Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 28-10-2018, 20:43   #311
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację


Fyodor nie zatrzymał się przy Francisce, ale zwolnił kroku. Na tyle by kilka słów wypowiedzieć.
- Martwy. Ale Gerge może teraz mierzyć się z ghulem Guzego. Zastanów się czy tym razem wiesz gdzie jest wampir. Chcę go znaleźć do zmroku.
I ruszył dalej. Czuł w sobie boską łaskę.


Jeśli Francisca jakoś kategorycznie nie poprosi Fyodora aby jeszcze zaczekał to ten wraca do biegu kląc czemu to zachciało mu się kupować modne szaty w których biega się ciężko…


 
Arvelus jest offline  
Stary 28-10-2018, 21:59   #312
 
druidh's Avatar
 
Reputacja: 1 druidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputację
Wenecjanka spojrzała na Fyodora mrużąc oczy. Może by to zauważył, gdyby mówił w jej kierunku. Gdyby jednak to robił pewnie nie pozwoliłaby sobie na możliwość czytania z twarzy. Odczekała chwilę, aby Czerwony Brat ją minął i nie mówiąc nic ruszyła w kierunku z którego się pojawił. Szukała Dohna licząc, że trup ghula będzie zwracał większą uwagę niż ubłocona dziewka w podartej spódnicy.
 
__________________
by dru'
druidh jest offline  
Stary 29-10-2018, 09:15   #313
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Trafiła… Szok wywołany tym faktem pomieszał się ze szczęściem, bo toż uratowała Gerge, i przerażeniem gdy zobaczyła krzyż, który zamigotał w świetle pochodni. Ta istota… była chrześcijaninem. Nie zastanawiając się długo rzuciła się by zatamować ranę, którą sama zadała. Musiała to zrobić… musiała go zranić. Od tego zależało życie Gerge.

Trzęsącymi się dłońmi wydobyła z przypasanej sakwy bandaże i ściereczkę. Ułożyła jedne na drugim zerkając na swego towarzysza. Rana wyglądała paskudnie ale zdawało się, że jego stan jest stabilny.
- Nie ruszaj się, dobrze? - Szepnęła czując jak po jej twarzy płyną łzy. Czemu to musiało tak wyglądać? Czy… czy nie mogli się dogadać? Przyłożyła bandaże do rany starając się zatamować krwawienie, ale widziała, że to nie pomoże. W tych warunkach byłby też problem z szyciem. Zdesperowana rozejrzała się po pomieszczeniu widząc, że traci tego mężczyznę. Nie miała dużo czasu. Jej nieumiejętny atak okazał się zbyt skuteczny. Chwyciła sztylet, którym zadała ranę, wytarła o własny habit i przysunęła do ognia pochodni. To miało małe szanse powodzenia. Ich napastnik mógł umrzeć od bólu, jednak inaczej groziło mu wykrwawienie. Widząc, że stal zmieniła barwę, przyłożyła ją do świeżej rany. Pomieszczenie wypełnił zapach palonego mięsa.
Mężczyzna stracił przytomność ale.. Żył. Widziała jego dużo już spokojniejszy oddech i sama odetchnęła z ulgą. Związała mężczyźnie dłonie za plecami używając do tego zakrwawionego bandaża i przeszła do Gerge.

Dopiero teraz pochyliwszy się nad złamaniem. Zdała sobie sprawę, że nadal nie ma welonu. Z tego, że jej włosy wysypały się z ciasnego warkocza i to zapewne nie za sprawą walki, a tego co robili z Gerge w ciemnościach. Zarumieniła się lekko oceniając złamanie.
- Będę musiała to nastawić by ładnie się zrosło. - Powiedziała szeptem, nieśmiało zerkając na swojego towarzysza. - Powinnam też to usztywnić… - Rozejrzała się po pomieszczeniu szukając czegoś, czego mogłaby użyć i na razie wyglądało na to, że posłuży się bronią pokonanych przeciwników.
 
Aiko jest offline  
Stary 29-10-2018, 21:41   #314
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację

Klara & Witold

Witold natychmiast złapał jej dłoń i zaczął owijać ją przygotowanym wcześniej płótnem. Nosił je ze sobą pocięte w pasach, na wypadek otwierania się ran dziewczyny. A jego zapach jakby się ulatniał. Czuła jego dotyk. Słyszała słowa:

- Gdzie on jest? Nie widziałem go jeszcze przed mszą.

Ale zapach oddalał się… jakby Witold wyszedł z pomieszczenia. Coś było nie tak… Klarze kręciło się w głowie przez to wszystko.

Zresztą nie tylko jej. Witold nagle zamarł bez ruchu. W połowie wiązania opatrunku na jej dłoni. Skamieniał. Pochylił się w jej stronę i szepnął do ucha.

- Odszedł. Mój Archanioł. Zniknął - w jego głosie było słychać prawdziwe przerażenie. Takie, jakiego jeszcze nigdy u niego nie słyszała Klara.

Anna, Gerge, Fyodor

Czerwony brat zbliżał się do domu, z którego wybiegał kilka chwil wcześniej. Pod domem zahaczył go jakiś chłopak z prośbą o drobne. Normalnie pewnie nawet by mu coś dał. Ale tym razem się spieszył.

- Panie, tam się zabijają, to pewne po tych jękach.

Rzekł dzieciak, a Fyodorowi wydał się bardzo podobny do służki Francisci. Jednak po wzmiance o zabijaniu odrzucił wszelkie dywagacje i ruszył do środka.

Dom zdawał się być pusty. Drzwi od piwnicy były otwarte. Fyodor sięgnął po świecę i zszedł na dół. Tam było już tłoczno. Trzej słudzy Dohna leżeli na piaszczystej podłodze. Wygięcie karku jednego z nich sugerowało, że tym razem już nie wstanie. Dwaj pozostali pojękiwali od czasu do czasu. Anna zajmowała się Gergem. On chciał zabić wszystkich ze sług Dohna, żeby już niczym więcej go nie zaskoczyli. Ona kazała mu kategorycznie nie ruszać się i uważać na nogę. Złamaną nogę. Gerge, jeden z niewielu inkwizytorów przedstawiających jakąkolwiek wartość bojową miał złamaną nogę, co wbiło się Fyodorowi mocno do głowy. Nie wiadomo ile jeszcze było przed nimi bitew… a jednak w ciągu jednej nocy ludzie von Guze’a wyeliminowali dwóch z trzech zdolnych do walki inkwizytorów. Przyszłość malowała się w ciemnych barwach.

Ghul Guze’a leżał bez ruchu na ziemi. Miał czymś obwiązaną szyję. Trzy rudowłose dziewczyny kuliły się pod ścianą. Mieli martwego Dohna, jego ludzi, którzy o niczym nie wiedzieli i ghula, który wiedział gdzie jest jego pan, ale nie mógł się tą wiedzą podzielić.

Francisca


Ściskajac kurczowo rozdartą suknię maszerowała wzdłuż ulicy. Przy warsztacie bednarza zebrał się już niemały tłumek. Przeciskali się przez niego dwaj wojowie uzbrojeni we włócznie. Ktoś coś tłumaczył. Bednarz wskazywał na zwłoki gestykulując mocno. Rembertini stała na uboczu ubłocona, obdarta z godności i sukni. Nasłuchiwała. Oto ktoś pod zakładem bednarza z zimną krwią zamordował powszechnie znanego kupca. Żołnierze mieli ruszyć w poszukiwania “Człeka co obycie miał, jakoby z kościelnego stanu pochodził, jeno w szkarłat był odziany, a nożem machał niczym wprawny morderca.”

Eberhard

Po kolejnym ataku drgawek padł na plecy. Rozrzucił ręce i wpatrywał się w sufit. Jego oczy stawały się mętne, a oddech płytki. Przegrywał tę walkę…
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.

Ostatnio edytowane przez Mi Raaz : 29-10-2018 o 21:44.
Mi Raaz jest offline  
Stary 30-10-2018, 09:15   #315
Dział Fantasy
 
Avitto's Avatar
 
Reputacja: 1 Avitto ma wyłączoną reputację
- Wasza postawa mężni panowie sprawia, że Bóg się uśmiecha a me serce rośnie. Jesteście prawdziwymi i godnymi synami tej ziemi, skoro nie boicie się jej bronić - przemówił Bogumysł a w jego duszy wzrastała pycha. Inkwizytor momentalnie urósł o kilka centymetrow i sam był zaskoczony ile radości sprawił mu jeden posłyszany komplement. Rycerz Czarnowski swoim słowem niemal zrównał go z Eberhardem.

Euforia nie mijała. Bogumysł wsparł się na lasce, choć zupełnie tego nie potrzebował. Czuł, że unosi się tuż ponad ziemią.
- Nie możemy teraz wyruszyć. Prosząc was o to uczyniłbym nieroztropnie a to wobec Boga wielki grzech. Namawiam was zatem: poniechajcie do świtu. Noc zapowiada niepokoje. To pora złego. Dalej nie wiem dokładnie co nam zagraża. Palcie więc ognie, wystawcie warty a ja zajmę się podtrzymaniem boskiego światła w kościele. Miejcie na oku pozostałych inkwizytorów, bez ich współpracy nawet złapanie demona nie powstrzyma go przed rozszarpaniem nas na strzępy. Gdyby się pojawił musimy zwabić go do kościoła, chociaż przed same wrota. Niech Bóg da nam siły - zakończył Bogumysł lekkim ukłonem w kierunku wojowników i udał się do kościoła by dbać o świetlisty kamień. Ich jedyną nadzieję wobec nieznanego, choć w innym znaczeniu niż spodziewali się tego uczestnicy wcześniejszego rytuału.
 
Avitto jest offline  
Stary 02-11-2018, 23:51   #316
 
druidh's Avatar
 
Reputacja: 1 druidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputację
Kobieta w rozdartej sukni wbiła paznokieć w nasadę kciuka tak mocno, że od bólu zakręciło jej się w głowie. Na umorusaną twarz popłynęły jej łzy i zaniosła się płaczem na tyle głośno, by zwrócić uwagę wojów. Potem na wszelki wypadek zaniosła się jeszcze raz. Jęcząca niewiasta to jeszcze nie powód, aby odrywać się od męskiej roboty, ale taka co utrudnia myślenie już tak. Połkała jeszcze trochę i w końcu odezwała się.

- Bo... bo... widziałam go - wskazała palcem na martwego kupca - jak biegł. Chciałam się mu ukłonić nisko - chlipnęła - bo to szacowny człowiek wielkiej majętności. Tedy on, biegnąc jak zwierz jaki, potknął się i wpadł na mnie tak, że prawie rozum mnie odebrało. W suknie się moją zaplątał i ją porwał. Cnotę moją pohańbił jak zbój - rozryczała się ponownie - mój mnie zabije, gdy do domu wrócę. Wstyd i hańba na głowę moją. Wstyd.
- Za nim biegł kapłan w czerwonej sukni, co głośno modlitwy odmawiał i Pana Boga wzywał ku pomocy - smarknęła nosem - potem już nic nie widziałam, bo zniknęli mi z oczu, a ja musiałam się z ziemi we wstydzie podnosić
- załkała ponownie pokrywając się czerwienią. - Hańba na mnie.
- Potem brat w sukni czerwonej wracał i powiedział do mnie jak tutaj stoję
- zmieniła głos na niższy - Kobieto uboga, cnota twoja jest czysta. Modlaj się jeno co rano o łaskę Pana Naszego. Goniłem demona, co kupca omamił, ale już go wypędziłem i jego dusza jest bezpieczna. Zaraz przyjdą tu ludzie i dwóch wojów o wielkiej odwadze. Jeśli ich do mnie przyprowadzisz wynagrodzę każdego z was trzema denarami. Wojom tym dzielnym opowiedzieć muszę, co tu się stało, ale teraz wielce się spieszę ratować dusze niewinne. Mężczyznom silnym, którzy ciało kupca mi przyniosą dla chrześcijańskiego pochówku, też sowicie nagrodzę po denarze. Mówię to władzą domikanińskiego zakonu, co papieża słucha, jak i Boga Jedynego - na koniec wybuchnęła szlochem.
- A ja iść nie mogę, bo mi ten... ten... - wskazała palcem na kupca - chrześcijanin - wydusiła wreszcie - suknię podarł. Co za wstyd?! - łkała i kiwała się zrozpaczona - mój mnie zabije, a denary przepadną.
Nagle jakby ją otrzeźwiło.
- A może któraś z kum by mnie poratowała w potrzebie, kawałkiem tkaniny co bym swą cnotę przykryć mogła. Denara zaraz wam dam, to dobra cena - z miejsca rozpoczęła negocjacje i o płaczu zapomniała.
 
__________________
by dru'
druidh jest offline  
Stary 03-11-2018, 00:17   #317
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację


Anna nie zwracała uwagi na to czy ktoś wchodzi. Ostrożnie rozcięła nieco spodni by ułatwić sobie zadanie. Musiała się całkowicie skupić na tym by dobrze nastawić nogę, a przy jej wątłym ciele był to duży wyczyn. Przygotowała sobie dwa ostrza, mające posłużyć za usztywnienie i bandaże. Na rozłożonej sakiewce leżały igła z nicią.. Gdyby tylko miała coś czym można by to odkazić… Wino nie było najlepsze.. NIby miała babkę. Westchnęła ciężko i przyklęknęła nad mężczyzną. Jeden sprawny ruch. Stabilizując jedną ręką górną część piszczela, chwyciła dolną. Upewniajac się, że nie zahaczy o mięso i skórę, wstawiła kość na swoje miejsce. Mięśnie na szczęście chętnie otuliły piszczel. Dobrze, że Gerge był taki umięśniony.


Gerge wiedział czego się spodziewać. W usta włożył pochwę mizerykordii i zagryzł mocno gdy przyszła fala bólu. Ale i to nie powstrzymało jęku. Opadł na plecy, ale nie stracił przytomności. Jego urywany płytki oddech stopniowo się uspokajał.
Anna przytrzymując nogę towarzysza zabrała się za szycie. Starała się to zrobić jak najszybciej by sprawić mu jak najmniej bólu. Świeży szew obłożyła liśćmi babki i zabrała się za robienie opatrunku. Trzeba było ściągnąć wszystko razem, a potem jeszcze usztywnić.
- Dokończe opatrunek, ale i tak nie powinieneś na niej przez jakiś czas stawać. - Wyszeptała cicho nadal całkowicie pochłonięta swoją pracą.*

Fyodor szybko ocenił sytuację, ale spoglądając na rudowłose niewolnice obserwował je tylko kątem oka by nie kalać swego umysłu tym widokiem. Dosyć bezeceństw widział w swym życiu by unikać ich gdy było to zbędne… albo po prostu tak poczuł w tej chwili.

Zszedł na dół i pierwsze co zrobił to przeszukał ghula. Pas, poły koszuli, buty… wszędzie gdzie mógł jakąś broń ukryć… bądź klucz do łańcuchów porwanych kobiet. Potem związał go, a jeśli dało to wykorzystał do tego łańcuchy którymi skrępowane były dotąd kobiety.

- Ghule szybko się leczą. Uważajcie. Zaraz wrócę.
Anna lekko zaskoczona obejrzała się na Fyodora, a potem na leżącego na ziemi mężczyznę. To był ghul? Czy… czy ghule mogą być chrześcijanami? Poczuła nieprzyjemny dreszcz, który przeszedł jej po plecach. Niby.. czerwony brat też kiedyś taki był. Wzięła głębszy oddech i powróciła do przerwanej pracy przywiązując dwa znalezione sztylety po bokach nogi Gerge, tak by uniemożliwić ruch kości.
- Muszę mocno zacisnąć. - Powiedziała szeptem i zapierając się z całych sił usztywniła opatrunek.

Fyodor cofnął się do dzieciaka od Franciski, rzucił mu monetę i kazał biec sprowadzić trzech zbrojnych których od kanonika dostali, po czym sam skierował się na piętro w poszukiwaniu jakiś ubrań czy choćby szmat albo prześcieradeł by okryć nimi nagość kobiet w piwnicy.

 
Arvelus jest offline  
Stary 04-11-2018, 13:02   #318
 
Lunatyczka's Avatar
 
Reputacja: 1 Lunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputację
Klara zupełnie nie przejmowała się ciepłą krwią wypływającą z jej ran, to była jej codzienność, to była zapłata za dary pańskie jakie otrzymała, począwszy od swojego życia, które mogła zachować, przez obdarzenie ją tak łagodnym towarzyszem, na wizjach kończąc. Była szczęśliwcem, na którego Pan kiedyś spojrzał przychylniej, ale to wszystko kosztowało. Zawsze była jakaś cena, a zakonnica nigdy się na nią nie skarżyła. Ale teraz w tej chwili, oddała by wszystkie dary, oddałaby wszystko co otrzymała, zachowując przy tym brzemię, które musiała nosić, a żeby tylko Witold odzyskał to co właśnie było mu zabierane. Ból, który towarzyszył słowom Witolda ugodził ją prosto w niewinne serce.
- Wiem - szepnęła przejęta i drugą dłonią nakryła dłoń Witolda, który próbował powstrzymać krwawienie z otwartych ran siostry. Zdobyła się na delikatny, dodający otuchu uśmiech.
- Nie czuję go, ale to może nam pomóc teraz - zwróciła się do Witolda, nabierając nowej wiary - Ja nie potrzebuję ich widzieć, wystarczy mi, że to poczuje. Ostatnio najmocniej czułam zapach Eberharda przy kościele, powinniśmy się tam udać i to szybko, póki nie wszystko jest stracone - niemal fizycznie odczuwała brak woni kwiatu jaśminu, ale teraz najważniejsze było utrzymać Witolda przy zdrowych i spokojnych zmysłach.
Inkwizytor chwilę się wahał, jakby nie zrozumiał co powiedziała. Po chwili pomachał odruchowo głową i zagryzł zęby gdy przypomniał sobie, że dziewczyna go nie widzi.
- Tak! Masz rację. Chodźmy do kościoła.

Witold nie potrzebował wiele czasu. W kilku słowach wykręcił się ze spotkania z rodziną, jednak przypomniał, że Klara będzie nocować w sypialni dla gości tej nocy. On sam miał spać w stajniach, wraz ze służbą.

Zarzucił na Klarę płaszcz, bo na zewnątrz znów zaczęło siąpić. Podał jej ramię i ruszyli w stronę kościoła.

Deszcz utrudniał tak wiele. Krople uderzały o ziemię. Zabijały zapachy. Hałasowały. Dla Klary deszcz był po stokroć bardziej kłopotliwy niż dla kogokolwiek z ich drużyny. Mimo to Klara nie traciła wiary, nie umykała też przed deszczem i to wcale nie obecność Witolda ją od tego powstrzymywała. Płaszcz ciążył na wątłych ramionach siostry, a bose stopy zanurzały się w błocie. Szła cicho, bezdźwięcznie, próbując jak najbardziej dać się pochłonąć, tłumionym przez spływającą wodę zapachom i próbując wychwycić, tak naprawdę, cokolwiek nienaturalnego.
- Eberhard robi coś nieroztropnego, teraz jestem niemal przekonana, że ktoś mu towarzyszy Witoldzie, nie wiem kto, ale jestem przekonana. Może on rzeczywiście o tym nie wie, a może okłamał nas specjalnie, a teraz płaci za to cenę - głos Klary ledwo przebijał się przez dudnienie deszczu. Nigdy nie mówiła głośno, ale wiedziała, że Witold ją słyszy i tylko tyle się liczyło.
Witold milczał. Jakby analizował to co powiedziała.
Dopiero gdy zbliżali się do kościoła powiedział:
- Myślisz, że to mógłby być demon? Bo dlaczego inaczej miałby to wszystko przed nami ukrywać?
- Nie mnie to osądzać, a bóg mi świadkiem Witoldzie, nie zwykłam wydawać opinii, bez wiedzy. Teraz zaś jej mam za mało. Tym niemniej Eberhardowi przede wszystkim potrzebna jest pomóc, jego osądzaniem zajmiemy się, gdy niebezpieczeństwo minie. Zgoda?- Odpowiedziała młodemu zakonników mocniej ściskając jego ramię. Denerwowała się bardziej niż chciała to pokazać.
Przy drzwiach kościoła poczuła delikatną woń Jaśminu. Klara zatrzymała się nawet na chwilę przez to i nim Witold zdążył odpowiedzieć na jej poprzednie pytanie znów odezwała się.
- Czuje go... nie wszystko stracone. - a potem skinęła głową, by samej sobie doodad otuchy i utwierdzić się w tym, że to słuszna drogą, którą podążają.
 
Lunatyczka jest offline  
Stary 04-11-2018, 21:13   #319
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Zebranie przed zakładem bednarza.

Damskie łzy działały. Najpierw delikatne, po ledwie wbiciu paznokcia. A później prawdziwa powódź, która miała ukryć zadowolenie z faktu, że plan działa. Szybko znalazła się w centrum zainteresowania. Żołdacy chcieli nawet okryć ją własnymi płaszczami, ale pewna matrona o gabarytach Weismutha stanęła im na drodze wyrażając swoje zniesmaczenie. Jakże to jakiś pachoł kasztelański miałby okrywać nagość ledwie co upokorzonej kobiety. Oceniając ją spod ubłoconych włosów Francisca była niemal pewna iż matrona para się kowalstwem czy górnictwem. Jakież było jej zdziwienie, gdy okazała się praczką. Zaiste kobiety kraj ten miał wielkie.

A potem zaczęły się dysputy. Jedna ze służek pociągnęła Franciscę do pobliskiego domostwa, gdzie obdarowała ją workowatą suknią w kolorze jesiennych liści opadłych w błoto. W zasadzie niewiele odstawała od standardu, jaki miała na sobie Wenecjanka. No może poza faktem, że ta już kilka zim była używana. Ale z pewnością nikt jej nie rozdarł, a nawet jeśli, to była już elegancko pocerowana.

Wojowie dyskutowali. Jak to mężczyźni debatowali nad tym cóż boskie, a cóż cesarskie. No bo skoro Dohna opętał demon, tedy najlepiej zanieść go do katedry. Wszak ona wysoka, najbliżej Pana w całym Płocku.

No ale Dominikanie wynagrodzą. Denarami. A ludzie biskupa gotowi kopa w dupę zasadzić za przyniesienie demona. Tedy lepiej nie ryzykować. Bilans zysków i strat wychodził zaskakująco jednostronnie na korzyść tymczasowego Refektarza Inkwizycji. Jeno dyskusja się przedłużała. Francisca nie tylko zmieniła garderobę, ale zaczęła się nawet zastanawiać czy łez jej wystarczy na dalszą manipulację tłumem.

W końcu po tych ustaleniach spakowali zwłoki i ruszyli do klasztoru. Francisca zaś ruszyła do domu Dohna.

Rezydencja Helmuta Dohna

Inkwizytorzy mieli ciężki orzech do zgryzienia. Ślad wampira się urywał. Jedyny człowiek jakiego mogli przesłuchać leżał nieprzytomny po „operacji” przeprowadzonej przez Annę. Drugim mógł być Dohn. Sam utrzymywał, że nie wie o miejscu ukrycia się Guzego. Ale może tortury wykazałyby jakąś ukrytą wiedzę? Tak czy inaczej, nie było kogo przesłuchiwać.

Anna niemal nie wypuszczała Gergego z rąk. Jego noga była problemem, ale dziewczyna praktycznie tylko na nim skupiła swoją uwagę. Reszcie ofiar bójki poświęciła niewiele uwagi. Jeden z nich umrze w ciągu dwóch, może trzech dni. Miał krwotok wewnętrzny w jamie brzusznej. Jeden leżał martwy w piwnicy. Trzeci był w szoku i na przemian kołysał się i szlochał. Zresztą… im Dohn nic nie mówił. Nie wiedzieli nic o jego układach z wampirami.

Kobiety z piwnicy były ewidentnym źródłem krwi. W rozmowie z nimi udało się ustalić, że wampir pojawiał się kilkukrotnie. Wtedy przez kilka nocy pił z każdej z nich. Później nie pojawiał się bardzo długo.

Zgadzało się z tym co wiedzieli o germańskim kupcu. Podróżował po świecie. Wspominał, że szlak handlowy ma podążać do Nowogrodu. Musiał omówić to z wieloma kupcami na szlaku. Gdzieś musiał wracać po krew. A gdy przyjdzie noc ruszy w dalszą drogę.

Fyodor przegrzebywał pokoje Dohna. Znalazł nie tylko ubrania, które mógł przekazać spętanym kobietom. Znalazł też klucze do kajdan, dzięki czemu uwięził ghula na ich miejscu. Nieprzytomnego.

Inkwizytor znalazł też listy. Głównie handlowe. Szukał wskazówek. Niektóre wiadomości czytał po kilka razy szukając drugiego dna. W listach od Guze’a były zapytania o „cenny towar”, „płomiennowłose”. Ale nic, żadnych wskazówek na temat miejsca ukrycia.

Dohn zaś w świetle listów zdawał się ukazywać jako handlarz żywym towarem. Nie był ghulem tylko Guze’a. Organizował krew dla wielu gości jacy zjeżdżali pod jego dach.

Był natomiast zaskakująco odcięty od lokalnych trosk i problemów.

W końcu w domu Dohna pojawili się ludzie dosłani przez kanonika, ale nadal nie było ich gdzie posłać. Potem pojawił się Jakub zrekrutowany przez Michal Kamil, a na samym końcu do domu przybyła Francisca Rembertini w nowej sukni, bliźniaczo podobnej do poprzedniego stroju służącej. Na moment skrzyżowała spojrzenie z Jakubem przypominając sobie zbira z zaułka.

Kościół w Broku.

Bogumysł wodził za nos zbrojnych. Nie mieli z kim walczyć. Nie mieli żadnego tropu. A jednak spowiedź i słowa zagrzewające do walki rozpaliły ogień w ich sercach. Potrzebował znaleźć jakieś ujście dla tych płomieni, żeby nie zajęła się od nich ich misja.

Wszedł do kościoła i po krótkiej modlitwie dotknął pozostawionego kamienia. Ten rozświetlił pomieszczenie tak, że zdawać się mogło iż nastał dzień.

Do kościoła dotarła również Klara i Witold. Ten drugi odzyskał siły. Rozglądał się do okoła jakby chłonąc nowe fakty o budowie kościoła. Archanioł znów był przy nim.

- Dziwne. Eberhard jest tu między nami…. ale go nie ma.

Powiedział zagadkowo Witold.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline  
Stary 06-11-2018, 15:43   #320
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Rezydencja Helmuta Dohna, Płock

Anna przez chwilę przyglądała się wykonanemu opatrunkowi jeszcze raz go oceniając. Czuła jak jej serce ściska się z bólu. To przez nią. To przez te ich samolubne chwile w ciemnościach, przez to że nie potrafiła odmówić, przez to że nie potrafiła walczyć… Podniosła wzrok ku swemu zaskoczeniu zdała sobie sprawę, że w pomieszczeniu jest więcej osób. Szybko sięgnęła po welon ukrywając pod nim zmierzwione włosy i oceniła stan pozostałych rannych.

Będzie musiała się zająć tym roztrzęsionym mężczyzną… i biedakiem z krwotokiem, ale… musieli się spieszyć. Rozglądała się po pokoju, chowając ostatnie kosmyki i w końcu zdecydowała się na to by podejść do nieprzytomnego ghula. Potrzebowali informacji i to szybko… zanim wampir zniknie. Zanim kogoś zabije.

Po cichu wyszeptała słowa modlitwy prosząc o wizję i nagle świat odpłynął.

Cytat:
Czuła strach. Świat jej się zawalił. Czułą strach i ból. Jak mogło pójść tak bardzo nie po ich myśli? W głowie rodził się obraz brodatego kulawego dziadka i starca w czerwonych ubraniach. Dwóch dziadów przeciw jej, jej Panu i ich trzem kompanom. Dwóch dziadów… tak bardzo niedocenionych.

Starła z przedramienia jakąś papkę. Chyba mózg Henricha. Tryskał na wszystko, gdy ten wielki młot zmiażdżył jego głowę. Czuła dzika satysfakcję na myśl o sztylecie wrażonym między żebra tego dziada. Ale było to nic w obliczu zagrożenia jakie czuł jej Pan. Był ranny i słaby. A czerwony starzec już zaczynał nagonkę.

Zerwał się wiatr, a z nieba spadł czarny pierzasty kształt. Wylądował w wodzie z głośnym pluskiem.

Z wody wyszedł Czarny Anioł. Wyłonił się z rzeki przy której siedziała. Spojrzał tylko na nią swymi płomiennymi oczyma, a strach w jej duszy zaczął rosnąć.

- Prowadź! - przemówił głos. Wtedy ucieszyła się, że on jest tak blisko. Nie miała ochoty przebywać długo w towarzystwie tej istoty.
Bez sił osunęła się siadając na podłodze. Z trudem łapała oddech pozwalając by niewyraźne odgłosy rozmów sprowadziły ją na ziemię. Po chwili starając się jak najszybciej odnaleźć w rzeczywistości spojrzała na leżącego na ziemi Gerge. Jej spojrzenie skupiło się na jego oczach.

- Ich… ich Pan jest ranny… był ranny… nie wiem. Był słaby… może nadal jest. Mieli kontakt z Magiem wiatru… tym co Franciska… nie wiem jaki. Była tam woda. To nie może być daleko, prawda? - Jej głos pomału uspokajał się. - On wyszedł z rzeki. Ruszyli gdzieś… może… port… nie wiem. Ale chyba… chyba powinniśmy sprawdzić. Była woda, a on posilał się tutaj prawda? - Zadając ostatnie pytanie przeniosła wzrok na Czerwonego Brata.
 
Aiko jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 08:03.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172