|
Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
04-08-2022, 19:38 | #71 |
Reputacja: 1 | Gdy wrócili do namiotu, Shania wyciągnęła notatnik i zaczęła szkicować ruiny. - To mniej więcej tak, wszystko z kamienia o grubości około jednej stopy. Przynajmniej na zewnątrz. Ładunki można by podłożyć tutaj, tutaj… - zaczęła zaznaczyć “x” we wskazanych miejscach. - przyda się wziąć na zapas, bo nie oglądałam aż tak dokładnie ruin. Wtedy szukaliśmy niedobitków legionu. - Ok, jaki kamień? Piaskowiec, granit, obsydian, a może cegła lub beton? Ładunki kierunkowe z nawiertami, czy tylko zewnętrzne w miejscach wrażliwych strukturalnie? Zapalniki na kabel, elektryczno chemiczne, radiowe? Jakie są tam przewidywane zakłócenia? - Oczy Johna niemalże się zaświeciły, jakby wskoczył na swojego konika. - Uuu, wygląda na to że też się znasz na rzeczy - pochwaliła go Anna, uznając że ich przydział nie był przypadkowy i raczej wiązał się z misją do której się szykowali. - Zapas warto wziąć, wątpię że uda się wysadzić fundamenty lub zrobić efekt domina - rozważała spoglądając na plany i zaznaczone przez koleżankę miejsca. - No i zobaczymy co powiedzą przedstawiciele Bractwa. Jedna ściana może być nieporównywalnie ważniejsza od innej. - Wyglądał na granit, jak mówiłam nie było kiedy się rozglądać pod kątem wysadzania, została nas wtedy 2 na jako takim chodzie. Medyczka na stymulantach łatała krytycznie rannych, samemu cieknąć na wszystkie strony. Weźmy z bazy co da się wytargować, konkretniej na miejscu się rozejrzymy. Tam mogą być jakieś podziemia… - Pewnie tak. Wiertarka z długim wiertłem by się przydała, ale to dodaje wagi. Dobra, po prostu trzeba zanieść spis do kwatermistrza, a co dostaniemy, to już inna bajka. Klasyka polówki, raz nie mają plastiku, raz mają dwie zbędne taktyczne atomówki. - Blondyn wzruszył ramionami, wiedząc dobrze, że polowe zaopatrzenie to loteria. - Skoro to tam spotkaliście tego stwora z mackami i całą resztę, to możemy napotkać Legion. Postarajmy się też o granaty - zauważyła Anna, świadoma że grubych na stopę ścian z granitu nie da się przestrzelić, ale łatwo jest przerzucić nad nimi granatem. - Granaty na legion to loteria, lepiej sprawdza się strzał w głowę. Legioniści, nefaryta czy razyda, za każdym razem działało. Gorzej było z tym mackowatym, McBride musiał go porąbać, tu faktycznie granat byłby lepszy. - Musiałem go porąbać, bo był za blisko żeby w niego strzelać - zaznaczył Chris. - Więc nie wykluczał bym tak od razu że ciachanie tej sałatki jest lepsze od rozstrzelania. - No dobra, to osiem ładunków C6 lub ich równoważnik. Plus dwa w zapasie, daje tuzin i kilka mniejszych na wszelki wypadek - powiedziała Anna z figlarnym uśmiechem. - Oprócz tego parę granatów i amunicja. - Coś jeszcze potrzebujemy? - spytała, spoglądając głównie na przybyłego Chrisa. - Dużo amunicji - stwierdził krótko McBride, poważnym tonem.
__________________ Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości... |
05-08-2022, 05:31 | #72 |
Reputacja: 1 | Kilka godzin później Guardian powrócił z kolejnym pasażerem przynależącym do Bractwa. Mistyk zszedł na lądowisko, ściągnął hełm i najwyraźniej zaczął rozglądać się za znajomymi twarzami. Ruszył w kierunku Inkwizytora gdy tylko go dostrzegł. Spokojna rozmowa po chwili przeszła w dyskusję. Sztywna postawa Rodrigueza kontrastowała z nieco spokojniejszym sposobem bycia Mistyka, który w końcu machnął dłonią, zmierzył wzrokiem namioty i skierował swoje kroki do tego z oznaczeniem lazaretu. - Jestem brat Cortez. Podobno potrzebujesz pomocy - zwrócił się spokojnym głosem do Ariel, która po odprawie wróciła pod opiekę Scotta. Ja pierniczę!… Pomyślała Ariel… Jeden nie dał rady mnie dobić to przyszedł drugi. Świat się jednak nie poddaje by uprzykrzyć jej życie. Tylu gości w lazarecie chyba jeszcze nigdy nie miała… Czuła się już lepiej. Przestała chyba nawet krwawić i nie bolało tak bardzo jak się nie ruszała. Jednak na sam widok łysego czerepu inkwizytora miała przemożne wrażenie, że wszystko zaczyna się od początku. - Ariel Doe. Jak zapewne “Brat” wie medyk lokalnego oddziału Free Marines. - odezwała się nieco zbyt późno - Dziękuję za troskę, ale jest już lepiej. Tydzień albo dwa i stanę na nogi, a za dwa kolejne pewno będę jak nowa, ewentualnie z paroma nowymi rysami na karoserii. Miejscowy oficer medyczny zna się na robocie. - Ariel uśmiechnęła się co wyszło nawet szczerze, choć blada nieco trupia twarz trochę psuła efekt. - Nie takie otrzymałem wytyczne - pokręcił głową. - Mam dopilnować, żebyś stanęła na nogi od razu. Muszę sprawdzić twoje rany. - Skoro ekscelencja musi - Odparła Ariel zrezygnowana. Pewna, że i tym razem też przyjdzie jej za to zapłacić…. Cortez podciągnął materiał na jej nogach i rękach, po czym odsłonił brzuch i piersi. Ściągnął opatrunki i ocenił powagę obrażeń. Sprawnie popatrzył na powrót kończyny, a następnie położył jedną dłon na brzuchu, a drugą między jej piersiami. Fala ciepła rozlała się po jej korpusie, a rany momentalnie zaczęły się zabliźniać. Obie kompletnie zniknęły nie zostawiając nawet śladu, ale ta na brzuchu jeszcze trochę kłuła przy gwałtowniejszym ruchu. Ariel popatrzyła zaskoczona na swoje rany, obmacujące ją ręce i łysy czerep mistyka. - Ale jak?? - zapytała głupio… - Sztuka - wyjaśnił i uśmiechnął się z pobłażaniem. |
05-08-2022, 14:15 | #73 |
Reputacja: 1 |
|
08-08-2022, 13:29 | #74 |
Reputacja: 1 |
__________________ Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start. |
09-08-2022, 15:02 | #75 |
Reputacja: 1 | Przynajmniej rozkazy były jasne i sensowne. John obrócił się w kierunku strażnika i wdusił spust. Mając nadzieję, że da radę skasować strażnika zanim tamten zrobi użytek ze swojej zmodyfikowanej ręki. Karak odwrócił się w stronę Silvera jakby wiedział, że stamtąd padnie atak. Pociski rykoszetować od ciężkiego pancerza, ale jeden wgryzł się w dolną część korpusu sługi Ilian. Strażnik warknął, ale nie był to odgłos bólu czy irytacji. John miał wrażenie, że była to forma ekscytacji. Kolejne pociski bombardowały pancerz nie czyniąc przeciwnikowi większej szkody, gdy nagle Karak wychylił się gwałtownie w bok, a pociski przefrunęły obok niego. Marine puścił spust próbując wziąć go ponownie na cel. Templariusz poprawił uścisk na mieczu i kilkukrotnie chlasnął w kierunku Johna. Ataki były chaotyczne jakby ich ilość miała o wiele większe znaczenie niż celność. Przy każdym z nich templariusz wydawał pomruk jakby delektował się możliwością walki. Marine uchylił się lekko przed pierwszym ciosem, ale ten zazgrzytał o płytę pancerza na jego nodze. Drugi atak również był prosty do uniknięcia, a trzeci mierzący w jego nieopancerzone ramię, Silver odbił trzymanym oburącz karabinem. Harrison zgodnie z rozkazem ruszył osłaniać Silvera. Zdjął miecz w pleców i z pełnym impetem szarży wbił go w pierś wyznawcy Ilian. Jednak było to za mało aby go powalić.
__________________ Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości... |
12-08-2022, 09:26 | #76 |
Reputacja: 1 | Często mówiło się, że wróg pojawiał się nagle i znikąd, ale żeby tak dosłownie!? Ekipa była nieco rozproszona i strzelanie do niektórych wiązałoby się z ryzykiem postrzelenia swojego. Anna niemal instynktownie skierowała broń w najbliższego wroga, który znalazł się zdecydowanie za blisko niej i momentalnie otworzyła ogień. Krótka seria błysnęła na pancerzu Templariusza i ewidentnie go przebiła. Niestety metal musiał mocno osłabić impet ataku, bo wyznawca Ilian wydał warknięcie i wziął zamach mieczem ze świecąco na czerwono runami. Morris stojący zaraz obok wymierzył w łeb sługi Ciemności. Dwa razy krótko przytrzymał spust. Templariusz odruchowo odwrócił głowę i pociski uderzyły w bok hełmu, ale jeden przebił metal powodując przeciągłe warknięcie. Zaraz obok sierżanta pojawił się Ross, który chciał wesprzeć towarzyszy. Jednak Templariusz nadal nie chciał zginąć, a wystrzeliwane przez nich pociski odbijały się od jego pancerza. Templariusz po tym zmasowanym ataku odzyskał równowagę i zaatakował najbliższą istotę ludzką. Pancerz na piersi Anny zgrzytnął i ustąpił pod impetem ataku. Żebra przyjęły większość siły ciosu. Bolało, ale żyła. Sługa Ilian będąc pewny zwycięstwa ponowił atak, ale ten Annie udało się jakimś cudem odbić tworząc jednocześnie dźwignię i zrobiła to na tyle skutecznie, że przeciwnik wypuścił broń z ręki, która upadła na kamienie kilka metrów dalej. Purna zerknęła na Wojownika Koła Ilian stojącego tuż obok. Nie było nikogo obok kto mógłby ją osłonić i oczami wyobraźni już widziała siebie leżącą martwą w kałuży jasnoczerwonej krwi. Jednak wróg odwrócił powoli głowę w kierunku żołnierzy Bractwa. Jakby przyciągali go w jakiś magnetyczny sposób. Przygotował miecz do ataku i zaszarżował na nich. Żołnierz Bractwa wpatrywał się w swojego okaleczonego dowódcę i nawet nie zauważył zbliżającego się zagrożenia. Dopiero ból i krew buchająca z rany pod przebitym pancerzem przywołała go do rzeczywistości. Brutalnie, brutalnej. |
16-08-2022, 13:19 | #77 |
Reputacja: 1 | Ariel Ariel słysząc huk i krzyki w centrum kręgu natychmiast rzuciła się w tamtą stronę. Gdy tylko podbiegła do linii żołnierzy bractwa uklękła na kolano i podniosła do góry karabin celując w najbliższego wroga. Posłała krótką serię w prosto hełm templariusza. Jeden z pocisków wszedł dokładnie w otwór na oko jego hełmu, a ten nie wydając żadnego odgłosu zwalił się jak długi na kamienne podłoże. Shania September skryta za drzewem wycelowała w największego potwora karabinem. Uspokoiła oddech i oddała dwa strzały w rogaty łeb. Pierwsza seria poszła za nisko, ale szybka korekta przy drugiej spowodowała, żę pocisk w końcu zadzwonił o hełm. Cholerstwo miało gruby pancerz, ale udawało się w nim znajdować słabsze miejsca. |
17-08-2022, 08:57 | #78 |
Reputacja: 1 |
__________________ Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start. |
30-08-2022, 10:38 | #79 |
Reputacja: 1 | Chris Przyczajony na drzewie snajper, przez lunetę swojego SR50 przyglądał się zmaganiom Bractwa z niesmakiem. Wybitnie szybko im to poszło, bo w krótkiej chwili stracili śmigłowiec, a zaraz i Braciszków zacznie im ubywać. W tej sytuacji za priorytet McBride obrał sobie osłanianie Mistyka. Wycelował i strzelił w templariusza, który zamachnął się na Corteza. Pociski zadzwoniły o pancerz i ledwo raniły przeciwnika. Templariusz odwrócił głowę szukając strzelca, ale Chris tylko na to czekał. Wymierzył w oko i posłał w nie ostatni nabój. Mistyk był bezpieczny. Na razie. Karak Strażnik Karak zrobił krok do przodu i podniósł lufy ciężkiego karabinu wszczepionego w jego przedramię. Zaraz po tym gdy broń plunęła ogniem z jego hełmu wydostał się dźwięk przypominający śmiech. Brał na cel kolejnych wrogów nie zważając na swoich wojowników, którzy tylko cudem nie stali się celem swojego przywódcy. Żołnierze Bractwa, który stali najbliżej Inkwizytora stali się pierwszym celem Karaka. Pierwszy oberwał w pierś wielkokalibrowym pociskiem i wyglądało na to, że ledwo przeżył postrzał. Drugi, trafiony w brzuch, nie miał tyle szczęścia. Przewrócił się pod naporem ostrzału, obficie krwawiąc. Ten stojący zaraz obok Silvera i Harrisona oberwał w korpus i nogę, ledwo zachowujac równowagą. - Ja pier… - zaczął Harrison, ale nie skończył. Pocisk przeszył biceps jego ręki, a kolejne uderzyły w brzuch i nogę. Marine upuścił broń i krzyknął z bólu. John uniknął ataku zapewne tylko dlatego, że stał w miejscu osłoniętym przez templariusza. Jego miejsce zajął Ross, który otrzymał trzy trafienia w pierś. Chmurka krwi pojawiła się za jego plecami, a on sam upadł na plecy. Jeszcze żył, ale zostały mu ledwie chwile. *** |
14-09-2022, 09:43 | #80 |
Reputacja: 1 | Ariel Pole bitwy zamieniało się w rzeźnię ludzie padali… Byli jednak rozbici i zaskoczeni atakiem od środka. Nie było szans na udzielanie pomocy rannym. Ariel uniosła nieco wyżej karabin muszka i szczerbinka zespoliły się w jedno mierząc między oczy Bestii nazwanej Karakiem. Była to abominacja…Ariel widziała mechaniczno-bioniczne urządzenia nekrotechniki zastępujące ciało koszmaru, jaki przed nią stanął. Nie wahała się nawet sekundy ściągnęła sputa raz i jeszcze raz i jeszcze raz… W jej piersi rodziła się furia. Starając nie trafić walczących w zwarciu sojuszników pierwsza seria Ariel spudłowała. Idąc na kompromis pomiędzy efektywnością, a asekuracyjnością drugą posłała w rękę Karaka, do której przytwierdzona było działko automatyczne. Shania - McBride, wal w łeb tego największego, jak tylko opadnie dym - rzuciła na wewnętrznej komunikacji biegnąc wzdłuż krawędzi drzew. Przysiadła za kolejnym drzewem i wystrzeliła granat. Obserwowała tor lotu i liczyła, że nie zahaczy głowy żołnierza Bractwa, ale udało się. Granat odbił się raz od nierównych kamieni, poturlał i zatrzymał tam gdzie planowała. Po chwili zasypał okolicę odłamkami. Nie spodziewała się cudów i też ich nie otrzymała, ale z satysfakcją zarejestrowała, że Karak się zachwiał. Musiał konkretnie oberwać w nogę. Christopher Mistyk był chwilowo zabezpieczony, ale sytuacja była rozwojowa i przy braku przydatności ze strony zabranych przez Braciszków Troopersów to nawet nadzwyczajny talent strzelecki McBrida wiele cudów nie zdziała i wielu z jego sojuszników dziś pewnie skończy żywot w tych ruinach. - Przyjąłem - odpowiedział Christopher na słowa September. Ułatwiła mu tym samym podjęcie decyzji o kolejnym celu. Ze swojej kryjówki ujął sylwetkę Karaka w celowniku i po przycelowaniu oddał w niego strzały. Snajper wykorzystywał w pełni szybkostrzelność swojej broni starając się pokonać gruby pancerz Karaka strzelającego do jego towarzyszy. Strażnik był ustawiony w takiej pozycji, że blondyn zdecydował się szukać szczelin w pancerzu na jego napierśniku. Trzy z posłanych przez jego snajperkę naboi weszło w blachy. Trafienie było dobre bo czarno brązowy śluz zaczął wyciekać z otworów na pancerzu. Śmiech Karaka nagle urwał się, a nefaryta zakrztusił się. Spod hełmu wypłynęła podobna maź. John Jonowi ciężko było kombinować w co strzelać, z templariuszem tuż pod lufą. Wdusił cyngiel spustu, posułając wiązkę przed siebie. Miał cichą nadzieję, że zrobi z mrocznego wojownika rzeszoto i ułatwi sobie celowanie w Karaka. Strzelanie z karabinu maszynowego w zwarciu zawsze było problematyczne. Przeciwnik był w zasięgu aby po prostu odepchnąć lufę. Tak też się stało w tym przypadku. Część serii przeszła bokiem, ale reszta trafiła w cel. Templariusz oberwał po obu nogach, w prawy bark co sprawiło, że jego ręka stała się bezużyteczna, oraz w pierś. Jego oddech stał się charczący, a jego ruchy stały się wyraźnie wolniejsze. Anna Element zaskoczenia był po stronie przeciwników i miało to tragiczne w skutkach konsekwencje. Ale jak na twardych skurczybyków przystało, nie poddali się presji i walili zaciekle ciągłym ogniem. - Ognia! Keep firing! - Purna wydarła się przez radio do oddziału bractwa, świadoma tego jak utrata dowódcy, zwłaszcza w tak brutalny sposób, wpływa na oddział. Ich panika i ucieczka były ostatnimi czego chcieli w tej jakże ciężkiej sytuacji. Zadaniem jakie dowódca powierzył Annie, było osłaniać ciężkie M606, które miało kluczowe znaczenie na polu walki. Dostrzegła, jak John walił do wrogów i musiała dopilnować aby tak pozostało. Z koszmarnych poczynań Karaka wynikało, że następną ofiarą mogła być właśnie Anna - była po prostu kolejna w szeregu. Miała ona jeszcze rozbrojonego templariusza przed sobą, którego mogła użyć w charakterze żywej tarczy. Chciała, jednak instynkt podpowiedział jej że sługa Ilian nawet pozbawiony miecza mógł być groźny, co z resztą dał jej już boleśnie odczuć. Anna skierowała broń w niego i nacisnęła spust. Pierwszy pocisk Anny, wystarczył. Drugi był tylko dla pewności. Nabój wszedł w czaszkę i zrykoszetował wewnątrz hełmu. Templariusz padł ciężko na bok. Karak był na wprost, co jednocześnie oznaczało, że żywa tarcza Purny zniknęła. Zabicie przeciwnika było budujące, ale na polu walki nie było mowy o poczuciu bezpieczeństwa. Musieli załatwić Karaka! A pierwszym do tego był John i jego broń ciężka. Anna dostrzegła jak Morris dobił bydlaka który mu bruździł, co dawało Johnowi pole do popisu. Była w pełni świadoma że zanim Silver zrobi z gigantem co trzeba, musi brać nogi za pas i nie pozwolić dać mu się namierzyć. Strzeliła w bydlaka i rzuciła się biegiem do przodu, aby nie stanowić dla niego zbyt łatwego celu i unikać jego działa za wszelką cenę. W efekcie Anna zrobiła coś na kształt ognia zaporowego, tyle że Nefaryta Ilian nie zareagował na niego tak jak zrobiłby to ludzki wróg. Gdyby tylko miała więcej czasu na precyzję. Inkwizytor Rodriguez przeszedł do defensywy zerkał to na jednego, to na drugiego templariusza czekając na atak. Zraniony Templariusz podniósł miecz do ciosu. - Stój! - krzyknął Inkwizytor. Rozkaz był szalony i głupi zarazem, ale była w nim jakaś moc i wojownik Legionu zamarł na moment. Rodriguez wykorzystał tą chwilę i przeszedł do kontrataku. Cięcie piłą Justifera poszło poziomo. Zgrzytnęło o blachę i płynnym ruchem zdekapitowało przecwinika. Głowa w hełmie odtoczyła się, a ciało upadło na kolana, zachwiało się i runęło na bok. Inkwizytor zachwiał się i przyjął pozycję obronną Templariusz nawet nie spojrzał w kierunku martwego sojusznika. Jego pełna uwaga była skupiona na wrogu. Skoczył i zaatakował. Rodriguez odbił ostrze skierowane w jego podbrzusze, ale spóźnił się na drugi atak wycelowany w udo. Zachwiał się i również nie dośc szybko zareagował na kolejny. Ostrze Templariusza weszło w jego brzuch do połowy. Inkwizytor charknął i upadł na wznak zaraz po tym gdy wojownik Legionu wyszarpnięciem uwolnił swoją broń. Mistyk Cortez omiótł wzrokiem pole walki i zatrzymał się na Rodriguezie pod którym pojawiała się coraz większa plama krwi. Wyciągnął w jego kierunku dłonie, ale zaraz potem opuścił je bezradnie. Wymierzył pistolet w stojącego nad jako Bratem Legionistę i nacisnął spust. Musiał całkowicie zapomnieć, że jego broń ejst zacięta. Szybko odblokował broń i ponowił atak. Większość strzałów odbijała się od pancerza, ale dwa znalazły szczeliny w hełmie Templariusza. Marines Ross leżał na kamieniach i starał się uciskać ranę na piersi. - Opatrz to! Spróbuj mi tylko umrzeć to mnie popamiętasz! - Morris krzyknął do Harrisona po czym dobył miecza i skoczył do Templariusza z którym siłował się Silver. Punisher wbił się w korpus wojownika Ilian w miejscu gdzie powinien być jego kręgosłup. Morris przekręcił i wyszarpnął broń. Wróg bezwładnie osunął się na kamienne podłoże. Templariusze Templariusz walczący z żołnierzem Bractwa zasypał go ciosami. Wszystkie z nich dosięgły celu. Pancerz ustępował przy każdym ciosie i pokrywał się krwistymi zaciekami, ale najwyraźniej redukował impet ciosów gdyż żołnierz nie padał martwy. Drugi z Templariuszy przeskoczył nad ciałem Inkwizytora i zaszarżował na innego żołnierza jakiego miał w polu widzenia. Pierwszy cios trafił w hełm i musiał ogłuszyć wojownika Bractwa. Ten próbował osłaniać się przed kolejnymi atakami. Został ranny w rękę i brzuch, ale twardo stawiał opór. Najwyższy Templariusz wpatrywał się chwilę w cierpiącą Dekurion, ale po chwili znudził się nią. Przeskoczył nad ranną i zaatakował ostatniego z żołnierzy, który podniósł karabin osłaniając głowę i korpus. Sługa Ilan zareagował atakami na brzuch i nogi. Miecz wszedł głęboko i zazgrzytał o kość. Ból i szok włączyły żołnierza z walki. Karak Strażnik Karak zwrócił hełm lewo, a następnie prawo. Jakby ogarniał pole bitwy, które było jego dziełem. Skierował lufy karabinu wprost na Mistyka, które plunęły gradem pocisków. Nie przerywając ognia ciągnął go po kolejnych wrogach. Gdyby nie hełm to na jego zwyrodniałej twarzy na pewno można byłoby zauważyć coś na kształt satysfakcji. Ciężki pancerz wspomagany Mistyka uchronił go przed poważnymi ranami. Pocisk spenetrował tylko zewnętrzną warstwę napierśnika i obił mu żebra. Noga była tylko draśnięta. Anna oberwała bardzo mocno. Pociski przebiły płytę piersiową i wgryzły się w udo oraz biceps prawej ręki. Pancerz uratował życie Morrisa, który zaliczył tylko kilka draśnięć. Stojący nieco z tyłu John zdołał jakimś cudem uniknąć trafienia. Chris czuł się bezpieczny na drzewie do momentu jak pociski zaczęły rozłupywać korę koło miejsca jakie zajmował. Drasnęło go w nogę, potem pocisk przeszył go na wysokości brzucha, a potem zgruchotał mu żebra. Karak na koniec opuścił lufę nieco niżej, a Ariel śmierć zajrzała prosto w oczy. Skuliła się mimowolnie, by w ostatniej chwili umknąć przed pociskami, które przeleciały jej nad głową. *** Mistyk Cortez doskoczył do Anny i chwycił ją zanim upadła na kamienie. Wyciągnął aplikator z zasobnika przy pasie i wstrzyknął jego zawartość w bok jej szyi. Dziewczyna nagle otworzyła oczy. - Nie zostawiaj nas jeszcze - usłyszała zniekształcony głos wydobywający się z hełmu. Mistyk pomógł jej usiąść po czym przeładował broń i kontynuował ostrzał Karaka. Pociski bombardowały pancerz Nefaryty i część z nich przebiła jego napierśnik. Karak cofał się i starał zasłaniać wszczepionym karabinem, ale mimo to przegrywał. Gdy Mistyk opróżnił magazynek Strażnik opadł na kolano i ciężko charczał plując ciemnobrązowym śluzem spod hełmu. Chris McBride skrzywił się na twarzy po zebranym postrzale, ale zignorował swoje rany, w pełni skupiając się na pełnionej przez siebie roli. Wiedział, że zostały mu dwa pociski, ale jeśli teraz się zdecyduje na przeładowanie to Karak mógł ponowić atak co bardzo źle skończyłoby się dla wszystkich. Nie miał problemu z podejmowaniem ryzyka. Włożył więc w te dwa strzały cały wysiłek. A na koniec przeładował broń. Dwa pociski w magazynku. Muszą wystarczyć. Snajper wycelował i opróżnił broń. Rykoszet. Drugi wszedł. Dokładnie pod hełmem. Prosto w szyję. Karak złapał się prawą łapą w miejsce gdzie oberwał. Nic to nie dawało. Płyn wylewał się między jego palcami. Starał się podnieść na nogi. Zachwiał się i poleciał do przodu. Próbował jeszcze podeprzeć się karabinem, ale ten zazgrzytał o kamienie i nie utrzymał jego ciężaru. Nefartya w końcu padł na podłoże i przestał się poruszać. McBride oparł się o drzewo i dopiero wtedy przeładował broń. Morris Morris doskoczył do najbliższego templariusza i dwukrotnie zamachnął się na niego mieczem. Oba ciosy przebiły pancerz między łopatkami wroga, ale było to za mało, żeby go unieszkodliwić. Ariel To była jakaś masakra. Ludzie padali rozpruci przez pociski tego potwora. Ariel z trudem uniknęła pocisków tego koszmaru, ale walka jeszcze trwała. Wtedy spostrzegła Rossa i Harissa obaj leżeli… - No by to kurwa! - warknęła i pochylona ruszyła w stronę Rossa jeszcze w biegu odpinając zaczepy torby medycznej. Napierśnik był roztrzaskany. Nie było rany wylotowej… W środku miał pewno ładną sieczkę. Czeka go stół operacyjny. Trzeba hibernować nie uda mi się go ustabilizować. Ryk pocisków rwących powietrze nie uspokajał. Pewną ręką sięgnęła po strzykawkę…. |