|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
21-06-2017, 14:37 | #211 |
Reputacja: 1 | Kapłan podziękował skinięciem głowy młodemu chłopakowi, widać było że znał się na swym fachu i jak widać było że miał dobrą nauczycielka. -Nie chciał byś mi pomóc chłopcze, masz wiedzę i to cenną. Ranny i inne choroby pewnie tobie nie obce, a ktoś z twymi umiejętnościami przydał by się jak dojdzie do walki z plugastwem. Chyba że wolisz miecz od ziół i płócien na bandaże, tędy droga wolna chłopcze jesli mieczem masz zamiar robić?
__________________ ''Zima to nieprzyjemny czas dla jeży, dlatego idziemy spać'' |
24-06-2017, 16:25 | #212 |
Reputacja: 1 | "Ponad setka". Zagryzł nerwowo wargi. "To jakieś szaleństwo, nawet o połowę mniejsza grupa to było za dużo." Miał nadzieję, że reszta to zrozumie. Zzuł z dłoni nieporządne robocze rękawice i odrzucił je na kontuar. Nie chciał gadać, ale chyba będzie musiał. - Jeśli idą na nas, to pora na odprawienie pogrzebowych rytuałów - skinął głową na Adelmusa i popukał palcami w brzydko oheblowane drewno. - Nie mamy szans z taką grupą, zapewniam was. Sprawa jest prosta, zmywamy się stąd. Na łodziach, pomieszczą wszystkich. Albo na wozach, ale wtedy... ktoś będzie musiał ruszyć na nogach. - "I nie będę to ja", dodał w myślach. Podziękował w myślach zmarłemu stryjowi za nauczenie go za dzieciaka jazdy konnej. I sobie, za wybranie drogi życiowej. Gdyby nie ona, nie byłby tutaj - prawda - ale tak przynajmniej ma jakieś perspektywy na ucieczkę. Ostatnio edytowane przez Fyrskar : 24-06-2017 o 22:09. |
24-06-2017, 18:46 | #213 |
Dział Fantasy Reputacja: 1 | Matko ściskał na zmianę oba ramiona i wodził oczyma po polepie. Wyglądał na spłoszonego, że kapłan zwraca się bezpośrednio do niego. Spod zarośniętego ciemnymi lokami czoła błyszczały piwne oczy. - Oni nas wymordują, panie. Tatko mówił, że będzie trzeba łodzią uchodzić. Mam dobytek tam znosić. To mogę już iść? Nie wyszedł jednak bez słowa. Widząc, że Adelmus bacznie słucha i obserwuje odrobinę się ośmielił. Pogaworzył i zaraz potem wyszedł. - Babka dużo mi pokazywała. Umiem już opatrzyć ranę po nożu, okładać gorące poty i zrobić wywar, gdy trzewia wyrzucają jedzenie. No i podlewam ducha, żeby z kopca nie wyłaził. - Bo on chyba zły jest, ten duch. Babka mówiła, że póki w kopcu zamknięty to do reszty martwych iść nie może i dzięki temu słabowity. Że tylko tak krzywdy nie narobi. To polewam jak kazała kopiec dookoła wodą po warze z pęcherzy pławnych garbusów i leszczy a na krzakach wieszam rybie kręgi. Czasem jak wiater amulety pozrywa to słychać, że duch wyje ku wsi. Tymczasem w karczmie Tankreda obudził tupot wielu obutych nóg. Dostrzegł wiele cieni krążących za przymkniętymi okiennicami. Zaraz. Cienie w nocy? Następnie był niemym świadkiem rozmowy, jaka przeniosła się do wnętrza wspólnej sali. - Jestem samotnikiem, wojowniku - zwrócił się Einar do Wasyla. - Zwykle przebywam w ostępach na północnym brzegu a khazadów nie widziałem już od kilku lat. - A setka, którą widziałem jest nietypowa. Wszystkie pokraki co do jednej o zwierzęcych łbach. Nie znalazłem jeszcze odpowiedzi dlaczego akurat tacy się zbierają. Ale jeśli ich rytuały wypadną pomyślnie to bez omyłki ruszą na południe. Krasnolud przerwał na chwilę potok słów i obmył twarz przyniesioną wodą. Spod krwi wyjrzał na świat tatuaż. - Einarze. Oni są już i na naszym brzegu. Właśnie idą na nas od wschodu. - Zatem mamy pilniejsze zmartwienie! Jedno wam tedy powiem, bo to pewnie grupa zwiadowcza. To oni są tu by nas szarpać i zajmować. I coś ich tu trzyma i prowadzi. To fanatycy. - Twoja izba jest gotowa - odparł Rulf. - Możemy iść od razu. Kapitanie, pozwól z nami. Reszta na dwór, obserwować! Zajmijcie już wyznaczone miejsca. Dom Einara okazał się większą szopą na podmurówce przylegającą do domu Rulfa (ostatniego po prawej stronie drogi wchodząc do wsi). Wewnątrz panował mrok, gdy krasnolud pośpiesznie ryglował za nimi trzema drzwi. - Kurwa, kaganek. Szajs. - Słyszalny było tylko brzdęk metalu na polepie. Z zewnątrz przez deskowanie ścian nie przedostawał się żaden snop światła. - Kamyk, kord i butonierka. Ten kubek to latarenka - zrymował cicho Einar a obecnych oślepiło na chwilę białe światło bijące z małego cynowego kielicha. Gdy wzrok się przyzwyczaił przedmiot oświetlił wystarczająco całe pomieszczenie. Ilość przedmiotów niezrozumiałego dla Wasyla przeznaczenia była ogromna. Graty zajmowały przestrzeń od sufitu do podłogi i wyglądały, jakby wyjęcie jednego z nich miało spowodować upadek całej misternej konstrukcji. Wśród materiałów dominowały czarno, srebrno i brązowo połyskujące metale. Khazad począł krzątać się przy tym bałaganie widocznie czegoś szukając. Mimochodem wysłuchał opowieści autorstwa Fredericka o nadchodzącym oddziale zwierzoludzi. Podczas przekazywania informacji Wasyl wspiął się na wyżyny własnej elokwencji. - Jeśli to prawdziwe mroczne młode to jesteśmy głęboko w arse. Sami pomyślcie - demon o kształcie wielkiego drzewa. jak go odróżnić od zwykłej wierzby na tym zasranym bagnie? - Nie ma sposobu? - Pf. Oczywiście, że jest. Cała sterta złomu zaczęła wyraźnie podzwaniać od szarpnięć umięśnionej, krasnoludzkiej łapy. w końcu Einar wydobył z niej trzy strzały o krótkich, zakręconych lotkach. - Mroczne młode to demon. Nie znam się na nich, ale gdzieś czytałem, że posiadają jedno oko. Pewnie będzie wyglądało jak dziupla... No trza być czujnym. - A te strzały? - To specjalne pociski. Zaklęte czarem chwytającym. Grot po trafieniu w cel zmieni kształt na kotwiczkę. Potem możesz nawet człowieka na tym powiesić, wytrzyma. Tylko sznur zawiązać trzeba blisko grotu, bo promienie nie są ze stali. To zwykłe drewno. Nagle z zewnątrz dobiegł ich krzyk wielu kobiet. |
26-06-2017, 07:55 | #214 |
Reputacja: 1 |
|
27-06-2017, 17:34 | #215 |
Dział Fantasy Reputacja: 1 | Wasyl stanął na drodze z na wpół dobytą bronią. Jego najemnicy spędzali czas przy wjeździe do wsi obserwując otoczenie zza rzędu beczek. Adelmusa dostrzegł dwa domy bliżej niż tamtych, jak wychodził z drewutni tuż za nastoletnim chłopcem. Młody pobiegł prosto na przystań, do rodziców. Leonard nieco się szwendał w tylko sobie znany sposób cyklicznie obserwując otoczenie. W oczy rzucało mu się wiele rzeczy: kłótnie, przepychanki, pośpiech, strach i... Zwątpienie? Czy ci wieśniacy też wątpili, że z tej sytuacji uda się ujść z życiem? Jakby tego było mało ich towarzysz z południa, Tankred, zdawał się być tym zwątpieniem niewzruszony. Ciągle spoglądał dookoła ze zdziwieniem wymalowanym na twarzy. Ciężko było uwierzyć, że nigdy na oczy wsi rybackiej nie widział. Nocą. Zza prowizorycznej barykady. Kobiety krzyczały, bowiem podczas pospiesznego pakowania dobytku na łódź jedno z dzieci wpadło do wody. Jeden z mężczyzn już się rozpasał i szykował do wejścia do wody. - Patrzcie! Tam! Tam stało jedynie drzewo szumiące złowrogo delikatnie obklejonymi liśćmi gałązkami. Kapitan Drozdow uspokoił ludzi wokół siebie. Jednocześnie stojący w oddali Rulf złapał jego wzrok i usilnie coś gestykulował. Przestał po chwili widząc, że Wasyl patrzy się nań bezrozumnie. |
28-06-2017, 12:58 | #216 |
Reputacja: 1 |
|
03-07-2017, 20:40 | #217 |
Reputacja: 1 | Adelmus obejrzał się tylko za chłopakiem, jego słowa o kurhanie i niespokojnej zmorze co miała nękać wieś zastanowiły młodego kapłana. Coś musiał być na rzeczy że miejscowa znachorka zabobonami odganiał ''coś'' lub ''kogoś'' od wsi, stare legendy, tradycja lub może była to prawda i jakiś upiór zamieszkiwał tutejsze wzgórze. Należało by to sprawdzić i upewnić się cóż takiego może być na wzgórzu obok wioski i to szybko zanim nadejdą hordy chaosu - takich rzeczy nie należało lekceważyć.
__________________ ''Zima to nieprzyjemny czas dla jeży, dlatego idziemy spać'' |
05-07-2017, 14:48 | #218 |
Reputacja: 1 | Leonard nie zsiadał z konia. Wierzchowiec był jego nadzieją na salwowanie się ucieczką, jeśli sprawy obiorą najgorszy możliwy obrót. Poza tym co on miał zrobić poza końskim grzbietem. Był konnym do cholery. Więc tylko patrzył się na ratowanie dzieciaka, dopóki nie posłyszał krzyków od strony barykad. Spiął konia ostrogami i pokłusował w kierunku wołającego mężczyzny i swojego towarzysza. - Nie zamierzam się zbliżać do tego cholerstwa, o ile ten szurnięty krasnal mówił prawdę - ostrzegł Wasyla, który wyraźnie układał już w głowie jakiś plan. Bardzo nierozsądny, zdaniem Schumanna. Mało który plan był dla przepatrywacza wystarczająco ostrożny. - Ale mam łuk. - Dla potwierdzenia swoich słów odwiązał owiniętą impregnowanym materiałem broń od siodła. - Tylko dziupli nie widzę jakoś. Przyglądał się drzewu. Jeśli zobaczy coś mogącego być dziuplą, spróbuje wypuścić w tamtym kierunku strzałę lub dwie. |
05-07-2017, 20:10 | #219 |
Reputacja: 1 | ...Bądzcie czujni. Mogą w każdej chwili uderzyć... Teraz dopiero, po wypowiedzi Wasyla, przełknął ciężką ślinę zwątpienia. Miał wrażenie, że posłyszał w słowach doświadczonego woja pewne zwątpienie. Szybko nakreślił młot na piersi, byleby tylko to była głupia myśl. Wiele dziwactw widział już w życiu, wiedział więc, że bajka o 'zdrzewiałym' szpiegu może okazać się prawdą. - Jaką krzywdę chcesz wyrządzić drzewu ostrym grotem strzały? - zwrócił się do Leonarda - Dalibyście oliwę i ogień, to spalę cholerstwo po sam pień! Co ty gadasz durniu skończony?! Na Sigmarowe poślady, do reszty mi odbiło. |
05-07-2017, 21:46 | #220 | |
Dział Fantasy Reputacja: 1 | Adelmus nie szczędził żadnego z trzech swych kulasów by znaleźć się jak najszybciej przy kopcu. Wokół wielu poruszało się w sobie tylko znanych kierunkach. Gdy stanął przed zadrzewionym wzniesieniem pojął, że w promieniu dwudziestu metrów nie ma żywej duszy. Choć jakby spojrzeć na to z drugiej strony... Kapłan przypomniał sobie wizję, jaką doświadczył podczas pierwszego dnia pracy na pińskim cmentarzu. Cytat:
Z tego zamyślenia aż wszedł w krzak malin. Walcząc z rośliną o swoją szatę wydawał wyraźny stukot, gdyż zawieszone na gałązkach rybie kręgi uderzały o siebie. Dźwiękom wturowały rytmicznie podmuchy świeżego powietrza znad rzeki. Kapłan przestał się szarpać zaniepokojony aurą tego miejsca. Od strony wsi usłyszał kolejne krzyki. Było ciemno, on z pochodnią w jednej i kosturem w drugiej ręce. Ziemia pod jego nogami tąpnęła, wydając podejrzany dźwięk. Albo tylko tak się zdawało. W mroku nocy dźwięki zazwyczaj są niepokojące. Najemnicy i milicjanci już przy pierwszych sygnałach wzywających do obrony wioski zgromadzili się na drodze przy przenośnej barykadzie. Teraz stali na wylocie ze wsi wraz z Leonardem w oczekiwaniu najgorszego. Wierzchowiec cicho rżał z niepokoju a jeździec wypatrywał oczy. Niewysoki dąb wydawał się być jednak tylko drzewem. Nie zareagował nawet na głośną deklarację Tankreda. Najgorsze nie bało się jednak ujawnić. Wyczekało moment największego skupienia. Dotąd przyczajeni obserwowali przygotowania obrońców i jasnym świetle wielu pochodni. Przeciągły skrzek dał przedzierającym się przez bagna napastnikom do wzmożonego wysiłku i szarży. Po chwili dało się słyszeć głęboki, tubalny ryk od strony grobli i drogi do wsi oraz odgłos gotującego się bagna. Nic jednak nie wylazło na drogę, a po ich lewej stronie było głośno. Rulf, widząc nadbiegającego Wasyla wybiegł mu naprzeciw. - Jeśli przeżyjesz naucz się znaków bitewnych - rzucił krótko. - Te drzewa to szpieg? Chciałeś wywołać panikę czy - urwał sołtys. Zwierzoludzie kroczyli trawiastym cyplem z południowego-wschodu. Jakby na potwierdzenie kilka strzał śmignęło w powietrzu nad dowódcami i wbiło się w ścianę budynku za nimi. Wieśniacy zgromadzeni w opłotkach odpowiedzieli tym samym i wywołali kilka pisków w grupie przeciwników. - Ranald jest łaskawy. A oni ciasno ściśnięci na cyplu. Mamy strzelać czy odetniesz ich od wsparcia Wasylu? Ostatnio edytowane przez Avitto : 11-07-2017 o 20:10. | |