Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 22-04-2012, 22:37   #21
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację
- Lewa! Lewa! Lewa! – „Trzynastka” do Birewiese weszła z rytmem wykrzykiwanym przez Kuśkę i dudnieniem buciorów wzbijających kurz. Dzień marszu po wspólnym, między oddziałowym pijaństwie zrobił im dobrze. Grzeczny jeszcze feralnego wieczora powiedział „chłopakom” co o nich myśli. Później puścił wszystko w niepamięć, bo i nie było o co kruszyć kopie. Otwin dawno już stał się karmą dla kruków a oddział zrozumiał, że jeśli mają przetrwać, to muszą trzymać się razem. A jeszcze bliżej trzymać się Grzecznego. Jost i Gisbert mianowani na oddziałowych kucharzy po nocnej biesiadzie pozbierali o świcie resztki i uwarzyli z nich coś, co przy odrobinie dobrej woli można było wsadzić do pyska. Gdyby nie perspektywa noclegu w stanicy i kolacji w kantynie pewnie już by im się „chłopaki” do dupy dobrały. Detlef z Klausem, którzy okazali się najbieglejsi w naprawie sprzętu otrzymali dodatkowy obowiązek przeglądania ekwipunku oddziałowego. Namiotu, czarnego od sadzy kociołka i chochli która nosiła ślady wojennych zmagań. Kto i kiedy uprawiał szermierkę na chochle pozostawało tajemnicą. Manfred zwolniony przez Grzecznego z wszelkich dziennych obowiązków miał za zadanie zdobyć coś do żarcia. Przez całą podróż szło mu opornie i Grzeczny nie dziwił się, że wstąpił on do wojska. Z takimi sukcesami w łowiectwie równie dobrze mógł polować na legendarne jednorożce. I z równym skutkiem.


Birewiese nie zrobiła na Grzecznym zbyt wielkiego wrażenia. Ot, większe zagęszczenie trepów. Co chwila słychać było drących się funkcyjnych. Tu i ówdzie ktoś wartował, ktoś znów inny odbywał musztrę bądź ćwiczenia. Ćwiczenia, które Grzeczny z „chłopakami” odbywał przez wszystkie dni wędrówki, zaraz po rozbiciu obozu. Ci tu w stanicy przy jego ludziach byli jednak wirtuozami oręża. No, może z pewnymi wyjątkami. Tak czy siak „trzynastka” była tak zielona jak zielony mógł być późną wiosną szczaw. Koniec końców ich kariera po jeneralskie pagony dopiero się zaczynała. Grzeczny nie miał żadnych wątpliwości co do ich losów. „Pierwsza bitwa sprawi, że w Imperium ubędzie o dziewięciu kandydatów na jenerałów”. Takie życie, co robić? Grzeczny nie specjalnie się tym przejmował. Podobnie jak nie specjalnie martwił się czymkolwiek. Życie brał takim jakim było. Prosto. Można by rzec po żołniersku.

- Kuśka! – zastępca dowódcy z zasiedzenia wystąpił ze zwartego szeregu i podszedł do Grzecznego. Jak reszta ludzi był zmęczony, co jednak nie przeszkadzało mu spoglądać rozmarzonym wzrokiem na kilka szwędających się tu i ówdzie markietanek. „Chłopaki” też mieli na nie smaczek. Trza im było dać chwilę wytchnienia. – Ludzi do namiotu. Niech odpoczną. Ustalić warty i reszta do wieczora ma czas wolny. „Cfaniaki”! – rozkaz Grzecznego oznaczał tym razem trójkę „twardzieli”, którzy początkowo mieli wątpliwości w zakresie hierarchii dowodzenia w ich oddziale. Horstowi powoli schodziła opuchlizna z policzka a Caspar zaczynał widzieć na zasiniaczone oko. Znaczy byli w pełni sił. Zamykający ich trójkę Eber miał się najlepiej bo w sumie nie stało mu się nic. On też najbardziej starał się przymilać do Matta. Na próżno. – Jak się rozłożycie Kuśka weźmie waszą trójkę na „obchód”. Nie chcę rozrób ani żadnych drak. Macie uczciwie rozejrzeć się i zdobyć dla oddziału wszystko co się nam przyda. Począwszy od prowiantu, poprzez uzupełnienie gorzały a skończywszy choćby na bombardzie. Wszystko co będzie do wzięcia. Pokręćcie się tu i ówdzie, z waszymi talentami chłopaki powinno wam się udać. Spłacicie w ten sposób dług, który zaciągnęliście wobec mnie. Kuśka was dopilnuje, byście się nazbyt nie rozkręcili kurwa. Bo nie chcę mieć na głowie całej intendentury. Ja też się rozejrzę. Spotkamy się wieczorem. Aha! Jedno jeszcze do wszystkich. Dziś chłopaki możecie się trochę zabawić, ale się pilnujcie, by się nie wpierdolić w jakie bagno. Jak ktoś wpadnie w jakie kłopoty to kurwa tak się nim zajmę, że będzie wolał wejść w skórę Otwina. Zrozumiano!? – odpowiedziało mu milczące potakiwanie. Na ten czas wystarczyło. – Rozejść się!

Sam udał się poszukać uzupełnień. Do „trzynastki” nie nadawał się każdy. „Trzynastka” składała się z najgorszych skurwieli, jakich pobór nosił uzupełnionych zbieraniną takich, którzy owymi skurwielami zostać pragnęli. Byle chujek do nich nie pasował. Co innego kawał wielkiego chuja. Nawet jeśli imał się kóz…


.
 
__________________
Bielon "Bielon" Bielon

Ostatnio edytowane przez Bielon : 22-04-2012 o 22:39.
Bielon jest offline  
Stary 23-04-2012, 15:35   #22
 
Potwór's Avatar
 
Reputacja: 1 Potwór ma wspaniałą przyszłośćPotwór ma wspaniałą przyszłośćPotwór ma wspaniałą przyszłośćPotwór ma wspaniałą przyszłośćPotwór ma wspaniałą przyszłośćPotwór ma wspaniałą przyszłośćPotwór ma wspaniałą przyszłośćPotwór ma wspaniałą przyszłośćPotwór ma wspaniałą przyszłośćPotwór ma wspaniałą przyszłośćPotwór ma wspaniałą przyszłość
Johann kazał Rudigerowi który był cyrulikiem zająć się użądleniami Anselma i Gervasego i zwolnił przy tym całą trójkę z ćwiczeń, zamiast tego mieli zająć się przygotowaniami do biesiady. Sam natomiast poświęcił czas do wieczora na musztrowanie swoich ludzi, dokładne sprawdzenie stanu broni który pobrali. Niektórymi włóczniami, zależnie od ich rozmiaru, dawało się całkiem skutecznie miotać, na próbę wziął od Dietera jego broń, zważył ją w rękach i cisnął ją jak najdalej przed siebie. Jeśli ich waga na to pozwalała to zaczął od ćwiczeń w rzucie do kilku do brzóz stojących w pewnym oddaleniu od obozu, następnie zarządził ćwiczenie z walki wręcz. Trochę był przerażony tym co jego oddział wyprawiał ale z zadowoleniem stwierdził że nie było przecież tragicznie i nie z takiej chołoty robiono już rasowych wojów.
-Dobra! Skoro już wypłoszyliście z okolicy całą zwierzynę i zadeptaliście łąkę to czas najwyższy kończyć. Starczy na dziś ale na Sigmara, nie spoczniemy z musztrami póki nie zrobimy z was najlepszych żołnierzy Imperium! Rozejść się, odpocząć, a potem wyżerka. Uśmiechy na mordy ludzie! Dziś nie musimy zapychać żołądka sucharami.

***

Pierwsze co zrobił po zwolnieniu oddziału w Birkewise i rozbiciu swego namiotu obok jego ludzi to znalazł miejsca dla Mariusa, jeśli nie na terenie obozu to w jakiejś stajni w mieście, oraz udał się do kwatermistrza aby prośbą, groźbami, błaganiem a w końcu drobnym przekupstwem jeśli poprzednie metody by nie poskutkowały zdobyć dla swojego oddziału kilka łuków i kołczany ze strzałami. Później udał się do miasta aby w oberży spłukać kurz z krtani czymś innym niż woda, pamiętając o spotkaniu z dowódcą ograniczył się do szklanicy cienkiego wina i talerza ciepłej potrawki z bliżej niezidentyfikowanego mięsa. Po prawdzie po wczorajszej biesiadzie nie mógł narzekać na jakość jedzenia ale nie miał zamiaru żywić się wojskowym prowiantem dłużej niż było to konieczne.

Poświęcił jeszcze trochę czasu aby zaznajomić się z miastem i ocenić jak poważny wpływ ma na nie obecna wojna. Dopiero potem udał się aby skontrolować swoich ludzi w obozie a później poszedł prosto na odprawę w namiocie dowódcy.
 

Ostatnio edytowane przez Potwór : 23-04-2012 o 18:47.
Potwór jest offline  
Stary 24-04-2012, 18:51   #23
 
Mortarel's Avatar
 
Reputacja: 1 Mortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputację
Carl "Miecz" Gretch

W obozie było wiele do zrobienia. Postanowiłeś zacząć od uzupełnienia składu swojego oddziału. Udałeś się do oficera zajmującego się przydziałami i wytłumaczyłeś mu w czym rzecz. Ten zaś zaprowadził Ciebie do namiotów ochotników, gdzie mogłeś wybrać takiego, jaki Ci pasuje. Postanowiłeś zabrać ze sobą Alexa. Oficjalnie był chłopem, mniej oficjalnie- guślarzem.

Kolejną naglącą sprawą było załatwienie dodatkowego ekwipunku u kwatermistrza. Jednak nie wszystko poszło tak gładko. Okazało się, że kwatermistrz wydał Ci znacznie mniej sprzętu niż oczekiwałeś. Do tego był on podłej jakości. Postanowiłeś zaryzykować i namówić starego żołnierza na grę w kości, w której stawką miała być skrzynia z nowymi mieczami. Kwatermistrz pomyślał chwilę i ostatecznie się zgodził. W końcu chwila rozrywki jeszcze nikomu nie zaszkodziła. Niestety przegrałeś postawione pieniądze. Ku twemu zdziwieniu wygrana poprawiła nastrój kwatermistrzowi, który wziąwszy złoto i tak postanowił dać wam skrzynię z nową bronią. W skrzyni znajdowało się pięć nowych ostrzy. Stwierdził, że stare ostrza wciśnie komuś innemu.

Następnym twoim krokiem było udanie się do namiotu dowódcy.

Leo Ente

W końcu u celu podróży. Trzy dni marszu dały się we znaki niemal wszystkim. Nastał czas na wyczekiwany odpoczynek. Jednak nie mogłeś poświęcić na niego dużo czasu bo miałeś też inne obowiązki.

Po pierwsze wizyta u kwatermistrza. Otrzymany tam ekwipunek rozczarował Cię. Spodziewałeś się otrzymać coś nieco bardziej… nowego. Zamiast tego dostałeś sprzęt, który wyglądał jakby został zdjęty z martwych ciał poprzednich właścicieli. Widać w tej armii nic się nie marnuje.

Chodząc po obozie wyczuwałeś napiętą atmosferę innych żołnierzy. Jak cisza przed burzą. Wyczuwałeś instynktownie, że niedługo coś się wydarzy. Jeszcze nie w tej chwili, ale niedługo. Zwykle miewałeś tego typu „intuicję” na chwilę przed niebezpieczeństwem. Ta była jednak nieco inna. Jak gdyby nad wami zawisło widomo rychłej śmierci. Śmierci, która powoli zbliża się coraz bardziej. Widziałeś, że inni też to odczuwali, jednak u Ciebie było to zwielokrotnione. Zacząłeś obawiać się o to jak poradzą sobie twoi ludzie. Nie było jednak czasu na trening, ponieważ musiałeś udać się na spotkanie z kapitanem.

Matt „Grzeczny” Burgen

Nareszcie w Birkewiese. Kiedy wyruszałeś spodziewałeś się dotrzeć do miejsca bardziej okazałego, jak się okazało nie było tu wcale lepiej niż w Salkalten. Na miejscu rozkazałeś ludziom udać się do namiotów i przyznałeś im czas na odpoczynek i zabawę. Zadowoleni żołnierze ruszyli na miejsce wymieniając porozumiewawczo spojrzenia.

Kuśka natomiast udał się na obchód z trzema „cwaniakami”. Wrócili dopiero po kilku godzinach. Wszyscy pijani jak bele, za to wielce zadowoleni. Pchali przed sobą wózek, na którym znajdowało się parę skrzyń. Nie chcieli powiedzieć jak im się to udało, ale zdobyli 6 łuków, 24 strzały, 2 miecze, 2 tarcze i 5 oszczepów. Do tego 4 skórzane hełmy i 2 pary skórzanych nogawic. Poza tym cztery kury, kaczkę, dziesięciolitrową beczułkę bimbru i trzydniowy prowiant dla dziesięciu ludzi.

W międzyczasie udałeś się na poszukiwanie ochotnika, który uzupełniłby lukę po Otwinie. Szukałeś kogoś, kto pasowałby do twojej gromady. Udałeś się do komendanta uzupełnień z takim właśnie zapytaniem. Komendant zdawał się od razu wiedzieć, kogo potrzebujesz.

–Tak. Mamy tu jednego takiego. Ale uprzedzam. Nikt inny nie odważył się wziąć go pod komendę. Trzymamy go w klatce dopóki nie zdecydujemy co z nim zrobić. Żal go zabijać, bo walczy jak niedźwiedź. –Komendant zaprowadził Cię przed klatkę na tyłach namiotu. W środku siedział mężczyzna o niebywałej wręcz posturze i rozmiarach. Istna góra mięsa mierząca dobrze ponad dwa metry wzrostu. –Powiadają, że jego matka była ogrzycą, a ojciec człowiekiem- odezwał się komendant – parę miesięcy temu jeden z oddziałów znalazł go w lesie. Jest zdziczały i ledwo mówi, ale zdaje się rozumieć proste rozkazy. Próbowaliśmy go przysposobić do jakiejś broni, ale chyba woli walczyć pięściami. Ne lubi też naszych ubrań. Na szczęście dął się przekonać do portek. Musicie być ostrożnym. Ponoć widzieli jak zgniatał w rękach czaszki wrogów, jakby to były jabłka. – Przestrzegł kapitan. –Jeśli chcecie, to go bierzcie. Jak nie, to mam tu paru uliczników i drwali.


Pod wieczór udałeś się do kapitana.

Johann Eberhardt

W końcu długo wyczekiwane Birkewiese. Będąc na miejscu od razu wziąłeś się do rozbijania namiotu, lokowania ludzi i szukania miejsca dla Mariusa. W myśl zasady najpierw obowiązek, potem odpoczynek. Okazało się, że niedaleko waszych namiotów znajduje się niewielka zagroda dla koni oficerów. Zostawiłeś tam swojego konia polecając chłopcom stajennym, aby zaopiekowali się nim nalezycie. Żeby się upewnić, że dobrze wykonają obowiązki wręczyłeś im po miedziaku.

U kwatermistrza nie posiedziałeś długo. Z miejsca postawił przed tobą skrzynię z pięcioma mieczami, które nadjadała już rdza i były lekko tępawe. Do tego otrzymałeś cztery łuki, 20 strzał i dwa skórzane hełmy. Na nic zdały się prośby, groźby i próby przekupstwa. Kwatermistrz był nieugięty i twierdził, że lepszy sprzęt został już wydany i że nie ma, ani nie będzie lepszego.

W mieście znalazłeś w miarę porządną karczmę, gdzie posiliłeś się i najadłeś. Nie obyło się także bez zalotów kobiet o wątpliwej reputacji, które ewidentnie starały się zwrócić Twoją uwagę.

Przechadzając się ulicami miasta zaobserwowałeś, że ma się ono całkiem nieźle. Obecność armii napędzała handel i produkcję. Widziałeś żołnierzy, którzy przetrwaniają żołd w karczmach, kramach i sklepikach. Wszędzie po ulicach spacerowały kobiety do towarzystwa, sprzedawano przekąski i oferowano przeróżnej maści usługi od wyrywania bolących zębów po czyszczenie umundurowania.

Wróciłeś do obozu, aby skontrolować swój oddział. Wszyscy leżeli wyczerpani na swoich siennikach. Od niektórych dało się wyczuć woń alkoholu i smród nadgnitego mięsa z prowiantu.

Udałeś się do kapitana.

Wulfhart „Młody Wilk”

Na miejscu rozkazałeś żołnierzom, aby rozbili namiot i przygotowali się do treningu. Po zakończeniu musztry pozwoliłeś im odpoczywać. Wieczorem znalazł Cię kwatermistrz wyzywając Cię, że zamiast się do niego zgłosić każesz mu się fatygować do Ciebie, jak do jaśnie pana jakiego. Wręczył Tobie trzy łuki i 12 strzał. Powiedział, że nie miał siły, aby przynieść więcej i że sam jesteś sobie winny. Otrzymałeś także jeden skórzany hełm. Wróciłeś do swoich ludzi, aby ich przypilnować i pomówić o Urlyku, bo i na to znaleźli się chętni. Kiedy zaś nastał wieczór udałeś się na spotkanie z kapitanem.

Wszyscy, namiot kapitana Albrechta Herza

Zebraliście się o ustalonej porze w namiocie kapitana. Był on już w środku i czekał na was. Namiot był duży i przestronny, znacznie większy niż inne. Gestem reki nakazał, abyście usiedli do stołu, który stał w samym centrum. Na stole rozłożona była mapa.


Kapitan poczęstował was winem i zaczął mówić:
-Nigdy nie byłem dobry w te gadki. Powiem wam więc prosto, po żołniersku. – Rozpoczął. – Na południe stad jest las oraz niewielka osada Lowitz. – wskazał palcem na mapie. - Od jakiegoś czasu patrole wchodzące do lasu przepadały bez wieści. Kilka dni temu straciliśmy też kontakt z garnizonem stacjonującym w osadzie. Wysłani tam ludzie nie wracali, a że mieliśmy ich mało, to przestaliśmy ich tam posyłać. – kontynuował. – Posłałem po posiłki gdzie tylko mogłem. Wy przybyliście z Salkalten. Dzień przed wami dotarły do nas trzy kompanie, które sprowadził baron Otterbein. Spodziewamy się także, że najdalej jutro w południe dotrze do nas szwadron ciężkozbrojnej jazdy. Zmierzają oni do Bohsenfels. Jak widzicie Lowitz stoi im na drodze. Nie będą mogli przejechać, dopóki nie opanujemy sytuacji w regionie. – Kapitan zrobił pauzę, aby zaczerpnąć łyku wina ze swojego kielicha.

-No to jak już sytuację znacie, to przejdę do waszego zadania. Na dwie godziny przed wschodem słońca kompanie Otterbeina przekroczą rzekę na wschodzie i ruszą na południe, do lasu – wskazał znowu palcem mapę. – Po godzinie od ich wyruszenia wyruszycie do Lowitz. Stad to niecałe 10 mil. Powinniście więc dojść tam mniej więcej wtedy, kiedy kompanie Otterbeina będą już u celu. Macie zająć osadę, wbić się w nią zębami, zaprzeć nogami i nie pozwolić, aby została odbita. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem to po paru godzinach z lasu na wschód od was wyłonią się wspomniane kompanie. Jeśli coś pójdzie nie tak, to musicie wytrzymać do przyjazdu kawalerii. Zrozumiano? – Zapytał. – Spodziewajcie się zaciekłego oporu. Bogowie jedni wiedzą co zalęgło się w tym lesie. Podejrzewamy, że może siedzieć tam nawet regiment niedobitków z armii Chaosu. Stu, może dwustu… mam nadzieję, że ludzi. Jakieś pytania? Jeśli nie, to odmaszerować i przygotować się na jutro. Zbiórka na dwie godziny przed wschodem słońca przy południowej barykadzie. Przypilnujcie swoich ludzi, żeby byli gotowi. Niech bogowie mają was w opiece.- Kapitan skończył mówić, odczekał na wasze pytania, a następnie odprowadził was do wyjścia. [Wszelkie pytania na google doc]

***

Wróciliście do siebie i powiadomiliście ludzi o tylu szczegółach, o ilu uznaliście za potrzebne. Przypilnowaliście też, żeby najedli się i poszli na spoczynek. na dwie godziny przed wschodem słońca staliście już gotowi do wymarszu. Wszyscy byli w miarę rześcy poza ludźmi Matta, którzy skacowani po wypiciu "zdobycznego" bimbru zdawali się być wciąż pod jego wpływem. Kompanie mające udać się do lasu wyruszyły. W głębi serca byliście wdzięczni za to, że to nie wy musicie się tam udać. Co więcej ludzie Otterbeina byli doskonale wyposażeni. Widać było, że nie żałowano złota na ich ekwipunek. Łuskowe zbroje, kolczugi, miecze i tarcze. Każdy wyglądał na doświadczonego wojownika, a jeden większy od drugiego.

Sam kapitan Albrecht Herz przerwał swój sen, aby odprowadzić was do barykad i wydać rozkaz wymarszu. -Uważajcie tam - rzucił na pożegnanie. -Mam nadzieje was jeszcze zobaczyć.

Obóz oddalał się coraz bardziej rozmywając się w porannej jutrzence i mgle. Po drodze zastanawialiście się jak tam będzie. Z mapy wynikało, że do Lowitz można dostać się od czterech stron. Po waszej lewej ręce płynęła nieduża rzeka a za nia rósł las, po prawej rozciągały się pola. Po przejściu paru mil dostrzegliście osadę. Ulokowana była na wzgórzu. Nagle jeden z ludzi Wulfharta krzyknął, że chyba dostrzegł jakiś ruch. Faktycznie, ujrzeliście małą grupę postaci biegnącą z osady na wschód, wprost do lasu. Z uwagi na odległość nie mogliście określić kim byli. Ale wyglądało to tak, jak gdyby w pośpiechu próbowali opuścić wieś.


GM info:
-Pytania do kapitana na DOC'u
-Plan działania można też na DOC'u
-Nie wszyscy mi napisali na co wydają PD
-Pytania, wnioski, zażalenia jak zawsze -> komentarze lub PW
 
Mortarel jest offline  
Stary 25-04-2012, 21:13   #24
 
Luffy's Avatar
 
Reputacja: 1 Luffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skał
Jaki początek taka cała misja...
A zaczęło się niezgorzej. Pomijając fakt, że znowu przegrał w kości czego zrozumieć nie potrafił, udało mu się udobruchać kwatermistrza. Jedenasty dostał nowiutkie, piękne miecze jak przystało na oddział dowodzony przez "Miecza", nie mogło tego po prostu zabraknąć.

Z przykrością widział, że to Johannowi dostały się badziewia przeznaczone początkowo dla niego, ale wolał nie rozmawiać z nim o tym. Oddział Carla z pewnością z robi z nich lepszy użytek

Błyskawicznie porozdzielał łuki i miecze tak by każdy dostał coś dla siebie, sprzętu zabrakło jedynie dla ich nowej zdobyczy-guślarza. Ustawił ich też w dwuszeregu, piątka z mieczami z przodu, łucznicy z tyłu i nakazał się przyzwyczaić do takiej formacji na najbliższy czas. Ruszyli.

Dochodząc do Lowitz spostrzegli grupę opuszczającą wieś. Carl nabrał bardzo złych podejrzeń.
-Oddział, broń w pogotowiu! Łuki i piki mają być przygotowane przy wkraczaniu do miasta!
 
Luffy jest offline  
Stary 26-04-2012, 10:55   #25
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
Leo poprzydzielał dodatkowy ekwipunek.
-Hirschfield I Klein, w oko wasze cenne wierze. Od teraz będziecie głównie wroga ustrzelić się starali. –Łuki dostało jeszcze trzech członków oddziału, ale Ci mieli nie zapominać również o włóczniach. Miecze i tarcze otrzymali Ci, wyglądający na najsilniejszych. – Schweine, Orth, oto wasze nowe oręże.- Pozostali pozostali z włóczniami. Przydzielił również nowe (stare) skórzane części opancerzenia. Oraz przedstawił taktykę. - Włócznie z przodu. Ci którzy posiadają też i łuki najpierw strzelają, później wręcz. Tylko Hirschfield, Klein i ja zostajemy z tyłu. Miecze po bokach.

Bardzo możliwe, że przyjdzie im przetestować prędzej niż później się w boju. Czasu na ćwiczenia nie było, niedobrze, ale radzić sobie trzeba. Szykuje się pierwsza misja, pierwsza walka. Czy mają umiejętności… wątpliwe. Czy Leo potrafi dowodzić taktycznie… wątpliwe. Czy podołają…oby.

Zbliżając się do osady, Leo zawtórował po Carlu.
[i]- Przygotować broń! Zachować ostrożność! Szyk bojowy! – [i]Polecił iść główną drogą, w szyku. Uważał, że któryś oddział, może dwa, powinny nieco się odłączyć, zabezpieczać boki, wejść od innej strony. Ale jego oddział się do tego nie nadawał.
 
AJT jest offline  
Stary 26-04-2012, 12:51   #26
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację
- Kurwa jebana, pierdolona w dupska waszych nienarodzonych piździelców, kto wam kazał się schlać! – poetyckiej przemowie towarzyszyła furia. Podwójna rzec można by furia, bo posłany po gorzałę oddział miast rozdzielić ją uczciwie pomiędzy wszystkich i zamknąć w manierkach na czas kiedy była by potrzebna, schlał się i o świcie cuchnął kacem na milę. Po wtóre zaś w oddziałowym pijaństwie skrzętnie pominięto Grzecznego, który zasiedział się na odprawie wsłuchując w pierdolenie idiotów wypytywanych przez półgłówków. Matt widział już kilka stanic i kilku ich dowódców. Jego kariera wojskowa choć rozwijała się nader pomyślnie, nie pozwalała mu zapomnieć kim jest i skąd pochodzi. Zważywszy zaś na fakt, że otaczali go debile, przyszła ścieżka rozwoju kariery wojskowej zdawała się średnio atrakcyjna.

- Pan sierżant kazali… iść po gorzałkę. – któryś z pajacujących debili wycharczał swą mądrość pomiędzy sto dwudziestym a sto dwudziestym pierwszym pajacykiem. Pozostało mu jeszcze trochę, więc wrócił do swego zajęcia. Matt nie zamierzał mu w tym przeszkadzać.

- Mieliście przynieść gorzałę a nie pić gorzałę. Czy kurwa nikt z was nie dostrzega tej subtelnej różnicy?!

- Aaale po ki chuj iść, jak nie można pić panie sierżancie?!
– mądrala miał jakichś popleczników, bo odpowiedział mu pomruk przychylnych głosów. Ot półgłówek, przyszły kandydat na kapitana.

- Czy wyście do kurwy nędzy wstąpili do wojska, czy do akademii filozoficznej? Jesteście tu po to by słuchać rozkazów czy też może konstuuło, konsturoo, kurwa! tworzyć zawiłe formuły logiczne?!

Odpowiedziało mu milczenie i posapywanie. Myśliciel nie wiedział jeszcze, ale wygrał już nagrodę w postaci prawa noszenia plecaka sierżanta. Dwóch popierających go mruczków otrzymało w darze namiot i pakę z nadmiarowym sprzętem. Też do noszenia. W nagrodę.

***

- Spodziewajcie się zaciekłego oporu. Bogowie jedni wiedzą co zalęgło się w tym lesie. Podejrzewamy, że może siedzieć tam nawet regiment niedobitków z armii Chaosu. Stu, może dwustu… - "Dobrze, że nie tysiąc" Grzeczny słuchał pierdolenia nie komentując go ni słowem. No bo co można było rzec, kiedy kapitan rzekł, że wie gówno, nie koordynuje akcji, bo się nie da a żołnierzom kazał gryźć zębami chuj wie co. I po co? By kawaleria mogła się przez wieś przejechać. To nie lepiej było szerokim łukiem ją obejść i posłać całe siły razem? Otoczyć osadę? Uderzyć wspólnie w sposób skoordynowany, jak w mieście się robiło wjazdy na chatę dla zbyt cwanych chujków? Tam się dało to tym bardziej. Tyle że w mieście zależało szefom na chłopakach. A tu…? Szkoda gadać.

- … Przypilnujcie swoich ludzi, żeby byli gotowi. Niech bogowie mają was w opiece….

- Ta jest herr komendant! Kaiser vult! – Grzeczny przepisowo zasalutował, po czym z innymi opuścił miejsce odpraw. Z głupkami się nie gada…

Na zewnątrz zagadnął pozostałych.

- Panowie sierżanci, może by wysłać łuczników z każdego oddziału, by otoczyli wieś? Mogli by jeszcze przed świtem ruszyć, bo o świcie być pod Lowitz. Jak przybędziemy na miejsce przynajmniej będziemy wiedzieli więcej a oddział nie wpadnie w zasadzkę?

- Zbiórka na dwie godziny przed wschodem, nie? Innego rozkazu nie było.
– odpowiedział mu jeden z sierżantów. Cóż, Grzeczny sam siebie skarcił za głupotę. Miał milczeć bo gadać było szkoda po próżnicy. Z głupkami się nie gada…


***


- Panie sierżancie? – Manfred był zwykle najbardziej ciekaw. Był też najbardziej trzeźwy, przez co zdolny do dyskursów.

- Czego kurwa?! – Grzeczny nie był zbyt Grzeczny, ale jak widział raźno maszerujący oddział debili robiło mu się niedobrze. Maszerowali, jakby było ich najmniej dziesięć razy więcej. Mieli kurwa odbić zajęte Lowitz. Zajęte przez stu, może dwustu chui. Najwyraźniej z marszu…

- To co idziemy się bić?

- Nie kurwa. Maszerujemy wstąpić do teatru artystycznego tworzonego w Lowitz na cześć Jego Wielmożnej Mości.

- No, ale ja nie mam żadnego doświadczenia…

- Panie sierżancie! Muszę się wysrać!
– Eber miał zieloną twarz. Rzygał całą drogę, ale był kurwa jego jebany problem. Nie trza było pić gorzały. Nie bez Matta.

- Leć! – Grzeczny nie miał zamiaru czynić mu wstrętów, bo skutki tego mogły by być znacznie gorsze. – Tylko nie sraj po gaciach i zrób to w odpowiednim miejscu. – Grzeczny splunął po czym do reszty maszerującego oddziału skierował swą życiową, wojenną naukę, którą zdążył już w wojsku poznać. – Zawsze srajcie w odpowiednim miejscu. To ważniejsze od tych bzdur dotyczących musztry, marszu, broni czy chuj wie czego jeszcze. Szeregowy Eber właśnie toczy bój z naszym najbardziej znienawidzonym wrogiem z którym każdy z nas zmierzy się jeszcze nie raz. – do uszu maszerującego oddziału doszło gromkie pierdnięcie szulera. – Nomen omen temu właśnie między innymi służy dyscyplina. Byśmy sobie wzajemnie na łby nie nasrali.

- Panie sierżancie?
– Detlef szedł nieco z tyłu i jego głos był słabo słyszalny. Szewc zresztą cały czas starał się trzymać na uboczu. – Panie sierżancie, czy będziemy się dziś bili?

Grzeczny z namysłem spojrzał po obliczach swoich ludzi, na których malowało się to samo pytanie. Wzruszył ramionami spoglądając na czoło kolumny, które raźnie maszerowało w kierunku widocznej już osady. Osady z której zgodnie z jego przewidywaniami ktoś spierdalał. Ktoś, kogo gdyby go posłuchano, można by złapać.

- To chłopcy zależy wyłącznie od was… - Grzeczny splunął raz jeszcze, po czym dodał. – ...ale na pewno będziemy dziś umierać!

Nie odpowiedział mu nikt. Dłuższy czas. Później odezwał się Kuśka. – Kiedyś trzeba…

To były święte słowa. Grzeczny pozwolił im je przetrawić nim wydał kolejny rozkaz.

- A teraz równo mi tu, oddział śpiewa!

Nad maszerującą kolumną pomknął śpiew zaintonowany przez Matta. Jedyna piosenka jaką zdołał zapamiętać w stanicy. Śpiew dodawał jednak ludziom animuszu, więc płynął. Wpierw nierówny, ale wnet usystematyzowany w rytm marszowych kroków pięciu oddziałów. Wybijany ciężkimi buciorami o piach i kurz drogi wiodącej do Lowitz.

- My ze spalonych wsi!
- My z głodujących miast!
- Za głód za krew, za lata łez!
- Już zemsty nadszedł czas!



.
 
__________________
Bielon "Bielon" Bielon
Bielon jest offline  
Stary 26-04-2012, 18:24   #27
 
Potwór's Avatar
 
Reputacja: 1 Potwór ma wspaniałą przyszłośćPotwór ma wspaniałą przyszłośćPotwór ma wspaniałą przyszłośćPotwór ma wspaniałą przyszłośćPotwór ma wspaniałą przyszłośćPotwór ma wspaniałą przyszłośćPotwór ma wspaniałą przyszłośćPotwór ma wspaniałą przyszłośćPotwór ma wspaniałą przyszłośćPotwór ma wspaniałą przyszłośćPotwór ma wspaniałą przyszłość
Johann starał się wypytać kapitana o jak najwięcej szczegółów ale nadal miał bardzo nieprzyjemne uczucie że idą na ślepo. Po wyjściu z narady przekazał oddziałowi wieści o jutrzejszym zadaniu i kazał im odpocząć, zabrał jeszcze Fulko i Anselma ze sobą i ruszyli do miasta. Pierw zabrać od kwatermistrza ekwipunek który ten im wcisnął. Gówno potworne ale lepsze to niż nic, gdy już pobrali sprzęt to udali się do kowala. Po prawdzie nie był on zbyt skłonny o tak późnej porze zwlekać się z siennika ale groźba rozrąbania drzwi toporem i barwny opis tego co stanie się potem, zawierający jego rodowe klejnoty, młot i kowadło poskutkowały. Eberhardt kupił trzy tuziny strzał dla swoich ludzi oraz kazał rzemieślnikowi naostrzyć miecze dając mu przy tym kilka szylingów i obiecując złotego Karla kiedy ten dostarczy broń na trzy godziny przed wschodem słońca. Wręczając pieniądze przypomniał groźbę o młocie i kowadle i ruszył ze swoimi ludźmi z powrotem do obozu.

***

Eberhardt wstał z samego rana aby nadzorować zwijanie obozu przez żołnierzy, krzykiem i niezbyt mocnymi kopniakami poganiał opieszałych wojaków, gdy już wszyscy byli gotowi do wymarszu rozdał swoim ludziom nową broń i amunicję. Domyślał się że Anselm jako myśliwy mógł całkiem nieźle radzić sobie z łukiem ale nie miał okazji sprawdzić umiejętności reszty oddziału. Kilku z jego ludzi zapytanych czy dobrze strzelało odpowiedziało że owszem więc to oni dostali pozostałe łuki, zapewne jeszcze dzisiaj przyjdzie im sprawdzić się w praktyce. Pozostali otrzymali stare, ale przynajmniej naostrzone przez noc miecze. Cztery łuki, pięć mieczy i dziesięciu ludzi, ktoś musiał zostać pominięty. Tym razem los ten przypadł Rudigerowi, który za to podobnie jak Fulko otrzymał skórzany czepiec.
Rudiger, masz trzymać się z tyłu, na długość drzewca włóczni. Chłopakom może i trafi się okazja do wykorzystania swoich nowych zabawek ale musimy na ciebie liczyć że ich potem jako tako połatasz.

***

- Panowie sierżanci, może by wysłać łuczników z każdego oddziału, by otoczyli wieś? Mogli by jeszcze przed świtem ruszyć, bo o świcie być pod Lowitz. Jak przybędziemy na miejsce przynajmniej będziemy wiedzieli więcej a oddział nie wpadnie w zasadzkę?

- Nie ma co niepotrzebnie rozdzielać sił, jest nas za mało na takie luksusy. Jeśli coś pójdzie nie tak to nie dość że stracimy łuczników to jeszcze główna kolumna zostanie znacznie uszczuplona. Jak już to ruszyć razem a pod sam koniec, przed samym Lowitz wysłać łuczników przodem chociaż nie widzę w tym większego sesnu. Od granicy lasu do zabudowań jest nieco mniej niż mila, zobaczą naszych ludzi na długo zanim ci będą w zasięgu strzału. Do tego wioska jest na wzgórzu więc wiele raczej też nie wypatrzą.

***

Przed wyruszeniem Johann zwrócił się do swoich ludzi.
-Nie mam zamiaru kłamać, dziś idziemy w bój. Po południu tą drogą będzie jechać kawaleria do Bohsenfels i do tego czasu mamy odbić i utrzymać Lowitz. I na Myrmidię zrobimy to! Od naszych dzisiejszych czynów i tego czy jazda przedostanie się do celu mogą zależeć losy tej wojny! Wejdziemy tam, zarżniemy wszystko co stanie nam na drodze i nie cofniemy się nawet o krok z tej zapadłej dziury! Macie być gotowi do walki, macie bronić siebie, ale przede wszystkim bronić towarzyszy broni! No i zabić skurwieli którzy ośmielą się podnieść na nich rękę!

Słysząc śpiew trzynastki Johann uśmiechnął się szeroko i dołączył do śpiewania pieśni.

Aby niepotrzebnie nie przemęczyć konia przez większość drogi do Lowitz spędził maszerując obok swoich ludzi, dopiero na kilka mil przed osadą wsiadł na Mariusa. Nie uśmiechało mu się zabierać konia na zdobywanie wioski ale jaki miał wybór? Przecież nie zostawi wierzchowca w Birkewiese gdy nie miał pojęcia kiedy, i czy w ogóle, tam wróci. Pelerynę sierżanta schował do juków. W pancerzu, konno, z bronią przy pasie i tarczą przypiętą do przedramienia i tak wyróżniał się spośród oddziału ale wolał nie jazda z peleryną w wir walki to jak proszenie się żeby przeciwnik go za nią złapał i ściągnął z konia.

Gdy wyszli między pola przed Lowitz przywołał swoich żołnierz do gotowości i zmienił im formację z kolumny którą szli drogą. W samym centrum szedł cyrulik Rodiger, przed nim maszerowali Bart, Otto, Leopold, Fulko i Conrad. Mimo że ta piątka dostała miecze to spoczywały one w pochwach, a wojacy na razie dzierżyli włócznie. Z tyłu maszerowali łucznicy: Anselm, Igor, Gervasy i Dieter. Johann natomiast jechał konno na prawej flance oddziału pilnując aby się od niego nie oddalić.
 

Ostatnio edytowane przez Potwór : 26-04-2012 o 18:42.
Potwór jest offline  
Stary 28-04-2012, 19:34   #28
 
Mortarel's Avatar
 
Reputacja: 1 Mortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputację
Carl "Miecz" Gretch

Rozdzieliłeś broń i ustawiłeś swoich ludzi w dwuszeregu. Miecznicy zajęli pierwszy szereg, a łucznicy drugi. Żołnierze przez całą drogę starali się poruszać w takiej formacji. Idąc postanowiliście maszerować na lewo od drogi. Były tam pola, na których rosło zboże. Nie był to teren trudny do przejścia, chociaż musieliście podeptać plony. Kiedy ujrzeliście grupę opuszczającą osadę zarządziłeś, aby żołnierze przygotowali broń. Pierwszy szereg chwycił za włócznie, a drugi dobył łuków.

Leo Ente

Przydzieliłeś zdobyty u kwatermistrza ekwipunek. Przy wyborze kierowałeś się wiedzą jaką zdobyłeś o członkach oddziału. Powinno to zapewnić dobry efekt. Następnie obmyśliłeś taktykę i przedstawiłeś ją podwładnym. Włócznicy mieli iść z przodu. Za nimi kroczyli łucznicy, którzy po oddaniu strzału mieli chwycić za broń do walki wręcz. Idąc w kierunku osady zajęliście środek drogi.

Matt „Grzeczny” Burgen

Prowadząc skacowany oddział przeklinałeś głośno. Nie dość, że to hołota, to jeszcze pijana. Jak oni pójdą w bój? Zastanawiałeś się także nad słowami kapitana. Miałeś kilka zastrzeżeń co do sposobu i celowości przeprowadzenia ataku na osadę i wypędzenia oddziałów Chaosu z lasu, ale cóż mogłeś zrobić. Taki rozkaz. Po drodze zamieniłeś też parę zdań ze swoimi ludźmi, a także zaśpiewaliście piosenkę, aby raźniej się maszerowało.

Widok postaci uciekających z osady wzbudził waszą czujność. Razem z innymi oddziałami i twój przygotował się na walkę. Zeszliście z drogi zajmując pozycję na prawo od niej.

Johann Eberhardt

Stawiłeś się o umówionej porze wraz ze swoim oddziałem. Dzień wcześniej zatroszczyłeś się o ich ekwipunek. Natomiast zaraz po pobudce nadzorowałeś przygotowania do wymarszu, dzięki temu wszystko przebiegało sprawnie. Płomienna mowa, jaką wygłosiłeś przed wyruszaniem, natchnęła twoich ludzi entuzjazmem i chęcią działania. Drogę umilaliście sobie śpiewem i rozmową. Na kilka mil przed osadą dosiadłeś swojego wierzchowca, a żołnierzom poleciłeś aby zachowali czujność. Zajęliście też pozycję na prawo od drogi i oddziału Matta.

***

Żołnierze Wulfharta podzielili się. Część została w centrum, a część udała się na lewą i prawą flankę.

***

Wszyscy

Byliście może w odległości niecałych pięćdziesięciu metrów od wsi, kiedy od strony lasu, z waszej lewej strony dało się słyszeć dźwięki rogów. Długie dudnienie, grane na alarm, szczęk żelastwa i krzyki. To zapewne kompanie Otterbeina natrafiły na wroga i nawiązała się walka. Dźwięków rogów nie poznaliście. Musiały więc należeć do wroga.

Mieliście nadzieję, że wasi sprzymierzeńcy dadzą sobie radę. Wy jednak mieliście inne zadanie. Kiedy zamieszanie, które wynikło przy usłyszeniu alarmów opadło usłyszeliście kolejne dźwięk rogu, który tym razem zmroził wam krew w żyłach i wywołał zimne dreszcze na plecach.

Ten nowy dźwięk doszedł bowiem z samego centrum wsi. Chwilę po tym dało się słyszeć donośny ryk dziesiątek gardeł. Spojrzeliście na osadę i dostrzegliście, jak spomiędzy budynków wyłania się kolejno jedna, po chwili druga postać i kolejna. Nie minęły nawet sekundy, a istot było już dziesięć, dwadzieścia i więcej. Nie nadążaliście z liczeniem. Wszystkie przerażające. Na długich zwierzęcych nogach, z futrem porastającym skórę, kozią lub bydlęcą twarzą i rogami na czubku głowy. Większość uzbrojona była w topory, tasaki i noże. Ruszyły prosto na was w dzikiej szarży zbiegając ze wzgórza, u stóp którego staliście. Ryczeli przy tym przeraźliwie.

-To zwierzoludzie! Uciekajmy! Wszyscy zginiemy! – Usłyszeliście głosy waszych ludzi nawołujące do ucieczki i rezygnacji z walki. Żołnierze byli przerażeni i w każdej chwili mogli porzucić broń i rzucić się w stronę obozu.
Wróg nadciągał całą hordą. Przesadzali wysokimi skokami murki i nasypy, wybiegali zza chat i drzew. W mgnieniu oka zasypali większą część przedpola. Walczcie albo gińcie!

 

Ostatnio edytowane przez Mortarel : 28-04-2012 o 20:06.
Mortarel jest offline  
Stary 28-04-2012, 20:33   #29
 
Potwór's Avatar
 
Reputacja: 1 Potwór ma wspaniałą przyszłośćPotwór ma wspaniałą przyszłośćPotwór ma wspaniałą przyszłośćPotwór ma wspaniałą przyszłośćPotwór ma wspaniałą przyszłośćPotwór ma wspaniałą przyszłośćPotwór ma wspaniałą przyszłośćPotwór ma wspaniałą przyszłośćPotwór ma wspaniałą przyszłośćPotwór ma wspaniałą przyszłośćPotwór ma wspaniałą przyszłość
-Utrzymać szyk do kurwy nędzy! Wróg jest szybszy od was, jeśli spróbujecie uciec uderzą na wasze plecy i zgwałcą wasze zwłoki! Za Ostland! Za Imperium!- Johann starał się utrzymać kontrolę nad swoim oddziałem jak i nad Mariusem –Nastawić włócznie! Łucznicy! Strzelać! – Przeklinał w duchu swoją pozycję. Nie dość że jego ludzie znajdowali się na flance, a nie w środku grupy to jeszcze obok siebie mieli zapijaczonych rzezimieszków Grzecznego. Sprawdził ponownie czy tarcza jest dobrze przypięta do przedramienia, wyciągnął miecz z pochwy i czekał na nadciągającą falę zwierzoludzi.

Najchętniej zaszarżowałby prosto w przeciwników ale nie chciał zostawiać swoich ludzi z tyłu, dopiero gdy ostrza włóczni zaczęły wbijać się w ciała pierwszych potworów ruszył do przodu tnąc mieczem na prawo i lewo. Liczył że pancerz obroni go przed bronią napastników ale obawiał się o wierzchowca, z drugiej jednak strony miał nadzieję że widok dowódcy walczącego w pierwszym rzędzie natchnie dwunastkę do walki.
 

Ostatnio edytowane przez Potwór : 28-04-2012 o 20:52. Powód: powtórzenia i inne błędy ;)
Potwór jest offline  
Stary 28-04-2012, 21:24   #30
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
- Żołnierze! Spokojnie, to do nam zwycięstwo! Taktyka, nie wariactwo! Zniszczymy ten pomiot Chaosu! Pierwsza linia przygotowanie do obrony! Zrobić miejsce dla 'Wilków'! Łucznicy czekać do odległości strzału...czekać...czekać...teraz!!! Łucznicy dobyć włóczni i pozycja obronna w szeregu. Puścić 'Wilki'! Włócznie na sztorc Pierwsza linia! Miecze, pól kroku z tyłu! Hirschfield, Klein utrzymać ostrzał. - Leo wydał komendy, po czym wykonał parę kroków w tył, do swoich 'etatowych' łuczników. Naładował prędko kuszę i sam szył we wrogów. Strzelał tak, by być pewnym, że nie trafi swojego, a poza tym można powiedzieć, że na oślep. W końcu w takiej bandzie zawsze kogoś trafi.

~Tu powinno być bardziej bezpiecznie~ Pomyślał patrząc na stojący przed nim oddział. Leo się bał, nic dziwnego, że jego ludzie też się bali. Oby pierwsza linia przetrwała napór. Oby Wilki wybiły do przodu, to powinien ich żywioł być. Dziesiąty puki nie musiał atakować, miał trzymać pozycję obronną. Dopiero przy przywitaniu pierwszego szturmu na włóczniach, pozostali mieli wkroczyć do tej sieczki. I ta sieczka musiał się zakończyć na nich. Musiała! Sam Ente wolał nie robić nic więcej poza wydawaniem rozkazów i strzelaniem z kuszy.
 

Ostatnio edytowane przez AJT : 28-04-2012 o 21:46.
AJT jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 14:08.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172