Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 04-09-2019, 11:05   #81
Adi
Keelah Se'lai
 
Adi's Avatar
 
Reputacja: 1 Adi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputację
Negocjacje w sprawie umownej ilości kredytów z Devaronianem dobiegła końca, ten zgodził się na dwadzieścia tysięcy. To była dobra cena, a i tak musieli wydać na naprawę Templara. Kelsan był na tyle blisko rozmówcy, że usłyszał jak ma się udać pod statek i czekać na małą osobę rasy chandra-fan. Kiedy to rudowłosy mężczyzna oddalał się od miejsca zamieszania z Katykamem wtem ten nowy do niego się odezwał. Obrócił się przez lewe ramię i spojrzał na kapelusznika.

Nie odpowiedział mu na to, choć faktycznie miał rację. Wookie był dobrym towarzyszem podróży. Po czym ten się odwrócił i poszedł w swoim kierunku. Zatem Kelsan zrobił to samo. Po parunastu sekundach był naprzeciw jednostki.
Sprawdzę jeszcze raz te uszkodzenia - pomyślał Kelsan kucając przy poszyciu lewej burty.
Niedobrze to wygląda zobaczę jak w środku - z tą myślą wszedł na pokład. Uruchomił statek w trybie 'czuwania' sprawdzając, które kontrolki migoczą.
Radar dalekiego zasięgu, generator wody, parę innych sensorów. Świetnie - wymieniał w myślach co nawalało. Wyłączył tryb i rozejrzał się po nim jeszcze raz tylko dokładniej. Miał czas skoro Draug miał rozmawiać z jednym z braci.

Kelsan wyszedł przez boczną śluzę i drzwi się za nim zamknęły. Oparł się o statek czekając na małego speca od napraw.
Cholerne myśliwce TIE - przez myśl przeszło Kelsanowi krzyżując ręce na torsie opierając prawą nogę na kadłubie Templara.
 
__________________
I am a Gamer. Not, because i don't have a life. But because i choose to have Many.
Discord: Adi#1036
Adi jest offline  
Stary 07-09-2019, 01:52   #82
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
Wookie spoczął na zdalnie sterowanym wózku w ładowni i wyglądało na to, że RA-7 przestał się nim interesować, wracając do prac naprawczych i pomocy Kelsanowi, któremu centralna SI zaproponowała ponowne skonfigurowanie komputera nawigacyjnego. Była to praca delikatna i wydawało się, że SID, który niechętnie dopuścił możliwość interwencji obcego mechanika, tę część wolał pozostawić w rękach załogi. Zwłaszcza jeśli chodzi o historię lotów jednostki Templar.

SID z kolei zarejestrował się w zdziczałym komputerze sterującym stacją Wolność i Swoboda. Byt, z którym miał do czynienia był może i barbarzyński, ale na tyle rozległy, że genialna SI nie poradziłaby sobie przy próbie przejęcia kontroli nad stacją. Grzecznie więc wykonał wszystkie procedury. Prawie grzecznie. Przekazał bowiem komputerowi portowemu błędną sygnaturę Templara i bosman w dyżurce zarejestrował przybycie statku należącego do Django Reint. Z kolei sygnatura Templara została przypisana w pozornie dzikim, a faktycznie zakodowanym strumieniu danych innemu statkowi, który przebywał na stacji i który zgodnie z harmonogramem miał ją opuścić w ciągu najbliższych godzin. Sztuczka może nie była zbyt finezyjna, ale powinna na pewien czas zmylić imperialne sondy jeśli już i takie zostały im przypisane.

RA-7 przeczekał aż Templar przestanie wzbudzać sensację i gdy uwaga obywateli stacji wróciła już do formy domyślnej zakończonej na czubku własnego nosa, droid wyjechał z ładowni Templara wózkiem towarowym wypakowanym czymś przykrytym plandeką. Znalazłszy zaś odpowiednie miejsce w jednym z bocznych pomieszczeń, które pełniło obecnie chyba rolę składowiska, zatrzymał wózek. Po chwili ciało Katykama legło na podłodze, a RA-7 zaczął je wciągać na szczyt składowiska. Nasączone obficie ulubioną brandy wookiego i ze względów praktycznych również bardzo łatwo palną mieszanką węglowodorów śmierdziało niebotycznie. RA-7 jako imperialny droid protokolarny dysponował rozległą wiedzą na temat zwyczajów różnych kultur z Protektoratu. Na przykład taką, że wooki praktykowali całopalenie zwłok. Umieściwszy więc Katykama na szczycie stosu urządzeń wyniesionych tu z innych pomieszczeń, RA-7 przezbroił się na spawarkę i podpalił strumień paliwa prowadzący do zwłok. Te już chwilę później zapłonęły intensywnym, a pomieszczenie wypełnił duszący dym i smród.
- Roooar ty kudłaty sukinsynu - oznajmił droid i skierował się z wózkiem z powrotem na statek gdy Katykam błyskawicznie obracał się w popiół.
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline  
Stary 08-09-2019, 10:57   #83
 
Pinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputację
RA-7, Kelsan



Katykam został cały spalony zgodnie z tradycją Wookie. RA-7 musiał wyłączyć sensory zapachowe, bowiem smród był potworny, choć droida trochę to zastanawiło. Czyżby za dużo przebywał z tymi ludźmi, czy czuł jakąś organiczną formę przywiązania do Osoby Katykam?

Przez chwilę przyglądał się olbrzymim nadpalonym kością. Nic dziwnego, że grube struktury wapniowe pozwalały uzyskać tak niesamowitą siłę. Niemniej kupa sierści i grube mięśnie nie uchroniły Katykama przez dwiema trzystrzałowymi seriami z A-280.

Teraz została tylko pamięć, usmażone do kości truchło na stercie złomu w bocznym ślepym korytarzu, na zapomnianej przez Moc stacji.

Droid skierował się z powrotem do Templara, by zobaczyć, że Kelsan rozmawia z drobnym mechanikiem rasy Charda-Fan zwany Flizzym. Był w otoczeniu dwójki małych, zwinnych droidów naprawczych i wyglądał na kogoś skromnego i pomocnego. Jego małe uszka co chwilę się ruszały jak płótno na wietrze, a drobne zwinne ręce często gestykulowały ochoczo.

-Panie Kelsan, młodziaku proszę się nie martwić, z tego co wynika mamy wszelkie komponenty. Weźmiemy płat poszycia z opuszczonego kutra i moje małe droidy wszystkim się zajmą. Z tego co mówisz macie również problem z drugim reaktorem i banalność z systemem filtracji wody. O filtry nie musisz się martwić Mój Drogi człowieku. Ostatnio wymieniałem sporo w sekcji mieszkalnej stacji. Większość jest w dobrym stanie, wybiorę najmniej zużyte. Nazz po prostu jest perfekcjonistą i zależy mu na swoich ludziach, choć tego nie okazuje. Ja zresztą też ognisto włosy, ale czasem trzeba pójść na kompromis.

Kelsan słuchał i zobaczył po zaprzestaniu wpatrywania się w konserwatora stacji RA-7. Był cały osmolony. Pilot szybko zrozumiał powód tego stanu i na chwilę dopadła go zaduma w środku, wiedziony czymś tajemniczym odczuł, że każda strata życia przeradza się w coś innego, ciągle żywego…

-Mam też coś fajnego na zbyciu… widziałem Waszą górną wieżyczkę. Mógłbym ją za drobną opłatą zamienić w prawdziwy cholerny turbolaser. Trochę kalibracji, soczewek i ogniw energetycznych a te Imperialne łajdaki zastanowią się kogo atakują tym razem. Bo to Imperium Was tak zrobiło?- spytał z troską na twarzy włochaty niziołek.- Nie myślcie o tym. Sprawdzę stan statku i zajmę się do naprawy. Jeśli Pan chcę Panie Kelsan to nie mam nic przeciwko obserwacji, żeby upewnić się, iż wszystko robię jak należy… A robię, bo utrzymuje połowę tych rozklekotanych kutrów tak by mogły jeszcze latać.- uśmiechnął się Flizzy i momentalnie wszedł przez trap, aby doglądać wszelakich wspomnianych uszkodzeń.





William Badlack


Suche powietrze na szczęście było stale nawilżane drobnym skraplaczem wilgoci, bo systemy podtrzymywania na “Wolności I Swobodzie” były naprawdę tanie i zżarte przez czas. Flizzy z trudem wszystko trzyma w kupie, nie brakowało mu pracowitości i talentu mechanicznego, którym to sam William był obdarzony również w dużym stopniu. Sama stacja miała chyba sto lat i przed przejęciem jej przez Imperium, znów odzyskała swoje pograniczne przeznaczenie jako rafineria trytu i ciężkich metali oraz wody (głównie na potrzeby własne).

Rewolwerowiec przyjrzał się wszystkim komputerom, całej drogiej elektronice i dla pewności drugi raz sprawdził zabezpieczenia, tak, że jeśli nawet ktoś splądrował by jego kryjówkę, to wziąłby go co najwyżej za miłośnika podsłuchiwania pasm różnorakich sygnałów z okolicznych systemów.

Spojrzał na swój DH-17. Cieszył się, że zamontował w nim magnesy współgrające z jego ciężką rękawicą. Jeśli nawet ktoś, by go rozbroił (co dla większości byłoby trudne z racji dobrego wojskowego wyszkolenia) i odrzucił pistolet, mógł szybko go odzyskać prosto w dłoń. Pachniał nieco ozonem, bo przecież w doku D, nie tak dawno wystrzelił prosto w sufit. Liczył, że cała sytuacja zostanie opanowana a on wkupi się w załogę Templara, bo jego naturalny instynkt mówił, że to przełom na który tak długo czekał, oddelegowany na tą zapadłą dziurę.

Badlacka zastanawiało się czy ten kapitan, Draug ubrany w jeden z nowszych modeli Mandaloriańskich najemników dogada się z Nazzem. Na samego Devarionana miał grubą teczkę plików, podobnie jak na każdą ważniejszą figurę na “Wolności”. Wiedział, że Nazz i Dazz to byli piraci oraz bandyci z “Plugawych Diabłów” skupiających nomadycznych przedstawicieli ich rasy. Wiedział, że Flizzy miał córkę, zakatowaną przez Imperialnych pięć lat temu. Wiedział, iż Templar może mieć dane wywiadowcze, który były tak bardzo ważne, a zabrane przez martwego Django Reinta, zwykłego oprycha, który wykończył Ty’Lah na Sualango. Znał ją chwilę, ale była naprawdę sympatyczna i zrobiło mu się jej żal.

William uznał, że nie ma co siedzieć w kryjówce i sprawdzi, wkręci się jakoś w swoje nowe cele. Zamknął drzwi mieszkania na trzy zamki magnetyczne i jeden konwencjonalny i zmienił kody na losową kombinację swoim multi-narzędziem, by potem szybko je zapamiętać.

Przeciskał się przez puste, brudne korytarze pokryte grafitty i oświetlone tanimi słabo jarzącymi się pomarańczowymi diodami, gdy usłyszał kroki za sobą i szybkie sapanie. Wiedział kogo spotka.

Nul’Betiv
był niebieskoskórym Twi’Lekiem i uważał się za przyjaciela Williama. Znów był na Kopaczu, lokalnej narkotycznej mieszance pobudzającej. Spojrzał na niego. Jego lekku ciągle drgało w nawale narkotycznych przeżyć. Miał plan opuszczenia stacji i szybkiego zarobku, jak zawsze.

-Widziałeś ich? Tą nowoczesną korwetę? Na Moc stary… Ty i ja. Ja i ty. Załatwmy skurwysynów jak tylko naprawią statek. Co Ty na to? Przecież kiedyś mówiłeś, że umiesz pilotować?- co nie było prawdą ale choć Nul’ Betiv miał problemy z łączeniem faktów, ale posiadał za to duże uzdolnienie do wymyślania nieprawdziwych.

Will tylko westchnął cicho pod nosem i miał zamiar już spławić ćpuna, gdy ten się odezwał dając ważną informację.

-Ja i Thango, paru chłopaków jeszcze. Chcemy ich załatwić. Słyszałem, że to samo planuje nasz Nazzy. YV-260. Prawie nowiutki. Wchodzisz w to? Tylko martwię się jak zareaguje Flizzy. Wiesz jakie on to ma serducho…- zaśmiał się nerwowo Twi’lek i w odurzeniu, zbyt otwarty poklepał prawego ramienia Badlacka.




Draug Tempest

Nazz zabrał Drauga do swojej kwatery. Była duża. Z co najmniej 350 metrów kwadratowych, choć można było zarzucić jej niedbalstwo. Dużo wypitych zgniecionych puszek piwa i kilka brudnych ubrań rzuconych na podgrzewaną posadzę. Powietrze też było lepsze, nie tak chłodne i duszne. Przywódca zaprosił go przed biurko na duży fotel obrotowy, modny jakieś dwa lata temu.
Wielka pancerna szyba odsłaniała głębie Galaktyki.

Szybko wskazał barek.

-Wiem jak to bywa. Wookie to powaleńcy. Ale rozumiem stratę. Każdy kogoś stracił w tych przeklętych czasach. Przejdźmy jednak do poważnych biznesowych spraw. Oczywiście nie na suche gardło.- Devaronian wskazał obfity, podświetlany na czerwono barek pełen drogich alkoholi.- Ryloth’ską? Wino z Alderaana? Może po małym Mocnym Sith’cie? Umiem robić drinki a moje żebra cholernie domagają się znieczulenia!- zaśmiał się głośno Nazz próbując rozluźnić atmosferę.
 

Ostatnio edytowane przez Pinn : 08-09-2019 o 16:27.
Pinn jest offline  
Stary 09-09-2019, 23:02   #84
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
Wejście na pokład Templara pirackiego mechanika, który nie mógł się wylegitymować choćby najmizerniejszym certyfikatem imperialnego systemu jakości, było dla centralnej SI tym co dla żywych istot perspektywa wyjęcia chorego zęba cęgami do skręcania kanalizacji. Dlatego SID nie spuszczał tej małej Istoty ze swoich sensorów i na bieżąco analizował komponenty, w których tamten wprowadzał zmiany. Ponadto nie potrafił umieścić schematu dobrodusznych zachowań mechanika w żadnym znanym sobie modelu usług naprawczych w półświatku. Uznał też, że być może brak Istoty Katykam jest nieco bardziej istotny niż zakładał wcześniej gdyż w razie dalszych konfrontacji, załoga Templara straciła podstawowy argument siłowy. Tym bardziej, że Osoba Tempest opuściła pokład i udała się za Istotą dowodzącą stacją i na posterunku został RA-7, który z niepokojącym opóźnieniem reagował na komendy, a także Osoba Kelsan, której wartość bojową poza kokpitem SID oceniał na w najlepszym razie umiarkowaną...

Centralna SI musiała działać szybko, by skompensować nieoczekiwaną redukcję. I musiała to zrobić chwilowo bez udziału Osoby Tempest. RA-7 więc w pewnym momencie ponownie opuścił pokład fregaty, która zamknęła się za jego plecami, a następnie udał w kierunku pogrążonych w stanie bezużyteczności autochtonów.
- Któryś z was smoluchy ma ochotę na zastrzyk? - zagaił bezrobotnych górników otwierając udowy zasobnik, w którym mieścił się zagarnięty z apteczki Templara jednorazowy dozownik z błękitną cieczą. Mutamorfina była stosowana jako silny środek do analgezji w warunkach polowych. Za to w warunkach półświatka dozowano ją dożylnie by uzyskać efekty psychodeliczne bez efektów ubocznych.
Kilka par oczu bez wątpienia rozpoznało towar i zaświeciło się pożądliwie. Ważąc, czy jest sens wchodzić w targi, zrezygnować, czy po prostu zniszczyć droida. Na t jednak ostatnią ewentualność RA-7 uzbroił się w miotacz karbonitu, którego kanister miał na plecach. Za wiele by nim co prawda nie zdziałał, ale tamci o tym nie wiedzieli. Za to musieli wiedzieć jak boli rozmarzanie zamarzniętych tkanek.
Ostatecznie po kilku "jeb się blaszaku", udało się droidowi uzyskać pożądaną informację.
- Trzynaste piętro. Ale nie wiem gdzie. Tam nikt nie zjeżdża...

Tyle w zupełności wystarczało i dozownik mutamorfiny zmienił właściciela. RA-7 zaś udał się we wskazanym kierunku. Na miejscu zmienił wizję na podczerwień i emisję pary wodnej i szybko tym sposobem zlokalizował wszystkie formy życia. Humanoid był tylko jeden. RA-7 zapukał do jego lokum i przedstawił propozycję.
- Mam wiadomość dla Osoby Willi - oznajmił czarny droid protokolarny rewolwerowcowi - Nie wiem czemu, bo nie prowadzimy cyrku, ale wygląda na to, że ktoś z załogi fregaty Templar ma propozycję dla takiego pajaca jak Ty. I przepraszam za niestosowne słownictwo. Wina leży po stronie niefortunnie uszkodzonych kodów poniżej poziomu kasowania pamięci.
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline  
Stary 13-09-2019, 16:56   #85
 
Korbas's Avatar
 
Reputacja: 1 Korbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłość

Nadawszy przekaz z raportem o relokacji, William sprawdził działanie algorytmu maskującego sygnał na pozostałych nadajnikach i zaklął siarczyście. Chwycił swój personalny terminal administracyjny - w skrócie PTA, odblokował go odciskami dwóch palców, zdalnie spiął ze sobą trzy inne nadajniki, automatycznie podłączając się do nich i uruchomił skrypt generujący szum. Na niewiele się to już teraz zda, gdy pojedyncza szyfrowana transmisja wyszła w eter, a generowanie takiej ilości szumu jest porównywalne do zapalenia latarni morskiej w nocy, jednak i tak musiał to zrobić - pojedyncza szyfrowana transmisja była jednoznaczna, szum zaś nadawał jej bardziej niezrozumiałego charakteru.
Teraz jednak naprawdę czasu zaczynało być mało. Część nasłuchujących stacji - a już w szczególności odbiorcy z Imperium - będą mogli chcieć sprawdzić ich pochodzenie.

Rewolwerowiec po kilku minutach w pośpiechu zaczął rozłączać nadajniki i razem z okablowaniem wpakowywać je do jednej ze skrzyń, zabezpieczając wkładkami z plastycznego materiału, zamyśliwszy się nad swoją potencjalnie obecną sytuacją na tej stacji, w sytuacji zauważenia szyfrowanej transmisji przez niepożądane instytucje...

Na domiar wszystkiego, nagle rozległo się metaliczne pukanie do drzwi. William niemal podskoczył, wciąż zamyślony i odrobinę zaniepokojony niezamaskowanym sygnałem. Natychmiast, niemal instynktownie, aktywował magnetyczną rękawice, wystawiając rękę przed siebie, jak gdyby celował w drzwi z których dobiegło pukanie, a ułamek sekundy później DH-17 - niezastąpiony pistolet rewolwerowca - poderwał się z kabury i jak gdyby kierowany samą Mocą, błyskawicznie pofrunął do rękawicy, gotowy do wystrzału, i to jeszcze zanim metaliczny dźwięk trzeciego puknięcia na dobre się rozpłynął.

- Co, do cholery...? - szepnął do siebie, nie mogąc wyjść ze zdumienia, słysząc syntetyczny, robotyczny głos zza drzwi w które celował z pistoletu. Usłyszawszy docinki robota, Will w duchu parsknął śmiechem, uzewnętrzniając to jedynie uśmieszkiem, a napięcie natychmiast odpłynęło z mięśni mężczyzny, rozluźniając go nieco.
Opuścił broń, lecz po chwili przyszła refleksja o potencjalnym podstępie. Kapelusznik zmrużył więc jedynie oczy, nie odpowiadając droidowi, choć propozycja wydawała się co najmniej intrygująca...

RA-7 ponownie przeskanował termowizją pomieszczenie za drzwiami. Wyglądało na to, że humanoid znajdował się tuż za nimi. Uznał, że wiadomość ze wszelkim prawdopodobieństwem dotarła i najwyraźniej jest analizowana. Czekał więc przez chwilę na odpowiedź, która nie nadchodziła.

- Brak ruchu nie oznacza ukrycia funkcji życiowych - rzucił w końcu ze zniecierpliwieniem po czym mruknął ciszej - Mam coś przekazać? Czy zwyczajnie iść sobie? Bo sterczenie na tym opuszczonym przez serwis sprzątający szrocie nie leży w zakresie moich obowiązków...

Badlackowi zrobiło się trochę głupio po usłyszeniu kolejnej uwagi droida, więc drugą ręką sięgnął do panelu sterującego i, ponownie celując w wejście z pistoletu, otworzył drzwi, gotowy do strzału w kogokolwiek za nimi zobaczy.
Po drugiej stronie zobaczył jednak to, czego się spodziewał - robota z obcej fregaty, który w doku zabrał martwe ciało wookiego, obrzucając Williama i dowódców stacji niewybrednymi epitetami. Will pomyślał, że musi być z nim niezła zabawa, jeśli traktuje tak wszystkich i zawsze.

- Masz mi do powiedzenia coś więcej na ten temat? - spytał, rozglądając się czy przy droidzie nie ma nikogo więcej, a następnie opuszczając broń. - Czy szczegółów Ci nie zdradzono, tylko wysłano do mnie jak posłusznego pieska?

RA-7 przekrzywił głowę korzystając z momentu by poddać rewolwerowca i wnętrze pomieszczenia dalszej analizie. Jednak w czarnych owadzich oczach droida odbijał się wyłącznie jego rozmówca.

- Znam wszystkie szczegóły - odparł droid - Jednak z obawy na wpływ jaki forma ich przekazania przeze mnie mogłaby mieć na odpowiedź, mam je przemilczeć na razie. Zainteresowany? Czy wracasz marnować swoje biologiczne życie w tej rupieciarni?

- Arogancki i nieuprzejmy droid protokolarny... - mężczyzna pokręcił głową z rozbawieniem. - Jesteś pewny, że nie latacie tym YV-260 jako obwoźny cyrk? No nie ważne. Mów albo zmykaj stąd szybko, bo na tym piętrze mieszkają tylko złomiarze i majsterkowicze, którzy już z całą pewnością ostrzą sobie na Ciebie zęby.

Droid ponownie kilka razy przekrzywił czarny czerep nim w końcu odpowiedział.

- Szansa na to, że którykolwiek z tych proli ma w gębie coś co można wciąż nazwać sprawnymi zębami oscyluje wokół błędu statystycznego. A nawet gdyby taki był, to emalgamat jakim pokryty jest mój korpus wyklucza uszkodzenia zadane nawet zdrowymi i naostrzonymi zębami. Skoro jednak nalegasz to dobrze. Po śmierci kłaka jest u nas wakat na osobę, która nie musi myśleć, a wystarczy że groźnie wygląda. Na podstawie poczynionej analizy wydarzeń z doku, uznano, że pasujesz idealnie. Na czas napraw, którymi zajmuje się tutejszy gryzoń chcemy więc wynająć Twoje ciało w powyższym celu za opłatą. Od siebie proponowałbym jedną miskę zupy dziennie.

Mężczyzna wysłuchał całego wywodu droida, a gdy tamten zamilkł, wybuchnął gromkim śmiechem, chowając pistolet do kabury.

- Naprawdę zabawne z Ciebie indywiduum! - wykrzyknął, zanosząc się szczerym śmiechem od czasu do czasu. - Niesłychane... Gdzie żeś się uchował z takim charakterkiem? - zadał retoryczne pytanie, mając cichą nadzieję, że droid postanowi się jednak do niego ustosunkować.
Po krótkiej chwili William kontynuował:

- Posłuchaj... przyjemniaczku. - ponownie zaśmiał się na wspomnienie o zaproponowanym wynagrodzeniu. - Chętnie zatrudniłbym się na Waszej łajbie, choćby za wynagrodzenie w postaci codziennych sesji terapeutycznych z zabawnym czarnym droidem protokolarnym, choć podejrzewam, że nie byłbyś tym zachwycony. Chwilowo jednak nie mam czasu siedzieć i groźnie wyglądać akurat przed waszym dziurawym YV-260, ponieważ muszę zmarnować najbliższy moment mojego biologicznego życia w tej rupieciarni. I na tym złomowisku. Ale nie martw się, tak Cię polubiłem, że na pewno przyjdę się pożegnać. - odparł wesoło rewolwerowiec, głową wskazując najpierw przestrzeń za swoimi plecami, potem rękami wskazując całą przestrzeń dookoła, a na końcu wskazując na robota.

- A Ty lepiej zrewiduj swoje obliczenia, ponieważ zapewniam Cię, że tutejsze "prole" mają dłuższe i twardsze zęby niż Ci się wydaje. Szkoda byłoby, gdyby Cię zezłomowano.

Droid rozejrzał się po korytarzu istotnie rekalkulując swoje obliczenia, po czym jego czarne oblicze znów zwróciło się w stronę rewolwerowca.

- Ostrzegałem, że moje przedstawienie oferty może być zafałszowane. Powinieneś wysłuchać jej od SIDa. Oferta pozostaje aktualna do momentu pojawienia się nowych zmiennych.

Co rzekłszy RA-7 odwrócił się i charakterystycznym krokiem ruszył w stronę windy. William natomiast odparł:

- Nie frasuj się, Twoja oferta była tak kusząca, że przez chwilę nawet ją rozważałem.

- Ta stacja jest w bardzo złym stanie technicznym - rzucił jeszcze na głos ni to do siebie ni to do Wiliama za swoimi plecami - Może nie przetrwać najbliższych dni. A w każdym razie jej rezydenci...

Rewolwerowiec już nic nie odpowiedział na tą uwagę droida, zamyślając się nad nią, a wzrokiem odprowadzając robota aż nie zniknął za rogiem korytarza. "I obawiam się, że na prawdę nie przetrwa..." - pomyślał z niepokojem, gdy powróciła myśl o niezamaskowanym sygnale, a rozbawienie i rozluźnienie zostało zastąpione przez te tępe poczucie zagrożenia. Z drugiej jednak strony wizyta droida sprawiła, że jego plan wydawał się teraz nieco prostszy w realizacji. Z tą myślą powrócił do poprzednich czynności.

Zamknął drzwi i podszedł do odbiornika. Przestawił go w tryb zapisu podwójnego na nośnik, po czym przez kilka minut sprawdzał zapis z ostatnich dwóch godzin. Następnie zabrał kapelusz i PTA i wyszedł z pokoju. Za pomocą terminala wgrał nowo wygenerowane kody zabezpieczające drzwi i ruszył obskurnym korytarzem do bardziej zaludnionych zakątków “Wolności”.

Wsiadając do kolejki, kątem oka dostrzegł sylwetkę, lecz zignorował ją, siadając z dala od niej. Nie miał ochoty na pogaduszki, a błąd sprzętu i wysłana niezgodnie z procedurą bezpieczeństwa wiadomość zaszczepiła w nim głęboką nutę niepokoju, która dodatkowo irytowała mężczyznę. Przynajmniej dopóki nie dowie się na czym stoi.

Twi’lek, bo tejże rasy była minięta przez Willa postać, nie dał jednak za wygraną, zaczepiając rewolwerowca. Badlack ignorował wypowiadane przez niego słowa, aż nie padła kwestia, która jawnie ingerowała w jego własne plany co do załogi uszkodzonej fregaty.

Will, będący do tej pory milczącym, spojrzał z rozweseleniem na ćpuna.
- Paru chłopaków to czyli ilu? Widziałeś zbroję tego ważniaka, co poszedł z braćmi? Wydaje mi się, że musicie jeszcze raz zastanowić się nad taktyką, przyjacielu. - serdecznie poklepał Twi'leka po ramieniu, nie zdradzając swojego żywego zainteresowania tą nowiną.

- Dwudziestu, będzie Nas spokojnie dwudziestka. Nawet z taką zbroją...- zamyślił się Nul'Betiv głaskając się po niebieskim czole. - Wiesz, zrobimy tyle ognia, że zostanie z niego martwa papka. Zresztą... - ćpun zbliżył się konfidencjonalnie do ucha Willa. - Nazz planuje zatruć tego ich szefcia. Myślę, że już leży sztywny po dużej dawce neurotoksyny. Zostanie tylko pilot i ten wyszczekany droid... Patrz jak się ułożyło. - wyszczerzył się Nul'Betiv odsłaniając wybrakowane uzębienie. - Wookie martwy, ich szef martwy. Pozostaje teraz tylko zdjąć tego pilota. Pokażemy klasę Badlack. Wchodź do spółki i nie pierdol. Z takim hipernapędem możemy już dymać dziwki na Nar Shaadda.

Gdyby Will nie był wyszkolony w kontrolowaniu mimiki twarzy, natychmiast pojawiłby się na niej wyraz ogromnego zaskoczenia i niepokoju. Natomiast Badlack tylko uśmiechnął się głupkowato na wzmiankę o dymaniu.

- Zaraz, zaraz... Nazz chce zgarnąć okręt dla siebie, a Wy planujecie za jego plecami sprzątnąć mu go sprzed nosa i spierdolić stąd, zostawiając go z trupem tego Łowcy Nagród na rękach, dobrze rozumiem? - roześmiał się rewolwerowiec, a gdy usłyszał potwierdzenie potężnie klepnął rozmówcę w plecy. - Oczywiście, że w to wchodzę! Wiesz od jak dawna miałem ochotę wyrwać się z tego gówna? Odkąd tu wylądowałem! - zaśmiał się jeszcze głośniej.

Nul'Betiv tylko się zaśmiał i pokiwał nad wyraz energicznie głową, podsycany chemią Kopacza. Wyjął paczkę papierosów i zapalił jednego, również oferując fajka Badlackowi. Chwilę po potarciu o łatę indukcyjną w słabo oświetlonym pomarańczowym światłem wagonie rozległ się ciężki zapach tsu'bako.

- Dobrze będzie Cię mieć w drużynie. Zawsze wiedziałem, że jesteś kumaty chłopak. - stwierdził pewny siebie Twi'lek i pokazał swój szybkostrzelny pistolet blasterowy z nieukrywaną dumą. - Chodź za mną Badlack. Jesteśmy umówieni za piętnaście minut koło doku 7.

W tym momencie kolejka zatrzymała się na stacji “Doki”, a Williami jego kompan wysiedli i skierowali się do windy, by zjechać nią ku poziomowi zawierającemu doki od 5 do 8...
 
__________________
Wyłącz się!
Ctrl+W
Korbas jest offline  
Stary 15-09-2019, 12:08   #86
Adi
Keelah Se'lai
 
Adi's Avatar
 
Reputacja: 1 Adi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputację
Nie musiał zbyt długo czekać, bo po chwili pojawił się mały osobnik z dwoma droidami naprawczymi. Mężczyzna opowiedział dokładnie co szwankuje na Templarze i widać było, że mały osobnik lubił swoją pracę. Kelsan słuchał uważnie tego co miał do powiedzenia konserwator, gdy ujrzał droida RA-7, który był osmolony. Spuścił na chwilę głowę by oddać hołd dla Wookie'ego. Był dobrym towarzyszem. To jednak nie trwało długo i znów wrócił do rozmowy z obywatelem rasy Chandra-fan.

-Drobną opłatą to znaczy ile? - zapytał mężczyzna. Nie żeby nie mieli kredytów, ale turbolaser by był niezły na imperialne szumowiny. Odwrócił się w stronę statku i spojrzał na działko na górze. Kelsan tylko mruknął potwierdzając pytanie zadane od Flizzego.

-Z ust mi to wyjąłeś. Też miałem zamiar spytać czy byś nie obraził się jakbym popatrzył na naprawy. Wiesz muszę patrzeć na ręce innych co grzebią przy statku Tempesta. Zabiłby mnie jakby coś poszło nie tak - zaśmiał się rudowłosy.
 
__________________
I am a Gamer. Not, because i don't have a life. But because i choose to have Many.
Discord: Adi#1036
Adi jest offline  
Stary 18-09-2019, 08:41   #87
Wiedźmin Właściwy
 
Draugdin's Avatar
 
Reputacja: 1 Draugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputację
Wchodząc do kwatery Nazz Draug był pogrążony w myślach. Katykam często był mocno natrętny i upierdliwy, ale jednak pomimo wszystko jego wady i dat były w opozycji do zalet bojowo zastraszających. Był niezłym kompanem pomimo swojego śmierdzącego futra, o które słabo dbał i skłonności do mocnych trunków. Jednak spędzili ze sobą szmat czasu i przeżyli razem wiele przygód. To jednak daje do myślenia. Wookie od dawna pakowała się w większe kłopoty niż zazwyczaj jednak tego co się wydarzyło nie spodziewał się nikt. Mimo twardego życia łowcy i najemnika mimo wszystko nie sposób było przejść obojętnie nad tą śmiercią. Niepotrzebną w sumie śmiercią.
Choć z drugiej strony i tak dobrze, że skończyło się tylko na tym. Przecież równie dobrze mogli wszyscy zostać zabici. Zabrali by pewnie ze sobą ładnych paręnaście trupów, ale jednak mogli być już dawno martwi, a i fregata przetopiona na części lub naprawiona i dopakowana modułami mogła już służyć pod jakąś piracką banderą.

Łowca otrząsnął się z zamyślenia i smutek oraz opłakiwanie czy raczej opijanie śmierci towarzysza postanowił odsunąć na dalszy plan, na spokojniejszy czas. Obserwując gospodarza krzątającego się przy barku skupił się na tu i teraz, a jego koncentracja i zmysły łowcy, które wypracował przez lata wykonywania tego zawodu wróciły do normy. Umysł Drauga pracował na najwyższych obrotach.

- Nazz czy ty aby nie próbujesz mnie spić, bo o innych możliwościach z uprzejmości nawet nie nadmienię, a obaj będąc gentlemanami zgodzimy się z tym i nie będziemy wracać do tego tematu dobrze. - Spokojnym i opanowanym głosem zaczął rozmowę Draug.
- Poza tym nie pijam niczego czego nie rozpoznaję i nie pijam na służbie. I proszę cię tylko bez obrazy, gdyż nie chcę urazić ciebie jako gospodarza i w ogóle, ale po prostu jest to moja nadrzędna zasada. Moim celem przymusowej tu u Was wizyty jest pilna i konieczna naprawa mojego statku i czym prędzej podziękowanie za Waszą gościnę uiszczając należny rachunek.

Przerwał na chwilę uważnie przyglądając się gospodarzowi. Tamten jednak był wytrawnym pokerzystą także nawet nie drgnęła mu brew. To będą niezmiernie trudne i niebezpieczne negocjacje pomyślał.

- Chciałeś o czymś porozmawiać więc zamieniam się w słuch. - Powiedział Draug jednocześnie korzystając z chwili gdy Nazz był odwrócony do niego plecami wklepał na komunikatorze osobistym krótką wiadomość do SID-a: "Trzymajcie się razem, oczy dookoła głowy, Fregata ustawiona w tryb samoobrony."
 
__________________
There can be only One Draugdin!

We're fools to make war on our brothers in arms.
Draugdin jest offline  
Stary 23-09-2019, 09:38   #88
 
Pinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputację


Draug Tempest


Nazz skończył robienie drinka, wyglądało to na Białego Rodianina. Trochę mleka z proszku (bo skąd banthy na tym zaścianku) i nie najgorsza importowana wódka, plus kilka kropelek likieru z coffu. Widocznie to był jego typowy wybór; cały czas Devaronian zachowywał chłodną, pełną gotowości postawę maskowaną dość dobrze przez udawaną uprzejmość. Kiedy jednak zasiadł za biurkiem, popijając drinka oraz zapalając papierosa spojrzał w górę na przyciemnione panele świetlne.

-Widzisz… sprawy mają się tak. Przylatujecie świetną, zaawansowaną fregatą, która dałaby sobie radę z napadem lokalnych piratów z palcem w rzyci. Potem, moje kondolencje.- Nazz ostentacyjnie pomasował się po żebrach.- Wasz kłak robi awanturę, a teraz spokojnie mój najlepszy mechanik naprawia Wasz statek. Nie mam nic przeciwko temu. Jesteście wypłacalni, o to się nie martwię.

Czerwonoskóry rogacz odłożył alkohol, dopalił papierosa, wrzucając go do zapełnionej popielniczki i kontynuował.

-Miesiąc temu nasz nasłuchiwacz przechwycił sygnaturę sondy imperialnej. Węszyła tutaj. Zastanawia mnie czy Imperium nie chce znów zgarnąć naszej kochanej stacji. Choć to mało prawdopodobne. Zasoby trytu się wyczerpały, elementy rafinerii są w rozsypce a nasi górnicy wydobywają po prostu ciężkie metale z okolicznego pasa, co jakiś czas dostarczając również bezcenną wodę. Więc tak sobie myślę, rutynowy skan. Ale niedawno doszły mnie słuchy, że kilka lat świetlnych stąd znajduje się Imperialna Stacja Nasłuchowa… Stąd moje uprzejme pytanie- Czy to Imperium Was tak urządziło? I co ważniejsze czemu?

Nazz dokończył prawie Białego Rodianina i spojrzał bezwzględnie w martwą maskę nowoczesnego mandaloriańskiego hełmu Drauga. Łowca nagród dzięki bystrej intuicji zauważył, że pod biurkiem znajduje się doczepiony Rozpruwacz- typ jedno, góra dwu strzałowych potężnych blasterów wystrzeliwujący niesamowitą energię zużywającą prawie całe ogniwo w jednej wiązce. Były bardzo popularne w półświatku Przestrzeni Huttów. Czasem dokonywano nimi pokazowych egzekucji. Draug wiedział, że taka moc nawet z jego wspartej heksami węgla płyty durastalowego napierśnika zostawiłaby go z dziurą w klatce, odrzucając o dobre pięć metrów. A Nazz wyglądał na tyle krzepko, że poradziłby sobie z odrzutem Rozpruwacza.

-Tak więc. Pytam uprzejmie. Czy macie utarczki z Imperium i ruszą tu za Wami?- tym razem zniknęła cała iluzja łagodności. Devariodianin wyglądał na zwykłego, bezwzględnego zbira, który zrobi wszystko z tymi, którzy staną mu na drodze.



Kelsan

RA-7, gdzieś znikł mówiąc pobieżnie “Idę poszukać jakiś chromowanych pupci z dobrymi układami sensorycznymi” na co ognistowłosy pilot tylko się uśmiechnął i ruszył za sympatycznym Chadra-Fan w głąb srebrnej fregaty. Niziołek sprawdził bardzo szybko i bystro wszystkie uszkodzenia, kiedy dwójka zręcznych droidów naprawczych uważnie badała statek centymetr po centymetrze jak jakieś wścibskie koty. Po dwudziestu minutach i krótkim komunikacie wielki droid przemysłowy przyniósł trzymając wielkimi chwytakami wielką łatę poszycia. Zaraz to małpki uruchomiły lasery spawalnicze po uprzednim wyrównaniu szarpanej rany Templara. Po godzinie ukochany statek Kelsana nie musiał martwić się rozsadzeniem przez dekompresję.

Potem Flizzy sprawdził dodatkowy reaktor.

-Uuu ho ho. Mieliście szczęście, że nie zabiła Was radiacja. Ołowiane protektory zostały mocno nadpalone, ale widzę, że jesteś mądra głowa i szybko go wyłączyłeś. Dodatkowo na moje oko jeden z magnesów podtrzymujące fuzję się spalił... - Chadra-Fan wyglądał na smutnego jakby naprawdę przejął się losem statku.- Nie wiem czy coś tu takiego znajdziemy. Nasze kutry latają na zwykłych rdzeniach zasilających, nie posiadają reaktorów. Ale…- Kelsan wiedział, że drobny obcy całkowicie pochłonięty mówi głownie do siebie, kiedy przez binokular mocno przyglądał się, sprawdzając paluszkami zepsuty reaktor- Jeśli zmniejszysz moc o około 50-60% powinien wyrobić, kiedy tylko włoże nowy protektor anty-radowy. Niemniej musisz nie przeładowywać tarcz. Zmniejsz przekierowanie mocy z osłon… tak, tak. Za chwilę zajmę się systemem wody, tak, chwilunia...

Kelsan chciał już powiedzieć, że doskonale to wie kiedy na jego komunikator przyszła wiadomość od kapitana.

"Trzymajcie się razem, oczy dookoła głowy, Fregata ustawiona w tryb samoobrony."

Przez chwilę młody mężczyzna poczuł krople potu spływające mu po szyi. Czyżby byli w niebezpieczeństwie? Na chwilę przeprosił mechanika i ruszył na mostek, by wprowadzić procedury o które prosił Draug.



William Badlack


Nul’Betiv nakręcony co chwilę żuł szczęką, kiedy jechali windą. Słabe pomarańczowe światła tworzyły gęstą mroczną atmosferę a z wentylacji cuchnęło pleśnią i brudem jak zresztą na całej stacji. Drzwi otworzyły się z piskiem dawno nie używanego smaru i ruszyli wzdłuż alejki. Po prawej stronie, na całą długość korytarza znajdowała się szyba na cały dok. Było tam kilka kutrów górniczych i oczywiście YV-260. Badlack z niemałą ulgą stwierdził, że dobroduszny Flizzy skończył naprawę poszycia. Gruby płat pomalowanej na czerwono stali przypominał załatane nowoczesne spodnie, które ktoś naprawił o wiele gorszym materiałem.

-Tu Stary, tu. Tutaj.- wskazał palcem Nul'Betiv pokazując szerokie grodzie z odpadającą białą farbą.

Drzwi prowadziły do dawno nie używanego, pustego dodatkowego magazynu. William dotknął swojego blastera i poprawił magnetyczną rękawicę. Po chwili znaleźli się w pomieszczeniu tak mrocznym, że zdałoby się, iż znajdują się w próżni kosmicznej. Za chwilę jednak błysnęło światło z nadwyrężonego przenośnego reflektora i rewolwerowiec zobaczył całą zgraję oprychów, cwaniaków i morderców, których to przynajmniej w większości znał z widzenia. Był wielki Gamorianin, który miał przy pasie wielką metalową pałkę, kilku ludzi o brudnych twarzach w podniszczonych kombinezonach lotniczych i trójka Twi’Leków z którymi to Nul’Betiv był w dobrej komitywie, bo serdecznie się przywitali.

Badlack miał już mówić, że widzi tu ledwie dziesięć osób, kiedy z głębin ciemnego magazynu zobaczył czyjąś krępą, niską ale potężną sylwetkę. Miała złamany jeden róg i trzymała karabin A280C. Ten sam, który niedawno zabił Wookiego.

Dazz tylko podstępnie się uśmiechnął widząc nie ukryte zdziwienie rewolwerowca, ale ten jako wprawny szpieg szybko zmienił wyraz twarzy na serdeczne zaskoczenie.

-Proszę proszę. Nasz outsider, również szuka nowego życia. Nowej szansy danej przez los.- odparł brat Nazza, niskim chrapliwym głosem.- I co najlepsze przećpany Betiv znów miał za długi język.

-Mówiłem mu to, za dużo ćpasz stary.- odrzekł jeden zielonoskóry, mizernie wyglądające Twi’Lek, który siedział na skrzyni czyszcząc olejem mocno zużyty karabin E-11 z Imperialnego demobilu, standardowe wyposażenie szturmowców Imperium.

-A my tutaj musimy siedzieć cicho. Prawda Betiv?

Nul’Betiv może był zużyty przez narkotyki i przyprawę, ale zawsze serdecznie i z podziwem patrzył na Badlacka. Dazz wycelował w Betiva a ten ugiął się w kolanach a jego zielone oczy stały się rozbiegane jak stado żerujących szczurów kanałowych.

-Zabij go Badlack albo ja to zrobię. I tak nie ma wartości bojowej, a Ty Will zawsze wydawałeś się mieć jakieś “drugie dno”.- wycedził Dazz.

Trzeba było przyznać, że pomimo pozorów i kwadratowych mięśni po anabolikach Devaronianin, współdzielił pewną dozę intelektu po bracie, choć to on z dwójki posiadał o wiele większą porywczość i wrogość.

 

Ostatnio edytowane przez Pinn : 23-09-2019 o 10:03.
Pinn jest offline  
Stary 24-09-2019, 13:25   #89
Adi
Keelah Se'lai
 
Adi's Avatar
 
Reputacja: 1 Adi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputację
Kelsan po odprowadzeniu wzrokiem syntetyk, poszedł w ślad za Chandra-fanem. Obserwując bacznie jego poczynania skierował się również w ślad za droidami naprawczymi. Dokładnie obejrzeli statek i po dwudziestu minutach jeden z droidów naprawczych dał sygnał, że coś znalazł. Okazało się, że to była łata poszycia. Wtedy to do akcji weszły lasery spawalnicze i naprawili uszkodzenie przed dekompresją. Po kolejnych czterdziestu minutach Templar miał za sobą już na razie mniejszą część napraw.

Jeden z magnesów podtrzymujących stop reaktora fuzyjnego się spalił - pomyślał mężczyzna powtarzając słowa Flizzego. Widząc smutnego niziołka sam chwycił się za brodę. To była poważna usterka, ponieważ to był ich generator tarcz. Pierwsze lepsze pierdnięcie i padną. Wysłuchał teraz słów Flizzego.

Już Kelsan miał odpowiedzieć, że jest wszystko doskonale jak na jego komunikator weszła wiadomość. Mężczyzna przeczytał ją i nerwowo obejrzał się wokół własnej osi, na chwilę przeprosił Chandrę-fana by wejść na pokład i zaczął wprowadzać procedury, o które prosił Tempest.
 
__________________
I am a Gamer. Not, because i don't have a life. But because i choose to have Many.
Discord: Adi#1036
Adi jest offline  
Stary 25-09-2019, 10:49   #90
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
Obsługa działka pokładowego bez istoty Katykam wiązała się z pewnymi utrudnieniami. SID szybko wprowadził jednak odpowiednie algorytmy celownicze mające na celu automatyczne namierzanie istot generujących ciepło w hali doku. Ostrzał będzie zapewne toporny i mało intuicyjny, ale powinien wprowadzić odpowiednio dużo zamieszania, a może i paniki wśród górników. Działko czekało więc tylko na uruchomienie protokołu.
Komunikat otrzymany od Osoby Tempest zgadzał się ze wstępną estymacją zagrożeń centralnej SI. A prawdopodobieństwo konfrontacji z lokalnymi obywatelami rosło z każdą minutą. Dlatego też RA-7 został wysłany z kolejnym posłaniem. Poprzednie nie przyniosło oczekiwanego skutku i Osobę Willi chwilowo należało wykreślić z równania. Tym razem jednak w poszukiwaniu bardziej przewidywalnego sojusznika...
Droid kolebał się na swoich odnóżach przemierzając halę doku w pełni świadom odprowadzających go spojrzeń. Zachodził też w swoją krzemową głowę, czemu Imperium nie opracowało jakichś zakładów biologicznego recyklingu. Ze zgromadzonej tu masy białek, tłuszczów i cukrów z pewnością dałoby się skonstruować coś bardziej praktycznego od tej bandy brudasów, wpatrzonych w niego jak wookie w gnat.
RA-7 minął kilka wyjść i ostatecznie skierował się do jednego z bocznych pomieszczeń. Napis na ścianie głosił "Serwis i konserwacja zewnętrzna C7". I jak łatwo można było się domyślić, prowadził do opuszczonego i rozkradzionego ze sprzętu pomieszczenia na skraju stacji, z którego wiodło wyjście dla ekip konserwujących zewnętrze powłoki stacji. To co droida interesowało to gniazdo centralnego terminala. Pozbawiony zabezpieczeń port do serca komputera sterującego stacją. RA-7 podpiął stosowną wtyczkę i czekał aż SID zacznie działać.

Dla sztucznej inteligencji pokroju SIDa, próba przejęcia kontroli nad programami odpowiedzialnymi za funkcjonowanie całych stacji kosmicznych jest jak próba wypicia beczki wody dla istoty biologicznej. Mógł co najwyżej podawać błędne dane i ukryte w nich drobne skrypty. Co innego gdy miał dostęp do niezabezpieczonego gniazda centralnego, przez które mógł ładować zettabajty szkodliwych pakietów. I to właśnie działo się teraz. Na wpół uśpiona centralna SI stacji Wolność i Swoboda o nazwie kodowej MEC otrzymywała informacje z wielu źródeł o buncie górników na terenie doków, oraz równolegle o nieplanowym wyjściu stacji z wysokiej orbity lodowego olbrzyma MD47-D. Środki zaradcze:
- Aktywować protokół pacyfikacji wszystkich droidów strażniczych i zabezpieczyć perymetr doków.
- Uruchomić silniki manewrowe i dokonać korekty kursu z powrotem na domyślną orbitę planety.


Stacja wyczuwalnie drgnęła akurat gdy do pomieszczenia konserwacji weszło kilku przedstawicieli różnych ras odzianych w losowo dopasowane elementy uniformu górnika imperialnej kompanii górniczej.
- Co jest? - stęknął jeden z nowo przybyłych.
- A ja wiem? Te blacharz nie zgubiłeś się aby?
RA-7 błyskawicznie przeanalizował uzbrojenie wyraźnie wrogo nastawionej grupki. Palniki, młotoklucze, kilka blasterów. Nie miał szans opuścić tego pomieszczenia siłą. Musiał zdać się na dyplomację. Do MECa spłynął więc jeszcze jeden szybki komunikat.

Pożar w sekcji "Serwis i konserwacja zewnętrza C7". Brak istot żywych.

- Prole proszone o wypierdalać na zewnętrze - powiedział dyplomatycznie droid.
W pomieszczeniu rozbłysły czerwone lampki kontrolne gdy gródź prowadząca z powrotem do hali doku uszczelniła się z cichym sykiem, a druga wiodąca poza stację zaczęła przygotowania do dekompresji.
- Pole magnetyczne podłogi włączone - oznajmił komunikat z głośnika - Dekompresja za 5, 4...
Kilku górników, którzy z przerażeniem patrzyli jak grawitacja wyrywa im broń i przytwierdza ją do podłoża, rzuciło się do panelu grodzi, kilku skoczyło na RA-7. Żaden nie zdążył cokolwiek zamierzali.
- ... 2, 1... dekompresja.
RA-7 zarzuciło potężnie, ale nogi złączone polem z podłogą nie puściły. Co innego dotyczyło wszystkich niemetalowych elementów znajdujących się w pomieszczeniu. W ciągu 0,12 sekundy pomieszczenie w śmiertelnej ciszy opustoszało, a zewnętrzne grodzie serwisowe okraszone resztkami żywej posoki, zaczęły się ponownie zamykać. Po minucie ciśnienie zostało wyrównane i RA-7 zaczął wracać na pokład Templara swoim pokracznym krokiem. SID zaś ustalił, że do wejścia na niską orbitę planety, gdzie grawitacja olbrzyma zacznie rozrywać strukturę stacji pozostało 48 minut i 17 sekund.
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin

Ostatnio edytowane przez Marrrt : 25-09-2019 o 10:52.
Marrrt jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 18:12.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172