29-12-2015, 22:59 | #51 |
Reputacja: 1 | Paladyn podjął decyzje i ruszył biegiem, Elladris nie dał na siebie czekać. Reszta także ruszyła, bo nie bardzo mieli wyjście. Udało im się niezauważonymi przebiec z połowę dystansu. W końcu jeden z porywaczy odwrócił się i zobaczył ich. Zawołał coś i reszta także się obejrzała. Zapanowało poruszenie. Porywacze zaczęli poganiać porwanych. Jeden z nich wyjął zza pasa pistolet i pogroził nim. Mimo to jeden chłopak rzucił się do ucieczki. Huknął strzał i uciekinier zarył twarzą w piach. Reszta więźniów dała się zgonić w grupę i potruchtali w kierunku wybrzeża. Ale wynik gonitwy mógł być tylko jeden. Herszt porywaczy kazał sześciu ludziom zatrzymać pościg. Najwyraźniej miał o nich wysokie mniemanie, albo sądził iż to mieszkańcy wioski ruszyli w pościg. Albo wiedział o czymś… Tymczasem weterani pędzili wielkimi susami, no poza goblinem, który starał się jak najszybciej przebierać nogami, ale i tak zostawał w tyle. Nagle coś huknęło w oddali i usłyszeli przeciągły gwizd. Chwilę potem z piętnaście metrów od nich po prawej wykwitła fontanna ziemi. Kaozz w myślach liczył. Doszedł do dziesięciu gdy usłyszał ponowny huk. “Szybcy są” pomyślał z uznaniem o artylerzystach ze statku. “Ale czy dobrzy?” Kolejna kula rozorała ziemie pięć metrów po prawej. Dobremu artylerzyście się wystarczą dwa strzały by się wstrzelić stacjonarny cel. Ten prawie trafił w ruchomy i na dużą odległość. Ech, gdyby byli w zasięgu strzelby… |
02-01-2016, 13:24 | #52 |
Reputacja: 1 | Zbliżali się, wróg był tak blisko że elf niemal słyszał bicie sześciu serc... A może to tylko jego własna krew szumiała mu w uszach, gdy adrenalina szalała? -Cel tuż tuż, nie mogą teraz uciec... - powiedział sam do siebie i przyspieszył jeszcze bardziej. Jego krok nagle się rozchwiał, jednakże nie sprawiło to że stracił na szybkości. Doskoczył do szóstki wrogów mających ich spowolnić i wziął niesamowicie szeroki zamach, a jego ostrze zalśniło mocą pradawnej elfickiej magii. Mgnienie oka później sześć głów uderzyło o ziemię, spadając z ramion swoich właścicieli. Dzięki temu jego towarzysze mogli skupić się na unikaniu pocisków z armaty niszczyciela.
__________________ Nieważne kto śmieje się ostatni, grunt żebym był to ja. Ostatnio edytowane przez Eleishar : 04-01-2016 o 23:24. |
02-01-2016, 19:19 | #53 |
Reputacja: 1 | Telemnar zaklął gdy wzbita w powietrze gruda ziemi przesłoniła mu na chwilę pole widzenia. Armatorzy ze statku mieli ich jak na widelcu. Nie mieli jednak większych alternatyw. - Rozpierzchnąć się. Niech mają więcej celów - krzyknął próbując przedrzeć się przez odgłos wystrzałów. Sam kontynuował swój bieg po półkolu chcąc ominąć łowców i czym prędzej dotrzeć do herszta zanim wprowadzi pojmanych na pokład.
__________________ you will never walk alone |
04-01-2016, 20:49 | #54 |
Reputacja: 1 | Duncan, próbując uniknąć przyjęcia na klatę strzału z armatę i wykorzystując zamęt wprowadzony przez elfy, ile sił w nogach pędził w kierunku handlarzy niewolników. Priorytetem było przezycie, potem zlokalizowanie sługi Plagi, dopiero na końcu stało rozwalanie łbów oponentów. |
11-01-2016, 23:53 | #55 |
Reputacja: 1 | Eldaris zaskakującym manewrem pozbył się mających spowolnić ich porywaczy pozwalając reszcie działać elastyczniej. Telemnar pobiegł ku hersztowi, ten wyjął pistolet i strzelił. Elf w ostatniej chwili zdołał odskoczyć lecz tocząc się zobaczył jak troll dostaje w klatkę piersiową. Byłby pewien że to lekka rana dla trolla gdyby nie zobaczył fontanny krwi tryskającej z tyłu. Więcej zobaczyć nie zdążył bo skoczył na niego czarnobrody, pół nagi, żylasty osiłek z szablą, w drugim ręku trzymał zębaty nóż. Dunkan pędził ile sił w nogach. Na przeciw wyszedł mu rosły wytatuowany osobnik z ciężkim mieczem. Ponad jego ramieniem spojrzał na Herszta i powietrze uszło mu z płuc z sykiem. Kapitan Brandon Steelwater, tęgi rębacz i sprytny taktyk. Po wojnie zebrał kompanię niezłych drani i zajął się “interesami”. W Ratchet był dobrze znany. A skoro on tu był, to wytatuowany musiał być Czarnym Marlowem. Pozostali pewnie także byli równie niesławni. Goblin przebierał ile sił w nogach, niestety. Eksplozja rzuciła nim jak szmacianą lalką. Eldaris machnięciem strącił krew z ostrzy i ruszył dalej. Ale już wiedział gdzie będzie miał przystanek w drodze. Koleś kucykiem wskazał na niego i siebie, najwyraźniej odganiając resztę porywaczy. Spod kaftana wyglądała mu koszulka kolcza, w dłoni z wielką wprawą trzymał bastard, którym wskazał elfa i ruszył w jego stronę lekkim kocim krokiem. Tymczasem ze statku opuszczono jeszcze jedną szalupę, tłoczyło się w niej kilku uzbrojonych ludzi. Pilnujący łodzi pirat ruszył w kierunku pierwszych porwanych, których goniono niemiłosiernie. Ostatnio edytowane przez Mike : 12-01-2016 o 14:45. |
16-01-2016, 22:43 | #56 |
Reputacja: 1 | -Nadszedł twój czas... - odparł na gest szermierza, po czym ruszył sztucznie chwiejnym krokiem. Kołysząc się na wszystkie strony wyprowadził po nieregularnym łuku szerokie cięcie, licząc że ominie tym sposobem obronę przeciwnika. Jego ruchy były niemal nieprzewidywalne i pozornie nieskoordynowane, on jednak doskonale wiedział co robi.
__________________ Nieważne kto śmieje się ostatni, grunt żebym był to ja. |
19-01-2016, 12:22 | #57 |
Reputacja: 1 | - Ścigam czcicieli Plagi - Duncan warknął na zagradzającego drogę Czarnego Marlowe'a. Rozbójnik tylko się roześmiał, a rechot przerwał dopiero cios młotem prosto w twarz. Rycerz nawet się nie oglądał na zmasakrowany fizys, tylko ile sił w nogach ruszył za porwanymi. |
23-01-2016, 23:06 | #58 |
Reputacja: 1 | Elf przeklął w myślach wszystkich bogów jacy przychodzili mu do głowy. Czuł jak krew buzuje mu pod skórą niczym gejzer, gdy troll padł na ziemię bez ducha. Jego twarz nie wyrażała jednak żadnych emocji. Skrzyżował ostrza nad głową blokując szablę ale po chwili już musiał odskakiwać przed ząbkowanym nożem. Jego przeciwnik był dużo silniejszy. Nie mógł sobie pozwolić dojść do zwarcia. Trzy szybkie kroki, jeden w boku dwa następne niczym skok pumy do przodu. Finta lewym ostrzem, zakończona górną paradą na bok i ramię a zaraz po tym błyskawiczny cios krańcem drugiego ostrza ponad krótki nóż, wyginając przegub w niesamowity sposób by dosięgnąć szyi pirata.
__________________ you will never walk alone |
27-01-2016, 11:22 | #59 |
Reputacja: 1 | Telemnar Ostrze minęło nóż i skoczyło ku szyi pirata, niestety ten wygiął się w tył. Ostrze zahaczyło jedynie o bark pozostawiając krwawą pręgę. Czarnobrody nawet nie próbował utrzymać równowagi, wiedział że elf jest za szybki i nie pozwoli mu na to. Padł i sieknął nożem ziemię ciskając piachem w twarz Telemnara. Duncan Rąbnięty młotem w twarz pirat padł, Duncan bez przeszkód pognał za porywaczami. Usłyszał za sobą niewyraźnie przekleństwa. Czarny Marlow gramolił się na nogi plując krwią i zębami. Co mówił ciężko było zrozumieć, ale zapewne nawiązywał do rodowodu paladyna wciągając w to także trzodę chlewną. Elldaris Napastnik ruszył po nieregularnym łuku, dostosowując się do zataczania elfa. Nagle jego miękki krok zgubił rytm, zwinął się w sobie i zawrócił prawie w miejscu. Szerokie cięcie poszło bokiem, a przeciwnik niebezpiecznie skrócił dystans. Elldaris odszedł w bok z serią płytkich cięć, zakończonych pchnięciem. Zadźwięczała stal, wszystkie cięcia napotkały gardę, dopiero pchnięcie znalazło lukę. Miecz wszedł pod pachę bez oporu prawie po rękojeść. Elf spojrzał w twarz przeciwnikowi, jego kunszt wart był tego by zapamiętać tę twarz. Ze zdziwieniem Elldaris nie zobaczył bólu na twarzy wroga. Ostrze wychodzące z tyłu zabłyszczało w słońcu… było czyste. Szarpnął się w tył, akurat na czas by wyślizgnąć zamykającej się na jego nadgarstku dłoni. Bastard otarł się o pierś elfa zgrzytając na zbroi. Obaj zamarli bez ruchu oceniając przeciwnika. Słońce prześwitywało przez dziurę w kaftanie wojownika. Tak mało brakowało… albo wróg był tak dobry by pozwolić sobie na to. Duncan Przen nim był tylko Kapitan Brandon Steelwater. Mierzący do niego z pistoletu. - Stój paladynie! - ryknął - Jestem Kapitan Brandon Steelwater, z pewnością słyszałeś o mnie więc wiesz dwie rzeczy. Nigdy nie chybiam z dziesięciu kroków i nigdy nie przepuściłem żadnemu kultyście plagi. O dziwo, Duncan musiał przyznać, że to prawda. W obu wypadkach. Przynajmniej tak mówiono. |
28-01-2016, 21:31 | #60 |
Reputacja: 1 | Rycerz zmierzył Brandona wzrokiem. - Masz dwóch kultystów wśród niewolników, przysięgam na Jasność, której służę - Duncan powiedział ostro - Możesz mnie zastrzelić potem, przedtem muszę złapać wyznawców Plagi. |