|
Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
04-11-2021, 18:35 | #21 |
Reputacja: 1 | Opierając się o jelec wielkiego miecza przysłuchiwała się rozmowie paladynki z kapłanką. Nie ruszyło to sprawy naprzód, choć Amiri zaciekawiło, że wszystkie zniknięcia wydarzyły się albo na północ od miasteczka, albo na wschód. To chyba jednak był jakiś trop i warto było go sprawdzić. Na szczęście Seelah chyba również ceniła bardziej działanie, niż gadkę, gdyż niedługo później wyszli ze świątyni i skierowali się do wyjścia z Jastrzębiej Dziupli. Ostatnio edytowane przez Umbree : 04-11-2021 o 18:39. |
06-11-2021, 11:51 | #22 |
Reputacja: 1 | Walka rozgorzała. Strzała upadła na ziemię obok Zaklinacza, kalecząc jego udo… Wyglądała na zatrutą. Idir poczuł ból w swojej prawej nodze. Było to coś więcej niż zwyczajne draśnięcie. Półelf podbiegł do drzewa na zachód. Następnie, dobył łuku, wycelował i wypuścił strzałę… Niecelnie! Strzała minęła zakapturzoną postać i wbiła się w drzewo obok. Harry obejrzał się wokół - niedaleko z krzaków wypadła jeszcze dwójka małych, zakapturzonych postaci. Jeden z nich krzyczał coś w narzeczu, którego nie potrafił zrozumieć. Seelah także dobyła łuku, wycelowała i wypuściła strzałę w przeciwnika znajdującego się nieco bliżej. Także i ta strzała minęła swojego celu! Paladynka, chcąc zmniejszyć dystans, podbiegła bliżej w stronę zakapturzonej postaci na północy. Amiri czym prędzej podbiegła do przeciwnika znajdującego się nieco bliżej nich… A następnie zamachnęła się swoim wielkim mieczem! Cięła, a horyzontalny cios przepołowił postać. Na śnieg chlusnęła struga świeżej krwi. Przeciwnik został zmasakrowany. Tymczasem Merisiel popędziła na półkę skalną i wreszcie zobaczyła ukrytego dotychczas przeciwnika. Zaklinacz potrząsnął swoim kosturem i wykrzyczał parę dziwacznych słów, a z jego laski pomknęły trzy lśniące pociski, które popędziły prosto na przeciwnika na północ. Idir patrzył, jak jego magia rozrywa ciało przeciwnika, a ten praktycznie eksploduje w fali magicznej energii. Idir próbował zwalczyć truciznę, którą został zatruty grot, który go zranił… Zaklinacz otrząsnął się z trucizny, ostatecznie. Tymczasem przeciwnicy zaatakowali podróżników. Pierwszy, podbiegł do Harry’ego i ciął wielkim nożem, który przypominał te od rzeźnika. Wymachiwał z brakiem wprawy, ale… Niestety skutecznie. Harry poczuł ból, kiedy wielkie ostrze wbiło się w jego brzuch. Kolejny także zaatakował Harry’ego, machając wściekle nożem. I także trafił! Ostatni z przeciwników, ten, który został odkryty przez Merisiel, podbiegł do niej i ciął dwa razy nożem. Oba trafiły celnie elfkę. Zaklinacz łyknął miksturę i poczuł, jak powierzchowne rany zasklepiają się, ale nadal czuł się źle po truciznie. Coś słaba ta mikstura leczenia, zdaje się. Po czym miotnął zaklęciem w przeciwnika. Ten, oberwawszy dwoma lśniącymi kulami wyczarowanymi przez Idira, powoli osunął się na ziemię… Obok Harry’ego został tylko jeden. Tropiciel odskoczył od wroga na pięć stóp, wypuszczając z dłoni łuk, który upadł na zaśnieżone runo leśne. Dobył bicz i chlasnął nim, próbując rozbroić przeciwnika. Niestety, nie udało się. Bicz trzasnął blisko przeciwnika, jednak ten uchylił się w ostatniej chwili. Seelah podbiegła do swojej elfiej przyjaciółki i wypuściła z bliska strzałę… Trafiła! Strzała wbiła się. Przeciwnik zatoczył się nieco i krew popłynęła na śnieg, ale jeszcze stał. Ledwo co. Elfka dobyła rapier i cięła w przeciwnika… Ale spudłowała! Mały drań uchylił się przed ciosem, chociaż krwawił i słaniał się. Następnie odbiegła nieco i zeskoczyła z małego wzniesienia, za paladynkę. Amiri podbiegła do przeciwnika, którego Harry przed chwilą nieskutecznie zaatakował batem. Zamachnęła się i… Chybiła. Jedyne, co potężny miecz rozrąbał tym razem to było błoto i śnieg. Widząc nadciągającą Barbarzynkę i wielgachny miecz spadający obok niego, zakapturzony kurdupel zawahał się i… Wrzasnął coś skrzekliwym głosem, obrócił się na pięcie i zaczął uciekać! Ten obok Seelah chyba zrozumiał przesłanie. Chlasnął na pożegnanie nożem paladynkę, ta jednak uniosła tarczę i cios odbił się od niej. A potem też odwrócił się i zaczął uciekać, zostawiając na śniegu krwawe ślady. Harry rzucił bicz, naprędce podniósł łuk. Skupił się na celu… (Hunt Prey) Wreszcie, naciągnął cięciwę i wypuścił strzałę. Ta niemalże trafiła, jednak odbiła się od fragmentu pancerza uciekającego karła. Uciekinierzy byli, teoretycznie przynajmniej) niegroźni, ale zawsze istniała możliwość, że wrócą, przeprowadziwszy ze sobą sporą grupę żądnych krwi krewnych, przyjaciół i znajomych. Aby im to utrudnić Idir posłał jeden magiczny pocisk w stronę tego, z którym walczyły Seelah i Merisiel, a potem dwa kolejne w kierunku drugiego uciekiniera. Magiczne pociski wystrzeliły spod palców Zaklinacza i pomknęły w stronę ich celów. Pierwszy sięgnął rannego, który ledwo powłóczył nogami od paladynki i zatopił się w jego ciele. Uciekinier wywinął kozła i upadł na śnieg. I już się nie poruszył. Dwa pozostałe pociski mknęły za drugim, który uciekał. Sięgnęły celu i do uszu Zaklinacza doszedł okrzyk bólu uciekiniera, który na parę chwil tylko zwolnił bieg. Jeszcze żył. Amiri dobyła jeszcze oszczep i rzuciła nim za ostatnim z przeciwników. Chybiła! Harry jednak naciągnął cięciwę i wypuścił dwa szybkie strzały z których jedna trafiła… Niewiele brakowało, aby chybiła. Strzała Tropiciela wbiła się w plecy ostatniemu przeciwnikowi, który upadł. ~ Po skończonej walce, nastała cisza. Śnieg zabarwił się krwią, a martwi przeciwnicy dogorywali już na leśnym gruncie. Gdzieś tam, na wschodzie, czasem dało się usłyszeć wycie wilków, które chyba oddaliło się nieco od czasu, kiedy zawiązała się walka. Poza dźwiękiem wiatru świszczącym pomiędzy drzewami, było cicho. Przeciwnicy, po bliższych oględzinach i usunięciu kapturów, wyglądali na goblinowatych. Chociałoby się nazwać ich goblinami, jednak te miały żółte źrenice i ciemny, niemal czarny kolor skóry, a ich czaszki pokrywały dziwne tatuaże. Merisiel słyszała o paru plemionach, które grasowały na wschodzie Cheliax, na przykład o plemieniu Szramy albo Garbatych. Być może ci tutaj w jakiś sposób z nimi związani? Harry, który pochodził z Jastrzębiej Dziupli, słyszał kiedyś wieści o stworach przychodzących z Gór Aspodell na północ od Urwiska Pirena. Do tego miejsca był jednak całkiem spory kawał. Trupy miały przy sobie zwyczajne wyposażenie, które używali podczas walki: trzy krótkie łuki, pięć noży myśliwskich, a także nieco suszonego mięsa ukrytego w małych pakunkach. Ponadto, przy jednym znaleźli małą buteleczkę z czarnym płynem, który został naniesiony na strzałę, która drasnęła Idira. Niechybnie była to trucizna. Merisiel wyceniła, że buteleczka z trucizną mogłaby być warta trzy albo pięć sztuk złota na rynku w Dziupli. Za łuki i noże pewnie parę-paręnaście sztuk srebra. Innym przedmiotem, który znaleźli przy ciałach były dwa wielkie szpony, które Harry rozpoznał jako te należące do sowodźwiedzia. Na szponach zostało wyryte parę run. Zatem, były to przedmioty magiczne. Wyglądały jak jakiś rodzaj talizmanu. Mieli w swoich sakwach także sieci, których na szczęście nie użyli i parę kawałków sznura. Jeden z nich miał przy sobie coś, co na początku wyglądało jak garść żelaznych prętów, ale po dokładniejszych oględzinach było zmyślnym urządzeniem. Po pociągnięcu małej dźwigni, pręty składały się w zestaw kajdan połączonych z klatką, która była w stanie spętać średniego lub małego humanoida. Był jeszcze wisiorek, który podróżnicy w sakiewce jednej z tych kreatur. Był to topornie wyciosany w drewnie łeb wilka, który miał troje oczu. Seelah skojarzyła podobny symbol, jako że znała się nieco na religii. Bardzo podobny symbol miała bogini Lamashtu, znana też pod nazwami Matka Bestii lub Matka Koszmaru. Jeśli ci tutaj rzeczywiście byli goblinami, to ten wisiorek był jak najbardziej na miejscu. Wisiorek był pusty w środku i zawierał w sobie wiązkę jakichś ziół. Harry przysiągłby, że widział kiedyś te zioła, ale… Nie, nie mógł sobie przypomnieć. Może ktoś w mieście albo jakiś myśliwy wiedziałby? Pozostała także kwestia leczenia. Z walki chyba tylko Amiri wyszła bez szwanku, pozostali odnieśli rany. Idir nadal czuł się źle po truciźnie, zaś Harry i Merisiel byli zakrwawieni od ciosów, które zadały im czarne gobliny. Seelah także oberwała solidnym ciosem. Wyglądało na to, że paczka z medykamentami w końcu się przyda. - No, niewiele brakowało, żeby uciekł - powiedział z westchnieniem ulgi Idir. - Jeśli każdy, kto wchodzi do tego lasu, jest tak witany, to nic dziwnego, że tyle osób nie wraca. Mieli chyba zatrute strzały - dodał.
__________________ Evil never sleeps, it power naps! Ostatnio edytowane przez Santorine : 08-11-2021 o 05:14. |
07-11-2021, 14:39 | #23 |
Reputacja: 1 |
|
07-11-2021, 20:44 | #24 |
Administrator Reputacja: 1 | Każdy, kto z Jastrzębiej Dziupli wybierał się do lasu, miał świadomość, że za każdym drzewem może czaić się jakaś niemiła niespodzianka. A mimo tej wiedzy dali się zaskoczyć - a przynajmniej Idir, który oberwał strzałą. Nie dość, że bolało, to jeszcze dodatkowe drętwienie sugerowało, że grot strzały doprawiono jakąś paskudną substancją. Idir co prawda miał pod ręką miksturę, która mogła pomóc w takiej sytuacji, ale nie było sensu jej używać, dopóki dokoła biegały kurduple z łukami. Kurduple, którzy mogli kolejnymi strzałami nafaszerować nie tylko jego, ale i jego towarzyszy. Nie zważając na spowodowane strzałą dolegliwości Idir posłał garść magicznych pocisków w jednego z napastników. Magia zadziałała jak powinna, a trafiony pociskami łucznik padł bez życia na ziemię. To nie oznaczało jednak końca kłopotów, bowiem okazało się, że atakujących było dużo więcej niż ta dwójka, którą początkowo zauważył Idir. Zaklinacz łyknął miksturę, która powinna przywrócić mu uleczyć ranę... Powinna, ale zadziałała jakby chciała i nie mogła. Jednak Idir nie zajmował się już dłużej sobą. Harry był w największych opałach, mając na karku dwóch przeciwników. Kolejna porcja magicznych pocisków załatwiła jednego z oponentów, zaś przybycie z odsieczą Amiri i Seelah skłoniło niedobitków do ucieczki. Idir jednak nie miał zamiaru pozwolić ujść z życiem komukolwiek. Istniała zbyt duża szansa, że uciekinier wróci na czele licznej odsieczy. Kolejne magiczne pociski przecięły powietrze i jeden z uciekających zwalił się na ziemię. Drugi zwolnił, ale trafiony strzałą Harry'ego również padł trupem. - Opatrzenie ran z pewnością nam się przyda - powiedział zaklinacz. Chwilę później obejrzał zdobycze i doszedł do wniosku, do jakiego z pewnością doszli i pozostali - mieli do czynienia z łowcami. Albo wspólnicy łowców niewolników, albo... ktoś potrzebował żywych ludzi (i nieludzi) do jakichś niecnych celów - Przygotowali się - stwierdził z pewnym uznaniem. - Mają nawet klatkę... Może po śladach trafimy do miejsca, skąd wyruszyli. Ale z góry was uprzedzam - dodał - że jeśli trafi się nam kolejna walka, to nie będę już tak skuteczny. A potem spróbował magicznie zbadać szpony sowoniedźwiedzia. |
08-11-2021, 19:12 | #25 |
Keelah Se'lai Reputacja: 1 | Nastała walka w pokrytym śniegiem lesie. Potyczka, która nie rozegrała się po ich myślach. Widząc jak dwóch z małych skrzatów ranił Idira postanowiła pójść na skalną półkę, sądząc po śladach, by tam znaleźć kolejnego. Jednak było na tyle głośno i świst kolejno wypuszczonych strzał, że została zaskoczona przez jednego z nich. Na tyle zaskoczone, że została ugodzona dwa razy w okolice klatki piersiowej. Zdążyła tylko wrzasnąć z bólu po czym instynktownie wyciągnęła rapier, ale chybiła. Ugięła się na lewe kolano. Na szczęście Seelah przybyła z odsieczą i pogoniła pokurcza. Sama elfica zaś ukryła się za nią. Kiwnęła głową w podzięce. Amiri jako jedyna w drużynie była na tyle skoncentrowana, że nie została ranna. Nie najlepiej to wyszło - pomyślała stękając z bólu. Nagle usłyszała, gdzieś z tyłu głowy głos Harry'ego. Kilku jednak padło, ale i też uciekło. Obejrzała jednego z nich. Miał zdjęty kaptur. Tak mógł należeć do Garbatych ze wschodu Cheliax. Zaczęło się typowe przeszukiwanie zwłok. Większość z nich była typowa do wyceny przedmioty, ale jedna czy dwie rzeczy były ciekawe. Na przykład butelka z trucizną, którą oberwał Idir, była warta około cztery sztuki złota, jak się znajdzie kupca. Natomiast dwa szpony sowoniedźwiedzia to też był nie mały przedmiot wart swej ceny. Najpierw jednak musieli się opatrzyć zabrać to co potrzebne i wrócić do Dziupli albo iść dalej. Merisiel była bardzo słaba i zmarznięta, ale w sumie dobrze zrobiła podając lokalizację trzeciego z goblinów, bo mogło się to skończyć dużo gorzej. Intuicja jednak nigdy nie zawodzi - pomyślała dziewczyna i spojrzała po pozostałych. -No, gdyby nie ja wam pokazała lokalizację goblina na półce skalnej mogłoby się skończyć dużo gorzej - rzekła. -Jednak i tak zostałam zaskoczona - powiedziała do siebie. Niby posiada w torbie miksturę leczenia, ale zostawi ją na krytyczną sytuację.
__________________ I am a Gamer. Not, because i don't have a life. But because i choose to have Many. Discord: Adi#1036 |
09-11-2021, 15:46 | #26 |
Wiedźmin Właściwy Reputacja: 1 |
__________________ There can be only One Draugdin! We're fools to make war on our brothers in arms. Ostatnio edytowane przez Draugdin : 09-11-2021 o 15:50. |
10-11-2021, 11:37 | #27 | ||
Reputacja: 1 | Podróżnicy zaczęli opatrywać rany. Na pierwszy ogień poszła Merisiel, która wręcz broczyła krwią po feralnym starciu. Półelf rozłożył pod pniakiem pakunek i wyciągnął wszystkie lecznicze utensylia, które przekazali mu paladyni Iomedae. Daleko temu było do tego, żeby nazwać to szpitalem polowym, ale powinno wystarczyć na teraz. Po zabiciu wrogów, w pobliżu nie było żywej duszy, więc mogli w spokoju opatrzyć rany. Elfka, jak się okazało, także znała się nieco na leczeniu, więc była w stanie pomóc Harry’emu. Merisiel wyszła najgorzej przy leczeniu. Noże cięły całkiem głęboko w jej ciało i nawet interwencja Tropiciela niewiele zdziałała - bandaże nasiąkały krwią, a rany nie zasklepiały się. Na szczęście, z pomocą przyszła Seelah, której dotyk zasklepiał rany i tamował krwawienie. Idir, po opatrzeniu swoich ran, został wyleczony całkowicie. Tak samo Seelah, której rany nie wymagały wiele pracy. Jedynie Harry, jak się okazało, nie do końca był efektywny w leczeniu swoich ran. Noże, pomimo tego, że były władane łapami bez wprawy, okazały się zaskakująco ostre, a ich klingi wytrzymałe. Tropiciel zrobił co mógł względem swoich ran, jednak nie poczuł się wcale lepiej. Cóż, jak powiadają, szewcy butów nie noszą. Być może później podejmą leczenie raz jeszcze. Cytat:
Harry przyglądał się dziwnej, czarnej substancji w flakonie. Była czarna i gęsta jak syrop i śmierdziała niczym trzytygodniowa padlina. Trucizna została zapewne wyekstraktowana z jakiegoś zwierzęcia i zmieszana z… Cóż, cokolwiek pachniało tak przykro. Tropiciel nie był w stanie zidentyfikować, czym była, ale sądząc po tym, jak zachowywał się Idir po wystawieniu na jej działanie, można by się spodziewać natychmiastowego osłabienia. We flakoniku zostało już tylko trochę trucizny, na jeden albo dwa użycia. Harry przypomniał sobie o mistrzu alchemii w swoim kramie w Dziupli. Może on mógłby pomóc? Ponadto, Tropiciel próbował zorientować się, skąd przyszli ci, którzy czatowali na nich w zagajniku. Spędził przy tym około pół godziny. Ślady, które odkrył, nie pozostawiały wątpliwości: ślady walki i pojmania były prawie wszędzie, a ślady wozu, który widział wcześniej Harry sugerowały, że ofiary zostały załadowane i wywiezione na północ, w głąb lasu. Wiele ze śladów należało do goblinów, które pokonali, jednak były też i inne, głębsze, które mogły należeć do całkiem sporych rozmiarów humanoida. Idir zainteresował się szponami sowodźwiedzia. Oglądał runy na nim wyryte przez dłuższy czas i stwierdził, że już widział podobne talizmany wcześniej w swoich podróżach. Jak pamiętał Zaklinacz, szpony sowodźwiedzi zawierały w sobie fragment duszy martwego potwora, który był w stanie użyczyć swojej siły raz ostatni. Talizmany takie jak te przywiązywało się do głowni miecza lub trzymało wypuszczając strzałę z łuku, a magia zawarta w talizmanie usprawniała siłę uderzenia, ale tylko na jeden cios. Dzięki takim talizmanom, strzały były w stanie przebijać ludzi na wylot, a cięcia mieczy zyskiwały siłę rozbijania pancerza. Cytat:
~ Opatrzenie ran trwało około czterdziestu minut. Słońce jeszcze nie sięgnęło zenitu, ale było bardzo blisko. Harry stwierdził, że ślady przebiegały obok składu drewna, który był o rzut beretem stąd, a potem odbijały ścieżką na wschód i później znikały w kolejnym paśmie drzew. Na oko jednak, ślady kontynuowały na północ, w głąb lasu. Ostatecznie, nie było powodu, dlaczego by nie mieli zahaczyć o skład drewna, który był już na widoku i do którego pozostało zaledwie pół godziny wędrówki. Toteż tam poszli. ~ Pierwszego trupa, który wyglądał jak tutejszy, znaleźli jakieś sto metrów zaraz po opuszczeniu zagajnika. Zwłoki nie były świeże, bowiem zdążyły się dobrać do nich już dzikie zwierzęta, a i warstwa śniegu wskazywała na to, że leżał tu już ze trzy tygodnie. Pomimo tego, ten tutaj wyglądał jak człowiek, a nie jak dziwaczny, goblinopodobny stwór. Rzecz dziwna, nie potrafili się doszukać w okolicy lewego ramienia truposza i jego głowy. Ot, po prostu. Nie było ich. Po nieco bliższych oględzinach można było stwierdzić, że rana była prosta, jakby ktoś odrąbał mu łeb mieczem lub toporem. Niedaleko leżała też sakwa, w której była sztuka srebra i parę miedziaków. Dalej, w głębi lasu na północ, Merisiel i Harry wypatrzyli dym unoszący się za granicą drzew Lasu Nowiu. Ktoś palił ognisko w głuszy, zdaje się. ~ Południe, skład drewna na wschód od Jastrzębiej Dziupli Skład drewna wyglądał, jakby został pospiesznie opuszczony. Stosy ściętego drewna leżały przysypane resztkami śniegu, tak samo jak parę narzędzi. Wokół, ślady walki były ewidentne - warstwa błota w centrum, gdzie zazwyczaj działo się najwięcej pracy, była zadeptana, a na zaśnieżonej i wpół zmarzniętej glebie można było rozpoznać ślady znajomego wozu. Podchodząc jednak w stronę centrum tego miejsca, usłyszeli najpierw głos… - ...tfu! Na wszystkie DIABŁY, niech szlag trafi tych zaplutych pokurczy! - niski głos kobiety rezonował przez mroźne powietrze. - KARTHUG! Bestia! To jego wina! Po czym na środek małej polanki wybiegła kobieta, choć zapewne dla wielu nie byłaby zbyt kobieca. Była rosła i przewyższała nawet Seelah i wyglądała na taką, która nawet i gołymi rękami mogłaby zrobić krzywdę. Wypuściła właśnie ze swojej wielkiej jak bochen chleba dłoni jednego z goblinowatych. Niedaleko leżały jeszcze dwa ciała podobnych do tych, których pokonali poprzednio. Trup czarnego goblina upadł w błoto. - WY! - krzyknęła, nagle zorientowawszy się, że podróżnicy są niedaleko. - WY też jesteście od NICH!? I wycelowała wielką włócznią w Seelah, oczekując odpowiedzi. Dodała jeszcze: - Najpierw ONI! - warknęła. - CZAROWNIK! - splunęła, jakby samo wspomnienie napawało ją wstrętem. - I WY! Wy jesteście nowi! Nowi w lasach Ghorrag! Lasy należą do Ghorrag! Nie do małych człowieczków! Z ich piątki, to Seelah zorientowała się, że wielka kobieta była, a przynajmniej musiała być w jakiejś części ogrem. Większość jednak ogrów, które znała paladynka, była wielka i raczej waliła kułakiem na powitanie między oczy. Ta tutaj przynajmniej zaczynała od rozmowy.
__________________ Evil never sleeps, it power naps! Ostatnio edytowane przez Santorine : 11-11-2021 o 07:28. | ||
10-11-2021, 13:53 | #28 |
Reputacja: 1 |
|
10-11-2021, 19:31 | #29 |
Wiedźmin Właściwy Reputacja: 1 |
__________________ There can be only One Draugdin! We're fools to make war on our brothers in arms. |
12-11-2021, 11:46 | #30 |
Administrator Reputacja: 1 | Trofea być może nie były wiele warte, ale idir postanowił zabrać ze sobą dwa łuki i garść strzał. Sam co prawda wolał kuszę, ale zawsze była szansa, że parę srebrników za to wpadnie do kieszeni. No i mieli też namacalny dowód na to, że w lesie grasują polujący na wszystkich kurduple. Przygarnął też talizmany. Miał nadzieję, że - jeśli nie zechcą ich Amiri i Seelah - też da się je spieniężyć. Obok składu drewna drwali nie było, ale za to pojawiła się baba wielka jak chałupa. Co prawda wyglądało na to, że i ona nie przepada za kurduplami, ale nie musiała wiedzieć, że wróg mego wroga jest sojusznikiem. A że Harry zajął się konwersacją, Idir ograniczył się do obserwacji nadmiernie wyrośniętej niewiasty. |