|
Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
13-03-2022, 19:49 | #71 |
Dział Postapokalipsa Reputacja: 1 |
|
15-03-2022, 11:36 | #72 |
Reputacja: 1 | 9 sierpnia 2050, Droga do elektrowni Nagła pobudka Hectora nie zaskoczyła Davisa. Medyk zwrócił uwagę na palce, którymi chwilę wcześniej Garcia złapał się za obolałą głowę. Uderzenie w ramę pojazdu nie spowodowało rozcięcia skóry, bo JD nie dostrzegł nawet kropli krwi. John delikatnym uśmiechem skwitował kilka łez, które mimo woli poleciało z oczu drugiego nowojorczyka. Kiedy padło pytanie o Caligine medyk westchnął wiedząc, że zaraz zacznie się znana mu już opowieść. Zmiana otoczenia - z terenu zurbanizowanego na bardziej wiejski - wpłynęła na JD uspokajająco. John wiedział, że skoro nie dostrzegł żywej duszy wśród gruzów i kikutów budowli to tym bardziej nie znajdzie nikogo wśród drzew. Hamowanie było na tyle nagłe, że Davis z impetem uderzył w element podwozia. - Kurwa jego mać. - zaklął medyk masując bok głowy. - Przydałaby się jakaś przyjemna tapicerka. Leśny zaczął swój wywód chwilę później bardzo trzeźwo podchodząc do rzeczy. Davis wiedział, że drzewa czasem się przewracały, ale żeby akurat w poprzek drogi którą jechali? Nie. To nie mógł być przypadek. Idąc za przykładem Billa nowojorczyk ukrył się za kolejnym z drzew. Plan, który przedstawił Leśny był prosty. Po przekazaniu strzelby Hectorowi mogli ruszać. John Davis nie wyróżniał się posturą drwala, ale - dzięki biwakowaniu z ojcem w przeszłości - potrafił nie stoczyć się w dół zbocza w towarzystwie siarczystych "kurw" i innych "chujów". John musiał przyznać, że otoczenie przyrody było całkiem przyjemne co stało w opozycji z napięciem jakie udzieliło się każdemu z przyszłych demontażystów infrastruktury kolejowej. JD cieszył się, że było już jasno. Rozglądał się uważnie na długo przed tym jak upomniał go towarzysz. Jeżeli chodziło o uzbrojenie to JD sięgnął po pistolet nie zapominając o odbezpieczeniu go. Jego umiejętności strzeleckie nie stały na dobrym poziomie, bo zawsze wolał leczyć aniżeli ranić. Pewnie dlatego został medykiem a nie gladiatorem. |
17-03-2022, 20:48 | #73 |
Reputacja: 1 | Zalesione zbocze nie było strome, było raczej łagodnym stokiem. Teren nie sprawiał trudności, jedynymi przeszkodami były leżące gałęzie i miejscami gęsty podszyt. Las też nie był aż tak gęsty, żeby sam w sobie stanowił przeszkodę. Garcia: Test otwarty Rusznikarstwo: 18+5=23 Hector w dłoni obracał pożyczoną strzelbę. Dwulufowa, z drewnianą kolbą, o skróconej lufie. Miejscami lakier czy inna politura była zdarta, podobnie jak parkeryzacja metalowych części. Ale nigdzie nie było rdzy, nadmiaru smaru ani niedoczyszczonych miejsc. Odblokował lufy i lekko złamał broń. Wszystko działało tak jak powinno, a obie lufy były załadowane. Garcia: Testy otwarte: Nasłuchiwanie: 9+9=18 Wypatrywanie: 9+5=14 Czujność: 9+5=14 Davis: Testy otwarte: Skradanie: 2+10+6=18 Nasłuchiwanie: 9+3=12 Wypatrywanie: 9+8=17 Czujność: 9+5=14 Davis spojrzał jeszcze za siebie. Leśny z Billem już ruszyli do przodu. Leśny zręcznie przemieszczał się od drzewa do drzewa, a Bill często odwracał się do tyłu, potem podążał śladem Leśnego. Sam JD starał się nie narobić zbyt wiele hałasu, ostrożnie stawiał kolejne kroki. Garcia gotowy do strzału w każdym momencie przemieszczał się dość szybko od drzewa do drzewa. Jak pod jego butem zahałasowała sucha gałązka to ją ignorował. Co chwila stawał i nasłuchiwał. Gdyby nie letni poranek w lesie, to sytuacja była podobna do tej w Caligine. Tam byli to gangerzy, grzyby i cholerna oblepiająca wszystko mgła. Tam musiał się wysilać żeby cokolwiek dostrzec. Teraz miał łatwiej. Nawet w tym lesie spokojnie mógł widzieć na odległość boiska futbolowego. Na razie cisza. Dotarli do grzbietu. Ciszę mąciły tylko odgłosy ich kroków na wyschniętej ściółce (w tym roku sierpień był wyjątkowo ciepły, Davis mógł to potwierdzić, Garcia... cóż... miał przeskok z lodowatego marca, dopiero od kilku dni mógł wygrzać kości na słońcu). Zajęli miejsce za kolejnymi drzewami. Słońce przebijało się przez korony, nie musieli iść po omacku. Skupiony na nasłuchiwaniu Hector omal nie strzelił do ptaszka startującego z zarośli. Nerwy. Żaden z Nowojorczyków nie widział nic niepokojącego. Zgodnie z poleceniem ruszyli w kierunku powalonego drzewa. Leśny z Billem (dało się ich dostrzec) byli o wiele bliżej przeszkody, ale poruszali się wolno, ostrożnie. Garcia narzucił ostrzejsze tempo. Ominęli grupę krzaków (żadnego zagrożenia) Widzieli, jak Leśny z Billem docierają do zwalonego drzewa, kryją się za nim i obserwują teren za nim. Chyba wszyscy wstrzymali oddech. Od momentu zauważenia przeszkody minęło maksymalnie 10 minut. Garcia Hector chyba się zamyślił. Ocuciło go dotknięcie ramienia przez JD:Test Otwarty Nasłuchiwanie 9+1 Davis Test Otwarty Nasłuchiwanie 9+6=15 - Wołają nas. Teraz dopiero Hector dosłyszał i zobaczył Leśnego machającego do nich ręką. Zeszli na drogę: - Fałszywy alarm, rzeka podmyła korzenie. - powiedział Leśny z ulgą w głosie - Bill poszedł po samochód, zaraz się to sprzątnie. Popatrzyli na rzeczkę. Po obu stronach drzewa rosły bardzo blisko brzegu, widać było sterczące korzenie. To leżące na drodze pociągnęło za sobą bryłę ziemi. Po chwili nadjechał Bill. Z trzaskiem zamknął drzwi (broń musiał zostawić w środku): - No to mamy rozgrzewkę. Na naczepie jest piła spalinowa i siekiery. Tniemy tyle żeby był przejazd. Kto co bierze?
__________________ Ten użytkownik też ma swoje za uszami. |
18-03-2022, 18:31 | #74 |
Dział Postapokalipsa Reputacja: 1 |
|
21-03-2022, 19:14 | #75 |
Reputacja: 1 | 9 sierpnia 2050, Droga do elektrowni Kiedy okazało się, że jest bezpiecznie JD zabezpieczył pistolet po chwili chowając go do kabury. Jego S&W był w bardzo dobrym stanie. Systematyczne wizyty u rusznikarza były konieczne nawet kiedy medyk nie korzystał z broni zbyt często. Jego zdaniem narzędzia do krzywdzenia bliźnich pełniły głównie role prewencyjną i miały na celu zachęcić wspomnianych bliźnich do podjęcia dialogu. Niemal każde wykorzystanie broni było zatem poważnym błędem w sztuce negocjacji. John nie zamierał operować piłą spalinową. Wolał korzystać z prostych narzędzi nad którymi miał pełną kontrolę. Nowinki technologiczne zostawiał Hectorowi. - Wolę się spocić przy cięciu pnia niż cerując któregoś z was... - uśmiechnął się JD ruszając po narzędzie pracy. Zaraz po dobyciu siekiery Davis zważył ją w rękach i sprawdził jakość osadzenia głowicy na trzonku. Siekiera musiała mieć swoje lata sądząc po spłaszczonym obuchu i zwężonym od ostrzenia policzku głowicy. Niemniej jednak narzędzie sprawiało wrażenie solidnego. - Gdybym zaczął dyszeć jak pies wyścigowy pamiętajcie, że pracuję fizycznie tylko hobbystycznie. - zaśmiał się John. |
03-04-2022, 22:22 | #76 |
Reputacja: 1 | Na pytanie o zatankowanie Bill tylko kiwnął głową. Hector żwawo wdrapał się na pakę by wziąć piłę, ale zatrzymał się żadnej nie widząc. - Pod plandeką. - Bill nakierował Hectora. - Daj przy okazji siekiery, też tam leżą. Wszystko trwało maksymalnie kwadrans. Tak po prawdzie to jedna piła była wystarczająco. Siekiery też nie były zbytnio potrzebne, jedynie w kilku miejscach Leśny odrąbał cieńsze gałęzie, które utrudniały odsunięcie konarów. Nie cieli też wszystkiego, tylko tyle żeby przejechać. Najtrudniejsze było usuwanie wyciętych kawałków, gałęzie klinowały się ze sobą, zmuszając ludzi do szarpania i ewentualnie odrąbywanie problematycznego drewna. Wycięte fragmenty zwalali na bok. Nikt się przy tym nie zabił, ani nawet nie zranił - JD nie musiał nikogo zszywać. Przy odkładaniu narzędzi Hector zwrócił uwagę na wielki stalowy cylindryczny zbiornik, może kocioł znajdujący się za kabiną ciężarówki. Oplatały go rurki biegnące pod podwozie i prawdopodobnie znikające w silniku. Sama kabina ciężarówki (był to mały ciągnik siodłowy) była rdzawo biała, a zbiorniko-kocioł - czarny. Bill pewnie by wyjaśnił co to takiego. Ruszyli. - Zaraz będziemy na miejscu - Bill nie spieszył się, prowadził pewnie. Na drodze nie było nowych niespodzianek (pomińmy kilka leżących gałęzi, przez niektóre można było spokojnie przejechać, inne były odsuwane przez Leśnego na bok. Las się skończył, za nim był... las. Dokładniej to zarośnięte gruzowisko, otoczone zardzewiałym metalowym płotem. Stali przed bramą, zamkniętą, ale jedno ze skrzydeł było uchylone na szerokość jednej osoby. Sama brama (metalowa siatka na stelażu z rurek) musiał był wrośnięta w ziemię. Bill zgasił silnik: - Taranować bramy nie zamierzam, kręcić się bez celu też nie. Gdzie są te tory? - Wiem że są. - Leśny widocznie nigdy tutaj nie był. - ale powinny być od naszej strony. Gdzie chcesz podjechać? - Najpierw muszę wiedzieć gdzie mam podjechać. Najbliżej tych torów plus miejsce do zawrócenia, nie widzę sensu marnować paliwa. - Dobra, zabezpieczamy teren, znajdujemy te rozjazdy, czyścimy drogę i do roboty? - Ty tu rządzisz, ale się zgadzam. Obaj miejscowi wyszli z kabiny zabierając ze sobą broń, obaj Nowojorczycy ruszyli w ich ślady.
__________________ Ten użytkownik też ma swoje za uszami. |
10-04-2022, 09:52 | #77 |
Dział Postapokalipsa Reputacja: 1 |
|
11-04-2022, 08:08 | #78 |
Reputacja: 1 | 9 sierpnia 2050, Elektrownia pod Blairsville Walka z blokującym przejazd drzewem nie trwała zbyt długo. Hector całkiem zręcznie operował piłą, a pozostali usuwali elementy na tyle poręczne aby nie trzeba było ich ciąć. JD skorzystał z siekiery jedynie raz zatem nie było szans aby pojawiły się chociaż symboliczne odciski. Jako człowiek nie wprawiony w ciężkiej fizycznej pracy medyk był bardziej zmęczony od pozostałych. Pozostałą im część trasy wykorzystał na łapanie oddechu. Davis musiał pamiętać aby przy demontażu podkładów lepiej zarządzać swoimi siłami. Porośnięte roślinnością tereny przyległe do elektrowni nie wyróżniały się na tle otaczającego je lasu. Wysiadając JD zabrał swój plecak aby w razie potrzeby nie tracić czasu na szukanie go. W jego pakunkach były środki do cerowania ludzi takie jak skalpele, kleszcze, igły, nici, gazy, bandaże, środki dezynfekujące i wiele innych ciekawostek. John sprawdził swój pistolet, który grzecznie spoczywał w kaburze. Wolałby nie być zmuszonym do strzelania. Robota miała być spokojna i póki co nic nie zburzyło nadziei nowojorczyków, że tak mogło być. Medyk rozejrzał się po okolicy zaraz po opuszczeniu pojazdu. Kiedy Garcia ruszył w kierunku starej bramy JD ruszył za nim. Medyk nie uważał aby pozbywanie się bramy było konieczne jeżeli uda im się namierzyć objazd albo gorzej zachowany element ogrodzenia. - Ten płot nie wygląda solidniej od bramy. Jak nie namierzymy dziury to łatwiej będzie go przeciąć niż męczyć się z bramą. JD trzymał się kilka kroków za Hectorem. Po przejściu przez uchyloną bramę John rozejrzał się raz jeszcze i nasłuchiwał chociaż cała ich ekipa wydawała z siebie dźwięki, które mogły to utrudnić. Davis musiał uważać pod nogi, bo szyny, którymi mieli się zająć zapewne były niemniej zarośniete niż gruzowisko. Najgorszym scenariuszem byłby ten, w którym szyny są przysypane gruzem, a ten jeszcze zarośnięty wesołymi kępkami zieleniny. W takim przypadku przed samą rozbiórką musieliby oczyścić sobie miejsce pracy co mogłoby zająć dodatkowe godziny. John zastanawiał się w jakim stanie mogły być metalowe elementy. Czy aby nadawały się do dalszej ekploatacji? Wątpił aby szkolenie, które wraz z Hectorem otrzymali było wystarczające do dokładnej weryfikacji tego co znajdą. |
11-06-2022, 20:34 | #79 |
Dział Postapokalipsa Reputacja: 1 |
|
19-06-2022, 20:06 | #80 |
Reputacja: 1 | Trudno było określić, co gdzie było. Hector wypatrywał wielkich i wysokich hal, ale niczego takiego nie było. Między i nad drzewami (przy czym to było młode drzewa i różnego rodzaju krzewiaste rośliny, utrudniające przedzieranie się przez nie). Nawet mieszczuch z łatwością wskazałby różnice między lasem, gdzie usuwali powalone drzewo, a tym co tutaj wyrosło. Pod stopami mieli zeszłoroczne liście, pod nimi porośnięty trawą żwir albo inne kruszywo. Zero asfaltu. To chyba nie była główna brama. Wzrok przykuwały dwie rzeczy. Pierwszą był gigantyczny betonowy komin*, wysoki na setki stóp, i równie potężny po obwodzie. Jego podstawa ginęła wśród bujniejszej roślinności. Liczne widoczne z daleka zacieki i wykruszenia odsłaniające rdzawobrązowe połacie zbrojenia pokazywały, że ten komin swoje najlepsze lata ma za sobą. Drugą rzeczą (chyba najbardziej zainteresowała Hectora) był metalowy słup, jak od latarni, z zamocowaną na szczycie białą kamerą przemysłową. Soczewka patrzyła na bramę, ale nic nie wyglądało na to, żeby działała. Po słupie pięło się jakieś bluszczopodobne zielsko, częściowo uschnięte, a sama kamera była dość brudna, a soczewka obiektywy chyba nie czyszczona od czasu jak spadły bomby. - Tak, bomby. - przytaknął Bill, przechodząc przez bramę - na szczęście to były takie normalne, nawet wtedy atomówek nie było tyle, żeby je zrzucać na wszystko. Jedna atomowa spadła na Pittsburgh, ale to chyba wiecie. - Plus to coś czym oberwała Indiana. - dodał Leśny kiedy odwrócił głowę do tyłu. Sam wysforował się naprzód. - A ktoś tu kopał? - Hector ponowił pytanie. Obaj lokalsi wzruszyli ramionami: - Pewnie tak, ale tutaj nikt nie mieszka, prawie wszyscy mieszkają wzdłuż rzeki. Popatrz tam - Bill wskazał na wysoki, rdzawobrązowy słup wysokiego napięcia, do którego nadal był zamocowane przewody. Zerwane, ale zawsze - widzisz te słupy? Nadal mają kable. Taki gruby kabel swoje waży, a nie potniesz na małe kawałeczki, bo straci na wartości. Musisz mieć transport. A takie słupy z kablami też były w okolicach rzeki. Były, bo tam je rozebrali. Tych za bardzo się nie opłaca, za dużo problemów. Może kiedyś. W jego głosie zabrzmiało coś smutnego, jakby żal. Bill kontynuował: - Mamy zdemontować te rozjazdy, bo te są najbliżej. Nie zabieramy zwykłych szyn. To cholerstwo jest ciężkie. Szczerze wolałbym mieć na mojej ciężarówce HDS, a tak będziemy to wszystko ładować ręczną wyciągarką. Mam stelaż - powiedział to z dumą - łatwiej będzie to podnieść na pakę. I jeszcze jedno - tu spojrzał Hectorowi bezpośrednio w oczy: - Jak chcesz i będziemy mieli czas to bardzo proszę, kop, przeszukuj. Ale nie zamierzam przekraczać ładowności. Ostatnio co bym chciał, to żeby mi strzeliły opony. Jak w ciężarówce strzeli opona, to strzela ona naprawdę, nie ma czego zbierać. O opony gorzej niż o paliwo. Trudno jest uzyskać dobrą gumę, wszystko to robią w Johnstown. I to dotyczy też tych rozjazdów. Do granicy ładowności i ani funta więcej. Nie posuwali się szybko, zagłębili się może na 100 jardów na teren, ale było jasne, że nie da się tędy przejechać. I ani śladów torów. Mimo spokojnej atmosfery każdy miał broń w pogotowiu. Doszli do stery zarośniętego gruzu, z wystającymi prętami zbrojeniowymi niby kolcami. Mogli iść w prawo albo w lewo. Droga w lewo znikała pod gruzem, ale można było ją obejść po płaskim terenie obok, gdzie za krzakami znajdowały się chyba kontenery. Droga w prawo biegła między gruzami a tym wielkim kominem, rzucającym na nich cień. Droga musiała zakręcać, bo nie byli w stanie dostrzec jej końca. Kiedy mijali ten wielki komin, zarośnięty szuter pod nogami ustąpił miejsca betonowym płytom, a te chwilę potem ustąpiły spękanemu asfaltowi, z trawą i innymi badylami wyrastającymi ze szczelin. * chodzi o chłodnię kominową.
__________________ Ten użytkownik też ma swoje za uszami. Ostatnio edytowane przez JohnyTRS : 19-06-2022 o 20:08. |