Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 19-09-2016, 19:54   #41
 
Asmodian's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputację
Jama goblinów

Xandros pchnął związanych jeńców w stronę Erwina i Rupperta.
- Było ich pięciu. Zostało dwóch. Ktoś zna gobliński? - elf spojrzał pytająco na krzątających się przy jaskini ludzi.
Ruppert oderwał się od sprzątania izby i rozejrzał się czy ktoś przyzna się, że zna ten język. On znał. Jednak nie było się czym chwalić.
- A więc było ich pięciu… - powtórzył za elfem łotrzyk. - Jeśli chcesz wiedzieć dokąd zmierzały gobliny to nie musisz ich pytać. Byli jeńcy tych kreatur już nam powiedzieli, że zmierzali na północ do drugiego szczepu ich klanu. Tam też trafili pozostali ludzie z portalu na plaży.-
- Bardzo dobrze. To jeszcze warto byłoby ich zapytać, jak daleko jest ów szczep i jak jest liczny. Skoro rozumieją po goblińsku, niech pogadają - Xandros był zmęczony polowaniem i zabijaniem. Z chęcią by odpoczął, jednak ciekawiło go również co mają do powiedzenia jeńcy goblinów. No i cicha dziewczyna, która uciekła nie wiadomo gdzie na początku walki.
Erwin spoglądał na nowo przybyłych, głównie elfów.
- Osoby towarzyszące? - Spytał patrząc na gobliny. - Co wy za macie obyczaje, do lokalu z goblinami, chociaż kto co lubi, nie będę oceniał. Mamy wino, grajka, zupę z jelenia i... unikatową atmosferę. Najlepszy lokal w tych stronach.-
Odwrócił się do pozostałej trójki.
- Możecie się uczyć – powiedział elfom – spójrzcie na Raula, na chwilę wyszedł i z dwiema pannami wraca. Taki to zawsze ma szczęście. Dobra, organizacyjnie, panie wstęp darmo, panowie muszą się wykupić i pomóc nam targać resztki tego cholerstwa do środka. Nasza jaskinia to szanowany lokal. A gdyby ktoś był pozbawiony humoru to miło by było gdyby ktoś nam pomógł to nosić.-
Komuś, zdaje się, wydawało, iż jest dowcipny. Co prawda słowa Erwina nie rozbawiły Raula, jednak de Foix nie skomentował żałosnej próby rozbawienia towarzystwa.
- Dobrze, że ich złapaliście - powiedział do Xandrosa i Pleufana. - No i dobrze, że będziemy mieli solidny dach nad głową. Lepsze to niż szałasy czy namioty. -
Xandros kiwnął głową Raulowi po czym poszedł obejrzeć jaskinię, zostawiając jeńców Erwinowi
- Zróbcie z nimi co uważacie za stosowne - elf zainteresowany był, czy leże goblinów rzeczywiście było bezpieczne. - Nie wiem, czy jest co świętować…. - mruknął zagłębiając się w mrok korytarza
- Uważaj na trupa wewnątrz jaskini - rzucił Ruppert do mijającego go elfa. - Przydałoby się coś z nim zrobić zanim zacznie gnić.
- Do jutra chyba nie zgnije a ja na jeden dzień mam dość noszenia, głowy nie ma to może nie wstanie. - Erwin zabrał swoją rzecz i zwrócił się do złodzieja. - Chodźmy, może reszta będzie mniej przybita. Dzisiaj żyjem, jutro gnijem. To tylko nasze, co dziś zjemy i wypijem. - Zacytował poetę. - Nic nie wskazuje na to byśmy długo pożyli więc wolałbym się nie smucić nad miarę.-
Złodziej się zaśmiał ale jego oczy wypełnione były przygnębieniem.
- Otóż to Erwinie. A jest co świętować! Jeden szczep goblińskiego ścierwa już wybity. Zbierzemy się do kupy i wybijemy ich wszystkich. - Ruppert spojrzał gniewnie na związane pokraki. Nigdy nie darzył ich wielką sympatią lecz od dziś jedyne co dla nich miał to nienawiść. Miał ochotę wybić każdego sługę przeklętego boga.
- Szkoda że niektórzy nie potrafią wyjąć sobie kija z tyłka, wtedy może łatwiej by im się schylało do roboty. - rzucił na osobności Ruppert do Erwina.
- Przepraszam, że wam przerywam, ale… - wtrąciła się Crilia. - ...ale skoro nie mamy bezpiecznego schronienia, takiego jak osada, to przydałoby się nauczyć dzieci jak mają się bronić. Ktoś z was byłby chętny, żeby mi w tym pomóc? - spytała.
- Zgłaszam się na ochotnika. - Erwin zasalutował wolną ręką. - Sam myślałem by spróbować powołać milicję, ale niech najpierw odpoczną. No i mamy naszą jaskinię. Są do niej dwa wejścia i jest całkiem wygodnie. Wy ceimne elfy nie mieszkacie w jaskiniach? No i nie donieś na nas do możnego pana bo z nas karze pasy rwać. - Ostatnie zdanie wypowiedział pół szeptem.
- Jestem tylko w połowie mrocznym elfem! - uniosła się kapłanka, wyraźnie urażona. - Nie wiem, gdzie tacy mieszkają i nie obchodzi mnie to! - po chwili, gdy lekko się uspokoiła, dodała. - A ta jaskinia nie jest bezpieczna, skoro ma dwa wejścia i najpewniej wie o niej szczep tych goblinów. - skwitowała i szybko weszła do jaskini, tupiąc przy tym nogami ze złości.
- Rozumiesz coś z tego? - Skonfundowany Erwin zapytał Rupperta. - Pół mrocznym elfem, czyli drugie pół od człowieka. Czyli dalej nic nie wiem o tym jak żyją pół mroczne elfy, czy z ludźmi czy pod ziemią. Może chociaż krasnoludy są zadowolone?-
Raul nie komentował tego, gdzie i jak mieszkają półelfy, mające we żyłach krew mrocznych elfów, za to interesowała go dalsza część wypowiedzi kapłanki.
- Crilia ma rację. Może na parę dni mamy spokój, ale i tak warto by zabezpieczyć drugie wejście. No i wystawić warty. Dobrze, że mamy psy.-
- Gdzie leży ten truposz? - spytał. Uważał, że co jak co, ale martwy goblin nie jest im potrzebny jako towarzysz podczas snu.
- Oczywiście, że trzeba wystawić warty na dwóch wejściach. - Erwin nie dowierzał by ktoś mógł go posądzić o aż taką nierozważność. - Parę dni spokoju to i tak luksus w porównaniu do otwartego terenu. Tutaj mamy świeżą wodę i dwa małe wejścia, na wypadek oblężenia to miejsce jest lepsze niż cokolwiek co bylibyśmy wstanie zbudować w tak krótkim czasie.-
Xandros wrócił z obchodu jaskini. Miał kilka wniosków
- Jaskinia ma kilka plusów. Bieżąca woda. Sucho. Gdyby odwszawić sienniki po goblinach, nawet byłoby wygodnie. - Elf uśmiechnął się zgryźliwie.
- Nie widać jej w nocy z okolicy. Duży plus. Zagajnik jest widoczny to minus. Nie wiem, jak się tu bawiliście, ale trupa bym jednak na waszym miejscu wyjął i zakopał. Mieliście sporo czasu, a śmierdzieć będzie i tak. I dzieci straszyć. - Xandros zaczął rozkładać swoje graty w jakimś kątku jaskini blisko ognia.
- Górne wyjście można zabezpieczyć ścinając jedną z sosen, by upadła na oczko wodne na górze. Psy do jaskini. Trupy na zewnątrz trzeba uprzątnąć. Są ślady zwierzyny w zagajniku, więc jest to wodopój. A to znaczy, źródło świeżego mięsa, o ile rozstawi się sidła lub zasadzi się łowca, i o ile psy będą w jaskini aby nie płoszyć zwierzyny. - Xandros podszedł do Erwina.
- Wziąłeś odpowiedzialność za ludzi, zamiast pić…...weź się do roboty i zacznij wydawać im rozkazy, aby nie zginęli z głodu i zimna. - Xandros ogrzał ręce na ognisku patrząc na związane gobliny.
- Jeden szczep wybiliśmy. Co z innymi w okolicy? Warto się upewnić, czy jakiś patrol lub oddział nie przyjdzie z rana na jakiś obchód czy handel. Jeśli ktoś z nich zna gobliński, wyciągnijcie od nich tą wiedzę. Gdzie, ilu, kto dowodzi…. - Elf wskazał na gobliny, po czym dostrzegł rzeźbę na stole
- Co to takiego? Bóstwo? Może o nim wspominał hobgoblin? Znaleźliście coś ciekawego przy tym dużym? -
Ruppert już rozłożył sobie koc. Plecak miał posłużyć za poduszkę. Nawet niezle spanko, pomyślał w duchu. Jednak słowa elfa kazały mu zostawić posłanie. Wstał i wziął posążek zaciskając na nim palce z całej siły.
- Ten ich bożek… - syknął Ruppert. - Xandrosie widziałeś wielką rzeźbę w głębi jaskini. To nienormalne ale powinniście o tym wiedzieć. Ta rzeźba do nas przemówiła. Ten demon gdy nas zobaczył, ucieszył się że nas znalazł. Ta jaskinia nie jest bezpieczna a najlepszą obroną jest atak. - Podsumował plany pozostania na dłużej w jaskini łotrzyk.
-A przemówiła bo? Tak po prostu podeszliście i zaczęła mówić? Może zbeszcześciliście świątynię? - Xandros zaciekawił się wątkiem Rupperta.
- Ludzie to nie maszyny, mogę starać się nimi pokierować, nie będę nadzorcą niewolników. Dziś nic nie dadzą rady zrobić. Nie wycisnę z nich tego czego nie ma - Erwin odpowiedział na zarzut elfa. - Co do przyszłości, to trzeba przesłuchać złapane gobliny, dowiedzieć się kto co umie i potem wymyślić plan. Jest nas mniej niż trzydziestu, zdolnych do walki mniej i nie wiemy ile jest goblinów. Ja nigdy nie byłem zwolennikiem chwalebnej szarży na liczniejszego wroga. - Postanowił zaczekać czy pozostali herosi mają jakiś konkretny plan.
 

Ostatnio edytowane przez Asmodian : 19-09-2016 o 21:57.
Asmodian jest offline  
Stary 21-09-2016, 21:00   #42
 
Gerappa92's Avatar
 
Reputacja: 1 Gerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwu
Przesłuchanie do ostatniej kropli krwii


- W takim razie dowiedzmy się z kim mamy do czynienia. - Powiedział Ruppert. Ruszył w kierunku obezwładnionych Goblinów. Wyciągnął swój miecz. Spojrzał najpierw na jednego, potem na drugiego i zawiesił na nim dłużej wzrok. Ostrze miecza jednak wylądowało przy szyi tego pierwszego. Łotrzyk zastanawiał się przez chwilę o co zapytać najpierw. Wtedy przypomniał sobie o posążku, który trzyma w ręce.
- Cr’nelon chyba nie będzie z was dumny? - zacharczał w goblińskim Ruppert - W kilka osób wybiliśmy cały wasz szczep. Tak swoją drogą przytulne tu macie gniazdko ale wiecie co? Długo tu nie pogościmy. Będziemy zmierzali na północ. Tak na północ. Bo tam jest wasz kolejny szczep prawda? Tam też są tacy nędzni wojownicy jak wy? Gadaj!
Goblin pobladł spoglądając na przystawiony do jego szyi miecz. Jednak gdy przeniósł wzrok na trzymany przez łotra posążek, jakby zmężniał i odezwał się z pogardą.
- Jesteś głupcem, człowieku… Ta jaskinia była jedynie naszym posterunkiem. Ale nasze plemię jest o wiele większe. Tam na północy jest nas cała masa. I żyją tam nie tylko gobliny, ale też dziesiątki hobgoblinów oraz wiele niedźwiedziożuków. Śmiało… Ruszajcie do boju. Cr’nelon będzie szczęśliwy, gdy jego więzienie zaleje krew jego wrogów…
Słowa goblina wywołały w Ruppercie strach. Nie mógł mieć pewności co do słów goblina, który mógł po prostu kłamać. W każdym razie nie chciał dać nic po sobie poznać.
- Nazywasz mnie głupcem ale to Tobie patrzy śmierć w oczy. Chociaż pewnie już nie możesz się doczekać na spotkanie z nim. Ale wy jesteście marionetkami w jego rękach. Posługuję się wami by zdobyć nas. Powiedz po co zaprowadziliście tam ludzi znad plaży?
- Tylko żywi mogą zobaczyć się z Cr’nelonem… A ty człowieku nie powinieneś mówić o nas, samemu nie znając własnego położenia - odparł paskudnym głosem goblin. - A tamci ludzie potrzebni są naszym kapłanom.
- Portalami przybyło wielu ludzi i wojowników. Wkrótce połączymy siły. I wasz świat się zmieni. Skąd wiedzieliście, że przybędziemy?
- Cr’nelon nam powiedział - zielonoskóry odparł tonem jakby była to największa oczywistość.
Łotrzyk miał już po dziurki w nosie tego całego Cr’nelona. Widać z tego, że był potężny. Spojrzał na wszystkich ocalałych w jaskini. Jeśli to co powiedział ten goblin było prawdą czeka ich paskudna śmierć na ołtarzu demona.
- Jesteście pod protekcją mrocznej mocy. Ale powiedz mi przed kim się chowacie. Czemu żyjecie w jaskiniach? Nie jesteśmy tutaj jedynymi ludźmi, prawda? Są tu ich osady i wioski.
- Nie pochlebiaj już tak swojej rasie, człowieku. Jest wiele innych, o wiele większych niż wy niebezpieczeństw - odpowiedział goblin. - A ludzie? Słyszałem, że gdzieś są, ale mieszkają poza naszymi granicami. Ale nie są oni tacy jak wy.
Zaciekawiło to Rupperta. Inni ludzie. Ale skoro są poza granicami goblinów…
- Wschód i zachód. Jak daleko sięgają wasze granice. Mów!
- Aż do terytoriów innych istot - odparł krótko.
- Innych istot? Co masz na myśli? - Dopytywał chłopak. - Co tam żyje?
- Wszystko… Orki, ogry, dzikie bestie, elfy, krasnoludy i wiele wiele więcej… Żyje tu niezliczona ilość istot.
- Krasnoludy. Gdzie je znajdę?
- W górach.
- Ale do was trzeba mieć cierpliwości. Nie jesteś zbyt rozmownym typem. Mów gdzie są góry i ile drogi nas dzieli.
- Skąd mam niby wiedzieć ile nas dzieli? Są podobno gdzieś daleko na północnym zachodzie - rzekł, co raz bardziej podirytowany goblin.
- A wschód, co jest na wschodzie? - Dopytywał Ruppert. Widział, że pozostali piją wino przy stole i miał już dosyć dyskusji z zieloną paskudą ale musiał wiedzieć.
- Nie wiem, tylko lasy i równiny…
Miecz Rupperta wylądował w pochwie. Odwrócił się na pięcie i ruszył do biesiadników przy stole by w skrócie opisać im przesłuchanie. Miał dosyć tej paskudnej mordy goblina.
Xandros spokojnie czekał aż łotrzyk skończy przesłuchanie. Kiedy przestali szwargotać po goblińsku, chwycił obu jeńców i postawił na nogi, wyprowadzając ich z jaskini,
- Hej, hej. Co Ty robisz. - Stanął na drodze elfowi Ruppert.
-Zabijam ich. Co w tym dziwnego? - Xandros przechylił głowę, nie rozumiejąc łotrzyka.
Bezduszność elfa trochę zaskoczyła Rupperta. Ale najdziwniejsze było to, że gobliny zasługiwały na śmierć ale łotrzyk jakoś nie mógł się z tym pogodzić.
- Rzeczywiście na to zasługują ale mogą nam się jeszcze przydać. To jest całkiem inny świat a my jesteśmy teraz na ich terytorium. Mogą nam pomóc.
-Zadziwiająca ocena sytuacji. Nad wyraz…..ludzka. Jeśli porzucisz sentymenty, zobaczysz ohydnego szkodnika, który przy pierwszej sposobności poderżnie Ci gardło. I nam wszystkim również. Widziałem wiele goblinów, te nie różnią się od tych, które żyły na świecie który znałem. Pozwól zrobić mi to szybko, nie będą się męczyć. Jeśli zajmą się nimi krasnoludy, a szczególnie ten zwany Bhupindarem, nie czeka ich lekka śmierć. Nie mamy też jedzenia aby ich żywić. Trzymanie ich więc przy życiu oznaczałoby dla nich niepotrzebną męczarnię - Xandros wciąż trzymał sztylet w opuszczonej ręce. Wiedział, że ludzie miewali pewne nielogiczne sentymenty, i kurczowo się ich trzymali. Nie raz doprowadzało to ich do zguby, choć z drugiej strony zdolni byli do aktów prawdziwego heroizmu, porywów pasji rzadko spotykanej wśród elfów. Elf wiedział, że jego zachowanie może nie zostać do końca zrozumiałe.
Zimna krew. Właśnie taka musiała płynąć w żyłach elfa stojąca na przeciwko Rupperta. Łotrzyk chociaż nosił miecz i używał go niejednokrotnie, to słowa elfa wzbudziły w nim oburzenie.
- Nie mam sentymentu do tych… istot. Niejednokrotnie takie stworzenia najeżdżały wioskę w której mieszkałem i zabijały niewinnych ludzi. Po prostu myślę, że skoro ich tu sprowadziłeś do tej jaskini to chyba nie po to by poderżnąć im gardła. Chciałeś wydobyć z nich informację. Może pokierują nas bezpiecznie w góry. Mówią, że są na północny zachód stąd, a tam krasnoludy.
-Które nie kochają goblinów. Elfów również nie. Nie muszą pokochać bandy uchodźców z obcego świata. Po za tym, wydobyłeś już z nich informacje i tylko po to ich tu sprowadziłem. Nie aby byli przewodnikami. W tej chwili są raczej zbędni -
- Może to marny plan. - Przyznał chłopak. - ale jaki Ty masz pomysł Xandrosie? Zostać tu w tej jaskini? Tułać się po tej nieznanej dziczy? U krasnoludów możemy znaleźć pomoc. Uchronić się przed śmiercią w na tym padole. Może Ciebie trzymają sentymenty?
- Mogę spróbować znaleźć te….krasnoludy. Góry są dosyć łatwe do znalezienia. Będzie mi łatwiej nie mając goblinów za plecami. - Xandros wzruszył ramionami. Nie był zdziwiony, że człowiek tak uparcie broni przeciwnika. Słyszał jednak nawoływania hobgoblina, który pragnął złożyć ich wszystkich w ofierze.
- Obejrzałeś ołtarz Ruppercie? Nic nie rzuciło Ci się w oczy? -
Pytanie elfa zbiło Rupperta z tropu. Czyżby wiedział? Nie to było nie możliwe. Chociaż ktoś mógł się wygadać. No ale na pewno nie on.
- Tak widziałem. - Potwierdził ściszonym głosem łotrzyk. - Przerażające. Rzucił mi się w oczy trup z odciętą głową! Cholerne stworzenia.
Ruppert spojrzał pełen gniewu na dwa gobliny. Co on robił? Stanął w obronie tych kanalii. Gdyby on znalazł się w ich szponach to wyrwałyby mu one flaki. A może jednak nie? Może to tylko zły bóg, mroczny demon. On kieruję ich czynami?
- Ich kult jest przerażający - sprostował łotrzyk. - Demon, którego czczą przepowiedział im nasze przybycie. Dlatego czekali na plaży przy portalu i zaatakowali jeńców…
- Dobrze więc. Pora to kończyć - zawyrokował Xandros
- Nie zgadzam się mimo wszystko. - Zaprotestował Ruppert. - Biorę jednego z nich pod własną opiekę.
- To nie maskotka. Pora dorosnąć - Elf nie zamierzał ryzykować swojego życia, i bezpieczeństwa innych dla chwilowego kaprysu człowieka. Wyciągnął miecz patrząc się znacząco na Rupperta.
- Mnie też zamierzasz dźgnąć tym mieczem? - Zapytał poirytowany Ruppert. Jeśli elf zabiję oba gobliny, źródło wszelkiej informacji wygaśnie. Za to łotrzyk chciał wiedzieć jak najwięcej o demonie, który zabrał mu wzrok. - Czym nam grozi jeden związany goblin? Zadziwiające jak mało cierpliwości masz Xandrosie. Myślałem, że to właśnie elfy z niej słyną. Żywy goblin przyda nam się póki co bardziej niż martwy.
-Nie kuś…- Xandros uśmiechnął się do łotrzyka ironicznie.
Łotrzyk obrócił się do goblinów. Może nie rozumiały słów ale mowa ciała elfa nie zwiastowała niczego dobrego.
- Elf chcę was zabić. - Zacharczał po goblińsku. - Zastanawiamy się jak to najlepiej zrobić. Spalić was w ognisku, utopić czy po prostu odrąbać wam głowy. Oczywiście nie będę was pytał o zdanie. Chociaż… Jednemu z was możemy darować życie. Ceną jest informacja. Może jednak, któremuś z was przypomni się gdzie jest najbliższa osada ludzi, elfów lub krasnoludów.
Xandros wzruszył ramionami. Najwyraźniej człowiek jeszcze nie skończył przesłuchania, co oznaczało, że mógł być po prostu leniwy i nie chciało mu się zrobić jednej rzeczy porządnie. Nie wyciągnął wszystkich informacji od goblinów lub nie zamierzał tego robić albo zrobił to nieudolnie. Wojownik nie wnikał, czy człowiek robił to specjalnie czy nie. Narażał wszystkich dezinformacją lub brakiem informacji, co na jedno wychodziło.
Albo coś ukrywał - coś, co zdarzyło się w jaskini pod nieobecność elfa i miało coś wspólnego z pomnikiem tego szkaradnego bóstwa. Łotrzyk zmieszał się na wzmiankę o nim, a posągi same z siebie nie rozmawiały ze śmiertelnikami bez powodu…może kapłan lub ta dziwna ludzka dziewczyna pomogą rozwikłać zagadkę pomnika.
Xandros odstąpił na moment, spokojnie czekając aż Ruppert skończy szwargotać z goblinami. Potem zamierzał zakończyć ich egzystencję tak czy inaczej.
- I tak on nas zabije - rzekł w odpowiedzi ponuro goblin, wskazując głową na elfa. Poza tym, nie powiedział już ani słowa.
- Jeden z was na pewno zginie. Jeśli jeden z was okaże się użyteczny, zadbam o to, że elf nie zrobi mu krzywdy. - Zapewnił go Ruppert. - Chyba że nie zależy wam na życiu…
- Mamy dosyć twoich kłamstw! - wybuchnął mu w twarz zielonoskóry.
Xandros uderzył mieczem w głowę pierwszego goblina, następnie poprawił sztychem w drugiego.
Jeden krzyk, jedno cięcie. Ruppert stał w szoku jak głowa odpada od korpusu. Elf z gracją zabrał się do drugiego. Łotrzyk nie mógł nic zrobić. A może po prostu nie chciał. Tyle byli warci Ci jeńcy. Szkoda tylko że ich krew zapaskudziła jaskinie.
- Gratulacje Xandrosie. Ja po tym sprzątał nie będę. - Rzucił obrażony młodzieniec.
 
__________________
"Rzeczą ważniejszą od wiedzy jest wyobraźnia."
Albert Einstein
Gerappa92 jest offline  
Stary 22-09-2016, 18:02   #43
 
kinkubus's Avatar
 
Reputacja: 1 kinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputację
Jeden za drugim, okazywali się bardziej życzliwi, niż przypuszczała.

Zmęczony goblinami Xandros, podszedł do cichej dziewczyny, tej przyprowadzonej przez Raula i pół-drowkę. Słyszał pogłoski, jakoby używała zaklęć.

Czarodziejka? — zagadnął elf uśmiechając się życzliwie.
Życzliwość jednak na niewiele zdawała się przy Pech, którą wzdrygnęło na sam widok elfa. Patrząc z perspektywy czasu, musiało to być denerwujące; ciągle się wzdrygiwała, mazała, trzęsła, podczas gdy inni nadstawiali karku, walcząc z potworami i budowali długodystansowe plany przetrwania.
Tak... — wydusiła nieśmiało pojedyncze słówko.
Można poznać specjalność? Albo chociaż u kogo terminowałaś? — dopytał elf.

Xandros wiedział, że ludzie a zwłaszcza kobiety ludzkie słabo znoszą stres. Starał się więc rozładować napięcie. Z drugiej strony, może należało jedynie odblokować odpowiednie emocje lub dać jakieś sensowne zajęcie. Niestety, wielkim mówcą nie był. Słabo też znał się na ludzkich uczuciach, więc kalkulował tak, jak uczyli go w jego szczepie.
Słaba, nieśmiała dziewczyna nie nadawała się do walki. Xandros widział jak opuściła zagajnik narażając siebie na los być może gorszy niż śmierć z ręki goblinów. Jednak nie winił jej za to.

Wszyscy mieliśmy dzisiaj ciężki dzień. Walka, polowanie, schronienie. Być może przemowa Erwina brzmi jak mdła i patetyczna obietnica, ale póki co istotnie tak jest. Zrobiliśmy dziś sporo dobrego, i póki co jest tu w miarę bezpiecznie.
Elf próbował pocieszyć czarodziejkę. Może faktycznie powinien również spróbować z tym zajęciem?
Jeśli nie jesteś zmęczona, może obejrzymy ten szkaradny posąg w głębi jaskini? Przydałby się ktoś z fachową wiedzą o magii. Mam pewną teorię, ale jestem przede wszystkim wojownikiem, nie magiem, a tu….potrzeba porządnego maga — Xandros wskazał głową dalszą część jaskini.
Wciąż nie znali tego świata, a czarodzieje wszystkich ras byli inteligentni, i najczęściej obeznani z bardzo specjalistyczną wiedzą.

Pech miała sporo informacji do przetworzenia, elf dużo mówił, a jej główka nie pracowała najlepiej po dniu przepełnionym wrażeniami. Speszyła się trochę na pytanie o swoją specjalizację - macocha kazała z innymi czarodziejami nie rozmawiać - ale ostatecznie postanowiła zignorować poradę, czy wręcz nakaz.

Jestem przywoływaczką — mówiła niewiele ciszej niż dotychczas. — Mogę obejrzeć posąg, ale obawiam się, że niewiele będę w stanie pomóc.

Wstała i wciąż ściskając płaszcz Raula, ruszyła w korytarz prowadzący do bożka. Xandros poszedł za nią, domyślając się, że przywoływacze mogą znać się odrobinę na różnych stworach z zaświatów, szczególnie, że posąg nie przypominał bóstwa a raczej jakiegoś demona.
Pech obrzuciła posąg wzrokiem od dołu do góry. Poczuła się trochę, jakby była w domu. Macocha gromadziła różne dziwności, ale nic aż tak wielkiego i niepokojącego, chociaż z tym akurat można było polemizować. Dziewczyna objęła delikatnie dłońmi “twarz” posągu i przyjrzała mu się z bliska.

Słyszałam co mówił przesłuchujący gobliny. Jeżeli to jest ich bożek... — zawahała się, układając wypowiedź w głowie — mam przeczucie, że ta istota może być uwięziona, a rozlew krwi być sposobem na uwolnienie jej.
To możliwe — potwierdził. — Nie wygląda zresztą jak bóstwo. Raczej... jak demon lub istota przywołana z innego wymiaru. Goblinoidy to prymitywne istoty. Słyszałem, że są gotowe czcić takie pomniejsze potęgi jako prawdziwe bóstwa. Z drugiej strony moja wiedza o takich stworach ogranicza się do ich niszczenia.
Tutaj czegoś brakuje — Pech zanurzyła palce w dziurze w głowie figury.
Po chwili oględzin, odstąpiła i pokiwała głową.
Nic mi to nie mówi, nie wygląda na nic, co jest mi znane. Może część z głowy coś zdradzi, ale w to też wątpię.

Czarodziejka odwróciła się i pokierowała kroki z powrotem do części jaskini w której siedziała większość. Chciała położyć się spać, blisko ogniska, bez deszczu padającego na głowę.

Może jutro uda się dowiedzieć więcej — powiedziała ziewając.
 
kinkubus jest offline  
Stary 23-09-2016, 01:47   #44
 
Matyjasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Matyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemu
Warto się cieszyć z małych rzeczy


Erwin nie mógł powiedzieć by goblinów jakoś szczególnie nienawidził, więc postanowił zostawić Rupperta samemu sobie. Sam w końcu zdjął zbroję i rozmasował ramię. Jedząc danie z jelenie omiótł wzrokiem jaskinię.
- Niech to wszystko diabli - powiedział do siebie patrząc w jedzenie i głośno westchnął to nie tak miało być, gdyby wiedział na co się pisał nie zrobiłby tego, teraz musiał podsumować dzień, nadać cel, nim ludzie pójdą spać. Odłożył miskę i wyszedł na środek jaskini.
- Proszę o uwagę - zaczął. - Zrobiliśmy dużo. Wygraliśmy z goblinami. Uratowaliśmy naszych braci. - Usiłował wydobyć z siebie entuzjazm i zarazić nim kogokolwiek. - Zdobyliśmy jaskinię, nasz nowy dom i znajdziemy lepszy. Mamy wodę, ogień i jedzenie. Przetrwaliśmy i przetrwamy.
Przerwał.
- Jednak przed nami dużo zagrożeń, wyzwań i roboty i zabieramy się za nią jak najszybciej się da. - Znów przerwał by pozwolić słuchaczom zrozumieć i znów szybko zaczął by nie dać im czas na wtrącenie. - Goblinów jest więcej, dlatego wystawiamy warty. Jedną tam - wskazał tunel do kaplicy – drugą przy wejściu do obu dwójka osób. Każdy kto może nieść broń będzie brał udział. Przeżyliśmy koniec świata i nie pozwolimy by nowy świat nas złamał. Obiecuje wam, weźmiemy los za ryj i wywalczymy należny nam spokój.
- Kto chce świętować niech się cieszy, ma z czego, kto chce wspominać niech wspomina a kto potrzebuje rozmówcy, służę pomocą. Od rana bierzemy się do pracy, warty wybierzemy przed pójściem spać. Dziękuję za uwagę.
Zdaniem Raula Erwin pieprzył trzy po trzy, zapewne uważając, ze płynące z jego ust słowa wpłyną pozytywnie na nastrój zgromadzonych w jaskini. A może po to, by zaznaczyć swą rolę wielkiego przywódcy? Z pewnością lepiej by było, gdyby zamiast przechwalać się cudzymi w większości dokonaniami, porządnie zorganizował wszystko - począwszy od ustalenia wart.
- Elfy i krasnoludy zapewne najlepiej z nas wszystkich widzą w ciemności - powiedział. - Uważam, że w każdej warcie, stojącej przy wyjściu z jaskini, powinien być ktoś z nich. To by dało pięć wart. Dzięki temu każdy zdołałby odpocząć.
Mimo negatywnego wrażenia jakie odczuł Raul z powodu przemówienia Erwina, wojownik zauważył, że jego słowa miały jednak pozytywny oddźwięk w jaskini. Wielu ocalałych uśmiechnęło się, popijając całkiem dobre wino i rozmawiając ze sobą. Oczywiście, znalazło się kilka przypadków osób, które najwyraźniej podzielały zdanie Raula.
Esur nie tknąwszy nawet kropli wina ruszył w stronę drugiego, podwodnego wyjścia z jaskini.
- Biorę tam pierwszą wartę - rzekł ponuro i oddalił się nie rzucając nawet spojrzenia na pozostałych.
Również kilku nowym, uwolnionym z niewoli ludziom przemówienie nie przypadło do gustu. Jedynie wcześniej poznany przez Erwina Eram oraz zdolny do porozumiewania się z goblinami Anden zdawali się zapomnieć o tym jaki trudny był dla nich dzisiejszy dzień i dołączyli się do biesiady. Reszta pozostała na uboczu, łapczywie jedząc swój pierwszy posiłek tego dnia.
- To w takim razie ja wezmę pierwszą wartę przy głównym wejściu - zadeklarował krasnolud Bhupindar i zabierając ze sobą kufel wina oraz miskę mocno dopieczonym kawałkiem mięsa zaczął się oddalać. - Tylko nie dajcie mi do towarzystwa jakiegoś nudziarza!
- Wezmę drugą wartę przy głównym wejściu - zaoferowała Crilia.
- Dla mnie w takim razie trzecia. Może z Pleufanem? - zaproponował Raul, spoglądając na elfa. - I Dorne przy wodzie.
Mimo stałego malkontenctwa Raula ludzie zdawali się być szczęśliwsi niż po przekroczeniu portalu, czyli przemowa odniosła zamierzony skutek, nawet mieli pierwszego ochotnika do warty. Erwin postanowił poczekać chwilę na kolejnego ochotnika przed wyznaczeniem go.
Potem postanowił zająć się może i ważniejszym problemem, smutnymi ludźmi.
Najpierw postanowił zagadać do uzbrojonego w banjo Louisa.
- Jeżeli chcesz coś zagrać to liczniejszej i lepszej widowni w najbliższym czasie nie znajdziesz. Tylko jak już zagrasz to coś z taktem, nie wszyscy potrafią przezwyciężyć smutek. Ale może uda nam się im pomóc.
- Tak jest szefie - odpowiedział wesoło chłopak, którego uśmiech zdawał się wręcz promieniować wewnątrz jaskini. Zaraz złapał za swój instrument i zaczął wygrywać przyjemną melodię.
Po przyjacielskim poklepaniu po ramieniu Erwin postanowił przejść się po smutnych, dowiedzieć się co konkretnie ich trapi, czy może im jakoś pomóc i prawdopodobnie poprosić kapłana o rozmowę z nimi. Po smutnych miał nadzieję zamienić kilka zdań z każdym ocalałym, dowiedzieć się kim jest, co potrafi i czy ma jakieś konkretne aspiracje.
Na widok odchodzącego Erwina od stołu, Ruppert rzekł:
- Poczekaj przyjacielu, mam nowinki z nowego świata. Może golniesz jeszcze jednego kufelka? - Łotrzyk nie czekał jednak na reakcję wojownika. Wziął swój stary kubek, z którego wcześniej pił i wypełnił go po brzegi. Rozsiadł się na drewnianym krześle i postawił z hukiem posążek demona na ławie.
- Mamy przesrane. - Zaczął bezpardonowo Ruppert. - Ta jaskinia była posterunkiem tych goblinów. Na północy są ich dziesiątki. W dodatku są tam inne paskudztwa jak hobgobliny i niedźwiedziożuki. No i jak twierdzi nasz słodziutki jeniec, to ze sobą współpracują. Ten świat jednak jest bardzo podobny do naszego starego. Goblin mówił, że żyją tu ludzie, elfy i krasnoludy. Co prawda napomknął coś że trochę się różnią od nas ale są! Niestety nie udało mi się wydobyć z nich informacji gdzie moglibyśmy szukać pomocy. Na tortury na prawdę nie miałem już dziś siły. Zresztą zawsze robił to ktoś ze zrytym beretem w mojej bandzie. Na przykład taki Brutus. Ten to wycisnął z każdego każdy szczegół… ale to stare dzieje. Na północny zachód stąd podobno są góry. Tam może udałoby się znaleźć siedzibę krasnoludów.
Erwin spojrzał w swój kubek przed wypiciem go naraz.
- Kurwa. - Ściszył głos, by postronni nie usłyszeli. - Może nie ogłaszajmy tego dziś, nie ma co ludzi dobijać, bardziej.
Zamyślił się.
- To długo tu nie zagrzejemy. Mówił jak daleko na wschód i zachód żyją gobliny? Posterunki utrzymują z sobą jakiś stały kontakt? Spodziewali się ten posterunek odwiedzin w najbliższym czasie? Wie ile goblinów jest tam gdzie zabrali resztę jeńców? Jeżeli dość mało, to można by próbować ich odbić, lub dopaść nim dołączą do reszty. Skoro na północy gobliny a krasnoludy na północnym zachodzie to nam wypadnie iść na zachód, omijając gobliny na północy. Może morzem?
- Wiesz, chciałem zapoznać się z ocalonymi, sprawdzić co im na sercu leży, co potrafią, przyłączysz się czy chcesz wrócić do goblinów, lub zwyczajnie odpocząć?
- Nie spytałem jak daleko są od nas ale nie mam zamiaru już dziś zawracać sobie tym głowy. Jestem padnięty. - Ruppert dopił swój kufel do zera i powlókł się do swojego posłania. - Obudźcie mnie jak będzie moja kolej na wartę.
- Nie ma sprawy - odpowiedział mu Erwin i udał się realizować swój plan.
 
Matyjasz jest offline  
Stary 23-09-2016, 12:45   #45
 
Hazard's Avatar
 
Reputacja: 1 Hazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputację

Po dniu przepełnionym tragediami, trudami i niebezpieczeństwami, w końcu nastała chwila wytchnienia. Bohaterowie tej opowieści zasłużyli sobie na nią. Nowy Świat bardzo szybko dał im do zrozumienia, że nie będzie dla nich łaskawy. I dlatego mieli zamiar, wraz z resztą ocalonych, nacieszyć się ową chwilą świętego spokoju. Niektórzy postanowili poświęcić swój czas na świętowanie - zabawę, która miała zaleczyć ich skołatane nerwy i utopić w kuflach wina cały stres. Reszta zaś, wolała po prostu odpocząć. Nikt nie musiał długo czekać na przyjście upragnionego, zasłużonego snu.

Tej nocy Nowy Świat nie miał dla nich więcej niespodzianek. Ocaleni zmieniali się na dwugodzinnych wartach, jednak mimo obaw, nic nawet nie zbliżyło się do jaskini. A przynajmniej wartownicy nikogo nie dostrzegli.

Xandros wraz z Frewynem, którzy pełnili ostatnią wartę, z zadowoleniem przyglądali się jaśniejącej w promieniach porannego słońca krainie. Wciąż było chłodno, jednak dzień zapowiadał się na pogodny. Na błękitnym niebie nie było widać nawet pojedynczej chmurki, zaś delikatny wietrzyk poruszał rozciągającymi się daleko połaciami trawy. Może Nowy Świat nie był dla nich zbyt miły, jednak w taką pogodę wyglądał pięknie.
 
Hazard jest offline  
Stary 24-09-2016, 18:36   #46
 
kinkubus's Avatar
 
Reputacja: 1 kinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputację
Chwila intymnej prywatności

Pech obudziła się nieco wcześniej od reszty. Nad ranem myśli nie pozwalały się rozluźnić, do tego była jedną z nielicznych, trzeźwych osób. „Poranny ptaszek łapie robaka” jak to zwykło się mawiać.
Dorzuciła trochę drewna do ogniska i ogrzała przy nim dłonie. Noc wydawała się taka długa, ale poranek zdawał się nieść dobre wieści; wzeszło słońce i nie padało.

Czarodziejka zdjęła płaszcz Raula i sprawdziła, czy jeszcze ma przy sobie zwoje. Sen zmorzył ją tak szybko, że nawet nie pomyślała o odpięciu pasa.
Wzięła jedną z leżących w jaskini mis i napełniła ją w studni. Zebrała również garść popiołu z ogniska. Wprawdzie mogła przygotować zaklęcia w środku, jednak krępowała ją obecność wszystkich, nawet, jeżeli wciąż spali.
Tak przygotowana wyszła na zewnątrz, gdzie ujrzała dwóch wartowników. Xandrosa się już tak bardzo nie obawiała - zdawał się rozumieć zwyczaje magów - jednak drwal pozostawał zagadką i nie była pewna, jak może zareagować na rytuały magini. Dla pewności, udała się w miejsce, gdzie nie będzie jej widać z wejścia do jaskini.

Ostrożnie odłożyła misę, po czym wyszła na pusty kawałek grunty i obróciła się, rozsypując popiół dookoła siebie. Usiadła w środku naznaczonego kręgi i wyciągnęła zwoje, które kolejno uważnie przeglądała. Zatrzymała się na jednym, którego rozwinęła przed sobą i zaczęła szeptem czytać. Zupełnie jak w przypadku rzucanych zaklęć, język którym zapisano zwoje był... nietypowy.
Minęło kilkanaście minut. Pech wstała, by następnie zacząć kroczyć wzdłuż rozsypanego popiołu.
Po zatoczeniu jednego koła, kroki stały się bardziej energiczne, a ręce czarodziejki uniosły się ku niebu. Rozpoczął się taniec, a wraz z nim rozbrzmiał melodyjny śpiew w plugawym języku. Rytuał trwał dłuższą chwilę, po której Pech zaczęła spowalniać i milknąć, by wreszcie skończyć wraz z ostatnim wydanym słowem.

Nie zwlekając, wymalowała - jeszcze brudną od popiołu dłonią - na swojej twarzy prosty symbol, inkantując przy tym zaklęcie. Symbol wyparował czarnym dymem, który rozrzedził się w powietrzu, oplatając ciało czarodziejki formą przezroczystego klosza, ledwie widocznego na pierwszy rzut oka. Jeżeli potrzebowała czegoś na tych ziemiach, było to zaklęcie ochronne. Kąpiel była druga w kolejności, niestety w aktualnych warunkach trudno było o nią, więc musiała zadowolić się prostą misą z wodą.

Zaczęła zmywać z siebie resztki popiołu oraz brudy minionego dnia. Woda była nieprzyjemnie zimna, ale swoje zadanie spełniała. Obmywając ciało, zastanawiała się, co będzie dzisiaj robić, kiedy już sprawdzi posąg i zje pierwsze danie dnia. Prawdopodobnie wybierze się w poszukiwanie tutejszych ziół.
 
kinkubus jest offline  
Stary 24-09-2016, 18:58   #47
 
Nortrom's Avatar
 
Reputacja: 1 Nortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputację
Bo do tanga trzeba dwojga

Pierwszy sen w nowym świecie nie należał do najlepszych. Co prawda nie padało na głowę, brzuch był pełny, a miejsce było strzeżone, ale dwugodzinna przerwa na wartę w trakcie nie pozwoliła na głębokie zaśnięcie. Mimo tego Crilia musiała przyznać, że bywało i mogło być gorzej.
Kapłanka wstała powoli, gdy Keks zaczęła szturchać ją nosem, domagając się porannego polowania, które stało się już dla nich rutyną. Nie zgadzała się ze zdaniem swojej towarzyszki, jakoby musiały to robić, ale po chwili namysłu doszła do wniosku, że jest jej zimno i powinny się trochę poruszać. Upolowane zwierzę mogły przerobić na zapasy, które przydadzą się w dalszej podróży. Jaskinia była zbyt niebezpieczna, żeby zostać w niej dłużej, niż kilka dni, więc zamierzała niedługo ją opuścić, z innymi, czy bez nich.
Przeciągając się podeszła do stołu, z którego zabrała kilka kawałków mięsa. Większość zjadła lub dała swojej suczce, a dwa ostatnie zabrała na wypadek, gdyby polowanie przedłużyło się. Nie zamierzała poświęcać na nie więcej czasu, niż powinna, jednak nigdy nie wiadomo co mogło się zdarzyć. Zadowolona z posiłku ruszyła do wyjścia, czując jak zadowolona Keks ociera się o jej nogę.

Na zewnątrz pół-drowka natrafiła na wilgotną od wody Pech, niosącą pod pachą sporych rozmiarów miskę. Czarodziejka zatrzymała się i przez chwilę zastanowiła.
- Przepraszam… - wydukała wreszcie.

- Za co? - zapytała lekko zbita z tropu Crilia, która jeszcze nie do końca się obudziła.

- Mam pytanie. - dodała czarodziejka, wciąż nie tłumacząc o co dokładnie chodzi.

- Jakie? - dopytywała kapłanka, która wciąż nie mogła domyślić się o co dokładnie chodzi.

- Chciałam… chciałam sprawdzić okolicę, pozbierać trochę ziół - wytłumaczyła czarodziejka, której trema podchodziła coraz bardziej pod gardło na samą myśl, że miałaby poprosić o pomoc. - Czy też idziesz do dziczy? Mogę iść z tobą? - przemogła się wreszcie.

Crilia patrzyła przez chwilę ze zdziwieniem na Pech, po czym zaczęła chichotać.
- Och… o to chodziło! - stwierdziła, próbując stłumić chichot. - Oczywiście, że możesz. Wybierałyśmy się na polowanie, a to zawsze trochę zajmuje. Miło będzie mieć kogoś do towarzystwa.

Pech wreszcie się uśmiechnęła. Bała się sama chodzić w okolicy, zważywszy na niedawne walki z goblinami i nieumarłymi. To miejsce było straszne i normalnie ulotniłaby się z niego jak najszybciej, jednak ironicznie, było to najbardziej sprawdzone miejsce.
- Pójdę po coś do jedzenia, wezmę też swoje rzeczy. Poczekaj, zaraz wrócę.
Jak powiedziała, tak zrobiła. Oddaliła się na chwilę w głębi jaskini, zebrała trochę pożywienia na drogę, spakowała swój wysłużony worek i była gotowa do drogi. Nawet nie pomyślała, żeby komuś wytłumaczyć, dlaczego wokół niej dziwnie odbija się światło; pojawiła się nagle, przebiegła między wszystkimi i tak samo szybko zniknęła.

Crilia wykorzystała chwilę, którą dała jej idąca po swoje rzeczy Pech, aby pomodlić się do swojej bogini, prosząc o udane łowy. Takie modlitwy nigdy nie trwały długo, bo i długie być nie mogły. Bogini wolała krótkie, szczere i praktyczne modlitwy, niż długie, przez które zwierzyna mogła zdążyć uciec. Kapłanka zdążyła skończyć, nim dziewczyna zdążyła wrócić.
- Chodźmy! - powiedziała do Pech i Keks, gdy były już gotowe.
 
__________________
"Alea iacta est." ~ Juliusz Cezar

Ostatnio edytowane przez Nortrom : 24-09-2016 o 19:03.
Nortrom jest offline  
Stary 25-09-2016, 15:31   #48
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Idziemy na zwiady

Plan Raula był prosty - miał zamiar iść na mały spacer, wzdłuż brzegu morza i sprawdzić, czy w zasięgu połowy dnia wędrówki znajdzie coś ciekawego - na przykład kolejne miejsce na założenie obozu, którego tak od razu nie odnajdą gobliny i ich więksi pobratymcy. Jeśli mają znaleźć innych ludzi (czy też inne, mniej wrogie rasy), nie można było siedzieć w jednym miejscu i czkać, aż zielone paskudztwa przylezą tu w większej liczbie.
- Crilio, użyczysz kilka strzał? - zwrócił się do półdrowki. - Przyda mi się mały zapas, bo się wybieram na mały spacer wzdłuż wybrzeża.
- Oh! - podskoczyła zaskoczona kapłanka, która skupiona była na posiłku. - Umm… Ilu potrzebujesz? - zapytała krótko.
- Z pięć by się zdało - odparł Raul. - Tak, by kołczan był pełen. W gruncie rzeczy... Jeśli tuzin nie starczy, to zapewne i więcej nie pomoże.
Kapłanka uśmiechnęła się lekko i wyciągnęła pięć strzał.
- Proszę. - powiedziała, podając strzały Raulowi.
- Dziękuję - oparł Raul. - Mam co prawda nadzieję, że spotkam tylko i wyłącznie przyjaźnie nastawione istoty, ale wiadomo, co mówią o nadziei... W związku z tym, co nas dotychczas spotykało, to taką nadzieję należy bardzo głęboko schować i przygotować się na najgorsze.
- Pomodlę się o twoje bezpieczeństwo. - zaproponowała Crilia.
- Z pewnością nie zaszkodzi - odparł Raul.
Z uśmiechem pożegnał się z kapłanką.


Wojownik zmierzał już w stronę wyjścia z jaskini, kiedy nagle usłyszał za sobą znajomy głos.
- Sir! - Raul nie musiał się nawet odwracać, by wiedzieć kto go woła. Po nucie zakłopotanie w tonie głosu, z łatwością domyślił się, że był to giermek.
Dorne podbiegł do Raula i nie dając mu czasu na choćby jedno słowo, zapytał:
- Sir, usłyszałem, że wybierasz się na wędrówkę. Czy mógłbym ci towarzyszyć?
Raul prawdę mówiąc miał ochotę wybrać się na zwiedzanie świata sam, bez dodatkowego 'obciążenia', ale w ostatniej chwili zrezygnował z powiedzenia 'nie'.
- Zabierz zatem prowiant na cały dzień i możemy ruszać - oznajmił.
- Dziękuję, sir - powiedział rozpromieniony giermek i pobiegł do głównej sali jaskini. Po kilku chwilach pojawił się znowu z plecakiem. Byli gotowi by wyruszyć.
Raul zlustrował giermka od stóp do głów by sprawdzić, czy Dorne jest odpowiednio uzbrojony.
- Chodźmy - powiedział.
 
Kerm jest offline  
Stary 26-09-2016, 21:08   #49
 
Gerappa92's Avatar
 
Reputacja: 1 Gerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwu
Po modlitwie czas na spowiedź



Po odbytym posterunku, Ruppert miał jeszcze czas aby dospać. Niestety nie za bardzo mu to wychodziło. Przewracał się z boku na bok. Myślał o dniu, który minął. O tym, że znalazł się w przeklętej dziurze w której śmierdziało goblinami i śmiercią. O tym, że przeklęty demon odebrał mu wzrok. Wstał i ruszył do stołu. Zabrał się do zimnego już mięsiwa, które zostało z wczorajszej biesiady, aczkolwiek lepiej pasowało tu słowo stypa. Każdy coś opłakiwał. Chociaż niektórzy próbowali to ukryć, to Ruppert doskonale to wiedział. Tylko, że on stracił już coś na tym świecie, szybciej niż inni. Zatracił swój wzrok. Mimo to zauważył, że ktoś jeszcze wstał tak wcześnie jak on. Po ruchach domyślił się, że to stary kapłan Geoffry. Zabierał się właśnie do modlitwy. Ruppert z ciekawości wytężył słuch. Sam z bogami był raczej na bakier. Nie kojarzył, który bóg wspiera okradanie i plądrowanie pradawnych grobowców i ukrytych jaskiń. Skoro jednak jakiś bóg odebrał mu wzrok to może inny jest wstanie mu go oddać?
- Przepraszam wielebny. - Zwrócił się uprzejmie Ruppert do kapłana gdy wydawało mu się, że skończył już swój rytuał. - Twoje modlitwy… Do kogo je składacie kapłanie?
- Do łaskawej matki żywicielki Floanri - powiedział kapłan spoglądając pogodnie na łotra.
- Czyli bogowie, których znamy ze starego świata są nadal przy nas? To dobra nowina. - Przyznał z ulgą Ruppert. - Nie mogę przestać myśleć dlaczego nas to spotkało. Czy kapłan ma na to jakieś wyjaśnienie?
- Niestety, są rzeczy, których nawet taki stary pryk jak ja nie wie - zażartował. - Któż inny niż Bogowie znają odpowiedź? Być może przyjdzie dzień, w którym poznamy prawdę. A być może przyjdą następne pokolenia i nikt już nie będzie zawracał sobie głowy Starym Światem, a odpowiedź o przyczynie jego zniszczenia nigdy się nie odnajdzie. Nie zadręczaj się chłopcze. To co się stało, nie może zostać już cofnięte, dlatego musimy skupić się na przyszłości.
- Czy na pewno nie da się już niczego cofnąć? - Spytał rozczarowany Ruppert. - Wydaję się że stary świat przepadł bezpowrotnie. To wydaję się pozbawione nadzieji. Widziałem jednak kapłanie jak wczoraj stworzyłeś żywność z niczego. Chciałem zapytać… Mój wzrok pogorszył się znacząco. Kiedyś widziałem jak sokół a teraz… Wszystko jest zamazane. Może Bogini Floanri mogłaby mi pomóc cofnąć to co się stało?
- Pozwól mi się przyjrzeć - powiedział Goffrey, po czym chwycił delikatnie chłopaka za brodę i uniósł ją tak, by mógł dokładnie przyjrzeć się jego oczom. Pogodny wygląd kapłana nagle rozmył się, a jego twarz pokryło zmartwienie. - Przykro mi, ale to nie jest coś, na co mogłaby zaradzić moja magia… Kiedy byłem jeszcze młody i dopiero rozpoczynałem swoją kapłańską drogę, pobierałem nauki u pewnego kleryka, którego oczy podobnie jak tobie pokryły się “mgłą”. Nawet wtedy żaden inny kapłan nie mógł nic na to poradzić. Chociaż… Wtedy był to po prostu efekt starości, a ty wciąż jesteś młodzieńcem… Czy to przyszło z dnia na dzień, czy może stopniowo pogarszał ci się wzrok?
Ruppert trochę zaskoczony tym pytaniem zmieszał się trochę.
- Kapłanie, Twoja bogini nie byłaby ze mnie dumna. - Opuścił głowę skruszony. - W starym świecie tułałem się bez celu. Pragnąłem bogactw i luksusu, dlatego szukaliśmy z kompanami złota i pereł w różnych jaskiniach i grobowcach. Jednak nie robiliśmy nikomu krzywdy. Po co nieżywym bogactwa zakopane w ziemi? Niestety nie wszystkim się to podobało. Nie chcę o tym mówić… to miała być moja kara.
Kiedy słowa doszły w końcu do kapłana, jego twarz sposępniała.
- Zbezcześciłeś jakieś miejsce i naraziłeś się złym mocom - powiedział kapłan, a gniew w jego głosie sprawił, że Ruppert aż cofnął się o krok. - Chciwość to grzech. A utrata wzroku to twoja kara. Nie wiem czyj grobowiec obrabowałeś, tak więc nie będę w stanie powiedzieć ci nic o tej klątwie. Wiem jedynie, że kary za takie świętokradztwa bywają często znacznie gorsze niż osłabienie wzroku. A ich działanie trwać może od kilku dni, do nawet całej wieczności...
- Masz rację kapłanie. - Przyznał nieszczerze Ruppert, bo w głębi duszy przeklinał starego pierdziela za to, że ten go ocenia. Przeklęty demon manipuluję głupimi goblinami aby te zabijały niewinnych ludzi i to on Ruppert jest tym złym? No na pewno. - Jednak musi być na to jakaś rada. Proszę powiedz jak odkupić swój wzrok u bogów?
- Tylko ten, który ci go odebrał może go zwrócić - odpowiedział kapłan.
- No to przesrane… - Skwitował słowa kapłana Ruppert. Już nawet nie patrzył na jego reakcję. Podupadł na duchu. Miał nadzieję, że staruszek mu pomoże ale nic z tego…
- Nie trać nadziei - po krótkiej chwili milczenia odezwał się kapłan. - Klątwy rzadko kiedy są wieczne. Kilka dni, tygodni, może miesięcy i być może twoja ślepota zniknie.
- Obyś miał rację kapłanie, chociaż wiesz czyją matką jest nadzieja. Dziękuję i nie przeszkadzam już dłużej. - Po tych słowach Ruppert odszedł od kapłana.
Słońce na zewnątrz wkradało się ukradkiem do środka. Łotrzyk nie bardzo wiedział co ze sobą zrobić więc zaczął krzątać się po jaskini. Zebrał swoje łachmany. Zabrał też linę pozostawioną przez gobliny, które tu niegdyś bytowały. Wziął również kawałek dziczyzny. Miał nadzieję, że nikt się nie obrazi. Zresztą zrobił to tak, że pewnie nikt nie zauważył. Następnie wyszedł z jaskini by znaleźć jakieś dobre miejsce na pułapkę, w którą wpadnie jakiś zwierz.
Ruppert nie był mistrzem w tropieniu, szczerze to kompletnie się na tym nie znał ale starał się znaleźć takie miejsce, które było wydeptane przez zwierzęta. Gdy już wybrał stosowne miejsce zaczął rozglądać się za jakimś młodym drzewkiem, aczkolwiek sięgającym zdecydowanie wyżej niż on. Na szczęście znalazła się stosowna brzózka. Chłopak ociosał ją z gałęzi swoim, krótkim mieczem. Do czubka przywiązał linę, na końcu, której zrobił pętle. Drzewko zagiął i całość misternie ustawił zaledwie przy pomocy kilku patyków. Na końcu zostawił przynęte. Po skończonej pracy usiadł na kamieniu zadowolony z siebie. Długo tak siedział i napawał się swym dziełem wspominając dobre czasy, kiedy to nie jedna pułapka prawie urwała mu jajca.

Nagle zauważył przebiegającą małą czarownicę. Niech to szlag, pomyślał Ruppert. Pewnie zwabiła jakiegoś demona albo inne czarne moce. No ale nie pora teraz była na dumanie. Łotrzyk, ruszył za nią ukradkiem. Zauważył, że biegnie w kierunku jaskini więc nie spieszył się szczególnie. Gdy doszedł na miejsce zauważył jak wiedźma wybiega z jaskini w towarzystwie kilku mężczyzn. Żaden dzień nie mógł obyć się bez atrakcji. Żadna atrakcja nie mogła obyć się bez Rupperta. Ten zaczekał chwilę za drzewem. Kiedy byli już dość daleko ruszył za nimi by sprawdzić co się stało.

 
__________________
"Rzeczą ważniejszą od wiedzy jest wyobraźnia."
Albert Einstein
Gerappa92 jest offline  
Stary 27-09-2016, 19:29   #50
 
Asmodian's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputację
Xandros spał dobrze. Od dłuższego czasu nie miał możliwości odpocząć a naprawdę mu się to należało. Noc minęła spokojnie, wiec wypoczęty Xandros postanowił postudiować nieco swoją magiczną księgę. Tubus ze zwojami zawierał nieco wymięte, ale praktycznie zapakowane zwoje z drobno zapisaną wiedzą magiczną. Siadł w jaskini przy stole i skubiąc śniadanie przyswajał nowe zaklęcie. Interesowało go, czy naszyjnik znaleziony wczorajszego dnia przy hobgoblinie był magiczny. Ostrożnie, czubkiem sztyletu położył go na stole, po czym odprawił krótki rytuał poznania. Po kilku chwilach wzmożonego skupienia oraz magicznych inkantacji, elf ze zdziwieniem odkrył, że naszyjnik nie kryje w sobie żadnej mocy. Była to jedynie ładna i z pewnością droga ozdóbka.
Xandros obracał w palcach hobgoblińską własność, przez chwilę podziwiając grę światła na ściankach wprawionego w naszyjnik kamienia. Elf uśmiechnął się, zamyślając oddać go….no właśnie. Komu? Najpewniej najładniej wyglądałby na jakiejś ładnej, elfiej dziewczynie, podkreślając głębię jej oczu i pięknie uzupełniając jej strój. Ozdoba iście szlachecka. Niestety, Xandros niespecjalnie dostrzegał osoby w swoim otoczeniu warte obdarowania tak znakomitą ozdobą. Choć z drugiej strony, być może taką ozdobę powinna nosić nie najpiękniejsza lub najlepiej urodzona…..a najbardziej pospolita jak tylko się da?
Elf złapał się znów na pokusie ulegania swoim kaprysom, więc tylko parsknął śmiechem i schował medalion z powrotem do sakiewki by nie kusił go już więcej i nie wywoływał głupich i małostkowych pomysłów. Tymczasem podszedł do starszego kapłana, aby pomógł mu zająć się wczorajszymi ranami
- Cierpię z powodu ran zadanego strzałą goblinów. Czy mógłbyś zerknąć fachowym okiem? - Xandros grzecznie poprosił człowieka o pomoc.
Staruszek pokiwał głową i spojrzał na pozostawioną przez strzałę ranę na plecach elfa.
- Okropna rana - powiedział, a chwilę później Xandros poczuł jak kapłan kładzie dłoń na jego plecach. - Zaraz nie będzie po niej nawet śladu.
Po tych słowach elf poczuł ciepło emanujące z dłoni kapłana, a jego rana zaczęła się zasklepiać. Minęła chwila i nie pozostała po niej nawet blizna.*
- Dziękuję. Nawet nie wiesz, jaka to ulga - Xandros wyginał się próbując rozćwiczyć nieco mięśnie, które wczorajszej nocy tak go bolały.
-Dziwne….oni wciąż nas słuchają? Bogowie? Myślałem, że przepadli wraz z naszym światem….. - spojrzał pytająco na kapłana*
- Nie tak łatwo pozbyć się Bogów - powiedział wesoło Geoffry, jednak szybko spoważniał. - Ale niestety nie są oni tak blisko nas jak przedtem. Ich moc sięga do nas, jednak jest ona nieporównywalnie słabsza niż w Starym Świecie. Szczerze wątpię, czy silniejsze zaklęcia zadziałałyby tu…
- Jeśli bogowie słuchają, jest nadzieja… - mruknął Xandros i jeszcze raz podziękował za opatrzenie rany.

Widząc, że większość osób poszła zająć się jakimiś sprawami. Elf zabrał się za strzały, uwalniając znaczną część goblińskich strzał z grotów i opierzenia.Wpierw pozbawił strzały grotów. Część była przyklejona byle jak, część przywiązana jakimś rzemieniem, a część po prostu wbita w promień. Nie było to jakimś wybitnie trudnym zadaniem ,ale nieco czasu należało na to poświęcić. Następnie należało uzyskać jak najwięcej piór z lotek strzał goblińskich. Delikatnie, aby nie uszkodzić poodcinał lotkę po lotce, co było robotą zarówno żmudną, jak i delikatną Potem poszedł do zagajnika aby przygotować nowe, dłuższe promienie. Drewna na szczęście nie brakowało - świerki i sosenki z ładnymi, prostymi gałęziami stanowiły doskonały materiał na długie strzały.
W zagajniku widział krzątającego się Rupperta, majstrującego jakąś pułapkę. Chwilę poobserwował wysiłki człowieka, ale nie przeszkadzał mu, wyrównując nożem promień za promieniem. Na koniec należało przygotować klej do lotek, co było zadaniem o wiele przyjemniejszym od siedzenia z nożem nad strzałami. Elf przespacerował się po zagajniku, zbierając grudki żywicy ze świerków które następnie podgrzał chwilę na płaskim kamieniu nad ogniskiem w jaskini. Lekko roztopioną miksturę zmieszał z rozkruszonym pod ostrzem noża kawałkiem zwęglonego drzewa z ogniska, tworząc półpłynny klej żywiczny.
Ponownie wyszedł z tym na dwór i dokończył klejenie strzał, starając się zachować proporcję pomiędzy nieco krótszymi strzałami do krótszych łuków, a dłuższymi strzałami do polowań. Nie dane mu było jednak dokończyć rozpoczętej pracy, bo przed jaskinię wpadła dziewczyna-czarodziejka.....
 
Asmodian jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 01:47.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172