Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 26-04-2011, 00:41   #71
 
b00r0's Avatar
 
Reputacja: 1 b00r0 nie jest za bardzo znany
Borack był wdzięczny starcowi. Jego magia przywróciła go do żywych...No przynajmniej bardziej żywych niż dotychczas, gdyż nie dało się nie wspomnieć o cholernym bólu jaki towarzyszył zasklepiającym się ranom. Było mu głupio z powodu swego dziecinnego zachowania - wiedział, że naraził misje na fiasko, ale nie zamierzał też za bardzo się tym przejmować.

Wybaczcie - rzucił niedbale - a co do drogi.. myślę, że powinniśmy udać się zachodnimi ścieżkami. Elfy, jakkolwiek dzikie, nie ośmielą się atakować kogoś w kogo żyłach płynie ich krew bez wyraźnego powodu. W dodatku sami ostatnio mają sporo problemów, które przysparzają im wszelakiej maści bestie i te pieprzone pokraczne humanoidy, więc ich patrole nie powinny zapuszczać się tak daleko. Takie jest moje zdanie. Powinniśmy szybko zadecydować - czas nie kutas, nie stanie.
 
__________________
Rycerz bez blizny to kutas nie rycerz
b00r0 jest offline  
Stary 26-04-2011, 09:10   #72
Wiedźmin Właściwy
 
Draugdin's Avatar
 
Reputacja: 1 Draugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputację
Draugdin rad był słysząc towarzysza nadal wśród żywych. Głupota i gorący temperament nie są wystarczająco ważnymi powodami by żegnać się z tym światem.
- Przychylam się do opinii poprzedników. Myślę, że zachodni szlak jest w tej chwili najlepszym możliwym wyborem. Mimo tego, że mam świadomość jak większość z nas, iż czas nas goni jednak w mojej opinii i w zaistniałej sytuacji przydałby się się nam odpoczynek. Może nie do końca nam, ale przynajmniej temu kto niemalże już odchodził ramię w ramię z kostuchą ku zachodzącemu słońcu. Dlatego też proponuję jednak wziąć również pod rozwagę proponowaną nam gościnę.

Rozejrzał się po twarzach towarzyszy. Czuł, że dyskusja będzie burzliwa i być może nie łatwo będzie podjąć właściwą decyzję. Swoją drogą to były jedynie powolne lecz bardzo opancerzone żuki. Draugdin miał jedynie nadzieję, że gdy dotrą na miejsce wędrówki i wkroczą tam gdzie więcej niż pewne, że niebezpieczeństwo będzie się czaiło na każdym niemalże kroku zachowają zdrowy rozsądek i nikt nie będzie wyskakiwał z tak szaleńczymi pomysłami jak ten, który o mało o kosztował życie Boraka. Tak tego typu błędy będą mogły skutkować zagrożeniem dla całej drużyny. Zagrożenie i niebezpieczeństwo było wpisane w zawód, który wykonywali. Draugdin miał jednak na myśli to, żeby nie kusić losu gdy nie trzeba. Są sytuacje, w których ryzyko trzeba podejmować, ale trzeba to robić odpowiedzialnie, a nie bezsensownie sprowadzać zagrożenie nie tylko na siebie lecz również na towarzyszy.
 
__________________
There can be only One Draugdin!

We're fools to make war on our brothers in arms.
Draugdin jest offline  
Stary 26-04-2011, 10:50   #73
 
Mike's Avatar
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
Virana
- Może bezpieczniej dla ciebie było by cię dobić? - zagadneła przysiadając koło rannego. - A i przyszłe pokolenia nie były by obciażone twoimi genami.
Mimo swych słów użyła magii by uleczyć rany którym pustelnik nie poradził.
- Nie ma co marnować eliksiru na głupoty, potem bardziej nam się przyda.

- Ruszajmy przez ziemie elfów. Choć co do ich patrzenia na efią krew w naszych, niektórych żyłach to bym za bardzo nie liczyła. Bardziej do nich przemówić powinien cel naszej wyprawy. Tylko wystarczy sprawić by rozmawiać chcieli a nie strzałą zza karzaka w kałdun wrazili.
 
Mike jest offline  
Stary 26-04-2011, 12:17   #74
 
Faurin's Avatar
 
Reputacja: 1 Faurin nie jest za bardzo znanyFaurin nie jest za bardzo znanyFaurin nie jest za bardzo znanyFaurin nie jest za bardzo znany
Borack stał już na nogach. Może nie do końca równych, ale trzeba było powinszować pustelnikowi. Bez wątpienia wspomógł ich. I to znacznie. Nie czas jednak spoczywać na laurach, gdy odniosło się zwycięstwo z głupotą. Trza brnąć dalej, gdyż wyprawa nie polega na podróżowaniu, podziwianiu i raz po raz kurowaniu przyjaciół. Mieli ściśle określony cel. Nie łączyło ich nic oprócz niego, więc na razie Widar nie czuł jakiejś większej potrzeby, by oglądać się za innymi.

Wysłuchał pokornie pustelnika, narzekań krasnoluda i kolejnych członków drużyny. Gdy tylko czarodziejka skończyła pokręcił głową.

- Wybaczcie, ale nie mogę się z wami zgodzić. I tak stracimy czas, i tak.- spojrzał jednoznacznie na półelfa. - Proponuję rozbić obóz. Teraz.
Czuł, że zaraz zaczną mu przerywać, więc podniósł dłoń.
- Tak, moi drodzy. Rozbić powinniśmy obóz teraz. Pogoda nam sprzyja, bowiem zwierzyna rzadko kiedy wychodzi na żer podczas deszczu. Druga sprawa, i zapewne priorytetowa, to nasz kompan. Wybacz Borack, ale może i się trzymasz, ale twoje rany to nie to samo co wcześniejsza kąpiel w leśnych chaszczach. Musisz zregenerować siły. I co nieco przemyśleć, bo następnym razem będę za tym, by ukrócić takie zachowanie inaczej. Nie pozwolę, by nasza wyprawa się zakończyła, nim się rozpocznie na dobre. Jeśli zaś chodzi o dalszą drogę... cóż, jestem znowu odmiennego zdania. Sprawa elfów mnie niepokoi, bo nie wiemy ile ich klan miał styczności z ludźmi. Może zareagować gwałtownie. A jak to mówią- lepiej dmuchać na zimne. I znowuż możesz racji nie mieć- mój przyjacielu- bo ich może mało obchodzić twoje pochodzenie. Tym bardziej, że swe długie uszy kryjesz zazwyczaj pod kapturem. A i słyszałem, że elfy czasem bardziej nienawidzą "mieszanek" niż samych ludzi.
Przerwał na chwilę by zaczerpnąć świeżego powietrza. Zmierzył także pobieżnie wszystkich wzrokiem, sprawdzając, czy go słuchają.
- A co przemawia za podążeniem tym podmokłym traktem? Ano to, że w leśnej gęstwinie, podmokłej w dodatku, trudniej będzie nas wyśledzić przez potencjalnych agresorów, bowiem tamtejsze zapachy mogą nam wspomóc ukryć swój... zapach w wyprawie. Szkoda także czasu, który stracimy na postój, więc dłuższa droga nie wchodzi w rachubę.
 
__________________
Nobody know who I realy am...
Faurin jest offline  
Stary 26-04-2011, 12:44   #75
 
DominikVs's Avatar
 
Reputacja: 1 DominikVs nie jest za bardzo znany
Widok powracającego do zdrowia Boracka uspokoił Oktawiusa: –Przynajmniej nie będzie trzeba kopać mogiły, a znając moje szczęście, ten chędożony obowiązek spadłby na głowę mnie-pomyślał; ale również przekreślił szansę na dodatkowe złoto. Nie, żeby Oktaius życzył komukolwiek śmierci (no może poza orkami i pewnemu lichwiarzowi, z którym miał zatargi). On po prostu chłodno kalkulował zyski i straty, wady i zalety wynikłe z takich czy innych sytuacji. W końcu nie przyszedł tu na spacer, lecz w celu zarobku. Była to jego praca, sposób na życie. W gruncie rzeczy to nawet lubił Boracka, tak jak i całą bandę, która mu towarzyszyła. Na pierwszy rzut oka widać było, z jakiej gliny są ulepieni. Wspólnie stanowili całkiem groźną machinę do zabijania. Sęk w tym, że nieraz –tak jak w przypadku Boracka- ktoś się weźmie i jak raz wszystko rozpierdoli.

***

Ulewny deszcz nie zirytował Oktawiusa, który bezpiecznie skrył się pod pawężem, a jedynie wprawił go w melancholijny nastrój. Zaczęły mu się przypominać dni spędzone w przytulnych, ciepłych zamtuzach. Nie słuchał ględzenia Fungiego i tego starucha. Swoją drogą ten… jak mu było? Halfast? No więc Halfast wydawał mu się podejrzany. Gotowość niesienia pomocy za darmo nie mieściła się w światopoglądzie najemnika. Owszem, gdyby chociaż ich znał, ale on widział ich pierwszy raz. Na pewno czegoś od nich chciał. A jak mówi stare porzekadło: „Jak nie wiadomo o co idzie, to idzie o pieniądze”. Oktawius nie miał zamiaru dzielić się pieniędzmi, więc unikał pustelnika jak tylko mógł.
W kwestii drogi było mu jednak wszystko jedno. Powlecze się za kompanami –byle do celu. Na postój wolał poczekać do poprawy pogody. W końcu co za przyjemność taplać się w błocie jak warchlaki.
 
__________________
Lepiej zaliczać się do niektórych niż do wszystkich.
DominikVs jest offline  
Stary 26-04-2011, 13:05   #76
 
Makotto's Avatar
 
Reputacja: 1 Makotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znany
Crack siedział ze skrzyżowanymi nogami i rękoma założonymi na pierś. Topór bezpiecznie leżał na ziemi obok niego. Wiking marszczył przez cały czas brwi i skubał brodę, ciężko nad czymś myśląc. W końcu podniósł głowę i spojrzał po spierających się kamratach.

-Kto by chciał jeździć na robaku?- wypalił, jakby nie słyszał dotychczasowych planów co do obrania dalszej drogi.-Ja rozumiem wilk, gryf czy nawet niedźwiedź górski. Ale robal?!

Skupił wzrok na leżącym półelfie i pokręcił głową.

-Wielkie to to, a baby już na widok małego robaka się brzydzą, a gdybyś gdzieś zajechał na takim wielkim robalu to pewnie z miejsca by mdlały.- pokiwał głową z miną znawcy kobiecych upodobań.-Następnym razem weź się walnij w łeb zanim równie głupi pomysł ci wpadnie do głowy, albo lepiej mnie o to poproś. Z miejsca cię ogłuszę. Jak sam powiedziałaś, czas nie kutas, nie stanie. Jakby się żuczkowi trochę szczypczyki omsknęły, to tobie teraz nie miało by co stanąć!

Wzruszył ramionami, po czym rzucił okiem na resztę kompanii. Fungi był tak wkurwiony że jego broda przypominała jeżozwierza oderwanego od pożerania krzaku jałowca, a reszta biadoliła coś o dalszej drodze. Creap wyjął z torby niedźwiedzie sadło, by w razie czego nasmarować nim hełm, napierśnik oraz ostrze topora. Jakoś trza było dbać o broń i zbroję w czasie marszu przez deszcz.- pomyślał, odchrząkując.

-Ja bym obrał drogę niedaleko elfich osad. Przez grzęzawiska lepiej nie iść, jeszcze się kto utopi, ot moje zdanie. A dzikie elfy mają podobne obycie do mojego. Poznałem kiedy kilku. Nie zachowujmy się jak banda łupieżcza, to i problemów nie będzie.
 
__________________
Hello.
My name is Inigo Montoya.
You killed my father.
Prepare to die...
Makotto jest offline  
Stary 26-04-2011, 18:04   #77
 
malahaj's Avatar
 
Reputacja: 1 malahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputację
- Gówno toczyć! -

Zawołał za żukami, obdarzając odchodzące owady niezbyt kulturalnym gestem.

- Macie szczęście, insekty jedne. Następnym razem rozgniotę jak... no, jak robaka! -

Larson zadowolony, że udowodnił kto siedzi na wyższej gałęzi drzewa ewolucji, wrócił do reszty, akurat biorącej się za oporządzenie rannego. Fachowym okiem ocenił jego stan i zadane ranny i od razu wystawił diagnozę.

- Oskórować by go trzeba, to się jeszcze do czego wykorzysta... -

Wolf by pragmatykiem, znanym ze zmysłu strategicznego i dalekosiężnego planowania, dlatego miał w zamyśle zbliżającą się wyprawę do lochów. Nie widmo czy będzie okazja co jeszcze zabić a dobre zwłoki potrafią być w takich sytuacjach bezcenne. Niestety mniej doświadczeni towarzysze, nie potrafili docenić jego zapobiegliwości i Boracka odratowali. Trudno. Jednak trzeba będzie coś po drodze zabić a przecież i tak zabierają go ze sobą...

- Nie martw się. – rzucali do niego, kiedy nieco odzyskał przytomność zaczął gadać. - Widziałem kiedyś w jednych podziemiach olbrzymie pająki. Jak będziemy mieli szczęście, to też je spotkamy. Osiem nóg, wiec pewniej trzymają się podłoża a do tego są włochate, więc jest się za co złapać. Nie ześlizgniesz się z pancerza, jak z tych żuków. Musisz tylko uważać, jak prowadzisz, bo bydlaki potrafią wejść na sufit i trzeba się w ten czas mocno ich za kudły uczepić... -

Wolf pokiwał mądrze głową, uśmiechając się do Boracka. Lubić dzielić się swą mądrością z mniejszymi do siebie. Czyli z każdym w zasadzie.

- Z elfą brzechwą w dupsku inaczej będziecie gadać. – ocenił entuzjazm towarzyszy do naruszania zwyczajów leśnego ludu. - Teraz takie czasy, że na ich miejscu, to bym najpierw strzelał, potem zadawał pytania. O ile by mnie co interesowało. Błotem się boita ubrudzić, eleganciki jedne! Łatwo wam mówić, bo ja tu za najlepszy cel dla łuczników robię! Przy was większość, więc i tak będzie po waszemu, ale jeszcze was długouchy piórami po zadkach pogłaszczą, zobaczycie. -
Widar miał podobne zdanie, wiec całkiem osamotniony w swych poglądach nie był.
- Obóz mi zwisa, ja tam zmęczony nie jestem a jak chce się na żuku jeździć, to trzeba se mocne nogi wyrobić. Kierunek jednak jak najbardziej słuszny przedstawił. -

Wolf wyłożył swoje zdanie dość jasno, ale generalnie miał zamiar się dostosować. W razie czego użyje kogoś jako żywej tarczy. No, mając na uwadze różnice rozmiarów, to bardziej żywego puklerza.
 
malahaj jest offline  
Stary 26-04-2011, 21:39   #78
 
kymil's Avatar
 
Reputacja: 1 kymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputację
Głębokie Lasy, pod Wielkim Dębem


[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=1rXI72Kr6tw[/MEDIA]



- Jak się nie obrócisz, tak rzyć z tyłu, a elfia strzała rzadko chybia – krótko podsumował wypowiedzi towarzyszy Fungi.

A więc, kompania postanowione. Idziemy przez tereny dzikich elfów i to od razu. W ulewny deszcz. Elfy też chyba nie lubią wilgoci. Jeśli zachowamy należytą ostrożność, to jeszcze dziś pokonamy połowę trasy, zanim zupełnie zapadnie zmrok. Jeśli nic się nam nie przydarzy. O tym marszu nie będą śpiewali bardowie. Tylko żadnego światła – skwitował.

Ta ostatnia uwaga była akurat niepotrzebna. Nikt by nie zdołał zapalić pochodni w takiej ulewie.

- Ci z Was, którzy chcą, niech przygotują sobie prowizoryczną osłonę od deszczu – zarządził krasnolud.

- Fungi ma rację towarzysze. Na mój krzywy nos długo będzie padało. Dłuuuugo… – dodał Widar.
On z nich wszystkich najlepiej znał się na zmiennej pogodzie. Na Szlaku Kościotrupów wyczuł psim swędem burzę gradową, gdy zapowiadał się piękny, słoneczny dzień. Jemu można było w tej kwestii zaufać.

- Sprawdźcie ekwipunek, szczególnie prowiant - ciągnął Fungi - Aby nie zmókł i nie spleśniał. Zabezpieczcie też łuki i kusze przed wilgocią. Mogą się nam przydać. Zaraz wyruszamy – po czym Zigildun sam zastosował się do swych rad.

Halfast zerknął w górę na kłębiące się chmury i odparł:
- Żegnajcie więc, wędrowcy. Oby dobrzy bogowie mieli Was w opiece. Ja poczekam dziś pod tym Królem Lasu – wskazał na dąb - i przenocuję w jego objęciach. Ruszę dopiero nazajutrz. Jeśli się wypogodzi.

Czarodziejka Virana w tym czasie pomagała zaklęciem kurować się Borackowi.

- Wytrzyma ten forsowny marsz – ocenił jej starania Fungi, a do wszystkich krzyknął – Wycieczka! W las!

Przewodnik dał wszystkim jeszcze po ostatnim łyku gorzałki. Wreszcie sapnął i wyszedł spod bezpiecznej osłony wielkiego dębu. Pomaszerował prosto w ulewę. Za nim karnie reszta.

- Szczerze mówiąc, to bardziej martwię się o naszą magiczkę czy wytrzyma. Wygląda na delikatną i nieprzywykłą do mokrej bielizny – szepnął w górę Wolfowi idącemu obok - ale no cóż, to się dopiero okaże w praniu, jak mówią niewiasty.


*


[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=DWgCfWVgVj4&feature=related[/MEDIA]



Kompania maszerowała przez Głębokie Lasy. Deszcz padał nieprzerwanie. Nie siąpiło, ale lało jak z cebra. Ale nic sobie z tego nie robili. A przynajmniej tak to z oddali wyglądało. Krasnolud w mocno naciągniętym na głowę kapturem prowadził niezmordowanie. Przyjął forsowne tempo. Rzadko zarządzał też odpoczynek. Byle tylko coś łyknąć czy przekąsić. I dalej w drogę.

Doszli do momentu, gdzie zgodnie ze słowami pustelnika, zaczynały się mokradła i odbili na zachód. Starzec miał rację: to było bagnicho.







*



Droga przez elfie ziemie wyglądała na w miarę uczęszczaną. Choć ostatnie ślady bytności można było ocenić na przeszło miesiąc temu. Od biedy i wozem można było przejechać. Choć od deszczu zaczęły gromadzić się wielkie kałuże wody i droga stawała się coraz bardziej nieprzejezdna i grząska.

Minęła kolejna godzina marszu. Powoli zmierzchało. Przewodnik jak golem parł niezmordowanie naprzód, podpierając się masywnym kijem.


*


W pewnym momencie Terez, który o dziwo czuł się nie najgorzej, wzniósł rękę, aby kompania stanęła. Gdyby nie przypadek zupełnie nie zwróciliby na to uwagi.

Na wielkiej sośnie, pośród gałęzi dyndały na wietrze obdarte szkielety trzech humanoidów. Pożółkłe kości kołysały się i klekotały w rytm deszczu. Czaszki o pustych oczodołach wpatrywały się w wędrowców w niemym przerażeniu. Mogły mieć mniej niż pół roku. Wyglądały na ludzkie…


Bystrooki półelf wypatrzył pod nimi leżące świeże świerkowe szyszki, które Fungi ze złości chciał kopnąć w jakieś krzaki przy drodze. Świerkowe? Pod sosną?
Ledwo zatrzymał krasnoluda. Szyszki nie były bowiem rzucone tu przypadkowo, ale układały się w jakiś zapis, piktogram, który mógł odczytać tylko ktoś, kto znał elfie pismo. Jakby ostatnie ostrzeżenie przed pójściem dalej. Ostatnie ostrzeżenie dla Przyjaciół Dzikich Elfów.





W gęstniejącym mroku przy wtórze skrzypiących nad nim martwych ciał Borack zaczął mozolnie sylabizować:

- Gar'ean… hav'caaren… dh'oine… - zaczął opornie składać znaki. Dawno nie czytał z szyszek. Z pomocą przyszła mu Virana, która uzupełniła - Ess'tuath… esse deireadh.

- Czyli… macie wszyscy przesrane? – dopowiedział domyślnie Oktawius.

Półelf tylko skinął głową.

Kompania ruszyła dalej. Zapadała noc.


*


Było po północy. Virana słaniała się na nogach. Tego nie uczyli jej w akademii w Axen. Wspierała się na ramieniu Creapa już od pewnego czasu. Zrobiło się ciemno jak oko wykol. Podniosły się mgły. Było czarno na górze i biało na dole.
Wtedy też Fungi zarządził postój pomiędzy sędziwymi grabami, gdzie gęsto rosły chaszcze. Upragniony odpoczynek awanturników, choć bez wygód. Krasnolud zakazał palenia ognisk.
Draugdin bez namysłu go poparł. Wszyscy wiedzieli, że najemnik był ostrożny. I żył nadal, a to dobrze rokowało na przyszłość.
Zapowiadała się zimna, mokra noc. Bezgwiezdna i bezsenna noc.

- Lepiej zmoknąć i zmarznąć, niż zginąć od elfiej strzały – pocieszał jak umiał Zigildun. – Śpijmy pod drzewami. W mroku. Osobno. Dziki elf może nas nie wypatrzy. Trzy osoby wartują, reszta drzemie. Później się luzują. Śpijcie z bronią w ręku. No i głowa do góry. Jutro będziemy przy rzece Białej – dodał troszkę weselej.

- Jak się kurwa obudzimy – powiedział ktoś z drużyny.

- Taak. Kto pierwszy obejmie wartę? – spytał Fungi.


===


Wszyscy BG: wykonajcie 3 rzuty k6
Borack: odzyskuje pełnię Kondycji
Virana: drużynowy kwiatuszek minus 1 do Kondycji, droga sroga
 

Ostatnio edytowane przez kymil : 26-04-2011 o 22:04.
kymil jest offline  
Stary 27-04-2011, 00:23   #79
 
Makotto's Avatar
 
Reputacja: 1 Makotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znany
Creap szedł powolnym i systematycznym krokiem. Sposób w jaki się poruszał można było uczciwie przyrównać do ruchu płyt kontynentalnych. Powolny ale nieustępliwy. Strugi deszczu spływały kaskadą z tarczy uniesionej nad głowę. Hełm, napierśnik, ramiona oraz kamizelka mężczyzny lśniły od tłuszczu którym je dokładnie pokrył przed wymarszem. Niedźwiedzie sadło świetnie chroniło ubranie oraz broń przed wodą. Grube krople spływały po barbarzyńcy jak po kaczce.

Sam Crack jakby stracił nastrój od siekącej z nieba ulewy. Krople odbijające się od umba tarczy pukały cicho, rozbijając się na metalowej półkuli. Wiking raz za razem potrząsał głową, pozbywając się wody z dolnych rogów hełmu.

-Nawet deszcz tu kurwa inaczej pada...- mruknął, idąc traktem. Przystanął na chwilę, gdy przed bandą wędrowców pojawiły się nagle bagna. Woda w bajorze wydawała się żyć własnym życiem, wzburzana przez ulewę. Barbarzyńca spojrzał ironicznie na Widara i Wolfa.-Mówta se co chceta, ale ta pieprzona kipiel wciągnęłaby nas po kilku pierwszych krokach. A o panu Fungim nie wspomnę. Jego to byśmy chyba nieść musieli coby się bidak nie utopił.

***

Crack wpatrywał się w trzy trupy, gdy półelf i czarodziejka zajęci byli czytaniem w szyszkach. Sam pomysł pisania w tak dziwny sposób wydał się Creapowi niedorzeczny. Jego lud pisał na menhirach i kamiennych kolumnach, ryjąc runy w twardym kamieniu. Szkielety jakby przypatrywały się drużynie, wieszcząc jej ponury ros. Wiking rzucił okiem na dwójkę tłumaczy. Elfe trele jakie odczytali nic mu nie mówiły. Dopiero prosta interpretacja Oktawiusa rzuciła nieco światła na ten językowy galimatias.

-Macie wszyscy przesrane...- powtórzył, po czym uśmiechnął się do siebie. Takie przekazy były przynajmniej czytelne.

***

Koło północy czarodziejka była tak zmęczona, że nie brzydziła się opierać o ramieniu idącego obok mężczyzny. Po chwili namysłu przesunął tarczę nieco na bok, osłaniając kobietę przed deszczem.

-Wiesz, panno magiczko... - zaczął, już na wstępie wyczerpując zasoby swoich dystyngowanych słów jakie mógł bez obaw powiedzieć kobiecie.- Mógłbym ci dać trochę niedźwiedziego tłuszczu. Słoik mam prawie pełen, a jakbyś se wtarła trochę w pelerynę i włosy, to i byś mniej przemoczona chodziła. W sumie to cała byś mogła się natrzeć, jak ja. Nie wyglądałabyś jak zmoknięta kura.

-A jeśli o warty idzie, to ja mogę być pierwszy. Najmniej z was mokry jestem i jeszcze mi tak do poduchy nie śpieszno. - rzucił, zwracając się do reszty gromady.
 
__________________
Hello.
My name is Inigo Montoya.
You killed my father.
Prepare to die...
Makotto jest offline  
Stary 27-04-2011, 10:23   #80
 
Mike's Avatar
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
Virana
- Że kurwa co? Mam się usmarować tłuszczem i błyszczeć jak prosiak. Pojebało cię? Ja czarodziejka loży? Niedoczekanie twoje, knurzy zwisie! - dodała też pare innych słów, których znajomość kobiecie nie przystoi. Na dodatek odsuneła sie od barbarzyńcy i nasunowszy kaptur przemoczonego płaszcza głębiej na głowę pochyliła sie nad napisem.
- Ta... wspominają też o chciwych ludziach - rozejrzała się po kompanach - są tu tacy?
 
Mike jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 15:32.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172