|
Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
23-03-2012, 22:31 | #31 |
Reputacja: 1 | - Nie ma się co kłócić - odezwał się milczący do tej pory Blackwood. - Pewne jest to, że do włamania potrzebne są dwie osoby. Jedna sprawdza mieszkanie, druga stoi na czatach. Im więcej tym bardziej podejrzliwi zrobią się sąsiedzi, nowe twarze... niepotrzebne pytania - celowo użył skrótu myślowego. - Dennison, powinieneś iść z Lilly i spróbować we dwójkę, ja pójdę z Joan i spróbujemy wyciągnąć coś od Fuchsa. Najlepiej w drodze do pracy trzeba by go zagadnąć. Nie możemy sobie pozwolić na opóźnienia, więc nie możemy robić wszystkiego, wszyscy na raz. To chyba proste? - zadał pytanie retoryczne na koniec, przyglądając się reakcji drugiego agenta.
__________________ Czekamy ciebie, ty odwieczny wrogu, morderco krwawy tłumu naszych braci, Czekamy ciebie, nie żeby zapłacić, lecz chlebem witać na rodzinnym progu. Żebyś ty wiedział nienawistny zbawco, jakiej ci śmierci życzymy w podzięce i jak bezsilnie zaciskamy ręce pomocy prosząc, podstępny oprawco. GG:11844451 |
24-03-2012, 09:32 | #32 |
Reputacja: 1 | Denninson początkowo był zaskoczony, by po chwili w wyrazie braku zrozumienia zmarszczyć brwi. "Nowe twarze?" Że niby włamywacz o znajomej twarzy to taki... swój włamywacz? Od razu potraktują milej? "O, witaj stary przyjacielu! Wchodź, wchodź, bo robi się przeciąg." - Żartujesz sobie? O tyle, o ile pomysł Blackwooda wydał mu się bezsensowny, tak kolejne słowa Joan sprawiły, że z głośnym nosowym wydechem uszło z niego powietrze. Spojrzał na nią ciężko, jednak bez wrogości. Ot, po prostu miała rację. - Mnie widzieli, więc nie powinienem się tam pojawiać. Przynajmniej na nocnej zmianie. Jednak jest proste wyjście z tego konfliktu. Skoro Josh, uważasz, że kobieta włamująca się do mieszkania w dzielnicy paranoików to świetny pomysł, to proponuję, byś sam się nią zaopiekował, a ja zadbam o bezpieczeństwo panny Hartmann.
__________________ Life is a bitch. Sometimes I think it even might be a redhead with a bad case of short temper. |
24-03-2012, 17:56 | #33 |
Reputacja: 1 | Joan aż się zakrztusiła. Z nim? Ma iść z nim? Rozejrzała się dookoła jakby szukając jakiejś światłej sugestii wyrysowanej na obskurnych ścianach meliny. Nie, nie, nie, przecież on jest nieznośny, twardogłowy, wręcz tępy! Zupełnie nie subtelny! I to jego idiotyczne, staroświeckie podejście do świata! I to jak na nią patrzył, jakby miała się za chwilę potknąć i zabić o własne nogi, jakby była lalką z chińskiej porcelany. Hm, to ostatnie porównanie sprawiło, że Joan naszła pewna niepokojąca myśl. Zacisnęła więc usta w wąską czerwoną linię dezaprobaty i spróbowała zapomnieć, że w ogóle coś tak idiotycznego przyszło jej do głowy. Zaciągnęła się papierosem z taką inherentną agresją, jakby niewinny przedmiot był odpowiedzialny za wszelkie zło świata. A już na pewno za dziwne, bezpodstawne i frustrujące uczucia. - Nie mam nic przeciwko - stwierdziła, a każde słowo sprawiało jej niemal fizyczny ból. Postanowiła, że to zwalczy w sobie. Ekspozycja, wbrew pozorom, powinna być w tym bardzo pomocna. Im więcej będzie z Dennisonem przebywać, tym więcej znajdzie powodów by go nienawidzić. Tak, to był absolutnie logiczny i niezawodny plan.
__________________ I don't mean to sound bitter, cold, or cruel, but I am, so that's how it comes out. ~~ Bill Hicks Ostatnio edytowane przez F.leja : 24-03-2012 o 18:56. |
24-03-2012, 19:49 | #34 |
Reputacja: 1 | - Dennison, nie uważam, że kobieta samotnie włamująca się do mieszkania to dobry pomysł. Po prostu nie przyszło mi przez myśl, że chcesz ją wysłać na włam. Myślałem, że sam spróbujesz, ale widzę, że nie lubisz dokańczać pracy. Wziąłeś się za mieszkanie Zimmera, ale niespecjalnie się garniesz do tego. Mogę iść z Lilly. Nie jest to problem, problemem jest twój brak profesjonalizmu - twardo podsumował Dennisona. - Postanowione?
__________________ Czekamy ciebie, ty odwieczny wrogu, morderco krwawy tłumu naszych braci, Czekamy ciebie, nie żeby zapłacić, lecz chlebem witać na rodzinnym progu. Żebyś ty wiedział nienawistny zbawco, jakiej ci śmierci życzymy w podzięce i jak bezsilnie zaciskamy ręce pomocy prosząc, podstępny oprawco. GG:11844451 |
24-03-2012, 22:58 | #35 |
Reputacja: 1 | Tak, zdecydowanie kobiety to same nieszczęście na misjach. Bądź człowieku mądry i poprzydzielaj zadania tak, by każda miała obstawę i mogła zabłysnąć jako gwiazdka. - Wyjaśnijmy sobie coś, Blackwood - w kilku krokach stanął twarzą w twarz ze szpiegiem. Chyba można było to nazwać tzw. postawą agresywną: proste plecy, pierś wypięta, kontakt wzrokowy, głos obniżony - Nieprofesjonalny jesteś ty twierdzący, że skoro panienka Joe chce iść bawić się we włamywaczy to panienka Joe to dostanie. Mógłbyś mieć chociaż tyle jaj, by się jej postawić. Po czym odwrócił spojrzenie do Lilly. - Z całym szacunkiem, słodziutka, nie widzę cię w roli czujki w tych spodniach - zasugerował sztucznie łagodnym głosem, że tak wątłe ciałko nie nadaje się do przerzucania zawartości szaf. Na zakończenie wsadził sobie papieros między zęby i ruszył do drzwi, które z żałosnym jękiem ustąpiły pod nagłym szarpnięciem. Przynajmniej nikt nie będzie Joshowi zadawał niewygodnych pytań skąd to limo pod okiem. Nadal wściekły Denninson wbił spojrzenie w Joan. Kobiety przodem.
__________________ Life is a bitch. Sometimes I think it even might be a redhead with a bad case of short temper. Ostatnio edytowane przez Eyriashka : 24-03-2012 o 23:11. |
24-03-2012, 23:05 | #36 |
Reputacja: 1 | Joan obserwowała całe zajście szeroko otwartymi ze zdziwienia oczętami. Gdy zorientowała się, że Dennison czeka już tylko na nią, szybko zdeptała papierosa czubkiem buta i na ile to było w tym syfie możliwe, błyskawicznie pokonała dystans dzielący ją od drzwi. Wolała go w takim stanie nie denerwować, więc przemknęła bez słowa obok i tylko w myślach przeklinała swój parszywy los. Dlaczego akurat teraz musiała odkryć, jak bardzo podobają jej się męscy mężczyźni, robiący męskie rzeczy? - Ojojoj ... - mruknęła pod nosem i przypomniała sobie, że na domiar złego, to był jej ostatni papieros.
__________________ I don't mean to sound bitter, cold, or cruel, but I am, so that's how it comes out. ~~ Bill Hicks |
26-03-2012, 13:55 | #37 |
Reputacja: 1 | Przed Mieszkaniem Zimmera Lilly i Joshua jako drugi opuścili kryjówkę. Zabierając wcześniej sprzęt, który mógłby być użyty podczas tego włamania. Atmosfera nie była najlepsza, a ostatni wyskok Roberta z pewnością, nie pomógł zawiązać atmosfery braterskości. Bóg jeden wiedział, że w przyszłości mogła im się przydać. Z drugiej strony nikt nie kazał im się lubić, mieli wykonać razem zadanie, szybko i efektywnie, a to co między nimi w tym czasie zajdzie, będzie sprawą drugorzędną. Zresztą takie rozważania były w tym momencie jałowe. Szli milcząc przez pogrążone w mroku ulice. Starali się unikać sporadycznych plam światła. Lepiej było pozostać niezauważonym. Podejmowali pewne ryzyko ... gdyby napotkali Rosjan, jednakże mieli nadzieję, że o tej porze, żołdacy zabunkrują się gdzieś, pragnąc w ciszy i spokoju przeżyć swoją służbę ... W pewnym momencie usłyszeli kroki dochodzące za ich pleców. Dogonił ich Arthur, który podczas całej narady był jakiś dziwnie milczący i nieobecny. Dwójka agentów zdała sobie sprawę, że zapomnieli o nim całkowicie. Patrzyli teraz na kolejnego Amerykanina, jakby oczekując jakiś wyjaśnień. -Byłem gliniarzem, co nieco wiem - mówił cicho, prawie szepcząc. Wydawało się, że Berlin nie działa na niego najlepiej. Cóż te ruiny, każdego mogły przyprawić o dreszcze. Trójka pracowników CIA, już nie niepokojona dotarło pod mieszkanie Majora. W dzielnicy panowała całkowita cisza. Nie było tutaj praktycznie żadnych latarni ulicznych ... a większość z tych, która stała po prostu nie działała. Podobnie z okien nie sączyło się światło. Cóż przynajmniej trochę ułatwiało to robotę włamującym się. Brama wejściowa była otwarta, cicho nie chcąc budzić sąsiadów wślizgnęli się do środka. Blackwood ukrył się w cieniu wejścia, pomiędzy dwoma kolumnami ... gdzie zapewne kiedyś znajdowała się tablica informacyjna. Jeżeli ktoś miałby pojawić się w drzwiach, wiedzieli by o tym szybko. Atkinson nakazał Lilly obserwować domy sąsiadów, stojąc przed wejściem do rzędu mieszkań. Sam skradając się podszedł do drzwi domu Zimmera, wyciągnął zabrany z "bazy" wytrych i zaczął pracę nad zamkiem. Wydawał się być bardzo skupiony, był też niestety wolny. Pracował metodyczni, nasłuchując charakterystycznych dźwięków zamka. Napięcie narastało ... wszakże każda chwila tutaj zwiększała ryzyko wykrycia ... czy strzelaniny. W końcu młody Amerykanin odłożył narzędzia i podniósł kciuk w górę dając znać stojącej na czatach dziewczynie, że wszystko poszło zgodnie z planem. Wyprostował się na całą wysokość i nie czekając, na pozostałych towarzyszy nacisnął klamkę stawiając krok w stronę mieszkania. Ciszę rozerwał strzał ... głośny strzał. Lilly aż syknęła, wyobrażając sobie, że obudził on właśnie całą ulicę. Zaś Atkinson w fontannie krwi wypływającej mu z szyi, upadł na brudną ziemię. Jego oczy były szeroko otwarte i wyrażały zdziwienie. Ktoś ... osoba, która go postrzeliła rzuciła się biegiem w głąb mieszkania ... nie dbał o hałas, gdy usłyszeli brzdęk tłuczonego szkła, a po chwili dźwięk uderzenia o ziemie i ciężki stęknięcie ... kroki uciekającego zaczęły się po chwili oddalać w stronę najciemniejszych i wąskich zaułków ... Mieszkanie Fuchsa Joan znała doskonale drogę do mieszkania policjanta, wszakże była tam ledwo parę godzin wcześniej. Jej orientacja w terenie pozwoliła im na uniknięcie poruszania się główną ulicą, z której od czasu do czasu dochodziły krzyki w języku rosyjskim. Wyglądało na to, że żołnierze radzieccy postanowili ograniczyć swoją pracę tylko do głównych, dobrze oświetlonych ulic. Zatrzymali się w cieniu budynku, gdy zauważyli zaparkowany przed wejściem do budynku ciemny samochód. Dopiero po chwili zauważyli dwójkę barczystych mężczyzn, kręcących się niedaleko, raz po raz obserwujących budynek, aby znów przenieść swoją uwagę na samochód. Wydawali się znudzeni i chyba lekko zawiedzeni. Uwagę agentów przykuły również dźwięki dobiegające z budynku ... męskie głosy, stłumione na tyle, że nie dało się ich rozpoznać. Była to z pewnością jednak głośna rozmowa ... czyżby ktoś się kłócił w środku? Po chwili w drzwiach pojawił się czerwony na twarzy, nieznany mężczyzna. -Sabaka! - wrzasnął na całą ulicę, budząc lekkie zainteresowanie pozostałe dwójki. Po chwili, trochę uspokojony zniknął w bramie ... Rosjanie ... po cywilnemu ... mogli być tylko z jednej organizacji ...
__________________ We have done the impossible, and that makes us mighty |
31-03-2012, 01:32 | #38 |
Reputacja: 1 | Przed mieszkaniem Fuchsa Nie ma co kryć. Mężczyźni zachowywali się podejrzanie co nie umknęło uwadze ani Joan, ani Roberta. Nie wymieniając między sobą nawet porozumiewawczych spojrzeń przystanęli w miejscu niewidocznym dla obu czujek. Denninson naturalnie, zdawał sobie sprawę z niebezpieczeństwa przed jakim stawiał Hartmann. Podświadomie ustawił się za jej plecami chcąc - nie chcąc osłaniając ją przed potencjalnym atakiem wymierzonym w plecy. Szczęśliwie takowy nie nastąpił. * * * * * Zgodnie z oceną Denninsona nie należało dłużej czekać. Protekcyjnie objął Joan w pasie i rozejrzawszy się po raz ostatni ruszył do domu Fuchsa. A jedynym bodźcem, który rozpędzał morowe myśli z umysłu mężczyzny był zapach jej perfum. Czarująca wiedźma... Joan zdążyła zauważyć, że subtelności nie są silną stroną agenta Dennisona. Trochę ją to niepokoiło. Obawiała się, że zwłaszcza w sytuacji w jakiej się znaleźli, coś pójdzie nie tak, wyprowadzi jej towarzysza z równowagi, albo zwyczajnie ktoś na niego spojrzy i od razu zorientuje się, że coś jest nie tak. - Rozluźnij sie - syknęła, posyłając mu rozanielony uśmiech. Gdy zaszła potrzeba, potrafiła ronić żewne łzy opowiadając jednocześnie najzabawniejszy żart świata - Zachowuj się naturalnie, jak z dziewczyną, narzeczoną, albo co ty tam masz. Podniósł brew widząc słodziutki uśmiech na twarzy. Dziewczyna widać nadal czarowała. Rzeczywiście trochę poluźnił napięte mięśnie na ramionach i impulsywnie ucałował jej czubek głowy. Takie czary-mary nie było tak niemiłe jak sobie mógł wyobrażać obserwując je z odległości. Joan była tak zaskoczona spontanicznością jego gestu, że o mało nie zapomniała co właściwie dzieje się dookoła niej. Jej wzrok padł jednak na ulicę, stojących koło czarnego samochodu rosjan i dom Fuchsa. Nie wiedziała, czego się spodziewać, ale w głowie wertowała setki możłiwych scenariuszy. Włącznie z tymi najczarniejszymi. Jej plan, miał im dać okazję rzucenia okiem, a może nawet i uchem na to co dzieje się z ich podejrzanym. Udawali mieszkającą w kamienicy zakochaną parę, wracającą po wieczornych rozrywkach do domu. Miała nadzieję, że uda im się wejść do budynku i dalej zorientować się w sytuacji. Denninson był jej niezmiernie wdzięczny. Przykrywka dwójki kochanków wracających do domu nadawała się idealnie. Obrzucił przelotnym spojrzeniem samochód wraz ze stojącymi przy nim mężczyznami i poprowadził kobietę do wnętrza budynku.
__________________ Life is a bitch. Sometimes I think it even might be a redhead with a bad case of short temper. Ostatnio edytowane przez Eyriashka : 31-03-2012 o 08:45. |
31-03-2012, 20:49 | #39 |
Reputacja: 1 | Nie była zadowolona z reakcji Denninsona, ale w końcu czego mogła się spodziewać po mężczyźnie, który najwidoczniej przekonany jest, że kobiety służą do tego, aby się nimi opiekować, a przy poważnych sprawach po prostu stanowią balast. Cóż za wyjątkowy instynkt, taki to powinien siedzieć z żoną i zajmować się dzieciakami. Nic dodać nic ująć, jednak nie zamierzała dzielić się swoimi poglądami. Absolutnie nie po to, aby go nie urazić, tylko po prostu wolała zając się innymi sprawami. Spodnie może nie należały do jej ulubionej części garderoby, dlatego też przemilczała uwagę Roberta. Kamień jej spadł z serca kiedy to Blackwood przejął inicjatywę i okazało się, że idzie z nią. W końcu pierwsza męska decyzja. *** Przybycie Arthura nieco ją zaskoczyło. Stał taki milczący, wyglądało na to, że ma swoje własne sprawy. Co sprawiło, że poszedł akurat z nimi? Skąd ta nagła zmiana planów? Nie dopytywała się, wolała już nie wchodzić dzisiaj na grząski grunt, miała wystarczająco swoich problemów. W końcu była przecież drobną, bezbronną kobietą. Westchnęła cicho. Kiedy ten otwierał zamek, uśmiechnęła się nieznacznie. Znała ten typ, wystarczyły dwa prawidłowe ruchy i ustępował. Mężczyzna jednak sobie poradził, a gdy tylko pokazał jej kciuka, ruszyła w jego stronę. Strzał chwilowo pozbawił ją słuchu i oddechu. Stała zatopiona w powietrzu jak w gęstej mazi. Wszystko działo się jak w zwolnionym tempie. Przypatrywała się jak ciało Arthura powoli opada na ziemię. Nieznany sprawca znika w ciemnych korytarzach, a tuż za nim rusza w pogoń Blackwood. Lilly ciągle jeszcze stała zatopiona w swojej niemocy, próbując odzyskać normalną percepcję. Nie mogła się poruszyć, choć sytuacja jak najbardziej tego wymagała. Dopiero, gdy ciało Atkinsona leżało już bezwładnie na ziemi, a po sprawcy pozostał tylko nieznaczny hałas już znikający w oddali, podbiegła do drzwi klnąc pod nosem, że zaraz zjawią się tutaj wszyscy sąsiedzi. Arthur był zalany krwią, nie wyglądało to dobrze. Chociaż trochę znała się się na pierwszej pomocy, w końcu kiedyś tam przeszła szkolenie, nie wiedziała jak mu może pomóc. Martwe jeszcze zdziwione oczy towarzysza, powiedziały jej, że nie ma sensu wysilać się na jakikolwiek działania. - Niech cię szlag... - powiedziała szeptem. Wytarła zakrwawione dłonie o kombinezon i ruszyła w stronę sprawcy.
__________________ Cisza barwą mego życia Szarość pieśnią brzemienną, którą śpiewam w drodze na ścieżkę wojenną istnienia... |
02-04-2012, 14:27 | #40 |
Reputacja: 1 | Przed Mieszkaniem Fuchsa Z tej dwójki większą swobodę zachowywała Joan. Wyglądała bardzo naturalnie , w tym momencie mogłaby oszukać każdego. Uśmiechała się lekko przytulając do Roberta, co wcale nie pomagało drugiemu z agentów. Dziewczyna mogła zauważyć, że pod maską pokerzysty był zdenerwowany. Wyraźnie czymś się martwił i mogło to stanowić pewien problem. Chociaż jeżeli Rosjanie wezmą go za ... niedoświadczonego w tych sprawach, to zdenerwowanie mogło być pomocne. Dość szybko zostali zauważeni, ale dwójka cywilów znajdujących się na zewnątrz zdawała się nie zwracać na nich zbyt dużej uwagi. Przelotne spojrzenia i znudzone miny, wiele mówiły o ich zadaniu. Znaleźli się już na tyle blisko domu, że dało się usłyszeć urwane krzyki. - ... Nie ! .... Porąbało! ... Świnie! .... Nie tak! ... - ten głos z pewnością należał do jednego z ich podejrzanych. Chyba toczył jakąś zajadłą tyradę, gdy po chwili ciszy dobiegł ich drugi podniesiony głos, z wyraźnym wschodnim akcentem - ... Słuchać ! ... Uważaj ! ... - po chwili dało się słyszeć trzask zamykanego okna. Najwidoczniej ktoś ze znajdujących się w mieszkaniu, postanowił spuścić kurtynę milczenia, na całe to zdarzenia. Dwójce szpiegów nie pozostało nic innego, jak wejść do środka domu. Zrobili krok w stronę, bramy, ale wtedy jeden z cywilów zagrodził im drogę. Amerykanie przyjrzeli się mu. Był wysoki i masywny. Patrząc na jego twarz ... cóż spotykając takiego w ciemnej alejce, chyba lepiej było przejść na drugą stronę. -Przejścia nie ma - powiedział dość dobrze po Niemiecku i dla podkreślenia swoich słów wyciągnął z kieszeni płaszcza, w który był ubrany legitymację w czerwonej obwolucie ... Nie otworzył jej, nie był nawet do tego przyzwyczajony. Jednakże przez sekundę wzrok dwójki Amerykanów padł na pasie z pistoletem automatycznym, który mógł być tylko słynną rosyjską Tetetką ... -Pokażcie mi jakieś dokumenty - dodał po chwili, gdy legitymacje ponownie leżała bezpieczna na dnie kieszeni. Tymczasem jego kolega oparł ręce na swoich biodrach. Ruch był dość swobodny, ale dla osób, które przeszły szkolenie, oznaczał także, że Rosjanin miał łatwiejszy dostęp do swojej broni bocznej ... atmosfera zrobiła się zdecydowanie napięta Okolice mieszkania Zimmera Gdzieś szczekał obudzony pies. Po chwili jego ujadanie, zdenerwowały kolejnych czworonogów. Powoli w całej okolicy robił się prawdziwy zgiełk. Gdzieniegdzie zapalały się światła. Właściciele zapewne próbowali uspokoić swoich pupilów. Ścigający mieli nadzieję, że 15 lat życia w Tysiącletniej Rzeszy, a teraz doświadczenia związane z okupacją Rosyjską, będą wystarczające, aby strzały nie budziły zbyt wielkiego zainteresowania. Oczywiście zawsze istnieli ciekawscy, życzliwy czy po prostu współpracownicy służby bezpieczeństwa, którzy woleli sprawdzić co się dzieje, ale przeciętny mieszkaniec ... przeciętny Berlińczyk, powinien zamknąć drzwi na kolejny zamek i jedynie nerwowo zaglądać za kurtyny. Czasami lepiej było się nie interesować ... ludzie znikali za mniejsze przewinienia. Jednak dwójka agentów przejmowała się czymś innym. Gonili sprawcę, człowieka który zabił ich towarzysza. Z pewnością był to mężczyzna. Średniej budowy ciała, średniego wzrostu, o krótkich czarnych włosach. Z pewnością nie wyróżniałby się za bardzo z tłumów. Był za to szybki, wysportowany, powoli wyrabiał sobie przewagę nad ścigającymi. Joshua starał się biec ze wszystkich sił, jednocześnie próbując wyjąć pistolet, ale przy tej prędkości, nie było to najłatwiejsze zadanie. Jeżeli zahaczyłby o coś, mógłby wylądować na ziemi ... a tego nie chcieli ... Za nim biegła Lilly, która zdążyła otrząsnąć się z wydarzenia, którego była świadkiem. Na jej czarnym ubraniu można było dostrzec plamę krwi ... krwi młodego Amerykanina, który pozostał w progu domu ... Uciekający brał kolejny zakręt, jednocześnie zaś podniósł wyżej prawą dłoń. Blackwood z daleka rozpoznał trzymany w niej przedmiot. Pistolet! Zwolnił robiąc unik, a wystrzał odłupał kawałek betonu z najbliższego budynku. Chociaż odległość była spora, były żołnierz rozpoznał model pistoletu. Dźwięk przez niego wydawany słyszał przez wiele lat. Mógł to być tylko Colt model 1911 ... przepisowy pistolet Amerykańskiej armii ... bardzo popularny ... Zabójca wbiegł w kolejną alejkę ... posyłając w stronę agentów, dwie kolejne kule. Obie były niecelne, ale z tego co mógł ocenić Blackwood, ich przeznaczeniem, nie było trafienie ... miały ich nastraszyć i spowolnić, dając mężczyźnie możliwość ucieczki ... w ich głowach kotłowało się teraz wiele myśli ... co robić? Co robić?
__________________ We have done the impossible, and that makes us mighty |