Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 15-07-2009, 18:22   #211
 
Hellian's Avatar
 
Reputacja: 1 Hellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwu
- Jeden dzień – tłumaczyła Tanja Axelowi – dla mnie minął niecały jeden dzień.
To, co zastali po wyjściu z windy uczyniło wszelkie dywagacje na temat zaistniałych aberracji czasowych zbędnymi. Względność czwartego wymiaru uwidaczniała się z całą siłą.

Próbowała nie wzdrygać się mijając trupy, mimo, że odruch piszczenia na widok zmumifikowanych ciał powracał do niej z całą siłą pierwotnego atawizmu. Gdyby uległa instynktom, z krzykiem uciekłaby z tego miejsca.
Ale instynkty ustępowały przed bardziej skomplikowanymi uczuciami, tymi powodowanymi nieoczekiwaną lojalnością wobec lekarki i tymi związanymi z hakerem.
Jej dłoń znalazła dłoń Axela i wpasowała się w nią. Właściwie szła pierwsza, lekko ciągnąc za sobą mężczyznę.
Pozwoliła, żeby w jej głowie huczała litania złożona z jednego niewymyślnego przekleństwa. W końcu, gdy dziewczyna ciężkim butem rozkruszyła kość kolejnego zmurszałego nieboszczyka, litania wyartykułowała się rozpaczliwym krzykiem.
- Ys! Do kurwy nędzy!
I wtedy usłyszeli jej łkanie.

Słowa Yseult ani przez chwilę nie wydawały się Tanji majaczeniem. Była pewna, że lekarka opisuje coś, co zaistniało w rzeczywistości. Noworodek wyrwany z łona matki i wychowany, czy raczej odchowany, jako część nowego porządku pasował jak ulał do układanki, którą chcąc nie chcąc odkrywali.
Obejrzała kark lekarki, gdy tylko nieco ją uspokoili.
-Ys – potrząsnęła półprzytomną – skup się na tym jak odwrócić to, co ci zrobili. Przemieniona w jakieś … – słowo monstrum uwięzło jej w gardle – … nie pomożesz swojemu dziecku.


***

-To w ogóle nie jest świat dla dzieci. – W windzie odpowiedziała Axelowi niespodziewanie szorstkim tonem.
-Tanja! – odwrócił ją do siebie.
Nagle się rozpłakała.
- Chciałabym się kochać – wyszeptała opierając głowę o jego pierś.
Walczyła z ochotą rozpięcia jego kombinezonu. Przyszło jej do głowy, że jest kompletnie stuknięta.

***

Nie ucieszył jej brak Malaka. Byli razem zbyt długo. Niezależnie od osobistych sympatii wszyscy, którzy dzielili z nią los byli jej bliscy. Była przekonana, że nawet Ys czuje się w jakiś sposób związana z Frankiem.
Co innego brak Laucha. W kalejdoskopie makabrycznych widoków we wspomnieniach Tanji, torturowany przez niego człowiek zajął ważne miejsce. I choć starała się tego nie okazywać, po prostu się Laucha bała. Można powiedzieć, że był to strach o podłożu intelektualnym. Nie rozumiała okrucieństwa. Nieznane ją przerażało.

Inna rzecz, że nie mieli po prostu wyjścia. Zdawali sobie sprawę, że jeśli zaraz się stąd nie wyniosą zginą w ciągu kilku minut. Co prawda jeden z korytarzy zdawał się prowadzić w jakieś podziemia, czy kanały, ale tam mogło ich czekać jeszcze gorsze gówno. Zresztą marzyła, żeby naprawdę poczuć, że jest już na Ziemi. Chciała zobaczyć słońce. Kolejne trącące kiczem pragnienie. Przytaknęła słowom Axela. Próbowała uśmiechać się do pilota i Neumana zapatrzonego w coś na pełnym wrogów placu.
- Chodź – pociągnęła Nowego za rękaw.

Wsiadała pośpiesznie do wozu czując na karku oddech Axela. Wtuliła się w niego słuchając komplementów. Za chwilę znowu będą do nich strzelać, a oni sami znowu będą zabijać.
- Chcę się kochać – zaś Tanja znowu szeptała bezsensowne słowa.
 
__________________
"Kobieta wierzy, że dwa i dwa zmieni się w pięć, jeśli będzie długo płakać i zrobi awanturę." Dzienniki wiktoriańskie
Hellian jest offline  
Stary 15-07-2009, 23:57   #212
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
Kiedy Klauge i Malak zniknęli gdzieś w tym zamieszaniu, Nicolas zapalił papierosa i zaczął przeglądać zawartość skrzyń z zaopatrzeniem. Mimo zainteresowania fantami starał się nie tracić z oczu tego, co działo się wokół, więc co rusz jego ręka podrywała lufę pistoletu maszynowego, gdy jakiś inny szabrownik podlazł zbyt blisko. W takich sytuacjach krzywa mina na i tak niebyt urodziwej twarzy Nowego wystarczała, by tamten się wycofał.

- Złom... złom... śmieci... - mruczał pod nosem przekopując się przez wojskowe konserwy, ubrania, buty, hełmy i te pe i te de. Dalej poszło trochę lepiej, znalazł dwa nienaruszone pakiety medyczne, kilka tub z wysokokaloryczną pastą, jaką wsuwali żołnierze wtedy, kiedy nie było czasu wsuwać nic normalnego. Poza tym wymienił razpadające się pudełko z nabojami 9mm do Beretty na kilka pachnących smarem, dobrze zakonserwowanych 15-nabojowych magazynków. Nabojów do MP7 niestety nie mógł znaleźć, ale może Kombinat nie używał kalibru 4.6x30mm.
Albo po prostu miał pecha.

- Faktycznie... - potwierdził, kiedy nagle zapadła ciemność. To musieli być tamci dwaj. - A już zaczynało być ciekawie... - dodał, mając na myśli właśnie otwartą skrzynię ze sprzętem dla oddziałów specjalnych. Nie zamierzał po omacku pchać łap do kontenera z różnymi pułapkami, amunicją i innymi przyjemnymi rzeczami.

To było gdzieś tu... O, jest! - udało mu się wymacać jeden z dostrzeżonych wcześniej noktowizorów.
- Byle tylko baterie trzymały - wyraził szeptem obawę, stwierdzając jednocześnie, że zdecydowanie zbyt dużo gada do siebie.
- Starzeję się - podsumował, po czym westchnął głęboko. Znowu mruczał pod nosem.

Po założeniu gogli i krótkiej regulacji obrazu ujrzał szereg strażników pacyfikujących wszystkich bez litości. Kwestia czasu, a przerobią całą okolicę.

Pojawili się wszyscy poza Malakiem i Lauchem. Cóż, taki los. Nie było czasu na czekanie za nimi. Jeśli żyją, dadzą nogę jak reszta.
Wskazał Heintzowi zbliżających się siepaczy i pokazał dwa palce a następnie kierunek, w jakim znajdował się reaktor. Był pewien, że będzie wiedział o kogo mu chodzi. Na nieme pytanie w oczach Heintza wzruszył ramionami. Każdy pilnuje swojego nosa i nie ma sensu nadstawiać karku za innych.

Wtedy eksplodowała brama widoczna przez tunel prowadzący na jaskrawo oświetlony słońcem plac. Przez wyrwę wlała się rzeka ludzi. Zdziwił się, gdy za rękaw kurtki pociągnęła go Hahn - była w jakimś dziwnym nastroju, może euforii. Jednak kiedy się obracał, wydawało mu się, że ujrzał tego, którego tak długo już starał się unikać. Zagryzł zęby. Jeśli tak, to miał nadzieję, że transporter jest wyposażony w coś, czym będzie mógł gorąco przywitać się z Kowalem. Później policzy się trupy...
Wsunął się przez właz i zamknął go za sobą.
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...
Gob1in jest offline  
Stary 01-08-2009, 22:43   #213
 
Irrlicht's Avatar
 
Reputacja: 1 Irrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znany
# Tanja Hahn – Axel Heintz – Nicolas Neumann
Pilot uśmiechnął się tylko, gdy w końcu podjęli decyzję. Zasiadł prędko do wozu opancerzonego, kazał zamknąć drzwi, a kiedy wszyscy władowali się, zawołał tylko:
- Złapcie się czegoś! Nie będzie łatwo wyjechać stąd!
Pilot zapiął pas, założył ochraniacz na pierś, włączył silnik – nie chciał zaskoczyć przez parę sekund – włączył się, najpierw z oporem, potem rozpędził się, taranując i przejeżdżając wszystkich na drodze. Wyjechali w światło. Tutaj, na placu, szaleństwo sięgało swojego apogeum, a wszystko wyglądało, jakby kompletnie wyrwało się z zawiasów. Piątka w samochodzie nie wiedziała o tym, ale takie brutalne zamieszki zdarzały się w Warszale dosyć często, nawet, jeżeli sięgały poziomu wojny domowej. Mimo to, na placu wrzało, a wóz pancerny parł przed siebie, dotykany przez bicze, kule, pałki elektryczne, nic, co mogłoby go zatrzymać. Wybór wozu pancernego okazał się dobrym wyborem.
Co do Neumanna, nie było pomyłki. Z okien przeznaczonych na strzał, zabił paru ludzi, których widział swojego czasu we Frankfurcie. Nie było między nimi Kowala
Tym bardziej dobrym, gdy przejechali po zwęglonej bramie. Pilot zauważył Sarę Connor siedzącą na jeepie, razem z pozostałymi żołnierzami, którzy przeżyli pogrom w Świebodzinie, a także z mężczyzną ubranym w kapłańską togę. Dała znak, by jechał za nimi. Większość oddziałów Rozpaczy była zajęta biczownikami, więc nie gonił ich nikt. Przejechali przez bramę do Czerwonych Bulwarów.
W samą porę! Gdy tylko przejechali, dystrykt zamknięto do czasu uciszenia zamieszek i ukarania winnych. Bramy Placu Solnego zamknęły się za wozem bojowym z trzaskiem.
Czerwone Bulwary były dzielnicą świątynną. Dlatego budynki które mogli oglądać, były o wiele bardziej zadbane: Żelazne świątynie Jedynego, czarne świątynie Kościoła, kaplice Carceri Więziennych czy udekorowane freskami przedstawiającymi cierpienie Sanktuarium Cierni. Zainteresowanie wzbudził czarny, uwalany krwią wóz pancerny, którym jechali. Niedługo. Connor zjechała w zaułek. Jechali jakiś czas, mijając domy pogrzebowe i tyły budynków urzędniczych. W końcu stanęli.
- Miło, że wreszcie wam się udało – Connor splunęła. - Jak widzę, nie ma z wami tego niewydarzonego detektywa. Cóż, do diabła z nim, skoro i tak nie dał rady. Chyba trochę mu się nie udało, skoro nie zdołał się wydostać. Co do reszty – miło mi poznać. Nazywam się Sara Connor i właśnie zamierzam pomóc sobie i... Wam.
Wysiadła z wozu, za nią podążyła reszta. Otworzyła drzwi.
Przeszli przez parę korytarzy, a tamci usłyszeli, jak ktoś odpala, po czym odjeżdża jeepem i wozem. Szli jakiś czas, a Connor nie odzywała się, ciągnąc ich przez ciasne uliczki. Dla Neumanna oczywiste było, że zamierza zmylić ewentualnych ciekawskich, co, musiał przyznać, poszło jej dobrze, bo sami wkrótce stracili orientację w labiryncie Czerwonych Bulwarów.
Jedna ze starych kamienic, po której piął się bluszcz, otoczony gęsto wiązami, zwracał uwagę. Stara budowla, w przeciwieństwie do budynków urzędniczych i bloków mieszkalnych wokoło, a także świątyń, miała masywną, ceglastą budowę, a okna były zrobione z prawdziwego szkła, a nie z pleksy. Całość była przysadzista, wielka i sprawiała piorunujące wrażenie.
- Niestety, nie udało nam się załatwić chwilowo nic lepszego.
- To nic –
odparła Connor do kapłana. - To i tak dużo dla nas wszystkich po tym, co przeszliśmy.
Kondygnacja była trzypiętrowa, a wnętrze było miłe. Dominowały proste wzory na ścianach.
- Co to za dom? - zapytała Yseult nieufnie.
- To dom rekolekcyjny Kościoła, teraz jest pusty.
Trzy piętra połączone sporymi, spiralnymi schodami, na których obręczy misternie wykuto róże z mosiądzu i, jak miała się później przekonać Tanja, także ostrymi kolcami, które zraniły ją w palec. Wszędzie unosiła się lekka woń wypalonych kadzideł, głównie sandału, choć tu i ówdzie poczuć można było miły, ostry zapach cynamonu.
Tylko główne schody łączyły wszystkie trzy piętra, jak nakazywała reguła zakonna. Z zewnątrz ten segment kamienicy wyglądał niczym mała baszta, obrośnięta suto bluszczem, z odbarwionymi na zielono cegłami. Ktoś, kto planował dom rekolekcyjny, pozwolił sobie na fantazję, bowiem nierzadko całe ściany i korytarze były pokryte misternymi malunkami i freskami, przedstawiającymi głównie postacie i sigile kultowe. Choć niektóre wyglądały groteskowo i przerażająco, to dominowały jednak kolory zielone i przyjemne dla oka, tak, że przechadzanie się po domu rekolekcyjnym było miłe. Gdzieniegdzie można było napotkać neofitów pogrążonych w modlitwie czy też zatopionych w cichym mruczeniu mantry. Małe kapliczki i miejsca do medytacji były umieszczone dyskretnie, tak, że poczuli się samotni w gmachu. Podobnież, nie mieli żadnych problemów z jedzeniem, jako że do stołówki zaglądano z rzadka, a kuchnia była wypchana jedzeniem – niezbyt wybrednym, ale i to było lepsze od niemal przeterminowanych puszek ze Świebodzina czy jedzenia znalezionego w gruzach stacji badawczej na Externusie.
Także okolica przedstawiała się zachęcająco – po obejrzeniu postatomowych lasów Polski, śmierdzących ulic Neoberlina czy pełnych kości pustkowi Externusa, dom rekolekcyjny Kościoła wydawał się być sielanką, która spotkała ich po morzu szaleńców, okrucieństwa i śmierci. Zawieszony w małej dzielnicy świątynnej, w Czerwonych Bulwarach, gdzie panowała milcząca umowa o rozbrojeniu, był cichy i oferował odpoczynek.
Tym bardziej, że i okolica zdawała się potwierdzać ten stan. Huki wystrzałów i wrzaski biczowników zostały kompletnie uciszone, a senne Czerwone Bulwary napełniały uszy wszystkich jednostajnym szumem tupotu nóg kapłanów, buczeniem żebraków i kwestarzy, zabawami kuglarzy lub nagabywaniami straganiarzy, którzy sprzedawali błyskotki związane z kultami, czy to Maryi Ciernistej albo też małe korony cierniste Sanktuarium Cierni.
Niedaleko domu rekolekcyjnego znajdował się park, przez niego zaś płynęła jakaś odnoga Wisły. Woda nie była tak zielona i zagnojona, a drzewa wyglądały na czyste. Powszechne były fontanny przedstawiające świętych, o których wszyscy już zapomnieli czy też pomniejsze personifikacje bóstw głównych kościołów. Po uliczkach Czerwonych Bulwarów chadzali pogwizdujący akolici, zaś dzielnica wyglądała jak mrowisko i metropolia dla religii, gdzie indzie ze sobą skłóconych, tutaj żyjących w zgodzie z musu.
Mieli zatem czas, by odpocząć.
Pewnego dnia jednak Sara Connor zebrała spotkanie. Było to w małej auli, gdzie zazwyczaj udzielano nauk. Z okien zwieszały się maty, na ścianach były maski, zaś całość była pomalowana na jasny brąz. Rozklekotane ławki pachniały po swojemu.
- Witajcie – rzekła.
Była ubrana, jak zwykle, w czerń, jednak rozpuściła swoje długie włosy. Wyglądała tak młodziej.
- Zanim jednak przejdziemy do meritum, chciałabym przedstawić wam jednego z kapłanów tutejszego kościoła. Nazywa się Trankwiliusz i to dzięki niemu wiemy tak dużo.
Tamten ukłonił się niedbale.
- Dziękuję. Mogę?
Kapłan wyciągnął się i bez zbędnego ceremoniału podał jej wino, którego nalała sobie do miedzianego pucharu. Nowy miał dziwne wrażenie, że te puchary kiedyś używano do eucharystii. Gdy kropla wina spłynęła Connor po brodzie, otarła ją i strzyknęła.
- Pyszne. A teraz, proszę o uwagę. Mamy parę spraw do obgadania, a czasu nie starcza nam.
Odchrząknęła, odstawiła puchar.
- Naszym celem jest Triarii.
Cokolwiek chcemy, zamyka się w nich. Na ten czas, kiedy tutaj jesteśmy, otrzymujemy niepokojące wieści z frontu w Berlinie. Po początkowych porażkach, Korporacja rzuciła do walki jednostki GSA-E i, co gorsza, Triarii. Wygląda na to, że UAK nie potrafi do końca kontrolować tych tworów...

Zamilkła, potarła opuszkiem palca o puchar. Po chwili podjęła znowu:
- Wywiad... Tak, mamy tam swój wywiad... Potwierdza to, że Triarii są kontrolowane przez pewne nadajniki, które modyfikują ich fale mózgowe. Ale nie mamy złudzeń: Korporacja po raz pierwszy wyprodukowała coś, co jest ponad ich kontrolą. Coś, co nie tylko potrafi zabić cały oddział w parę sekund, ale coś, co jest mądrzejsze od nas wszystkich. To przerażające, ale Korporacji jako pierwszej na świecie udało się stworzyć żołnierza doskonałego. Stwory, które nie tylko dysponują zabójczą siłą, ale i inteligencją i pewnymi zdolnościami psychicznymi.
- Tak, Triarii posiadają zdolności psychiczne. Jeżeli chodzi o raporty z pola bitwy, dotychczas dowiedziono na pewno, że bestie potrafią hipnotyzować swoje ofiary, zanim rozerwą je na strzępy. Co gorsza, coraz większa ilość T+ jest uwalniana z komór kriogenicznych po Berlinem. Triarii są kontrolowane do pięciu godzin przez Korporację, potem nadajniki znajdujące się w ich cerebellum nie wytrzymują i mutanty wydostają się na wolność. W normalnej sytuacji zaowocowałoby to rzezią i ludobójstwem, jednak ktoś, kto nazywa się Jeremiah Bark zdołał ewakuować większą część ludności na północ. Dlatego spore straty ponoszą armie Kombinatu.
- Dotychczas udało się zabić tylko... Dwóch. Przy czym uważa się, że były to defekty metaboliczne, które stanowiły śladową ilość w rankach Triarii. Obecnie na terenie Neoberlina jest ich dziesięciu, w tym sporadycznie pojawiają się nowe. Triarii walczą ze sobą. Dalej, już około sto rozpierzchło się po lasach i terenach Niemiec i Polski. A to poważny problem, ponieważ o ile zorganizowana armia ma niejaką szansę by zabić T+, to zwykli cywile stanowią dla nich po prostu jedzenie. Tym bardziej, że niektóre Triarii pojawiają się w pancerzach, co czyni je niemal niezniszczalnymi. Dwa takie typy zarejestrowano wczoraj i podejrzewamy, że Korporacja ma dla nas o wiele więcej takich niespodzianek.
- Pojawił się także kolejny problem. Neue Wunderkinder. Uff... Trankwiliuszu, możesz?
- Naturalnie. Nowe Cudowne Dzieci to problem jeszcze niezbadany, jednak wydają się być tak samo albo jeszcze bardziej groźne od Triarii. Wydaje się, że to kolejny projekt Korporacji. Ale gwarancji na to nie ma, ponieważ te byty wydają się mieć własne cele i działać niezależnie.
Do czego zmierzam. Nowe Cudowne Dzieci kontrolują portale i materię, a przez to możemy mówić o kontroli rzeczywistości. Nie wiemy, skąd się wzięły, jednak ich umiejętności wydają się licować z pewnymi tajnymi projektami Korporacji. Ściągają do burz portalowych, które gęsto wykwitają wokół megaportalu w Berlinie północnym....
- Tak. Megaportal. To ostatni, chyba największy z naszych problemów. Korporacja zaczęła go budować zaledwie przed paroma dniami, jednak prace postępują forsownie i do końca tego tygodnia zostaną one ukończone. To, co zostało podsłuchane z rozmów radiowych, jest niejasne. Wiadomo, że portal będzie prowadził do pewnego zakątku Externusa, który ma ściągnąć byty nazywane przez Korporację Naszymi Dobroczyńcami.
Cokolwiek to by nie było, promieniowanie pola Thamma, które zostanie wyemitowane przez megaportal, będzie najwyższym, jakie kiedykolwiek doświadczyła ta planeta. Na zburzeniu tego zależy zarówno Kombinatowi, jak i wszystkim, którzy chcą przeżyć. Nawet, jeżeli portal byłby stabilny, to coś, co chcą z niego przywołać, niewątpliwie nie zrobi nikomu dobrze.

Connor rozciągnęła plan na tablicy. Pokazywał on pewien budynek w dzielnicy Pajęczarzy.
- Nie mylicie się – ciągnęła. - Ten budynek to ich kwatera główna. Jak udało nam się ustalić, Pajęczarze pracują dla Korporacji. Ten budynek jednak jest całkowicie niepozorny i to w nim są przechowywane główne dane o Wunderkinder. Nie ma pomyłki: Jeżeli chcemy wymazać naszą tożsamość stamtąd, musimy dostać się do komputerów. Podstawowy cel to wymazać nas. Jeśli nam się uda, zniszczymy wszystko, tak, by Korporacja nie mogła już szukać żadnych Wunderkinder.
Budynek jest oczywiście obwarowany, choć tym razem główne siły Pajęczarzy nie pilnują go. Zamiast tego, jak wiemy, pilnują go jacyś najemnicy, którym przewodzi ktoś o ksywie Kowal... Nie znamy go jednak. Może ktoś z was wie coś o tym?

Wysłuchała odpowiedzi lub ciszy, po czym kontynuowała:
- Za parę dni będziemy musieli sforsować ten budynek. Oprócz tego bastarda, Axela, nie poznałam was jeszcze za dobrze. Będę potrzebowała trzech ludzi: Kogoś, kto zna dobrze się na broni, na zabezpieczeniach i komputerach. Jeżeli posiadacie jakąś dobrą broń, to się nią pochwalcie, bo od tego będzie zależała nasza taktyka. Nie zamierzamy brać tam całej armii. Możemy sobie pozwolić tylko na małe operacje taktyczne.
Poza tym, wygląda na to, że w budynku jest biobot typu fresser. Nie wiem, czy spotkaliście się z czymś takim wcześniej, ale całkiem prawdopodobne, że także to będziemy musieli rozbroić.
I... Jest całkiem możliwe, że strażnicy Pajęczarzy nie mają metalowej broni, co może czynić waszą broń grawitacyjną bezużyteczną. Dostarczę wam pełne mapy w przeciągu paru dni. Na razie radzę się zgrać, bo będzie trudno. Nam wszystkim.

Co powiedziawszy, odeszła. W parę dni przygotowała plany.
Póki co, Sara Connor, z dala od laboratorium w Świebodzinie dawała się poznać ze swoich lepszych stron, niż które dotychczas pokazywała. Medytowała i mantrowała z członkami Kościoła, jak gdyby kompletnie nie czyniono różnicy między nią a nimi, ba, nawet odlatywała w dalekie podróże na LSD, jako że to było stosowane w celach rytualnych jako komunia. Czasem chodziła na strzelnicę, upijała się i gryzła się ze wszystkimi wokół o byle bzdurę. Paliła wonne zioła, czytała święte księgi i dyskutowała z mistrzami świątyni o przedwojennych filozofach.

 
Irrlicht jest offline  
Stary 05-08-2009, 18:08   #214
 
Hellian's Avatar
 
Reputacja: 1 Hellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwu
Cała ta ucieczka i towarzysząca jej kanonada trwały bardzo krótko. Gdy Tanja podniosła głowę z ramienia Axela, Nowy oddawał swój ostatni strzał, i nagle wszystko ucichło. Jechali za drugim wozem, a Axel tłumaczył jej kto w nim jest.
Potem wysiedli w miejscu wyrwanym za zgiełku, dostali czyste pokoje i dostęp do kuchni. Znalazł się nawet pokój z porządnym podwójnym łóżkiem. Tanji był obojętny powód dla którego Sara i inni im pomagają. Nie miała wątpliwości, że przyjdzie im za to zapłacić, ale i tak każda chwila spokoju wydawała się cudownym darem losu. Choć w tym domu modlitwy należałoby pewnie powiedzieć „darem bożym”.
Położyła się na czystej białej pościeli zdjąwszy tylko buty. Kręciło jej się w głowie niczym na karuzeli, fakty, ludzie i zdarzenia przeplatali się w niekończącym się korowodzie obrazów.
- Myślisz, że Malak nie żyje? – zapytała w końcu.
Potem pocałowała leżącego obok mężczyznę, by nie odpowiadał na to niepotrzebne pytanie.
Nie spała od blisko doby. Ale bała się marnować na sen ten spokój i czas we dwoje.
Obróciła się na brzuch i uniosła na łokciach uśmiechając się do pogrążonego w myślach hakera.
- Panika minęła, a ja nadal chcę się kochać. Zostań tu grzecznie. Zmyję z siebie externusowy kurz.

***

Sara Connor jej nie denerwowała. Chociaż Tanja musiała przyznać, że zupełnie nie rozumie tej dziwnej kobiety. Sara miała wytyczone zadanie i wydawała się nie przejmować ani tym, że się postarzała, ani faktem, że jedno z Triarii to jej syn.
W przeciwieństwie do Ys.
Fizyczka przeglądała posiadane dokumenty, wypytywała Sarę, próbowała ustalić, co się stało z dzieckiem Yseult.
I chciała skontaktować się z Konradem, przynajmniej sprawdzić, czy żyje. Axel był przeciwny, ale uległ niemej prośbie w oczach fizyczki.
Spróbowali też odnaleźć we Frankfurcie Helgę i Selene – dziewczynkę, która jak z trwogą myślała Tanja pasowała do opisu nowego cudownego dziecka.
Lecz poza tym … kilka dni chodzenia w sukience, codziennych pryszniców w ciepłej wodzie, całkiem smacznych posiłków popijanych winem. Wakacje za granicą - nawet Ys chwilami się uśmiechała.
Nie było wielkiego pijaństwa jak dawno, dawno temu w Berlinie, za to były mszalne wina, wycyganione przez Axela od jakiegoś kleryka, popijane w rytm śpiewnych mantr, nieśpieszne rozmowy o drobiazgach, kochanie się i zasypianie obok kogoś komu ufała.

***

Zgłosiła swój udział w planach Sary. Wyglądało na to, że nie mają wyjścia. Cichy „szturm” na budynek Pajęczarzy nie odbędzie się bez ich udziału. Akceptowała to. Wszystko ma swoja cenę. Nie chciała jedynie by tą ceną było życie Axela.
 
__________________
"Kobieta wierzy, że dwa i dwa zmieni się w pięć, jeśli będzie długo płakać i zrobi awanturę." Dzienniki wiktoriańskie
Hellian jest offline  
Stary 06-08-2009, 19:55   #215
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
Kierowca transportera, jakby wiedząc, czego chce Nicolas, skierował pojazd prosto w stronę interesującej Nowego grupki znajdującej się mniej więcej na środku placu. A może tak było po prostu bliżej do wyjazdu?

Nieważne. Ważne było to, że Neumann mógł władować w tamtych ludzi trzy pełne magazynki z karabinka pulsowego zabranego z jednej ze skrzyń. Widział ich wykrzywione bólem twarze.
Widział twarz Rudiego uwaloną kroplami krwi i innymi płynami ustrojowymi ochroniarzy otaczających Kowala.
Nowy śmiał się jak wariat. Chyba też coś krzyczał. W końcu po kilkukrotnym naciśnięciu spustu i powtarzającym się w odpowiedzi suchym uderzaniu iglicy w pustą komorę nabojową dał za wygraną i rzucił automat na podłogę. Zauważył nieco zdziwione, niektóre nawet zdegustowane spojrzenia osób siedzących w ciasnym pojeździe.
- Szkoda, że nie wziąłem więcej amunicji... - powiedział już spokojnie do nich, nie kryjąc jednak żalu, po czym wrócił do obserwacji tego, co zostało po Kowalu i jego przydupasach. Euforia wywołana możliwością zemsty szybko wygasła i zdał sobie sprawę, że to raczej nie jest jeszcze koniec. Kowal był zbyt długo w półświatku, żeby dać się zabić podczas choćby najbardziej nawet krwawych zamieszek.
"Sukinsyn pewnie przeżył..." - myślał, zagryzając zęby. "Może chociaż trochę oberwał..." - dodał z nadzieją. "Przynajmniej ta tłusta świnia, Rudi, został wyautowany. I świat bez niego będzie trochę lepszy." - pocieszył się.

Wydobył z plecaka piersiówkę z bimbrem i pociągnął kilka solidnych łyków.
Być może to wpływ Externusa, pola gamma-sramma, czy innych badziewi z obcych światów, ale dokonana przed chwilą rzeź przynajmniej kilku ludzi związanych z jego prześladowcą sprawiła mu cholerną przyjemność. Było mu z tym tak dobrze, że zamierzał to powtórzyć... z Kowalem w roli głównej, oczywiście.
Znowu zaczął się uśmiechać, nie przejmując się zupełnie tym, że zapewne wygląda jak wariat.

* * *

Kiedy Connor się wspomniała o tym, że zamierza im pomóc, Nowy zaczął jej się badawczo przyglądać. Całe jego dotychczasowe życie uczyło go, że nikt nie pomaga bezinteresownie. Za wszystko się płaci. Był przekonany, że tak będzie i tym razem. "Trzeba tylko poczekać na rachunek..."

Potrzebowali jednak mety. Choćby po to, żeby przeczekać zawieruchę wywołaną ich pojawieniem się w murze, co z pewnością zostało zarejestrowane przez wiele kamer. No i uprowadzenie wojskowego pojazdu też nie było sprawą, którą Kombinat mógłby szybko zapomnieć. Była również szansa, że Nowy uchwyci gdzieś w tym wszystkim ślad Kowala.

* * *

Stało się tak po kilku dniach, na spotkaniu z jakimś klechą zorganizowanym przez Connor.
Kowal z jakąś grupą najemników miał ochraniać budynek Pajęczarzy.
- Kowal to mały skurwiel, z którym muszę uciąć sobie pogawędkę... - powiedział zimno do Sary, kiedy zapytała o niego. - Posiada kontakty w Szczecinie i Frankfurcie. O Warszawie pierwsze słyszę. Pajęczarze mogli go wynająć przypadkiem - skubaniec zawsze miał głowę do interesów. - dodał. Oczywiście nie wierzył w przypadkowy udział Kowala w tej burdzie. Nie sądził też, że ten łysy pierdziel aż tak się na niego uwziął, żeby szukać go w Warszawie. Zresztą nie mógł wiedzieć, że Nicolas sie tutaj zjawi. Być może szukając Neumanna otarł się o projekt Wunderkinder i węsząc większą kasę postanowił się przyłączyć. To byłoby bardziej w jego stylu.

* * *

Oczekiwanie na akcję umilił sobie tym, co umiał robić najlepiej. Connor skontaktowała go z jednym ze swoich warszawskich zaopatrzeniowców. Nowy nie miał zbyt wiele forsy, a i fantów też nie zbywało. Za karabin pulsacyjny i resztę kasy, jaką posiadał zdołał jednak zakupić dwulufowy obrzyn w niezłym stanie z dwoma pudełkami nabojów śrutowych, jednym z nabojami kulowymi oraz jeden 40-nabojowy łukowy magazynek do MP7. Szkoda, że tylko jeden, ale za to z amunicją penetracyjną. Dodatkowo, fixer dorzucił dwa granaty 3w1 typu huk-błysk-dym i kostkę C4 z zapalnikiem czasowym.

Nicolas zwalczył w sobie ochotę, by sprzedać przenośny PAKT. Była to jednak na tyle zaawansowana technologia, że obawiał się wycieku informacji o tym, że coś takiego pojawiło się w Warszawie. Wtedy z zaskoczenia dupa.

Był gotowy. Gotowy do rozprawienia się z Kowalem. Bo takie były jego prawdziwe intencje i powody mieszania się w sprawy Wunderkinder. Jeśli przy okazji jgo osoba przestanie być kojarzona z tą bandą hodowanych pseudo-ludzi, tym lepiej.
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...
Gob1in jest offline  
Stary 07-08-2009, 13:52   #216
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Axel sam nie wiedział co o tym wszystkim sądzić. Pomoc Sary, kilka dni spokoju i jednocześnie kojące towarzystwo Tanji, to było coś, co na prawdę poprawiło mu nastrój i samopoczucie. Z drugiej jednak strony praktyczna bezczynność nie była w jego stylu. Oczywiście szybko podpiął laptopa do tutejszych sieci i włamał się do przynajmniej kilku rozproszonych sieci, ale na dobrą sprawę wyszukiwał tylko powierzchowne informacje i nie drążył ich, nie ruszał się zresztą prawie z tego domu rekolekcyjnego, czy jak to tam nazwali. Pofatygował się tylko po to, by zaopatrzyć się w lekko zmodyfikowany pistolet maszynowy, kilka baterii do laptopa i kombinezonu i jakieś ciuchy, bowiem został praktycznie w samym OHU po tych wszystkich przejściach ostatnich dni. Nie miał ochoty na nic więcej, w zasadzie całe dnie i noce mógł spędzać tylko z Tanją, kochając się z nią długo i często gwałtownie na tyle, że lekko opustoszały dom rozbrzmiewał ich głosami. Aż w końcu przyszło spotkanie z Sarą.

Już w czasie łatwo się było dowiedzieć po co jej byli. Było to jednak zgodne z ich planami, a przynajmniej z planami Axela, szybko sprecyzował w myślach. O Malaku pomyślał tylko kilka razy, o brzydalu nie wiedział nic, więc w zasadzie mógł mieć tylko jakiekolwiek pojęcie o tym, czego pragnęła Tanja. I może Ys, ale to była zupełnie inna sprawa. Teraz zaś, cóż, mieli w kilka osób wejść do strzeżonej przez najemników siedziby jakiś pojebów. Nawet nie za bardzo go to zaskoczyło. Skinął głową Sarze i nawet podał rękę Neumannowi, uśmiechając się krzywo.
-Wciąż cię nie lubię, ale mamy wspólny cel, więc rozsądek nakazuje współdziałać. Nic do ciebie nie mam.
Potem popatrzył na Sarę, z pewnym zainteresowaniem i nawet bez wrogości. W końcu im pomogła, nie ważne, że byli jej potrzebni.
-Zobaczę ile zdalnie uda mi się dowiedzieć o owych pajęczarzach i ich kryjówce, całych tych najemnikach i reszcie. By złamać zabezpieczenia ochronne i dodatkowo wymazać dane z ich komputerów, będzie mi potrzebny lepszy sprzęt. Wersja przenośna do nich, wątpię byś załatwiła mi stacjonarkę, która mogła by coś pomóc zdalnie. Najlepszy możliwy laptop, może netbook. Słabsze nie wchodzą w grę. Masz znajomych. Z obecnego łamanie zabezpieczeń będzie trwało wieki. Resztę załatwię sobie sam.
W zasadzie nie wiedział, w czym mógł przydać się tam jeszcze.
-Broń grawitacyjna może się przydać nawet jak tamci nie będą mieli metalu. To bydle działa na wszystko, za wyrzutnie sprawdza się też całkiem nieźle. Prócz tego umiem trochę strzelać, ale wątpię, by na tyle dobrze by się mierzyć z tymi najemnikami. Więc lepiej unikać strzelanin, ale jeśli, to będziesz miał niewielką w sumie pomoc, ostrzegam.
Kiwnął Nowemu, zastanawiając się jak dobrym najemnikiem jest ten brzydal. Inteligencja była teraz nieważna, liczyły się jego umiejętności.
-Gdy wbiję się do ich danych, to może trochę potrwać ich wymazywanie. Będę potrzebował ochrony, komputer przy którym będę siedział również - musimy mieć pewność, że dane znikną. Musimy pomyśleć co zrobić, gdy będą wtedy do nas strzelać. Jeśli uda się obejść kamery i alarmy to dobrze, ale nie gwarantuję. Zapytajcie mnie za jakiś czas, i Saro, podaj konkretną datę. Nie lubię być nieprzygotowany.

Posiedzenie uznał za zakończone, wziął się za to za poszukiwania i pisanie kodów. Jego laptop miał to wszystko, ale w sumie przez Connor, przestał niestety istnieć. Zdobył na czarnym rynku czytnik kart magnetycznych, który nieco przerobił i teraz zapisał kilka różnych popularnych kodów zabezpieczeń na różnych kartach, które miał zamiar wziąć ze sobą. Każdą sieć po kolei przeszukiwał pod kątem Pajęczarzy, tak na prawdę szukając sieci konkretnie tej organizacji. Był pewien, że gdzieś była. Wybrał się też na kilka długich spacerów, oglądając z daleka wymienioną siedzibę i jej zabezpieczenia. Napisał kilka długich kodów programów łamiących zabezpieczenia systemów. Skombinował też kilka kabli, każdy z inną końcówką. Nie wiedział czego się tam spodziewać, a będzie miał tylko jedną szansę. Wysłał też wiadomości do Frankfurtu, przez pozostawionego tam hosta i komputer. Jeśli Buchta tam gdzieś był, to pewnie się mógł odezwać, ale wymiana informacji była szyfrowana i zachowywana na sieci. Axel nie chciał zostać wykryty zbyt szybko. Poszukiwania brata Tanji zaś prywatnie uważał, za czas stracony, ale podjął próbę sprawdzenia, czy zostawił jakąś informację. To była jedyna szansa na kontakt, on sam nie mógł go znaleźć. Niestety przez to wszystko czas spędzony z fizyczką skrócił się raczej do wspólnych posiłków i nocy.
-Nie bój się. Odrobimy to sobie potem, gdy przeżyjemy.
Chemik robił research, od którego zbyt wiele zależało. Ale ile info można było zdobyć zdalnie? Co mogła zrobić tak marna grupka ludzi jak oni? Wolał o tym nie myśleć. Po to była praca i seks, by zapomnieć o rzeczywistości. Ale dzień ataku się zbliżał...
 
Sekal jest offline  
Stary 14-08-2009, 21:39   #217
 
Irrlicht's Avatar
 
Reputacja: 1 Irrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znany
# Tanja Hahn – Axel Heintz – Nicolas Neumann
Sara Connor chętnie odpowiadała na pytania, jakkolwiek ciężko było nią samą znaleźć – przez te parę dni, kiedy odpoczywali, także nie próżnowała i rzadko kiedy była w domu rekolekcyjnym. Podczas tych krótkich dni w Sarze zaszła spora zmiana, bowiem na ciele przybywało jej tatuaży – związanych głównie z kultem Sanktuarium Cierni, jednak nie tylko – znaki i symbole na jej ciele mnożyły się niczym różnokolorowe morze. Tanja mogła to zauważyć bez większego problemu, ponieważ prysznice dla kobiet były wspólne; poniżej szyi wykwitały węże, skorpiony i czarne róże, a wszystko to oprawione w kolczaste motywy. Tanja wiedziała, kogo przypominają te tatuaże i wcale nie dodawało jej to otuchy.
Mimo to, na pytania Sara odpowiadała rzeczowo i możliwie jak najjaśniej, choć Neumann zauważył, że robiła to niejako wymuszenie, nieledwie uważając za mniejsze zło wprowadzanie ich w jej plany – wydawała się na zdziwioną, że rzeczy nie są oczywiste dla wszystkich.
Najczęściej więc można było ją spotkać w holu wyjściowym, tam, ubrana w czarne bojówki i szarą, skórzaną kurtkę, mocowała się wiązaniem do butów taktycznych.
- Hmm? - spojrzała żywym wzrokiem, kiedy Tanja pytała się o dziecko Yseult. - Dziecko? Co... A, jej dziecko. To nie powinno sprawić nam problemu, kiedy przypuścimy szturm na Pajęczarzy. Będziemy musieli zrobić kopię danych o Wunderkinder, ponieważ oprócz listy ludzi ściganych, jest także lista złapanych i wykaz operacji, które na nich przeprowadzono. Jeżeli ona chce szukać swoje dziecko, to najlepiej będzie, jeśli zacznie od tamtej bazy danych. A to już wkrótce.
Machnęła ręką i poszła.
Dzięki temu, że Neumann zidentyfikował Kowala, Connor miała większe możliwości rozpytania się u swoich kontaktów, czym tak naprawdę mogą im grozić najemnicy i jak powinni się przygotować. Z tego, co powiedziała im Sara Connor, kiedy była w domu, Kowal nie wydawał się być zwykłym najemnikiem.
A w każdym razie z tego, co wywiedziała się Connor, połączywszy to z danymi odzyskanymi z sieci przez Axela, Kowal nie wydawał się do końca być człowiekiem. Jak się okazało, Kowal pracował jako najemnik do różnych organizacji, powiązanych z Kombinatem i Korporacją, jednak w świetle tego, czego się dowiedzieli ostatnio, nie przedstawiało to zbyt dużej różnicy. Świadkowie, którzy widzieli Kowala, mogli na pewno stwierdzić, że zmienił się w ciągu paru ostatnich lat. Bioniczne wszczepy w lewej ręce i prawym ramieniu czyniły z niego potężnego przeciwnika, który zawsze pojawiał się tam, gdzie były przechowywane informacje o Triarii i Wunderkinder. Korporacja miała dobre powody, by stawiać na straży tych danych kogoś takiego, jak Kowal. Było całkiem prawdopodobne, że spotkają go w strażnicy.
Neumann upewnił się co do dwóch rzeczy: Zabił Rudiego, którego staranował transporter i jego kule. Mógł odetchnąć, bo nie miał na karku przynajmniej jednego z oprychów. Rzecz następna, było pewne, że razem z Kowalem współpracuje pewna kobieta o imieniu Natalia. Nazwiska nie pomniał nikt, jednak dostali jej szczegółowy opis, mówiąc, że o stałych porach widzi się na placu głównym u Pajęczarzy.
Axel natomiast szukał w sieci.
Zdziwił się niebotycznie, kiedy, próbując się skontaktować z Finneasem, Helgą i Selene, nie napotkał na żadne przeszkody. Co prawda został wcześniej ostrzeżony, by nie korzystać z satelity, który umożliwiał mu kontakt na tak duże odległości, jednak okazało się, że udało mu się jeszcze raz prześlizgnąć przez zabezpieczenia. I tu było zaskoczenie: Pamiętał IP GOS-u z Frankfurtu, a nawiązawszy połączenie, stwierdził, że kamera w komputerze we Frankfurcie działa i mógł widzieć pomieszczenie, w którym niegdyś byli. Obraz był trochę niewyraźny z powodu sporego pingu, a i sprzęt Axela nie był najdoskonalszy, jednak ujrzał -
Pokój drgał nieco, jakby ciągle lekko trzęsła się ziemia. Był kompletnie zrujnowany, a w jednym z kątów leżał w plamie krwi jakiś esdek. Ściany były porysowane, a w niektórych częściach zdruzgotane, w jednym z wyłomów ziała pustka, z której sączył się mały strumyczek wody z kanału. Podłoga była przysypana mokrym gruzem, a w ogólnej ciemności iskrzyła i migotała jarzeniówka, która wahała się w tę i tamtą, oświetlając trupa i gruzowisko. Axel czasem miał wrażenie, że widzi kręgi na wodzie, jakby jakiś wiatr – o ile można mówić o wietrze w podziemiach – dmuchał na wodę. Po trójce, którą zostawili we Frankfurcie nie było śladu.
Jeżeli chodzi o Konrada i Agatę, zajęło mu to dłużej, jednak na jednym z serwerów, gdzie kiedyś zostawili informacje, był pewien niesformatowany plik tekstowy. Wiadomość głosiła:

WMY, ŻE NIE MGLIŚCIE PRŚĆ
JAM PRZYKRO, ŻE TAK WSZSTK WSZŁ
JESTEŚMY W DM
MAMY ZAMIAR SZCZYĆ T
JAK PRZEŻYJEMY, TO SIĘ SCHL
KOCH

To było jedyne, co zostało z uszkodzonego pliku. Jeżeli chodziło o ewentualny kontakt z Barkiem i resztą starych znajomych, Axel nie znalazł nic.
W międzyczasie dowiadywali się o czymś, co rodziło naprawdę złe przeczucia:
Wojska Kombinatu ponosiły spore straty z powodu Triarii, które zaczęły się pojawiać coraz więcej. Korporacja powoli odzyskiwała straty w Neoberlinie, a linia frontu przesuwała się do ostatniego szańca Benefactoris Nostrum, to jest do Die Mauer. Wszyscy wiedzieli, co oznaczała potencjalna wygrana Korporacji: Kolejny reżim, tym razem rozciągający się aż do zamrożonej atomowym lodem Rusi, pod którym miałaby się znaleźć także i dawna Polska. Walka, jak się dowiedzieli, stała się coraz bardziej rozpaczliwa, bo Kombinat próbował się za wszelką cenę utrzymać w mieście, tymczasem gdy Korporacja zbroiła się w Hoffnunghausie, zyskując na czasie poprzez kolejne Triarii, które były kontrolowane przez godzinę. Tym mroczniejsze były doniesienia, że coraz więcej mutantów rozprzestrzeniało się na wszystkie strony.
Pewnego razu pilot zauważył:
- Kurwa! Co z tego, że przestanie mnie ścigać Korporacja, skoro w parę miesięcy zrobią zupę z mózgu wszystkim ludziom?

*

Tak naprawdę Heintz zastanawiał się, czy przypadkiem nie oszalał, będąc już w pobliżu portalu.
Jego sny coraz bardziej zmieniały się, ku jemu zaskoczeniu, tak, że coraz więcej pytał o to, czy jest normalny. Czy nie stał się tym, w co zmieniał się Malak. Rano budził się, kompletnie nie wyspany, wiedziony przez pełne żądzy sny i koszmary.
Niewątpliwie widział ją w tych snach. Kobietę, którą widywał niby to mimochodem, a jednak w niewyjaśniony sposób ten wizerunek podążał za nim i wydawał się mu pomagać, przyprawiając o szaleństwo. Wtedy to było czasami, teraz było zawsze. Zawsze w nocy.
Nie umiał kontrolować niczego w takich snach; zawsze była to ta sama kobieta, te same czarne włosy i te same oczy, te same pełne uda i ten sam skórzany kaftan. Nierzadko wchodził w nią, kiedy ta czekała w pożądliwym oczekiwaniu, rozchylając lekko srom. Śmiała się zawsze, gdy on wytryskał w nią, lubieżnie i bezwstydnie, przeżywając kolejny orgazm. Sny te były pełne zapachu piżma i henny, a także nieuchwytnego smrodu potu i żelazistego posmaku krwi w jego ustach. Zawsze, zawsze. Zawsze, gdy przychodziła, jego sen wypełniał się zwierzęcą, niepohamowaną ochotą. Przedstawiała chyba całą sumę chuci: Czasem widział w swoich snach inne, młodsze, na których niezerżnięte cipki dopiero wstępował meszek, wszystkie kurwy, twarze, które poznawał i które widział po raz pierwszy, śmiała się, podstawiała mu inne, bardziej pokorne, jednak w snach zawsze szedł do niej – i tylko do niej. Śmiała się z tego, zawstydzając, mieszając i obrażając, wskazując na jego obnażonego członka mówiła: „Widzisz? Widzisz?”
Sny pełne seksu nierzadko przeradzały się w koszmary, gdzie widział wszystkich, których znał, rozrywanych przez Triarii. Obrazy przychodziły podstępnie jak trąd, jedne bardziej szalone od drugich. Yseult zabijająca i pożerająca własne dziecko, Tanja roniąca ze swojego łona obrzydliwy płód, Neumann ze zmasakrowaną od łusek twarzą, Malak gwałcący i zabijający później Selene, wieszającą się z rozpaczy Helgę, schlanego, nagiego i masturbującego się Finneasa albo Barka błagającego o życie Katję, która bez litości wyłupiała mu oczy... Nad tym wszystkim unosiło się widmo Korporacji – Korporacji, która zwyciężyła i przekreśliła wszelkie wysiłki wszystkich, która sprawiła, że przestała istnieć wolność, a kolejne pokolenia zniewolonych durniów coraz bardziej głupiały...
Sny nie zostawiały większego śladu, poza oczywistym brakiem snu.

*

A Tanja? Tanja nie miała zbyt wielu snów, poza jednym. Który zostawiał więcej pytań niż odpowiedzi.
Znalazła się w kompletnej ciemności: Jedyne, co mogła zarejestrować, to fakt, że siedziała na obskurnym, drewnianym krześle, przed podobnym stołem. Naprzeciwko tego, kto nawiedział Axela codziennie w snach od czasu przybycia do domu rekolekcyjnego.
- Pani Tanja Hahn – westchnęła nie bez rozczarowania czarnowłosa kobieta. - Miło mi poznać. Dotychczas udało nam się nawiązać współpracę z panem Malakiem i panem Axelem, przy czym obaj panowie okazali się dla nas użytecznymi... Pracownikami. Całkiem dobre szanse rokują także pan Neumann i pani Yseult, a także pani Connor... Jednak na tych musimy troszkę poczekać, aby odkryli do końca swoje karty.
Wyciągnęła spod stołu pożółkłą teczkę, a Tanja stwierdziła, że widzi na niej swoje zdjęcie i nazwisko. Kobieta zaczęła przeglądać karty. Uchyliła łyk wody ze szklanki na stole, a Hahn patrzyła, jak zlizuje z pomalowanych czarną szminką ust kroplę wody.
- Pani doktor? Pozwoli, że będę tak do pani mówić. Rozmawialiśmy już z panem Heintzem i poniekąd mu pomogliśmy w miarę naszych skromnych możliwości... Tak samo pomagaliśmy wam, nawet, jeśli tego nie do końca byliście świadomi. Jednak nie zależy nam na jawności.
Wasza podróż ściągnęła na was uwagę, pani doktor. Nie tylko naszą.
Kim jesteśmy? Można powiedzieć, że jesteśmy dobroczyńcami... Nie, nie tymi dobroczyńcami. Nie mamy nic wspólnego z Korporacją i musimy przyznać, że chętnie widzielibyśmy jej upadek. Chętnie porozmawialibyśmy vis-a-vis, jednak w tym wypadku...
Jest to niemożliwe.

Kobieta miała osobliwą manierę mówienia: Robiła pauzy pomiędzy słowami, przerwy, gdzie nie trzeba było ich robić i zdarzało jej się przeciągać niektóre sylaby.
- Jednak możemy dawać informacje. Proszę posłuchać mnie uważnie, bo... Nie zamierzam się powtarzać.
To dobrze, że zamierzacie zniszczyć bazę danych o Wunderkinder. Jeżeli to zrobicie, uratujecie życie wielu ludzi, a wam samym ułatwi to przemierzanie tych ziemi. Jednak, jak zapewne się domyślacie, nie na długo. Kombinat ponosi poważne straty, a Korporacja już ostrzy sobie zęby na wschód. Wiecie, co to oznacza.
Nawet, jeśli boicie się, to prędzej czy później będziecie musieli stawić czoło Triarii. Jest to problem, który po wojnie przyćmi wszystkie pozostałe. I nawet, jeśli nie sądzicie, że możecie go rozwiązać, to oceniamy wasze szanse przeciwko Korporacji realnie. Mówiąc krótko, pomożemy wam, jeśli zdecydujecie się zakończyć na zawsze to pasmo śmierci i rozpaczy, pomożemy wam. Jak?
Tego nie możemy wam powiedzieć. Ale chcemy pani... Właśnie pani, pani doktor, zostawić pewną informację.
Wiemy, że zamierzacie zrobić szturm na strażnicę Pajęczarzy. Musicie wiedzieć, że winda, która rzekomo prowadzi do kazamatów, posiada bezpośrednie połączenie do pomieszczenia z portalem. Tak, pani Hahn, z portalem, który prowadzi prosto do Muru. Mówiąc jeszcze dosadniej, do bloku E. Żeby przypieczętować naszą współpracę... Cóż, pomyślę sobie, że mówi pani „Tak”, jeśli wejdziecie do portalu.
Albo jest pani szalona, pani Hahn, skoro śni pani o takich rzeczach?

Głos i wizja rozpłynęły się, a Tanja obudziła się.

*

- Tak. Mapa. Mapa i informacje.
Sara Connor siedziała na swoim zwyczajnym miejscu w auli rekolekcyjnej, popijając wino mszalne z pozłacanego kielicha. Tym razem jednak nie było obok niej kapłana, choć zgromadzili się wszyscy, także nowi najemnicy zatrudnieni przez Connor. Licząc Heintza, Hahn i Neumanna, było ich dwudziestu czterech ludzi, razem z Connor.
- Dzięki, Heintz, dzięki, Hahn, dzięki, Neumann. Dzięki waszym wysiłkom, możemy wreszcie zestawić wszystkie informacje, które udało nam się zebrać.

[MEDIA]http://lmetacube.googlepages.com/courtsoverflown.jpg[/MEDIA]

Na mapie jest ukazanany pierwszy poziom strażnicy Pajęczarzy. Istnieją także poziomy podziemne i piętra do trzeciego, jednak ze względów niskiej przydatności taktycznej nie uwzględniono ich.
Ściany wzmocnione, niepenetrowalne przez ładunki wybuchowe zostały zaznaczone na czerwono. Na szaro zostały zaznaczone przejścia.
Pomieszczenia oznaczone numerami jeden to typowe baraki pilnujące placu wyładunkowego między nimi. Strażnicy w nich są wyposażeni w broń wzmacnianą pulsowo; na każdą przypada jeden karabin maszynowy. Strażnice mogą stanowić silny opór przy ataku frontalnym. Stanowią główne źródło posiłków przy ewentualnym ataku.
Numer dwa to sala szkoleniowa wypełniona nowicjuszami i adeptami skrytobójców. Znajdują się tutaj schody do górnych części strażnicy.
Numer trzy to zwykłe biuro zajmujące się sprawami strażnicy w aspekcie polityki i zaopatrzenia do głównej siedziby w Warszale.
Numer cztery to magazyn żywności.
Numer pięć to kuchnia.
Numer sześć to kwatery strażnicy. Zazwyczaj znajduje się tam spora część skrytobójców, jednak kompletnie nieuzbrojonych. To tutaj taże znajdują się schody do górnych części budynku.
Numery siedem to magazyn broni.
Numer osiem to lokalne więzienia i karcer dla ukaranych dyscyplinarnie.
Numer dziewięć to winda do kazamatów znajdujących się pod ziemią, jak i do górnych poziomów. Niewiadomo, ilu skrytobójców może znajdować się w kazamatach, jednak górny poziom oceniany jest na pięciuset ludzi, w tym zaledwie pięćdziesięciu mobilnych strażników, których gros znajduje się w pomieszczeniach 1 i samotnie przechadzających się po korytarzach.
Korytarze przy ścianach służą do szybkiego przerzutu wojsk w razie ataku.
Pomieszczenie poza strażnicą to główny transformator energii. Jego awaria zostawia pięć minut pomiędzy startem wewnętrznych, awaryjnych generatorów.


- Poza tym, rozporządzamy następującym sprzętem: Dwa jeepy do szybkiego przemieszczania się pod bazę, dwa ładunki C4, które mogą rozwalić ścianę do półtorej metra. Najemnicy są wyposażeni w karabiny pulsowe z tłumikami. Mamy też pałki elektryczne, będziemy się starali obyć bez kul. Każdy dostanie także stalową koszulę. Mamy także jeden kamuflaż termooptyczny.
Uśmiechnęła się, gdy ujrzała, jakie wrażenie wywołało to ostatnie. Kamuflaż termooptyczny nie był nową, jednak był zaskakująco rzadką technologią; był to szary kostium, który nakładała osoba, która chciała się ukryć. Standardowo, każdy, kto miał taki kamuflaż, był kompletnie niewidzialny, nie licząc śladów i odbicia w pyle. Nie był wykrywalny także przez skanery ciepła. Jedynym jego mankamentem była jego trwałość: Ogniwa węglowe pozwalały jedynie na piętnaście minut pracy, czyniąc kostium bronią czysto taktyczną.
- Heintz zostanie zaopatrzony w odpowiedni sprzęt do włamań. Kody dostępu do bazy danych ma sam Kowal, jednak nie jesteśmy pewni, czy chcemy się z nim spotkać. Jego ewentualne zabicie może być trudne i... Niebezpieczne. Poza tym, nie wiemy, w którym pomieszczeniu może przebywać, a nie mamy swoich ludzi wewnątrz.
Generalnie, gdy dowiedzą się o tym, że ktoś próbuje się włamać do bazy danych o Wunderkinder, pełne uzbrojenie strażnicy zajmie im pół godziny, drugie pół zajmie im zamknięcie dystryktu. Czyli nie będzie czasu na opierdalanie się.
Mamy także świece dymne, gaz łzawiący i sarin. Mam całą walizkę, nabyłam ją za psie pieniądze od jakiegoś przemytnika. Mówił, że znalazł ją w jakimś polskim miasteczku. Gazu trującego jest tam sporo, zdolny jest wyrżnąć strażnicę i nas, więc sięgamy po to w ostateczności. Maski przeciwgazowe też każdy będzie mieć.

Wyciągnęła się.
- Pozostaje jeszcze... Jaki mamy plan?

* * *

# Siegfried Klauge
Od czasu, kiedy się rozdzielili, świat jakoś tak przyspieszył. Dla Klaugego, naturalnie. Malak, który był z nim nawet w strażnicy – bo skończył w strażnicy Pajęczarzy, niedaleko Czerwonych Bulwarów – nie mówił zbyt wiele.
Siegfried, gdyby miał opowiadać, co się zdarzyło w międzyczasie, nie miałby zbyt wiele do opowiadania. W istocie, bywają historie, o których sądzi się, że powinny być długie i kolorowe, jednak okazują się być krótkie.
Mianowicie, krótko po wybuchu reaktora Klauge uciekł jednym z zejść do kanałów. Po drodze Malak pomógł mu sforsować system obronny, zaś sam Klauge, znając lokację sekretnych loży Bractwa, po prostu poszedł po to, by zdać raport.
Siegfried zdziwił się, bo towarzyszący mu do tej pory Kirschner, cichy i dający się prowadzić za rękę w obliczu niebezpieczeństwa, rozluźnił się kompletnie. Gdyby Lauch był bardziej porywczy, to wytrzeszczyłby oczy widząc, że Werner szedł pewnie i znał drogę do jednej z lóż Bractwa – w końcu nie wiedział nic o prawdopodobnych powiązaniach playboya z Bractwem; mimo to, Kirschner nie chciał odpowiadać na jego pytania – machnął tylko ręką.
- Potem się dowiesz – uciął.
Podążający za agentem Malak był cichy, jak zwykle.
Gdy doszli, sprawy przyspieszyły jeszcze bardziej, tak, że Klauge przypominał sobie właściwie wyrywki zdarzeń. To jest, wprowadzono go w niezbędne informacje dotyczące Neoberlina i tego, co się w nim działo. Opieprzono go za oddalenie się od die Mauer, jednak niedługo, bo z zainteresowaniem przyjęto informacje, które był gotów im udzielić. Stwierdzono, że skoro przedostał się przez portal z Muru, to zapewne w Warszawie jest ich więcej.
Malaka początkowo chciano po prostu zabić, jako zbędnego świadka, jednak fraternitas znajdujące się w loży nie było takie skore do sprzątnięcia detektywa po tym, kiedy okazało się, że przez to, że dostał porządnie w głowę, wszystko mu jedno. Tak oto Malak z detektywa stał się najemnikiem, któremu – z powodu braku innego zajęcia – przydzielono udział w nowej misji Klaugego.
Misja ta bynajmniej nie kolidowała z poprzednią. Jak dowiedział się, Bractwo Jedenastu Wymiarów od dawna podejrzewało istnienie portali w Warszale będących pod kontrolą Korporacji lub, będąc bardziej precyzyjnym, czegoś, co za nią stało.
Klauge został także poinstruowany, aby nie zrywać kontaktów z Wunderkinder, których już raz spotkał – to jest Heintza, Hahn i Neumanna, obojętnie, czy okazaliby się fałszywymi Cudownymi Dziećmi. Tamci tego nie wiedzieli, jednak Bractwo miało dobre powody uważać, że Korporacja interesowała się nimi z jakiegoś innego powodu, niż tylko bycie cudownymi dziećmi.
- To może być przykrywka – stwierdził Miller z wysokości ekranu transmisyjnego. - Zbadaliśmy przeszłość tych ludzi. Tanja Hahn jest siostrą Konrada Hahna, człowieka, który prawdopodobnie bezpośrednio przyłożył rękę do powstania Dnia Zero. Jeżeli chodzi o samego Hahna, nasi ludzie już go ścigają wewnątrz Muru, tak samo jak kobietę, z którą jest. Nie wiemy, kim ona właściwie jest, jednak jesteśmy pewni, że ma związek z trójką, którą spotkałeś. Kiedy tylko przechwycimy Konrada Hahna, wyciągniemy od niego wszystko... Matthaus stwierdził, że osobiście będzie zakładał neuroprzekaźniki na jego mózg.
Co prawda nie przewidzieliśmy, że sprawy się tak potoczą, jednak ostatecznie dobrze się stało, że znalazłeś się tam, gdzie jesteś. Neoberlin przypomina tylko fasadę, za którą mogą dziać się sprawy. Prawdziwe źródło, możliwe, jest w Warszawie.
Jest coś jeszcze, Klauge, o czym musisz wiedzieć... Tłumaczyliśmy ci już wcześniej, że nasze raporty mówią, że za wojną stoi twór zwany Uniwersalną Unią, jednak nie posiadamy żadnych bliższych informacji, czym jest Zwei U. Zostaniesz umieszczony w miejscu, w którym podejrzewamy istnienie czynnika, który ma związek z 2U. Jest to ktoś o ksywie Kowal.
Niemożliwe, aby ten człowiek był po prostu zwykłym najemnikiem. Najemnicy nie posiadają wszczepów bionicznych i nie pojawiają się w miejscach, gdzie są strzeżone informacje o Wunderkinder. Bo tym właśnie jest Kowal. Kowal, znany pod imionami Matthiasa Hauera, Arnolda Wachtera i Nicolasa Lippa zawsze pojawiał się przy ważniejszych konwojach Korporacji, choć zdarzało mu się pracować dla Kombinatu. Zostaniesz umieszczony w jednej ze strażnic Pajęczarzy, gdzie podejrzewamy, że znajdują się informacje o trzech interesujących nas rzeczach: Wunderkinder, Triarii i Universelle Union. Nie spieprz tego, Klauge. Pracowaliśmy długi czas, aby ustalić, gdzie może znajdować się ta baza, a informacje, które otrzymasz, będą bezcenne. Wierzymy, że w tej strażnicy może znajdować się klucz do die Mauer. Kiedy tylko zbierzesz informacje, które nas będą interesować, dostarczysz je nam, a my odeślemy cię portalem prosto do Muru... Oprócz tego tam – wskazał palcem na Malaka – pomoże ci jeden z naszych agentów, Alexander Schliemann.
Sukces tej misji zależy od wejścia w nowy, lepszy porządek
– zachichotał, jednak na jego twarzy nie pojawił się uśmiech. - Mówiąc krótko, Klauge, kopnął was zaszczyt, że przygotujecie nam szaniec do zbawienia. Bez odbioru.
Klauge został wyposażony w mapy i podstawowe informacje o strażnicy, sprawiając, że jego przeniknięcie do niej było – wedle jego umiejętności – dziecinnie łatwe. Razem z pomocą Malaka i Schliemanna, a także Bractwa, które zapewniło im przykrywę, stali się strażnikami strażnicy. Jednak tutaj kończyła się łatwa część.
Klauge został wyposażony w sprzęt, który potrafił konserwować mózg, aż do zbadania go przez władze Bractwa. Jednak liczono, że będzie potrafił przekonać Kowala, aby sam wyjawił mu informację.
Sprzyjała ku temu sytuacja. Kowal wydawał się kompletnie nie przeczuwać niczego. Gruby półcyborg pił często, nierzadko zapijał całe wieczory. O ile za dnia – na ciężkim kacu wydawał się niezdobyty niczym twierdza, to jednak wieczorami nierzadko wychodził z kuchni lub kantyny, poklepywał po plecach swoim ciężkim ramieniem i dowcipkował.
Sam Kowal sprawiał spore wrażenie. Był wysoki, miał nieco ponad dwa metry. Był także potężny – i nie chodziło tutaj tylko o implanty, bowiem wyhodował spory kałdun, a na jego świńskim karku wykwitały tatuaże. Był łysy, jednak nosił brodę, często śmierdział alkoholem. Raz, w nagłym ataku furii za niedopełnienie rozkazu rozbił jednym zamachem czaszkę jednego nieszczęśnika, który znalazł się najbliżej. Miał łapy jak bochny, jego uda miały szerokość sześciu dłoni, a cała jego postura tchnęła jakąś niedźwiedziowatością – była to po prostu kupa mięsa wyhodowana na sterydach, przyzwyczajona tylko do zwycięstwa, w czym niewątpliwie pomagały jej implanty. Stanąć do walki z nim, nieuzbrojonym, oznaczało samobójstwo, choć Lauch miewał wątpliwości, ile tak naprawdę zrobiłby mu karabin pulsowy czy nawet jego rdzeń.
Często wspominał jakiegoś Neumanna – i Klauge wiedział, co to był za jeden. Przeklinał go za zabicie mu jednych z najlepszych jego ludzi, nierzadko w pijackim uniesieniu miażdżył stoły i zasadzał potężne razy na karki swoich towarzyszy. Bredził, mówił, że gdy go dostanie, zrobi sobie z jego czaszki nocnik, a z kości zrobi piszczałki swoim dzieciom. O Triarii wspominał rzadko i jakby niechętnie, choć nie był podejrzliwy, gdy pytali. Robił aluzje do jakichś pomieszczeń(i Siegfried, w miarę swojego pobytu w strażnicy, zdał sobie sprawę, które to były), ale ostatecznie ucinał rozmowę. Taki był Kowal.

 
Irrlicht jest offline  
Stary 20-08-2009, 13:33   #218
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
Podczas spotkania organizacyjnego Nicolas siedział na jednym z krzeseł i dłubał w ustach. Wyglądało to tak, jakby coś utkwiło mu między zębami, a on próbował to wyciągnąć. W rzeczywistości zastanawiał się co i jak zrobić, żeby raz na zawsze pozbyć się pewnego osobnika. Który zresztą miał podobne plany o przeciwnym wektorze.

Kowal. Obleśna, kostropata morda, która prześladowała go już zbyt długo. Informacja o tym, że jest bardziej cyborgiem, niż człowiekiem, była zaskakująca, ale w końcu nie znał go aż tak dobrze, żeby zauważyć takie szczegóły. Może ostatnio zwiększył ilość bioniki i stało się to tak widoczne? Tego nie wiedział, poza tym częściej miał do czynienia z jego chłoptasiami, niż z ich szefem.
"Przynajmniej jeden mniej..." - pomyślał i uśmiechnął się na wspomnienie miny Rudiego, kiedy ten zdał sobie sprawę, że już po nim.

- Moim zdaniem powinniśmy wysadzić generator. Pięć minut bez zasilania dla wieżyczek strażniczych i bez włączonego alarmu - zaczął. - W tym czasie jedna grupa dywersyjna, powiedzmy 5 osób, pozoruje atak na główną bramę. Proponuję zrobić dużo huku, dymu i takich tam. Bez kaemów i innego działającego ciężkiego sprzętu Pajęczarzy nie powinni ponieść strat. "A przynajmniej większych strat..." - dodał w myślach.

- Za pomocą PAKTu - tu lekko się wzdrygnął, a na twarzy pojawiła się kwaśna mina - możemy po cichu przedostać się gdzieś od drugiej strony - kontynuował. - Na przykład do zbrojowni. Odetniemy w ten sposób fanatyków od broni, możemy zabezpieczyć, czy zaminować windę, a nawet uwolnić przetrzymywanych ludzi. Wzmogą zamieszanie i będą dodatkowym celem dla strażników. Ostatnio pomogło... - uśmiechnął się kącikiem ust, zezując przy tym na Hahn.
- Nie najgorszym pomysłem byłoby wytrucie wszystkich sarinem - na przykład osoba w kamuflujacym kombinezonie mogłaby podrzucić walizkę do systemu wentylacyjnego choćby w czasie przed uruchomieniem awaryjnego zasilania. Klimatyzacja po ponownym starcie rozprowadziłaby opary po całym budynku, a po półgodzinie weszlibyśmy posprzątać...

- Wie ktoś, co to za miejsca oznaczone tym? - wskazał palcem na jeden z wykrzykników. - No i druga sprawa - skąd pewność, że to czego szukamy nie znajduje się na piętrach lub pod ziemią? - pytanie skierował do Connor.

- Przydałyby się również wszystkim jakieś słuchawki z mikrofonem, dla lepszej koordynacji ewentualnych grup, no i żebyśmy się wzajemnie nie wystrzelali... - zakończył, przebiegając wzrokiem po obecnych.
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...

Ostatnio edytowane przez Gob1in : 20-08-2009 o 13:38. Powód: takietam
Gob1in jest offline  
Stary 21-08-2009, 15:10   #219
 
Hellian's Avatar
 
Reputacja: 1 Hellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwu
- Wykrzykniki to nasze cele, bazy danych Triarii i wunder kinder – Sara odpowiedziała na pytanie Neumanna.
Tanja ubrana w letnią sukienkę bawiła się swoimi włosami. Sarin w wentylacji, 500 trupów, jedyna ich możliwość.
Oblizała wargi.
Zaraz coś odpowie Neumannowi. Ale jeszcze chwilę poudaje, że nie jest w stanie tego zrobić, nie jest zdolna planować zabójstwa na taką skalę.
- Nie teleportuję się paktem. – O czymś innym łatwiej mówić - Mam … uraz… – spojrzała w oczy Nowemu – już widziałam swojego trupa.
- Wolę zakrzywiać czasoprzestrzeń. To bardziej … swojski sposób teleportacji – pojedyncza łza spłynęła jej po policzku. Chyba tylko haker wiedział, że to wynik powstrzymywania ataku histerycznego śmiechu.
Karma, karma, karma – jej sumienie od kilku dni miało głos czarnowłosej kobiety.
Czekała na czyjś protest. Ale nie było ucieczki przed tą walizką. Obdarzony wolną wolą sarin, który Saint wiózł z Berlina.
Kto mu go dał? Bark? Pewnie od początku miał tu trafić. Istniał czterowymiarowo. Była w stanie to uwierzyć.

- Wpuścimy sarin do wentylacji, to jedyny sposób. – Twardo to zabrzmiało. Jakby mówił Konrad, Toll, a nawet Hardt. Ktoś inny. – Musimy ich zlikwidować, zanim tam wejdziemy.
- To jedyny sposób – powtórzyła.

Ys potwierdziła, że to zadziała. Sarin ulatnia się szybko. Po pół godzinie będzie można wejść.

- Ciecz trzeba będzie wyjąć z walizki. To ryzykowny moment. Przydałby się jakiś plan techniczny budynku. Do wentylacji powinno się to dać podrzucić z zewnątrz. Zamieszanie przed bramą odpada, bo chcemy by jak najwięcej osób było w budynku. Trzeba po prostu przejść przez bramę w tym cudownym kombinezonie. Zrobię to.
Więc kombinezon kamuflujący, ale maska przeciwgazowa? Mi się wydaje, że lepsza by była własna butla z tlenem. Żadna odtrutka przy takiej ilości sarinu nie pomoże, choć lepiej weźmy ze sobą, co możemy. Ys spisz, jakie substancje są nam potrzebne. Da się to Saro załatwić? Czyli sarin do wentylacji, potem odwrót, po pół godzinie wchodzimy wszyscy i niszczymy dane. Myślę, że też po cichu. Żadnych wybuchów, ani takich rzeczy.

- Jest jeszcze jedna sprawa. W budynku jest teleport. Winda do kazamatów prowadzi tak naprawdę do pomieszczenia, gdzie się znajduje. Ma jedno połączenie. Z blokiem E w Murze.

***

Wtedy wiedziała, że to nie sen. Wyjęła szklankę z rąk kobiety i duszkiem wypiła jej zawartość. Czuła przez chwilę smak czarnej szminki. W pomieszczeniu lekko pachniało piżmem. Półbogowie. I wszędzie sami dobroczyńcy.
Ze zdjęcia uśmiechała się do niej beztroska buzia młodej dziewczyny. Tanja hipotetyczna. Tanja prawdopodobna, ale niemożliwa. Możliwa, ale nieprawdopodobna.
Stawimy czoła Triarii. My neandertalczycy XXIII wieku.
Nieładnie nie przedstawić się skazańcom.

Obudziła się. Axel spał. Tej nocy wyjątkowo spokojnie. Delikatnie pocałowała go w usta.
- Obronię Cię – wyszeptała.
Taka była jej prawda.
 
__________________
"Kobieta wierzy, że dwa i dwa zmieni się w pięć, jeśli będzie długo płakać i zrobi awanturę." Dzienniki wiktoriańskie
Hellian jest offline  
Stary 22-08-2009, 00:00   #220
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Obudził się, po raz kolejny przetrawiając ten dziwaczny sen. Czy we śnie można robić takie rzeczy? Przed całym tym... zamieszaniem praktycznie nigdy nie miał snów, a przynajmniej nic z nich nie pamiętał. Zawsze też umiał zasypiać na żądanie i budzić się, kiedy nadeszła potrzeba. Hakera bez tych umiejętności mogliby za szybko złapać. Teraz zaś nie dosypiał, a brutalny i wyuzdany seks, który szybko zamieniał się w koszmar, po którym budził się całkiem spocony - cóż, to nie było coś, po czym można było się wyspać. Było to zwykle strasznie wkurwiające, a Heintz nie lubił nie mieć władzy nad własnym ciałem i umysłem. Tej nocy było trochę inaczej, obudził się, pamiętając niewiele i wiedząc, że tym razem nie było koszmaru. Przynajmniej nie z udziałem jego znajomych. Za to obudził się w zupełnie innym stanie, nad którym również nie mógł zapanować. A przynajmniej nie sam.

Tanję zobaczył kilka chwil później, jak wchodziła do pokoju, zamykając za sobą drzwi. Uśmiechnęła się, a na sobie miała tą cholerną sukienkę. Sam nie wiedział, czemu o tym myślał w ten sposób, ale jej wpół odsłonięte nogi i dekolt działały za mocno. Na tyle mocno, że jego romantyzm wyparowywał prawie natychmiast.
Wstał, zrzucając z siebie kołdrę. Pod spodem nie miał nic, prócz tej części ciała, która zaczynała myśleć za niego, a teraz powiększała się w zawrotnym tempie. Przy niej na żywo, przy tamtej we snach. Czy to była zdrada? Skoro nie mógł się kontrolować to chyba nie. Ale teraz też nie mógł. Pożądał, a pożądanie wypisane było w jego oczach.
Podszedł, łamiąc bez wahania intymną strefę. Czy ona tego chciała? Miał nadzieję, że tak, zwłaszcza, gdy odpowiedziała na jego mocny, drapieżny pocałunek. Ale on nie chciał się całować, a może nie tylko całować. Niemal brutalnie obrócił ją i pchnął na ścianę. Jego niecierpliwe dłonie podwinęły tę jej cholerną sukienkę, dobierając się do majtek. Nie potrzebowali ich, więc szarpnął. Mocno. Krzyknęła - zaskoczona - ale już o to nie dbał. Wniknął w nią do samego końca, jednym mocnym ruchem, sprawiając jej ból. Jęknęli, z nieco innych powodów. Ale fizyczka nie wycofała się, przyjmując jego prawie zwierzęce pchnięcia pożądania, wypełniające całe jej wnętrze. Chwycił ją najpierw za tyłek, ściskając mocno. Za mało. Przesunął ręce dalej, klnąc w myślach na niepotrzebny materiał. Zerwał ramiączka, uwalniając kształtne piersi i objął je całe, łapczywie przyciskając dłonie do twardych sutków. Odgłosy miłości zagłuszane już były przez ich jęki, a niemal brutalny seks przeradzał się w ekstazę. Ale nie mogli tak długo, a przynajmniej nie mógł on, którego pożądanie pragnęło się uwolnić już od początku. Brał ją mocno a potem równie mocno trysnął do jej wnętrza, zalewając ją całą. Jęknął głośno, przywierając do jej ciała.

Pożądanie opadło. Lekko. Zrobili to jeszcze kilka razy, trochę mniej gwałtownie. Nie mógł tego dnia zbyt dużo myśleć o ataku na Pajęczarzy. Opowiedział jej tylko o snach, nie pomijając niczego, chociaż ignorując szczegóły. Wiedział, że mu uwierzy, wiedział też, że to ona była tą jedyną. Przynajmniej tutaj, w życiu. To był ten idealny skrawek świata, którego musiał się trzymać, by nie popaść w całkowity obłęd.
Omówili też kwestię znajomych, postanawiając porzucić na razie poszukiwania. Jeśli to prowadziło faktycznie do Muru... Tylko co z tego? Tam nie było ucieczki, tutaj zresztą też nie. Ten ogromny portal. Ale czy mogli coś poradzić? Heitnza ogarniało czasem poczucie beznadziei. Wtedy wracał do Tanji, w jej ramiona. I tam zostawał.

***

Na niewiele mógł się przydać w planach bojowych. Na litość, przecież z niego był żaden żołnierz! I jeszcze atakować budynek zamieszkany przez dosłownie chmarę ludzi, z których każdego trzeba było zabić, by on nie zabił ciebie. Nie miał zbyt wiele pomysłów, zabezpieczeń komputerowych to oni tam nie mieli z zewnątrz, a tylko na komputerach znał się dobrze. Ale sarin? To było okrutne i okrutnie niebezpieczne. Przełknął ślinę, długo dość zastanawiając się, co powiedzieć. A i tak nie wymyślił nic ciekawego.

-Sarin jest zajebiście ryzykowny. I wcale nie taki pewny, jeśli tamci mają maski i zdążą założyć. Lub co innego. Musimy mieć chociaż plan B. Tanju, nie pozwolę ci tam pójść. Trzymamy się razem, w OHU. Kombinezon niech założy ktoś, kto się zna na takich zabawach. Neumann? Albo któryś z najemników. I albo sarin, albo wysadzanie generatora. Wysadzenie go od razu zablokuje klimatyzację i będzie dupa.

Westchnął, patrząc na plan. W głowie miał pustkę.
-Nie mamy czasu, by czekać. Jeśli wpuszczamy sarin, to wchodzimy zaraz potem, w maskach. Nie ma innej możliwości, na pewno mają chociażby czujniki, włączające alarm. A potem już zamknięta dzielnica i kolejne chmary wrogów. Musimy zrobić to szybko, nawet jeśli skończy się strzelaniną. Proponuję wejść tyłem, używając PAKT-u. Albo przynajmniej mnie tamtędy wpuścić. Reszta może zaatakować z przodu, pójść ze mną, cokolwiek. W każdym razie muszę jak najszybciej się dostać do komputerów, nie wiem, ile mi to zajmie. A czasu nie będzie. Same złamanie ich zabezpieczeń, może trochę potrwać bo nic o tym nie wiem. Będę potrzebował ochrony. Sarin i wchodzimy, takie moje zdanie. A jak nie zadziała, to wysadzamy generator. Nie w innej kolejności, muszę mieć też zasilanie przy włamaniu. Nie jestem żołnierzem, by wymyślić coś więcej.

Wzruszył ramionami. On miał zamiar dobrze wykonać swoją robotę, pozostali niech wykonują swoją robotę. Spojrzał tylko na Tanję, zbliżając się i szepcząc, by tylko ona go słyszała.
-Zostań ze mną, pomożesz mi w razie czego bardziej od tych najemników. Oni tylko umieją strzelać. A potem możemy uciec do Berlina, jeśli chcesz.
Zwrócił się znów do pozostałych, czekając na ostateczne decyzje. Prawda była taka, że jeśli coś miało nie wyjść, to i tak na pewno nie wyjdzie.
 
Sekal jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 07:12.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172