08-02-2007, 16:10 | #161 |
Reputacja: 1 | Maureen Łowczyni była w szoku i nawet nie zauważyła kiedy kapłan pociągnął ją za rękę. Nie czuła tego co się dzieje obok niej ani w niej samej, taka błahostka jak zraniona ręka i rozcięty łuk brwiowy a może i coś więcej totalnie uszły jej uwadze. Od nadmiaru wrażeń nie czuła bólu, jej rozszerzone ze zdziwienia oczy jedynie ogarniały obraz pobojowiska jakie zostało po zabiciu czerwia. Zabiciu? Czyżby wreszcie go zabili? Wpatrywała się w napięciu i oczekiwaniu w leżącego nieruchomo robala, jakby niedowierzając, że zginął i czekając aż znów poderwie sie do ataku. Mijały jednak sekundy, potem minuty, a stwór nadal leżał w tej samej pozycji. Wtedy łowczyni odzyskała nieco kontakt z rzeczywistością. Przytomniej już spojrzała na słaniającą się w ramionach Fosht'ki Phaere, na stojącego z założonymi rekami Nathiela oraz leżącego na ziemi Basta, przytomnego acz trzymającego się za szyję. Wygląda na to, że ocaleli. Ich pierwsza konfrontacja ze złymi mocami, przedsmak być może cięższych zmagań w przyszłości, zakończyła się sukcesem, niewielkim, ale zawsze. Ostatnie jej spojrzenie padlo na Anzelma. Stał obok, z zaniepokojonym wyrazem twarzy, obejmując ją mocno, by nie upadła. Wygląda na to, że ucierpiał najmniej. A może tylko robił dobrą minę do złej gry by dodać jej otuchy. Jakby nie było, w tej chwili Maureen puściły nerwy. Nie zważając na krew kapiącą jej z czoła wtuliła się w szaty kapłana i najzwyczajniej w świecie zaczęła płakać. |
09-02-2007, 00:32 | #162 |
Reputacja: 1 | Fosht'ka Wzięła wdech.. - NiechtoszlagPrzecieżtoelficapowinnabyćlekka! - wypluła jednym tchem i zatrzymała się, starając się utrzymać Phaere w pionie. Coś ją tknęło i spojrzała na czerwia, sprawdzając, czemu jest tak cicho. Kruk potwierdził to, co zobaczyła, kracząc dokładnie to, co pomyślała: Cieszmy się i radujmy, albowiem bydlę to jest martwe! Nie było jej jednak do śmiechu, w końcu padło tak wielkie zwierzę.. Co z tego, że prymitywne; natura znów pokazała, na co ją stać. O ile to natura. Niezbyt zaś naturalne są te pająki.. Ta tutaj jest nieprzytomna, co robić? - Ocknij się! - wymówiła w szpiczaste ucho ukryte w białych włosach. Umilkła natychmiast, ale nie miała czasu na podziwianie piękna tej sennej obecnie rasy; był przecież jeszcze Nathiel, on powinien wiedzieć, co.. - Ej, Czarnuchu! - zawołała wściekła, nie zwracając uwagi na okoliczne szlochy. - Rozumiem, że mamy zabijać je wzrokiem! Albo pomóż mi trzymać śpiącą królewnę, albo powiedz, co robić z tymi maluchami, ja nie mam już na nie ognistych zaklęć. |
12-02-2007, 17:51 | #163 |
Reputacja: 1 | Nathiel Ci dam czarnucha Ty Wiedźmo! Odpowiedziałem rozradowany na to stwierdzenie. One mi nic nie zrobią. Gorzej z wami... Jak się chcesz czegoś dowiedzieć to obudź Phaere, zlej ją po twarzy czy coś w tym stylu, jest nam bardzo potrzebna! A ja spróbuję czegoś innego... Podszedłem troszkę do pająków, tak aby mnie bez żadnych przeszkód usłyszały. Ze złożonymi rękami na piersi zacząłem mówić. Bel'la Dos whol xxizz udossa. Udos ph' naut dosst muan.Nin Dos shlu'ta alu rath vel'klar dos doerrus dal Skłoniłem się nisko w nadziei, że to coś da... [user=345, 1980]Tłumczonko dla nie wiedzących: Dziękujemy za pomoc. Nie jesteśmy wrogami. Więc możecie wrócić tam skąd przybyliście.[/user]
__________________ Gaer zhah nau byr i'dol, uss i'dol zhah ulu elgg dos |
12-02-2007, 21:10 | #164 |
Reputacja: 1 | Anzelm Przez ostatnie pare chwil nie było wiele czasu na myślenie. Dopiero teraz powoli docierało do mnie, co się tu dzieje, a raczej działo. Niewiele zostało z drzewa, które dało nam schronienie nocą i porankiem. Wielkie cielsko robaka leżało nieruchomo u jego podnóża, a z jego ran zamiast krwi wydostawały się kolejne pająki. Podążyłem wzrokiem wzdłuż mego ramienia aż natrafiłem na Maureen. Teraz sobie przypominam złapałem ją po drodze, gdy uciekaliśmy z pod dębu. Zdaje się, że oberwałem wtedy czymś w plecy, ale skutki odczuje dopiero za jakiś czas.. tak jest zawsze. O wiele gorzej sprawa się miała z Łowczynią. Paskudna rana krwawiła dość obficie. Zostanie blizna, ale zdaje się, że nie okaleczyła Jej mocniej. Kobieta rozejrzała się, spojrzała na mnie, po czym rozpłakała się wtulając mocno. Objąłem Ją. Nie starałem się jej uspakajać. Czasem trzeba odreagować i uznałem, że tak będzie najlepiej. Po chwili zacząłem szeptać do niej, zerkając co jakiś czas, czy skutki magii Phaere nie zbliżyły się za bardzo.
__________________ "Nadchodzi zima"- Eddar Stark "Czarne skrzydła, mroczne wieści"-... |
12-02-2007, 22:03 | #165 |
Reputacja: 1 | Phaere Otworzyła oczy widząc już drugi raz komnatę, w której leżała ta sama ciemna księga. Tym razem nigdzie nie widziała kłaniających się jej dziwnych istot. Nie była to jedyna różnica tym razem księga oblepiona była gęstą posoką. Na pierwszy rzut oka można było zauważyć, iż nie jest to krew ludzka, ani elfia. Drowka bez wahania wyciągnęła ręce w jej stronę, gdy nagle cały obraz zaczął się zamazywać, a ona sama podniosła powieki. Znowu widziała całą swoją drużynę, a także poczuła, że ktoś ją podtrzymuje. Szybko wyrwała się z objęć Fosht`ki, odskakując lekko na bok. Ten gwałtowny ruch wywołał u niej lekki zawrót głowy, dlatego przyłożyła sobie palce do skroni lekko przymykając przy tym oczy. Otworzyła znowu oczy i zobaczyła zbliżające się pająki, co przyprawiło ją o kolejny zawrót głowy. Poczuła jak robi jej się niedobrze, po czym szybko odwracając się zwymiotowała. Pech chciał, że wymiociny przypadkowo "zahaczyły" o czubek buta Nathiela. -Ojej... Przepraszam, nie chciałam ci obrzygać buta.- Zwróciła się do drowa, wycierając sobie usta rękawiczką. -Dziękuję, że mnie tam nie zostawiliście, ale dla własnego bezpieczeństwa nie zbliżajcie się do pająków. One nie przepadają za towarzystwem istot z powierzchni. Trzymajcie się blisko mnie, albo Nathiela a nic się wam nie stanie....Prawdopodobnie. - Zwróciła się do reszty, żeby uciąć temat obrzyganego buta.- Najważniejsze, że zabiłam Czerwia. To znaczy my. MY go zabiliśMY.- powiedziała podkreślając końcówkę "my". -Chciałabym zobaczyć z bliska i zbadać tego robala. Fosht`ko zechcesz mi towarzyszyć? Reszta może tu poczekać, aż pająki się rozejdą. W razie czego zostanie z nimi Nathiel. Zgadzacie się?-dodała z lekkim uśmiechem. Nikt nie zauważył momentu, w którym pojawił się Tiloup. Kot fucząc na pająki wspiął się na plecy swojej pani. Najwyraźniej już miał dość robactwa.
__________________ Żeby ujrzeć coś wyraźnie, wystarczy często zmiana punktu widzenia. |
13-02-2007, 18:02 | #166 |
Reputacja: 1 | Bast Wciąż trzymając się za kark w miejscu gdzie został ugryziony przez pająka, zwracając się jednocześnie do Phaere. -Mam nadzieje że te wasze pajączki nie są jadowite... W głosie pół-elfa dało się usłyszeć nutę niepokoju. |
13-02-2007, 19:52 | #167 |
Reputacja: 1 | Fosht'ka Phaere wreszcie przestała ciążyć. Zrobiła się też trochę lżejsza - co najmniej o śniadanie. - Chyba nic nie będzie z lania po twarzy, Nathielu. A właśnie, jak zdrowie? Zdaje się, że trochę tobą rzucało. - Oczywiście - uśmiechnęła się na pytanie zadane przez Phaere. - Sama chciałam cię zapytać. Ale co z tym robactwem? Zejdą w końcu same pod ziemię czy co? Bo jak mamy na nie uważać i tłuc je przez resztę drogi, to chyba tylko mój kruk będzie zadowolony.. - powiedziała, patrząc na wciąż sporą ilość pająków. Calcifer przysiadł jej na ramieniu. - Nie będzie, szefowo. One wcale nie są smaczne. Coś tu masz.. - wyciągnął jej dziobem jakiś patyczek z włosów. - A od tego Czarnego muszę wyciągnąć kilka słówek, hehe. Sounds rreally good - stwierdził. Wiedźmie nie chciało się nawet zastanawiać, co to za język. Spojrzała jeszcze na szlochającą Maureen. Rana na pewno krwawiła jeszcze, ale teraz krew była tamowana przez odzież kapłana. Na pewno sobie poradzą. Potem spojrzała w oczy Anzelmowi, nic jednak nie powiedziała, tylko mrugnęła do niego z lekkim, sympatycznym uśmiechem (takie jej wychodziły tylko wtedy, gdy były prawdziwe). Przeniosła wzrok na Basta. - Jeśli do tej pory nie czujesz zatrucia, prawdopodobnie nic ci nie będzie, najwyżej się trochę rozchorujesz.. Moim skromnym zdaniem - dodała, zerkając na Elficę, zaciekawiona, co odpowie. - Hej, nieźle skaczesz, tak przy okazji. Może niecelnie, ale zgrabnie. - puściła mu oko, przypominając sobie śliczne rozdarcie na ciele robaka. |
15-02-2007, 14:47 | #168 |
Reputacja: 1 | Bast -Nie celnie bo nie specjalizuję się w walce z potworami... A że "nieźle" skacze wiem nie od dziś, zresztą nie tylko dobrze skacze. W moim zawodzie gibkość i zręczność są najważniejsze. Odpowiedział czarodziejce. -Przy okazji jeśli już mamy chwile przerwy może mogłabyś Fosht'ko mnie obejrzeć i ewntualnie połatać? |
19-02-2007, 21:39 | #169 |
Reputacja: 1 | Trakt Pokoju - nocleg I, po walce. Nathiel, masz wrażenie, jakby spojrzenia wszystkich tych ośmionogich stworzeń skierowały się na Ciebie. Pająki znieruchomiały na chwilę, po czym jak na zawołanie rozpłynęły się w powietrzu. Tylko na pniu dębu pozostał jeden całkiem spory, który spokojnie zaczął snuć sieć pomiędzy pniem a cielskiem czerwia. [center:98aa4188b4][/center:98aa4188b4] Powoli, powolutku opadają z Was emocje wywołane walką a zaczynają doskwierać odniesione w niej rany. W najgorszym stanie wydaje się Maureen - krwawiąca obficie z poharatanego łokcia i rozciętej twarzy, cała posiniaczona, z potłuczonymi żebrami, i częściami niewymownymi. Teraz powoli uspokaja histeryczny szloch w ramionach kapłana skoro stać ją na taki wysiłek, nie może być tak źle. Choć nie - właśnie odwróciła się, by zwymiotować na boku, wygląda też, że ma problemy z utrzymaniem równowagi. Sam Anzelm jest porządnie potłuczony - żebra, plecy, w które dostał spadającym kawałkiem gruntu, a przede wszystkim rozcięta ręka, która znów broczy krwią. Opatrunek jest rozdarty a rana wydaje się teraz o wiele głębsza i większa niż wcześniej. Fosth'ka, podejrzewasz, że najgorzej ma się Nathiel. Jest bardzo blady - jak na drowa; możesz sobie jednak porównać z Phaere, która również jest w nienajlepszym stanie. Drow oddycha z trudem, trzymając się za żebra. Pod nosem ma zaschniętą krew. Chwilami chwieje się, jakby zaraz miał upaść. Sama czujesz ból w zatartych oczach, jesteś też mocno poobijana, zwłaszcza na plecach, którymi uderzyłaś w drzewo. Bast, nadwyrężona noga boli cię jak diabli. Stłuczona w mieście ręka również daje o sobie znać, lecz kilkukrotne obciążenie przy skokach spowodowało, że kostkę masz spuchniętą tak, że nie możesz zdjąć buta. Na lewym żebrze czujesz spore wybrzuszenie spowodowane złamaniem. Ugryzienie pająka wydaje się natomiast nie mieć żadnego efektu - trochę zamglił Ci się wzrok, zakręciło w głowie, ścierpły ręce, a potem wszystko wróciło do normy. Phaere, fizycznie jesteś w najlepszym stanie z calej waszej szóstki. Trochę poobijana, nie masz poza tym żadnych zewnętrznych obrażeń. Jednak czujesz się tak fatalnie, jak po wizji w świątyni. Dalej Cie mdli, kręci Ci się w głowie. Najchętniej przespałabyś teraz dobę albo dwie. Humoru nie poprawiło Ci zbytnio zagadkowe zniknięcie pająków. Choć czary zwykłe są rozpraszać się po jakimś czasie - ten był jednak zbyt potężny, by rozwiać się tak szybko. Co to w zasadzie było...? Nie potrafisz sobie teraz przypomnieć nawet części słów zaklęcia, jesteś też pewna, że nie masz go zapisanego w księdze. Wszyscy macie podrażnione piachem oczy, masę większych i mniejszych sińców, i zadrapań. Część bagaży rozrzucona jest wokół Was. Maureen, uświadamiasz sobie z przerażeniem, że księga Zivilyn została gdzieś pod drzewem... Choć walka wydawała się ciągnąć w nieskończoność, słońce stoi jeszcze nisko. Od strony miasta do części z Was dolatuje echo trąbki - zapewne znak otwarcia bram. [center:98aa4188b4][/center:98aa4188b4] |
20-02-2007, 13:57 | #170 |
Reputacja: 1 | Anzelm Adrenalina opadła. Ból zaczął przedostawać się do świadomości. Czułem wszystkie żebra, ale wydawało się, że żadne nie jest złamane. Wszyscy wyglądali makabrycznie. Jeżeli to dopiero przedsmak to już jesteśmy martwi. Na wpół zmusiłem na wpół pomogłem Łowczyni by usiadła. Rozejrzałem się i dostrzegłem swój plecak. Przytargałem go i wyszukałem koszulę z owiniętą w nią butelką. Rozwinąłem pakunek i wydarłem kilka pasów materiału z koszuli. Pomagając sobie zębami ucisnąłem swą rękę, która zaczęła ponownie krwawić. Powinno starczyć na jakiś czas. Zastanawiałem się chwilę, od czego powinienem zacząć. Determinacja dodawała mi sił. - "Może trochę zaboleć." – Zmoczyłem kolejny strzęp w alkoholu i przetarłem łokieć Maureen, po czym go obwiązałem by zatrzymać krew i zapobiec zabrudzeniu. Chwytając kobietę za brodę obróciłem jej twarz w moją stronę. Nie wyglądało to dobrze. Starałem się oczyścić ranę kierując się bardziej instynktem niż wiedzą medyczną. Szrama nadaj krwawiła. -"Niech się ktoś zajmie Drowem… Phaere te pająki były jadowite? Zawało się, że Basta dorwał jeden z nich." Usiadłem tak by Łowczyni oparła się o mnie plecami. "Postaraj się odpocząć trochę słońce" szepnąłem jej do ucha. Trzymając materiał wciąż przy krwawiącej ranie kobiety, przymknąłem oczy i zacząłem się modlić do pani życia …
__________________ "Nadchodzi zima"- Eddar Stark "Czarne skrzydła, mroczne wieści"-... |