|
Sesje RPG - Postapokalipsa Świat umarł. Pogodzisz się z tym? Położysz się i umrzesz przygnieciony megatonami, które spustoszyły Twój świat, zabiły rodzinę, przyjaciół, a nawet ukochanego psa? Czy weźmiesz spluwę i strzelisz sobie w łeb bo nie dostrzegasz nadziei? A może będziesz walczyć? Wstaniesz i spojrzysz na wschodzące słońce po to, by stwierdzić, że póki życie - póty nadzieja. I będziesz walczył. O przyszłość. O jutro. O nadzieję... Wybór należy do Ciebie. |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
09-03-2021, 15:54 | #421 |
Dział Postapokalipsa Reputacja: 1 |
|
10-03-2021, 14:23 | #422 |
Reputacja: 1 | Klasztor w Lucatore, południe 2 lipca 2595 Barthez nie miał ochoty prowadzić arytokratki pod rękę, poprawił strzelbę dziwnie skupiony na zamku z jakiego się oddalali, jakby miała za nimi wypaść ze środka zgraja żądnych krwi anababtystów, ale z przelotnym uśmiechem wysunął ramię ku kuzynce Abdela: - Oczywiście jaśnie pani. Wizyta w klasztorze nie poszła ani trochę po myśli delegacji. Nie tylko niewiele się dowiedzieli, ale jeszcze zostali personas non grata w mateczniku Nevy. Jedno tylko coraz mocniej kołatało się w głowie Alpejczyka. Że morderca mógł wywodzić się spośród murów klasztorów, a że już obstawiał, że był nim nieodrodny bastard Altaira, toteż tym bardziej chciałby mieć mozliwośc nieco bardziej swobodnego wejścia do klasztoru. No ale cóż, tak po prawdzie powodzenie misji było mu obojętne, a to że Abdel zawiódł na całej linii, nie było jego problemem, przynjamniej do czasu, kiedy dziedzic Sanguine wpadnie na pomysł sekrtnej inflirtacji klasztoru przez Bartheza i jego ludzi! Na który to pomysł Nathan będzie musiał popukać się w czoło. Wyszedł z zamyslenia i wbrew normalnemu protokołowi spytał doktora Ferro: - A czemuż to nie możecie przebadać doktorze syna Altaira i Nevy? Czyżby mogło wyjśc na jaw coś co mogłoby wykluczyć go z dziedziczenia? |
12-03-2021, 16:32 | #423 |
Dział Postapokalipsa Reputacja: 1 |
|
15-03-2021, 15:11 | #424 |
Reputacja: 1 |
__________________ "Gdy chcesz opisać prawdę, elegancję pozostaw krawcom. " A. Einstein |
15-03-2021, 15:14 | #425 |
Dział Postapokalipsa Reputacja: 1 |
|
16-03-2021, 14:49 | #426 |
Reputacja: 1 | Uliczki Lucatore, południe 2 lipca 2595 Alpejczyk chętnie przyjrzałby się owemu, jak to zgrabnie określił Abdel, plebejskiemu zbiegowisku, głównie dla lepszego rozeznania się w opiniach ludności Lucatore. Nie chciał się tam wyrywać na wyścigi wszakże zostawiając delegację bez ochrony. Oczywiście nie do końca bez ochrony, bo orszaku ambasadora Franki było kilku zaufanych ludzi, którym mógł zawierzyć w ciemno eksortę rodu. Potrzebował raczej zręcznej wymówki, aby odłączyć się od grupy. Spojrzał po swoich próbując się rozeznać czy któryś z jego ludzi nie jest przypadkiem wyznawcą Pneumy, bo najlepiej w towarzystwie kogoś w praktyckach anabatystów byłoby się udać, aby nie popełnić jakiejś rażącej gafy. Natomiast dobra wymówka szła pod rękę z Barthezem. Najemnik uśmiechnął się do Angeline i delikatnie obrócił córkę Sanguine w stronę niedalekiego tłumu czuwających mieszczan: - Ciekawy zwyczaj, nieprawdaż? - po czym dodał cichcem: - może warto byłoby się mu przyjrzeć z bliska? |
16-03-2021, 20:06 | #427 |
Reputacja: 1 | Uliczki Lucatore, południe 2 lipca 2595 |
19-03-2021, 16:12 | #428 |
Reputacja: 1 |
__________________ "Gdy chcesz opisać prawdę, elegancję pozostaw krawcom. " A. Einstein |
21-03-2021, 19:48 | #429 |
Dział Postapokalipsa Reputacja: 1 |
|
22-03-2021, 13:29 | #430 |
Reputacja: 1 | Centrum Lucatore, popołudnie 2 lipca 2595 Rzut oka na uwięzionego w szklanym naczyniu molluska wystarczył Barthezowi aby zorientować się, co się święci. W pierwszym odruchu, chciał ruszyć za lekarzem, ale pomiarkował się. Przecież nie był tu sam. Nie tego uczono go w alepjskich fortecach. Był dowódcą. Jego zadaniem było przeżyć, nawet kosztem własnych ludzi by móc skutecznie dowodzić. Dlatego też wedle starych podręczników dowódcy w zamierzchłych czasach nosili jedynie broń boczną taką jak pistolet i jakiś rodzaj broni białej, której mieli w zamyśle używać jedynie do bezpośredniej obrony. Trudno nie było się z tym zgodzić: pistoletem, czy mieczem było o wiele łatwiej zranić napastnika w bezpośredniej odległości, niż nieporęcznym karabinem. Pomijając kwestie dowódcze, miał na głowie arystokratyczne rodzeństwo, którym włos z głowy nie mógł spaść. Fakt, że mateczniku Anababtystów było jakieś wynaturzenie wydawało się Alepjczykowi czymś niesamowitym, niezależnie czy był to jakiś zbłąkany leperos czy homo degenesis. Krzyki ciżby tylko utwierdzały go w przekonaniu, że nie mieli do czynienia z kilkoma zagubionymi przez Apokaliptyków owocami Płonu. Pomimo targających umysłem wątpliwości rozkazy wydał błyskawicznie. Jego ludzie nie byli tak dobrze wytrenowani do walki z Wynarturzonymi jak Sangowie kapitana Perraulta, mający ogromne doświadczenie zdobyte w Delcie Rhonu. No a obecność rodziny Sanguine w tym miejscu była kompletnie niepotrzebna. Machnął ręką i z uliczek i podcieni wychynęło kilku z jego ludzi, ochraniających delegację z bezpiecznego perymetru. Nie wiedząc z czym dokładnie mogą mieć do czynienia założył opcję bardziej niebezpieczną i podjął odpowiednie kroki. Lepeij było dmuchać na zimne. Żeby jednak móc powziąść dalsze kroki, musiał wiedzieć więcej. Bez wahania wyciągnął broń dla podkreślenia arystokratom, że to nie przelewki i zakomenderował: - Udacie się z moją ochroną jak najszybciej do pałacu! - widząc otwierającego usta Abdela krzyknął tylko: - Bez dyskusji! Powiadomcie Perraulta o możliwości kontaktu z wynaturzonymi. Ochronę naszej siedziby zostawiam w gestii kapitana! Któryś z ochroniarzy delikatnie skierował dziedzica w odpowiednią stronę. Barthez skinął na czterech Sangów, którzy tworzyli poczet honorowy Abdela na czas wycieczki do klasztoru, zostawiając wybór Leonowi i Lei: - Wy za mną! Sprawdzimy co się tam wyprawia! Sangowie epicko powiewając szkarłatnymi płaszczami i Alpejczyk wysforowali się do przodu goniąc doktora Ferro. |