Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Sesja RPG Narzędzia wątku Wygląd
Stary 17-02-2008, 15:11   #41
 
Labalve's Avatar
 
Reputacja: 1 Labalve jest godny podziwuLabalve jest godny podziwuLabalve jest godny podziwuLabalve jest godny podziwuLabalve jest godny podziwuLabalve jest godny podziwuLabalve jest godny podziwuLabalve jest godny podziwuLabalve jest godny podziwuLabalve jest godny podziwuLabalve jest godny podziwu
Krzysztof uśmiechnął się głupkowato, odsłaniając wszystkie zęby.
- Nareszcie ktoś mnie poznał! Cieszę się, że mogłem bawić państwa oczy i uszy, ale teraz prosiłbym mnie już puścić, z chęcią bym coś zjadł – powiedział.
Gdy spostrzegł, że książe wciąż ma poważną minę dodał niepewnie:
- Proszę?
„Dobrze, powoli, zamknij jadaczkę” – uciszał samego siebie w myślach. „Widzisz do czego omal nas nie doprowadziłeś? I do tego gadasz sam do siebie w liczbie mnogiej. Skup się!”
 
__________________
"Precz z agresją słowną!
Przejdźmy do czynów!" - Labalve
Labalve jest offline  
Stary 18-02-2008, 00:31   #42
Marchosias
 


Poziom Ostrzeżenia: (0%)
Mortarel ---
-D... dobrze panie... - nieco uspokojony twoim „przyjaźniejszym” tonem rzekł karczmarz.
-Niech pan poczeka na górze... - spauzował, jakby ważył słowa, nie chciał urazić przybysza - zaraz przyjdę i pokażę pański pokój...
Odwrócił się, po czym szybko dodał
-Oczywiście przyniosę jadła.

Zadowolony ze swojej zdolności perswazji, wyszedłeś z zaplecza.
Szybko dostrzegłeś, że dzieje się tu jakieś dziwne przedstawienie, którego odgłosy zdawało Ci się słyszeć jeszcze na zapleczu.
Dwóch zbrojnych trzymało za ręce klęczącego mężczyznę, reszta zaś gadała coś o jakiś błaznach. Dla Ciebie wyglądało to jak publiczny lincz.

***

Widząc jak Alisa czekała na jego reakcję, Devon również wtrącił się do rozmowy
-Niech książę ma litość dla biednego - w tym momencie się zatrzymał, szukając odpowiedniego słowa - szaleńca. Wszakże jest taką samą istotą Boską, jak my wszyscy.

-Ha ha ha ha! - głośno roześmiał się książę. Ciężko było się domyśleć, co go tak bardzo rozbawiło, szczególnie że jeszcze przed chwilą wyglądał na zdenerwowanego.
-Puśćcie tego nieszczęśnika, on jest tylko niespełna rozumu, albo ma wyjątkowo specyficzne poczucie humoru.
-Nie mówiłem, abyście go od razu targali na zewnątrz - tutaj lekko karcącym spojrzeniem objął kapłana - może po prostu usiądziemy i zjemy naszą strawę?
-Tak, zdecydowanie panie - powiedział kapłan w szarych szatach, jakby nic się nie stało.

Kiedy książę siada, zaraz po jego prawej oraz lewej siadają zbrojni, jakby chcieli go bronić przed resztą świata.
-Może dokończę to, co zacząłem jeszcze gdy tu zawitałem. Po mojej lewej siedzi Marcus Juta, zaś po prawej Manuel Juta - wcześniej tego nie zauważyliście, mężczyźni są niemal identyczni, taki sam lekki zarost, to samo spojrzenie. Jedyne co pozwalało wam ich odróżniać, to fakt, że Marcus miał długą, głęboką szramę przechodzącą przez gardło. Paskudnie to wyglądało - Są oni braćmi, których miałem okazję poznać w jednej z moich podróżny do Księstwa Pars - tutaj książę pochylił się lekko w waszą stronę i ściszył głos - Manuel jest niemową, wycięli mu język.

Po tych słowach wstał sam kapłan, otrzepał szaty i powoli zaczął mówić
-Jam jest Ojciec Otto, sługa szlachetnego Patriarchy, przedstawiciela samego Boga. Z księciem Juliusem podróżuję, gdyż tak nakazał mi jego brat Rudolf - popatrzył na księcia - nieco bardziej roztargniony potomek naszego króla.
Zdając się nie słuchać klechy, książę szybko zaczął kontynuować
-Opowiedzcie coś mili państwo o sobie, jeśli to nie żadna tajemnica.
Julius szeroko się uśmiechał, wypowiadając te słowa.

Nagle zauważył przyglądającego się im mężczyznę, nie wyglądał zbyt przyjaźnie, jednak i do niego książę zagadnął
-Szlachetny panie, niech pan tak nie stoi, przysiądźże się, daj odpocząć zapewne styranym nogom. Pierwej się jednak przedstaw.

Sir Ranord Treskov ---
Uff... jakoś udało się uratować skórę jegomościa. Masz nadzieję, że nie uszkodziłeś jego głowy jeszcze bardziej, niż zdaje się być.

A to kto? Jakiś niedomyty typ stoi przy zapleczu i się w was wpatruje. Gdy miałeś zwrócić mu uwagę, nagle do niego odezwał się książę. Wątpliwe, by go znał, jednak i wobec jego osoby używał zwrotu „szlachetny panie”.
Może zbyt wcześnie, by oceniać gościa po wyglądzie, niech coś wpierw o sobie powie.

Przez cały czas Trevor stoi obok Ciebie, jakby miał zaraz się wtulić w łono matczyne.

Jeff Harland ---
Udało się jakoś udobruchać księcia, o ile w ogóle trzeba było to robić. Nie zdawał się na żądnego krwi tyrana i raczej by trefnisia oszczędził.
Dobrze się za to stało, że kapłan wreszcie wypowiedział swe imię, już nie masz wątpliwości. Nie myliłeś się. Tylko co powiernik kościoła robi z księciem? Po co brat księcia miałby dawać taki rozkaz? Ostatecznie, dlaczego się zgodził?
Byłeś dziwnie podejrzliwy wobec tego człowieka.

Gdy oddawałeś się kontemplacją na temat dziwnego klechy, doszedł Cię głos księcia wyraźnie skierowany do kogoś innego, spoza ławy. Był to dość niemiło wyglądający gość, który wcześniej zajmował się niemiłym dla ucha ostrzeniem noża.

Krzysztof D'Gnish ---
Czujesz się, jakby łaska Boska spłynęła na twe barki, ratując przed katuszami piekielnymi...
Klęczysz teraz, miłując Pana, kimkolwiek by nie był.
Dobra, lepiej chyba będzie nie obcierać sobie spodni i łyknąć trochę wina.

Alisa Greenwolf ---
Chyba Devon wreszcie się na coś nadał.
W głębi ducha masz nadzieję, że Sir Treskov, jak się przedstawił, zdążył zapomnieć o zwadzie między nim, a „twoim” rycerzem.

Wyjątkowo wzniosły ten klecha, jakby miał zaraz odlecieć do tych swoich niebios.
A to któż? Jakiś umorusany typ spod najciemniejszej z gwiazd zaproszony przez księcia do jednego stołu? Ekscentryczny człek...

Mortarel ---
To jakaś szlachecka prowokacja, czy książę faktycznie chce z Tobą jeść przy jednej ławie?
Widzisz zdziwienie innych, w szczególności tego skromnego kapłana, ze srebrnym krucyfiksem na szyi.
Trochę Ci nawet szkoda, że nie dokonano egzekucji. Przynajmniej jakoś by zapełnili nudę.
Dwie osoby zdają się nie zwracać na Ciebie uwagi, jegomość ze szramą na gardle oraz jego brat niemowa, jak to mówił książę. Masz dobry słuch i bez problemu udało Ci się usłyszeć tę wypowiedź.

Więc masz się przedstawić świcie szanownego księcia?
Może to nie taki zły pomysł? Przynajmniej nie będziesz samotnie jadł posiłku, a i coś na pewno zafunduje hojny szlachcic, choćby wyśmienite wino.

***

Devon stał jeszcze przez chwilę po oswobodzeniu Krzysztofa, nadal trzymając rękawicę Sir Treskova. Widać, że dręczyło go jeszcze zajście z początku spotkania.
Po chwili zebrał się w sobie i podszedł do Ranorda
-To twoja rękawica mości szlachcicu. Mam nadzieję, ze pojedynek jest jeszcze aktualny, gdyż z przyjemnością udowodnię, który z nas jest lepszym fechmistrzem.
Mówił to jak na prawdziwego szlachcica przystało, z twarzą skierowaną ku twarzy Treskova. Z tej dumy wywnioskować można było, że przynajmniej szlacheckiej krwi nie jest pozbawiony. Wreszcie godnie prezentował swój majestat, co było miłym zaskoczeniem dla Ranorda oraz wszystkich pozostałych.
-Proponuję jutro o świcie, jeśli pogoda pozwoli.
Po wygłoszeniu swojej kwestii, usiadł obok Alisy, wręcz promieniała z niego duma, że odważył się na ten krok.

-Ustalone panowie! A teraz siądźcie wreszcie i odpocznijcie, prosi umiłowany sługa Boży - cynicznie powiedział książę, starając się parodiować swojego towarzysza kapłana.
-Mówcie coś państwo, ja się wezmę za jedzenie, gdyż głodny jak wilk jestem - mówiąc to książę wziął misę ze strawą i począł jeść.

Wszyscy poczuliście się strasznie głodni...
 
 
Stary 18-02-2008, 10:23   #43
 
Elmero's Avatar
 
Reputacja: 1 Elmero ma wyłączoną reputację


Otworzyły się drzwi wejściowe, przez które natychmiast zaczął, noszony wiatrem, wlatywać śnieg. W drzwiach widać było tylko ciemny kontur, który po chwili wkroczył do środka, powoli odkrywając swoje kształty.
Wyłoniła się postać średniego wzrostu. Długie, ciemne blond włosy starannie wystrzyżone końcówkami dotykały mu ramion, a brodę zdobiła spiczasta kozia bródka. Oczy jego zaś były przepełnione intensywnym błękitem niczym niebo w bezchmurne lato. Jakoże było pioruńsko zimno, przyozdobiony był grubym, długim, eleganckim futrem, spod których wystawały skórzane buty. Na głowie znajdował się gustowny kapelusz z pawim piórkiem. Całokształt kończyła czarna peleryna, a z zza pleców wystawał skórzany futerał z lutnią w środku. Od razu widać, że gość ma dobry, wyrafinowany gust.
-Witajcie szanowne panie oraz zacni panowie! -
powiedział nowoprzybyły swoim melodyjnym, miłym głosem. Nagle zauważył księcia, podszedł do niego pewnym krokiem. A poruszał się zwinnie i z gracją.
-Witaj ekscelencjo!- mówiąc to skłonił się z wyrazami szacunku, utrzymując kontakt wzrokowy i zdejmując kapelusz niemal komicznie prawą ręką zataczając nim łuk od lewej, tuż przy samej ziemi, aż do wyprostowania ręki po prawej stronie, po czym wrócił do pierwotnej postawy
- Jam jest Elmero! Bard jedyny w swoim rodzaju, do usług. Miałem zaszczyt kiedyś występować przed Tobą.

Po czym skierował się w stronę duchownego
- Witaj ojcze Otto. Moje serce raduje się ze spotkania z tak zacnym przedstawicielem Boga!-

Strażników zignorował i zwrócił się do zgromadzonych
- Witam również i was, strudzonych w drogą wędrowców. Nie znam nikogo z was, ale z przyjemnością poznam.

Jakoże blisko było do lady, powiedział do karczmarza[i]
-Karczmarzu podajże jakieś mięsiwo oraz kufel grzanego wina! I jakąś ciepłą kwaterę chciałbym zarezerwować- po czym gospodarz oberży uśmiechnął się po usłyszeniu brzęku monet lecących w jego kierunku. Powiedziawszy, co powiedział, przysunął sobie krzesło i usiadł na przeciwko księcia.
 
Elmero jest offline  
Stary 18-02-2008, 15:33   #44
 
Mortarel's Avatar
 
Reputacja: 1 Mortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputację


Słysząc słowa księcia, Mortarel na chwile zatrzymał się w miejscu. Zapewne rozważając propozycje, która padła z jego ust. Widząc na sobie wzroki innych postanowił zbliżyć się do stołu księcia. Ukłonił się nisko a następnie wycedził przez usta:

- Witaj książę, dziękuję za zaproszenie, ale nie jestem pewien czy jestem godzien je przyjąć. Zwą mnie Mortarel, jestem myśliwym i podróżuję do Rudedorfu by sprzedać skóry oraz mięsiwo zwierząt, które udało mi się upolować. Puszcze Leuw są obfite w zwierza nawet zimą.

Powiedział najładniej jak mógł, jego głos był trochę charczący i chrapowaty, jednak wyrazisty. Następnie zwrócił się do pozostałych osób siedzących przy stole.

- Nie znam ani opowieści mogących zabawić ucho tak wyśmienitego towarzystwa, ani tez nie jestem obyty w dworskich manierach. Do szlachetności też sporo mi brakuje. Ciekawi mnie, więc, w czym mógłbym służyć, bo towarzystwo te moją osoba raczej uświetnione nie będzie. – dodał lekko z ironia.

Następnie wyprostował się w oczekiwaniu na odpowiedź. Jego twarz była bardzo spokojna, nie rysowało się na niej ani zakłopotanie, ani jakakolwiek obawa. Swój łuk oparł przy nodze, warto wspomnieć, że jeśli ktoś znał się na tego typu broni, mógł dostrzec wyśmienite wykonanie tej broni jak i również jej przędność. Natomiast futra zwierząt wisiały mu na plecach bezładnie, ubranie nosiło na sobie ślady czasu i długiego użytkowania, na nogawicy, przy której przypięty był nóż można było dostrzec w świetle zaschniętą krew. Czyniło go to odpychającym, jednak budził również pewne zainteresowanie. Inaczej zapewne nie zostałby zaproszony przez samego księcia.
 
Mortarel jest offline  
Stary 18-02-2008, 21:59   #45
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację


Jeff z pozornym zainteresowaniem przyglądał się człowiekowi, który przed chwilą zdołał się wywinąć z łap ludzi księcia. A może i objęć śmierci, jako że towarzyszący księciu klecha dziwnie chętnie wysłałby nieboraka na tamten świat.
W rzeczywistości myślał o księdzu, który, jak trafnie się wcześniej domyślał, był ojcem Otto. Nie miał pojęcia, czemu książę Rudolf wsadził bratu na kark swego człowieka. Miał bacznie śledzić jego poczynania, czy też hamować zbyt gwałtowne uczynki. Ta druga możliwość była mocno wątpliwa, bo ksiądz był pierwszym, który wysłałby Marmolladę na tamten świat.
Chociaż może był zły o krzyż...
Wejście nowej osoby przerwało rozważania.
Nowo przybyły, który podał się za barda, zachował się tak, jakby nigdy wcześniej nie znalazł się w porządnym towarzystwie. Nawet największy prostak wiedział, że do stołu księcia nie siada się bez zaproszenia. Wyglądało tak, jakby Elmero był faktycznie jedyny w swoim rodzaju. Bard bez wychowania.
Jeff pokręcił głową.
"Świat schodzi na psy" - pomyślał.
I uśmiechnął się pod wąsem.
Gdy książę zaprosił do stołu kolejną osobę, Jeff tylko rzucił na nią okiem. Już wcześniej miał okazję zauważyć tego myśliwego. I chociaż Mortarel z wyglądu przypominał nieco na bandytę, wyglądał na lepiej wychowanego, niż cały wspaniały bard.
Gdy myśliwy skończył mówić, Jeff skinął głową i przedstawił się.
A potem nawiązał do wcześniejszych słów księcia:
- Pars, Wasza Wysokość? Planowałem w najbliższym czasie wybrać się do tego kraju. Oczywiście po krótkiej wizycie w Rudedorf, gdzie zamierzałem zebrać garść informacji o tej krainie.
 
Kerm jest offline  
Stary 19-02-2008, 20:56   #46
 
Durendal's Avatar
 
Reputacja: 1 Durendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputację


Ranord przyjął rękawicę i skinął głową. Wreszcie zachowanie godne szlachcica. Lekki uśmiech przebiegł przez jego pokiereszowaną twarz. Wskazał Devonowi miejsce w które poprzednio tak bezceremonialnie się wbił. I powiedział krótko.
-Jutrzejszy świt jak najbardziej mi odpowiada. Siądźmy więc i zapomnijmy o naszej zwadzie do chwili aż staniemy naprzeciw siebie z bronią która wyznaczysz. A jeśli tę sprawę mamy załatwiona to mogę odpowiedzieć na pana pytanie. Nie pytałem o cel waszej podróży i jej powody tylko o to czy zmierzacie do Rudedorfu gdyż sam sie tam udaje a w większej kompanii jak wiadomo raźniej i weselej się podróżuje. A jadę tam na turniej w którym jak wynika z tego co mówiła pani Alisa pan również ma zamiar wziąć udział. Jak się zdarzy to i w szrankach turniejowych przyjdzie nam się spotkać.
Rycerz zakończył swą wypowiedź z błyskiem w oku i uśmiechem na ustach. Widać było, że cieszy się na samą myśl o walce.
 
__________________
Oj Toto to już chyba nie jest Kansas...
"Ideologia zawsze wynika z przyczyn osobistych, ja nie podaję wrogowi ręki chyba, że chcę mu połamać palce"
Durendal jest offline  
Stary 22-02-2008, 15:22   #47
 
Shoujo's Avatar
 
Reputacja: 1 Shoujo ma z czego być dumnyShoujo ma z czego być dumnyShoujo ma z czego być dumnyShoujo ma z czego być dumnyShoujo ma z czego być dumnyShoujo ma z czego być dumnyShoujo ma z czego być dumnyShoujo ma z czego być dumnyShoujo ma z czego być dumnyShoujo ma z czego być dumnyShoujo ma z czego być dumny


Alisa siedziała milcząc przy stoliku. Teraz gdy " kryzys " został zarzegnany nudziła się okrutnie. Wszystkie te gadki o niczym zaczynały ją męczyć. Nie miała ochoty włączać się w rozmówki grzecznościowe pomiędzy gościami. Nawet nie zwróciła uwagi na nowego gościa przy stoliku. Poświęciłą mu jakąś sekunde swoich myśli, poczym stwierdziła że próba rozmowy z tym osobnikiem była by tak samo przydatna jak rozmowa z dzikim zwierzęciem. Porównanie było dość zabawne bowiem gość przypominał owo zwierze nawet z fizycznej apparycji.
Nie mając więc ochoty rozmawiać siedziała słuchając jedynie jakąś małą częścią świadomości. Większość jej myśli była zajęta o wiele powarzniejszymi rozważaniami niż większość tu zebranych może sobie wyobraźić. Było to zrozumiałe zważywszy na fakt iż jedyne co ich obchodzi to żarcie,dziewki,bitka i alkochol.
 
__________________
Reaching out a paw
I catch you by your ankle
as you walk past me.
"Cat Haiku"
Shoujo jest offline  
Stary 22-02-2008, 20:11   #48
Marchosias
 


Poziom Ostrzeżenia: (0%)
Gdy jedliście posiłek, przeplatając go rozmowami na różnorakie tematy, czas zdawał się lecieć znacznie szybciej. Niestety, nie dla wszystkich.
Alisa siedziała znudzona, omal nie przewróciła się, gdy ręka wymsknęła jej się spod brody. Na szczęście nikt nie zdawał się tego zauważyć.
Elmero, grajek który niedawno dołączył do towarzystwa, umilał czas grając na swojej pięknej lutni, nie mniej piękną muzyką. Książę co chwila prosił o coraz to nowsze pieśni, nie dając czasu na wytchnienie styranych już palców barda.
Mortarel ciągle zasypywany był pytaniami od Juliusa. Temat polowania zdawał ciągnąć się w nieskończoność, na szczęście księciu zaczynały powoli kończyć się pytania.
Krzysztof co jakiś czas przerywał konwersację, rzucając jakimś dowcipem lub pokazując jakąś zmyślną sztuczkę. Najwyraźniej też chciał być dostrzeżony przez w większości majętne towarzystwo.
Jeff oraz Sir Ranord bez większego problemu wtopili się w grupę, swoje przeżyli i mieli o czym opowiadać. Opowieści Treskova o pojedynkach zdawały się najbardziej interesować księcia, zaś Devon powoli popadał w głęboko skrywaną rozpacz, gdy z coraz to kolejnych walk rycerz wychodził zwycięsko.
Ojciec Otto prawił swoje kazania, pouczając innych w co bardziej krępujących opowiadaniach, jak to, które wtrącił Krzysztof, „gdy w domu jednego z kupców bałamucił jego córkę”.
Marcus oraz Manuel nie wtrącali się do rozmów, nasłuchując tylko o czym też wyższe sfery plotkują. Pili za trzech chłopa, toteż dosyć szybko opuścili towarzystwo, myślami rzecz jasna.
Devon słuchał Ranorda, co jakiś czas zerkając na wybrankę swojego serca. Wiedział jak bardzo się nudzi w takim gronie, jednak żądza dogłębnego poznania przeciwnika była w tym momencie ważniejsza. Co chwila wypytywał o szczegółach niemal każdego cięcia, które dawało Treskovowi zwycięstwo.
Trevor usługiwał niemal wszystkim, wraz z gospodarzem starając się utrzymać równy poziom wina w kielichach. W wolnych chwilach siadał obok Ranorda i dokańczał swój posiłek.
Książę zaś okazał się duszą towarzystwa. Zasypywał wszystkich pytaniami, samemu nie pozostając dłużnym.

Gdy zbliżała się już noc, a wina zaczynało powoli braknąć, książę wstał, zatoczył drobne kółko nogami, po czym rzekł
-Jutro z samego rana wyruszam wraz z moją wierną świtą do Rudedorfu. Wiedząc jak bardzo zależy wam, by też się tam dostać - sam chyba wątpił w prawdę swoich słów, jednaka bez większej przeszkody kontynuował - zapraszam do mojej kompanii. Razem raźniej, a i cel mamy ten sam - podniósł kielich wysoko w górę - W grupie raźniej! - po czym chciał wziąć jeszcze jednego łyka, jednak ku jego zdziwieniu czara była pusta.
-Może udamy się już na spoczynek, bo jak widzę, Julius już więcej nie wypije - zdziwiło was, gdy te słowa wypowiadał Marcus. Sposób w jaki wyraża się o księciu nie wydawał się dość godny, jednak teraz byliście w większości pijani i bardziej obchodził was jutrzejszy ból głowy.

Gdy zbrojni, podtrzymując lub też opierając się o księcia, ciężko było wam sprecyzować, wchodzili po schodach na piętro, Otto ze złością w głosie przemówił
-Wybaczcie księciu, zawsze nadużywa alkoholu, nie bacząc na konsekwencje. Pozwólcie, że udam się na spoczynek. Wam radzę zrobić to samy, gdyż jeśli książę mówi świt, wstanie jeszcze przed kogutem.
Kapłan również skierował kroki na piętro.

Sir Ranord Treskov ---
Towarzystwo niezgorsza, można z nimi wypić, a i twoje opowieści były mile wychwytywane przez innych. Możesz zaliczyć to do dobrze spędzonego dnia.
Tylko jakoś nie za bardzo masz ochotę na jutrzejszy pojedynek. Masz nadzieję, że nie przeholowałeś z trunkiem.

Elmero ---
Chyba będziesz musiał wynająć pokój, jeśli masz zamiar z nimi pojechać do Rudedorfu. Wydaje Ci się, że to nie taki zły pomysł, podwiozą Cię, w końcu swojego konia nie masz.

Jeff Harland ---
Oprócz Ojca Otto, chyba tylko ty się nie upiłeś.
Biorąc pod uwagę okoliczności, jak pogoda, chyba słusznie by było zabrać się z księciem i resztą. Towarzystwo w miarę na poziomie, a i łatwiej Ci będzie w grupie.

Krzysztof D'Gnish ---
Nie do końca zrozumiałeś o czym bełkotali przez chwilę, dawno Cię w Leuw nie było, jednak twoich historyjek wysłuchiwali z zaciekawieniem, komentując salwą śmiechu. Udany wieczór, szkoda tylko, że żadnej dziewki nie będzie do poduchy.

Mortarel ---
Zazwyczaj podróżujesz sam, czasem tylko przyłączasz się do niewielkich grup na szlaku.
Ci tutaj wydają się dobrymi towarzyszami, których na szczęście łączy jeden cel. Zastanawiasz się, czy warto przewędrować z nimi ten szlak.

Alisa Greenwolf ---
Gdy wszyscy się rozchodzą, ty powoli budzisz się z półsnu, gdyż ktoś Cię lekko puka w ramię. To Devon, z zaciętą miną niczym żyletka wpatruje się w Treskova, jednocześnie starając się Ciebie wybudzić.
Po chwili pochyla się nad tobą i mówi przyciszonym głosem
-Książę pragnie, byśmy się z nim wybrali do Rudedorfu. Myślę, że to świetny pomysł, jednak zdam się na Twój osąd.
Jakoś nie widzi Ci się spędzić kolejne godziny w towarzystwie szlacheckim, których największym zmartwieniem jest czubek własnego nosa. Może jednak Devon ma rację?

***

Opiszcie teraz, kaczuszki moje, co robicie przed snem? Oczywiście jeśli w ogóle macie zamiar się kłaść.
 
 
Stary 23-02-2008, 12:22   #49
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację


Jeff tylko częściowo uczestniczył w dyskusji. Tak jak zawsze - bardziej wolał obserwować współbiesiadników, niż dużo mówić. Tylko od czasu do czasu wtrącał swe uwagi, świadczące o tym, ze bacznie przysłuchiwał się rozmowie. Dzięki temu mógł widzieć zarówno coraz posępniejszą minę Devona, jak i coraz bardziej senne oczy Alisy. Ani jedno, ani drugie go niezbyt dziwiło, bowiem sir Ranord w swych opowieściach wychodził na prawdziwego herosa, zaś tematy związane z polowaniami i walkami raczej nie były interesujące dla dam.
Zgodnie ze swym zwyczajem nie nadużywał alkohol, gdy więc ogłoszono koniec spotkania był całkowicie trzeźwy. W przeciwieństwie do większości siedzących przy stole. Dzięki czemu mógł zwrócić uwagę na nader nietypowy sposób, w jaki Marcus zwracał się do księcia.
"Ciekawe relacje istnieją między nimi" - pomyślał. Postanowił jednak odłożyć rozmyślania na ten temat na inną okazję.
Gdy książę wraz ze swoimi ludźmi zniknął na piętrze Jeff podszedł do gospodarza.
- Miskę i dzbanek z gorącą wodą poproszę do mego pokoju. Za jakieś pół godziny. I rano coś do przegryzienia. Zanim świt wstanie.
Wolał nie liczyć na to, że książę zacznie dzień od posiłku. A zgodnie z tym, co mówił ojciec Otto wyjazd skoro świt był pewny... Zaś jazda z tą grupką mogła okazać się całkiem przyjemna...
"Ciekawe tylko, kiedy nasi pojedynkowicze znajdą czas na zbrojne starcie" - pomyślał.
Zabrał ze stołu jabłko i ruszył w stronę drzwi. Ubierając płaszcz zobaczył, jak Devon budzi Alisę z drzemki. Uśmiechnął się i wymknął z sali by sprawdzić, czy stajenny należycie zajął się jego rumakiem, Trafem.
Przekonawszy się, że stajennym nic nie można zarzucić, poczęstował Trafa jabłkiem, wrócił do gospody i udał się do wskazanego pokoju.
Uchylił nieco okno, ale wnet je zamknął, czując lodowaty podmuch.
"Pora na trening" - pomyślał.
Lśniące ostrze miecza błysnęło w powietrzu.
Postawa głupca, korona, zawieszenie...
Pchnięcie górne... garda... krzywe uderzenie... postawa płotu...
"To nie ma być ładne, to ma być skuteczne" - z głębin pamięci dobiegł głos Camilla.
Parowanie... uderzenie krzyżowe...
Przystanął na chwilę i opuścił ostrze.
Spojrzał płaszcz. Grube, zimowe okrycie niezbyt nadawało się do ćwiczeń z płaszczem zamiast tarczy. Jeff uśmiechnął się i wzniósł miecz do kolejnego pchnięcia
Pukanie do drzwi przerwało walkę z cieniem. Jeff schował broń.
- Proszę - powiedział.
Starszy posługacz wniósł dzbanek i miskę i postawił je na stołku.
- Szef kazał powiedzieć, że będzie pamiętać - powiedział wychodząc.
Jeff podziękował.
Zamknął drzwi na zasuwę i dodatkowo zastawił je stołkiem. Jak zawsze sprawdził, jaka jest możliwość opuszczenia izby drogą awaryjną - przez okno. Lina, jaką miał ze sobą, miała wystarczającą długość...
Umył się i postawił pusty dzbanek na stojącym po drzwiami stołku. Trudno by się było dostać do środka bez narobienia hałasu...
Może i była to przesada, ale już kiedyś takie postępowanie ocaliło mu życie...
Rozebrał się i spokojnie położył spać.
Zasnął bez trudu...
 
Kerm jest offline  
Stary 23-02-2008, 17:26   #50
 
Durendal's Avatar
 
Reputacja: 1 Durendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputację


Treskov widząc zbierających się do snu biesiadników skinął na giermka. Patrząc surowym wzrokiem na lekko zaspanego chłopaka odezwał się swoim głębokim mocnym głosem.
-Przygotuj tarcze i kije do treningów. Co tak wytrzeszczasz oczy? Trening to codzienność. Jak odpuścisz sobie raz to potem będzie Ci się to zdarzało codziennie. Biegiem, dołączę do Ciebie w wozowni za chwilę.
Kiedy chłopak pognał jakby go goniło stado wilków rycerz znalazł wzrokiem karczmarza.
-Daj mi kaganek dobry człowieku, po ciemnicy jeszcze sobie z chłopakiem głowy porozbijamy o wozy.
Po chwili odebrał kaganek i osłaniając płomień zdjęta z kołka obok kominka szubą wyszedł w noc. Szybko ruszył do wozowni. Nie wypił dużo, jego dawny mentor nauczył go że nadużywanie alkoholu nie przystoi rycerzowi po tym jak młody wtedy Ranord wrócił z karczmy lekko pijany. Blizny po rózdze zostały do tej pory. Wszedł do wozowni i ustawił kaganek na burcie wozu. Odebrał od chłopaka tarczę i starannie dopiął ją do przedramienia. Zaczął się trening. Jako nauczyciel Treskov co chwila przerywał walkę pokazywał młodemu chłopakowi techniki, cierpliwie poprawiał jego błędy. Stukot kijów o tarcze rozlegał się przez jakąś godzinę po czym ucichł. Jeśli ktoś wyjrzałby wtedy na dziedziniec przed karczmą zobaczyłby dziwną scenę. Giermek trzymał kaganek i odzienie swego pana który... Nacierał energicznie swoje ciało śniegiem. Mycie w ciepłej wodzie rozmiękcza ciało i usypia ducha. Ciało musi być zahartowane jak klinga dobrego miecza. Po dłuższej chwili rycerz naciągnął ubranie i wraz ze sługa ruszył do karczmy. Kiedy wszedł udał się wprost do wskazanego przez gospodarza pokoju. Łózko nie było duże ani zbyt miękkie ale czyste a to był duży komfort. Sen szybko ukoił zmęczone treningiem ciało. Giermek jak zwykle w takim przypadku ułożył się na ziemi obok drzwi.
 
__________________
Oj Toto to już chyba nie jest Kansas...
"Ideologia zawsze wynika z przyczyn osobistych, ja nie podaję wrogowi ręki chyba, że chcę mu połamać palce"
Durendal jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:29.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172