Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 08-11-2021, 07:39   #21
DeDeczki i PFy
 
Sindarin's Avatar
 
Reputacja: 1 Sindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputację
Zanim Ganorskowi dane było odpowiedzieć, na schodach rozbrzmiały kroki i z góry zszedł gołodupiec. Tym razem na spokojnie, z cieniem uśmiechu na ustach i, co najważniejsze, odziany jak przystało. Gęste brązowe włosy sięgające ramion odgarnięte miał za uszy, które wraz z rysami twarzy zdradzały domieszkę elfiej krwi. Pół-elf przystanął na stopniu, sznurując bryczesy i zerknął na Urska warującego przy schodach.
- Gryzie? - Odezwał się, ruchem podbródka wskazując wilka. - I który to psotnik mnie wydał Kargunowi, co?
~Nic mu nie mów, będzie się mścił!~
- Zżera w całości - parsknął półork - Ursk, wystarczy, chodź tutaj.
- Ha, ha - odparł sucho pół-elf, pokonując resztę stopni.
W dźwięcznym, przyjemnym głosie chłopaka nie dało się dosłyszeć pretensji, czy chociażby krztyny złości towarzyszącej drugiemu pytaniu. Iskierki tańczące w zielonych oczach, którymi omiótł izbę, sugerowały że był rozbawiony całą sytuacją.
- Jeśli ktoś tu psocił, to raczej ty, a sądząc po tym z jakim doświadczeniem uciekałeś, to raczej nie pierwsza psota tego rodzaju - odpowiedział mu druidwymijająco. Nawet jeśli ktoś by wskazał na Berenikę, to sądząc po ostatnich wydarzeniach dziewczyna powinna dać sobie doskonale radę. Jednak strzeżonego Torag strzeże, więc na wszelki wypadek przeszedł w pobliże zaklinaczki.
- No, no, no - pół-elf pomachał palcem przyozdobionym srebrnym pierścieniem w kierunku Maakora, w geście udawanego oburzenia. - To są brzydkie pomówienia, mości panie, nieładnie.
- Żadne pomówienia. Ojciec i bracia obiektu psot byli przecież gotowi narzędzie psocenia obciąć i przybić nad bramą miasteczka.- odpowiedział z krzywym uśmiechem druid. Chyba rzeczywiście pól-elf nie miał do nikogo pretensji.
- Żaden “obiekt psot” - ripostował pół-elf. - Spotkanie na równym gruncie, nikt nikogo nie obiektywizował.
- Nie cwaniakuj, daliśmy ci czas na schowanie się, więc ciesz się że jeszcze sobie poużywasz - odezwał się Ganorsk. - A właśnie, zdążyłeś chociaż? - zapytał rozbawiony.
- Cały jestem, to zdążyłem się schować, a jakże - pół-elf uśmiechnął się. - Florian Castelli, swoją drogą. Absolwent pitaxańskiej Akademii Sztuk Wielkich i bard extraordinaire, na usługi mości państwa.
- Nie o to pytałem - z szerokim uśmiechem półork podał mu dłoń - Mów mi Ganorsk. Bez tytułu, nie potrzebuję. Na usługi, tak? A do czego się możesz przydać, poza brzdąkaniem? Bo akurat córki do zbałamucenia nie mam -
Zaklinaczka oparła się o ścianę widząc, że za szybko to jednak nie wyjdą. Zanotowała sobie w pamięci utrzymanie języka za zębami przez towarzyszy. Teraz patrzyła tylko z rozbawieniem na tę wymianę zdań ciekawa do czego to doprowadzi.
- Brzdąk... Ja nie brzdąkam - tym razem Florian obruszył się naprawdę. - Następny. Czy wszystkim pół-orkom zabiera się przy urodzeniu uznanie dla sztuki, czy tylko ja mam do was takie szczęście?
Półelf usłyszał tylko jak rudowłosa parsknęła pod nosem, a Ganorsk zaśmiał się głośno.
- Wybacz, kiedy rozdawali wrażliwość na sztukę, ja stałem w kolejce żeby zareklamować zęby, dali mi rozmiar za duże - wyszczerzył się, pokazując masywne kły. Pół-elf nachylił się do przodu z zaciekawieniem na twarzy i pokiwał głową z uznaniem.
- Czyli jakim instrumentem, oprócz tego naturalnego, czarujesz panny? - spróbował rozładować sytuację druid.
- Lutnią - odparł Florian na maakarowe pytanie, acz uniesienie dłoni i machnięcie smukłymi palcami wte i wewte można było interpretować dwójnasób. - Zwinne, długie palce wprawiają w zachwyt. Prywatny recital możliwy, ale nie tutaj. Zszedłem tylko zbesztać, przedstawić się i podziękować. Gospodarzu! Gąsiorek wina!
W tej właśnie chwili do karczmy dotarł Temujin. Ostrożnie przestąpił próg, ze zdumieniem spoglądając na leżące drzwi i podłogę usłaną odłamkami drewna.
- A tu co, bitwa jakaś była? - Potoczył spojrzeniem po obecnych.
- Tylko zazdrośni ojcowie i bracia - odpowiedziała mu zaklinaczka.
- A to za drzwi - mruknął Florian do gospodarza wręczającego mu butelkę wina i wysupłał kolejną monetę z sakiewki, gdy zerknął w stronę gnoma i zaklinaczki.
Wygląda, jakbyście szykowali się opijać zwycięstwo nad tymi... zazdrośnikami. -
Rzucił wymowne spojrzenie na gąsiorek.
Nowy towarzysz? - skinął głową w stronę półelfa.
- Gdzieżby tam - pół-elf machnął ręką w kierunku gnoma. - Chyba, że szlak wiedzie was ku Przystani. Wtedy chętnie dołączę. W grupie zawsze raźniej.
- Nie tym razem - Ganorsk pokręcił głową - ale uczciwie odradzam ci drogę wodną, na rzece grobowa atmosfera panuje.
- Potrafisz zaciekawić - Florian westchnął, kręcąc głową - ale komu w drogę, temu czas. Nie będę nadwyrężać własnego szczęścia, znając życie Kargun urządzi sobie na mnie polowanie. Zajrzyjcie do “Marmurowego Domu”, jeśli wiatr zawieje was kiedyś do Przystani.
Florian skłonił się grupie z uśmiechem i obrócił na pięcie, ruszając ku stopniom na piętro. Zniknął gdzieś na górze, nucąc pod nosem skoczną melodię. Maakor spojrzał na Berenikę.
- Gotowa? Ruszajmy do lasu, rykowisko rozpoczęło się już jakiś czas temu, jelenie powinny być łatwiejsze do podejścia. Jak nam się poszczęści to wrócimy z materiałem na pieczyste i jeszcze powinno nam starczyć na jutro. - powiedział, kierując się już do drzwi. ~Niech idą, nie będą mieli przewagi nad tobą~
- Mam nadzieję, że damy radę to przynieść… Zwykły namiot mi zrobił problem - zaklinaczka powiedziała z zażenowaniem. - Ale jestem gotowa.
- Jakoś damy radę, zwłaszcza jeżeli oprawię zdobycz na miejscu. Może zostawimy ekwipunek pod opieką naszych towarzyszy, będzie nam łatwiej. - odpowiedział.
- No i dwóch nas zostało... a przepraszam trzech - gnom kiwnął głową w stronę wilczego łba, po czym klapnął na ławę koło półorka, podpierając głowę jakby mu trochę ciążyła.
- Widzę, że trochę mnie ominęło. Ale zawarłem tu pewną znajomość, która może się jeszcze przydać. Chociaż kosztowało mnie to resztę tego przedniego wina... a tu takiego nie dostanę. Smętnie potoczył wzrokiem po półkach za barem, po czym potrząsnąl głową i dodał -Zresztą... na dziś mam już dość. A jeszcze praca mnie czeka.
- Praca? - zapytał zaskoczony Ganorsk. - Znalazłeś jakąś fuchę tutaj?
-Eee, niee. Wkręciłem się do warsztatu miejscowego alchemika. Jest okazja uzupełnić miksturę, co się zużyła na te utopce.
- Ach, też dobrze. Ten wasze ognie, prawdziwe i nieprawdziwe, mocno nam pomogły – stwierdził półork.
 

Ostatnio edytowane przez Sindarin : 08-11-2021 o 18:37.
Sindarin jest offline  
Stary 11-11-2021, 19:22   #22
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
Wieczór


Wydarzenia z tego dnia oraz zebrane informacje dały wiele do myślenia. Berenika uznała, że skorzysta z okazji jaka się nadarzyła i postanowiła udać się do łaźni po posiłku. Nie zniechęcała ani nie zapraszała specjalnie pozostałych zostawiając im decyzję czy chcą spędzić ostatni wieczór w wygodach o jakich pomarzą przez najbliższy czas. Sama udała się do przedsionka, gdzie w ustronnym miejscu rozebrała się zostając tylko w długiej podkoszuli. Miała zapewnić jej chociaż iluzję, że ma coś na sobie, kiedy reszta do niej postanowi dołączyć. Zabrała ze sobą list, który wraz z tym co wspominał Maakor, oraz Dresden mocno jej ugrzęzły w umyśle.

Piwnice zazwyczaj były zatęchłe, wilgotne i zimne, ale ta w “Granicie” prezentowała się przyjemnie. Kręte stopnie przechodziły w przedsionek ze stolikami, ławami i andorańskimi szezlongami, z wieszakami na odzież skrytymi po kątach. Powietrze było przyjemnie ciepłe, acz specyficzny zapach, przypominający smród zgniłych jaj czy siarki, wykręcał nieco nos. Basen wykuty na kształt wielościanu parował leniwie, kusząc spokojną gorącą wodą, pompowaną przez krasnoludzki wynalazek. Piwnica, o dziwo, świeciła pustkami i pogrążona była w ciszy, przerywanej jedynie odgłosami popijawy dobiegającymi gdzieś z góry.

Siarczany zapach przeszkadzał zaklinaczce, ale nie na tyle aby zrezygnować. Podkoszula wydymała się powietrzem, kiedy wchodziła do ciepłej wody. Pospiesznie ją zmusiła do posłuszeństwa zatapiając wolną dłonią pod taflą źródła. W końcu usiadła trzymając niezbyt pewnie kartkę papieru nad wodą. Starając się nie patrzeć na razie na to, ile czego widać pod wodą jeszcze raz zabrała się za czytanie słów skreślonych przez grajka.

Maakor zdecydował, że skorzysta z łaźni. Co jak co, ale gorąca woda była luksusem, którego nie miał zamiaru sobie odmówić. Nie żeby przeszkadzała mu zimna woda w rzece, był do niej więcej niż przyzwyczajony, tyle że w takiej wodzie mydło nie pieniło się zbyt dobrze, a i ubrania ciężko było wyprać. Także nie wahał się zbyt długo i przeszedł do pomieszczenia, gdzie rozebrał się do przepaski biodrowej, którą zostawił ze wzgląd na Berenikę która już była wewnątrz. Kiedy wszedł dziewczyna była już zanurzona w wodzie, koszula w niezwykle interesujący sposób przylgnęła do jej ciała. Odetchnął głębiej by się uspokoić, ale spowodowało to gwałtowny kaszel z powodu siarkowych wyziewów i niezbyt miłego zapachu. No cóż ten sposób też był dobry by odciągnąć myśli od kształtów zaklinaczki. Wszedł do wody i zaczął przygotowywać przybory do golenia. Co prawda golił się wczoraj, ale teraz postanowił nieco o siebie zadbać.

- Coś ciekawego czytasz? - zapytał pokrywając podbródek pianą. Po chwili zaczął się golić, od czasu do czasu przecierając małe, metalowe lusterko, które pokrywało się co chwila parą.

- Ten list, który wam pokazałam przy okazji wieczerzy. Khm, nie wiem, czy powinieneś… - kobieta spojrzała na to co robił. - To wspólna łaźnia, raczej się tutaj głównie… namacza. Chyba.

- Jest prąd wody, niewielki co prawda i może nie wyczuwalny dla ciebie, ale jest. Podejrzewam, że woda płynie z góry i przepływa przez ten basen by zniknąć pod ziemią. O zobacz.. - wskazał na strzępy piany płynące powoli w jedną stronę. - Jakby to była tylko sadzawka to po kilku podróżnych bardziej przypominałaby bagienko. Nie wiem, jak krasnoludy to rozwiązały, ale skoro działa to nie mam zamiaru narzekać. Ale prawda, tam w bardziej ustronnym miejscu można się dokładnie wyszorować. Zaproponowałbym, że umyję ci plecy, ale tą rozmowę mamy już za sobą. Jak chcesz pomogę ci z włosami. - uderzył otwartą dłonią w wodę rozbijając resztki piany.

Zaklinaczka zagryzła wargi odwracając spojrzenie gdzieś w bok. Niechcący umoczyła kawałek listu w wodzie.

- W zasadzie… to możesz mi pomóc - powiedziała powoli odkładając list na stołeczku obok łaźni. Zagarnęła włosy tak, że wodnik mógł zobaczyć jej kark. Posłała przy okazji jakieś dziwne spojrzenie.

- Grzebień? - zapytał druid, wychodząc z wody. Rozejrzał się po łaźni i przytargał sporych rozmiarów ceber do kotła z gorącą wodą. Był to kolejny krasnoludzki wynalazek, jako że kocioł nie był ogrzewany paleniskiem, ale mimo tego woda w nim miała wysoką temperaturę. Wypłukał ceber i napełnił go czystą wodą. Następnie usiadł na skraju basenu, za plecami zaklinaczki, przygotowując mydło.

- Nie mam. Palcami rozplącze - powiedziała odchylając się tak, że jej głowa wylądowała na brzuchu Maakora. Podniosła głowę wbijając w niego spojrzenie nim cokolwiek powiedziała.

- Przemyślałam naszą rozmowę. Tę na polowaniu. Dałam się ponieść emocjom. Niekoniecznie tym, którym lubię dać się ponieść. Będziesz chciał mimo wszystko spróbować, jeśli ci powiem, że mogę być zainteresowana?


Nie dane było Maakorowi odpowiedzieć, gdyż do łaźni wszedł Temujin. Parka wzdrygnęła się, a Berenika przestała opierać się o druida. Zaraz za gnomem wparował Dresden i Ganorsk. Rozmowa rozkręciła się na dobre, ale ani zaklinaczka, ani druid niespecjalnie w niej uczestniczyli. Rudowłosa bardziej się udzielała, ale to i tak była kropla w morzu w porównaniu do tego jak detektyw z półorkiem się rozgadali. Ciężko jej się było skoncentrować na rozmowie. Została bez odpowiedzi i zamiast spokojnie na nią poczekać im dłużej siedzieli tym bardziej miała wątpliwości. W końcu ciało odmówiło dłuższego namaczania przypominając o sobie mocno pomarszczonymi palcami. Berenika podziękowała za rozmowę udając się do swojego pokoju. Krótkim gestem sprawiła, że podczas wychodzenia z wody jej koszula nagle pokryła się mrozem, który powoli zaczął odpadać zostawiając suchy materiał. Zabrała list i udała się spać do wspólnej sali.

Rano upewniła się, że wszystko miała i dwa razy się zastanowiła czy nie powinna czegoś ze sobą jeszcze wziąć. Nic jej nie przyszło do głowy. Stawiła się na śniadaniu i wraz z resztą ruszyła w drogę. Podczas podróży wpatrywała się często w niebo. Lubiła szare chmury, mimo że zwiastowały chłodniejszą pogodę, deszcz lub śnieg. Ich widok współgrał z jej duszą, jej dziedzictwem.

Berenika nie powiedziała tego nigdy na głos, ale w dobrej mierze to była jej pierwsza wyprawa typowo awanturnicza. Teraz, kiedy nie byli otoczeni jeszcze dodatkową zgrają ludzi, nie chcąc pokazać swojego braku doświadczenia dyskretnie podglądała co robią jej towarzysze i jeśli mogła to kopiowała to zachowanie. Dlatego też rozglądała się co jakiś czas sprawdzając czy nic ich może nie próbuje zajść od boku albo z góry. Kuroliszki z tego co kojarzyły potrafiły latać to i warto było trzymać spojrzenia na gałęzie i konary drzew. Szczęściem nic ich nie zaatakowało.

***

- Coś się dzieje? - kobieta rzuciła znad plecaka, z którego właśnie wyciągała garnek, słysząc jak Maakor coś mruknął pod nosem a zaraz potem Ganorsk do niego dołączył. Rzuciła Temujinowi i Dresdenowi zaniepokojone spojrzenia powoli odkładając naczynie na ziemię. Sięgnęła po swoją kusze i na wszelki wypadek ją załadowała. Czekała w napięciu na to co powiedzą.
 
Asderuki jest offline  
Stary 11-11-2021, 21:40   #23
 
sieneq's Avatar
 
Reputacja: 1 sieneq ma wspaniałą reputacjęsieneq ma wspaniałą reputacjęsieneq ma wspaniałą reputacjęsieneq ma wspaniałą reputacjęsieneq ma wspaniałą reputacjęsieneq ma wspaniałą reputacjęsieneq ma wspaniałą reputacjęsieneq ma wspaniałą reputacjęsieneq ma wspaniałą reputacjęsieneq ma wspaniałą reputacjęsieneq ma wspaniałą reputację

Temujin maszerował wraz z drużyną. Starał się nie opóźniać długonogich towarzyszy i klął cicho pod nosem, gdy poły długiego kubraka zaczepiały się o gałęzie ciernie niskich krzaków. Nie był zmęczony, ale myśli miał niewesołe. Od czasu ataku utopców miał wrażenie, że pisząc się na wyprawę wpakował się w gorsze bagno niż to, w którym był poprzednio. ~ A to już akurat nie powinno cię dziwić - westchnął, przypominając sobie słowa przyjaciela, jakie padały, gdy bard, dzięki swoim kontaktom w półświatku, kolejny raz wyciągał gnoma z tarapatów.
~ Ile jeszcze razy będę musiał ratować ci tyłek? Kiedy ty zaczniesz w końcu myśleć, Temujin? - strofował go wtedy dobrotliwie Zephyrus. ~ Co najmniej tyle razy, ile, dzięki mojej miksturze byłeś w stanie przepić konkurencję, śpiewaku. - odcinał się wtedy gnom i to zazwyczaj kończyło dyskusję. Do następnego razu.
Temujin westchnął po raz kolejny. Tęsknił do spotkań w tawernie, gdzie przychodził oglądać występy Zephyrusa i jego partnerki Bellarahji, a potem spędzał z nimi nad szklanicami z winem długie godziny wypełnione rozmowami i żartami.
~Jak też ułożą się relacje z nowymi kompanami? - Powiódł wzrokiem po poprzedzających go postaciach. Maakora nie potrafił rozgryźć. Dresden zdawał się wciąż analizować otoczenie, rozkładać każdą napotkaną osobę czy zdarzenie na nitki a te na jeszcze cieńsze włókienka. Najbardziej przystępni zdawali się byc Ganorsk i Berenika. Właśnie, Berenika. Potrząsnął głową, powstrzymując chęć walnięcia nią w pień najbliższego drzewa. Była dla niego miła... a on zachował się jak idiota, wparowując wtedy do łaźni, gdzie ona i Maakor... Do tej pory końcówki długich uszu szczypały go na wspomnienie tamtej sytuacji.

***

Ostry metaliczny brzęk rozszedł się echem po pomieszczeniu. Temujin zaklął cicho i ściągnął okulary, których szkła pokryły się mgłą, gdy tylko przekroczył próg łaźni. Schylił się po czerpak do wody, o który potknął się, wchodząc. Stęknął, gdy w plecach odezwał się ból, reakcja na wielogodzinne garbienie się nad alchemicznym stołem. Gnom dopiero co wrócił do gospody po zakończeniu pracy w warsztacie Hagenbora. Zmęczony, ale zadowolony z siebie (nie często udawało się tak ustawić parametry reakcji, by nie było żadnych strat i by osiągnąć pełną wydajność procesu), postanowił wypędzić z ciała zmęczenie w wodzie z ciepłych źródeł. Jednak... zauważył że nie jest sam. W oparze unoszącym się nad niecką dostrzegł dwie sylwetki.
- Eee.. Ehm... Chrząknął niepewnie. - Nie przeszkadzam?
- Na pewno nie, to publiczna łaźnia - odpowiedział Dresden wychodzący bezszelestnie z alkowy. Miał na sobie jedynie ręcznik zawiązany luźno na biodrach. W lekkim świetle rzucanym przez pochodnie można było zobaczyć szczupłe, lekko umięśnione ciało detektywa utrzymane było w bardzo dobrej kondycji. Brakowało mu definicji i masy, ale w jego profesji siła fizyczna nie była bardzo przydatna. Liczył się sprawny umysł i zręczne ciało. Mężczyzna podszedł bliżej krzywiąc się, chyba na zapach panujących środku.
- Kto tu kurwa się mył? - spytał zdziwiony wskazując na resztki piany.
Obszedł basen nie chcąc wejść w czyjeś brudy, po czym zrzucił ręcznik i świecąc przez chwilkę białymii pośladkami zsunął się zręcznie do wody powodując minimalne kręgi fal na ciepłej wodzie. Wynurzył głowę strzepując wodę z włosów.
Rozparł się o brzeg basenu rozglądając leniwie po „piwnicy”. Starał się obdzielić wzrokiem każdego po równi, by nikt nie czuł się niezręcznie.
- Ostatni wieczór w cywilizacji, nie? rzucił w eter. - Co sądzicie się stało z naszym… celem wędrówki? Zgubili się i zostali zjedzeni? Postanowili uciec? A może ich duchy zabiły?
- Zjedzenie i duchy raczej nie - odparł Ganorsk, jako ostatni docierając do łaźni, również przewiązany jedynie ręcznikiem. Jak się okazało, tatuaże pokrywały większość jego ciała, zbudowanego i pokrytego bliznami jak u typowego wojownika. Brakowało mu zwinności Dresdena, więc przy wchodzeniu do wody ochlapał jego i gnoma - Wybaczcie. Jeśli ekspedycja została wybita, to mam przeczucie, że nie przez potwory… A jeśli żyją, to coś powstrzymuje ich przed kontaktem z Przystanią. Ucieczka raczej nie wchodzi w grę, czemu mieliby to robić?
- Powodów może być wiele. - odpowiedział Cane. - Patrząc na dostarczoną listę osób, ochrona to same anony. Gdy zrobiło się gorąco, mogli okraść wszystkich i uciec. Dlaczego sądzisz, że nie zostali zjedzeni?
Spytał, choć jego wzrok świdrował druida, niczym na prawdziwym przesłuchaniu.
- Mieliśmy znaleźć czarodziejkę, a nie ochronę - półork zanurzył na moment twarz w wodzie - Sama zapewne nie uciekła, są nam potrzebni tylko jeśli zabili ją i zabrali notatki. Niedawno ktoś został zamordowany w jakimś zagajniku pod Wzgórzem. Napastnik… nie wyglądał jak zwykły bandyta -
Temujin, który w przeciwieństwie do pozostałych, był prawie w pełni ubrany, odsunął się od basenu, by uniknąć rozprysków wody, jakie towarzyszyły kąpieli półorka. Starannie układał zdejmowaną z siebie odzież, w końcu, ubrany jedynie w wełniane kalesony sięgające kolan, usiadł na skraju basenu, zanurzając stopy w ciepłej wodzie.
Obecność Dresdena i Ganorska pomogły jakoś odnaleźć się w kłopotliwej sytuacji, więc skwapliwie włączył się do rozmowy.
- Co rozumiesz przez to, że nie wyglądał jak zwykły bandyta? - zapytał, patrząc na Ganorska.
- Purpurowa szarfa, maska na twarzy… - odpowiedział mu odruchowo, trochę zamyślony - Tylko nie bierzcie moich słów za jakąś prawdę objawioną! - dodał po sekundzie - To przeczucie, a nie pewnik.
- Brzmi jakoś podobnie do listu - zauważyła Berenika, która do tej pory starała się uspokoić. Cała sytuacja ją wielce rozbawiła i starałą się powstrzymać od śmiechu. Teraz kiedy odetchnęła sięgnęła po nasiąkający wilgocią powietrza list.
- Mogę zobaczyć ten list? - Dresden odepchnął się lekko nurkując tuż pod powierzchnią. Pozwolił by ciepło ogrzało całe jego ciało. Wynurzył się delikatnie w pobliżu dziewczyny z uśmiechem wyciągając rękę po list. W jego ruchach i spojrzeniu nie było nic co sugerowałoby jakikolwiek rodzaj flirtu, zupełnie jakby Berenika była mężczyzną, kumplem lub wyjątkowo brzydką dziewczyną. Wziął list i oparł się o brzeg basenu nic sobie nie robiąc z dystansu wyciągniętej ręki od zaklinaczki. Przyglądał się dłuższą chwilę literom, wyrazom, zdaniom. Jego analityczny umysł szukał powiązań, ukrytego sensu, połączeń pomiędzy tym co zapisane, a tym co sformułowane. Każdy szczegół miał znaczenie, nachylenie liter, pogrubienia, dobór słów. Gdy skończył, złożył list i wychylając się do połowy z wody odłożył go daleko poza zasięg wody.
- Tam będzie bezpieczny… bezpieczniejszy - poprawił się ponownie zanurzając po samą szyję. Nie lubił być nieprecyzyjny.
- Skąd wiesz, że purpurowa szarfa i maska na twarzy? - zmienił temat zwracając się do półorka. Tym razem, chyba po raz pierwszy Dresden spojrzał z zainteresowaniem na szamana.
- Nie wiem - podkreślił Ganorsk - Czuję. Miałem… w zasadzie można to nazwać wizją. Natrafiłem dzisiaj na nóż, którym zabito kogoś w tej okolicy. Widziałem, i odczuwałem, ostatnie chwile pechowca - wytłumaczył niechętnie.
- Ha, i to jest przydatna umiejętność! - zawołał entuzjastycznie detektyw.
- Jeśli umiesz to kontrolować - sarknął półork - I lubisz uczucie umierania od noża w bebechach.
- Życie to cykl narodzin i śmierci, zapytaj “zwiadowcy” - rzucił sarkastycznie, wskazując głową w kierunku Maakora.
- To ja już śmierć odbębniłem, nie polecam - odgryzł się z rozbawieniem szaman.
- Chcesz poczuć jak to jest rodzić?
- To ciekawość, groźba, czy propozycja podszyta nieznajomością fizjologii? - półork uśmiechnął się szelmowsko.
- A co byś preferował?
Temujin, który opuścił był na krótka chwilę towarzystwo, wrócił właśnie przewìazany ręcznikiem i wślizgnął do wody. Sięgała mu niemal do brody, więc po kilkukrotnym zanurzeniu głowy i ogólnym chlapaniu usiadł na jednym ze skrytych pod powierzchnią schodków prowadzących do basenu i dołączył do rozmowy.
- Ta twoja... zdolność... - Zwrócił się do Ganorska -pozwala ci odczytywać przeszłe zdarzenia z przedmiotów? Jeśli były świadkami czyjejś śmierci? Czy może jej sprawcami?
Wzdrygnął się lekko, jakby dosięgł go zimny powiew i potarł dłońmi ramiona. Na poczerwieniałej od ciepła skórze, jasną barwą odcinały się blizny wijące po przedramieniu jak żmijowy wzór. Półork zastanowił się przez moment.
- Nie mam pojęcia - odparł w końcu z rozbrajającą szczerością - Nie panuję nad tym do końca, jeszcze nie, może kiedyś. To raczej jest tak, że gdy ludzie przeżywają jakieś bardzo silne emocje, to mogą się one odcisnąć na jakichś przedmiotach. A mi… zdarza się je odebrać i znaleźć jakby na miejscu tej osoby, w tamtej chwili - wyjaśnił.
- To trochę pocieszające, co mówisz. W końcu nie tylko śmierci mogą towarzyszyć silne emocje… Więc może nie zawsze to, co zobaczysz, będzie związane z ostatnimi chwilami jakiegoś nieszczęśnika.
- Zeznanie ofiary morderstwa byłoby bardzo pomocne w każdym śledztwie. - uśmiechnął się Dresden.
- A ty, Dresden, zauważasz tylko morderstwa, ofiary i sprawców? - Temujin z krzywym uśmiechem obrócił wzrok na rozmówcę.
Detektyw spojrzał wymownie na gnoma zastanawiając się, czy patrzy na przyszłe morderstwo? Ofiarę? Czy sprawcę. Uśmiechnął się gdy dostrzegł w oczach czarodzieja ten sam tok rozumowania.
- Nie, bynajmniej. - odpowiedział w końcu z lekkim uśmiechem. - Dostrzegam piękno wokół, ale się z tym nie afiszuję.
- Tym razem jednak zeznania ofiary za wiele nam chyba nie pomogły.- Temujin odsunął na bok pokusę dyskusji o postrzeganiu piękna i, poważniejąc, wrócił do tematu rozmowy.
- Skoro zabójca i tak był zamaskowany... Chyba, że ta purpurowa maska i szarfa z czymś się wam kojarzy. Jakaś sekta, kult? Słyszałem, że ceremonialne maski są częścią religijnych obrządków na dalekim południu, w Qadirze i Casmaronie, ale o takim stroju nie. - potoczył spojrzeniem po towarzyszach.
- Moje plemię też używa masek, tylko szarych - wzruszył ramionami półork - Ale nie zajmujcie się tym za bardzo, przynajmniej jeśli na coś solidnego nie trafimy. To równie dobrze mogły być majaki umierającego.
- Opiszesz tę maskę? - Dresden nie zamierzał nie zajmować się tym. Jego umysł, nawet pod wpływem alkoholu już rozpracowywał kolejną zagadkę.

***

Tak rozmyślając, dotarł wraz z pozostałymi na skraj zagajnika. Gdy otoczyły go drzewa, poczuł się nieswojo. Mimowolnie rzucał oczami na boki, jakby podświadomie oczekując, kiedy zza krzaków wyskoczy ku nim zamaskowana postać przepasana purpurową szarfą.
Z ulgą przyjął informację “zwiadowców”, że otoczenie zdaje się być bezpieczne. Nie na długo. Znalezisko Maakora bardziej go jednak zainteresowało, niż zaniepokoiło.

- Druidzkie runy na drzewie? Myślałem, że druidzi nie kaleczą drzew.
 

Ostatnio edytowane przez sieneq : 11-11-2021 o 22:18.
sieneq jest offline  
Stary 12-11-2021, 06:10   #24
DeDeczki i PFy
 
Sindarin's Avatar
 
Reputacja: 1 Sindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputację
Po wizycie w kuźni Ganorsk jeszcze przez chwilę był oszołomiony. Tylko raz zdarzyło mu się mieć tak dokładną wizję, po dotknięciu szamańskiego bębna, ale wtedy to była jedynie seria krótkich obrazów, momentów rytualnego przekazania go uczniom przez mentorów. Tutaj było inaczej, odebrał pamięć ostatnich chwil kogoś zabitego tym nożem – albo dzierżącego nóż w chwili śmierci? Nie tylko odebrał wspomnienie, to było coś więcej. Był nim, czuł to co on, strach, zimno, ból… wciąż odruchowo dotykał się pod żebrami, upewniając się, że ból pozostał tylko w jego umyśle. Pozostałe szczegóły wizji nie dawały się zapomnieć – purpurowa szafa opasująca mordercę, maska na twarzy. Ganorsk zrozumiał nagle, że to nie było ich ostatnie spotkanie. Wiedziony tym przeczuciem wrócił się do karczmy i wydając ostatnie drobniaki, kupił ów feralny nóż.
~Będziesz następny, zabiją cię i znowu go sprzedadzą!~

*** Okolice Wisielczego Wzgórza ***

Doskonała kolacja, wizyta w łaźni i noc w wygodnym łóżku pomogły półorkowi przynajmniej częściowo zapomnieć o tamtej wizji, ale nie do końca. Wystarczało, że dotknął wiszącego u pasa noża, a przed oczami pojawiała mu się tajemnicza maska, a w uszach słyszał furkot szarfy…

Zachmurzone niebo i mgła nie przeszkadzały mu, a wręcz przeciwnie – przy takiej pogodzie ciężki pancerz znacznie mniej dawał się we znaki. Z zadowoleniem obserwował Urska, który z zapałem godnym ważniejszej sprawy obwąchiwał każdy większy kamień i drzewo w okolicy, co jakiś czas samemu je oznaczając. Wilk może i był przyzwyczajony do przebywania wśród ludzi, to jednak zdecydowanie najlepiej czuł się w dziczy, a półork podzielał te poglądy. W takiej scenerii głosy były znacznie mniej natarczywe, czasami pozostawiając go w spokoju na długie godziny.

Polana, którą wybrali na miejsce obozowania, na pierwszy rzut oka wydawała się całkiem dobrym miejscem. Ganorsk odpinał właśnie juki Urska, gdy usłyszał szelest, a następnie kilka trzasków gałęzi – normalna rzecz w lesie, ale nie dla niego. Te odgłosy brzmiały identycznie… Rozejrzał się, szukając szczegółów – złamane przez wiatr drzewo, obok starego, sękatego pnia, przerwa w koronie drzew przypominająca kształtem koński łeb, gęste zarośla obok.
- Tutaj zginąłem – wyszeptał, po czym potrząsnął głową i kontynuował głośniej - To jest miejsce z mojej wizji. Rozejrzyjcie się, czy nie ma po tym jakichś śladów. Krwi, może materiału w kolorze purpury –
Same poszukiwania przyniosły jednak zupełnie inne wyniki, ponieważ wraz z Maakorem odkryli wyrytą na drzewach runę.
- Masz pojęcie, co to znaczy? – zapytał druida, nie wiedzieć czemu ściszając głos - Tam jest jeszcze jedna – wskazał kolejną, ledwie widoczną w półmroku - Jakieś glify strażnicze? Ostrzeżenie? –
 
Sindarin jest offline  
Stary 12-11-2021, 11:14   #25
 
psionik's Avatar
 
Reputacja: 1 psionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputację
Wieczór był pierwszą tak naprawdę okazją by w miarę swobodnie spędzić czas w gronie towarzyszy i poznać ich nieco lepiej. Wieczerza była pyszna, Dresden był pod wrażeniem, szczególnie po kilku dniach na racjach żywnościowych. W głowie nadal miał to co usłyszał na mieście. Większość tych historyjek to miejscowe legendy i bajdy, jednak w każdej bajdzie znajduje się ziarnko prawdy, a w świecie magii i klątw, większość ludowych historii miała sporo wspólnego z prawdą. Resztę rozmowy odbyli w łaźni jednak gdy wracał na górę, wcale nie czuł się ukontentowany. Nadal zbyt wiele elementów nie pasowało do siebie. Nadal miał więcej pytań niż odpowiedzi. Wsunął się do śpiwora i jeszcze długo nie mógł zasnąć zastanawiając się nad tym, co będzie ich czekać w następnych dniach.

Następnego dnia z samego rana, jeszcze nim kur zbudził wszystkich, Dresden wybrał się po miksturę, którą zamówił poprzedniego dnia, tak że gdy wrócił wszyscy byli już gotowi do drogi. Zjedli śniadanie i ruszyli.

Droga była w miarę prosta, jednak pogoda im nie sprzyjała, toteż gdy doszli do ostatniej polany przed stromym podejściem zdecydowali się na postój. Coś jednak było nie tak. Dresden czuł podskórnie, choć nie był w stanie tego nazwać. Coś jak słowo, które ma się na końcu języka, które im mocniej się stara przypomnieć, tym mocniej chowa się i nie chce wyjść. Z wewnętrznych tortur wyzwolił go Ganorsk, który nazwał to, co mu przeszkadzało. Śpiew ptaków! No tak! Dresden potarł skronie. Las nie był jego domeną, ale powinien był to zauważyć wcześniej.
"Tutaj Zginąłem" - piękne epitafium.
Niczym pies gończy, który zwietrzył zwierzynę, Dresden wstał i zaczął rozglądać się po otoczeniu. Większość śladów zabójstwa po takim czasie w dziczy na pewno się zatarła, ale tym razem morderca nie zacierał śladów. Wszak znaleziono tu nóż. Niewprawne oko mogło coś pominąć, więc tym bardziej warto było się rozejrzeć. Skąd mógł nadejść zamaskowany morderca? Gdzie jest dobre miejsce na zasadzkę?

Jeśli to faktycznie był kultysta, co podejrzewał, to raczej nie znalazł się tu przypadkowo. A to oznacza, że Wisielcze Wzgórze może wcale nie być opustoszałe. Ciekawe, czy łączy się to w jakikolwiek sposób z ich poszukiwaniami?
Dresden zamknął oczy skupiając się na energii swojego umysłu, dostrajając się do magicznych aur, jakie mogły pozostać w okolicy. Przejechał palcami po powiekach i otworzył oczy. Jego oczy poczerniały niemal kompletnie gdy szukał magicznych aur w pobliżu.
 

Ostatnio edytowane przez psionik : 12-11-2021 o 11:36.
psionik jest offline  
Stary 12-11-2021, 13:11   #26
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację
Postój na polanie okazał się nie być ani spokojny, ani cichy jak spodziewali się w pierwszym momencie. Maakor z Ganorskiem podziwiali odnalezioną runę na drzewie, Berenika i Temujin zaraz dołączyli do nich, a Dresden... Dresden roztropnie postanowił sięgnąć wzrokiem poza to, co widzialne zwykłym spojrzeniem. Omiótł okolice niemalże poczerniałymi oczami, szukając magicznych aur i śladów. Druidzka runa zajaśniała jeszcze bardziej, ale Dresden okręcił się powoli w miejscu, skanując otoczenie. Polana okazała się być jednak pozbawiona magicznych emanacji i śladów, za wyjątkiem tych druidzkich, na krańcu polany gdzie byli jego towarzysze.

- Drzewa nie są zranione, glify są magiczne - Maakor wyjaśnił Temujinowi. - Mają wskazywać drogę do bezpiecznego miejsca, chronionego przez druidzką magię. Powinniśmy sprawdzić.

Najemnicy spojrzeli po sobie. Dyskusja nie trwała długo - zwyciężyła ciekawość, wszak okazja zobaczenia druidzkiego azylu nie nadarzała się codziennie i czysty pragmatyzm, który podpowiadał że postój w miejscu chronionym magią był roztropną decyzją.


***



“Im dalej w las...” Drzew rzeczywiście było więcej. Podobnie jak konarów, pniaków, zalegających liści czy zdradzieckich korzeni wyrywających spod gleby. Zagajnik zdawał się napierać na najemników ze wszystkich stron, atakując wzrok feerią jesiennych barw i przebijającymi się gdzieniegdzie promieniami słonecznymi. Druidzkie runy, niczym latarnie morskie, wskazywały najemnikom drogę przez coraz to bardziej cienisty las i wyznaczały wyboistą ścieżkę pachnącą żywicą.

Cisza, która panowała na skrawku polany, pogłębiała się jedynie z każdym kolejnym krokiem w głąb lasu. Pogłębiał się też i niepokój, potęgowany przez uczucie klaustrofobii. Cienie spowijały otoczenie, wiły się między drzewami, wyobraźnia podsuwała wizje czających się weń niebezpieczeństw. Łomotanie serca przyspieszało, oczy goniły to tu, to tam, lustrując otoczenie. Dłonie mimowolnie muskały oręż. Skóra mrowiła. Odległy śpiew ptaków i szelest drzewnych koron nasilały jedynie dziwną, niecodzienną aurę.

Napór zagajnika zelżał w końcu po paru minutach wędrówki, jakby natura zmieniła zdanie i postanowiła dać im odetchnąć. Gdzieś przed nimi drzewa rozwierały się w skąpaną w słonecznym blasku przesiekę, zdominowaną przez skromny pagórek na którym wyrastał potężny dąb. Ostatnia już druidzka ruina mrugała miarowo, nęcąc i kusząc ich w swym kierunku. Maakor przystanął, wstrzymując pochód i rozglądając się wokoło. Podobnie jak Dresden.

Melodia przebijała się do ich uszu ponad ptasim świerkotem. Cicha i beztroska, przypominała nieco skoczną nutę jakże popularną w karczmach i tancbudach Międzyrzecza. Słyszalna melodia może i nie uchodziła z szarpanych strun instrumentu, ale nie mieli wątpliwości że źródłem dźwięku były struny. Głosowe. A więc ktoś. Ostrzegli resztę towarzyszy, ale Maakor prędko oprotestował dobycie oręża. Mimo to ręce znalazły się na rękojeściach ostrzy czy kolbach kusz, gdy - jeden po drugim - wyłonili się z linii drzew.

- Oj, kazaliśta na się czekać.

Głos dobiegał z pagórka przed nimi, spod dębu. Na głazie, niczym na kamiennym tronie, zasiadał... Satyr. Pokryty brązowymi włosami przypominającymi futro, gdzieniegdzie przerzedzającymi się i ukazującymi ciemną skórę; z zakręconymi koźlimi rogami i spiczastymi uszami; z potężnymi nogami zwieńczonymi kopytami - uchodzić mógł za czorta czy diabła z ludowych opowieści. Zwłaszcza, że jadowicie zielone spojrzenie, którym obdarzył każdego z nich, było równie naturalne co reszta doń należąca. Satyr był jednak rozumny, co poświadczyć mogły słowa powitania, skromna przepaska na biodrach czy fletnia leżąca po jego lewicy.



- Dajta pokój - lokator przesieki uśmiechnął się. Uśmiech miał mało przyjemny, ale przy takiej, a nie innej strukturze kostnej twarzy uśmiech nie miał prawa być przyjemnym. - Zdejmijta łapy z broni, krzywdy wam nie zrobię. Piękniś może poświadczyć.

Satyr wycelował palec zwieńczony pazurem w stronę Maakora, nie pozostawiając wątpliwości co do tego, kogo nazywał “Pięknisiem”. Druid przytaknął, wpatrując się w fauna. Wiedział, że druidzkie Schronienia były chronione starą magią, ale nie spodziewał się ochrony rozumnej. Oczywiście, słyszał historie o Schronieniach czy Sanktuariach chronionych przez leśne istoty - satyry, nimfy czy driady - ale nie spodziewał się tego tutaj. Nie na takim wygwizdowie.

- Jeśli mogę, drogi panie - Berenika nie mogła się powstrzymać, wpatrzona w satyra. - Jak wam na imię?

- Cosantanarmainnceart, o Płomiennowłosa - satyr uśmiechnął się jeszcze szerzej. - Cosan dla przyjaciół, Cos dla kochanków i kochanek. Dla was... Będziem się przyjaźnić czy kochać?

Najemnicy popatrzyli po sobie, zbici z pantałyku poważnym tonem, w jakim padło pytanie. Zanim jednak dane było im odpowiedzieć, Cosan pacnął się teatralnie między rogi, w czoło.

- Żem zapomniał. Pewno śpieszno wam rozmówić się ze zgubami. Czekają na was w środku. Śmiało.

- Zguby? - Maakor zmarszczył brwi.

- W środku? - Temujin zapytał, skonfundowany.

Cosan pokiwał łbem w odpowiedzi i wyciągnął palec w dół pagórka. Dopiero teraz zauważyli jamę w zboczu wzniesienia, która umknęła ich uwadze. Ganorsk postąpił krok do przodu, oceniając w myślach przejście i krzywiąc się na wizję wciskania w ziejący chłodem otwór. Przy jego gabarytach przyjdzie mu iść zgarbionym, niemalże na czterech.

- O jakich zgubach mowa? - Dresden ponowił pytanie, na które nie dostali odpowiedzi.

- Ludzkie. I nieludzkie - Cosan odparł, wzruszając ramionami. - Lewy i Prawy. O, i Mały. Wejdźta, sami zobaczyta. Ale Piękniś zostaje ze mną. Musim się rozmówić. Wy idźta do środka.

Mimo że ton głosu satyra pozostawał radosny i przyjazny, to nie mieli wątpliwości, że sprzeciw raczej nie wchodził w grę. Cosan ponaglił ich gestem, pomocnie wskazując palcem jamę, ale Dresdenowi nie umknął fakt, że druga łapa muskała leżącą na głazie fletnię. Wiedział też - podobnie jak Maakor - że satyrowa magia mogła z łatwością zmusić ich do wejścia pod ziemię, czy tego chcieli, czy nie. Otuchy dodawał fakt, że Cosan chwilowo ograniczał się do grzecznej prośby. Chwilowo.
 
Aro jest offline  
Stary 15-11-2021, 23:08   #27
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
Brak ptaków nie wydał się Berenice dziwny, dopóki Maakor tego nie podkreślił. Zbierając na nowo swoje rzeczy zaczęła o tym rozmyślać. Wspomniała las dookoła rodzinnego domu. Tam rzadko słyszała śpiew ptaków. Jej dziadek i ojciec lubili w nim ćwiczyć swoje magiczne zdolności, wyzwalać potęgę jotunów płynącą w ich krwi. Las był zwyczajnie zniszczony i zarówno zwierzyna jak i drapieżniki omijały ich domostwo przed obawą, że zostaną zamrożone przez magicznych olbrzymów. Brak ptaków był w sumie oznaką bezpieczeństwa, znaczyło, że byli na swoim terenie. Zaklinaczka zastanowiła się mocno w jak dużych kłopotach mogła się kiedyś znaleźć przez tak omylne zrozumienie sytuacji.

Tylko czemu brak ptaków był powiązany ze schronieniem druidów? Wydawałoby się, że właśnie w takim miejscu powinno być ich więcej. A może to właśnie próba odstraszenia od takiego miejsca? Pytań w głowie Bereniki było więcej niż odpowiedzi i spotkanie Satyra tylko i wyłącznie spowodowało, że pojawiło się ich więcej. Niepokoił ją. Nerwowo patrzyła to na niego to na Maakora. Jak ich postanowił wysłać do jaskini Berenika wymieniła spojrzenia z pozostałymi.

- Wołaj jak coś - rzuciła do wodnika. Nie czuła się, że rozumie w jakiej jest sytuacji, ale postanowiła zaufać Satyrowi. Skierowała się do jaskini ponaglając gestami pozostałych, aby mimo wszystko poszli za nią.
 
Asderuki jest offline  
Stary 16-11-2021, 09:27   #28
DeDeczki i PFy
 
Sindarin's Avatar
 
Reputacja: 1 Sindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputację
Marsz przez gęsty las nie należał do przyjemnych – Ganorsk był przyzwyczajony do otwartych przestrzeni i niedużych zagajników, a nie regularnej puszczy. Poza tym, jego gabaryty sprawiały że co jakiś czas zawadzał o nisko zawieszone gałęzie, co też nie należało do najprzyjemniejszych. Za to głosy, one dopiero miały używanie… Wszędzie czaiło się niebezpieczeństwo, z każdego krzaka mógł wyskoczyć zamaskowany zabójca z nożem, którego jedynym celem było zamordowanie półorka. Na szczęście czujna obecność wilka tuż obok przynosiła szamanowi ogromną ulgę.
~Zabij rogacza! On na pewno chce waszej zguby!~
Kiedy natrafili na tego dziwnego rogatego typka, Ganorsk pierwszy raz od wielu dni uznał, że krzyk w jego głowie może mieć nieco racji. Gdy satyr kazał im wejść do jaskini, półork rzucił okiem na niewielki otwór.
- Łopata by się przydała – mruknął pod nosem. Nie pasowało mu przeciskanie się przez tunel. Poza tym, co to za „zguby” były? Lewy i Prawy mogli być tymi bliźniakami, ale Mały? Lista Aureliusa zaznaczała, że niektórzy członkowie ekspedycji byli dość wysocy, ale nie było mowy o przedstawicielach mniejszych ras – chyba nie przeoczyliby tak oczywistej rzeczy…

- Berenika, czekaj – rzucił do kobiety, która zdążyła już ruszyć w stronę dziury -Mamy się tam wpakować tylko dlatego, że nam kazał? Do tego się rozdzielić? – pokręcił głową. A niby to on był naiwny… - Nie wydaje mi się. Maakor, ufasz mu chociaż trochę? – po tych słowach zwrócił się w końcu do satyra - Osiem osób się w tej norze zmieści? Chyba lepiej żeby oni do nas wyszli, skoro i tak pewnie ich stąd zabierzemy.
 
Sindarin jest offline  
Stary 16-11-2021, 11:09   #29
 
psionik's Avatar
 
Reputacja: 1 psionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputację
Przedzieranie się przez chaszcze w kierunku wyznaczonym przez magiczne runy był niespodziewanie ciężki. Może. w tym tkwił sekret druidzkich schronień? Może po prostu były tak debilnie nieprzystępne, że nikt rozsądny by się tam nie pchał? Dresden wyminął Ganorska nie mając ochoty obrywać gałęziami, które rosły półork musiał odginać i kierował się śladem magicznie rozświetlonych run (na wypadek, gdyby Maakor zamierzał ich zgubić) z ręką na głowicy swojego rapiera. Nie opuścił dłoni z broni nawet gdy wyszli na polanę i zobaczyli autora przedziwnej pieśni. Pierwszy raz Dresden widział tę magiczną istotę, jednak znał co nieco opowieści i nie należało lekceważyć nieuzbrojonego satyra. Jego magia, szczególnie silna w lesie była siłą, która mogła pokonać nawet większe grono najemników.
Nie podobało mu się tu absolutnie nic. Ani droga, ani zagajnik, ani ten Cosantanarmainnceart, ani tym bardziej jego polecenia jakie im wydawał. Pod przykrywką prośby, Dresden doskonale wyczuwał niewypowiedzianą groźbę. Tu nie było miejsca do dyskusji. Mimo to, półork się jej podjął. Dresden również nie zamierzał wchodzić, a jeśli zostanie zmuszony, to na pewno nie przed szamanem. Nie miał najmniejszej ochoty zostać pochowanym tutaj gdyby masywny półork się zaklinował. Cane wątpił by ktokolwiek z zaginionych przeżył i w szczególności przebywał w jakiejś norze przez kilka tygodni. Pod ziemią za panował chłód, więc martwe ciała nie rozkładały się zbyt szybko. Przy odpowiednim zakonserwowaniu, mogliby nadal rozpoznać członków ekspedycji, o ile komuś nie przeszkadzają nadgryzione i pełne robaków ciała.

Spojrzał na "Pięknisia", choć domyślał się odpowiedzi. Chcąc nie chcąc, piłeczka była po jego stronie. To miejsce należało do druidów i cokolwiek ich "zwiadowca" by nie powiedział, w tym miejscu będzie zdaniem przeważającym.
 
psionik jest offline  
Stary 16-11-2021, 12:29   #30
 
sieneq's Avatar
 
Reputacja: 1 sieneq ma wspaniałą reputacjęsieneq ma wspaniałą reputacjęsieneq ma wspaniałą reputacjęsieneq ma wspaniałą reputacjęsieneq ma wspaniałą reputacjęsieneq ma wspaniałą reputacjęsieneq ma wspaniałą reputacjęsieneq ma wspaniałą reputacjęsieneq ma wspaniałą reputacjęsieneq ma wspaniałą reputacjęsieneq ma wspaniałą reputację
Temujin, wysłuchawszy przemowy satyra, stał przez chwilę w milczeniu, machinalnie przeczesując palcami czuprynę. Wypowiedziane słowa brzmiały jak zagadka. A zagadki i tajemnice zawsze go pociągały. Mniej za to ciągnęły go jaskinie i tunele. Pamięć niemal od razu przywołała te dwa razy, gdy zapuścił się w podziemne korytarze pod miastem. Za pierwszym razem ledwie uszedł z życiem, gdy tuż za nim zawalił się nadwątlony strop i tylko dzięki mikrej posturze zdołał wyczołgać się wąską szczeliną, jedynie kosztem otarć i porwanego odzienia. Za drugim trafił do jakiejś przemytniczej kryjówki w nadbrzeżnej jaskini, na tyle nieostrożnie, że został przyuważony i złapany. Przed ostatnią w życiu morską kąpielą z kawałkiem skały przytroczonym do nóg uratowała go - kolejny raz - znajomość z bardem Zephyrusem, którego znała - i z jakiegoś powodu poważała - spora część półświatka Katapesh. Nie, podziemia zdecydowanie nie były jego żywiołem. Z drugiej strony...
- Ech, zaraza... sarknął, widząc jak Berenika kieruje się ku wejściu do jaskini, przywołując gestami pozostałych. ~ Nie zostanę tu przecież jak dupek, gdy pozostali pójdą. Zresztą ten Cosan nie sprawia wrażenia, jakby miał pozwolić pozostać na powierzchni komukolwiek poza Maakorem, vel - zachichotał pod nosem ~ Pięknisiem .
Spróbował jeszcze poprzeć wątpliwości co do pojemności jaskini, wyrażone przez Ganorska. Patrząc na półorka z perspektywy swej gnomiej postury, zgadzał się z nimi całkowicie.
- Panie Cosanie - zwrócił się uprzejmie do satyra - Też mam wątpliwości, czy nasz towarzysz Ganorsk powinien zagłebiać się w ten tunel. Jest na to chyba co nieco za duży.
Nie czekając na odpowiedź zaczął grzebać w swoim plecaku, wyciągając po chwili mosiężną latarnię. Potrząsnął nią przy uchu, wsłuchując się w chlupot oleju.
- W środku będzie pewnie ciemno. Poświecę. Mogę iść na przedzie, w końcu jestem najmniejszy. - zwrócił się do Bereniki, starając nadać głosowi pewne siebie brzmienie.
 

Ostatnio edytowane przez sieneq : 16-11-2021 o 12:35.
sieneq jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 03:57.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172