Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 30-05-2009, 23:31   #11
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
Mathew czytał spokojnie "Quidditcha". Dowiedział się, że Sroki z Montrose szukają nowego szukającego. Najbardziej utytułowany zespół w historii ligi stracił poprzedniego , gdyż ten postanowił zakończyć karierę. Młody Wallace przejął się tym, gdyż kibicował Srokom od wczesnego dzieciństwa. I to nie z powodu ich licznych sukcesów zarówno na arenie krajowej jak i międzynarodowej. Zadecydował czynnik geograficzny. Po prostu jest to zespół mający siedzibę najbliżej jego rodzinnego domu. W samym Perth nikt nie pomyślał o możliwości grania w quidditcha, ale prawdopodobnie byłoby to niemożliwe ze względu na mugoli. Zresztą żadne większe miasto nie ma swojej drużyny.

Mathew interesowały również losy Chluby Portree, ponieważ wspólnie ze Srokami były to jedyne szkockie kluby liczące się na Wyspach. Jednak o tej drużynie nie znalazł żadnego artykułu. Wpadł mu za to w oko artykuł o nowym Nimbusie Dwa Tysiące. Właśnie zaczynał go czytać, gdy ktoś wszedł do jego przedziału. Był to jakiś chudy i rozczochrany chłopak w okularach.
- Cześć, można? - spytał.
- Jasne. Tak w ogóle to jestem Mathew Wallace - przedstawił się.
- Harry Potter - odpowiedział przybysz, ściskając wyciągniętą rękę.

Mathew pomyślał, że chyba się przesłyszał, ale postanowił nie dopytywać się dokładnie. Nie chciał wyjść na jakiegoś nierozgarniętego smarkacza, który w każdym nowym poznanym chłopcu widzi sławnego Harry'ego Pottera. Jak się dobrze zastanowić, to nie był nawet pewien ile Potter ma lat. Jakimś cudem młody Wallece przegapił nawet bliznę. Widocznie zbyt był przejęty informacją o nowym typie miotły.

Dopiero gdy do przedziału wszedł drugi chłopak, tym razem rudy i piegowaty, Mathew mógł po raz drugi usłyszeć imię swojego pierwszego towarzysza podróży.
- Cześć, tu wolne? Wszędzie straszny tłok…
- Jasne, siadaj. – odpowiedział Harry.
- Nazywam się Ron Weasley.
- Mathew Wallece.
- Harry. Harry Potter.
Rudzielec zrobił wielkie oczy, a Mathew nie wytrzymał.
- Naprawdę?! To znaczy, ten Harry Potter?
Harry tylko kiwnął głową.
- Rzeczywiście, chyba coś masz na czole.
Chłopiec odgarnął włosy, by pokazać bliznę.
- Więc to tu Sam-Wiesz-Kto... - wtrącił Ron.
- Tak. Ale ja tego nie pamiętam

Ten temat był trochę niezręczny, więc po jego zakończeniu rozmowa zeszła na tematy rodzinne. Mathew i Ron wypytywali Harry'ego jak to jest żyć z mugolami, z kolei on ich jak to jest pochodzić z czarodziejskich rodzin.
Po dwunastej pojawił się wózek z jedzeniem. Mathew kupił kilka smakołyków, ale Harry poszedł na całość i kupił co tylko mógł. Podzielił się nawet z Ronem, a gdy skończyły się jego "zapasy", również z Mathew. Dla młodego Pottera, wszystkie te słodycze były wielką nowością, więc trzeba go było powoli wtajemniczać. Nie wiedział nawet, że postacie na zdjęciach potrafią się ruszać.

Wiele czekoladowych żab później odwiedził ich w przedziale jakiś pyzaty chłopak o imieniu Neville i towarzysząca mu dziewczyna - Hermiona. Szukali żaby tego pierwszego, a po upewnieniu się, że jej tu nie ma i po kompletnej kompromitacji Rona w czarowaniu (próbował zmienić kolor sierści swojego szczura na złoty) poszli dalej.

Gdy chłopcy zostali znów sami zaczęli rozmawiać na ulubiony temat Mathew i najwidoczniej także Rona. O Quidditchu. Szybko okazało się jednak, że Harry nie ma zielonego pojęcia o tej grze. Ron próbował mu wytłumaczyć zasady i wszystkie smaczki, ale nie posiadał talentu nauczyciela, i tylko bardziej namotał Harry'emu w głowie. Mathew litując się nad nowym przyjacielem, zainteresował rudzielca swoim magazynem, a gdy tamten pogrążył się w lekturze, próbował sam wytłumaczyć o co chodzi w grze czarodziejów. Niestety wcale nie poszło mu lepiej.
 
Col Frost jest offline  
Stary 31-05-2009, 15:04   #12
Konto usunięte
 
Midnight's Avatar
 
Reputacja: 1 Midnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputację
Ravenclaw. Tym ja zaskoczyla. Sybilla byla przekonana, ze kazdy w tej gromadzie bedzie chcial nalezec do gryfonow, a tymczasem... Z drugiej strony dom ten skupial w sobie madrosc, bystrosc i spryt. Aby sie tam dostac nie wystarczylo byc odwaznym, dobrym czy tez skorym do psot. W pewien wiec sposob byl to dom bardziej niz Gryffindor elitarny, do ktorego przynaleznosc laczyla sie z zaletami umyslu i niosla za soba duze wyzwania.
Sybilla spojzala na nowa towarzyszke podrozy nieco innym wzrokiem. W spojzeniu tym krylo sie lekkie zainteresowanie i odrobina sympatii.

- Ravenclaw. Ciekawy wybor. Bylam przekonana, ze kazdy chce byc w Gryffindorze. Dlaczego akurat ten dom?

W glosie dziewczyny slychac bylo szczere zainteresowanie.
Teegan podniosła głowę, nieco zaskoczona, że została zauważona. Nie przywykła do tego, że ktokolwiek zwraca na nią uwagę. Zwykle była najcichszą osobą w towarzystwie. Taki urok posiadania dwóch wyjątkowo otwartych na świat sióstr.

- Mam dwie siostry w Hufflepuffie, więc na pewno Hufflepuff odpada, a Ravenclaw...Ravenclaw odpowiada moim zainteresowaniom... - powiedziała cicho. widać było, że usilnie stara się nie jąkać

- Nie rozumiem dlaczego uwazasz ze Huffelpuff odpada. Na twoim miejscu raczej sadzilabym, ze wlasnie tam trafie. Z drugiej strony to jednak z tych domow tez wybralabym raczej Ravenclaw.

Mowiac starala sie usmiechac do dziewczyny, ktora najwyrazniej nie radzila sobie zbyt dobrze w kontaktach miedzyludzkich. Prawde powiedziawszy Sybilla sama nie byla w tym dobra. Jej zainteresowania raczej nie przyspazaly tlumow wielbicieli wiec nie miala na kim trenowac tej sztuki. W przeciwienstwie jednak do Teegan, Sybilla odpowiadala na ten brak raczej udana pewnoscia siebie niz widocznym zdenerwowaniem.

Teegan zarumieniła się lekko i potarła piegi na swoim "kartoflanym" nosie, jak zwykły nazywać go siostry.

- Ja...Nie chcę być taka jak one...Całe życie...po prostu nie chce być w ich cieniu...Znaczy i tak będę, ale mniej....I...i nikt mi nie będzie już wyrywał książki mówiąc, że....że jest za ładna pogoda by sobie oczy psuć

Sybi byla wyraznie zdumiona.

- Wyrywac ksiazke bys sobie oczu nie zepsula? I tylko dlatego, ze jest ladna pogoda? Na Merlina, to czysta glupota. Przeciez oczy sie nie psuja od czytania ksiazek... No chyba ze czytasz w nocy... A piekna pogoda? Przeciez czytac mozna tez w sloneczny dzien siedzac w ogrodzie czy tez pod drzewem w lesie lub... W zupelnosci popieram twoja niechec do bycia taka jak twoje siostry. Tez bym sie buntowala gdybym musiala to znosic. Na szczescie nie mam siostr...

Tu zamilkla sama nie wiedzac dlaczego. Moze dlatego, ze brak siostr nie wydawal sie jej takim znowu szczesciem? Bycie jedynaczka wcale nie bylo takie wspaniale.

Gdy po jakims czasie do drzwi wagonu zapukala czarownica z wozkiem pelnym slodyczy, Sybi kupila dwie czekoladowe zaby. Jedna poczestowala Teegan, a druga zostawila dla Pana Teofila, ktory je uwielbial.
Po przerwie na slodycze Sybilla doszla do wiosku, ze powinna poszukac sobie jakiegos zajecia albo wyjsc na spacer po korytarzu. Biorac jednak pod uwage tlok jaki panowal za drzwiami stwierdzila, ze lepiej bedzie wybrac rozrywke stacjonarna. Nie zastanawiajac sie wiec dlugo wyciagnela maly kuferek zawierajacy jej ukochane skarby. Wybrawszy sposrod grubych tomiszczy " Jak przyzadzic ten wywar. Niezbednik czarnoksieznika", zabrala sie za czytanie.
 
__________________
[B]poza tym minął już jakiś czas, odkąd ludzie wierzyli w Diabła na tyle mocno, by mu zaprzedawać dusze[/B]

Ostatnio edytowane przez Midnight : 31-05-2009 o 17:03. Powód: Baaardzo glupie niedopatrzenie.
Midnight jest offline  
Stary 31-05-2009, 19:02   #13
 
Zielin's Avatar
 
Reputacja: 1 Zielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwu
W przedziale, jak na jego gusta, było za dużo osób. Nie, żeby Mathew był jakimś odludkiem czy wyjątkowo nie lubiał towarzystwa, po prostu tłok przeszkadzał mu w jego normalnym toku myslenia. Na pytanie odnośnie Domów odburknął tylko:
- Ja nie zastanawiałem się jeszcze nad wyborem Domu. To wszystko jest takie... kłopotliwe. - by po chwili dodać - Jednak wiem napewno, że nie chcę trafić do Hufflepuffu. Ojciec niezbyt chwalił ten Dom, opowiadając o "swoich czasach". Możliwe, że to się zmieniło na przestrzeni lat, ale nie chciałbym rozczarować ojczulka.
"Teraz ładny uśmiech".
- Jest bardzo wymagający. - rzucił chłopak uśmiechając się szeroko, jakby na przeproszenie.

Przestał uczestniczyć w rozmowach w przedziale. Siedział zamyślony, z głową zwróconą w kierunku okna. Nie miał jakoś ochoty na wdawanie się w błahe tematy. Może, gdyby któreś z nich poruszyło jakiś ciekawy temat, wywiązałaby się niezła dyskusja. Kiedy przyszła pani ze słodyczami wyłożonymi na wózku, kupił tylko paczkę Fasolek i zajął się konsumpcją.
Od czasu do czasu wpadały mu w ucho jakieś pojedyncze słowa, które wzbudzały jego ciekawość i przysłuchiwał się towarzyszom, by po chwili sięgnąć - wyraźnie ze znudzenia - do Proroka Codziennego.
Dostarczono go do domu na chwilę przed wyjazdem, toteż nie miał jeszcze okazji go przeczytać. Niestety, żaden z artykułów nie przykuł uwagi chłopaka, więc złożył gazetę i schował ją do kufra. Na szczęście tłok w całym wagonie jakoś sam się rozrzedził. Mathew wyprostował się więc i wyszedł z przedziału. Mruknął coś, że idzie poszukać znajomych i już go nie było.

Tak naprawdę nie miał żadnych znajomych, którzy by mieli uczęszczać wraz z nim do Hogwartu. Przez cały czas siedział w domu, nie zawierał znajomości z okolicznymi dziećmi, bowiem mieszkali w jakiejś mugolskiej dzielnicy. Nie lubił się z nimi spoufalać. Nawet jako młodzian twierdził, że niekorzystnie na niego działają.

Rozbawione miny osób przeciskających się obok niego oderwały go od rozmyślań. Zauważył, że zaczynało się ściemniać. Wrócił więc do przedziału.
- Zajęło mi to trochę więcej czasu niż myślałem. - przecisnął się pomiędzy innymi i usiadł na swoim poprzednim miejscu. - Zaczęło się już ściemniać. Ciekawe, jak długo jeszcze do Hogwartu?
 
__________________
Powiało nudą w domu...Czy może powróciło natchnienie? Znalazł się stracony czas? Jakaś nagła zmiana w życiu?
A może jeszcze coś innego?

<Wielki comeback?>
Zielin jest offline  
Stary 31-05-2009, 21:26   #14
 
Vivianne's Avatar
 
Reputacja: 1 Vivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputację
Przedział zapełnił się młodymi czarodziejami, który, jak się po chwili okazało byli w wieku Alex. Powinna poczuć się pewniej wiedząc, że ci ludzie tak jak ona po raz pierwszy w życiu jadą do Szkoły Magii i Czarodziejstwa. Powinna, ale wcale tak nie było.
Byli dziećmi wychowanymi w rodzinach czarodziejów, wiedzieli, co na nich czeka, czego mogą się spodziewać.
A ona? Jedenaście lat żyła w przekonani, że jest zwykłą dziewczynką, że magia istnieje tylko w bajkach. Jedenaście lat nieświadomości, jedenaście lat, przez które mogła się tak wiele nauczyć, przez które mogła dowiedzieć się czegoś o samej sobie. Jedenaście lat różniących ja od pozostałych…przechlapane.

Z zaciekawieniem słucha rozmowy o Domach. Sama jednak nie wtrąciła się ani słowem. Nie wiedział, do jakiego Domu chce trafić, wątpiła czy nadaje się do któregokolwiek...
Jedyną wskazówką, która mogłaby choć trochę rozjaśnić sytuację było dowiedzenie się do którego z Domów trafił niegdyś jej ojciec. Próbowała w jedyny znany jej sposób, po prostu zapytała o to swoja matkę.
Kate nie wiedziała, albo nie chciała powiedzieć, tak jak nie powiedziała jej, że jej ojciec był czarodziejem.
Był, zawsze mówiła o nim w czasie przeszłym, o ile w ogóle cokolwiek mówiła…

Gdy w drzwiach przedziału stanęła stara czarownica z wózkiem pełnym słodyczy podpatrzyła, co kupują towarzysze podróży. Zdecydowała się na Czekoladową żabę i Fasolki wszystkich smaków Bertiego Botta, po czym wróciła na swoje miejsce, wyciągnęła z torby opasły tom „Historii Hogwartu” i pogrążyła się w lekturze nie zwracając większej uwagi na to, co dzieje się dookoła.

Gdy za oknem zaczęło robić się coraz ciemniej a w wagonach zapalono światło do przedziału wrócił Mathew.
- Nie mam pojęcia – odpowiedziała otwierając paczkę fasolek, po czym poczęstowała nimi wszystkich znajdujących się w przedziale. – Myślicie, że powinnam już założyć szkolna szaty – zapytała wkładając do ust szarawą fasolkę.
– FUUUUUUUU! – krzyknęła i skrzywiła się. – Dlaczego to smakuje jak czosnek?!
 
Vivianne jest offline  
Stary 01-06-2009, 00:00   #15
 
Mizuichi's Avatar
 
Reputacja: 1 Mizuichi wkrótce będzie znanyMizuichi wkrótce będzie znanyMizuichi wkrótce będzie znanyMizuichi wkrótce będzie znanyMizuichi wkrótce będzie znanyMizuichi wkrótce będzie znanyMizuichi wkrótce będzie znanyMizuichi wkrótce będzie znanyMizuichi wkrótce będzie znanyMizuichi wkrótce będzie znanyMizuichi wkrótce będzie znany
Jonathan rozsiadł się wygodnie. Rzucił tylko przelotne spojrzenie zgromadzonym w przedziale. Szybko jednak zajął się swoją największą pasją. Wyją książkę i pogrążył się w lekturze. Był to cykl opowiadań traktujących o magii napisany przez jakiegoś mugola. Oczywiście nie było w tym nic z prawdy. Jednak miło od czasu do czasu jest odprężyć się czytając jak niemagiczni postrzegają świat magiczny. Trzeba przyznać że autor miał sporo inwencji twórczej. Jednak jego styl piśmienniczy pozostawiał wiele do życzenia. Po krótkiej chwili Jonathana zmęczyło czytanie tej książki i sięgną po inną, mającą o wiele więcej wspólnego z rzeczywistością niż poprzednia. Nosiła ona tytuł: "Tajemnice Hogwartu". Została ona napisana przez byłego ucznia tejże szkoły. Był to mianowicie Terry Roberts, ojciec Jonathana. Książka ta nigdy nie została wydana. Terry napisał ją tuż przed wypadkiem w którym zginą. Dla młodego czarodzieja była to jedyna pamiątka po ojcu. Bardzo ją szanował. Przewrócił kilka kartek by jak to miał w zwyczaju sięgając po tą pozycję, zobaczyć zdjęcie swego ojca. Wpatrywał się w nie chwile bezmyślnie, po czym odwrócił kilka kartek by poczytać o tajnych przejściach.

Godziny mijały nieubłaganie. Gdy przy wejściu do przedziału pojawił się wózek ze słodyczami, Jonathan kupił tylko czekoladowe żaby. Wciąż miał w małej paczuszce ciasteczka od mamy. Jednak na razie nie miał ochoty na słodycze. Odłożył je na później. Czytać też już nie chciał. Oparł się o siedzenie i przymkną oczy. Robiło się powoli ciemno. Mama mu mówiła że kiedy się robi ciemno... Właśnie, tak naprawdę to nie pamiętał co mówiła.

Jonathanowi w końcu zebrało się na jakieś słodycze. Otworzył ciasteczka od mamy i poczęstował wszystkich. W między czasie trwała dyskusja o domach, jednak młody czarodziej pogrążony w lekturze, usłyszał co nieco jednak zignorował. Teraz jednak naszła go ochota żeby podzielić się z towarzyszkami podroży tym w jakim on chciałby zostać umieszczony domu.
-Moja mama i tata byli Gryfonami, też bym chciał – powiedział radośnie podając ciasteczka – boję się żeby nie trafić do innego domu.
 
__________________
It matters little how we die, so long as we die better men than we imagined we could be - and no worse than we feared.

11-02-2013 - 18 -02.2013 - Nie ma mnie.
Mizuichi jest offline  
Stary 01-06-2009, 14:16   #16
 
Keyci's Avatar
 
Reputacja: 1 Keyci wkrótce będzie znanyKeyci wkrótce będzie znanyKeyci wkrótce będzie znanyKeyci wkrótce będzie znanyKeyci wkrótce będzie znanyKeyci wkrótce będzie znanyKeyci wkrótce będzie znanyKeyci wkrótce będzie znanyKeyci wkrótce będzie znanyKeyci wkrótce będzie znanyKeyci wkrótce będzie znany
Przysłuchiwała się rozmowie pozostałych. Gdy kot Sybilli wyskoczył na korytarz Kristin od razu wstała i wyjęła swoją kotkę z klatki. Podrapała ją czule za uchem po czym postawiła na podłodze przedziału. Mruczka usiadła i spojrzała na swoją właścicielkę, jednak po chwili miauknęła, odwróciła się i wybiegła za kotkiem Sybilli zanim jeszcze drzwi przedziału się zamknęły. Spodziewała się, że pierwsze pytanie będzie dotyczyło wyboru domów. Nie była do końca pewna gdzie chce należeć. Jej zdaniem każdy dom coś w sobie miał. Jej ojciec był ze Slytherinu, mama z Ravenclawu... Oboje chwalili sobie bycie w tych domach i oboje narzekali na dwa pozostałe. Jednakże po przeczytaniu Historii Hogwartu, doszła do wniosku, że dwa pozostałe domy nie były takie złe. Rozmyślała jednak nad tym, że jej rodzice po ukończeniu Hogwartu w swoich domach wcale tak źle nie wyszli. Ojciec z tytułu szlachetnej krwi zaprzyjaźnił się z niejakim Malfoyem i razem robili jakieś interesy, które przynosiły spore zyski. Matka natomiast otrzymała pracę w ministerstwie. Może nie było tak źle. Rodzina ze strony ojca zawsze lądowała w Slytherinie, a ze strony matki – no tu było różnie. Byli chyba w każdym domu. Odetchnęła z ulgą, że to Tiara miała przydzielić ją do jednego z domów.

- Jeśli chodzi o mnie to jest mi to obojętne. Każdy dom ma swoje za i przeciw. Poza tym w końcu nie o to tu chyba chodzi, co nie? – spytała z ciepłym uśmiechem – Tak i tak będziemy się musieli uczyć tego samego, zdawać takie same egzaminy... Moim zdaniem najważniejsi są ludzie z którymi będziemy przebywać.

Tak... Dusza towarzyska Kristin jak zawsze budziła się w najmniej... A raczej najbardziej spodziewanych momentach, czyli wtedy kiedy było wokół niej dużo ludzi. Szczególnie jej uwagę przykuł chłopak imieniem Jordan. Wydał jej się bardzo sympatyczny. Kilka osób czytało książki inni wychodzili, Sybilla i Teegan rozmawiały... Zaczynało jej się nudzić. Spojrzała w okno i zaczęła podziwiać migające za oknem krajobrazy. Chciała już dojechać na miejsce. Nie mogła się doczekać aż przekroczy próg tego wspaniałego miejsca. Po jakimś czasie przyszła do nich pani z wózkiem pełnym słodyczy. Kupiła kilka czekoladowych żab oraz opakowanie fasolek. Brakowało jej kilku kart do kolekcji. Niestety znowu miała wiele powtórek. Westchnęła cicho i schowała je do torby. Alexandra poczęstowała wszystkich swoimi fasolkami, a Jonathan ciasteczkami, tak więc podróż mijała wręcz smakowicie. Raptem do przedziału wrócił chłopak imieniem Mathew z pytaniem kiedy w końcu dojadą.

- Już niedługo – odpowiedziała – I tak. Możemy już zakładać szaty.

Wstała i wyjęła z kufra długa czarną szatę. Po chwili miała ją już na sobie. Zajęła powrotem swoje miejsce i aby przeczekać moment jak wszyscy się przebierają. Nagle jednak zerwała się z miejsca. Przeprosiła wszystkich, którzy stali na jej drodze po czym wyszła na korytarz.

- Zwada! Zwada! – zaczęła wołać swoją kicię.

Po chwili przemierzała już korytarz nawołując mruczkę. Znalezienie jej zajęło jej strasznie dużo czasu. Z kotką na rękach wróciła do przedziału. Pod jej nogami przebiegł inny kot i wskoczył na kolana ubranej już w swoją szatę Sybilli. Kristin schowała Zwadę do klatki i zaczęła mozolną próbę zdejmowania kufra.
 
__________________
..::Fushigi Gin Hikari::..

Ostatnio edytowane przez Keyci : 02-06-2009 o 09:28.
Keyci jest offline  
Stary 01-06-2009, 23:07   #17
 
deMaus's Avatar
 
Reputacja: 1 deMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumny
- Sybilla Merediv – przedstawiła się - Wygląda na to, ze dla nas również jest to pierwszy raz. Zastanawialiście się już do którego domu traficie?
Wszyscy przez chwilę milczeli, a potem Teegan odpowiedziała:
- Ravenclaw, mam nadzieję…
- Ja pewnie będę w Gryfindorze, jak moi rodzice. To chyba najlepszy dom. - W głosie Jordana brzmiała nie tyle pewność co wręcz przekonanie o tym do którego domu trafi - Myślicie że poradzicie sobie z nauką w szkole? -
- Jeśli chodzi o mnie to jest mi to obojętne. Każdy dom ma swoje za i przeciw. Poza tym w końcu nie o to tu chyba chodzi, co nie? – spytała z ciepłym uśmiechem – Tak i tak będziemy się musieli uczyć tego samego, zdawać takie same egzaminy... Moim zdaniem najważniejsi są ludzie z którymi będziemy przebywać. -
- Ale właśnie od domu w dużej mierze zależy z jakimi ludźmi będziemy przebywać. Przecież nie spodziewasz się wielu bezinteresownych czynów od ludzi ze slyterina, albo nie spodziewasz się spotkać jakiegoś idioty wśród krukonów? Wiadomo, że dom nie określa kim jesteś ale w dużej mierze decyduje o tym z kim będziesz przebywać. -


Po przejechaniu wózka z jedzeniem zakupili dość dużo słodyczy i wspólnie zajadając się nimi rozmawiali dalej.
Kiedy za oknem zrobiło się już ciemno, przebrali się w szkolne szaty i nadal rozmawiali, ale teraz wyczuwało się już w powietrzu napięcie.
 

Ostatnio edytowane przez deMaus : 02-06-2009 o 10:19.
deMaus jest offline  
Stary 04-06-2009, 12:41   #18
 
Callisto's Avatar
 
Reputacja: 1 Callisto wkrótce będzie znanyCallisto wkrótce będzie znanyCallisto wkrótce będzie znanyCallisto wkrótce będzie znanyCallisto wkrótce będzie znanyCallisto wkrótce będzie znanyCallisto wkrótce będzie znanyCallisto wkrótce będzie znanyCallisto wkrótce będzie znanyCallisto wkrótce będzie znanyCallisto wkrótce będzie znany
Teegan przyglądała się wszystkim, którzy siedzieli w przedziale. Już chciała zamknąć się w swoim świecie, w którym bronili ją bohaterowie ulubionych książek, gdy usłyszała głos Sybilli. Jej spojrzenie było pełne sympatii i zainteresowania. To były dwie rzeczy, do których nie przywykła. Oczywiście, kochała swoje siostry, ale one nigdy nie potrafiły jej zrozumieć.

- Ravenclaw. Ciekawy wybór. Byłam przekonana, że każdy chce być w Gryffindorze. Dlaczego akurat ten dom? – zapytała Sybilla, wyraźnie zaskoczona. Teegan podniosła głowę, nieco zaskoczona, że została zauważona. Nie przywykła do tego, że ktokolwiek zwraca na nią uwagę. Zwykle była najcichszą osobą w towarzystwie. Taki urok posiadania dwóch wyjątkowo otwartych na świat sióstr.

- Nie rozumiem dlaczego uważasz, że Huffelpuff odpada. Na twoim miejscu raczej sądziłabym, że właśnie tam trafie. Z drugiej strony to jednak z tych domów tez wybrałabym raczej Ravenclaw.Teegan zarumieniła się lekko i potarła piegi na swoim "kartoflanym" nosie, jak zwykły nazywać go siostry.

- Ja...Nie chcę być taka jak one...Całe życie...po prostu nie chce być w ich cieniu...Znaczy i tak będę, ale mniej....I...i nikt mi nie będzie już wyrywał książki mówiąc, że....że jest za ładna pogoda by sobie oczy psuć.–Powiedziała nastolatka rumieniąc się jeszcze mocniej. Nie chciała, żeby ktoś źle pomyślał o jej siostrach, ale nie potrafiła też kłamać. Jej koleżanka otworzyła szerzej oczy ze zdumienia.

- Wyrywać książkę byś sobie oczu nie zepsuła? I tylko dlatego, ze jest ładna pogoda? Na Merlina, to czysta głupota. Przecież oczy się nie psują od czytania książek... No chyba ze czytasz w nocy... A piękna pogoda? Przecież czytać można tez w słoneczny dzień siedząc w ogrodzie czy tez pod drzewem w lesie lub... W zupełności popieram twoja niechęć do bycia taka jak twoje siostry. Też bym się buntowała gdybym musiała to znosić. Na szczęście nie mam sióstr...- Po tych słowach jej towarzyszka zamilkła. Teegan odetchnęła z ulgą. Nie przywykła do rozmawiania z kimś i szczerze mówiąc, nie czuła się najlepiej robiąc to. Zwykle była ignorowana i szczerze mówiąc nie przeszkadzało jej to.

Chwilę później do przedziału zapukała tęga czarownica z wózkiem przepełnionym słodyczami. Teegan, której rodzice zostawili pieniądze jedynie na „niezbędne wydatki” myślała, że będzie musiała obejść się smakiem była niepomiernie zdziwiona, gdy Sybilla poczęstowała ją Czekoladową Żabą. Teegan uśmiechnęła się z wdzięcznością i zjadła swoją żabę nim ta zdążyła jej uciec. To był jej ulubiony smakołyk. Lubiła je dużo bardziej od Fasolek czy innych słodyczy. Był tylko jeden smakołyk, który lubiła bardziej niż Czekoladowe Żaby, a mianowicie czekoladę, którą jej tatuś zawsze kupował na jej urodziny w jakimś sklepie w Hogsmeade.

Zadowolona z czekoladowej żaby grzecznie odmówiła innych słodyczy. Nauczona została, że za dużo słodyczy jest niezdrowe. Poza tym, siostry uprzedziły ją, że gdy przyjadą do Hogwartu czeka na nich uczta, jakiej „kartofelek” nigdy nie widział. Dziewczynka postanowiła więc, że zostawi sobie miejsce w brzuchu na to, co im zaserwują na uczcie.
Gdy zaczęło się ściemniać wyszła do toalety przebrać się nie przywykła do przebierania się przy chłopcach. Gdy wróciła, do końca podróży siedziała zaczytana w książce, którą wzięła z domu.
 
Callisto jest offline  
Stary 07-06-2009, 22:50   #19
 
Korbas's Avatar
 
Reputacja: 1 Korbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłość
...No i doczekali się. Ekspers Hogwart zaczął zwalniać, a na korytarzu zaczęło się robić tłoczno.
- Wreszcie! - rzekł cicho Jordan Bravy, zdejmując z półki swój kufer.
Cała siódemka wyszła z przedziału, włączając się w długą kolejkę gadających uczniów, czekających na wyjście z pociągu. Wokół nich zebrała się całkiem duża grupa pierwszoroczniaków, w tym Mathew, Harry i Ron którzy przed chwilą wyszli ze swojego przedziału. Atmosfera wśród nowych uczniów była wręcz namacalna, a w ich głosach poznać można było podniecenie, ale też lęk. W końcu przedostali się do drzwi i wyszli na chłodne powietrze. W tłumie młodych czarodziejów usłyszeli donośne wołanie:
-Pirszoroczni do mnie! Pirszoroczni! – to jakiś wielkim mężczyzna wołał do nich, trzymając w rękach wielkości pokryw kubłów na śmieci jasno świecącą lampę. – No jak Harry? – spytał go, przywołując uśmiech na włochatej twarzy.
Wszyscy starsi uczniowie zaczęli podążać ku powozom niedaleko stacji, które ciągnęły Testrale , niewidoczne dla większości osób. Zimne powietrze zaczęło dokuczać pierwszoroczniakom, których nadal przywoływał Hagrid, choć nikt prócz Harry’ego nie znał jego imienia.
-To już wszyscy pirszoroczni? Taa, no to jazda za mną. – I ruszył ścieżką prowadzącą do zamku. Była stroma i śliska, więc musieli uważać. Mało kto się odzywał, nowych uczniów przytłaczał stres, chłód i ogarniająca ich ciemność. Jednak chwilę później odezwał się Hagrid:
- Zara zobaczycie Hogwart!
Minęli zakręt i zatrzymali się na skraju wielkiego jeziora. Na końcu owego jeziora stał wielki zamek, osadzony na wysokie górze z wieloma wieżami i basztami z rozjarzonymi oknami. Pięknie wyglądał na tle ciemnego jak kawa, rozgwieżdżonego nieba. Rozległy się „Oooooch” i „Aaaaach”, głośne i piskliwe wśród dziewcząt. Dopiero później zauważyli że na brzegu ustawione były drewniane łódeczki. Dziwnie połyskiwały w świetle gwiazd.
- Nieźle co? – ucieszył się wielkolud – No dobra, wsiadać mi po czterech na jedną łódkę, ani jednego więcej! – rozkazał po chwili.
Zmarznięci pierwszoroczni zaczęli wchodzić do łódek. Harry, Ron, Mathew Wallace i Jonathan Roberts wsiedli do jednej łódki. Sybilla Merediv, Kristin Bloodrose, Jordan Bravy i Alexandra Fleming dzielili jedną łódkę, a Teegan Reed i Mathew Purvis usiedli w łodce z Hermioną Granger I Nevillem Longbottomem.
- Wszyscy siedzą? Ty tam masz swoją ropuchę? – zagrzmiał Hagrid, spojrzawszy na Neville’a, a ten pokiwał głową. – No to RUSZAMY!
Łódki popłynęły prosto, przecinając gładką do tej pory taflę wody. W milczeniu obserwowali zamek, dopóki Hagrid nie krzyknął: „Głowy w dół!” gdy dopłynęli do tunelu w skale. Chwilę płynęli ciemnym tunelem, aż w końcu dotarli do pewnego rodzaju podziemnej przystani, gdzie wysiedli z łodek. Hagrid sprawdził je, a potem ruszył ciemnym korytarzem, a pierwszoroczni za nim.
Po kilku chwilach wędrówki wyszli na trawiaste błonia i podeszli do monumentalnych dębowych drzwi. Hagrid swoją wielką pięścią uderzył w nie, a te się w okamgnieniu otworzyły. Stała w nich wysoka czarnowłosa czarownica o srogiej twarzy i z jakąś taką dziwną aurą.
-Pirszoroczni, Pani profesor McGonagall – powiedział Hagrid do czarownicy.
-Dziękuję Hagridzie, sama zaprowadzę ich na górę.
Ten skinął głową i odszedł, a Profesor McGonagall szerzej otworzyła drzwi. Weszli za nią do olbrzymiej Sali wejściowej. W kamiennych ścianach odbijał się ogień z pochodni, a sklepienie ginęło gdzieś w mroku. Oni weszli po marmurowych schodach na górę, ale nie skierowali się do Wielkiej Sali, gdzie dobiegały ich ożywiony gwar, ale do komnaty obok.
- Witajcie w Hogwarcie – powitała ich Profesor McGonagall. – Uczta rozpoczynająca rok szkolny za moment się zacznie. Jednak zanim to nastąpi zostaniecie przydzieleni do jednego z czterech domów: Gryffindoru, Hufflepuffu, Ravenclawu albo Slytherinu. Każdy dom ma swoje cechy i zalety. Przydział jest bardzo ważny, ponieważ do końca szkoły będziecie należeć do tego domu, który zostanie Wam przydzielony. Wasze osiągnięcia będę nagradzane punktami dla swojego domu, a niesubordynacje karane ujemnymi punktami dla domu. Będzie on czymś w rodzaju rodziny. Z innymi mieszkańcami będziecie chodzić na lekcje, spać w jednym dormitorium i spędzać czas wolny w pokoju wspólnym. Mam nadzieję że każde z was będzie wierne swojemu domowi, bez względu na to, do którego zostanie przydzielone. Ceremonia Przydziału za chwilę się rozpocznie, kiedy będziecie gotowi przyjdę po Was.
I odeszła, zostawiając ich samych w komnacie obok Wielkiej Sali.
 
__________________
Wyłącz się!
Ctrl+W
Korbas jest offline  
Stary 08-06-2009, 19:26   #20
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
Mathew tak się wciągnął w wyjaśnianie wspaniałości quidditcha, że nawet nie zauważył kiedy za oknem zrobiło się ciemno. Dopiero ponowne wtargnięcie Hermiony Granger uświadomiło mu, że są już niedaleko celu podróży. Gdy dziewczyna wyszła, cała trójka zaczęła się przebierać w szkolne szaty. Pociąg zaczął zwalniać, aż w końcu stanął zupełnie. Usłyszeli, żeby zostawić bagaż w przedziale. Zrobili więc tak i wyszli, wraz z tłumem innych uczniów, na peron.

- Pirszorczni do mnie! Pirszorczni! - do uszów Mathew dobiegł krzyk. Obejrzał się w stronę, z której nadchodził i zobaczył olbrzymiego, owłosionego faceta w wielkim płaszczu i trzymającego pokaźnych rozmiarów latarnię. Aż otworzył usta ze zdziwienia. Ale ponieważ wszyscy nowi zdawali się podążać w jego kierunku, to i młody Wallace podszedł do wielkoluda. Okazało się nawet, że Harry go zna.

Z czasem tłumek pierwszoroczniaków rozrósł się o kolejne osoby, a gdy zgromadzili się już wszyscy, olbrzym poprowadził ich, prawdopodobnie w kierunku szkoły. Po krótkim marszu powiedział:
- Zara zobaczycie Hogwart.
I rzeczywiście. Za zakrętem objawił im się olbrzymi zamek. Ale taki, jakiego nie widzieli w żadnej książce, czy filmie. Przeogromny, z niezliczoną ilością baszt, przepiękny. Mathew, wraz z nowymi kolegami chętnie przyłączyli się do kanonady och-ów i ach-ów.

- Nieźle co? No dobra, wsiadać mi po czterech na jedną łódkę, ani jednego więcej! - nakazał przewodnik. Niektórzy z nich dopiero wtedy zauważyli, że są tu jakieś łódki. Byli zbyt pochłonięci niesamowitym wyglądem Hogwartu. Co prawda wielu z nich słyszało opowieści swoich rodziców, lub starszego rodzeństwa, ale prawdziwy widok był wspanialszy od jakichkolwiek wyobrażeń.

Mathew wcześniej nie zauważył nawet jeziora! Wsiadł do jednej łódki z Harrym i Ronem, a po chwili dosiadł się jakiś nieznany mu chłopak. Młody Wallace nie miał jednak ochoty z nim gadać. Za wiele się działo, a nie chciał niczego przegapić. Kto wie, co może się im jeszcze ukazać?

Nic niezwykłego już się jednak nie zdarzyło. Przepłynęli jezioro, a olbrzym podprowadził ich pod główne wejście do zamku. Zapukał. Po chwili ukazała się jakaś starszawa czarownica:
- Pirszoroczni pani profesor McGonagall.
- Dziękuję Hagridzie sama zaprowadzę ich na górę.
Jak powiedziała tak zrobiła. Zamiast trafić do miejsca, gdzie w tej chwili była reszta szkoły, nowi uczniowie zostali zaprowadzeni do niewielkiego, biorąc pod uwagę ich ilość, pokoju.

Mathew zaczął mieć złe przeczucia. Co to może oznaczać? Po chwili pani profesor wszystko wyjaśniła. Nie uspokoiło to jednak pierwszoroczniaka. Przed nim była jakaś Ceremonia Przydziału. Co to może być? Nigdy nie przyszło mu do głowy spytać rodziców w jaki sposób trafili do swoich domów, a oni sami z siebie o tym nie wspominali. Teraz wydawało się oczywistym, że trzeba było się tego dowiedzieć, ale młody Wallace wolał wypytywać o inne rzeczy. O wiele ciekawsze były nocne wyprawy ojca, albo pojedynki z innymi uczniami, czy opowiadania matki o poszczególnych przedmiotach.

Po minach rówieśników poznał, że i oni nie mają zielonego pojęcia co się za chwilę stanie. Hermiona Granger zaczęła głośno debatować na ten temat, ale lepiej było jej nie słuchać. Co ich może za chwilę czekać?
 
Col Frost jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 04:13.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172