Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 26-07-2022, 21:10   #251
 
psionik's Avatar
 
Reputacja: 1 psionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputację
- To szpieg Kłów. - odpowiedział Jace. Nie widział sensu kłamać. Byli ledwie kilka dni od ataku, ludzie byli zdeterminowani. Prawda nie spowoduje, że będą biegać po mieście szukając szpiegów. Raczej podniesie to ich czujność i realność sytuacji.
- To był ostatni, a my mamy wszelkie informacje jakich potrzebowaliśmy. Wróćcie do swoich prac. - uspokoił ich jednak na wszelki wypadek.

Gdy temat zaułka został rozwiązany, Jace skierował swoje kroki do karczmy, skąd dowiedział się, że podziała się reszta. Bardzo żałował, że nie posiadają dobrego środka komunikacji na odległość. Jego telepatia była pod tym względem zbyt ograniczona. Skupił moc wokół siebie i poderwał się z ziemi lecąc ponad dachami budynków w kierunku magistratu. Jego błękitny płaszcz powiewał złowrogo na zimowym wietrze.
 
psionik jest offline  
Stary 27-07-2022, 09:51   #252
DeDeczki i PFy
 
Sindarin's Avatar
 
Reputacja: 1 Sindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputację
Burmistrz już miał odpowiedzieć, gdy do biura wpadło ciało niesione przez gawrona. Crawbert patrzył na nie przez moment z niedowierzaniem, po czym ukrył twarz w dłoniach.
- Bogowie, ja chyba tracę rozum… Nawet nie pytam, co tam się działo i jak TO zrobiliście - wskazał gestem na zmasakrowane zwłoki - Jeńca zostawię w piwnicy związanego i zakneblowanego, postawię straż przed wejściem. Tylko proszę, zabierzcie stąd to truchło i idźcie już… - dodał zmęczonym głosem.

Wychodząc, napotkali na Jace’a, który zdołał już uspokoić gapiów i wysłać ich do następnych zadań. Zgodnie z pomysłem Mikela, bohaterowie postanowili przeszukać domy pozostałych doradców w poszukiwaniu jakichkolwiek dokumentów pozostawionych przez szpiegów. Najbliższa była posiadłość Graygallowów…

Kilka godzin później

Była już ciemna noc, gdy cała czwórka wyszła z kamienicy Seneki Volstadt. Przeszukanie obu domostw było naprawdę ciężkim i żmudnym zadaniem - musieli najpierw przekonać służbę do wpuszczenia ich pod nieobecność właścicieli, a następnie przegrzebać większość pomieszczeń w poszukiwaniu tajnych skrytek. W pierwszej sprawie pomogły zdolności krasomówcze Jace’a i glejty potwierdzające, które burmistrz Crawbert musiał wypisać i wysłać przez umyślnych zaraz po opuszczeniu przez drużynę magistratu. Udało im się zrobić to tak, by nie wywołać paniki, ale mogli być pewni, że plotki o przeszukaniach rozniosą się po mieście. Samo przeszukiwanie wymagało już wspólnej pracy całej czwórki, a także paru trików, których Mikel nauczył się od Emi jeszcze w Trevalay - bo fakt, udało się znaleźć skrytki w obu miejscach, ale obie były zabezpieczone skomplikowanymi zamkami i zmyślnymi pułapkami.

Niestety, większość tego wysiłku poszła na marne - cała trójka szpiegów posiadała niemal identyczne dokumenty, różniące się jedynie stopniem szczegółowości w aktach osób, pod które mieli się podszywać. Rozkazy i papiery związane ze zbliżającym się oblężeniem były takie same…
 
Sindarin jest offline  
Stary 05-08-2022, 22:24   #253
 
Lord Melkor's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputację


Rufus, zmęczony i rozczarowany bezowocnym przeszukiwaniem domów doradców, zdecydował że czas się wyspać i trochę odpocząć. Właściwie to odnieśli sukces, neutralizując zmiennokształtnych szpiegów, którzy mogli poczynić ogromne szkody podszywając się zarówno pod Mścicieli, jak i doradców burmistrza. Jednak tortury do których posunęli się wraz z Mikelem pozostawiły w nim niesmak, szczególnie po tym jak ściągnęło to na nich pogardę burmistrza. Nawet jeśli Mikel uważał, że nie mieli wyboru i nie mogli sobie pozwolić na pozostawienie więźnia przy życiu...

- Wolałbym pokazać tę zmiennokształtną Emi niż zabijać, ona chyba służy temu samemu Umbrze, od którego Emi uciekła. Myślę, ze moglibyśmy sprawdzić tę jego wieżę, nie jest tak daleko od miasta byśmy nie mogli w ciągu jednego dnia tam się wybrać i wrócić z pomocą magii - powiedział Jace'owi gdy dowiedział się, że tamten ma zamiar jeszcze porozmawiać ze schwytaną zmiennokształtną.

Po wyspaniu się i odzyskaniu sił, miał zamiar pomóc w organizacji obrony miasta, mieszkańcy trudzili się przygotowując barykady i punkty pierwszej pomocy w obliczu zbliżającej się inwazji. Może Kargar będzie chciał mu w tym pomóc, chętnie by się dowiedział czegoś więcej o jego przeszłości, która wiązała się z jego ojcem. A potem pozostawało naradzić się z resztą co dalej i jak zaszkodzić Kłom.


 
Lord Melkor jest offline  
Stary 13-08-2022, 17:15   #254
 
psionik's Avatar
 
Reputacja: 1 psionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputację
Z samego rana, tuż po wschodzi słońca, Jace był już na nogach. Poranna rutyna, ćwiczenia ciała i umysłu ogarnął ze zwykłą starannością i nim na głównej izbie rozniósł się zapach świeżo przygotowywanego śniadania, chłopak był już na ulicy. Owinięty szczelniej płaszczem, szedł w kierunku ratusza. Przejmujące zimno prześlizgujące się pomiędzy budynkami razem z porannym wiatrem próbowało się wślizgnąć pod poły magicznego płaszcza. Pogoda była rześka, powietrze czyste pozwalające dostrzec wroga z daleka pomimo wschodzącego leniwie słońca. Mieli jeszcze trochę czasu.

Wszedł do ratusza i skierował się bezpośrednio do więźnia. Z wczorajszego przesłuchania niewiele wynikło i Jace nie był pewien, czy uda mu się cokolwiek osiągnąć. Wiedział jednak, że będzie narażony na próby wpłynięcia na umysł, więc przygotował się zawczasu. Splótł proste zaklęcie ochronne i wszedł przez drzwi do piwnicy gdzie trzymany był więzień. Ruszył małym korytarzem pod magistratem. Po obu stronach mijał puste cele nie zwracając na nie większej uwagi. Jego cel znajdował się dalej w głębim korytarza. To ostatni żyjący szpieg i prawdopodobnie ostatnia szansa na poznanie kolejnych pułapek jakie Kły szykowały w mieście. Psionik nie starał się ukryć swojej obecności, wręcz przeciwnie. Szedł zamaszystym krokiem, ciekawy jakąż to formę przybierze zakładnik.
- Kogo my tu mamy? - spytał dochodząc do krat.
W celi siedziała młoda dziewczyna, która usługiwała im co wieczór w karczmie. Wyglądała źle - jej twarz była opuchnięta, a ubranie zalane krwią. Mimo to na widok Jace'a uśmiechnęła się zmysłowo, przynajmniej jak na taki stan.
- Och, następny… też chcesz się nade mną poznęcać? Jestem cała twoja - powiedziała.
- Wręcz przeciwnie. Nie sprawia mi żadnej satysfakcji patrzenie jak cierpisz. Potrzebuję jednak dowiedzieć się co planujecie i kto jeszcze działa w Longshadow w imieniu Kłów, a ty jesteś ostatnim żyjącym szpiegiem. -
Uśmiech zniknął z twarzy dziewczyny jak zdmuchnięty.
- Dobrze się bawicie, prawda? Sam sobie już na jedno pytanie odpowiedziałeś, a o resztę spytaj kolegów - rzuciła lekceważąco, odzyskując równowagę - Powiedziałam im wszystko, a Mikel chciał więcej i więcej - wymruczała kusząco, odsłaniając nogę z krwawym śladem po kukri.
Jace skrzywił się widząc ranę na ciele więźnia.
- Jak już mówiłem, nie sprawia mi to żadnej przyjemności. - odwrócił wzrok w poszukiwaniu jakiegoś krzesła. Zapowiadało się na dłuższą rozmowę.
- Nie powiedziałaś kim są siostry. Jak mam w ogóle się do ciebie zwracać? Powiedziała? Powiedziałeś? - dodał siadając przed kratami.
- Siostry rozwiązują problemy. Permanentnie - dziewczyna zabrzmiała tak, jakby to miało wszystko wyjaśnić - A mnie możesz nazywać, jak tylko masz ochotę - dodała zmysłowym tonem.
- Nadal mówisz co robią, a nie czym są. - spokojny i można by rzec bezemocjonalny ton głosu maga kontrastował z głosem dziewczyny.
- Nie wiem, czym są - zauważyła to i wydawała się rozczarowana - Nie widziałam ich dobrze, zawsze kryją się w cieniu - lubią je i wydaje się że ze wzajemnością. Są humanoidalne, wysokie i masywne, tyle było widać -
- Biło od nich zimno? Może miały bladą skórę? Może porcelanową? Jak się z nimi komunikujecie? -
- Nic takiego nie czułam. Białą skórę bym w cieniu zauważyła, a one się dobrze kryją. Jeśli jeszcze nie wiecie jak się komunikujemy, to dobrze wam idzie tylko mordowanie - rzuciła drwiąco.
- Pokażesz mi swoją prawdziwą postać? -
Jace zignorował zaczepkę. Przyglądał się dziewczynie przez dłuższą chwilę. Badał ją, sprawdzał przed kolejną serią pytań. Tym razem dużo cięższego kalibru. Wiedział, że pierwsza reakcja zdradzi najwięcej i spodziewał się jej.
Dziewczyna wzdrygnęła się lekko, a przez jej twarz przemknął na moment wyraz bólu. Szybko się jednak opanowała.
- Czyżbyś też chciał coś we mnie wbić? Mikel miał frajdę, ale zostało jeszcze miejsce -
- Masz na myśli obok śladów po wiwisekcji? - spytał psionik i tym razem jego oczy zdradziły drwinę.
- O, tego jeszcze nie próbowaliście… to twój fetysz? - wymruczała, jakby uwaga nie zrobiła na niej wrażenia.
Pudło. Zatem Emi musiała być wyjątkiem… Jace nie dał się jednak zbić z tropu. Odpowiedział niemal natychmiast:
- Nie, to konik Grimwalda Umbry - odpowiedział spokojnie nie odrywając oczu od twarzy dziewczyny. - Poprzednie jego zabawki miały… ach, nie jesteś jego pierwszą…
…milczysz? Nie wiesz o kim mówię? -

Dziewczyna uśmiechnęła się, a w jej oczach Jace dostrzegł błysk szaleństwa, którego wcześniej tam nie było.
- Ciekawe co z tobą zrobi, jak się dowie, że stracił wszystkich troje zmiennokształtnych szpiegów? Zakładając oczywiście, że Longshadow padnie. Bo w to, że cię znajdzie, to chyba nikt nie wątpi.
- I tak mnie zabijecie, co mnie to może obchodzić? - wzruszyła ramionami.
- To nie wiedziałaś, że GU eksperymentuje ze swoimi zabawkami nawet po ich śmierci? - Jace udał niedowierzanie.
- Jakie to ma znaczenie dla trupa? Na pewno nie zaboli bardziej niż wasza gościna. -
Jace prychnął.
- Miałem cię za kogoś inteligentnego. Jest wiele rzeczy jakie można zrobić z duszą po śmierci ciała. Boisz się bólu fizycznego? To nic w porównaniu do tego jaki można zadać duszy. - odpowiedział całkiem poważnie. Musiał znaleźć sposób na dotarcie do niej. Mógł to zrobić magią, ale jeśli zawiedzie nie będzie drugiej szansy. Drugim dość dziwnym tematem był nagły błysk w oczach, chwilowa utrata kontroli, która nie dawała mu spokoju.
- Chciałbym coś sprawdzić - powiedział po chwili. - Rzucę teraz jedno zaklęcie pozwalające mi spojrzeć czy nie jesteś pod wpływem magii. - powiedział składając ręce do ukierunkowania magii.

- To nieszkodliwa diwinacja i mówię co robię, bo chcę żebyś wiedziała co robię. Nie chcę żebyś myślała o nas wszystkich jak o Mikelu. -
Dziewczyna nie oponowała, a na jej twarzy gościł wyzywający uśmiech. Jego powód okazał się szybko jasny gdy tylko oczy maga zalśniły błękitnym światłem. Zaklęcie nie zarejestrowało żadnych aur magicznych poza pozostawionym przez psionika znakiem, wykazując nawet brak jakichkolwiek zdolności magicznych. Jace’owi od razu przypomniał się amulet, który nosiła Emi. Jeniec jednak nie miał nic takiego, sprawdzili. Wzruszył jedynie ramionami.
- Wiem czym się maskujesz i potrzebuję to zdjąć. - powiedział rzucając kolejne zaklęcie.
- Nie krępuj się, zdejmuj co tylko chcesz - mruknęła wyzywająco, ruszając zranionym ramieniem tak, by zsunąć nieco ramiączko sukni.
Jace przełknął ślinę niemal gubiąc skupienie na zaklęciu. W ostatniej niemal chwili utrzymał je. Fala niewidzialnej mocy popłynęła z wyciągniętych dłoni oplatając dziewczynę. W jednej chwili niczym woda zmywająca brud, magia zmyła zaklęcie chroniące zmiennokształtną przed widzeniem magii. Srebrne, pomarańczowe i purpurowe promienie zaczęły przebijać się niczym promienie słoneczne przez szybko znikające chmury, aż wreszcie objawiły się przez magicznie wyczulonymi oczami Jace’a.

- Hmm… - zamyślił się widząc magię spowijającą dziewczynę. - Nie wiem czy dam radę to usunąć… - mruknął. Na pewno będzie potrzebował chwili by przygotować zaklęcie.
Wyjął księgę i zaczął wertować w poszukiwaniu odpowiedniego czaru.
- Jest. Spróbuję zdjąć z ciebie urok, choć może nie wystarczyć mi na to mocy. - powiedział i zaczął skandować kolejne zaklęcie. Tym razem jednak nie udało się. Umbra, który zapewne rzucił zaklęcie był potężniejszym magiem niż Jace, bardziej biegłym w sztuce magicznej, czego w zasadzie powinien się był domyślić.
- Nie uwolnię cię spod wpływu twojego pana. - powiedział z przykrością. Szczerze. Naprawdę miał nadzieję, że uda się zdjąć zaklęcie i uwolnić umysł tej istoty, jednak niewiele mógł zdziałać… chociaż, mógł zajrzeć do umysłu. Nie był pewien czy to zadziała, w gruncie rzeczy było to dość proste zaklęcie. Psionik wpatrywał się w dziewczynę zastanawiając się co zrobić?
Dziewczyna prychnęła z pogardą.
- Nie prosiłam cię o to. Tobie się wydaje, że jestem kontrolowana? - zapytała wręcz z rozbawieniem.
- Tobie wydaje się, że nie? - odpowiedział pytaniem na pytanie.
- Wiem co znalazłeś i wiem, co było jego treścią uśmiechnęła się z wyższością - Drobne zabezpieczenie. Pod kontrolą gorzej wykonywałabym swoje zadanie -
Jace uśmiechnął się szczerze wskazując palcem na błyszczące na błękitno oczy.
- Wiesz że po rozproszeniu zaklęcia maskujacego widzę dokładnie twoją aurę i wszystkie zaklęcia jakie masz na sobie? A także wrodzone zdolności psioniczne? - spytał bez złośliwości.
- Dlaczego kłamiesz? - spytał tonem rodzica zawiedzionego tym, że przyłapał swoje dziecko na kłamstwie.
- Co chcesz ugrać? Przestraszyć mnie? Wiemy wszystko o planowanym ataku. Jakie macie siły, gdzie przechowujące bomby, jaki macie stan techniczny waszych maszyn oblężniczych i gdzie stacjonują. Znamy też dokładny plan ataku, dlatego z taką łatwością was znaleźliśmy. W kilka dni całą trójkę, więc powiedz mi, po co ta gra? Przed samą sobą? Czy ci się to podoba, czy nie, jestem twoją jedyną szansą przeżycie. -
~ I wierz mi,że mógłbym wydrzec ci wszystkie sekrety prosto z głowy, gdybym był tak zły za jakiego mnie bierzesz. ~
dodał mentalnie.
- Och, mój wybawco! dziewczyna zadeklamowała omdlewającym głosem - Uratuj mnie z tego lochu, a będę twa po wsze czasy! zaśmiała się - Skoro wiecie już wszystko, to po co te przesłuchania? Chcesz się ponapawać przebiegłością? Może właśnie to cię kręci?-
Jace westchnął z rezygnacją.
- Cóż, dziękuje ci za współpracę. Świadomie czy nie, bardzo nam pomogłaś. Ja z kolei nie mogę pomóc ci na siłę, jeśli tej pomocy nie chcesz, więc cóż… trzymaj się. - powiedział wstając. Odstawił zydelek daleko poza zasięg dziewczyny i omiótł wzrokiem otoczenie, czy jest coś jeszcze w okolicach celi, czego mogłaby użyć do próby ucieczki. Nic takiego nie zobaczył, pomieszczenie było całkiem puste.
- Do zobaczenia, Jace - jej słowa ociekały zmysłowością - To miłe, że poświęciłeś mi tyle czasu. -
Wracając na górę Jace zastanawiał się co by się stało gdyby ją zabił? Czy byłby w stanie? Zabił przecież jej dwóch sojuszników. Co prawda żadnego celowo, ale jednak. Przed oczami stanął mu obraz pierwszego zmiennokształtnego, przerażona twarz jego samego i powoli zmieniające się kształty. Czy byłby w stanie świadomie zrobić to więźniowi?
Przypomniał sobie słowa Emi... prosiła by nie zmieniał się, że nie ma odwrotu...

Psionik wyszedł zamykając za sobą drzwi, zostawiając swoje myśli za sobą. Rozmowa nie dawała mu spokoju. Nie był w stanie przekonać "dziewczyny", nie bez użycia magii. Wczorajsze przesłuchanie był zbyt brutalne. Może za parę dni trzeba będzie spróbować jeszcze raz. Tymczasem Jace rzucił jeszcze jedno zaklęcie podglądając więźnia z daleka. Magia wywróciła oczy do środka pozostawiając upiorne obraz samych białek w oczodołach. Pozwalała jednak zobaczyć co się dzieje w innym miejscu i teraz psionik przyglądał się więźniowi. Wyglądało na to, że nie próbowała uciec. Siedziała spokojnie w swojej celi. Pewnie liczyła na zamieszanie, w którym przybierze inną formę i wtopi się w tłum. Było to bardzo niebezpieczne.
 
psionik jest offline  
Stary 17-08-2022, 14:26   #255
Kowal-Rebeliant
 
shewa92's Avatar
 
Reputacja: 1 shewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputację


Spotkanie z psionikiem i druidem wlało w mężczyznę odrobinę nadziei. Udało im się wyłapać wazytskich szpiegów i narobili przy tym relatywnie mało zamieszania. Niestety nadal były kilka problemów na liście, dlatego zwrócił się z prośbą do Vircana.

- Mógłbyś poprosić jakieś okoliczne zwierzęta, żeby pilnowały tej skrytki, przy której dipadliscie ostatniego szpiega? Być może siostrzyczki pojawią się tam po jakieś wskazówki. - szansa była niewielka, ale warto było spróbować.

Negatywna odpowiedź druida nieco rozczarowała Mikela. Nie miał do niego pretensji, ale chyba od jakiegoś czasu zbytnio polegał na tym, że jego "magiczni przyjaciele" są w stanie zrobić niemal wszytsko. Musiał działać bardziej tradycyjnymi metodami.

Poświęcił chwilę, by porozmawiać z okolicznymi żebrakami i włóczęgami. Wyciągnął z sakiewki garść monet i liczył na to, że uda mu się kupić kilka par oczu na tę noc. Poinformował też, gdzie powinni szukać go rano, jeśli zauważą cokolwiek niepokojącego.

***

Mikel był lekko zawieziony wynikiem poszukiwań. Niby faktycznie znaleźli coś w mieszkaniach pozostałych "doradców", ale zdecydowanie nie przybliżyło ich to do znalezienia tajemniczych "Siostrzyczek". Poza znikającą się armia, na liście potencjalnych zagrożeń pojawiało się coraz więcej pozycji i mężczyzna nie wiedział już na czym się skupić. Mieszkający w okolicy mag był niebezpieczny i należało się nim zająć, ale w samym mieście były też potencjalne morderczynie, których lokalizacji nie udało się odkryć. Wydawało się, że braknie czasu na infiltrację armi wroga jeszcze przed bitwą.Z takimi myślami położył się do snu, licząc na to, że świt przyniesie nowe pomysły i rozwiązania. Przed snem udał się jeszcze

Po przebudzeniu, Wojownik zamienił dwa zdania z karczmarzem, wypytując go potencjalne kryjówki w mieście. Opuszczone budynki, nieużywane magazyny, meliny drobnych rzezimieszków mogły służyć siostrzyczkom za bazę wypadową.

-Każde takie miejsce może okazać się ważne. Zastanów się proszę, czy coś nie przychodzi Ci do głowy. - dopytywał się właściciela - Może ktoś zginął lub zaginął ostatnio w pobliżu jednego z takich miejsc?

Po rozmowie dołączył do przyjaciół przy posiłku i podzielił się z nimi swoimi spostrzeżeniami. Nie ukrywał swoich obaw o przedstawił swój plan działania.

-W mieście nie zostało już wiele do zrobienia. Poświęce poranek na zebranie informacji o potencjalnych kryjówkach i może obejrzę jedną czy dwie. - poinformował -Myślę, że powinniśmy jeszcze dzisiaj odwiedzić tego całego Umbrę i rozwiązać chociaż ten problem, jeśli nie uda nam się znaleźć zabójców.

 
__________________
Potrzebujesz pomocy z kartą do Pathfindera lub DnD?
Zajrzyj do nas!

Ostatnio edytowane przez shewa92 : 23-08-2022 o 10:27.
shewa92 jest offline  
Stary 18-08-2022, 18:00   #256
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację


Gawron zamyślił się chwile na pytanie Mikela
- Jutro tak. Dziś nie bardzo. Nie te zaklęcia.



Gawron leciał nisko nad dachami zastanawiając się co jeszcze dziś mógł zrobić… nadzorował by naprawę murów, gdyby nie były prawie wykończone nim w ogóle przybył do Longshadow. Przysiadł na jednym z dachów próbując się zrelaksować skoro nie był produktywny.

Nie szło mu najlepiej.

W przepaści między szczytem dachu a brukiem zafałszowanej rozmiarem gawronich oczu życie trwało jakby wcale nie miało się skończyć za kilka dni, choć jeśli się przyjrzeć to czuć było napięcie. Zamknął oczy i wsłuchał się w dźwięki miasta. Jego czułe uszy wyłapywały bardzo dużo. Lekka gwara rozmów. Część na zewnątrz, wiele w domach. Gdzieś stukanie sztućców, gdzieś kłótnia. Z dalszej odległości słyszał dwóch osobnych kowali, z drugiej strony ujadał pies i zaraz dołączyło do niego więcej czworonogów…


Pół godziny później gawron dalej siedział na dachu w zrzędząc i narzekając do siebie na krasnoludzką modłę formując długie wiązanki, rozbudowując krótki przekaz na wiele, wiele więcej imponująco obelżywych słów…

- Hej! - przerwał gdy usłyszał, że ktoś woła do niego. Był to jakiś chłopak, może piętnaście lat zadzierał wysoko głowę i mrużył oczy bo słońce mu w nie świeciło. Rzucał w niego spojrzeniem jakby było ono wyzwaniem. Gawron przekręcił głowę dostrzegając, że coś co zaczęło się jako wiązanki pod nosem skończyły się jako dosyć głośne wiązanki. Dobrze, że przynajmniej w krasnoludzkim.
- Czego młody? Gadającego ptaka nie widziałeś?! - zapytał nim ugryzł się w język. Czym był tak rozdrażniony.
- Sami mówiła, że jej matka słyszała jak ktoś tam widział, że nowy w mieście druid przyniósł do świątyni dziwne błotniste mikstury co leczyły choroby. To byłeś ty?
Gawron ugryzł się w język nim znów naskoczył na dzieciaka.
“Co mnie ugryzło?”
- Tak, to ja - odpowiedział i zleciał w dół by uchronić kark chłopaka przed złamaniem. Wylądował na połamanej beczce - O co chodzi?
- Moja siostra… chcę kupić od ciebie jedną taką miksturę.
Gawron przyglądał mu się dłuższą niezręczną chwilę.
- Znaczy… - kontynuował zakłopotany chłopak, czując się przyłapanym na kłamstwie - na kredyt. Odpracuję ją dla ciebie.
Gawron zmrużył oczy jakby rozważał coś po czym zeskoczył na ziemię i moment później przed chłopakiem stał krasnolud w ciężkiej kamiennej zbroi.
- Trzymaj.
Wcisnął mu do rąk skórzaną torbę i otworzył ją tak, że klapa zasłoniła chłopakowi twarz.
- Jak ci na imię?
- Peter.
- Vircan. Co jest twojej siostrze?
- Chromiane dreszcze.
- Tsk, tsk, tsk… jak teraz wygląda?
- Czerwona, drży przez pół czasu, drugie pół ma spazmy takie, że wiązać ją musimy.
- Nie wiążcie jej. Zrobicie jej tym najwyżej krzywdę. Gdy dostaje ataku zostawcie ją w spokoju. Tylko pilnujcie by głową w nic nie uderzyła i leżała możliwie na płaskim. W ilu żyjecie pod jednym dachem?
- Tylko Ava, ja i wuj Brom.
- Ava kaszle?
- Jakby trzydzieści lat paliła podziemne ziele.
- Mokry kaszel czy suchy?
- Mokry.
- To nie chromiane dreszcze, a chromica. Podobna choroba. Spenetrowała już płuca i w kaszlu ją wypluwa. Poza ciałem choroba bardzo szybko umiera, ale mieszkając pod jednym dachem można się zarazić. Gotowe.
Druid zdjął chłopakowi torbę z rąk. Peter zobaczył leżące w dłoni nie jedną a trzy ceramiczne buteleczki.
- Niesmaczne, ale wypijcie wszyscy. Przede wszystkim Ava, ale wy też musicie. Wiesz gdzie złapała chromicę?
- Przyniosła z lasu chyba - odpowiedział chłopak wciąż wpatrując się w trzy wywary - mówiła, że jakiś owad ją użarł.
“To pewnie był któraś z zielonek, a nie owad. Musiała jakoś rozdrażnić mroczne fey.”
Ale to oznaczało, że Shelyn wspomogła Vircana i dotarł do pacjenta zero nim zaczęła być w ogóle mowa o epidemii w którą miało to wszystko pewną szansę się przerodzić.
- Ale… mistrzu Vircanie… nie stać mnie na trzy. Jedną będę odpracowywał przez lata…
- Daj spokój Peter. Nic od ciebie nie chcę za nie. Zanieś rodzinie i nie zgub, nie daj się okraść. Daleko masz do domu?
Chłopak pokręcił głową z brodą drżącą gdy starał się zachować męski wyraz twarzy… Nie opowiedział, bo Vircan nie pytał, ale trzy dni go szukał po mieście jako ostatniej szansy by siostrę uratować po tym jak w świątyni mu odmówili wskazując pełne łoża innych chorych z których większość tak samo bądź bardziej potrzebowała już magii.
- To leć - krasnolud klepnął go w ramię.
Chłopak drgnął gdy zwalczył impuls by okazać wdzięczność uściskiem, kiwnął głową i pobiegł co sił w nogach.


Vircan na skrzydłach bystrookiego orła wylaciał z miasta. Plany hobgoblinów planami hobgoblinów, ale zamierzał potwierdzić wcześniejsze ustalenia i, że nic się nie zmieniło w międzyczasie. Opierzony szacował, że każda godzina lotu pozwalała mu pokonać dystans jaki piesza armia pokona w cztery, czy sześć. Czyli nie powinien jeszcze jej zobaczyć, ale powinien móc skontrolować czy nie ruszyła z kopyta w którymś momencie, może zobaczyć dym obozowisk… kto wie?

A może po prostu potrzebował się przelecieć i pobyć sam…
 
Arvelus jest offline  
Stary 23-08-2022, 09:23   #257
DeDeczki i PFy
 
Sindarin's Avatar
 
Reputacja: 1 Sindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputację
I dzień miesiąca Kuthona (XII), Longshadow, 123 dni po ucieczce z Phaendar, 50 dni po odbiciu fortu Trevalay

Rufus

Praca z mieszkańcami Longshadow, gotowymi do pracy i biorącymi zagrożenie na poważnie była miłą odmianą po ciężkim przesłuchaniu poprzedniego dnia. Rufus spędził cały ranek, obchodząc miasto i wraz z przeszkolonymi wcześniej przez nich nieoficjalnymi dowódcami ustalając, gdzie tuż przed oblężeniem powstaną barykady, pułapki oraz wąskie gardła, w które będą mogli łapać najeźdźców, o ile ci dostaną się wewnątrz murów. Wszyscy z góry zakładali, że to rozwiązania „na wszelki wypadek”, ale półork czuł w ich głosach obawę i niepewność - po mieście krążyły już plotki o walce, którą Jace stoczył z jakimiś dywersantami dzień wcześniej.


Mikel

Karczmarz zastanawiał się przez kilka chwil.
- Ja tam się takich miejsc wystrzegam, moi klienci też - odpowiedział tonem jasno sugerującym, że jego klientela to porządni ludzie - Ale takich kryjówek pewnie sporo jest po dokach i w magazynach. Chociaż jakbym miał się zakładać, to raczej to pierwsze. Właściciele faktorii dbają o ich ochronę, a na nabrzeżu sporo teraz łódek nieużywanych przez zimę
Dalsze rozpytywanie o możliwą kryjówkę Sióstr było niczym szukanie igły w stogu siana. Mikel spędził na nim dobrych parę godzin, zapuszczając się w bardziej zapuszczone części miasta, ale nic więcej się nie dowiedział. Co bardziej gadatliwi mieszkańcy także wskazywali doki i zimujące tam łodzie, a jedyne przypadki śmierci w ostatnich dniach związane były raczej z pijackimi wypadkami niż celowym działaniem.


Vircan

Parę godzin w mroźnym porannym powietrzu nad Longshadow działało cuda na odświeżenie umysłu. Vircan mógł w końcu odprężyć się, szybując w zakłócanej jedynie wyciem wiatru ciszy wysoko nad miastem, przy okazji robiąc zwiad po najbliższej okolicy.
Pozwolił on rozwiać jedną drobną obawę - wojska Kłów najwyraźniej trzymały się harmonogramu i ani myślały ruszać przedwcześnie do ataku. Druidowi nie udało się także dostrzec żadnych grup zwiadowców w promieniu kilkunastu mil od miasta, przynajmniej jeśli chodzi o tych poruszających się po ziemi - wyglądało to tak, jakby hobgobliny nie chciały się pokazywać w okolicy. W powietrzu zauważył wywernę wraz z jeźdźcem lecącą kawałek na północ - chmury i prószący od czasu do czasu śnieg sprawiał, że z Longshadow była nie do wypatrzenia, chociaż by przeprowadzić solidny zwiad musiałaby podlecieć bliżej, co pewnie nie uszłoby uwadze mieszkańców i wywołało nielichą panikę…
Lecąc nieco na południe od rzeki Marideth, Vircan zauważył wąski słup żółtawego dymu unoszący się znad zniszczonych zabudowań małego miasteczka - nie była to z pewnością ani oznaka pożaru, ani normalnego paleniska.


Wszyscy, południe

Mając za sobą część pracy tego dnia, bohaterowie spotkali się w budynku ratusza, by przedyskutować w spokoju i bez dodatkowych słuchaczy dalsze plany. Burmistrz Crawbert udostępnił im swój gabinet na cały dzień mówiąc, że musi wyjść do ludzi i „sprzedać im jakąś bajkę o tym, czemu jego doradcy gdzieś zniknęli”. Siedzieli teraz przy mapie Longshadow i okolic, pokreślonych teraz planami umocnień i obrony, zastanawiając się, którym problemem zająć się w pierwszej kolejności. Magiem, który może współpracować z Kłami? Parą domniemanych morderczyń panoszących się po mieście? Obozem amunicyjnym w ruinach Ecru? Zwiadowcami na wywernach? "Obozem Bestii"? Machinami oblężniczymi? Do ataku zostało sześć dni, a pracy było co nie miara…
 
Sindarin jest offline  
Stary 25-09-2022, 22:56   #258
 
Lord Melkor's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputację
Narada u Burmistrza

- Trochę teraz jesteśmy przygotowani jak Hobgobliny się przedrą - wyjaśnił Rufus, kończąc relację z tego co robił od rana.
- A co u was, chcecie kończyć swoje sprawy czy wyprawiamy się na tego maga od wieży co kontroluje zmiennokształtnych?
Sokół siedział na swoim krześle wysłuchując raportu. Sam nie miał czego powiedzieć… no może poza:
- Nocny zwiad oczywiście wiele nie powiedział, ale w zasięgu trzech dni marszu żadnych ogni nie widziałem, a armia raczej używała by ognia. Przy porannej powtórce widziałem żółty dym unoszący się znad ruin na południowym zachodzie. Wygląda jakby tam proch szykowali. Udałbym się tam na wycieczkę, może dam radę to rozwiązać, albo przynajmniej napsuć im dużo. Po drodze mógłbym was zostawić na wycieczce do maga. Wracając was odbiorę.

- Czyli wygląda na to że Kły nie przyspieszyły planów inwazji i mamy jeszcze kilka dni - zadumał się Rufus, będący w lepszym nastroju niż poprzedniego dnia. Praca z miejską milicją i mieszkańcami najwyraźniej służyła mu bardziej niż brutalne przesłuchania.
- Dobry pomysł, to może skończmy sprawy w mieście i wybierzmy się do tej wieży maga pod wieczór albo jutro rano? Im dłużej czekamy tym więcej czasu dajemy Panu zmiennokształtnych na przygotowanie.

Jace słuchał uważnie relacji towarzyszy. Wyglądało na to, że miasto jest już przygotowane, nie licząc drobnych niespodzianek jakie sam planował. Potrzebowali jeszcze zaopiekować się czterema tematami. Trzy z nich już znali, ale doszedł jeszcze jeden.
- Mag wydaje się w tej chwili największym zagrożeniem. Nie udało nam się namierzyć sióstr nocy i jedynym tropem wydaje się Umbra. Wiemy też że planuje dla nas coś paskudnego w dniu ataku. - zamilkł na chwile zastanawiając się.
- Widać, że armia nie ruszy wcześniej. Potrzebują do tego skoordynować wszystkie obozy. Co innego mag. On nam może napsuć krwi. Uderzmy w niego, da nam to więcej czasu na rozpracowanie sióstr nocy. - powiedział stanowczo.
- Potem wrócimy do planów sabotażu wszystkich obozowisk. -

- W porządku - przytaknął druid - Plan ma sens. Kiedy ruszamy?

-Może dzisiaj po południu damy radę? - zaproponował Rufus.
-Nie jestem przekonany, że wyczerpaliśmy wszystkie możliwości na odnalezienie Sióstr Nocy. Mag zapewne jest od nich potężniejszy, ale to one prawdopodobnie stanowią największe zagrożenie i jeśli nie rozwiążemy tego problemu przed atakiem to one napsują nam najwięcej krwi. - Mikel wtrącił się w dyskusję.
- Może we wieży tego maga znajdziemy jakąś wskazówkę na temat tych Sióstr? Jego zmiennokształtni słudzy współpracowali z nimi - zasugerował Rufus.
- Na to liczę. Ty Mikel masz jakiś trop w sprawie sióstr? - spytał psionik.



***********************************************


Narada Mścicieli trwała jeszcze jaka czas i pół-ork nie był zadowolony z jej rezultatu. Jego plan wybrania się do wieży maga został na razie odrzucony, a na szukanie Sióstr Nocy nie mieli pomysłów. Większość przechylała się do pomysłu sabotażu obozu Kłów, ale chwilowo druid udał się ponownie na zwiad.

W tej sytuacji Rufus pożegnał się z towarzyszami i udał się kontynuować szkolenia milicji. Po południu jak nic szczególnego się nie wydarzy planował wziąć udział w kolejnym polowaniu w celu uzupełnienia zapasów żywności w mieście.
 
Lord Melkor jest offline  
Stary 05-10-2022, 13:45   #259
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację

Vircan leciał na skrzydłach jastrzębia. Długi na pół metra. Lewe skrzydło sięgające również pół metra i prawe tak samo. Leciał wysoko na niebie, niedostrzegalny dla śmiertelników skutych kajdanami ziemi. Uśmiechnął się do siebie w myślach.
- Poeta za dukata… - zaśmiał się w głos gdy fale czubków drzew przepływały daleko pod nim. Słońce go grzało, a wiatr przeczesywał pióra. To było przyjemne. Lepsze niż wczorajszy nocny zwiad. Lepsze niż siedzenie w mieście i trenowanie felczerów. Myślał, że te kilka dni które spędził na podróży do Longshadow wystarczy mu na kolejne kilka dni, ale mylił się. Teraz czuł jak ostatnio ciążyło mu miasto i ci wszyscy ludzie z gderającymi jadaczkami. I to jak wiele on sam musiał gderać i tłumaczyć i potem wyjaśniać co tak naprawdę miał na myśli.

Zwiad. Miał sprawdzić obozy. Zobaczyć czego się w nich można spodziewać przed uderzeniem.


Viracan przyklapnął na gałęzi oglądając obóz z daleka. Czas na praktyczną część wycieczki.
Rozejrzał się szeptając słowa mocy w zapomnianych już druidzkich dialektach przywołując pomocników. Dwa malutkie żuczki zawisły przed jego dziobem. Wysłuchały go. I odleciały w stronę obozu. Sokół czekał, ukryty w koronach drzew. Po kilku minutach rozłożył skrzydła.

Zaklęcie to Insect Spies.
Mam w tej formie stealtha +29. Mogę zaklęciem podnieść do +33.
Percepcja to +18.

Latam wysoko, chowając się w koronach drzew, na dachach, w rynnach. Wspieram się żuczkami tam gdzie nie mogę łatwo sam się dostać. Chcę zlokalizować skład prochu (oraz czy jest tylko jeden), warsztat gdzie go robią i określić lokalne siły hobgoblinów.


 
Arvelus jest offline  
Stary 07-10-2022, 07:21   #260
DeDeczki i PFy
 
Sindarin's Avatar
 
Reputacja: 1 Sindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputację
Rufus

Szkolenie milicji przebiegało sprawnie - półork szybko doszedł do wniosku, że nic więcej już w tym miejscu nie zdziała, więc udał się na polowanie z Kargarem i paroma myśliwymi. To okazało się całkiem udane, gdyż natrafili na spore stado jeleni, najwyraźniej przepłoszone z północnych wzgórz przez patrole hobgoblinów, albo wiszące w powietrzu niczym zbliżająca się zagłada wiwerny. Jeden ze stworów przeleciał nad nimi w takiej odległości, że posłali za nim kilka strzał, jednak trzymał się tuż poza zasięgiem łuków, więc uzyskali jedynie pogardliwy rechot i parę przekleństw od siedzącego na jego grzbiecie jeźdźca.
Wracając, Rufus słuchał rozmowy myśliwych zastanawiających się, czy arcykapłana Zane'a nie zmorzyła jakaś choroba, bo od wczoraj nie pokazuje się wiernym w świątyni…


Vircan

Kierując się na cienką smużkę dymu na południowy zachód od Longshadow, przemieniony w jastrzębia druid sprawnie dotarł do miasteczka Ecru.
A raczej tego, co z niego zostało.

Tam, gdzie kiedyś znajdowała się niewielka osada zbudowana nad spokojną rzeczką, teraz dominowały wypalone i osmalone ruiny kamiennych zabudowań, otoczone prymitywnym kamiennym murem. Ledwie parę budynków było czymkolwiek więcej niż kupą gruzu - przysadzista świątynia, której wypalony dach został prowizorycznie przykryty płótnem (to stamtąd wydostawał się ten żółtawy dym) oraz okrągła kamienna budowla, wyglądająca jak jakiś magazyn lub obudowana studnia.
Gdy tylko podleciał bliżej, w jego nozdrza uderzył okropny, gryzący smród zgniłych jaj, najwyraźniej przesiąkający całą okolicę. Nie było się jednak czemu dziwić, gdyż zaraz za murami druid zauważył sporą dziurę, będącą odkrywkową kopalnią siarki - Kły nie bez powodu wybrały sobie to miejsce na skład amunicji. Nad wykopaliskiem stała dwójka hobgoblinów, nadzorując pracę tuzina bladych, odrażających humanoidów, wspinających się po pionowych ścianach niczym pająki. Podlatując nieco bliżej, dostrzegł, że każdy ze stworów nosi na swojej paskudnej gębie jakieś gogle.

Wewnątrz murów także panował pewien ruch. Spory oddział hobgoblinów uzbrojonych w tarcze i włócznie z dużą wprawą ćwiczył pod nadzorem dowódcy walkę w ciasnej formacji, obserwowany przez siedzące na bramach do miasteczka gobliny. Wyglądali na dobrze wyszkolonych i zgranych ze sobą, a uwaga, jaką przykładali do pracy sprawiła, że nie zwrócili uwagi na samotnego jastrzębia, których przysiadł na zniszczonym szczycie świątynnej wieży. Nie było to miejsce, w którym normalne zwierzę spędziłoby więcej niż kilka sekund, ale póki co nikt się nad tym nie zastanawiał.

Z wysłanych na przeszpiegi żuków wrócił tylko jeden - ten wysłany do w poszukiwaniu warsztatu. Wspiął się na ścianę obok druida, oczekując na pytania.
 
Sindarin jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 08:41.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172