Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 29-10-2016, 00:00   #1
 
Corrick's Avatar
 
Reputacja: 1 Corrick jest godny podziwuCorrick jest godny podziwuCorrick jest godny podziwuCorrick jest godny podziwuCorrick jest godny podziwuCorrick jest godny podziwuCorrick jest godny podziwuCorrick jest godny podziwuCorrick jest godny podziwuCorrick jest godny podziwuCorrick jest godny podziwu
[Wilkołak] Polowanie

23 października 2016r., godzina 8:46,
Boise, dom rodzinny Williamsonów


Samantha siedziała przy stole razem z rodzicami i wcinała swoje ulubione płatki na śniadanie. Ojciec szykował się do pracy, a matka prasowała mu koszulę. Luis opadł na kanapę, mając jeszcze kilkanaście minut do wyjścia. Ujął pilota w dłoń i włączył telewizję. Puścił wiadomości.



Mała Mi oderwała wzrok od telefonu, by pobieżnie spojrzeć na telewizor. Ech… W sumie nic ciekawego. Tylko wiadomości i wiadomości… W Salt Lake City jakiś morderca w szpitalu, w Kennewick znowu ktoś wpadł do studzienki i nie umieją go znaleźć... Już miała odblokować ekran i wrócić do scrollowania Facebooka, gdy telefon zawibrował i zaczął dzwonić. Spojrzała na wyświetlacz - dzwonił Ryjek!
- Cześć Mała! – odezwał się w słuchawce głos chłopaka. - Robisz coś dzisiaj? Jestem u wujka w Salt Lake City, może się spotkamy?
- Siema… -
Mi zerknęła na swoją matkę. Było spoko ale w jej oczach dostrzegła małą iskierkę. Szansa na to, że będzie miała zamieszanie… jakieś 75%. Odruchowo przesunęła palcem po ekranie MyMy wyrzucił jej uporządkowane dane. - Kodzę… jak zwykle. - Jej głos był lekko ochrypły po rytuale uhonorowania. Poczuła na sobie wzrok Córki Sierpu. Po plecach przeszedł jej niewielki dreszcz. - Brzmi jak plan. - Szybko się rozłączyła.
Nim matka zdążyła zareagować Mała Mi wstała od stołu, wrzuciła telefon do kieszeni. W korytarzu chwyciła kurtkę i kluczyki od hondki civic, Ojciec i tak miał jechać służbowym autem. Za sobą usłyszała szybkie kroki matki. Jednak zanim dobiegła do niej, Mała Mi siedziała w aucie i wyjeżdżała z podjazdu.
- Wracaj tu, Samantho! – usłyszała tylko za sobą, a ten krzyk nie wróżył nic dobrego. Córka Sierpa była zła, a to tylko zwiastowało kłopoty po powrocie do domu. Samochód ruszył z piskiem opon, po kilku minutach dziewczyna wskoczyła na krajową 84 i ruszyła prostą drogą do Salt Lake City. Ustawiła playlistę z youtube, łącząc się z radio przez Bluetooth. Jednak nie ujechała dalej niż pięć kilometrów od miasta, a muzyka przycichła. Rozbrzmiał znajomy dzwonek - to połączenie przychodzące od Córki Sierpu…
Mała Mi skrzywiła się. Chwilę pozwoliła pograć swojemu ulubionemu utworowi, który ustawiła jako dzwonek dla matki. Chwilę postukała palcami o kierownicę w rytm muzyki. W końcu odebrała telefon.
- Taa maam?
- Samantho, gdzie cię wywiało?
- głos był wyraźnie poirytowany. - Może jakieś słowo wyjaśnienia?
- Duchy mnie wezwały.
- Ostatnią rzeczą na jaka miała ochotę to tłumaczenie się matce.
- To istotne?
Usłyszała przeciągłe westchnięcie w słuchawce. - Duchy, tak? I nazywają się Ethan?
Dziewczyna przygryzła wargę by nie przekląć. - Maam znów włamujesz się do moich danych?
- Nie zmieniaj tematu, młoda damo!
- usłyszała w odpowiedzi.
Mi wkurzona zatrzymała się na poboczu. Szybko odpaliła MyMy. - Maam jadę na przejażdżkę, postaram się wrócić dziś. - Szybko połączyła się z dostawcą sieci matki i wycofała jej opłaty z ostatnich miesięcy. Była to już sprawdzona przez nią ścieżka. Połączenie momentalnie się urwało. Córka Sierpu będzie musiała wejść do umbry by to naprawić, a ona ma parę godzin wolnego od napastowania matki.

* * *

Salt Lake City, godzina 13:47
Skewered Thai – Skewered




Ryjek już na nią czekał. Wyglądał na lekko zmęczonego, ale podróż z Massachusetts nie należała do przyjemny. W najlżejszym przypadku cierpiał na jet-laga, w najgorszym miał za sobą półtora doby jazdy. Gdy tylko ją zobaczył, ożywił się i uśmiechnął do niej.
- Cześć Mała! - powiedział.
Mi zatrzasnęła drzwi auta już odruchowo wsuwając telefon do tylnej kieszeni i podbiegła do chłopaka.
- Ryjek! - Rzuciła mu się na szyję. - Co cię ściągnęło do Salt Lake City? Nie mogłeś dać znać wcześniej?
Chłopak podrapał się po głowie i posłał jej przepraszający uśmiech. - Próbowałem wysłać ci smsa z samolotu, ale… No wiesz, nie ogarnąłem.
- Ta.. czyli standard. -
Mi puściła go i odsunęła się trochę. - Jadłeś coś? Bo mnie zasysa. - Dziewczyna rozejrzała się po okolicy, szukając jakiegoś baru. - Co tam na starych śmieciach?
- Wiesz, mamy teraz trochę więcej luzu. -
wyszczerzył się. - Choć prawie udupiłem zajęcia z fizyki… Ale poprawiłem. No i rozsyłają nas na staże niedługo.
Mi widząc pierwszy lepszy bar chwyciła chłopaka za rękę i ruszyła w tamtą stronę. Niedojedzone śniadanie i długa trasa dawały o sobie znać.
- I dopadłeś jakiś staż, czy na razie się rozglądasz?
- W zasadzie, to dostałem propozycję z policji w Salt Lake City, ale też od Wydziału Zabójstw w Bostonie. No i trochę się waham. -
weszli do Subwaya. - Chcesz coś? - zapytał.
- Wielką kanapkę z masą mięsa i kawę. - Mi uśmiechnęła się do Ryjka. - To nad czym się zastanawiasz? Boston brzmi super.
- Z klopsikami może być? -
posłał jej nieśmiały uśmiech.
- Ryjek zjadłabym konia z kopytami. - Szybko rzuciła obsłudze jaką chce kanapkę i oparła się o lodówkę gdy półprzytomny facet starał się ją złożyć. - To skąd wahanie?
Chłopak zamówił sobie kanapkę i dwie duże kawy. - Jakby ci to powiedzieć, Mała… Boston nie brzmi tak super jak ci się wydaje. - przesunął się dalej z kolejką.
Mi zgarnęła jego rzeczy i zapłaciła telefonem nim zdążył zaprotestować. - Ja pracuje ty się obijasz na studiach. - Szybkim krokiem ruszyła w stronę pierwszego lepszego stolika i zanim Ryjek do niego dotarł wgryzła się w kanapkę.
- No dobra, dobra… - westchnął, siadając przy stoliku i otwierając kawę. Wsypał do niej dwa cukry, zamieszał i pociągnął łyk. - Boston jest kiepski, jeśli chodzi o lokalizację. Poza tym, strasznie dużo rzeczy się tam dzieje ostatnio. Do tego, to jest Wydział Zabójstw, a nie wiem, czy dam radę… No wiesz. - spłonął rumieńcem.
Mi dosłownie pochłonęła kanapkę i wypiła spory łyk gorzkiej kawy. Odetchnęła z ulgą i spojrzała na chłopaka.
- Dasz radę, to ty jesteś mózgiem na tej uczelni. - Mi uśmiechnęła się szczerze. - Nie wiem też co masz do lokalizacji. Puki mówią po angielsku chyba jest ok, co?
- Sam, chciałabyś oglądać codziennie trupy i słuchać o nich? -
zapytał, spoglądając na nią znad okularów.
- Chyba wolałabym to niż tą zawiechę w Salt Lake CIty. Z twoim mózgiem będziesz wyciągał kotki ze studzienek? - Darowała sobie uwagę, że tym od jakiegoś czasu się zajmuje. Mi oparła się łokciami o stół i zadowolona ze stanu swego żołądka machała nogami.
- Heh… - Ryjek westchnął. - Tutaj też się trochę dzieje. - zauważył, spoglądając przez okno. Wszechobecna stagnacja zdawała się zaprzeczać jego słowom. - Poza tym, w SLC miałbym dostać swoje laboratorium i gwarancję pracy, czego w Bostonie nie są w stanie mi zapewnić. No i tutaj też mam rodzinę, wujek mieszka praktycznie sam… - spojrzał na nią maślanymi oczami.
- A ja podnajmuję mieszkanie co by nie mieszkać z rodziną. - Mi odchyliła się na krześle. Ryjek słyszał o jej relacjach z matką nie raz. - Laboratorium brzmi fajnie, ale jestem w stanie się założyć, że w Bostonie też byś je dostał. - Zerknęła na niego. - Zbyt słabo się cenisz.
Pokręcił głową w zaprzeczeniu. - Mierzę siły na zamiary, Mi. - uśmiechnął się lekko. - Hej, a u ciebie nic by się nie znalazło?
Mi spojrzała na niego.
- Mogę spytać ojca czy nie mają wakatów. Jakbyś dał znać wcześniej to spytałabym go rano. - Teraz ona zerknęła przez okno. - Tylko współczuję pracy z moja matką.
Ethan jakby lekko odpłynął myślami. Spłonął rumieńcem i zakrztusił się kanapką, jakby bojąc się zapytać. - Może… - przerwał, próbując wydusić z siebie choćby część zdania. - Mogli… - zakrztusił się ponownie.
- Spytam ojca. Boise jest zawsze większe od Salt Lake. No i trochę się u nas dzieje. - Mi podniosła się. - Spacer, czy masz jakieś plany?
Ryjek tylko pokiwał jej głową, ciągle się krztusząc. Gdy udało mu się opanować, wbił wzrok w kubek kawy, jakby układając całą kwestię w głowie. Przymrużył lekko oczy, a gdy znaleźli się na skrzyżowaniu, wypalił nagle - A może moglibyśmy razem zamieszkać? - i ponownie wbił wzrok w kubek z kawą.
Mi uśmiechnęła się. Doskonale wiedziała o zapędach Ryjka związanych z jej osobą. Ale taka śmiałość nawet ja zaskoczyła.
- Jeśli nie masz nic przeciwko nocowaniu z 35 letnim facetem albo starą babą to nie ma problemu. - Upiła łyk kawy i ruszyła spokojnym krokiem w stronę parku. - Mojej matce się zaostrza charakterek i jak tak dalej pójdzie będę musiała spać w robocie by do mnie nie dotarła. - Na chwilę zamyśliła się wchodząc do Liberty Park. Sięgnęła do telefonu i weszła na konto ojca na serwerze policyjnym. Jej wzrok na spokojnie przelatywał po danych pracowników itp. - Coś się może i by znalazło.
Ethan prawie dosłownie płonął. Jego twarz przybrała tak czerwony odcień, że Mi mogła pomyśleć, iż chłopak dostał wylewu podskórnego na całej powierzchni głowy. - A… - zaczął, jąkając się. - Może c-co-coś wy-wynaj-jmi-e-e-my? - zapytał.
Mi złapała go pod ramię. Szybko wylogowała się i schowała telefon do kieszeni. - Mam coś najętego i myślę, że byś się zmieścił. Ale raczej nie powstrzymasz mojej matki przed najazdami. - Uśmiechnęła się. - Ale wiesz Boise a Boston.. toż to nie ta skala.
- Wiem, wiem… -
chłopak dalej się czerwienił, ale poczuł się nieco luźniej, że Mi zareagowała w ten sposób na jego propozycję. - Ale wolę Boise. - powód, dla którego wolał tę mieścinę wydawał się chyba jasny…
Mi puściła go i stanęła przed nim.
- Mam nawet wolną kanapę. - Mrugnęła do niego. Była mega ciekawa jak będzie starał doprosić wejścia do jej sypialni. Obróciła się i ruszyła dalej ścieżką. - Pogadam potem z ojcem. Co tam u Rudin?
- Kazała mi przekazać ci pozdrowienia. -
uśmiechnął się lekko. - Kanapa brzmi cool. Mam zacząć staż w listopadzie, od trzech do sześciu miesięcy. - podrapał się po głowie. - Aaaa! I jeszcze pani profesor kazała się zapytać, jak ci idzie z tą bazą, o której rozmawiałyście? - ostatnie kilka słów wypowiedział niepewnie.
- Dobrze, że dłużej nie zwlekałeś z pytaniem. Ukradnę ci potem CV z kompa. - Mi wsunęła ręce do kieszeni. Robiło się coraz chłodniej. - Baza na razie w zawieszeniu mam za dużo kodzenia na zlecenie.
- Może wejdziemy gdzieś na kawę? Chyba robi ci się coraz bardziej zimno, co? -
posłał jej najcieplejszy uśmiech, jaki posiadał w swym arsenale, ale nie sprawiło to, że poczuła się lepiej. W dalszym ciągu obydwoje trzęśli się z zimna. - A co… kodzisz?
- Ty wybierasz lokal. -
Uśmiechnęła się. - Zajmuję się patchowaniem oprogramowania dla jednego kolosa w Boise. Mieli taki bajzel, że przestało się im kompilować.
- Mała, a możesz po ludzku? -
wyszczerzył się, łapiąc ją za rękę i ciągnąc w stronę małej knajpki niedaleko. - Mają świetne meksykańskie żarcie. - powiedział, wskazując ruchem głowy szyld “Hose Halapeno”. - Wiesz, że nie ogarniam tych wszystkich… rzeczy związanych z kodzeniem, no.
Mi dała się pociągnąć w stronę knajpy w głowie rozważając ile czasu Ryjek musiał się nastawiać na ta rozmowę.
- W dużym skrócie naprawiam błędy, sprzątam.
- Aha. -
uśmiechnął się. - Oglądałaś nowych Rebelsów? - zapytał, gwałtownie zmieniając temat. Mi wiedziała, że chłopak uwielbiał Gwiezdne Wojny.
- Tak, nawet na wielkim ekranie, od kiedy korzystam z telewizora Jacka, w końcu mogę sobie poszaleć. - Mi uśmiechnęła się na myśl o pozmienianych kanałach, które zafundowała swojemu opiekunowi.
Na dźwięk męskiego imienia, chłopak lekko przygasł, jakby skurczył się w sobie. Zgarbił się nieco, zamówił dwie kawy i zapytał: - Chcesz coś do jedzenia?
Mi klepnęła go w plecy.
- Na razie kawa, ogrzeję się i zacznę myśleć. - Wsunęła ręce do kieszeni. -Po co przyjechałeś do Salt Lake?
- Proszę. -
chłopak podał jej kawę, którą odebrał od młodego latynosa za barem.


- Mówiłem ci, przyjechałem do wujka na kilka dni. No i rozejrzeć się po mieście, zobaczyć jak wygląda tutejsza policja i w ogóle… - westchnął. – Chciałem się zobaczyć z tobą, Mi. Skype to nie to samo… - jego wzrok uciekł gdzieś w bok, skutecznie unikając spojrzenia w jej oczy.
- Już dobrze, dobrze. - Mi zajęła stolik w pobliżu kaloryfera i oparła o niego zmarznięte dłonie. - To teraz ty poopowiadaj nad czym ostatnio pracowałeś.
Chłopak usiadł naprzeciw Małej i, uśmiechając się lekko, zaczął opowieść o spektrometrze masowym.

* * *

23 października 2016r., godzina 22:11,
Boise, dom rodzinny Williamsonów


Mi zaparkowała na podjeździe. Palące się w salonie światło nie zwiastowało nic dobrego. Gdy tylko silnik zgasł, zapaliło się również światło w altance. Jej rodzice wyraźnie na nią czekali… I żadnym argumentem nie mógł być fakt, że władowała ponad trzy dychy do baku. Galiard lekko świecił nad głową, gdy zamykała samochód i ze zrezygnowaną miną ruszyła do drzwi wejściowych.
Mi spokojnym krokiem podeszła do rodziców. Wysunęła kluczyki na dłoni w stronę ojca.
- Czy już oficjalnie jestem wyrzucona z domu? - Powiedziała to spokojnie, bez śladu żartobliwego tonu. Ale patrzyła swojej matce prosto w oczy. Ile by dała by tak właśnie miało być.
- Zapomnij o tym. Masz szlaban! - warknęła Córka Sierpu.
- Kochanie, myślę, że przesadzasz… - wtrącił się jej ojciec. - Sam jest już dorosła…
- Ale to nie znaczy, że może tak wybiegać z domu, kiedy jej się podoba! - matka Mi nie miała zamiaru odpuścić.
- Na co mam mieć szlaban maam? - Mi zerknęła na Córkę Sierpu.
- Jesteś uziemiona na najbliższy tydzień. I, dodatkowo, sprzątasz dom. - Isabella Williamson założyła ręce na piersi.
- A dostanę dyspensę na wizytę w robocie, bo mam jutro jakieś walne w Micron. Czy też mam zrezygnować z pracy? - Mi zdjęła kurtkę i przysiadła by ściągnąć ciężkie buty. - Wiesz, że wychodzę tylko do pracy.
Córka Sierpu warknęła coś niezrozumiale i spięła się w sobie, jakby gotując się do ataku. Dopiero Luis, który położył jej uspokajająco dłoń na ramieniu zdołał ją opanować.
- Dzisiaj też wyszłaś do pracy, Sam? - zapytał ojciec.
- Nie… kolega z MIT był w okolicy. Będę miała do ciebie pytanie tato. - Mi wyprostowała się i zerknęła na matkę. - Obiecuję, że następnym razem powiem gdzie jadę, ok?
Luis spojrzał na Isabelle, która tylko westchnęła przeciągle. - Ok. Ale sprzątanie i tak cię nie minie. - odparła jej matka, opuszczając altankę. Ojciec tylko spojrzał za Córką Sierpu, a do Sam powiedział: - Wal śmiało. O co chodzi?
- Kolega, z którym się widziałam szuka miejsca na staż w policji. Jest kryminologiem. Zastanawia się nad Boise i obiecałam, że spytam czy nie macie jakichś wakatów. -
Mi powoli przemieściła się z ojcem do domu. Bądź co bądź było zimno.
- Hm… - ojciec podrapał się po brodzie. - Myślę, że coś mogło by się znaleźć, Sam. - uśmiechnął się do niej.
- To podesłałabym ci jego CV. To miły chłopak, nie tak wredny jak ja. - Mi wyszczerzyła się. - Idę się uziemić w pokoju i popracować trochę.
- Dobrze, podeślij. Sam, poczekaj…
- złapał ją za ramię. - Matka się wściekła, nie traktuj jej jak wroga. Ona się martwi po prostu… - posłał jej słaby uśmiech. - A ten kolega to tylko kolega czy…? - Luis, podobnie jak wcześniej Ryjek tego dnia, zaciął się w pół zdania.
- Kolega, kolega. - Mi uśmiechnęła się. Choć pewnie z zapędami na więcej. Ugryzła się jednak w język. - Nie traktuję mamy jak wroga.
- Obydwie zachowujecie się czasami jakbyście chciały się pozagryzać. -
rzucił z uśmiechem i otoczył ją ramieniem. - Sam, popytam jutro na komendzie i dam ci znać co z twoim “kolegą”, ok?
Mi stanęła na palcach by ucałować tatę w policzek.
- Już taka kobieca natura. Będzie super.

* * *

25 października 2016r., godzina 16:36
dom Córki Sierpu, Boise.


Sam siedziała na kanapie, zajadając się kanapką z szynką i oglądając Comedy Central, relaksując się po ciężkim dniu w robocie. Ekran telewizora podzieliła na pół i teraz obok umierającego po raz kolejny Kennego wyświetlał się kod poprawianego oprogramowania dla Micron. Mi siedziała z laptopoem na kolanach zaciągając przez kilka zombiaczków dane na farmę. Spojrzała na podłączony do powerbanka telefon, a ten zaczął dzwonić. To był Ryjek.
- Dostałem ten staż w Boise! - prawie krzyknął do niej przez telefon.
Mi odsunęła telefon od ucha słysząc już pierwszą głoskę.
- Będę musiała podziękować staruszkowi. - Poprawiła lapka leżącego na kolanach i przyciskając telefon ramieniem do ucha odpięła się od kilku zombiaczków i przeniosła wzrok na procent mielenia danych na farmie. - Kiedy zaczynasz? - 85% słabo to teraz przerywać na pogawędkę. MyMy potrzebował aktualnej bazy danych tych kilku szpitali, a wszystko zmieniało się tam jak w kalejdoskopie. W głowie zaczęła odliczać. 15… 14…
- Pierwszego listopada. - chłopak był uradowany. - Tak sobie pomyślałem, że wezmę twoich rodziców na kolację, skoro twój tata załatwił mi ten staż. Co myślisz? - zapytał. Renderowanie było obecnie na poziomie 93%...
Mi uśmiechnęła się.. jak tak dalej pójdzie jeszcze się jej oświadczy.
- Wiesz, że musiałbyś ich zabrać beze mnie. - Zerknęła do tyłu czy Córka Sierpu nie postanowiła akurat się pojawić. - Wolałabym uniknąć wypadów z matką.
- Och, daj spokój. Nie może być tak źle, prawda? -
Ethan ewidentnie nie rozeznawał się w sytuacji.
- Oh jest równie dobrze co z twoją znajomością języków programowania, to jak ci idzie C++? - Mi uśmiechnęła się widząc dobiegającą końca weryfikację danych i na spokojnie odpięła się od farmy.
- Jakby ci to powiedzieć… - usłyszała w słuchawce. - Poczekaj chwilę. - usłyszała pstryknięcie telefonu i jak chłopak coś jej wysłał. - Sprawdź pocztę. - chwilę później odebrała maila ze zdjęciem.


- Trochę ćwiczę ostatnio. - Ryjek parsknął śmiechem. - Hej, Mała, a powiedz mi… Mógłbym… zamieszkać… eh, no wiesz? - Mi mogła go sobie wyobrazić teraz. Z całą pewnością był czerwony.
Mi roześmiała się widząc kod. Szybko wstukała kilka komend by zacząć konwertować dane z farmy na język MyMy. Poprawiła słuchawkę na ramieniu.
- Jak tak dalej pójdzie zabierzesz mi robotę. - Pozwoliła by jej oprogramowanie przeliczało dane i jeszcze raz zerknęła na maila. - Ustalaliśmy, że możesz zamieszkać ze mną. Muszę tam pojechać i ogarnąć mieszkanie bo po ostatniej awanturze nie za bardzo mogłam się tam wybrać. - Na szybko zaczęła wyszukiwać gdzie teraz znajduje się jej przyjaciel. Był to już odruch po pracy dla watahy. - Co do kolacji, jak dla mnie nie ma opcji.
Usłyszała westchnięcie w słuchawce. - Trudno, coś wymyślę. A może lubią coś konkretnego? - lokalizator pokazał, że Ethan dalej jest w Salt Lake City.
- Ojciec lubi kawę, będziesz mógł mu kupić jak już będziecie razem pracować. Z resztą Matka też. - Mi przepięła komórkę z powerbanka do lapka by szybciej przegrać dane.
- Dobra, zapamiętam. Miałaś bardzo przerypane po ostatnim wypadzie? - zapytał po chwili. Mi nie bardzo umiała odgadnąć, jak się tego domyślił, ale przypomniało jej się, że był dobry z psychologii.
- Bywało gorzej. - Mi odchyliła się na sofie. - To co wpadasz wcześniej by pomóc mi ogarnąć bajzel?
- Jasne! Poczekaj, coś mi pika w telefonie! -
krzyknął wystraszony, odstawiając komórkę od ucha. Mi rozpoznała sygnał - bateria była na wyczerpaniu.
- To bateria. Zdzwonimy się jutro i dasz znać kiedy mógłbyś przyjechać, a ja ich uświadomię, ze planuję zamieszkać z przyjacielem. - Mi odpięła telefon gdy tylko dane znalazły się na swoim miejscu. - Trzymaj kciuki bym dożyła.
- Powodzen… -
telefon Ryjka się rozładował.
Mi odłożyła telefon obok siebie i znów spojrzała na lapka. Z zainteresowaniem szukała interesujących ja danych. Omdlenia, zgony z dziwnych przyczyn.
- To będzie ciekawa rozmowa… - Jej głos poniósł się po pokoju.
- Jaka rozmowa? - zainteresowała się jej matka, wchodząc do mieszkania.
- No i wywołałam wilka z lasu. - Mi uśmiechnęła się odkładając lapka na stolik. Obróciła się tak by opierając się o plecy sofy patrzeć na zdejmującą wierzchnie odzienie matkę. - Jak było w pracy?
- Całkiem w porządku. Słyszałam, że ojciec załatwił Ethanowi staż? -
zagaiła Córka Sierpu. Widać plotki szybko się rozchodziły.
- Też właśnie się dowiedziałam. Ethan dzwonił. - Na chwilę Mi zamyśliła się. Ojca jeszcze nie było. - Maam na serio nie sądzisz, że byłoby lepiej jakbym na jakiś czas się wyprowadziła?
Isabelle spojrzała na nią podejrzliwie. - Chcesz mi o czymś powiedzieć? - zapytała niepewnie.
- Nic nowego. Wiesz, że mam wynajęte mieszkanie w centrum, byłaś tam kilka razy. Zaproponowałam Ethanowi by tam zamieszkał i planowałam być tam w tym samym czasie. - Mi uważnie obserwowała matkę.
- Sam. - matka westchnęła i przysiadła na skraju kanapy. - Musimy porozmawiać poważnie. Dobrze wiesz, że mieszkanie z chłopakiem wiąże się z kilkoma… nietypowymi sprawami, prawda?
Mi roześmiała się.
- Tak na serio? Wiesz, że jestem hakerem i nie uwierzę, że nie masz pojęcia mamo pod czym najlepiej chowa się wirusy. - Mi spojrzała na matkę. Było jej nawet miło, że się… martwi? - Ethan to Ethan, poznasz go i zrozumiesz. Jak nie wykona ruchu będzie tak jak jakbym mieszkała z Ann.
- Kochanie… To ty nie rozumiesz. On może tylko się dobrze maskować. A myślisz, że ojciec był od razu śmiały? -
uśmiechnęła się i przybliżyła. Baza znalazła jedno trafienie. Jenny Willkinson. Zaginiona dwa tygodnie temu, odnaleziona w zeszłą niedzielę. - Robił olbrzymie podchody, uwierz mi. My, jako Dzieci Gai, mamy w sobie coś, co onieśmiela facetów.
Mała skupiła swój wzrok na wynikach danych… pozwalając by jej język powiedział to co myśli głowa.
- Każdej kobiecie robi dobrze jak ją czasem coś przepcha. - Szybko odwróciła się i wyszukała zdjęcie kobiety. Jej głowa już odpłynęła od głównego tematu. Fotka była w bazie, szybko wrzuciła ją do Sniffera. Byłoby szybciej gdyby wskoczyła do umbry.
- Sam! - jej matka wrzasnęła, słysząc słowa córki. - Jak ty się wyrażasz?!
- Ta, przepraszam. -
Wskazała palcem na ekran laptopa. - Zerkniesz? Wydaje mi się, że może być ciekawy trop.
- Kto to? -
Córka Sierpu nachyliła się nad ekran laptopa. - A do rozmowy wrócimy, jak ojciec będzie w domu. Przy nim wydajesz się bardziej cywilizowana… - westchnęła.
- To może Ethan by mnie trochę ucywilizował. - Mi spięła się z 4 farmami by przyspieszyć przeszukiwanie danych. Czułą spojrzenie matki na swoich dłoniach. - Willkinson, zaginęła dwa tygodnie temu i nagle się objawiła naszemu koledze...
- Hm… -
Córka Sierpu się zastanowiła. - Dziwna sprawa, faktycznie. Choć karta medyczna wygląda w porządku… Żadnych zmian, przynajmniej na pierwszy rzut oka. Przyjrzę się temu, ok? A co do Ethana, to powiedz mi jedno. Dogadujecie się dobrze?
Mi pozostawiła komputer by zajął się poszukiwaniami.
- Inaczej nie byłby moim przyjacielem. - Dziewczyna zerknęła na swoją matkę. - Więc tak. Dogadujemy się.
- To dobrze. Czujesz coś do niego? -
wystrzeliła nagle.
- Jest uroczy. - Mi uważnie przyjrzała się matce. - Maam wiesz, że uczucia to ja rezerwuję dla tej elektroniki. - Wskazała ruchem głowy na telefon, w którym siedziały dwa fetysze.
- Ech… to jest coś, czego nigdy nie pojmę. - westchnęła Córka Sierpu. - Kiedyś będziesz musiała sobie kogoś znaleźć, wiesz o tym? Twoim obowiązkiem względem watahy jest podjęcie próby uzyskania wilkołaczego potomstwa.
Mi odwróciła wzrok i westchnęła ciężko.
- Na szczęście nawet nerdom zdarzają się wpadki. - Jej wzrok skupił się na ekranie, w którym sniffer wyszukiwał parametry twarzy i porównywał je z dostępną bazą.
Wyskoczyło jej zdjęcie. Porównała je z tym z raportu, były niemalże identyczne. Kobieta zmieniła tylko kolor końcówek włosów na blond.
- Ech… Sam, nie mam do ciebie siły. Pogadaj z ojcem. Ja nie mam nic przeciw. - rzuciła Córka Sierpu, wstając z kanapy. - Chcesz coś jeść? - zapytała, zmierzając do kuchni.
- Mięso. - Mi nawet nie spojrzała na matkę. Wrzuciła zdjęcie dalej, starając się zlokalizować kobietę tuż przed zniknięciem.
- Mam kurczaka. - rzuciła matka z kuchni. Znalazła Willkinson na Facebooku, gdzie były jakieś zdjęcia z Hawajów, Los Angeles i kilku różnych miejsc w przeciągu minionego roku. Kobieta musiała dużo zarabiać, skoro mogła pozwolić sobie na takie wypady cztery razy rocznie. Mi usłyszała otwierane drzwi - znak, że ojciec wracał do domu.
Mi sięgnęła do baz danych w zatrudnieniach. Zaczęła od Boise.
- Cześć tato!
- Cześć, Sam! Cześć, kochanie! -
krzyknął Luis, rzucając kurtkę na wieszak. Córka Sierpu podeszła do niego i zamienili kilka słów, których Mi nie wychwyciła, zbyt skupiona na ekranie komputera. Znalazła ją - była zatrudniona w kancelarii Andersa jako księgowa. - Sam, chciałaś o czymś ze mną porozmawiać? - zapytał ojciec, podchodząc do kanapy.
Dziewczyna szybko zlokalizowała kamery pod jej firmą by prześledzić ostatni dzień w jej pracy przed zniknięciem.
- To zależy… Jak ci minął dzień?
- W porządku. Załatwiłem Ethanowi ten staż, o który prosiłaś. -
rzucił, a Mi mogła zauważyć, jak brwi jej matki wędrują do góry. - Mama mówi, że…
- Chcą razem zamieszkać, Luis. -
wtrąciła się matka.
Mi uśmiechnęła się i przeniosła wzrok z komputera na ojca.
- Myślałam, że sama spytam. - Szybko tylko zerknęła na matkę i skupiła wzrok na ojcu. - Mama ma rację, zaproponowałam Ethanowi by zamieszkał w moim mieszkaniu w centrum.
- Ech… Zakładam, że próbowała już z tobą rozmawiać o tym, jak to było z nami? -
uśmiechnął się do córki.
- Tak. - Mi zrobiła najgrzeczniejszą miną na jaką było ją stać. - Mama wspomniała, że dobrze się maskowałeś.
- Jeszcze jak. -
wyszczerzył zęby. - Pamiętaj tylko, że faceci się zmieniają, jak się ich ma dwadzieścia cztery godziny na dobę. - przytulił córkę i cmoknął ją w czoło.
- To mi nie grozi, na pewno znajdziecie mu zajęcie na komendzie. - Mi gdy ojciec ją całował zerknęła na postęp wyszukiwania na kompie. - Będę grzeczna, obiecuję.
- No ja myślę. -
odparł ojciec. Na ekranie komputera wyświetlił się filmik, na którym Willkinson wsiada do samochodu w dniu zniknięcia. Własnego samochodu.
Mi uśmiechnęła się do ojca i powoli zamknęła lapka. Będzie szybciej w umbrze.
- To kiedy obiad?

* * *
27 października 2016r., godzina 13:00
lotnisko, Boise.

Mi czekała na Ryjka na lotnisku. Chłopak jak tylko dowiedział się, że dostał pracę w Boise, wrócił do MIT po swoje rzeczy. Przelot między miastami zajmował 7 godzin. Dziewczyna rozsiadła się na sali przylotów z telefonem i w słuchawkach przeglądała dane o Willkinson. Matka jak zwykle skupiła się na innych rzeczach. Telefon sygnalizował jej gdzie znajduje się samolot.
Widząc, że już wylądowali podpięła się do kamer nadzorujących salę bagażową. Ryjek spokojnie czekał na swoje torby. Mi często widziała jak chłopak zachowuje się gdy nie ma jej w pobliżu. To było nawet fascynujące jak działała na tego biedaka.
Gdy zobaczyła, że chłopak przemieszcza się do sali przylotów odpięła słuchawki i podeszła do wyjścia. Różnica między tym jak siedziała i jak stała była niewielka, ale można było założyć, że będzie łatwiej mu ją znaleźć. Gdy tylko zobaczyła znajomego okularnika pomachała mu energicznie. Nagle cała pewność siebie chłopaka wyparowała. Juz lekko zarumieniony podbiegł do niej.
- Dzięki, że po…
- Nie ma problemu. Chodź pożyczyłam auto od ojca.
- Dziewczyna wsunęła ręce do kieszeni i ruszyła w stronę wyjścia na parking. - Niestety nie miałam czasu wpaść do mieszkania i mam pewne obawy co do jego stanu. - Zerknęła na Ryjka. - W ramach przeprosin zgarniemy po drodze pizze. na pewno będzie za co.

* * *

27 października 2016r., godzina 13:00
mieszkanie Mi, Boise.

Mi zaparkowała pod starym apartamentowcem w centrum Boise, chwyciła pizze z tylnego siedzenia i poprowadziła chłopaka schodami na drugie piętro. Dziewczyna sprawnie otworzyła drzwi jedną ręką i weszła do środka.
Rzeczywiście mieszkanie wydawało się mało używane, ale po za sporymi ilościami kurzu raczej nie dało mu się nic zarzucić. Po lewej była łazienka, po prawej aneks kuchenny ze stolikiem, na który Mi rzuciła pizzę. - Rozgość się. - Wyjęła kawałek pizzy i podeszła do jedynego okna odsłaniając rolety.
Zerknęła na Ryjka, który stał jak wryty wciąż trzymając torby na ramionach. Widziała jak jego twarz staje się lekko czerwona. Dwie rzeczy były oczywiste. Pokój zdominowany był przez biurko, na którym stała stacjonarka Mi i sprzęt nagłaśniający, a jego resztę wypełniała szafa i rozkładana kanapa. Chłopak przełknął ślinę.
- Gdzie… - W jego głowie toczyła się walka. Mi oparta o framugę okna jadła spokojnie kawałek pizzy. - Gdzie będę spał?
- Do zaoferowania mam tylko kanapę. -
Mi ułożyła telefon na ładowarce i odpaliła komputer.
- A ty.. - Jego głos zaczął się łamać. - Ty gdzie będziesz spała?
Mi uśmiechnęła się. Podeszła do lodówki i wyjęła z niej dwa piwa. Jedno z nich podała Ryjkowi. - To duża kanapa, może się jakoś razem zmieścimy.
Chłopak spojrzał na nią zdezorientowany, a gdy dotarło do niego, co właśnie usłyszał, rozdziawił usta szeroko i dostał wytrzeszczu oczu. Chciał coś powiedzieć, ale się wyraźnie zapowietrzył…
- Jak będzie ci ze mną źle najwyżej wrócę do rodziców. - Mi wcisnęła mu jedno piwo do ręki, a sama zabrała jedną z toreb i rzuciła pod szafę. Upiła łyk piwa i podeszła do komputera. Zainstalowany na telefonie MyMy już wyświetlił jej dane wyszukiwania. Chwilę przeglądała je i pozwoliła snifferowi szukać dalej. Tym razem skupiła się na ex Jenny. Ta laska znikła z jakiegoś powodu, a ona bardzo chciała wiedzieć czemu. - Co ty na to Ryjek?
Na monitorze znalazła też profil Jenny. Specjalista ds. finansów w kancelarii Andersa. W sumie, nic ciekawego… Ryjek spojrzał na nią i odparł, gdy tylko złapał oddech:
- Nie! - westchnął ciężko. - Znaczy, nie będzie takiej potrzeby, Mi. - uśmiechnął się przepraszająco, biorąc od niej piwo.
Dziewczyna uśmiechnęła się widząc wyniki wyszukiwania. Ex obecnej dziewczyny wujaszka odpowiadał za liczne napady i rozboje z bronią w ręku, alkoholik i handlarz narkotyków. Kilka oskarżeń o morderstwa i pobicia ze skutkiem śmiertelnym, ale zarzuty wycofano. Nazywa się Aaron Jones, mulat, 31 lat. Szybko wpisała kilka komend by Sniffer wytropił faceta i pozwoliła programowi pracować dalej. Obróciła się do chłopaka, wygaszając monitor. Czując, że już udało się jej ogrzać rzuciła kurtkę na oparcie krzesła.
- To nie stój w drzwiach jakby zamierzali cię rozstrzelać tylko wskakuj. Jak minęła trasa?
- A, całkiem spoko. -
uśmiechnął się, opierając walizkę o ścianę i kierując się w stronę kanapy. - Zasnąłem w samolocie po piętnastu minutach. - posłał jej szeroki uśmiech. - Obudziły mnie stewardessy…
- Ja mam małe szaleństwo w robocie. -
Mi zerknęła na swój telefon. Ciekawe co Jack robi z tą laską. Mała mi uśmiechnęła się na myśl o podpięciu się do tych wszystkich kamer w domu wujka. - Już wiesz co będziesz robił jako stażysta?
- Zacznę w laboratorium balistycznym. Wiesz, próbki łusek, spektrometria masowa próbek z miejsc zbrodni, czasem jakiś rys psychologiczny sprawcy… Ale, generalnie, zapewniali mnie, że roboty nie będzie dużo. -
uśmiechnął się lekko. - Więc będę miał szansę jutro się wkupić w twe łaski. - spłonął lekkim rumieńcem.
- Jak chcesz się wkupić w moje łaski? - Mi uśmiechnęła się szeroko. W sumie jej uśmiech przypominał trochę ten należący do kota z Alicji. - I po co?
- No wiesz… -
zaczął niepewnie, po czym nachylił się i szepnął jej do ucha. - Zrobię jakiś dobry obiad? - odsunął się na “bezpieczną” odległość i dodał: - Przyjęłaś mnie tu, mieszkam u ciebie. - wzruszył ramionami. - Jakoś chcę się odwdzięczyć.
Mi lekko zaskoczył szept przy uchu. Nie spodziewała się po Ryjku tyle śmiałości. Mimo to na jej twarzy pozostał ten sam uśmiech co przed tym stwierdzeniem. Podniosła się i podeszła do pudełka z pizzą. Wyjęła kawałek obserwując chłopaka.
- Jak tam chcesz. Mi do życia potrzebne są trzy rzeczy: Pizza, piwo i to. - Podbródkiem wskazała na komputer. Ze smakiem wgryzła się w pizzę.
Lekko posmutniał, ale dzielnie starał się tego nie okazywać. - Będzie więc pizza i piwo. - wlepił wzrok w komputer. - Nie rozumiem, co ty w tym widzisz… - pokręcił głową i uśmiechnął się lekko. Podskoczył jak oparzony, czując wibracje w kieszeni. Zaśmiał się, odczytując smsa. Odpisał, względnie szybko jak na niego. - Wiesz… dałem znać mamie, że jestem na miejscu. - Ryjek był kiepskim kłamcą…
- Wiesz, że mogłabym sprawdzić do kogo teraz odpisałeś? - Mi obserwowała chłopaka z rozbawieniem. - I jak rodzice na to, że ze mną będziesz mieszkał?
- Tylko, gdybym pozwolił ci wziąć go do ręki, prawda? - lekko się wystraszył. - Są… lekko ostrożni. Ale znają cię z opowieści, wydaje mi się, że cię polubili… - miał taką minę, jakby powiedział największy sekret świata.
- Nie, w ogóle nie potrzebuję twojego telefonu. - Mi skupiła swój wzrok na komputerze. - To jest w tym wszystkim najwspanialsze. Wszyscy jesteśmy zaplątani w tą samą sieć. - Na chwile spoważniała, rozważając czy nie powinna się niebawem pojawić na spotkaniu watahy. - Ale nie zamierzam wchodzić w twoje prywatne sprawy. Jak będziesz mi chciał powiedzieć to powiesz, czyż nie? - Uśmiechnęła się przenosząc wzrok na Ryjka.
Chłopak zakrztusił się piwem, słysząc, że może to zrobić zdalnie. - Wiesz, to moja koleżanka z roku, Ariel Diggis. Posłała mi śmieszne pieski. - uśmiechnął się, drapiąc po głowie. - Dostała się na moje miejsce w Bostonie. - próbował się wytłumaczyć Ethan.
Mi dopiła piwo i nawet nie oglądając się wrzuciła puszkę do otwartego kosza. - Nadal uważam, że powinieneś był tam startować. Będziesz się tutaj marnował. - Podniosła się i podeszła do jednej z szaf. Ethan bez problemu mógł zobaczyć, że są w niej głównie jakieś sprzęty do sprzątania. - Zjedz coś, a ja spróbuję tu lekko ogarnąć. Jak siedziałam tu sama kurz mi nie przeszkadzał.
- Daj spokój, sprzątniemy razem. -
powiedział, wstając z kanapy. - Poza tym, chyba nie musimy tego robić teraz, prawda? - zapytał, podnosząc pudełko z pizzy i pozostałe sześć puszek. - Chyba możesz puścić na tym jakiś film, nie? - ruchem głowy wskazał na komputer.
- Nie mam ani jednego odtwarzacza. - Mi wyjęła z szafki jakąś szmatkę. - A tak na serio mam na kompie tylko pornole, jak na programistę przystało. - Wyszczerzyła się do chłopaka.
- Eeee…. - Ryjek się zaczerwienił. - Może być. - po chwili podłapał żart.
Mi roześmiała się.
- Zapowiada się zabawny wieczór. - Rzuciła szmatkę na blat kuchenny i podeszła do kompa. Gdy tylko odpaliła monitor jej uwagę przyciągnęły nowe dane. Ryjek widział jak jej twarz poważnieje, a wzrok przelatuje szybko po linijkach tekstu. Wyglądało na to, że kilka razy w przeciągu tego tygodnia dziwnie blady gość, parkował obok samochodu Aarona, gadał z nim chwilę, a potem dawał mu coś i odjeżdżał. Niestety, żadna z kamer nie była w stanie uchwycić jego twarzy. Auto bez tablic, czarny Chevy Impala z 1967 roku.

 
Corrick jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 02:55.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172