Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 05-01-2021, 08:45   #91
 
Umbree's Avatar
 
Reputacja: 1 Umbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputację
- Pójdę z tobą, też mam w tym mieście trochę znajomości - powiedziała Linn, patrząc z delikatnym uśmiechem na Lavenę. Półelfka dałaby głowę, że nie chodziło tylko o towarzystwo i ewentualnych kupców, ale i o to, by wodnica miała na nią oko.

Komnata broniona przez dwa duże pająki nie zawierała niczego specjalnego, więc postanowiliście wrócić na powierzchnię. A przynajmniej większość z was, gdyż Tabat z Grimmem mieli w planach rozłożyć rydwan Akhentepiego aż do ostatniej śrubki, co mogło i miało zająć im sporo czasu. Pozostali zabrali jeszcze dioramę ze ściany i skorzystali z liny wciąż wiszącej w szybie, by niedługo potem opuścić grobowiec, zamieniając przyjemnie chłodne mury krypty na piekące słońce i nagrzane powietrze. Lavena, Linn, Jasar i Bahadur bez problemu dotarli do bramy nekropolii, gdzie dwóch strażników sprawdziło, którym grobowcem się zajmowaliście i wypytało, czy już skończyliście. Opowiedzieliście o towarzyszach rozmontowujących rydwan a jeden z kapłanów zaznaczył coś tylko na swoim pergaminie i wypuścił was w miasto.

Pozostawiając za sobą pustą, cichą nekropolię po chwili zderzyliście się z przepychem Wati. Ulice pełne ludzi kontrastowały z tym, co widzieliście za murami. Większość gdzieś się spieszyła, część rozmawiała ze sobą, kupcy zachwalali swoje towary. Miasto żyło, zupełnie oderwane od tego, co znajdowało się za murami nekropolis. Jak się szybko okazało, dostarczenie do kupców wszystkich dóbr odnalezionych przez was w grobowcu tylko przez dwie osoby mogło okazać się nie lada wyzwaniem, więc Bahadur i Jasar również ruszyli z Linn i Laveną w miasto, taszcząc ze sobą co cięższe przedmioty.

Kwadrans później dotarliście niemal na skraj dzielnicy Midwife, gdzie półelfka wskazała jeden z większych sklepów z antykami. Prowadził go osiriończyk o wydatnym brzuchu, któremu Lavena kilka dni temu zawróciła w głowie, a ten zgodził się nabyć od niej przedmioty odnalezione w grobowcu po bardzo atrakcyjnych cenach. Odkupił więc większość tego, co znaleźliście, ale na więcej nie pozwalał mu budżet, więc pożegnaliście się i tym razem Linn zaprowadziła was do swojego zaufanego człowieka, u którego upłynniliście pozostałe przedmioty. Łącznie zarobiliście na wszystkim 3,443 sztuki złota, co wraz z sakwą pełną złota dawało łącznie 3,943 złote monety. Mając to za sobą, podzieliliście się pieniędzmi i rozdzieliliście, ruszając na zakupy - każde w swoją stronę. W tym samym czasie, znajdujący się w grobowcu Tabat i Grimm byli w połowie drogi do rozmontowania pozłacanego rydwanu Akhentepiego.

Kilka godzin później alchemik i kapłan mogli cieszyć się z dobrze wykonanej pracy, gdyż udało im wydostać wszystkie części na powierzchnię i z powrotem złożyć rydwan. Przetransportowali go do wyjścia z nekropolii, gdzie porozmawiali ze strażnikami, dając znać, że zakończyli eksplorację grobowca generała. Jeden z kapłanów nakazał udać im się do Wielkiego Mauzoleum, gdzie cała drużyna miała dostać przydział nowego zadania. Obaj szybko sprzedali rydwan u jednego z kupców na targu, otrzymując za niego 300 sztuk złota, po czym skierowali się do Mauzoleum. Tam, po wszystkich formalnościach i spisaniu opowieści o tym, co odnaleźliście w grobowcu Akhentepiego, Tabat z Grimmem dowiedzieli się, że następnym miejscem, które odwiedzą z drużyną będzie posiadłość pomniejszego szlachcica o imieniu Pentheru. Miejsce zostało oznaczone na mapie i obaj mogli ruszyć na zakupy, a potem do "Zęba i Sziszy".

To był dla was długi dzień i należała wam się chwila relaksu oraz odpoczynku przed kolejną wyprawą do nekropolii.

 
Umbree jest offline  
Stary 05-01-2021, 17:50   #92
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Wyszli z grobowca bogatsi o garść skarbów i garść doświadczeń. Dla Jasara były one dość przyjemne, nie mówiąc już o tym, że on sam spisał się całkiem nieźle, eliminując sporą gromadkę przeciwników.
Z drugiej strony...
Zdawał sobie sprawę z tego, że zbyt rozrzutnie szafował magią i na samym końcu penetracji grobowca musiał, niczym pospolity wojak, korzystać z prymitywnych narzędzi do zabijania.
Przyswajając tę mądrość wbił sobie do głowy, iż należy większą wiarę pokładać w umiejętnościach swych niewładających magią kompanów obu płci i nie siać magią na prawo i lewo, bez opamiętania.

* * *


Lin i Lavena świetnie się spisały, otrzymując za wyniesione z grobowca przedmioty sporą górkę złota. A gdy do tego doszły pieniądze za wytargany przez Tabata i Grimma rydwan, Jasar stał się nagle posiadaczem gotówki, jakiej nie miał w ręku od chwili opuszczenia rodzinnego domu.
Było tego sporo, ale i tak za mało, jak na zakupowe plany Jassara. Na szczęście dzięki dobremu sercu Tabata zaklinacz mógł sobie sprawić wspaniale wyglądający, płaszczyk.
Oczywiście nie chodziło o robienie wrażenia na młodych i naiwnych panienkach, lecz o właściwości magiczne nowego okrycia.

* * *


W wypchanej przed chwilą sakiewce Jasara zrobiło się pustawo. Nie na tyle, by zaklinacz miał umrzeć z głodu czy żerować kompanach, ale postawienie kolejki wszystkim gościom "Zęba i Sziszy" raczej by nie starczyło.
Jasar jednak nie miał takich planów. Miał zamiar zjeść z kompanami kolację, a potem wypocząć po trudach wyprawy i przed trudami kolejnej.
Ale gdyby udało się załatwić jakieś miłe towarzystwo na tę noc... zdecydowanie nie miałby nic przeciwko temu.
 
Kerm jest offline  
Stary 05-01-2021, 18:39   #93
 
Ayoze's Avatar
 
Reputacja: 1 Ayoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputację
Biorąc pod uwagę dotychczasowe zachowanie względem niego i innych osób nie spodziewał się po Lavenie wiele, gdy została uzdrowiona, ale i tak zdołała go zaskoczyć. Podziękowanie oczywiście było, ale jakieś takie wymuszone i chyba nie do końca szczere. A potem zaczęło się to całe pieprzenie o królu co dowolnie wybiera legowisko i tak dalej. Dla Bahadura to było żenujące. Skoro ona traktowała ucieczkę przed śmiercią jako kolejną szansę, by pokazać, jak jest wspaniała i najlepsza, to ifrytowi to wystarczało do zajęcia stanowiska.

Żył już trochę na tym świecie i zdawał sobie sprawę, że przebywanie w otoczeniu takich osób jak Lavena na dłuższą metę nie zwiastowało nic dobrego. O ile wcześniej całkiem dobrze się bawił, gdy jej dogadywał (z wzajemnością) tak teraz stwierdził, że to nie ma sensu. Szkoda czasu i energii, bo ta kobieta i tak niczego się nie nauczy i nigdy nie zmieni, skoro jej podejścia nie zmieniło nawet otarcie się o śmierć.

Nic ciekawego w komnacie nie znaleźli, więc trzeba było udać się w końcu do wyjścia. Tabat z Grimmem zostali jeszcze na dole, żeby rozmontować rydwan a Bah życzył im z tym powodzenia - sam nigdy nie miał cierpliwości do rzeczy, którym trzeba było poświęcić wystarczającą ilość czasu. Oczywiście tylko do tych nie związanych z jego profesją, bo nieumarłych mógł tropić nawet tygodniami i to go nakręcało. Nekropolię opuścił w milczeniu i nie odzywał się do towarzyszy nie zagadnięty, co jak na niego było dość rzadkie - ot, po prostu zatopił się w swoich myślach. Lavena zaprowadziła ich do miejsca, gdzie mogli pozbyć się rzeczy znalezionych w grobowcu, a to, czego nie udało się sprzedać, zanieśli do kupca, którego znała Linn. Pieniędzy po wszystkim było sporo, więc Bah odebrał swoją część i ruszył w miasto.

Najpierw zaszedł do kramu z ubraniami, gdzie zakupił komplet dobrej jakości ubrań. Był już po pracy, więc warto było zarzucić na grzbiet coś, co nie było przepocone i podziurawione, w końcu na dzisiejszy wieczór miał swoje plany i nie mógł wyglądać jak pierwszy lepszy awanturnik. Potem udał się do łaźni miejskiej, gdzie za dodatkową opłatą wziął dla siebie prywatną kwaterę i wyleżał się godzinę w gorącej, parującej wodzie. Tego było mu trzeba, tak samo jak i chwili spokoju. Od miasta, od towarzyszy, od niebezpieczeństw grobowca. Kwadrans przed wyjściem namydlił się przyjemnie pachnącym mydłem i odział w ledwo co zakupione ciuchy.

Odświeżony i w dobrym nastroju ruszył na lokalne targowisko i tam najpierw sprzedał swój wysłużony długi łuk oraz skórznię, a potem wypatrzył dla siebie dobrze wykonany kaftan kolczy, który oczywiście zakupił. Do tego doszło kilka różnych mikstur i mógł wracać do gospody. Nie szalał z wydatkami, gdyż miał na oku coś, na co obecnie brakowało mu pieniędzy, ale być może po następnym zadaniu uda mu się to zakupić.

W karczmie zaniósł swoje rzeczy do wynajmowanego pokoju, uiścił opłatę za kolejne dwa dni i jeszcze przed kolacją zamówił dla towarzyszy dzbanek wina. Wtedy też ugadał się z Tabatem, że ten wykona dla niego dwie mikstury lecznicze, za co ifryt od razu mu zapłacił.
- Widzisz, gdybym wiedział, że będziesz chciał coś takiego zrobić, to bym paru innych nie kupował na mieście - powiedział wesoło do alchemika. - Ale nie zamierzam cię obciążać pracą, bo inni pewnie też będą coś chcieli. Wasze zdrowie, przyjaciele! - Uniósł swój kieliszek i upił kilka łyków. - Za to, co za nami i za to, co przed nami.

Tak, jak i Jasar, co jakiś czas rozglądał się po głównej sali w poszukiwaniu odpowiedniej kobiety na dzisiejszą noc. Lubił niewiasty odpowiednio krągłe tu i tam więc takich wyglądał najbardziej. Chciał się z taką zawinąć na górę dość wcześnie, żeby móc jeszcze jako tako wyspać się przed jutrzejszą wyprawą.
 
Ayoze jest offline  
Stary 05-01-2021, 23:51   #94
Młot na erpegowców
 
Alex Tyler's Avatar
 
Reputacja: 1 Alex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputację
Lavenie niezbyt spodobała się uprzejma propozycja Linn. Wiedziała bowiem jaki miała podtekst. „Innym razem sobie na nich odbiję” westchnęła w myślach półelfka, skinęła głową interlokutorce i podążyła z nią w kierunku wyjścia na powierzchnię.


Po opuszczeniu grobowca, dotarciu do murów nekropolii i dokonaniu przy bramie wejściowej zbędnych, w jej mniemaniu, formalności szmaragdowooka mogła wreszcie opuścić granice miasta umarłych. Choć nie podobały jej się osiriańskie aglomeracje to cieszyła swe oczy widokiem przepełnionych życiem ulic. „Miasto to wspaniałe miejsce, pełne bogatych i głupich” skomentowała zuchwale w głowie. Otarcie się o śmierć oraz wionące trupem ciasne i zatęchłe korytarze grobowca antycznego generała sprawiły, że zatęskniła za gwarem, słońcem i oznakami ludzkiej witalności.

Łupów wytaszczonych z miejsca ostatniego spoczynku Akhentepiego było naprawdę sporo i nie wszystkie były wygodne w przenoszeniu. Na szczęście łotrzycy poza Linn towarzyszyła dwójka mężczyzn, którzy całkiem dobrze radzili sobie z targaniem pozostałych i cięższych ze zdobytych dóbr. Do niej z kolei należało uzyskanie jak najlepszej ceny za nie wszystkie. Korzystne upłynnienie tylu bogactw wymagało sporo wyczucia i twardych negocjacji, na szczęście wrodzony urok i cielesne atuty półelfki już pierwszego dnia pobytu w Wati odpowiednio przysposobiły doń pewnego korpulentnego handlarza antykami o imieniu Nasir. Co prawda w trakcie zawierania transakcji Lavena musiała znosić jego niezdarne i obrzydliwe umizgi, ale dzięki temu wszystkie przebiegły nader lekko i pomyślnie. Oczywiście, dopóki sakwy ze złotem lubieżnego dziadygi nie pokazały dna. Wiśniowowłosa nie zamierzała sprzedawać na kredyt, wolała złoto od ręki, opuściła więc wtedy grzecznie sklep. Za progiem chciała polecić kolejnego „znajomego”, ale Linn pierwsza wystąpiła z propozycją i ciężko było jej ją odrzucić, biorąc pod uwagę obecność Bahadura i Jasara oraz jakąś tam wdzięczność, którą odczuwała w stosunku do wodnicy za dwukrotną pomoc otrzymaną w grobowcu.


Po sprzedaniu wszystkich rzeczy rozstała się z resztą. Każdy z jej towarzyszy udał się w swoją stronę. Półelfka w zasadzie tylko na to czekała od opuszczenia zatęchłego i ciemnego grobowca, pełnego absurdów, wodnych pułapek i pajęczych okropieństw. Wreszcie mogła zrobić to co lubiła najbardziej, czyli wydawać.

Najpierw udała się do zakładu znanego krawca, Nabima, znajdującego się niedaleko bramy dzielnicy Porannego Słońca, czyli watiańskiej elity. Tam zakupiła nowe ubranie szlacheckie. Z braku innego wyboru i by ulżyć sobie w parne dni, wzięła takie uszyte w lokalnym, orientalnym kroju. Składał się na nie pokryty osiriańskimi motywami shawl z przetykanego złotem aksamitu oraz kunsztowny atłasowy szkarłatny top i wykonane z tej samej tkaniny szarawary wykańczane złotem i drogimi kamieniami. U pobliskiego szewca Lavena nabyła złote botki w stylu modnym wśród tutejszych możnych, zaś u niedalekiego jubilera, złote ozdoby i biżuterię uzupełniające jej nowy wizerunek.


Później zawróciła do serca centralnej dzielnicy Piastunki. Na Targu Rozbłysku Słońca najpierw nabyła ręczne lusterko ze srebrną ramą i uchwytem. Potem kupiła bardziej prozaiczne odzienie, nie tylko po to, by te lepsze znowu nie uszkodzić, poplamić i nasycić zapachem grobowca. Zamierzała udać się jeszcze do miasteczka na barkach.


A nawet ktoś tak lekkomyślny jak ona nie zamierzał się tam pokazywać w drogocennych szatach bez odpowiedniej obstawy. Przynajmniej dopóki nie zapozna się z szychami tamtejszego półświatka i nie zdobędzie u nich odpowiedniej reputacji, zapewniającej jej względną nietykalność. Zanim udała się przez dzielnicę portową założonego do celu, swoje stare odzienie połatała zaklęciem naprawy i zostawiła u dobrej praczki.


W miasteczku na barkach, którego nazwa dobrze oddawała wygląd, acz nie klimat i aromat, udało jej po pewnym czasie odnaleźć jednego z czarnorynkowych handlarzy. Dzięki temu nabyła mistrzowskiej jakości narzędzia złodziejskie i podobno skradzioną jakiemuś magowi różdżkę magicznego pocisku. Potem pospiesznie wróciła do centralnej dzielnicy, nie chcąc przyciągać niepotrzebnie wzroku. Wieść o tym, że wyłożyła kilkaset złotych monet, mogła dość szybko obiec okolice. Jako stara złodziejka dobrze wiedziała, jak to działało.


Zanim dotarła do „Zęba i Sziszy” pozwoliła sobie skorzystać jeszcze z paru przyjemności, jak na przykład wizyty w gorącej łaźni. W końcu jednak zawitała karczmie. Czysta, wystrojona, wymalowana i wypachniona. Tu razem z innymi kompanami dowiedziała się od diabelstwa i Grimma, który grobowiec będą łupić jutro. Choć w zasadzie niewiele ją to obchodziło, ponad to gdzie się ów znajdował. Jedynym istotnym dlań faktem, który ledwo wyłowiła jednym spiczastym uchem, było to, że następny z truposzy był drzewiej szlachcicem. A to rozpaliło jej chciwość, bo mogło sugerować, że po tym wypadzie uda jej się lepiej obłowić, niż dzisiaj.

Nieco później wespół z innymi towarzyszami poprosiła Tabata o uwarzenie likworu, dokładnie jednej mikstury leczniczej. Jej bystrym oczom nie umknęła także zmiana w wyglądzie Bahadura, „A cóż to? Ifryt posłuchał mojej uprzejmej porady! Widocznie jest rozsądniejszy, niż zdaje się przedstawiać. W tym stroju nawet nie wstyd się z nim pokazać!” i Jasara.
— Zacny element garderoby. I hmm... — na moment tajemniczo zawiesiła głos, skierowany do zaklinacza — Magiczny?
Po odpowiedzi Mukthara wstała i odezwała się uroczyście.
— Cni przyjaciele — zwróciła się elegancko do wszystkich — Zanim się rozejdziemy szukać rozkoszy ciała i ducha, to z błogosławieństwem Calistrii, wypijmy za dobrą zabawę oraz nasz dzisiejszy i jutrzejszy sukces! — zakończyła, wznosząc toast kielichem najlepszego wina.
 
Alex Tyler jest offline  
Stary 06-01-2021, 15:21   #95
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
Trochę zajęło im rozmontowanie antycznego rydwanu, a wydobycie go na powierzchnię i złożenie z powrotem też swoje zabrało. Ale 300 złociszy piechotą nie chodzi, więc gdy wraz z dibałem zaprzężeni do rydwana zajechali pod bramy nekropolii na widok min kapłanów uśmiechnął się z satysfakcją pod nosem. Choć był nomadem to ciężar złota w kieszeni dobrze mu robił (w sumie jak każdemu krasnoludowi).

- Dobra robota. - pochwalił badacza.

W świątyni dostali następne wytyczne. Pentheru. Tak brzmiało imię szlachcica którego dom mieli nawiedzić w następnej kolejności. Grimm tylko kiwnął głową. Próbował sobie przypomnieć czy wiedział coś o tym człeku, czy usłyszał kiedyś to imię.

Postanowił się trochę doposażyć przed następną wyprawą. Jako że zachował tarczę i zbroję generała postanowił część swojego złota oddać pozostałym. Pięćdziesiąt złotych monet dał Tabatowi by ten uwarzył dla niego dwie mikstury leczące. Przeszedł się po bazarze rozglądając się za przydatnymi rzeczami. Zakupił porządny plecak, pas z saszetkami oraz szal filtrujący. Trochę dłużej zajęło mu znalezienie odpowiedniego kowala. Znalazł w końcu krasnoluda który zajmował się wyrobem uzbrojenia. Zakupił u niego solidny młot bojowy, a potem dał mu do obejrzenia swój dwuręczny topór.

Kowal przyjrzał się, sprawdził wyważenie, pokiwał trochę głową.

- Bardzo jesteś przywiązany do tej broni? Mam na stanie lepszy. Przetopienie twojego i przekucie trochę zajmie.

Grimm zamyślił się chwilę po czym pokręcił głową.

- Nie. To tylko narzędzie. Wezmę nowy - prosiłbym tylko o przeniesienie nań zdobień. Będę go potrzebować na jutro rano. - odparł.

Kowal pokiwał głową i się zgodził. Obejrzał jeszcze pancerz, który kapłan zdobył w grobowcu i pomógł mu z jego wyregulowaniem. Al-Jabbar pozostawił u niego swoją broń wraz z zapłatą i ruszył do Zęba i Sziszy.

Usiadł wraz z towarzyszami, zamówił coś mocniejszego, a na toast wzniesiony przez Lavenę kiwnął głową i wypił (choć oblewanie przyszłych sukcesów zwykle przynosiło pecha). W sakiewce miał jeszcze trochę monet, które wolał zaoszczędzić na wszelki wypadek.
 
Stalowy jest offline  
Stary 07-01-2021, 11:07   #96
DeDeczki i PFy
 
Sindarin's Avatar
 
Reputacja: 1 Sindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputację
Rozbieranie rydwanu na części zajęło naprawdę sporo czasu, ale Tabat czuł, że nie będzie to czas zmarnowany. Już sam szok na twarzach strażników nekropolii, gdy wraz z Grimmem minęli ich, ciągnąc za sobą kilkusetletni, pozłacany rydwan, w zupełności wynagrodził mu parę godzin pracy. Lata temu przemykał się w cieniach, kryjąc przed wzrokiem tych ludzi, czy może raczej ich ojców, a teraz z radosną bezczelnością wynosił imponujący łup tuż przed ich oczami. Było w tym coś …właściwego, nie wspominając o tym, że udało im się go sprzedać za całkiem niezłą sumę.

Powrót do głośnego i tłocznego Wati był sporym kontrastem i Tabat nie miał pewności, czy lepiej mu na ulicach „swojego” miasta, czy w ciszy i spokoju pełnych skarbów i wiedzy grobowców. Gdy po dotarciu do reszty przyszedł czas na rozdzielanie pieniędzy i skarbów, tiefling zdecydował się oddać część swojej działki, by zachować dla siebie biografię Akhentepiego – księga była sporo warta, ale zawsze mógł ją sprzedać później, po tym jak ją przeczyta. Z porządnie obciążoną sakiewką ruszył z powrotem na targ, z którego wrócił zaledwie kilkanaście minut później, najwyraźniej z góry wiedział, jakie zakupy zamierza zrobić. Najpierw odwiedził Ahsona, alchemika u którego od lat zaopatrywał się w reagenty – czekał tam już na niego zamówiony alembik, za który, co oczywiście zostało mu wypomniane, miał zapłacić kilka miesięcy temu. Badacz z lekkim wstydem wyłożył umówioną kwotę, po czym dokupił jeszcze zapas składników do tworzenia magicznych zapisków oraz eliksirów – miał nadzieję, że przed następną wyprawą zdąży coś przygotować. Następnym przystankiem był sklep Gudrika, płatnerza z Veins, zajmującego się wyrobem i sprzedażą lekkich pancerzy ze skór, tanich i odpowiednich na pustynne warunki, chociaż nie tak skutecznych jak stalowe. Tabat oddał mu swoją skórznię, która okazała się dla niego nieco zbyt ciężka i krępująca, zamieniając ją na lżejszy „fartuch” ze wzmocnionej skóry. Ochronę zapewniał niewielką, ale miał w nim pełną swobodę ruchów, którą mogła mu się przydać następnego dnia. Na koniec, nauczony trudnościami tego dnia, dokupił kilka narzędzi przydatnych przy eksploracji podziemi.

Wracając z targu, zaszedł także do biblioteki miejskiej, by zdobyć jakieś informacje o celu, jaki czekał ich następnego dnia. Co prawda brakowało mu trochę towarzystwa Linn przy przeszukiwaniu starych zwojów, ale tym razem za to udało mu się znaleźć parę ciekawych zapisków o Pentheru, z pewnością więcej niż o Akhentepim. Może podczas ostatniej wizyty w tym miejscu był zbyt rozproszony?
Jak każda średnio zamożna osiriańska szlachta, Pentheru posiadał część ziemi uprawnej i był odpowiedzialny za jej administrację, nadzorowanie rolników uprawiających ziemię i dystrybucję zboża oraz odprowadzanie podatków sułtanowi w Sothis, który rządził Osirionem w tamtym czasie. Pentheru Starszy pod koniec życia rozpoczął budowę posiadłości, ale zmarł kilka lat później. Jego syn, Pentheru Młodszy, odziedziczył jego ziemie i tytuł oraz ukończył pokaźne domostwo. Kiedy Plaga Szaleństwa nawiedziła Wati, Pentheru Młodszy padł jej ofiarą i szybko zmarł. Bez jego przywództwa, rodzina zmuszona była do ewakuacji z Wati, więc pochowała go w krypcie na terenie posesji i uciekła z miasteczka z innymi ocalałymi.



Gdy spotkali się wieczorem w „Zębie i Sziszy”, Tabat w przeciwieństwie do większości towarzyszy nie wyglądał na znacznie bogatszego niż dzień wcześniej. Cóż, będą przynajmniej odwracać uwagę kieszonkowców. Bo na właścicielu grobowca raczej nie zrobią lepszego wrażenia strojem, pomyślał z uśmiechem.
- Widzę, że ta pożyczka miała sens – stwierdził, widząc magiczny płaszcz Jasara, a na pytania o mikstury pokiwał głową - Postaram się kilka z nich przygotować, ale nie wiem, ile zdążę skończyć tej nocy, to trwa nieco dłużej niż parzenie kawy – powiedział, dziękując Fahradowi za gorący napitek. Tego wieczora wolał nie przesadzać z trunkami, miał przed sobą sporo pracy, kiedy pozostali będą się bawić. Cóż, taki los, ale w żadnym wypadku nie miał zamiaru narzekać – w jego księdze było kilka ustępów, które chciał rozszyfrować tej nocy. Ujarzmianie magii w postaci ekstraktów było proste, ale Tabat miał zamiar pójść znacznie dalej.
- Zanim zaczniecie świętować, udało mi się znaleźć trochę informacji o rodzie Pentheru. Byli średnio zamożnymi właścicielami ziemskimi. Plaga Szaleństwa nadeszła jakiś czas po tym, jak ukończyli posiadłość w Wati. Pentheru Młodszy, głowa rodziny, szybko padł jej ofiarą – pochowano go w krypcie na terenie domostwa, a reszta rodu uciekła z miasta. Nie było informacji, czy planowali tam wrócić, ale jeśli tak, lub jeśli ewakuowali się w pośpiechu, to możemy liczyć na mocne zabezpieczenia i sporo kosztowności, bo zabierali pewnie tylko najpotrzebniejsze rzeczy.
 
Sindarin jest offline  
Stary 09-01-2021, 09:50   #97
 
Umbree's Avatar
 
Reputacja: 1 Umbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputację
Gdy siedzieliście przy swoim stoliku w oczekiwaniu na kolację, gospoda Faarhana zaczęła powoli wypełniać się tubylcami oraz wracającymi ze swoich zadań pozostałymi drużynami. Wkrótce część stolików położonych najbliżej waszego zajęta była przez tych, którzy tak jak i wy, stawili dzisiejszego dnia czoło niebezpieczeństwom nekropolii. Najbliżej was siedziały Córy Odyna - kilka ponurych, wyróżniających się wyglądem kobiet z Północy, które rozmawiały o czymś cicho w ciężkim, niezrozumiałym dla was języku. Dalej była Płonąca Dłoń - dwóch mężczyzn i dwie kobiety, w tym ich przywódczyni odziana w fiolet i wyraźnie wyróżniająca się z tłumu. Przy kolejnym stoliku siedziały Ametystowe Smoki - niziołek wyglądający na ich lidera, dwóch mężczyzn oraz piękna, czarnowłosa kobieta wyglądająca na kapłankę.

Zjedliście kolację, a w miarę, jak wieczór posuwał się do przodu i na stolikach wszystkich grup pojawił się alkohol, atmosfera rozluźniła się dość znacznie. O ile po Córach Odyna nie było niemal widać wpływu wypitego wina i mocniejszego alkoholu, tak męska część Ametystowych Smoków oraz Płonącej Dłoni stała się głośna i rubaszna. Barbarzynkom z północy nie podobało się to chyba, bo łypały na nich groźnie spode łbów, ale na razie nie zareagowały.
- Bawmy się i pijmy, póki możemy - rzucił toastem odziany na biało mężczyzna z Ametystowych Smoków. - Dzisiaj stanęliśmy z naszą drużyną oko w oko z mumią! Uwierzycie? Z prawdziwą mumią! Nie miała z nami najmniejszych szans! Jesteśmy zbyt mocni, by jakieś trupy w bandażach mogły nas zatrzymać! - Wychłeptał wino ze swego kubka i przetarł dłonią usta.
- To mieliście lepiej niż my, bo my musieliśmy walczyć z jakimiś przeklętymi robalami i wielką kostką żelatyny! - Zaśmiał się szczupły młodzian, członek Płonącej Dłoni.
- Zamknij się, Azaz, nie ma sensu o tym opowiadać - burknęła kobieta w fiolecie.
- Tak jest, Velriano, z przyjemnością zamknę usta tym oto kielichem z winem - odparł chudzina i zaczął żłopać alkohol.
- Odmówiono nam prośby o zbadanie miejsca świętego dla naszej wiary, a zamiast tego przydzielono nam miejsce, które okazało się być starożytnym burdelem - powiedziała z wyraźną irytacją w głosie kobieta. - Haniebne i nie pasujące do naszych talentów. W ogóle. Z łatwością pokonaliśmy gniazdo nieumarłych w piwnicy burdelu, a nawet udało nam się odzyskać kilka pomniejszych skarbów z tego miejsca, ale jesteśmy rozczarowani naszą pierwszą wyprawą. - Prychnęła z niezadowoleniem, po czym przejechała wzrokiem po wszystkich członkach drużyn. - Czy komukolwiek z was przydzielono w drugim zadaniu starożytną świątynię lub sanktuarium, albo słyszeliście jakieś plotki o czymś, co nazywa się “Okiem Erudytów”?

Nikt nie odpowiedział twierdząco, co nie ucieszyło Velriany. Kobieta wstała od stołu i wyszła z gospody, mrucząc coś pod nosem. Niedługo później Córy Odyna poszły na piętro a pijących mężczyzn z obu drużyn musieli odprowadzać do pokojów ich kompani, gdyż tamci byli niemal zalani w trupa. Wasza piątka nie przesadzała, a pośród gości lokalu Bahadur wypatrzył dla siebie kobietę, która i na niego zwróciła uwagę. Grimm natomiast wyłowił z tłumu gości krasnoludzicę, którą - choć ta stała odwrócona tyłem do stolika, przy którym kapłan siedział - zdawał się skądś ją kojarzyć. Dopiero gdy ruszyła do szynku, Al-Jabbar aż uniósł brwi. To była Aabidah! Jego daleka kuzynka! Co ona robiła w Wati, tak daleko od domu? Od razu ruszył w jej stronę a ona uradowała się na jego widok. Oboje spędzili ten wieczór w swoim towarzystwie, rozmawiając o różnych sprawach.

Posiedzieliście, aż się ściemniło i udaliście się na piętro, a Jasar zrobił to w towarzystwie Laveny, z którą szybko zniknął w pokoju. Dla niektórych z was ta noc miała być spokojniejsza, niż dla innych.



Miejsce: Wati, Osirion, Wewnętrzne Morze, Golarion
Data: 6 dzień miesiąca Gozran 4714 AR
Godzina: 6.00 lokalnego czasu
Pogoda: bezchmurnie, ciepło.
Temperatura: 21 stopni.

Następny dzień przywitał wszystkich wspaniałą pogodą. Powoli zbieraliście się w głównej sali, wiedzeni do niej zapachami dochodzącymi z kuchni. Najpierw pojawił się Tabat, potem Grimm wraz z Aabidah, którą wszystkim przedstawił a na końcu niezbyt wyspani Jasar, Bahadur i Lavena. Na stół wjechało tradycyjne osiriońskie śniadanie serwowane przez żonę Faarhana, czyli Ful Medames - potrawa składająca się między innymi z gotowanych jajek, pomidorów, cebuli i ostrych przypraw. Zajadając się przepysznym śniadaniem widzieliście, jak kolejne grupy opuszczają karczmę, kierując się w stronę nekropolii. Co najdziwniejsze, czas mijał a nigdzie nie było widać Linn. Frapowało to zwłaszcza Tabata, który nie widział się z przyjaciółką od wczorajszego popołudnia i nie wiedział, co się z nią dzieje.

Nie mogliście dłużej czekać, dlatego Grimm zaproponował, że miejsce Linn zajmie jego kuzynka, z czego krasnoludzica bardzo się ucieszyła. Nie mieliście problemu, by przyjąć ją do składu, gdyż Aabidah posiadała umiejętności, które mogły przydać się w miejscu, do którego się wybieraliście. Zabraliście najpotrzebniejsze rzeczy i ruszyliście w stronę nekropolii przez budzące się do życia miasto.

Kapłani przy bramie wpuścili was do środka po dogadaniu kilku formalności i niemal od razu odbiliście na południowy-wschód, kierując się cichymi, martwymi uliczkami nekropolii do celu. Nie minął kwadrans, a znaleźliście się na miejscu. Mury z piaskowca wysokie na dziesięć stóp otaczały dwupiętrową posiadłość, gwarantując ówczesnym mieszkańcom sporo prywatności a na jednej z kolumn przy wejściu Grimm, Jasar i Tabat odczytali w starożytnym osiriańskim, iż jest to posiadłość Pentheru.

Wyłamane, zniszczone wrota z brązu zaprowadziły was na niewielki dziedziniec pokryty piaskiem i kurzem, a po obu ich stronach umieszczono rzeźby mężczyzn w tradycyjnych, osiriońskich szatach. Na wschodzie i zachodzie znajdowały się dwie pary kolumn, niegdyś jaskrawo pomalowanych, a teraz wybielonych od słońca, które podtrzymywały kamienne łuki prowadzące do innych części posiadłości. Bramy z matowego brązu umieszczone pod łukowatymi przejściami były lekko uchylone. Na wprost was, między kolejnymi kolumnami, małe schody prowadziły do pary ozdobnych, również uchylonych drzwi wejściowych domu.

Trzeba było podjąć decyzję, w którą stronę idziecie. Nienaturalna cisza tego miejsca sprawiała, że aż piszczało wam w uszach a Bahadur, Aabidah i Tabat mieli nieodparte wrażenie, że z ciemnych okien na piętrze ktoś was obserwuje, choć nikogo ani niczego tam nie dojrzeli. Mogło to być jedynie dziwne przeczucie, które udzieliło im się w tym grobowo cichym miejscu.

 

Ostatnio edytowane przez Umbree : 09-01-2021 o 10:00.
Umbree jest offline  
Stary 09-01-2021, 12:58   #98
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Ocean alkoholu, głośne rozmowy, przechwalanie się i porównywanie osiągnięć, zaczepianie panienek - zbiór zachowań typowych dla poszukiwaczy przygód, którzy po serii przygód odwiedzają karczmę.
"Skorpiony" zachowywały się nieco ciszej, ale i tak przy zajmowanym przez nie stole panował bardzo wesoły nastrój.
Jasar lubił takie klimaty, ale fakt, iż następnego dnia trzeba będzie ruszać na następną wyprawę, uniemożliwiał bawienie się do białego rana.
No chyba że zrezygnowałby z rzucania zaklęć, co z pewnością osłabiłoby drużynę.

* * *

Subtelne, acz wyczuwalne szturchnięcie pod stołem mogło być dziełem tylko i wyłącznie siedzącej obok niego Laveny, gdy jednak Jasar spojrzał w bok, złodziejka siedziała z niewinną miną, lekko się jedynie uśmiechnęła, ale wzrok miała skierowany raczej na nowy płaszcz zaklinacza, niż na właściciela tegoż odzienia.
Ale chwilę później podsunęła Jasarowi swój kielich do napełnienia, za którą to uprzejmość podziękowała dystyngowanym skinieniem głowy i mrugnięciem, po którym Jasar zaczął się zastanawiać, co Lavena knuje. Bo był pewien, że jakieś plany kształtują się w ślicznej główce złodziejki.
Tylko co on miał z tym wspólnego?
Dopił wino i się podniósł.
- Zostawiam was - powiedział. - Bawcie się dobrze, ja muszę popracować nad zaklęciami.
Miał też inne plany, zdecydowanie z zaklęciami niemające nic wspólnego. Ale tymi planami nie miał zamiaru z nikim się dzielić.

Ku jego zaskoczeniu Lavena również wstała.
- Szlachetny Jasarze, czy mogłabym ci zająć ledwie kilka chwil? - spytała przymilnie, jej lekko rozchylone różane wargi i mętnawe spojrzenie szmaragdowych oczu zdradzało pierwsze ślady upojenia alkoholowego.
Cóż miał odpowiedzieć?
- Tak, oczywiście - zapewnił, starając się, by w jego głosie zabrzmiało jak najwięcej entuzjazmu.
W odpowiedzi dzierlatka zachichotała niczym psotna rusałka, a następnie chwyciła go pod ramię i nachyliła się do jego ucha.
- Jest kilka naglących spraw, które chciałabym z Tobą omówić. Koniecznie na osobności... - wyszeptała sugestywnie. Wioneło od niej intensywną mieszanką drogich perfum i bukietu wykwintnego wina - Wiesz, wydajesz się być jedyną rozsądną osobą, której mogłabym się teraz zwierzyć...
Mówiła przez moment smutnym głosem, powoli przejeżdżając palcem po jego ramieniu. Następnie odsunęła się gwałtownie i spojrzała wprost na niego błagalnym wzrokiem, po którym zrobiła wielkie, maślane oczy. Mężczyzna wyraźnie dostrzegł jak w jej powiększonych, połyskliwych źrenicach subtelnie zatańczyły drobne iskierki światła dochodzącego z wnętrza izby. Odniósł też wrażenie, że przez chwilę poczuł jakby delikatne ugryzienie na płatku ucha gdy zabierała głowę. Ale równie dobrze mogło mu się tylko zdawać.

Zaklinacz w swym życiu znalazł się w wielu zadziwiających sytuacjach, więc - teoretycznie przynajmniej - niewiele rzeczy mogło go zaskoczyć. A jak już, to nauczył się ukrywać owo zaskoczenie, która to umiejętność zdecydowanie mu się przydała w tym momencie, bowiem Lavena zachowywała się nie jak na Lavenę przystało. A przynajmniej nie nie było to zachowanie, do jakiego półelfka wszystkich przyzwyczaiła.
Sprawił to alkohol i Lavena potrzebowała kogoś, kto ją odstawi bezpiecznie do pokoju, czy też może uknuła jakiś bardzo paskudny plan, do realizacji którego Jasar był koniecznie i niezbędnie potrzebny?
Zaczynało to wyglądać coraz bardziej podejrzanie, ale zostawić dziewczynę i uciec nie wypadało.
- Oczywiście możesz na mnie liczyć - szepnął jej do ucha, do słów dodając najmilszy z posiadanych uśmiechów. Postronnym zdawać się mogło, iż jest zachwycony możliwością spełnienia prośby dziewczyny. - Chodźmy więc - dodał równie cicho, po czym ruszyli w stronę prowadzących na piętro schodów, by po chwili zniknąć z oczu pozostałych.

* * *

Z pokoju Laveny wyszedł późno. Lub wcześnie - zależy od punktu widzenia. Ale nie miał zamiaru narzekać na spędzony z Laveną czas. Wprost przeciwnie, jako że półelfka miała mnóstwo zalet - i tych rzucających się w oczy, i tych ukrytych przed niewtajemniczonymi.

* * *


Linn, ku zaskoczeniu wszystkich, nie zjawiła się na poranne spotkanie. Co było tego przyczyną, tego nikt nie wiedział. Nieobecni nie mają racji, więc jej miejsce zajęła Aabidah, krewna czy powinowata Grimma.
Niezbyt wysoka i zdecydowanie nie tak urodziwa jak Linn, ale można było domniemywać, iż sprawdzi się w boju, gdyby taka okazja się nadarzyła.

* * *

Cel wyprawy nie był grobowcem.
Posiadłość szlachcica o imieniu Pentheru stanowił dwupiętrowy budynek otoczony wysokim murem. Wyłamane wrota sugerowały, iż ktoś wcześniej odwiedził to miejsce. To nie znaczyło, iż wszędzie zastaną gołe ściany i puste kufry, ale szanse na znalezienie czegoś bardzo ciekawego nieco zmalały.

- Chodźmy na lewo - zaproponował Jasar. - Zwiedzimy okolicę, a dom zostawimy na koniec.
 
Kerm jest offline  
Stary 09-01-2021, 14:03   #99
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
Wati było duże, BARDZO duże. Ilość osób... ilość LUDZI przytłoczyła Aabidah. Z mętlikiem w głowie zadzierała głowę do góry, aby nie wpaść na nikogo. Jak miała znaleźć kuzyna w takim miejscu? Jak sama miała się tu nie zgubić? W końcu znalazła jakąś przyjazną duszę, która powiedziała jej, że grupy poszukiwawcze już zostały wpuszczone do krypt i teraz można tylko czekać.

- Och, ojej... - jęknęła zakłopotana. Musiała poczekać i mieć nadzieję, że ponownie nie minie się ponownie z Grimmem. Znów zaczęła wypytywać o miejsce, gdzie mógłby się pojawić i w końcu uzyskała odpowiedź, gdzie wszyscy poszukiwacze się zbierali. Albo ich część w każdym razie. Czekając mogła się przyjrzeć bywalcom karczmy. Kiedy się jednak zaczęło robić tłoczno wysoki tłum zaczynał zasłaniać nowo przybyłych. Poszła do szynkwasu chcąc poprosić o pomoc karczmarza. Cudem dostrzegła twarz kuzyna, kiedy się odwracała.

- Znalazłam, dziękuję za pomoc - powiedziała uśmiechając się, choć widać to było tylko po jej oczach.

- Grimm! - zawołała radośnie ciesząc się całym sercem, że ta ponura choć znajoma twarz w końcu pojawiła się w jej zasięgu wzroku. Przytuliła go mocno, może nawet odrobinę za mocno, kiedy uchodziły z niej emocje. Kamień spadł jej z serca.

- Tak się cieszę, że cię widzę! Nie uwierzysz, ale starszyzna pozwoliła mi ciebie pilnować. Tak! Ciebie na tej wyprawie, bo wiesz abyś był bezpieczny... W końcu wcale nie jesteś żołnierzem i nie podążasz ścieżką boga wojny... - Aabidah opuściła głowę i postukała swoimi grubymi palcami o siebie. Chwilę się zbierała w sobie. - Nie bądź zły proszę. Wymknęłam się bez pozwolenia. Zostawiłam jednak wszystkim listy, aby wiedzieli, że się nie zgubiłam ani że stała mi się jakaś krzywda. Nie zabrałam tez nic ponad to co by było mi bardzo potrzebne więc tez nie osłabiłam zasobów karawany.

Popatrzyła na kuzyna szukając złości i niezadowolenia mając nadzieję, że ta jednak nie będzie tak płomienna jak temperament Angradda. Wieczór spędziła głównie na wypytywaniu kuzyna o jego przygody po drodze do Wati i o towarzyszy jakich zdobył i o tym co było w grobowcu i o... No co tu dużo mówić byłą zdecydowanie ciekawa zewnętrznego świata. Cierpliwie jednak czekała aż Grimm skończy odpowiadać nim zadała kolejne pytanie.

***

Rano poznała członków drużyny, do której dołączył jej kuzyn i musiała przyznać, że nie wiedziała jeszcze jak się czuć z ta sytuacją. Nieśmiało patrzyła na każdego z nich widząc coraz to dziwniejsze osobowości. Z ludźmi i półelfkami zdarzało się karawanie handlować, do tego miasto było ich pełne. Ognisto krwistego jednak widziała po ras pierwszy. Niezbyt grzecznie patrzyła się po prostu na niego przez dłuższą chwilę nim się sama upomniała, że tak nie wypada. Jeśli zaś szło o rogatego. Pomimo słów Grimma miała problemu oswoić się z wizją jego towarzystwa. Wraz z innymi zwiadowcami zdarzało jej się omijać grupy podobnych jemu, które zdecydowanie nie miały dobrych zamiarów. Zarzekła się jednak, że nie będzie o tym myśleć. Co oczywiście się skończyło tym, że się gapiła na Tabalda równie dużo co na Bahadura.

Aabidah dla innych prezentowała się nieco osobliwie. Była wszak bardzo niską krasnoludką, która wzrostem mogła rywalizować z niziołkami. Budowę jednak już miała typową dla swojej rasy - szeroką. Dużo więcej nie dało się wywnioskować spod zbroi i luźnych szat, które nosiła na sobie. Przystosowane do gorąca i chłodu pustyni zasłaniały całe jej ciało i twarz zostawiając tylko intensywnie brązowe oczy okolone czarną kreską. Przy pasie, na biodrach, miała dwie tarcze wyraźnie krasnoludzkiej roboty. Jej plecak był wypełniony, a do niego była przytroczona, lina, derka, kilof i dziwnie wyglądająca broń strzelająca.

- Miło was poznać - powiedziała kłaniając się lekko. - Aabidah Tarcza Wiary z klanu Sunex. Jestem klanowym przepatrywaczem. Mam nadzieję, że będę mogła być pomocna.

***

Nekropolia denerwowała krasnoludkę. Rozbieganym spojrzeniem oglądała okolicę jakby oczekiwała, że zaraz na nich coś wyskoczy. Wrażenie tylko się spotęgowało, kiedy się znaleźli na terenie posiadłości. Rzeźby mężczyzn patrzyły się na nich (nawet jeśli nie) i Aabidach nie umiała nie ocenić podświadomie kunsztu ich wykonania mimo, ciarek jakie chodziły jej po plecach.

- Też macie wrażenie, że się coś na was patrzy...? - zapytała bardzo cicho jakby bojąc się zakłócić panującą wokoło martwą ciszę. Mimo to wyszła na przód pochodu na wszelki wypadek dobywając obu tarcz, na obie ręce. Podążając za wskazówkami pozostałych podeszła do lewych drzwi dużo się rozglądając po drodze.
 
Asderuki jest offline  
Stary 09-01-2021, 18:33   #100
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
Ku wielkiemu zaskoczeniu Grimma, nie był jedynym Sunaxem w mieście. Aabidah odnalazła go i przywitała z typową dla siebie wylewnością, a krasnolud - pomimo zwykłej sztywności jaką przejawiał niemniej silnym uściskiem przygarnął ją do siebie pochylając przy tym głowę. Bardzo się cieszył z jej obecności. W obcym mieście, pośród tak różnych istot, obecność kogoś z klanu była wielką otuchą dla serca.

- Aabidah… - z uśmiechem na ustach al-Jabbar pokręcił głową - Jako kapłan muszę cię przestrzec, że takie zachowanie nie przystoi pannie. Lecz powiem ci że raduje się moje serce i dusza, tak samotne pośród tego obcego miasta.

W tej chwili Grimm cieszył się że zostało mu trochę złota po zakupach bowiem od razu zamówił i napitki i jadło, by zasiąść w ustronnymi miejscu i móc w spokoju porozmawiać. Nie było wiele do opowiadania, a i podsumowując eskapadę do grobowca antycznego generała nie dało się powiedzieć o zbyt wielkiej ilości dziwów, acz nie omieszkał wspomnieć o miłości jaka łączyła Akhentepiego i jego żonę. Wiedział że Aabidah uwielbiała tego typu historie, bowiem choć zajmowała się wojaczką to w głębi serca najbardziej ceniła wartości reprezentowane przez jej patronkę.

- O towarzyszach za wiele chyba nie ma co mówić, znam ich zaledwie od paru dni. Wszyscy jednak sprawdzili się świetnie podczas tej wyprawy. Pół-elfka jest gadatliwa, irytująca i kąśliwa, ale zna się na swojej pracy. Undine zdumiała nas nie raz swoimi umiejętnościami, choć przede wszystkim wydaje się być artystką. Czarownik włada ogniem i swoją mocą solidnie przetrzebił przeciwników których znaleźliśmy w podziemiu. Dibau choć wygląda jak zły duch to wnikliwy badacz i warzyciel mikstur. Ifrit też wygląda groźnie, lecz jest szelmą i solidnym wojownikiem. - tak podsumował Grimm swoich towarzyszy.

Chciał się wypytać jednak Aabidah czy ona nie miała żadnych przygód po drodze do Wati, choć z drugiej strony jak ją znał to ona potrafiła być niebezpieczeństwem na pustyni. Byli odległą rodziną, kontakt mieli niewielki, ale na “obczyźnie” na kim innym by mogli polegać.

Tak czy tak, Starszyzna mogła być wobec niej bardzo surowa gdyby powróciła. Była jednak już dorosła i rodzina nie mogła na niej niczego już wymusić jeżeli Aabidah by się uparła.

***

Rano Grimm przedstawił wszystkim swoją kuzynkę. Skoro już tutaj przywędrowała, mogłaby dołączyć do drużyny, szczególnie że była dobrym wojownikiem. O dziwo - pojawiła się ku temu okazja. Linn się nie zjawiła. Jaki był tego powód, nie wiadomo i nawet Tabat, jej przyjaciel, nie był w stanie odpowiedzieć na tą zagadkę. Nikt jednak specjalnie też nad tą sytuacją się nie rozwodził. W tym al-Jabbar. Musiał jeszcze zajść do kowala i odebrać swój nowy topór.

***

Pomimo wszystko nie chcąc zostawiać Aabidah samej z nowopoznanymi osobami zabrał ją w głąb miasta. Krasnoludzki kowal, prawdziwy pahmet sądząc po kolorze skóry właśnie otwierał drzwi do swojego warsztatu i rozpościerał markizę.

Kapłan przywitał się z kowalem Harrimem, lecz nie rozwodził się przy tym za bardzo - niedługo otworzą bramy nekropolii. Rzemieślnik uśmiechnął się też do Tarczy Wiary i ukłonił się jej lekko, a potem wszedł do warsztatu i po chwili wrócił z solidnym toporzyskiem na którym przy pomocy kwasu wytrawił zdobienia o które Grimm go prosił. Sunaxe skłonił się przyjmując oręż i ważąc go w dłoni.

- Na rzemieniu znajduje się wypisałem modlitwę do Toraga. Niech ci dobrze służy. - powiedział kowal

***

- Kto wie… może to miejsce jest nawiedzone? Oby nie… eteryczny nieumarli są strasznie ciężcy do spacyfikowania bez magii. - skomentował Grimm.

Nie podobały mu się tego typu przeczucia. Tylko u istot wyjątkowo strachliwych pojawiały się bez powodu, a póki co przekonał się, że jego towarzysze tacy nie są.

Zgodził się z sugestią by najpierw obejść domostwo. Gdy jednak wszyscy przeszli, wziął trochę pyłu z ziemi i usypał z niego ścieżkę w progu wejścia do posesji. Podobną ścieżkę zrobił przed drzwiami do domu.

- Na wypadek jakby coś lub ktoś się tutaj kręcił gdy będziemy robić obchód. - wyjaśnił.

Tarczę którą zdobył dzień wcześniej zawiesił na plecach, nowy młot zaś u pasa. Idąc wspierał się na swoim nowym toporze.
 
Stalowy jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 15:39.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172