|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
22-05-2013, 14:03 | #11 |
Administrator Reputacja: 1 | Zaliczka, jak to zaliczka - zawsze się przyda. Zawsze znajdzie się jakiś cel, wart pozbycia się kilku sztuk złota. W przypadku Maxa była to mikstura lecząca. Jeśli rana się przydarzy, to małe podratowanie zdrowia się przyda. Nie ma jak mikstura. Dwie mikstury są jeszcze lepsze. Najlepsza jednak jest zgoda w drużynie. A do tego stanu, zdawać by się mogło, było dość daleko. Z niewielką nadzieją, ze zakończy zmieni się to, zanim misja się skończy. *** Lało jak z cebra. Prawdziwie pieska pogoda. Tylko co ze strugami deszczu miał wspólnego najstarszy ponoć przyjaciel człowieka? Chyba to tylko, że psa by się nie wypędziło na dwór. Na pogodę jednak wpływu nie mieli, co nader trafnie spostrzegł Eldrin Moss i trzeba było jakoś przeżyć wodę, niczym prysznic padającą na wędrowców, zdecydowanie jednak mniej przyjemną. W złą godzinę Gusin wypowiedział się o spacerku, bowiem od razu, zanim nawet przebrzmiały jego słowa, rozpoczęły się urozmaicenia przeróżne. W ograniczonej padającym deszczem widoczności Max nie zauważył nikogo, jednak strzała tkwiąca w boku elfa dobitnie świadczyła o tym, że wpakowali się w kłopoty. Poważne kłopoty. Max na ślepo strzelił w kierunku, skąd - jak mu się zdawało - nadleciała strzała, a potem chwycił tarczę. Podbiegł do leżącego elfa i przyklęknął, by chronić go przed kolejnymi pociskami. |
22-05-2013, 16:11 | #12 |
Reputacja: 1 | - Chędożone w wąską dupę elfiaki! - Gusin szybko zawyrokował, kto miałby być napastnikiem. Łatwo łączył fakty… las… strzały… zasadzka… Tak, to musiała być ta zdradziecka rasa! Topór od razu zawitał do potężnych rąk khazada, a jego wzrok zaczął wodzić w poszukiwaniu przeciwnika. Nie spostrzegł nikogo, nie zmieniło to jednak faktu, że wiele się nie zastanawiając ruszył w kierunku, z którego poleciała strzała. Biegł tak, by jak najbardziej utrudnić kolejny strzał w siebie, zygzakiem, wykorzystując osłony. W końcu z pewnością któregoś dostrzeże, a wtedy jego los będzie już przesądzony! |
22-05-2013, 21:27 | #13 |
Reputacja: 1 | Elfka miała dość marudzenia krasnoluda. Pomimo posiadanego kaptura odczuła deszcz i wilgoć. Jednak nie w takich warunkach już wędrowała. Fakt, ostatnie lata ją odrobinę zmiękczyły jednak nie narzekała. Pomimo mokrego stroju, zmęczenia i zimna, które jej doskwierało. Złośliwy głosik wyszeptał jej "jak za starych dobrych czasów prawda?". Westchnęła i szła dalej zbliżając się do brata. Przestała się czuć bezpiecznie wśród ludzi... Kiedyś taka zgraja nie robiła na niej wrażenia, teraz czuła dziwny dyskomfort. Najgorsze było to, że denerwował ją krasnolud. A robił to wyjątkowo upierdliwie. Miała również coś odparować krasnoludowi... Ale wyraz twarzy Mossa wydobyła łuk i wytężyła wzrok szukając napastników. -Zabierzcie go ze środka drogi. Nie może stać mu się krzywda. Znajdźcie osłonę gdzie będzie można się ukryć razem z nim! -powiedziała opanowanym głosem, choć serce waliło jej jak oszalałe. Nie mogła nic zrobić, medykiem nie była. Uważnie wpatrywała się w strugi deszczu. A gdy tylko ujrzała cel nie wahała się i wypuściła ze świstem pierwszą strzałę. Natychmiast sięgnęła po następną. -"Bracie... trzymaj się..." -przemknęło jej przez myśl. Nie sądziła, że jednak zacznie jej naprawdę zależeć na tym co kiedyś utraciła...
__________________ "Wszyscy mamy swoje anioły, naszych opiekunów. Nie wiemy jaki przybiorą kształt. Jednego dnia mogą być starcem, innego małą dziewczynką. Ale nie dajcie się zwieść pozorom- mogą być groźne jak smok. Jednak nie walczą za nas, przypominają nam tylko, że to nasze zadanie.Każdego kto tworzy własne światy." |
23-05-2013, 09:33 | #14 |
Reputacja: 1 | Zaskoczenie wszystkich było wystarczające by mieć problem ze spostrzeżeniem napastników. Pogoda kompletnie nie sprzyjała walce, wy zaś byliście na drodze niczym prosiak świeżo rzucony na stół. Tak się przynajmniej aktualnie czuliście. -Oni są z obu stron! Nie celujcie tylko przed siebie, bo ponabijają nam plecy strzałami!-Krzyczała Anraniel która jak na razie jako jedyna dostrzegła sylwetki osób kryjących się w krzakach. Zasadzka musiała być dokładnie zaplanowana. Poczekać na podróżników, zasypać ich strzałami i bełtami, a potem pozbierać zdobyczne niczym mięso po polowaniu. Wasze położenie było tragiczne, a czas zbliżający was do śmierci niechybnie się zbliżał.
__________________ "Miłość której najbardziej potrzebujesz to Twoja własna do siebie samego" |
24-05-2013, 11:03 | #15 |
Reputacja: 1 | Niemal trzy dni marszu w beznadziejnych warunkach. Szczerze powiedziawszy, to Lorenzo miał już wyraźnie dość, co dawał reszcie znać coraz to częstszym marudzeniem. Jedynie myśl o pięćdziesięciu złotych koronach pchała go naprzód. Jak się okazało, wpadli w jeszcze większe bagno. Nim się zorientowali, zostali otoczeni przez jakichś zbiór. Cabanera wyciągnął broń i rozejrzał się szybko. Moss był poraniony, zaś zbirów mieli siedmiu. Oj, niedobrze by było, gdyby teraz ich pracodawca stracił żywot. Tyle męczarni za nic... Lorenzo natychmiast ruszył do ataku w stronę przeciwnika, który wydawał się być najbardziej wymagającym. Jego ruch mógłby wydawać się głupotą. Lorenzo tak naprawdę chcąc pokazać dobitnie swe szermierskie umiejętności musiał mieć godnego przeciwnika. Poza tym zwykł nie doceniać możliwości pozostałych. Doskoczył do przeciwnika i wymierzył prawą ręką cios rapierem. Jednakże trudne warunki, głównie wszędobylska woda zalewająca oczy utrudniała percepcję, a co za tym idzie wymierzenie dobrego ataku. Stąd też pierwszy cios bandyta zdołał uniknąć, jednakże w następnej sekundzie szermierz wyprowadził kolejny atak - tym razem pchnięcie lewakiem trzymanym w lewej ręce. Przed tym oponent nie zdołał już się obronić. Nie wystarczyło to jednak by go powalić na ziemię. Obecna sytuacja nie wyglądała zbyt ciekawie. Był bowiem w bliskim kontakcie z dwoma oponentami, zaś trzeci był o krok dalej. Choć co prawda jeden był nieco oszołomiony poprzednim atakiem szermierza, to jednak plan zakładał jego szybką śmierć. Przewaga ze strony wroga dla wielu mogłaby być duża, ale Lorenzo wciąż uważał, że ma szansę z tego pojedynku wyjść tego cało. Przyjął gardę, czekając na ataki ze strony zbiór w celu ich sparowania, a trzeba przyznać, że w tym był naprawdę świetny. Ostatnio edytowane przez Avarall : 27-05-2013 o 22:36. |
24-05-2013, 23:01 | #16 |
Reputacja: 1 | Atak Lorenzo wyraźnie zaskoczył szefa bandy. Nie spodziewał się w żadnym razie tak zuchwałego ataku. W okół kilku jego ludzi, a ten pcha się na ostatnią linię by się do niego dobrać. Na szczęście dla niego pogoda uratowała mu życie. Niestety z drugiej strony cios lewakiem był dla niego nader ciężki do zniesienia. Z bólu upadł na kolano wyciągając przed siebie ostrze i próbując się nim osłaniać. Reszta bandy nie traciła czasu napinając cięciwy raz za razem i wypuszczając kolejne strzały. Zasadzka była przemyślana dobrze, niestety chyba zbiry liczyły na mniej liczną grupą bo i im deszcz mocno dawał się we znaki. Tylko strzała pędząca w stronę szermierza musnęła fragment jego stroju, tak, że ten mógł spokojnie poczuć powiew nienaturalny powiew wiatru na ramieniu. Odrobina w bok i grot mógł znaleźć swój cel w karku Lorenzo. Pozostali strzelcy nie mieli tyle szczęścia. Nie zmieniało to faktu, że dla osaczonych na drodze nadal wyglądało to jak deszcz strzał wylatujący z co raz losowych krzaków. Większość nie mogła zdawać sobie sprawy ilu wrogów czeka na nich za zieloną gęstwiną.
__________________ "Miłość której najbardziej potrzebujesz to Twoja własna do siebie samego" |
24-05-2013, 23:15 | #17 |
Reputacja: 1 | Wernhar przeklinał po stokroć deszcz oraz fatalne położenie w jakim się znaleźli. Trzy dni drogi z towarzyszami denerwowały go niemiłosiernie. Nie rozmawiał z nikim trzymał się bardziej z boku pogrążając w ponurych myślach. Jednak kiedy z pobliskich krzaków wyleciały strzały dotkliwie raniąc jednego z towarzyszy podróży. Wernhar zadziałał instynktownie padł na ziemię i rozglądał się wypatrując przeciwników. Niestety nikogo nie zauważył. Jego ubranie przemokło całe, Kat leżał w błocie starając się opanować strach, który zaciskał się niczym pętla na szyi skazańca. Kat zdławił jednak strach, zanim zdołał go całkowicie opętać i odebrać wolę przetrwania. Podczołgał się do rannego długouchego. - Gadaj co z nim ?. Widzisz gdzieś jakieś schronienie jesteśmy wystawieni.- Powiedział do elfki. Kat ledwo widział na oczy. Deszcz, który zmywał błoto z jego włosów i twarzy znacznie utrudniał widzenie. Mężczyzna przetarł twarz rękawem płaszcza. Poprawiło to trochę jego widoczność. Ostatnio edytowane przez Aves : 24-05-2013 o 23:25. |
26-05-2013, 10:58 | #18 |
Reputacja: 1 | Nie zważając na to, że nic nie widział w tym deszczowym, chędożonym lesie, skoczył w krzaczory, z których ktoś śmiał zaatakować Gusina. Tego krasnolud przepuścić nie mógł! - Zaaaaabbfffiiijeeee!!! – wykrzyczał tylko, gdy jego topór wzniósł się w powietrze, a jego krótkie nogi pokonywały dystans do potencjalnego celu. Nie widział ich, ale wiedział że gdzieś te zdradzieckie elfiaki tam są. Zdziwił się nieco, gdy już cel spostrzegł… uszy celu były krótkie. Nie zmieniło to jednak faktu , że tek toś ich zaatakował. A atak na Gusina równa się zaproszeniem śmierci. Niestety dla khazada warunki nie pozwalały zaatakować celnie. Nacierał jednak z furią, więc kolejne powinny być lepsze. |
27-05-2013, 22:04 | #19 |
Reputacja: 1 | Wernhar przyjrzał się długouchemu. Pierwszą rzeczą jaką zrobił było ułamanie strzały. Grot zatamuje krwawienie, gdyby wyciągnął strzałę to tylko by rozerwał ranę. Wyciągnął z podróżnej torby swoją katowską maskę i przycisnął do rany tworząc prowizoryczny opatrunek. Niezwarzał na krzyki rannego. W końcu jego zadaniem było tylko utrzymać przy życiu przesłuchiwanych, zaleczyć do tego stopnia, aby nie przenieśli się do dziedziny Morra. Kat odmówił krótką modlitwę do boga śmierci. Jedynego bóstwa w które wierzył. - Boli ?- Zapytał z ukrywaną radością i docisnął mocniej- To dobrze znaczy, że jeszcze żyjesz. Szepnął mu do ucha. - Ile mi zapłacisz długouchy ? Mam leczyć cię boleśnie czy bezboleśnie, bo uwierz mi przeżyjesz- Pocieszał rannego pracodawcę. Popatrzył na Drugą elfkę stojącą za jego plecami. - Szybko Jakiś alkohol i cokolwiek do ochrony przed strzałami. Zrób Barykadę... No co się patrzysz ! RUSZAJ SIĘ !- Rozkazał młodej elfce. |
28-05-2013, 08:37 | #20 |
Reputacja: 1 | Elfka spojrzała na kata. Skrzywiła się, ale sama nie potrafiłaby tego zrobić lepiej. -Wiem, że jest deszcz, ale jednak Max chroni go od strzał. Pozwól mi, że zajmę się pozostałymi atakującymi nas bandytami. -odparła nie przedłużając. Sięgnęła po strzałę i wycelowała. Namierzyła bandytę znajdującego się w południowo-zachodniej części terenu. Odczekała chwilę, aby siła strzału była odpowiednia. Deszcz nie sprzyjał jej, ale i bandyci nie sądzili, że będą mieli przeciwko sobie doświadczonych podróżników i łuczniczkę. Kaptur odrobinę chronił jej twarz i oczy przed zalewaniem ich smugami wody. Dziewczyna wypuściła strzałę w tym samym momencie co wypuściła powietrze. Strzała z cichym świstem pomknęła przecinając ulewę. Leciała do obranego przez elfkę celu.
__________________ "Wszyscy mamy swoje anioły, naszych opiekunów. Nie wiemy jaki przybiorą kształt. Jednego dnia mogą być starcem, innego małą dziewczynką. Ale nie dajcie się zwieść pozorom- mogą być groźne jak smok. Jednak nie walczą za nas, przypominają nam tylko, że to nasze zadanie.Każdego kto tworzy własne światy." |
| |