Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 06-06-2013, 12:32   #31
 
JPCannon's Avatar
 
Reputacja: 1 JPCannon ma wspaniałą reputacjęJPCannon ma wspaniałą reputacjęJPCannon ma wspaniałą reputacjęJPCannon ma wspaniałą reputacjęJPCannon ma wspaniałą reputacjęJPCannon ma wspaniałą reputacjęJPCannon ma wspaniałą reputacjęJPCannon ma wspaniałą reputacjęJPCannon ma wspaniałą reputacjęJPCannon ma wspaniałą reputacjęJPCannon ma wspaniałą reputację
Zbiry z trudem utrzymywały się w szyku. Ostało się już tylko dwoje i to w dodatku z jednym rannym. Nie mieli już zbytnich szans na przeżycie, nie da się im jednak odmówić zaciętości bo nie wyglądało na to by mieli zamiar się wycofać. Walka trwała dalej.
 
__________________
"Miłość której najbardziej potrzebujesz to Twoja własna do siebie samego"
JPCannon jest offline  
Stary 06-06-2013, 13:39   #32
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Jeśli Max dobrze widział, ostało się jeszcze dwóch bandytów, a jeden stał tuż obok niego. I, na dodatek, chyba był ograniczony umysłowo, bo zamiast wiać, gdzie pieprz rośnie, usiłował walczyć.

Daremny jednak trud.
Celny cios miecza przeszedł przez skórzaną zbroję bandyty i posłał bandziora bez życia na ziemię.
 
Kerm jest offline  
Stary 06-06-2013, 15:22   #33
 
Luphinera's Avatar
 
Reputacja: 1 Luphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodze
Anraniel złapała buteleczkę z miksturą. Na szczęście padający deszcz nie przeszkodził jej w tym zadaniu i mikstura lecznicza była bezpieczna. Odetchnęła z ulgą, choć naprawdę co to za pomysł rzucać gdy stała obok niego?
Spojrzała jeszcze szybko w stronę gdzie zostali bandyci. Jeden ranny od jej strzały, drugi zaś jeszcze chce walczyć. Odwróciła się i podeszła do Avesa.
-Mam miksturę, trzeba będzie podziękować potem Maximilianowi. -powiedziała i uklękła przy ich pracodawcy. Musnęła lekko dłonią jego policzek.
-I nie waż się kombinować! Mam Cię na oku. -dodała. Miała nadzieję, że ta mikstura pomoże, że nic mu się nie stanie. Zamknęła na chwilę oczy, deszcz zalewał. Trzeba będzie znaleźć potem jakieś suche miejsce i ogrzać w jakiś sposób rannego. Wyziębienie też nie jest dobre dla elfów. Sama dobrze o tym wiedziała.
-Co mam robić? -zapytała patrząc na niego, nie miała okazji w swoim życiu udzielać komuś pomocy. Jej dawny zawód polegał na ucieczce i grze solo...
 
__________________
"Wszyscy mamy swoje anioły, naszych opiekunów. Nie wiemy jaki przybiorą kształt. Jednego dnia mogą być starcem, innego małą dziewczynką. Ale nie dajcie się zwieść pozorom- mogą być groźne jak smok. Jednak nie walczą za nas, przypominają nam tylko, że to nasze zadanie.Każdego kto tworzy własne światy."
Luphinera jest offline  
Stary 12-06-2013, 21:02   #34
 
Avarall's Avatar
 
Reputacja: 1 Avarall jest na bardzo dobrej drodzeAvarall jest na bardzo dobrej drodzeAvarall jest na bardzo dobrej drodzeAvarall jest na bardzo dobrej drodzeAvarall jest na bardzo dobrej drodzeAvarall jest na bardzo dobrej drodzeAvarall jest na bardzo dobrej drodzeAvarall jest na bardzo dobrej drodzeAvarall jest na bardzo dobrej drodze
Choć sytuacja na początku wydawała się tragiczna, to teraz tragizm w całości przeszedł na nieszczęsnych bandziorów. Brudna zasadzka okazała się niewystarczająco dobra, by załatwić drużynę. Bandyci przejechali się na tym całkowicie, ginąc w walce którą ukartowali. Szermierzowi nie było w ogóle żal ich marnego losu. Nawet nie potrafili dobrze zrobić pułapki...

Lorenzo kierował się w stronę walczących towarzyszy, którzy najwyraźniej kończyli dzieła. Gdy doskoczył do nich, Max właśnie wbijał swe ostrze w przedostatniego bandziora. Młody Cabanera miał teraz świetną okazję, by zabić ostatniego z nich. Ten już był poraniony, co w połączeniu z jego niezbyt wysokimi umiejętnościami władania ostrzem czyniło z niego niemal bezbronną owieczkę, a przynajmniej Lorenzo śmiał tak twierdzić. Szermierz wykonał zamaszyste cięcie ostrzem, które jednak nie trafiło w cel. Natychmiastowo po tym wykonał półobrót i z rozpędu wymierzył cios lewakiem. Ten atak był już o wiele bardziej precyzyjny, trafił bowiem w serce. Wyśmiewany kozik kolejny raz zebrał żniwo w tej walce.

Cabanera uśmiechnął się drwiąco i odrzekł nonszalancko do konającego.
- Heh, dzięki za walkę...

Najszczęśliwszy dzień w życiu zbirów. Dla nich trud skończony...
 
Avarall jest offline  
Stary 13-06-2013, 21:17   #35
 
Aves's Avatar
 
Reputacja: 1 Aves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie coś
Kat przycisnął mocniej maskę do rany. Popatrzył na Elfkę jak na idiotkę.
- Polej mu na ranę- Uśmiechnął się do rannego.
- Będzie piekło te mikstury to w większości alkohol i zioła. Mam nadzieję, że nie straci przytomności- Powiedział do elfki i rozejrzał się po zaroślach.
- Hej ! Wesoła kompanio ! Wszystcy cali ? Nawojowaliście się ?! To Ruszać rzyć ! I zrobić mi tutaj jakieś suche i ciepłe miejsce... JAK Lejesz Głupia !... Dobra wlej mu teraz do gardła, ale niewiele...
 
Aves jest offline  
Stary 14-06-2013, 09:49   #36
 
JPCannon's Avatar
 
Reputacja: 1 JPCannon ma wspaniałą reputacjęJPCannon ma wspaniałą reputacjęJPCannon ma wspaniałą reputacjęJPCannon ma wspaniałą reputacjęJPCannon ma wspaniałą reputacjęJPCannon ma wspaniałą reputacjęJPCannon ma wspaniałą reputacjęJPCannon ma wspaniałą reputacjęJPCannon ma wspaniałą reputacjęJPCannon ma wspaniałą reputacjęJPCannon ma wspaniałą reputację
Rana w boku elfa przestawała krwawić, lecz on sam był bardzo wyczerpany. Ostatni z napastników właśnie żegnał się z płomykiem żywota. Jeśli Elidrin szybko nie dostanie się pod bardziej profesjonalną opiekę, jego może czekać to samo. Można by się teraz sprzeczać czyją winą było wpadnięcie w tak oczywistą zasadzkę, istotniejsze jednak stało się ratowanie pracodawcy. Z nieba wciąż lał deszcze, pogoda w żaden sposób nie pomagała. Wszyscy rozglądaliście się za jakąś pomocą, jednak trakt wyglądał na rzadko uczęszczany. Do tego biorąc pod uwagę aktualny stan drogi przypominający płynny gnój z obory, nikt o zdrowych zmysłach nie próbował by się teraz tędy przedzierać wozem, a tylko takowy transport mógł wam teraz pomóc. Wszystko wskazywało na to, że cała wyprawa zakończy się zanim jeszcze na dobre się zaczęła. Wyraźnie było widać, że najbardziej fakt ten smuci młodą elfkę. Mogła tylko klęczeć przy bracie i liczyć na ratunek z niebios. Deszcz bezlitośnie zalewał oczy, nie pozwalał nawet na to. Jak się jednak okazało ta krótka chwila w której mogła przyjrzeć się niebieskiemu sklepieniu wystarczyła, by odnaleźć pomoc. Jeśli któreś z grupy wierzyła w boską opatrzność, to właśnie teraz mogła dziękować swemu opiekunowi. Na niebie nad wami, z nad lasu, unosił się gęsty, czarny dym, dokładnie taki jaki zwykle unosi się z kominów domostw w miastach. Czyżby ktoś mieszkał na tym odludziu?...

 
__________________
"Miłość której najbardziej potrzebujesz to Twoja własna do siebie samego"
JPCannon jest offline  
Stary 14-06-2013, 10:33   #37
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Przy rannym pracodawcy było aż za dużo osób i kolejna, w charakterze kibica, nie była im potrzebna.
Max zwrócił swą uwagę na bandytę, którego przed chwilą wysłał w objęcia Morra. A dokładniej nie na niego, a na zawartość kieszeni.
Cóż, okazało się, że widocznie kiepsko szły im interesy, bowiem w kieszeniach bandzora były raptem jakieś trzy korony, w tym dwie w srebrze i miedzi. Ubogo.
Był jeszcze miecz i sztylet, więc po chwili zastanowienia Max zabrał i to.

Potem przespacerował się do swojego drugiego "łupu". Wyrwał i oczyscił bełt, a potem przeszukał kieszenie truposza.
Ten był jeszcze biedniejszy. Dwie korony... Świat schodzi na psy. Bandyci też, jak widać.

Podniósł na chwilę głowę by sprawdzić, czy nie zanosi się czasem na zmianę pogody. Chmury jak trwały, tak trwały, ale oprócz nich można było zauważyć coś ciekawego...

- Wernhar, przestań się wydzierać i zrób coś pożytecznego. Weź ten swój toporek i wytnij kilka gałęzi, Zrobimy nosze i go zabierzemy. Tam - wskazał kierunek - widać jakiś dym. Pewnie i ludzie będą.
 
Kerm jest offline  
Stary 17-06-2013, 06:26   #38
 
Luphinera's Avatar
 
Reputacja: 1 Luphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodze
Na twarzy elfki malował się strach i smutek. Polała dokładnie ranę swojego brata, delikatnie odchyliła głowę i resztę mikstury wlała mu do gardła. Głaskała go po mokrych włosach. Nie zwracała uwagi na krzyki Wernhara. Spojrzała w niebo, ciemne i nieprzystępne. Była wściekła.
-"Nie pozwolę! Choćbym miała oddać swoje życie za jego życie!" -pomyślała. W tym momencie ujrzała dym unoszący się nad drzewami. Nadzieja zakwitła w jej sercu.
-Maximilian ma rację, ja również widzę dym. Jeśli się pośpieszymy uda się nam ocalić naszego pracodawcę. -serce biło jej szybko, lecz nie dała już poznać po sobie uczuć jakie w niej dryfowały. Zdjęła z siebie łuk a następnie płaszcz i okryła brata ciepłą jego stroną. Nie powinien się wyziębić. Broń wróciła ponownie na jej plecy.
-Zajmijcie się noszami. Jeśli nie dla samego życia pracodawcy to dla pieniędzy jakie wam obiecał. -powiedziała elfka siedząc przy nim. Jej ubranie robiło się mokre, koszula przylegała do ciała, ciemne spodnie również. Siedziała przy bracie i starała się oddać mu od siebie ciepło, tyle ile mogła. Zakryła jego twarz przed deszczem sama moknąc.
Pochylając się nad nim wyszeptała bardzo cicho do Eldrina.
-Żyj... proszę nie zostawiaj mnie znów samej...
 
__________________
"Wszyscy mamy swoje anioły, naszych opiekunów. Nie wiemy jaki przybiorą kształt. Jednego dnia mogą być starcem, innego małą dziewczynką. Ale nie dajcie się zwieść pozorom- mogą być groźne jak smok. Jednak nie walczą za nas, przypominają nam tylko, że to nasze zadanie.Każdego kto tworzy własne światy."
Luphinera jest offline  
Stary 19-06-2013, 00:15   #39
 
Avarall's Avatar
 
Reputacja: 1 Avarall jest na bardzo dobrej drodzeAvarall jest na bardzo dobrej drodzeAvarall jest na bardzo dobrej drodzeAvarall jest na bardzo dobrej drodzeAvarall jest na bardzo dobrej drodzeAvarall jest na bardzo dobrej drodzeAvarall jest na bardzo dobrej drodzeAvarall jest na bardzo dobrej drodzeAvarall jest na bardzo dobrej drodze
Drwiący uśmieszek utrzymywał się na jego twarzy jeszcze przez kilka chwil. Gdy walka się skończyła, mógł w końcu zobaczyć, co u reszty, a nie było najciekawiej. Elidrin groźne oberwał, jego sytuacja było niezbyt wesoła. Czemu akurat pracodawca musiał oberwać? Cholera, jak elf zemrze, to całe pieniądze przepadną, i na nic się zda cała wędrówka, łażenie po deszczu, babranie się w błocie i użeranie z bandytami (choć właściwie starcie było dotąd jedynym pozytywnym akcentem wyprawy).
Znał się nieco na medycynie. No właśnie - nieco. A taki poziom wiedzy był raczej niewystarczający, by pomóc w tak krytycznej sytuacji. No ale pojawił się dym! I choć dym dla Lorenzo kojarzył się wyłącznie z nieprzyjemnym zapachem, który przenika ubrania i którego ciężko się potem pozbyć, tym razem jednak wydawał się zbawienny, był jedynym znakiem dającym jakąś nadzieję, iskierką światła dla dalszego żywota nieszczęsnego pracodawcy.

- No, towarzysze, natnijcie tymi waszymi toporkami trochę gałęzi, zrobimy te nosze jak mówi Max i go zaniesiemy, a nuż się uda -pogonił resztę kompanii do roboty, bo co miał teraz zrobić? Kozikiem to on akurat za wiele by nie narobił, a i tak byłoby mu szkoda na drzewie go tępić i marnować, nie takie było jego przeznaczenie. Heh, akurat w tym tutejsza broń przebijała tą używaną w Estalii, przynajmniej według Lorenzo. No ale nie oszukujmy się, broń ma służyć do walki, a nie do ścinki drzew czy bóg wie jeszcze czego.

No ale żeby nie było, że Lorenzo stoi bezczynnie i czeka, aż elf wyzionie ducha to młodzieniec był skłonny pomóc przy robieniu prowizorycznych noszy, a także pomóc zataszczyć Elidrina do miejsca pochodzenia dymu.
 
Avarall jest offline  
Stary 23-06-2013, 19:08   #40
 
Aves's Avatar
 
Reputacja: 1 Aves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie coś
Wernhar przeklął deszcz utrudniający mu pole widzenia.
- Gdzie chcecie go nieść ?! przecież jesteśmy na odludziu... Dym ? pomyślcie może to obozowisko bandytów. Jestem pewien, że ten "Pracodawca" jest jednym z nich. Elfi szubrawiec łaknący krwi niewinnych ludzi.
Kat wstał i chwycił topór.
- Chędożone elfy...- Skwitował i poszedł w stronę lasu, aby wyciąć parę gałęzi na nosze.
Z każdym uderzeniem w zachmurzone niebo leciała wiązanka przekleństw skierowana pod adresem nieludzi. Istna ironia losu rasista utrzymywał elfa przy życiu teraz pracował nad noszami, które pomogły by kompani zabrać rannego do bezpiecznej przystani. Po paru chwilach Kat tachał za sobą cztery gałęzie przewiązane. Gałęzie były obwiązane jego liną tworząc prowizoryczne drągi.
- Wisi mi linę... Jedyne czego nie mamy to materiału...
 
Aves jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 20:00.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172