Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 15-05-2020, 19:13   #191
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 54 - 2519.VIII.19; przedpołudnie

Miejsce: Ostland; Kalkengrad; karczma “Pełny Antałek”
Czas: 2519.VIII.19 Wellentag (1/8); ranek
Warunki: ciepło, gwarno, jasno na zewnątrz, jasno, chłodno; pogodnie; si.wiatr



Karl i Tladin



W karczmie mimo wczesnej pory panował gwar. Lub późnej. W zależności jak na to patrzeć. Było już raczej po porze na zwyczajowe śniadanie ale przed obiadem.Na zewnątrz było chłodno i mocno wiało aż trzeszczały okiennice. Ale wewnątrz było ciepło i przyjemnie. Grupka siedzących przy stole osób była kolejną która okupowała jakiś stół. Konkurencja była spora bo “Pełny Antałek” był jedną z pierwszych karczm jakie w odzyskanym mieście otworzyły swoje podwoje. Dlatego wciąż wśród gości dominowali wojacy biorący udział w walkach z hordą zwierzoludzi.

Przez parę ostatnich dni zarówno Karl jak i Tladin dochodzili do siebie po wysiłku wojennym jaki nadwyrężył ich ciała i zdrowie. Młody szlachcic był lżej ranny od krasnoluda ale rany jakoś nie bardzo chciały mu się goić. Dopiero wczoraj można było uznać, że rany się zabliźniły i całkowicie wrócił do zdrowia. No a Tladin dziś rano wyzdrowiał ostatecznie i łapiduchy wypuściły go z mroków sukiennic w jakich spędził ostatnie kilka dni.

No i mogli się wreszcie spotkać wszyscy razem, w jednym miejscu. Przez ostatnie parę dni armia częściowo zwinęła obóz pod miastem z jakiego wyruszyli by odbić miasto z rąk zwierzoludzi. Częściowo oddziały zaczęto rozpuszczać do domów, zwłaszcza okoliczne milicje. Częściowo bardziej regularne oddziały odmaszerowały w stronę swoich macierzystych jednostek. Więc zrobiło się luźniej pod względem zagęszczenia wojowników wszelkiej maści. Za to do miasta zaczynali z wolna wracać dawni mieszkańcy. Ci którym udało się przetrwać w spustoszonym mieście albo ujść pod ochronę armii i teraz na nowo próbowali ułożyć sobie życie.

Na razie miasto miało etap przejściowy między stopniowym przekazywaniem władzy przez armię władzom cywilnym. Z każdym dniem proporcje coraz bardziej się wyrównywały. Na razie okolice miasta, a zwłaszcza placu, były zdominowane przez przewoźnych handlarzy, ciury i markietanki którzy zwykle podążali za każdą armią. A to co zostało z majątków dawnych właścicieli było przywłaszczane lub plądrowane przez nowych. Na razie pustostanów było całkiem sporo i w każdym była szansa coś znaleźć ciekawego więc mimo surowych kar dla takich praktyk sporo amatorów niczyjej własności buszowało po mieście. Zwłaszcza w nocy.

Nadal kusiła wysoka nagroda za złotą buławę generała która przez ostatnie dni jakoś się nie znalazła. Co z jednej strony budziło zaciekawienie a czasem i złośliwości wśród biesiadników. Nagroda była spora to wielu się zastanawiało czy może nawet szukało tej buławy no ale widocznie bez rezultatu.

A w jednej z niewielu otwartych już karczm w tym spustoszonym wojenną zawieruchą mieście dało się dostrzec sporo znajomych widoków. Dwa stoły złączyli dla siebie gwardziści razem ze swoją brązowowłosą kapitan w chabrowych barwach. W innym zakątku sali urlykanki hałaśliwie świętowały zwycięstwo i na swój dziki sposób opłakiwały poległe siostry. Dało się dostrzec też barwy kawalerzystów jacy przyszli w sukurs walczącym na placu oddziałom ale też czarno - białe barwy regularnej piechoty czy pstrokaciznę milicyjnych oddziałów. Tych którzy wyglądali na lokalnych mieszkańców czy podróżnych było niewielu i byli w zdecydowanej mniejszości. Wśród nich uwijały się kelnerki roznosząc pełne kufle i szklanice a znosząc puste. Ktoś grał na jakimś instrumencie, ktoś do tego tańczył skoczny taniec a do tego markietanki zachwalały swoje wdzięki i usługi. Bez względu na stan posiadania i pozycję radość z przetrwania bitwy i zwycięstwa była powszechna.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 21-05-2020, 20:28   #192
 
Gladin's Avatar
 
Reputacja: 1 Gladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputację

Siedzieli całkiem sporą grupką: Karl ze swoimi ludźmi, Tladin, do tego woźnica Adolphus, Ragnis i Stephan.
- Co zrobili z cielskami minotaurów, ktoś wie? - Tladin, który opuścił lazaret w pełni sił, cieszył się tymi namiastkami życia karczemnego, jakie zaimprowizowano.

- Chciałeś kawałek na pamiątkę? - spytał Karl, upijając łyk czegoś, co w tym miejscu zwano winem.

- Lepsze to niż kawałek papieru, który nam dali. Pewnie ten i ów dobrze by zapłacił za trochę krwi, albo rogi.

- Niestety, nie pomyślałem o takim aspekcie tej sprawy
- przyznał Karl. - Ten papierek może być najwyżej potwierdzeniem dokonanych przez nas czynów. Bo nie sądzę, by ktoś z nas często odwiedzał to miejsce.

- Może da się coś jeszcze zrobić. No, a wy, ktoś coś wie, gdzie te minotaury?
- Gladenson rozejrzał się po towarzyszach siedzących przy stole?

Odpowiedziała mu chwila zamieszania, patrzenia na siebie nawzajem i pomruków. Chyba inni też mieli ciekawsze zajęcia niż obserwacja trucheł minotaurów. Wiedzieli tylko, że je sprzątnięto z placu bo już zaczynały jechać padliną ale co się z nimi stało to nie wiedzieli.

- Będziemy musieli się przespacerować po okolicy - stwierdził Karl. - W końcu ktoś musiał te kolosy wyciągnąć z miasta, ktoś to musiał widzieć.

- Przejdźmy się
- potaknął khazad i dopił piwo. - W końcu, jako zabójcy minotaurów, mamy chyba prawo do obejrzenia ciał. Może zaczniemy od tej kapitan, do której niby teraz należymy? I od razu się dowiedzmy, co z wozami i kiedy możemy ruszać do Lenkster.
- Stephan, a ty musisz zdobyć sobie jakieś uzbrojenie. Walczyć nie będziesz, ale nie chcę, aby cię byle łachudra jednym ciosem zabił. Idź poszukaj sobie jakiegoś porządnego pancerza.

- Dowiemy się wszystkiego
- Karl również dopił swój trunek i podniósł się.

Kapitan Konig nie była trudna do namierzenia. Bawiła się ze swoją partią przy dwóch złączonych stołach. Pośród tej hulanki rzucała się w oczy swoimi chabrowymi barwami na tle bieli i czerni jej gwardzistów. Odwrócili głowy w stronę dwóch gości którzy podeszli do ich stołu.

- Pani kapitan, jestem Tladin Gladenson. Razem z panem Falkenbergiem zostaliśmy zgarnięci z naszej drogi na potrzeby przewożenia rannych. Jakoś się tak porobiło, że nie tylko rannych woziliśmy… ale do rzeczy. Chcielibyśmy się odmeldować z naszymi wozami. Mamy zadanie zlecone przez ratusz wolfenburski i czas nam do niego powrócić. I jeszcze druga rzecz, chciałem popatrzeć na tego minotaura, co mnie prawie w objęcia Gazula posłał. Do kogo mogę się zwrócić ze swoją prośbą?

- No to was odmeldowuję. Jedźcie i niech was dobrzy bogowie prowadzą. A ścierwo zostało wywiezione do lasu za miastem
- kapitan miała dobry humor i nie robiła chwilowym podwładnym żadnych trudności z opuszczeniem jej oddziału, miasta i powrotem do własnych spraw. Odpowiedziała wesoło i beztrosko dając im krótki, luźny salut.

Tladin zerknął na Karla, czy ten ma co do dodania.

Karl do dodania nic nie miał.
- Do zobaczenia, pani kapitan - powiedział.

- No to chodźmy do tego lasu - zaproponował Karl, gdy już się znaleźli na ulicy.

- Dobra. Popytam tu i ówdzie, poszukamy. A jeżeli do wieczora nic nie znajdziemy, to przenocujemy w mieści i rano ruszymy do Lenkster.

 
Gladin jest offline  
Stary 22-05-2020, 15:30   #193
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 55 - 2519.VIII.19; południe

Miejsce: Ostland; Las Cieni; łąka cmentarna
Czas: 2519.VIII.19 Wellentag (1/8); południe
Warunki: odgłosy lasu, półmrok, ziąb; zachmurzenie; um.wiatr



Karl i Tladin







Okazało się, że Las Cieni nie na darmo nosi swoją nazwę. Ledwo się weszło parę kroków pod gęsty baldachim a nawet w środku dnia robił się półmrok jak na otwartym terenie o świcie czy zmierzchu. Do tego oblicze Taala zachmurzyło się i poza ciepłą karczmą to w ciało wbijał się nieprzyjemny ziąb. A do tego pod strzechą lasu panowała wilgoć i nawet w środku dnia unosiły się opary zwiastujące pełnoprawną mgłę w ciemniejszej połowie doby.

Przynajmniej wiedzieli dokąd się udać. Gdy opuścili ciepłe i gościnne wnętrze “Pełnego antałka” i zaczęli rozpytywać nikt właściwie nie robił im trudności. Wszyscy zdawali się wiedzieć, że ścierwo wywieziono do lasu. Nawet parę dni je wożono tyle tej padliny było. Trupy ludzi, zwierzoludzi, zwierząt i potworów. Wszystko to wywieziono do lasu bo już nieźle śmierdziało to wszystko. W końcu gdy była bitwa to już okolica była zasłana nawet tygodniowymi trupami po wcześniejszych walkach. To nie było na co czekać bo zaraza trupia mogła wybuchnąć. No i “prikaz” generała był by uprzątnąć miasto i pola z trupów no to nie było żartów.

No to trzeba było udać się za miasto. Tą samą południową bramą jaką zdążyli tak dobrze poznać w połowie zeszłego tygodnia. Teraz trwały prace remontowe jak ją mijali by znów przywrócić jej pełnie sprawności. Wstawiano wyrąbane przez drużyny Nucci drzwi, poprawiano balustrady i wstawiano nowe belki na dach wieńczący wieżę bramną. Pracujący tam robotnicy chyba rozpoznali kto obok nich przechodzi bo ich pozdrowili wesoło. Zresztą tak krótko po bitwie to mogli pracować ci z jakichś milicji czy innych oddziałów pomocniczych. W końcu jakby nie mieli przy sobie broni to niczym by się właściwie wyglądem nie różnili od jakiegoś chłopa, robotnika czy banity. Z takich środowisk w końcu wywodziła się większość milicji.

No a za bramą trzeba było przejść drogą przez pola. Te już też chyba były oczyszczone z zalegającego ścierwa którego pełno tu było w zeszłym tygodniu. Chociaż zostały jeszcze ślady bitwy w postaci zrytej nogami, kołami i kopytami ziemi, krwawych resztek zbyt drobnych by ktoś zaprzątał sobie głowę ich uprzątnięciem. A potem droga wiodła w las. Gdzieś gdzie w zeszłym tygodniu kompania Nucci rozdzieliła się z kompanią górskiej piechoty i każda poszła zdobywać swoją bramę. Obu się to udało. A potem utrzymać aż przez bramę przejdą kolejne sojusznicze oddziały.

Minęli to miejsce i znaleźli się w półmroku jaki w Lesie Cieni panował nawet w środku dnia. Droga była rozjeżdżona wieloma wozami i kopytami jakie w ciągu ostatnich paru dni tędy przejechały. Więc nawet Tladin nie miał trudności z ich dostrzeżeniem. A potem przydały im się plotki zebrane po wyjściu z ciepłego “Antałka”. Na tej wyziębionej, mrocznej drodze pierwsza droga w prawo miała prowadzić do zbiorowych mogił obrońców miasta i żołnierzy jacy polegli by je odbić z rąk plugawców. I tam też było pełno zastygłych śladów kół, kopyt i nóg. A z kilkaset kroków dalej był zjazd w lewo. I tędy zwożono truchła rogatych. Też nie można było nie trafić. Bo polna droga czy raczej przesieka w leśnej głuszy było solidna rozjeżdżona przez te wszystkie wozy jakie zwoziły rogate ścierwo na ostatnie miejsce spoczynku. Więc gdy się dowiedzieli w którą drogę trzeba skręcić to trafić nie było wcale tak trudno. Ale ponieważ kalkengardczycy nie chcieli mieć stosu trupów tuż przy swoich murach to jednak wywozili ten trupi ładunek dość daleko w głąb lasu.

- Czuć ścierwo i dym. To chyba już nie daleko. - mruknął cicho Manfred chuchając w swoje dłonie. Może nie było jakoś specjalnie zimno. Ale pozostali też czuli ten nieprzyjemny, wilgotny chłód jaki wciskał się w każdą odkrytą powierzchnię ciała.

- Trochę tu ciemno. - poparł go Dieter rozglądając się po tej zamglonej, leśnej przesiece. Dym i trupią zgniliznę rzeczywiście dało się wyczuć. Więc musieli być już blisko. Taka mieszanka zapachowa przebijała się przez naturalne zapachy i odgłosy lasu budząc ostrzegawcze skojarzenia z padliną czy spalonymi wioskami. Podobno część trucheł spalono, część zakopano to pewnie stąd taka mieszanka zapachowa. Ale dobitnie przypominała, że są dość daleko od innych ludzi i okruchów cywilizacji i sami w tym ciemnym lesie. A o ile Karl jeszcze poruszał się dość bystro po tej drodze to potężny ale ciężki krasnolud zwiastował swoje przybycie całej okolicy. Ale ta mroczna, leśna okolica zdawała się jakoś obojętna na ich przybycie.

Wreszcie w tej gęstwninie zobaczyli światełko w tunelu. Wyglądało na to, że przed nimi jest jakaś polana. Gdy dotarli do wylotu tego leśnego tunelu rzeczywiście okazało się, że stoją u progu polany. Dzień zrobił się pochmurny co dopiero teraz było wyraźnie widoczne bo wcześniej skrawki nieba słabo przebijały się przez baldachim ponurych liści i gałęzi.

- No to będzie trochę szukania. - jęknął cicho jeden z ludzi Karla. Faktycznie nie wyglądało to zbyt zachęcająco. Nad łąką unosiły się rzadkie opary wilgoci. Trochę wymieszane z dymami ze stosów pogrzebowych na których spalono truchła zwierzoludzi. Niektóre wciąż jeszcze dymiły. Do tego wysoka trawa jaka porastała pierwotnie tą polanę była stratowana tymi wszystkimi wozami, kopytami i nogami jakie przez ostatnie dni przewinęły się przez to miejsce pracując przy pozbywaniu się zwłok. Część ścierwa zakopano w ziemi o czym świadczyły liczne większe i mniejsze kopce. Tam i tu widać było leżące ciała kopytnych gdy widocznie nie wszyscy improwizowani grabarze byli tak dokładnie by przy tej hurtowej masie ciał nawet w zborowych mogiłach zakopać każde jedno ciało. Więc tam czy tu widać było jakieś kopyto, dłoń czy rogi wystające z ziemi.

- Tam ktoś jest? - Manfred zmrużył oczy i wskazał ręką na jakiś kierunek w głębi polany. Gdy pozostali popatrzyli w tym kierunku nie bardzo wiedzieli o czym on mówi. Od tej wyziębiającej mgły i dymów nie było widać zbyt wyraźnie a hałd ziemi, wypalonych stosów, kości i rogów było wszędzie sporo. Karl też nie był do końca pewny czy dostrzegł jakiś ruch czy tylko ta mgła płatała mu figle. Chociaż w innym miejscu niż pokazywał jego podwładny. Tladin miał święty spokój z tymi domniemaniami bo nie widział nikogo. Tylko te stosy i unoszące się, rzadkie opary mgły. Dieter też skrzywił się i wzruszył ramionami na znak, że trudno mu powiedzieć coś konkretnego.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 29-05-2020, 08:42   #194
 
Gladin's Avatar
 
Reputacja: 1 Gladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputację

- Eehhh… - jęknął Tladin. - Ciężko będzie coś tu znaleźć. Szukajcie rogów przytwierdzonych do dużej czachy - poradził i sam zaczął się rozglądać za jakimś ciekawym znaleziskiem.

Karl nie miał zamiaru grzebać wśród trupów, nie pierwszej zresztą świeżości, pozostawił więc to zajęcie swoim ludziom. Sam rozglądał się na wszystkie strony, wypatrując ewentualnych niebezpieczeństw.

Trójka towarzyszy młodego, ubogiego szlachcica rozeszła się po przeoranej łopatami, kopytami, butami i kołami polance. Jego dwaj ludzie też mieli niewyraźne miny więc grzebanie w rozkładających się truchłach to też nie było to co by mieli ochotę tu robić. Trudno było więc dostrzec w ich zachowaniu zbytni entuzjazm. Dieter przechadzał się między jednym krańcem polany, Manfred kolejnym a Tladin jeszcze gdzie indziej.

Z bliska wyglądało to mocno zniechęcająco. Trucheł było to całkiem sporo no ale wszystko co było widać to albo wypalone w stosach kości albo nie do końca zagrzebane w ziemi kawałki ciał. W końcu natrafili jednak na jakiś podłużny kształt przysypany ziemią z którego wystawało ogromne kopyto po jakim chodziły i latały trupojady. To mogło być truchło jednego z minotaurów lub czegoś podobnej wielkości. Smród zgnilizny z bliska był jeszcze bardziej przykry. Drażnił nozdrza instynktownie odpychając od siebie każdą żywą istotę nie będącą ścierwojadem. Wszędzie na polanie unosił się trupi zaduch wymieszany z dymem i leśną wilgocią jaki wyczuć się dało jeszcze przed polaną. Ale tutaj był o tyle mocniejszy, że część ścierwa została odkopana i widać było w rozkopanym grobie tors jaki mógł być minotaurem. Po nim też łaziły ścierwojady. A na świeżo rozkopanej ziemi dało się dostrzec ślady mniejszych kopyt. Karl został dobre kilkadziesiąt metrów dalej i widział tylko jak trzy sylwetki łażą każdy w innym rejonie polany i rozglądają się po tych wszystkich grobach i stosach.

Z bliska pomysł odnalezienia fragmentów minotaura stracił wiele ze swojego uroku. Tladin przez chwilę się wahał, po czym machnął ręką.
- Wracajmy - krzyknął do ludzkich towarzyszy. Za dużo czasu minęło i ciała się zbyt rozkładały. Pewnie zawodowa hiena cmentarna by zrobiła z tego pożytek. Co innego zabrać trofeum z wroga po walce, a co innego grzebać w rozkładających się i nadżartych ciałach. Upewnił się wzrokiem, że Manfred i Dieter usłyszeli go i kierują się w stronę Karla i powoli sam zaczął wracać. Rozglądał się przy tym jeszcze, może coś ciekawego wpadnie mu w oko.

Pomysł powrotu do miasta był czymś, co się Karlowi spodobało. I to bardzo. Nie miał zbyt wielkiej ochoty na włóczenie się po jakichś grobach, ale pozwolenie, by Tladin sam wybrał się do lasu, nie było zbyt dobrym pomysłem.
- Wracamy - potwierdził słowa krasnoluda.

 Następnego dnia rano

Rano bez żalu opuścili Kalengard i ruszyli zająć się w końcu tym, co ich interesowało. Na początek, odnaleźć Lenkster. Tam popytać o bastion i o stary cmentarz. Tladin żywił nadzieję, że przypadkowo spotkany naukowiec będzie potrafił uzyskać więcej informacji, niż oni sami byliby w stanie.
Karl również nie miał nic przeciwko opuszczeniu miasta i wyruszeniu w stronę Lenkster. Wojna, w jaką się wplątali, nie była jego żywiołem, a chociaż szczęśliwie nie zginęli, to Karl wolał znaleźć się jak najdalej od wojska i wojskowych.

 
Gladin jest offline  
Stary 30-05-2020, 04:07   #195
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 56 - 2519.VIII.21; wieczór

Miejsce: Ostland; Jaarheim; karczma “U rzeźnika”
Czas: 2519.VIII.21 Marktag (3/8); wieczór
Warunki: gwar karczmy, półmrok, ciepło na zewnątrz b.zimno; pogodnie; b.sil.wiatr


Karl i Tladin


Drugi dzień drogi mieli za sobą. I całe szczęście. Dzień co prawda okazał się całkiem słoneczny ale raz, że w przesiece na dnie mrocznego lasu to tego blasku słonecznego niewiele było widać ale i tak lepiej niż na bocznych drogach. W końcu dzisiaj już jechali głównym traktem jaki łączył Ristedt i Lenkster. Droga więc przypominała chociaż drogę a nie rozjeżdżoną kopytami i wozami przesiekę. A drugi z powodów jaki dał się we znaki to wiatr. Praktycznie cały dzień wiało. Raczej bardziej niż mniej. A im bliżej wieczora tym mocniej. Wiatr bez trudu kołysał potężnymi konarami to i szarpanie ubraniami podróżnych czy zmiatanie z głów czapek i kapeluszy nie było dla niego żadnym problemem. A to z kolei mocno wytrącało ciepło z ciała. Wydawało się, że mimo słonecznego dnia świst wiatru mrozi i było zimno albo bardzo zimno.

Na szczęście przed zmierzchem udało się dotrzeć do Jaarheim. Ani Adolphusowi, ani Karlowi, Tladinowi czy reszcie nazwa nic nie mówiła i żaden z nich wcześniej tu nie był. Ale wyglądało to na jakąś większą osadę. No i karczma okazała się całkiem spora. I tłoczna. Karczmarz uszanował wolfenburski list żelazny jaki okazali no ale nie mógł zwolnić miejsca. Miał tylko jeden wolny pokój z czterema łóżkami. A ich było prawie dwa razy tyle.

Część gości pewnie stanowili podróżni jacy i tak by podróżowali na tym trakcie między graniczną twierdzą przy zachodnich rubieżach Ostlandu a Ristedt, Wolfenburgiem i resztą imperialnej prowincji. Ale też zauważalna część to byli zdemobilizowani wojacy z kampanii kalkengradzkiej. Świętowali zwycięstwo, opłakiwali poległych, wracali do domów i garnizonów. Halabardnicy, łucznicy, milicjanci, włócznicy nawet ze dwie czy trzy furie. Raczej ci z oddziałów pomocniczych które rozwiązywano po zakończonej bitwie czy kampanii. Te bardziej regularne oddziały wracały do swoich garnizonów i obowiązków.

- Piękna rzecz. Ale rzuca się w oczy. Trudno będzie ją komuś opchnąć dalej. - zmarznięty Stephan już się zdążył trochę najeść i ogrzać w przyjemnie ciepłej karczmie. I jak już odtajał po tym jak ich wiatr chłostał przez cały dzień, zwłaszcza tą drugą połowę to zaczął przytomniej patrzeć i rozmawiać. Jakby dobrze poszło to jutro pod wieczór powinni dotrzeć do Lenkster. Oby nie padało i nie wiało. Pozwolił sobie skomentować list gończy jaki wisiał przy drzwiach. List gończy rzucał się w oczy z tego powodu. A także to, że rzadko wyznaczano nagrodę za przedmiot. A na kartce pergaminu był schematyczny rysunek zdobnej buławy generała Kempfa. Widocznie się nie odnalazła i dowódca ostlandzkich wojski na poważnie zabrał się za odnalezienie swojej własności. Nagroda rzeczywiście była spora więc dość często zdarzało się, że ktoś przystawał aby popatrzeć, może poczytać jeśli był w stanie. Widocznie uczony uważał, że ozdobną broń i oznakę władzy trudno byłoby komuś ukryć.

- A ten drugi list? Chyba macie wprawę w tłuczeniu minotaurów. - zapytał zerkając głównie na Tladina który tak dziarsko opowiadał o swojej walce z rogatą bestią na kalkengradzkim placu. A za Krwawego Rozpruwacza też była spora sumka do zgarnięcia. Można byłoby za to kupić nowego kuca albo muła. O detale trzeba było pytać u sołtysa i przedstawicieli władz bo pewnie sołtysa nie byłoby stać na tak wysoką nagrodę. Minotaur terroryzował okolicę i za jego łeb była spora nagroda. Szczupły brodacz pytał z uprzejmym zaciekawieniem czy nie czują się na siłach zlikwidować kolejnego minotaura.

- Niedaleko stąd rozegrała się sławna bitwa. Cała armia Ostlandu zebrała się aby pokonać obrzydliwego nekromantę. Otoczono go niedaleko stąd i tam rozgromiono jego i jego plugawą armię. Po bitwie całe pole było zasłane ciałami obu armii. A potem zostały po nich tylko kości. No i dlatego do dziś mówi się o tym miejscu jako pole kości. Na pamiątkę tego zwycięstwa wzniesiono obelisk. Wypisano na nim wszystkich naszych wodzów jacy brali udział w rozgromieniu tego nekromanty. - skoro była okazja to uczony siedząc na kufelkiem grzańca opowiadał o tym co wiedział o tej okolicy. Nawet jeśli wcześniej tutaj nie był. W rejon Risted sprowadziły go inne interesy no ale atak zwierzoludzi pokrzyżował plany jemu i Aldonie Khelman. Ona sama postanowiła zostać w Risted i jakoś jeszcze raz zacząć od nowa poskładać do kupy co się da. No ale w tych okolicach sławnej bitwy z przeszłości to jeszcze nie był.

Wśród innych karczemnych gości towarzystwo było różne. Pielgrzymi, kupcy, najemniczy, milicjanci, wojownicze urlykanki, typy spod ciemnej gwiazdy ale w tej barwnej, hałaśliwej zbieraninie w oczy rzucało się niecodzienne trio. Człowiek, elf i krasnolud. Obaj mężczyźni byli dość hałaśliwi i zamaszyści. Człowiek był ubrany dość biednie a do tego klął jak szewc. Krasnolud chociaż ubrany w skórzany kaftan wyglądał zauważalnie solidniej to jednak też nie przebierał w słowach. Jedynie elfka była spokojna ale może przez te bandaże jakie pewnie skrywały jakieś rany. Ona też wyglądała na najlepiej ubraną z całej tej trójki.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 05-06-2020, 16:22   #196
 
Gladin's Avatar
 
Reputacja: 1 Gladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputację

- Minotaur - zamyślił się Tladin. - A wiecie co, że bym spróbował go ubić? - rzucił znad jedzenia. - Pieniędzy za dużo nie zostało, a raz się udało, to czemu nie? Trzeba by się popytać, co o nim wiadomo. Pójdę popytam u sołtysa. Jak nie macie nic przeciwko, to zasięgnijcie języka u miejscowych tu, na miejscu - dodał do towarzyszy i szybko dokończył posiłek. - Gdzie go widziano, gdzie atakował, w jakiej sile, gdzie go znaleźć. Jaką ma broń i tak dalej.

- Pewnie nie bawi się w zbójowanie sam jeden - powiedział Karl. - Wywiedz się o wszystkie szczegóły - dodał.
Miał cichą nadzieję, że Tladin nie uzyska informacji, które pozwolą mu wyruszyć na poszukiwanie widniejącego na liście gończym minotaura. Nie sądził, by tym razem krasnolud wyszedł cało z takiego starcia.
Wstał i ruszył w stronę kontuaru, by wywiedzieć się i o minotaura, i o drogę do Lenkster. [/i]

Skończyło się na tym, że obaj wylądowali po zewnętrznej stronie mocno zużytego szynkwasu. Jeden bo miał się wypytać o dom sołtysa drugi bo chciał coś wiedzieć o tym minotaurze. A dla obu tych informacji karczmarz wydawał się odpowiednią osobą by zacząć rozmowę.

- Do sołtysa to stąd w prawo. I taka furtka będzie po prawej stronie drogi. Taka z wyrzeźbionymi kurami. No to tam sołtys nasz mieszka. Ale teraz to już pewnie spać się szykuje - karczmarz z pięknymi bokobrodami i pokaźnym brzuchem wskazał jak odnaleźć tutejszego sołtysa. Pora rzeczywiście jak na wieczorne biesiady to była młoda. Ale jak dla ludzi pracy to zmrok oznaczał porę snu i wypoczynku. Od zmroku minął pacierz czy dwa no to może jeszcze sołtys nie spał ale pewnie mógł się już szykować do snu.

- Może i prawda, z rana do niego pójdę popytać. Mówcie więc, co sami wiecie - Gladenson usadowił się przy szynkwasie.

- Do Lenkster też prosta droga. Jedźcie traktem w prawo i jutro powinniście już dotrzeć. Nigdzie nie zbaczajcie, cały czas traktem trzeba jechać. - droga do zamku też chyba nie wydawała się karczmarzowi zbyt trudna do pobłądzenia.

- No a ten psi syn by go zaraza wzięła… - mruknął ze złością spoglądając ponad ramionami gości na wizerunek rogatego łba widoczny na liście gończym przy drzwiach. Stąd widać było tylko kartkę papieru przybitą do ściany ale pewnie karczmarz dobrze wiedział kogo przedstawia.

- No gnębi, gnębi… Trudno go złapać bo gdzieś w lesie siedzi. Tylko jak napad robi to się pokazuje. A napada różnie. Na podróżnych, na sioła, na pasące się stada a co napadnie to znów się w lesie chowa. A jak napada to rzeź robi straszną! I ma czerwone rogi. Mawiają, że to od tych co nimi biednych ludzi podźgał. Od ich krwi. Dlatego zwą go Krwawym Rogiem - karczmarz pokiwał głową na znak, że skaranie boskie z tym minotaurem i plagę czyni tutaj straszną.

- Potrzebowałbym kogoś, kto by go wytropić umiał. Bo walkę, to biorę na siebie. Nie, żebym sam, ale… znaleźć go to nie dam rady sam. Znacie kogoś, kto by się nadał?

- Sam grasuje, czy też ma jakichś kompanów?
- Karl dorzucił kolejne pytanie.

- No jedni opowiadali, że sam. Inni, że nie - Karczmarz rozłożył ramiona na znak, że plotki słyszał różne na temat owego minotaura i sam nie potrafi ich zweryfikować. - A do łażenia po lesie możecie zapytać Tobiasa. Mieszka na skraju wsi. Trzeba wyjść stąd w lewo i iść główną drogą. Wędzarnie, ma to łatwo wywęszyć gdzie mieszka - gospodarz pokiwał głową wspomagając tłumaczenia jak trzeba dość uniwersalnym migowym.

Karl podziękował za informacje, z których miał zamiar skorzystać następnego dnia. Wrócił do stołu, a potem poszedł do pokoju, by dokładnie sprawdzić ekwipunek, w tym jeden z pistoletów, który niedomagał ostatnimi czasy.

 Rano

Tladin postanowił wstać dość wcześnie, aby spotkać się z sołtysem. Wyszedł od Rzeźnika w prawo i spoglądał, gdzie też rzeźbione kury u furty będą. i opowiedział, co go sprowadza.

Kolejny ranek okazał się pochmurny i bardzo zimny. W nocy coś musiało padać i to mocno bo wszędzie było świeże błoto, kałuże, strumyczki i lepiło się to wszystko do butów i nogawek. Do tego całkiem mocno wiało komuś z przechodniów zwiało czapkę z głowy albo i kaptur. Wiatr bez trudu szarpał nawet całkiem grubymi konarami świszcząc między budynkami. Ale mimo to ludzie pracy i tak zaczynali swój dzień i obrządek. Wskazówki karczmarza okazały się dość dokładne. Bez większych krasnolud natrafił na furtkę zdobioną w ładnie rzeźbione i malowane kury. Załomotał do drzwi, potem wszedł do środka i zastał łysego gospodarza jak szykował wóz i konia do drogi. Pozostała część rodziny albo parobków ładowała jakieś worki na ten wóz.

- Pochwalony - odezwał się łysy, brzuchaty gospodarz przerywając swoje zajęcie by powitać gościa. Inni też zerknęli ciekawie na niego ale tylko na chwilę bo po krótkim spojrzeniu gospodarza wrócili do zmagania się z silnym wiatrem, błotem i workami.

- Tladin Gladenson jestem - przedstawił się. - Słyszałem, że jakowyś minotaur wam przeszkadza. Chciałbym go ubić i nagrodę dostać. Potrzebuję wiedzieć jak go znaleźć i jak najwięcej informacji o tym jak jest uzbrojony, jakich i ilu ma pomocników. Jednego krowiego syna w Kalkengard ubiłem, to może i tu się uda.

- Ah tak…
- gospodarz pokiwał głową, przetarł sękatą dłonią swoje obfite wąsiska i popatrzył na gościa od góry do dołu i z powrotem. - No tak, jest jedno rogate bydlę co nam w szkodę włazi - przyznał po tej chwili.

- Peter jestem. No to tak. Gdzie jest ten bydlak to nie wiem. Pewnie nikt nie wie. Napady robi w całej okolicy to pewnie ma jakieś gniazdo czy co oni tam mają w okolicy. Ale gdzie to nie wiem. Pewnie nikt nie wie bo rozpruwa strasznie chyba, że ktoś zdoła umknąć albo się schować. A przeca nikt za nim nie polazł w głąb lasu na własne zatracenie - sołtys zaczął mówić więcej i szybciej wyjaśniając jakie to skaranie z tym rogatym napastnikiem mają w okolicy.

- Trzeba by kogoś kto umie po lesie chodzić. To może da radę go wytropić. Albo jakieś psy. I pójść od ostatnich napadów. Może się uda. Ostatni był w zeszłym tygodniu. Rozpruł krowy staremu Johanowi na pastwisku a dwie porwał ze sobą. Rzeź straszna. Tylko flaki i posoka zostały na łące. No i truchła. Biedny Johan. Żadna mu się nie ostała. A takie dorodne jałówki miał - Peter westchnął gdy ze współczuciem mówił o ich chłopskiej niedoli i jego i jego sąsiadów.
- A nagrodę to nasz pan wystawił. To jak już ubijesz poczwarę to łeb możesz mu zanieść to u niego odbiera się nagrodę - gospodarz machnął gdzieś ręką w bok gdzie pewnie była siedziba miejscowego władcy do którego należała wioska co miało sens bo wątpliwe by tak wysoką nagrodę nawet cała wioska dała radę uzbierać.
- Znajdźcie mi jakiego zwiadowcę, co się odważy pójść. Ja tropić nie umiem. Niech sobie ten zwiadowca nawet potem ucieka - machnął kazad ręką. - Ja będę się bił. Chyba, że macie paru odważnych, co to do nagrody chcą się przyłączyć i jako wsparcie pójść.

- Jakby u nas jacyś odważni byli co by na minotaura iść to by pewnie już poszli
- mruknął Peter dając znać, że pod tym względem trudno liczyć na wsparcie z ich wioski. - W karczmie popytaj. Może się wśród gości ktoś chętny trafi. Teraz kupa luda z armii wraca może ktoś szuka zajęcia - poradził mu zmagając się z porywami silnego wiatru który im obu wpychał słowa do gardła więc trzeba było głośniej podnieść głos.

- A do łażenia po lesie możesz zapytać Tobiasa. Wędzarnie ma na końcu wioski. O chyba by najbardziej się nadawał do takich rzeczy - wskazał ręką kierunek w jakim trzeba by iść błotnistą drogą aby dotrzeć do owego Tobiasa.

- Pewnie i racja - zgodził się wojownik. - Pójdę najpierw popytam tego Tobiasa, bywajcie - wyciągnął rękę na pożegnanie, po czym udał się szukać wędzarni. Zastanawiał się, czy skoro chętnych brak, to nie dałoby się nagrody większej wytargować.
 
Gladin jest offline  
Stary 05-06-2020, 16:33   #197
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Wskazówki, jakich udzielił karczmarz, były na tyle dokładne, że Karl trafił do wędzarni bez konieczności wypytywania po drodze ludzi. Prawdę mówiąc trudno byłoby zabłądzić... A gdy już był blisko, obecność wędzarni rzuciła się nie tyle w oczy, co prosto do nosa. Na szczęście zapach był całkiem przyjemny.

Poranek okazał się bardzo błotnisty i wietrzny. Gałęzie łomotały o siebie w wiatr chłostał w twarz stawiając aktywny opór gdy się szło przez te zimne, gliniaste błoto sięgające po kostki a czasem nawet i głębiej. Więc dość szybko buty i nogawki nie tylko Karla były obklejone kleistą mazią. Ale poza aurą niepogody bez trudu dotarł na miejsce. Chata na obejściu nie różniła się za bardzo od tych u sąsiadów jakie mijał na ulicy do tej pory. Gdy wszedł na podwórze przywitało go ujadanie psa. Na szczęście był uwiązany do budy więc obcemu nic nie groziło. Dotarł do połowy błotnistego podwórza gdy drzwi jakiejś szopy uchyliły się i pokazała się w nich jakaś postać ubrana w rozpiętą kamizelę ubraną na zwykłą sukmanę. Mężczyzna musiał mieć już pewnie w okolicy czwartego krzyżyka i ciemną, nieco skołtunioną brodę. Posłał gościowi podejrzliwe spojrzenie.
- Pochwalony - przywitał się nie ukrywając swojej podejrzliwości do obcego.

- Pochwalony - odparł Karl. - Szukam Tobiasa. Karczmarz wspominał, że zna się na lesie, a kogoś takiego poszukuję.

- To ja. A o co chodzi?
- Mężczyzna skinął głową ale poza tym nie zmienił swojej pozycji ani miny.

- Sprawa jest i prosta i trudna zarazem - powiedział Karl. - Mój przyjaciel zainteresował się pewnym listem gończym. I dlatego przydałby się nam ktoś, kto zna każdą ścieżkę w lesie.

- Jakim listem gończym?
- Tobias zareagował wstrzemięźliwie jak i do tej pory. Nie wyglądał na poruszonego a podejrzliwość nie znikała mu z oblicza.

- Wiele ich nie ma, a nam o minotaura chodzi - odparł Karl. - Tego, co go Krwawym Rogiem zwą - dodał, chociaż to wyjaśnienie było całkiem zbędne.

- Chcecie iść na minotaura? - gospodarz obrzucił gościa uważnym spojrzeniem od czubka głowy po ubłocone nogawki szarpane mocnym wiatrem. - A wiela was jest? - zapytał dość sceptycznym tonem.

- Pięciu, sześciu chłopa się zbierze, w tym i krasnolud, któren minotaura w Kalkengradzie usiekł - odparł Karl, nieco prawdę naginając.

- Aha. - Tobias skinął głową, podrapał się po ciemnej brodzie i popatrzył gdzieś w dal szarpaną przez silny wiatr. W końcu chyba przemyślał sprawę bo wrócił spojrzeniem do Karla i przedstawił swoje warunki. Nie miał ochoty siłować się z minotaurem więc ubicie rogatej poczwary zostawiał Karlowi i jego towarzyszom. Ale mógł spróbować ich do niego zaprowadzić. Za skromną opłatą oczywiście uzależnioną od tego czy znajdą tego minotaura czy nie.

- No to jesteśmy umówieni - powiedział Karl, żegnając się z Tobiasem.
W drodze powrotnej do gospody spotkał Tladina, któremu przedstawił warunki umowy z tutejszym tropicielem.
 
Kerm jest offline  
Stary 05-06-2020, 19:01   #198
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 57 - 2519.VIII.22; ranek

Miejsce: Ostland; Jaarheim; karczma “U rzeźnika”
Czas: 2519.VIII.22 Backertag (4/8); ranek
Warunki: gwar karczmy, półmrok, ciepło na zewnątrz b.zimno; zachmurzenie; sil.wiatr



Karl i Tladin



Ponieważ obaj spotkali się mniej więcej w połowie Jaarheim no to najbliżej mieli wrócić do “Rzeźnika”. Wracało się o tyle przyjemniej, że na zewnątrz było wietrznie, zimno i ponuro. I wszędzie dominowało sławne ostlandzkie błoto. Więc nawet gdy otrzepało się buty wchodząc do środka i tak zostawiało się błotniste i mokre ślady na podłodze.

W międzyczasie ranek zaczął się na całego. Więc goście albo śniadali albo byli już po i zbierali się do drogi. Ruch panował jak w karczmie. Posłania z głównej izby gdzie noc spędzili ludzie Karla i Adoplphus już dawno zostały złożone a obsługa na powrót zdążyła rozstawić stoły i ławy. Część gości zdradzała objawy wieczornych biesiad ale większość była zajęta przygotowaniami do kolejnego dnia.

Obaj towarzysze mogli wrócić do tego stołu jaki zajmowali wczoraj wieczorem i zastanowić się co dalej robić na spokojnie. Gdy nie trzeba było przekrzykiwać się z wiatrem jaki szarpał włosami, brodami i ubraniami. Tobias postawił pewne warunki ale zgodził się spróbować swych sił w wytropieniu minotaura. Zanim młody szlachcic odszedł przez błoto jego podwórka pytał kiedy zamierzają ruszać na tego rogacza. No i właśnie teraz mieli okazję naradzić się jak się zabrać za sprawę tego rogatego bydlaka co to był w stanie wóz wywrócić czy krowę porwać a w ogóle to rzeź robił straszną. Tak to przynajmniej odmalował Tladinowi Peter.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 11-06-2020, 21:08   #199
 
Gladin's Avatar
 
Reputacja: 1 Gladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputację

- No nie mam przekonania - narzekał Tladin. - Dziesiąta część tylko za to, że nam znajdzie bydlaka? A dwudziesta za nic? Toż on karku nadstawiać nie będzie - zżymał się. - Ejże! - krzyknął na głos w stronę sali i uderzył toporem o tarczę parę razy, by zwrócić na siebie uwagę.
- Jest tu ktoś, kto był w Kalkengard? Gdzie ubiliśmy minotaury? Będę szedł ubić Krwawego Roga! Jest ktoś chętny, kto pomoże mi go wytropić i ubić? Większość walki biorę na siebie!

Tladin w trakcie mowy wyszedł na środek i się rozglądał szukając odważnych twarzy.

- Potrzeba tropiciela i ze dwóch - trzech umiejących strzelać i walczyć, żeby poszli jako wsparcie. Ktoś chętny?

Wrzeszczącemu i walącemu toporem w stół krasnoludowi udało się przykuć uwagę chyba całej karczmy. W parę chwil większość głów zwróciła się ku niemu. Jak to zwykle bywa w takich sytuacjach gdy skończył krzyczeć karczemni goście zaczęli rozmawiać ze sobą. Dyskutowali, kłócili się, ktoś się roześmiał inny prychnął z ironią albo niedowierzaniem. Ale po paru chwilach pojawiły się bardziej konkretne reakcje.

- A co z nagrodą? Jak się dzielimy? - zapytał jakiś rosły drab który siedział nad swoją miską strawy. Wyglądał dość ponuro ale i krzepko nawet jak siedział w samej koszuli. Kilka osób też wyglądało na to, że może będą zainteresowani jeśli nagroda będzie odpowiednia.

- Widzę to tak. Każdy, kto będzie walczył wręcz z minotaurem, dostaje trzy części. Ci, którzy będą do niego tylko strzelać, albo będą walczyć z jego pomocnikami, dostają jedną część.

- A jak się trafią jakieś fanty?
- zapytał po chwili trawienia kaszy i słów krasnoluda ten w koszuli co pierwszy zagaił rozmowę.

- Tak samo - wzruszył ramionami Tladin. - Wszystko na kupę i dzielimy na części. Jak się nie da, to sprzedajemy temu, kto da więcej, a złoto podzielimy. Nic mądrzejszego nie wymyślę.

- Może być. Ale jak komuś fortuna nie będzie sprzyjać to jego część przekazujemy wskazanej osobie
- wielkolud zjadł ze dwie łyżki zastanawiając się nad tym co powiedział brodaty rozmówca nim dorzucił swój warunek.

- No to się zgadzamy. Przemyślcie, kto by chciał iść. No i problem jeszcze znaleźć to bydlę. Tak jak mówiłem, kilku chętnych potrzeba i możemy ruszać.

- Może być
- wielkolud zgodził się na takie warunki i spokojnie kończył swoje śniadanie przestając interesować się otoczeniem. W międzyczasie gdy skończył po dalszych naradach i dyskusjach ostatecznie wyklarowała się grupka śmiałków którzy byli gotowi spróbować swoich sił z tym zleceniem na minotaura.

- Ludzie, kto zaprowadzi nas na pastwisko starego Johana? - Tladin ponownie zwrócił się do gawiedzi.

Po chwili zamieszania chętnych na przewodnika nie było. Może dlatego, że w karczmie poza obsługą, wszyscy chyba byli przejazdem i nie orientowali się w topografii tutejszej osady. Dopiero karczmarz wziął jakiegoś brzdąca by zaprowadził grupę żadną krwi minotaura do starego Johana. Mały wydawał się strasznie ucieszony ze swojej roli i nawet silnym wiatrem, jesienną szarugą ani błotem wydawał się nie przejmować.

Tladin rzucił chłopakowi drobniaka w podzięce.
- Dobra, Martin - zwrócił się do Krzywego. - Dasz radę coś tu znaleźć, czy trzeba będzie posłać po tego, tfu, Tobiasa i mu zapłacić?
 
Gladin jest offline  
Stary 11-06-2020, 21:30   #200
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Tladin, wspomagając się sławą zabójcy minotaura, tudzież obietnicą podziału nagrody, rekrutował chętnych do wzięcia udziału w polowaniu na Krwawego Roga. Szło mu na tyle dobre, że Karl nie zamierzał mu w tym przeszkadzać. Siedział więc spokojnie przy stole popijając wino, gdy podszedł do niego młodzik, już na pierwszy rzut oka nie wyglądający na mieszkańca Imperium.
- Igor Rurykowicz - przedstawił się. W jego głosie zabrzmiał wyraźny kislewski akcent. - Pan von Schatzberg?
- Tak, czym mogę ci służyć?
- spytał Karl. - Siadaj. - Wskazał wolne miejsce.
Młodzian usiadł, ale wcześniej skinął na kelnerkę i zamówił wino i piwo.
- Rozmawiałem z Andreasem von Brocke - powiedział, gdy zamówione przez niego trunki znalazły się na stole i wszyscy zaczęli się nimi raczyć. - Opowiadał, że czegoś pan szuka. W lasach. Jakiejś zagubionej twierdzy czy coś takiego.
- Bastion
- wtrącił się Manfred.
- Zamek Falkenhorstów - sprecyzował Karl. - A czemuż cię bastion interesuje?
- Nie tyle sam bastion, co jego poszukiwanie i przygody z nim związane
- odparł Igor.
- W twoim wieku to żem przygód wśród panienek szukał - rzucił Dieter
Igor nie obraził się, a jedynie uśmiechnął pod wąsem. Niezbyt zresztą okazałym.
- Matka już dla mnie żony szukać zaczęła - powiedział, po czym pociągnął spory łyk wina. - No ale ojciec pozwolił, bym świata kawałek zobaczył, nim w małżeńskie okowy mnie zakują.
Siedzący przy stole roześmiali się.
- Korzystaj z życia, póki możesz - powiedział Dieter.
- Żona to jak kamień u szyi - dorzucił Manfred.
- Oby się twoja o tym nie dowiedziała, bo z kamieniem u szyi w rzece wylądujesz - zażartował Dieter.
- Uspokójcie się, na wzajemne dogryzanie będzie czas później. - Karl postanowił wrócić do podstawowego tematu. - Skoro masz czas i ochotę na włóczenie się po górach i lasach - zwrócił się do Igora - to zapraszam. W liczniejszej kompanii zawsze weselej i bezpieczniej. Ale zaczynamy od minotaura. Tym też jesteś zainteresowany?
Młodzik wzruszył ramionami.
- Bastion nie zając, nie ucieknie - powiedział. - Możemy zacząć od tego minotaura.
 
Kerm jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 04:25.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172