Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 05-03-2011, 19:32   #61
 
JanPolak's Avatar
 
Reputacja: 1 JanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemu
- Co wy na to? – spytał agent.

- Co ja na to? A co ja na to mogę powiedzieć? Zamiast w kryjówce, zamknęliśmy się w śmiertelnej pułapce!

Lambert popatrzył na dwie pary zablokowanych drzwi. Wyjrzał przez szybę i pogroził pięścią Niemcom. Odpowiedziały mu kolejne kule rozpryskujące się na pancernym szkle.

- Jak uruchomisz radiowęzeł, nadaj po angielsku komunikat do naszych. Weźcie z McMillanem plan bazy i czytajcie go, przez mikrofon podając ważne punkty, węzły komunikacyjne, trasy ewakuacyjne. Może którymś z nich pomoże to w połączeniu się z nami. Znajdźcie i zapamiętajcie trasę stąd… gdziekolwiek… do wyjścia! Potem zabierzcie wszystkie plany, jeśli znajdziecie na ścianach schematy ewakuacyjne – też zrywajcie i bierzcie.

Mogło to narazić innych członków oddziału (jeśli jeszcze żyli) na zasadzki, ale w tym miejscu wszystko mogło narazić człowieka na niebezpieczeństwo. Nie patrząc, co robią koledzy, Lambert zajął się studiowaniem pulpitu. Chciał znaleźć, poza radiowęzłem i zewnętrznym radiem, włączniki świateł i kontrolki suwnic i dźwigów w składnicy. Gdyby mógł z tego pomieszczenie obsługiwać ciężki sprzęt magazynowy, wykorzystałby go przeciwko Niemcom.

A jak wyjdą z pomieszczenia? Diabli wiedzą, może plany ujawnią tunele techniczne, bądź wentylacyjne.
 
__________________
Jestem Polakiem, mam na to papier i cały system zachowań.
JanPolak jest offline  
Stary 07-03-2011, 15:11   #62
 
Arsene's Avatar
 
Reputacja: 1 Arsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwu
Wszyscy

- Mówi Feliks McHover z alianckiego wywiadu. Jeżeli żołnierze aliantów są już w kompleksie niech wiedzą, że udało nam się zająć pomieszczenie kontrolne i potrzebujemy wsparcia.

Adam Lambert i Lee McMillan


Agent nadał komunikat do mikrofonu i zza szyby dało się słyszeć echo jego słów. Jeżeli ktoś tu żyje to na pewno nie będzie się czuł osamotniony. Po krótkiej przemowie Feliks wziął się za dalsze przetrząsanie instrukcji obsługi. Kule odbijały się od pancernej szyby bez większego efektu. Martwiła tylko perspektywa tego, że Niemcy mogli by zaryzykować użycie czegoś cięższego.

Adam sukcesywnie poznawał nowe funkcje panelu. Wiedział już jak sterować automatycznie bramami zaznaczonymi na mapie oraz jak kontrolować prawie wszystkie drzwi. Mógł zabezpieczyć je przed otwarciem tak, że trzeba będzie traktować je ciężką podeszwą buta. W przypadku stalowych drzwi nie skończy się tylko na tym.

Kolejnym ciekawym narzędziem w rękach alianta stały się kontrolki od dźwigów w hali. Jeden z zaskoczonych nazistów nawet nie zdążył jęknąć kiedy wielka skrzynia pełna sprzętu górniczego spadła mu na głowę. Ostrzał na szybę zelżał, gdyż wróg bał się pokazać i wyjść spod stalowych półek.

Po oczyszczeniu sali z odważnych, którzy ośmielili się miotać kule w szybę za którą w czarnym golfie bawił Adam, Feliks stwierdził pewien nieciekawy fakt.

- Dwóch szkopów zostało na klatce schodowej i ... gadają coś o granatach. - Jego twarzy wykrzywił ponury grymas.

I wówczas kiedy Lambert nacisnął jakiś przycisk, ten odskoczył od drzwi, przy których podsłuchiwał. Stalowa grodź powoli zasunęła się, zabezpieczając pomieszczenie. Kolejne kliknięcie i takaż sama żelazna zasłona niczym koc zakryła pancerną szybę. W chwili kiedy światło przestało docierać do pomieszczenia kontrolnego zapaliły się czerwone, awaryjne lampy. Lee zaśmiał się. Okazało się iż mieli pełną kontrolę i byli nie do ustrzelenia. Niestety - nie mieli zapasów by siedzieć tu w nieskończoność.

Chcąc obserwować sytuację szeregowy podniósł żelazną zasłonę i zgniótł kolejną skrzynią jeszcze dwóch wrogów. Tak mijały kolejne minuty, które powoli przestawały się dłużyć niemiłosiernie. Udało się już ustalić jak manipulować światłem, zatrzymywać taśmy produkcyjne, włączać lub wyłączać ogrzewanie (niestety system nie pozwalał odciąć go całkowicie i przywracał gdy temperatura spadła poniżej 10 stopni Celsjusza), wyłączać na dwie minuty wentylację oraz włączyć elektryczne zabezpieczenie jakiegoś sektora, którego nie było na mapach. Do zbadania została jeszcze pokaźna część panelu.

- Na planie znalazłem jakiś tunel. Panie Feliks chodź no tu. Popatrz! - Lee wskazał palcem na jeden z planów.

- To wentylacja, chodź. - Bez wyjaśnień pociągnął żołnierza za rękę i kazał mu odsunąć stalową szafę.

Za nią znajdowała się siatka osłaniająca wejście do szybu wentylacyjnego. Po jej zdemontowaniu okazało się, że można spokojnie się tędy przecisnąć. Z planów wynikało, że można tędy dostać się do wszystkich większych hal. Odnogi prowadzące do poszczególnych korytarzy były nie do przejścia przez dorosłego człowieka. Ten fakt wiele zmieniał.

Nagle ktoś odezwał się przez radio. Lee od razu poznał ten głos - był to Adam Dębski.

- Halo ? Słyszy mnie ktoś ?

Edward Kingston i Adam Dębski


Dębskiemu ręce trzęsły się niemiłosiernie. Kroki ludzi nadbiegających z niewątpliwym zamiarem zabicia ich, martwy oficer i chora aura tego złego miejsca nie robiły dobrze na nerwy.

Podczas wybebeszania biurka nie udało się znaleźć nic ciekawego, poza kolejnym kluczykiem niewielkich rozmiarów. Trochę amunicji do Lugera, prywatne notatki i listy, jakieś mało istotne papiery. Dębski szukał czegoś przydatnego, drżącą ręką chowając pistolet za pasek i wciskając dwa magazynki do jednej z kieszeni.

Padły strzały.

Naziści już wiedzieli co się dzieje. Kule odbiły się rykoszetem po pomieszczeniu. Nikt nie zginął na szczęście. Edward odpowiedział ogniem.

W tej chwili odezwał się komunikat po angielsku. Było to nie małe zdziwienie dla wszystkich, ostrzał na chwilę zelżał. Po chwili jednak znowu rozpętało się piekło.

Polak ciągle przetrząsał gabinet, nie spostrzegając banalnego rozwiązania. Jego towarzysz co chwila musiał zmieniać magazynki. By odpędzić wroga musiał nadrabiać za cały oddział.

- Pospiesz się! - warknął wciskając kolejny magazynek.

Wreszcie Dębski uderzył się w czoło, jakby karcąc samego siebie za głupotę. W rogu pomieszczenia stało niewielkie radio. Nie było włącznika ani żadnych przycisków. Najwyraźniej było to urządzenie wewnętrzne, tylko i wyłącznie do komunikacji z jakimś miejscem w bazie. Oglądając je, Adam zauważył, że cały czas nagrywało jakieś materiały na taśmę. To co rzucało się w oczy to niewielka stacyjka na kluczyk. Nowy, znaleziony w biurku pasował idealnie. Po jego przekręceniu w gabinecie dało się słyszeć szum ciszy w eterze. Adam zwrócił się do mikrofonu, niepewnie. Przerwał mu jednak Edward.

- Dwa magazynki - mówił bardziej chyba do siebie niż do towarzysza.

- Halo ? Słyszy mnie ktoś ? - Adam powiedział naciskając przycisk przy mikrofonie.
 
__________________
Także tego
Arsene jest offline  
Stary 13-03-2011, 19:01   #63
 
JanPolak's Avatar
 
Reputacja: 1 JanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemu
- Halo? Słyszy mnie ktoś? – zaszumiało radio.

- Kapitan Dębski? – Lambert rozpoznał głos dowódcy - Słyszę głośno i wyraźnie. Tu Lambert. Jestem z McMillanem i odnaleźliśmy agenta. Kto jest z wami i gdzie jesteście?

- Ze mną jest Eddy, jesteśmy w hali produkcyjnej, w gabinecie jakiegoś oficera.

- Feliks, daj tę mapę. Gdzie tu są hale... To tu? – Polarnik odszukał gabinet na planie - Chyyyba wiem, gdzie jesteście. Możemy was poprowadzić do bezpiecznego punktu spotkania i do wyjścia. Ten kanał jest bezpieczny? Zabarykadowaliśmy się w pomieszczeniu kontrolnym, ale wokół jest tylu Niemców, co na cholernym Oktoberfest. Będziemy stąd zmykać niebawem.

- Wyjść stąd będzie ciężko, strzelają do nas, a Eddyemu kończy się amunicja. – odpowiadał Dębski

- Czekaj, czy tu są tunele wentylacyjne? – Polarnik pośpiesznie przeszukiwał mapę. - Słuchajcie, możecie się wydostać... Przez halę produkcyjną, na drugi koniec, potem korytarzem prosto, drugi w lewo, przejściem technicznym do hali z tą kolejką, którą my przyjechaliśmy, do pomieszczenia, przy którym jest pomieszczenie techniczne. Wyjdziecie za plecami Niemców, którzy nas otoczyli.

- Ale zanim przejdziemy przez tę halę musimy uporać się<sssszzzz> Mówiłeś coś o pomieszczeniu kontrolnym, może coś możesz zdziałać. Jeśli nie, to ja ruszam, bo czas działa na naszą niekorzyść.

- Rozumiem. Spróbuję coś poradzić. Czekajcie na odpowiedni moment. I powodzenia!

Stary rozłączył się, uciszył towarzyszy i z uśmiechnięty półgębkiem sięgnął po mikrofon od radiowęzła. Upewnił się, że jest na otwartym kanale, po czym… kilkakrotnie wystrzelił z pistoletu i kopnięciem przewrócił szafkę.

- Achtung! Achtung! – mówił do mikrofonu po niemiecku, starając się ukryć szwajcarski akcent – Sytuacja w pomieszczeniu kontrolnym została opanowana. Do wszystkich uczestniczących w nagonce na intruzów! Mierzycie się z wyszkolonymi komandosami alianckimi. To straceńcy wyposażeni w ładunki wybuchowe, którzy w beznadziejnej sytuacji nie wahają się wykonać samobójczych ataków. Do oddziału w hali produkcyjnej, macie rozkaz wycofać się z walki. Nie ryzykować wysadzenia hal. Oczekujcie grupy pacyfikacyjnej wyposażonej w gazy bojowe. Powtarzam, nie atakować intruzów w halach produkcyjnych, wytrujemy ich gazem!
 
__________________
Jestem Polakiem, mam na to papier i cały system zachowań.
JanPolak jest offline  
Stary 14-03-2011, 19:19   #64
 
Ziutek's Avatar
 
Reputacja: 1 Ziutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie coś
Eddy osłaniał Kapitana kiedy on szukał czegoś w gabinecie. W końcu krzyknął ucieszony:
- Znalazłem radio, Eddy!
- Czyli jesteśmy prawie uratowani, kapitanie
- odpowiedział również uradowany Edd. Miał już dosyć tego wszystkiego.
Lecz nie dane im była spokojna rozmowa przez urządzenie. Oddział Niemców zaczął strzelać w ich kierunku więc Eddy schował się za ścianą, przygotował broń, wychylił się ostrożnie i otworzył ogień. Atakujący padali lecz na ich miejsce przychodzili nowi. Dębski w międzyczasie nawiązał kontakt z Lambertem. Ogłosił to krzycząc do Edda:
- Rozmawiałem z Lambertem, znaleźli naszego agenta!
- Cieszę się, to niech teraz znajdą sposób aby nas uratować!
- odkrzyknął
Kapitan przekazał to przez radio. Kilka magazynków Eddiego później Kapitan i Lambert i tak nie doszli do porozumienia lecz polarnik obiecał, że coś wymyśli. Chwilę później w głośnikach odezwał się Niemiecki głos.
- Kapitanie, czy to Lambert czy naprawdę powinniśmy uciekać? - spytał
 
__________________
"W moim pokoju nie ma bałaganu. Po prostu urządziłem go w wystroju post-nuklearnym."
Ziutek jest offline  
Stary 14-03-2011, 19:30   #65
 
Arsene's Avatar
 
Reputacja: 1 Arsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwu
Edward Kingston i Adam Dębski


Komunikat nadany przez Lamberta sprawił, że Niemcy zaczęli pierzchać. Do czasu, aż metaliczny, groźny głos zaczął w ich języku wydawać polecenia. Dwaj komandosi jednak wykorzystali to i wybiegli z gabinetu. Biegli między taśmami unikając zabłąkanych kul. Klnąc Edward rzucił się za taśmę, cudem unikając serii z karabinu. Adam odpowiedział na to kilkoma strzałami i kolejny nazistowski pionek padł martwy.

Byli mniej więcej w połowie drogi do wyjścia, kiedy jakiś SSmann wskazując na nich krzyczał coś do pobratymców. Plam Adama chyba upadł, gdyż przeciwnik ponownie przeszedł do natarcia.

Alianci ruszyli sprintem do wyjścia. Kiedy byli już pięćdziesiąt metrów od drzwi strzały ucichły. Nikt nie bronił, nikt nie strzelał, nikt nie próbował zabić. Dało się słyszeć śmiechy mieszane z mechanicznym, sztucznym odgłosem nieznanego pochodzenia. Poprzedzało to dźwięk unoszenia się stalowej grodzi między wielkimi halami.

Adam pierwszy dopadł do drzwi, otworzył je przed towarzyszem i obaj ruszyli biegiem przed siebie. Zdyszani, bez sił, ledwie łapiąc oddech odnaleźli odpowiednie zakręty i wreszcie wpadli do bezpiecznego tunelu technicznego. Tędy mieli przedostać się do pozostałych towarzyszy.

Idąc przez bliżej nieokreśloną liczbę minut dotarli do pomieszczenia pełnego dziwnych zaworów, pokręteł i rur. Było tu jednak też coś, czego się nie spodziewali. Dwóch techników ubranych w fartuchy stało opartych o siebie w dziwny sposób. Mdłe, czerwone światło padało na nich. Adam podszedł bliżej.

- Kurwa! Edward ... oni .. oni ... są martwi!

Edward potwierdził ten fakt. Dwóch opartych o siebie Niemców, zupełnie tak jakby przepychali się między sobą, miało zmasakrowane twarze, jakby zmiażdżone. Nagle obu naszło klaustrofobiczne poczucie, że ktoś tu na nich czeka. Drzwi którymi weszli zatrzasnęły się z hukiem, drugie także były zamknięte. Dało się słyszeć kroki z każdej strony.

Adam Lambert i Lee McMillan


Adam przypadł do panelu, próbując znaleźć jakieś przydatne przyciski. Niestety nic tu nie dotyczyło tuneli technicznych. Można było wprawdzie wyłączyć w nich światło, lecz nie było by to zbyt mądre.

Niemcy przez pewien czas próbowali rozbić szybę, lecz bezskutecznie. Wreszcie zaprzestali wysiłków. Kiedy minęło kilkanaście minut oczekiwań, omawiania planów i lustrowania map Lambert zauważył coś niepokojącego.

Przeciwnicy śmiali się, wskazując palcami na pomieszczenie kontrolne. Brama pod którą mieściły się tory, ta sama którą alianci weszli do sali otworzyła się ponownie. Adam próbował zamknąć ją, lecz chyba odcięli kontrolę nad tą grodzią. Faktycznie, stos iskier wystrzelił od panelu przy przejściu.

Zza grodzi wybiegło kilkunastu Niemców nawołując kogoś. Serce alianta przy panelu zamarło. Postać podobna do ludzkiej, lecz zupełnie inna szła ku nim. Okuty w stal żołnierz o nieznanej wytrzymałości i sile ognia nieco komplikował sprawę.


Stając w połowie drogi uniósł ręce celując w pancerną szybę. Lambert odgrodził się żelazną zasłoną w ostatniej chwili. Metal wgiął się pod naciskiem pocisków, a szyba zatrzeszczała.

Mimo iż ta postać była niezwykle powolna, to jej podejście do klatki schodowej oznaczało koniec. W tej chwili wzrok Lee padł na kratkę wentylacyjną.
 
__________________
Także tego

Ostatnio edytowane przez Arsene : 14-03-2011 o 19:35.
Arsene jest offline  
Stary 17-03-2011, 14:06   #66
 
JanPolak's Avatar
 
Reputacja: 1 JanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemu
Faszystowscy naukowcy oszaleli. Bo jak inaczej nazwać próbę zbudowania czegoś, co wyglądało na krzyżówkę średniowiecznego rycerza z jednoosobowym czołgiem? Że też, cholera, Lambert nie zabrał otwieracza do konserw.

- Dębski i Kingston! – leżąc na podłodze Adam krzyczał przez radiowęzeł – Jeśli mnie słyszycie, to uciekamy stąd. Miejsce spalone, szukajcie innej drogi, Niemcy mają jakieś… pancerze. Powodzenia i obyśmy się jeszcze spotkali! – rzucił mikrofon.

- Zbieramy się. – Mówił pełznąc po podłodze, gotów w każdej chwili być zasypany odłamkami z nieznanej broni. W drodze do kratki wentylacyjnej zaproponował jeszcze, by na odchodnym wysadzić panel kontrolny granatem („Zepsujmy Adolfowi jego zabawki!”) i umieścić pułapkę z kolejnego granatu po drodze (bo alianci zostali ostrzeżeni, by tędy nie iść).
 
__________________
Jestem Polakiem, mam na to papier i cały system zachowań.
JanPolak jest offline  
Stary 20-03-2011, 21:38   #67
 
Morior's Avatar
 
Reputacja: 1 Morior nie jest za bardzo znanyMorior nie jest za bardzo znany
Dwójka aliantów korzystając z okazji ruszyło przed siebie. Nie była to łatwa ucieczka. Żołnierze nie szczędzili amunicji. Adamowi i Eddyemu ledwo udało się uniknąć strzałów. Po jakimś czasie przeciwnicy przestali stawiać opór. Po prostu przestali atakować, tylko śmiali się nie wiadomo z czego. Ich postawa była interesująca, ale nie tak, by alianci przestali uciekać z tego powodu. Pomyślnie opuścili pomieszczenie i szli w kierunku wskazanym przez Lamberta.

Wreszcie dotarli do pomieszczenia pełnego zaworów i rur. Nie byłoby w tym nic godnego uwagi żołnierzy, gdyby w pewnym miejscu nie stało dwóch techników opartych o siebie.
- Kurwa! Edward ... oni .. oni ... są martwi! - zauważył Adam
Edward potwierdził to spostrzeżenie. Wtedy drzwi, którymi weszli zatrzasnęły się i odcięły im drogę powrotu. Alianci usłyszeli kroki.

- Kurwa! - krzyknął zrozpaczony Dębski,
- A było tak cholernie blisko... - użalał się kapitan.
- Ludzie mawiają, że wojna to nie jest majówka ale jak będzie się dążyć do celu to wreszcie się go osiągnie - mruknął Eddy - Ale nam chyba nie pisane było wykonanie zadania - dodał rozglądając się niespokojnie po pomieszczeniu - W każdym razie jeśli mamy umrzeć zróbmy to z klasą godną angielskiego dżentelmena - podniósł broń i modlił się aby te resztki w magazynku wystarczyły.
- Ojcze nasz... - rozpoczął Adam trzymając mocno broń i czekając cierpliwie na to co ma się zaraz stać.
Czas leciał nieubłaganie ... żołnierze nie znaleźli w pomieszczeniu nic przydatnego, prócz skrzynki z narzędziami.
Eddy wyciągnął ze skrzynki młotek, zawołał kapitana aby trzymał się blisko i powoli ruszył w ciemność aby zbadać pokój.
- Cholera... - wymamrotał kapitan i poszedł za Eddym.
Pokój nie jest większy niż być powinien. Pełno jest tu rur czy zaworów. Gdyby wiedzieć które przekręcić pewnie można by odciąć ogrzewanie lub zasilanie w której z sekcji. Dwa trupy powoli sprawiały, że kapitan chciał wyjść stąd jak najszybciej. Usłyszeliście komunikat Lamberta przez niewielką szczekaczkę w rogu pomieszczenia. Drzwi którymi weszliście nie chcą się otworzyć, droga ucieczki została odcięta. Trzeba iść do przodu.
- Szlag, szlag, szlag! - krzyczał Eddy zrozpaczony po komunikacie Lamberta. Czyli albo sami sobie muszą poradzić albo zdechną w tym wariatkowie. Jedynym plusem było to, że miał ze sobą kapitana Dębskiego. Uspokoił się trochę i powiedział: - Kapitanie, musimy się pospieszyć to może wpadniemy na nich w jakimś korytarzu. Wydaje się, że możemy iść tylko tam - wskazał na jedyne otwarte wyjście i ruszył w tym kierunku ale nagle przystanął i spytał się: Kapitanie, nie ma pan pożyczyć magazynka?
- Podczas ostatniej akcji nie zmarnowałem ich zbyt dużo - kapitan rzucił magazynek w kierunku Eddyego.
- Cokolwiek tam jest, chodźmy już stąd - stwierdził Dębski, spoglądając na trupy.
- Dziękuję - powiedział łapiąc magazynek i od razu przeładował broń - No to idziemy...
 
Morior jest offline  
Stary 22-03-2011, 02:26   #68
 
Arsene's Avatar
 
Reputacja: 1 Arsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwu
Edward Kingston i Adam Dębski


Komandosi wreszcie wyszli z tego pomieszczenia, kierując się dalej korytarzami technicznymi. Kilka razy na czuja decydowali gdzie iść, nie mając pewności. Wracać jednak w żadnym wypadku nie chcieli. No i chyba wreszcie zabłądzili ...

Korytarze zmieniły się, temperatura jeszcze spadła. Zimno było bardzo mocno odczuwalne. Z głębi korytarza ział zimny wiatr. W pewnej chwili Dębskiemu zdawało się, że słyszy w oddali kobiecy krzyk. Po chwili zszokowania ruszył jednak dalej.

Liczba rur idących przy ścianach zdecydowanie się zmniejszyła. Światło w którymś momencie przestało już być czerwone i dawało zwykły, biały, sztuczny blask. Wreszcie na końcu tunelu żołnierze znaleźli stalowe drzwi na prowadnicy. Odsunięcie ich nie stanowiło większego problemu, lecz trwało trochę czasu.

Za nimi znajdował się korytarz, pusty i ponury, jak wszystkie. Wymieniając porozumiewawcze spojrzenia ruszyli dalej. Ich kroki odbijały się echem, budząc obawy dotyczące wykrycia. I wreszcie stało się coś dziwnego. Obaj żołnierze usłyszeli głos. Basowy, mocny, którego źródła nie dało się normalnie wychwycić. Nie było szczekaczek, nie dochodził też z żadnego krańca korytarza. Wydobywał się jakby ... ze ścian.

- Kiiimmm jeesteeśśśścieee ? - przedłużając sylaby głos zadał pytanie.

Nagle światło za aliantami zaczęło gasnąć. Lampa po lampie, sukcesywnie - mrok zbliżał się ku nim. Nie wiedzieć czemu obaj nagle nabrali przekonania, że jeżeli ten ich dogoni, zginą.

Pobiegli więc.

Pędzili, obraz zaczął się trząść. Edward wpadł na ścianę i minęła sekunda nim otrząsnął się z szoku. Korytarz przed nimi wydawał się dłużyć, falować i drżeć. Głos zapytał jeszcze raz

- Kiimmm jeesteeśśśściee ?

Wreszcie Dębski padł na ziemię, trzymając się za głowę. Wrzeszczał w panice, tarzał się po podłodze. Edward podbiegł do niego

- Trzymaj się ... - szepnął i podniósł go.

Prowadząc towarzysza biegł ile sił. I wreszcie wszystko się skończyło, jakby znikło. Głosu nie było, obraz był stateczny, światło się paliło. Szum w głowach, pisk, jęczenie czy też inne nieopisane dźwięki znikły.

- Co to ... co to było ? - rzucił kapitan roztrzęsionym głosem.

- Nie mam pojęcia - odpowiedział mu kolega i poszli dalej, nie chcąc spędzać tu już ani sekundy dłużej.

Wreszcie dotarli do kolejnych drzwi. Te też były ciężkie, grube i na prowadnicy. Ktoś najwyraźniej silnie strzegł tego miejsca, nie chcąc dopuszczać do niego obcych. Otworzenie przejścia trwało dość długo.

Za nimi znajdowała się dziwna przestrzeń. Wysokie pomieszczenie z wrakiem jakiegoś pojazdu na środku. Wokół były stanowiska badawcze, papiery, plany, narzędzia i ... ciała naukowców. Okrutnie okaleczone, z powydłubywanymi oczami, pozdzieraną skórą, oskalpowani, z wnętrznościami wyciągniętymi do połowy przez gardło. Dębski zwymiotował.

Chciał wyjść, być nawet na tym dziwnym korytarzu, umrzeć tam z głodu lub starości, byle by tylko opuścić ten pokój. Kiedy podszedł do drzwi, te zatrzasnęły się. Łzy cisnęły mu się do oczu.

Edward w tym czasie zbliżył się do obiektu. Wyglądał jak po zderzeniu ze ścianą przy ogromnej prędkości. Miał znamiona skrzydeł, mógł to być samolot. Miał chyba nawet jakieś wejście. Wówczas usłyszał ciche łkanie przerażonego kapitana.

Adam Lambert i Lee McMillan


Przeciskanie się wąskim tunelem wentylacyjnym nie należało do najprzyjemniejszych. Zwłaszcza jeżeli były tam trzy dość rosłe osoby, broń, amunicja, masa sprzętu i trochę planów bazy. Co jakiś czas agent, który szedł pierwszy zatrzymywał się by sprawdzić drogę.

Kiedy Lambert usłyszał w oddali huk eksplozji swojej pułapki uśmiechnął się, może nawet mimowolnie. Wreszcie agent odwrócił się do Lee i powiedział

- Jesteśmy teraz przy tym pomieszczeniu z wagonikami, jeżeli pójdziemy dalej dojdziemy do martwej strefy. Nie jestem pewien czy damy radę się tamtędy przecisnąć, dalej są jakieś odkrywki, czy inne kopalnie, tam szyby są dość szerokie. Jak się tam dostaniemy może uda się nam opracować plan wyjścia na zewnątrz.

Wszyscy w milczeniu zgodzili się na to, nie mając siły oponować. Nie teraz, kiedy byli w szybie pozwalającym ledwie ruszać rękami i nogami w celu przeciskania się do przodu. Czas leciał, zza kratek często słychać było poruszone niemieckie głosy. Pot lał się z dobre ubranych żołnierzy. Natomiast agent wyglądał ... dziwnie. Niedawna rana zaczęła mu trochę doskwierać, lecz w przeciwieństwie do wszystkich było mu zimno. Blady i zmarznięty pędził przed siebie szybciej niż inni. Raz na jakiś czas musiał zatrzymywać się by poczekać na resztę.

Wreszcie dotarli do owej martwej strefy. Prosta rura o niewielkiej średnicy ciągnąca się nie wiadomo jak daleko, bez odnóg czy zakrętów. Brak jakiegokolwiek światła i ratunku. Feliks dał znak, że dotarli do tego miejsca i pierwszy wcisnął się w rurę. Jeżeli teraz ktoś by się zaklinował, to jedyną rzeczą jaką mógł by zrobić, to poprosić kogoś o kulkę w łeb. Oczywiście tylko, jeżeli tamten miał by możliwość sięgnięcia po broń.

Pchając karabiny przed sobą żołnierze zaczęli się przeciskać. Sytuacja była naprawdę klaustrofobiczna. Można było wykonywać tylko ruchy pozwalające na pełzanie.

Nagle Lee zauważył coś dziwnego. Rura jakby zaczęła się trząść, zwężać, kurczyć. Agent zapomniał o nim, pełzł dalej, był już daleko. Wykręcając do granic możliwości kark dostrzegł, że Adama nie było za nim. Zaczął się trząść w panice, krzyczeć i skomleć. Był sam, zaklinował się w ciasnej rurze.

- Lee, co się dzieje ?! - warknął Adam będący tuż za nim.

Impuls ten dopiero wybił go z transu. Zamrugał oczami i zobaczył agenta metr lub dwa przed sobą. Lambert był tuż za nim, a przejście nadal było takie jak wcześniej.

Wreszcie po pół godzinie, które zdawały się być całym dniem alianci dotarli do końca martwej strefy. Szyb był tutaj szerszy, można było iść niemalże na czworaka. Po kilkuset metrach można już było w nim spokojnie usiąść. Z końca wiał zimny wiatr, słychać było ludzi, którzy pracowali przy czymś bardzo intensywnie.

- Jesteśmy w części górniczej. - Agent rozwinął plany i wszyscy pochylili się nad nimi.

Mimo iż było ciasno, wszyscy dobrze widzieli co jest na rysunkach. Światło, które wpadało przez kratki obijało się od srebrnych ścianek wentylacji. Lustrując przez pewien plan agent wyjaśnił swój plan.

- Myślę, że możemy się przedostać do łodzi podwodnej w tej części - wskazał palcem drugi koniec mapy i mówił dalej. - Mogli byśmy zwyczajnie dać znać naszym coby nas stąd zabrali po wyjściu na zewnątrz, ale problem w tym, że na tych planach nie ma jakiegokolwiek wyjścia z bazy. Co wy na to ?
 
__________________
Także tego
Arsene jest offline  
Stary 23-03-2011, 14:57   #69
 
Klamka's Avatar
 
Reputacja: 1 Klamka jest na bardzo dobrej drodzeKlamka jest na bardzo dobrej drodzeKlamka jest na bardzo dobrej drodzeKlamka jest na bardzo dobrej drodzeKlamka jest na bardzo dobrej drodzeKlamka jest na bardzo dobrej drodzeKlamka jest na bardzo dobrej drodzeKlamka jest na bardzo dobrej drodzeKlamka jest na bardzo dobrej drodzeKlamka jest na bardzo dobrej drodze
Lee czołgał się w tunelach wentylacyjnych, cały czas próbując nadgonić za Agentem, który był całkiem szybki. Starał się nie zastanawiać co było ani nie myśleć co co będzie, gdyż była to jedyna droga jaka im została. W milczeniu godził się na każdy plan, który chociaż w najmniejszym stopniu prowadziłby do wyjścia.
Kiedy żołnierze dotarli do wąskiej rury, która dawała tak mało miejsca, że z trudem można było złapać głębszy oddech. W pewnej chwili rura zaczęła zaciskać się i poruszać tak jakby znalazł się w brzuchu węża. Gdy spojrzał za siebie nie zobaczył swojego towarzysza co jeszcze bardziej pogrążyło go w strachu.
Atak paniki przerwał krzyk Adama -Lee, co się dzieje ?!. Kiedy McMillan otrząsnął się zaczął pełzać dalej, aż wszyscy dotarli do części górniczej o której mówił agent. Wtedy to przedstawił on swój plan, w którym to mieliby dostać się do łodzi podwodnej a stamtąd wydostać się na zewnątrz.
Lee po wysłuchaniu planu, na pytanie "Co wy na to?" odpowiedział tylko krótko -Wszystko byle nie z powrotem.
 
Klamka jest offline  
Stary 25-03-2011, 17:45   #70
 
JanPolak's Avatar
 
Reputacja: 1 JanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemu
Lambert wypełzł z ciasnej rury. Mundur miał brudny, twarz bladą, jakby pozbawioną krwi, czerwone oczy patrzyły nieobecnie, a półotwarte usta pośpiesznie łapały oddech. Pół godziny w wąskiej, klaustrofobicznej przestrzeni. Pół godziny pełznięcia na brzuchu bez pola manewru, bez możliwości ratunku. Wystawiony na takie sytuacje człowiek uczy się wyłączać umysł, ograniczać swoją aktywność do najprostszych ruchów. Każda myśl o masie kamieni nad głową, o ilości powietrza dostępnego w rurze, o możliwości zaklinowania się dowolnego paska ekwipunku… każda może przynieść panikę i szaleństwo. Być może takie rozważania wywołały atak klaustrofobii McMillana. Adam zwalczył swoje w zarodku. I był wyczerpany. Lecz jest taki poziom wyczerpania, za którym odnajdujemy cień satysfakcji. Pierwiastek przyjemności w bólu przemęczonych mięśni. Wyzwania tak ciężkie, że podejmowanie ich jest spełnieniem samym w sobie. Stary dyszał jak parowóz, potrzebował powietrza, chciał wstać, był spragniony, chciał zrzucić ciężkie ubrania, wymyć się, wyspać w bezpiecznym miejscu. I mimo to w głębi duszy uśmiechał się zawadiacko i myślał „Ha! Przeżyłem!” Dlatego niektórzy ludzie zdobywają bieguny, wspinają się na ośmiotysięczniki, dlatego schodzą w morskie głębiny i kiedyś, z pewnością, postawią stopę na Księżycu. Nie tylko bycia pierwszymi, dla sławy i biografii w encyklopediach. Dlatego, że w sercu każdego awanturnika drzemie potrzeba wchodzenia w sytuacje ekstremalne – ekstremalnie trudne i wyniszczające – i wychodzenia z nich zwycięsko. Stary polarnik zwyciężył raz jeszcze.

- Okręt podwodny? – Zapytał, gdy ochłonął. – Nie wiem, jak we trzech zdołamy obsłużyć U-boota. Zwłaszcza, że chyba żaden z nas nie jest marynarzem. Poszukaj, czy gdzieś nie ma hangaru lotniczego, to może uda mi się ukraść samolot. – Swoich umiejętności pilotażu mógł być pewien. – Ale jeśli bazuje tu okręt podwodny, to myślę o dwóch słowach: magazyn torped. Jeśli zdobędziemy materiały wybuchowe, możemy sami sobie zrobić wyjście.
 
__________________
Jestem Polakiem, mam na to papier i cały system zachowań.
JanPolak jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 14:35.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172