Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 12-12-2016, 21:22   #1
Konto usunięte
 
Warlock's Avatar
 
Reputacja: 1 Warlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputację
[D&D 3.5] Awangarda: Obsydianowa Maska


Kilkaset metrów pod powierzchnią Faerunu rozgrywała się bitwa godna niejednej ballady. Deszcz wystrzelonych bełtów i strzał odbijał się od stalowej ściany krasnoludzkich pawęży, tworzących zwartą formację testudo. Zaklęcia z głośnym świstem przelatywały nad głowami, rozbijając się z hukiem o wystające ze stropu stalaktyty i w efekcie zasypując wszystkich dookoła odłamkami rozgrzanych do czerwoności, ostrych niczym brzytwa skał. Pożoga rozpętana przez wrogich czaromiotów powoli pochłaniała walczących poniżej, jednakże nawet potężne magiczne zdolności przeciwnika nie były w stanie powstrzymać zahartowanych w bojach wojowników przed parciem do przodu i wgniataniem w ziemię hord zielonoskórych.
Wspierane przez kapłanów Moradina krasnoludy nieugięcie przedzierały się przez zastępy orków, koboldów i goblinów, chcąc przedostać się do mrocznych elfów skrytych za morzem niewolników. Zwarta ściana tarcz i toporów przechodziła przez wrogów niczym młynek do mięsa, a po jej przejściu ziemię zdobiły rozczłonkowane ciała poległych i hektolitry przelanej krwi. Nie minął kwadrans, a po zielonoskórym tałatajstwie pozostały tylko ponure wspomnienia. Przyparte do ściany drowy miały już wkrótce odczuć na własnej skórze gniew brodatego ludu...


- Znowóż żeś wyszczerbił kilof? - Odezwał się ochrypłym głosem sędziwy krasnolud o brodzie długiej i srebrzystej. Stał on na niewysokiej, gładko ociosanej skale, obserwując grupę kopaczy drążących tunel poniżej.
- Gorzej, cholipka... stylisko się złamało - burknął w odpowiedzi jeden z górników, który odziany był w starą i wyniszczoną zbroję. Zwał się Thubedorf i podobnie jak reszta pochłoniętych pracą brodaczy, był on cały umazany brudem oraz zaschniętą juchą.
- Ta skała ni drgnie, a innej drogi wyjścia stąd nie widzę - przetarł czoło, splunął na ziemię z niesmakiem, po czym sięgnął po leżący nieopodal oskard i uderzył z całej siły w wystającą skałę. Pomimo ogromnej krzepy, doświadczonemu górnikowi udało się odrąbać zaledwie niewielki blok skalny.
- Prędzej zdechniemy tu z głodu niż się stąd wydostaniemy. Przeklęte elfy! Mówiłem przecie, że prowadzą nas w pułapkę! - Wycedził gniewnie przez zaciśnięte zęby.
- Zamilcz, nie czas szukać winnych… - złajał go wojownik, którego cechował długa, srebrzysta brodą i surowa twarz ponaznaczana głębokimi zmarszczkami oraz licznymi bliznami. Dagna, bo tak się zwał ów sędziwy krasnolud, był dowódcą małej, górniczej kompanii zesłanej w północne rejony Podmroku przez króla Kurda Długobrodego. Niestety, pomimo dobrego przygotowania ekspedycji, nie obyło się bez przykrych niespodzianek.
W jednym ze starożytnych tuneli, wydrążonych jeszcze za czasów wielkich podbojów legendarnego Krasusa, napotkali drowy wraz z ich zielonoskórymi niewolnikami, intensywnie pracującymi nad wydobyciem niezwykle rzadkiego i cennego metalu, jakim niewątpliwie był mithral. Wywiązała się krwawa walka pomiędzy przedstawicielami obu tych antycznych ras, lecz dość szybko inicjatywę zaczęły przejmować krasnoludy, wycinając w pień zastępy zielonoskórych niewolników, wysłanych jako mięso armatnie przez swych panów. Oddział pod przywództwem Dagny zepchnął przewyższające liczebnie mroczne elfy do stosunkowo wąskiej, podziemnej komory, zyskując tym samym sporą przewagę taktyczną. Niestety, jeden z czaromiotów mrocznego plemienia, wykorzystując bitewną zawieruchę, przedostał się niezauważony na tyły krasnoludów i zawalił jedyne wyjście z jaskini, porzucając swych pobratymców na pastwę zaprawionych w bojach przedstawicieli brodatego ludu.


Pot spływał intensywnie po skroniach, gdy kolejne uderzenia stępionego oskarda w litą skałę przynosiły mizerne efekty. Krasnoludy przez wiele godzin ciężko harowały nad wydostaniem się z podziemnej pułapki, którą zgotował im przebiegły mroczny elfy. Efekty ciężkiej pracy nie poszły jednak na marne i po upływie niecałej doby, udało się przesypać część gruzu na drugą stronę jaskini. Wspierani przez magię kapłanów Moradina, górnicy mogli mozolnie przekopywać zawalone skały przez jeszcze wiele długich godzin, kiedy zupełnie nieoczekiwanie natknęli się na przeszkodę nie do sforsowania.
Wprawiony w ruch kilof opadł między skały tylko po to, by zaraz odbić się od nich, niczym mucha od okna. Zdziwiony krasnolud powtórzył zamach i raz jeszcze uderzył w to samo miejsce, lecz efekt był ten sam. Własnymi rękoma zaczął przesypywać blokujący gruz, by w końcu natknąć się na czarną jak obsydian ścianę, której wcześniej tam nie było - za pomocą jakiejś przeklętej sztuczki, drowom udało się zamknąć krasnoludy w stalowym więzieniu.
Jak większość rzeczy, które mroczne elfy stworzą, adamantytowa brama była zaklęta i opierała się wszelkim próbom magicznych zdolności kapłanów Moradina.
- Przynajmniej zadbali o dostęp do świeżego powietrza - zauważył cierpko Thubedorf, przyglądając się niewielkim otworom wyżłobionym w ścianie.
- Na twoim miejscu nie cieszyłbym się z tego. Prawdopodobnie skończymy jako niewolnicy lub na ołtarzu poświęconym Lloth - odparł ponuro Dagna. - Pozostaje jeszcze nadzieja, że wyślą kogoś na ratunek…


Siedziba Srebrnej Gwiazdy, Wyspa Mgieł
1372 DR, Rok Dzikiej Magii
12 Uktar, Wieczór

Theadalas Naerdaer, czaronowłosy elf o błękitnych niczym toń oceanu oczach, siedział wygodnie przed wielkim, dębowym biurkiem, pobieżnie przeglądając stertę spisanych na pergaminie dokumentów, które na pierwszy rzut oka przypominały listę zleceń. Wyraźnie czymś zatroskany, od czasu do czasu sięgał po leżącą obok kałamarza kunsztownie wystruganą fajkę, by zaciągnąć się parę razy i zamyślić się na dłuższą chwilę. Odziany w dostojne szaty czarodziej, nie był jednak jedyną osobą w zadaszonym pomieszczeniu.
Po drugiej stronie biurka, pod ścianą, gdzie w równym rzędzie ustawione były podbite miękkim siedzeniem krzesła, w pełnym rynsztunku siedziało ośmiu najemników Srebrnej Gwiazdy. Do znajdującego się na poddaszu gabinetu, przytaszczyli cały posiadany przez siebie ekwipunek; tobołki oraz plecaki wypchane po brzegi zapasami suszonej żywności, wyposażeniem do wspinaczki, podróżnym posłaniem i wieloma innymi, użytecznymi w dziczy przedmiotami. W rzeczywistości nie było tego tak wiele jak można było się spodziewać po poszukiwaczach przygód, ale zadymione pomieszczenie, w którym się znajdowali, było na tyle małe, że i bez obecności ich sprzętu było tam wystarczająco ciasno.
Od dłuższego czasu awanturnicy przyglądali się czarodziejowi w milczeniu, sprawiając wrażenie zmęczonych oczekiwaniem, ale nikt nie śmiał przeszkodzić mu w jego papierkowej robocie. Nie dlatego, że ich przełożonego cechował wybuchowy temperament czy skłonność do agresji, bo to akurat nie było prawdą, o czym wszyscy, którzy zdążyli go bliżej poznać, doskonale wiedzieli, lecz powodem mogła być otaczająca go dziwna aura spokoju i powagi, której nikt nieproszony nie chciał zakłócać.

Kiedy zniecierpliwienie zmieszane z ekscytacją wobec czekającego ich zadania wydawało się sięgać zenitu, Theadalas odstawił dokumenty na bok, wcześniej bardzo dokładnie je sortując. Odsunął delikatnie krzesło od biurka, a następnie wstał, biorąc do ręki rozpaloną, drewnianą fajkę, ale nie zaciągnął się tym razem. Przyjrzał się uważnie obliczom zebranych przed nim najemników, zatrzymując lustrujące spojrzenie na każdym z osobna, po czym bez słowa wyjaśnienia odwrócił się do nich plecami i podszedł do niewielkiego, okrągłego okienka znajdującego się na tyłach gabinetu. Wpadało przez nie pomarańczowe światło zachodzącego słońca, które z trudem rozświetlało zadymione pomieszczenie.

- Szanowny Theloniusz poinformował mnie, iż ukończyliście pomyślnie wszystkie szkolenia i jesteście gotów do pierwszego zadania. Chciałbym zatem wam pogratulować, bowiem zachodząc tak daleko udowodniliście, że jesteście godzien reprezentowania Srebrnej Gwiazdy - przerwał niewygodną ciszę melodyjny głos czarodzieja, który następnie odwrócił się na pięcie, aby móc raz jeszcze przyjrzeć się zebranym pod ścianą najemnikom. Każde z nich doskonale wpasowywało się w rysopis członka Srebrnej Gwiazdy, mimo iż tak bardzo różnili się od siebie. Pochodzili bowiem z różnych regionów Faerunu, a niektórzy nawet spoza tego świata. Kierowały nimi często odmienne motywy, ale jednoczyła ich jedna rzecz, której wartość w każdym zakątku Wieloświata miała podobne znaczenie - złoto. Ów cenny kruszec, niejednokrotnie będący ogniwem konfliktów i haniebnych zdrad, tutaj stanowił gwarancję współpracy, która była kluczowym elementem pracy każdego członka Srebrnej Gwiazdy, często decydującym o życiu i śmierci. Najemników cechowała jeszcze jedna wspólna cecha; każde z nich dokonało w przeszłości czegoś wyjątkowego, czegoś co sprawiło, że zwrócili na siebie uwagę organizacji, która nieustannie poszukuje kandydatów mających w sobie coś z bohatera. Czekające ich zadanie miało zweryfikować czy Srebrna Gwiazda ulokowała swoje nadzieje we właściwych osobach…
- Zdaję sobie sprawę, że nie przybyliście tu po uścisk mojej dłoni, dlatego nie będę was dłużej przynudzał i przejdę od razu do sedna sprawy - kontynuował elf, widząc pełne wyczekiwania spojrzenia zebranych przed nim awanturników. - Przed tygodniem skontaktował się z nami władca królestwa Bolfost-Tor. To odległa, znajdująca się w Górach Grzbietu Świata krasnoludzka warownia, która od dobrych kilku miesięcy jest jednocześnie oblegana przez wielu wrogów. Połączona jest ona labiryntem korytarzy z Podmrokiem; rozległym podziemnym światem, będącym ponurym odzwierciedleniem życia znanego wam z powierzchni. Tam drowy z domu Xolarrin zjednoczyły siły z duergardami z królestwa Gracklstugh, aby wypędzić poddanych króla Kurda Długobrodego z bogatych w mithral kopalni, a w rezultacie; przypuścić atak na ich siedzibę. Na tym jednak problemy krasnoludów się nie kończą, bowiem prowadząca do Doliny Lodowego Wichru przełęcz, której strzeże Bolfost-Tor, została zajęta przez armię ożywieńców, powołanych do pozagrobowej służby za pomocą potężnej magii przez nieznanego nam sprawcę. Klan Długobrodych jest zatem otoczony ze wszystkich stron i bez pomocy z zewnątrz najprawdopodobniej upadnie…
Theadalas uśmiechnął się nieznacznie, po czym ruszył w stronę stojącej pod ścianą niewielkiej biblioteczki, skąd wyciągnął ciężką, oprawioną w skórę jakiejś bestii księgę, którą następnie ostrożnie położył na swoim biurku i otworzył z niemalże nabożną czcią.
- W normalnych okolicznościach nie zajmujemy się problemami lokalnych władców, pozwalając życiu toczyć się własnym torem, lecz w grę nie wchodzi wyłącznie los paruset krasnoludów - nie przestawał mówić czarodziej, w międzyczasie przerzucając stronice wielkiej księgi w poszukiwaniu czegoś, co musiało być zapisane na jej pożółkłych kartach.
- Upadek Bolfost-Tor odciąłby od reszty świata stosunkowo licznie zamieszkałą przez cywilizowane rasy Dolinę Lodowego Wichru. Oczywiście, można by uznać, iż pogranicze północy, na które składa się zaledwie dziesięć miasteczek, utrzymujących się głównie z połowu ryb, nie jest zbyt dużą stratą, na pewno nie większą od krasnoludzkiej warowni, ale to właśnie ciężka praca tych zahartowanych przez trudne warunki istot, stanowi barierę dla hord dzikich humanoidów, uniemożliwiającą im zagarnięcie całej północy dla siebie. Bez Kurda Długobrodego i jego poddanych, stojących na straży najruchliwszej przełęczy Gór Grzbietu Świata, ten region stanie się łakomym kąskiem dla jego wrogów, albowiem żadna pomoc z zewnątrz nie będzie w stanie dotrzeć tam odpowiednio szybko. Wsparcie krasnoludów jest zatem sprawą dla nas priorytetową, której po prostu nie możemy zignorować.
Elf zatrzymał się w końcu na jednej ze stron, po czym jeszcze szerzej otworzył księgę, wypłaszczając pięścią odstające karty. Odgarnął kosmyki włosów na bok, aby nie przeszkadzały mu w odczytywaniu runicznych zapisków, po czym zrobił dwa kroki do tyłu, a z jego ust wydobył się melodyjny zaśpiew, niepozostawiający wątpliwości co do istoty księgi.
Po wypowiedzeniu tajemnej inkantacji i wykonaniu kilku płynnych gestów, kreślących w powietrzu jarzące się karmazynowym światłem symbole, przed najemnikami wyrosła falująca tafla magicznego portalu. Zaglądając do jego rozmytego wnętrza, awanturnicy ujrzeli przed sobą gigantyczne pomieszczenie znajdujące się w samym sercu góry. Rozmiarem nie ustępowało największym królewskim pałacom, zaś swym kształtem przypominało ogromny stożek. W samym sercu tej wypełnionej rozklekotanymi machinami przestrzeni, stała kolosalna maszyna, otoczona przez dziesiątki rozpędzonych kół zębatych, spowita w oparach gorącej pary, tryskającej z ogromnych tłoków, a wokół niej krzątała się bardzo liczna rodzina ekscentrycznych gnomów, z wielkimi jak one same kluczami nastawnymi oraz innymi, bardziej dziwacznymi narzędziami. Był to zapierający dech w piersiach widok, a zarazem nieco niepokojący. Trudno było bowiem bezgranicznie zaufać wymysłom szalonych umysłów pochodzących z odległego Krynnu.


- Spoglądacie właśnie na planarną machinę, która bezpiecznie przeniesie was pod bramy Bolfost-Tor - odezwał się Theadalas, widząc wyrazy na twarzach najemników, będące pomieszaniem fascynacji i przerażenia. W jego melodyjnym głosie wyraźnie słyszalna była nutka rozbawienia. - Nie wiem czego dokładnie będzie żądać od was Kurd Długobrody, choć skłonny jestem sądzić, że w pierwszej kolejności wyśle was do Podmroku, bowiem w ciasnych korytarzach przewaga liczebna ma o wiele mniejsze znaczenie niż na powierzchni. Za waszą pomoc obiecał wynagrodzić was równowartością dwóch tysięcy sztuk złota za każdą głowę, która cało wróci z wyprawy. Wydaje mi się to uczciwą sumą, tym bardziej, że władca Bolfost-Tor obiecał odpowiednio was wyposażyć do czekającego was zadania - oznajmił czarodziej, krzyżując ramiona na piersi, po czym wymownym ruchem głowy wskazał unoszącą się obok niego taflę portalu. Znajdująca się wewnątrz planarna machina rozbłysła jaskrawym światłem, posyłając skrzące się wyładowania we wszystkie strony, gdy jeden z gnomów pociągnął za wielką wajchę. Chwilę później cała góra zatrzęsła się w posadach, kiedy wprawione w ruch zębatki zetknęły się ze sobą.
- Przekraczając portal nie będzie już drogi odwrotu. Raz wprawioną w ruch machinę nie da się zatrzymać, zaś energia wymagana do przeprowadzenia tej operacji pochłania tydzień ciężkiej pracy rodziny Stormfuse, dlatego nie korzystajcie z mocy medalionu, chyba że nie będziecie mieli innego wyboru. Jeśli macie jakieś pytania, to najwyższa pora, aby je zadać, bowiem wewnątrz tego pomieszczenia praktycznie nie da się komunikować w sposób werbalny.
 
__________________
[URL="www.lastinn.info/sesje-rpg-dnd/18553-pfrpg-legacy-of-fire-i.html"][B]Legacy of Fire:[/B][/URL] 26.10.2019

Ostatnio edytowane przez Warlock : 13-12-2016 o 11:42.
Warlock jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 12:56.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172