|
Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
24-08-2007, 19:44 | #21 |
Reputacja: 1 | Baldor nie mówiąc ani słowa poszedł za swoim dowódcą. Kiedy doszedł do posterunku zaczął się przyglądać łańcuchom i kołkom [wyglądają jakoś specjalnie, czy jak normalne łańcuchy i kołki?]. Następnie wziął jeden łańcuch i owinął go wokół knykci lewej dłoni tak, żeby miał zrobiony z niego kastet i coś na kształt bicza. Sprawdził jeszcze jego długość, nie chcąc żeby improwizowany kastet przeszkadzał mu w walce. Następnie włożył za pas dwa kołki. - Jakie zajmujemy pozycje? - zapytał dowódcę dość chłodnym głosem, z którego można było odczytać, że człowiek chętnie już by zabił jakiegoś potwora. W rzeczywistości tak taż było. Przypomniał sobie jeszcze pewne zdarzenie aby podjudzić w sobie chęć do walki, a następnie usiadł na krześle i czekał. |
24-08-2007, 21:37 | #22 |
Reputacja: 1 | Jaegar po skończonym spotkaniu wyszedł za Bendelem, Dreak i Baldorem, kierując się do centralnej strażnicy. Miał niewyrazną minę. Nie przywykł do tego aby nim kierowano, ale na razie postanowił to zaakceptować. Gdy weszli do środka, podszedł do stołu i zsunął kaptur. Przyjrzał się leżącym narzędziom i podniósł dwa kołki. Sprawdził ich ostrość czubkiem palca i schował do sakwy. Skrzywił nieznacznie twarz i potarł skórę w okolicach czarnej opaski na lewym oku. Od czasu do czasu łapał go mały, krótkotrwały ból od dawno odniesionej rany. Związał z tyłu swoje długie, jasne włosy i podszedł do okna, wpatrując się w nie uporczywie, jakby w próbie przebicia się wzrokiem przez zalegającą nad miastem ciemność. Ostatnio edytowane przez Astaroth : 24-08-2007 o 21:54. |
24-08-2007, 21:43 | #23 |
Reputacja: 1 | Mierzący trochę ponad 180 centymetrów Ferve szybkim ruchem głowy odrzucił ciemną grzywkę zasłaniającą mu jasne, niebieskie oczy i spojrzał na pozostałych strażników. Szybko policzył zebranych – jedenastu ludzi. Jedenastu ludzi przeciwko krwiożerczym, potężnym bestiom. Cholera, najpierw zastanów się, a potem zgrywaj bohatera twardzielu! – pomyślał ironicznie. Jego wzrok zatrzymał się na Arishy, przywódczyni straży. Krótką chwilę na jego twarzy pojawił się wyjątkowo głupi grymas, uśmiech przechodzący w skrzywienie, ale na szczęście równie szybko go ukrył i oblał się małym rumieńcem. Miał nadzieję, że nikt tego nie zauważył. Nie był to bynajmniej wyraz zainteresowania, raczej wspomnienie kogoś kto był do niej podobny. Usiadł na pierwszym wolnym miejscu i niepewnie powiedział - Witajcie, mam nadzieję, że wreszcie zaprowadzimy porządek w tym niegdyś spokojnym mieście… Nie było w nim już tej szelmowskiej pewności siebie, która cechowała niegdyś tego młodego chłopca, szkolącego się na barda. Trzy lata więzienia zmieniają. Bardzo. Po naradzie udał się za Tronusem i jego gigantycznym bratem. Czuł się przy nich bezpiecznie, jego kompani wyglądali na zaprawionych w boju. Po drodze do strażnicy starał się poznać nowych towarzyszy. Miło jest wiedzieć, z kim u boku przyjdzie mi zginąć – znowu ironia. Denerwował się. W strażnicy sprawdził, czy jednoręczny miecz bez problemów wychodzi z pochwy, i czy cięciwa jest w dobrym stanie. Wziął dwa kołki i łańcuch, którym nerwowo bawił się, uderzając nim co chwilę lekko w podłogę. Czekał w napięciu na rozwój wypadków. Ostatnio edytowane przez 3killas : 25-08-2007 o 10:22. |
25-08-2007, 09:31 | #24 |
Reputacja: 1 | -Nareszcie, ktoś odważył się podjąć działania w tej sprawie i mamy odgórne wsparcie. - Seswath, wraz ze swymi kompanami w walce ze złem, istotami nocy, chaosem i temu podobnych, skierowali swe kroki ku dzielnicy plebsu. Strażnik wylądował w drużynie z Morganą, Justicarem i Arishą, podążył z nimi na zachodnią ulicę, do strażnicy, gdzie mogli się schować przed 'zwierzętami'. -Tu w ogóle są strażnice? Po co one tu stoją, gdy nikt w nich nie stacjonuje? Dla lepszego widoku, czy żeby dać poczucie bezpieczeństwa, tym biednym ludziom, którego i tak nigdy nie mieli? - powiedział sam do siebie, gdy po dość krótkim marszu znaleźli się na miejscu. Budynek wyglądał na dość... solidny, choć nie w opinii Seswatha. Weszli do środka przez drewniane drzwi, z których odłaziła farba. Mało brakowało, by czubkami głów dotykać sufitu, był on bardzo niski, dodatkowo wszystko było pokryte smołą. Seswath spojrzał na broń, która leżała na stole - łańcuchy i kołki, mężczyzna zaczął je liczyć i przyglądać się im - były ostre i długie. -A gdzie czosnek i srebro? - na twarzy Seswatha pojawił się nikły uśmiech, zaczął wątpić, że dadzą radę. Nie miał rodziny, był gotów poświęcić swe życie, byleby tylko zobaczyć krew tych stworów na własnym mieczu, usłyszeć ich żałosny kwik, poczuć, że się ich boją, że boją się śmierci, patrząc na nich... o ile już nie są martwi. Seswath wyciągnął rękę po kołki i włożył je za pas. Spojrzał na łańcuchy, nie wyglądały na przydatne. Usiadł na krześle, zmęczony nudnym czekaniem, przed oczami stanęły mu wszystkie ofiary tych bezwzględnych istot. Jego ręka mimowolnie powędrowała do rękojeści miecza. -Już niedługo poczujemy ich krew na dłoniach. ''Dziś w nocy poleje się krew bestii.'' |
25-08-2007, 17:15 | #25 |
Reputacja: 1 | Szła w milczeniu za dowódczynią. Cieszyła się że nie będzie jedyną kobietą w tej wojnie. Gdy doszli na miejsce obejrzała wnętrze. Nie było ono wyszukane. Jak w każdej strażnicy. Gdy Seswath zabrał kołki, podeszła do stołu. Wzięła jeden z łańcuchów i zaczepiła go o pas. Potem wzięła kołek i zaczęła go wyważać w dłoni. Zaśmiała się i poczęła nim podrzucać. Przyszłam tu na wojnę, nie zabawę. A szkoda... pomyślała i włożyła kilka kołków za pas. No to zaczynamy uśmiechnęła się, a jej oczy rozbłysły żądzą krwi. |
26-08-2007, 17:35 | #26 |
Reputacja: 1 | Gyd Justicar wszedł do strażnicy mina mu zrzędła. Mieli mało ludzi, wyposarzenia a ściany pokryte smołą wyglądały na takie które mogą się w każdej chwili zapalić od małego płomyka. Wziął 4 kołki i łańcuch ze stołu jednen z nich włożył do buta a resztę wsunął za pas. Łańcuch który wybrał uznał za krótki i wziął dłuższy. Owinął nim ramię i dłoń poczym przyjżał się towarzyszą. No ładnie, 4 osoby w tym 2 kobiety... może przeżyjemy... nie może być aż tak dużo tych bestii... pomyślał. -Dobra, dawajcie mi ich! |
26-08-2007, 18:46 | #27 |
Reputacja: 1 | Arisha podeszła do stołu i pokazując na broń powiedziała - Te kołki, są z drewna. Zwykłe, drewniane kołki... zabawne. Mamy nimi zabijać wampiry... Wolę łuk i kuszę. Jeden celny strzał w serce zabija wampira. Celne uderzenie kołkiem również. Pamiętajcie o tym, gdy spotkamy te stwory... A te łańcuchy - część ma na końcu buławę z kolcami, kilka nie ma nic, a pozostałe mają kajdany. To specjalne kajdany - gdy w coś uderzą, otwierają się na chwilę, po czym zamykają. W ten sposób trzeba łapać wilkołaki - a potem buławą w łep. Ech... szanse mamy marne... zobaczymy, jak nam pójdzie. - mniej więcej to samo powiedzieli też Bendel i Tronus. Morgana, Justicar, Seswath Czas mijał wolno. Cała ta strażnica was denerwowała - jeszcze nie dawno ktoś tu mieszkał, tylko na prośbę Arishy trzy domy zostały opuszczone. Mijały godziny, a na ulicy nic się nie działo. W pewnym momenice Justicar wyjrzał zniecierpliwony za okno. Po chwili zauważył, że na dachu jednego budynku coś się rusza. Budynek był dość daleko, jednak udało ci się ustalić, że jest to coś dużego. Zawołałeś swych towarzyszów. Księżyc świecił dokładnie za tym budynkiem - dokładnie widzieliście, że coś tam jest. W pewnym momencie to coś przyjęło pozę wycia do księżyca, a wokół rozległo się straszliwe wycie. Mieliście pewność - to jest wilkołak. Arisha nie dałą jednak znaku do ataku. Po chwili na ulicę wpadły trzy wilkołaki. Jeden był duży i biały, drugi był nieco mniejszy i jego sierść była czarna, natomiast trzeci przypominał wam jakiegoś szamana. Szły ulicą, rozglądając się wkoło. W tym momencie rozległo się trzykrotne uderzenie dzwona... Ferve Anthem Siedziałeś z dwoma braćmi w strażnicy. Nie działo się nic ciekawego. Byłeś znudzony już tym czekaniem i zasnąłeś. Obudziło cię szczekanie psa. Spojrzałeś na dwóch braci, którzy siedzieli już przygotowani, z bronią w ręku. Zrobiłeś to samo. Po chwili pies zapiszczał żałośnie, po czym przestał szczekać. -Już tu są. - powiedział Tengral. Tronus podszedł do okna i zaczął się rozglądać. Przez chwilę nic się nie działo... jednak w pewnym momencie szyba pekła, a Tronus został wyciągnięty na zewnątrz. Byłeś w szoku, usłyszałeś jedynie "Wal w dzwon! Wal w dzwon!", a następnie zobaczyłeś wyskakującego na zewnątrz Tengrala. Skoczyłeś do dzwonu i uderzyłeś chaotycznie trzy razy. Złapałeś za broń i wyskoczyłeś za Tengralem. To co ujrzałeś zmroziło ci krew w żyłach. Widziałeś troje ludzi i Tengrala, który krzyczał "Oddajcie mi mego brata sukinsyny!". Nie zdążyłeś się rozejrzeć, a ci ludzie nagle zaczęli się przemieniać. Rysy ich twarzy się zaostrzyły, przyjęły bardziej zwierzęcy kształt. Na ich plecach wyrosły duże skrzydła, na rękach mięli ogromne pazury i wielkie kły. Nie miałeś wątpliwości, że to są właśnie wampiry. Nagle na twoje ramię kapnęła kropla krwi, a później kolejna i jeszcze jedna. Spojrzałeś w górę - widziałeś tam Tronusa, którego trzymał kolejny wampir, dodatkowo bili się tam, w powietrzu. Nie mogłeś jednak nic zrobić, ponieważ w tym momencie ruszył na ciebie jeden z wampirów, natomiast dwa pozostałe skoczyły na Tengrala. Zobaczyłeś, jak wielkolud bezskutecznie próbuje powstrzymać bestie. Tymczasem wampir który rzucił się na ciebie zamachnął się ręką, aby zadać ci uderzenie od dołu... Co robisz? Baldor, Dreak, Jaegar Nerwowo oczekiwaliście przybycia besti, jednak nic się nie działo. Chcieliście mieć to już za sobą, jednak musileiście czekać. Oczekiwanie jest najgorsze. -Muszę się odlać, wybaczcie, ale nie będę sikał w domu. - przerwał ciszę Bendel, wychodząc z domu. Nie zdązyliście mu nic powiedzieć. Chwilę potem usłyszeliście uderzenie dzwona - wiedzieliście, że to musi być załoga Tronusa, bo Arisha miała róg. Wybiegliście z domu, jednak nie widzieliście tam Bendela, ani śladów walki. Po prostu zniknął. Jak na złość w tym samym momencie usłyszeliście wezwanie rogu. Wasi komapni są w potrzebie... Co robicie? Morgana, Justicar, Seswath Arisha zastanowiła się chwilę co robić, po czym zadęła w róg. -Musimy im pomóc! Wezwanie na pomoc pochodziło z jednej strażnicy, więc jeśli nam się uda, ktoś zaraz nam pomorze! Do ataku! - krzyknęła dowódczyni, po czym wybiegła z domku. Zrobiliście to samo. Widzieliście te same trzy wilkołaki. Na największego, białego wilkołaka rzuciła się Arisha, wymachując mieczem. Bestia chwyciła jej ostrze, złamała w pół, po czym rzuciła Arishą jak lalką. Szaman zaczął wymawiać dziwne słowa, po czym strzelił w Seswatha ognistą kulą. W tym samym momencie trzeci wilkołak uniusł rękę, wskazując ławkę, która poleciała do góry, a następnie wilkołak rzucił nią w Morganę i Justicara. Co robicie? |
26-08-2007, 19:25 | #28 |
Reputacja: 1 | Po wydaniu rozkazów opuściła dom. Jej oczom ukazał się znajomy widok trzech wilkołaków. Gdy Arisha rzuciła się na największego, katem oka zauważyła unoszącą się ławkę. Zwróciła się w jej stronę i obserwowała uważnie. Gdy zaczęła one lecieć w jej stronę szybkim ruchem wyjęła miecz i skierowała go w stronę nadlatującej ławki. Machnęła mieczem, gdy była ona już na tyle blisko, by można ją było uszkodzić io tym samym zminimalizować obrażenia przez nią zadane. |
26-08-2007, 22:49 | #29 |
Reputacja: 1 | Po uderzeniach w dzwon Ferve wyskoczył przed strażnicę. Szybkim ruchem wyciągnął miecz, walka z dystansu raczej nie wchodziła w grę. Ferve nie był tchórzem, nikt nie mógł mu tego zarzucić, ale widok przeraził go. Ludzie, którzy ich zaatakowali, przed jego oczami zaczęli przemieniać się w ohydne, skrzydlate bestie. Nigdy wcześniej nie widział nic tak przerażającego, z osłupienia i strachu wyrwały go krople krwi spadające na niego z góry. Była to krew Tronusa, porwanego w górę przez jednego z wampirów. Opanował strach, na tyle ile pozwoliło mu ciało i umysł. Kątem oko dostrzegł walczącego olbrzyma, chciał mu pomóc, ale sam został zaatakowany przez jedną z bestii. Uderzała pazurami od dołu, młody strażnik nie miał czasu do namysłu. Rzucił w nią trzymanym w drugiej ręce łańcuchem, mając nadzieję na zaskoczenie i wybicie z rytmu wampira. Potem przerzuciwszy ciężar ciała na lewą stronę, ciął go mieczem na odlew. |
27-08-2007, 09:43 | #30 |
Reputacja: 1 | Arisha podeszła do stołu i pokazując na broń powiedziała [i]-Te kołki, są z drewna. Zwykłe, drewniane kołki... zabawne. Mamy nimi zabijać wampiry... Wolę łuk i kuszę. Jeden celny strzał w serce zabija wampira. Celne uderzenie kołkiem również. Pamiętajcie o tym, gdy spotkamy te stwory... A te łańcuchy - część ma na końcu buławę z kolcami, kilka nie ma nic, a pozostałe mają kajdany. To specjalne kajdany - gdy w coś uderzą, otwierają się na chwilę, po czym zamykają. W ten sposób trzeba łapać wilkołaki - a potem buławą w łep. Ech... szanse mamy marne... zobaczymy, jak nam pójdzie. [i] - Seswath podszedł bliżej do arsenału broni i wziął łańcuch do ręki, rzeczywiście na jego końcach było coś, co przypominało kajdanki. -Na wszelki wypadek - dodatkowa broń została, na wzór towarzyszy, owinięta wokół dłoni. W tym momencie usłyszał wołanie Justicara. Podszedł do okna, przez które wyglądali pozostali. Coś dużego poruszało się na jednym z budynków. Stworzenie zaczęło wyć, a po chwili inne wilkołaki zaczęły mu wtórować. Jeden, okropny skowyt. Arisha zadęła w róg. -Musimy im pomóc! Wezwanie na pomoc pochodziło z jednej strażnicy, więc jeśli nam się uda, ktoś zaraz nam pomoże! Do ataku! - Seswath wybiegł za pozostałymi na zewnątrz. Kapitan rzucona jak kukiełka przez białego pół-wilka pół-człowieka. Seswath nie ujrzał próby obrony Morgany przed lecącą weń ławką, gdyż w jego kierunku ktoś, a raczej coś co wyglądało jak szaman posłało ognistą kulę. Nie wiele myśląc mężczyzna schylił się Czując z tyłu przyjemne, domyślił się, że 'strażnica' stanęła w płomieniach. Nie czekając na reakcję maga popędził na złamanie karku w jego stronę, zza pasa wyjął kołek i podniósł go na wysokość głowy wilkołaka. -Zasmakuj tego, zanim zabierzesz się za ludzkie mięso |