Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 12-03-2007, 09:46   #31
 
Tahu-tahu's Avatar
 
Reputacja: 1 Tahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumny
Saenna jak zahipnotyzowana patrzyła na to, co działo się wokół - komnata zmieniała się na jej oczach jak w najgorszym koszmarze, drzwi znikały (jak obraz na wodzie...), teraz wprost przez ścianę wpadła tu Sidero. "Jak to dobrze zobaczyć znajomą twarz..." - myśl przemknęła jak błysk światła tylko po to by zniknąć w przytłaczającej lawinie rozważań obecnej sytuacji. "Czy na pewno już się obudziłam? Czy można mieć wspólny sen z kim innym? Co się dzieje?"

Sidero przemówiła do niej, zaniepokojona - ale Saenna długo nie mogła wykrztusić słowa. Okrągłymi oczami wpatrywała się w towarzyszkę - gestem tylko wskazując stojącą nieopodal właścicielkę tego koszmaru. Kiedy tylko na nią spojrzała poczuła gorącą falę złości z powrotem zalewającą wszystkie poprzednie emocje.

Okrągłe oczy Sae ponownie zwęziły się w złości:
- Ta słodko uśmiechnięta wiedźma włada naszym więzieniem. Przemienia to pomieszczenie samym spojrzeniem, kusi nas jego złudnym urokiem, gestem dłoni kradnie drzwi - a teraz wpuściła Cię tu przez ścianę. Jeśli chodzi o łajno to obawiam się, że nieprędko uda nam się wydostać na powierzchnię.

Niziołka zwróciła się teraz bezpośrednio do nadzorczyni - jak ją w myślach nazywała - podchodząc i stając naprzeciw niej:
- Chcemy być wszyscy razem, nie pogrywaj naszym losem. Wyjaśnij, co tu się dzieje albo odejdź.
Czekając na odpowiedź kobiety Saenna nie spuszczała z niej wzroku.
 
__________________
"All that we see or seem is but a dream within a dream." E.A.Poe
Odskrzydlenie.
Tahu-tahu jest offline  
Stary 12-03-2007, 21:21   #32
 
merill's Avatar
 
Reputacja: 1 merill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputację
Almirith podniósł się z drewnianej podłogi, rozmasowując obolałe ramię-które zamortyzowało jego upadek.Rozejrzał się wokół i sprawdził czy z jego towarzyszami wszystko w porządku, teraz zostało ich czterech- Sidero gdzieś zniknęła."Co to za miejsce?"-powoli głowa zaczynała go boleć, od napływu pytań, ciągle pozostających bez odpowiedzi.
-Wszyscy cali? -odezwał się do współtowarzyszy - Wygląda na to, że to miejsce znów zafundowało nam smutna niespodziankę.-powiedział z goryczą w głosie.Był coraz bardziej sfrustrowany ta sytuacją, resztkami siły woli powstrzymywał się przed uzewnętrznieniem swoich uczuć. W jego duszy kotłowało się wiele emocji, walczących ze sobą, wprowadzających chaos w jego wnętrzu, ale wiedział, że tylko spokój może go uratować-to była pierwsza zasada jakiej nauczył go Arem.
Elf postanowił zbadać nowe pomieszczenie, "Może gdzieś jest tu jakieś ukryte przejście?"-pomyślał, choć nie bardzo w to wierzył. Podszedł powoli do posągów, przyglądał sie każdemu z osobna. Podziwiał harmonijne, proporcjonalne kształty przedstawionej postaci."Rzeźbiarz musiał być wspaniałym rzemieślnikiem"-wyraził w myślach uznanie dla kunsztu artysty. Domyślał się jednak, że posągi nie były owocem pracy dłuta, lecz zostały stworzone za pomocą magii. W jego ojczyźnie wielokrotnie oglądał takie dzieła sztuki, poza tym sam rzeźbił, może nie w kamieniu, ale praca w drewnie była bardzo podobna.
 
__________________
Czekamy ciebie, ty odwieczny wrogu, morderco krwawy tłumu naszych braci, Czekamy ciebie, nie żeby zapłacić, lecz chlebem witać na rodzinnym progu. Żebyś ty wiedział nienawistny zbawco, jakiej ci śmierci życzymy w podzięce i jak bezsilnie zaciskamy ręce pomocy prosząc, podstępny oprawco. GG:11844451
merill jest offline  
Stary 13-03-2007, 10:02   #33
 
welf's Avatar
 
Reputacja: 1 welf wkrótce będzie znanywelf wkrótce będzie znanywelf wkrótce będzie znanywelf wkrótce będzie znanywelf wkrótce będzie znanywelf wkrótce będzie znanywelf wkrótce będzie znanywelf wkrótce będzie znanywelf wkrótce będzie znanywelf wkrótce będzie znanywelf wkrótce będzie znany
Remorant kolejny raz naparł z całej siły na drzwi i kolejny raz z tępym hukiem odbił się od nich. Nie zamierzał się jednak poddać, Saenna może przecież potrzebować ich pomocy a on pragnął jak najszybciej się stąd wydostać.

Kolejna próba – na raz! – z całej siły uderzył w drzwi… Nie napotykając oporu przeleciał przez nie, tracąc równowagę, upadł na podłogę.

Mimo całkowitego zaskoczenia jak najszybciej podniósł się z ziemi by być gotowym do odparcia ataku, jednak nic takiego nie nastąpiło. Powoli rozglądał się po pomieszczeniu. Drewniana podłoga, kamienne ściany, posągi. „Czyżby jakaś świątynia?” Nasuwało się pytanie.

Z satysfakcją przyjął fakt, iż jest tu cieplej niż w poprzednim pomieszczeniu. Była to niestety jedyna pozytywna myśl. Nie dość, że nie było tu Saenny to jeszcze w poprzednim pomieszczeniu została Sidero. Jeżeli przedtem mógł tylko przypuszczać, że są przez kogoś manipulowani to teraz miał, co do tego coraz mniej wątpliwości.

Podszedł do pierwszego z posągów bardzo dokładnie mu się przyglądając, gdyby nie położenie, w jakim się znaleźli może zachwyciłby się jego pięknem, teraz jednak bardziej go ono przerażało. Po kolei podszedł do każdego z posągów, zatrzymał się przy ostatnim, który jak mu się wydało przedstawiał martwą kobietę. Pochylił się nad dziwnymi złotymi literami, dotykając ich. Niestety nie potrafił ich odczytać.

Podszedł do kamiennej ściany porośniętej czerwonym bluszczem. Na roślinach znał się dużo lepiej niż na posągach, może od nich się czegoś dowie. Przyjrzał się dokładnie roślinie…
 
welf jest offline  
Stary 13-03-2007, 20:03   #34
 
Noise's Avatar
 
Reputacja: 1 Noise nie jest za bardzo znanyNoise nie jest za bardzo znanyNoise nie jest za bardzo znanyNoise nie jest za bardzo znanyNoise nie jest za bardzo znanyNoise nie jest za bardzo znany
-SIEDEM!
Magyar wraz z towarzyszącymi mu osobami wziął rozbieg i poczuł tylko delikatny powiew wiatru owiewający mu ramiona. Spodziewał się huku, uderzenia, małej dawki bólu w ramieniu, a potem lekkiego mrowienia. To co go spotkało całkowicie go zaskoczyło. Runął jak długi na podłogę i wyrżnął o nią rogatym łbem.

-Cholera.- Zaklął wstając. - Chyba jakiemuś trepowi dechy porysowałem. Faktycznie. W drewnie był ślad kolców wystających ze szczęki Magyara. - Fajno by było gdyby właściciel się zjawił.

Nie było tutaj tak zimno. To fakt. Półczart zauważył to tylko dzięki temu, że nie buchał już parą jak rozwścieczona gorgona. Wstał i otrzepał się z niewidzialnego kurzu. Przeszedł się po pomieszczeniu oglądając tajemnicze posągi.
-Który buc się tak nudził? - Rogogłów uporczywie próbował zidentyfikować czynności jakie mogły robić. - Sześcioraczki na przyjęciu u Beholdera? - Cały czas przyglądał się dziwnym rzeźbom. Prawie jak żywe - no może z wyjątkiem ostatniej.

Jeden z elfów próbował odczytać ten dziwny napis. Siwobrody, kiep, czy śmiałek jakiś?
-Panowie - zwrócił się do towarzyszy, ale zerknął także na tajemniczą blondynkę - no i ty. Skąd wy wszyscy się urwaliście, bo waszych gęb nie kojarzę z Klatki. Pierwszaki jesteście? Co żeście robili przed... no przedtem? Znaczy się kiedyś.

Brnąć w emocję zwaną "ciekawością" jednocześnie zainteresował się dziwną mgłą wypływającą z mis. Lekko zbliżył dłoń, aby poczuć jaki bodziec ona wywołuje.
 
Noise jest offline  
Stary 14-03-2007, 19:58   #35
 
Markus's Avatar
 
Reputacja: 1 Markus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znany
Kobieta ze spokojem przyglądała się swoim „gościom”. Nawet ostry ton głosu Saenny nie był w stanie zmazać z jej twarzy smutnego uśmiechu. Gdy kobieta wkońcu przemówiła jej głos był spokojny i cichy, niewiele głośniejszy od szeptu.

- Nie martwcie się, waszym towarzyszą nic nie jest... nie zrobiłabym im krzywdy nawet gdym była w stanie. Zgodnie z twoim życzeniem zaraz znowu się zobaczycie, ale wpierw chciałam porozmawiać z tobą. - w tym momencie kobieta skierowała spojrzenie na Saenne- Może i mi nie uwierzysz... na początku... ale naprawdę chce wam pomóc.-cisza, która zapadła po tych słowach wydawała się trwać całą wieczność. Gdy głos kobiety znowu wypełnił pomieszczenie, można było usłyszeć w nim wyraźne drżenie, tak jakby wasza rozmówczyni ledwo panowała nad emocjami- Ja... ja też jestem tu tylko więźniem, ale wy możecie się wydostać... mogę wam pomóc.- w głosie kobiety narastała desperacja. Mówiła coraz szybciej, tak jakby się bała, że zaraz znikniecie- Jestem tylko odbiciem... odbiciem wspomnienia o „Niej”. Widzę wszystko... prawie wszystko... co tu się dzieje, ale moja moc jest bardzo mała, nie mogę się temu przeciwstawić... ale wy możecie. Pomogę wam uciec... wskaże drogę i zrobię wszystko, co tylko będę mogła żeby wam pomóc...- kobieta znowu urwała. Nie patrzyła już ani na Saenne, ani na Sidero, tylko gdzieś za nie. Gdy rzuciłyście krótkie spojrzenie za siebie, zobaczyłyście tam łoże i baldachim przedstawiający waszą rozmówczynie. Te same włosy, oczy, nawet rysy twarzy się zgadzały- Nie jestem „Nią”... jestem odbiciem... tylko wspomnieniem, które odeszło...- głos kobiety znowu zniżył się do szeptu-... to nie może dłużej trwać... nie jestem „Nią”... NIE JESTEM!...- kobieta zamilkła, a wy stałyście pośrodku pokoju, obserwując ją z niepokojem.

Komnata znowu zaczęła się zmieniać, tak jakby dostosowywała się do nastroju kobiety. Wszystkie ozdoby wiszące na ścianach znikły jak sen. Kominek i płonący w nim ogień rozwiał się w nicość i wtedy wkońcu dostrzegłyście prawdziwą komnatę, w której stoicie. Ściany, sufit i podłoga, wszystko było zrobione ze szkła. Wasze odbicia, otaczały was ze wszystkich stron. Odbicia was samych, a także odbicia, odbić, powielane w nieskończoność, przez lustrzane ściany komnaty, wpatrywały się w was, z tymi samymi zdziwionymi minami, które w tym momencie znajdowały się na waszych twarzach.

- Nie jestem...- głos kobiety był ledwo słyszalny. Klęczała na podłodze (albo raczej jej "obrazie"), z twarzą ukrytą w dłoniach. Gdy znowu uniosła na was wzrok w jej oczach dostrzegłyście łzy.- Pora żeby to wszystko się skończyło...- jej głos znowu stał się spokojny. Wydawało się, że zdołała zapanować nad sobą- To więziennie... on nazywa je Obserwatorium... jest ogromne. Setki komnat, a wszystkie są niebezpieczne. Tylko tu w Wewnętrznym Sanktuarium, jesteście bezpieczni i tylko tu będę potrafiła wam pomóc. Pozostałe komnaty są strzeżone przez magię i strażników, a ja nie mam dość mocy, by was chronić... ale mogę wskazać wam drogę... Jest mnóstwo dróg ucieczki. Całe setki portali, dokąd tylko zechcecie... Jednak zanim wam pomogę musicie mi coś obiecać.- W spojrzeniu kobiety widać było wahanie, tak jakby nie była pewna, co chcę powiedzieć.


- Obiecajcie, że zabijecie mnie... że rozbijecie moje, lustrzane więzienie...





Almirith zdając się na swoje wyczulone zmysły, dokładnie oglądał każdy fragment pomieszczenia. Jego spojrzenie lustrowała ściany, podłogi i posągi, ale nie mógł dostrzec nic co mogłoby stanowić jakąkolwiek wskazówkę. Równocześnie dłonie elfa, starannie badały powierzchnie pomieszczenia, jednak i ta czynność nie przyniosło żadnych efektów. Nawet jeśli było tu jakieś przejście, musiało być świetnie ukryte. Po tym, co towarzysze już widzieli i przeżyli, wcale nie mogli wykluczyć użycia silnych zaklęć.

Remorant zbliżył się do czerwonego bluszczu. Wiedział, co to za roślina, choć nigdy jej nie widział i nie mógł przypomnieć sobie jej nazwy. Z tego, co było mu wiadomo rosła ona tylko i wyłącznie na jednym z Planów Zewnętrznych. Gdzieś z odmętów pamięci wyłoniła się nazwa... Bytopia. Z tego, co wiadome było Remorantowi plan ten składał się z dwóch warstw, zwróconych do siebie. Roślina, którą miał przed sobą elf, pochodziła prawdopodobnie z Shurroku, dzikszej i bardziej niebezpiecznej części tej dziwnej sfery. Druid przez moment przyglądał się roślinie, lekko zaskoczony jej obecnością tutaj. Do tej pory nikomu nie udało się wyhodować tego gatunku, nigdzie poza jej ojczystym planem, co swoją drogą było solą w oku wielu kupców. Te roślinę trudno jest zdobyć i jest niezwykle cenna, ponieważ można z niej uzyskać silny, szybko uzależniający narkotyk. Nawet spożycie niewielkiej ilości liści, wywołuje halucynacje i swojego rodzaju trans. Z tego powodu niektórzy, bogaci wieszcze, wykorzystują ją w czasie swoich wróżb.

Magyar powoli podszedł do pierwszego z posągów. Gdy zbliżył dłoń do wylewającej się mgły, ta cofnęła się niczym żywa istota. Półczart z ciekawości cofnął dłoń, a opary ponownie wróciły na swoje miejsce i dalej spokojnie opadała na podłogę. Magyar z ciekawości zdecydował się zajrzeć do misy. Stanął na wprost posągu i lekko pochylając się, spojrzał z góry na mgiełkę zgromadzoną w naczyniu. Opary zaczęły wirować i wić się pod spojrzeniem półczart, tak jakby starały się uciec od jego wzroku. Naglę uszy Magyara wypełnił odległy dźwięk. Wesoły śmiech kobiety i coś jeszcze... jakiś jeszcze głos... Początkowo ciche odgłosy zaczęły nabierać na sile. Opary powoli zaczęły unosić się w kierunku twarzy śmiałka, jednak Magyar nie cofnął się, wciąż zapatrzony i zasłuchany w spektakl, który dział się przed jego oczami. Mgła z wolna nabrała zupełnie innego kształtu, a dźwięki stały się już zupełnie rozpoznawalne.

„Magyar czuł słodki zapach kwiatów, który dzięki delikatnemu wietrzykowi roznosił się na całą polanę. Różnobarwny dywan utworzony przez miliardy płatków, obejmował wszystko w zasięgu wzroku. Półczart z uśmiechem przyglądał się swojej ukochanej. Ciepłe promienie słońca, oświetlały jej sylwetkę, wirującą w szalonym tańcu. Jej cudowny śmiech był dla jego uszu jak najwspanialsza symfonia. Widok jej roześmianej twarzy, w tych rzadkich momentach kiedy ją widział pomiędzy wirującymi płatkami kwiatów sprawiał, że robiło mu się cieplej na sercu. Magyar nie mógł się powstrzymać od szczerego, radosnego śmiechu, który jednak zamarł mu w gardle, gdy roztańczona kobieta znikła za różnobarwną zasłoną. Do jego uszu nie docierał już jej śmiech. Stał tak przez chwile zapatrzony w miejsce, gdzie jeszcze chwile temu stała jego ukochana, a w jego sercu coraz bardziej narastał żal, że ten cudowny sen dobiega końca. Naglę coś przesłoniło mu oczy. Znowu się roześmiał, czując dotyk jej delikatnych dłoni i jej ciepły oddech. Swoim melodyjnym głosem, wyszeptała mu do ucha: Chcę ci coś pokazać... tylko nie podglądaj!. Magyar zacisnął mocno powiek. Poczuł jak jej dłonie ześlizgują się z jego oczu. Złapała go za nadgarstek. Szedł za nią nie mogąc się doczekać, co mu pokaże...”

Sen urwał się gwałtownie. Magyar stał przed kamiennym posągiem kobiety, którą jeszcze chwile temu widział w tej dziwnej wizji. Przez moment wpatrywał się w mgiełkę, która ponownie opadła do misy. To widziadło kojarzyła mu się z czymś. Kiedyś w Klatce przeżył już coś podobnego. Czuciowcy mieli takie dziwne kamienie, które nazywali „Kamieniami Doznań”. Trzymali w nich różne wspomnienia i udostępniali w ten sposób innym. Każdy kto chciał i miał odpowiednią ilość brzdęku, mógł skorzystać z któregoś z nich i „odczytać” doznanie. Te misy chyba działają podobnie do „Kamienni Doznań”, ale ktoś używa ich do przechowywania snów. Tylko po co?
 
Markus jest offline  
Stary 14-03-2007, 20:46   #36
 
Tahu-tahu's Avatar
 
Reputacja: 1 Tahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumny
Saenna po swojej wypowiedzi całą uwagę skupiła na tej wesolutkiej wiedźmie która zdawała się władać ich więzieniem. Gdyby teraz dotknęła smyczkiem strun popłynęłyby dźwięki precyzyjnie dobrane, złożone w całość z najwyższym skupieniem - jak garść strzał trafiających w cel tak dokładnie, że kończą jako garść drzazg. Nie popłynęła żadna z nut - niziołka bała się spłoszyć kobietę, bała się że umknie jej choć odcień znaczenia słów które wypowie obca.

Daeron kiedyś wypominał jej, że nastroje ma zmienne jak wiosenna pogoda - "... szczególnie kiedy jesteś tak przemoczony, że klniesz na czym świat stoi ..." - wtedy wybuchał śmiechem. Czy trupy też to robią?

Ta myśl naszła Saennę kiedy po wściekłości i najwyższym skupieniu przyszło chwilowe rozluźnienie i żal. Słów kobiety nadal słuchała z uwagą, ale nieufność wobec nich malała - po to, by tlić się małym płomykiem w zakamarku świadomości dziewczyny.
Wyjaśnienia nieznajomej zdawały się układać w spójną całość wirujące fragmenty tego, czego Sae dowiedziała się o ich 'rzeczywistości'. Jedno tylko nie do końca pasowało - niziołka nie wierzyła, że komnata w której się znajdowały była bezpieczna. Nie po tym, jak w ten przerażający sposób zachodziły w niej zmiany - od marzenia do koszmaru...

Saenna podeszła do klęczącej kobiety i usiadła obok. Czas zdaje się nie mieć tu kluczowego znaczenia...
- Uspokój się, proszę. Będziemy potrzebować wyjaśnień
Podniosła skrzypce do ramienia, zamknęła oczy i przez krótką chwilę pozwoliła płynąć melodii o spokojnych wodach wielkiej rzeki, o kołyszących się trawach na wzgórzach, o śpiewie ptaków wśród drzew, o szumie fal morza głaszczących plażę... Chętnie zanurzyłaby się teraz w tej melodii i dopracowała ją jak należy - ale były ważniejsze sprawy.

Dotknęła ręki nieznajomej kobiety.
- Teraz moje pytania - proszę, odpowiedz jeśli możesz. Twierdzisz, że odbiciem kogo jesteś? Jak to możliwe, że władasz tym miejscem? Dlaczego chciałaś rozmawiać właśnie ze mną? Gdzie są nasi towarzysze? Kto nazywa to więzienie Obserwatorium? Gdzie teraz jest? Kto je stworzył? Jak się tu znaleźliśmy? I dlaczego właśnie my?

Sae sama miała w głowie mętlik od tych wszystkich pytań, ale była gotowa je powtórzyć, jeśli kobieta nie dosłyszała któregoś z nich. Spojrzała na Sidero - zastanawiając się, czy na pewno zadała nieznajomej wszystkie najważniejsze pytania.

***

Przygnębiająca cisza trwała wieki... a przynajmniej tak się Saennie zdawało. I - co gorsza - tym, co ją przerwało nie były wcale rzeczowe odpowiedzi na jakże uzasadnione pytania dziewczyny.

Klęcząca kobieta najpierw podniosła głowę i spojrzała w oczy siedzącej obok niziołce ze skrzypcami. Przez chwilę zdawało się, że nie dosłyszała ani muzyki, ani pytań... ale nie.
- Proszę, odpowiedz najpierw mnie... Muszę to wiedzieć! Czy rozbijecie to lustro? Czy zakończycie moją udrękę? - gorączkowo padały urywane zdania, pytania, prośby - Potrafię wam pomóc, naprawdę! Ale MUSZĘ wiedzeć, że spełnicie moją prośbę! Nie mogę zaryzykować... To zbyt wiele... - przez chwilę zdawała się szeptać tylko do siebie, po to tylko by po chwili powtórzyć swoją prośbę... czy raczej ultimatum?
- Odpowiem na wasze pytania... I zrobię jeszcze więcej - ale tylko jeśli obiecacie zniszczyć moje więzienie.

Saenna była pewna, że kobieta nie kłamie. Pozostawała jeszcze jedna opcja... i należało ją poważnie rozważyć - czy była szalona? Opętana samotnością i ułudami sennych marzeń? Nawt jeśli coś tu było na rzeczy, Sae była pewna, że informacje i obiecana pomoc przydadzą się im. A jeśli szalona nie była - mogą uratować im życia. Rozpacz i desperacja nieznajomej kazały niziołce jej uwierzyć - a wypowiedziane słowa padły bez zastanowienia, natychmiast, prawie bezwiednie.

- Pomożemy Ci.

"Co na moją decyzję powiedzą inni?" - ta myśl przyszła dopiero po chwili. Sae zawsze była co najmniej trochę pochopna w swoich wypowiedziach i reakcjach. - "Cóż, stało się." - nawet jeśli uważała któreś ze swoich zachowań za błąd, nigdy się z nich nie tłumaczyła. Tylko winni to robią.
 
__________________
"All that we see or seem is but a dream within a dream." E.A.Poe
Odskrzydlenie.
Tahu-tahu jest offline  
Stary 16-03-2007, 21:05   #37
 
merill's Avatar
 
Reputacja: 1 merill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputację
Almirith oparł się o liściastą ścianę, przeszukał dokładnie całe pomieszczenie, nie znalazł jednak żadnego śladu ukrytych drzwi lub przejścia. Wniosek był prosty, albo ich nie było, albo były magicznie ukryte, a takich nie był niestety wstanie znaleźć. "Co robić? Co robić?"-pomyślał. Przypomniał sobie słowa czarta, "Co robiliście przedtem? Przed pojmaniem? "- może to miało jakiś sens. "Może w tym tkwi odpowiedź na to co im sie przydarzyło?"
Pomyślał o swojej przeszłości, sam nie wiedział już jak ma oceniać historię swojego życia. W jego duszy walczyły ze sobą dwa zdania na temat przeszłości. Jedno twierdziło,że zrobił wszystko co było w jego mocy by chronić króla, a drugie kazało mu się wstydzić i przyjąć hańbę jaką zrzuciła na niego rada Starszych. Początkowo przyjął nowe życie z apatią i obojętnością, ale mi więcej podróżował po Faerunie, tym więcej radości przynosiło mu życie. Nowe obowiązki
przypomniały mu żołnierskie życie, Zwiedził Evereskę, Wysoki Las, Cormanthor, stare siedziby elfów, poznawał nowych ludzi i nie-ludzi, to wszystko pozwalało mu zapomnieć o powodach swojego wygnania. Teraz czart przypomniał mu o minionych latach. Nagle podjął decyzję.
-Jestem Almirith, Trzeci Kapitan Srebrnych Lwów tronu Evermeet, członek Gwardii Królewskiej. Skazany na karę banicji, przez Radę Starszych Evermeetu,
Nie wiem jak sie tu znalazłem, nie pamiętam nawet co robiłem przez ostatnie kilkanaście miesięcy. Nie wiem kto nas tu uwięził i kto zabrał moją broń. Wiem jedynie, że we śnie widziałem Ciebie, jak walczyłaś u mego boku
-wskazał dłonią w stronę Swetlany-Nie wiem kim jesteś czarcie i ty szlachetny przyjacielu lasów. Pamiętam jedynie, że ten stwór, którego znaleźliśmy martwego, towarzyszył mi podczas jakiejś podróży przez góry, ale tu się kończy moja pamięć a zaczyna kolejna irytująca biała plama. Ale mogę wam obiecać, że jeśli znajdziemy kogoś odpowiedzialnego za nasze pojmanie, to przysięgam, że osobiście pozna smak stali mojej broni. - elf starał się by jego głos był zimny i opanowany, lecz gdy wspominał o wygnaniu zadrżał mu przez chwilę.
 
__________________
Czekamy ciebie, ty odwieczny wrogu, morderco krwawy tłumu naszych braci, Czekamy ciebie, nie żeby zapłacić, lecz chlebem witać na rodzinnym progu. Żebyś ty wiedział nienawistny zbawco, jakiej ci śmierci życzymy w podzięce i jak bezsilnie zaciskamy ręce pomocy prosząc, podstępny oprawco. GG:11844451
merill jest offline  
Stary 17-03-2007, 17:13   #38
 
Noise's Avatar
 
Reputacja: 1 Noise nie jest za bardzo znanyNoise nie jest za bardzo znanyNoise nie jest za bardzo znanyNoise nie jest za bardzo znanyNoise nie jest za bardzo znanyNoise nie jest za bardzo znany
Wizja. Piękna dama. Jej ciepły śmiech. Niewidzialne dłonie jej duszy obejmujące czule jego serce. Ale skąd? Jak? Czy to sen, czy może jawa? Nagle to wszystko urwało się. Było pewne, że to tylko magia, iluzja. Nieprawda. Nienamacalne kształty, bezbarwne kolory i głuche dźwięki. Coś co nie istnieje, a widać to. Puste złudzenia. Jednak myśl o ciepłych dłoniach tajemniczej i zwiewnej postaci ciągle tkwiła w głowie czarta.

Magyar otworzył oczy i rozejrzał sie. Znów wrócił do tego... Labiryntu? Szara rzeczywistość? Nie wiedział tego. Nie miał pewności. Wszystko mogło być złudzeniem, marną iluzją. Wiedział jedno. Zapragnął posiadać tę kobietę. Tak samo jak chciał odzyskać szmaragd... Matkę.

Chciał opowiedzieć Almirithowi o jego śnie. Jednak bezwiednie zignorował towarzysza. Bez większego namysłu, wręcz hipnotycznie podszedł do drugiej misy i zajrzał do środka. Chciał, żeby wciągnęła go do środka.

Co jeżeli wciągnęłaby go na zawsze?

W głębi serca pragnął tego. Pragnął by żyć fałszywą iluzją. Bez smutków i zmartwień

 
Noise jest offline  
Stary 23-03-2007, 19:09   #39
 
g_o_l_d's Avatar
 
Reputacja: 1 g_o_l_d wkrótce będzie znanyg_o_l_d wkrótce będzie znanyg_o_l_d wkrótce będzie znanyg_o_l_d wkrótce będzie znanyg_o_l_d wkrótce będzie znanyg_o_l_d wkrótce będzie znanyg_o_l_d wkrótce będzie znanyg_o_l_d wkrótce będzie znanyg_o_l_d wkrótce będzie znanyg_o_l_d wkrótce będzie znanyg_o_l_d wkrótce będzie znany
Lustrzana niewiasta otarła dłonią zroszony łzami policzek. Pomału podniosła głowę, w jej szklistych od płaczu oczach drgały iskierki nadziei. - Naprawdę pomożecie mi? – jej głos był ledwie słyszalny. – Nie mogę uwierzyć, że ta udręka wreszcie się skończy. Kobieta pomału opuściła głowę, jej twarz zakryła kotara ciemnobrązowych włosów. Nastała chwila ciszy, po której w komnacie rozszedł się głos cierpki i zimny. - Nie wiem kim jestem... Nawet nie wiem czym jestem.- głos kobiety drżał -Nie mam własnego ciała... własnego zapachu... własnego głosu... – postać ledwo panowała nad emocjami. – Wszystko co mam należy do niej... Nagle wykrzyknęła.- ALE JA NIE JESTEM NIĄ! Szklane ściany zaczęły drgać pod wpływem jej krzyku, który przypominał bardziej pisk. Po chwili drażniący dźwięk ustał. Chwila ciszy i głos kobiety znów przybrał ton z granicy szeptu i ciszy. – Mój życiodawca... On za nią tęskni... Ilekroć na mnie patrzył widziałam ból i łzy w jego oczach... Ilekroć wychodził tu jego ręce spływały krwią, był wycieńczony... kroczył wolno w moim kierunku... nigdy nie zapomnę jego oczu... Gdy był już blisko wyciągał do mnie ramiona... chciał mnie objąć... Chciał wtulić się w jej włosy... poczuć ciepło jej ciała. Jednak zawsze ta obojętna szklana klatka...- na podłogę po drugiej stronie lustra zaczęły kapać łzy. Jej głos urwał się, by po chwili ledwie wydrzeć się z jej krtani.
– Nigdy go nie nienawidziłam...Było mi go żal... on cierpiał... strasznie cierpiał... Ale również kazał cierpieć innym. Widziałam jak do jego pracowni wchodziło wielu... nikt nigdy jej nie opuścił. Tyle razy ich krzyki budziły mnie w nocy. Chciałam im pomóc... uśmierzyć ich ból...robiła wszystko co w mojej mocy... bezskutecznie...- Nagle postać podniosła wzrok, spojrzała na Saennę, jej dłonie oparły się o tafle szkła. - Błagam cię skrzypaczko... uciekaj stąd... biegnij ile masz sił.. Wasi towarzysze są nie daleko, tuż za szklaną taflą...- postać wyciągnęła dłoń wskazując przeciwległą ścianę.
Widok wielkich uchylonych wrót, sprawił, że Saennie spadł kamień z serca. –Idźcie! Za nimi są wasi towarzysze. Gdy się ponownie połączycie każę drzwiom zaprowadzić was do trzeciej komnaty, w której znajdziecie wszystko czego wam potrzeba by uwolnić siebie i mnie.

Delikatna para zaczęła wirować, gdy Magyar spojrzał w nią. Tumany zwiewnej mgiełki wzbiły się i zaczęły delikatnie oplatać posturę półczarta. Do jego nozdrzy wdarł się słodki zapach. Jego powieki zamknęły się. Ogarnęło go przyjemne ciepło.

"Z radością wpatrywał się w twarz jego ukochanej. Czuł jak jego serce płonie ciepłym jasnym blaskiem na jej widok. Jej zwiewna sylwetka stąpała lekko niczym motyl po płatkach róż, kierując swoje kroki w jego stronę. Magyar znów czuł słodki zapach kwiatów, który dzięki delikatnemu wietrzykowi roznosił się na całą polanę. Jej cudownie ciepłe dłonie delikatnie spoczęły na ramionach półczarta. Magyar wtulił swoja twarz w burze jej kasztanowych włosów chciwie wdychając ich słodki zapach. W huku pękającej skały, łąkę pod ich stopami przecięła czarna blizna. Ziemia drgnęła. Jej dłonie zaczęły zsuwać po jego torsie. Półczart z całych sił chciał ją zatrzymać mocniej przytulając ją do siebie. Gwałtowne szarpnięcie wydarło ją z jego ramion. Ciało Magyara zamarło w bezruchu, z wyciągniętymi ku ukochanej ramionami. Jednak kobieta nieubłaganie oddalała się. Po chwili rozłąki spojrzenia dwojga kochanków spotkały się... Półczart z rozpostartymi ramionami patrzył w puste kamienne oczy posągu."

Almirith usłyszał za plecami szelest winorośli. Zaskoczony gwałtownie odwrócił się. Jego mięsnie naprężyły się w oczekiwaniu na atak. Kątem oka elf dostrzegł, że pod czerwonym płaczem liści pokazały się uchylone wrota, zza których wyszły Sidero i Saenna.
 
__________________
Nie wierzę w cuda, ja na nie liczę...

Dreamfall by Markus & g_o_l_d
g_o_l_d jest offline  
Stary 24-03-2007, 08:30   #40
 
Tahu-tahu's Avatar
 
Reputacja: 1 Tahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumny
Saenna wysłuchała opowieści kobiety najpierw z ulgą (że wreszcie zaczęła mówić..) a później z rosnącym niepokojem. Czy ich wszystkich także czeka taki los? Czy po latach spędzonych w komnatach, które pojawiają się i znikają, nękani marzeniami i koszmarami, zagubieni wśród wspomnień... "my także oszalejemy?"
I wreszcie słowa o ich prześladowcy. O istocie, która sprowadziła tu ich wszystkich i uwięziła. Zbyt mało informacji... a te, które dostała powodują tylko kolejne pytania. Ucieczka... tak. To jest właśnie to, co Sae od dawna chciała zrobić (swoją drogą, była w tym całkiem niezła...)

- Naprzód!
Głos niziołki brzmiał bojowo, ale tuż przed nowo przybyłymi drzwiami schwyciła Sidero za rękę.
"Po prostu nie chcę, by i nas rozdzielono"

Widząc zdezorientowanych towarzyszy Sae poczuła przypływ złości. Nie dość, że nie wiedzą, gdzie są - nie dość, że realność ich więzienia jest co najmniej wątpliwa - nie dość, że grozi im totalne szaleństwo - to jeszcze są rozdzialani. Osobno na pewno zagubią się tu na wieki...

- Witajcie! I chodźcie tu wszyscy! - głos dziewczyny nie brzmiał władczo, słychać w nim było właśnie złość - Przed chwilą otrzymałyśmy od opętanej lunatyczki - która jest tu uwięziona daleko dłużej - ochłapy wiadomości o tym miejscu i naszej sytuacji. I obietnicę pomocy.
Krew się we mnie gotuje na myśl, że właściciel tego lunaparku chce igrać z naszym losem, wspomnieniami, snami - tu nic nie jest prawdziwe i nic nie jest takie, jak się wydaje. Rozdzielono nas - i razem z Sidero wylądowałyśmy w komnacie-kalejdoskopie, gdzie możesz zobaczyć to, co chcesz albo to, czego chce ktoś inny... nie wiem zresztą. Posłuchajcie.

Z ust Sae popłynęła gorączkowa opowieść o wszystkim, co się im przydarzyło - zakończona jak najbardziej dokładnym przekazaniem słów uwięzionej kobiety.
- Musimy działać wspólnie. To jedyna droga. Nie powiem, żeby było to moim marzeniem - ale chcę jeszcze kiedyś usłyszeć prawdziwy wiatr.
 
__________________
"All that we see or seem is but a dream within a dream." E.A.Poe
Odskrzydlenie.
Tahu-tahu jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 10:17.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172