| Gdy siedzieliście przy swoim stoliku w oczekiwaniu na kolację, gospoda Faarhana zaczęła powoli wypełniać się tubylcami oraz wracającymi ze swoich zadań pozostałymi drużynami. Wkrótce część stolików położonych najbliżej waszego zajęta była przez tych, którzy tak jak i wy, stawili dzisiejszego dnia czoło niebezpieczeństwom nekropolii. Najbliżej was siedziały Córy Odyna - kilka ponurych, wyróżniających się wyglądem kobiet z Północy, które rozmawiały o czymś cicho w ciężkim, niezrozumiałym dla was języku. Dalej była Płonąca Dłoń - dwóch mężczyzn i dwie kobiety, w tym ich przywódczyni odziana w fiolet i wyraźnie wyróżniająca się z tłumu. Przy kolejnym stoliku siedziały Ametystowe Smoki - niziołek wyglądający na ich lidera, dwóch mężczyzn oraz piękna, czarnowłosa kobieta wyglądająca na kapłankę.
Zjedliście kolację, a w miarę, jak wieczór posuwał się do przodu i na stolikach wszystkich grup pojawił się alkohol, atmosfera rozluźniła się dość znacznie. O ile po Córach Odyna nie było niemal widać wpływu wypitego wina i mocniejszego alkoholu, tak męska część Ametystowych Smoków oraz Płonącej Dłoni stała się głośna i rubaszna. Barbarzynkom z północy nie podobało się to chyba, bo łypały na nich groźnie spode łbów, ale na razie nie zareagowały. - Bawmy się i pijmy, póki możemy - rzucił toastem odziany na biało mężczyzna z Ametystowych Smoków. - Dzisiaj stanęliśmy z naszą drużyną oko w oko z mumią! Uwierzycie? Z prawdziwą mumią! Nie miała z nami najmniejszych szans! Jesteśmy zbyt mocni, by jakieś trupy w bandażach mogły nas zatrzymać! - Wychłeptał wino ze swego kubka i przetarł dłonią usta. - To mieliście lepiej niż my, bo my musieliśmy walczyć z jakimiś przeklętymi robalami i wielką kostką żelatyny! - Zaśmiał się szczupły młodzian, członek Płonącej Dłoni. - Zamknij się, Azaz, nie ma sensu o tym opowiadać - burknęła kobieta w fiolecie. - Tak jest, Velriano, z przyjemnością zamknę usta tym oto kielichem z winem - odparł chudzina i zaczął żłopać alkohol. - Odmówiono nam prośby o zbadanie miejsca świętego dla naszej wiary, a zamiast tego przydzielono nam miejsce, które okazało się być starożytnym burdelem - powiedziała z wyraźną irytacją w głosie kobieta. - Haniebne i nie pasujące do naszych talentów. W ogóle. Z łatwością pokonaliśmy gniazdo nieumarłych w piwnicy burdelu, a nawet udało nam się odzyskać kilka pomniejszych skarbów z tego miejsca, ale jesteśmy rozczarowani naszą pierwszą wyprawą. - Prychnęła z niezadowoleniem, po czym przejechała wzrokiem po wszystkich członkach drużyn. - Czy komukolwiek z was przydzielono w drugim zadaniu starożytną świątynię lub sanktuarium, albo słyszeliście jakieś plotki o czymś, co nazywa się “Okiem Erudytów”?
Nikt nie odpowiedział twierdząco, co nie ucieszyło Velriany. Kobieta wstała od stołu i wyszła z gospody, mrucząc coś pod nosem. Niedługo później Córy Odyna poszły na piętro a pijących mężczyzn z obu drużyn musieli odprowadzać do pokojów ich kompani, gdyż tamci byli niemal zalani w trupa. Wasza piątka nie przesadzała, a pośród gości lokalu Bahadur wypatrzył dla siebie kobietę, która i na niego zwróciła uwagę. Grimm natomiast wyłowił z tłumu gości krasnoludzicę, którą - choć ta stała odwrócona tyłem do stolika, przy którym kapłan siedział - zdawał się skądś ją kojarzyć. Dopiero gdy ruszyła do szynku, Al-Jabbar aż uniósł brwi. To była Aabidah! Jego daleka kuzynka! Co ona robiła w Wati, tak daleko od domu? Od razu ruszył w jej stronę a ona uradowała się na jego widok. Oboje spędzili ten wieczór w swoim towarzystwie, rozmawiając o różnych sprawach.
Posiedzieliście, aż się ściemniło i udaliście się na piętro, a Jasar zrobił to w towarzystwie Laveny, z którą szybko zniknął w pokoju. Dla niektórych z was ta noc miała być spokojniejsza, niż dla innych. Miejsce: Wati, Osirion, Wewnętrzne Morze, Golarion
Data: 6 dzień miesiąca Gozran 4714 AR
Godzina: 6.00 lokalnego czasu
Pogoda: bezchmurnie, ciepło.
Temperatura: 21 stopni.
Następny dzień przywitał wszystkich wspaniałą pogodą. Powoli zbieraliście się w głównej sali, wiedzeni do niej zapachami dochodzącymi z kuchni. Najpierw pojawił się Tabat, potem Grimm wraz z Aabidah, którą wszystkim przedstawił a na końcu niezbyt wyspani Jasar, Bahadur i Lavena. Na stół wjechało tradycyjne osiriońskie śniadanie serwowane przez żonę Faarhana, czyli Ful Medames - potrawa składająca się między innymi z gotowanych jajek, pomidorów, cebuli i ostrych przypraw. Zajadając się przepysznym śniadaniem widzieliście, jak kolejne grupy opuszczają karczmę, kierując się w stronę nekropolii. Co najdziwniejsze, czas mijał a nigdzie nie było widać Linn. Frapowało to zwłaszcza Tabata, który nie widział się z przyjaciółką od wczorajszego popołudnia i nie wiedział, co się z nią dzieje.
Nie mogliście dłużej czekać, dlatego Grimm zaproponował, że miejsce Linn zajmie jego kuzynka, z czego krasnoludzica bardzo się ucieszyła. Nie mieliście problemu, by przyjąć ją do składu, gdyż Aabidah posiadała umiejętności, które mogły przydać się w miejscu, do którego się wybieraliście. Zabraliście najpotrzebniejsze rzeczy i ruszyliście w stronę nekropolii przez budzące się do życia miasto.
Kapłani przy bramie wpuścili was do środka po dogadaniu kilku formalności i niemal od razu odbiliście na południowy-wschód, kierując się cichymi, martwymi uliczkami nekropolii do celu. Nie minął kwadrans, a znaleźliście się na miejscu. Mury z piaskowca wysokie na dziesięć stóp otaczały dwupiętrową posiadłość, gwarantując ówczesnym mieszkańcom sporo prywatności a na jednej z kolumn przy wejściu Grimm, Jasar i Tabat odczytali w starożytnym osiriańskim, iż jest to posiadłość Pentheru.
Wyłamane, zniszczone wrota z brązu zaprowadziły was na niewielki dziedziniec pokryty piaskiem i kurzem, a po obu ich stronach umieszczono rzeźby mężczyzn w tradycyjnych, osiriońskich szatach. Na wschodzie i zachodzie znajdowały się dwie pary kolumn, niegdyś jaskrawo pomalowanych, a teraz wybielonych od słońca, które podtrzymywały kamienne łuki prowadzące do innych części posiadłości. Bramy z matowego brązu umieszczone pod łukowatymi przejściami były lekko uchylone. Na wprost was, między kolejnymi kolumnami, małe schody prowadziły do pary ozdobnych, również uchylonych drzwi wejściowych domu.
Trzeba było podjąć decyzję, w którą stronę idziecie. Nienaturalna cisza tego miejsca sprawiała, że aż piszczało wam w uszach a Bahadur, Aabidah i Tabat mieli nieodparte wrażenie, że z ciemnych okien na piętrze ktoś was obserwuje, choć nikogo ani niczego tam nie dojrzeli. Mogło to być jedynie dziwne przeczucie, które udzieliło im się w tym grobowo cichym miejscu.
Ostatnio edytowane przez Umbree : 09-01-2021 o 10:00.
|