Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 18-08-2019, 01:29   #51
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
Zgodnie z ojcowskim zaleceniem, Luther na pana Ottona ni jego świtę, głowy nie podnosił. Zadanie to jednak łatwe nie było, bo jednocześnie po pierwsze ojce zalecili na wszystko okiem rzucić. Po wtóre w okolicy nie widział nigdzie Boguśki i Nawojki, a przeca być tu winna. Po trzecio zaś w powietrzu wisiała jakoś tak niewypowiedziana groźba. A jedną z nauk jaką Luther z pobytu w mieście wyciągnął, było to, że zbrojni panowie rychliwi są do używania mieczy, szczególnie na tych mniej zbrojnych, lub najlepiej w ogóle nieuzbrojonych. W efekcie jego zachowanie mogło się zdać skretyniałe, lub przy odrobinie dobrej woli pocieszne, bo ni to zerkał, ni to się kłaniał, ni to rozglądał to gdzieś po dali, to znów po wozach. Aż w końcu stało się to co stać się musiało.

Po opuszczeniu głowy i wycofaniu się z drogi możnym, raz jeszcze ukradkiem spróbował rzucić okiem na to co też wożą i co mogłoby ojca zaciekawić. Dobra tam było moc wszelakiego i co nieco wystawało z wozów. Na jednym na ten przykład było chyba coś jakby wielka rzeźba, bo spod płachty wystawała kamienna głowa i ręka. No i żeby się upewnić, musiał wzrok wyżej podnieść, no bo jakże inaczej? I się wtedy właśnie ona małżonka pana Ottona musiała i na niego odwrócić, a ich spojrzenia się skrzyżowały...

Zaraz wzrok spuścił klnąc w duchu na pech i modląc się co by ojce bardziej interesowali się wielebnym i Ottonem, a było to wielce prawdopodobne. Narażać się jednak więcej nie zamierzał. Kajał się, wycofywał, nie paczał... no prawie nie paczał, ale się liczyć winno. Zatem co ojce kazali zrobił. A do świątyni na zad wracać nie kazali. Zatem gdy możni, wielebny i Horst weszli do świątyni, on sam nadal się cofając, odwrócił się i ruszył za Boguśką i Nawojką się rozejrzeć.
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline  
Stary 18-08-2019, 23:11   #52
Interlokutor-Degenerat
 
Bardiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Bardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputację
Luther

Wozy były przykryte kocami, toteż ciężko było cokolwiek oszacować bez chamskiego gapienia się. Choć ojciec przykazał trzymać głowę nisko, młodemu Grolschowi udało się jednak coś wypatrzeć. Jeden z parobków na moment odrzucił koc z ładunku. Luther nie miał okazji dokładnie się przyjrzeć, ale zdawało mu się, że wóz pełen jest narzędzi - chyba dla drwali. Mógłby przysiąc, że na moment objawiły mu się topory, sierpaki i piły. Zaraz potem o nich zapomniał.

Na krótką chwilę spojrzenia młodzieńca oraz dostojnej damy skrzyżowały się. Nie przypominała żadnej z kobiet, które było mu dane poznać. Delikatne rysy, gładka biała cera... Każdy ruch kobiety pełen był gracji oraz delikatności - Sybilla wydawała się kompletnym przeciwieństwem srogiego męża. Luther z pewnością żałował, iż nie mógł ujrzeć nic więcej - piękna żona rycerza zakrywała niemal całe ciało. Nawet głowę wieńczyła biała podwika.


Sybilla uśmiechnęła się delikatnie. Gest ten nie miał w sobie jednak nic z zalotności czy (Boże uchowaj) lubieżności. Pełen był niesamowitego ciepła oraz wyrozumiałości. Ten przelotny kontakt wystarczył, by młodemu Grolschowi zrobiło się cieplej na sercu. Kiedy ruszał w mglisty las, czuł się po dwakroć dzielniejszy!




W świątyni

Kiedy rodzina rycerska znalazła się w świątyni, wszyscy zgodnie pomaszerowali w stronę ołtarza. Ucałowawszy obiekt sakralny, zajęli miejsca na samym przedzie. Nie było w tym zresztą nic dziwnego - jako najdostojniejszym, należały im się jak psu buda. Możni doskonale zdawali sobie sprawę, iż oczy ciekawskich chłopów będą skierowane na nich i najwyraźniej byli do tego doskonale przygotowani. Ich skupione miny oraz wyprostowane sylwetki dodawały powagi, a także dystansowały od prostego ludu.

Otton powstał, kiedy został niejako wywołany do tablicy przez kapłana. Niespiesznym krokiem podążył w stronę ołtarza, rzucając kilka przelotnych spojrzeń na kolumny, nim niespokojne oczy rycerza wreszcie skupiły się na zebranych. Mężczyzna milczał, a każda chwila wydawała się wiecznością. Każdy, na kim skupił się wzrok szlachcica, miał wrażenie jakby oczy możnego świdrowały go na wylot.
- Wiem, że mnie tu nie chcecie - Otton przerwał w końcu milczenie. - Wiem, że było wam tu dobrze bez pana. Mogliście obrastać w tłuszcz i lenić się od świtu do zmierzchu. Jeszcze parę lat tej beztroski i zapomnielibyście jaki jest porządek na świecie.
Rycerz pogardliwie wypluwał każde słowo.
- Mój stryj zaś, kiedy jeszcze żył, był przesadnie pobłażliwy. Ale dzisiaj się to zmieni. Jestem tu, by przypomnieć wam, że macie się modlić i pracować. A na własność macie jedynie własne brzuchy. Mieliście parę lat wolnizny, by się wzbogacić, no to teraz musicie spłacić zaległości. Wiedzcie, że będziecie oddawać trzecią część swoich plonów, a z każdej chaty mam mieć robotnika przez cztery dni w tygodniu. Mam nadzieję, że macie dużo dzieci, bo pracy nie zabraknie.
Otton powiódł spojrzeniem po zgromadzonych. Nie sprawiał jednak wrażenia, jakby interesował go nastrój czy reakcja kmieci.
- A teraz mnie posłuchajcie uważnie, kmioty. Nie potrzebuję, żebyście orali pańskie pole. Swoją pańszczyznę będziecie odrabiać inaczej. Wyświadczę wam łaskę i powiem wam coś o świecie: zmienia się. W portach budowane są wielkie okręty, które ruszają na dalekie, zamorskie wyprawy. Waszym miejscem pracy będzie Las Mgieł. Nie spoczniecie, aż cały las nie zniknie, a całe jego drewno nie zostanie sprzedane na chwałę mojego rodu. Radzę wam dziś wypocząć.

Srogi rycerz nie czekał na jakikolwiek odzew. Zdanie tych ludzi ewidentnie go nie obchodziło. Eugeniusz Niemysł jako człek wykształcony zdawał sobie sprawę z istnienia pewnych nowatorskich teorii ekonomicznych - najbardziej jednak rozpowszechniona była pewna stara teoria, którą niewątpliwie wyznawał również Otton:

"Jeśli brakuje grosza, trzeba przycisnąć chłopów. Jak dalej brakuje - trzeba przycisnąć ich jeszcze bardziej."

- Który z was zaprowadzi do dworu? - rozbrzmiało nagle pytanie rycerza.




Arnika i Marysia

Patryk mocno się potłukł - siniakami jednak nie było się co przejmować. Najgorsza była ręka! Z lewego przedramienia chłopca promieniował bardzo ostry ból - świadczył o tym grymas na twarzy wyrostka przy niemalże każdym ruchu.
- Przepraszam Maryś... - wyłkał obolały chłopiec, mobilizując wszystkie zapasy dzielności, by tylko się nie rozpłakać.

Na widok idących z chłopakiem kobiet, jeden ze zbrojnych serwientów chciał zsiąść z konia i ruszyć z pomocą.
- Gdzie leziesz! Wozów pilnuj! - powstrzymał go opryskliwy głos strojnie odzianego, łysiejącego mężczyzny.


Jegomość zeskoczył z wozu. Małe oczy nie wzbudzały co prawda zaufania, lecz zachowywał się nad wyraz uprzejmie - zupełnie inaczej niż wyniośli rycerze.
- Drogie panie, jestem intendentem czcigodnego pana Ottona - przedstawił się już znacznie milszym tonem, kłaniając nieznacznie. - Widzę, że młodzieniec trochę narozrabiał. Za pozwoleniem, odprowadzę panie i służę pomocą.
Choć to Arnika, jako żona najbogatszego chłopa i matka wielu dzieci stała wyżej w hierarchii Drzewiec, wzrok intendenta nieoczekiwanie spoczął na Marysi - tak jakby to jej aprobaty poszukiwał przede wszystkim.




Franciszka

Dziewczynka cały czas mocno ściskała rękę Franciszki. Wcale nie spieszyło jej się do tego, by wyjść z ukrycia. Nowoprzybyli rycerze nie wyglądali jak książęta z bajki. Ich twarze wydawały się srogie i bezlitosne - nie tylko małym dzieciom, prawdę rzekłszy.
- Rodzice śpią. W chacie. - odparła mała, wychylając nieznacznie główkę zza worków. Bała się, ale nie mogła całkiem poskromić ciekawości. - Ten pan jest jakiś straszny.




Bogna

Prowizoryczny "oręż" Bogny na nic się zdał w starciu z dzikim zwierzęciem. Arsenał, którym dysponował wilk był znacznie potężniejszy...

Kiedy dziewczyna rzuciła się do ucieczki, momentalnie zadziałał instynkt łowiecki. Uciekający cel automatycznie wezwał drapieżnika do pościgu - wilk nie miał innego wyboru jak odpowiedzieć.
Bogna dopadła do drzewa i zaczęła się wspinać - niestety rachunek matematyczny wypadł na niekorzyść wieśniaczki. Dwie ludzkie nogi nie mogły sprostać czterem pazurzastym łapom. Dziewczę poczuło jak potężne zębiska zaciskają się wokół kostki i ściągają ją w dół. Ponownie upadła na ściółkę, mogąc tylko bezradnie zasłaniać się rękami. Nie stanowiły one żadnej obrony przed ostrymi zębiskami wilka.

Bogna mogła z dużym prawdopodobieństwem założyć, że lada moment zginie, gdy wilk niespodziewanie czmychnął. Kiedy odsłoniła twarz, jej oczom ukazał się kompletnie nieoczekiwany widok.


Stał przed nią młody mężczyzna. Jak gdyby nigdy nic. Długie, jasne włosy swobodnie opadały na nagą klatkę piersiową, podczas gdy zielone oczy błądziły po poszarpanym ubraniu dziewczyny. Bogna nie rozpoznawała twarzy tego młodzieńca. Mało tego - nie przypominał nikogo z tutejszych! Nieskazitelnie czyste włosy, piękne i białe zęby, szczupła i muskularna sylwetka... Prosta chłopka mogła mieć wrażenie, że oto pradawny heros objawił się przed nią, by uratować od paszczy wilka. Z sobie tylko znanych powodów ubrany był jedynie w spodnie. Być może tak się spieszył na ratunek!
- Nie bój się... - łagodny głos mężczyzny był przyjemny niczym śpiew ptaków. Choć ciężko było porównać, bo akurat nie śpiewały. - Obronię cię...
Mężczyzna podszedł bliżej, by uklęknąć przy Bognie i śmiałym gestem chwycić w dłoń kosmyk jej włosów.




Luther

Luther nie był tropicielem. Ze swym chorym biodrem, nie był nawet szczególnie żwawy. Z tego względu tylko głupiec postawiłby jakiekolwiek pieniądze, iż znajdzie on kogokolwiek w tym mglistym lesie. I wiecie co? I wygrałby ten głupek nie lada fortunę. Może Luther miał dobrego nosa, a może po prostu nieprawdopodobne szczęście. Faktem jednak pozostawało, że godzina błąkania się po lesie nie poszła na marne.

Mgła znacząco ograniczała widoczność, jednak parę kroków przed nim wyłonił się nagle Światożar - a raczej plecy młynarczyka. Druh młodego Grolscha stał przed potężnym dębem i z uporem godnym lepszej sprawy, żłobił nożykiem symbol Ogniska - pionową kreskę, którą z dwóch stron otaczały po dwie pochyłe kreski. Była to prosta imitacja palącego się ognia. Wszyscy wierzący znali ten symbol.
 
Bardiel jest offline  
Stary 19-08-2019, 13:20   #53
 
Lynx Lynx's Avatar
 
Reputacja: 1 Lynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputację
Po przemowie nowego pana smutek ogarnął Józwe. ~Szkoda ludzi. Wielu chłopa się zaharuje się w lesie. Trzeba jednak działać~ Myślał Dziadzio dalej.
- Horst nocną porą przyjdź, że do mnie pogadać trza. Powiedz Jeremiemu i powiedz klesze by wpadł się powitać. Ja pójdę ubłagać Pana. - wyszeptał prędko na ucho staremu Grolschowi.

-Wielmożny Panie ja poprowadzę. - powiedział Józwa wstając wręcz energicznie jak na swój wiek biorąc do ręki swą laskę. Ruszył zaraz w kierunku Ottona z pochyloną pokornie głową.
 

Ostatnio edytowane przez Lynx Lynx : 19-08-2019 o 17:40.
Lynx Lynx jest offline  
Stary 20-08-2019, 15:47   #54
 
Wisienki's Avatar
 
Reputacja: 1 Wisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputację
Maryna klęczała w milczeniu udając, że jej wcale nie ma i czekała jak Jaśnie Państwo wyjdzie z kaplicy. Myślała intensywnie o tym jak pogodzić pracę na pańskim i własne gospodarzenie. W zasadzie na pańszczyznę mogła wysłać tylko parobka, dziołszki nie nadają się do pracy w lesie a Symek jest jeszcze za mały - myślała sobie dyskretnie zerkając na Racimira.
 
__________________
Wiesz co jest największą tragedią tego świata? (...) Ludzie obdarzeni talentem, którego nigdy nie poznają. A może nawet nie rodzą się w czasie, w którym mogliby go odkryć. Ruchome obrazki - Terry Pratchett
Wisienki jest offline  
Stary 20-08-2019, 22:09   #55
MTM
 
MTM's Avatar
 
Reputacja: 1 MTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputację
Stojący na uboczu kapłan z pokornie pochyloną głową wysłuchał słów pana Drzewiec. Czy jego słowa przeraziły starca, tego nie dało się wyczytać z jego twarzy.

- Dziękujemy - odezwał się Eugeniusz, kiedy Otton skończył przemawiać a stary Józef zaoferował swą pomoc. Wielebny następnie wrócił do ołtarza.

- Kochani, zatrzymajcie się jeszcze na chwil kilka, udzielę wam błogosławieństwa - polecił kapłan i jak powiedział, tak uczynił.

- Niech ogień Stwórcy płonie w waszych sercach i rozświetla najgłębsze morki po wsze czasy... - zaczął modlitwę.


Na koniec wraz z Mieszkiem zainicjowali ostatnią pieśń, po czym ukłonili się przed ołtarzem i udali się do zakrystii.

Wielebny Niemysł był przekonany, że chłopi nie przejdą nad nowym stanem rzeczy bez echa. Jak każdy lud ciemiężony zaczną się organizować. Eugeniusz miał nadzieję, że nie gwałtowanie i bezmyślnie. Być może będzie miał okazję się z nimi porozumieć?
 
__________________
"Pulvis et umbra sumus"
MTM jest offline  
Stary 22-08-2019, 12:18   #56
 
avvsugar's Avatar
 
Reputacja: 1 avvsugar ma wspaniałą reputacjęavvsugar ma wspaniałą reputacjęavvsugar ma wspaniałą reputacjęavvsugar ma wspaniałą reputacjęavvsugar ma wspaniałą reputacjęavvsugar ma wspaniałą reputacjęavvsugar ma wspaniałą reputacjęavvsugar ma wspaniałą reputacjęavvsugar ma wspaniałą reputacjęavvsugar ma wspaniałą reputacjęavvsugar ma wspaniałą reputację
Pomimo swojego młodego wieku, dziewczynka miała rację, Otton był straszny. Franciszka miała przeczucie, że jego pojawienie się nie wróży nic dobrego. Kobiecie, która żyje samotnie ciężko będzie spełnić żądania rycerza. Mężczyzna wydawał jej się być człowiekiem, który ma zamiar dążyć po trupach do celu i to dosłownie. Franciszka pierwszy raz odkąd wylądowała na ulicy bała się, jednak nie chciała okazać strachu przy towarzyszącym jej dziecku.
- Spokojnie Mała - zwróciła się do dziewczynki - wszystko się jakoś ułoży. Nie zawracaj sobie głowy tym panem. Najważniejsze jest teraz, żebyś trafiła do swoich rodziców. Nie możemy zostać za tymi workami na zawsze.
- No dobrze - odparło dziecko, jednak bez większego przekonania.

W świątyni atmosfera uspokoiła się i w końcu kobiecie udało się przekonać dziewczynkę do wyjścia.
Dziecko prowadziło kobietę przez wioskę. Franciszka miała wrażenie jakby dziewczynka w ogóle nie cieszyła się faktem, że zostanie bezpiecznie zaprowadzona do rodziców.
- Jestem głodna - powiedziała Mała, przerywając ciszę - I chce mi się pić.
- Twoi rodzice na pewno czekają już na Ciebie z łobiodem - odparła jej kobieta, dziewczynka na wspomnienie o rodzicach jakby posmutniała - Daleko jeszcze?
- Jeszcze kawałek - odparło dziewczę bez przekonania w głosie.
- Chodź do mojej chaty - zaproponowała Franciszka po chwili - Dam Ci trochę wody i chlyba co byś mnie nie padła po drodze. To niedaleko, ale potem idziemy prosto do Twoich rodziców.
- Dziękuję Pani - ucieszyła się Mała - Pani jest bardzo dobra.

Od progu przywitał ich pies Franciszki. Dziewczynka wystraszyła się go, jednak czworonóg szybko zyskał jej sympatię.
- Czy on ma jakieś imię? - zapytała dziewczynka
- Godam na niego Kudłacz - odpowiedziała kobieta podając dziecku talerz - Zdradzisz mi w końcu jak wołają na Ciebie rodzice?
- Moja mama zawsze mnie wolała Dziecko - wyznała dziewczynka - A tata Darmozjadzie.
Franciszka zdziwiła się, że dziewczynka nie ma żadnego Imienia. Mała pochłaniała przygotowaną dla niej kromkę chleba jakby nie jadła nic od dawna.
 
avvsugar jest offline  
Stary 25-08-2019, 10:50   #57
 
Amon's Avatar
 
Reputacja: 1 Amon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputację

Vaida stała dalej z tyłu starając się jak zwykle nie rzucać w oczy. Nowy Pan był kimś kogo trza się było bać. Znów tak jak Boga, Kościoła, starego Eugeniusza. Dwór już dawno Vaida wiedziała, że przeklęty to i się dobrze składało, że Pany tam się zagnieżdżą. Lepiej mieć trwogę bezpiecznie w jednym miejscu a nie rozplenioną po całej osadzie.

Gospodarska córka szybko przekalkulowała sobie w głowie: Jej do lasu było najbliżej, Pany chciały drzewa a co z ziemią pod tym drzewem?
Sie przepali, sie przeora... - pomyślała.
Kobieta wiedziała, że skoro msza się skończy trzeba będzie iść ostrzyć siekierę.
 
__________________
Our obstacles are severe, but they are known to us.
Amon jest offline  
Stary 25-08-2019, 11:14   #58
 
Mekow's Avatar
 
Reputacja: 1 Mekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputację
Marysia i Arnika


- To nie twoja wina Patryk. To mebel był stary i zaniedbany - Marysia starała się podtrzymać brata na duchu. - To ja przepraszam, że Cię nie upilnowałam - powiedziała szczerze, a ich spojrzenia połączyły się porozumiewawczo.
- Stało się, bo głupie pomysły się cie trzymają - stwierdziła na to Arnika z tonem nagany, który tylko doświadczona matka potrafiła mieć. - Ciesz się, żeś karku nie połamał. A następnym razem pomyśl dwa razy co się może stać, zanim coś zrobisz - pouczała Patryka.
- Przepraszam - wymamrotał chłopiec płaczliwym głosem.

Marysia chciała jakoś pocieszyć brata, ale zanim to zrobiła, zagadał do niej jeden z nowo przybyłych. W pierwszej chwili nie bardzo wiedziała co odpowiedzieć obcemu mężczyźnie.
- Yyy... nie narozrabiał, to był wypadek - sprostowała spokojnie. - Nie wiem czy pomoc... Chyba damy sobie radę? - spytała spoglądając na znachorkę. - Jest pan magiem? - spytała od razu, tym razem spoglądając na niego. Jeśli obcy znał się na czarach i mógł natychmiast uzdrowić Patryka, nie należało lekceważyć jego oferty pomocy.

Intendent przez moment przyglądał się Marysi zdziwiony, po czym wybuchnął głośnym śmiechem.
- Magiem? A to ci dopiero! - zapytał, z trudem opanowując śmiech. - Niestety nie, zacna niewiasto. Ale może chociaż usłużę ramieniem w razie potrzeby!

Marysia nie zrozumiała co tak rozbawiło tego pana. Szkoda, że nie był magiem. To aż tak niespotykane? Ale skoro nie znał się on na czarach, to niewiele im przyjdzie z jego pomocy. Bez czarów nie zamienią zranionej ręki na zdrowe ramię, co i tak nie miałoby sensu... I tu Marysia nie była do końca pewna o co chodzi, gdyż nie głodowali tak, żeby jeść ludzi - poczynając od czyjegoś ramienia. Jeśli jednak chciał ich odprowadzić, to przecież każde z ich trojga znało drogę o wiele lepiej niż on.
- Dziękujemy za ofertę, ale poradzimy sobie - zaczęła Marysia i spojrzała na Arnikę.
- Nie ma potrzeby panie, żeby pan kłopotał się i zajmował tak błahą sprawą jak to niesforne dziecko - powiedziała pani Grolsch do mężczyzny. - Nogi nie złamał, więc dojdzie do domu o własnych siłach, a nawet gdyby, to nie śmieli byśmy zajmować was - zapewniła z lekkim uśmiechem. - Pan wybaczy, ale muszę mu to czym prędzej zawinąć, żeby był jak najszybciej sprawny do pracy - dodała i pociągnęła chłopca za sobą, idąc do swojego domostwa.
Marysia zgadzała się ze słowami koleżanki i kiwnęła głową na zgodę, choć sama aż tak uprzejmie by tego nie powiedziała.

Mężczyzna skłonił się, przyjmując odmowę z pewną nutką niezadowolenia. Zerknął jeszcze ostatni raz na Marysię, po czym udał się w stronę wozu.
Kobiety z rannym chłopcem bez ociągania oddaliły się.

- Miej baczanie na tego mężczyznę - przestrzegła Arnika, gdy znalazły się daleko od wozów i postronnych uszu nieznajomych. - Tak jak i pozostałych obcych. Najlepiej, żebyś w ich obecności nigdy sama nie była. To tyczy wszystkich panien we wiosce - ostatnie zdanie powiedziała z wyraźnym zmartwieniem. - Takim to ufać nie można, bo może mili z pozoru to nie wiadomo jakie prawdziwe rzeczy w głowie mają.
- A tak było miło i spokojnie - pożaliła się Marysia. - Jeśli tak, to może warto uprzedzić pozostałe dziewczyny - zasugerowała nieśmiało.
Znachorka pokiwała głową na jej słowa.
- Koniecznie trzeba to zrobić - zgodziła się z tym pomysłem.
 
Mekow jest offline  
Stary 25-08-2019, 12:07   #59
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
- Eeeemmm… eeee… wilk? - Bogna wpatrywała się w nieznajomego nadal w małym szoku, nie tyle co po ataku groźnego zwierza, ale i widok mężczyzny ją mocno onieśmielił. Jegomość był naprawdę piękny… siedziała więc tak na własnym zadku, robiąc jedynie duże oczka. Pomiętoszona, poszarpana, z nieco rozchełstaną koszulą, wyglądała chyba jak siedem nieszczęść…
- Bestia uciekła. Mówiłem, że cię obronię - oznajmił nieznajomy, ujmując dłoń Bogny i wpatrując się w oblicze dziewczyny dużymi oczami. Ze swoją urodą wydawał się niczym książę z bajki, który przybył na ratunek. Specjalnie dla niej. Pocałował dłoń wieśniaczki, nawet na moment nie przestając patrzeć jej w oczy. Zupełnie tak jakby była dla niego całym światem… na co Bogna uśmiechnęła się słodko od ucha do ucha, lekko oblewając rumieńcem. Traktował ją niemal jak jakąś księżniczkę, co bardzo, ale to bardzo jej się spodobało. Jej wzrok ześliznął się na moment z twarzy nieznajomego na jego nagi tors, i dziewoja aż lekko przygryzła usteczka. Szybko jednak spojrzała ponownie w twarz wybawiciela.
- Kim jesteś? - Sama nie wiedząc czemu, szepnęła.
- Jestem tylko dawnym, zapomnianym bogiem, który zamieszkuje ten las. Ale to nieistotne dzisiaj - odparł tajemniczy jegomość, kładąc palec na ustach Bogny, tym samym zapobiegając dalszym pytaniom. Kiedy spoglądał jej tak prosto w oczy, miała wrażenie jakby próbował ją w tajemniczy sposób hipnotyzować. A może był to po prostu urok osobisty leśnego mężczyzny? Twarz nieznajomego przybliżała się stopniowo, aż wreszcie zaczął całować dziewczynę tak, jakby była jedynym czego pożąda na świecie.

Oddała mu się całkowicie. Tak po prostu.

"Zapomniany bóg lasu" nie spieszył się. Rozebrał ją niemal całkowicie, delektując się każdym centymetrem jej ciała i zakamarkiem. Bogna poczuła się jak jeszcze nigdy... wplatając dłonie w jego długie włosy, gdy tak poznawał ją w pełni, wtulony między jej uda.

Odwdzięczyła się w pełni, drżącymi dłońmi ściągając jego spodnie. Twierdził, iż nie trzeba, że nie musi. Ona jednak chciała. Chciała go posmakować. Naprawdę chciała.




Leżała, ciężko oddychając. Czuła się naprawdę wspaniale, czuła się jak... księżniczka. Jak bogini. Spojrzała rozmarzonym, błogim spojrzeniem, lekko się uśmiechnęła. Miała mało wiosen, miała mało oleju w głowie, ale w tej chwili, w tym momencie, to się nie liczyło. Wszystko sprowadzało się do najprostszych, pierwotnych rządzy. Które zostały zaspokojone... Bóstwo czy nie, to w sumie nie miało znaczenia.

Westchnęła cichutko sobie pod nosem, nie kwapiąc się z zasłonięciem swych kobiecych atutów. Bo i po co. Widział wszystko, zdobył wszystko, nie było sensu. Uśmiechnęła się zadowolona, przymykając na chwilę oczy.

Drzewce. Koszmary wojny. Nawoja, jej bracia. Wilk. To wszystko gdzieś zniknęło, stało się mało istotnymi sprawami...





.
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD

Ostatnio edytowane przez Buka : 28-08-2019 o 09:24.
Buka jest teraz online  
Stary 25-08-2019, 13:44   #60
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Nie niepokojone już przez nikogo kobiety dotarły z rannym chłopcem do domostwa rodziny Grolschów. Znachorka kazała Marysi i Patrykowi poczekać w izbie z wielkim piecem, gdzie przygotowywane były posiłki dla domowników, ale teraz żar w nim był wygaszony. Arnika sama przeszła do pomieszczenia za spiżarką.


Tam pod sufitem podwieszone były resztki suszonych ziół, a na ścianach powieszone były półki z różnymi pojemniczkami. Kobieta przyklękła i otworzyła klapę zasłaniająca wejście do piwnicy. Wzięła niewielki wikliniany koszyk i zeszła z nim po drewnianej drabinie w dół. Całkiem przestronna dziura w ziemi, której ściany wzmocniono gliną, była idealnym miejscem do przechowywania maści i płukanek wymagających niższej temperatury.

Arnika rozejrzała się po półkach i po chwili sięgnęła po dwa słoiczki z wypalanej gliny i trzy flaszki, które to kolejno wkładała do koszyka. Mając tylko jedną wolną rękę, powoli wspięła się wyżej. Tam zabrała wygładzone deseczki i świeżo wysuszony bandaż, który uprzednio został wygotowany, które również trafiły do koszyka wraz z innymi drobiazgami.

- Osiądź na ławie i zdejmij kubrak - powiedziała Arnika do Patryka i postawiła na sporym stole kosz ze specyfikami. Wystawiła wszystko z niego na blat, w porządku jaki tylko dla niej miał sens i sięgnęła po szpatułkę i mosiężną miseczkę. Wyłożyła do niej po trochu mazi z każdego słoiczka, a były to kolejno wyciągi z nagietka lekarskiego idealnego na podrażnienia i obrzęki oraz arniki łąkowej, zioła od którego imię dostała znachorka, które działało przeciwbólowo i przyśpieszało gojenie. Następnie była pasta z korzenia tarczownicy, zwykle używany na zapalenia stawów, ale też na sińce i ściągająco na krwiaki oraz syrop z jeżówki purpurowej, która wzmacniała działanie poprzednich trzech. Do tego wszystkiego na koniec dodała nieco łoju zwierzęcego. Paciaja ta miała intensywny zapach ziół i oczywiście tłuszczu. Zielarka zmieszała wszystko w jednolitą masę.

Tymczasem chłopiec tak jak mu kazała, rozsiadł się na ławie i zdjął wierzchnie nakrycie, zostając w samej koszuli i spodniach.

Arnika trzymając miseczkę w ręku przysiadła się po lewej stronie Patryka i szpatułką zaczęła nakładać dziwaczny specyfik wprost na jego rękę. Niezwykle delikatnie to robiła i z wprawą osoby która dobrze wie co robi.
- Teraz nie ruszaj - nakazała chłopcu i wstała. Zdjęła z wysokiej półki flakon i nalała z niego do kubka ilość akurat na dwa łyki. Nalewka konopna dla uśmierzenia bólu przed tym co zamierzała zrobić. Po wypiciu go przez chłopca i odczekaniu aż zacznie działać, Arnika przeszła do dokładnego obadania przedramienia, które wcześniej mogłoby być nie do wytrzymania dla dzieciaka.

Cały "zabieg" zakończył się przyłożeniem wygładzonych deseczek do ręki i owinięcia wszystkiego bandażem.
- Będziesz przychodził do mnie trzy razy dziennie na zmianę opatrunku - pouczyła Patryka i spojrzała na Marysię. - Będzie teraz osłabiony i nieczuły na ból conajmniej do wieczora, a to może się źle skończyć jak go nie upilnujesz. Ma dzisiaj leżeć i nie ruszać się. Dziś jeszcze przyjdę do was go obejrzeć i nasmarować, ale jutro sam rankiem na się u mnie pojawić - pouczyła dziewczynę.

Na koniec pożegnała ich i po zamknięciu drzwi Arnika zaczęła sprzątać specyfiki by odnieść je na miejsce. Raz po raz spoglądała przez okno, z którego miała widok na szczyt kościelnego dachu. Martwiła się przybyszami, a szczególnie o bezpieczeństwo swojej rodziny. Choć znachorka nie miała za wiele do czynienia z panami to Czeremcha naopowiadała jej różnych historii by pozostać nieufnym nawet, gdy byli uprzejmi. Bo odkąd poprzedni pomarli to na wojnie, to od zarazy, to życie we wiosce zrobiło się tu dla nich, chłopów... lepsze.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 12:03.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172