Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Postapokalipsa > Archiwum sesji z działu Postapokalipsa
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 01-03-2021, 19:52   #91
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Miami; Downtown; siedziba Kultu Zaginionego Miasta

Wycelować, uspokoić oddech. Roxy liczyła kolejne uderzenia serca gdy jej wzrok wybierał najlepszy moment na strzał. Nie.. nie… no i nacisnęła spust. Trafiła. Dopiero wypuszczając powietrze zdała sobie sprawę z chaosu, który zapanował wokół. Sammy nadal nie było. Czy ja tam zabili? Zaklęła w myślach wyglądając przez okno.

Dostrzegła tego gostka z miotaczem ognia. Potem dotarły do niej kroki.. Wystrzały tuż za drzwiami pokoju. Czuła jak pętla się zaciska, że zaraz zostanie bez szansy ucieczki. Niby zdjęła ten biały strój, miał szansę, że któraś z grup weźmie ją za swoją. No ale… zerknęła na drzwi, które miała za plecami. Podeszła do nich starając się nie stawać idealnie za skrzydłem i je uchyliła. Zobaczyła kilku wojskowych ostrzeliwujących kogoś na dole. Za mało miała naboi by się tu bronić. Może gdyby Sammy udało się wrócić… ale miała wątpliwości czy dziewczyna teraz żyła. Poczuła potworny i nieprzyjemny ból w okolicy serca. Tyle, że.. Co mogła zrobić? Próbować się do niej przebić? Na pewno było ich tu więcej. Zaklęła w myślach. Zamknęła drzwi i zasunęła je łóżkiem nim podbiegła do okna by wyrzucić przez nie rzeczy.

Przykucnęła opierając broń o framugę i wycelowała w gostka z miotaczem ognia. Jak wybuchnie to skoczy na dół i spróbuje skorzystać z zamieszania by się schować… potem się zobaczy co dalej.

Deklaracja: poświęcam segment na celowanie i strzał, najlepiej w miotacz ognia, potem ewentualnie (jak nie trafię) drugi strzał już w gostka i skok.
 
Aiko jest offline  
Stary 03-03-2021, 13:35   #92
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 18 - 2051.03.05; nd; zmierzch

Czas: 2051.03.05; nd; zmierzch
Miejsce: Miami; Downtown; siedziba Kultu Zaginionego Miasta
Warunki: wnętrze domu, jasno, krzyki i strzelanina na zewnątrz jasno, ciepło, zachmurzenie, powiew, ciepło


Rita i James



Duet agentów Cantano cofnął się z powrotem do głównego korytarza zostawiając za sobą tych dwóch czy trzech walczących obrońców. Ruszyli w stronę schodów willi prowadzących na pierwsze piętro. Dotarli na półpiętro gdy w tynk wbiła się jakaś kula. Tak blisko, że Rita poczuła jak odłamki tynku obsypują jej tył głowy i twarz a idący za nią James ten tynk walnął w twarz i oczy. Aż musiał odkaszlnąć gdy tynk i proch wgryzły mu się w nozdrza i usta. Chyba nie tylko oni zostali ostrzelani. Gdzieś z parteru doszedł ich czyjś wrzask. A strzelanina nie ustawała ani na chwilę. Na słuch trudno było się zorientować co tam się dzieje.

Zostało kilka schodków na piętro. Zaraz na piętrze korytarz się nieco rozszerzał, po lewej były jakieś zamknięte drzwi gdzie przez małą szybę w oknie świeciło czerwone światło. h A może po prostu mleczna szyba była czerwona. Korytarz był krótki, był jeszcze kilka innych drzwi. Uwagę bardziej przykuwało światło i odgłosy z drugich drzwi po prawej. Tam błyskało coś jakby ktoś używał palnika. Syczący odgłos też sprawiał podobne wrażenie. Stamtąd też dochodził popędzający głos “Schneller, schneller!”. Chyba ten sam co słyszeli wcześniej będąc na dole tylko wówczas nie dało się rozróżnić słów. Teraz przez kanonadę bliższej i dalszej walki, przez gryzący dym pożaru który musiał gdzieś wybuchnąć i chaos walki jednak dało się usłyszeć jak się stało krok czy dwa od owego pokoju w którym ktoś używał palnika. Inne, nawet te za zamkniętymi drzwiami jakoś nie zdradzały większej aktywności czy obrońców czy napastników.



Czas: 2051.03.05; nd; zmierzch
Miejsce: Miami; Downtown; siedziba Kultu Zaginionego Miasta
Warunki: wnętrze domu, jasno, krzyki i strzelanina na zewnątrz jasno, ciepło, zachmurzenie, powiew, ciepło


Roxy



Działo się zbyt wiele i zbyt szybko. Za dużo rzeczy chciała zrobić w zbyt krótkim czasie. Znalazła się w samym środku walki. Ktoś tam się strzelał tuż za nią i pod nią. Tam na korytarzu, schodach i chyba poniżej. Kule latały w obie strony także przez podwórze. Widocznie sekciarze ogarnęli sytuację na tyle, że część z nich zaczęła strzelać w stronę napastników widocznych przy willi podobnie jak Roxy. A część walczyła z tymi co wdarli się do głównego budynku. Co tam się działo poza ścianami pokoju nie miała pojęcia. Słyszała krzyki złości, bólu, strachu, czasem ktoś głośniej jak ktoś pewnie właśnie oberwał. Zawodzenia rannych i konających. Wszystko to mieszało się w jeden wielki chaos jaki atakował jej umysł i zmysły.

Przewaliła tapczan by zatarasować drogę do pokoju tym na zewnątrz. Czy to by okazało się skuteczną zawalidrogą, czy tamci by szturmowali jej pokój nie miała pojęcia. Na zewnątrz też się działo. Ci w mundurach teraz musieli stawić czoła obrońcom z dwóch stron. Tym co bronili willi i tym co jak Roxy, strzelali z większego budynku. Widocznie mieli jednak wprawę w takich wojskowych manewrach a na pewno lepszą broń, więcej amunicji i wprawę w ich używaniu. Ołów tylko śmigał w obie strony. Część z nich rozbijała się o ściany okna męskiego pokoju jaki chwilowo zajmowała blondynka z karabinem. Shotgun Jamesa powędrował na dół razem z resztą wyrzuconych przez okno rzeczy.

Mając znów swój sztucer w ręku poczuła się pewniej. Solidny karabinowy nabój sprawdzał się lepiej na takich odległosciach niż breneka broni gładkolufowej. Wymierzyła w operatora miotacza a raczej jego butlę jaką miał na plecach. Mogła sobie pomóc opierając broń o parapet okna. Tamten zatrzymał się za zwalonym pniem i chyba naradzał się krzykiem ze swoimi kamratami. Dłuższą chwilę jakby się kłócili albo nie mogli dojść do porozumienia. Ale chyba doszli bo wreszcie wstał i ruszył z grupką innych w kierunku zagajnika jakim można było podejść pod główny budynek. Tuż przed tem huknął Hawkeye blondynki wypluwając złotą łuskę na parapet okna. Ta potoczyła się i spadła na podłogę znikając strzelcowi z widoku. Za to widziała jak solidny, karabinowy pocisk trafił i rozerwał butlę miotacza. Z butli trysnęła ciecz. Co prawda nie zapaliła się ani nie wybuchła. Ale i tak wprowadziła małe zamieszanie. Ten z miotaczem zaczął w pośpiechu zdejmować z pleców dziurawą butlę a inni dookoła niego krzyczeli coś do niego czy na niego. Inni jednak zniknęli za willą chcąc może ją obejść albo dostać się do niej z innej strony.

Tego już Roxy nie widziała. Wskoczyła na parapet i spojrzała w dół. Pierwsze piętro, nie aż tak wysoko. Na dole widziała chaos bagaży jakie zdążyła wyrzucić z okna wcześniej. Skoczyła. Lot był krótki i wylądowała na własnych nogach chociaż odruchowo przygięło ją do ziemi od tego upadku. I kto wie czy to nie byłby jej ostatni ruch gdyby nie okrzyk pewnej przestraszonej dziewczyny co lubiła tańczyć i chodzić na plażę. W zamieszaniu i chaosie walki tylko ona ją rozpoznała bez białego prześcieradła.

- Nie strzelajcie! To Roxy! Ta nowa! Ona jest z nami! Nie strzelajcie! - Sammy okazała się nie małą determinacją podbijając lufę karabinu kolegi jaki zdążył wycelować w zaskoczną Roxy. Zresztą tak samo jak dwóch innych. Pewnie strzelali się przez otwarte drzwi z tymi na schodach. Ale widząc czy słysząc kogoś kto wylądował tuż przy ich oknie wycelowali broń w nowego napastnika. Bo przecież “ci dobrzy” byli w świątecznych, bielutkich ubraniach kultu. Ledwo więc Roxy wyprostowała się po skoku i odwróciła zaalarmowana krzykiem Sammy zobaczyła wycelowane w siebie trzy lufy. No i jak ineterwencja nowej koleżanki ratuje ją przed ostrzelaniem przez współbraci. Ci bowiem w zdenerwowaniu krzyknęli coś o idiotkach i widząc, że z jej strony nie zagraża jej bezpośrednie niebezpieczeństwo wrócili do strzelaniny wewnątrz budynku.

- Nie mogłam wrócić na górę! Oni tam cały czas strzelają! Mam karabin! - Sammy też widząc, że nie dojdzie do bratobójczego ostrzału podbiegła do okna krzycząc do blondynki. W ręku jednak miała karabin i pas z ładownicami przewieszony przez ramię. Ale tak trzymała broń jakby nie miała zamiaru jej używać i to było dla niej coś całkowicie obcego. Ale jednak karabin udało jej się zdobyć tylko z powodu strzelaniny na schodach nie dała rady wrócić na górę.


---


Mecha 18

Rita; przypadkowa kula; (20); rzut: Kostnica 19 > nic

James; przypadkowa kula; (20); rzut: Kostnica 19 > nic

Roxy; przypadkowa kula; (20); rzut: Kostnica 12 > nic

Roxy; strzał w mo; (ZRĘ + Br.długa); rzut: Kostnica 14 > suk
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 04-03-2021, 16:27   #93
Młot na erpegowców
 
Alex Tyler's Avatar
 
Reputacja: 1 Alex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputację
Oblężenie i gorączkowa strzelanina trwały w najlepsze. Przez co poddenerwowanie złodziejki artefaktów rosło. Szczególnie że zgubiła trop Amosa. Do tego gdy pokonywała pospiesznie schody, z nagła usłyszała straszliwy huk nad sobą. Aż drgnęła, gdy poczuła sypiące się gwałtownie na jej tył głowy fragmenty odłupanego tynku. Następnie, upewniwszy się, że ona i kierowca są cali, ruszyła dalej. Nie kusząc losu, wykonała parę szybkich susów, by w ten sposób czym prędzej dostać się na piętro. Tam rozejrzała się dobrze po rozległym korytarzu. Szczególnie zainteresowały ją drugie drzwi po prawej, skąd dobiegały jakieś dziwne polecenia i odgłos pracującego palnika. Dla pewności jednak zaleciła Jamesowi, by sprawdził zamknięte drzwi po lewej, skąd dobiegało karmazynowe światło. Sama zaś z pistoletem w ręku postanowiła sprawdzić wcześniej upatrzone wejście. Konspiracyjnym krokiem podkradła się do progu i postanowiła bardzo ostrożnie zajrzeć do środka.

Rzut 1k20 = 11


 

Ostatnio edytowane przez Alex Tyler : 16-03-2021 o 19:04. Powód: literówka
Alex Tyler jest offline  
Stary 05-03-2021, 07:52   #94
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Miami; Downtown; siedziba Kultu Zaginionego Miasta

Roxy nie zastanawiając się długo, zaczęła wrzucać swoje i reszty ekipy rzeczy, przez okno.
- Łap to, zaraz do was wskoczę! - Spróbowała przekrzyczeć huk ostrzału, podając Sammy kolejne rzeczy. Nerwowo rozglądała się czy nikt nie postanowił jej obrać na cel. Jeszcze jedna torba. Jeszcze jeden plecak. Karabiny miała przerzucone przez ramię miała jednak nadzieję, że nie przyjdzie jej z nich skorzystać póki nie znajdzie się w pokoju z kultystami. Każdy kolejny huk wystrzały sprawiał, ze jej ciało przeszywał nieprzyjemny dreszcz. Czuła jakby zaraz jej ciało miał przeszyć ołów. Może dlatego starała się ustawiać bokiem do strzelających. Wtedy osłoni newralgiczne organy… nie licząc głowy.

Skuliła się słysząc głośniejszy wystrzał.
~Roxy właduj się do tego pokoju jak najszybciej~ Mruknęła do siebie w myślach. Wiedziała, że jakiekolwiek próby uniknięcia wystrzału w jej kierunku będą daremne. Napastnicy byli wszędzie. Nerwowo wrzuciła kolejny plecak by po chwili skulić się i rozejrzeć.

Dobra… raz kozie śmierć.
- Pomóż mi. - Zwróciła się do Sammy chwytając się parapetu i planując wskoczyć do środka.

Jak się Roxy uda, to pomaga kultystom bronić się przed ostrzałem.


 
Aiko jest offline  
Stary 09-03-2021, 17:51   #95
 
Asmodian's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputację
Wszystko szło wręcz koncertowo, a może raczej koncertowo się zjebało. Po pierwsze, nigdzie nie było widać Amosa a w sumie Rita cały czas prowadziła ich jego śladami. Lub też może bardziej na ślepo, ale James nie miał póki co żadnych uwag. Ot, lepiej było iść do przodu niż w ogóle.
Po drugie, brak Amosa wcale nie powodował, że sytuacja była prosta. Można było nawet rzec, że wręcz przeciwnie. Wydawało się, że trwał pełen szturm na tą enklawę religijnych fanatyków i najzupełniej jasne stawało się, że właśnie wdepnęli w sam środek natarcia.

- To jakieś szkopy czy zaczyna mi odbijać? - mruknął James słyszac jakieś szwargoty w dziwnie znajomo brzmiącym, a jednak obcym języku i próbował się uśmiechnąć do Rity, która obejrzała się akurat w momencie, kiedy dostał całkiem sporą dawkę tynku i gryzącego pyłu ze ścian i sufitu prosto w twarz. Momentalnie przystanął, wstrząsnął głową i prychnął sążniście niczym teksański wierzchowiec na rodeo. Nie, aby widział prawdziwe rodeo, ale w Chicago uchowały się również konie niemechaniczne które śmierdziały, gryzły, parskały i lubiły żreć przedwojenne batoniki. O ile ktoś je akurat miał.

- Szlag... - złowił spojrzenie Rity i uśmiechnął się, strzepując z głowy kolejne porcje pyłu. Dała mu znak ręką, aby zajął się drzwiami po lewej. Mleczna szyba, czerwona poświata. Wyglądały jak drzwi do kibla a czerwona poświata kojarzyła się z burdelem. James nie wymyślając i nie okraszając już żadnymi mruknięciami czy sapnięciami, wpierw poczekał, aż Rita upewni się, że nic mu nie odstrzeli dupska, następnie zaś ruszył do wskazanych drzwi, zamierzając je sforsować.
 
__________________
Iustum enim est bellum quibus necessarium, et pia arma, ubi nulla nisi in armis spes est
Asmodian jest offline  
Stary 11-03-2021, 17:58   #96
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 19 - 2051.03.05; nd; zmierzch

Czas: 2051.03.05; nd; zmierzch
Miejsce: Miami; Downtown; siedziba Kultu Zaginionego Miasta
Warunki: wnętrze domu, jasno, krzyki i strzelanina na zewnątrz jasno, ciepło, zachmurzenie, powiew, ciepło



Rita i James



Trudno było powiedzieć co dokładnie było przyczyną ale skutek odkryli jednocześnie i Rita i James. Może ktoś tam wewnątrz dojrzał jak złodziejka puszcza żurawia do środka, może usłyszał jak kierowca otwiera drzwi naprzeciwko a może to coś w strzelaninie na dole spowodowało, że ten mężczyzna w mundurze wyjrzał przez rozwalone na oścież drzwi sypialni i dostrzegł ich oboje. Coś na dole zaczynało się dziać bo słychać było nowa porcję krzyków, tupot butów i wystrzały broni. Albo ta kula co rozbiła dyktę jaką było wstawione w niewielkim okienku zewnętrznym i przy okazji rozbiła słoik jaki stał tam na parapecie zasypując także i James’a szklanymi odłamkami.

- Was ist das?! - krzyknął facet w mundurze gdy zrobił krok na tyle by przez rozwalone drzwi sypialni dostrzec to co się dzieje na zewnątrz. Czy dostrzegł Ritę, czy ja usłyszał, czy zorientował się, że jest zaraz przy framudze tego nie było wiadomo. Ale na pewno nie mógł przegapić pleców Jamesa jaki właśnie otworzył drzwi naprzeciwko aby sprawdzić co tam jest. W ciągu sekundy sytuacja zmieniła się jak w kalejdoskopie.

Dopiero co Rita puściła żurawia za narożnik zza jakiego słychać i widać było pracę palnika. Zajrzała do wnętrza pokoju. Częściowo. Bo aby widzieć cały pokój musiałaby praktycznie wsadzić głowę do środka. A tak tylko widziała jakąś jego część po skosie. Widziała jednak całkiem sporo. Jakaś sypialnia. Całkiem niezła. Widać, że nie ten standard co w pokojach zwykłych kultystów. W tej chwili jednak panował w niej bałagan. Jakby ktoś urządził tu kipisz.

Widziała też plecy odziane w mundury napastników. Na rękawach mieli jakieś czerwone opaski z jakimś wzorem. Twarzy nie widziała bo właśnie byli tyłem do niej do tego ten co trzymał palnik miał maskę spawalniczą a ten drugi ciemne gogle. We dwóch rozpracowywali jakiś sejf pewnie aby się dobrać do jego zawartości. Wydawali się tym być mocno pochłonięci i nie zwracali na obserwatorkę uwagi.

Wtedy do działania przystąpił James. Nóż okazał się zbędny. Forsowanie drzwi także. Okazały się zamknięte tylko na klamkę. Jak ją nacisnął to ustąpiła. Jak pociągnał to drzwi ustąpiły ale zazgrzytały przy okazji. Wewnątrz to musiała być toaleta. Kiedyś. Sądząc po sedesie, zlewie i kabinie prysznicowej nadal była. Ale teraz ktoś tu sobie urządził ciemnię. Czerwona żarówka, sznurki z suszącymi się zdjęciami, kuwety, pojemniki, zapach chemii. Wszystko to James ogarnął rzutem oka gdy usłyszał za plecami, że został odkryty.

- Brać ich! - krzyknął rozkazująco ten wielkolud wskazując na korytarz. I nagle odgłosy palnika ucichły a dwóch mundurowych zerwało się z miejsca aby podjąć walkę z intruzami.

- Dalej siostry, dalej bracia! Za Rebis! - prawie jednocześnie dał się słyszeć inny okrzyk. Ale przytłumiony przez ściany, odległość i strzelaninę. Pewnie gdzieś z zewnątrz willi.



Czas: 2051.03.05; nd; zmierzch
Miejsce: Miami; Downtown; siedziba Kultu Zaginionego Miasta
Warunki: wnętrze domu, jasno, krzyki i strzelanina na zewnątrz jasno, ciepło, zachmurzenie, powiew, ciepło



Roxy



Sytuacja nie sprzyjała rozmowom. Kule latały ze wszystkich stron wbijając sie w ziemię, rozbijając szyby, rozłupując tynk w budynku albo pnie drzew i kawałki większych kamieni za jakimi kryli się napastnicy. Przedłużanie pozostawania na otwartym widoku było proszeniem się o kolejną kulkę już we własnych trzewiach. Mimo wszystko Roxy przezwyciężyła odruch ucieczki czy ukrycia się i wrzuciła do środka te kilka plecaków i toreb jakie dopiero co wyrzuciła z pokoju na piętrze. Wreszcie ostatnia poleciała wgłąb pokoju na parterze a ona sama mogła podążyć jej śladem. Czekała na nią wyciągnięta dłoń Sammy jaka niemo jej kibicowała trzymając za nią kciuki. A gdy blondynka była gotowa pomogła jej przeleźć przez parapet i obie klapły tyłkami na podłogę.

W zaistniałej sytuacji wydawało się to całkiem bezpieczne miejsce. Pociski z zewnątrz rozbijały się o mur albo wlatywały przez okno do środka. A ci co strzelali z góry, od schodów koncentrowali się na obrońcach odstrzeliwujących się od drzwi pokoju.

Obrońcy mieli strzelby i sztucery. Przynajmniej ci trzej co bronili pokoju. Ten trzeci miał jakiś rewolwer. Na oko Roxy to żaden z nich nie był zawodowym żołnierzem. A i broń nie sprzyjała gęstości ognia. Sztucer po każdym strzale trzeba było odryglować a mały, cywilny magazynek dość szybko zmuszał do wymiany pustego na pełny. Zbyt wiele nowy kolega ich nie miał w zapasie to nie tak często wychylał się aby oddać jakiś strzał w stronę schodów i znów chwilę czekał. A może zbierał się na odwagę. Drugi miał shotgun podobny do tego jaki miał James. Ten strzelał od strony zawiasów drzwi. Ale też był bardziej na widoku dla tych na schodach czy gdzieś tam od tamtej strony. To też wychylał się za róg tylko na chwilę aby na wpół po omacku wystrzelić i znów się schować. A przy okazji przeładować strzelbę. Ten z rewolwerem miał najszybszą do strzelania broń to najczęściej wystawiał rękę za postrzelaną framugę i oddawał szybkie strzały, też prawie po omacku. Ale te kilka kul co się mieściło w bębnie i tak szybko się strzelało ładowało się znacznie dłużej. Nie miał szybkoładowacza więc każdy nabój musiał po kolej wepchnąć do komory. Ale całościowo to cały czas ktoś z nich strzelał do napastników.

Wszyscy tu strzelali. Od korytarza co chwila jakiś pocisk rozrywał się na framudze albo drzwiach. Musieli tam strzelać się też inni bo kule tylko śmigały i rykoszetowały wzdłuż i poprzek korytarza. Wydawało się, że walka stanęła w miejscu i żadna ze stron nie może zdobyć przewagi. Napastnicy mieli znacznie lepsza broń i większe zapasy amunicji ale kultystów było więcej a tak lokalnie mogli postawić na tyle gęstą ścianę ołowiu, żeby zablokować dalszy ruch wgłąb budynku. Nie było wiadomo której ze stron prędzej zabraknie woli albo ołowiu do kontynuowania tej walki. Albo nie stanie się jakiś przełom.

Przy drzwiach ciężko było znaleźć miejsce dla czwartej osoby. Za to okno Roxy miała całe do swojej dyspozycji. Sammy chociaż trzymała kurczowo przyniesiony karabin nie kwapiła się aby go użyć. Chowała się wciąż pod parapetem zdradzając wszelkie objawy strachu.

Za oknem zaś przez ten kawałek czasu co Roxy miała to podwórze za plecami a potem musiała złapać oddech na podłodze pokoju sytuacja się zmieniła. Napastnikom w mundurach chyba nie udało się dotrzeć do głównego budynku. A może nie mieli takiego zamiaru. Skorzystali z zagajnika jaki rósł przy jednej stronie podwórza i używając pni jako osłon ostrzeliwali strzelców broniących budynków. Roxy słyszała jak gdzieś nad nią i obok niej ołów szybuje w kierunku napastników. Kilku z nich strzelało z automatów stawiając potężną zaporę ognia. Widziała jak na ziemi leżą już dwaj czy trzej mundurowi. Ranni albo zabici. Ale wyłączeni z walki. Sądząc po krzykach i wrzaskach w budynku tu też ołów trafiał nie tylko w materię nieożywioną.

Sporo działo się też przy tej willi. Tam chyba napastnicy zaczynali zdobywać przewagę. A przynajmniej widać ich było wokół willi i w oknach na parterze. Tam już walka musiała toczyć się wewnątrz budynku. Ale od prawej strony dostrzegła kilka ubranych w białe prześcieradła postaci ze sztucerami i pistoletami w dłoniach jakie chyba próbowały przyjść z odsieczą odciętym obrońcom w mniejszym budynku. Dali radę przebiec kilkanaście kroków nim nawet ich fanatyczny zapał zaległ pod ołowiowym ogniem jaki poleciał w ich stronę od willi i od zagajnika.

- Dalej siostry, dalej bracia! Za Rebis! - krzyknął jeden z kultystów podrywając mimo wszystko swoich współbraci do kolejnego skoku naprzód. Nie Roxy nie była pewna czy to nie głos Amosa. Może on a może nie w tej kanonadzie i śmigającym ołowiu nie bardzo była okazja się przyglądać.

---



Mecha 19

Rita; przypadkowa kula; (20); rzut: Kostnica 12 > nic

James; przypadkowa kula; (20); rzut: Kostnica 18 > nic

Roxy; przypadkowa kula; (20); rzut: Kostnica 1,3,15 > nic
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 16-03-2021, 19:29   #97
Młot na erpegowców
 
Alex Tyler's Avatar
 
Reputacja: 1 Alex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputację
Złodziejka artefaktów podkradła się do drzwi i ostrożnie zajrzała za róg. W międzyczasie James miał sprawdzić drzwi naprzeciwko... Niestety sprawa się rypła, więc brunetka na szybko wybadała pomieszczenie. Była to jakaś sypialnia. Mimo panującego wewnątrz bałaganu dało się z łatwością stwierdzić, że należała do kogoś z wyżej postawionych w sekcie. Możliwe, że nawet do samego Amosa. Tę myśl zdawała się potwierdzać obecność nieznanych napastników w mundurach z czerwonymi opaskami na rękach, gadających coś w obcym języku. Chyba po niemiecku? Kobieta nie miała pewności i nie bardzo ją to w danej chwili interesowało. Istotniejsze było to, że dwójka z nich przy użyciu palnika próbowała dostać się do jakiegoś sejfu. Niemal pewne było, że szukają mapy do Rebisu. Obserwatorka od razu uznała, że nie można było ich puścić, ani tym bardziej pozwolić by się nią zajęli. Zwłaszcza że wyglądali na uzbrojonych. W przeciwieństwie do łowczyni artefaktów i jej towarzysza... W zasadzie to dwójka przy sejfie niczego by nie zauważyła, gdyby ich trzeci kompan nie stał na czatach i nie wszczął alarmu. Pech. Poruszeni mężczyźni zaczęli się zrywać ze swoich miejsc i szykować do odparcia niespodziewanej napaści.
— Szlag! — zaklęła pod nosem Rita.
Na szczęście na biegu przyszedł jej do głowy pewien szaleńczy pomysł. Palnik musiał być zasilany sprężonym, palnym gazem. Przestrzelenie go powinno wywołać eksplozję i załatwić problem kasiarzy od ręki. W najgorszym razie wylatujący gaz zamieni butlę w wirujący miotacz ognia. Trzeba było tylko trafić w słabo widoczny cel. Okularnica wstrzymała oddech i strzeliła... pocisk przeszył butlę i...
 

Ostatnio edytowane przez Alex Tyler : 03-10-2021 o 17:55.
Alex Tyler jest offline  
Stary 19-03-2021, 17:46   #98
 
Asmodian's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputację
"Interesujące" pomyślał taksując szybko wzrokiem toaletę i przyciemnione pomieszczenie. Ciemnia jak kojarzył z Detroit to było coś takiego, gdzie produkowało się fotki. Fotki robili kolesie z marketingu, jak potrzebne były jakieś plakaty aby team wypromować i coś tam mgliście kojarzył, że potrzebne były konserwy. Wróć, konserwy były jedynie zapłatą za usługi gościa z ciemnią, ale, że konserw było od ciula, to zapamiętał, że to droga impreza jest. Ich menadżer klął na czym świat stoi, ale płacił typowi tymi konserwami, choć zdjęcie było niezbyt dobre. Za to ze zdjęcia potem pewna laska rysowała plakat, i było nieco lepiej, bo i jakieś kolorki się pojawiły, no i impreza była potem. Więc ciemnia Jamesowi kojarzyła się dwojako i w pierwszej chwili został niemal przytłoczony uczuciami. Całymi dwoma co prawda, ale z powodu poprzedniej rany jego mentalna wyporność była już cokolwiek niewielka.

Chwilę potem jego rozterki uczuciowe i filozoficzne rozważania, w które pewnie by zabrnął stojąc przed tymi drzwiami zakończyła Rita oddając strzał.Albo typ, co się wydzierał z pomieszczenia naprzeciwko. W walce niewielkie ma znaczenie kto zaczął, a raczej kto kończy, i w tej chwili do Jamesa dotarło, że stoi odwrócony dupą do nie wiadomo kogo, z nie wiadomo czym w łapie. Nie było to przyjemne uczucie.

James nie zastanawiał się wiele, widząc, że cały ten plan z podkradaniem się spalił na panewce. Po prostu trzasnął drzwiami, ciągnąc klamkę mocno do siebie, aż drzwi huknęły po czym rzucił się w tył w stronę jednej strony framugi przeciwległych drzwi, zamierzając dziabnąć nożem pierwszego "niemieckojęzycznego drabiego" który przekroczyłby próg.

 
__________________
Iustum enim est bellum quibus necessarium, et pia arma, ubi nulla nisi in armis spes est
Asmodian jest offline  
Stary 19-03-2021, 20:08   #99
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Miami; Downtown; siedziba Kultu Zaginionego Miasta

Lekarka chwyciła się parapetu. Usłyszała wystrzał… Na chwilę jej serce zamarło. Była pewna, że huk poszedł w jej kierunku, ale najwyraźniej kula musiała trafić w ziemię, bo nie była pewna gdzie poleciła. Szybko podciągnęła się słysząc jak kolejna kula wbija się w ścianę obok niej. Już chciała się puścić, ale Sammy chwyciła ją z kimś za dłonie i zaczęła ciągnąć. NIe miała wyboru. Szarpanie się było zbyt niebezpieczne, odepchnęła się nogą i po chwili wpadła do pomieszczenia słysząc jak w ościeżnicę trafia kolejna kula. Szybko kucnęła pod parapetem łapiąc oddech.

Spojrzała na tłoczących się przy drzwiach mężczyzn, którzy naprzemiennie ostrzeliwali kogoś na korytarzu. Co tu się w ogóle do cholery działo? Jakaś impreza, o której nikt nie raczył ich poinformować? Spojrzała na Sammy i trzymany przez nią karabin z wdzięcznością, ale i ulgą. Cieszyła się, że dziewczyna żyje i jest cała.

- Dzięki wielkie.. Dobrze, że nic ci nie jest. - Przyjęła karabinek i kryjąc się za winklem wyjrzała przez okno.

Wokół panowała walka, raz po raz słyszała kule wbijające się w ścianę budynku, który zajmowali. Nie było na co czekać. Jak będzie się tu obijać, to ta ekipa pod willą może niebawem dopaść Ritę i Jamesa. Roxy uniosła się i wycelowała w tamtym kierunku. Szukała tych, którzy dowodzą… jeśli odpadną to może zapanuje chaos i uda im się zdobyć przewagę. Wybrała cel. Jakiegoś dyrygującego z wojskowych. Wycelowała i strzeliła.
 
Aiko jest offline  
Stary 20-03-2021, 03:32   #100
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 20 - 2051.03.05; nd; zmierzch

Czas: 2051.03.05; nd; zmierzch
Miejsce: Miami; Downtown; siedziba Kultu Zaginionego Miasta
Warunki: wnętrze domu, jasno, krzyki i strzelanina na zewnątrz jasno, ciepło, zachmurzenie, powiew, ciepło


Rita i James



Rita posłała kulkę w butlę palnika. Widziała jak kula rozerwała cienką blachę, jak zaczęło z niej świstać powietrze i zdążyła się schować za framugę sypialni spodziewając się wybuchu. Zresztą została zauważona przez tych trzech wewnątrz. Było ich trzech. Tych dwóch od sejfu i palnika i ten wielki bydlak z wyglansowanymi na błysk butami. Teraz już nieco przybrudzonymi, gliniastą, czerwoną ziemią i kawałkami trawy. Dojrzała jeszcze górę drabiny jaka wystawała przy otwartym na oścież oknie jakiego bez zaglądania do środka nie było widać z korytarza. Ale eksplozja nie nastąpiła. James zdążył pchnąć drzwi jakie sprawdzał i doskoczyć z drugiej strony framugi drzwi. A nic nie wybuchało. Za to wybiegł pierwszy z tych spawaczy z pm w ręku.

James’owi nie udało się go zaskoczyć. Nie było dziwne skoro widzieli, że wbiega za tą framugę. Ten duży o szwabskim akcencie ich ostrzegł i ponaglił. Niemniej temu pierwszemu co wybiegł i tak powitał świst jamesowego noża. Pierwszy atak zdołał zasłonić się automatem i na nim nóż zostawił rysę. I nastąpiło regularne zwarcie. James atakował nożem a mundurowy próbował zbić ten nóż swoim automatem. Raz czy dwa mu się udało ale w końcu solidna stal wbiła mu się w udo. Facet wrzasnął krótko ale widocznie to było za mało aby go powstrzymać. A James nadal nie doszedł do pełni sił po zasadzce w bezimiennym zaułku. Tamte rany wciąż go spowalniały.

Rita widziała jak na korytarzu zaczął się regularny pojedynek na noże i automaty ale sama miała własne zmartwienia. Bo zaraz za tym pierwszym spawaczem wybiegł ten drugi. Widząc, że w ciasnocie korytarza troszkę trudno by mu było dołączyć do kolegi aby spuścić łomot James’owi rzucił się na nią. Chyba chciał strzelić ale dało się słyszeć suchy, metaliczny trzask gdy nabój nie wypalił. Zaklął więc i rzucił się na nią z pięściami.



---



Mecha 20

Rita; przypadkowa kula (20); rzut: Kostnica 6 > nic

James; przypadkowa kula (20); rzut: Kostnica 12 > nic

James; zwarcie z Napastnik 1 (ZRĘ + Br.Biała); rzut: Kostnica 2 suk vs 1 suk = 1xRana (p.noga) > 9/9>8/9


---



Czas: 2051.03.05; nd; zmierzch
Miejsce: Miami; Downtown; siedziba Kultu Zaginionego Miasta
Warunki: wnętrze domu, jasno, krzyki i strzelanina na zewnątrz jasno, ciepło, zachmurzenie, powiew, ciepło


Roxy


Nie bardzo miała okazję oglądać broń wręczoną jej przez przestraszoną Sammy. Rzutem oka i na masę w rękach zorientowała się, że to jakiś solidny, myśliwski sztucer. Miał podgumowane okładziny uchwytów więc mimo spotniałych dłoni dobrze leżał w dłoniach. Zaś przez celownik widziała tą całą bieganinę i strzelaninę jaka działa się na zewnątrz. Nerwy szarpała ta znacznie bliższa, ledwo parę kroków za jej plecami. Tam wciąż się strzlali jej bracia w białych szatach z napastnikami. Trudno było to zignorować jak co chwila pocisk odłupywał tynk albo drewno z drzwi, ktoś krzyczał, niekoniecznie święte psalmy. Trudno było się skupić bo się wydawało, że lada chwila pocisk wwierci się w odkryte plecy.

Od zewnątrz wydawało się, że grozi jej mniejsze niebezpieczeństwo. Ściana powinna jej zapewnić całkiem solidną osłonę przed ostrzałem. Parapet chociaż zawalony ziemią i kawałkami szkła dawał niezłą podstawę aby oprzeć broń i ramiona. Najgorsze, że właśnie dlatego mogła zarobić kulkę w te ramiona i głowę. No albo w plecy od tych na korytarzu. Nawet jakimś rykoszetem.

Wycelowała uważnie ten nowy dla siebie karabin. Wzięła na cel jednego z tych co wydawali się dowodzić poszczególnymi grupkami napastników. Wodziła za nim lufą i w końcu los się uśmiechnął. Bo tamten nieświadom czujnych oczu jakie obrały go na cel zatrzymał się przy jednej z palm przy willi. Chronił się przed ostrzałem tych których prowadził Amos no ale niewiele dawało mu to osłony od kogoś kto był w odpowiednim miejscu głównego budynku. Był nieco po skosie, frontem do ludzi Amosa ale nie dla Roxy to był prawie całkowicie odkryty, choć na chwilę nieruchomy cel. Krzyczał coś do swoich ludzi i pokazywał na willę. Wtedy dwóch z nich rzuciło się w jej kierunku… I pierwszy z nich wbiegł na drabinę przystawioną do okna na piętrze. Wtedy padł strzał.

Kolba karabinu szturchnęła blondynke w obojczyk a sam karabin wierzchnął. Dźwięk wystrzału był inny niż przy .30-06 jaki zdążyła poznać. Ale efekt trafienia był niezły. Pocisk trafił tamtego krzykacza w ramię. Nawet z kilkudziesięciu metrów widziała jak coś czerwonego rozbryzgło mu się z tego ramienia. Siła uderzenia zachwiała nim a on sam zaraz potem stracił równowagę albo powalił go ból. Musiała przeryglować aby oddać kolejny strzał.

Wśród tamtych kilku mundurowych jacy chowali się za jakimś złomem, kamieniami, przewalonymi i stojącymi palmami wkradło się pewne zamieszanie. To wykorzystali przytłoczeni ogniem bracia Amosa który na jego okrzyk zerwali się do ataku aby pokonać chociaż kolejny kawałek do willi i napastników. Z okna z przystawioną drabiną wychyliła się jakaś ręka i ponagliła coś tych na dole. Ręka chyba była w mundurze ale tak krótko, że Roxy nie była pewna. Zresztą już przeryglowała karabin. Magazynek właściwie nie wystawał poza obrys broni więc pewnie miał tylko kilka naboi.

---


Mecha 20

Roxy; przypadkowa kula; (20); rzut: Kostnica 5 > nic

Roxy; ostrzał z okna: Napastnik 15; (ZRĘ + Br.Długa); rzut: Kostnica 14 > suk (p.ramię) 4xRana > 9/9>5/9
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 07:01.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172