Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 25-06-2014, 17:55   #491
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Hej ho, hej ho!
Na trolla by się szło!

Walka z trollem była bardzo przyjemna, gdy się o niej słuchało - w opowieściach bardów, przy kuflu piwa, przy ogniu trzaskającym na kominku. Trzaskające kości, rozwalane głowy, łamiące się miecze... Ale oko w oko z trollem? To już było znacznie mniej wesołe.
Na dodatek trolla poprzedzała całkiem spora grupka orków i innych stworów, z którymi walka z pewnością była trudniejsza, niż z goblinami, czy jeszcze mniejszym paskudztwem - snotlingami.
Łatwiej trafić, ale trudniej zabić. Czy to się w jakiś sposób wyrównywało?
Ale w tym momencie to nie był jego, Lotara problem. Jeszcze.
Przeszedł kilka kroków i wszedł do warowni.

- Chwytać za tarcze, brać miecze w dłonie - zwrócił się do tych, którzy zajmowali się rannymi - nawet jeśli to dla was pierwszy raz i ledwo wiecie, za który koniec chwyta się miecz. Jak tu się który ork czy inne paskudztwo przebije, tylko my możemy mu przeszkodzić w zmasakrowaniu rannych.

Miał cichą nadzieję, że tak się nie stanie, ale... brak opieki zabije jednego rannego, góra dwóch, zaś wściekły ork wykończy wszystkich, bez wyjątku.
Oczywiście w ramach dbania o rannych mógłby kazać zamknąć wrota i zabarykadować się od środka, ale trzeba było dać innym szansę na ewentualne wycofanie się.
 
Kerm jest offline  
Stary 26-06-2014, 11:48   #492
 
vanadu's Avatar
 
Reputacja: 1 vanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znany
Raniony Rosseti z bólem w oczach podniósł się z ziemi. Ich sytuacja pogarszała się szybko i znacząco. –Pablito, łap za kuszę i strzelaj, Odciągnąc rannych. Rezerwa do bramy wykrzykiwał rozkazy starając się ogarnąć obecną sytuację. Nadciągał troll, już samo to było fatalną wiadomością. Orki i dziwne stwory był gorszą. Ale wciąż była szansa je zatrzymać – najlepszym zaś na to miejsce – brama, zwężenie w którym nazbyt wielu wrogów przedrzeć się nie mogło.

- Rezerwa pikinierów do bramy krzyknął szukając wzrokiem krasnoluda lub Wolfa. Chciał zobaczyć czy panują oni nad swoimi odcinkami. No ale chyba wszyscy byli w dupie i systematycznie zasysało ich w jelita. –Nadstawiać piki. Trzymać wroga na dystans. Nie przepuszczać przez bramę. Stoimy krzyknął dobywając sprawną ręką miecza. –Pablito…celuj spokojnie, poćwiczysz sobie
 
vanadu jest offline  
Stary 26-06-2014, 16:01   #493
Elitarystyczny Nowotwór
 
Zombianna's Avatar
 
Reputacja: 1 Zombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputację
Do tego co działo się na dziedzińcu jak ulał pasowało jedno słowo - Szaleństwo.
Kobieta w czerwieni dawno straciła rozeznanie w sytuacji i dopiero eksplozja bramy przywróciła jej częściową świadomość. Potrząsnęła głową, próbując opanować żądzę krwi. Szło opornie, lecz w końcu udało się jej odegnać czerwone widmo. Już przytomnym wzrokiem omiotła pole bitwy,a to co ujrzała nie napawało optymizmem. Żarty się skończyły i jeśli mieli przeżyć, trzeba było zacząć działać z rozsądkiem. Łatwiej powiedzieć, trudniej wykonać.

Powiększający się z każdą chwilą korowód orczego badziewia powoli, acz nieubłaganie zbliżał się do twierdzy. Kwestią czasu pozostało nim zaleje obrońców i tłamsząc swoją ilością wgniecie ich w bruk podłoża...używając do tego choćby trolla. Laura zaczęła się wycofywać ku oddziałowi pikinerów, sycząc przy każdym gwałtowniejszym ruchu. Dopiero teraz dochodziła do niej ilość drobnych ran, które zarobiła walcząc z zielonym ścierwem. Tragedii nie było, lecz ten stan rzeczy mógł się szybko zmienić. Rzucanie się w pojedynkę na armię wroga do rozsądnych pomysłów nie należało...lecz rozsądek nigdy nie był jej mocną stroną.
 
__________________
Jeśli w sesji strony tematu sesji przybywają w postępie arytmetycznym a strony komentarzy w postępie geometrycznym, prawdopodobieństwo że sesja spadnie z rowerka wynosi ponad 99% - I prawo PBFowania Leminkainena
Zombianna jest offline  
Stary 28-06-2014, 12:13   #494
 
Komtur's Avatar
 
Reputacja: 1 Komtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputację
Gomez chyba tylko dzięki swoim akrobatycznym umiejętnościom nie skręcił sobie karku i choć nie wiele kontaktował to ciało instynktownie złożyło się w odpowiedniej pozycji by zamortyzować upadek. Oczywiście choćby nie wiadomo jak się układał to upadek z takiej wysokości zawsze musiał zakończyć się obrażeniami i tak też było w tym wypadku. Przez kilka chwil, a może i minut leżał na dziedzińcu zamkowym, rozłożony niczym worek kartofli. Chwilę zajęło mu zanim się zebrał i wstał. Szumiało mu w uszach, z głowy sączyła się krew, a przed oczami miał mroczki. Chwiejnym krokiem dotarł do linii pikinierów a potem dalej, aż któryś z medyków zagarnął go do prowizorycznego szpitala. Po opatrzeniu ran i znieczuleniu się gorzałką okazało się że nie jest z nim aż tak źle i może dołączyć do walczących. Tym razem jednak nie wyrywał się do przodu i czekał w drugiej linii osłaniając obóz medyczny.
 
Komtur jest offline  
Stary 02-07-2014, 15:22   #495
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Mur

Strach podobno przybiera różne formy. Jednych paraliżuje a Ci którzy, poddają się mu całkowicie zamierają w bezruchu. W innych budzi się agresja, którą ukierunkowują w stronę tego co budzi ich największe lęki, pragnąc poprzez ich eliminację wyzbyć się uczucia grozy. Jeszcze inni po prostu uciekają, bojąc stawić się mu czoło. Do tej właśnie grupy można było zaliczyć kuszników. Ci, pomimo nakazów i gróźb zrejterowali, wycofując się do oddziału krasnoludów. Strach ogarnął ich serca i elfka została sama na murach.
Łuk trzymała pewnie w dłoniach, a jej sokole oko szukało trolla. Potężne bydle oraz wielkie zagrożenie, z którym mało kto będzie potrafił sobie dać radę. Przymierzyła, wstrzymała oddech, a jej świat stanął w miejscu na ułamek sekundy. Mierzyła w oko, miejsce trudno dostępne i oddalone o wiele dziesiątek metrów. Niełatwy cel, nawet dla takiego wprawionego w boju łucznika jak ona. Gdy nadszedł odpowiedni moment spokojnie wypuściła strzałę, pozostawiając wszystko w rękach swojego boskiego patrona Kurnous’a. Strzała pomknęła z wiatrem, pędząc na spotkanie z celem i idealnie trafiając go w oko. Ryk jaki wydobył z siebie troll sprawił, że nawet elfka cofnęła się dwa kroki do tyłu. Wkurwił się, ale jak się okazało to było najmniejsze jej zmartwienie, bowiem w jej kierunku pędziły te czerwone, dziwne, skaczące psy. Elfka raz za razem posyłała strzały w ich strony próbując wyeliminować zagrożenie, i choć dwa z nich pożegnały się z życiem to trójka przetrwała ten ostrzał. Czerwone, skaczące kulki, które były bogowie wiedzą czym, odbijały się wysoko w powietrze ze swoich mały nóżek zakończonych ostrymi pazurami, dzięki czemu bardzo szybko przemierzyły pole walki, docierając aż pod mury. Te nie okazały się dla nich żadną przeszkodą, bowiem istoty zaczęły wbiegać po nich docierając do lekko zaskoczone elfki. Youviel posłała jeszcze dwie strzały, lecz żadna nie trafiła do celu. I to by było na tyle... siła złego na jednego. Bestie wpadły z impetem na kobietę, powalając ją na ziemię. Gdy jedna z kulek otworzyła paszczę, łuczniczka zobaczyła że w środku jamy gębowej siedział sobie szczerzący się złośliwie jakiś mały goblin, który rzucił w leżącą ofiarę małą włócznią. Metalowe ostrze wbiło się elfce w udo, a pazury bestii rozorały jej zbroję. Ból i krew, lecz nie miało to większego znaczenia bowiem kolejne dwa stworki rzuciły się do ataku na ranną. Kolejne zadrapania, rozcięcia, szarpnięcie. Youviel próbowała walczyć, lecz ataki były szybkie, kąśliwe, a wróg nie przestawał jej atakować. W końcu któryś z pazurów trafił ją w skroń, krew zalała oczy , a bestia zaczęła skakać bo broczącej w krwi ofierze. Któreś uderzenie, ciężko było jej zliczyć które i od kogo, sprawiło że ciemność otoczyła ją momentalnie a jej głowa opadła bezwładnie na kamienną posadzkę. Nie mogła już nic zrobić, nie czuła niczego..i tylko ciemność zaczęła istnieć. Nieuchronna zagłada była blisko.



Wolf i jego grupa

Najemnik ruszył w kierunku elfki by jej pomóc, jednakże nie posiadał on zaklęć teleportacyjnych ani butów szybkiego biegu i nim dotarł do swojej ukochanej minęło trochę czasu. Biegł jak szalony pokonując schody, nie bacząc jak idzie schowanym w baszcie strzelcom. Chciał jak najszybciej dostać się na mury, choć gdy usłyszał ryk zatrzymał się na chwilę. Serce podeszło mu do gardła na myśl o wkurwionym trollu, bowiem jak mawiali Cathajscy mędrcy “zły troll to problem, ale wkurwiony troll to poważny problem”. Ruszył więc dalej, pędząc przed siebie z mieczem w dłoni z buta otwierając drzwi prowadzące na górę. Gdy otworzyły się z impetem nasz bohater stanął w miejscu, a miecz zaczął mu ciążyć. Serce jakby na chwilę przestało mu bić, a świat zaczął mu wirować przed oczami. Youviel, jego ukochana, leżała pokryta cała krwią, a nad jej ciałem trzy piekielne istoty pastwiły się. Czyżby ją stracił? Czyżby nie żyła? Nie wiedział tego… Nie ruszała się. Nie widział jak jej pierś unosi się i opada.

Tym czasem opuszczeni strzelcy już nie strzelali tak celnie, gdy zostali sami sobie. Połowa kul trafiała, lecz nie były to strzały już tak śmiertelne jak wcześnie. Druga połowa leciała gdzieś...byle nie w cel. Czerwone stworzenia przy takiej celności dotarły wkrótce i tam, by na baszcie siać śmierć i grozę. Zmuszeni do walki wręcz arkebuzerzy, już nie stanowili takiego zagrożenia, a ich ataki były chaotyczne i nieskładne. Nim cała piątka dziwnych kreatur poległa, sześciu ze strzelców musiało oddać swe życia. Morale upadało. Strzelcy stali tak na murze przez chwilę by ruszyć na dół. Nie było nikogo kto by ich powstrzymał, kto by ich zmotywowała a morale teraz padało na pysk.


Brama

Pierwszy szereg został wsparty posiłkami z murów, Laurą oraz Rosettim w początkowej fazie walki. Horda goblinów ruszyła do natarcia, a ich pierwsze szeregi napotkały opór w postaci ostrych grotów nabitych na długie patyki. Stal idealnie wchodziła w miękką tkankę zielonoskórych, którą przebijała na wylot. Trup zaczął ścielić się gęsto, bowiem gobole przebiegały po truchłach swoich kamratów, byleby dostać ostrzami jak najwięcej ludzkiego ścierwa. Nie obchodziło ich to, że popychając tych z przodu spychali ich w kierunku śmiertelnych pchnięć pik. Liczyło się tylko dostać dalej, wejść i ciachać. Głupota tych stworzeń była znana lecz dopiero teraz wszyscy mogli o niej się przekonać.
Straty były po jednej i drugiej stronie, choć Laura i Rosseti utrzymywali w ryzach pikinierów. Sami też siali śmierć i zniszczenie w szerach wroga. Zmarznięta gleba nasiąkała krwią szybciej, niż gąbka wodą, gdy wszyscy dookoła umierali. Kiedy piki się połamały, w ruch poszły miecze i sztylety. Żołnierze walczyli dzielnie, zabijając tylu ilu tylko zdołali, jednak siła złego na jednego i niestety pierwsza zapora musiała puścić, choć z pięćdziesięciu goblinów ostała się tylko jedna piąta. Laura, Rosseti oraz tańczący Gomez dołączyli do Galvina i jego zastępów. Cali byli we krwi wroga, a na ich ubraniach można było znaleźć przyczepionych kawałki flaków. Bitwa rozpoczynała się na dobre, a Pan Krwi zapewne spoglądający na to zajście radował się niezmiernie.

Fala...a raczej biegnący huragan

Gobliny wycofały się za mury, czekając aż orki do nich dołączą, lecz nawet gdy to się stało nie ruszyły do ataku. Orki były głupie, lecz nawet idiota widzący biegnącego, wkurwionego i ryczącego trolla woli się osunąć na bok. I tak też zrobili.
Ziemia zaczęła się trząść, a w serca pikinierów zakradł się strach lecz Galvin trzymał w ryzach swoją kompanię co chwilę na nią pokrzykując. Łup...ziemia drżała...łup...znów wstrząs poruszył nią… Cisza...a potem brama i część muru poszła w rozsypkę zasypując obrońców kurzem. Troll wpadł do środka i pierwszym machnięciem swojej wielkiego maczugi posłał połowę pikinierów do piachu. Gdy zrobił kolejny krok jakiś nieszczęśnik, który zatrwożony zamarł w bezruchu, został zmiażdżony przez stopę trolla. Placek. Martwy, krwawy placek po nim pozostał.


Gdy brama została otwarta gobosy i orkowie rzucili się całą swoją hordą do środka. Dzikie wrzaski wydobywały się z ich gardeł. Chcieli krwi, rzezi i mordu. Waaaggghhh...wbiło się do środka Twierdzy a ku nim ruszyli tarczownicy z Lerokiem na czele...
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline  
Stary 02-07-2014, 19:23   #496
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Walka była przednia i godna tego, by ją opiewał w swej pieśni jakiś bard czy inny pieśniarz. Takowego jednak pod ręką nie było, a gdyby nawet był, to nie pióro trzymałby w dłoniach, a miecz, chociaż ponoć to pierwsze od tego drugiego jest mocniejsze. No chyba że zemdlałby od nadmiaru wrażeń.
No ale nawet gdyby ów domniemany bard czy truwer widziałby owo wiekopomne starcie i zdołał je opisać, to cóż z tego? W trolla niejeden by uwierzył, ale już w gobliny ze skrzydłami to już mało kto. A w orka, co na wywernie latał? Albo w dziwnego stwora, z którego bebechów rozprutych goblin wyleciał?
Paskudne to było i nawet dla oczu w wojaczce wprawionych straszne, cóż więc dziwnego, że ten czy ów z murów ustąpił? Aż dziw, ze za wrota nie uciekł żaden i barykadować się nie zaczął, by żywot ocalić. Widać bardziej bali się Rosettiego czy Leroka, niż nacierającego zielonego paskudztwa.


Okrzyk "Troll!", wspólne dzieło kilku osób, poinformowało tych, co stali z tyłu, kto będzie następnym goście w krasnoluddzkiej twierdzy.
Lotar, spodziewający się początkowo nie trolla, a czegoś mniejszego, takiego jak orki czy gobliny, przesunął się spod bramy nieco na bok. Głupotą byłoby stawać z mieczem w dłoni na drodze wkurzonego trolla.
Wbita w ziemię pika mogłaby zatrzymać rozpędzonego konia. Trzy czy cztery mądrze wbite piki przyhamowałyby nawet trolla. No i od czego były krasnoludy? Dobry cios, dobrym toporem, tak na wysokości (biorąc pod uwagę różnicę wzrostu) kolana... A troll skaczący na jednej nodze nie wygląda już tak strasznie.

Odsuwając na bok rozważania o mniej czy bardziej skutecznych taktykach walki z trollem Lotar zamienił miecz na łuk. Łeb trolla zdecydowanie górował nad walczącymi z nim ludźmi i krasnoludami. Gdyby tak go poczęstować strzałą prosto w otwarty pysk? A nuż by się udławił kawałkiem żelaza i drewna?
Lotar wycelował i strzelił. A zaraz drugi raz, do tego samego celu.
A potem chwycił za miecz i tarczę.
Z bliska to można łukiem odpędzać gęsi, ale nie walczyć z orkami czy goblinami.
 
Kerm jest offline  
Stary 02-07-2014, 22:49   #497
 
Jaracz's Avatar
 
Reputacja: 1 Jaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputację
Wolf schował rozpacz głęboko na dno swej duszy. Nie było teraz czasu, by opłakiwać Youviel. Wraz z rozpaczą musiał upchnąć też żal oraz gniew na samego siebie, że nie kazał jej opuścić murów. Z drugiej strony, skąd miał wiedzieć że piekielne ogary orków najzwyczajniej w świecie pobiegną po pionowym murze? Skąd mógł wiedzieć? A jednak...

W oczach najemnika błysnęła chęć mordu. Nienawiść do tych wybryków natury i bestii pastwiących się nad ciałem elfki. Tylko na moment przystanął na murach. Mocniej zacisnął dłoń na rękojeści miecza, tak że knykcie pobielały, a skórzana rękawica zatrzeszczała napinając się na zimnym powietrzu. Krzyknął w stronę bestii zwracając ich uwagę na siebie. Nie chciał by bezcześcili jej zwłoki. Jego głos bardziej przypominał nieartykułowane warknięcie, gdyż gardło miał zdjęte szalejącymi emocjami i adrenaliną. Wszystkie trzy bestie podniosły łby i zwróciły spojrzenie kaprawych oczu w stronę zbrojnego. Wydały z siebie skrzeczące odgłosy. Jeden z nich zaczął trzeć kamienną posadzkę pazurami szykując się do szarży.

Wolf schylił się podnosząc spod nóg naładowaną kuszę, z której jeden z martwych nieszczęśników nie zdążył wystrzelić. Oparł ją na ugiętym w łokciu przedramieniu w chwili gdy potwór zaszarżował. Cięciwa załopotała, a bełt świsnął w powietrzu. Czerwona kulka podskoczyła do góry skrzecząc przeraźliwie płacząc z przebitego oka krwawymi łzami. Spadła na mury niezdarnie i zaraz sturlała się na dziedziniec. Pozostałe dwie bestie skoczyły w stronę najmity szczerząc zęby.

Zbrojna w miecz dłoń cofnęła się biorąc zamach i naraz wystrzelił do przodu kreśląc ostrzem łuk w powietrzu. Wolf nie był szermierzem, a zwykłym rębajłem. Jednak domyślał się że lepiej będzie uskoczyć niż przyjmować ciężar bestii na siebie, a jej zęby na jelec. Uderzając ustąpił krok w bok puszczając jedną z pędzących kul obok siebie. Naraz poczuł silne rwanie w barku, gdy miecz zatopił się w cielsku potwora, ale to, z siłą impetu pobiegło dalej zabierając ze sobą jego oręż i upadając dopiero po kilku kolejnych metrach. Najemnik nie miał jednak czasu by się zastanawiać.

Trzeci z potworów wpadł na niego, przewracając się wraz z nim. Wolf stęknął ciężko i złapał za szczęki squiga powstrzymując je przed zawarciem się na jego głowie. Poczuł mocne ukłucie w barku. Znak że go wybił. Ze środka wychylił się pokrwawiony goblin z dzidą. Śmiejąc się uderzył celując w ocalałe oko zbrojnego. Ten szarpnął głową w bok i grot uderzył w kamień, zahaczając jednak o ramię. Wolf krzyknął z bólu, ale nie czekał na kolejne uderzenie. Krzywiąc się zarówno z wysiłku jak i okrutnego smrodu ziejącego z paszczy bestii, naparł na nią, ryknął i odepchnął na moment od siebie. Ta kłapnęła zębami w powietrzu i naraz dopadła do zbrojnego ponownie. Ta chwila jednak wystarczyła, by Wolf wyszarpnął już z cholewy buta nóż.

Paszcza raz jeszcze rozwarła się nad nim. Rozwarcie szczęk było na tyle duże, by najemnik mógł tym razem zablokować je dłonią i stopą. Zignorował ból jaki się wdarł w ciało, gdy jeden z zębów rozdarł rękawicę i skórę na dłoni wbijając się w mięso. Krew zaczęła obficie spływać na przedramię. Nie czekał aż goblin raz jeszcze się wychyli i spróbuje szczęścia z dzidą. Uderzył od dołu w miękkie podniebienie squiga. Mięso rozdarło się pod ostrzem. Bestia szarpnęła się gwałtownie i odskoczyła, ale najemnik już był przy niej dźgając ją nożem i spychając na krawędź muru. W ostatnim desperackim akcie rzuciła się na niego, ponownie przewracając, ale najemnik tym razem odepchnął ją nogami, by pofrunęła na dziedziniec. Tam bardzo szybko spotkał ją koniec z rąk piechurów.

Wolf oddychał ciężko przez dłuższą chwilę słysząc szum krwi przelewającej się w jego skroniach. Przed okiem latały mu mroczki. Opatrunek na drugim oku nasiąknął krwią od rany, która się otworzyła pod bandażami. Po tej krótkiej chwili, która zdawałoby się, trwała wieczność, przewrócił się na brzuch i podparł łokciami kierując spojrzenie na leżącą nieopodal elfkę. Ze stęknięciem podniósł się na kolana i nożem rozdarł rękaw, by obwiązać ranę po zębach i zatamować krwawienie.

Powlókł się do elfki i przysiadł ciężko obok niej. Powiódł spojrzeniem po jej okrwawionej sylwetce i poczuł jak z ocalałego oka spływa łza. Dopiero po chwili ujrzał jak jej pierś podnosi się i opada. Zamarł nie wiedząc czy to zwidy, czy w istocie Youviel jeszcze żyje. Naraz szum krwi powrócił do skroni. Ponownie poczuł przypływ adrenaliny i zareagował szybko. Zaczął oceniać jak należy jej pomóc. Gorączkowymi ruchami odciął rękaw martwego kusznika leżącego obok i podarł go na pasy. Następnie zaczął tamować jej rany starając się powstrzymać upływ krwi. Pod nosem przez cały czas coś szeptał. Mówił jednak zbyt cicho by ktokolwiek mógł go usłyszeć. Modlił się.
 
Jaracz jest offline  
Stary 05-07-2014, 23:20   #498
 
kretoland's Avatar
 
Reputacja: 1 kretoland jest na bardzo dobrej drodzekretoland jest na bardzo dobrej drodzekretoland jest na bardzo dobrej drodzekretoland jest na bardzo dobrej drodzekretoland jest na bardzo dobrej drodzekretoland jest na bardzo dobrej drodzekretoland jest na bardzo dobrej drodzekretoland jest na bardzo dobrej drodzekretoland jest na bardzo dobrej drodzekretoland jest na bardzo dobrej drodze
Zielarz nie pamiętał, by kiedykolwiek miał taki zapieprz. Ręce zaczynały boleć od wcieranych maści, zszywanych ran, podawanych płynów. A uszy od ciągłego zgiełku hałasu. I jeszcze te potworne, niestworzone opowieści o tym co niby ich atakuje. Serce mu tylko podchodziło do gardła, a ręce zaczynały trząść. Mogli by sobie te historyjki zostawić dla siebie.

Całą tę rutynę przerwał wlatujący do pomieszczenia jegomość. Wpadł tu jakby kto go z katapulty wystrzelił. Eckhardt podszedł do poszkodowanego i zobaczył, że ów posiada poważne rany, wyglądające jakby człowiek ten dostał sporym drzewem. "Prawie cyrulik" zabrał się szybko za ciężko rannego. Ze względu na brak wiedzy nie mógł nic zrobić z połamanymi kośćmi. Jednak najważniejsze było życie, kości można nastawić później.

W miejscach o dużym nagromadzeniu krwi, zrobił nacięcia by ta mogła napłynąć, a medyk mógł zając się uszkodzonymi organami wewnętrznymi. Podał mu również miksturę leczniczą, by ten nie wykitował przy tak dużym upływie krwi. Na szczęści na obecną chwilę nie było nikogo, kto by potrzebował natychmiastowej uwagi. Jeśli teraz było by kilku tak bliskich śmierci, trzeba by było wybierać kogo ratować, a kto pójdzie do piachu.

Teraz zrozumiał jaka parszywa to robota. W walce ludzie mają Cie za tchórza, bo siedzisz na tyłach. Choć tu może i jest trochę prawdy. Jak komuś pomożesz, to czasem Ci podziękują, choć nie zawsze. Ale jak już ktoś przy Tobie umrze to psy na Tobie wieszają.
Chociaż przy na tłoku pracy, to on wybiera komu pomóc. Jak ktoś się stawia spada na koniec kolejki i jest spokój.

Pokrętne myśli, jakie mu przechodziły po głowie skończyły się wraz z ostatnim szwem jaki przyszył na poszkodowanym. Teraz jeśli nikt nie będzie mu przeszkadzał w odpoczynku, powinien się z tego wykaraskać.

Po tej ciężkiej operacji nie miał jednak czasu na odpoczynek. Przemył się jedynie szybko by spłukać z siebie krew i wrócił do poprzedniego zajęcia. Miał nadzieje, że skończy się to wszystko nim zemdleje ze zmęczenia.
 
kretoland jest offline  
Stary 06-07-2014, 13:20   #499
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację
Karl nie miał czasu by dołączyć do radosnej jatki która działa się jakże niedaleko niego. Po prawdzie miał pełne ręce, juchy swoich towarzyszy których silnie starał się poskładać do kupy, żeby mogli jeszcze trochę powalczyć z nacierającymi siłami nieprzyjaciela.

Składał właśnie pękniętą kość jakiegoś nieszczęśnika którego nawet nie znał z imienia, nawet i lepiej, bo jakiekolwiek przywiązanie emocjonalne w tym zawodzie rokowało na porażkę, lub co najmniej utrudnienie.

Błogosławione znieczulenie na ból i krzyki rannych, jak i niekorzystne warunki bitewne sprawiało, że mógł w miarę swobodnie operować rany które towarzysze broni odnieśli. Usztywnił kończynę i zabandażował solidnie. Cóż, nieszczęśnik raczej nie będzie sprawnie unikał ciosów wroga, ale jeszcze chwilę przetrzyma bez schodzenia na drugi świat ku objęciom Morra z wykrwawienia się. Teraz trzeba było się zająć pośpiesznie kolejnym...
 
__________________
Rozmowy przy kawie są mhroczne... dlatego niektórzy rozjaśniają je mlekiem!
Dhratlach jest offline  
Stary 06-07-2014, 21:49   #500
 
Komtur's Avatar
 
Reputacja: 1 Komtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputację
Troll który włączył się do walki, szybko rozwiał złudzenia obrońców co do ich szans przeżycia w tej bitwie. Gomez stwierdził że jeśli ma zginąć to najlepiej zrobić to w iście spektakularnym stylu. Były cyrkowiec wybiegł zza linii resztki wycofujących się pikinierów i ruszył prosto na trolla. Zaskoczona bestia nie zareagowała dostatecznie szybko i cios maczugi rąbnął w ziemię tuż za Gomezem, który wturlał się między nogi bestii. Błyskawicznie podniósł się z ziemi i posłał jeden ze swych noży prosto w krocze olbrzyma. Nie czekając na efekt Gomez zakręcił piruet co pozwoliło mu znaleźć się tuż za trollem. Wykorzystując swe akrobatyczne zdolności odbił się od ogromnej łydki, a potem wdrapał się na plecy bestii. Trzymając się za szyję giganta, sztyletem zadawał mu ciosy w głowę, starając się w pierwszej kolejności wykłuć jego oczy, a później być może przebić jego czaszkę.
 
Komtur jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 00:06.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172