Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 10-11-2021, 18:13   #31
 
Rewik's Avatar
 
Reputacja: 1 Rewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputację
Oberik, Lotta, Levana, Bran, Sorcane
Rok 1489 Rachuby Dolin, Młot - dzień 11, po jedenastych dzwonach;
-49 °F, wiatr, bez opadów;

Scorp nieco bojaźliwie obserwując otoczenie, podczłapał bliżej martwej tkanki, rozlanej bliżej otchłani prowadzącej najpewniej do samych Podmroków. Zapytany przez elfa o nią zaprzeczył na tyle ile potrafił, by przekazać że nie wie co to jest.
- Trex mądry. Trex może wie. Nie widzi ja tego kiedyś. - dodał i zapytany przez Lottę o liczebność stada, ponownie pokazał sześć koboldzich pazurów.

Kiedy zdecydowali się ruszać, poprowadził ich ciasnymi, klaustrofobicznymi korytarzami prowadzącymi stale w dół i okalającymi rozpadlinę. Kiedy zatoczyli niemal pełne koło, tunel otworzył się ponownie na ziejącą z podziemi czeluść. Był tam drewniany podest. Tkwił przytulonym do jednej strony przepaści.

Z drugiej zaś strony był kolejny, podobny trap. Trapy te były połączone ze sobą liną przeplecioną przez dwa kołowrotki znajdujące się każdy po innej stronie. Na linie, z dala od nich, wisiał kosz transportowy. Był niemal identyczny jak ten zastany w miejscu walki z obcym im potworem, lecz był przeznaczony do transportu w poziomie, nie w pionie.

Scorp chwycił za serce porcelanowego dzwonka przytwierdzonego do nieruchomego elementu kołowrotka i uderzył kilka razy.



Nie musieli długo czekać, aż zza korytarza po ich lewej, zaczęły wychodzić smokowce. Jeden, drugi... pięć. Większość wyposażona była w kilofy, młoty i kliny, część nosiła latarnie mimo że koboldy doskonale widziały w ciemności. Lecz jeden z koboldów odróżniał się.

Trex wystąpił do przodu. Różnił się od reszty nie tylko tym, iż posiadał błoniaste skrzydła, lecz również wyczuwalnym bez słów posłuchem wśród reszty nielicznej grupy smokowców. Zdawał się też poruszać bardziej wyprostowany. Gadzie oczy miał żółte, zaś skórę pokrytą szkarłatnymi łuskami. Mienił się w nich blask dzierżonych przez koboldy, Oberika i Lottę pochodni.

Urd, bowiem tak zwano skrzydlate koboldy był odziany w prosty skórzany kaftan oraz owinięte wokół torsu łachmany spięte skórzanym pasem. Do owego pasa przytwierdzone były sakwy. W jednej z pewnością tkwił niemały wolumin, w pozostałych tkwiły zapewne zwykłe koboldzie sprawy.

- Nie mamy niecnych zamiarów, nieznajomi. - rzekł urd płynną, wspólną mową lekko tylko spaczoną przez kształt pysku, przez który musiały ulatwywac te słowa.

Trex uniósł dłonie w geście ukazującym, iż nie próbuje żadnych pokryjomych sztuczek.
- Wieczna zima uczyniła egzystencję pośród nadprzyrodzonego mrozu tundr niemożną do przezwyciężenia. Nie uczyniliśmy górnikom krzywd, lecz jeśli to w tej sprawie przybywacie, przyjmijcie moje najszczersze przeprosiny.

Urd ukłonił się lekko, przyklejając prawe przedramię w okolicach torsu w geście przeprosin.
- Liczę, że to temporalne nieporozumienie, którego implikacją był płochliwy odwrót górników będzie zalążkiem intratnej współpracy dla obu stron. Od początku nie taki był nasz zamiar. To czego potrzebujemy to miejsce gdzie możemy uchronić się przed przeraźliwym chłodem i jedzenie. W zamian będziemy pracować dla Termalaine dniami i nocami i nie przyprawimy mieszkańców o kłopoty. Miasto zyska, mając nas za pracowników. Nie ma bowiem lepszego górnika nad smokowca. Jaka będzie wasza odpowiedź?

Niewątpliwie słownictwo, z którego korzystał ów urd, odstawało od wyobrażeń o tych stworzeniach. Pomimo swej postaci sprawiał wrażenie uczonego.

Lotta: wyczucie pobudek - tajny!
Lavena: wyczucie pobudek - tajny!
Oberik: wyczucie pobudek - tajny!
Sorcane: wyczucie pobudek - tajny!
Bran: wyczucie pobudek - tajny!
 
Rewik jest offline  
Stary 13-11-2021, 15:44   #32
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
Sorcane zadziwił młodzika, przesyłając mu wiadomość w jednym z sekretnych języków. Musiał się zgodzić z jej nadawcą i sam odparł w podobny sposób. Potem zaś trzeba było się zbierać na spotkanie z przywódcą koboldów. Było to jedno z tych dziwnych zdarzeń w życiu. Ktoś, kto regularnie był cierniem w boku, miałby współpracować? Nie dało się jednak ukryć, że zima była faktycznie ostra. Coś mu jednak nie dawało spokoju. Czy plan dogadania się, powstał przed czy po tym jak latający łeb pojawił się w kopalni? Ciężko mu było powiedzieć.



- Tak, to nawet brzmi sensownie. A nie wiesz przypadkiem co to za latający stwór nawiedzał tunele, zanim go ubiliśmy? No i czy to ty wypisałeś na belce przed wejściem, leże smokowców, nie wchodzić? - Zapytał zaciekawiony Oberik. Płacili im za rozwiązanie problemu w kopalni, w dodatku kilku górników się przebranżowiło, zarządca miasta sam nie był człowiekiem, więc mogło to się udać. Chociaż, zastanawiał się, jak przełoży się to na konflikt zarządcy ze strażą miejską.
 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...
Plomiennoluski jest offline  
Stary 13-11-2021, 16:23   #33
 
Rewik's Avatar
 
Reputacja: 1 Rewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputację
Wspólna rozmowa z koboldem

- Cieszę się, że się rozumiemy. - skrzydlaty kobold rozluźnił się nieco po słowach Oberika i przeszedł kilka kroków w ich stronę.
- Nie wiem o jakim stworze mówisz. Jesteśmy tu niewiele ponad dzień i nic nas nie atakowało. Domyślam się jednak, że to zadawniony problem, skoro "nawiedzał"? Zostaje mi tylko podziękować. Być może jest coś co mógłbym dla was zrobić? - smokowaty spojrzał po każdym z członków drużyny. Trudno było zawyrokować, czy to uśmiech pojawił się na jego gadzim pysku. Człowiek zwykle widzi na "twarzy" kobolda martwą obojętność, ale poruszenie łusek, łuk grzebienia, wyraz oczu, rozchylenie pyska, to wszystko nosiło wiele nieodgadnionych znaczeń.
- Tak, to ja umieściłem ów znak. - przyznał, po chwili znów patrząc na Oberika. - Nie chciałem by komuś cos się stało. Koboldom, ale i górnikom. Nie wiem, czy Scorp zdołał wam wyjawić moje imię. Nazywam się Trex. Chciałbym byśmy zapomnieli o, na szczęście niegroźnym, incydencie z górnikami i zawarli współpracę.

Krasnolud obserwował koboldy czujnie. Ich sprzęt mógł okazać się wystarczający do wydobycia czaszki ze skały, choć nadal potrzebowałby kilku godzin. A jednak miał złe przeczucie. Szturchnął delikatnie stojącego obok Oberika i szepnął:
- Coś tu jest bardziej nie na miejscu niż buty wiedźmy.

„Bajdurzy jak jakiś uczony” pomyślała Lavena słuchając przywódcy koboldów „Cóż za obłęd sprawił, iż zwierzę postanowiło naśladować biegłego w księgach człeka?”.
- Bądź pozdrowiony, szanowny Trexie, wspaniały przywódco koboldów - przemówiła z emfazą wiśniowowłosa. - Jam jest Lavena Da’naei, szlachetnie urodzona ambasadorka miasta Termalaine i zarazem słynna w krainach czarownica o niezrównanej potędze. Przysłał mnie tu z poselstwem łaskawie nam panujący Oarus Masthew. Stanowię przeto jego oczy, głos, wolę i rozum. Co należy rozumieć w tenże sposób, iż to wyłącznie ode mnie zależeć będzie wasz dalszy los. Jak zapewne się domyślasz, szlachetny panie, moim zadaniem jest zająć się kwestią waszej kłopotliwej obecności w tejże kopalni turmalinu. Jakże kluczowej dla gospodarki miasta i symbolicznej dla jego historii. Będącej miejscem zapewniającym byt licznym górnikom oraz ich rodzinom, a zarazem stanowiącym w chwili ciężkiej próby schronienie przed bezlitosnym lodowym uściskiem Auril.
Młódka pozwoliła, by urd przyjął do wiadomości jej dotychczasowe słowa i ponowiła przemowę.
- Przechodząc zaś do istoty rzeczy, powiadam wam z całą szczerością, iż wierzę, żeście nie mieli złych zamiarów. Wnoszę tak, albowiem nie podjęliście dotychczas wobec górników, ani nas wrogich działań. Co poniekąd dobrze o was świadczy. Tylko poniekąd, gdyż wciąż przejęliście nielegalnie miejsce, które nie jest wam przynależne. Co w świetle prawa ludów cywilizowanych, tak czy inaczej, stanowi wtargnięcie. Sprawiliście też, że prace w kopalni ustały na jeden dzień, co naraziło miasto na pokaźne straty materialne. I te właśnie występki również muszę mieć na uwadze gdy będę podejmowała swą ostateczną decyzję. O której wspomniawszy, powiadam tak: wysłuchałam, coś miał mi do przekazania szanowny Trexie i przyjmuję do wiadomości twą ofertę. Jednakowoż po jej przemyśleniu z bólem stwierdzam, iż nie jest ona wystarczająca. Ciąży na mnie ogromna odpowiedzialność związana z pełnioną funkcją, dlatego dla dobra miasta w obecnej formie nie jestem w stanie na nią przystać. Co uzasadniam tym, że wasza skromna liczebność oraz liche rozmiary wbrew waszym szumnym deklaracjom nie gwarantują w żadnym razie, że będziecie w stanie zapracować na własne wyżywienie ani tym bardziej spłacić zaciągnięty dług i przynieść miastu odczuwalny zysk. Dlatego z ciężkim sercem, ale jednak zmuszona jestem nakazać wam jak najszybsze opuszczenie niniejszej kopalni... - zawahała się na moment, jakby coś przemyśliwała, był to jednak zwykły blef. - No, chyba że posiadacie gdzieś zgromadzone skarby, jakimi moglibyście się z podzielić. Środki ów potraktowane zostałyby jako kontrybucja na rzecz łaskawie nam panującego gwoli przypieczętowania przedłożonej oferty, finansowe zadośćuczynienie za poniesione przez miasto straty i gest dobrej woli wobec waszego przyszłego suwerena.


Lavena: oszustwo - oblany!
Lavena: przekonywanie -oblany!

Urd zdjął swe spojrzenie z Laveny i spojrzał po pozostałych członkach drużyny. Zaczął mówić bardziej do nich, jak do czarodziejki, choć odnosił się przy tym do jej słów.
- Górnicy uciekli nim zdołałem wytłumaczyć, że z naszej strony nic im nie grozi. Sami porzucili kopalnię, a my nie zamierzamy upierać się w jej zatrzymaniu. Wiemy bowiem, że nie należy do nas. Jednakże zważcie, iż nie mamy alternatyw...

Trex wskazał koboldy wyposażone w kilofy i inne narzędzia.
- Nie próżnujemy też. Wydobycie trwa z ludźmi w kopalni, czy bez. Jeśli pozwolicie nam pracować dla Termalaine, dotychczasowy urobek osobiście przekażę zarządcy, jako gest dobrej woli i dowód naszej przydatności oraz rekompensatę poniesionych strat… zgodnie z tym co zamierzałem uczynić niezależnie od prób negocjacji waszej dyplomatki.

Urd zwinnie obracając się wokół własnej osi, owiódł skrzydlatym ramieniem koboldy stojące po jego lewicy i prawicy.
- Czasu było niewiele, lecz smokowce to niezrównani górnicy. - z tyłu dobiegł nagły i głośny kaszel krasnoluda. Urd jednak kontynuował - Te pokaźne straty materialne, o których mówi wasza dyplomatka zostaną wyrównane z nawiązką. Dajemy Termalaine wszystko co mamy i oferujemy naszą pracę za możliwość zamieszkania tutaj lub w mieście oraz wyżywienie. Wasza odmowa oznacza dla tych koboldów śmierć. Zważcie na to. Nie chcę by doszło do eskalacji konfliktu.

Bran zdał się wielce niezadowolony. Ich rozmówca stąpał po cienkim lodzie kilkukrotnie wspominając o “koboldach jako najlepszych górnikach”.

- Skąd tu przybyliście i dlaczego nie możecie tam wrócić? Gdzie ten urobek? Możemy go zobaczyć? I co to był za stwór? - przy ostatnich słowach brodacz wycelował palec w dziób wiszący przy pasie towarzysza.

- Przybyliśmy spod szczytu, który niegdyś był leżem białego smoka imieniem Cryovain. - Trex podjął najważniejszą kwestię, najwyraźniej uznając że reszta może zaczekać, jednakże rzucił spojrzeniem na ucięty dziób potwora o którego pytali też wszcześniej.. - Jednakże Cryovain, podczas okrutnej zamieci opuścił nas, zmuszony do ucieczki przez starożytną Arveiaturace. Próbowaliśmy przetrwać, długi czas oczekiwaliśmy jego powrotu, lecz zima stawała się coraz dotkliwsza, a niebezpieczne stworzenia coraz śmielej zapuszczały się na tereny niegdyś strzeżone przez Cryovaina. Ostatecznie opuściliśmy swoje dawne miejsce. Koboldy zostały stworzone do górnictwa. To Cryovain dbał o pożywienie dla nas. Teraz gdy jedzenia jest coraz mniej, nie przetrwamy bez współpracy z wami. Proszę, prosimy tylko o skromne posiłki, pozwalające nam przeżyć do końca tej okrutnej zimy. Będziemy żyć tutaj, w kopalni i w zamian przekazywać cały urobek…

Sorcane patrzył na koboldy stojące po przeciwnej stronie przepaści. Tak jak pozostali miał pewne dziwne przeczucia co do Trexa, lecz to o czym mówił przywódca jaszczurów było szczere.
Sam doskonale zdawał sobie sprawę jak ciężkie są warunki w Dolinie Lodowego Wichru i nawet koboldy, istoty znane raczej z bycia utrapieniem dla wszystkich, mogły zarzucić swoje zwyczajne by mieć możliwość przeżycia. Tropiciel sam wiedział do czego potrafiła popchnąć cywilizowane i niecywilizowane istoty sroga zima.
- Myślę że z ich strony to uczciwy układ i powinniśmy się na niego zgodzić. - powiedział cicho.

Lavena zerknęła na towarzyszy i rzekła półgłosem.
- Mamy oczyścić kopalnię. Zakładając, że Oarus przystanie na propozycję tych zwierząt, nic nam z tego nie przybędzie. Dostaniemy tyle samo wynagrodzenia. Jak się nie zgodzi, będziemy bieżeć z powrotem, coby je stąd przepędzić. Tak czy inaczej, nie widzę nic złego w tym, by je nieco przycisnąć i dodatkowo zarobić. To w końcu głupie potwory.

- Chytry, dwa razy traci! Nic ci po tym jak ukryli urobek, a medykowi zapłacisz więcej niż zarobisz! - syknął cicho elf, ale Lavena już zaczęła mówić.

półelfka zignorowała towarzysza i zwróciła się głośno do Trexa.
- Jakem rzekła, jam jest w tym momencie przedstawicielką czcigodnego Oarusa Masthewa - ponowiła swe słowa z naciskiem. - I to ze mną winieneś negocjować. Pojmujesz to Trexie? To wyłącznie ode mnie zależy, czy dobijesz targu, czy też pójdziesz precz, skazując swój lud na sromotę i obrócenie się wniwecz. Toteż proszę dłużej mnie nie zwodzić swą czczą gadaniną, albowiem nie jestem dość naiwna, coby się nań złapać. A również na tyle nieroztropna, by powrócić i przekazać memu zarządcy tak mgliste zapewnienia i puste obietnice. Oczekuję przeto co najmniej pozwolenia na inspekcję, tego coście wydobyli z tuneli, które zajęliście. Gdyż mniemam, że możecie rozmijać się z prawdą co do ilości wydobytych dóbr i wydajności swej pracy. Sądzę również, że i inne bogactwa mogły was skusić do przybycia w dokładnie w te strony i ów miejsce. I co do tego również winnam się upewnić. A wiedzcie, iż ukrywanie tego, coście wydobyli, przed prawowitym właścicielem tego miejsca podchodzi pod grabież. I w taki sam sposób, jak owo przestępstwo, winno być ukarane. Nie bez powodu zabrałam ze sobą zbrojną świtę doborowych wojów, od ręki jesteśmy w stanie ukarać was za wszelkie rażące matactwa i uchybienia. Dlatego dla własnego dobra, upominam was, kooperujcie i spełnijcie me żądania, jeśli nie chcecie sprowadzić na siebie gniewu Termalaine. Posłuchajcie głosu rozsądku i nie rzucajcie cienia nieufności na nasze przyszłe owocne relacje, ani nie czyńcie dyplomatycznego faux pas.


Lavena: zastraszanie - ob!any!

Urd spojrzał na Lavenę nieufnie.
- Chcesz mnie zastraszyć, mimo że oferuję wam wszystko co mam. Nic tym nie osiągniesz, bo nie ma już nic więcej do osiągnięcia. Udam się z wami do Termalaine jeśli potrzebujecie dodatkowego dowodu prawdomówności i chęci współpracy. Oddam się za zakładnika dla dobra reszty smokowców. Przekażę Oarusowi Masthew co należy do miasta i tylko jemu.

Trex wypowiedział kilka słów w smoczym. Koboldy zaczęły wycofywać się ostrożnie, lecz skrzydlaty kobold pozostał na swoim miejscu.
- Pozwólcie Scorpowi przejść do nas. Oddaję w wasze ręce swój los, jakiego jeszcze dowodu potrzebujecie?

Stojący z boku Sorcane chciał rzucić złośliwy komentarz wobec elokwencji pół-elfki, ale dał sobie spokój. Rozwlekłość wypowiedzi zamiast kwiecistości powodowała że mowa czarownicy była żenująca. Gdyby miał wskazać tu kogoś kogo dało się nazwać negocjatorem to nazwałby nim skrzydlatego kobolda. Co innego jednak przykuło jego uwagę już wcześniej. Nie wiedział co dokładnie go niepokoiło w księdzę którą miał przy sobie urd, ale dojrzał okazję by się dowiedzieć o co chodzi…
- Jeżeli chcesz się spotkać z mówcą Oarusem musisz zostawić całą swoją broń oraz magiczne przedmioty! - zawołał Sorcane - Zaprowadzimy cię do niego tylko jeżeli będziesz rozbrojony!

Urd odwrócił się do elfa gwałtownie. Chwilę patrzył na niego, jakby zastanawiając się nad czymś. Po tym czasie sięgnął po prymitywny długi nóż, zatknięty z tyłu za łachmanami. Odłożył go pod nogi.
- Nie mam więcej broni. - rzekł - czy mogę teraz przejść do was?

- O czymś chyba zapomniałeś. - stwierdził Sorcane.

- O czym to zapomniałem? Wybacz, jeśli coś przeoczyłem... - podjął Trex chwytając pieszczotliwie i mimowolnie za wolumin przytwierdzony skórzanymi rzemieniami do pasa.

Na ten gest usta Sorcane’a powoli rozszerzyły się w szczerym, damariańskim uśmiechu. Równie nieprzyjemnym co wiatr na zewnątrz kopalni.

Trex uczynił kilka kroków w tył, w stronę korytarza po jego prawej stronie.
- To tylko pamiątka, księga. Ma dla mnie znaczenie sentymentalne. - powiedział po raz kolejny używając słów niepasujących do kobolda. - Jak miałbym uczynić nią wam jakąś krzywdę? Gdybym nawet zamierzał? - mówił stale wycofując się powoli.

- A jednak… przez tą książkę próbujesz uciekać… a przecież masz ją po prostu tam zostawić. - mruknął Sorcane chwytając za łuk, naciągając strzałę i celując w Trexa.

„Jak zwykle gdy samcy „negocjują” musi dojść do przemocy” przeszło przez myśl Lavenie.
- Ani kroku Trexie, bo cięciwa Sorcane’a zagra żałobny marsz! - rzekła krotochwilnie, wyraźnie rozbawiona obrotem spraw. - Chyba nie chcesz postradać żywota dla jakiejś księgi? Nadal możemy się porozumieć, tylko musisz KO-OPE-RO-WAĆ, pojmujesz? Wolumin zostanie ci zwrócony, gdy powrócisz do swoich. Strasznie dużo z twej strony nieufności, jak na te wszystkie obietnice przyjaźni.

Urd faktycznie, zatrzymał się w pół kroku.
- Tego jednego nie mogę oddać.

- To zostaw to swoim smokowcom i idź z nami. - powiedział spokojnie Sorcane.

- To… także niemożliwe, nie zdam się wam na nic bez tej księgi… To... dzięki niej potrafię zapanować nad resztą koboldów. - mimo usilnych prób kobolda, widać było, że sytuacja jest dlań bardzo niekomfortowa, kręcił pyskiem na boki i skręcał ciałem na boki. - To moje dziedzictwo po Cryovainie.

- Ach, doprawdy? A może to najnowsze wydanie “Chutliwej koboldziej pokojówki”? - zapytała sardonicznie szmaragdowooka, mrugając przy tym filuternie okiem do Trexa. - Po prawdzie to nie dbam zbytnio o tę żałosną kupę pergaminu. Ale wygląda na to, że mój elfi towarzysz jest zapalonym bibliofobem. I cóż na to poradzimy? - wzruszyła teatralnie ramionami. - Może dasz się związać i zakneblować? Wtedy nie będzie musiał obawiać się żadnego czarciego uroku.


Lavena: przekonywanie - zdany!

Trex z dłonią wciąż spoczywającą na księdze spojrzał za siebie, na koboldzie ślepia świecące w ciemności, obserwujących go osobników, po czym znów spojrzał na rozmawiającą z nim kobietę.
- Przysięgnijcie, że książka nie zostanie przez was zabrana. Wtedy… nie widzę innego wyjścia z tego impasu. Zgoda.

“Masko, ale upierdliwiec” westchnęła w myślach młódka.
- Ech, tia, przysięgam - rzuciła od niechcenia, ziewając elegancko. - Klnę się na imię Leiry.

- Przysięgam że nie zabiorę jej. - powiedział elf powoli opuszczając łuk i luzując cięciwę.

- Jeśli to artefakt po smoku to musi być potężny - Lotta pociągnęła elfa za płaszcz, ściszając głos. - Martwi mnie, czy bez Trexa i księgi w pobliżu reszta koboldów nadal będzie taka spolegliwa. Póki co słuchają się, ale patrzą na nas jak na jedzenie. Nie wiadomo co zrobią, gdy zabierzemy im przywódcę. Co jeśli zabarykadują kopalnię? Ludzie nie będą mieli się gdzie schronić w czasie ofiary dla Auril.
Lotta miałą mieszane uczucia co do kwestii współpracy z koboldami. Górnicy nie będą zachwyceni z konkurencji; Dziesięć Miast nie oferowało wielu źródeł zarobku; zwłaszcza w zimie. Z drugiej strony zarządca wspominał, że części górników udało się znaleźć pracę, mimo wszystko… Z trzeciej… w ciężkich czasach walki o jedzenie i schronienie były zwykle kwestią czasu; tu mogli jej uniknąć. Mimo wszystko nie podobało jej się zarówno zostawianie koboldów za plecami jak i zabieranie Trexa ze sobą. Zresztą Lavenie nie ufała tak samo jak i koboldom; jej słowotok nie odzwierciedlał w żaden sposób zarówno zdania drużyny jak i Termalaine. Póki co pchnęła Scorpa w stronę urda.
- Jesteś pewien, że pod twoją nieobecność wszystko tu będzie… bezpieczne? - spytała Trexa. Miała ochotę wypytać kobolda gdzie znalazł skarb po Crovainie i jak nauczył się go używać. Nie chciała robić tego przy chciwej czarodziejce. Z drugiej strony sama na magii nie znała się ni w ząb. Ale to mogło poczekać.

Trex ponownie wydobył z gardzieli kilka smoczych słów, a jeden z koboldów podszedł do kołowrotka i zaczął przeciągać linę w celu przetransportowania Scorpa oraz Trexa.
- Smokowce będą pracowały przy wydobyciu przez cały czas mojej nieobecności. Wiedzą w jakiej znajdujemy się sytuacji i będą chciały wykazać, że są wartościowym partnerem dla mieszkańców Termalaine. - wyartykułował płynnie we wspólnym Trex. - Nie będą sprawiać problemów, ale jeśli taka będzie wasza wola, mogę pozostać na miejscu, mogę też zabrać wszystkie wraz ze mną, lub mogę udać się w tę podróż z jednym z was, podczas gdy reszta będzie pilnować kopalni. Wybór nie leży po mojej stronie, bowiem zależy mi na tej współpracy.

- Rozdzielamy się? - Lotta spojrzała na resztę. By dotrzeć do miasta nie trzeba było wielu osób, ale w kopalni koboldy i tak miały przewagę liczebną.
 

Ostatnio edytowane przez Rewik : 17-11-2021 o 16:11. Powód: dołączenie dialogu z dokumentu google
Rewik jest offline  
Stary 18-11-2021, 20:50   #34
 
Rewik's Avatar
 
Reputacja: 1 Rewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputację
Bran, Sorcane
Rok 1489 Rachuby Dolin, Młot - dzień 11, pozostała część dnia;
-49 °F, wiatr, bez opadów;

Krasnolud Bran Frostbeard oraz elf Sorcane Błysk Czerni pozostali w kopalni, podczas gdy pozostała część drużyny wyruszyła wraz z przywódcą koboldów do Termalaine. Z całą pewnością mogły zastanawiać ich dalsze konsekwencje tych wydarzeń, jednakże mieli także pracę do wykonania. Wyprawa okazała się dla nich niezbyt korzystna, toteż wspólnie postanowili skorzystać z okazji by zarobić ciężką pracą.

Krzątające się z rzadka koboldy przyglądały im się z zainteresowaniem. Otrzymali od smokowców niezbędne narzędzia na czas pracy. Scorp nawet raz próbował coś wytłumaczyć elfowi, lecz nie porozumieli się przez ograniczone słownictwo tego pierwszego. Smokowce także zajęły się wydobyciem. Z tego co udało im się ustalić cały urobek gromadziły na trzecim poziomie kompleksu jaskiń.

Bran: wydobycie (x9) - turmalin wielkości jagody
kondycja: zdany!
Sorcane: wydobycie (x5) - turmalin wielkości żołędzia ze skazą w środku

Choć to Bran miał większe pojęcie gdzie należy szukać turmalinu, to Sorcane mógł być bardziej zadowolony z owoców swojej pracy. Całkiem ładny i nie taki mały rubelit odnalazł już w pierwszej godzinie swojej pracy. Bran na pierwsze znalezisko musiał pracować pięć godzin, a wielkość wydobytego turmalinu nie zadowalała. Szacowali, że ten znaleziony przez Sorcane mógł być wart blisko dziesięć sztuk złota, zaś ten znaleziony przez Brana tylko jedną. Dalsze poszukiwania także nie przynosiły efektów. Toteż Bran postanowił pozostawić turmalin górnikom, samemu zaś zabrał się za tkwiącą w kamieniu czaszkę dziwnej istoty.

Bran: wydobycie czaszki w całości - sukces niemożliwy!

Krasnolud możliwie ostrożnie skruszył skałę okalającą kościec. Poświęcił dużo czasu, by nie naruszyć czaszki i wydobyć ją w jednym kawałku, lecz po wielu uderzeniach dłuta, okazało się, że czaszka jest pęknięta w kilku miejscach dzielących ją na nieregularne części. Bran ostrożnie wydobył fragment kości, którą uparcie można było nazwać czołową i oświetlił swoim magicznym żarnikiem wnętrze czaszki, celem oceniania dalszych koniecznych prac. Różowy blask odbił sie od wnętrza czaszki. Bran spojrzał niżej. Jego oczom ukazała się dużych rozmiarów bryła. Rubelit! Duży jak pięść różowy Turmalin!

Bran ostrożnie sięgnął po kamień. Nie, to z pewnością nie był turmalin. Był zbyt nieregularny, jakby pofałdowany.

Bran: wiedza - tajny!

Pomimo, że przedstawiciele krasnoludziej rasy, nawet jeśli nie zajmują się górnictwem osobiście, posiadają rozległą wiedze o minerałach i skarbach ukrytych w skałach, kryształ ten nie przypominał Branowi żadnego z przezeń poznanych. Było jednak w nim coś, co nakłoniło krasnoluda do zbadania kryształu na obecność magii. Tajemnicze sploty faktycznie okalały ów przedmiot, lecz i tutaj... nie był w stanie powiedzieć jaki jest to typ magii! Żadna znana mu szkoła nie pasowała do tego co widział!

Krasnolud korzystając z przeprowadzonego rytuału rozejrzał się jeszcze po komnacie i sąsiednich pomieszczeniach, lecz nic więcej nie zwróciło jego uwagi.


Tymczasem Sorcane zajął się przygotowaniem obozowiska. Obrali miejsce zaraz przy płynącej rzece - choć wciąż chłodno, było tam znacznie cieplej i to zadecydowało. Z całą pewnością też w tym miejscu spędzali noc mieszkańcy Termalaine podczas ofiarowań dla Auril.

Bran postanowił podzielić się ze smokowcami pożywieniem. Zaskarbił sobie tym ich szczerą wdzięczność, co ku zdziwieniu krasnoluda smokowce potrafiły okazać nie tylko prymitywnymi okrzykami i klekotami w obcym mu języku.

Smokowiec zaskoczył ich swoją obecnością w ich obozowisku jakiś czas później. W dłoniach skrywał kilka, nieco tylko większych turmalinów od tego, którego znalazł Bran. Wszystkie koloru różowego.

Bran: otrzymuje turmaliny warte 14 gp

Byli zmęczeni, ale też można było uznać ten dzień za udany. Przed nimi była noc w kopalni. Oby tylko reszcie wszystko się udało...
 

Ostatnio edytowane przez Rewik : 18-11-2021 o 21:05.
Rewik jest offline  
Stary 19-11-2021, 18:29   #35
 
Rewik's Avatar
 
Reputacja: 1 Rewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputację
Lavena, Lotta, Oberik
Rok 1489 Rachuby Dolin, Młot - dzień 11, pozostała część dnia;
-49 °F, wiatr, bez opadów;

Wspólna podróż do Termalaine przebiegła bez niespodzianek. Trex nie próbował uciekać, ani nie podejmował żadnych wrogich działań tak długo, jak nikt nie próbował odebrać mu księgi. Rozmowy były utrudnione przez uparty i przez wielu znienawidzony wiatr, wiejący w stronę Termaline, jednak Lotta korzystając z okazji, że Lavena była akurat zajęta monologiem z Oberikiem, zapytała urda o smoczy artefakt w postaci księgi.
- Nie jest magiczna - powiedział nieco zakłopotany i przejęty smokowiec. - przypomina mi o minionych latach - przyznał i próbując coś sobie przypomnieć dodał jeszcze:
- to moja księga zaklęć.

Po dwunastych dzwonach ujrzeli liczącą blisko pół tysiąca mieszkańców mieścinę do której zmierzali. Nieliczni ludzie wyglądający zza okien smutnie wodzili wzrokiem za trzema członkami drużyny, prowadzącymi związanego smokowca. Miasteczko jawiło się jakby uśpione, zasypane stale nawiewającym śniegiem i uwięzione w półmroku. Duża część jej mieszkańców wyruszyła na połów lub rąbać drwa, a ci co pozostali w Termalaine zajęci byli innymi obowiązkami.

Nie byli pewni gdzie należy się udać, toteż zwrócili się do Niebieskiej Małży, skąd to właściciel przybytku wskazał drużynie drogę do domostwa zarządcy Oarusa.

Oarus był zaskoczony obrotem spraw. Na wspomnienie o potworze z Podmroków, przypomniał o owym górniku co zaginął kilka dni temu. Oarus Masthew, podobnie jak inni uważali dotąd, że spadł w przepaść w wyniku wypadku, lecz możliwe, że było zgoła inaczej.

Półork podejrzliwie patrząc na kobolda, zaprosił ich do swojego chłodnego i surowego domostwa. Akurat gościł u siebie starszą, ludzką kobietę - jak się okazało przybraną matkę i dawną zarządczynię Termaline - Shaelen Masthew. To owa błękitnooka kobieta powodowała największe opory u swego przybranego syna, by przystać na współpracę z koboldami.

- Wielu się to nie spodoba, a innym da to pretekst do działania. - mówiła.

- Jak zwykle, masz rację matko, lecz nie pierwszy raz borykam się z ludzkimi uprzedzeniami. - odpierał półork.

Ich rozmowa, podpierana wtrąceniami członków drużyny trwała czas jakiś, lecz wreszcie Oarus, przekonany przez Lavenę Da'naei postanowił dać szansę koboldom. Uzgodnili, iż wyruszą następnego dnia, gdzie cała drużyna otrzyma swoje wynagrodzenie gdy prace w kopalni znów się rozpoczną. Oarus zajął się zebraniem pozostałych bez pracy górników. Drużyna udała się do zajazdu Eastside.

Było to miejsce, w którym zatrzymywała się większość odwiedzających Termalaine. To co z zewnątrz zdawało się kilkoma pojedynczymi zabudowaniami, w rzeczywistości było połączonym podziemnymi przejściami kompleksem z niewielkimi, acz komfortowymi, w większości podziemnymi pokojami dla gości.

Zajmująca się przybytkiem młoda nastoletnia dziewczyna, miała na imię. Marta Peskryk. Kiedy podróżni, którymi okazali się Oberik, Lotta i Lavena weszli do środka, młoda kobieta śpiewała krótką przyśpiewkę przycupnąwszy obok schorowanego mężczyzny, który mimo różnicy wieku, wyraźnie był spokrewniony z Martą. Przed nimi stały dwa drewniane kubki gorącego naparu, pachnącego igliwiem.

Wraz z zimowym wiatrem przybyła
Cudowna kobieta, bez imienia - nie zdradziła;
Odziana w drapowany płaszcz
podszyty futerem barwy czerwieni
Tam w tafli czerwień, gdzie woda się mieni.

Moja miła, moja miła, kobieto coś imienia nie zdradziła...
Moja miła, moja miła coś się w nocy ojcu śniła...
Gdzieżeś moja miła, tyś coś z wiatrem przybyła?

Wraz z nią zamieć w podróż ruszyła,
Cudowna kobieta, bez imienia - nie zdradziła
Owiana w zimowy całun
Ukryta wśród lodu i śniegu
Tam wieczna cisza, nie usłyszy już śpiewu

Moja miła, moja miła, kobieto coś imienia nie zdradziła...
Moja miła, moja miła coś się w nocy ojcu śniła...
Gdzieżeś moja miła, tyś coś z wiatrem przybyła?

[...]


Marta nie dokończyła piosenki, odeszła od mężczyzny, poprawiając na nim gruby koc i podeszła do was, goszcząc uprzejmie.

Po zadomowieniu się początkowo we wspólnej izbie, spotkali się jeszcze by wspólnie wypić coś ciepłego. Marta przedstawiła im cennik i odpowiedziała na pytania, następnie zostawiła ich, by zająć się przygotowaniem pokoi, które wykupili.

Jakiś czas później wszedł do przybytku rosły, długowłosy mężczyzna. Twarz miał obrośniętą przystrzyżoną brodą. Charakteryzował się sylwetką niczym niedźwiedź stojący na dwóch łapach. Po rozmowie z Martą podszedł do drużyny, która powróciła z kopalni. Przedstawił się jako Fritjof i pytał o przebieg wyprawy oraz jej rezultat. Samemu nie chciał wiele mówić o sobie, lecz niedługo po tym jak zasiadł sam przy jednym z dalszych, wolnych miejsc, wszedł do środka i dołączył do niego człowiek, którego zdążyli poznać jako kapitana straży Termalaine. Mężczyźni pogrążyli się w rozmowie.

Nikt więcej ich nie niepokoił i mieli wreszcie czas, by poznać się nawzajem, jeśli było to coś czym byli zainteresowani.

Oberik: percepcja - oblany!
Lavena: percepcja - zdany!
Lotta: percepcja - oblany!
 
Rewik jest offline  
Stary 19-11-2021, 22:03   #36
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
Oberik słuchał Laveny i postanowił milczeć. Ta kobieta miała jadowity język i podejrzewał też, że jadowitą duszę. Jego prosty umysł nie bardzo mógł to pojąć. Starał się, ale po prostu nie mógł. Przyglądał się rozgrywce między wodzem koboldów a kobietą. Na koniec wydawało się, że do wszystkiego dołączył Sorcane, chociaż nie miał pewności, o co chodziło mężczyźnie względem księgi.


Podróż powrotna do miasta przynajmniej minęła spokojnie, a negocjacje między zarządcą miasta i Trexem wyszły najprawdopodobniej na korzyść koboldów, chociaż to miał pokazać czas. Przed spoczynkiem został raczej czas tylko na jakąś kolację i kufel czy dwa przed kominkiem, ale z rana miał zamiar spieniężyć figurkę psa. Złoto zawsze się przydawało, a ta, mimo że ładna i zapewne przez kogoś zagubiona, to jednak dla niego obecnie stanowiła dodatkowy łup z kopalni.


Pieśń Marty wzbudziła w nim jednocześnie ciekawość i niepokój. Czy śpiewała o Auril, jednej z jej kapłanek? Ciężko było powiedzieć, a nie chciał psuć niemalże magicznego nastroju w jaki wprawiła go piosenka. Gdy zamawiał kolację i nocleg, wypytał karczmarkę o historię przybytku i Dzaana, który poszukiwał duszy Chwinga. Nie bardzo nawet wiedział, jak się zabrać za łapanie duszy. Nieco dłużej przyjrzał się mężczyźnie, który wypytywał o ich wizytę w kopalni i ich relację, zwłaszcza, kiedy przysiadł się do niego kapitan tutejszej straży.


Gdy sączył powoli piwo, słuchając trzaskającego kominka, wyciągnął kości i zwrócił się do Lotty, która wydawała się rozsądniejszą z dwójki kobiet. - Partyjkę? Może powiedz, skąd pochodzisz? Może warto by wyruszyć do Targos, dowiedzieć się o co chodzi z tą duszą Chwinga?- Zapytał z prawdziwym zaciekawieniem.
 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...
Plomiennoluski jest offline  
Stary 23-11-2021, 12:19   #37
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Powrót do miasta nie był zbyt męczący, gdyż wiatr wiał im w plecy, zagłuszając przy okazji tokowanie Laveny. Lotta nie spodziewała się, że pójdzie im w kopalni tak łatwo; jak również, że zarządca zgodzi się na warunki koboldów. Zgadzała się z obiekcjami matki Oarusa. Tutejsi nie lubili obcych, a obcych innych ras - jeszcze bardziej. Myślami wróciła do swojego-nieswojego miasta, ale szybko skupiła się na teraźniejszości. Niepokoiła się trochę o pozostałych w kopalni mężczyzn, ale ponieważ pozostała dwójka nie wyrażała chęci powrotu, to dała spokój na rzecz wygodnego noclegu. Odpoczynek w cieple w zimowych miesiącach był nie do pogardzenia. Gdy w gospodzie Lavena znów zaczęła mówić - tym razem do jakiegoś przygodnego mężczyzny zainteresowanego sprawami kopalni - i nie byłoby wiatru, który by ją zagłuszył, machnęła ręką i usiadła przy wolnym stole, do którego dosiadł się również Oberik.
- Partyjkę? Może powiedz, skąd pochodzisz? Może warto by wyruszyć do Targos, dowiedzieć się o co chodzi z tą duszą Chwinga?
- Czemu nie. Jeśli jutrzejszy dzień będzie owocny dla obu stron to trzeba będzie poszukać kolejnego zajęcia. Nawet jeśli to łapanie wiatru w polu. Ale nie mówmy hop - Oarus nie jest tu chyba zbyt popularny, decyzja o współpracy z koboldami na pewno nie spodoba się wielu. Nie zdziwię się, jak jutro obudzi nas wielka awantura.
W kości pogramy jak będę miała co przegrać - uśmiechnęła się krzywo. - A pochodzę stąd. Z doliny znaczy.

Po rozmowie i posiłku planowała uzupełnić zapasy, dokupić zagubiony oszczep i porządnie się wyspać przed ponowną wędrówką do kopalni.


 
Sayane jest offline  
Stary 23-11-2021, 17:48   #38
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
Bran przyglądał się kamieniom zgromadzonym przez koboldy. Czuł nieco zawodu w związku z faktem, że nie udało mu się samemu wykopać czegoś znaczącego. Kilka razy wylewał z siebie żale gdy żuł suszone mięso. W ogóle odniósł wrażenie, że przy elfie, to on jest tym gadatliwym. Posłuchał o istotach Podmroku i niemal natychmiast zareagował:

- Nie nie nie. To nie jest magia. Znaczy… to może tak wyglądać, ale nie jest. Kuglarstwo raczej. Są pewne rudy metali, które powodują, że inne metale się do nich kleją. Magnetyty. Trudno jest w jakikolwiek sposób na nie wpływać, więc są średnio przydatne. Ale turmalin jest inny. On jest… krasnolud pokręcił szczęką, jakby właśnie wymyślał nowe słowo: - .. termomagnetykiem. To znaczy, że normalnie nie przyciąga metalu, ale wraz ze wzrostem temperatury przyciąga go nieco mocniej. Zobacz.

Krasnolud starannie ułożył metalowe śledzie przy ognisku, a potem na skraju ognia ułożył część kamieni od koboldów.

- Teraz wystarczy poczekać.

I czekał…. czekał….

Wyjął kartkę papieru i… nic się nie działo. Dopiero po dłuższej chwili leżący najbliżej ogniska śledź drgnął niepewnie.

- Widziałeś? - powiedział rozentuzjazmowany Bran.i natychmiast coś zanotował. - Teraz wyobraź sobie tarczę, która zaczyna przyciągać ostrze miecza przeciwnika. Albo stalowy grot strzały? Muszę tylko wymyślić jak upchać w tej samej tarczy ognisko.

Z pełnym skupieniem Sorcane wpatrywał się w stal i kawałki minerału. Kiedy zauważył drgnięcie skinął głową.

- Myślę że akurat istoty z którymi rozmawiałem miały co innego na myśli. Coś odnośnie nasączania go magiczną energią. - rzekł odchylając się do tyłu, potarł palcami w powietrzu zastanawiając się nad czymś - Płatnerstwo to nie moja dziedzina, ale wydaje mi się że musiałbyś tych kamieni naładować w tarczę całkiem sporo. A ognisko. Chyba wystarczy że znajdziesz kamień który emanuje wielki gorąc. I stworzysz sobie zbroję która pozwoli ci ignorować takie ciepło.

- Wiele wyzwań przede mną. - Dodał krasnolud notując. - Zobaczymy. Co zaś do nasączania magią… to co postronni odbierają jako magię jest związane z przepływem energii między planami. Dlatego na przykład to urządzenie - wskazał na noszony wcześniej pasek z wystającymi drutami - pozwala wykrywać emanacje magii, choć samo magiczne nie jest.

Widać było po elfie że zastanawiał się nad słowami krasnoluda, w końcu jednak wzruszył ramionami i poprawił opał w ognisku.

- Przepływ energii między planami, między istotami, między Splotem, między wnętrzem a zewnętrzem, między bóstwem a jego kapłanem. Wygląda mi to na kwestię nazewnictwa Branie i punktu widzenia. Z pewnością czarodzieje postrzegają magię w podobny sposób, jako naukę. Tylko że posiedli odpowiednie umiejętności by energię tą kierować i kształtować według własnych potrzeb. - elf potarł kawałkiem słoniny patelnię, podgrzał ją nad ogniskiem i ułożył nań paski suszonego mięsa - Acz przyznam że nie widziałem dotąd by ktoś korzystał z takich przyrządów jak ty do zajmowania się tego typu rzeczami. A widziałem już całkiem sporo w swoim życiu… całkiem sporo…

Powtarzając ostatnie słowa zapatrzył się w patelnię jakimś pustym spojrzeniem, a po chwili obrócił paski mięsa.

- Cóż, nauka jest mało popularna gdy można załatwić wszystko zaklęciem. Kapłani leczą mocą bogów, i w efekcie prowadzi to do tego, że mało wiemy o fizjologi. Wiara w wszechpotęgę czarów od wieków blokuje rozwój nauki. Tymczasem nauka może być dużo bardziej powszechna niż czarodzieje czy kapłani. Tacy kapłani dla przykładu, najpierw wieloletni akolici, którzy przyjmują święcenia i z łaski swego pana mogą kogoś uleczyć. Nie każdy akolita zostaje kapłanem. W zasadzie to może co piąty? Sam byłem akolitą Moradina. Zresztą, bóg kowali ma szczególne miejsce w mym sercu.

Mówiąc to Bran złożył prawą pięść i przyłożył do lewej piersi, jak zwykło się to robić w kulcie Boga-Kowala.

- Pomyśl ile można byłoby wnieść dobrobytu dla całego świata, gdyby magia nie była jedynie w dłoniach czarownic i kapłanów? Gdybyśmy dysponowali maszynerią ułatwiającą codzienne czynności? Zobacz.

Krasnolud ujął dwa kawałki turmalinu, z których jeden odwrócił. Nadal były gorące, ale skóra na palcach brana zdawała się być gruba i nie odczuwać niedogodności. Kamienie zaś wyraźnie się odpychały. W pewnym momencie krasnolud puścił jeden z nich, a ten unosił się dwie długości kciuka nad tym poniżej. Oczywiście Bran musiał manewrować dłonią z drugim kamieniem, żeby ten unoszący się nie spadł, ale i tak robiło to wrażenie. W końcu spadł.

- Owszem, magia też zrobi takie sztuczki. Ale magia w tym segmencie nie wyjdzie poza sztuczki. Bo żeby zrobić coś potężnego potrzeba więcej magów. A nam wystarczy więcej kamieni. Wyobraź sobie teraz, że wagoniki z urobkiem można by montować w podobny sposób. Ileż łatwiejsze stanie się wydobycie. Jak bardzo przyspieszymy proces.

Po chwili Bran zorientował się, że jest w transie. Zdarzało mu się roztaczać wizje przyszłości tak niewyobrażalne, że czasem sam się sobie dziwił. Prawdą było, że koszt wykonania latających wózków na urobek mógł być wyższy niż koszt wynajęcia maga. Jednak Krasnoluda to nie zraziło. Zanotował coś, zebrał kamienie do sakiewki i zmienił temat.

- Ile masz lat? - Kwestia ta nagle zaciekawiła Brana. Sam siebie uważał za młodzika, choć ludzie w jego wieku uznawani są za sędziwych. Elfy zaś… Elfy były jeszcze bardziej długowieczne niż krasnoludy. A elfi awanturnik z pewnością miał wiele ciekawych historii.*

- Będzie około trzystu. - odparł Sorcane kończąc przygotowywać posiłek.

Rozgrzany tłuszcz zebrał kromką chleba. Podał patelnię krasnoludowi żeby mógł się poczęstować.

- I to co mówisz brzmi ciekawie, ale mam wrażenie że nie zdajesz sobie sprawy ze skali tego co chciałbyś osiągnąć. - zdjął swoją porcję i zaczął jeść, a między kęsami kontynuował - Bo widzisz… “naukę” może wykorzystać każdy. Dzięki znajomości ziół potrafię wytworzyć lekarstwa, a także przyprawy. Medyk bez czarów może pozszywać człeka, nastawić nogę czy wyleczyć z dolegliwości kiedy w pobliżu nie ma kapłana. Twoja nauka jednak to jest wyższy poziom - to badanie tego z czego zbudowana jest rzeczywistości i na jakich zasadach funkcjonuje. Nie sądzisz jednak że to by wymagało całkowitej zmiany aktualnej hierarchii społecznej? A może nawet nie tyle hierarchii co urządzenia społeczeństwa. Musiałbyś otworzyć wielkie ośrodki wiedzy które oferowałyby edukację każdemu. Ba. Które by edukowały wszystkich jak leci, bez wyjątku. Z tego grona wydobędziesz te wybitne jednostki takie jak ty, które dalej będą to wszystko rozwijać. A reszta odpadnie tak jak odpadają akolicy którzy nie zostają kapłanami. - elf skończył jeść i oblizał palce - Nie krytykuję cię. Po prostu z mojego punktu widzenia to o czym mówisz wymaga bardzo szerokiego spojrzenia, głębokich zmian w umysłach… Musiałbyś zacząć chyba od zostaniem szefem wioski albo miasteczka i od edukowania mieszkańców. Działając samemu i bez aktywnego rozpowszechniania… po prostu dla świata będziesz kolejnym umysłowym pośród poszukiwaczy przygód.

Krasnolud żuł w milczeniu. Widać było po jego twarzy, że bardzo dokładnie zastanawiał się nad każdym słowem elfa. Dotąd widział problem w kapłanach, którzy jak jego ojciec krytykowali by jego działania. Ale Sorcane miał rację. Sam nie dokona zmian. Nie na skalę świata.

- Od czegoś trzeba zacząć. Może od Termalaine? Ludzie tu są twardzi. Nawykli do pracy. Doceniliby gdyby drobiazgi ułatwiały ich życie. Chyba by docenili. Dziękuję. - trudno było określić czy chodziło o przygotowane jedzenie, czy raczej o otwarcie umysłu na pewne rzeczy.

- Termalaine to jest miejsce takiego typu którego nie powinieneś szukać. Tu są skupieni na przeżyciu. Wyobraź sobie że skupienie… siła woli… to zasób. Coś co się odnawia. Zużywasz go do wszystkiego do czego musisz się zmusić. A odnawiasz go odpoczywając i… hmmm… relaksując się. Jeżeli istota jest w całości skupiona na przetrwaniu i walce z ciężkimi warunkami nie zostaje jej na nic innego. W tym naukę. Nie bez powodu uczelnie powstają w miejscach w których panuje spokój i dobrobyt. Tam istoty mają zaspokojone swoje podstawowe potrzeby i mają możliwość poświęcić nadmiar skupienia na samorozwój. To że prawie w całości tylko bogacze są wyedukowani wynika nie tylko z tego że blokują biedocie możliwość nauki. Biedota nie ma także czasu i energii na uczenie się tak skomplikowanych rzeczy jak nauka. Z resztą… to temat rzeka, lepszy do omówienia przy trunku w karczmie. - rzekł elf machając ręką.

Jeszcze chwilę rozmawiali po czym Bran ziewnął przeciągle

- Będziesz miał mi za złe, jeżeli zdrzemnę się pierwszy? Jednak minęło kilka miesięcy odkąd miałem ostatnio okazję ciężko pracować fizycznie. Obudź mnie później, to będę wartować do rana. Nie chciałbym, żeby nas coś zaskoczyło. Ten mackowaty dziobak nie był niczym przyjemnym.

- Nie ma problemu, będę czuwał.
- rzekł elf, wyciągając z plecaka poprzeczny flet - Pozwól że przez chwilę jeszcze pogram a potem zamilknę już i dam ci spać.

Tropiciel umościł się wygodnie na swoim miejscu, wziął parę głębszych oddechów i zaczął grać cichą melodię. Co prawda do oddania dzisiejszych wydarzeń przydałoby się coś żywszego, jednak z troski o towarzysza lepiej było zagrać jakąś kołysankę.
 
Stalowy jest offline  
Stary 23-11-2021, 20:46   #39
 
Rewik's Avatar
 
Reputacja: 1 Rewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputację
Bran, Sorcane
Rok 1489 Rachuby Dolin, Młot - dzień 11, późny wieczór;
-49 °F, wiatr, bez opadów;

Dzień już dawno miał się ku końcowi. Księżyc na zewnątrz kopalni był tej nocy wyjątkowo cienki, co przypominało, że już tylko kilka dni pozostało do nowiu księżyca.

Przesadnie wysoki mężczyzna ubrany w futra i ciężkie buty szedł po śladach utrwalonych w śniegu prowadzących do kopalni turmalinu. W jednej dłoni dzierżył pochodnię tańczącą na mroźnym powietrzu, drugą złożył w okolicach broni przewieszonej u pasa. Na jego twarzy jawiła się determinacja i nieustępliwość. Jego blado-szara w świetle księżyca skóra twarzy oraz ogolonej czaszki była pokryta ciemnymi tatuażami. Mróz jeszcze dotkliwszy po zmroku zdawał się być mu jedynie nieznaczącym dyskomfortem, nawet pomimo niepełnie i niedbale okrywających go części ubioru. Dotarł do kopalni i stanął u wejścia. Tabliczce Trexa nie poświęcił nawet chwili.

Bran już niemal pogrążył się we śnie, a Sorcane odłożył instrument muzyczny, kiedy usłyszeli u wylotu jaskini niski głos nawołującego człowieka.

- Braan? - zniekształcone lekko imię krasnoluda dotarło do nich przez kręte korytarze z siła tura. - To ja..., Umu. - z czasem ciężkie, ostrożne kroki mężczyzny zaczęły być słyszalne z miejsca noclegu Brana oraz Sorcane.



Szczery, acz powściągliwy uśmiech pojawił się na twarzy przybysza, kiedy ujrzeli się nawzajem. Przybyszem tym okazał się nie człowiek, a goliath, przy tym przyjaciel krasnoluda. Przypominał on pod wieloma względami opowieści o ludziach z gór, które zasłyszał onegdaj Sorcane.

- Umu lngimarr - po krótkim, acz szczerym przywitaniu przyjaciół goliath przedstawił się elfowi, wystawiając doń swą prawicę, by uścisnąć przedramiona.
- Mam... informacje... zainteresują cię. - zwrócił się do Brana. Jak zwykle mówił powoli, przeplatając słowa licznymi pauzami. - było morderstwo... w Bryn Shander. Uniewinniony skazaniec... miał iść na ofiarowanie... został znaleziony martwy z przekłutym sercem. Mawiają... nie było krwi, a serce... zakrzepłe, jak lód. - Umu spojrzał głęboko w oczy Brana. - Wiem jakie... to ważne dla ciebie. Znaleziono go nad ranem. W zajeździe... w północnej części miasta.

 

Ostatnio edytowane przez Rewik : 27-11-2021 o 04:23.
Rewik jest offline  
Stary 24-11-2021, 14:38   #40
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Przez moment krasnolud myślał, że kopalnia się osuwa, gdy jego imię echem odbijało się od ścian. Złapał kuszę i odruchowo niemal nałożył na nią bełt. Złamał kolejnego śledzia, żeby oświetlić sobie okolicę.

- Ja chyba znam ten głos - powiedział do Sorcane wciągając spodnie i buty - to mój przyjaciel.

A jednak krasnolud ruszył korytarzami w stronę pryzjciela uzbrojony w kuszę.

Koboldy odstraszone głosem Umu zdawały się pochować głęboko w kopalni.

- Umu? Co ty tutaj robisz? - Bran był dużó niższy od goliata. A wcale nie należał do niskich krasnoludów. To Umu przerastał praktycznie większość znanych krasnoludowi humanoidów. Jego pięści przywodziły na myśl dwie ogromne skały. Frostbeard wiedział, że miecz jest tylko dlatego, że ich jednostka miała obowiązek posiadać jednolite mundury i broń. Był niemal pewny, że ostrze nigdy nie opuściło pochwy. Umu nie potrzebował broni, żeby siać postrach.

- Chodź, poznasz mojego nowego towarzysza. Sorcane. Jest elfem. Ma trzysta lat. - Krasnolud ledwo to powiedział i zaczął się zastanawiać, czy nie przesadził. Wszak wedle jego wiedzy Umu nie znał liczb o zakresie powyżej trzydziestu.

Z ulgą przyjął, że gigant przybył sam. Jego partnerka, Topaz z natury była bardzo nieufna. Do tego jej umysł był jak żyleta i naprawdę, nawet niewinny człowiek musiał się sporo nagimnastykować, żeby udowodnić przed nią swoją niewinność.

Szybko rozsiedli się przy dogasającym ognisku. Bran podzielił się swoimi racjami z goliatem. Suszone mięso i placek nie wymagały odgrzewania, więc nie musieli ponownie rozpalać ognia.

Umu mówił powoli. Robił pauzy myśląc nad każdym zdaniem. W końcu przedstawił swoje rewelacje. Bran wziął głęboki oddech i sięgnął do swojego plecaka. Wyjął z niego amulet na który przez kilka chwil patrzył w milczeniu. Spojrzał na zebrane kamienie. Wizja badań oddalała się. Tak samo jak oddalała się wizja spokojnego warsztatu w Termalaine.

- Umu, dziękuję. Prześpij się, bo czeka nas jutro daleka droga. Sorcane, najpewniej będę musiał sprzedać wszystkie zebrane klejnoty. Jutro o'świcie ruszamy do miasta. Później ja ruszam z Umu do Bryn Shander. Chciałbym, żebyście wyruszyli ze mną, choć nie mam wiele, żeby wam zapłacić. Poproszę też Lotę i Oberika.

Z jakiegoś powodu Lavena nie przyszła mu do głowy. Czyżby mechanizm wyparcia zakorzenił się w umyśle krasnoluda tak mocno?

Spojrzał na Umu.
- Czas zmierzyć się z przeszłością. Dołożę wszelkich starań, żeby wyśledzić tego zabójcę. Zresztą... wiesz, jakie to dla mnie ważne.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 06:10.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172