|
Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
21-09-2022, 22:06 | #51 |
Reputacja: 1 |
Ostatnio edytowane przez Nuada : 21-09-2022 o 22:36. |
23-09-2022, 09:03 | #52 |
Reputacja: 1 | Przycupnięty za kontuarem jak mysz pod miotłą Dave drżał o swe życie. Szczurze instynkty pulsujące coraz słabszym echem, lecz jednak, w jego ludzkim umyśle, kazały mu wpełznąć w norę i przeczekać zagrożenie. Schować się przed olbrzymem, który jednym uderzeniem ręki przełamał marmurowy blat. STRACH. Usiadł mu na plecach i przyciskał do posadzki, krępując ruchy. LĘK. Uciskał mu klatkę piersiową, ściskał za gardło, nie pozwalając złapać oddechu. PRZERAŻENIE. Odcinało mu tlen, powodując, że nie potrafił jasno myśleć. GROZA. Była w wilgotnych, dużych oczach giganta Jacka Reno. BŁAGANIE. - Pohhhoomóż mmhii - wbiło się niczym sztylet w skulone ciało Malkovicha. Jack, uwięziony w ciele kolosa, cierpiał. Jego monstrualne ciało dygotało ze strachu nie mniej niż mikre ciało Dave’a. Odczuwało ten sam STRACH, LĘK, PRZERAŻENIE i GROZĘ co Malkovich. Jack miał swojego potwora, przed którym drżał. Rączka odwrócił twarz w kierunku przemienionego barmana. Skulony, z mokrym od łez pyskiem już nie był taki straszny. - Jack - wyszeptał przez ściśnięte, wyschnięte gardło. - Kto… Jak mogę ci pomóc Jack?
__________________ LUBIĘ PBF (miałem to wygwiazdkowane ale ktoś uznał to za deklarację polityczną) |
23-09-2022, 20:52 | #53 |
Markiz de Szatie Reputacja: 1 | Inimici saepe verum dicunt, amici numquam Ostatnio edytowane przez Deszatie : 23-09-2022 o 20:56. |
24-09-2022, 11:43 | #54 |
Reputacja: 1 | - Jack - wyszeptał przez ściśnięte, wyschnięte gardło. - Kto… Jak mogę ci pomóc Jack? W odpowiedzi gigant tylko warknął, jak wściekły pies. Jego obnażone zęby, budziły przerażenie i odrazę. Spomiędzy nich wyciekła spieniona ślina. Gigant uniósł dłoń zaciśniętą w kułak. Potężna pięść zawisła w powietrzu. Jack przypominał teraz antyczną rzeźbę. Muskularny siłacz uchwycony w najbardziej dramatycznym i dynamicznym momencie. Zeus ciskający pioruny. Hell yeah! Malkovich poczuł lodowatą dłoń kostuchy na swym ramieniu. Śmierć stała przy nim. Towarzyszka nieodłączna. Tuż obok.. Siostra wierna. Wiedział, że gdyby trafiła go ta stalowa piącha, padłby trupem na miejscu. Jedna tylko rzecz powstrzymywała go przed ucieczką, której ciągle domagał się szczurzy instynkt, coraz ciszej krzyczący w zakamarku jego czaszki. Patrząc w oczy olbrzyma, Dave wiedział, że Jack nie chce zrobić mu krzywdy. Kto inny zarządzał tym ciałem. Poprzez drażniące stroboskopowe pulsacje, Malkovich ujrzał coś czego nie potrafił wyjaśnić. Wokół szyi Jacka kłębiła się utkana z pary i dymu, złocista obroża Żałość wielka ścisnęła serce Malkovicha tak mocno, że aż z oczu pociekły mu łzy. Wyciągnął drżącą, otwartą dłoń i powoli zbliżył ją do pyska olbrzyma. Opuszkami palców pogłaskał wielki, mokry policzek, uważając by nie dotknąć przy tym wirującej wokół szyi barmana złotej eterycznej obroży. - Jack - wyszeptał niemal czule. - Tak mi przykro Jack. Życie psów łańcuchowych było ciężkie i nie do pozazdroszczenia. I jakkolwiek natarczywa myśl szeptała Dave'owi, żeby zerwał magiczną obręcz to jego racjonalna część osobowości wiedziała, że to na nic. Jeśli nawet udałoby mu się uwolnić mężczyznę, w co szczerze wątpił, to naraziłby życie Molly. Jednocześnie był pewien, że miejsce Ricko szybko zastąpiłby ktoś inny. Dave Malkovich wiedział, że świat był zły i nie był tak naiwny sądząc, że uda mu się to całe zło naprawić. Dlatego choć dusza mu łkała, powoli, na czworakach wycofał się poza zasięg wzroku olbrzyma Jacka, usiadł na podłodze opierając się plecami o ścianę i otarł łzy rękawem.
__________________ LUBIĘ PBF (miałem to wygwiazdkowane ale ktoś uznał to za deklarację polityczną) |
28-09-2022, 15:53 | #55 |
Reputacja: 1 | Zuri wirowała w tańcu, swobodna i uwolniona z wszelkich zmartwień. Taniec ją porywał, taniec zawsze był jej żywiołem. W tańcu zawsze widziała okazję tam, gdzie inni widzieli problemy i przeszkody - My? - odepchnęła go figlarnie od siebie, okręciła się wokół własnej osi, by fluorescencyjne włosy otoczyły ją tą swoją niesamowitą poświatą, po czym go przyciągnęła znowu. - Przecież ciebie nie ma — wyszeptała mu do ucha — Nikt cię nie szuka. Nikt cię nie zna. Nikt cię nie pamięta. Nikt cię nie potrzebuje — oplotła go mocniej w tańcu na te kilka chwil — Wiem, co ja mogę ci dać. Ale czy ty możesz dać mnie cokolwiek interesującego? Uwięziony w tym miejscu? |
28-09-2022, 20:08 | #56 |
Reputacja: 1 | Ayo podskoczyła, gdy drzwi zostały wyrwane z framugi przez wpadającego za bar olbrzyma, szarpnęła głową w jego stronę, zastygła w miejscu zawieszona pomiędzy chęcią walki i ucieczki. Ciemność za jej plecami zafalowała, zaszeleściły pióra wielkich skrzydeł, gdy mrok scalił się, na moment przemienił w ciało ze snów i koszmarów. Na moment, dopóki nie buchnęły basy, nie błysnęły oślepiające reflektory, a Zuri nie zawirowała w tańcu ze swoim płomieniem. Dopóki Camille nie odezwała się z uśmiechem. Jack. To był Jack. Wpatrywała się w niego szeroko otwartymi oczami. Olbrzym miał imię. Zwykłe ludzkie imię.
__________________ "[...] specjalizował się w zaprzepaszczonych sprawach. Najpierw zaprzepaścić coś, a potem uganiać się za tym jak wariat." |
29-09-2022, 04:35 | #57 |
Reputacja: 1 | Henry nie ufał tej kobiecie. Nie wierzył w żadne z jej słów. Już ujrzał już prawdziwe oblicze Camille Burrow. Teraz znalazło to potwierdzenie. Poczciwy barman, przemieniony w jakieś monstrum. Nikt inny nie mógł za tym stać. Tylko kto jej dał prawo do władania nim? Niewolnictwo zostało przecież zakazane już wieki temu. Żmija. Podstępna. Zakłamana. Obłudna żmija. Jednak to co działo się w myślach Bozansky’ego nie mogło zostać wypowiedziane na głos. Ayo zdawała się znajdować wspólny język z tą wiedźmą. Może to była tylko kolejna z rzucanych przez nią iluzji? Mimo to nie mogli sobie pozwolić na zaprzepaszczenie tej szansy. Teraz nie chodziło już tylko o życie Molly, ale o życia ich wszystkich. Urzędnik wrócił myślami do zaklętego w olbrzyma barmana. Camille niewątpliwie miała nad nim władzę. Henry czuł, że dysponuje podobną mocą. Czy byłby w stanie nim zawładnąć? Nie chciał rzecz jasna wykorzystywać nieszczęśnika i stać się jego nowym panem. Jednak… Jednak gdyby Burrow zwróciła się przeciwko nim? Skupił swe myśli na maszkarze. “Jack, spójrz na mnie” - wypowiedział w myślach. Kątem oka obserwował jego reakcję. Jednocześnie odezwał się na głos. - Pani Burrow, nie jesteśmy wojownikami, jak zapewne widać. Jednak życie dziewczynki nie jest dla nas obojętne. Ja jestem gotów zaryzykować - gdy wypowiedział te słowa przyszło zwątpienie. A może opamiętanie? Jeśli coś mu się stanie. Jeśli… zginie. Co z jego rodziną? Kto zaopiekuje się Margaret i dziećmi? Miał przecież obowiązki wobec nich… Jednak słowa już padły. Było za późno aby się wycofać.
__________________ Cóż może zmienić naturę człowieka? |
29-09-2022, 07:45 | #58 |
Markiz de Szatie Reputacja: 1 | Kiedy chcesz uzyskać coś od diablicy, "Jaśnie Wielmożną" ją tytułuj. – parafraza cytatu z powieści Dumasa naturalnie nasunęła się Akselowi, kiedy napotkał zdawkowe spojrzenie przenikliwych oczu Burrow. |
30-09-2022, 20:52 | #59 |
Reputacja: 1 | & Ayo Oke Camille, pani Burrow, Pani… Było tak jakby każde z nich apelowało do innej strony siedzącej przy ich stoliku kobiety. Jakby szukali klucza, który pozwoliłby unieść wieko teatralnej pozy, zedrzeć zasłonę przesłaniającą żywe, bijące serce. Spojrzenie Ayo na moment oddryfowało ku białym włosom wirującej w tańcu Zuri i dalej - ku barowemu kontuarowi. Jeśli Dave mógł gdzieś być to właśnie tam, tuż przy górującym nad wszystkim olbrzymem. Przygryzła wargi. Rączka powinien być tu z nimi, powinien być tu z nią. Podniosła się łagodnym, płynnym ruchem, nachyliła nad Camille, musnęła ustami jej skroń. - Dziękuję - powiedziała cicho. - Nigdy nie zrobiłabym czegoś takiego - zapewniła zgodnie z prawdą. - Nie naraziłabym nikogo w ten sposób. Dajcie mi moment - poprosiła i ruszyła w kierunku baru, mierząc olbrzyma ostrożnym spojrzeniem, próbując zobaczyć w nim nie potwora, ale człowieka. Bozansky odprowadził Ayo wzrokiem. Spojrzał na Zuti tańczącą w objęciach piromana. Jego wysiłki, by ochronić dziewczynę przed tym niestabilnym psychicznie człowiekiem spełzły na niczym. Jej wybór. Jest przecież dorosła. Delikatna próba przejęcia kontroli nad gigantem nie powiodła się. Henry cały czas uczył się swoich zdolności. Zbierał doświadczenie. Tak naprawdę nie był nawet pewien czy rzeczywiście je posiada. - Będę milczał - jako urzędnik Bozansky był przyzwyczajony do przestrzegania tajemnicy. O wielu sprawach nie mówił nawet rodzinie. - Kim on jest? Jeśli można spytać - przeniósł wzrok na olbrzyma, usiłując podtrzymać rozmowę pod nieobecność Ayo. Camille spojrzała w kierunku baru. Uśmiechnęła się kącikiem ust. Emanowała z niego nieskrywana satysfakcja, poczucie triumfu i wyższość nad wszystkimi wokół. - On? - zapytała kiwając głową w stronę olbrzyma - To ostrzeżenie. Tak kończą ludzie, którzy nie panują nad sobą. Minęło kilka chwil w czasie których Ayo zdążyłą dojść do baru. Ledwo się tam znalazła, a przeraźliwy ryk wypełnił cały klub. Ściany zadrżały, a parkiet zaskrzypiał boleśnie. Gigant znowu uderzył w kontuar obiema rękami, niczym rozjuszony goryl. - Trzeba uważać - skomentowała sytuację właścicielka klubu - Wielka moc, to wielka odpowiedzialność. Czyż nie panie Bosenski? Ktoś piastujący pana stanowisko wie doskonale, co to znaczy odpowiedzialność, prawda? Celowo przekręciła nazwisko? Czy po prostu go nie zapamiętała? Henry nie lubił gdy ktoś z niego kpił, a właśnie w ten sposób odebrał wypowiedź Camille. Starał się jednak nie dać tego po sobie poznać. - Bozansky. W oryginale moje nazwisko brzmiałoby “Bożański”. Moi przodkowie pochodzili z Polski - odpowiedział z wymuszonym uśmiechem. - Co do kwestii odpowiedzialności to zgadzam się. Moc i odpowiedzialność idą w parze. - Henry z trudem powstrzymał się od zadania kolejnych pytań dotyczących olbrzyma. Oparł się o fotel i rzucił krótkie spojrzenie Akselowi, licząc że antykwariusz znajdzie mniej drażliwy temat do podtrzymania rozmowy.
__________________ Cóż może zmienić naturę człowieka? |
01-10-2022, 12:19 | #60 |
Markiz de Szatie Reputacja: 1 | - Panować nad sobą to najwyższa władza. – Aksel sentencjonalnie nawiązał do wątku konwersacji. - Wtedy osiągamy spełnienie i wszelkie nasze triumfy smakują najlepiej… Zdrowie Tej, której piękno przewyższają jedynie władczość, dominacja i ambicja. – ukłonił się dwornie Camilli, unosząc szklankę niczym legendarny kielich. – Za niespodziewany sojusz, z odciśniętą na nim pieczęcią milczenia. Niech wyda złote owoce… - celowo zagrał tym motywem, obserwując reakcję kobiety. Wbrew pozorom stateczny mężczyzna nie dał się uwieść jej zwodniczemu urokowi, a komplement obliczony był na połechtanie próżnej natury gospodyni. |