazny | ||