Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 08-01-2021, 19:55   #241
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 105 - 2037.V.31; nd; południe

Czas: 2037.V.31; nd; południe; g. 15:00
Miejsce: Old St.Louis, Sek VIII Rzeka; Marina Villa; baza X-COM
Warunki: pomieszczenie, ciepło, jasno, sucho

- Jutro powinien przyjść nowy moduł. Mam nadzieję, że wszystko pójdzie zgodnie z planem. - Arnold niejako dla przypomnienia wspomniał o tym comiesięcznej dostawie dzięki której rozbudowywali swoją bazę. Jakoś ten burzliwy tydzień minął i dotrwali do kolejnej niedzieli a więc i kolejnej tygodniówki jaka miała podsumować ten tydzień i zaplanować kolejny. Do tego to była ostatnia narada w tym kończącym się maju no i u progu nowego miesiąca więc jak zwykle uzbierało się nieco więcej spraw niż zwykle. Tym razem miał przyjechać moduł mieszkalny bo już wszyscy narzekali na ciasnotę i brak wygody.

- My sprawdziliśmy tą wieżyczkę co Law z chłopakami znalazł na tamtym cmentarzu. - Frank wskazał długopisem na siedzącego niedaleko Japończyka. Ten akurat zdążył dojść do siebie po tym trafieniu z wieżyczki właśnie podczas tamtej akcji. Ale potem jakoś fart bardziej im sprzyjał. Czy te wściekłe psy dały się nabrać na ten maskujący smród chemikaliów czy może chodziło o coś innego grunt, że jakoś żaden zza drzewa czy krzaka na nich nie wyskoczył. No a jeszcze potem już razem z Verą przejechali przez miasto całkiem gładko bez kontroli i zatrzymywania. Kolejnego dnia Ruben zabrał ludzi Hodowskiego na ten cmentarz by zabrać tą wieżyczkę. I też im się udało wrócić bez szwanku do bazu. No a leccy wzięli ją na warsztat by sprawdzić w jakim jest stanie.

- Jest w porządku. Możemy ją zamontować gdzieś u nas albo trzymać w magazynie. Może opchnąć gdzieś do którejś z naszych baz? Albo gdzieś na czarnym rynku. - Polak zdawał się widzieć różne zastosowania dla tej zdobycznej wieżyczki. Chwilę trwała dyskusja co tu zrobić z takim towarem. Najwięcej kontrowersji budził pomysł sprzedania jej na czarnym rynku. Z jednej strony był to dość charakterystyczny towar. Z drugiej niby teraz mieli plecy u lokalnego mafioza który trząsł takimi interesami w tym mieście. Gdyby wieżyczka została w xcomowej rodzinie no to by została w rodzinie.

- A przy okazji skoro teraz Cole pracuje dla nas to proponuję ją skierować do MEC-warsztatu. Myślę, że z nas wszystkich ma najlepsze kwalifikacje. - szef administracji wyświetlił na holoekranie twarz wspomnianej inżynier jaką na początku miesiąca wyrwali z trzewi kompleksu Boeinga. Właściwie z początku ani ona sama ani xcomowcy nie bardzo mieli pomysł co z nią dalej zrobić. Aż w końcu zgodziła się podjąć współpracę ale znów nie bardzo było wiadomo gdzie tą inżynier przydzielić. Z infrastruktury jaką dysponowali najlepiej zdawała się pasować do produkcyjnych Franka, Arnolda albo właśnie do MEC w jakim nie mieli eksperta. Polskiemu wąsaczowi nieco żal było wypuszczać taki nabytek z rąk bo chętnie by ją widział w swoim warsztacie. No ale był skłonny ustąpić bo w MEC rzeczywiście nie mieli nikogo do obsługi srg. Yuana.

- Swoją drogą przydałoby się znaleźć nową miejscówkę. Na jakąś podbazę albo zapasową jakbyśmy musieli się z tej ewakuować. Matylda coś wam wpadło w oko podczas tych wycieczek? - szef administracji wrócił do tego o czym dywagowali już jakiś czas temu. Baza powoli się rozrastała i nawet po tym jakby dorzucić nowe kwatery mieszkalne to i tak strategicznie można było zacząć myśleć o nowym adresie. Może nawet w którymś z sąsiednich stanów. Mogliby się stać bazą - matką tak jak dla nich była macierzysta baza z Nowego Jorku. Ewentualnie gdyby ta kryjówka w browarze Lempa była spalona można by się tam spróbować ewakuować.

- Może. Całkiem sporo. Ale dość blisko miasta albo w mieście. No i raczej tylko tak z zewnątrz. - czarnowłosa szefowa zaopatrzeniowców cofnęła holo z twarzą Cole na tylny plan a w zamian wyświetliła mapę St. Louis i okolic. Zaznaczyła zakład karny w Qiuncy położony jakieś 2 - 3 godziny jazdy samochodem na północ. Stare więzienie wyglądało jej na opuszczone no i było spore. Ale nie była w środku ani razu więc nie ukrywała, że stanu faktycznego nie zna. Pamiętała też taki opuszczony ośrodek wczasowy nad Sunnen Lake. Wyglądał na kompletnie opuszczony na kompletnym pusktowiu. Dawniej tam chyba był jakiś rezerwat czy inny obszar chronionej przyrody bo wszędzie było pełno lasów. To było może z 1 - 1,5 h jazdy samochodem tylko na południowy - zachód. Do tego drugiego miejsca szef xcomowych szpiegów miał pewne wątpliwości. Bo jako kryjówka na pusktowiu brzmiało nieźle no ale jakby nagle samochody i furgonetki zaczęły codziennie kursować w jedną i drugą stronę w końcu ktoś mógłby zrobić się podejrzliwy.

- Ale na to jest sposób. Tylko chłopcy Lawa musieliby trochę przy tym popracować. - sam jednak podał potencjalne rozwiązanie. A mianowicie wystarczyło zrobić odpowiednią legendę. Ot ktoś, jakiś bogaczy czy inna korporacja wykupiła ten teren i go remontowała. To by wyjaśniała większy ruch w okolicy. Gdyby zakładać tam większą bazę. Bo jako kryjówka dla paru osób to mogła zostać jak jest. Kto wie? Może nawet xcomowców można by tam wysyłać na swego rodzaju urlopy? W końcu lasy i jezioro to całkiem inny klimat niż te podziemia starego browaru tutaj. No ale Matylda też nie bardzo potrafiła powiedzieć jak to jest tam na miejscu.

- A może ta szkoła w Imperial? Tam gdzie rozbiliśmy tą badnę The Hooda? - Moritz włączył się do tych rozważań o alternatywnej kryjówce i miejscu na nową bazę. Poza Lawem i może Carterem reszta kierowników działów nie była w tamtym kompleksie szkolnym w jakim banda miała swoją kryjówkę. Ale rzeczywiście pod względem wielkości i zakamrków to mógł być prównwalny z browarem Lempa. Może był bardziej rozbudowany obszarowo a stara fabryka piwa to miała mniejszy obszar ale budynki były wyższe. No i z tych trzech adresów był najbliżej miasta. Odległość od obecnej bazy mogła być i wadą i zaletą. Im dalej tym trudniej byłoby się przenieść. Ale potencjalnie mogło być zaletą gdyby obecna baza była już spalona.

- A właśnie jak już wspomniałeś tą bandę Hooda Moritz… - szef zbrojnych jakby o czymś przypomniał szefowi szpiegów. - Pamiętacie Gretę? - Carter zapytał patrząc po twarzach zebranych. Ci spojrzeli na siebie ale tak wyrwane z kontekstu imię nic im nie mówiło. Chociaż Law już się domyślał do czego może zmierzać wywiadowca.

- Greta Gjesdal. Norweżka. Z rzadką chorobą krwi. Terrorystka i bandytka poszukiwana przez ADVENT i policję listem gończym. Była członkini Czerwonych Dłoni. - Carter wyświetlił nad stołem, mapą okolicy i twarzą Cole kolejny obraz. Też z twarzą ale tym razem inną.





- Co to za jedna? Nie wygląda zbyt przyjaźnie. - Lena pokręciła głową na znak, że twarz i nazwisko kobiety nic jej nie mówią.

- Czyli wygląd nie wprowadza w błąd. - powiedział Nathan kiwając głową. Poza nim, Moritzem i Lawem reszta szefów działów nie była raczej bezpośrednio zamieszana w infiltrację a potem rozbicie bandy Czerwonych Dłoni w Imperial.

- Udało nam się ją namierzyć. Właściwie Nancy. Gjesdal jest gotowa dać dyla z okolicy i się stąd wynieść na dobre. Ale wolałaby nie uciekać z pustymi kieszeniami. Więc ma pomysł na obrobienie pewnego miejsca. Planowali to zrobić całą bandą nim ich rozbiliśmy. Przyznam, że wstępne rozpoznanie wygląda obiecująco. - przy obrazie tej niezbyt sympatycznej, kobiecej facjaty wyświetliła się kolejna mapa. Tym razem samego St. Louis. W sektorze VII The Hills. Nawet nie tak daleko od browaru Lempa. W okolicach Crestwood. Z wywiadu przeprowadzonego przez agentów wynikało, że na powierzchni trwały prace remontowe, odbudowywano i budowano całe centrum handlowe. Ale pod powierzchnią, na częściowo zrujnowanych kwartałach domów, było stare centrum. Przysypane, zalane wodą i raczej niedostępne. A tam wciąż były liczne fanty nie ruszane od wojny. I Greta znała adres. Znała trasę. Mogła tam doprowadzić. Niewielu ich zostało z Czerwonych Dłoni więc potrzebowała wspólników. No i tutaj przydała jej się znajomoć z Nancy jaką chyba brała za niedawno poznaną koleżankę. I chyba jej nie podejrzewała, że ta miła, wesoła dziewczyna z kręgielni miała coś wspólnego z nocnym atakiem na szkołę w jakiej mieli swoją bazę.

- Oczywiście nie możemy mieć takiej pewności. Możliwe, że ta Norweżka jest cwańsza niż wygląda i domyśla się prawdziwej roli Nancy i Rubena. I wówczas to może być pułapka. Myślę, że to mało prawdopodobne. Rozbiliśmy jej gang. Z tego co mówił Law z rozmowy z Alvarezem oni nie byli w jego systemie. No a nie chce mi się wierzyć, by zgłosiła się do ADVENTu czy na policję. Niemniej zalecam ostrożność w podejmowaniu decyzji. Właściwie nie mamy ani przymusu ani obowiązku z nią współpracować. - szef agentów przedstawił swoją ekspertyzę na podstawie tego co do tej pory zdołał ustalić ze swoim zespołem. Dodał jeszcze, że jeśli by podjąć współpracę to trzeba by dać znać tej Gjesdal tak gdzieś do przyszłego weekendu. Jak nie to pewnie albo zrezygnuje albo poszuka kogoś innego. Może nawet zgłosi się do kogoś od Alvareza? Kto ją tam wie…

- I jest jeszcze coś z całkiem innej beczki. - niespodziewanie odezwał się szef całej bazy. Wszyscy się zwrócili w jego stronę. - Zgłosił się do mnie komendant Nowego Orleanu. - zaczął mówić o bliźniaczej do nich bazie. Też założono ją na początku roku tylko ją zakładali ci z Kalifornii. Ale poza tym to chyba podobnie im się wiodło jak tutaj.

- W tym tygodniu będą przeprowadzali misję względnie blisko nas. W okolicach Memphis. - wspomniał o ruinach dawnej metropolii położonej mniej więcej w pół drogi pomiędzy obiema bazami.

- A wiadomo jakiego rodzaju to misja? - zapytał od razu Carter zanim szef zdążył pociągnąć dalej ten wstęp.

- Szukają czegoś co może być dawną bazą X-COM. Czy raczej obozem przejściowym. Nie ma o tym zbyt wielu danych. To trochę daleko i dla nich i dla nas. A teren mocno zdewastowany. Dlatego zgodziłem się na współpracę. Oni wyślą jeden pojazd i załogę i my też. To pomoże nam mniej obciążyć i nas i ich. Detale dobrze by było obgadać w najbliższych dniach. - komandor bazy widocznie dość luźno obiecał współpracę tym z Nowego Orleanu. Ale detale mieli się dogadać. Memphis rzeczywiście leżało jakieś pół dnia drogi na południe od St. Louis. I podobnie od Nowego Orleanu, może nawet trochę dalej. Więc nawet jakby tylko pojechać, spalić fajkę i wrócić to cały dzień w drodze. A jakby jeszcze czegoś szukać to pewnie i nocleg i może nawet kilka dni by zeszło. Dla jednej bazy to był zauważalny wysiłek ale jakby połączyć siły to mogło to było lżej znieść.


---


Mecha 105:

droga powrotna cmentarz - baza; rzut: Kostnica 3 > no się udało
- jest nieco szybciej niż standard ok 10%

droga baza - cmentarz po wieżyczkę; rzut: Kostnica 6 > 06 - 07 - było nerwowo - kontrolę udało się ominąć, patrol pojechał dalej itd.

droga cmentarz - baza z więżyczką; rzut: Kostnica 1 > poszło gładko - jest trochę szybciej ok 30% i jeszcze jakiś bonus, skrytka, znajomy, przedmiot
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 16-01-2021, 17:57   #242
MTM
 
MTM's Avatar
 
Reputacja: 1 MTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputację
Kwatera kierownika wydziału skanu

Law stał bez koszulki, przyglądając się swojemu odbiciu w lustrze. Przesunął palcem po świeżej bliźnie na piersi. Momentalnie przed oczami miał obraz śmiercionośnego lasera, który wystrzelił do niego, powalając go na ziemię. Bez wątpienia było to jego najstraszniejsze wspomnienie w życiu. Wspomnienie, które miało z nim pozostać na zawsze.

Japończyk nigdy nie myślał o tym, że kiedyś umrze. Jasne, służba w X-COM wiązała się z ryzykiem, które wszyscy znali. Dopóki siedział bezpiecznie w bazie, bądź pomyślnie kończył misje w terenie, nie odnosząc przy tym żadnych kontuzji, Law był całkiem pewny siebie. Teraz jednak przemyślał swoje podejście. Zrozumiał, jak kruche jest jego życie i jak łatwo jest je stracić.

Bał się. Bał się, że na następnej takiej misji może nie mieć tyle szczęścia. Wspomnienie wieżyczki strażniczej wywoływało u niego dreszcze. Gdzieś zniknęła dawna pewność siebie, która kiedyś popchała go w rozwścieczony tłum. Powinien bardziej na siebie uważać. Ludzie na nim polegali. Tylko czy on może okazywać lęk? Nie był żołnierzem i nikt po nim nie oczekiwał, że będzie walczył na froncie. Mimo to jego obecność w terenie polepszała morale i ułatwiała dowodzenie. Nie mógł tak po prostu się teraz wycofać z działań w terenie...

Narzucił na siebie koszulkę operatora X-COM i podszedł do swojego stanowiska pracy w kwaterze. Ostatnio dużo się działo w bazie. Wkrótce mieli otrzymać nowy moduł. Poza tym mieli do podjęcia kilka decyzji, jak na przykład przygotowanie zapasowej bazy, rozdysponowanie zasobu ludzkiego czy przemyślenie kolejnych operacji.


Law otworzył mail podsumowujący spotkanie rady. Były do niego załączone trzy najmocniejsze typy potencjalnej siostrzanej bazy. Każde miejsce odznaczało się zaletami i wadami, jak chociażby odległość od miasta, ukształtowanie terenu i komunikacja. Ze wszystkich trzech, ośrodek wczasowy Sunnen Lake przypadł hakerowi najbardziej do gustu. Proponował kompromis pomiędzy odległością nowej bazy do centrum miasta. Otaczające to miejsce pustkowie niwelowało problem z niechcianymi gośćmi kręcącymi się wokół bazy. Zaś urokliwa okolica i kontakt z naturą zapewniało lepszy komfort psychiczny przebywających tam operatorów, niż odrapany browar. Problemem mogła być komunikacja, którą trzeba by jakoś zabezpieczyć legendą, jeśli mieli wysyłać tam większe transporty. Jednak Law-Tao był przekonany, że warto było chociaż zbadać temat. Dlatego polecił, by kilku ludzi pokręciło się na miejscu. Zaproponował Aiję z produkcji ciężkiej, Jarla z lekkiej i Yoshiaki z dronem. Miał to być tylko zwiad i zbadanie potencjału.


Temat Cole był właściwie najprostszy i rozwiązany w czasie posiedzenia rady. Świeża pani inżynier nadawała się najbardziej do pracy z MEC’ami, jako iż miała doświadczenie w robotyce i nikt inny się tym obecnie nie zajmował.

Podobnie prosta była sprawa ze zdobyczną wieżyczką strażniczą. Kierownik skanu zasugerował, by przetrzymać ją tymczasowo. Mogli ją zawsze zamontować w browarze Lempa bądź w nowej bazie, gdziekolwiek by nie planowali ją założyć.


Bardziej skomplikowany był temat z Gretą. Gangsterka, która uniknęła pochwycenia w czasie obławy Czerwonych Dłoni miała dla nich, czy właściwie dla Nancy robotę – to jest, o ile niczego nie kombinowała. Gdyby chodziło o jakąś inną robotę, Law zapewne poleciłby to zignorować. Tym razem chodziło jednak o przedwojenny sprzęt, a taki rzadko wpadał w ich ręce. Japończyk nie spodziewał się, że trafią na drugiego sierżanta Yuana, jednak każdy kawałek starej technologii mógł stać się znaczącym atutem. Dlatego Law polecił, by Nancy i Ruben spotkali się z tą całą Gretą i przedyskutowali szczegóły. Co dokładnie zamierza, jaki ma sprzęt oraz czy bierze jeszcze kogoś do pomocy, plus czego oczekuje po Nancy i jak planuje podzielić łupy. Na szczęście Nancy i Ruben nie brali bezpośredniego udziału w obławie, więc istniała szansa, że Greta nie powiązała ich osób z tamtym wydarzeniem. Musieli być jednak ostrożni, dlatego Law domagał się spotkania na neutralnym gruncie.


Ostatnią kwestią była robota z Nowym Orleanem. Wyglądało, że potrzebowali jednej załogi do rekonesansu. Law stwierdził, że wysłanie jednego wozu z paroma ludźmi nie powinno zanadto nadwyrężyć ich zasobów. Właściwie sam się zgłosił, że może się tam udać. Po części dlatego, że nie chciał siedzieć w bazie, pogrążony w lęku o swoje życie; po części też dlatego, że zwyczajnie ciekawiło go odnalezienie śladów dawnej bazy X-COM. Kto wie, może jakimś cudem natrafi na ślad po swoim ojcu? W każdym razie tym razem Law planował zabrać ze sobą „Dunkierkę” i „Juniora” jako obstawę i Rubena jako kierowcę. Mógłby też przydać się dron.


Law odchylił się na fotelu i przetarł oczy. Mieli dużo do zrobienia, a były też jeszcze sprawy, które nie rozwiązali w przeszłości. Jednak według kierownika skanu powinni się skupić na naglących potrzebach. A jedną z nich było wypicie drinka w saloonie na odreagowanie. Kto wie, może powinien zaprosić Matyldę? Dawno się z nią nie widział.
 
__________________
"Pulvis et umbra sumus"
MTM jest offline  
Stary 17-01-2021, 22:49   #243
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 106 - 2037.V.31; nd; południe

Czas: 2037.06.02; wt; południe; g. 15:00
Miejsce: Old St.Louis, Sek VII The Hills; Crestwood; pustostan
Warunki: pustostan kuchni, gorąco, jasno, sucho, d.si.wiatr


Ruben i Nancy







https://cdn.mos.cms.futurecdn.net/Ez...DexC2s5F5g.jpg

- Przynajmniej widok nawet ładny. - mruknął Ruben spoglądając przez rozbite okno parteru na to co było za oknem. Chociaż na GPS mieli całkiem dokładny adres gdzie się obecnie znajdują to był to adres “nigdzie”. Jakaś zdezelowana i opuszczona od nie wiadomo jak dawna kamienica. Czasem odwiedzana przez szabrowników, wandali czy bezdomnych jacy tu wizytowali na dłużej czy krócej. Tak można było się zorientować po okocpeniach, petach, śladach po ognisku na jednej z podłóg. Nawet ślady po kulach się dało dostrzec tu czy tam. Miejsce więc nie zachwycało. Ale właśnie tutaj Greta zgodziła się spotkać. Opustoaszała okolica do której niezbyt często zapuszczały się patrole policji czy ADVENT. Tylko drony latały dość często. Jak ten co im przerwał początek spotkania.

---


Początek był dość nerwowy. Pełen nieufności po obu stronach. Jak trzasnęły drzwi i duet xcomowców wyszła z samochodu wchodząc powoli do zaśmieconej alejki w jakiej miała czekać Greta. Rozglądali się dookoła aż usłyszeli kroki. I z jakichś rozwalonych drzwi kawałek dalej wyszła znajoma gangerka.

- Sami jesteście? - zapytała podejrzliwie jakby w każdej chwili była gotowa czmychnąć przez drzwi w jakich wciąż właściwie stała.

- Sami. Tak jak chciałaś. - Ruben uniósł dłonie w pokojowym geście dając znać, że nie przyjechali sprawiać kłopotów. Dało się wyczuć, że zdenerwowana i podejrzliwa Norweżka w każdej chwili może zwiać albo sięgnąć po spluwę.

- Możesz nas sprawdzić. - Nancy rozłożyła dłonie na boki jakby była gotowa poddać się przeszukaniu.

- Pewnie, że sprawdzę. - mruknęła wciąż spięta Czerwona Dłoń. Dała znak by podeszli i rzeczywiście ich sprawdziła. Wyjęła przenośni skaner by wykryć wszelkie podsłuchy i nadajniki. Kazała zostawić holo i resztę na jakimś zdezelowanym biurku. Agenci naradzali się przed wyjazdem co zabrać ze sobą i uznali, że gdyby odkryto u nich komunikatory to ludzie pokroju Grety mogliby z miejsca ich wziąć za szpicli policji. No i wówczas mogło się zrobić groźnie. I teraz gdy Greta sprawdziła ich skanerem i nie znalazła żadnych szpiegowskich zabawek wyraźnie się uspokoiła. Okazało się, że wewnątrz korytarza, kilka kroków dalej stał jeszcze jeden ganger. Dłoń mu nerwowo drgała i chyba miał z nią jakiś tik. Ale nerwowo mu drgała wokół klamki wsadzonej za pas jakby spodziewał się, że w każdej chwili będzie musiał jej użyć.

- To teraz możemy przywitać się jak należy? - Nancy nieco uniosła brwi i jako jedyna w tym całym spiętym i podejrzliwym towarzystwie dała radę się uśmiechnąć.

- Wybacz. Miałam ciężkie dni. - jej uśmiech i przyjazny ton chyba podziałał na Gretę odpowiednio bo ta też coś skrzywiła się krótko w pseudo uśmiechu. I nawet objęła ją na przywitanie całując przelotnie w policzek.

- Hej! A ja? A gdzie całus dla mnie? - Ruben jak tylko wyszło, że chyba nikt lada chwila nie zamierza ich rozstrzelać zaczął błaznować jak zwykle.

- Całusy są dla tych z kim chodzę na siku. - wygolona kobieta powiedziała już nieco rozluźnionym tonem obejmując tą drugą konfidencjonalnym gestem aby podrkeślić przyjazne relacje.

- To się może jeszcze zmienić. Nie chcesz iść na siku? Mogę ci pomóc. - Ruben zrobił wielkie oczy jakby proponował małej dziewczynce, że zabierze ją na lody do lodziarni za rogiem.

- Nie. - Gjesdal pokręciła przecząco głową ale propozycja ją chyba rozbawiła bo się uśmiechnęła co nieco.

- Nancy a ty? - kierowca westchnął więc spojrzał z nadzieją na swoją koleżanką z jaką przyjechał na te negocjacje.

- Byłam przed wyjazdem. - agentka wywiadu rozłożyła dłonie w geście bezradności patrząc na niego z rozbawionym uśmiechem.

- Stary słyszałeś to? - Murzyn zapytał jedynego mężczyznę jaki chociaż reprezentował drugą stronę aby wziąć go na świadka tej wrednej, babskiej komitywie.

- N-n-nie, m-mi mi też się ni-nie chce lać! - ten wytrzeszczył oczy jakby Ruben go pytał o nie wiadomo co i nawet się chyba troszkę cofnął patrząc spłoszonym spojrzeniem na Gretę. To w sumie przesądziło sprawę bo ta się roześmiała już na całego, wraz z nią Nancy i jakoś ten śmiech wreszcie rozbroił sytuację. Aż przeleciał ten dron nad głowami więc Greta zaproponowała by schować się w budynku aby porozmawiać na spokojnie. I wreszcie wylądowali w tej zdezelowanej, rozszabrowanej, bezimiennej kuchni na piętrze z widokiem na okolicę.

---


- To właściwie co możesz nam powiedzieć o tej robocie? - Nancy z pewnym wahaniem podniosła i otrzepała z kurzu jakieś krzesło. Sprawdziła jego stan napierając na nie ale wydawało się, że powinno utrzymać jej ciężar. Więc na nim usiadła przy tym zakurzonym i poplamionym stole. Greta oparła się tyłkiem o kuchenne meble. Ten jej człowiek o ścianę przy oknie by mieć widok co się dzieje na zewnątrz. Był jeszcze jeden z shotgunem. Ale on został na schodach i tylko go minęli. Wśród drużyny gospodarzy widać było, że od gadania i decyzji jest Greta. Wciąż nosiła kurtkę z odciskiem wielkiej, czerwonej dłoni na plecach, emblematu rozbitego gangu.

- No to już ci mówiłam. Jest robota w podziemiach. Stary magazyn. Da się dotrzeć kanałami. Znam drogę. Ale nie byłam w środku to nie wiem co tam jest. Kanały są zalane więc trzeba będzie iść przez wodę. - Norweżka pokazała dłonią krechę gdzieś do połowy uda by pokazać dokąd sięga woda w tych kanałach.

- No a nas to właściwie do czego potrzebujesz? - Nancy pokiwała głową na znak, że rozumie. Wiadomo było, że druga strona nie chce zdradzać zbyt wielu szczegółów póki partnerzy nie zgodzą się na współpracę. Ale coś powiedzieć wypadało, nikt nie lubił zgadzać się na coś w ciemno.

- Potrzebujemy technika. Naszego rozwalili. Tam w środku jest samochód. Jakaś furgonetka. Może nie pancerna ale mocna. Najlepiej by było ją uruchomić i wyjechać. W niej jest towar. Ale system alarmowy wciąż działa więc jak go zaczniemy pruć to się włączy. Może być słychać na górze albo co gorsza wyśle sygnał do policji. Więc trzeba go wyłączyć czy co. - wydawało się, że Greta jest całkiem nieźle zorientowana co ich czeka w tych podziemiach.

W końcu powiedziała całkiem sporo. Ten stary magazyn był przywalony i zalany. Ale powyżej było biuro “Shield & Hammer”. Firma ochroniarska. Więc chociaż chyba nie mieli bezpośredniego połączenia z tym magazynem to jednak wszelkie alarmy i hałasy mogły ich zaalarmować. Dlatego Greta wolała sprawę załatwić po cichu. Może nawet wypchnąć tą furgonetkę do kanałów i odpalić kawałek dalej. Ale najpierw trzeba było rozbroić jej alarmy no i otworzyć zabezpieczone drzwi. Co było w furgonetce? Tego nie była do końca pewna. Ledwo ją widziała przez jakąś szczelinę. Ale domyślała się, że broń. Taka nie ruszana od czasów Inwazji.




Czas: 2037.06.02; wt; południe; g. 15:00
Miejsce: pustkowia na pd-zach od St.Louis, Sunnen Lake; ośrodek wczasowy; pustostan
Warunki: pustostan kuchni, gorąco, jasno, sucho, d.si.wiatr


Jarl, Yoshiaki, Aija








https://passionsandplaces.com/wp-con...exterior-1.jpg


- I co myślisz? - członiki zespołu produkcji ciężkiej zapytała idąc pusty, zdezelowanym korytarzem. Oboje kierowali się w kierunku schodów prowadzących do recepcji i głónego wejścia.

- Duże. Chyba wszyscy byśmy się zmieścili. Dużo okien. Jak w hotelu. - Jarl szedł obok niej gdy już tak chyba z ponad godzinę chodzili po tych opustoszałych piętrach, salach i korytarzach.

- To jest hotel Szkoda, że windy nie działają. Przydałyby się. - Aija wskazała brodą na szyb windy jaki zionął pustką. Energii nie było i to od dawna. Więc z budynku została sama skorupa.

- Jakby się wprowadzać tak na serio trzeba by zacząć tak jak u nas, od nowego generatora. Bez tego będzie ten syf co widać. - człowiek Hodowskiego zgodził się z koleżanką też spoglądając na ten rozwalony szyb. Ta pokiwała głową. Na razie nie mieli zbędnego generatora w starym browarze.

- A ta woda na dole? Śmierdzi tam jak nad jakimś jeziorem. - dziewczyna zapytała gdy zaczęli schodzić po schodach w dół. Pod względem bezpieczeństwa najodpowiedniejsze wydawały się piwnice. No ale tam woda sięgała do kostek, może nawet do kolan. Do tego stała tam od dawna sądząc pod stęchłym, bagiennym zapachu.

- Jesteśmy nad jeziorem. - teraz on zrewanżował się podobną uwagą jaką ona mu przed chwilą zaserwowała. - Woda to nie problem. Weźmie się pompę i wypompuje. Tylko najpierw trzeba by mieć tą pompę. I generator do niej. Chyba, żeby jakąś przełączkę zrobić z samochodu. - Jarl zdawał się już zaprzęgać swój techniczny umysł do rozwiązywania dostrzeżonych problemów.

- A widziałeś tamto w piwnicy? Jak myślisz? Co to jest? Tam coś jeszcze jest pod spodem? - zapytała gdy już zeszli ze schodów na opustoszałą i bezpańską recepcję. Pokiwał w zamyśleniu głową. Wiedział o czym mówiła. Też w świetle latarek dłuższą chwilę oglądali to co tam było w jednej z piwnic. Jakiś stopniowo ciemniejący prostokąt.

- Bo ja wiem… Może schody na niższy poziom? Albo szyb jakiegoś podnośnika. Jak został na dole to powyżej zostałaby tylko taka dziura. A potem woda to zatopiła. Cholera wie. - Technowiking przyznał, że nie bardzo wie co to może tam być. Jakoś nie bardzo mieli ochotę tam nurkować w tej zamulonej wodzie by się o tym przekonać. I tak przez to zwiedzanie piwnic wracali w mokrych do krocza spodniach.

- Ale przynajmniej widoki są ładne. Nic tylko pływać i się opalać. Hej ślicznotko! Idziemy się opalać na pomost?! Czy wolisz popływać!? - Aija uśmiechnęła się gdy wyszli na ten ciepły, słoneczny dzień. Tutaj było o wiele przyjemniej niż w tym zrujnowanym hotelu. I jakie widoki! Naprawdę dało się uwierzyć, że ludzie przyjeżdżali tu na wczasy. Tafla jeziora, dookoła las i ta cisza jakiej nie dało się uświadczyć w mieście.

- Ładnie pilnujesz. Trzy razy by nas okradli zanim byś się zorientowała. Tylko cały czas gapisz się w ten monitor. - Jarl fuknął na tą trzecią jaka z nimi przyjechała. I gdy para inżynierów poszła zwiedzać największy i najbardziej obiecujący budynek w okolicy to Yoshiaki miała zostać na straży, samochodów no i w ogóle wszystkiego. Teraz siedziała w kucki na masce samochodu oparta o przednią szybę. To może Jarl trochę przesadzał z tym brakiem czujności. Ale rzeczywiście ledwo podniosła głowę jak wyszli z hotelu i cały czas wpatrywała się w ekran jaki sterował dronem.

- To nie chcesz się poopalać? Zobacz ja mam całe spodnie mokre. Jarl też. Nic się chyba nie stanie jak pójdziemy na pomost na godzinkę czy dwie. - Aija oparła się o maskę samochodu i wskazała dłońmi na te spodnie co zamoczyła jak chodzili po tych hotelowych piwnicach. A pomost chociaż spłowiały od wiatru i Słońca wyglądał bardzo zachęcająco. Zwłaszcza tak do celów turystycznych.

- Za dużo przebywasz z Lawem. On też tak zawsze wszystko na poważnie. No masz. Dziabnij. Frank sam doprawiał. Rozluźnisz się. - Technowiking wyciągnął piersiówkę z samogonem jaki pędzili lekcy u siebie na kwaterze. Ale Chinka zrobiła przeczący ruch głową i dłonią. Więc skierował butelkę do tej drugiej ale ta z żalem pokręciła głową i zrobiła dłońmi ruch kierownicy na znak, że niedługo będą wracać a głupio by było wpaść za takie głupstwo. Jarl wzrueszył rmaionami i sam się napił skoro one nie chciały.

- Coś znalazłam. Zobaczcie. Jak myślicie co to jest? - Chinka w końcu zrobiła się aktywniejsza. Powiększyła obraz i nieco zwiększyła kontrast by było go lepiej w świetle dnia. Pozostała dwójka spojrzała tam zaciekawiona co ten jej dron znów wypatrzył.

- No co? Jezioro. Trochę plaży. No i las. I co z tego? Tutaj wszystko tak wygląda. - wiking wzruszył ramionami na znak, że nie dostrzega tutaj nic niezwykłego.

- Zobacz tutaj. W wodzie. Widzisz? - Yoshiaki powiększyła wskazany fragment. Teraz inni też to dostrzegli. Coś co wydawało się w pierwszej chwili jakąś skałą zatopioną w wodzie miało zaskakujący regularny kształt.

- Jakiś… Stożek? Taki trochę ścięty. - Aija próbowała się domyślić co to by mogło być ale jakoś nic jej nie przychodziło do głowy przy tak mętnym obrazie.

- A zobaczcie tutaj. Widzicie te drzewa? - Chinka wskazała palcem na kilka drzew ale te co prawda trochę straszyły pustymi gałęziami ale poza tym nie różniły się od innych obok.

- Kurde, dziewczyno, masz nam coś pokazać to pokazuj. - zżymał się Jarl na te pzedłużanie procesu wyjaśniania o co chodzi.

- No to zobaczcie teraz. Zjechałam dronem niżej i nakierowała go na te drzewa. Iii… - Yoshiaki skinęła głową i pokazała kolejne ujęcie z kamer drona. Teraz pokazywało te same drzewa. Ale układały się w wyraźną linię. Jakby jakaś wielka kula bilardowa trzasnęła z wielkim impetem z nieba na ziemię kosząc część tych gałęzi po jakich nawet po latach została zauważalna wyrwa.

- Niech zgadnę gdzie jest punkt upadku. - Technowiking nagle domyślił się co tak podekscytowało koleżankę i wskazał na to stożkowate coś zanurzone w wodzie. A Yoshiaki niemo pokiwała głową.

- A wiesz co to może być? - dziewczyna od ciężkich z większym zainteresowaniem zaczęła oglądać te skryte pod powierzchnią wody coś. Sądząc po konturach nie mogło być zbyt głęboko skoro było to widać. No ale fale załamywały obraz.

- Nie tak do końca. Mam tylko przybliżony rozmiar i kształt. Ale to mi najbardziej pasuje. - informatyczka zrobiła kilka ruchów palcami i obok widoku plaży i tego czegoś w wodzie pojawił się nowy obraz.

- Kapsuła transportowa obcych? Takich używali w Inwazji. - nie tylko Aija rozpoznała na co patrzy, zwłaszcza jak obrazek był podpisany. Ale ona pierwsza się odezwała.

- Gdzie to jest? - Jarl zapytał wskazując ręką w stronę jeziora. Widok z góry nie bardzo pozwalał się zorientować gdzie właściwie krąży ten dron.

- Tutaj. - Chinka zmniejszyła zoom tak aby pojawił się zarys całej sylwetki jeziora. Byli na jego północnym końcu a dron krążył za cyplem. W lini prostej to było może ze 2 km. Ale czy samochodem czy na piechotę znacznie więcej.

- Ciekawe. Jak myślicie jak płytka jest tam woda? Może dałoby się tam wejść i obejrzeć z bliska. Wydaje się dość blisko brzegu. - Jarl zastanawiał się zerkając na tafle ciemnoniebieskiej wody. Z tej odległości tak małego drona nie było widać. Ale było widać cypel za którym ten krążył.

- Szkoda, że nie mamy łódki. Byłoby najprościej. A tak najbliżej to chyba objechać na drugi kraniec jeziora. A potem z buta. Sama nie wiem. Piszemy się na takie wycieczki? - Aija sama nie była pewna co teraz powinni z tym zrobić. Właściwie był środek dnia. Całkiem ładnego. Akurat by popływać czy poopalać się nad jeziorem. Ale nie mieli jakiegoś wyznaczonego limitu na powrót z tej wycieczki. Przyjechali tylko sprawdzić jak z bliska wygląda ta okolica. Nikt nie spodziewał się jednak jakiejś zatopionej kapsuły obcych na drugim krańcu jeziora.




Czas: 2037.06.02; wt; południe; g. 15:00
Miejsce: pustkowia na pd-zach od St.Louis, Sunnen Lake; ośrodek wczasowy; pustostan
Warunki: pustostan kuchni, gorąco, jasno, sucho, d.si.wiatr



Law, Dunkierka, Junior



- Uwaga jedzie coś. Rysopis się zgadza. Granatowa furgonetka… Zwalnia… Zjeżdza na pas… Kierowca w ciemnych okularach… I pasażerka… Dali migacz to będą zjeżdżać tutaj… Zaraz powinniście ich zobaczyć… - pod względem starszeństwa to operacją dowodził Law. Dlatego razem z Rubenem siedzieli sobie przy zwykłym stole wystawionym przed dawny bar z kawą i pączkami. Pulchny, uśmiechnięty pan reklamował pulchny donat nawet dzisiaj. Chociaż deszcze, śniegi i słoneczny blask już go trochę wypłowiały. Punkt spotkania mieli w dawnym Walmarcie. Na rozjeździe co jak się patrzyło z góry to przypominał znaczek Mercedesa. Z czego wschodnia odnoga prowadziła do ruin Memphis. Wyjechali z St. Louis rano ale mieli trochę bliżej niż ci z Nowego Orleanu. I tamtym trafił się jakiś wypadek czy blokada. Więc już drugą godzinę czekali na tą drugą ekipę. Przynajmniej wedle utyskiwań Rubena. Dobrze, że przynajmniej dzień był ciepły i ładny. Nawet gorący teraz w środku dnia.

Łatwo było trafić w to miejsce czy z północy czy z południa. No i już było blisko samego Memphis. Czekało na nich po wschodniej stronie Mississippi. A ten bezpański Walmart był zaraz obok tego rozjazdu. Dunkierka zaraz po przyjeździe zajęła stanowisko na jednym z dachów. Nie był specjalnie wysoki, jak to w Walmarcie bywało ale na tej płaskiej okolicy i tak dominował nad okolicą. I z tego miejsca miał wgląd na cały tył budynku oraz południową odnogę autostrady. Dlatego pierwsza miała szansę wypatrzyć nadjeżdżający samochód na jaki czekali. Junior też się skitrał ale wewnątrz budynku. On bardziej pilnował obu skanerów i frontu budynku. Czasem się przechadzał to go widzieli w drzwiach albo gdzieś wewnątrz pomiędzy pustymi regałami. Ale większość czasu Law przesiedział z kierowcą.

Miał czas by przemyśleć co mu jeszcze wczoraj nawijał Ruben. Mianowicie, że Vita była tak pod wrażeniem akcji na cmentarzu z uratowaniem jej siostry, że zgodziła się z nimi współpracować. No niby okey ale z drugiej strony mówił to Ruben co już od jakiegoś czasu przebąkiwał o czymś takim. Ale wypadało to zweryfikować. No ale Law był w trakcie ustalania detalów spotkania z wysłannikami z Nowego Orleanu to musiało to zejść na dalszy plan. A teraz właśnie widział jak zapowiedziana przez strzelec granatowa furgonetka wjechała na parking, zwolniła i zaczęła podjeżdżać do ich stołu. Kierowcą rzeczywiście był jakiś facet w bejsbolówce i ciemnych okularach a pasażerką młoda kobieta. Zatrzymali się i zgasili silnik. Trzasnęły otwierane i odsuwane drzwi. Kierowca wysiadł i rozejrzał się po okolicy parkingu jakby rozprostował kości po długiej jeździe. Kobieta z niezbyt długim warkoczem podobnie rozejrzała się po swojej stronie. Chwilę potem pokazał się obok niej jeszcze jeden mężczyzna jaki pewnie wysiadł przez boczne drzwi.

- Dzień dobry. Świetny dzień na świąteczną wyprzedaż. - kierowca zwrócił się do jedynych widocznych ludzi siedzących przy stole. Czyli dwójki xcomowców z St. Louis. A podał właściwe hasło o tej wyprzedaży jakie ustalili wcześniej. Odzew brzmiał “Obawiam się, że się wszystkie półki już świecą pustkami”. Właściwie to tak było. Ale wcześniej i jedni i drudzy tylko tak to szacowali bo nikt z nich wcześniej tutaj nie był.

- Jestem Kirk. A to Maxi. I Over. - kierowca przywitał się przedstawiając trójkę z jaką przyjechał. - Trafiliśmy na korek po drodze. Jakiś wypadek. - wyjaśnił skąd ich spóźnienie.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 22-01-2021, 12:29   #244
MTM
 
MTM's Avatar
 
Reputacja: 1 MTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputację
Crestwood

- Stary, nie spinaj się, bo naprawdę popuścisz! - zarechotał Ruben widząc reakcję towarzysza Grety.

- Masz świadomość, że muszę się z nim wozić? - mruknęła rozbawiona Nancy do gangerki, kręcąc przy tym głową. - Niestety, jeśli chodzi o technika, to właśnie stoi on przed nami - dodała, wskazując Rubena brodą.

Ten zerknął na kobiety, szczerząc się przy tym.
- Jeszcze jakiego technika! - dodał i naprężył muskuły, cmokając przy tym swój biceps. - Masz problem z jakimkolwiek hardwarem, uderzaj do mnie. A jeśli potrzebujesz, żeby ktoś użyczył ci swojego hardwareu...

Agentka uniosła dłoń w geście, by Graham nie kończył swojej wypowiedzi.
- Co prawda może się jeszcze przydać haker - kontynuowała Nancy, zwracając się do Grety. - Chyba mam jedną osobę na oku, która mogłaby się sprawdzić w tej roli - powiedziała, przywołując przed oczami sylwetkę George’a. - Poza tym będziemy potrzebować ciężkiego sprzętu, kochana - dodała, kątem oka widząc, jak czarnoskóry technik znowu się szczerzy.

- Macie to wszystko w pakiecie! - spróbował ich zaczepić, ale agentka nawet nie zwróciła na niego uwagę.

- Jeśli nie uda się uruchomić pojazd, trzeba będzie go rozpruć, żeby dostać się do łupu. Tak samo jeśli chcemy go najpierw przepchnąć i dopiero potem rozbroić bądź odpalić, trzeba będzie mieć czym go przesunąć. Masz możliwość coś takiego załatwić? - zapytała i subtelnie pomasowała ją dłonią po boku.

- Co do łupów to oczywiście dzielimy się po równo? - wtrącił na koniec Ruben z chytrym uśmieszkiem.


Sunnen Lake

Yoshiaki ukrywała ekscytację, jaka się w niej rozpaliła, kiedy natrafiła na znalezisko w jeziorze. Chciała odruchowo wywołać Lawa, by mu o tym zakomunikować, jednak szybko sobie przypomniała, że kierownik skanu był właśnie w terenie. Pieczę nad Biurem Wywiadu powierzono tymczasowo Bitterstone’owi.

- Nie mamy sprzętu, żeby to wyłowić albo cokolwiek z tym zrobić - skomentowała Chinka. - Jednakże... skoro już tu jesteśmy, możemy podjechać i spróbować przyjrzeć się temu bliżej. Może zbierzemy jakieś informacje, które więcej nam o tej kapsule powiedzą, albo naprowadzą, jak się do niej dostać - dodała, patrząc na swoich towarzyszy.

Fakt, jeśli chcieli by wyłowić, albo rozpruć tę potencjalną kapsułę, musieli wiedzieć, jak się do tego zabrać, żeby przygotować odpowiedni sprzęt. Trójka operatorów X-COM już była na miejscu, toteż mogli się podjąć tego zadania.

Jeśli chodziło o samo Sunnen Lake, chyba wszyscy byli zgodni, że to miejsce miało potencjał. Wymagało jednak sporo pracy a do tego cennych środków. Oczywiście zarówno generator jak i pompę wodną mogli zdobyć – podstawowe sprzęty do pracy z tym miejscem. Na to niestety potrzebowali czasu. Co prawda póki co zapasowa baza nie była naglącą potrzebą. Mogli powoli zbierać materiały i małymi krokami przekształcać to miejsce w przyszłą placówkę X-COM. Na szczęście ta decyzja nie należała do Yoshiaki, ona tylko robiła zwiad.

- George - odezwała się hakerka, uruchamiając komunikator. Wypadało się zameldować przed podjęciem kolejnych kroków. Ręką dała znać Jarlowi i kobiecie z produkcji ciężkiej, żeby pakowali się do samochodu. - Nie uwierzysz co znaleźliśmy...


Wallmart, w drodze do Memphis

Law przekomarzał się właśnie z Sofią, dwudziestodziewięcioletnią Portugalką z wydziału inżynieryjnego. Miłośniczkę samochodów, która w czasach studiów projektowała części do pojazdów. Nie był z niej zawodowy mechanik, chociaż znała się na konstrukcjach pojazdów. Była za to całkiem dobrym kierowcą i tego dnia robiła Japończykowi oraz dwójce zbrojnym za szofera.



W przeciwieństwie do Rubena nie była sprośna, za to inteligentna i rozmowna. Kierownik skanu musiał przyznać, że podróżowanie z nią było o wiele mniej uciążliwe niż z Grahamem.


- Ja jestem Law-Tao a to Sofia. Są jeszcze ze mną Dunkierka i Junior - przedstawił X-COM’owców haker, kiedy doszło do spotkania z grupą z Nowego Orleanu. - Cieszę się, że dotarliście pomimo przeszkód. Miło mi was poznać - dodał Law uprzejmie, chociaż bez zbędnej zażyłości.

- Fajnie poznać kogoś z innej placówki - wtrąciła przyjaźnie Sofia, uśmiechając się przy tym przyjemnie.

- Cóż, nie spotkaliśmy się tu w celach towarzyskich, więc może od razu przejdziemy do interesów - odezwał się ponownie haker, taksując wzrokiem raz jeszcze Nowo Orleańczyków oraz ich pojazd. - Droga na wschód prowadzi do Memphis. Jesteście gotowi do dalszej podróży? Potrzebujecie czegoś, albo chcecie się czymś jeszcze podzielić? Kogo ze sobą zabraliście? Ja mam dwóch zbrojnych oraz inżyniera. Sam odpowiadam za hakerkę. Przy okazji powinniśmy wskoczyć na wspólny kanał na radiu - podjął dyskusję. Jak zwykle odezwał się w nim profesjonalizm.
 
__________________
"Pulvis et umbra sumus"
MTM jest offline  
Stary 23-01-2021, 00:39   #245
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 108 - 2037.06.02; wt; południe

Czas: 2037.06.02; wt; południe; g. 17:30
Miejsce: Old St.Louis, Sek VII The Hills; Crestwood; wnętrze samochodu
Warunki: wnętrze samochodu, gorąco, jasno, sucho, d.si.wiatr


Ruben i Nancy



- Jak mogłaś mi to zrobić? No jak? - kierowca patrzył z wyrzutem na pasażerkę siedzącą obok.

- O co ci chodzi? - ta nie dała się zagnać w kozi róg i popatrzyła na niego pytająco.

- Poszłaś z nią na siku?! Znowu?! I to sama! - Ruben przeżywał jakby mu portfel ukradła albo wrzuciła jakieś niestosowne plotki o nim w sieci.

- Tak. Nie wiem czy wiesz ale my dziewczyny tak mamy. Bierzemy koleżankę jak idziemy do toalety. Taka tradycja. Nie mów, że o tym nie wiedziałeś. - Nancy zgrywała absolutne niewiniątko zwłaszcza póki kolega mówił takimi ogólnikami i banałami.

- Jak mogłaś iść z nią sama? A jak by ci coś zrobiła? Przecież to gangerka! Ba! Bandytka! I terrorystka! Jest niebezpieczna! Jak mogłbym cię chronić jak sobie gdzieś z nią polazłaś? - widząc, że tak nic nie wskóra Ace zmienił taktykę i teraz przyjął żewny, prawie płaczliwy ton.

- Właściwie to właśnie po to z nią poszłam aby mi coś zrobiła. Albo ja jej. - agentka wywiadu mówiła jakby bawiła się przednie tą grą słowną co dało się poznać po ironicznym uśmieszku jaki błąkał się w zakamarkach jej spojrzenia.

- Na pół godziny?! Albo i więcej! - skaner nie mógł jej darować tego czekania z tym jąkającym się towarzyszem Grety gdy oni zostali jak dziewczyny z dziwnymi uśmieszkami oznajmiły, że wychodzą za potrzebą. A potem się trochę na nie naczekali. Z kwadrans albo dwa.

- To było bardzo obfite siku. - Nancy nie zmieniła tonu ani trochę widocznie bawiąc się jak ten największy podrywacz w bazie przeżywa, że taka okazja przeszła mu koło nosa. I teraz próbuje to jakoś ubrać w ton wyrzutów.

- A zresztą nie pojechaliśmy tam dla rozrywki tylko w celach służbowych! Załatwiłaś coś z nią w ogóle? Coś służbowego a nie jakieś prywaty. - Ace machnął na to ręką i próbował wrócić do oficjalnego celu misji z jaką ich wysłano z bazy. Teraz już wracali to byli wreszcie sami i mogli na spokojnie porozmawiać we dwójkę.

- Tak. Poza tym włamem pociągnęłam ją trochę za język i powiedziała trochę ciekawych rzeczy o Zamaskowanych. - Nancy widząc, że ciągnąć dalej ten temat może przeciągnąć strunę i przekroczyć granicę drobnych żartów podjęła więc to co się dowiedziała od Norweżki gdy były same.

- Zamaskowani? - kierowca zmrużył oczy. Co prawda nawet się ucieszył, że koleżanka wreszcie zmieniła temat ale tak nagle to wyrwana z kontkestu nazwa niewiele mu mówiła.

- Ci co są dostawcami Bailey’a. Chodzą w maskach. Wysiudali Czerwone Dłonie z interesu. - agentka przypomniała kierowcy o kogo chodzi. I jego głowa pokiwała się na znak, że teraz już wie o kogo chodzi.

- Greta uważa, że oni są jacyś trefni. Mają zbyt wiele, zbyt dobrego, zbyt taniego towaru. Poza tym wyczułam, że w ramach zemsty chętnie by w nich uderzyła. No ale teraz ma nieco inne priorytety. - przekazała co Gjesdal mówiła. A gangerka przypuszczała, że albo tamci dorwali się do jakichś magazynów albo dawnej fabryki że tyle tego mają. I nie potrafiła sobie wyjaśnić jak to możliwe sprzedawać tyle tak dobrego towaru w takiej ilości. Jedyne choćby częściowe rozwiązanie jakie znalazła to takie, że chcą wejść na rynek i dlatego sprzedają po dumpingowych cenach. Jeśli tak to wkrótce powinni podwyższyć do względnie normalnych. Chociaż dalej to nie tłumaczyło ilości i jakości tego czym dysponują.

- Dobra powiemy o tym w bazie to niech oni się tym martwią. A co myślisz z tym numerem w podziemiach? - Ace zastanawiał się chwilę nad tym drugim gangiem ale na razie uznał, że bardziej interesuje go to po co pojechali na te zachodnie skraje dawnej metropolii.

- Zgłosiłeś się na hardvareowca. Ktoś od was ze skanerów przydałby się jeszcze na soft. I chyba tyle. Ale to może też w bazie nich zdecydują. - koniec końców co do tego numeru w podziemiach to wstępnie się dogadali. Z tego co mówiła Greta wynikało, że trzeba zneutralizować alarm w drzwiach garażu. Potem je otworzyć i wejść do środka. Sprawdzić furgonetkę i wyłączyć alarmy jeśli jakieś ma. A potem wyprowadzić ją kanałami tak chociaż za najbliższy zakręt. I tam ją odpalić i wyjechać nią do kryjówki gdzie ją rozprują i podzielą łupy. Tak to przynajmniej wyobrażała sobie Gjesdal gdyby wszystko poszło zgodnie z jej planem. Xcomowcy mieli dostarczyć głównie techników. Z czego Ruben powinien mieć kwalifikacje na rozbrajanie alarmów oraz obsługę furgonetki. No może jeszcze jedna czy dwie osoby. Walki nie było w planie. Ale mimo wszystko piętro wyżej była baza firmy ochroniarskiej “Shield & Hammer”. Jakby się włączył jakiś alarm czy jakoś inaczej wykryli intruzów bardzo szybko mogło się zrobić bardzo gorąco.

- Im więcej ludzi weźmiemy tym większą pulę zgarniemy. No ale nie wiem. Law pojechał do Memphis, Yoshiaki nad jezioro… - Ruben skubał swoją brodę bo stanęli w korku. Póki byli w tym opustoszałym rejonie miasta gdzie resztki Czerwonych Dłoni umówiły spotkanie to dość ładnie się jechało w ten ciepły, pogodny dzień. No ale teraz trafili na jakiś korek. Pewnie wypadek albo znów jakaś kontrola. A co do umowy to Norweżka przyznała, że nie wie co dokładnie będzie w furgonetce. Ale dzielą się tak, że ona bierze trzy części a każdy z pozostałych uczestników po jednej. Więc jakby xcomowców traktować całościowo to im więcej ich by wzięło udział tym większy procent łupów by im przypadł ale też i więcej trzeba by oddelegować z innych zadań. A ostatnio trochę mieli tych zadań, nie tylko w mieście. Zresztą Greta chyba nie byłaby skłonna wziąć więcej niż dwie, może trzy osoby spoza swojej ekipy. Ich samych miało być może czwórka, może piątka łącznie z nią samą.

- Zastanawiam się czy nie zaproponować jej współpracy. Jest całkiem ogarnięta. Sporo jeździ po pustkowiach, zna okolice miasta, ma różnych znajomich w różnych dziwnych miejscach. Taki informator terenowy. Co myślisz? - skoro stali w korku agentka podzieliła się z kolegą swoim pomysłem. Ten popatrzył na nią sceptycznie.

- To gangerka. Jest zbyt nieobliczalna. Napady z bronią w ręku, nie tylko na policję. Nie, nie wydaje mi się. - Ruben zdradzał jawną sceptyczność co do takiego pomysłu.

- Jest chora. Ma chorą krew. Musiałabym pogadać z Leną ale mam nadzieję, że moglibyśmy wyprodukować takie leki jakich ona potrzebuje. To by mogło ją przekonać do współpracy z nami. A jakbyśmy mieli z nią kontakt może jakoś udałoby się ją nakierować na to co nas interesuje? To nie jest jakaś harcereczka to wiadomo. Ale teraz takie harcereczki i chłopcy z plakatu to kończą akademię i pracują dla rządu i kosmitów. A co by o niej nie mówić ona mi nie sprawia wrażenia by chciała współpracować z kimś takim. Co sprawia, że mamy z nią niejako wspólnego wroga. Trochę jak z Alvarezem. Przecież to też mafioz. - agentka zdradziła jak to sobie umyśliła w głowie. Żyli w czasach i sytuacji gdzie trzeba było iść na kompromisy. Takie jak niedawno z Alvarezem. Mimo wszystko Nancy jednak zdawała sobie sprawę, że ten pomysł zwerbowania Grety jest mocno niepewny. Wynik tak samo. Więc na razie to też zostawiła do rozstrzygnięcia w bazie zaczynając od szefa szpiegów a póki co musieli zająć się tym wspólnym rabowaniem furgonetki.

- Nie uważasz, że to zabawne? - Nancy klepnęła po przyjacielsku ramię Rubena.

- Co takiego? - zapytał widząc, że te samochody przed nimi wreszcie zaczynają się ruszać.

- Niedawno sami rozwaliliśmy te Czerwone Dłonie a teraz współpracujemy z nimi. - zaśmiała się agentka dostrzegając w tym jakąś ironię tej dziwnej, zmiennej sytuacji. Ace wzruszył ramionami i ruszył wreszcie samochód z miejsca skoro droga się jako tako zwolniła.




Czas: 2037.06.02; wt; południe; g. 17:30
Miejsce: pustkowia na pd-zach od St.Louis, Sunnen Lake; ośrodek wczasowy; pustostan
Warunki: pustostan kuchni, gorąco, jasno, sucho, d.si.wiatr


Jarl, Yoshiaki, Aija




- Wiedziałem, że tak będzie. Wiedziałem. - Jarl prychał jak rozzłoszczony buhaj. Tak jak Yoshiaki proponowała skontaktowali się z bazą by zapytać co w tej sytuacji powinni robić. Okazało się, że oprócz George’a w mocno uszczuplonym HQ był też Carter. Pewnie monitorował akcję spotkania swojej agentki i Rubena z tą Gjesdal no ale jak się okazało był najwyższy szarżą xcomowcem w HQ. Przyjął ich meldunek i się zainteresował.

---


- To mówicie, że z tym hotelem coś może być na rzeczy? O to ciekawe, ciekawe, będziemy musieli się temu przyjrzeć bliżej. Pompa i generator? No tak, ma sens, to powinno pomóc. A jak myślicie? Będzie to łatwiejsze do zorganizowania czy szybciej będzie skombinować to nurkowanie? - tak szef szpiegów bardzo się zainteresował tym miejscem na nowy posterunek a może nawet nową bazę. Poprosił by zrobili taką dokumentację foto jaką tylko dadzą radę by w bazie to można było na spokojnie obejrzeć i ocenić.

- Jak już będziecie wracać sprawdźcie drogi dojazdowe. Czy da się przejechać i w ogóle jak wyglądają. - poradził im by to sprawdzili w miarę możliwości. W końcu dzień wówczas był jeszcze w pełni a do tego ciepły i słoneczny. A od biedy mogli przenocować w samochodzie czy nawet w jakimś motelu bliżej miasta jeśli by nie opłacało się już wracać na noc do bazy.

- Kapsuła transportowa obcych? Taka z Inwazji? - to chyba zaintrygowało szpiega jeszcze bardziej niż sam hotel. W końcu, że jakiś hotel jest nad tym jeziorem to wiedzieli zawczasu. Ale kapsuła? No tego nikt się nie spodziewał. Więc polecił im to sprawdzić jak to wygląda.

- Ale uważajcie i nie ryzykujcie bez potrzeby. Najwyżej darujcie sobie i spróbujemy kolejnym razem. Oni potrafili przewozić bardzo cenne rzeczy ale też straszne świństwa. - koniec końców raczej poprosił niż rozkazał by rozejrzeć się na ile się da.

I z początku się nawet dało. Polna droga była podtopiona tu i podmyta przez ulewne deszcze tam. Więc terenówka kierowana ręką Jarla jechała dość powoli ale pewnie. Tak objechali jezioro od południowego krańca i ruszyli znów na północ aż się droga skończyła. I na tym co pokazywał dron to byli już całkiem blisko. Jakieś pół kilometra w linii prostej. Widzieli już drona Yoshiaki jaki krążył nad tamtym miejscem.

- Dobra to ty tu zostań i pilnuj. A my pójdziemy to sprawdzić. - zadecydował Jarl znów zlecając skanerce aby została i przypilnowała samochodu. No i miała na wszystko baczenie z góry ze swego drona. A on z Aiją pójdą sprawdzić jak to wygląda z poziomu lądu i wody.

---


- Dobrze, że już miałam mokre spodnie. To przynajmniej mi nie szkoda. - Aija pozwoliła sobie na swój komentarz do słów kolegi. No rzeczywiście się nieźle wpakowali. Obraz z drona jakoś nie zdradzał większych trudności. Ot, las, brzeg, jezioro. Nic specjalnego. Ale ja tylko weszli w ten las i szli wzdłuż wybrzeża okazało się, że teren jest bardzo grząski. Przypominał torfowisko. Buty zapadały się po kostki a jak się miało pecha to noga mogła ugrzęznąć po kolano.

- Jakbym wiedział, że tu takie bagno to bym gumowce jakieś wziął. - technowiking też nie miał dobrego humoru. Ta prośba Cartera i własna ciekawość teraz sprawiała, że brnęli przez ten podmokły las. Jeszcze musieli obejść zatoczkę co znów nadłużyło im drogi. I tak te kilkaset metrów, może kilometr szli już z jakąś godzinę.

- Albo jakąś łódkę. Wodą to byśmy podpłynęli i tyle. - dziewczyna z ciężkich pokiwała głową na znak zgody, że prawie dosłownie wpakowali się w niezłe bagno. Kolega nie odpowiedział bo wyszedł przez ostatnie chaszcze na brzeg jeziora.

- To gdzieś tam. Przejdźcie nieco kawałek w prawo. Widzicie coś? - w słuchawkach usłyszeli głos Chinki. Właściwie to w oddali nawet było ją widać. Znów siedziała na masce samochodu. Chociaż z tej odległości ternówka wydawała się mieć zabawkowe rozmiary.

- Pani czyściutka. Może przyjdziesz tu potaplać się w błocie z nami? Ostatnią godzinę słyszę ciągle, że to tylko jeszcze kawałek. - chłopak z lekkich był wyraźnie zirytowany, brudny, mokry i zasapany. Więc humor mu niezbyt dopisywał. Coś co powinno zająć im może kwadrans spaceru pokonywali już prawie godzinę.

- Oj przestań! Sam jej kazałeś zostać przy samochodzie. No chodź. Zobacz, dron już tam lata. To już naprawdę blisko. - Aija klepnęła kolegę by z jednej strony go zachęcić do ostatniego wysiłku a z drugiej by przestał się czepiać ich łącznościowca. Zwłaszcza, że naprawdę sam jej kazał zostać przy samochodzie.

- Dobra już dobra. - inżynier podążył za koleżanką dając sobie już spokój z tym marudzeniem. Doszli do miejsca w wodzie nad którym niczym znacznik krążył mały latacz sterowany przez ich koleżankę.

- Ty zobacz. Naprawdę tam coś jest. Prawie wystaje z wody. - oboje darowali sobie resztę tematów i zaczęli z bliska obserwować to co tam było widać. Właściwie pod tak ostrym kątem i jak coś było pod wodą to chyba było widać jeszcze mniej niż z góry jak to dron pokazywał. Ale było widać, że to coś zaczyna się może z kilkanaście kroków od brzegu a woda była dość płytka. Przeciwny kraniec znikał gdzieś w toni wodnej ale ten ścięty czubek no chociaż tam powinno chyba dać się dojść. A dalej to już trzeba by podpłynąć albo i nurkować. To coś musiało leżeć tu od dawna bo zarosło glonami i cholera wie czym jeszcze więc trudno było dostrzec pierwotną barwę, detale czy jakieś oznaczenia.

- No to jesteśmy. Co dalej? - Jarl zapytał gdy już się napatrzył tyle ile się dało. No rzeczywiście coś tu było. No ale co dalej?



Czas: 2037.06.02; wt; południe; g. 17:30
Miejsce: ruiny Memphis, centrum miasta; zagruzowana ulica; samochody
Warunki: wnętrze pojazdów, ciepło, jasno, sucho, d.si.wiatr na zewnątrz mgła


Law, Dunkierka, Junior






https://ia800105.us.archive.org/14/i..._by_frenic.jpg


- I co? Da się? - Sofia zapytała widząc, że furgonetka coraz bardziej zwalnia aż wreszcie się zatrzymuje. Już któryś raz z rzędu. Odkąd wjechali do zrujnowanego Memphis to zdarzało się prawie regularnie. Co z tego, że mieli w GPS mapy dawnych ulic jak nijak to się miało do stanu faktycznego? Miasto mocno oberwało podczas Inwazji. To było widać jak tylko zbliżyli się w środku słonecznego dnia na tyle, że było widać już te kikuty sterczące ku niebu. A im bliżej tym gorzej to wyglądało. Zerwane estakady, zawalone ulice, strzaskane wieżowce. Tak, kosmici się tutaj nie patyczkowali. Memphis padło ofiarą jednych z ataków terrorystycznych jakie miało wymusić na Ziemianach posłuszeństwo i uległość. Więc kosmici walnęli tutaj z grubej rury. Właściwie wyglądało jak po bombardowaniu dywanowych z czasów II WŚ albo po wybuchu głowic nuklearnych. Ale kinetyczna broń jakich użyli kosmici nie zostawiała radioaktywnego promieniowania. Przynajmniej ten problem więc im odpadał. Co nie zmieniało faktu, że ciężko było poruszać się po tych zrujnowanych ulicach.

- Nie da się. Zawracamy. - Kirk widocznie sprawdził jak to wygląda i uznał, że nie da się przejechać. Więc furgonetka zaczęła wykręcać z powrotem. Orleańczycy byli nieco lepiej zorientowani w sytuacji bo zaczęli węszyć wokół tej sprawy wcześniej. To i oni podjęli się roli przewodników dla kolegów z północy. Teraz więc oba pojazdy zawróciły próbując znaleźć inną drogę w tym morzu miejskich ruin.

Okazało się, że tamtych z Orleanu też jest czwórka. Kirk był szefem i pełnił rolę zaopatrzeniowca. Dlatego często jeździł z dala od rodzimej bazy i miasta. Nawet trochę wyglądał w tych ciemnych okularach i bejsbolówce jak tirowiec. Maxim była jego doradcą i zajmowała się rozpoznaniem. Nie odzywała się zbyt wiele. Over był marine i był od ciężkiego wsparcia. A Talbot który jako ostatni wyszedł z ich furgonetki był technikiem i specem od łączności z orleańskich skanerów. Więc liczebnie obie nazwy wysłały wręcz bliźniacze siły.

Z początku spędzili z godzinę na rozprostowaniu kości i wspólnym posiłku przy starym stole. Wyglądali pewnie jak przypadkowi turyści co się właśnie zatrzymali na jakiś popas w trakcie trasy.

- Ale ten numer to wam wyszedł w tym sądzie! O rany! Ale mieliśmy z tego bekę! I jak ta wasza laska mówi do kamery, że jest z X-COM! Tak w biały dzień, w środku miasta, do kamery na żywo! Rany! A oni się nie skapnęli! - Kirka strasznie ten numer kolegów z sąsiedniej bazy rozbawił. I teraz tak trochę znów wydawał się przeżywać go na nowo. Ale i wszyscy mogli się poczuć luźniej i swobodniej. Po części w końcu przekładało się to jakoś na podniesienie morale i notowań całego X-COM skoro dzięki sieci ta akcja poszła na żywo na cały glob i nawet oficjalna propaganda nie mogła tego ukryć. Chociaż jak zwykle potem to przeinaczyła i wypaczyła no ale co poszło w eter to poszło.

Ale ten popas się przydał. Poznali się, zjedli, napili kawy, rozprostowali kości, pożartowali no i w końcu mogli pogadać o tym co ich czeka w Memphis. Niby wszyscy wiedzieli, że miasto oberwało z orbity ale no na parkingu to jeszcze chyba nikt się nie spodziewał jak to z bliska ciężko będzie wyglądać.

- Właściwie to trochę dziwnie to walnęli. Właściwie to już było po X-COM i Inwazji. I zaczęło się sprzątanie. Tak pod pod koniec 38-go. - powiedziała Maxi wyświetlając te dane dla przypomnienia. No tak, Inwazja i większość walk była w 37-ym. Ale końcówki i owo wprowadzanie nowych porządków przeciągnęło się na kilka następnych lat nim obcy ogłosili, że ruch oporu został spacyfikowany i jest nowy porządek świata. Ich. Ale zanim to nastąpiło to w tym okresie przejściowym właśnie zdarzały się takie numery jak choćby to co spotkało Memphis. Teraz miasto straszyło bezludnymi ruinami.

- Musimy jakoś dostać się tutaj. - Kirk pokazał palcem na wyświetlaną mapę dawnego miasta. Z tego co dowiedzieli się do tej pory tam się przeniósł jeden z ostatnich lokalnych sztabów dawnych obrońców tej planety. Między innymi z Nowego Orleanu dlatego w mieście natrafili właśnie na ten ślad prowadzący do Memphis.

Ostatni ślad wskazywał na to, że resztki rozbitych sił spływały do miasta i urządziły sobie HQ w szklanej Memphis Pyramide. Także szpital polowy, magazyn tego co udało się zgromadzić z ocalałych zasobów i tego typu rzeczy. Niestety ślad się urywał i nie było wiadomo czy to wszystko tam nadal było gdy kosmici walnęli w miasto. Ale jeśli nawet nie było to i tak to było jedyne miejsce gdzie można było mieć nadzieję, na wskazówkę gdzie ewakuowali się dalej. No i może mimo wszystko coś zostało z dawnej bazy do dzisiaj?

Problemem było samo miasto. Na dawnych mapach lokalizacja piramidy wydawała się dość prosta. Nieco na północ od głównego mostu przerzuconego przez Mississippi. No ale jak to odkryli dzisiaj ten most nie przetrwał próby czasu i impetu uderzenia. Chociaż z zachodniego brzegu widać było kikuty czegoś co mogło być piramidą. Niestety drzewa i mgła unosząca się nad rzeką w sporej mierze przesłaniały widok. W ogóle było pełno mgły nad tą rzeką.

Ale położony bardziej na południe most nadawał się do użytku. Więc przedostali się na wschodni brzeg. Jednak potem czekała ich mozolna wędrówka po zagruzowanym i spękanym asfalcie by przedrzeć się wzdłuż rzeki bardziej na północ. Tam powinna być ta piramida.

- Cholera. Jakby dało się przejechać to byśmy tam dojechali w parę minut. Może kwadrans. - w komlinkach znów dał się słyszeć zirytowany głos Kirka kierującego pierwszym pojazdem. Znów trafili na autostradę na jaką runęła jakaś estakada i nie dało się przejechać dalej.

- To może na piechotę? Rozejrzymy się. - zaproponowała Dunkierka. Pozostali zaczęli się zastanawiać nad tym pomysłem. Co samochód to samochód. Można było zwiać albo się schronić wewnątrz. Wszystkie rzeczy były na miejscu. I kto wie? Może za parę zakrętów znajdą jakiś objazd by dotrzeć do tej piramidy. A piechotą można było przejść przez te gruzowisko. No ale jednak trzeba by łazić na piechotę w tych zamglonych ruinach. Zwiewać też tyle co na własnych nogach. No i wozy trzeba by zostawić bez opieki albo się jakoś podzielić.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 29-01-2021, 23:03   #246
MTM
 
MTM's Avatar
 
Reputacja: 1 MTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputację
Nancy i Ruben

Wyglądało na to, że X-COM’owcom udało się dogadać się z gangerką, z czego nawet Ruben był zadowolony. Czarnoskóry technik żałował oczywiście, że to nie on był osobą, która prowadziła „bliskie” rozmowy z Gretą. Rozumiałby nawet, gdyby musiał konkurować o laskę z innym facetem, ale z Nancy? Nie przywykł do takiej sytuacji. Cóż, tym razem musiał obejść się ze smakiem. Zresztą wciąż była Vita i jej wdzięczna siostra. Graham musiał porozmawiać z Lawem na poważnie i namówić go na zaciągnięcie nowych osób, zwłaszcza teraz, kiedy mieli dostać nowy moduł z kwaterami do bazy.

- Lepiej, żeby się nie dowiedzieli, że to my jesteśmy odpowiedzialni za zburzenie ich zamku z piasku, bo już może nigdy nie wyjedziemy z tego podziemnego parkingu żywi - mruknął zniechęcony Ruben, odpowiadając na uwagę agentki. Widocznie nie był w humorze na jej żarty; być może przez to, że zagarnęła Gretę dla siebie, a być może dlatego że zwyczajnie rozumiał ryzyko, jakiego się podejmowali.

- Nie mów, że nie lubisz grać niebezpiecznie - agentka puściła oko do kierowcy. Wciąż byli w drodze do browaru Lempa.

- Unikam graczy, którzy powiesili by mnie za jaja, gdyby się dowiedzieli, że w przeszłości ich wydymałem... - pokręcił głową, jednak uśmiechnął się mimowolnie pod nosem. - Co do tej robótki wydaje się wcale trudnym skokiem. Zgarnąłbym tego prawiczka Georga i może jakiegoś mięśniaka ze zbrojnych, żeby było więcej ludzi do podziału łupu.

- O ile Greta zgodzi się na trójkę ludzi z naszej strony - wtrąciła Nancy.

- Och, jestem pewien, że masz już na nią sposoby - Ruben mrugnął do towarzyszki, na co ta odparła szyderczym uśmieszkiem. Graham zastanowił się przez moment, czy Nancy zawsze była taka bezpośrednia i skora do podtekstów, czy tylko dopasowywała się do jego towarzystwa? W końcu była mistrzynią odgrywania ról i wywiadu. Zapewne w towarzystwie Lawa zachowywała by się równie profesjonalnie i zrównoważenie co on. Kto tam wiedział te baby.

- Tak czy owak mamy trochę czasu na przygotowanie. Możemy poczekać na twojego szefa i zobaczyć, co ma do powiedzenia w tej sprawie.

- Ano. Swoją drogą, ciekawe co tam u tego sztywniaka...


Sunnen Lake

- No to dupa. Chyba nie będziemy włazić do tej wody - westchnęła Aija, widząc że choć obiekt zainteresowania był na wyciągnięcie ręki, dostanie się do niego wymagało od nich zanurzenia się. A nie mieli przecież ze sobą sprzętu do nurkowania czy chociażby łódki.

- Ja nie wejdę? Potrzymaj mi piwo! - zaśmiał się Jarl, który postawiony przed wyzwaniem, chwilowo zapomniał o znużeniu, jakie zapewnili sobie wędrówką tutaj.

- Wiesz w co się pakujesz? Nie mam zamiaru wyławiać cię, jak się w coś zaplączesz.

- Hej ludzie, o czym tam dyskutujecie? - wtrąciła Yoshiaki, widząc przez drona jak jej towarzysze stoją na brzegu i o czymś żywo rozmawiają.

- Z tej pozycji nic nie uda mi się ustalić. Muszę podpłynąć - odparł mężczyzna i zaczął się rozbierać, zostawiając swój sprzęt na brzegu. Został w samej bieliźnie, tak że nic mu nie ciążyło ani nie ograniczało jego ruchów.

- Aija? Jak wygląda sytuacja tam u was? Na pewno jest bezpiecznie, żeby Jarl tam podpływał? - dopytywała przejęta hakerka.

- Mnie nie pytaj, wygląda na to, że decyzja została już podjęta - odburknęła dziewczyna z produkcji ciężkiej, widząc jak Jarl wchodzi ostrożnie do wody.

- Zerknę tylko z bliska i zaraz wracam! - mężczyzna krzyknął do niej, zanurzając się w jeziorze.

„BlackR4in” przyglądała się temu z niepokojem. Nie była pewna czego więcej mogli się dowiedzieć, podpływając do tego ustrojstwa bez sprzętu do nurkowania, ale najwidoczniej skoro Jarl spędził godzinę na dojście do tamtego brzegu, to nie chciał wracać z pustymi rękami. Oby tylko nic mu się nie stało.


Ruiny Memphis

Law-Tao w skupieniu wpatrywał się w przednią szybę ich wozu, zastanawiając się nad opcjami, jakie mieli do wyboru.

Przyjechali tu sprawdzić Memphis Pyramide. W założeniach misji mieli chociaż potwierdzić obecność porzuconego sprzętu, a najlepiej jakby udało im się coś zabrać ze sobą. Niestety drogę do piramidy zajmowały gruzowiska, utrudniające podróż na czterech kołach. Mogli dalej marnować czas na objazdy, albo porzucić wozy i iść z buta. Obie opcje nie były idealne, ale gdyby tak połączyć te dwa warianty w jeden?

- Słuchajcie - zaczął Law. - Proponuję zrobić tak. Wysiadamy z wozów, zostają w nich tylko kierowcy. U nas Sofia, u was jak uważacie. Moja trójka, to jest ja, Dunkierka i Junior przedzieramy się na piechotę do piramidy. Jest niedaleko, a pieszo powinniśmy się tam szybko dostać. Zobaczymy z bliska co i jak, zrobimy rozpoznanie. W tym czasie wasza trójka będzie pieszo przedzierać się przez gruzowiska, torując drogę dla pojazdów. Koniec końców chcemy mieć wozy pod piramidą, w razie gdyby trzeba było coś zapakować - przedstawił swój plan.

Zapadła chwilowa cisza. Częściowe opuszczenie pojazdów i rozdzielenie się na dwie grupy było raczej ryzykowanym manewrem. Co prawda grupa z Nowego Orleanu była w lepszej pozycji, bo miała przy sobie pojazdy. Law wystawiał się na większe niebezpieczeństwo, jednak w trójkę mogli zręcznie przedzierać się przez gruzowisko.

- No dobra, a co jeśli coś was tam zaskoczy? - odezwał się Kirk.

- Wtedy wycofujemy. Jeśli będziecie dość blisko, biegniemy do was. Jeśli nie, ustalimy tutaj punkt zbiórki.

- Pamiętaj, że mamy kijową widoczność. Nie damy rady udzielić sobie wsparcia na odległość - zauważyła „Dunkierka”.

- Dlatego będziemy ostrożni. Bez zbędnego ryzyka. Zyskujemy na tym czas oraz szybsze rozpoznanie. Co o tym myślisz Kirk? - zapytał Law.

Póki co droga mijała bezproblemowo, dlatego można było nastawić się optymistycznie. Jeśli w ruinach nie czaiły się wieżyczki obcych, powinni być bezpieczni. Niestety nikt tak naprawdę nie wiedział, co się czaiło w tych ruinach.
 
__________________
"Pulvis et umbra sumus"
MTM jest offline  
Stary 01-02-2021, 18:42   #247
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 109 - 2037.06.02; wt; zmierzch

Czas: 2037.06.02; wt; zmierzch; g. 18:35
Miejsce: pustkowia na pd-zach od St.Louis, Sunnen Lake; ośrodek wczasowy; pustostan
Warunki: pustostan kuchni, gorąco, jasno, sucho, d.si.wiatr


Jarl, Yoshiaki, Aija



- I jak to wygląda? - Yoshiaki znalazła się mocno na uboczu scenki przy bezimiennej plaży. Ale dzięki małemu, latającemu dronowi widziała sporo z góry. Na kamerze widać było jak koleżanka stoi na plaży przy zostawionych ubraniach kolegi a kolega pływa albo nurkuje wokół zatopionej kapsuły. Ale nie więcej. Musiała się kontaktować z Aiją bo Jarl do tego pływania zdjął też komunikator by go nie zgubić albo nie zamoczyć.

- Jeszcze nie wiadomo. Jarl mówi, że chyba jest cała. Znaczy zamknięta. W każdym razie nie znalazł żadnej dziury. - odparła dziewczyna z ciężkich pełniąca rolę obserwatora i łącznika między nimi.

- Hej, hej, hej dziewczyny! Trzeba wam znaleźć jakąś dziurę? Jestem właściwym facetem do szukania takich dziur! Macie dla mnie jakieś fajne, ciekawe dziurki? - w słuchawkach koleżanek jakie wyprawiły się nad Sunnon Lake niespodziewanie odezwał się rubaszny ton Rubena. Widocznie już wrócił z akcji na mieście. No ale mieli przecież z Nancy bliżej niż tutaj.

- Ruben? - koleżanka ze skanów uniosła nieco brew zaskoczona jego nagłym pojawieniem się w eterze.

- Pewnie, że ja! To jak będzie z tymi dziurkami? Nie chcę nic mówić ale możecie zapytać Nancy i Gretę o moje referencje. Bardzo dokładnie to sprawdzaliśmy. - zapewnił Ace swobodnym tonem. Siedzący niedaleko George wybałuszył na niego oczy.

- Nie gadaj… Obie? To co wy tam… - czarnowłosy informatyk siedzący w HQ spojrzał z niedowierzaniem na kolegę co właśnie władował się do środka. Wiadomo było, że Ruben to podrywacz i bajerant ale mimo wszystko to brzmiało tak…

- Cholera Ruben! Sklej japę tu trwa poważna operacja! - Carter co na chwilę wyszedł po kawę i właśnie z nią wracał musiał usłyszeć końcówkę rozmowy po fuknął z irytacją na winowajcę tego zamieszania w eterze i tutaj.

- Relaks szefie! Chciałem wnieść trochę luzu. Wszyscy za bardzo się tutaj spinają. A tam jest plaża, woda i dwie bardzo samotne dziewczyny więc pomyślałem, że mogę im pomóc się rozerwać. - Murzyn uniósł dłonie w obronnym geście na znak, że nie ma żadnych wrogich zamiarów a wręcz przeciwnie. Carter coś nie wyglądał na rozluźnionego ani rozbawionego ale przerwał mu nowy głos w eterze.

- Ruben mam tu coś dla ciebie. Wielka, czarna dziura gotowa do penetracji. - odezwał się Jarl który kilkadziesiąt kilometrów dalej wyszedł ociekając wodą z kolejnej próby zbadania kapsuły z bliska. Aija podała mu jego komunikator więc mógł usłyszeć co tam się dzieje.

- O! Brzmi super! - spec od hardware wyszczerzył się radośnie słysząc takie dobre wieści. Nie mógł widzieć porozumiewawczych uśmieszków Jarla i Aiji jacy już zaczynali rozumieć na co się zanosi.

- I jest jeszcze druga w hotelu. Trochę skryta ale na pewno dasz radę. - dorzuciła szybko dziewczyna ciężkich mając na myśli ten dziwny otwór jaki z technowikinkgiem odkryli w zatopionej piwnicy.

- Na pewno! Skryte i nieśmiałe też lubię! - Ace wydawał się w pełni szczęścia i w ogóle na fali.

- Tylko chyba będziesz musiał założyć maskę. - odparł Jarl wycierając się swoją koszulą. Nie byli przygotowani na takie kąpiele to nawet nie mieli ręczników ze sobą.

- Maskę? A po co? - brwi cwaniaka zjechały ku sobie gdy widocznie zaskoczyła go ta informacja.

- Bo te dziury są strasznie mokre. - odparła wyszczerzona co nie miaja Aija ubawiona jak dwucznacznie mogą brzmieć zwykłe słowa.

- To żaden problem! To nawet lepiej! - Ruben nie krył zadowolenia bo zabawa zapowiadała się coraz lepiej.

- Świetnie. No to baza, słyszeliście Ruben zgłosił się do nurkowania. - Jarl zdając sobie sprawę, że reszta HQ też ich słyszy zwrócił się bardziej do nich niż do Rubena.

- Eee... Nurkowania? Jakiego nurkowania? - Ace zamrugał oczami nie bardzo wiedząc o co chodzi z tym nurkowaniem.

- Myślicie, że trzeba wziąć sprzęt? Jak to tam wygląda? - szef szpiegów pozwolił na te trochę luzu i wygłupów w eterze ale teraz wrócił do głónej sprawy jaka go interesowała w tym jeziorze.

- Takie nurkowania z butlą i w ogóle? Ale ja nie mam przeszkolenia. I na pewno Law będzie miał dla mnie bardzo ważne zadanie. A pozatym z Nancy musimy rozprawcować ten skok na Gretę i w ogóle. A właśnie, to ja już muszę lecieć by z nią omówić wszystkie detale. - Ruben nagle zrobił się bardzo grzeczny i układny dla wszystkich. Nawet obowiązkowy. Wstał ze swojego obrotowego krzesła i ładnie się uśmiechając zaczął kierować się ku wyjściu. No a pozostali mogli się zająć konkretami.

Z tego co mówił Jarl wynikało, że kapsuła chyba jest cała. Nie był do końca pewny bo słabo widać w tej wodzie to głównie sprawdzał na macanego. A powłoka była porośnięta glonami i innymi takimi. Pojemnik leżał dość płytko, pewnie nawet awkalungi można sobie darować, wystarczyłaby maska no ale teraz nie miał nawet jej. Ale z akwalungami pewnie spokojniej by się pracowało. No i do tej dziury w piwnicy by się przydały. Tam to pewnie ciemno bo wewnątrz pomieszczenia.




Czas: 2037.06.02; wt; zmierzch; g. 18:35
Miejsce: ruiny Memphis, centrum miasta; zagruzowana ulica; samochody
Warunki: wnętrze pojazdów, ciepło, jasno, sucho, d.si.wiatr na zewnątrz mgła


Law, Dunkierka, Junior







https://big-cypress.com/wp-content/u...-landscape.jpg


- Wow. Kiedyś to wyglądała kosmicznie. - mruknął Junior widząc jak na ocalałej tablicy zachowało się zdjęcie dawnej piramidy. Mogło robić wrażenie.

- Ale chyba czasy świetności to ma już za sobą. - odparła Dunkierka. Rzeczywiście. Obecnie ta nietuzinkowa budowla już nie powalała swoim widokiem. Miała ścięty stożek gdzieś w połowie wysokości, w niebo sterczały pogięte dźwigary a wiele okien było pustych lub powybijanych. Budowla musiała przejść ciężkie chwile podobnie jak i reszta miasta.

- Ale burdel. - skrzywił się Junior który jako zwiadowca szedł kawałek przed pozostałą trójką. Kirk zgodził się na taki podział ale dorzucił Maxi do pieszej wycieczki. Uznał, że Over i Talbot powinni wystarczyć do torowania drogi.

- Jakby było cacy to dawno ADVENT by się tym zainteresował. Albo złomiarze i szabrownicy. - odparła Maxi rozglądając się dookoła. Kiedyś to musiało być wielkie centrum handlowe i kulturalne. Do tej pory dało się to wyczuć po tych wszystkich strzałkach do różnych pawilonów, kin, sklepów, restauracji. Taka miniaturka miasta w mieście. Potem zagospodarowano to na sztab kryzysowy. Co było widać po porzuconym sprzęcie medycznym i wojskowym. Stare łóżka polowe, leżaca na boku karetka, jakieś polowe biurka gdzie pewnie udzielano jakichś informacji, wszystko to świadczyło o kryzysie jaki próbowano tu opanować albo chociaż zorganizować. Pozbierać się po kolejnych cięgach zebranych od kosmitów. No a potem jak świadczyło niebo nad głowami wszystko pozamiatała broń kosmitów jaka trafiła z orbity i w resztę miasta przecinając wszelkie próby organizacji.




https://www.sbs.com.au/guide/sites/s...ime=1489968737


- Spore. Od czego zaczynamy? - dopiero co weszli ale od środka dało się już złapać skalę obiektu. Na kilka osób to było całkiem sporo do przeszukania.

- Rozdzielamy się czy nie? - Maxi zapytała patrząc na pozostałych xcomowców. Stara zasada z dawnych horrorów miała rację bytu. Mogli przeszuać większy obszar w tym samym czasie. A chociaż jeszcze było widno, przynajmniej na zewnątrz a zmrok w te letnie miesiące przychodził dość późno to jednak trudno było przewidzieć ile zajmie im przeszukanie tego sporego i zdemolowanego obiektu. No i co tu mogą znaleźć. Wydawało się możliwe, że tu było dawne centrum kryzysowe X-COM więc to się chociaż potwierdziło w starych, brudnych napisach znalezionych na tablicy ogłoszeń albo na tym polowym biurku. Ale czy coś ponadto to trudno było zgadnąć. W końcu minęły ze dwie dekady od tamtych wydarzeń.

- Hej. Jak tam u was? My znaleźliśmy jakiś objazd. Widzimy górę piramidy. Ale droga jest zawalona. To nam jeszcze trochę zajmie. - w komunikatorach usłyszeli głos Kirka. Widocznie mieli jakiś postęp w torowaniu drogi do piramidy ale jednak nie zanosiło się by lada chwili mieli zajechać na parking przed nią.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 05-02-2021, 19:12   #248
MTM
 
MTM's Avatar
 
Reputacja: 1 MTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputację
Sunnen Lake

- Jak jest robota, to Ruben się zwija, norma - mruknął na słuchawce George, komentując dopiero co zakończoną z nim rozmowę.

- I tak na niego nie liczyłam - burknęła Yoshiaki. - To co, zbieramy się? Nic więcej bez sprzętu tu nie podziałamy - dodała, zerkając w ekran z podglądem na kamerę drona.

- Tak, spadajcie stamtąd. Załatwimy akwalungi to zbadamy piwnice tamtego resortu. Trudniej może być ciągnikiem, żeby wydostać tamtą kapsułę - potwierdził Bitterstone.

- To już Law będzie decydował. Aija, Jarl, wracajcie - odparła hakerka i ponagliła towarzyszy nad jeziorem.

Zwiad można było uznać za udany. Zebrali przydatne informacje oraz tropy do zbadania, jak zalana piwnica czy kapsuła obcych. Z pewnością będzie co tutaj jeszcze robić, nawet, gdyby nie mieli zakładać w tym miejscu zapasowej bazy.


Ruiny Memphis, piramida

Kierownik skanu raz jeszcze rzucił spojrzeniem na przedsionek, upewniając się, że nic interesującego nie rzuca mu się w oczy.

- Tu Law. Póki co spokojnie, Kirk. Weszliśmy do kompleksu. Sprawdzimy, ile zdołamy, zanim do nas dołączycie. Nie wiem, co tutaj możemy zastać, ale w razie zerwania kontaktu radiowego, dajcie nam piętnaście minut. Jeśli po tym czasie nie dostaniecie odpowiedzi, spróbujcie się do nas dostać jak najszybciej.

Właściwie mogli spodziewać się wszystkiego. Szabrowników, obcych, robotów bojowych albo innych paskudnych pułapek.

- Myślicie, że znajdziemy tu kolejnego MEC’a? - zainteresował się „Junior”.

- Mi tam by wystarczył laserowy karabin wyborowy - westchnęła „Dunkierka”.

- Nie rozdzielamy się - powiedział skaner, odpowiadając na pytanie Maxi. - Wiem, że obszar jest duży, ale jest nas tylko czwórka, a na wsparcie jeszcze sobie poczekamy. Rozejrzyjmy się najpierw tutaj. Może znajdziemy jakieś plany sztabu kryzysowego albo wzmianki o tym, gdzie składowali sprzęt. Jak nie, to sprawdzamy to miejsce sukcesywnie. Na razie się nam nie śpieszy.

Miejsce nadawało się nawet do przeczekania nocy, gdyby przyszła taka potrzeba. Pytanie tylko, czy w nocy nie robiło się tutaj groźniej.
 
__________________
"Pulvis et umbra sumus"
MTM jest offline  
Stary 05-02-2021, 23:36   #249
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 110 - 2037.06.02; wt; zmierzch

Czas: 2037.06.02; wt; południe; g. 19:45
Miejsce: ruiny Memphis, centrum miasta; zrujnowana piramida; podziemia
Warunki: podziemia piramidy, ciemno, cicho, umiarkowanie na zewnątrz ciepło, jasno, sucho, d.si.wiatr na zewnątrz mgła


Law, Dunkierka, Junior, Maxi





https://encrypted-tbn0.gstatic.com/i...5PFXQ&usqp=CAU



- To wszystko kiedyś było nasze. - w pewnym momencie powiedziała zadumana Maxi gdy tak zwiedzali sobie to dawne centrum handlowe uformowane w starożytną piramidę. Potem przerobione na centrum kryzysowe, przemielone przez atak broni orbitalnej i wreszcie porzucone na całe dekady czasu, pogody i zapomnienia. I to wszystko dało się wyczuć jak się chodziło tymi opustoszałymi salami i korytarzami. Trochę jakby chodzić po splądrowanym muzeum z rozwalonymi pamiątkami. Albo trupie dawnego świata. Więc jakoś nikomu nie było do śmiechu ani nie było lekko. Xcomowcy zdawali sobie sprawę, że to był ich świat i chodzą po krokach i śladach swoich poprzedników. Ale nie wszystko było takie stracone, splądrowane i zniszczone.

- Zobaczcie, oryginalne, całe pudełko. - ucieszyła się Maxi gdy w jednym z pomieszczeń na biurku znaleźli pudełko z naszywkami X-COM. Teraz jak brali w oficjalnej akcji albo jak chodzili po bazie też mieli takie naszywki. Ale jednak jak się trzymało w ręku coś co miało już jakieś dwie dekady i zostało wyprodukowane w dawnym świecie, gdy ludzie jeszcze trzymali w ręku swoją planetę to było jak echo z takiego świata. Z jednej strony budziło zadumę z drugiej wywoływało uśmiech na twarzy. Taki prezent od dawnych xcomowców dla ich obenych spadkobierców.

- To możemy się podzielić. Wy weźmiecie połowę i my też. - zaproponował Junior podział tego znaleziska. W pudełku było może dwa czy trzy tuziny tych naszywek to dla każdej z obu baz starczyłoby do podziału. Maxi jako przedstawiciel tej drugiej, południowej bazy roboczo zgodziła się na taki podział.

Niektóre znaleziska były przygnębiające, wręcz makabryczne. Jak jakieś zestaw sąsiednich pomieszczeń, pierwotnie pewnie jakieś magazyny w piwnicach jakie przerobiono na improwizowany szpital polowy. Wciąż stały albo leżały polowe łóżka, nosze, stojaki z kroplówkami, przenośne mleczne, ceratowe parawany. I krew. Sporo, zbrązowiałej, zaschniętej krwi. Nawet jakieś zeschnięte i ciała na niektórych łóżkach czy podłodze. Nawet po latach przypominało to bardziej grobowiec i to zdemolowany niż punkt pomocy medycznej.




https://ak.picdn.net/shutterstock/vi...65/thumb/1.jpg


W piwnicach było ciemno. Musieli posługiwać się latarkami i było dość nerwowo. Wszędzie było pełno gratów. Przewalone skrzynie, łóżka na kółkach, rozerwane kępy przewodów albo przenośne śluzy z mocnej folii. Teraz to wszystko straszyło swoim porzuceniem i zniszczeniem. Często na podłodze zalegały kałuże wody albo błota stojące tu od nie wiadomo jak dawna. Wydawało się, że w zza każdych mijanych drzwi czy korytarza może wyskoczyć jakieś straszydło. Więc pierwszy zwykle szedł Junior omiatając karabinkiem i dołączoną do niego latarką to co przed nim. Za nim Law i Maxi a na końcu Dunkierka. W takiej ciasnocie schowała karabin na plecy i szła z pistoletem w dłoniach.

- O. Zobaczcie tutaj. Chyba schron. Ale zamknięte. - Junior pierwszy odkrył jakieś solidne drzwi. No i napis “SCHRON”. Ale drzwi jak to ze schronami bywa były zamknięte i solidne.

- To była publiczna budowla. Pewnie BHP wymagało by miało taki schron cywilny. - odezwała się Dunkierka zostając na końcu korytarza by pilnować obu krańców gdy pozostała trójka mogła sobie obejrzeć z bliska te drzwi.

- Trochę brudne. Ale poza tym wydają się w porządku. Ale bez energii ich nie otworzymy. - stwierdziłą Maxi oglądając je z bliska. Law mógł wysnuć podobne wnioski. Drzwi miały elektroniczny zamek ale ten pozbawiony energii nie reagował na żadne wciskanie. Gdyby działał to mógłby spróbować swoich hakerskich sztuczek a tak to równie dobrze mógłby klikać odłączoną od prądu klawiaturę.

- Powinno być gdzieś drugie wejście. Poza budynkiem gdyby ten się zawalił od fali uderzeniowej. BHP. - rzuciła Dunkierka do pleców pozostałej trójki. Zastanawiali się właśnie co może być w tym schronie, gdzie by można znaleźć to drugie wejście i czy jakby mieć jakiś generator to czy dałoby się dostarczyć na tyle energii by uruchomić zamek no i mechanizm do samych drzwi. Maxi skontaktowała się z Talbotem i w pierwszej chwili rozmawiali czy jakoś samochodem by się nie dało. Ale nie było szans by furgonetka wjechała w te podziemia. A czy akumulator mógłby zasilić drzwi i zamek nie było wiadomo. A i tak najpierw furgonetki musiałyby zajechać do piramidy a potem trzeba by wymontować akumulator i zanieść na dół.

- Ale tam gdzieś mijaliśmy generatory. Może któryś z nich dałoby się uruchomić? - przypomniał Junior, że mijali coś podobnego w jednym z piwnicznych pomieszczeń.

- To próbujemy z tymi generatorami czy szukamy dalej? Albo zaczekamy na Talbota i wozy? - w świetle latarek cztery twarze popatrzyły na siebie a w końcu na Lawa co był najstarszy szarżą w tej grupce. Nie było wiadomo czy te drzwi dadzą się otworzyć czy nie, czy jakieś inne wejście do tego schronu uda się znaleźć czy nie i co tam w ogóle jest. Na razie przeszli przez większość parteru i znaczną część piwnic, wyższych kondygnacji na razie nie zwiedzali. Druga grupka w obu wozach krążyła po okolicy wciąż próbując znaleźć bezpośredni dojazd pod piramidę. Niby nie byli tak daleko no ale wciąż nie pod samą piramidą.




Czas: 2037.06.02; wt; południe; g. 19:45
Miejsce: ruiny Memphis, centrum miasta; zrujnowana piramida; podziemia
Warunki:na zewnątrz ciepło, jasno, sucho, d.si.wiatr, mgła


Kirk, Talbot, Over, Sofia



- Oni już tam buszują i zbierają fanty a my wciąż kręcimy się w kółko. - powiedział sfrustrowany Talbot gdy skończył rozmawiać przez radio z Maxi i pozosałą trójką. Znaleźli jakieś drzwi do schronu. Tylko zamknięte. Ale pobudzało ciekawość i nadzieję co tam może być za tymi drzwiami. Czyżby to było nieruszony schron X-COM? Taki zamknięty od dwóch dekad? Kto wie co tam mogło się kryć! A oni jeździli po tych zawalonych gruzem i wrakami ulicach próbując się dostać do tej piramidy.

- Może naprawdę zostawimy gdzieś te samochody i pójdziemy pieszo? - zapytała Sofia kierując furgonetką z St. Louis. Coraz bardziej wydawało się, że pieszo znacznie łatwiej poruszać się po tym gruzowisku niż na czterech kółkach.

- Spróbujmy jeszcze tą drogą. Na razie jakoś idzie. Może tym razem się uda. - Kirk zachowywał spokój chociaż też dało się wyczuć, że to szukanie właściwej drogi nie idzie mu ta jakby sobie życzył.

- No i wykrakałeś w złym momencie. - skomentował krótko Over gdy wolno sunący pojazd zatrzymał się w końcu przed zastawionymi wrakami i kawałkami gruzu. Tak samo jak ileż razy poprzednio.

- Nie gadaj tyle. Weź Talbota i sprawdźcie czy da się przejechać. - Kirk mruknął na nich obu. Over jechał z nim a Talbot z Sofią więc teraz obaj wysiedli z wozów i ruszyli między wraki sprawdzając czy da się znaleźć jakiś przejazd dla samochodów. Ułamana piramida mamiła ich swoim widokiem. Byli już całkiem blisko. Jakby droga była wolna to by pewnie zajechali w parę minut. Nawet na piechotę to też już nie było tak daleko. Ale Kirk póki się dało nie chciał zostawiać wozów bez opieki ani dzielić się na jeszcze mniejsze grupki. A w końcu te wozy to był ich jedyny środek transportu aby wydostać się z miasta. Teraz widział jak obie sylwetki stopniowo odchodzą coraz dalej.

- Tu jest dość wąsko na koniec. Chyba trzeba by przesunąć nieco któryś z tych wraków. Ale jakby się dało to chyba by się dało. - zgłosił się Talbot gdy po paru minutach przeszli przez gruzowisko. Wydawało się, że trochę chodnikiem, trochę jezdnią, tam przy autobusie i jeszcze za zawaloną ścianą budynku ale chyba by się dało przejechać. Dopiero na samym końcu było wąskie gardło z dwóch osobówek. Ale może dałoby się je przepchnąć? Jak tak to by chyba wreszcie dało się przejechać.

- Może C6? - zaproponował Over z nadzieją, że będzie mógł coś wysadzić. Eksplozja mogła przesunąć wrak aby oczyścić drogę.

- Szefa zapytaj. Może furgonetka da radę odsunąć? Czekaj zobaczę czy mają spuszczone hamulce. - Talbot poradził koledzę i kto wie? Może napór vana dałby radę przesunąć samą swoją masą te osobówki? Zajrzał przez rozbite okno od strony kierowcy jak to wygląda i starał się nie patrzeć na zasuszone ciało kierowcy tylko na deskę rozdzielczą i rączkę hamulca.

- Oh… - jęknął cicho i poczuł się nieswojo gdy łokciem utrącił szczękę która odpadła od reszty ciała i poleciała gdzieś na kolana zasuczonej mumi. Drzwi nie mógł otworzyć, zeklaszczyły się a, żeby sięgnąć do rączki hamulców musiałby prawie przecisnąć się do środka.

- Zabiłeś go i rozpadłeś. - zaśmiał się cicho Over rozbawiony tą sytuacją i zmieszaniem kolegi. Wydawało się, że to ciało kierowcy siedziało w swoim samochodzie od czasów Inwazji. Ale teraz potrącenie tu i tam sprawiało, że się zaczęło rozpadać na kawałki.

- Zamknij się. - mruknął Talbot jakoś wcale nie rozbawiony tą sytuacją. Nie bardzo wiedział co robić dalej. Jakby chciał zluzować dźwignię hamulca musiałby prawie wejść do samochodu a to oznaczało bliższy kontakt z tym wysuszonym ciałem niż miałby ochotę. Ale zluzowanie hamulca mogło ułatwić przesunięcie wraku.

- Chłopaki chyba coś widziałam. Jakiś ruch. - niespodziewanie w słuchawkach usłyszeli głos koleżanki z St. Louis. Wyprostowali się i rozejrzeli dookoła oraz w kierunku obu furgonetek.

- Gdzie? - zapytał Kirk zerkając w tylne lusterko na stojący za nim samochód.

- Za mną. Wydaje mi się, że coś tam się rusza. Jakieś 100 metrów za mną. Ale nie jestem pewna. - przyznała dziewczyna siedząca za kierownicą drugiego vana. Nie do końca była pewna czy coś widzi w tej mgle, zwłaszcza jak tylko w tylnym lusterku. W rozwalonym oknie parteru albo wylocie ulicy. Widziała pod ostrym kątem to nie była pewna. Kirk spróbował w swoim ale widział głównie drugi wóz a ten blokował widok na to co tam mogło być. Chłopaki co poszli naprzód w ogóle nie mieli szans zobaczyć coś tak odległego od siebie. Co jakiś czas dostrzegali jakiś ruch w tym wymarłym mieście. Ale okazywało się, że to powiewa jakiś kawałek folii na wietrze albo coś właśnie wiatr zawiewa jakimiś drobiazgami. Całe miasto przypominało posępne cmentarzysko dawnego świata.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 13-02-2021, 15:24   #250
MTM
 
MTM's Avatar
 
Reputacja: 1 MTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputację
Ruiny Memphis, piramida

Lawowi udzieliła się posępna atmosfera zniszczonej placówki. Widok zrujnowanych pomieszczeń przyozdobionych symbolami X-COM... a do tego te wszystkie ciała. To była gwałtowna śmierć. Część z nich mogła nawet dopaść w czasie snu. Bez możliwości jakiejkolwiek obrony – no bo jak mieli się bronić przed bombardowaniem orbitalnym? To musiała być rzeź.

Japończyka przeszły ciarki. Otuchy dodały mu odnalezione emblematy operatorów X-COM. Miejsce tych naszywek było na mundurach dzielnych kobiet i mężczyzn. Było ich sporo, choć nie na tyle, by obdarować całą placówkę, zwłaszcza że musieli się podzielić z Nowo Orleańczykami. Niemniej ogromnym symbolem dawno utraconej chwały byłoby przywiezienie do St. Louis choćby jednego emblematu.

Schron napawał jeszcze większą ekscytacją. Czy było możliwe, że ktoś jednak przeżył bombardowanie i schowawszy się w bunkrze, przesiedział tutaj te wszystkie lata? Istniała taka szansa, jeśli założyć, że schron był dobrze wyposażony. Drzwi zewnętrzne nie miały zasilania, ale to nie oznacza, że w środku nie było jakiegoś wbudowanego generatora energii na potrzeby mieszkańców bunkra.

Oczywiście mogło się okazać, że w środku znajdą wysuszone zwłoki, tak jak te porozrzucane w sąsiednich pomieszczeniach. Kierownik skanu zastanawiał się, czy w takim przypadku powinni otwierać grobowiec.

- Wstrzymajmy się z tym. Jeśli odpalimy generatory piramidy, nie tylko te drzwi zostaną zasilone. Nie wiemy, co jeszcze możemy nieumyślnie uruchomić, a w tej chwili nie jesteśmy w stanie się ewakuować. Nie bez naszych wozów - skomentował znalezisko Law.

- No weź, nie ciekawi cię, co jest w środku? - rzucił podekscytowany „Junior” tonem psiaka czekającego na aport.

- Rozglądajmy się dalej. Możemy poszukać tego drugiego wyjścia, o którym mówi Dunkierka, ale na ten moment niczego nie uruchamiamy. Zrozumiano?

Wszyscy pokiwali zgodnie głowami.


Ruiny Memphis, ruiny przed piramidą

- Paskudne miejsce na zasadzkę - rzuciła do słuchawki Sofie. Portugalka kręciła się w fotelu, próbując lepiej przyjrzeć się miejscu, w którym dostrzegła jakiś ruch. Czuła narastające nerwy, ale nie panikowała.

- Chłopcy, jak wygląda sytuacja? - wtrącił Kirk, próbując opanować sytuację.

- Mamy tu przesmyk, ale musielibyśmy przepchać osobówkę - odpowiedział Over. - Tyle tylko, że Talbot musiał by się zakręcić wokół mumii, żeby spuścić jej ręczny - dodał, siląc się na zabawny komentarz.

- Sam sobie spuszczaj… - odparł natychmiast wspomniany Talbot.

- Dość. Nie mamy czasu, zluzujcie te osobówki i przejeżdżamy, zanim coś tu na nas wyskoczy - zakomenderował Kirk. - Over, wycofaj do nas, będziesz osłaniał.

- Robi się - odparł marine. Skinął do kolegi technika, zostawiając go samego na przodzie i zawrócił.

Siedząca za kółkiem pani inżynier z St. Louis rzuciła spojrzeniem w kierunku piramidy. Byli tak blisko a zarazem tak daleko. Porzucenie teraz pojazdów mogło się skończyć bardzo źle. Musieli jak najszybciej dostać się na miejsce i przegrupować. Że też nie poszła od razu z Lawem i resztą...
 
__________________
"Pulvis et umbra sumus"
MTM jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 07:48.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172