Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 07-05-2016, 14:32   #101
 
Szkuner's Avatar
 
Reputacja: 1 Szkuner ma wspaniałą reputacjęSzkuner ma wspaniałą reputacjęSzkuner ma wspaniałą reputacjęSzkuner ma wspaniałą reputacjęSzkuner ma wspaniałą reputacjęSzkuner ma wspaniałą reputacjęSzkuner ma wspaniałą reputacjęSzkuner ma wspaniałą reputacjęSzkuner ma wspaniałą reputacjęSzkuner ma wspaniałą reputacjęSzkuner ma wspaniałą reputację
Spokojnie Algrimie - powiedział z uśmiechem Ragnwald, przeżuwając kęsy pysznej wieprzowiny - z czystym sercem mogę zapewnić ciebie, że do znudzenia zdążymy nachapać się walką i krwią przeciwników. Jestem pewien, że wyskakując wtedy na arenę do walki, bez wahania na śmierć ubiłbyś kilku Bildhofenów. Nie żebym płakał za nimi, sam jako rozbójnik pozbawiony wszelkiego honoru, zapewne ograbiłbym ich poległe szczątki ze wszystkiego co ma jakąkolwiek wartość - zaśmiał się tubalnie wycierając czarne brodzisko - Jednakowoż mielibyśmy zapewne wiele problemów z powodu tych kilku wysoko rodzonych trupów.
Nordlandzkie piwo faktycznie było przednie, więc nawet Ragnwald nalewał już drugi kubek złotego trunku. Z zapiekanym świniakiem smakowało bowiem jeszcze wyborniej.
 
Szkuner jest offline  
Stary 07-05-2016, 17:49   #102
 
Hakon's Avatar
 
Reputacja: 1 Hakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputację
Edgar jadł i słuchał. Podane jadło było niebem w gębie po tych ostatnich dniach w podróży. A nawet nie gorsze niż to co jadał na dworze Tobringerów. Baron postarał się na przyjęcie gości, ale czy spodziewał się takich indywiduów? Nie wiedział, może kiedyś się dowie.

Kiedy wchodzili przykuło jego uwagę wiele zdobień w stylu myśliwskim. Czyżby nasz dowódca z nadania znał się na polowaniach? Czy to jak zawsze u wyższych klas poganiaczy miał i sam tylko zabijał zwierzynę. Sądząc po umiejętnościach i podejściu do walki, oraz legendzie krążącej po landzie znał się na zabijaniu.

-Jaśnie Baronie. Dziękujemy za gościną i pokaz umiejętności waszmości. Walka była przednia i dała nam do zrozumienia, że z szlachetką nie będziemy się tłuc polując na najeźdźców. Rozwiało to wątpliwości w naszej kompanii i mam nadzieję, że w rajdach i polowaniu jesteś choć podobnych umiejętności.- Przemówił odwracając uwagę od prostych komentarzy wcześniejszych mówców.
Niestety musiał wrócić do Algrimowej wypowiedzi bo krasnolud nie omieszka wejść w spór słowny.
-Algrimie. Myślę, że Jaśnie Baron dał nam wystarczająco do zrozumienia, że nie z takich jest. A co do Bildhofenów to zgadzam się z wami panowie w 100%.- Przytaknął na swoje słowa.
-A pro po procentów. Jaśnie Baronie przednimi trunkami nas raczysz.- Skłonił się w podzięce gospodarzowi.
 
Hakon jest offline  
Stary 10-05-2016, 12:33   #103
 
Asmodian's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputację
Baron, odziany w czerwony, cięty na rękawach wams i takież pludry przyjął swoich gości najlepiej jak mógł. Oprowadził ich po komnatach, pokazując i objaśniając co ciekawsze elementy wystroju. Opowiedział im także co nieco o historii rodu von Steinberg, wymieniając luźne uwagi z kawalerem von Duneburg odnośnie spraw wojskowych i historii imperium. Edgar spodobał się hrabiemu. Młody, ambitny człowiek, o godnej postawie. Wysławiał się dwornie, choć szorstkość zdradzała wytrawnego żołnierza raczej, niż dworzanina.
Yrseldain wydawał się być pod pewnymi względami podobny do Edgara. Równie dumny i honorowy. Horst nie rozumiał jego kultury, i dlaczego jego wygląd był tak egzotyczny. Słyszał o elfach i nawet czasami je widywał, w tej chwili goszczenie jednego z nich Horst traktował jako okazję do bliższego poznania tej rasy. Yrseldain był wojownikiem, nie było co do tego żadnych wątpliwości.
Algrim...tak po prawdzie jeśli Horst musiałby umiejscawiać Algrima i jego sposób bycia, to egzotycznym wyglądem plasował się obok Yrseldaina, a poczuciem honoru bliżej Edgara. Przerażająca mieszanka - jak wszystko krasnoludzkie. Jednak Algrim dawał się lubić. Miał bezpośrednie, bezkompromisowe podejście Fuchsa.
Ostatni z jego gości, Ragnwald wyglądałby pewnie zwyczajnie, gdyby nie jego spojrzenie. Horst niemal natychmiast pomyślał o Fuchsie. - Pewnie by się dogadali przy czymś mocniejszym - Pomyślał Horst- Albo pozabijali nawzajem

Przyszła pora na wieczerzę, i nastrój momentalnie się rozluźnił. Pokrzepieni i posileni goście wkrótce odstawili na bok niektóre konwenanse.
- Panowie - Horst zwrócił się w tej chwili do krasnoluda. -Prawo Imperium, jest prawem, niezależnie jak absurdalnym. Na pewno mości Algrimie to zrozumiesz - Horst wgryzł się w kawał mięsa, otarł wąsy i brodę po czym ciągnął dalej.
- To nie była kwestia honoru, czy odwagi, w każdym razie nie w tym przypadku. Dla mnie, to była polityka. I sprawy wagi sercowej. W takiej kolejności. Zauważcie, że młody Bildhofen był zakałą okolicy. Robił problemy równie wielkie, jak mój małoletni brat, tylko on nie jest jeszcze mężczyzną i nie dochodzi jeszcze do skandali. Tymczasem Markus sam się o to prosił. Dla mnie, oznacza to pozbycie się kłopotliwego, młodego narwańca. Okoliczna szlachta w tej chwili pewnie dziękuje Ulrykowi za oszczędzoną cnotę swoich córek. A propos cnoty, czynię awanse do pewnej baronowej, którą upatrzył sobie również Markus. Mimo, iż dama jest mi przychylna, i połączenie dwóch rodów dawałoby i mi i jej wymierne korzyści, to jednak młodzieniaszek jest przystojny. Powiedzmy, że pozbyłem się konkurenta. Dodatkowo, księżna sprezentowała mi wyrokiem pojedynku rzecz na której najbardziej mi zależało - święty rozejm. Ujmując rzecz wprost, mam czas na zajęcie się sprawą, dla której mnie odwiedziliście bez szkody w majątku i okolicach - Horst uśmiechnął się szeroko.
- Stary Bildhofen to skomplikowana sprawa. Prawo, daje mu możliwość przyjęcia pojedynku, i pewnie by go przyjął. Wasza pomoc była o tyle istotna, że zobaczył kilku ludzi, wyglądających na awanturników, a tacy są pierwsi do mordowania. Bez obrazy panowie, zaraz przejdę do sedna. W zasadzie obrażona część rodziny nie jest znana z wojaczki...jeśli wiecie o co mi chodzi. Można wręcz powiedzieć, że wprawniej władają abakusem i liniałem niż kopią. Rzeź którą mogliśmy tam w imię prawa byłaby legalna, ale czy specjalnie honorowa? Mam wrażenie, że wasze pojawienie się spowodowało, że właśnie dlatego pojedynku odmówił. Ponadto....święty rozejm. Raczej się go nie łamie. Chociaż....precedensy się zdarzają. Bildhofen jednak jest za sprytny na taki numer, on lubi załatwiać swoich przeciwników legalnie - Horst upił łyk wina i kontynuował.
- W każdym razie wszystko dobrze się skończyło. Kawaler Edgar przywiózł ze sobą instrukcje z którymi się zdążyłem już zapoznać. W związku z tym muszę was prosić o jedno. Od tej chwili - proszę mnie nie tytułować Panie Baronie, Baronie, ani nic takiego. Rycerz Edgar również musi na jakiś czas pozbyć się oficjalnego tytułu, ponieważ sprawa, którą mamy się zająć wymaga ciszy, spokoju i ostrożności. Nie da się jej zachować z powodu.....egzotycznego wyglądu Algrima i Yrseldaina, więc....musimy udawać właśnie taką zgraję awanturników. Wasze imiona są słynne, w niektórych częściach Imperium. Nikt nie powinien zwrócić uwagi na dwóch dodatkowych rębajłów, może upadłych szlachciców. Jedziemy na północ, znajdziemy człowieka, potem zależnie od dalszych instrukcji pewnie w dzicz. Musimy zmienić zbroje i zostawić herby. Rano pojedziemy do zamku - przetrzepiemy moją zbrojownię - Horst rozpiął kołnierzyk wamsu, rozparł się wygodniej na krześle, po czym donośnie czknął.
- Wcielanie się w rolę zacząłbym od teraz. Polej wina i opowiedzcie mi jakieś pieprzne historie. Lubię wiedzieć z kim przyjdzie mi przelewać krew - Horst odłupał kolejną porcję mięsiwa długim nożem, wbitym w pieczyste
- Święta kurwa racja - Fuchs jak zwykle popisywał się dziś elokwencją
 

Ostatnio edytowane przez Asmodian : 10-05-2016 o 13:05.
Asmodian jest offline  
Stary 11-05-2016, 18:35   #104
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
Przebieranki cacanki... jemu wystarczy zgolić czub i zmyć farbę, a nikt go nie rozpozna. W sumie wtedy będzie mógł na łeb założyć hełm na przystało na krasnoludzkiego woja.

- Och mógłbym opowiadać wiele wiele... o ubitych bestiach, zatłuczonych ludziach, pogromach chaosytów, zielonoskórychy... Ale przypomina mi się jedna historia, skoro chcecie coś sprośnego o tym jak mnie próbowali elfi korsarze porwać. Tak się składa że zawędrowałem do Nordlandu. Pizga tam złem z północy dosłownie i w przenośni, bo to cały czas jakieś cholerstwo zza morza przypływa, nie mówiąc już o straszliwych, mroźnych wichurach. No i myślę sobie - hy... pewnie z morza wyłażą jakieś paskudztwa, które by można ubić. A i chaosytów się tam dużo kręci. Wtedy jeszcze szukałem zagłady to polazłem. No i pecha miałem bo pierwsza wyprawa na wybrzeże skończyła się tym, że w wiosze gdzie nocowałem, gdzie dibały mówio dobranoc, jatka straszna się urządziła. No normalnie to bym nie narzekał, bo by można było powalczyć, ale to się pojawiły mroczne szpiczaste. Pół wiochy w okamgnieniu wymordowali, resztę zapędzili na plac i w kajdany. Wbijają mi się do pokoju, a ja na wyrze - bez portków na tyłku nawet bo sobie je suszyłem, po tym jak się w morzu potaplałem. No to elfy na dzień dobry w śmiech i w tej swojej mrocznej mowie czy czym są tam te ich syko-jęki i zawodzenia biorą za miecze i mnie sobie pokazują. Jak jednemu ławka wbiła się w twarz to drugi ruszył do ataku. No ale w dłoni miałem już swój wierny topór i nim się bubek obejrzał był bez rączek. Mówię mu coś co zasłyszałem w Altdorfie, że "nie ma rączej, nie ma ciasteczek" i bum mu topora w czerep. No ale wtedy zrobiło się gorąco. Któryś inny szpiczasty zobaczył co się święci i sru pochodnią w strzechę. No to ja portki na dupę, nawet pasa nie zapiąłem i na podwórzec. A tam te szpiczaste z sieciami. To ja nic nie myśląc sru w nich ławką co pod karczmą stała. Ci z siecią przewróceni... to wyskoczyło trzech z arkanami, ale wątli byli to jednego podciągnąłem i mu topór w dupal wsadziłem. Obrzydzenie mnie wzięło bo to wydarł się nie wiadomo czy w agonii czy mu dobrze było. No ale to się nagle szpiczaste rozstępują, wychodzi jakaś szpiczasta - wysokie babsko, umięśnione... gołe prawie, w dłoniach sztylet taki paskudny. Pazury takie jakby dwu lat nie obcinane. Myślę sobie - no kurna Algrim... tu jakaś szpiczasta sucz się za ciebie bierze, a tobie portki spadają, weź się ogarnij. Próbowałem jedną ręką sobie ten pas poprawić, a drugą z toporem gardę trzymać, ale to skoczyło na mnie to elfie straszydło. Bum mnie na ziemię, topór mi prawie z dłoni wypadł, okrakiem na mnie siedzi, wiedźma jedna, ja z fajfusem na wierzchu. I zamiast po elficku sztylet w serce to mnie drapie tymi swoimi pazurami po gębie i wiecie... ten teges - krasnolud wymownie poruszył się na siedzisku - No cholerna jędza elfia... chciałem jej toporem przylać, ale silna była... krew jej z ust ściekała, czy to sobie od tego wycia przygryzła jęzor czy się ochłeptała na biednych wieśniakach. Pewnie to drugie. Tak czy tak siłuję się z tą cholerą, reszta mroczniaków kibicuje. Panowie... jaka jazda... najlepsza w życiu... tyle że nagle coś sił zaczęły mnie opuszczać... Myślę sobie - cholerne elfie czary odprawia mi ta wiedźma na moim palu tańcując. Nie dajcie Przodkowie, aby dokończyła bo jeszcze w niewoli skończę. Puszczam topór, chwytam jej łapska, a ona jeszcze mocniej mnie ujeżdża. Żem zrobił minę że mi się podoba coby jej uwagę uśpić i ją zrzucam z siebie. Odtoczyłem się pod chaułpę, ale topora nie zdołałem chwycić - oho... przesrałeś Algrim, bez topora to cię bez mydła wezmą. No ale patrzę. Co metalowego w błocie, śniegu i sianie. To jak znów na mnie ta wiedźma elfia skacze to ja to z ziemi podnoszę i bum, nadstawiam. Pany... toż to najprawdziwsze widły od gnoju były. I to jeszcze w kupie utytłane. Ale miała minę jak się jej w to wbiło w bebech... he he... trzeba było ubierać pancerz, a nie z gołą dupą latać. Reszta elfiaków gęby rozdziawiła, a ja nie czekam - wyrywam widły i sru w najbliższego. Potem skok na ziemię, po topór i już się miałem do bitki brać, kiedy zaczęli spierdalać. Jeszcze mnie ostrzelali z tych swoim kusz automatycznych, ale odturlałem się pod ciało tej jędzy. Uf... ledwo się nią osłoniłem, strasznie chuda była. Naszpikowali ją jak jeża i zwiali. Kiedy z nimi walczyłem paru zagnało chłopów w morze na jeden z ich okręcików. Nie dogoniłem drani... Może gdybym teraz... po tych wszystkich rzeczach na taką sytuację natrafił to bym ich zdołał wszystkich zasiekać. - zadumał się Algrim - Zagonienie elfa czy innego długonogiego bubka na śmierć to fajna i wesoła sprawa.
 
Stalowy jest offline  
Stary 11-05-2016, 19:18   #105
 
Eleishar's Avatar
 
Reputacja: 1 Eleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputację
Nuda... Grafini niestety nie przystała na pomysł jego, ani tym bardziej Algrima, wielka szkoda... Przynajmniej zaliczył niezłe entrée, w pasującym do siebie, zaskakującym i niezbyt przemyślanym, żywiołowym stylu. Dobrze, że baron miał okazję poznać jego temperament.

Podróż minęła spokojnie, na szczęście nie była długa, bo jedynie do rezydencji w mieście a nie samej baronii. Dobrze się składało, Yrseldaina świerzbiły dłonie i musiał znaleźć dla nich jakieś zajęcie. Raczenie się przysmakami z wieczerzy zdecydowanie wydawało się lepszym rozwiązaniem, niż szukanie sparing partnera wśród ludzi barona. Nawet walcząc na drewniane miecze mógłby posłać nieszczęśnika do łóżka na parę dni. Usadowił się w poprzek krzesła, przerzucając nogi przez jedno z oparć, prezentował się więc nonszalancko, niczym bohater opowieści. Chrupał warzywa, nabijając je uprzednio na długi, elegancki nóż, który wyciągnął z własnej cholewy. Jego broń zawsze była doskonale naostrzona, ale też nieskazitelnie czysta. Nie mógł przecież pozwolić, by krew szumowin plamiła dzieła sztuki zbrojmistrzowskiej dłużej, niż to absolutnie konieczne.

-Ludzka polityka to kuchnia tyleż skomplikowana, co śmierdząca i lepiej nie wkładać w nią rąk na dłużej niż to konieczne. - odparł ze spokojem Liściaste Ostrze, próbując miejscowej gorzałki małymi łykami. Baron na szczęście okazał się być... jak to mawiali ludzie? "swój chłop" choć szlachcic, to sprawiał całkiem sympatyczne wrażenie, w przeciwieństwie do większości tej bandy sztywniaków.

Opowieści Algrima wysłuchał bez jakichś przesadnych emocji. Druchii nie byli jego druchami, więc ich śmierć go nie obeszła. Służyli Wiedźmiemu Królowi i zasługiwali na tak marny koniec.
-Chcesz historii? Usiądź więc wygodnie i posłuchaj. - zaczął, ściszając lekko głos. Odkaszlnął lekko i przepłukał usta, by nie czynić niepotrzebnych przerw, po czym zanucił cicho by zbudować odpowiednie napięcie i przemówił ponownie swym melodyjnym głosem. - Byłem ja swego czasu szampierzem na dworze elektora Stirlandu. Mój miecz ukrócił wtedy żywoty wielu szumowin, które w normalnych okolicznościach uciekłyby przed karą. Jednakże, ta konkretna sprawa spośród niezliczonych najgłębiej wyryła się w mojej pamięci. Oskarżycielem bowiem była dama urody tak niezwykłej jak na człowieka, że nawet moje elfickie oczy miały problem by się od niej oderwać. Moim przeciwnikiem zaś, był szlachcic z rodu tyleż starego co niesławnego, niech jego imię będzie przeklęte. Dama oskarżyła go o dokonanie gwałtu na jej osobie i został uznany winnym, za co jak wiecie groziła mu kastracja. Wolał więc postawić na szali swoje życie, niż stracić swoje narzędzie zbrodni. Pozostało mi więc ukarać go odpowiednio, zanim padnie trupem. Do walki stanąłem z drewnianym mieczem. Jakież było zaskoczenie na widowni, gdy mnie z nim ujrzano. Jednakże nie wiedzieli co taka ćwiczebna broń, obciążona wewnątrz ołowiem potrafi zdziałać. Wkrótce mieli się o tym przekonać. Byłem niczym płomień, nie mógł mnie tknąć, a gdy ja dotykałem jego czuł ból. Ludzkie ciało składa się z dwustu sześciu kości, wiedzieliście? Miałem więc duże pole do popisu, gdy mu je łamałem. Palce, śródręcza, łokcie, żebra, kolana, czy choćby żuchwa, wszystko to poczuło mój gniew. Zanim strzaskałem mu czaszkę, dokonałem jeszcze jednego zabiegu, tego którego tak bardzo pragnął uniknąć. Nie był nawet w stanie złapać się za to, co zostało z jego genitaliów gdy zadawałem mu ostatni cios. Widownia była zachwycona tym widowiskiem, zwłaszcza sama pokrzywdzona czuła się ukontentowana. Nawiasem mówiąc, okazywała mi to zadowolenie bardzo wylewnie, przez kolejne siedem dni. - Zakończył opowieść z tajemniczym uśmiechem i błyskiem w oku.
 
__________________
Nieważne kto śmieje się ostatni, grunt żebym był to ja.

Ostatnio edytowane przez Eleishar : 11-05-2016 o 23:49.
Eleishar jest offline  
Stary 11-05-2016, 23:09   #106
 
Hakon's Avatar
 
Reputacja: 1 Hakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputację
Młody rycerz siedział i zajadał się znakomitym jedzeniem. Słuchał opowieści współtowarzyszy i od czasu do czasu malował się na jego ustach uśmiech. Sam zastanawiał się nad jakąś historią, której był postacią pierwszo planową. Było ich sporo ale czy „pieprzne”? Nie wiedział i jakoś nie chciał się dzielić swoim dorobkiem. Natomiast słuchanie krasnoluda i elfa było dobrą zabawą. W końcu przyszedł czas na Edgara.
Ten odchrząknął i popatrzył po siedzących.
- Ja to opowiadać tak zacnie nie potrafię jak moi poprzednicy, ale jeśli nie przeszkadza mości Baronie prosta, ale prawdziwa historia z mego życia to podzielę się z wami.- Popatrzył na gospodarza z nadzieją, że mu odpuści. Lecz ten przytaknąłby młodzian kontynuował.
- No więc parę lat temu, kiedy jeszcze krążyłem po północnym Imperium jako rycerz za pieniądze zatrudnił mnie Marszałek Middenheim na wyprawę na zwierzoludzi. Nie było dla mnie wielkim zaskoczeniem, że psy wojny do których się zaliczałem będą wykorzystane jako przynęta.
Wpadliśmy w zasadzkę niecałe dwa dni drogi od stolicy na północny wschód. Nikt nie był przygotowany i zwierzoludzie wyskakując z zasadzki wycinali najemników jak chłop zborze kosą. Trup padał gęsto. Na szczęście mój przełożony zebrał oddział rycerzy w tym mnie i przeprowadził atak by przebić się do głównych sił i umożliwić wycofanie się pieszych regimentów. Niestety po krótkim czasie okazało się, że nie tylko bestigory i ungory nas atakują. Za jednego z wielkich dębów wyskoczył minotaur, który zmiótł dowódcę potężnym ciosem. Ludzie zaczęli panikować na widok pojawiających się monstrów. Ja czując powinność ratowania sytuacji ruszyłem z nastawioną kopią na bestię, która zasiała panikę. Grot kopi wbiłem pod brodę ryczącej w tryumfie bestii powalając ją. Kopią pękła i chwyciłem za miecz. Wykorzystałem zdumienie wrogów i ich zaskoczenie zacząłem wycinać drogę ku Wojskom regularnym. Wzywałem do walki pozostałych rycerzy jak i zwykłych żołnierzy. Ku mojej radości i pokrzepiając moje serce tym zbierali się i ruszali za mną.
Niestety napastników było zbyt wielu i ludzie ginęli w zastraszającym tempie. Chaosyci także padali jak mrówki, ale ich przewaga liczebna była przytłaczająca.
W końcu utknąłem z kilkudziesięcioma wojami otoczony przez wrogów gdy nadciągnęła odsiecz. Moim oczom ukazała się na czele oddziałów postać samego świętej pamięci Grafa Borysa Tobringera. Ludzie przy mnie topnieli i patrzyłem przez walkę i zakrwawiony wizjer na Elektora, który zbliżał się ku nam.
Niestety na jego drodze stanął, jak później się okazało sam wódz tych bestii i skrzyżował broń z Grafem. Walka była zaciekła i nikt nie śmiał się wtrącać do niej. Każda ze stron wiedziała jakie ma znaczenie ten pojedynek w środku bitwy. Niestety z lasu wyszedł kolejny minotaur i nie respektując niczego, czy to przez wrodzoną głupotę czy z innego powodu, natarł na naszego wybawiciela. Patrzyłem między zadawaniem ciosów czy ktoś ruszy na pomoc lecz wszyscy byli zajęci swoimi przeciwnikami bo impet natarci się zatrzymał w czas pojedynku.
Nie myśląc długo rozejrzałem się i wskoczyłem na grzbiet jednego z ocalałych rumaków moich towarzyszy. Mój poległ sporo wcześniej i musiałem walczyć pieszo. Wierzchowca skierowałem na minotaura i krzyknąłem do rozejścia się i wyskoczyłem ku bestii. Przebijałem się czym prędzej rozrzucając zwierzoludzi stojących mi na drodze na boki. Nie czułem nic prócz chęci uratowania władcy.
Dotarłem wsamąporę. Wielka bestia właśnie robiła zamach do miażdżącego ciosu, który by zapewne pozbawił nas wodza. Przyspieszyłem konia i ciąłem z całych sił kończyny dolne minotaura. Ten zawył takim rykiem, że na moment cały zgiełk bitwy ucichł. Bestia runęła na ziemię lecz jeszcze nie wyzionęła swego spaczonego ducha. Zawróciłem i pognałem ku niej. Pocieszało mnie to, że książę jest już bezpieczny a wróg skupił uwagę na mnie. Pędziłem ale bestia przytomnie wielkim toporem machnęła i poczułem pod sobą jak wierzchowiec ucieka spode mnie. Posoka, krew wylały się z niego jak zborze z worka przebitego mieczem. Poczułem, że wznoszę się i zaczynam opadać. Zerknąłem pod siebie. Rumak, a raczej to co z niego zostało wylądował w szeregach wrogów a ja zbliżałem się do szeregów Imperialnych halabardników.
Gdy się ocknąłem byłem już w Middenheim opatrzony i uleczony. Oznajmiono mi, że mam stawić się przed Grafem. Moje serce było uradowane, że żyje ten wspaniały wódz. A jak się potem okazało zaproponowano mi wstąpienie w szeregi Rycerzy Panter.-
Von Duneberg popatrzył po zebranych i zatrzymał wzrok na Baronie.
- Jak sam widzisz Panie pikanterii rodem z zamtuza nie było tak jak i takich zamtuzowych akcji jak u Algrima. Ale mam nadzieję, że zaspokoiłem ciekawość Panie.- Dodał sięgając po szklanice ze znakomitym piwem.
 
Hakon jest offline  
Stary 14-05-2016, 12:24   #107
Banned
 
Reputacja: 1 Gveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumny
Wszyscy

Ragnwald również opowiedział swoją historię. Była najpieprzniejsza ze wszystkich, bo jak się zdawało była najbardziej realna. Brodacz posiadał talent do opowiadania o swoich przygodach z wielkim darem przekonywania i humorem, toteż rozbawił wszystkich przy stole. Nawet poważnego Fuchsa. Jak przewidział baron, jego dowódca straży i Ragnwald szczepili się za pomocą kufli. Gdy impreza się wykruszała, a jako pierwszy odpadł Edgar, Niedźwiedź i były sierżant Armii Imperialnej przenieśli się w kąt, do miejsca przy kominku. Wytoczyli kilka butelek wódki i zaczęli rozmawiać.

Baronowi towarzyszył jeszcze Yrseldain i Algrim, ale wkrótce elf pożegnał się z wszystkimi życząc dobrej nocy i zniknął w pokoju. Argumentował to tym, że wstawał zawsze wcześniej, mniej więcej z świtem, co potwierdził Algrim skinieniem głowy. Krasnolud jeszcze chwilę pił z Steinbergiem, również rozmawiając, aż baron musiał przystopować. Czuł, że jego zmysły były otępiałe i krasnoludowi nigdy nie dorówna.


Gdy wracał do swojego pokoju, Algrim przysiadł się do dwójki. Nie pamiętał jak długo siedzieli, ale był pewien, że dość szybko osuszyli to co mieli i poszli spać.

****

Ranek zastał was stukotem wozów i oddalonym pianiem koguta. Kupcy z okolic szykowali się do powrotu, wybierając boczne uliczki. Nie mniej, dla znacznej części z was dzień zaczął się uporczywym kacem. Komuś po głowie tupały kury, gdzieś za głośno latał kurz, kogoś męczył gigant. Standard.
Ratunek przybył w postaci solidnej jajecznicy i sera w plastrach oraz piwa. Jak mawiają, żołnierz musi zapchać kichę by pracować, by potem nie zarzucić dowódcy, że nie dba.
Wraz z pierwszym nabożeństwem modlitw w miejscowej świątyni Ulryka, wskakiwaliście na swoje wierzchowce. Pochód otwierał Fuchs, zaraz za nim jechał Edgar z baronem, za nimi uśmiechnięty elf, a pochód zamykał Ragnwald i Algrim.

Powolne tępo dodawało urokowi ładnej pogody, która roztaczała się nad okolicą. Mimo, że znaczną część dominowały lasy. Półtorej godziny jazdy zaowocowało ponownym przywitaniem zamku Steinhoff. Co normalne, o tej porze wszystko wydawało się zabite na głucho, jednak Horst wiedział, że prawdopodobnie trafili na śniadanie, a służba ruszyła do swoich obowiązków. Brama zamku był otwarta, a jej kraty uniesione wysoko.
Fuchs jako pierwszy wtoczył się na dziedziniec z swoim obładowanym koniem. Część zbroi barona wiózł on, część sam Horst. Wybrali się trochę w pośpiechu, bez lepszych juków czy innej możliwości transportu opancerzenia, ale wyprawa okazała się zwycięska. Z okna wychodzącego wprost na dziedziniec zamkowy wypatrywała was znajoma postać łysego i wiecznie profesjonalnego majordomusa.





Na widok całego i zdrowego Pana uśmiechnął się nieznacznie, by zniknąć z okna. Po chwili pojawił się przed wami. Przywitał się z Fuchsem uściskiem dłoni, po czym przystanął przy baronie. Służba pojawiła się momentalnie, przejmując konie gości. Zostały zabrane do zamkowej stajni, gdzie czekał ich odpoczynek i kilka zabiegów pielęgnacyjnych.
Majordomus pochylił głowę na znak powitania.
- Witaj z powrotem, Mości Baronie. Cieszę się, że wrócił Pan cały. Rodzina właśnie śniada.
Horst kiwnął tylko głową.
- Raczej nie będziemy im przeszkadzać. Mam z moją drużyną kilka ważnych spraw i prawdopodobnie wyjedziemy jeszcze dzisiaj. Przybądź do mojej komnaty za kilka minut. Weź z sobą kilka przyborów balwierza, potem udamy się do zbrojowni. - powiedział to już bardziej do Hagena, bliżej jego ucha. Wierny sługa skinął głową i zniknął z dziedzińca wykonać zadania.

Znowu prowadził Fuchs. Weszli bocznymi drzwiami, zapewne przeznaczonymi dla straży. Kapitan poprowadził ich przez kilka korytarzy, musieli wspiąć się na wiele schodów i otworzyć kolejne drzwi, by wyjść na korytarz. Korytarz był... powiedzmy, że był na tyle reprezentatywny, na ile pozwalały to gusta oraz warunki arystokratów północy Imperium. Tam gdzie jechali, podobnymi luksusami, no! może trochę lepszymi mógł poszczycić się tylko sam Elektor Nordlandu.

***

Weszli do komanty Horsta. Surowo urządzone wnętrze przypominało salę pełna trofeów. Stara zbroja, z czasów rejz na ziemie Marienburga. Kilka pięknych obrazów przedstawiających Middeheim, dzikość Drakwaldu czy perła w jego kolekcji - uczciwie zdobyty obraz namalowany przeszło 80 lat temu, przedstawiający panoramę Marienburga w świetle zachodzącego Słońca. Jedna ze ścian gościła sporych rozmiarów kominek, nad których wisiała tarcza z herbem rodowym Steibergów. Zaraz za nią zatknięty był miecz tragicznie zmarłego Jorga von Steinberga, a także oręż jego poległych braci. Nad sekretarzykiem wisiał skromny obraz przedstawiający rodzinę von Steinbergów: majestatycznego Jorga, do którego Horst się upodobnił, jego dwóch braci Klausa i Johanna pośród nich stał on - Horst. Na małym krześle siedziała Ilsa von Steinberg, na której ramionach spoczywały dłonie kochającego męża. Na kolanach matki siedziała malutka Agnes, a obok matki stali Matthias i Fredrich.
Pamiątka po czasach gdy rodzina Steinbergów była szczęśliwa.


Do komnaty przybył również Hagen taszcząc za sobą spory kufer z ubraniami.
- Musimy udawać zwykłych najemników. O ile w przypadku Algrima nie będzie to trudne, bo wystarczy ściąć czub włosów, nałożyć hełm, tak Ragnwald będzie musiał przejść kilka zabiegów pielęgnacyjnych - zaśmiał się baron.
 
Gveir jest offline  
Stary 15-05-2016, 12:02   #108
 
Eleishar's Avatar
 
Reputacja: 1 Eleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputację
Wieczór zleciał całkiem sympatycznie. Dobry alkohol i ciekawe historie, to jeden z lepszych sposobów na budowanie męskich więzi.
Swym zwyczajem Yrseldain zerwał się z łóżka jako pierwszy, by oddać się porannym ćwiczeniom. Nie zazdrościł pozostałym, których zapewne czekał solidny kac po przebudzeniu. Rześki i rozgrzany zjadł solidną porcję śniadania, by następnie wyruszyć do Steinhoff.

Zamek barona był prawdopodobnie największym budynkiem jaki spotkają w ciągu nadchodzących dni. Prezentował się typowo jak posiadłość rodu z tradycjami militarnymi, nie był przesadnie luksusowy, a zdecydowanie praktyczny, choć również w pewnym stopniu reprezentatywny.
Na wspomnienie o udawaniu najemników tylko się uśmiechnął.
-Całe swoje awanturnicze życie spędziłem jako najmita, nawet fryzury nie będę musiał zmieniać. - Zwrócił się do barona lekko rozbawionym głosem, bo wyobraził sobie, jaka przeprawa czeka Niedźwiedzia. Ewentualnie będzie musiał wybrać z kufra jakieś ubrania pasujące do zimnego klimatu celu ich podróży, o ile znajdzie się coś na jego wzrost i posturę.
 
__________________
Nieważne kto śmieje się ostatni, grunt żebym był to ja.
Eleishar jest offline  
Stary 15-05-2016, 22:21   #109
 
Hakon's Avatar
 
Reputacja: 1 Hakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputację
Edgar zbudził się z uporczywym bólem głowy. Nie lubił tego stanu, ale opowieści prawione przez kompanów nastroiły go na zabawę.
Kiedy nasycił głód i w organizmie znalazło się tłuste pożywienie oraz piwo od razu lepiej się poczuł. Droga do zamku jeszcze bardziej dopełniła drogi do zdrowia. Jechali w ciszy a z każdym metrem hałas czyniony przez kopyta i brzęk rynsztunku nie sprawiał takiego bólu.
- Mości Baronie. Zastanawia mnie myśl. Skoro na północy wrze i zbliża się zagrożenie, czemu nikt nie szykuje się na wojnę. Gdzie szkolenie rekrutów. Przecież to zajmie sporo czasu jak zaczną znać podstawy machaniem bronią?- Zapytał jadącego zwycięzcę wczorajszego pojedynku.

Zajechawszy na zamek rycerz teraz dokładniej przyglądał się budowli.
- Dobrze zbudowany mości Baronie. Trochę można by się tu bronić.- Pochwalił posiadłość dowódcy.
Wnętrze było jakże inne od pałacu Książąt Elektorów Middenheim jak i samego Altdorfu, który parę dni temu widział. Wystrój iście wojowniczego rodu. Cieszyło go to. Nie czół się najlepiej w pięknych pałacach zdobionych gobelinami ściąganymi z końca świata i innych ozdób. Ten zamek był wizytówką żołnierza nie fircyka.

Będąc już w prywatnej komnacie gospodarza najmłodszy z drużyny zapytał.
- Baronie. To Waszeci rodzina?- Wskazał na wiszący obraz.
- Piękna pamiątka, której muszę pozazdrościć. Ja niestety nie mam i chyba nie będę miał takiego płótna nigdy.- Dodał przyglądając się każdej osobie z osobna.
W końcu wszedł do komnaty Hagen z kufrem, a po słowach Barona Edgar się uśmiechnął pod nosem.
- Mi wystarczy zapuścić się nieco i te ubrania przyodziać i chyba będzie dobrze.- Uklęknął przy kufrze i ręką podniósł jakieś spodnie.
- A jak rozwiążemy sprawę tytułowania Baronie?- Odwrócił się do stojącego za nim mężczyzny.
- Nie chciałbym nic sam sugerować.- Dodał oczekując odpowiedzi.
 
Hakon jest offline  
Stary 16-05-2016, 18:57   #110
 
Szkuner's Avatar
 
Reputacja: 1 Szkuner ma wspaniałą reputacjęSzkuner ma wspaniałą reputacjęSzkuner ma wspaniałą reputacjęSzkuner ma wspaniałą reputacjęSzkuner ma wspaniałą reputacjęSzkuner ma wspaniałą reputacjęSzkuner ma wspaniałą reputacjęSzkuner ma wspaniałą reputacjęSzkuner ma wspaniałą reputacjęSzkuner ma wspaniałą reputacjęSzkuner ma wspaniałą reputację
Organizm nieprzyzwyczajony do sporych ilości alkoholu, zareagował dość ciężkim porankiem. Bo chociaż Ragnwald z urodzenia hardą głowę ma do picia, to dzisiaj ta zachowywała się jakby ją z błota ulepić. Najchętniej chrapałby do wieczora, pozostawiając ciężki czerep na wygodnej pościeli. Ledwo wsiadł na konia, nie mogąc cieszyć się piękną pogodą, która zachęcała do dalszej podróży.

Zamek i komnata barona nie zrobiła na nim większego wrażenia. Może to z powodu innych spraw, które zaprzątały obolałą łepetynę mężczyzny. Ot kawał warowni zdolnej do obrony przed wszelakim agresorem.
Na słowa barona zareagował dwojako. Nie chciał pokazać, że osoba taka jak on wielbi kiedy się go ubiera, szczotkuje i przycina, zmieniając wygląd, usprawniając jego zewnętrzną wizytówkę. Prawdopodobnie odziedziczył to po matce. Wściekłość go brała, kiedy błociskiem zabrudził buciory, bądź żywicą zaplamił nowo pozyskany kubrak, warty co najmniej cztery ograbione konwoje!
- Co masz na myśli baronie? - powiedział Ragnwald z udawaną złością i goryczą. Chciał grać hardego faceta, jednak nie wyszło. - Brodziska nie dam tknąć, palce poucinam. Musisz mi tak odzienie dopasować, co bym się w nie zmieścił razem z włochatym przyjacielem. - mówił to wesoło targając brodę, jak co rano świeżo wyczyszczoną po harcach dnia poprzedniego.
 
Szkuner jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:12.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172