Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 02-03-2007, 21:17   #11
 
merill's Avatar
 
Reputacja: 1 merill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputację
Elf podszedł do pozostałych istot, będących jego towarzyszami w aktualnej niewoli.-Jestem Almirith i nie mam pojęcia jak się tu znalazłem i nie chciałbym być w skórze tego kogoś, kto jest odpowiedzialny za to co się stało. Nie wiem czy powinienem was znać, coś w głębi duszy mówi mi, że gdzieś was już widziałem.
Odwrócił głowę w kierunku blondynki, która przedstawiła się imieniem Swetlana.-Ciebie widziałem we śnie, walczyłaś, ale nie wiem z kim.Miałaś oręż jakiego jeszcze nigdy nie widziałem, miecz z ostrzem jakby z płynnego kryształu.Jeśli wiesz z skąd mógłbym Cię znać to oświeć mnie,proszę.
Przeniósł wzrok na swojego odzianego w skórę ziomka, pochylił głowę w geście tradycyjnego powitania i powiedział w elfim języku: -Błogosławieństwo Corellona, niech da siłę twojej prawicy. Pozdrowił bym Cię pozdrowieniem Evermeet, ale nie jest to już moja ojczyzna.-wymawiając ostatnie zdanie, głos młodego elfa delikatnie zadrżał.
-A Ty rogata maszkaro-Almirith zwrócił się do półdiabła - uważaj kogo nazywasz bucem, bo ktoś mógłby Ci przyciąć różki. Odwrócił się lekceważąco plecami do czarta, nie czekając nawet na jego odpowiedź. Zwrócił się od reszty współtowarzyszy: -Pomijając jego maniery, czart ma racje. Musimy się zastanowić jak się wydostać z tego okropnego miejsca i dowiedzieć się kto za tym stoi. Ale najpierw chciałbym odzyskać swoją własność.-spojrzał ze smutkiem na puste pochwy przy pasie.
 
__________________
Czekamy ciebie, ty odwieczny wrogu, morderco krwawy tłumu naszych braci, Czekamy ciebie, nie żeby zapłacić, lecz chlebem witać na rodzinnym progu. Żebyś ty wiedział nienawistny zbawco, jakiej ci śmierci życzymy w podzięce i jak bezsilnie zaciskamy ręce pomocy prosząc, podstępny oprawco. GG:11844451
merill jest offline  
Stary 02-03-2007, 21:34   #12
 
g_o_l_d's Avatar
 
Reputacja: 1 g_o_l_d wkrótce będzie znanyg_o_l_d wkrótce będzie znanyg_o_l_d wkrótce będzie znanyg_o_l_d wkrótce będzie znanyg_o_l_d wkrótce będzie znanyg_o_l_d wkrótce będzie znanyg_o_l_d wkrótce będzie znanyg_o_l_d wkrótce będzie znanyg_o_l_d wkrótce będzie znanyg_o_l_d wkrótce będzie znanyg_o_l_d wkrótce będzie znany
Gdy tylko dźwięk skrzypiec ustał, pomieszczenie ponownie zalała fala, niesamowicie denerwującego „tik, tak” wywoływanego przez liczne mechanizmy. Sam hałas nie był zbyt głośny, ale jego regularność potrafiłaby wyprowadzić z równowagi, nawet najcierpliwszego niebianina. W czasie kiedy wy rozmawialiście, albo raczej próbowaliście zorientować się w dziwacznej sytuacji, precyzyjne mechanizmy, swoimi dźwiękami, odliczały kolejne sekundy jakie spędzaliście w tym zimnym miejscu.

Skoncentrowanie się na czymkolwiek było niesamowicie trudne. Przeklęte cykanie, odór rozkładającego się ciała i upiorne zimno, które zdawało się wywierać swój zgubny efekt, na wszystkich poza wielkim półczartem, wcale nie poprawiały waszego i tak tragicznego położenia. Nie wiedzieliście, ani jak długo leżeliście w tym przeklętym prze bogów miejscu, ani kiedy wróci wasz gospodarz.

Półczart musiał sobie znaleźć przedmiot, na którym mógłby się wyładować. Nieszczęśliwie, dla was wszystkich, jego celem stały się półki i stojące na nich flakony. Pierwsze jego uderzenie, które zadał niedługo po przebudzeniu, strąciło parę butelek. Nieprzyjemny odgłos pękającego szkła, brzmiał dziwne złowieszczo, w tym zimnym pomieszczeniu. Zawartość nietypowych naczyń wylała się na kamienną podłogę. Gęsta mgiełka otoczyła stopy półczarta, ale on się tym specjalnie nie przejął. W zasadzie nie miał nawet czym, gdyż zmiennobarwne opary zdawały się całkowicie nieszkodliwe.

Kolejnym potężnym uderzeniem Półczart rozbił następne flakony. Gęsty przezroczysty płyn pokrył posadzkę. Po chwili na jego powierzchni pojawiły się nabrzmiewające bąble. Z pomiędzy brzęku tłuczonych naczyń, dało się słyszeć ciche syczenie. Ciecz zaczęła wietrzeć, tworząc obłoki siwego, drażniącego nozdrza dymu. Parę chwil później było widać już tylko zarys sylwetki, zmiatającej jednym ruchem ręki rząd kolejnych naczyń. Huk roztrzaskanych flakonów przestał dźwięczeć wam w uszach, zastąpiony przez upiorne zawodzenia i ryki. Dym gwałtownie wzbił się ponad podłogę. Opary wypuszczone z flakonów zaczęły formować posępne sylwetki, zlewające się z oparami kwasu. Ponure twarze były naznaczone grymasem męki. Postacie spojrzały na was przerażonymi ślepiami, tkwiącymi w oczodołach niczym czarne wypalone punkty. Z ich nie wyraźnymi posturami mieszały się różnorakie monstra, o czarnej skórze pokrytej sterczącymi kolcami. Ich ogony wiły się po ciałach nieszczęśników, a czarne jak noc skrzydła okalały ich niczym pogrzebowe tuniki. Bestie kurczowo trzymały się posępnych postaci swoimi szpiczastymi pazurami. Na twarzach potworów tkwił szyderczy uśmiech i para jarzący się czerwienią ślepi.

Z zasłony mgły wyłoniła się ogromna paszcza pełna sterczących kłów, rozwarła się za plecami i pochłonęła sylwetkę półczarta. Reszta postaci, poczęła blednąc i mieszać się z oparami. Ich niewyraźne rysy stapiały się z siwą zasłoną dymu, by całkowicie odejść w niepamięć, pozostawiając zdezorientowanego półczarta. Przeraźliwe wycie ustało. Po krótkiej chwili ciszy, dźwięk pracujących mechanizmów rozbrzmiał w pełni swej harmonii. Mgła opadła pozostawiając po sobie liczne dziury w kamiennej posadzce.

Nibyliście do końca pewni, co przed chwilą rozegrało się przed waszymi oczyma. Może to tylko widziadła wywołane tajemniczymi oparami? A może coś gorszego... W chwili milczenie do waszych głów wdarła się ponura myśl. Może gdyby nie tajemnicze przebudzenie, podzieli byście ich los... los istot uwięzionych w szklanych lochach.
 
__________________
Nie wierzę w cuda, ja na nie liczę...

Dreamfall by Markus & g_o_l_d
g_o_l_d jest offline  
Stary 04-03-2007, 00:05   #13
 
welf's Avatar
 
Reputacja: 1 welf wkrótce będzie znanywelf wkrótce będzie znanywelf wkrótce będzie znanywelf wkrótce będzie znanywelf wkrótce będzie znanywelf wkrótce będzie znanywelf wkrótce będzie znanywelf wkrótce będzie znanywelf wkrótce będzie znanywelf wkrótce będzie znanywelf wkrótce będzie znany
Było mu zimno, przerażająco zimno. Zesztywniałe szczęki drżały tak, że ciężko było wydobyć z siebie jakikolwiek dźwięk poza szczękiem zębów. Ubranie, które miał na sobie bardziej nadawało się do tropikalnych lasów niż tu do tej temperatury.

Przezwyciężając chłód zwrócił się do pozostałych
– ja jestem Remorant, i chyba was nie znam, jedyne, co pamiętam ze snu to polowanie… i imię Sidero.-
Nie zdążył nic więcej powiedzieć, gdy znów powrócił ten denerwujący rytmiczny stukot niepozwalający się na niczym skupić. W rytmiczne uderzenia mechanizmu wkradł się inny dźwięk. Dźwięk tłuczonych fiolek.

To, co zobaczył było jak najgorszy koszmar, tak nierealny i realny zarazem. Jeszcze długą chwilę po całym zdarzeniu stał jak otępiały. Przerażenie i chłód usztywniły całe ciało, a mimo wielu pytań nie potrafił wydobyć głosu z gardła. Tak bardzo chciał się obudzić, lecz to chyba niestety nie był sen.

Rozejrzał się po pozostałych osobach. Wszyscy wydawali mu się podobnie skołowani i zdezorientowani. „Ciekawe czy nasze przebudzenie tu było przypadkowe czy też celowe, niestety chyba nikt tego nie wie” pomyślał.

Przerwał panującą ciszę
- Może naradźmy się, co dalej, rozładowywanie emocji na tych fiolkach nie jest chyba najlepszym rozwiązaniem- spojrzał w kierunku rogatego osobnika, a na wspomnienie zjaw całe ciało przeszły go ponownie dreszcze-, jeżeli dłużej będziemy tak tu stać w tym chłodzie to zamarznę na kość- rozmasował skostniałe dłonie. – Może ktoś się przynajmniej domyśla jak się tu znaleźliśmy?- Spojrzał pytająco na pozostałych.- i jak się stąd wydostać?
 
welf jest offline  
Stary 04-03-2007, 09:41   #14
 
pannamaslo's Avatar
 
Reputacja: 1 pannamaslo ma wyłączoną reputację
"Pięknie" - pomyślała patrząca na szalejącą bestie - "Kolczasta świnia oszalała". Nie lubiła go, nie podobałjej sięsposób w jaki na nią patrzył.

Patrzyła na spektakl przed sobą."Co jest?". Cofnęła się i przylgnęła do ściany. Zdrowy rozsądek podpowiadał, że musi mieć halucynacje, chociaż w tym świecie zdrowy rozsądek to ostatnia przydatna rzecz. Wygląda jakby te rzeczy były tam uwięzione, ale jak? Zamknęła oczy i skupiła się na wspomnieniach. Aby się uspokoić recytowała ...prawa Murphego. Znała je wszystkie na pamięć, tak jak większość oficerów. Były jak biblia...Nie zdawała sobie sprawy, że recytuje na głos.

-Staraj sie wygladać na mało ważnego - może mają mało amunicji,Postrzał w klatę to sposób, w jaki Natura sugeruje Ci, żebyś wyluzował; Promień wybuchu granatu ręcznego jest zwykle o pół metra większy, niż Twój zasięg skoku.Nigdy nie mów sierżantowi, że nie masz nic do roboty. - mówiła coraz szybcie i szybciej, odgłos tłuczonych flakonów był nie do zniesienia. W końcu wszystko ucichło i głos zabrał elf, ten ciemniejszy. Spojrzała na niego, postarała pozbierać się choć trochę do kupy. - Trzeba sprawdzić dokładie drzwi, może ten tu - wskazała na trupa - ma coś przydatnego. Może jest tu gdzieś tunel wentylacyjny przez który da się przejść. Rozsądne wydaje się też dokładne przeszukanie tego hmmm laboratorium. - mówiła ostro i rzeczowo, jak do żołnierzy.

Została jeszcze jedna sprawa, ten kolczasty bydla się cholernie rozpanoszył. Jak nie dadzą mu nauczki, to wlezie im na głowy. Postanowiła dużo zaryzykować. Może przynajmniej Almirith ją poprze...

- A jak to nie pomoże, ten przerośnięty jeżozwierz może spróbować wyważyć drzwi głową, bo do myślenia raczej ona nie służy. - w międzyczasie przesunęła się bliżej elfa i napięła mięśnie w oczekiwaniu na atak.
 
__________________
Abstynent - człowiek niepociągający.

Jedna czysta owca może zatruć życie całej parszywej owczarni.
pannamaslo jest offline  
Stary 04-03-2007, 13:12   #15
 
merill's Avatar
 
Reputacja: 1 merill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputację
Elf patrzył ze zdumieniem na tworzące sie z pary postacie. Układały się przed jego oczami w mozaikę cierpienia i żalu. Stanowiły ostrzeżenie, że to samo może się stać z nimi, jeśli zaraz szybko nie znajdą jakiejś drogi ucieczki. Almirith trząsł się z zimna, a nieustanne tykanie powodowało, że był coraz bardziej zdenerwowany. W duchu zadawał sobie ciągle pytania :"Gdzie jest? Kto mu to zrobił? Kim są Ci pozostali i czy może im ufać?". Dużo pytań i żadnych odpowiedzi,jeszcze.
-Ona ma rację-poparł Swetlane, elf- musimy zacząć działać. Nie znam się na miksturach i zwojach, ale jeśli którekolwiek z was jest adeptem sztuk magicznych, to niech się rozejrzy po tych półkach, może jest tam coś co się nam przyda, lub da odpowiedź na jedno z wielu pytań, jakie mnie i zapewne was, nurtują.
-A ty - po raz drugi zwrócił się do rogacza-uspokój się i spróbuj pomóc, bezładne miotanie i rozróba się teraz nie przydadzą, narazie-uśmiechnął się pod nosem.
- Ja przeszukam tego tutaj - wskazał na zwłoki - jeśli nikt się nie pali do tego, może ma przy sobie coś co pomoże nam otworzyć te drzwi? Powoli ruszył w kierunku martwego ciała. Powstrzymując odruch wymiotny, uklęknął przy ciele i zabrał się z przeszukanie. Dokładnie sprawdzał kieszenie denata i jego ubranie szukając czegoś przydatnego.
 
__________________
Czekamy ciebie, ty odwieczny wrogu, morderco krwawy tłumu naszych braci, Czekamy ciebie, nie żeby zapłacić, lecz chlebem witać na rodzinnym progu. Żebyś ty wiedział nienawistny zbawco, jakiej ci śmierci życzymy w podzięce i jak bezsilnie zaciskamy ręce pomocy prosząc, podstępny oprawco. GG:11844451
merill jest offline  
Stary 04-03-2007, 14:53   #16
 
Baby Biatch's Avatar
 
Reputacja: 1 Baby Biatch nie jest za bardzo znany
Saenna, Swetlana, Almirith, Remorant. Gdy kolejne osoby przedstawiały się, Sidero tylko uśmiechała się do siebie. Podskórnie czuła, że już to wie, że już kiedyś poznała się z nimi. Nie licząc Trepka Marcepanka... Magyar. Tak miał naprawdę na imię rogogłowy mężczyzna. Jedyna rzecz jaką pamiętała, z tajemniczego okresu, który nie wiedzieć czemu ulotnił się z jej życia. Mglisty obłoczek wspomnienia, które przed obudzeniem jeszcze było przy niej to masywna sylwetka pół-czarta w jakiś drzwiach i dziwne wrażenie, iż właśnie ją uratował. Spojrzała przychylniej na furiata. Ten jednak coraz mniej panował nad emocjami...

Kiedy flakony zostały rozbite, a przed oczami wszystkich ukazały się przerażające istoty, Sidero z niedowierzaniem otworzyła usta i cofnęła się o krok. Nie pamiętała, by kiedykolwiek była tak przerażona. Jako dziecka, śniła tylko czarne sny pozbawione marzeń. Puste. Potem, sama, odnalazła drogę, by wprowadzić „marzenia” w swoje życie... A teraz właśnie nadeszła pora, by poznała mroczniejszą stronę śnienia, nad którą nigdy się nie zastanawiała. Koszmary.

W przeszłości Sidero walczyła z potworami. Monstrualne humanoidy, nieumarli. To co widziała przed sobą było jednak zupełnie inne. Realnie zatrważające i jednocześnie nierealne wcale. No i jeszcze ten... smutek. Smutek płynący ze strony tych paskudnych mar. I to niejasne wrażenie, że samemu można było podzielić ich los.

Stworzenia rozpłynęły się w powietrzu. Zniknęły - ku uldze Sidero. Szybkim ruchem otarła łzę i spojrzała z wyrzutem na Magyara. Pamiętała, o tym niejasnym wrażeniu, że ją uratował. Czemu miałby narażać teraz ich wszystkich? Poczuła, że to nie jego wina i posłała mu krótki uśmiech, który miał być pokrzepiajacy.

Gdy wszystko ucichło, Remorant, ten który mówił, że pamiętał jej imię, zabrał głos. Miał całkowitą rację. Nie było czasu do stracenia. Trzeba było działać razem i jak najszybciej opuścić to miejsce. Potem, można zacząć zastanawiać się nad tym co się straciło... i jak.

- Almirith - powiedziała na głos, kiedy drugi z elfów zapytał się o adepta sztuk magicznych. Sama chciała sobie udowodnić z jaką łatwością przyszło jej zapamiętanie każdego z nowych towarzyszy... po prostu, towarzyszy.
- Wypadło na mnie. Jestem magiem. Porozglądam się, a nóż coś mi zaświta. – wskazała na drzwi – Postaram się nie ociągać, bo została jeszcze sprawa naszego mało ciekawego ulokowania. W końcu jestem także...yyy... no... w każdym bądź razie posiadam zdolności też w tej... yyy... mniej szlachetnej materii. Nieważne. – uśmiechnęła się i puściła oczko. Coś się działo. Poziom adrenaliny wyraźnie jej podskoczył, a strach gdzieś odszedł. Wyzwanie. Ekscytacja. Gra. Nie przedłużając rozmowy, przeszła koło rozbitych flakonów, uważając, by na żaden nie ustać swoim czarnym kozakiem. Rozglądała się uważnie po pomieszczeniu szukając czegoś, co przykułoby jej uwagę, lub mogło okazać się pomocne.
 
__________________
Wszyscy chcą Twojego szczęścia... nie daj go sobie zabrać! gg 5067429
Baby Biatch jest offline  
Stary 04-03-2007, 17:48   #17
 
Tahu-tahu's Avatar
 
Reputacja: 1 Tahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumny
Saenna wciąż egzystowała gdzieś na pograniczu snu i jawy... czy dlatego, że była osobą z natury wrażliwą? czy może dlatego, że w snach pojawił się dawno utracony ukochany? Trzymała się kurczowo tych skrawków wspomnień, ale terkot maszynerii doprowadzał ją na pogranicze szaleństwa - znacznie bardziej, niż bezskuteczne miotanie się półczarta "... czy ma on na imię Magyar?" Imię to pojawiało się w jej snach, razem z innymi - a te już padły z ust pozostałych współwięźniów... bo chyba tym właśnie dla niej byli.

Kiedy z rozbitych flakonów wyłoniły się te przerażające zjawy, poerwszym odruchem Sae było chwycenie znów za skrzypce, ucieczka w muzykę - tak szybko, jak to tylko możliwe... Musiała użyć całej siły woli, żeby się od tego powstrzymać. Kiedyś już przecież w obliczu większego nieszczęścia postanowiła sobie pozostać na zawsze niewzruszoną.
Wiele osób, które spotkała na swojej drodze tak właśnie ją postrzegało, część z nich wyczuwała okiełznane szaleństwo dziewczyny... a to potęgowało wrażenie, jakie chciała robić na innych.
"Jak to możliwe, że teraz nie potrafię wziąść się w garść? Chłód? Pfffhh... Zamknięcie? Groza?" - takie rzeczy Saenna na swojej drodze już napotykała i nie robiły na niej wielkiego wrażenia. - "Wspomnienia? Urzekające i bolesne zarazem..."
Aby odzyskać równowagę Saenna wyrzuciła Daerona ze swoich myśli, tak jak robiła to już tysiące razy - nawet, kiedy jeszcze żył.

- Witajcie wszyscy, poznałam wasze imiona we śnie... choć wtedy nie wiedziałam, kogo oznaczają. Jesteśmy współtowarzyszmi niewoli - zostańmy towarzyszmi we wszystkim, co nas w najbliższym czasie spotka. - z każdym słowem jej głos stawał się pewniejszy a myśli jaśniejsze.

- Ty zaś, *Marcepanku* - w jej głosie zabrzmiał pierwszy odcień powracającej ironii - postaraj się baczyć, kogo obrażasz - a najlepiej nie wszystkich potencjalnych sojuszników naraz.
Na zajęciach z 'manipulowania innymi' musiałeś chyba nadrabiać zaległości z 'bezmyślnej demolki'...


Saenna, żeby być przydatna, podeszła do zamkniętych drzwi i dokładnie przyjrzała się mechanizmowi je zamykającemu... Hmmm... Może drobna manipulacja w mało spodziewanym miejscu zmieni ich sytuację? Może tutaj? I czy spotkała się kiedyś z podobnym rozwiązaniem? - Myśli układały się wreszcie w logiczne ciągi - Jak otworzyć te drzwi?
 
__________________
"All that we see or seem is but a dream within a dream." E.A.Poe
Odskrzydlenie.
Tahu-tahu jest offline  
Stary 04-03-2007, 18:46   #18
 
Markus's Avatar
 
Reputacja: 1 Markus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znany
Kolejne dźwięki wywoływane przez pracujące maszyny odmierzały następne, uciekające sekundy, ale teraz chociaż działacie. Robicie coś żeby stąd uciec i jak najszybciej znaleźć się gdziekolwiek byle z dala od tego ponurego miejsca. Gdzieś tam jest to coś, co was uwięziło. Jeżeli uda się wam „to” znaleźć, może zdołacie odzyskać wspomnienia i sny, ale czy na pewno chcecie znowu się z tym spotkać? W odmętach pamięci wciąż tli się niewielkie iskierki wspomnień, o tym, że już raz stanęliście do walki i przegraliście, ale może to uczucie jest fałszywe? Może celowo je wam zaszczepiono żebyście się bali stanąć do walki i nawet nie próbowali odzyskać tego, co wam ukradziono?

Almirith szybkim krokiem zbliżył się do leżącego, na metalowej podłodze, ciała. Elf poruszał się z niezwykła gracją, tak często przypisywaną jego rasie. Wyprostowana pozycja, sprężysty krok i dłonie ciągle znajdujące się blisko pustych pochew, jasno świadczyły, że macie przed sobą wyszkolonego wojownika. Prawdopodobnie weterana wielu walk, posiadającego doświadczenie i umiejętności niezbędne do przeżyci w czasie prawdziwego starcia. Nie ma wątpliwości, że gdy dojdzie do jakiejkolwiek utarczki, czy to z waszym „gospodarzem”, czy kimkolwiek innym, Almirith nie zawaha się ani chwili.

Elf przyklęknął obok trupa, zupełnie nie zważając na uderzająco ostry zapach zgnilizny. Na pierwszy rzut oka widać było, że ciało leży tu już od jakiegoś czasu, jednak niska temperatura panująca w pomieszczeniu dobrze je zakonserwowała. Jednak teraz z bliska Almirith mógł dostrzec, że to coś, co leżało na podłodze nigdy nie było żywe. Bynajmniej nie w zwyczajnym tego słowa znaczeniu. Większa część „zwłok” należała do czarnoskórego człowiek, jednak niektóre elementy były co najmniej nie na miejscu. Do dobrze zbudowanego ciała mężczyzny w średnim wieku, doczepione były dziwaczne urządzenia. Jedna z rąk, która do tej pory pozostawała przykryta, była wykonana z metalu i kończyła się czymś w rodzaju szczypiec. Twarz o ponurych, ostrych rysach była zniekształcona przez sporą bliznę, biegnącą od lewej brwi aż po prawy policzek. Rana wyglądała na bardzo starą. Prawdopodobnie mężczyznę ktoś całkiem ładnie poharatał sztyletem. Jego ciało zdobiły liczne, ale cienkie i niezbyt głębokie szramy. Ta na twarzy jako jedyna rzucała się w oczy, a żeby dostrzec pozostałe, trzeba było wyraźnie przyjrzeć się zwłoką. Wraz z oglądaniem jego głowy można było dostrzec, że ktoś oderwał mu z czaszki, spory fragment skóry, odkrywając w ten sposób metalową blachę, która była tuż pod nią. Na gładkiej, odbijającej światło powierzchni, widać było dziwny rząd równoległych kresek, o różnych szerokościach, ale zawsze tych samych długościach. Zaraz pod tym dziwnym symbolem widać było jakiś napis w nieznanym elfowi języku.

Almirith w końcu wyprostował się. Nie mógł mieć żadnych wątpliwości, że u jego stóp leży konstrukt, albo raczej dziwaczne połączenie maszyny i człowieka. Ciało było „ozdobione” licznymi bliznami, ale raczej nie były one śladami wskazującymi jak zginęło, albo raczej zostało zniszczone, to coś. Trudno było stwierdzić prawdziwą przyczynę, ponieważ na „zwłokach” nie zachowały się żadne inne ślady, które mogłyby dać choćby najmniejszą wskazówkę o tym, co przydarzyło się temu nieszczęśnikowi.

Gdy elf cofnął się parę kroków, chcąc spojrzeć na ciało z pewnej odległości, naglę poczuł gwałtowne zawroty głowy. Świat zawirował mu przed oczami. Nagły błysk oślepił go na moment. Czaszkę wypełniło dziwne nieznośne pulsowanie, które z każdą chwilą nabierało na silę. Wszystkie zmysły zaczęły wariować, a później... kolejny fragment przeszłości wdarł się do umysłu elfa.

„Wysoki czarnoskóry mężczyzna stoi, parę metrów wyżej, na kamiennej półce. Macha ręką. Trudno dostrzec wyraz jego twarzy, ale chyba się uśmiecha. Może znalazł w końcu jakieś miejsce na odpoczynek? Po tak długiej podróży, mięśnie odmawiały posłuszeństwa. Parodniowa wędrówka i długie monotonne godzinny, wyczerpały wszystkich, poza tym czarnoskórym. On szedł dalej, rześki i pełen energii, tak jakby w ogóle nie odczuwał zmęczenia. Naglę ze skalnej półki posypały się kamienie. Mężczyzna zbyt późno zorientował się, że stoi zbyt blisko krawędzi. Spory kawałek gruntu oderwał się od skalnego występu i spadł w dół, a wraz z nim, na spotkanie ostrych skał, runął czarnoskóry mężczyzna. Niemożliwe żeby jakikolwiek człowiek przeżył upadek z takiej wysokości, jednak on zaczął gramolić się na nogi. Jego głowa wykrzywiona była pod nienaturalnym kontem...”

Powoli Almirith wrócił do rzeczywistości, ale przed oczami wciąż miał widok czarnoskórego mężczyzny, uśmiechającego się i utrzymującego na nogach, pomimo złamanego karku. Teraz elf miał już pewność, że jednak znał, lezącą na podłodze, „istotę”, a nawet podróżował z nią. Dopiero po chwili, gdy jego myśli znowu wróciły do świata, dostrzegł że klęczy na zimnej, metalowej podłodze, dłońmi kurczowo trzymając się za głowę. W gładkiej powierzchni metalu, dostrzegł swoje blade oblicze. Czuł się dziwnie słaby, tak jakby samo wspomnienie wyssało z niego energie. Jednak dziwne odczucie szybko dobiegało końca i niemoc opuszczała ciało, zastępowana przez powracające siły.

W czasie kiedy Almirith badał zwłoki, Sidero podeszła do półek, które jeszcze niedawno były obiektem ataków wściekłego półczarta. Szła przyglądając się dziwnym flakonom. Te metalowe wciąż pozostawały, dla niej zagadką. Nie było żadnego otworu, albo czegoś podobnego, dzięki czemu można by zajrzeć do środka i zbadać ich zawartość. Nawet te, które spadły z półek, w czasie ataków, z typowym dźwiękiem, metalu uderzającego o metal, upadały na podłogę i nieuszkodzone, toczyły się w różnych kierunkach. Wyglądało na to, że jedynym sposobem na sprawdzenie ich zawartości, byłoby ich zniszczenie, ale biorąc pod uwagę, to co zdarzyło się przed chwilą Sidero nie miała specjalnej ochoty, żeby nawet próbować.

Kobieta delikatnie, z niezwykłą ostrożnością zdjęła z półki jeden z kryształowych pojemników. Jak zauważyła większość z nich była wypełniona dziwną mgiełką, z którą po ostatnich wydarzeniach, Sidero nie miała ochoty mieć żadnego kontaktu, ale niektóre z butelek, wypełnione były jakimiś innymi substancjami. Niektóre czarodziejka potrafiła rozpoznać, a niektóre nie, ale żadna z mikstur nie wyglądała na przydatną przy próbie ucieczki z tego przeklętego miejsca. Zresztą nawet nie wiedziała, czego szukać. Chyba nikt nie liczył, że znajdzie dżina w butelce, który pstryknie palcami i w ten sposób otworzy im drogę ucieczki. Zrezygnowana dziewczyna powlokła się w kierunku Saenny, by wspólnie z nią zbadać drzwi..

Metalowe i solidne. Sidero „otwierała”, bardziej lub mniej konwencjonalnymi sposobami, wiele drzwi, ale do wyważenia tych potrzebna by była wielka siła. Czarodziejka zmierzyła spojrzeniem półczarta i doszła do wniosku, że pewnie byłby dość silny, ale nawet jemu zajęłoby to sporo czasu, a Sidero nie uśmiechało się zostanie w tym pomieszczeniu ani chwili dłużej. Ponownie spojrzała na drzwi, tym razem kierując spojrzenie na zamek. Pochyliła się i uważnie zaczęła go badać. Wyglądał na skomplikowany, ale w swoim życiu radziła sobie z lepszymi. Jednak wciąż pozostawał problem wytrychów. Gdyby je miała, to uporałaby się z zamkiem w parę minut, ale o takim luksusie jak narzędzia, na razie mogła tylko pomarzyć. Jednak Sidero daleka była od poddania się. Jeśli nie ma porządnych wytrychów pod ręką będzie musiała improwizować.

Dziewczyna zaczęła dokładnie przyglądać się sali w poszukiwaniu czegoś, co mogłoby zastąpić wytrychy. Naglę jej spojrzenie zatrzymało się na podłodze, a dokładniej na wypalonej w niej dziurze. Przez moment wpatrywała się w nią sama nie wiedząc, co to jej da, ale gdzieś na granicy jej umysłu, coś wyraźnie domagało się uwagi. W końcu uporczywa myśl przedarła się z podświadomości i przed oczami kobiety ukazało się rozwiązanie. Wspomnienie zdarzeń sprzed paru chwil, kiedy to półczart strącił parę butelek znów pokazało się w jej umyśle. Jedna z fiolek pękła i na podłogę wylała się jakaś bezbarwna ciecz. To właśnie ta substancja wypaliła dziury w metalowej podłodze. Sidero wymieniła spojrzenie z towarzyszką. Wyglądało na, to że obie wpadły na ten sam pomysł.

Sidero i Saenna ponownie rzuciły się do półek, tak jakby bały się, że myśl, która wpadła im do głów zaraz ucieknie. Gdzieś kontem oka, dostrzegły padającego na kolana elfa, ale miały nadzieje, że inni się nim zajmą, bo one muszą teraz coś znaleźć. Substancje, która pomoże im wydostać się stąd.

Kobiety błyskawicznie przebierały w miksturach, w poszukiwaniu tej jednej, która pomoże im uciec. Otwierały wszystkie, możliwe flakony, zaglądając ostrożnie do środka i z równą ostrożnością sprawdzając zapach. Kolejne kryształowe pojemniki były ściągane z półek, tylko po to żeby po chwili z powrotem na nie wrócić. W końcu ich trud został wynagrodzony. Obie starały się uspokoić drżące z emocji dłonie. Ich spojrzenia utkwione były w jednej z butelek.

Na rękach Sidero, leżała niewielka, kryształowa fiolka, o dziwnym falistym kształcie, przypominającym spirale. Jej zawartość była zupełnie bezbarwna jak woda, ale zapach nie pozostawiał wątpliwości, co do jej zawartości. Substancja, która być może zdoła przepalić zamek w drzwiach i w końcu pozwoli im uciec.


[user= 3421]Kreski pokrywające metalową czaszkę trupa, ty rozpoznajesz jako trochę dziwny kod kreskowy. Napis pod nim, to nic innego jak numer tyle, że zapisany przy użyciu cyfr arabskich- 398102[/user]
 
Markus jest offline  
Stary 04-03-2007, 19:37   #19
 
pannamaslo's Avatar
 
Reputacja: 1 pannamaslo ma wyłączoną reputację
Stanęła za elfem, gdy ten oglądał zwłoki. Nagle dostrzegła metal przebijający przez skórę człowieka. -O żesz ty kur... - wyrwało jej się, ale zaraz się opanowała. Prawie spychając elfa na bok dopadła do ciała. - Posuń się - niegrzecznie stwierdziła. Zaczęła systematycznie oglądać zwłoki. - Ciężka implantacja...- mruczała pod nosem. Nie dbała czy ktoś ją usłyszy i tak się nie połapią. Złapała za metalowe szczypce i zaczęła szukać ewentualnych numerów seryjnych. - Cholera, prawie cyborg - Była tak zajęta i podekscytowana, że ominęły ją dziwne zasłabnięcie elfa i nerwowe szukanie sposobu na otwarcie drzwi. Szkoda, że nie ma żadnych papierów. Szukała dalej w nadziei, że zauważy coś,co elf, nieobeznany z technologią, na pewno przeoczył.Zapomniała nawet o wstrętnym jeżozwierzu...
 
__________________
Abstynent - człowiek niepociągający.

Jedna czysta owca może zatruć życie całej parszywej owczarni.
pannamaslo jest offline  
Stary 04-03-2007, 21:12   #20
 
merill's Avatar
 
Reputacja: 1 merill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputację
Chłód podłogi przywrócił elfowi przytomność, dłońmi mocno ściskał się za głowę, powoli sprawdzał działanie poszczególnych zmysłów. "Ta wizja, znałem tego człowieka, a raczej to coś co nim było. Ale skąd? Kiedy?"-znów wiele pytań i żadnej odpowiedzi.
Podniósł się szybko z metalowej podłogi więzienia. Wróciło opanowanie i spokój, dłonie odruchowo sięgnęły do pustych pochew, ale zamiast rękojeści jego cennych sejmitarów, uchwyciły tylko powietrze. Almirith boleśnie odczuwał brak broni, czuł się bez niej nagi, ale nie bezbronny, na szkoleniu gwardzistów uczono ich jak zrobić krzywdę wrogowi gołymi dłońmi. Ale młody elf nigdy nie przepadał za tymi zajęciami, znacznie bardziej lubił szermierkę. Taniec form, zwodów, uników i maksymalne skoncentrowanie, sprawiało, że czuł się pewny wyniku starcia. Jego szybkość, zwinność i celność ciosów sprawiały, że po walce tylko on zawsze stał o własnych siłach na placu boju.
Saenna i Siedro oglądały jakąś fiolkę, za pomocą której miały chyba zamiar otworzyć drzwi więzienia. Swetlana pochylała się nad trupem, szukając czegoś gorączkowo i mrucząc pod nosem jakieś dziwne słowa. Chyba wiedziała więcej niż mówiła, ale Almirith nie pytał o nic. Wiedział, że dziewczyna pewnie jeszcze nie wie czy im ufać, on zresztą sam nie był pewien tego samego. "Kiedy przyjdzie czas-pomyślał-podzieli się z nami swoją wiedzą, mam nadzieje"
Jego przeszukanie trupa uznał za zakończone, nie znalazł nic co mogło im się przydać, choć w głowie miał ciągle makabryczny obraz konstrukta. "trzeba działać dalej"-pomyślał i szybkim niemal żołnierskim krokiem zbliżył się do niziołczej kobiety i czarodziejki próbujących otworzyć drzwi. Wiedział, że jeśli kobiety je otworzą, to za nimi może na nich czekać wszystko, a to "wszystko" może nie mieć przyjaznych zamiarów. To tu zaczynała się jego żołnierska rola, "Srebrny Lew nigdy nie ucieka z pola bitwy"-słowa przysięgi odezwały się w głębi umysłu.Wiedział, że drugi raz zawieść nie może.
 
__________________
Czekamy ciebie, ty odwieczny wrogu, morderco krwawy tłumu naszych braci, Czekamy ciebie, nie żeby zapłacić, lecz chlebem witać na rodzinnym progu. Żebyś ty wiedział nienawistny zbawco, jakiej ci śmierci życzymy w podzięce i jak bezsilnie zaciskamy ręce pomocy prosząc, podstępny oprawco. GG:11844451
merill jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 09:57.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172