Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 26-04-2018, 08:47   #91
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Starcie z potworem?
Bez wątpienia było to niebezpieczne, ale z pewnością ciekawsze niż siedzenie w stosach ksiąg. No i pożytek z pewnością z tego będzie dla wszystkich, nie tylko dla miasta.

- Chcielibyśmy się dowiedzieć - powiedział, przechodząc do konkretów - w jakich rejonach ten potwór grasuje, jakie jak na razie ponieśliście straty, tudzież jaką oferujecie nagrodę.
 
Kerm jest offline  
Stary 26-04-2018, 19:00   #92
 
TomBurgle's Avatar
 
Reputacja: 1 TomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputację
- Z tą burdą - nic. Ale łowcy niewolników będą się chcieli odegrać za to że weszliśmy im w paradę, pomnijcie moje słowa. A że zapewne jeszcze nieraz im wejdziemy, to dobrze by wiedzieli że orężnie to tylko kłopoty na siebie ściągną -

Rzewne wyznanie rajcy było poniewczasie - tak samo jak wcześniej nawrócenie burmistrza.
Co było powszechne, wszak ludzie od zawsze najpierw działali- albo jak tutaj, nie działali - a potem żałowali. Ale półelf nie był z tych, co potępiali szczerą zmianę drogi na lepszą, późno czy nie, i współczująco słuchał i potakiwał. A jeżeli rajca faktycznie wykupił dwójkę dzieci i będzie wychowywał jak swoje, to Ślepiec z pewnością zadowoli się taką pokutą.

Kiedy sprawa zaszła na potwora, Tanis musiał już sprostować gospodarza
- Pośród tych wszystkich zdarzeń i tak zdążyłem już nieco wypytać o te zdarzenia, więc nieuczciwie jest rzec że się nie staramy. A i widzę że Morn właśnie wchodzi do burmistrza, niechybnie z tym samym pytaniem, bo zależało mu by pomóc tak samo jak nie bardziej - to ostanie stwierdzenie było być może lekko na wyrost, ale dobre słowo o towarzyszu nigdy nie szkodziło.
- Powiedże mi jeszcze i ty, co o owym stworze wiecie? Każdy detal może pomóc w polowaniu, a przecież pytanie karczmarza to jak pytanie świadka który był na miejscu

- A co do sprowadzenia kobiet, to ani oni, ani my nie zdołamy tego zrobić przed wiosną. A że do niej u nas na północy tak daleko, to nie mogę rzetelnie obiecać że to zrobię - choć chcę, i bogowie pomóżcie bym mógł, i innych przekonać spróbuję -

- A tymczasem, czemu chcecie na nich uderzać? Robią co prawo im pozwala, ponoć Vurnon sam ich tu zaprosił ze szlaku, a i obiecali pomóc i sprowadzić wolne kobiety. Nie zrozumta mnie źle - mierzi mnie ich zawód, ogłoście zniesienie niewolnictwa choćby dziś, a kto się nie zastosuje to na stryczek. Będzie który z nich stawiał opór, to zapewne i orężnie pomożem. Ale nie łamcie własnego prawa, ani nie zmuszajcie do tego innych - dajcie im parę dni na podporządkowanie się!
 
__________________
W styczniu '22 zakończyłem korzystanie z tego forum - dzięki!
TomBurgle jest offline  
Stary 02-05-2018, 10:03   #93
DeDeczki i PFy
 
Sindarin's Avatar
 
Reputacja: 1 Sindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputację
Zoren wzdrygnął się lekko na myśl, że miałby zjeść ledwie wyciągniętą ze zwierzęcia wątrobę.
- Bardzo dziękuję za tą szczodrą propozycję, ale niestety zmuszony jestem odmówić. Nie jestem nawykły do spożywania aż tak świeżego mięsiwa, i mogłoby wywołać to u mnie nieprzewidziane i najpewniej wstydliwe kłopoty natury gastrycznej. Z radością spróbuję go w bardziej przystępnej formie i bezpieczniejszych warunkach. W związku z panującą burzą śnieżną, przybiliśmy pomóc pani dostać się do Oakhurst wraz z tym imponującym łupem. Moi towarzysze – wskazał na Anathema i Volfa - są dość krzepcy, by dodatkowy ładunek w postaci mięsa czy skór nie utrudnił im marszu

Zanim kobieta zdążyła odpowiedzieć, rozległo się ponure wycie, dobrze słyszalne nawet mimo zamieci. Stado wilków, prowadzone przez ogromną białą bestię, szło w ich stronę. Alchemikowi od razu przypomniały się księgi starego almanachu traktującego o magicznych odmianach zwierząt Północy. Zimowy wilk – związany z żywiołem zimna wilkopodobny stwór o sile niedźwiedzia, potrafiący także zmrażać swoje ofiary samym oddechem. ~Wygląda to niebezpiecznie, ale bomby powinny być bardzo skuteczne. Przy okazji wypróbuję ten nowy dekokt – sytuacja tego wymaga. Może nie oszaleję od razu, obym nie pomylił żadnego składnika.~ Wilki przedzierały się przez śniego bardzo powoli, dając drużynie czas na przygotowanie się, a także na dostrzeżenie, że wszystkie zwierzęta są wyraźnie ranne. To mogło ułatwić wybicie ich, ale jednocześnie sugerowało, że są zdesperowane i będą walczyć do końca.

Amberlie i Zoren postanowili wykorzystać chwilę i przygotować się do walki. Kobieta zaczęła odmawiać jakąś cichą modlitwę, zaś alchemik kilkoma dużymi łykami opróżnił dwa flakony z ciemnego szkła. Zaraz potem skulił się i zarzęził głośno, kiedy jego ciało zaczęło się zmieniać. Przybyło mu kilkanaście centrymetrów wzrostu, jego skóra poszarzała, a kończyny wydłużyły się nienaturalnie – znacznie bardziej przypominał teraz jednego ze swoich przodków. Volf w tym czasie wydał z siebie bojowy okrzyk i zaszarżował na jednego z wilków, zaś Anathem ruszył w stronę zimowej bestii.
- Rozstawcie się szerzej, to białe bydlę zionie chłodem jak pieprzony smok! Niech na razie nikt do niego nie podchodzi! – wrzasnął Zoren, znowu zmienionym, niskim i chropowatym głosem.
Wraz z Anathemem rzucili w zimowego wilka flaszkami z ogniem alchemicznym, podpalając stworzenie, które zaryczało z bólu.

To wykorzystała Amberlie, krzycząc - Zasłońcie oczy – i wywołując potężny rozbłysk światła, który oślepił zwierzęta. W tym czasie Volf metodycznie likwidował zagrożenie w postaci mniejszych wilków. Nie zważając na własne rany, jaszczur cios po ciosie barwił okoliczny śnieg na czerwono, z rzeźnicką wprawą rąbiąc zwierzęta na kawałki.
- Duży jest mój! Zajmijcie się resztą! – krzyknął mnich, biegnąc w stronę płonącej bestii.
- Spróbuję unieruchomić bydlaka, wstrzymajcie się z atakiem z bliska! Anathem, to bydlę jest w stanie zabić konia jednym ugryzieniem! – alchemik próbował go powstrzymać, ale gdy to nie pomogło, podbiegł w stronę martwego rotha, by wykorzystać go jako osłonę przed szarżą lub ewentualnym zionięciem, po czym rzucił kolejnym z alchemicznych wynalazków. Niestety, mimo trafienia worek plączonożny nie zadziałał – prawdopodobnie ze względu na warunki pogodowe. ~Będę musiał coś z tym zrobić~ Anathem był bardziej skuteczny – kiedy oślepiony potwór mijał go w drodze do reszty drużyny, uderzył go potężnym ciosem, podczas którego jego pięść wydawała się płonąć żywym ogniem. To jednak nie zatrzymało wilka, który zionął w stronę Zorena strugą czystego zimna. Szczęśliwie, diablę zdążyło schować się za swoją teraz zamarzniętą na kość osłoną. Fera Szybka także dołączyła do walki, posyłając w lodową bestię strzałę z łuku.

Amberlie dołączyła do Volfa, który rycząc wściekle jednym potężnym uderzeniem topora przepołowił wilka, rozbryzgując dookoła posokę i wnętrzności. Cios półtoraręcznym mieczem tropicielki nie był tak zabójczy, ale poważnie ranił jedno ze zwierząt, które odegrało się, gryząc ją w łydkę. Zoren uznał, że walkę trzeba jak najszybciej skończyć, bo jeśli zostaną otoczeni, następne zionięcie ich wykończy. Błyskawicznie wyciągnął kilka drobnych fiolek z bandoliera, wymieszał je i tak powstałe dwie flaszki rzucił w stronę zimowego wilka. Eksplozja wstrząsnęła gruntem i gdyby nie zamieć, byłaby pewnie słyszalna w Oakhurst. Zarówno bestia, jak i ciało rotha zostały dosłownie rozerwane na strzępy, obryzgując ich fragmentami zarówno zaskoczonego mnicha, jak i szaleńczo uśmiechniętego alchemika, który spokojnie sięgnął po łuk, chociaż wiedział, że i tak będzie wolał używać czego innego. ~Co za moc!~ Kiedy Anathem otrząsnął się po huku, skupił się na atakowaniu kolejnego wilka, któremu celnym ciosem wybił jeden z kłów, a następnie zręcznie uniknął jego ugryzienia. Fera miała mniej szczęścia – atakujący ją drapieżnik powalił ją na ziemię.

Skupienie się na zimowym wilku sprawiło, że alchemik nie zwrócił uwagi na pozostałe zwierzęta zachodzące go od tyłu. Mógł jednak liczyć na wsparcie Volfa i Amberlie, którzy z dużym poświęceniem bronili swoich towarzyszy i łowczyni, która wiła się po ziemi, unikając morderczych szczęk. Zoren zręcznie uniknął ugryzienia, po czym posłał jedną ze swoich bomb w stronę dwóch wilków, które atakowały jego i tropicielkę. Anathem zaś wciąż zręcznie unikał kolejnych ugryzień, wyprowadzając swoje ciosy. Wtedy też zbliżył się do nich kolejny, mniejszy zimowy wilk, wyraźnie utykający przez złamaną nogę, i zrobił to, czego najbardziej obawiał się Zoren – zionął strumieniem zimna prosto w mnicha. Ten jednak zręcznie uchylił się, a wrodzona odporność sprawiła, że odmrożenia nie były tak bolesne.

Kolejne bestie padały pod ciosami topora Volfa. Jaszczur ledwie zdążył obronić Ferę, a już szarżował, by wesprzeć Amberlie, która została już kilka razy trafiona. Alchemik ponownie skupił się na tym, co uważał na większe zagrożenie niż kilka dzikich burków. Obliczył szybko potencjalny zasięg eksplozji, a następnie cisnął celnie bombą, raniąc oba wilki walczące z Anathemem. Mnich, który poczuł jedynie gorąco pobliskiego wybuchu, wykorzystał okazję i złapawszy mniejszego drapieżnika, szybki ruchem złamał mu kark. W ten sposób jednak wystawił się na atak kalekiej bestii, która wgryzła mu się w nogę. Inny z wilków rzucił się do szyi Zorena, który odruchowo zasłonił się ramieniem – co dziwne, okazało sie, że jego skóra nie została nawet naruszona, jakby stwardniała.

Ostatnie dwa „zwykłe” wilki zostały niemal jednocześnie zabite przez barbarzyńcę i tropicielkę – Volf z kolejnym okrzykiem zdekapitował jedno ze zwierząt, zaś Amberlie powtórzyła poprzedni wyczyn jaszczura, rozrąbując swój cel na dwie połowy. Pozostał tylko zimowy wilk, walczący samotnie z Anathemem. Zoren cisnął kolejny pocisk, starając się nie trafić mnicha – nie chciał ryzykować zranienia kompana. Ekspozja przypaliła cały tył wilka, a przodem zajął się Anathem, potężnym kopnięciem wybijając mu kilka zębów. To jednak nie zatrzymało bestii, która złapała diablę w miotnęła nim o ziemię, pozbawiając przytomności. Widząc, co stało się z mnichem, Volf zaryczał ponownie i zaszarżował, kierowanym okrzykami Amberlie. Wyskoczył i uderzył z potężnego zamachu, niestety chybiając, jednak dzięki wsparciu tropicielki wiedział, co robić. Wykorzystując zbudowany impet wyskoku, obrócił się i ciął od dołu, przebijając się do mózgu wilka od dołu szczęki. Potwora aż wyrzuciło w powietrze, po czym zwalił się martwy na jaszczura.

Walka była skończona. Zoren wciąż wyglądał jak bardziej makabryczna wersja siebie, poszarzały, wysoki i wychudzony, a efekt potęgowały pokrywająca go krew i resztki zwierząt, na które nie zwracał uwagi. Uśmiechał się, a jego oczy błyszczały, jakby z lekką fascynacją. Ruszył, by pomóc Volfowi wygrzebać się spod truchła, a gdy Amberlie leczyła rannych i pomagała powstać Anathemowi i Ferze, on zajął się badaniem wcześniejszych ran wilków. To było nietypowe – rany nie zostały zadane przez inne zwierzęta. Wiele drobnych ran kłutych sugerowało raczej prymitywne włócznie lub zaostrzone konary.
- Śpieszcie się – rzucił wciąż zmienionym głosem - Zabieramy co możemy i spieprzamy do Oakhurst. Te wilki nie zostały poranione przez inne zwierzęta.

Po chwili dodał - Czy było przypadkiem nagrody za ubicie jakiejś bestii grasującej w okolicy? Moźe warto zabrać głowę tego wilka?
 

Ostatnio edytowane przez Sindarin : 02-05-2018 o 17:06.
Sindarin jest offline  
Stary 03-05-2018, 19:08   #94
 
Cedryk's Avatar
 
Reputacja: 1 Cedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputację
Rajca chwilę się zasępił.
- Niewiele na ten temat wiem. Tak naprawdę to najwięcej wie sam burmistrz oraz Ellena Trzy Gałęzie dowodząca strażą miejską. Oni byli na miejscu wszystkich ataków oraz widzieli wszystkie ofiary i straty. Będą wiedzieli też najwięcej. Cobyście nie sądzili o naszym burmistrzu, to jest jednak zawołany dowódca i wojownik. Nawet skazując Leę kierował się po części dobrem społeczności. Byliśmy wszyscy głupcami i daliśmy się zwieść pomówieniom.
W tym czasie Lady Diana, cała purpurowa z gniewu lub wstydu opuściła pospiesznie gospodę „Pod Starym Dzikiem”. Karczmarz niechętnym wzrokiem obserwował jej rejteradę. Gdy już wyszła rajca kontynuował.
- Niemniej wiem, że na dziś dzień przez okres niemal półtora roku straty wynoszą dziewięćdziesiąt osiem owiec, czterdzieści trzy kozy, trzydzieści krów, piętnaście wołów i jednacie koni. Na dzień dzisiejszy wiem też, że zabiły jedenastu ludzi w tym ośmiu pastuchów pilnujących stad. Wiem też, że rany opisywane są różnorodnie, jako ślady jakby pazurów lub jako ślady po drewnianych włóczniach. Na polowaniach zaś się nie znam, w tej sprawie musicie porozmawiać naszymi myśliwymi.
Słysząc deklarację pomocy Garon Piwosz rozpromienił się. Podjął go pod ramię wyprowadził z gospody i poprowadził do ratusza.
- To dobrze, wiece udatnie dla nas. Skoro Tanisie ręczycie za pomoc w sprowadzeniu kobiet własnym słowem mnie to wystarczy. Macie racje chodźmy za waszymi towarzyszami, chociaż towarzystwo Lady Diany chwały wam nie przynosi, jeśli mogę tak powiedzieć. Co zaś tyczy się praw i czasu, mielibyście racje w przypadku wszystkich właścicieli niewolników na naszym terenie, lecz nie łowców niewolników. Nie rozstaną się z towarem bez zapłaty, my zaś nie możemy zapłacić by wykupić pozostające jeszcze w ich rękach dzieci i dorosłych. Gdybyśmy to zrobili musielibyśmy koszta zakupu niewolników zwracać wszystkim ich posiadaczom. Jest jeszcze ośmioro dziewcząt i szesnaście kobiet jak to mówili „łowcy niewolników” nie wytresowanych. Według ich słów są niegotowe do sprzedaży. Więc trzeba by to było przeprowadzić, tak by, zapewnić bezpieczeństwo tym kobietom i dzieciom.
W towarzystwie rajcy grupa szybko weszła do ratusza, chociaż za idącym paladynem tyra rozległy się śmiechy straży miejskie. Wiedziała, że straciła tu wiele autorytetu i reputacji. Wiedziała też, iż jej odzyskanie będzie niezwykle trudne w tym mieście.


W ratuszu Lord przeszył wzrokiem Morna i Jace'a
Vurnon przez chwilę zamyślił się nad odpowiedzią. Miał już jej udzielić, gdy do gabinetu wtargnął Garon piwosz w towarzystwie Lady Diany i Tanisa.
- Lordzie, Tanis zgodził się zorganizować transport kobiet.
Zdziwienie we wzroku Vurnona wiele mówiło.
- To bardzo dobra wiadomość Garonie, potem o tym porozmawiamy, lecz w tej chwili chciałbym dowiedzieć się kto wami dowodzi lub z kim mam negocjować warunki umowy na pozbycie się zagrożenia zabijającego zwierzęta i ludzi. Chyba nie wy Lady Diano będziecie ta osoba.
Niechęć wobec paladyna Tyra Lady Diany była wyraźnie widoczna w zachowaniu i słyszalna w głosie burmistrza. Kobieta żachnęła się.
- Nalegam na to, bym nie musiał negocjować warunków z każdym z osobna. - przy tych słowach wnikliwie przyglądał się Tanisowi.


Łowczyni podeszła do Zorna i Amberlie.
- Żyję dzięki Wam. Skóry i głowy zimowych wilków należą do Was. Wiem, że czarodzieje poszukują różnych organów tych zwierząt. Cokolwiek będziecie chcieli wyciąć pomogę wam w tym. Z mięsa zaś rotha zabiorę tylko najcenniejsze kawałki oraz organy. Po resztę wrócę jutro saniami.
Łowczyni zaczęła skórowanie potworów, z łatwości tez nożem odcięła głowy potworów. W jej ruchach widać było spore doświadczenie w tych czynnościach.
- Wskażcie tylko co wyciąć?

Wszystko to trwało w wzmagającej się zadymce około dzwonu. Po tym czasie ruszyli prowadzeni przez łowczynię do miasta. Przeprawa była ciężka. Do miast dotarli w porze kolacji.


 
__________________
Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę.
Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem.
gg 643974
Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975

Ostatnio edytowane przez Cedryk : 08-05-2018 o 09:56.
Cedryk jest offline  
Stary 03-05-2018, 22:10   #95
 
TomBurgle's Avatar
 
Reputacja: 1 TomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputację
- Czwarty raz dziś słyszę o tych pomówieniach, a mało kto chce rzecz komu kapłanka zawadzała aż tak, żeby ją obmawiać - prowokująco mruknął półelf. Miał swój typ na tą osobę, ale ani nie zamierzał oczerniać kogoś nie wiedząc, ani tym bardziej wychylać się ze swoim osądem wobec obcych. Ale, na całą Trójcę na niebiosach, czuł że do sprawiedliwości było tu daleko.

- Wiele osad by przeniesiono przy połowie tych strat - podane liczby wstrząsnęły półelfem. Tuzin ludzi, czyli dwie duże rodziny. A do tego widział wioski, które na połowie zabitej tu trzody wyżyłyby ponad rok. O ile Oakhurst nie miało olbrzymich zapasów, to pewnie przez to tej zimy głód zajrzy im w oczy.
- Kogo z myśliwych polecisz? Jest kto komu te ataki zaszły za skórę bardziej niż innym, albo jeszcze lepiej, ktoś kto dla dobra ogółu chce je zakończyć? A i z Elleną chętnie bym się spotkał, jeżeli da się to sprawić -

- Komu zwracać koszta zakupu? Tym samym ludziom, którzy to jak na razie każdy jeden się opowiada, że kupił tylko by je wyzwolić? - niedoszły kapłan spojrzał z iskrą w oczach na rajcę, ale po chwili parsknął śmiechem
- Chociaż spędziłem młodość wśród kapłanów, to wiem że tak to nie działa - pokiwał głową - Ale chodzi nam o to samo - by jak najmniej zła z tego wyszło. I ja myślę, że jak siądziemy wszyscy razem, to uradzimy coś lepszego jak to zrobić, niż łapać wbrew prawu za miecze -




- Powtórzę com rzekł: ani handlarze niewolników, ani my nie zdołamy bezpiecznie doprowadzić kogokolwiek do Oakhurst przed wiosną. A że do niej u nas na północy tak daleko, to nie mogę rzetelnie obiecać że to zrobię - choć pomóc chcę i innych przekonać spróbuję, aleśmy równi i rozkazać nikomu nie mogę - Tanis powtórzył to co powiedział aby uniknąć późniejszych nieporozumień, i tylko miał nadzieję że tym razem nie zostanie to przekręcone aż tak jak przed chwilą.

- A jeżeli chodzi o negocjowanie, to przecież właściwi ludzie są na właściwym miejscu - skłonił się lekko w stronę Morna i Jace'a

- Elena Trzy Gałęzie, jeżeli dobrze zgaduję? - Tanis czym prędzej chciał się wydostać z niespodziewanego centrum uwagi i zostawiając sprawę negocjacji w rękach towarzyszy, zagadnął obcą kobietę.

 
__________________
W styczniu '22 zakończyłem korzystanie z tego forum - dzięki!

Ostatnio edytowane przez TomBurgle : 03-05-2018 o 22:17.
TomBurgle jest offline  
Stary 06-05-2018, 09:32   #96
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Morn miał powyżej uszu wszelkich knowań, przepychanek, docinków, głupich postępków i demony jeszcze wiedzą jaki intencjami powodowanych głupich uczynków burmistrza i jego popleczników. A gdy słyszał o współpracy z łowcami niewolników, to aż go skręcało ze złości... I na ten temat wolał się nie wypowiadać, by nie powiedzieć kilku słów za dużo.

- W tej chwili najbardziej interesuje nas sprawa potwora, czy też potworów, które napadają na stada - powiedział. - Ponoć straty ponieśliście pokaźne i nie wygląda na to, by na tym się miało skończyć. Dlatego prosiłbym o jakąś mapkę okolicy, na której można by zaznaczyć miejsca, gdzie potwór atakował. Musielibyśmy dowiedzieć się, dokładnie, jakie ślady zostawiał potwór i jakie rany zadawał. Wtedy ustalimy kwotę, jaką miasto wypłaci za pokonanie potwora. Współczucie współczuciem, chęć pomocy chęcią pomocy, ale za coś żyć trzeba, a podziękowaniami czy wdzięcznością nikt się nie naje.
 
Kerm jest offline  
Stary 08-05-2018, 10:01   #97
 
Cedryk's Avatar
 
Reputacja: 1 Cedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputację
Garon Piwosz prowadząc Tanisa do ratusza zagarniał go uprzejmie ramieniem a drugą dłonią wskazywał drogę. Gest jowialnego gospodarza wyćwiczony latami prowadzenie gospody lub po prostu był takim człowiekiem od zawsze. Słysząc pytanie lekko zaczerwienił się. Odchrząknął zmieszany nim po chwili namysłu odpowiedział.
- Lea nigdy o tym nie wspominała, przynajmniej ja o tym nie słyszałem. Leczyła w tym była najlepsza i tym się zajmowała. Zresztą kto by tam słyszał o Lurue. Sam musiałem sprawdzić w księgach w ratuszu co to za religia. Jednak, jak teraz tak się zastawiam się, nad tym co mówicie, było coś dziwnego w zachowaniu rady w czasie procesu. Nie mówię tu o Lordzie bo on zachowywał się niemal jak szaleniec, chcąc upiec żywcem Leę. Samo skazanie jakoś tak dziwnie teraz zdaje mi się. Wtedy dowody przedstawiane przez świadków zdawały się takie niepodważalne i wyraźnie świadczyły o stosowaniu złych czarów. Teraz gdy o nich myślę wydaja mi się śmieszne.
Garon słysząc tylko trafną analizę sytuację pokiwał głową.
- Jest wiele racji w tym co mówicie Tanisie. Tak wioska jaką była Oakhurst przed odkryciem złóż złota i szlachetnych kamieni. Była by już wymarła. Starzy mieszkańcy i nie tylko, wzbogacili się jednak na tyle, iż jest to groźna przeszkoda, bez polowań prze zimę, wielu ludziom w oczy zajrzy głód. Mamy jednak myśliwych. Jednakże miasto zadba o kobiety i dzieci. Żadne dziecko czy też kobieta nie będzie tu chodziła głodna. Lord Vurnon zabezpieczył już na to środki.
Rajca miejski podrapał się po głowie.
- Tak... myśliwych znam dwoje od lat mieszkających Oakhurst. Leo Wilk albo Fera Szybka. Leo chwali wszem i wobec, że jest pierwszym myśliwym w mieście. Ja zaś uważam Ferę za lepszą zarówno jako tropicielkę, jak o ilość dostarczonego mięsa. Może nie poluje na najokazalsze zwierzęta, lecz dostarcza więcej mięsa.
Rajca słysząc insynuację, iż pieniądze miały by być zwracane wszystkim co posiadają niewolników lub ich zakupili na dzisiejszej aukcji roześmiał się tylko rubasznie.
- Chodziło mi Tanisie raczej o tych co przybyli z własnymi niewolnikami do miasta. Jest ich kilku. No i oczywiście o samych łowców niewolników. Oni raczej swojego … khym... „towaru” … nie oddadzą po dobroci, po zmianie prawa.


Lord Vurnon podniósł się zza biurka podszedł do półek, zdjął z jednej z nich, skórzaną teczkę stojąca pomiędzy innymi podobnymi teczkami. Wyjął z niego dokument z kilkoma pieczęciami.
- To jest kontrakt z łowami niewolników na sprowadzenie wolnych kobiet, chętnych do zamieszkania i zamęścia do Oakhurst. Mogę wam zaproponować po sto sztuk złota za każdą. Daję więcej niż łowcom, bo mam do Was zaufanie, zaś na sprowadzenie dany jest czas do następnej zimy, gdy to znów miasto zostanie odcięte od świata. Zresztą możecie sami sprawdzić.
W dokumencie zawarto faktycznie to o czym mówił burmistrz, lecz jest jeszcze dodany akapit, iż jeśli kobieta sprowadzona w przeciągu pół roku nie wyjdzie za mąż, to wyznaczony zostanie mąż przez Lorda Vurnona, zgodnie z prawami szlacheckimi i rodzicielskimi, na które w tym ustępie powołuje się Lord.

- Domyślny jesteś przybyszu. – odpowiedziała nieco świszczącym głosem. Przy tym „pościła oczko” do Tanisa. Uśmiechnęła się, wtedy półelf mógł dostrzec, że brakuje jej górnych jedynek.
- Tanisie, wiem, że Elena jest wdzięczniejszym rozmówca ode mnie, lecz będę rokował tylko z tobą, gdyż już przekonałeś mnie do siebie. Tak, wdzięczniejszy, a oprócz dowodzeni Strażą miejską, ma pieczę nad domami uciech cielesnych i niewolnikami. Lord usiadł ponownie za biurkiem, z trzaskiem wyłamał palce u dłoni.
Obrócił krzesło do ściany na której wisiała mapa.
- Straty wynoszą dziewięćdziesiąt osiem owiec, czterdzieści trzy kozy, trzydzieści krów, piętnaście wołów i jednacie koni. Zginęło też jedenastu mieszkańców. Nie ma miejsca, w którym dochodziło by do częstszych napaści zdarzały się wokół całego miasta. Oglądałem rany cześć wyglądał na zadane pazurami, cześć jakby włóczniami a nawet palikami z grubsza zaostrzonymi i wzmocnionymi w ogniu. Żadne z ciał nie zostało pożarte, czy też zabrane. Myślałem o jakiś prymitywnych rasach, jak gobliny lub koboldy, lecz nie znaleziono żadnych śladów potwierdzających ich obecność w tych. Nie wykryto śladów używania magii. Myśliwi podejrzewają zacieranie śladów, bo znaleziono, na ziem i ślady gałęzi. Wprawdzie Fera ma inne zdanie, że ślady nie były zacierane, bo nikt o zdrowych zmysłach nie zaciera śladów bezlistnymi gałęźmi.
Podniósł się zza biurka i zaczął się powoli przechadzać za nim.
- Proponuje sto pięćdziesiąt sztuk złota, dla każdego z Waszej drużyny, zbrojnych i inne sługi opłacacie sami. Uznam, że zadanie zostało wykonane, gdy przez dwa miesiące nie zdarzy się utrata zwierząt i nie zginie żaden człowiek, na których to ciałach znalezione by wskazane przeze mnie ślady, jakie zostawia „potwór”. Rozumiem, iż w tym czasie musicie z czegoś żyć. Zatem nagroda zostanie wypłacona w trzech ratach. Pierwsza, gdy uznacie, iż rozwiązaliście problem, druga po miesiącu, ostania po dwóch miesiącach. Taka jest propozycja.
Spojrzał wymownie na Tanisa.
- Czy mogę coś zas... – Lady Diana przemówiła nim Tanis miał szansę się odezwać., lecz burmistrz przerwał jej bezceremonialnie.
- Nie życzę sobie byś przemawiała. Miałaś Lady Diano swoją szansę na dyskusje u mnie w kasztelu. Straciłaś ją, musisz na nią ponownie zasłużyć.


Wychodząc z spotkania z burmistrzem Tanisa zatrzymał urzędnik, który ledwo dzień wcześniej zaproponował mu wynajem domu.
- Oferta wycofana. Lea odzyskała swoją własność. Oto pieniądze za wynajem Tanisie. Nie sądzę by w mieście ktoś miał dom, czy pokój do wynajęcia. Pozostaje zawsze karczma, lecz i tam miejsc jest niewiele.
Poinformował wręczając sakiewkę z pieniędzmi półelfowi.


W Oakhurst nie było wiele rozrywek. Poza burdelem „Bramy Rozkoszy”, gospodą „Pod Starym Dzikiem” i kościoła Waukeen można jedynie było odwiedzić bibliotekę Lorda o ile miało się pozwolenie. Ledy Diana, w towarzystwie wilków, powróciła do obozu drużyny by rozmówić się ze swoimi zbrojnymi. Kharrick Lepperov i Jace Mizraa ruszyli do gospody, do której wszak nie zabroniono im wstępu. Zaczynająca się zadymka śnieżna odstręczała od spacerów po mieście. Mieli wszak jeszcze jedno zadnie do wykonania, uratowanie zdrowia córki Lorda Oakhurst – Amady. Wprawdzie przygotowanie mikstur leczniczych zajęła się Lea, lecz być może potrzebna była jej pomoc. Do spotkania przy kolacji z drugim zleceniodawcą, a raczej z zleceniodawczynią, było jeszcze około sześciu dzwonów. Trzeba było jakoś wypełnić ten czas.


Spotkali się przed okazałym murowanym domem z podwórzem otoczonym własnym kamiennym murem. Volf dźwigał przewieszone przez plecy dwie głowy zimowych wilków. Mnich Anathem Flame dźwigał obwiązane sznurem w pakunek skóry tychże potworów. Po kilkukrotnym dzwonieniu, polegającym na szrapnelu za sznur umieszczony przy drzwiach, otworzyły się i staną w nich wysoki mężczyzna w liberii.
Uważnie zlustrował grupę, lekkim podniesieniem brwi zareagował na głowy zimowych wilków niesione przez Volfa.
Szybko jednak doszedł do siebie i gestem wskazał w głąb domu.
- Wielmożna Pani prosi na kolację.
Po tych słowach podprowadził głąb domu. Jadalnia przyozdobiona cennymi arrasami. Pośrodku z jasnymi intarsjami przedstawiającymi polowanie z psami na rotha.
Za stołem siedział starsza dama, uważnie obserwując przybyłą drużynę.
- Jestem Kerowyn Hucrele. Żądze rodziną Hucrele. Coś o Was już słyszałam, lecz jakichże to czynów dokonaliście, by myśleć, że dacie przeprowadzić akcje poszukiwawczą w „Bezsłonecznej Cydateli.”



 
__________________
Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę.
Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem.
gg 643974
Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975

Ostatnio edytowane przez Cedryk : 09-05-2018 o 12:05.
Cedryk jest offline  
Stary 09-05-2018, 16:27   #98
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Morn spochmurniał, gdy burmistrz skończył swe wywody. I nie chodziło tu o rozłożenie zapłaty na dwa lub więcej miesięcy. Cała sprawa z mordowaniem ludzi i zwierząt wyglądała co najmniej dziwnie. Każdy znany Mornowi (choćby ze słyszenia) drapieżnik musiał coś jeść, a tym czymś były ciała ofiar.
Od biedy można było zrozumieć zabijanie dla zabijania, ale i tak niektóre z trupów powinny zostać skonsumowane. Albo przynajmniej nadgryzione.
Wysysający krew wampir? Wampiry zostawiają inne ślady.
Chodzące drzewko, zabijające istoty, w których żyłach płynęła krew?
Nigdy o czymś takim nie słyszał, ale to nie znaczyło, że takie istoty nie istniały. Wszak niektórzy twierdzili, iż na ziemi i niebie znajdują się rzeczy, o których nie śnili najwięksi nawet fantaści. Kto wie... Może i takie stwory zamieszkiwały mniej cywilizowane regiony świata.
Spojrzał na Tanisa.
- Trzeba będzie jutro ruszyć na zwiedzanie okolicy - powiedział. - I, na wszelki wypadek, zaopatrzyć się w trochę ognia.
Ideą roślinostwora, polującego na ludzi i zwierzęta, postanowił podzielić się z Tanisem kiedy zostaną już sami.
 
Kerm jest offline  
Stary 09-05-2018, 18:50   #99
DeDeczki i PFy
 
Sindarin's Avatar
 
Reputacja: 1 Sindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputację
Alchemik rozejrzał się po pobojowisku, próbując jakoś oczyścić się z posoki. Na słowa Fery uśmiechnął się lekko, założył okulary i schował ogon pod płaszcz.
- Będę bardzo wdzięczny za pomoc przy oprawieniu, pani Fero. Mam jednocześnie nadzieję, że moje ładunki nie zniszczyły zbytnio pani zdobyczy. Jeśli zaś chodzi o wilki zimowe, to zgodnie z moją wiedzą warto będzie pozyskać ich wątroby, nerki oraz płuca. To te organy odpowiadają u tego gatunku za zdolność emisji lodowego oddechu - prawdopodobnie będę w stanie wykorzystać je do stworzenia cieczy zdolnej do natychmiastowego zmrożenia potraktowanych nią obiektów.

***

Zoren skłonił się dworsko, lecz trochę niezręcznie, jak ktoś, kto czytał o zasadach etykiety, ale nie miał okazji tej wiedzy wykorzystać - co też było w jego przypadku prawdą.
- Szanowna Lady Hucrele, zwę się Zoren Eltor i jestem uczonym, absolwentem Akademii Eltorchul z Waterdeep, a to moi towarzysze - zaczął wymieniać, wskazując po kolei pozostałych - Lady Diana de Carabas, paladynka Tyra, panna Amberlie Steelhand, tropicielka z Cormyru, Anathem Flame, mnich Zakonu Czystego Płomienia, Volf, szlachetny reptiliański wojownik, Tanis, uzdolniony akolita Tyra, Kharrick Lepperov, znawca miast i ludzi, oraz potężni magowie, Morn i Jace Mizraa. Chciałbym zacząć od przeprosin za nieodpowiednie odzienie i prezencję, jaką wraz z panami Flamem i Volfem kalamy to wspaniałe miejsce - wracamy prosto z dziczy, w której mieliśmy drobną utarczkę z jej co groźniejszymi przedstawicielami - pokazał gestem trzymane przez jaszczura ogromne wilcze głowy - Szczęśliwie udało nam się uratować przed smutnym losem lokalną myśliwą, Ferę Szybką, która z pewnością zaświadczy o prawdziwości mych słów. To, oraz pozostałe wydarzenia dzisiejszego dnia każą mi suponować, iż nasze kompetencje są wystarczające, by podjąć próbę eksploracji wspomnianych już ruin, do której niniejszym zgłaszam swą gotowość. Oczywiście, kompletnie inną sprawą są chęci mych szlachetnych towarzyszy, za których nie śmiem podejmować decyzji..
 
Sindarin jest offline  
Stary 09-05-2018, 19:23   #100
 
TomBurgle's Avatar
 
Reputacja: 1 TomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputację
- Powiedzże coś więcej o tym dziwnym zachowaniu, bo to brzmi jakby ktoś na was tam urok rzucił, w samym ratuszu - urok wyjaśniałby tak nagłe zmiany nastawienia rajców … ale byłby też wygodną wymówką. Odszukał spojrzenie lady Diany, upewniając się że to usłyszała - jeżeli ktoś miał szansę wykryć osobę zdolną do takiego czynu, to ona, ale nie chciał nadwyrężyć pozytywnego nastawienia karczmarza - Skąd w ogóle wzięli się ci krzywoprzysięzcy, co świadków udawali?
- Oni faktycznie stracili bliskich, a pani Lei nie udało się ich uleczyć. Nie wiem też czy był to jakiś urok, lecz było to wszystko, jak teraz o tym myślę, bardzo dziwne.
- Tako i mnie wydaje się to dziwne, więc wysil pamięć: czy ktoś ich wprowadził? Albo wiedział że będą wcześniej niż inni?
- Gdy tak mnie wypytujecie, wydaje mi się, iż widziałem przed sala kapłana Sedryka z nimi rozmawiającego.

W karczmarzu nie było fałszu, przynajmniej na tyle na ile było Tanisowi wiedzieć. Co oznaczałoby, że w przyszłości będzie dobrym sojusznikiem w zmienianiu tego miasta na lepsze. A może nawet odwrotnie - to oni jego, bo rajca w półgębkiem zdradził swój plan.
- Cały czas myślę jak wyciągnąć przed ogłoszeniem resztę niewolników z rąk łowców niewolników. Myślałem nad prawem bezwzględnego składu w końcu niewolnice to taki sam towar jak inny, podlega podatkom. Tylko one szkolone dopiero czyli tora i nie towar, jeśli mnie rozumiecie Tanisie. Muszę jednak was już opuścić


- Samymi srebrnymi monetami brzuchów nie napełnią, chyba że to bardziej stosowne środki. Macie tu jedynie dwóch myśliwych na iluset ludzi? - dopytał. To nie tak że problem go bezpośrednio dotyczył - był samowystarczalny, a i okazjonalnie mógł wyżywić kogoś jeszcze - ale na pewno nie chciał zimować w mieście morzonym głodem.
- Nie jest tak źle Tanisie. Na zimę i tak przeważnie trzebi się stada. Zostawia się tylko tyle zwierząt by móc je wykarmić przez zimę a potem na wiosnę odbudować. Owszem będzie brakowało mięsa, ale spichlerze mamy pełne innych plonów. Możemy przeżyć na samych skopcowanych ziemniakach. Będzie trudno na przednówku.
Uśmiechnął się i klepnął półelfa po plecach.
- O tylu wiem. Zapewne wśród przybyszy znajdą się też inni znający się na polowaniu. To, że ściągnęła ich tu gorączka złota, nie znaczy, iż zapomnieli wszystkich swoich umiejętności


- Chodziło mi Tanisie raczej o tych co przybyli z własnymi niewolnikami do miasta. Jest ich kilku. No i oczywiście o samych łowców niewolników. Oni raczej swojego … khym... „towaru” … nie oddadzą po dobroci, po zmianie prawa.
- Więc tak samo jak przybyli będą mogli to miasto opuścić. Albo uwolnić tych ludzi - mocno zakcentował to słowo - i zostać. Jeżeli są rozsądni, to zobaczą że lepsza strata zysku niż wyjście z osady w taką zimę. A jeżeli nie … to wtedy zaprowadzi się prawo siłą. Ale prawo, a nie bezprawie.
- O tym to już będziecie musieli porozmawiać z Lordem Vurnonem. On jest wojownikiem i dowódca wszystkich zbrojnych miasta. Wolałbym bym jednak by znalazł się jakis sposób na uwolnieni niewolików, którzy zostali pod władzą łowców niewolników, przed ogłoszeniem delegalizacji niewolnictwa. - Gwidon Piwosz wzruszył sugestywnie ramionami.


Ellena dostrzegła podniesione w zdziwieniu brwi Tanisa.
- Ech, ta lakoniczność Lorda. Kontroluję buredel bo dbam o to by “Dawczyniom Szczęścia” nic się nie stało, by były zdrowe oraz by klienci nie byli okradani, jak to ma miejsce w niektórych burdelach. Co zaś się tyczy kontroli nad niewolnikami mam pieczę nad ich zdrowiem, pilnuję by nie byli traktowani gorzej niż zwierzęta. Kontroluję też ilość niewolników w mieście. Wiem, że w chwili przed przybyciem karawany łowców niewolników w Oakhurst było mężczyzn niewolników stu dwudziestu jeden, głównie pracowali w rudokopach. Siedemnaście kobiet niewolnic z czego szesnaście pracuje w burdelu, jedna gotuje posiłki dla robotników jednego z rudokopów. Oto i moja kontrola nad tymi sprawami.
- Takie niedopowiedzenia mogą zepsuć wiele krwi - półelf nieco się rozchmurzył, choć lekkość z jaką szafowano tutaj ludzkimi żywotami była niezwykła, nawet jak na rubież cywilizacji i krążył myślami wokół czarnych spraw - Radym to usłyszeć.-

Zapytana po negocjacjach o potwora, Ellena powtórzyła większość znanych już Tanisowi faktów i dodała tylko
- Naprawdę więcej nie mogę powiedzieć bo i sam nie wiem szukaliśmy jakiś leż potwora ale nic takiego nie znaleźliśmy poza leżami zwierząt, ale zwierzęta polują dla mięsa a tu ciał nic nie pożerało.
- A gdzie już szukaliście? I na co warto uważać, kiedy my będziemy szukać? -
Ellena poprowadziła Tanisa do mapy okolic. Wskazała delikatnie narysowany okrąg.
- To zasięg patroli. Zostało obejrzane wszystko w tym okręgu. Oczywiście nikt nie schodził do Bezsłonecznej Cytadeli. Nie było na tyle szalonych to ruiny które w każdej chwili mogą się zawalić. Oprócz niej przepatrzono wszelkie znalezione jamy i wykroty. Poza zwykłymi zwierzętami , które niekiedy trzeba było zabić nic niepojącego nie znaleziono.

Kiedy poruszyli kwestię niewolnictwa, dodała za to kolejny szczegół sugerujący przyjrzenie się kapłanowi Waukeen.
- Tak jak burmistrz wiem, iż jest to czasowe, dążymy do całkowitego zakazu posiadania niewolników, są opory w radzie od strony Kapłana.

W kwestii Lei półelfowi trafił się nawet ciekawszy kąsek.
- Mogę tylko dodać, że dziewczyna ma faktycznie ponad piętnaście lat. Nie prostowałam pomyłki bo niższy wiek dawał jej więcej szans na niższy wyrok. nie wiem czemu inni tego nie prostowali.
- Niższy niż sprzedanie w niewolę? I jak tu wydajecie wyroki, skoro widzę że wszyscy z radnych znali Leię osobiście, więc ciężko mówić o pomyłce - dopytał, nonszalancko przysuwając się bliżej i ściszając głos
- Też wydawało mi się, że to dziwne. Większości radnych dziwnie się zachowywała w czasie procesu. Tak niższa kara. Sprzedanie w niewolę, zawłaszcz gdy wiem, że niewolnictwo ma być zniesione, w krótszym lub dłuższym okresie czasu, jest niewątpliwie niższą karą od upieczenia żywcem. A taka jest kara za użycie złych czarów. I takiej chciał burmistrz, gdyby większość radnych go nie przegłosował, to rotowalibyście Leę z pomiędzy ognisk.



- I właśnie dlatego Morn jest tym, na kim polegamy, kiedy trzeba coś rozważnie ustalić. - Tanis przyklasnął pomysłowi towarzysza
- Wrócimy, już tylko we dwóch, ustalić detale, kiedy rozeznamy się w tym co się tu dzieje, bo nie wygląda to na pojedyncza bestię -

- Trzeba będzie jutro ruszyć na zwiedzanie okolicy - powiedział Morn - I, na wszelki wypadek, zaopatrzyć się w trochę ognia.

- Ano trzeba, ale przedtem dobrze by się zebrać, i obgadać to co już wiemy. A i ty, Diano, chciałaś coś powiedzieć - zagadnął paladynkę. Miał zamiar przekonać ją do skupienia się na wyszukiwaniu zła w mieście, zwłaszcza w okolicy ratusza i wśród rajców - tak by znaleźć tego kto mógł, jeżeli tak było, rzucić takie zaklęcie.

- Chciałam się targować Tanisie. Owszem ruszę przeciwko złu, uświadomiłam sobie, iż burmistrz ma w tym rację, oraz, że Tyr mówi wyraźnie by wykazać się cierpliwości w dążeniu do zmiany praw i może to trwać długo nawet lata.

- Na targowanie przyjdzie czas, Morn mądrze zdecydował. Mam pewne podejrzenia … i chciałbym żebyś poprosiła Tyra o łaskę sprawiedliwej oceny Seldaryka. Wszystkich rajców, ale jego szczególnie. Coś za często się pojawia w sprawie Lei, a i z niewolnictwem jest mu zbyt po drodze. - poprosił, kiedy był już pewny że nikt ich nie słyszy
- Masz na myśli miejsce ataku z przedwczoraj?

- Tak się zastanawiam... - Morn potarł brodę. - Skoro te napady na pasterzy następowały w różnych miejscach, to może trzeba by zastawić pułapkę? Sprowokować tego stwora do ataku w wybranym przez nas miejscu? Zatrzymać stada w jednym miejscu, a części nie wypuszczać w ogóle? Jeśli tak kocha zabijanie, to może da się skusić?

- Mam coraz większe obawy, czy to aby nie inteligentne stworzenie. Żyjące w samym środku terytorium na któym występowały ataki … - Tanis rozejrzał się znaczaco po otaczających budynkach - A wtedy zasadzka musi być naprawdę dobra. Ognia mówiłeś? To i srebra. -

- Większość żywych i nieżywych stworzeń nie lubi ognia - odparł Morn. - No i o srebrny oręż trudniej, niż o oliwę na przykład. Bo chyba nie będziemy rzucać srebrnymi monetami w jakiegoś wilkołaka - dodał - Ale jeżeli burza ma trwać i trwać, to mamy trochę czasu na przygotowania. Poza tym musimy znaleźć dach nad głową.

- To akurat prawda. Choć liczę że obozowisko które rozbili ludzie Diany pod miastem wytrzyma tą zawieruchę. -



Wychodząc z spotkania z burmistrzem Tanisa zatrzymał urzędnik, który ledwo dzień wcześniej zaproponował mu wynajem domu.
- Oferta wycofana. Lea odzyskała swoją własność. Oto pieniądze za wynajem Tanisie. Nie sądzę by w mieście ktoś miał dom, czy pokój do wynajęcia. Pozostaje zawsze karczma, lecz i tam miejsc jest niewiele.
Poinformował wręczając sakiewkę z pieniędzmi półelfowi.
- Tak działają umowy w Oakhurst? Pyk, i umowy nie ma? - półelf nie wyciągnął ręki po pieniądze - Człowiek zapłacił za wynajem, a nagle ma zostać bez dachu nad głową na zimę?
Urzędnik nieco się zafrasował. Podsunął jeszcze raz sakiewkę z pieniędzmi Tanisa
- Tanisie sytuacja się zmieniła. Jeszcze wczoraj miasto dysponowało wolnym domem, który mogło na miesiąc wynająć. Zapłaciłeś też tylko za miesiąc, więc nigdy nie było mowy o całej zimie. Zresztą podpowiem. Uratowaliście właścicielkę domu - Lady Leę przed strasznym losem. Sądzę, że z chęcią przyjmie Was wszystkich na zimę pod swój dach. Chociaż z ludźmi Lady Diany może być tam nieco ciasno.
- Chyba nie wypada wpraszać się do kogoś, kogo się ocaliło, prawda? - Do rozmowy wtrącił się Morn. - Macie tu jakieś dziwne zwyczaje. O tym, że za zerwanie umowy chyba też się należy jakieś zadośćuczynienie, prawda?
- A dajcie żeście mi wszyscy spokój. - urzędnik podrzucił do góry, w kierunku Tanisa sakiewkę, potem odwrócił się i odszedł.
- Ejże! Co to ma być! - wykrzyknał Tanis, z oburzeniem zwrócił się do towarzyszącego im strażnika - Jak tak się miasto będzie wywiązywało z swojej części umowy, to co my tu szukamy?
- Ewidentny dowód na to, że powinniśmy wyjechać jak najszybciej i jak najdalej - odparł Morn. - Niech sobie miasto same radzi ze swymi problemami - dodał.
- Będzie musiało, jak mi zaraz ktoś tego nie wyjaśni - potwierdził półelf
Młody strażnik wyznaczony im do pomocy, jak na razie nie wykazał się cechami, za które chwalił go jego dowódca.
- Wielmożny Tanisie racz przyjąć moje przeprosiny za zaistniałą sytuację. Na przeprosiny Greda nie macie co liczyć. - młodzieniec machnął ręką w kierunku korytarza, którym odszedł urzędnik. - Trafiliście na najbardzej zrzędliwą i gburowatą osobę jaką znam. Jednak jest fachowy aż do bólu i przestrzega przepisów. Z pewnością nie umówiliście się wcześniej na rekompensatę za zerwanie umowy, dlatego tak się zachował. Dowódca wspomniał mi na szybko, gdy wydawał polecenie towarzyszenia wam, iż wzięliście pod opiekę panienkę Leę. Pomysł byście jako jej opiekunowie zamieszkali w jej domu nie jest wcale taki niedorzeczny. W ten sposób ochronicie ją w przypadku jakiegoś ataku. Zresztą idzie burza śnieżna, a tu zapewne jeszcze nie wiecie pierwsza w roku burza śnieżna trwa od kilku dni do nawet ponad dwóch dekadni. Na szczęście potem są one sporadyczne i trwają tylko kilka godzin. W tym czasie schronienie można znaleźć w ratuszu oraz u Lorda w kasztelu. A co do Greda zawsze możecie na niego donieść do rady. Może go zwolnią, Pewnie mu wyświadczycie tym tylko przysługę. Znajdzie w rudokopach lepiej płatną posadę.
- Tak, a później ktoś inny fachowo i zgodnie z przepisami powie nam że nici z nagrody. Kilka dni zamieci, Morn, słyszałeś? - Tanis zdecydowanie zniechęcił się do jakiejkolwiek umowy z tym mieście.
- Tanisie rozumiem twoje wzburzenie, lecz Lord Vurnon nie rzuca słów na wiatr. Jeśli się na coś umawiał to dotrzyma swego słowa. Jeśli zaś tak mieszkańcom nie ufacie to czemu stąd nie uciekniecie? Chociaż w czasie burzy śnieżnej to pewna śmierć, nikt nie przetrwał dłużej niż kilka godzin. Tanisie twoje słowa były obrazą wobec naszego Lorda a to zakończyć można półrocznymi ciężkimi robotami. Tylko dlatego, że rozumiem wzburzenie nie przekażę tego dalej. - Strażnik skrzywił się.
- Jakież to dziwne - powiedział Morn - że cokolwiek powiemy czy zrobimy, nawet w obronie własnej, to od razu jesteśmy winni.


Czas między spotkaniami Tanis poświęcił na dalsze zapoznawanie się z mieszkańcami do których miał jakąś sprawę - Eleną, Leo, Samem grzybiarzem - jak i takimi - jak miejscowy płatnerz czy kupiec - do których sprawę najpewniej będzie miał w przyszłości. Już w napierśniku i z Błękitną Księgą pod pachą szybkim krokiem przemykał przez zadymkę starając nie odmrozić sobie uszu w czasie samego przejścia z budynku do budynku.
Wypytywał o dziwne zmiany w osadzie podobne do tego co zdarzyło się na spotkaniu Rady i o "potwora", ale tez o to czym miasto żyło i co dało się w nim dostać za odpowiednią opłatą.
Potrzebował też dostępu do kuźni.

Sama Grzybiarza znalazł, palącego fajkę w swojej niedużej chatce. Staruszek z którym rozmawiał wcześniej, wypytywany o różnorakie sprawy wspomniał że jakieś trzynaście lat temu lat Belak, "taki człowiek z dużą żaba" także intensywnie wypytywał o Cytadelę. Tanis wiedział to od Jace'a, ale powtórzenie dodawało tamtemu świadectwu kelnerki większej pewności.
Tak czy siak, ponoć zdecydował się iść do Cytadeli i nie wrócił, przynajmniej do wioski.

Leo Wilk nie był w stanie dodać już nic o potworze, ale za to dołożył kolejne informacje o Cytadeli - że wcześniej mieszkały tam gobliny, od niedawna koboldy, i że do środka można się było dostać przede wszystkim przez opuszczenie się na linach w uskok w który się zapadła.

Koniec końców, ruszył by odszukać Leię. Miał jej do zwrócenia jedną małą uwagę, drobnostkę, o której wszyscy wydawali się zapomnieć, a która mogła obrócić wniwecz wiele dobrego.
Doba w dybach była łaską tylko jeżeli ułaskawieni nie zamarzli na śmierć.



- No proszę, nawet tu zdążyliście - docierający do posiadłości Hucrele jako jeden z ostatnich Tanis od razu zagadnął grupę wypadową - Udało się wam znaleźć co trzeba? -
- Witaj Tanisie, miło Cię widzieć - Zoren uśmiechnął się, bezskutecznie próbując dalej ścierać krew z ubrania - Jak pewnie zdążyłeś już zauważyć, znaleźliśmy więcej niż było to zaplanowane. Jeśli zaś mówimy o naszej podstawowej misji, to chwilowo uważam ją za zakończoną - kołkownice zostały wypalone. Niestety, nie mogę dać stuprocentowego zapewnienia, że po pewnym czasie nie odrosną. Nie miałem możliwości i środków na dokładne rozwiązanie tej kwestii.
- Właśnie widzę - półelf otrzepał śnieg z kaptura, wchodząc pod zadaszenie przed domem
- Nasz czas w mieście to rozczarowanie za rozczarowaniem, od bójki w karczmie po te strzępki informacji które udało się zebrać - Tanis mówił rozżalonym tonem, ale jego oczy mówiły zupełnie co innego. Krzyczały że coś znalazł.
- Jesteś skłonny podzielić się z nami owymi strzępkami teraz, czy preferujesz bardziej komfortowe warunki, podczas lub po kolacji?
- Teraz - Tanis zastanowił się chwilę - wartoby rzec że Thalgen i Sharwyn Hucrele - czarodziejka i wojownik których tu chcą byśmy odnaleźli, ruszyli do Cytadeli z tropicielem Karakasem i paladynem Lathandera Sir Brafordem. I że w ruinach od dawna mieszkają gobliny, od rzekomo od niedawna koboldy. Że dostęp do niej wymaga zejścia na linach. A resztę opowiedziałbym przy kolacji w jakimś ustronnym miejscu - zaakcentował znaczący fragment. Nie miał zamiaru zdradzać się z podejrzeniami co do kapłana przez zwykłą nieostrożność.


Dworne rozpoczęcie rozmowy przez alchemika przewyższało wszystko co mógł z siebie wykrzesać Tanis - miał wprawę w takich rozmowach, ale z całą pewnością nie był to szlachetny szlif, a bardziej praktyczne doświadczenie.
Przedstawienie go jako akolity Tyra było ... ryzykowne. To że cała Trójca udzielała mu - przynajmniej na chwilę obecną - swych łask, było jednym. Ale Paladynka zrobiła kościołowi Tyra złe pierwsze wrażenie, a nie czuł się na siłach to naprawiać.

-Oczywiście, kompletnie inną sprawą są chęci mych szlachetnych towarzyszy, za których nie śmiem podejmować decyzji..-

- Z całą pewnością chętnie wysłucham o jakim zleceniu mówimy - pomny postawy Morna w poprzedniej negocjacji, Tanis postąpił podobnie. Jak zdążył się dowiedzieć, Kerowyn faktycznie była głową rodziny. Największej i najbogatszej rodziny w Oakhurst, kupców ustępujących jedynie bogacącemu się na złocie wydobywanym na jego terenie burmistrzowi.

Ale fakt faktem, pytanie o umiejętności miało sens. Wszak Thalgen, czarodziejka, i Sharwyn Hucrele, wprawny wojownik tam poszli z towarzyszami - tropicielem Karakasem i paladynem Lathandera Sir Brafordem. Którzy nie wrócili.


Amberlie
- Te wilki nie zostały poranione przez inne zwierzęta - uwaga Zorena zainteresowała Amberlie, na tyle, żeby nawet mimo warunków poświęcić jej trochę więcej uwagi.
- A wiemy przez co? - jej ubrania były przesiąknięte zamarzającą właśnie krwią i choć mróz nie czynił jej krzywdy, nie było to przyjemne.
Służba bywała wymagająca.

Rzecz jasna, przed wyruszeniem w powrotną drogę sama także przyjrzała się wskazanym przez alchemika śladom, ale nie udało się jej dowiedzieć nic więcej.

- A ty, masz pojęcie co mogło to zrobić? - ze złością przekrzykując zadymkę zapytała Ferę o ślady
- Wyglądają jak ślady tego co zabija zwierzęta i ludzi z miasta.



Powrót do tego szalonego miasta był ciężki, nawet dla Amberlie. Tym skorzej po powrocie przebrała się w suche rzeczy.

Wnioski z podróży - i te o wpływie na umysły ludzi i te o prawie - należało sprawdzić. I działać, działać, bo bierność oddawała inicjatywę w ręce wrogów Porządku. Miała podejrzanych, a i sojuszników dobrze było poddać osądowi Helma.
Krążyła więc między budynkami, co raz to chwilę zmieniając swój pozorny wygląd tak, by najmniej rzucać się w oczy - raz była górnikiem uciekającym przed zadymką do karczmy, innym razem strażnikiem który chciał się osłonić od wiatru w zaułku.
I sondowała. Boskim natchnieniem oceniała prawdziwą naturę każdego.
Tylko dwóch rajców naprawdę dbało o coś poza porządkiem: Gwidon Piwosz, który oprócz prawa miał w sercu także dobro, i Sedaryk, nie dbający o prawo, a przesiąknięty do głębi złem.

Wśród łowców niewolników znalazła czwórkę ludzi, którzy nie byli jeszcze zepsuci do cna, których być może wartoby oszczędzić, kiedy już sprowadzą na nich miecz Helma.



Zapowiedź Zorena potwierdziła jedynie skinieniem głowy. Nie wtrącała się - na razie - oceniając Kerowyn i obserwując całą sytuację. Szukając dźwigni, argumentu, czegoś co będzie mogła użyć później.
Kobieta była człowiekiem zasad - nie ważne jakich, byle były i się ich trzymać. I z jakiegoś powodu te zasady kazały jej wciąż szukać zaginionych. Wysłać im na pomoc najlepszych, ale czy to dla najlepszego efektu czy ochrony pętaków którzy mieliby tam zwyczajnie zginąć, tego zgadnąć nie potrafiła.
 
__________________
W styczniu '22 zakończyłem korzystanie z tego forum - dzięki!

Ostatnio edytowane przez TomBurgle : 16-05-2018 o 00:04.
TomBurgle jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 21:57.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172