Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 24-01-2017, 17:45   #51
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację
Nae nie był zadowolony z tej wyprawy w trzewia Nadziei Albionu, ale co mógł począć? Szczęśliwie byli ludzie do ochrony, a to była cenna rzecz. Teraz trzeba było tylko się wykazać ekspertyzą i zgarnąć plusy u dowództwa... Rzecz niby prosta, ale jeśli pojawią się trudności, to może być niewesoło. Szczęśliwie nie było to całkowicie jego zmartwienie. W końcu on był specem i miał swoje zadanie do wykonania. W razie czego będzie się trzymał środka grupy by nikt go nie zaszedł z tej czy innej strony...

Plan był prosty. Dostać się do maszynowni i stamtąd dowiedzieć się co się tak właściwie stało, a po drodze ocenić stan statku i zebrać jak najwięcej informacji o losie załogi i pasażerów. Jeśli maszynownia nie będzie dostępna to kokpit. Jeśli nie kokpit, to wtedy sprawdzić główny węzeł terminala zrzutowego kontenerów. Gdzieś musiała kryć się prawda, a on miał zamiar ją odnaleźć.
 
__________________
Rozmowy przy kawie są mhroczne... dlatego niektórzy rozjaśniają je mlekiem!
Dhratlach jest offline  
Stary 24-01-2017, 20:39   #52
 
Rewik's Avatar
 
Reputacja: 1 Rewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputację


Okręt Nadzieja Albionu, wysoka orbita planety Avalon - Tula Moorie, Aurelia Zavisha, V5890, Nae "Tek" Tinnoe

- Brak wystarczającej ilości tlenu, brak materiałów łatwopalnych, brak promieniowania... - meldowała po kolei V, wymieniając wszystkie, ważne dla załogi dane. Po 10 sekundach problem z łącznością.
- V zanotuj miejsce utracenia sygnału i na podstawie prędkości drona wyznacz dzielącą nas odległość. - wydała polecenie Aurelia, która na bieżąco obserwowała zarówno poczynania robota, jak i skryte w ciemnościach trzewia statku.
- Utrata sygnału po 26 metrach w głąb korytarza - zakomunikowała V.
Aurelia wywołała holograficzną mapę, po czym znów wydała krótkie polecenie
- Nanieś na mapę
V wykonała i to polecenie. Gdzieś na mapie Aurelii, w magazynie pojawił się zakreślony pulsujący obszar.
- Thorr miej na oku to miejsce. - pani pułkownik mówiąc wskazywała kolejne punkty na wyświetlonych hologramem planach statku - Idziemy do maszynowni, spróbujemy przywrócić oświetlenie i wszystko czemu Pani Moorie oraz pan Nae podołają. Pod żadnym pozorem nie ściągać masek od kombinezonów. Na miejscu omówię dalszy plan. Ruszać się!

Grupa nie poruszała się tak sprawnie jak chciała by Aurelia. Nae Tinnoe nie miał pojęcia o zerowej grawitacji, co sprawiło, że mężczyzna był praktycznie niesiony przez V, która zdawała się nie mieć najmniejszych problemów z poruszaniem. Android oraz Tula również nie miały żadnego przeszkolenia bojowego więc ich reakcja na rozkazy była inna niż mogła oczekiwać tego pani pułkownik. Pierwsza brała polecenia bardzo dosłownie a druga miała bardzo ciekawy stosunek do autorytetu, czego nie omieszkała się kilka razy napomknąć przez interkom.

Magazyn wydawał się naprawdę spory, około sześć metrów wysokości, jakieś trzydzieści do przeciwległej ściany i Imperator wie ile do bocznych ścian. Światła lamp nie były w stanie całkowicie rozgonić panującego mroku, rozpraszane przez kontenery zajmujące większość wolnej przestrzeni jak i obiekty które swobodnie dryfowały sobie w powietrzu, sprawiały, że rzucane cienie tańczyły niespokojnie dając złudzenie ruchu wychwytywalnego tylko na krawędzi pola widzenia.

Droga do maszynowni wydawała się ciągnąć w nieskończoność. Pusta winda promu, którą mieliście po prawej stronie, to było jedyne miejsce, które nie było puste i dawało w miarę sporo widoczności. Cały magazyn wydawał się zapełniony przeróżnymi skrzyniami i kontenerami z których część nie wytrzymała katastrofy zawalając przejścia dryfującymi sześcianami i sprawiając, że musieliście odrobinę kluczyć by dotrzeć do waszego celu.

- Uważajcie na te kontenery, nadal posiadają swoją masę i mogą was zwyczajnie zgnieść. - wymruczała Adrana próbując się przecisnąć pomiedzy dwoma dryfującymi skrzyniami. W tym momencie usłyszeliście przeciągły jęk, jakby sam okręt przeciągał się po długiej drzemce rozciągając swoje wszystkie metalowe stawy. Jakby części okrętu ocierały się o siebie próbując przywrócić resztki życia do umierającego szkieletu, lub właśnie to był odgłos umierającego statku.

Do maszynowni prowadziły podwójne wrota, o ile z pierwszymi Thorr uporał się w miarę szybko o tyle drugie stanowiły spore wyzwanie. Dopiero V po ponownym przejrzeniu informacji dostępnych dzięki F4720 stwierdziła spokojnie, że po drugiej stronie następnych drzwi jest próżnia. Trzeba było tylko teraz ręcznie wyrównać ciśnienie w komorze by dostać się dalej.


Pustka i cisza i ciemność, tak najlepiej można było opisać to na co natknęli się do tej pory. Puste pomieszczenia, bez śladów życia czy jakiejkolwiek obecności. Jedyne odgłosy jakie słyszeli to swoje własne oddechy i nieliczne komunikaty w głośnikach interkomu. I gdy myśleli, że to już wszystko, w pomieszczeniu generatora przywitała ich olbrzymia dziura w poszyciu okrętu otwierająca im wolną drogę w pustkę kosmosu.

Będąc już w środku Adrana i David sprawdzili pomieszczenie, podczas gdy Thorr ubezpieczał tyły. Gdy teren został uznany za czysty, Aurelia wydała kolejne komendy.
- Thorr wiesz co robić. Nae sprawdź, czy jesteście w stanie przywrócić zasilanie i trzymaj się z dala od tej wyrwy. V pilnuj by nie wypadł. - uwaga Aurelii była oczywiście spowodowana brakiem umiejętności Nae w poruszaniu się w środowisku pozbawionym grawitacji. - Jeśli coś jest na tym statku i tak już o nas wie, bo to znaczy że sygnał był nadany celowo. Potem sprawdźcie jakie informacje da radę uzyskać z tego miejsca. Interesuje nas wszystko co może pomóc nam ustalić co tu się wydarzyło i co stało się z załogą. Czeka nas długa przeprawa do kokpitu pilotów z oczyszczeniem wraku, ale nie ruszamy się stąd póki nie zakończycie pracy. - w tym miejscu Aurelia spojrzała wyzywająco na Tulę Moorie.
- Jak nie ruszysz dupy, to osobiście dopilnuję, by potrącono ci to z pensji. Nae dowodzi sprawami technicznymi, a ty masz się go słuchać jak córeczka tatusia. - Nawet jeśli Tula coś odparowała, to Aurelia nie słuchała jej bowiem już była zajęta kolejną sprawą.

- Chodźcie tu.- machnęła do Davida, Adrany i Chibuike. Podeszli, a Thorr niewzruszenie pilnował wejścia do maszynowni. Tak najwyraźniej miało być, bowiem Aurelia bez uwag znów pochyliła się nad wywołaną mapą.
- Każde piętro to 12 modułów, po drodze będziemy mijać windy. Maszynownia czysta. Po wyjściu stąd V przeskanuje dronem pierwsze pomieszczenie na lewo, po nim wchodzi Adrana i David. Sprawdzacie czy są tam przejścia do innych pomieszczeń, jeśli są blokujecie lub pilnujecie do czasu sprawdzenia kolejnego pomieszczenia. Potem to samo na prawo - Chibuike i ja. Thorr stale pilnuje korytarza. Przechodzimy po kolei z lewa na prawo z prawa na lewo. Windy zostaną zablokowane przez naszych techników. Nie chcę by ktoś zaszedł nas od tyłu. Potem to samo piętro wyżej. Zrozumiano?
Pytanie w zasadzie było tylko formalnością, bowiem plan został omówiony w tym zespole już wiele razy.


Planeta Avalon, Frank Jaeger, Melathios Sofitres, Kevin Walker

Wynik starca zaawansowanej broni palnej z nieprzygotowaną do takiej walki dziką siłą mięśni nie mógł zakończyć się inaczej. Jedyna kwestią do rozstrzygnięcia było to czy każdy z sześciu kolonistów przeżyje to starcie. Po kilku szybkich strzałach i zderzeniach z masywną terenówką, tylko Jim Kropecky został ranny. Klnął przy tym jak nigdy i jak zwykle.

Gęsty i lepki jad jątrzący się z ogonów zabitych drapieżników miał właściwości paraliżujące, które ustępowały po blisko godzinie. Na szczęście dowiedzieli się o tym z badań, a nie autopsji.

Deszcz lał jeszcze przez długi czas, potem na chwilę niebo się przejaśniło i mogli w spokoju wytchnąć przy ognisku i omówić dalszy etap wyprawy. Wreszcie zadecydowano o rozpoczęciu przenosin w drugie spośród wybranych miejsc. Było to miejsce oznaczone na mapie jako 2b. Nadmorskie tereny z bogactwem surowców naturalnych. To mogło być naprawdę miłe miejsce. Niestety w nocy, deszcz znów zaczął kropić i nie odstąpił ich już przez całą podróż na wschód.

Wcześniej, gdy jechali w to miejsce, nie było problemu z przeprawą przez rzekę. Terenówki bez problemu poradziły sobie z płytką, dość wąską i niezbyt wartką strugą wody. Teraz jednak czy to w wyniku ulewnych deszczy tutaj, czy w górnym odcinku rzeki, wody wezbrały, czyniąc taką przeprawę niemożliwą. Kolejny dzień będą musieli rozpocząć od poradzenia sobie z tym problemem.




Planeta Avalon, Carl Cabbage

Po wizycie gubernatora, Carl Cabbage miał jeszcze mnóstwo pracy do wykonania. Pożegnał się z Niradem, bowiem bądź co bądź jego przydział aktualnie był gdzie indziej i ruszył na umówione spotkanie do medycznego. Przed wyjściem Nirad poinformował Carla, że Kora Octavia prosiła by przy spotkaniu była obecna aktualna przełożona Carla- Mary Locke. Gdy dotarł na miejsce, obie panie już na niego czekały.

- Pani doktor, m'am - Karl przywitał z gospodynią i oddał wojskowe honory przełożonej.

- Ach… tak. Dzień dobry panie Carl. Nirad poinformował nas o pańskich zamiarach. Poprosiłam, by to Mary nam towarzyszyła - Kora Octavia przedstawiła osobę, której Carlowi przedstawiać nie trzeba było, po czym podeszła do szafki, wklepała odpowiedni numer i wyjęła wejściówkę od pomieszczenia kriogenicznego.

- Pozwoliłam sobie wprowadzić panią Octavię w zaistniałą sytuację, możemy ruszać natychmiast. - uśmiechnięta Mary Locke wskazała wyjście. Wyglądało na to, że te dwie panie od jakiegoś czasu utrzymują lepszy kontakt ze sobą, być może było to spowodowane koniecznymi konsultacjami w sprawie James’a Bouleau.

- Tak jest m'am. Mam nadzieję, że to fałszywy alarm, ale w przypadku bezpieczeństwa nigdy zbyt wiele ostrożności.
Karl był nadal w codziennym polowym mundurze, jak zwykle gdy był na wolnej wachcie. Gdyby byli sami, zapewne założyłby zbroję, ale koloniści mogliby poczuć się zaniepokojeni. A potencjalny intruz ostrzeżony. Sumując za i przeciw, zdecydował, że konspiracja będzie lepszym rozwiązaniem. Szarmancko otworzył obu paniom drzwi i w trójkę ruszyli do mroźni.
 
Rewik jest offline  
Stary 25-01-2017, 10:06   #53
 
TomaszJ's Avatar
 
Reputacja: 1 TomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputację
ŚLEDZTWO KOMANDORA CABBAGE'A

Habitat kriogeniczny

"Kiedy już udało stanąć się Wam na własnych nogach, pierwsze, na co zwróciliście uwagę - prócz innych przebudzeńców, rzecz jasna - był pewien wyraźny podział kolorów. Oprócz waszych trzech hibernatorów, w pomieszczeniu stało ich jeszcze dobre trzydzieści parę...może nawet koło pięćdziesiątki. Niemal na wszystkich wskaźniki stanu paliły się szeroką paletą odcieni od zwracającej uwagę żółci po alarmująca czerwień. Jedynym przyjaźnie zielonym elementem były kontrolki sterujące potężnych wrót, znajdujących się na jednym końcu hangaru. Najwidoczniej prowadziły do jakiegoś bardziej przyjaznego miejsca niż pełna rozmrażających się lodówek ładownia."

Wspomnienia z pierwszego przebudzenia



Widok tego sporego, większego od innych habitatów kontenera od razu przywołał wspomnienia i to niekoniecznie dobre. Szok przebudzeniowy, gdy wszystko było nie tak, konieczność podjęcia szybkich, zdecydowanych działań, atak nieznanego wroga... a teraz znów wraca w to samo miejsce. Kora Oktavia użyla swojej przepustki by odblokować drzwi i kontrolka zamknięcia zmieniła się z czerwonej na zieloną. Carl dyskretnie dobył laspistola i sprawdził naładowanie kardriża po czym kiwnął głową do komendantki.

Mary Locke również miała broń w pogotowiu, ale gdyby Carl Cabbage nie dobył swojej, ona na pewno by tego nie zrobiła. Teraz jednak postanowiła w tej sprawie zdać się na doświadczenie emerytowanego komandora. Odpięła kaburę.
- Byłam tutaj jeszcze dziś rano jak budziliśmy nowych kolonistów - wyszeptała Kora Octavia, najwyraźniej nieco przestraszona tym zachowaniem - wszystko było w porządku.

Kora Octavia na skinienie komendantki Mary wcisnęła przycisk otwierający wrota
Szkolony w abordażu pokładowym oficer sprawnie ruszył do środka, zaraz za nim komendantka. Po krótkim sprawdzeniu w środku okazało się być pusto, zgodnie zresztą z przewidywaniem Karla.
- Lewa czysta - zakomunikował, po czym Mary Locke potwierdziła tym samym z prawej strony.
- Wygląda na to że możemy przystąpić do oględzin. Proszę do nas Pani doktor i zamknąć za sobą drzwi. Zobaczmy tą kriokapsułę.

Uśmiechnięta od ucha do ucha Kora Octavia wyjrzała zza drzwi. Jej oczom, jak i wcześniej oczom Carla i Mary ukazało się dobrze znane pomieszczenie z blisko czterdziestoma kriokapsułami.
- Umówiliście się, żeby mnie nastraszyć prawda? - zapytała z rękoma złożonymi na biodrach, po czym zaczęła kolejno wskazywać odleglejsze kriokomory. - Kapsuły, które jeszcze pracują, to kapsuły numer 13, od 21 do 24 oraz 39. W trzynastce znajduje się Philip Steward, pod numerem trzydzieści dziewięć młodsza siostra Cartiony Dallas, a w pozostałych czterech to dzieci państwa Amenabar. W zasadzie to zostało nam tutaj upiorne przedszkole. To co? Idziemy do naszej szczęśliwej trzynastki?
- Proszę przodem Pani doktor, na razie tylko zewnętrzne oględziny. Według młodego Bouleau to właśnie Philip Steward namówił go na "wycieczkę". Musimy upewnić się że nie mamy do czynienia z nielegalnym wybudzeniem czy po prostu młody ma bujną wyobraźnię.

Medyczka ruszyła wzdłuż w większości pustych kriokomór wystukując obcasem rytm niemal idealnie zgodny z rytmem pikających kontrolek. Zatrzymała się przy panelu kapsuły nr 13. Podobnie jak w kilku innych wciąż zajętych, szyba była przesłonięta dobrze zaizolowaną, wzmocnioną powłoką z grafenu. Doktor Octavia włożyła kartę, którą wcześniej otwierała drzwi i wybrawszy odpowiednią opcję sprawiła, że owa powłoka rozsunęła się powoli. Wewnątrz niewiele dało się zobaczyć z uwagi na krążący gaz i opary, dopiero gdy Doktor Octavia zmniejszyła moc urządzenia szybka stopniowo stawała się coraz bardziej przeźroczysta. Jako pierwszy przebił się przez panującą w środku “mgłę” dziecięcy nosek, by zaraz potem ukazać całą twarz i ciało chłopca.
- Proszę. Oto nasz krnąbrny uciekinier.
Karl uruchomił elektronotes wyświetlając zdjęcie chłopaka i porównał dokładnie z mrożonką. Nie było wątpliwości co do tego, że to jedna i ta sama osoba.
- Odczyty w normie, Pani Doktor? Nikt nie majstrował przy panelu?
- A tego to ja nie wiem. To do informatyków.
- Zakladam że zamrażarka ma zwyczajowe czytniki monitorujące. Proszę wyświetlić EEG z ostatnich 3 dni.
- Najpierw przywrócę odpowiednie ciśnienie i temperaturę. Napatrzyli się? - Kora oczywiście nie mówiła tego z przekąsem, na twarzy wciąż malowała się charakterystyczna dla niej wesołość.
- Tak - potwierdził Cabbage - proszę ustabilizować ponownie sytuację w środku.
Octavia wykonała czynności przywracające do stanu pierwotnego, po czym wciąż nachylona nad panelem zaczęła przeglądać informacje. W końcu faktycznie natknęła się na coś co mogło zainteresować emerytowanego komandora.
- To chyba to - wskazała ekranik - otworzenie i zamknięcie zewnętrznej powłoki, zmniejszenie mocy sprzed chwili, a wcześniej są wpisy tylko sprzed lądowania. Sami spójrzcie.
- Przepraszam Pani doktor, wciąż czasem myślę standardami kirkańskimi, u Was EEG wyszło z użycia chyba z pięćset lat temu. Chodzi mi o zapis aktywności neuronów.
- Ach AAN… Już, już… gotowe. - Kora roześmiała się - EEG? skąd taki skrót?
- Elektroencefalogram. Mogę Pani poopowiadać ciekawostki, jak leczy się ludzi na świecie o niższym stopniu rozwoju, ale to w wolnym czasie. Odczyty w normie, więc możemy wyeliminować ewentualność niezarejestrowanego psiona, przynajmniej w osobie młodego Phillipa. Śpij spokojnie, młody człowieku. Dziękuję Paniom za asystę, pójdę teraz rozmówić się z młodym Bouleau.


- Jest jeszcze jedna sprawa Carl - tym razem to Mary Locke się odezwała przypomniawszy sobie o czymś na dźwięk tego nazwiska - Chodzi o przypadłość Jamesa Bouleau. Nie jestem przekonana, czy to co go spotkało to PTSD, jak myślałyśmy z Korą na początku. Pewności nie ma, ale biorąc pod uwagę inne informacje, to również może mieć coś wspólnego z tym paskudztwem. Ani ja, ani doktor nie wiemy praktycznie nic o psionice…

- Ja też wiem niewiele, obawiam się. Na Kirke prowadzono tajny program w późnym okresie wojny mający zbadać i użyć militarnie tych mocy, jednakże poza szczątkowymi informacjami jak to działa niewiele miałem danych. Nawet gdy dostałem dostęp Starve Zero większość danych była okrojona. Wiem jednak że manipulacja synapsami pozostawia ślady. Pani doktor, porównała pani AAN Jamesa sprzed lotu i dzisiejsze? Ogólnie dobrze byłoby się przyjrzeć całej rodzinie, choćby pod pozorem rutynowych badań. Jeżeli to psionika, ktoś wziął ich sobie za cel. Ale nie wykluczam niczego włącznie z implantami czaszkowymi, które jakiś sabotażysta wpakował im w głowę.

- Naturalnie. Przeważają fale theta o częstotliwości od pięciu do około dwóch standardowych hertzów. W skrócie fale występujące podczas głębokiego snu, transu lub hipnozy. Oczywiście sprawa nie jest tak łatwa, ale analizując pozostałe dane uzyskane z badań Aury Aktywności Neuronowej… - Kora Octavia zrobiła pauzę i spojrzała niepewnie na “Krwawą“ Mary, by wreszcie na wydechu dokończyć zaczętą myśl - … mamy podstawy sądzić, że pan James jest w stanie czegoś w rodzaju... głębokiej hipnozy. Stąd nasze podejrzenia co do ingerencji psionicznej. Są tam też prawdopodobnie miejscowe uszkodzenia kory mózgowej.
- Pani doktor, jutro zgłoszę się do Pani z paskudnym bólem głowy. Po skanie i sprawdzeniu mojej krwi ogłosi Pani że zaraziłem się jakimś miejscowym pasożytem, który osiedlił się gdzieś pod czaszką i wymagam hospitalizacji. Nie będę czuł się najlepiej, dlatego umieści mnie Pani w izolatce, zaś pozostałych kolonistów przebada prewencyjnie, by wykryć ewentualne wczesne stadium. W rzeczywistości zaś sprawdzi ich Pani pod kątem czy ktoś używa lub jest celem parapsychiki. Powinno być łatwiej gdy wie Pani czego szukać. Obecność obowiązkowa, proszę dać odpowiednie wytyczne do podpisu gubernatorowi. Obecnie tylko nasza trójka wie o dochodzeniu i tak musi zostać aż do momentu gdy zbadamy pozostałych. Zwłaszcza członków rady. A zaczniemy od przeskanowania mnie i Pani Komendant teraz.
- Nie czuję się odpowiednią osobą do sporządzania takich osądów panie Cabbage. - mówiąc to Kora Octavia poprosiła o wyjście z habitatu kriogenicznego i zamknęła na szyfr drzwi - Jak już mówiłam tematyka psioniki jest dla mnie obca. Jestem przede wszystkim epidemiologiem. Jeśli jednak faktycznie ktoś ingeruje w psychikę nas wszystkich, co przepraszam, ale brzmi dość niedorzecznie to prawdopodobnie badania te i tak niczego nie wykażą. Fale mózgowe, które uzyskujemy z ANN zmieniają się dynamicznie. Ktoś musiałby użyć psioniki na pacjencie w samym momencie badania, a i tak nie mielibyśmy pewności jak interpretować ewentualne odstępstwa. Nie uzyskamy podobnych rezultatów co na panu Bouleau na innych osobach, bowiem normalne funkcjonowanie przy takich, a nie innych falach mózgowych jest po prostu niemożliwe.
- To komplikuje sprawę, ale moglibyśmy sprawdzić, czy ktoś jeszcze nie jest w jakiś sposób kontrolowany. Zastanawiam się, czy można odciąć Pana Bouleau od naszego intruza. Choćby na chwilę, może powiedziałby coś naprowadzającego na właściwy trop? Jakieś farmaceutyki mogłyby przywrócić równowagę w jego głowie teraz jak już wiemy co to? Z drugiej zaś strony - gdy przybyliśmy intruzi użyli zapewne psioniki do napędzenia na nas stada, byli wówczas blisko, skanery wychwyciły zamaskowany pojazd. Teraz, gdy uprzykrzają nam życie myślę że także są w okolicy. To zamaskowana placówka lub urządzenie. Chyba pora zaplanować kilka patroli Pani Komendant!
- Muszę was zawieść, ale nie wiem jak mogłabym pomóc… - Kora rozłożyła bezradnie ręce - może gdybyśmy mieli tutaj kogoś kto wie na jakiej zasadzie działa psionika. Być może doktor Gottlieb albo Sofitres będą mogli pomóc, ale niczego nie obiecuję.
- Ale bliższe poznanie okolicy nie powinno zaszkodzić - dodała od siebie Krwawa Mary, wymieniając spojrzenie z doktor Octavią, po czym roześmiała się wraz z nią. Carl zdecydowanie nie został wtajemniczony w naturę tego niewerbalnego żartu i nie mógł wiedzieć o co chodziło tym dwóm damom.
- Jak tylko skończymy rozmawiać z Boulami, biorę się za analizę taktyczną. Będzie na Pani biurku jeszcze dziś wieczorem.
- Tak jest, panie Admirale! - Kora zasalutowała zupełnie nieprofesjonalnie, ale przyznać trzeba było, że uśmiechała się uroczo. Mary widząc to tylko parsknęła śmiechem, po czym rzekła poważnie.
- Bierzmy się do pracy. Pójdę z tobą panie Cabbage. Jestem tam częstym gościem.
- Do zobaczenia Pani doktor! Od Pani poprosiłbym listę w których miejscach Pan Bouleau czuł się lepiej, może miał przebłyski świadomości wraz z datami, może to być pomocne. Wpadnę po to niedługo.





PRZESŁUCHANIE MŁODEGO BOULEAU

Habitat państwa Bouleau

Bliźniacze kontenery, wyglądające z zewnątrz bardziej jak stalowe pudełka, niż miejsce w którym mieszkają ludzie stały obok siebie, zlepione w smutnym szeregu. Niektórzy przyzwyczaili się już do takich warunków, podobnie jak do znacznie ograniczonej ilości wody na cele gospodarcze, ale byli i tacy, którym widok ten sukcesywnie odbierał chęci i negatywnie wpływał na samopoczucie. Państwo Bouleau mieli w zasadzie szczęście. Cały habitat został przeznaczony dla nich. Osoby, które przybyły na tę planetę samotnie z racji braku miejsc w większości musiały dzielić mieszkanie z przypadkowymi osobami, których z początku przecież nawet nie znali. Czasem trafiało się lepiej, czasem gorzej.

Kiedy Carl Cabbage oraz Mary Locke stanęli u wrót wejściowych do habitatu usłyszeli dobiegające od wewnętrz, podniesione, acz przytłumione głosy. Z całą pewnością należały do Dominique Bouleau oraz jej blisko jedenastoletniej córki Emmy. Trudno było rozpoznać znaczenie słów, bowiem habitaty, mimo nieciekawego wyglądu zaprojektowano jednak tak, by były jak najfunkcjonalniejsze. Zadbano odpowiednio o izolacje termiczną, ale także akustyczną.

W normalnych okolicznościach, o tej porze pani Bouleau powinna wykonywać zadania przydzielone jej z grupy zajmującej się dystrybucją i wytwarzaniem żywności. W obliczu minionych wydarzeń nie dziwiła jednak jej obecność w tym miejscu.
Karl poprawił swój notepad, na którym zapisał zdjęcia kilkunastu chłopaków z zamiarem pokazania ich małemu uciekinierowi, choć gdy Kora potwierdziła jego przeczucia będzie to raczej zasłona dymna. Tak naprawdę bowiem dochodzenie będzie musiało pójść w inną stronę. Tak czy inaczej nacisnął przycisk anonsujący i czekał na odpowiedź z zewnątrz.

Wewnętrzne zmagania ucichły, by po chwili w drzwiach stanęła Dominique Bouleau w poplamionych ogrodniczkach. Najwyraźniej jeszcze nie zdążyła się przebrać po pracy. Chciała już coś powiedzieć, ale umilkła na chwilę i uniosła lewą brew rozpoznając w gościach ostatnio często bywającą tu Mary Locke, ale co dziwniejsze w asyście Carla Cabbage.
- Tak? - spytała nie do końca wiedząc czego się spodziewać.
- Dzień dobry. Przepraszam, jeżeli przychodzimy nie w porę, ale chcielibyśmy porozmawiać z naszym małym uciekinierem. Cieszymy się że się odnalazł, jednak chcemy zapobiec temu w przyszłości. Możemy?
Pani Bouleau stała u wejścia czas jakiś, nad czymś rozmyślając.
- Nie. Za dużo wrażeń jak na jeden dzień, ale możemy porozmawiać bez niego. - powiedziała zdecydowanie bardziej stanowczo niż zakładała.
- Absolutnie zrozumiałe. Proszę zerknąć na zdjęcia i powiedzieć który z tych chłopaków był widziany przez przez niego w trakcie wycieczki. Możliwe że mamy do czynienia z pasażerem na gapę lub nielegalnym wybudzeniem.
Karl podał Pani Bouleau swój notepad z kilkunastoma zdjęciami, oczywiście niepodpisanymi. Wśród nich był oczywiście także młody Steward.
Dominique spojrzała na pierwsze wyświetlone zdjęcie, lecz nie wzięła do rąk notepada. Chwilę przyglądała się zdjęciu, potem Carlowi i Mary Locke z założonymi na piersi rękoma.
rzut diplomat 8+
rzut 2d6: 6
+1 diplomat
+1 social standing
wynik: 8 ledwo zdany!


Po chwili jednak westchnęła ciężko i poprosiła by weszli do środka.

Wewnątrz zobaczyli naburmuszoną Emmę, a za otwartymi drzwiami widzieli leżącego bezwiednie na łożu Jamesa Bouleau, Louisa nie było widać.
- Emma idź do brata. - na dźwięk tych słów córka Dominique wyszła ostentacyjnie trzaskając zasuwanymi drzwiami, a Pani Bouleau pokręciła głową i milcząco wskazała miejsce, gdzie można było usiąść. Najwyraźniej jednak jej niechęć do tej rozmowy czy może poddenerowanie wzięło górę,
- Co to za bzdura z tymi zdjęciami? O co tak naprawdę tutaj chodzi?
- Pani Bouleau, weryfikujemy to co usłyszeliśmy od Louiego. Oczywiście zdajemy sobie sprawę, że mogła to być wybujała wyobraźnia młodego człowieka, ale bierzemy sprawy bezpieczeństwa bardzo poważnie i nawet jeżeli to głupie, służba nakazuje dokładnie wszystko sprawdzić. Tylko ten drobiazg i już nas nie ma. Niech chłopak zaznaczy właściwe zdjęcie.
rzut diplomat 8+
rzut 2d6: 12
+1 diplomat
+1 social standing
wynik: 14 krytycznie zdany!


- Przepraszam, za dużo tego wszystkiego dla mnie jednej... Pójdę po niego. Odpowie na wasze pytania, ale nie naciskajcie za mocno, to wrażliwy chłopak.

Chwilę później, habitat rodziny Bouleau.
- Młody człowieku, napędziłeś nam poważnego stracha. Musieliśmy sporo środków przeznaczyć, by cię bezpiecznie znaleźć. Bądź tego świadom i teraz pomóż nam wszystko odkręcić i będzie dobrze, zgoda? - Zapytał Louiego Cabbage, choć bardziej było to stwierdzenie nie pytanie. Na końcu jednak uśmiechnął się by ocieplić nieco reprymendę.
- Zacznijmy od tego kto Cię do tego namówił. Wskażesz go tutaj?
Karl podał mu notepad na którym wyświetlił zdjęcia, pięć kolumn po 3. Numerem czwartym był Phillip Steward…

Chłopiec wyciągnął ręce spod stołu by chwycić w swoje małe dłonie urządzenie wyświetlające piętnaście różnych zdjęć. Przelotnie spojrzał na każde z nich, po czym zerknął na swoja mamę, ta kiwnęła zachęcająco głową.
- Kogo mam wskazać? - zapytał, najwyraźniej czegoś nie rozumiejąc. Wpatrywał się przy tym badawczo w Carla spojrzeniem nie do końca pasującym do sześciolatka.
- Gdy znalazłeś się, powiedziałeś żołnierzowi, że ktoś ci powiedział gdzie iść. Byłoby nieuczciwe, byś dostał dyżur latrynowy sam, więc wskaż proszę winowajcę. Tam na zewnątrz jest niebezpieczne, pomyśl co by się stało gdyby namówił do takiego wypadu Twoją siostrę.
Karlowi zapaliło się ostrzegawcze światełko w głowie, ale postanowił grać dalej.
Młody Lou nie zrozumiał czym jest dyżur latrynowy, ale jako że był całkiem bystry, z kontekstu wypowiedzi wywnioskował, że to nic fajnego.
- Nie ma go tutaj - powiedział po chwili z wyczuwalną nutą niepewności.
- Doskonale, to też nas do czegoś zbliża! - ucieszył się Karl - Czy przedstawił się jakoś?
- Pewnie znów Lou się coś przyśniło. Panie Cabbage i pani Locke... Lou ma wybujałą wyobraźnię - wcięła się Dominique Bouleau, spoglądając na syna - nie należy się tym przejmować, choć rozumiem ile problemu sprawił mój syn, dlatego będę chciała potem jeszcze z wami porozmawiać.
- Zapewne ma Pani rację, ale wybaczcie oboje staremu oficerowi, że chce zaspokoić ciekawość. Dalej młody człowieku, jesteś bardzo pomocny.
Chłopak speszył się wyraźnie i wtulił w bok mamy, która postanowiła przejąć rolę przesłuchującego.
- Przyśniło ci się to synku, prawda? - zapytała zgarniając włosy z czołą chłopca, ten zaś pokiwał twierdząco głową. - Był tam ktoś kto namówił cię do wyjścia z obozu? - tu chłopak również pokiwał głową. Cała scena była dość osobliwa…
Karl dokładnie przysłuchiwał się i nie przeszkadzał.
- Przedstawił się? Jak miał na imię?
- Filip
- Był tak stary jak ja? - zapytał Karl wtrącając się delikatnie - miał siwe włosy?
Chłopak znów uciekł głową pod protekcję mamy, nie odpowiadając na to pytanie i znów w tej sytuacji odezwała się Dominique Bouleau.
- Pewnie nie pamięta - kobieta uśmiechnęła się smutno przenosząc wzrok z syna na gości.
Mary locke - rzut inteligencja 10+
wynik rzutu 2d6: 11 zdany!

Carl Cabbage - rzut inteligencja 10+
wynik rzutu 2d6: 7
+1 int
wynik rzutu: 8 oblany!


- Z mężem bez zmian? - wtrąciła się Mary, szturchając ukradkiem nogą Carla pod stołem. - Byłam niedawno w medycznym. Potrzebne są kolejne badania.
- Trauma pourazowa z czasem przemija, najważniejsze to pracować z lekarzami. Jeżeli miał jakieś krótkie chwile przytomności, przebłyski, proszę dać nam znać kiedy i gdzie, może to być ważne gdy określimy jakie bodźce to spowodowały - powiedział komandor - Na nas już czas. Lou, jak coś sobie przypomnisz odezwij się do mnie. Przyślemy kogoś do Ciebie później, pokaże Ci na czym polega dyżur latrynowy. Idziemy, Pani komendant?

- Tak, tak… oczywiście. Niech chłopak nie podjada na noc, to nie będzie miał tyle snów - Mary Locke wstała od stołu i z uśmiechem pożegnała się z Dominique Bouleau.



Na zewnątrz, w pobliżu “Garnizonu”.

Spacerowali chwilę w milczeniu, porządkując myśli i oddalając się od habitatu państwa Bouleau.
- Panie Cabbage - zaczęła “Krwawa Mary” - chcę wiedzieć co pan myśli o minionej rozmowie.
- Może najpierw powiem, co chcę zrobić. Zamierzam porządnie ich uśpić dzisiejszej nocy, poproszę o silne środki nasenne do kolacji... a potem założyć podsłuch audio i video oraz wszczepić każdemu lokalizator. I nie poproszę o zgodę gubernatora. Myślę, że są podstawy przypuszczać że jest lub był pod taką samą hipnotyczną kontrolą. Następnie poproszę Nirada o zrobienie pełnej inwentaryzacji zapasów, a naszych chłopców o sprawdzenie każdego granatu i każdego magazynka. Zniknięcie Lou... było tylko dywersją, która wyciągnęła część z nas z bazy. Potem znajdziemy miejsce, skąd wrogowie bawią się naszymi umysłami i wybijemy co do nogi.

Szansa na usłyszenie rozmowy przez osobę postronną: 8+
-2 Carl nie jest głupcem, na pewno najpierw się upewnił, że nikogo nie ma w pobliżu
wynik: tajny!



- Nie zgadzam się. - powiedziała, po czym ściszyła głos - Jeśli wyjdzie na jaw, że dodajemy środki nasenne kolonistom i zakładamy podsłuchy, dojdzie do wewnętrznego buntu, ale zgadzam się co do dywersji. Każdy pojazd i broń powinna zostać sprawdzona przez odpowiedni personel. - Mary rozejrzała się po okolicy, czy nikt ich nie słyszał bowiem rozmawiali przecież na otwartej przestrzeni. - Proszę wybaczyć, ale nie wierzę w pańskie teorie spiskowe o całkowitej kontroli Lou. Nie słyszałam by coś takiego było w ogóle możliwe. Ale zgodzę się co do tego, że ktoś celowo zmanipulował chłopcem, by wywołać zamieszanie. Pytając pana o wrażenia z rozmowy miałam jednak na myśli coś zgoła innego. Pewnie nie zwrócił pan na to uwagi, będąc zajętym zadawaniem pytań. Ja przysłuchiwałam się i zauważyłam pewną rzecz. Za każdym razem, gdy chłopak nie wiedział co powiedzieć, odpowiadała za niego matka. Robiła to sprytnie, poprzez pytania sugerując odpowiedź. Znam się trochę na brudnych zagrywkach dziennikarskich, ale też śledczych. Takie prowadzenie rozmów, zwłaszcza z nieletnim zawsze powoduje zakłamanie informacji. Usłyszeliśmy wersję pani Dominique, a nie jej syna.
- Łatwo było to wychwycić w momencie, gdy bezpośrednio zapytał co ma powiedzieć. W tym momencie już wiedziałem że należy skupić się na tym czego nie mówią. W porządku, moje metody są kirkańskie, mogą wydać się nieco niecywilizowane, ale prowadziliśmy długą wojnę i nie mieliśmy czasu na półśrodki. Proponuję przekazać sprawę naszej Pani Szeryf. Raz, bezpieczeństwo wewnętrzne to jej działka, a dwa - o dochodzeniu wie więcej niż my dwoje razem wzięci. My zajmiemy się zwiadem okolicy. Najlepiej dronami, bo ludzi można łatwiej zmanipulować.
- Tak zrobimy.
 
__________________
Bez podpisu.

Ostatnio edytowane przez TomaszJ : 25-01-2017 o 10:10.
TomaszJ jest offline  
Stary 26-01-2017, 00:17   #54
 
potacz's Avatar
 
Reputacja: 1 potacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłość
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=dJKNioLIAps[/MEDIA]



Przebudził się. Oddychał normalnie. Spokojnie.
Delikatny plusk wody, meandrującej w rzece przed Dantem zburzył całe senne doświadczenie.



"Gdzie ja..."
W głowę wdarły się dawno nieobecne odczucia.
Strach, objawiający się ściskaniem w żołądku.
Ciekawość, pragnąca uzyskać odpowiedzi.
Niepewność.
Tak. Niepewność.
Nie był pewien, co dokładnie go spotkało. .
"Jaki znów jedyny..."

Gdzieś tam, odległe promienie gwieździstego karła przedzierały się nad horyzontem zwiastując koniec nocy i nowy dzień.

Dante wstał.
Zamrugał nerwowo i potarł energicznie twarz, upewniając się, że to co ma przed sobą jest rzeczywiste.
Wydawało się, że wszystko gra.
Rzeka ta sama. Obóz ten sam co przed zaśnięciem. Ludzie leżeli wokół i spali. Dzień wstawał. Mgła wiła się nad małą rzeczką wśród karłowatej flory. Trochę dalej na wschód, wpadała do swojej większej, potężniejszej siostry. Tej która ich siłą na tym brzegu zatrzymała.

Frank podszedł do ogniska, ukląkł przy nim i przyłożył nad popiół rękę.
Jeszcze ciepłe.
Dołożył resztę gałązek i grubszych kawałków drewna, aby rozpalić ogień ponownie.
Po kilku minutach, zaczął się wydobywać między drwami gęstszy dym.

Już wiedział.
Pamiętał, co mu się śniło.
Tylko, no właśnie. Co w związku z tym?
 
__________________
"Głową muru nie przebijesz, ale jeśli zawiodły inne metody należy spróbować i tej."

Ostatnio edytowane przez potacz : 26-01-2017 o 14:20.
potacz jest offline  
Stary 26-01-2017, 18:12   #55
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację
Co tu dużo mówić. Nae w drodze do maszynowni poruszał się jak słoń w składzie porcelany, ale z praktyką nabierał lekkiej, choć nie swobodnej wprawy. Cóż, zawsze musi być ten pierwszy raz jak to mówią. Nie podobało mu się to miejsce. Ani trochę. Był przyzwyczajony do starej dobrej grawitacji, a jej brak był dla niego ubolewaniem.

Kiedy dotarli do maszynowni stanął odruchowo przy konsoli generatora cierpliwie wysłuchując słów ich przodowniczki. Niepokoiła go ta wyrwa, ale przy odrobinie szczęścia generator sam w sobie był cały.

- Nie jestem specem od inżynierii kosmicznej. - zakomunikował oczywistą rzecz - Przejrzę czy generator jest sprawy i postaram się go urochomić. Go i część systemów. Tula, pilnuj odczytów. To robota na cztery ręce. Pustka dobrze konserwuje, ale lepiej wziąć to na spokojnie.

Po tych słowach przeszedł do oględzin. Jeśli wszystko było w porządku i generator nie ucierpiał to go uruchomi na najniższych obrotach. Potem będzie przywracał po kolei zasilanie, oświetlenie i grawitację zwiększając przy tym wydajność generatora. Z podtrzymywaniem życia się powstrzyma. Z tyloma ranami który odniosła Nadzieja i tak nie miałoby to sensu. Tak czy inaczej, powinno pójść gładko. To były rutynowe czynności i jeżeli wszystko było w jednym kawałku to nie powinno być problemów.
 
__________________
Rozmowy przy kawie są mhroczne... dlatego niektórzy rozjaśniają je mlekiem!
Dhratlach jest offline  
Stary 29-01-2017, 15:11   #56
 
Rewik's Avatar
 
Reputacja: 1 Rewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputację
Materiał do snu zaczerpnięty z poprzedniej sesji, napisany przez TomaszJ




Planeta Avalon, Kolonia, habitat państwa Bouleau

[...]
Alain de Vall był chyba ostatnią osobą, jaką można było spodziewać się w tym miejscu. Gubernator siedział dokładnie na tym samym siedzisku i przy tym samym stole, co wcześniej Carl Cabbage, gdy wraz z “Krwawą Mary” przesłuchiwali młodego Bouleau. Rozmawiał z Dominique Bouleau.

- Wiem, wiem... Pani Bouleau może mi pani nie wierzyć, ale naprawdę domyślam się o co chodzi. Fundacja nie szczędziła mi informacji tych oficjalnych i tych mniej. - widząc że Dominique zrobiła zdziwioną minę zrobił pauzę i wyjaśnił - Ciężko coś ukryć przed Fundacją, zwłaszcza gdy dotyczy to ich pracowników i ich rodzin, ale nie musi się pani obawiać, rozumiem to i pomogę na ile mogę. Myślę, że rozważając wszelkie za i przeciw uzna pani to za odpowiednie rozwiązanie. - Alain przeniósł swą dłoń z blatu stołu na ramię kobiety, chcąc dodać w ten sposób otuchy. - jesteśmy w tym samym zespole.

- Ma pan rację, Lou powinien wrócić do kriokomory - powiedziała beznamiętnie Dominique na co Alain uśmiechnął się smutno.

- Tak będzie najlepiej i najbezpieczniej dla niego. W sytuacji w której nie chce pani przyjąć pod dach pani Bojaxhiu jako opiekunki dla Lou, co również bym odradzał w tej sytuacji... W kriokomorze chłopak będzie bezpieczny. Również pani będzie mogła lepiej zająć się mężem i Emmą. Potrzebujemy także pani wiedzy i umiejętności, zwłaszcza teraz gdy nie możemy liczyć na pana James’a i planowana jest budowa nowej osady.
[...]


Planeta Avalon, Kolonia, Carl Cabbage, okres jedenastu dni

Śledztwo zostało przekazane pani Ariadne Kalis, która wykorzystała zalecenia Mary Locke (które w dużej mierze sprecyzował Carl Cabbage). Do grona osób zainteresowanych sprawą i świadomych zagrożenia dołączono również doktora Johanna Gottlieb oraz doktor Shinji Konoharę, których wiedza kolejno z dziedziny ksenobiologii oraz medycyny miała wspomóc Korę Octavię w prowadzonych badaniach AAN oraz pola Plancka. Całość przeprowadzono pod pretekstem rutynowych badań, jednak mimo to nastroje w kolonii widocznie pogorszyły się, a zaufanie zwykłych kolonistów do Administracji oraz wojskowych wyraźnie spadło. Doszło nawet do ponowienia konfliktu dotyczącego dostępu do broni oraz panującego rygoru pracy.

Wyniki badań, choć były sukcesywnie przekazywane Mary Locke, a przez nią również Carlowi Cabbage, zakończono dopiero w przededniu, w którym nastąpił atak na grupę zwiadowczą. Czyli po upływie około jedenastu dni. U nikogo w kolonii nie stwierdzono niczego niepokojącego. Wyjątkiem był tu oczywiście James Bouleau, którego stan był niezmienny przez cały czas rutynowych badań. Całościowo była to pozytywna wiadomość, ale także znaczyło to tyle, że znów są w punkcie wyjścia. Cała teoria o kontroli psionicznej wyglądała na niekompletną tym bardziej, że po chwilowym zniknięciu Lousia Bouleau w obozie mimo skrupulatnych oględzin, wcale nie stwierdzono śladów dywersji. Co więcej prowadzone patrole okolicy w poszukiwaniu ukrytych wrogów również spełzły na niczym. Albo więc wróg doskonale się ukrywał, albo wcale nie przebywał w bliskim sąsiedztwie. Nawet skonstruowane przez Leo Kupcajewa przy współpracy z astromechanik Eve Lilieth urządzenie, które zagrabiało szeroki pas wokół obozu, prócz śladów niewielkich zwierząt i kilku nieporozumień nie zaowocowało postępem w sprawie. Wyglądało na to, że pozostawiono ich samych sobie, jakkolwiek trudno było w to uwierzyć.

Z dniem jedenastym całe śledztwo zostało zawieszone do czasu poznania dalszych faktów, a obecny etap został podsumowany i rozesłany do osób wtajemniczonych w sprawę. Autorem wiadomości w tej sprawie był ksenobiolog Johann Gottlieb oraz Shinji Konohara. Carl Cabbage otrzymał ją wieczorem przed udaniem się na nocny spoczynek.

Wiadomość: Sprawa X12
od: dr Johann Gottlieb

Z dniem dzisiejszym zostały sfinalizowane wyniki badań pod przewodnictwem doktor Shinji Konohara. Wynika z nich jasno, że o ile jest możliwym rozpoznanie działania sił obcych o podłożu psionicznym według moich wytycznych, to jedyną ofiarą jest pan James Bouleau (nie wiemy tego na pewno!), którego stan jest niezmienny od blisko dwóch tygodni. Również pozostałe działania nie przyniosły skutku w postaci wykrycia zagrożenia. Przykro mi to stwierdzić, ale bez popadania w nierzetelne teorie, nie jesteśmy w stanie odpowiedzieć na postawione pytanie o ingerencję psioników w aktualne życie kolonii. W obecnej sytuacji teoria ta w naukowym tego słowa rozumieniu jest teorią błędną. Nie jesteśmy w stanie jej podważyć, a co najwyżej potwierdzić, czego mimo usilnych starań nie dokonaliśmy, co w myśl filozofii Nowoherlańskiej wyklucza taką teorię z puli rozważań do czasu uzyskania jakichkolwiek wiarygodnych dowodów.

W najmniejszym jednak stopniu nie należy porzucać faktów z poprzednich wydarzeń - z oględzin metá to thánato niejakiego Archibalda wiemy z całą pewnością, że psionicy są obecni na tej planecie i należy powiedzieć to z całą pewnością. Dalsze konkluzje to niczym nie poparte domysły i chciałbym to podkreślić. Kwestią sporną pozostaje odpowiedź na pytanie, czy psionicy owi wywodzą się z grupy Excalibur’a, czy co także należy brać pod uwagę i piszę to z pełną powagą- mamy do czynienia z obcą inteligentną formą życia.
Szczególnie zainteresował moją osobę przypadek domniemanej teleportacji z dnia pierwszego, który o ile prawdziwy, wskazywałby wyższość drugiej możliwości. Wydawałoby się mniej prawdopodobnej. Rozstrzygnięcie tego sporu pozostaje jednak w sferze wierzeń.

Chciałbym zauważyć, że już niedługo minie standardowy miesiąc, od kiedy w wyniku obcych działań ktoś odniósł obrażenia lub poniósł śmierć (pomijam tutaj pana J.Bouleau co do którego przyczyn stanu zbliżonego do katatonii nie potrafimy określić).

Do oceny działu bezpieczeństwa pozostawiam wpływ tych informacji na bezpieczeństwo kolonii.

Johann Gottlieb z asystą Shinji Konohary



Planeta Avalon, Kolonia, Carl Cabbage, Noc i dzień później


Sen

Orbita Kirke w układzie Scylla-Charybdis, 836 rok według kalendarza kirkańskiego
Pokład krążownika HS "Nei-Jim Kuhlan"


- Sekretarzu-Komandorze, dobrze się pan czuje?
Siwy mężczyzna, sprawiający wrażenie rachitycznego nie przekroczył nawet pięćdziesiątki, a wyglądał na co najmniej sześćdziesiąt. Na piersi błyszczały mu liczne odznaczenia, począwszy od skromnego Brązowego Kwiatu, za ukończenie akademii w pierwszej dziesiątce absolwentów, przez Złoty Order Plonów z sierpami za służbę dyplomatyczną, Srebrną Odznakę Czujności (złośliwie zwaną Stonką), Srebrną Pięść Gabinetu za całość służby wojskowej, odznaki kampanii "Ogień i Sól", "Zęby Kirke" oraz "Gniew Ludu", a także Sternika II klasy i Pilota III klasy.
Patrzył się przez okno z hiperszkła na planetę, którą nazywał swoim domem. Na Kirke.
- Nie Adamie, nie czuję się dobrze. Prawdopodobnie nigdy nie będę się czuł. - odpowiedział sucho Karl Llewelyn Cabbage, attache wojskowy przy ambasadorze Kirke w układzie Imperia 70-4 w randze III sekretarza i komandora w stanie spoczynku.
- Kapitan Pei pana przyjmie.


Kajuta kapitańska HS "Nei-Jim Kuhlan"
Chwilę później.


- I tak to właśnie wygląda, komandorze Cabbage - mówili jak wojskowy z wojskowym, unikając dyplomatycznego pieprzenia. - Ja to wiem, pan to wie, ale dowodów nie ma. Pierwszy oddział zwiadu zginął bez śladu, odebraliśmy szczątkowe automatyczne komunikaty. Teraz wysyłamy sondy... ale znikają w zastraszającym tempie. To broń biologiczna, nie przypadek. Cholerstwo wytwarza jakieś enzymy, które błyskawicznie rozwalają metale. Nikt i nic nie jest bezpieczne na Kirke. Tam już nikogo nie ma.

Karl gapił się w ekran, nic nie czując, nic nie rozumiejąc. Połacie dziwnej obcej roślinności, która dosłownie pożarła Kirke i wszystko, co na niej żyło. Zabici liczeni w miliardach. Ani jednego habitatu, ani jednej fabryki. Tylko roślinność.

083 Eskadra Krążowników Floty Imperialnej zdążyła tylko przegonić Glauków, ręcznie wybijających populację koloni orbitalnych i stacji asteroidów. Kirke... Kirke była im zbędna. Ich dyplomaci, wezwani przez imperialnych na dywanik zgodnie pieprzyli o tym, że zakładali kwarantannę na planetę. Choć wszyscy wiedzieli że łgają jak z nut.
- Od lat o tym marzyli, o zemście za "Gniew Ludu". Lub - jak oni to nazywali - "Rzeź w Pierścieniu Alfa". Byłem tam, Pei, osobiście rozwalałem skurwysynów. Mieli wszystko - przewagę w sprzęcie, liczebności, może nawet i dowodzeniu, do tego walczyli naprawdę ostro. Ale i tak zrobiliśmy im krwawą jatkę…



W nocy Carla Cabbage nawiedził sen o minionych latach. Wrócił na Kirke, a raczej na orbitę macierzystej planety, wyniszczonej przez tajemniczą roślinną broń biologiczną i rozmawiał z kapitanem Pei. Były też inne senne wspomnienia, ale tylko ten jeden sen zapamiętał. Jakież musiało być jego zdumienie gdy w dniu następującym po nocy, w której miał ów sen otrzymał kolejny raport od grupy badawczej o takiej treści:


Wiadomość: 12 raport grupy badawczej
od: Nirad Sariff

Załączam kolejny raport z dnia dzisiejszego. Chłopaki mieli nielada problemy. Jim Kropecky został ranny, na szczeście wszyscy żyją. Szczegóły w załączonej wiadomości.

Z innych spraw, wyprawa została zakończona i ustalono miejsce nowej osady. Chłopaki właśnie tam jadą. Mam w pamięci że chciałeś brać udział w jej budowie. Dział interdyscyplinarny sporządził już większość przygotowań, ale znając Ciebie, wiem że będziesz chciał wszystko zobaczyć przed wyruszeniem. Jest jeszcze trochę czasu, ale powoli zbliża się moment wyjazdu Panie Cabbage! Będzie nam tu Cię brakowało.

Pozdrawiam,
Nirad Sariff

Cytat:

Wiadomość: Raport W12.1.
od: Kruger Herman

Dwunasty dzień wyprawy. Jak do tej pory najbardziej obiecująca wydawała się lokacja którą wskazał Frank na odprawie. Dostęp do świeżej wody i materiałów budowlanych był tam wysoki, jednak nadal uważam, że obecna lokacja może być równie obiecująca, wymaga to jednak wiele pracy.

W dniu dwunastym doktor Sofitres dokonał zdumiewającego odkrycia, które jednak okupione było krwią Jima Kropecky’ego. Jim żyje i wszystko wskazuje na to, że szybko wydobrzeje. Zaatakowały nas stworzenia o których napiszę przy innej okazji, bowiem jeszcze przeprowadzamy nad nimi badania.


Widoczna na zdjęciu roślina to “Metalówka”. Doktor Sofitres rozpoznał ją jako jedną z roślin obecnych w legendach o Argonauckich. Choć sam byłem sceptyczny takim osądom to zaskoczyła mnie zgodność właściwości owej rośliny z podaniami, o których mówił doktor Mel. Roślina ta wydziela silnie żrący śluz trawiący metale.

Z dniem dzisiejszym wybraliśmy najlepsze miejsce na budowę nowej osady - miejsce 2b oznaczone na przesłanej mapie. Zamierzamy udać się w to miejsce jak tylko Jim poczuje się lepiej i odpoczniemy po ciężkim dniu.

Kruger Herman


 

Ostatnio edytowane przez Rewik : 29-01-2017 o 18:22. Powód: literówki
Rewik jest offline  
Stary 03-02-2017, 01:44   #57
 
Uzuu's Avatar
 
Reputacja: 1 Uzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skał



Nadzieja Albionu, wysoka orbita planety Avalon - Tula Moorie, Aurelia Zavisha, V5890, Nae "Tek" Tinnoe

Pracowali w ciszy. Tylko od czasu do czasu Tula zadawała jakieś pytanie lub Nae upewniał się, że został dobrze zrozumiany. Kilka razy Aurelia próbowała dowiedzieć się jak im idzie i jak długo to może jeszcze potrwać ale V zwyczajnie na polecienie inżyniera komunikował tylko jedną wiadomość.
- Postęp prac - nieznany, czas do zakończenia prac - nieznany.

Sprawdzanie generatora ze względu na wszelkie możliwe uszkodzenia. Dokładne oględziny wszystkich kontrolek i sprawdzenie możliwych problemów, które mogły wystąpić zaraz po uruchomieniu maszynowni zajęły przeszło godzinę. Prac nie ułatwiały ani gruby kombinezon ani też brak przyciąganie oraz ostrożność i powolność z jaką trzeba było się poruszać. W końcu jednak po prawie dwóch godzinach Nae stwierdził, że są gotowi odpalić to dziadostwo.

Statek zadrżał i nic się nie wydarzyło. Wszystko nadal pozostało ciemne i zimne. V w końcu odezwała się swym mechanicznym głosem.
- Wszystkie procedury zakończone, analiza dodatkowych danych…
Monolog androidki dość brutalnie został przerwany przez spanikowany głos pilota.
- CO TAM SIĘ DZIEJE?!?! Do diabła powiedzcie, że to wy!! Argos chce status!! Natychmiast!! Inaczej otworzy ogień! - zdawało się, że Conall Blaksley mógł nie dać wam tych obiecanych pięciu minut.

Wtedy też rozbłysły konsole. Światł migały by zapalać sie całymi segmentami. Liczne wykresy zaczęły wyskakiwać na kilku prostych ekranach, gdzieniegdzie widać było status oczekiwania, gdzieniegdzie migające niespokojną czerwienią znaczniki. Wszystko zdawało się powoli wracać do życia. Okręt zdawał się drżeć z zadowolenia.


Argos nie użył broni. Szybka wymiana zdań wyjaśniła, że grupie abordażowej zwyczajnei udało się przywrócić zasilanie okrętu. Następną godzinę zajęło Nae powolne przywracanie wcześniej ustalonych systemów. Może nie było to takie trudne ale przy uszkodzonym statku nigdy za wiele ostrożności. Bardzo pomocna okazała się V oraz dron Tuli, którego wszyscy bardzo szybko jak i właścicielka zaczęli nazywać “Titi”.

- Brak uszkodzeń mechanicznych. 47,63% uszkodzeń zbiorników paliwa. Stan energii 12,78%. Grawitacja przywrócona poprawnie. Brak możliwości sprawdzenia systemów okrętu. Próby przywrócenia pełnej mocy - nieudana. Wyłączony system podtrzymywania życia. Generator spawny w 98,47%. - V kontynuowała jeszcze przez dobrą chwilę ale było jasne, że maszynownia nie była w aż tak złym stanie. Prawdopodobnie wymagała dokładnego przeglądu i wypadałoby zacząć od olbrzymiej dziury w poszyciu ale poza tym wszystko wydawało się działać poprawnie. Dziwnym wydawało się zatem czemu załoga porzuciła okręt. Być może dotarcie do mostku udzieli więcej odpowiedzi.



Dotarcie do dziobu okrętu ze względu na podjeta przez Aurelie taktykę znowu zdawało się ciągnąć w nieskończoność. Przywrócenie zasilania miało swoje wielkie plusy jak częściowe przywrócenie oświetlenia, brak siłowania się z każdym włazem oddzielnie czy właśnie grawitacja. Jak szybko się okazało były też złe strony, nagle rozprute kable byłe pełne iskier i pulsującej w nich energii, rozbite czy uszkodzone lampy nadawały nowy wizerunek temu opuszczonemu okrętowi a przywrócenie grawitacji no cóż, co kiedyś swobodnie unosiło się w powietrzu teraz z powrotem znalazło się na ziemi.

Szybko okazało się, że magazyn stał się jednym rumowiskiem zawalonych przejść i niebezpiecznych zawalisk licznych pojemników i kontenerów. Jedyna, w miarę bezpieczna droga mogła prowadzić jedynie przez wyższe piętro okrętu, do którego miały być wcześniej podłączone wszystkie moduły.




Mostek był kompletnie zniszczony i w pełni otwrty na pustkę kosmosu. Trafienie prawdopodobnie zabiło wszystkich, którzy w tym czasie znajdowali się w pomieszczeniu. Jeśli nie zginęli w wybuchu, reszty zwyczajnie dokonała próżnia.

Awaryjny mostek zdawał sie być strzełem w dziesiątkę. V udało się otrzymać ograniczony dostęp do informacji okrętu. Teraz tylko trzeba było zadać odpowiednie pytania a musieli sie śpieszyć bo limit powietrza zbliżał sie nieubłaganie ku wyczerpaniu. Zdawało się, że Nadzieja Albionu bardzo staranie stara się ukryć wszelkie swoje sekrety.
 
__________________
He who runs away
lives to fight another day
Uzuu jest offline  
Stary 04-02-2017, 17:39   #58
 
Baird's Avatar
 
Reputacja: 1 Baird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputację
Gdy przybyli nad rzekę był już późny wieczór. Oczywistym wyborem było więc, że ewentualne próby przeprawy podejmą dopiero jutro, jednak ktoś zasugerował także, by zwyczajnie przeczekać wysoki poziom wody. Herman Kruger wraz z Jeremiaszem Andersem wbili w wodę odpowiedni tyczki, za pomocą których, nad ranem łatwo będą mogli ustalić tempo opadania wody w rzece.
- Weźmy się za rozbijanie obozu. Kevin pomożesz starszemu człowiekowi nazbierać drewna na opał?- Mel zapytał obserwując okolice. Miejsce było dobre więc doktor wiele nie protestował. Sofitres liczył, że znajdą trochę drewna naniesionego przez wodę wzdłuż brzegów rzeki.
- Jasne. - skinął głową pilot przyłączając się do łowów na patyki i gałęzie do ogniska. W sumie opcja z przeczekaniem wydała mu się sensowna. Gdyby miało być dłużej albo się spieszyli możnaby drałować z pomysłami. Ale jak nie to przeczekanie wydawało się mu rozsądną opcją. - A w sumie to skąd jesteś? - spytał towarzysza patykowych łowów gdy ruszyli się poza bezpośredni obręb samochodów.
- Ja?- Mel zapytał jakby pytanie to mogło być kierowane do kogoś innego.- Atherry. Musiałeś o niej słyszeć. Ważny świat w wschodniej części Imperium.- Mel na chwilę zamilkł.- A ty Kevin?-
- Ja jestem z Perły. Pewnie nie słyszałeś, to na uboczu. Planeta rolnicza. - Walker nie ukrywał skąd pochodzi ale mówił raczej bez przekonania. Przyzywczaił się, że rzadko trafia się ktoś kto kojarzy samą nazwę czy choćby lokalizację czegoś w pobliżu. Po prostu jedna z tych z kategorii “planeta jakich tysiące”. - Ale może słyszałeś o “Regatach Kosmonautów”? - spojrzał na Melathiosa. Jak już coś to wiązał nadzieję, z Regatami. Czasem zdarzało się, że ktoś coś słyszał czy kojarzył. Taki kosmiczny powrót do kosmicznych korzeni z początku podboju kosmosu. Regaty jednostek napędzanych wiatrem słonecznym czyli w żagle. Dlatego regaty i powszechnie traktowało się jednostki tam startujące jak kosmiczny odpowiednik dawnych jachtów i żaglowców. No i tradycyjną nagrodą poza prestiżem i pucharem była licencja kosmonauty. To tak. Czasem zdarzało się, że ktoś o nich słyszał. Nawet chyba bardziej niż o samej Perle.
- Hmm…- Mel zastanowił się chwilę.- Chyba coś mi świata. Gdy byłem w twoim wieku, może trochę starszy jeden chłopak z mojej okolicy wyruszył by wziąć w nich udział. Nazywał się chyba Jason, o ile dobrze pamiętam. Co prawda nie wygrał, ale było potem o nim głośno z powodu jakiegoś skandalu.- Mel popatrzył na Kevina.
- Zabawne, ale w Argonauckich legendach też pojawia się to imię.- Po chwili ciszy Melathios zwrócił się do Walkera.- Chyba spodobała Ci się moja bryka.- Zauważył.
- Wiesz, z samego imienia to raczej nie kojarzę. - Walker rozłożył bezradnie ręce. Mnóstwo osób przewijało się w każdym team, w każdych regatach w każdym roku więc była to cała niepoliczalna rzesza imion, twarzy, zespołów i ciekawostek z nimi związanych. Ale przyjemnie mu było, że ktoś, coś kojarzy związanego z jego ojczyzną. Poczuł się nieco mniej obco ty na tej planecie i tym obozie a i siedzący obok rozmówca wydał się od razu jakiś sympatyczniejszy.
- A “kanarek” no tak, ma potencjał. Na takie bezdroże jest świetny. I ma powera więc można dać czadu. - pilot uśmiechnął się z sympatią i wskazując trzymanym w dłoni patykiem na zaparkowaną, pomarańczową terenówkę.
- Tylko mi go nie zniszcz. Ciężko będzie na razie o części zamienne.- Powiedział Mel.
- Interesujesz się legendami o Argonautach? I co mówią o tym Jasonie? - zapytał zaciekawiony Kevin tym detalem w relacji Melathiosa.
- Interesuje to małe słowo. Mam z nich doktorat i kilka kłopotów.- Mel zamilkł na moment.- Powiedzmy, że jestem kolonistom między innymi z ich powodu. Co do Jasona, to mit ten jest. Widzisz.- Melathios zaczął.- Według legendy Jason pochodził z niewielkiego księżyca krążącego wokół bogatego świata, Argas. Planeta o tej nazwie znajduję się w sub-sektorze Eapir i co ciekawe krąży wokół niej niewielki księżyc, ze śladami starożytnych siedlisk. Sam ten fakt wpływa na realność owego mitu. Wróćmy jednak do mitu. W legendzie Jason wraz z grupą wojowników zostaje wysłany po złote runo, czyli futro stworzenia zwanego “Chrysomallos”, co znaczy “Złotowłosy”. Podczas swej podróży zabija potwory, zdobywa dziewczynę i powraca silniejszy niż kiedykolwiek na Argas jako bohater, tylko po to by zostać zdradzonym przez, obawiającego się detronizacji króla Argas i zabity przez zaś w bardzo widowiskowy i okrutny sposób. To w sumie tyle.- Mel podniósł kolejny patyk z ziemi.- W drodze powrotnej zatrzymali się chyba na Kirke, a z tego co pamiętam z akt, z tej planety pochodzi nasz drogi Kapusta. To już dwa miejsca, istnieją zarówno w legendzie jak i w naszym wszechświecie, więc kto wie. Może i złote runo jest prawdą.-



Później Mel i Kevin wrócili do obozu.
 
__________________
Man-o'-War Część I

Ostatnio edytowane przez Baird : 04-02-2017 o 17:41.
Baird jest offline  
Stary 05-02-2017, 17:39   #59
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację
Powietrze powoli się kończyło, a to znaczyło, że czas stawał się ułudnym luksusem. Niedługo ich czas spędzony na penetracji okrętu miał dobiec końca. Coś co nie do końca podobało się Nae. Było tyle rzeczy do sprawdzenia, tyle tajemnice do odkrycia, że żal było tak wcześnie opuszczać "Nadzieję".

Nie mniej rozumiał powagę sytuacji, a teraz znajdowali się w awaryjnym mostku. Wiedział, że czas goni, dlatego wydał proste polecenia.
- V, pobierz dane zrzutu modułów. Interesuje nas mapa i koordynaty ich lądowania. Następnie sprawdź, czy zapisy z aktywności konsoli i jej komendy. Interesuje nas czy była uruchamiana od czasu opuszczenia okrętu przez załogę.

W duszy liczył, że wszystkie komendy okażą się łatwe w wykonaniu. Najbardziej jednak zależało mu na pierwszej komendzie. Widział brakujące moduły podczas spaceru przez ich poziom. Gdzieś musieli wylądować, ale gdzie? Tego miał nadzieję się niedługo dowiedzieć.
 
__________________
Rozmowy przy kawie są mhroczne... dlatego niektórzy rozjaśniają je mlekiem!

Ostatnio edytowane przez Dhratlach : 06-02-2017 o 10:33.
Dhratlach jest offline  
Stary 08-02-2017, 08:52   #60
 
potacz's Avatar
 
Reputacja: 1 potacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłość
Gdy ogień palił się już radośnie, a konserwy syczały przez otworki w puszkach Melathios zadumał się nad krajobrazem. Noc już zaszła i gwiazdy pokryły Avalońskie niebo, a zielone wcześniej wzgórza przykrył mrok.
- Powiem wam, że ten cały Avalon nie jest taki brzydki jak się wie gdzie patrzeć. Przypomina mi nawet czasem dom, tam też mamy zielone wzgórza i piękne niebieskie rzeki, niestety mamy tam też wiele innych rzeczy, jak tę jebaną technokrację, ale chuj z tym.- Doktor powiedział wyjmując z spod płaszcza manierkę z Hellańskim samogonem i podał ją w lewo. Akurat tak się zdarzyło, że siedział tam Dante.
Frank wziął manierkę, łyknął i zakaszlał w przedramię. Świństwo było mocne, paliło w gardło. Ale chwilę później na ciało rozlała się ciepła błogość. Podał manierkę dalej, w lewo. Kropecky z radością w oczach przyjął pojemnik z mocnym trunkiem. Zapomniał o swoich ranach, mocno wyciągnął się po manierkę i zasyczał, przeklinając pod nosem.
- Nie, no całkiem ładnie tu. Na piknik czy jakiś tam rezerwat to ładnie, ładnie. Ale ja tam za jakiś jeden, planetarny kosmoport no albo chociaż lotnisko to bym się wcale nie pogniewał. Fajny ten nasz sterowiec ale wiecie, co prawdziwe latadełko to prawdziwe latadełko. - Walker pozwolił wyrazić swoją opinię co do tego świata i tego co najbardziej mu tu brakowało: skrzydeł. Prawdziwych skrzydeł, najlepiej o ponaddźwiękowych prędkościach choć i za pionoloty by się nie pogniewał. W sumie to nawet chociaż za głupią awionetkę czy nawet transportowiec. Właściwie to cokolwiek. Bryki, jak choćby ten “kanarek” fajne, fajne, ale nie to co latadełka. Sterowiec w mniemaniu pilota, to jednak nie było dokładnie to samo.
- Z czasem na pewno powstanie tu jakiś port. Może nawet za twojego życia. Na razie jednak musimy postawić podstawy. Infrastrukturę lokalną, może odnaleźć pierwszą grupę i liczyć, że niedługo pojawią się kolejni. - Mel odpowiedział Kevinowi.
- Skoro o skrzydłach. Zauważyliście ciekawą rzecz? - wciął się profesor Kruger - Nie licząc robactwa przez cały nasz pobyt nie widziałem na tej planecie ani jednego latającego zwierzaka.
- To prawda. Nic takiego nie widzieliśmy, ale być może dlatego, że lokalna fauna nie znalazła potrzeb na taką, a nie inną drogę ewolucji. Być może, istoty takie mogą żyć w innych częściach planety.- Mel odpowiedział na pytanie naukowca.
- A to dziwne? Jak nie ma lataczy? Może się gdzieś chowają, latają w nocy czy są gdzie indziej? - Walker zaciekawił się tym spostrzeżeniem. Rozejrzał się po nieboskłonie ale no rzeczywiście nic tam nie latało. Choć był raczej nawykły do biologii Perły, więc nie był pewny jak bywa gdzie indziej w kosmosie.
- Chowam jednego w gaciach - Jim, który został ranny w walce z gadami, mówiąc to roześmiał się, po czym szybko tego pożałował z powodu rwącego bólu jaki to wywołało.
- Nie zawsze tak jest, zależy od wielu czynników, głównie grawitacji, ale na ogół to późniejsze stadium rozwoju gatunków. Prawdopodobnie życie na Avalonie powstało stosunkowo niedawno - dodał rzeczowo niewzruszony profesor, po czym przejął od Quay’a wędrujący samogon.
- Nie powiedziałbym niedawno.- Ostatnie słowo Melathios wział w cudzysłów palcami.- Ale świat ten wydaje się być młody. Bynajmniej na pierwszy rzut oka. Dokładniejsze dane będziemy mieć po sprawdzeniu warstw ziemi, może podczas pracy nad jakąś kopalnią w przyszłości.- Mel już miał rozpocząć rozmowę na temat planetologii, ale przypomniał sobie o tym, że nie są z Krugerem przy ognisku sami i takie tematy lepiej zachować na rozmowy w laboratorium by nie drażnić komandosów naukową paplaniną.- Stworzeń morskich, też nie widzieliśmy, a ja jednak nie ryzykowałbym kąpieli na golasa podczas pierwszej wizyty nad dużą wodą.
- Dodałbym tylko, że nie warto na razie w ciemno robić nic, bo nie mamy praktycznie żadnych informacji co tu rośnie, żyje, biega, kto kogo zjada lub kogo zjadania trzeba unikać. - Dante uniósł się na łokciu i pogmerał w ognisku długim, lekko pokrzywionym patykiem. Szmer wody grał w tle, akompaniując muzykę, lecącą z jego otwartego hełmu, leżącego przed nim.
- Chyba, że chcemy zniknąć jak ten… No, jak miał ten dzikus, który uciekł pierwszego dnia po wylądowaniu? Pamięta ktoś? Ten, którego wpół sparaliżowanego przyniosłem do obozu, a on po wyzdrowieniu znowu spierdolił? Ke cośtam...
- Kze’tah - wtrącił Quay Mla - Dziwny typek…
- No właśnie, Kze’tah. Ktoś wie, w czym się specjalizował? - Zapytał Dante.
- Wyglądał mi na człowieka lasu.- Odpowiedział Mel.
- I ten las go pochłonął. Nie szanował go, traktował go jak swojego poddanego, a tak nie można… Ciekaw jestem, czy znajdziemy po nim jakiś ślad.- Skomentował Jaeger.
- Nie wiadomo. Może jak się tak znał na tym lesie to sobie jakoś poradził? - Kevin pozwolił sobie być chodź trochę bardziej optymistyczny. O ile mu było wiadomo to ciała Kze’taha nie znaleziono więc można było domniemywać, że jeszcze żyje. Choć motywów jego postępowania nie rozumiał za cholerę. Lecieć taki kawał kosmosu by przy pierwszej okazji zwiać do lasu? Nie miał pojęcia co o tym myśleć.
- Kim by nie był, módlmy się do Fortuny by nie przysporzył on naszej społeczności problemów nie ważne co się z nim stało.- Mel powiedział odbierając piersiówkę. Wyciągnął z niej jeszcze jeden łyk i schował pod płaszcz.- Z resztą Cerberus go jebał. Słuchaj Dante, dawno miałem Cię zapytać. Te stalowe kikuty co ty tam masz. Kto TO Ci serwisuje?
Dante patrzył się w ognisko. Pytanie Mela wyrwało z rzeki wspomnień.
- Serwis? Zbędny. To wszczepy klasy wojskowej. Najwyższej dostępnej gdziekolwiek. Nie trzeba ich serwisować. Samonaprawiające, wykonane z włókna węglowego pokrytego grafenem. Nanoboty. W środku tkanki grafenowe działające jak mięśnie, tylko kilkukrotnie silniej. Plus parę dodatków.
Pomocy będę potrzebował jak komuś uda się je oderwać od mojego ciała. Ale najpierw, będzie musiało mu się udać.
- Dante uśmiechnął się paskudnie.
- Hmm.- Mel zastanowił się chwilę.- Może też sobie takie sprawie.- Melathios zaczął się śmiać.
- A ja bym wolał nie. - odezwał się pilot przygryzając wargi. Postukał chwilę patykiem w ziemi, pomazał nim jakieś kreski i dopowiedział resztę. - U nas, u zawodowych pilotów często się decydowano na różne usprawnienia. Sztuczne płuca, serca, wzmocnienie przepony wiecie, by przeciążenia było łatwiej znosić i wchodzić w ciaśniejsze manewry. I dłużej da się wytrzymać więc przewaga jest zauważalna. - wyjaśnił jak to bywa w tym świecie pilotów myśliwksich. - Ale jednak to zmienia człowieka. Oni zawsze byli trochę inni niż my, piloci bez modyfikacji. - wskazał dłonią na siebie i zamyślił się na chwilę. - Nazywaliśmy ich wzmocnionymi. Czasem wszczepy czasem kombinezony zintegrowane z człowiekiem. Jedna z takich wzmocnionych była naszym instruktorem jak przyszłem do szkoły mysliwskiej. Potem była moim dowódcą eskadry a ja byłem jej skrzydłowym. Ace Queen. Ale jak nie słyszała to mówiliśmy o niej Ice Queen. Bo to taka zimna z niej ryba była. Ale była najlepszym pilotem myśliwca z jakim albo przeciw któremu latałem. Nie wiem czy dzięki tym wzmocnieniom czy nie ale jednak miała je. Była naprawdę świetna. - pilot pokiwał głową w zamyśleniu patrząc gdzieś na drugą stronę rzeki zapatrzony w swoje wspomnienia. Taka krótka historyjka. A ile wspomnień. Ile emocji.
- Może to po prostu tak baba była.- Mel roześmiał się.- Ile ja takich poznałem, to by nam nocy nie starczyło na opowieści.- Melathios dorzucił kawałek drewna do ogniska.- Ale wiadomo, jak światem rządzą korporację to potem chodzą po nim takie nieczułe cyborgi.- Melathios spojrzał na Franka.- Sory Dante, nie to miałem na myśli.
 
__________________
"Głową muru nie przebijesz, ale jeśli zawiodły inne metody należy spróbować i tej."
potacz jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 03:46.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172