Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 19-10-2020, 15:08   #201
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
421.830.M41, rezydencja Wysokiego Domu Oxmee

Nawigatorzy nie nosili bransolet. Graig odnotował to w myślach z pewnym rozczarowaniem, ale w ostatecznym rozrachunku niewiele to zmieniało. Synowie Navis Nobilite z Nefrita - skrzywdzeni w jakiś sposób przez kapitana Krane oraz jego popleczników - dokonali zemsty, po czym sami przyjęli zasłużoną karę. Jeśli nie mieli jeszcze kogoś do pomocy, ich niszczycielska agresja w Nekropoliach Sibellusa dobiegła końca.

Szturmowcy Ordo skontrolowali całą posiadłość, przejrzeli ją pomieszczenie po pomieszczeniu napotykając prócz garstki serwitorów jedynie jedną żywą istotę: podeszłą wiekiem arystokratkę w stanie głębokiej amnezji, nie reagującą na żadne zadane jej pytanie. Fenoff podejrzewał, że nosząca się dumnie, aczkolwiek wyraźnie zaniedbana kobieta była matriarchinią Domu Oxmee i nie wątpił, że śledczy Ordo bardzo szybko mieli jego wnioski zweryfikować.

Aerodyny wylądowały na przednim dziedzińcu, wokół ich kadłubów zaczęli się uwijać żołnierze Świętego Oficjum wnoszący na pokłady maszyn rannych i zabitych kompanów oraz wciśnięte do czarnych worków ciała obu Nawigatorów. Graig wyszedł na zewnątrz rezydencji, kiedy większość martwych pasażerów już trafiła na swoje miejsca, zarzucając pomysł dalszego przeszukiwania pełnych kurzu i pajęczyn pokojów, w których dawno już nie postała noga żadnego człowieka.

Arbitratorzy Dividio Immoralis potwierdzili przyjęcie zgłoszenia i przystąpili do natychmiastowej akcji - kiedy maszyna Fenoffa wystartowała nabierając raptownie wysokości, na krańcach jej radaru pojawiły się pierwsze sygnatury nadlatujących pojazdów Arbites.

Zwolniony chwilowo z obowiązku nadzoru nad oddziałem, Graig pogrążył się w głębokim zamyśleniu. Rozważał w myślach kilka różnych hipotez związanych z motywami działania wiarołomnych sprawców, starając się jednocześnie określić stopień ryzyka istnienia jeszcze jednego spiskowca. Zdrowy rozsądek podpowiadał mu, że wyeliminowanie obu Nawigatorów definitywnie zamykało ciąg bluźnierczych podpaleń zwłok, ale doświadczenie podpowiadało, aby pozostawić w tej kwestii niewielki margines błędu.

Kiedy obie aerodyny osiadły z jękiem hydraulicznego podwozia na dachach Trójrożca, arbitrator wstał jako pierwszy ze swego miejsca, zszedł szybkim krokiem po opuszczonej rampie maszyny starając się zamaskować fakt, że znowu lekko utyka.

Czekający na niego komitet powitalny nie był niespodzianką sam w sobie, ponieważ Fenoff pewien był, że monitorująca wydarzenia w Domu Oxmee Astrid Stane zechce spotkać się z nim osobiście zaraz po wylądowaniu.

Zaskoczeniem okazał się fakt, że inkwizytor Stane nie przybyła na lądowisko sama. Stała w grupie innych osób, w większości ciężko opancerzonych i uzbrojonych żołnierzy Ordo.

- Operator Graig Fenoff?

Pytanie padło z ust drugiego inkwizytora, rosłego mężczyzny o gładko ogolonej czaszce i chromowanej płycie przynitowanej pośrodku czoła, pokrytej miniaturowymi ciągami jakiegoś tekstu.

- Tak, to ja – odparł zwięzłym tonem arbitrator, zachodząc jednocześnie w głowę, co właściwie się stało.

- Jestem inkwizytor Gabriel Mercutio – oznajmił mężczyzna w pancerzu ze znakiem Kielicha – Na mocy upoważnienia czcigodnego lorda inkwizytora Cailina zawieszam cię w wykonywaniu obowiązków i obejmuję osobistą kuratelą zarówno ciebie samego jak i wszystkich twoich współpracowników. Wszystkie zgromadzone w twojej sekcji materiały zostają zatrzymane do dyspozycji Officio Planetia. Zgodnie z regulaminem Świętego Oficjum oczekujemy z twojej strony pełnej współpracy i udzielenia odpowiedzi na każde pytanie, które zostanie od tej chwili zadane. Zachowanie milczenia lub odmowa współpracy będą traktowane jako wykroczenie dyscyplinarne. Czy zrozumiałeś, co powiedziałem?

Stojący obok Mercutio garbaty skryba przestał skrobać gorączkowo piórem w notatniku, spojrzał na Fenoffa wyczekująco. Arbitrator nic nie odrzekł w pierwszej chwili, przeniósł puste spojrzenie na twarz Stane. Mercutio spostrzegł to natychmiast.

- Inkwizytor Astrid Stane posiada status niezależnego obserwatora – oznajmił z leciutką nutą dezaprobaty – Za zgodą lorda inkwizytora Cailina będzie monitorowała wszystkie procedury śledcze dbając o przysługujące członkom twojej komórki prawa.

Obrońca. Adwokat, pomyślał Graig wyłamując się w końcu z przerażającego mentalnego letargu. Ona ma pilnować tego, aby Mercutio nie wysłał nas na stos bez wystarczającego ku temu powodu!

- Zrozumiałem przedstawione mi instrukcje - powiedział nie okazując żadnych emocji.

- Dobrze – Mercutio skinął z aprobatą głową, odstąpił na kilka kroków w bok przekazując kilka poleceń jednemu z akolitów, głosem tak przyciszonym, że Fenoff niczego nie usłyszał. Arbitrator wykorzystał tę chwilę, aby wbić spojrzenie w kamienne oblicze inkwizytor Stane. Kobieta wyczuła jego wzrok, spojrzała w końca na agenta.

- Nie popełniliście żadnego błędu – powiedziała spokojnym, wręcz zbyt spokojnym tonem – Cała ta... ubolewania godna sytuacja nie jest konsekwencją waszych działań.
 
Ketharian jest offline  
Stary 19-10-2020, 16:28   #202
 
BigPoppa's Avatar
 
Reputacja: 1 BigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputację
Rantem buta odsłoniłem kolejno rękawy z szat Lomba i Verdella, jednak nie zastałem tam tego, czego po części oczekiwałem i jednocześnie się obawiałem. Niewidoczne sapnięcie wyrwało się z mojej piersi, oznaczając ulgę. Obalało to moja hipotezę, dość mroczną, a analizę implikacji której włosy zaczynały się jeżyć na całym moim ciele.

Gdybym je tam znalazł, oznaczałoby to daleko idące konsekwencje, a wręcz ograniczenie kompetencji mojego Ordo. Ścigamy heretyków, zarówno jako Akolici, a ja również jako Arbitrator, ale obecność bransolet świadczyłaby o tym, że trupy dwóch Nawigatorów zostały w jakiś sposób przywrócone do życia i nadano im bluźnierczą moc. Oznaczałoby to..
Urywam myśl w połowie, odsuwając ją w niebyt i pieczętując krótką modlitwą do Złotego Tronu. Imperatorze chroń przed takim scenariuszem.

Poszukiwania domu przyniosły rezultat w postaci odnalezienia starszej kobiety w głębokim stanie katatonii, zapewne zostałaby rozpoznana przez Bajera. Kolejna marionetka w rękach kogoś potężniejszego. Ciężko jest mi uwierzyć w to, że ta dwójka posiadała tak potężne moce i była zdolna je ukryć - zarówno przed swoimi Domami, jak i kadrą Nefrita.
*

Osobiście nadzoruje załadunek ciał oraz rannych. Szturmowcy Ordo uwijają się jak w ukropie, by przynieść pomoc swoim kolegom jak najszybciej. Ich aerodyna startuje jako pierwsza, załadowana w rekordowym czasie. Potężna maszyna podrywa się w górę z rykiem silników, które dają z siebie wszystko by uratować żołnierzy Inkwizycji. Każdy z nich jest wart więcej niż kompania Gwardzistów. Każdy z nich jest cenny i oddali dzisiaj życie, by pomóc mi w zbożnym dziele. Prawdziwi rzemieślnicy swojego fachu.

Ciała transportuje osobiście, po czym siadam na siedzeniu. Kilka meldunków, pierwszy do Trójrożca, który bardziej przypominał monolog z mojej strony potwierdzający wykonanie zadania oraz drugi do Diviso Immoralis. Poznałem nawet głos jednego z Arbitratorów, który odebrał zawiadomienie. Aerodyna wystartowała równie gwałtownie, a pilot poinformował mnie, że na skraju perymetru radaru zaobserwowali sylwetki maszyn Arbitratorów. Zadziałali szybciej niż mogłem przypuszczać i marzyć, co mogło świadczyć, że sama Kae maczała w tym palce, a moja sprawa dostała najwyższy priorytet wśród Divisio Immoralis. Tak, cała ta sprawa była wręcz idealna dla Arbitratora z tej komórki. Kto inny, niż Adeptus Arbites, dotarliby do sedna sprawy, karząc sprawców i przynosząc sprawiedliwość? Nikt.


Gdy pilot melduje o osiągnięciu pułapu i przybliżonym czasie dotarcia, odpinam na chwilę pasy i pochylam się do przodu. Obie moje ręce opieram na kolanach, łącząc je w jedną formę, na której wieńczę swoją głowę. Przez chwilę wpatruję się w surowy pokład maszyny, ale zaraz zamykam oczy, by pogrążyć się w myślach.
Cała sprawa była największą w mojej karierze, bezsprzecznie wymagając ode mnie sprawdzenia nie tylko wszystkiego co wyniosłem ze Scholi, ale również mojego charakteru. Im bardziej zagłębiałem się w informacje, tym bardziej zapadałem się w wielowarstwowej intrydze, której końca przez chwilę nawet nie widziałem. Kopiąc w dół, w poszukiwaniu prawdy, natknąłem się na coś, co wykraczało poza moje kompetencje oraz rozumienie. Ba! Wykraczało to poza kompetencje Ordo Hereticus, co słusznie zauważyłem, ale Inkwizytor Stane uparła się przy prowadzeniu śledztwa. Nie sposób się jej dziwić, bo zachowała się jak każdy Arbitrator. Też bym tak zrobił.

Nie mniej, to co zobaczyłem i doświadczyłem, szczególnie w ostatnich momentach każe mi poddawać w wątpliwość, czy za całą sprawą nie stoi ktoś jeszcze. Ktoś trzeci, o wiele potężniejszy. Mroczne myśli, których ujawnienie skazałoby mnie na śmierć, a posiadałem jeszcze pragnienie dalszego życia w służbie Imperium, toteż zachowam to dla siebie. Eliminacja dwóch Nawigatorów przerwała piekielny łańcuch manifestacji mocy psychicznych, których ofiarą padła kadra Nefrita. W jakiś sposób rozumiem motywy tej dwójki i gdzieś w środku, choć ciężko mi to przyznać, czuje satysfakcję, że ukarali te ścierwa. Cała załoga zasługiwała na bezlitosne śledztwo, zwieńczone brutalnym zatrzymaniem, a potem długie przesłuchania zakończone wyrokami śmierci. Nie zasługiwali na dalsze istnienie, a według prawa ich Domy powinny ponieść równie surową karę. Gdybym tylko żył wtedy, mógłbym prowadzić tą sprawę. Skazać ich. Wydać wyrok.
Uśmiecham się na wyobrażenie, jak Krane stawia opór przy zatrzymaniu i pada przestrzelony dziesiątkami śrutu wystrzelonych z mojej strzelby. Widzę jak Corrdiban pada od pojedynczej kuli wystrzelonej z Carnodona. Sprawiedliwość w stylu Adeptus Arbites.
***
Spodziewałem się komitetu powitalnego, ale nie tak licznego i tak.. osobliwego.
Gdy rampa aerodyny otworzyła się, wyszedłem na zewnątrz, tłumiąc ból nogi. Adrenalina odpuściła, więc całe zmęczenie i ból spadły na mnie z zwiększoną siłą. Warte jednak było przeżycie tego, dla chwili tryumfu.

- Operator Graig Fenoff? - wyrywa mnie pytanie, zadane przez potężnego mężczyzny o łysej czaszce. Jak się okazuje za chwilę, zadane przez samego Inkwizytora Gabriela Mercutio. Jego osoba oraz tak uzbrojonej straży zdziwiła mnie. Nie spodziewałbym się, że po zwłoki dwóch Nawigatorów wyprawi się aż taka świta.
Kolejne słowa wymazała moje uniesienie tryumfem, wlewając czystą nienawiść w serce.
- Jestem inkwizytor Gabriel Mercutio – oznajmił mężczyzna w pancerzu ze znakiem Kielicha – Na mocy upoważnienia czcigodnego lorda inkwizytora Cailina zawieszam cię w wykonywaniu obowiązków i obejmuję osobistą kuratelą zarówno ciebie samego jak i wszystkich twoich współpracowników. Wszystkie zgromadzone w twojej sekcji materiały zostają zatrzymane do dyspozycji Officio Planetia. Zgodnie z regulaminem Świętego Oficjum oczekujemy z twojej strony pełnej współpracy i udzielenia odpowiedzi na każde pytanie, które zostanie od tej chwili zadane. Zachowanie milczenia lub odmowa współpracy będą traktowane jako wykroczenie dyscyplinarne. Czy zrozumiałeś, co powiedziałem?

Chwilę trawię owe słowa, po czym akceptuje ich znaczenie. To koniec.
I jedyną winną temu osobą jest Stane, gdy zignorowała moją sugestię odnośnie przekazania sprawy wyższemu z Ordo. W końcu nasza niesubordynacja przyniosła konsekwencje.
W ostatnim spojrzeniu, piorunuję Stane wzrokiem. Spodziewałem się, że przetrzyma spojrzenie i jak przystało na Inkwizytora, odpowie mi tym samym, a może i błyskiem dodania otuchy dla całej sprawy. Zamiast tego, zauważyłem strach oraz ucieczkę przed moim spojrzeniem. Była tak słaba, jak sobie tego nie wyobrażałem. W jednej sekundzie zapałałem do niej pogardą.
- Nie popełniliście żadnego błędu – powiedziała spokojnym, wręcz zbyt spokojnym tonem – Cała ta... ubolewania godna sytuacja nie jest konsekwencją waszych działań.
Parskam, okazując jej należną pogardę. Ostatni raz spoglądam w jej oczy i spluwam na ziemię, wyznaczając granicę pomiędzy mną, a nią.
- Tylko tyle mam Ci do powiedzenia, Stane, za zignorowanie mojej sugestii przy pierwszym naszym spotkaniu. Tylko tym jesteś. - mój grobowy ton głosu zaskoczył nawet mnie samego, bo nie podejrzewałem, że jestem w stanie wykrzesać z siebie taką barwę. Pełną pogardy, wyższości, pozbawionej litości dla słabych i zagubionych w Lex Imperialis.
Wzdycham krótko i wypowiadam ostatnie słowo, zanim poddaję się eskorcie.
- Lordzie Inkwizytorze Mercutio? Nie Operatorze, ale Arbitratorze Fenoff. A teraz oddaje się w wasze ręce - wykonuje gest jakby mieli założyć mi kajdany. Niech się dzieje wola Imperatora. Ja swoje zrobiłem.

Ja jestem prawem.
 
__________________
Ayo, 'sup mah man?

Ostatnio edytowane przez BigPoppa : 19-10-2020 o 20:33.
BigPoppa jest offline  
Stary 21-10-2020, 16:51   #203
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
421.830.M41, lądowisko Trójrożca

Mercutio spojrzał na wyciągnięte do przodu nadgarstki arbitratora, a potem przesunął wzrok na stężałe oblicze Astrid Stane. Inkwizytorka nie wypowiedziała nawet słowa, żadnym gestem nie dała po sobie znać jak dalece dotknęło ją zachowanie Fenoffa, ale jej oczy sprawiały wrażenie bryłek czystego lodu.

Noszący rozetę mężczyzna postąpił o krok do przodu, a potem machnął z pewną nonszalancją swą prawicą. Towarzyszący mu szturmowcy bez trudu zrozumieli ów gest, a sekundę później jego znaczenie pojął również sam Graig. Podcięty od tyłu kopnięciem w kolano, arbitrator runął z głuchym stęknięciem na ceramit lądowiska. Zadawane ciężkimi butami i kolbami karabinów ciosy nie ustawały; ktoś wyszarpnął z kabury agenta jego pistolet, ktoś inny odebrał strzelbę.

- Życzysz sobie, aby go ukarano na gardle za tę zniewagę, moja pani? – do uszu zwiniętego w kłębek Fenoffa dobiegł pełen sarkazmu głos inkwizytora.

- Nie tu i teraz – padła lodowata odpowiedź Stane – Nie zwykłam ferować równie pochopnie wyroków, drogi Gabrielu. Zabierzcie go do celi.

- Twój podopieczny i twoja decyzja – oznajmił Mercutio – Ja nie pozwoliłbym sobie na tak zuchwałe zachowanie, ale każde z nas ma prawo do dbania o swój autorytet na własny sposób.

Stane coś odpowiedziała, ale Graig już nie dosłyszał jej słów. Uderzony czymś ciężkim w skroń utonął w bezkresnej czerni braku świadomości.
 
Ketharian jest offline  
Stary 21-10-2020, 20:54   #204
 
BigPoppa's Avatar
 
Reputacja: 1 BigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputację
Nie muszę nawet patrzeć na Stane, by wiedzieć jak trafiłem w punkt. Jak dobrze wycelowałem i trafiłem w czułe miejsce Inkwizytor, która sądziła, że położę się pokotem i będę co? Błagał o litość za to, że wykonywałem tylko swoje obowiązki zgodnie z nadanymi mi uprawnieniami i według litery Lex Imperialis? Dobre sobie.

Dobrym był też teatrzyk, bo inaczej nie mogłem nazwać tego przedstawienia. Jeśli pierwsze słowa Inkwizytora Mercutio mnie zmroziły, tak po otrząśnięciu się z pierwszego szoku, zaczynałem dostrzegać szczegóły. To jak szeptał coś do swoich siepaczy, jak spoglądał na Stane. Od razu wyczułem kto jest czyim psem oraz co ze mną zrobią.
Wykonałem czarną robotę i teraz byłem niepotrzebny, choć zastanawiałem się jak Stane wyczuła moment śledztwa, by przejąć jest z rąk Estiree.

Podcięty upadam na kolano, a siłę amortyzuje karapaks. Zaraz potem spadają na mnie pierwsze ciosy, przed którymi specjalnie się nie bronię, może poza schowaniem głowy w ramiona. Nim się orientuje, zostaje rozbrojony. Do moich uszu dobiega kilka słów, ale tylko jedno odbija mi się echem w głowie
"Moja pani".
Nie sądziłem, że Inkwizytorzy mogą być czyimś psem. Uczono mnie, że to autonomiczne jednostki, a ten tutaj okazuje się być podnóżkiem. Żałosny typ.
Nim zdążyłem się podnieść, zostaje ogłuszony na tyle skutecznie, bym stracił przytomność.
 
__________________
Ayo, 'sup mah man?
BigPoppa jest offline  
Stary 25-10-2020, 10:46   #205
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
?.830.M41, kazamaty Trójrożca

Graig nie miał pojęcia, kiedy właściwie się ocknął, bo nie znalazł przy sobie żadnych przedmiotów osobistych, w tym również służbowego chronometru. Zamknięty w miniaturowej celi z betonowym blokiem służącym za łóżko oraz podłogowym odpływem pełniącym rolę toalety, karmiony co kilkanaście godzin za pośrednictwem wsuwanej przez szczelinę w drzwiach tacy, koniec końców stracił całkowicie poczucie czasu. Cela pozbawiona była okien, oświetlała ją pojedyncza zakratowana lampa sodowa, a bijący od kamiennych ścian przejmujący ziąb sugerował, że położona była głęboko w trzewiach fortecy. Bardziej od tego chłodu przejmująca była jedna panującą wokół cisza, zupełnie pozbawiona krzyków bólu i rozpaczy współwięźniów, słów desperackich modlitw czy zgrzytu przesuwanych ciężkich rygli. Nie zakłócało jej nic prócz sporadycznego odgłosu kroków, kiedy ktoś ze straży przynosił więźniowi skąpy posiłek.

Ubrany przez kogoś w więzienny drelich, w pierwszych godzinach osadzenia arbitrator czuł duszącą go zimną wściekłość. Zmuszony do kooperacji ze Świętym Oficjum, wypełnił misję będącą największym wyzwaniem jego dotychczasowej kariery, stawiając na szali nie tylko swoje życie i zdrowie, ale również reputację. Wytropił i wyeliinował niemalże w pojedynkę wynaturzenie zagrażające bezpieczeństwu stolicy.

Forma wdzięczności Inkwizycji musiała budzić wściekłość.

Lecz z upływem czasu silne emocje ustąpiły miejsca wrażeniu bezsilności oraz cierpliwego oczekiwania na dalszy rozwój wydarzeń. Gdyby inkwizytorzy odebrali zachowanie Fenoffa za absolutnie niedopuszczalne, najpewniej już by nie żył. Dni spędzone w izolatce pozwalały zatem domniemywać, że Mercutio i Stane mieli wobec więźnia plany inne niż egzekucję bądź lobotomię; Graig miał jedynie nadzieję, że nie przyjdzie mu czekać na poznanie ich motywów zbyt długo.

W trakcie studiów nad kodeksami karnymi miał okazję poznać szczegóły wielu procesów, które zaczynały się dekady po uwięzieniu podejrzanych, czasami zaś wręcz po ich naturalnej śmierci.

Jak się okazało, faktycznie nie musiał tak długo czekać. Metalowe drzwi celi zazgrzytały w pewnym momencie ukazując postać wysokiego młodego mężczyzny w czarnym kombinezonie ozdobionym spinką z emblematem Świętego Oficjum. Towarzyszyli mu szturmowcy Ordo w pełnym opancerzeniu, ale podnoszący się z łóżka, na którym siedział, Graig skupił całą swą uwagę na osobie pierwszego gościa.

Niedbale ogolony, noszący na szyi i policzkach prymitywne tatuaże pod postacią geometrycznych wzorów i roztaczający wokół siebie namacalną aurę czujnego drapieżnika, mężczyzna przyglądał się więźniowi przez dłuższą chwilę w milczeniu, potem zaś skinął zdawkowo głową. Widząc ten gest jeden ze szturmowców rzucił na kolana Fenoffa długą powłóczystą szatę z kapturem.

- Przebierz się.
 
Ketharian jest offline  
Stary 25-10-2020, 23:03   #206
 
BigPoppa's Avatar
 
Reputacja: 1 BigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputację
Historia lubiła się powtarzać, choć okoliczności, przyczyny oraz detale dla których zamknięto mnie w celi jeszcze nie tak dawno, były całkowicie inne.
Wtedy nie pozbawiono mnie munduru, chronometru, leków czy dostępu do zabójcy czasu w postaci kodeksów, co pozwalało mi przetrwać płynący czas. Jeśli z Inkwizycja byłą z czegoś znana, to z perfekcyjnego wykańczania za pomocą czasu. Jeśli chcieli mnie czymś zaskoczyć, to mogli mnie zabić na miejscu.
Stosowanie technik śledczych na śledczym nie ma większego sensu.

Nie mniej, jeszcze nigdy nie byłem w takiej pozycji. Jak dotąd nigdy nie zostałem wykorzystany jako gość od czarnej roboty, który po wszystkim został wplątany w sieć intryg. Być może nie jest to liczba mnoga, a pojedyncza, ale nadal budziła mój ogromny niesmak.
Nieznany czas spędzony w celi, przerywany posiłkami przypominającymi moje dawne, kopcowe, życie, nastroiły mnie do przemyślenia całej sprawy. Nie wiem ile godzin upłynęło, ale pogrążałem się coraz bardziej i bardziej w procesie analizy. Filtrowałem to pod względem procedur Adeptus Arbites, prawa lokalnego panujacego na Sibellusie jak i całej Scintilli, niektórych ustępów z prawa zwyczajowego sektora Calixis, by zakończyć na analizie poprzez Lex Imperialis. Spoglądałem na sprawę pod kątem pracy śledczego, od strony czysto taktycznej. Zawsze wychodził mi ten sam wynik:

Nie popełniłem jakiegokolwiek błędu.


Niestety, nie jestem w pozycji do tego, aby ktoś mnie wysłuchał. Pocieszałem się tylko jednym - wykonałem swoje zadanie i Imperator z pewnością spojrzał na mnie łaskawym okiem. Czy oni mogli i mogą powiedzieć to samo? Szczerze wątpię. Koniec końców, wszyscy staniemy przed jego obliczem i Graig Fenoff będzie znaczył więcej, niż Stane czy inni intryganci. Uśmiecham się do siebie, pod nosem.
Świadomość dobrze wykonanej pracy towarzyszy mi od momentu zgładzenia heretyków, ale została zepchnięta gdzieś na kraniec mojego umysłu, zastąpiona ciągłą analizą całego śledztwa, a później osobliwej zdrady.
W świetle Złotego Tronu to ja wygrałem, ale do takich wniosków dojdą z czasem.
*
Kolejny proces analizy śledztwa przerwał mi szczęk zamka w drzwiach, za którym ruszyło otworzenie ich. W bladym świetle dostrzegłem trzy postacie. Dwójka z nich nie stanowiła dla mnie jakiegokolwiek zaskoczenia, ale zagadką był trzeci osobnik.
Osobliwy, niezbadany, naznaczony symbolami w postaci tatuaży. Milczący i gotowy do skoku. Ktoś, kogo wolałbym mieć przy sobie. Jedno skinienie głowy, jeden gest oznaczający.. no właśnie, co? Abym się przygotował? Symbol porozumienia między mną, a nim? Sygnał do czegoś gwałtownego?
Jeden z strażników rzuca mi szatę, z rozkazem przebrania się, co też robię. Staje wyprostowany i gotowy na kolejny krok.
- Ja jestem prawem. - moje usta bezgłośnie powtarzają maksymę.
 
__________________
Ayo, 'sup mah man?
BigPoppa jest offline  
Stary 26-10-2020, 16:52   #207
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
?.830.M41, kazamaty Trójrożca

Piesza wędrówka – niezbyt komfortowa przez wzgląd na to, że Graig nie odzyskał swoich zarekwirowanych poczas aresztowania butów – zakończyła się po kilkudziesięciu minutach. Wiedziony poprzez labirynt korytarzy, klatek schodowych i przejść arbitrator miał wrażenie, że prowadzony był na wyznaczone mu miejsce całymi godzinami, tak podobne do siebie były kolejne mijane pomieszczenia. Ani mężczyzna w czarnym kombinezonie ani uzbrojoni strażnicy nie odezwali się w trakcie tego maszu nawet słowem i ciężkie miczenie zdawało się gęstnieć wokół osoby utykającego nieznacznie więźnia.

Niewielki pochód zatrzymał się w końcu przed niskimi metalowymi drzwiami, osadzonym w kamiennej ścianie, pozbawionymi jakichkolwiek oznaczeń bądź tabliczek. To, że skrywały one coś ważnego zdradzała jedynie obecność dziesięciu szturmowców Ordo oraz liczne serwoczaszki unoszące się w powietrzu z cichym pomrukiem antygrawitatorów, skanujące każdego nadchodzącego przybysza wąziutkimi wiązkami laserowego światła.

Oprócz żołnierzy Świętego Oficjum przy drzwiach stał jeszcze jeden człowiek. Fenoff rozpoznał go od razu, bo chociaż mężczyzna miał na sobie zwyczajowy dla większości rezydentów Trójrożca płaszcz z kapturem, nie zasłonił sobie głowy.

Był to Flavion, jeden z sawantów inkwizytor Astrid Stane i zdemaskowany podczas przesłuchania Bajera telepata.

Prowadzący więźnia szturmowcy przekazali mentatowi niewielką elektrokartę, ten zaś wpisał coś do niej świetlnym piórem i oddał nośnik danych z powrotem w ręce eskorty. Potem przeniósł wzrok na arbitratora, towarzyszącego mu mężczyznę w czerni pozdrawiając zdawkowym ruchem głowy.

- Posłuchaj uważnie – rzekł dotykając pięknie zdobioną metalową laską ramienia Fenoffa – Za chwilę dostąpisz zaszczytu wzięcia udziału w czymś, co w normalnych okolicznościach nie jest osiągalne dla osoby o podobnie niskim statusie. Nie zadawaj żadnych pytań, nie patrz nikomu w oczy. Dla własnego dobra najlepiej nie oddychaj i kontempluj wzrokiem posadzkę, ale uważnie słuchaj. Jakiekolwiek odstępstwo od tych zaleceń będzie jaskrawym naruszeniem protokołu, a ty przez wzgląd na swoją niewyobrażalną lekkomyślność już wystawiłeś na szwank wyrozumiałość lady Stane.

Flavion odwrócił się bokiem do Fenoffa i jego towarzysza w czerni, stuknął swoją laską w posadzkę. Słysząc dźwięk jej stukotu dwaj szturmowcy otworzyli drzwi ukazując oczom arbitratora nisko sklepione przejście wiodące w kierunku jakiegoś dużo większego pmieszczenia, jaskrawo oświetlonego i rozbrzmiewającego odgłosami ożywionej dyskusji.
 
Ketharian jest offline  
Stary 26-10-2020, 18:35   #208
 
BigPoppa's Avatar
 
Reputacja: 1 BigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputację
Moja wędrówka trwałą kilka, a może i kilkanaście minut. Oprócz długiej szaty, nie dostałem niczego więcej, toteż musiałem iść boso. Uśmiechnąłem się pod nosem, bowiem myślami przeniosłem się do lat dzieciństwa, gdy jako niespełna jedenastoletni smarkacz zostałem przeniesiony do Scholi Progenium na Maccabeus Quintus - jednym z światów-świątyni Świętego Drususa.
Każdy moment mojego pobytu w potężnym kompleksie Eklezjarchi pamiętam jakby to było wczoraj. Schola przypominała bardziej elitarną szkołę, pełną nauczycieli i mentorów pod przykrywką szat akolitów Eklezjarchii.

Młody narybek, który szybko zbijano w grupy po kompanie, określano zbitkiem cyfr i liter. Od tego powstawał numer, którym posługiwałem się przez pierwsze lata mojej nauki. Poprzez ten numer wywoływano mnie, przywoływano do porządku, wskazywano na błędy oraz postępy, za pomocą tego ciągu cyfr i liter kazano mi biegać za karę po korytarzu. Wraz z całym plutonem podobnych mi dzieci obojga płci. Nie pamiętam czy zawiedliśmy w jakimś teście, ktoś dopuścił się wykroczenia czy też była to kaprys któregoś z mentorów. Biegliśmy długim korytarzem, który zakręcał gwałtownie. Poprzez półmrok przecinany lampami i dziesiątkami drzwi oraz odnóg kolejnych korytarzy, do kolejnego zakrętu. Kręciliśmy kółka. Nadzy i bosy. Młode stopy klaskały o posadzkę korytarza, a mentor ubrany w długą szatę z kapturem, jednostajnym głosem nieznoszącym sprzeciwu liczył pozostałe okrążenia i czas.
Bardzo szybko przyzwyczaiłem się do chodzenia boso, co w warunkach kopcowych było nie do pomyślenia. Nawet najgorsze szczury z Podkopca miały buty.
Ale nie młody ja, zamknięty w Scholi Progenium na Maccabeus Quintus.

**

Moje wspomnienia zostają przerwane nagłym zatrzymaniem się i kolejnym, niespodziewanym gościem, którego tym razem poznaję. Flavion, którego umiejętności pomogły mi w rozwiązaniu sprawy. Długo myślałem nad sprawą i moje analizy pozwoliły mi dojść do wniosku, że równie dobrze mogłem do tego zadania zaprzęgnąć Ariel. Co prawda byłoby to o wiele dłuższe, ale prędzej czy później znalazłbym odpowiedź, bo para Nawigatorów nie zamierzała się ruszyć z miejsca, bez wytropienia Mandrigala. A żywego jest znacznie ciężej wytropić, jeśli ten zaszył się gdzieś w kopcu, a skorumpowany klerk miernej klasy nie włamie się do bazy danych za odpowiednią opłatą. Dopóki Mandrigal nie wychyliłby nosa, miałbym czas na użycie posiadanych zasobów i odcięcie się od Stane.
No, ale stało się. Flavion okazał się niesamowitym rzemieślnikiem w swoim fachu.

Krótkie skinienie głowy, niemal niezauważalne, to jedyny mój gest powitania jaki wystosowałem wobec mężczyzny. Wysłuchuje jego instrukcji z dużą uwagą i skupieniem, po czym po raz kolejny kwituje wszystko kiwnięciem głowy.
- Ja jestem prawem. - moje usta po raz kolejny bezgłośnie wyszeptują maksymę.
Zgodnie z instrukcjami, staje się się tłem. Wlepiam wzrok w posadzkę, odpowiednio zwieszając głowę i wieńczę to założeniem kaptura. Z jakiegoś powodu uważam, że będzie to odpowiednie do nowej sytuacji i lepiej wtopię się w tłum. To zupełnie jak praca pod przykrywką. Nic, czego bym nie robił w trakcie mojej służby.
Graig Fenoff nie raz i nie dwa musiał zamieniać się w kogoś innego, by prowadzić śledztwo. W końcu byłem Arbitratorem i wymagane jest od takowego, by w śledztwie oraz zaprowadzaniu porządku, był gotów zejść pod ziemię.
 
__________________
Ayo, 'sup mah man?
BigPoppa jest offline  
Stary 26-10-2020, 19:34   #209
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
?.830.M41, podziemia twierdzy Świętego Oficjum

- Na światło Terry, jak w ogóle możemy rozpatrywać koncepcję badań nad tymi artefaktami? – zapytał podniesionym głosem gładko ogolony mężczyzna w średnim wieku, siedzący trzy rzędy miejsc ponad ławą zajmowaną przez Graiga i Flaviona – Posługiwanie się wytworami rąk ksenosów jest herezją samo w sobie, a cóż dopiero mówić o artefaktach mogących służyć za pułapki na ludzkie dusze?

Arbitrator tkwił ramię w ramię z sawantem na prostej drewnianej ławie usytuowanej na poziomie posadzki sali, spoglądając na boki ukradkiem, spozierając nerwowo na rzędy pnących się w górę foteli, w których zasiadali mężczyźni i kobiety w bogato zdobionych pancerzach ze znakiem Calixiańskiego Kielicha.

- To inkwizytor Al-Subaai z Ordo Xenos – szepnął ledwie słyszalne Flavion, wsparty na swej lasce i pozornie wpatrzony w jakiś odległy punkt na przeciwnej ścianie, ale uważnie widać śledzący ożywioną, chwilami ocierającą się wręcz o kłótnię dysputę.

- Poznaj swego wroga, abyś łatwiej mógł go zniszczyć! – skontrował natychmiast inkwizytor Vownus Kaele, nawet w sali obrad noszący swój charakterystyczny kapelusz – Nie wiemy, ile jeszcze takich bransolet trafiło do Sibellusa, brakuje nam mnóstwa danych na ich temat.

- Łatwe rozwiązania nie zawsze idą w parze z korzyścią! – krzyknął inkwizytor Ryhekuss, niski, ale niebywale porywczy mężczyzna w pancerzu z rozetą Ordo Hereticus – Czasami lepiej eksterminować nieprzyjaciela za dużo wyższą cenę, byle tylko uniknąć deprawacji umysłu niepożądaną wiedzą! Te diaboliczne artefakty powinno się zniszczyć, Al-Subaai ma w tym względzie całkowitą rację!

- Pierwszy raz słyszę, abyś komuś przyznał rację, Ryhekussie – w głosie Kaele dała się wyczuć niezwykle zgryźliwa nuta – Z reguły jesteś jedynym, który ma rację, a cała reszta zawsze jest w błędzie.

- Spokój! – wyjątkowo sędziwy i brodaty starzec grzmotnął w swój pulpit pięścią tak mocno, że cały fotel aż podskoczył w miejscu – Wy młodzi zawsze ochoczo skaczecie sobie do oczy, nie słuchając do końca tego, co ktoś inny chce powiedzieć! Zamilknijcie, obaj!

- Inkwizytor Ahmazzi z Ordo Malleus – szepnął sawant, wciąż patrząc bez ruchu przed siebie.

- Dobrze powiedziane, bracie – Gabriel Mercutio podniósł się z fotela, położył ręce na biodrach spoglądając z wysokości szóstego rzędu na trzech starszych rangą inkwizytorów siedzących po przeciwnej stronie sali i pełniących rolę obserwatorów z ramienia lorda inkwizytora Cailina, stojącą na mównicy Astrid Stane oraz wyprostowanego na ławie Fenoffa – Lecz nim przejdziemy do dalszej dyskusji, ponawiam moje żądanie usunięcia stąd tego człowieka!

Mercutio wycelował palec oskarżycielskim gestem w postać więźnia.

- To zwyczajny agent terenowy Ordo, nie posiadający nawet statusu młodszego śledczego, na wypadek pozbawiony jakiegokolwiek taktu czy szacunku wobec przedstawicieli Złotego Tronu! Nie odmawiam mu zasług, albowiem w przeciągu tak krótkiego śledztwa dokonał niewiarygodnego odkrycia, ale nie sądzę, aby to czyniło go uprzywilejowanym w stopniu tak wielkim, by mógł uczestniczyć w posiedzeniu Rady! Kto zatwierdził jego obecność na sali?

- Ja! – padła odpowiedź z drugiego krańca pomieszczenia, od strony łukowatego przejścia, którym weszli chwilę wcześniej Graig i Flavion. Stał tam jakiś mężczyzna w ciężkim pancerzu wspomaganym, o niebywale bujnej płowej grzywie opadającej kosmykami włosów na naramienniki i o twardej, zaciętej w odstręczającym grymasie twarzy.

- Lord inkwizytor Anton Zerbe – szepnął ledwie słyszalnie sawant, tym razem momentalnie opuszczając wzrok ku posadzce.
 
Ketharian jest offline  
Stary 26-10-2020, 20:40   #210
 
BigPoppa's Avatar
 
Reputacja: 1 BigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputację
A więc oto chodziło.
Słusznie, gdy tylko Stane pojawiła się i bezczelnie zabrała śledztwo Lordowi Solonowi, a rewelacje o ksenońskim pochodzeniu bransolet wyszły na światło dzienne, zaproponowałem przekazanie śledztwa w ręce odpowiedniego Ordo.
Choć nadal nie jestem pewien czy śledztwo powinno prowadzić Ordo Malleus czy Ordo Xeons? A może wszystkie trzy Ordo jednocześnie? Sprawa wymykała się i przenikała przez kompetencje wszystkich trzech Wielkich Oficjów, iż trudno było zaznaczyć wyraźne granice. To, że mistrz Solon zawezwał mnie i resztę komórki, a ona sam przynależał do Ordo Hereticus wydawało się logiczne z natury pierwotnych założeń sprawy.

Wszystko przestało być takie jasne w chwili, w której odkryłem owe bransolety i ich połączenie z kadrą Nefrita. Cały splot wydarzeń, których konsekwencje odczuwam właśnie teraz, są wynikiem mojego śledztwa.
Pozostawałem w swojej postawie, milcząc i uważnie przysłuchując się rozmowie. Co jakiś czas Flavion wytrącał mnie z czynności, uświadamiając mnie kto przemawia.
I znowu słyszę głos tego psa, bo inaczej nie mogę nazwać kogoś, kto stoi w służalczej postawie wobec Stane. Mgliście pojmuję hierarchię, ale zawsze wydawało mi się, że poza starszeństwem, Inkwizytorzy mają wobec siebie równy status. Cóż, myliłem się.

Kontrolując swoją mimikę, nie daję po sobie poznać, że ten podnóżek przyznał się do mojego talentu oraz głównej roli w prowadzeniu śledztwa. Miłe wyróżnienie, nawet z ust takiego typa jak on. Rzecz jasna, zaczął rzucać się niczym zirytowane dziecko, czym przypominał mi tego białoskórego gryzipiórka. Stanowiliby idealną parę.
I jeśli jest jedno nazwisko, które znane jest powszechnie,a jest łączone z calixiańskim konklawe Inkwizycji, to był nim Lord Inkwizytor Anton Zerbe, co też potwierdził swoim szeptem i reakcją Flavion. Idę w jego ślady i wlepiam wzrok jeszcze bardziej w posadzkę. Zastanawiam się tylko, kiedy pojawi się tutaj osobiście lord Arkses Solon wraz z Estiree przy boku.
 
__________________
Ayo, 'sup mah man?
BigPoppa jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 02:26.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172