Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy Oznacz fora jako przeczytane

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 01-10-2016, 12:41   #41
 
Hakon's Avatar
 
Reputacja: 1 Hakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputację
Gaspard kiedy przyszła Alexa z przygotowaną kuszą ruszył wraz z resztą na obchód. Jak twierdzili znaleźli ślady zbrodni. Ślady krwi prowadziły do zakrwawionej i poszarpanej nogi.
- No tu chyba zakończył swój posiłek. Nie wydaje mi się by zabijał z głodu. Tu o coś innego chodzi.- Mówił ni do siebie ni do reszty.

Doszli po śladach do płotu oddzielającego wioskę od otaczających ją lasów. Po drugiej stronie znaleźli się szybko wychodząc jedną z furt. Ślad niknął przy lesie.
- Dziwne te ślady. Wcale nie większe od ludzkich, tylko te pazury.- To nie wyglądało na wilkołacze. Z tego co wiedział, a trochę się przy wampirach i o wilkołakach zasłyszał.
- Ślady powinny być chyba większe i głębsze od zwykłych ludzkich.- Na głos myślał.
W końcu sierżant zarządził pójście spać do gospody. Gaspard nie sprzeciwiał się rozkazom z natury i ruszył za resztą.

Rano wszyscy zebrali się w spólnej sali. Obsługi nie było nigdzie widać. Tajemniczych gości również nie pojawili się.
- Wilcze łapy nie wyglądające do końca jak wilcze. Kobieta zdrowa chociaż wystraszona zmarła nocą. Gospodarza i gości nie ma.- Wyliczał łowca siedząc i dojadając resztki z talerza po śniadaniu.
- To nie jest normalne. Coś mi tu nie pasuje. Ja bym się przyjżał miejscowym. No i czemu przed naszym przyjazdem już mieli czosnki i inne zioła powywieszane?- Popatrzył po reszcie i wziął dużego łyka ciepłego mleka.
Drzwi się otworzyły i zaczęli chłopi wchodzić uzbrojeni w to co pod rękoma mieli.
Chciali dziewczynę za czarostwo spalić w jej obronie kapral się wstawił. A ich sierżant tylko z wrednym uśmieszkiem popijał za kontuarem winko.
Gaspard nie zamierzał się wtrącać w gadki z chłopami bo jedynie co by mógł zrobić to większą w nich złość wzbudzić. Położył tylko kuszę na stole gotową do strzelania. Czekał na rozwój sytuacji. Jedna osoba powinna mówić a nie cała gawiedź. Chłopi z razu wyczują, że myśmy niepewni swego jak zaczniemy jak przekupy na bazarze przekrzykiwać się. Kapral miał rację i to powinni szybko pojąć.
 
Hakon jest offline  
Stary 01-10-2016, 23:44   #42
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Jeden trup mniej, jeden więcej...
Hagen widział w swym życiu tyle truposzy, że ofiara wilkołaka (czy czym był ten potwór) nie zrobiła na nim większego wrażenia.
Gorzej, że stwór znowu się rozpłynął w lesie, co oznaczało, że kolejne spotkanie odbędzie się w miejscu wybranym przez potwora. Na to jednak Hagen nic nie mógł poradzić i z przyjemnością poszedł spać.
Może nie do końca można to było nazwać spaniem...

* * *

Kobieta do łóżka, kobieta do kuchni...
Hagen nie był pewien, czy Mysza potrafi gotować. Z pewnością potrafiła zrobić śniadanie, ale nie sądził, by propozycja 'zrób śniadanie' spotkałaby się z aprobatą. Prędzej dostałby stołkiem w łeb.
Wolał sam zrobić śniadanie, dla całej trójki, uwzględniając i 'podopieczną' Alexy.
A po chwili okazało się, że najlepiej by zrobił, gdyby zjedli śniadanie w łóżku, nawet gdyby sam miał to śniadanie zrobić i przynieść. Użeranie się z bandą ogłupiałych ze strachu chłopów zdecydowanie mu nie odpowiadało.
Cóż kmiotki z zabitej dechami dziury mogli wiedzieć o postępowaniu w takich sytuacjach. Naiwnie sądzili, że pozbycie się Pieguski wpłynie na wilkołaka? Że dziewczyna spłonie, a potwór rozwieje się jak dym?
Bogowie... że też tacy głupcy istnieli.
Śmierć Pieguski, nawet w oczyszczających płomieniach, nie wpłynie na działalność potwora, a jeśli jest w jakiś sposób z dziewczyną związany, to jej śmierć najwyżej spotęguje jego wściekłość i do zwykłej krwiożerczości doda jeszcze jeszcze nienawiść.
A nawet gdyby chłopi mieli rację... Nie może tak być, by byle wieśniak brał prawo w swoje ręce i palił, kogo tylko zechce.
Z pewnością życie dziesięciu wieśniaków było więcej warte, niż życie jednej dziewczyny, ale Hagen nie zamierzał oddać jej w ręce żądnego krwi tłumu. Podobnie jak Gaspard przyszykował kuszę.
 
Kerm jest offline  
Stary 02-10-2016, 00:06   #43
 
Corrick's Avatar
 
Reputacja: 1 Corrick jest godny podziwuCorrick jest godny podziwuCorrick jest godny podziwuCorrick jest godny podziwuCorrick jest godny podziwuCorrick jest godny podziwuCorrick jest godny podziwuCorrick jest godny podziwuCorrick jest godny podziwuCorrick jest godny podziwuCorrick jest godny podziwu
Aldric był niezmiernie kontent, iż nie znaleźli żadnego potwora, wilkołaka czy innego mordercy. Bo to i mało miał problemów na głowie? Zima, to raz. Odmrożenia, to dwa. Kwas w żołądku, to trzy. Nie potrzebował wilkołaka na pozycji numer cztery... choć pewnie rankiem się tam pojawi, tego mógł być pewien. Z gorliwością większą, niżby wypadało, Ezacher wrócił do pryka i osunął się w sen. Resztki bimberku w przyjemny sposób stłamsiły myśli, nie pozwalając mu na dalsze rozważania tej nocy.

* * *

Rankiem czuł się lepiej, niż przypuszczał że będzie. Porwał z miski jabłko, nalał sobie i towarzyszom dzban piwa i przyniósł kilka kubków do stołu.
- To, panowie i pani, na szybkie rozwiązanie tego problemu. - uniósł kubek w salucie i wbił klina. Czuł, jak życiodajny płyn zabiera w niepamięć resztki kaca i przywraca siły. Z każdym kolejnym łykiem piwa Aldric nabierał kolorów. Odstawił w końcu kubek na stół i zawtórował Gaspardowi.

- Ta, sprawa z czosnkiem jest podejrzana. Jakby spodziewali się co najmniej wąpierza... - spojrzał pytająco na Gasparda, czy ten potwierdzi jego słowa. - Uważam, że powinniśmy odtworzyć drogę, którą przeszliśmy w nocy by sprawdzić, czy może coś nam umknęło. Może coś na płocie? Albo na którymś drzewie? - zasugerował. - Ale wartoby też popytać wieśn... - gdy to powiedział, drzwi do karczmy się otwarły i wlało się miejscowe "pospolite ruszenie".

Słysząc pierwsze słowa tylko machnął ręką i podszedł do baru, chcąc zrobić sobie coś do jedzenia. Pajda chleba ze smalcem i trochę mięsiwa przywróciło mu siły. Położył pistolety na szynkwasie, choć ten ruch nie był trochę "pasywny", jak na Aldrica. Już miał się odezwać, gdy spojrzał na kaprala, który postanowił wziąć sprawy w swoje ręce.

Odciągnął kurek w jednym z pistoletów, uprzednio sprawdziwszy czy jest nabity. Był, jak zawsze. Tę samą procedurę powtórzył z drugim pistoletem, jakby od niechcenia tylko spoglądając na przywódcę chłopów...
 
Corrick jest offline  
Stary 04-10-2016, 01:54   #44
 
kinkubus's Avatar
 
Reputacja: 1 kinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputację
Ha! Chłop jak dąb - również w łóżku - niby odważny, a Mysza miała wrażenie, że to jej się obawia bardziej, niż tego zwierza, na którego się zasadzają od kilku dni.
Jeszcze usługiwał jej jak służka, nieustraszony kawalerzysta chyba w życiu nie miał porządnej baby. Nie, żeby Alexie to bardzo przeszkadzało, wręcz przeciwnie; lubiła owijać sobie faceta wokół palca. Lubiła też dostawać jedzenie przygotowane przez kogoś innego, niż ona sama, tak jakby... cieplej i z uczuciem, zawsze smakowało lepiej.

Piegusce też się chyba to podobało. Zdawała się powoli otwierać, nie stroniła od kontaktów, nawet mówiła coś więcej. Przy jedzeniu, Alexa wspominała w myślach jej słowa: „Nie idź. On tu jest. Zgniesz. Nie chcę, żebyś zginęła. Zostań.”.
Jakaż to była ulga! Mała nie miała racji, pomimo wieszczenia im śmierć przez cały dzień. Potwór jak potwór, zabić może, ale i chłop jak na widły nabije, to życie się straci. Walczyli już z czymś podobnym i wyszli z tego zwycięsko, do tego przeciwko grupie, a tutaj mieli zaledwie jednego.

Co wy się tego czosnku uczepiliście? — odpowiedziała, podsłuchawszy rozmowę kompanów. — Zabobonni ludzie, nie miał im kto powiedzieć jak poprawnie zwalczać potwory, to chwytają się metod jakie są im znane.

O wilku mowa. Do sali wparowała cała gromadka, wnioskując po nastrojach, gotowa kogoś zlinczować. Jeszcze jaka kurewsko uprzejma; ten rosły z wąsem, brakowało, żeby ugniatał wełnianą czapeczkę między palcami. Może chłop prosty, ale nie dało się mu odmówić chociaż odrobiny elokwencji.

Nie podobał jej się brak reakcji sierżanta. Kiedy ten był obecny, nie powinien zastępować go Baumann. Tylko się przyglądał z głupim uśmieszkiem, do tego sącząc winko, którego tak wszystkim odradzał picia ostatniego wieczoru. Ładnie, może zaraz będzie trzeba przypiłować rozjuszony tłum, a ten się upaja. Były takie momenty, że Götza serdecznie nienawidziła i nie dziwiło ją, że poprzedni oddział wpędził do piachu.

Pogładziła przytuloną pieguskę po głowie. Poczekała, aż zastępca skończy i sama wstała, zasłaniając dziecko przed ewentualnym atakiem. Trzymała dłoń na głowni miecza, na wypadek gdyby trzeba było go dobyć i spuścić trochę krwi niesfornych miejscowych.

Słuchajcie mądrzejszego i bardziej doświadczonego. My już mierzyliśmy się z podobnymi bestiami, kwestia czasu, jak się i z tą uporamy. Dajcie nam w spokoju pracować, a nim się obejrzycie, nas i waszego problemu w okolicy nie będzie.
 

Ostatnio edytowane przez kinkubus : 05-10-2016 o 08:40. Powód: Skasowałam wzmianki o łowcy wampirów. Teraz jest meh, lepiej nie będzie.
kinkubus jest offline  
Stary 04-10-2016, 08:23   #45
 
Tom Atos's Avatar
 
Reputacja: 1 Tom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputację

Blade, północne słońce wstało, ledwo ogrzewając swym obliczem stirlandzką wioskę. W pokoju na górze gospody przewracając się w łóżku Marko zaczął leniwie szukać ręką ciepłego, pulchnego ciała Kunegunde. Lecz nie znalazł go. Momentalnie się obudził, usiadł i rozejrzał dookoła. Zimna woda z miski, którą pochlapał twarz obudziła go z resztek snu. Szybko się ubrał i zszedł na dół.

Coś było nie tak. Za cicho? Gdzie karczmarz i jego rodzina? Marko począł przetrząsać gospodę w poszukiwaniu Lothara, no i Kunegunde. Nie znalazł.
Jedynym zamkniętym pomieszczeniem była piwniczka. Uznając, że działa w stanie wyższej konieczności Marko przy pomocy toporka rozwalił zamek i zszedł na dół pomiędzy rzędy przeróżnych flaszek:
- Figlio di puttanta. – zaklął z cicha wyciągając jedną z flaszek – Nie wierzę. Barolo z Campagrotty. Ten Cazzo z tego zadupia na końcu świata, gdzie psy szczekają tyłkami ma Barolo.

Marko nie mógł wyjść ze zdumienia. Zębami z wprawą wyciągnął korek i pociągnął spory łyk. Wino przyjemnie rozlało mu się po przełyku.
- Che, che, che. Całkiem, całkiem.
W tej chwili Marko był gotów kochać cały świat. Nawet wilkołaka. Wrócił na górę.
- Nie uwierzycie co znalazłem w piwniczce Lotharka.
Zawołał potrząsając flaszką. Miny towarzyszy były jednak ponure.
- Co jest? Ktoś umarł?
Okazało się, że tak. Żona zagryzionego wieśniaka. Marko pociągnął kolejny łyk i zaczął kombinować. Zmarła jedyna osoba, która mogła rozpoznać wilkołaka w jego ludzkiej postaci. Przypadek? Marko tak nie sądził.

Tileańczyk podszedł do Falkena i odciągnąwszy go na bok zagadnął bez ogródek:
- Powiedz no mi, jak zginęła ta kobieta? Bo chyba nie we śnie?
- No we śnie właśnie. Poszła spać i się już nie obudziła. -
Falken wzruszył ramionami.
- Trochę mnie świtem zmartwiło, że jakaś taka cicha leży, to żem podszedł i ją poszturchał, a ona już na tamtym świecie była. Może z tego stresu w nocy jej się zeszło, nie wiem i w sumie to mi to wisi... Ja to bym już do Enzesberga wrócił. - Mężczyzna skrzywił się i przejechał dłonią po włosach.
- Chrzanisz. To młoda baba była, takie nie umierają bez powodu. Trzeba …
Nim zdążył powiedzieć co trzeba do gospody wdarła się banda wieśniaków chcących upiec czarownicę.

Wkrótce sprawa stanęła na ostrzu noża. Wieśniacy chcieli dziewczynkę, a żołnierze dyskretnie, bądź mniej, szykowali się do odparcia ewentualnego ataku.

Zaraz po wystąpieniu Myszy Marko podszedł z butelką do tego wielkiego chłopa o długich włosach i kręconych wąsach, który zaczął pierwszy gadać, objął go ramieniem i zagadał:
- Jak masz na imię przyjacielu? Zdaje się, że ty przewodzisz miejscowym, zacnym włościanom? Otóż widzisz spalenie dziewczynki, to całkiem niezły pomysł. Tak się robi z czarownicami. Ale … no właśnie. Spalimy ją i co? Wilkołak sobie pójdzie? A gdzie tam. Będzie chciał się zemścić. Lepiej mój drogi użyć jej jako przynęty.
Marko puścił rosłego chłopa i stanął przed tłumem. Wziął się pod boki i zawołał tak, by go wszyscy słyszeli.
- Chłopy! Słuchajcie! Wilkołak się w człeka przemienia i jako człek łazi po wsi szukając ofiary. Musicie znaleźć obcych we wsi. Znajdźcie wszystkich obcych i przyprowadźcie ich tu. A jak nie będą chcieli, to siłą ich do nas. W gospodzie nocowało dwóch obcych z mieczami. Znajdźcie ich. To wilkołaki mogą być. My ich przesłuchamy. Jak będziemy działać razem znajdziemy drania. Wojsko z narodem, naród z wojskiem! Pamiętajcie. Obcy twój wróg! Szukajcie obcych!

Venturini miał nadzieję na pożyteczne spożytkowanie energii chłopów. Ta banda mogła być przydatna, gdyby ją właściwie pokierować.
Co do swoich planów, to Marko miał zamiar przyjrzeć się ciału zmarłej Eloise, a nóż ktoś ją pogryzł i kobiecina też się stanie wilkołakiem? To by dopiero było.
Kolejny łyk Barolo smakował znakomicie. No i warto odszukać Lothara z rodziną. Gdzieś się zaszyli, tylko gdzie? Może chłopi przy okazji poszukiwania obcych, ich znajdą.

Marko nie miał zamiaru siedzieć w karczmie. Wyjdzie za chłopami.
 
Tom Atos jest offline  
Stary 04-10-2016, 12:48   #46
 
Layla's Avatar
 
Reputacja: 1 Layla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputację
#7


Chłopi byli pewni swego póki Haug nie krzyknął. Wtedy w mig z nich uleciało powietrze i już tacy skorzy do odbierania dziewczynki siłą nie byli, zwłaszcza widząc Gasparda, Hagena i Aldrica przygotowujących broń. Paru chłopów zbladło, zobaczywszy odciągnięty kurek w pistolecie Ezachera i nerwowo przełknęli ślinę, zerkając po sobie. I wtedy do akcji przystąpił Marko, biorąc chłopów pod włos. Przywódca wieśniaków przedstawił się jako Hans Klopp i z zasępieniem przysłuchiwał się słowom Venturiniego, natomiast w szeregach mężczyzn Tileańczyk szybko swoją przemową rozpuścił zwątpienie, czy jednak warto tę małą zabijać. Podniósł się szum, chłopi zerkali po sobie, kiwali głowami, po czym po prostu zebrali się i... wyszli z gospody debatując między sobą nad słowami żołnierza. Venrutini ruszył za nimi i wtedy odezwał się Kaspar, wracający do stolika.
- A ty, Venturini, gdzie leziesz?
- Idę sprawdzić ciało nieboszczki...
- Tylko wracaj zaraz, mamy inną robotę na dzisiaj do zrobienia.

Tileańczyk skinął mu tylko głową i wyszedł z karczmy.


Mróz uderzył cię z całą intensywnością, gdy znalazłeś się na zewnątrz. Powietrze było tak ostre, że aż mroziło włosy w nosie i drapało w gardle. Przebiegłeś po mokrym śniegu do chaty, w której leżały zwłoki i mijając pokój, w którym spoczywało rozszarpane przez wilkołaka ciało, wszedłeś do jedynej w tym budynku sypialni. Tam, na łóżku, zawinięta w kołdrę leżała żona zabitego, więc podszedłeś do niej i ostrożnie odwinąłeś poły materiału. Moment później ukazała ci się biała, ściągnięta śmiercią, kobieca twarz. Eloise, jak nazywali ją wieśniacy, wyglądała, jakby spała, więc zabrałeś się szybko do sprawdzania jej ciała. Po dłuższych, dokładnych oględzinach doszedłeś do wniosku, że kobiecina nie ma żadnych znaków szczególnych, które sugerowałyby udział osób trzecich w jej śmierci. Żadnych ugryzień, żadnych zadrapań, kompletnie nic. Może jednak przypuszczenia o śmierci we śnie były tymi trafnymi? Biłeś się z myślami, wracając do "Przypiecka" bez żadnego nowego tropu.


Götz poczekał, aż Venturini wróci z wyprawy do chałupy nieboszczyków, a gdy Tileańczyk pojawił się z powrotem i zdał raport z oględzin ciała, sierżant przeszedł do rzeczy.
- Dzisiaj rozejrzymy się po okolicy, poszukamy śladów. Co prawda śniegu sporo napadało w nocy, ale może uda się coś trafić. Jeśli nie, zostajemy na miejscu, dopóki nie rozwiążemy tej sprawy. Wychodzi na to, że w okolicy grasuje wilkołak, więc trza go znaleźć i ubić. Pozbierajcie swoje klamoty i za kwadrans przed gospodą. Ta mała... - Wskazał podbródkiem na Pieguskę. - Zostaje pod kluczem w pokoju Alexy.
- Nie idź, zginiesz... - Dziewczynka chwyciła się kurczowo płaszcza kobiety, a Mysza tylko uniosła brew. Już to przecież słyszeliście.

Gdy zbieraliście się do wyjścia, w "Przypiecku" pojawił się Lothar. Szybko wyjaśnił, że ze względu na nocne wydarzenia, żonę z córami ulokował u swoich rodziców, w domu na skraju wioski, a sam pomaga im wzmacniać drzwi oraz okna czym się da.
- Wrócę najszybciej, jak będę mógł, a do tego czasu częstujta się, czym chata bogata. Potem was podliczę - rzucił tylko krótko, znikając na zapleczu w poszukiwaniu narzędzi.
Zebraliście się przed karczmą w pełnym rynsztunku i Kaspar zarządził wymarsz przez pokrytą zaspami śniegu osadę.

Najpierw odwiedziliście kilka domostw i zagród, lecz gdzie tylko się pojawiliście, mieszkańcy wioski odwracali się od was i uciekali w strachu, odmawiając wprost jakiejkolwiek pomocy czy też udzielenia odpowiedzi na nurtujące was pytania. Kobiety w popłochu poganiały dzieci bawiące się w śniegu i kryły z nimi w chatach, ryglując za sobą drzwi i okiennice. Mężczyźni chwytali za broń, wycofując się do swych domostw. W wiosce panowała atmosfera strachu i niepewności, a wasza obecność jakoś nie poprawiała nastrojów wieśniaków.

Ledwo wyjechaliście poza krąg chat, Kaspar postanowił rozdzielić kompanię na trzy niewielkie grupki, co by przyspieszyć poszukiwania: w pierwszej miał jechać Götz, Falken i Wagner, w drugiej Baumann, Venturini i Maus, a trzecią stanowili Bludger, Storm i Ezacher. Każda z grup dostała własny teren do sprawdzenia, ponadto Kaspar zarządził, że tuż przed trzecią świecą mają spotkać się w "Przypiecku" i zdać raport z poszukiwań. Nie było pytań, więc rozjechaliście się, każdy w swoją stronę - Götz na północ od wioski, Baumann i jego ludzie na południowy zachód a Bludger na południowy wschód.



Przez kolejne godziny przepatrywaliście własne, wyznaczone przez sierżanta tereny, nie natrafiając na nic, poza pogrążonymi w ciszy, zaśnieżonymi lasami. Mróz dawał się we znaki, a wy, owinięci najszczelniej jak się dało ubraniami i drżący z zimna, myśleliście jedynie o powrocie do ciepłej gospody. W pewnym momencie grupa Bludgera przecięła się z grupką Baumanna i biorąc pod uwagę, że żadna z grup nie natrafiła na nic podejrzanego, postanowiliście połączyć siły i raz jeszcze sprawdzić ciągnącą się nieopodal dolinę. Nieco przytępione zmysły i brak czucia w policzkach zdradzały, że należało powoli zbierać się w drogę powrotną. Wyjeżdżając na sporą polankę, gdzie śnieg odbijał promienie nisko wiszącego słońca, Baumann i Storm zobaczyli coś dziwnego niemal w tym samym momencie. Gestem dłoni dali znać reszcie i skierowaliście się w tamtą stronę.

Gdy znaleźliście się dostatecznie blisko, stanęliście jak wryci. Ze śniegu wystawała bowiem... ludzka dłoń. Podeszliście do zaspy, z której wystawała ręka. Z palców zwisały zamrożone krople krwi. Rozejrzeliście się od razu po okolicy i dostrzegliście nieopodal wyraźne ślady pozostawione na śniegu przez pojedynczego wilka. Sądząc po ich rozmiarze, całkiem sporego, jednak to zdecydowanie nie były ślady tego, którego szukaliście. Gdy odgarnęliście śnieg, okazało się, iż zwłoki należały do młodej (i, jak zauważyli Aldric i Marko), całkiem atrakcyjnej kobiety. Na jej twarzy jednak malował się wyraz najgłębszego przerażenia. Ciało było zimne, ale nie zamarznięte. Ślady wilka, które odkryliście, prowadziły gdzieś w głąb doliny. Musieliście szybko podjąć decyzję, co dalej, zwłaszcza, że do trzeciej świecy było już niedaleko, a do wioski mieliście kawałek drogi.

 
Layla jest offline  
Stary 04-10-2016, 22:07   #47
 
Corrick's Avatar
 
Reputacja: 1 Corrick jest godny podziwuCorrick jest godny podziwuCorrick jest godny podziwuCorrick jest godny podziwuCorrick jest godny podziwuCorrick jest godny podziwuCorrick jest godny podziwuCorrick jest godny podziwuCorrick jest godny podziwuCorrick jest godny podziwuCorrick jest godny podziwu
Baumann sprawił się jak chwat, a Venturini dorzucił swoje trzy grosze, co sprawiło, że chłopi sobie poszli. Tym lepiej dla nich. Aldric westchnął i zabrał się za śniadanie, które popił klinem i ciepłym winem. Odżył nieco i był gotów na dzisiejsze poszukiwania.

No prawie. Po pół godzinie spędzonej na dworze, czuł że zbawczy alkohol opuszcza jego krwioobieg, powodując nagłe napady zimna. Na całe szczęście miał w jukach ukrytą manierkę, którą przezornie napełnił wieczorem bimbrem. Trochę się zagrzał, ale nie pomogło to zbyt wiele...

Sierżant podzielił ich na grupy. Dostał dwóch łowców w spadku. Gaspard był lekko szalony, ale w porządku, zaś Hagen... czasem sprawiał wrażenie, że ta pogoda przyprawia go zamarznięcie języka. Jechali więc w milczeniu, nasłuchując i obserwując okolicę. Aldric co jakiś czas proponował towarzyszom pociągnięcie łyka z manierki dla rozgrzania, bacznie rozglądając się, z pistoletem gotowym do strzału.

Gdy spotkali kaprala, Venturiniego i Myszę, ucieszył się nieco. W końcu, w kupie siła, no nie? Przynajmniej tak sobie wmawiał. Podjechał trochę bliżej Marko i zapytał półszeptem:
- Bracie, nie masz może jeszcze trochę tego wina? Mój zapas się kończy... - potrząsnął manierką, pokazując iż ma tam ostatni łyk "najprzedniejszego bimbru w Fichtendorfie".

Roztarł oczy, gdy dostrzegli dłoń w śniegu.
- Godzina może i późna... - zaczął, dodając w myślach "a mój tyłek już odmrożony". Przełknął głośno ślinę. - Ale uważam, że powinniśmy to sprawdzić. - wiedział, że Baumann się z nim nie zgodzi. Wiedział, że to, co proponuje to głupota. Ale miał przeczucie. - Mam niejasne przeczucie, że to... - przełknął. - ważny trop. Zwłaszcza, iż jest tak daleko od wioski. - skrzyżował ręce na piersi i czekał na reakcję towarzyszy.
 

Ostatnio edytowane przez Corrick : 05-10-2016 o 08:08.
Corrick jest offline  
Stary 04-10-2016, 23:42   #48
 
Hakon's Avatar
 
Reputacja: 1 Hakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputację
Gaspard siedział i czuwał. Był gotów zareagował na każdy przejaw wrogości od strony chłopów.
Jakże się ucieszył w duchu, że Haug i Marco umieli językami kłapać. Miejscowi wycofali się szybko i raczej mogli mieć spokój z ich strony na jakiś czas.

Po przybyciu Tileańczyka wysłuchał co miał do powiedzenia.
- Dziwna sprawa. Młoda kobieta umiera we śnie. Nie ma żadnych ran i innych śladów ingerencji.- Zamyślił się przez chwilę.
Nie miał zbyt wiele czasu na przemyślenia bo sierżant przedstawił swój plan. Plan dobry i na miejscu. Siedząc tu w gospodzie nic nie wskórają. Może i zimno, ale raczej przez parę miesięcy pogody lepszej nie będzie. Niebawem kasa się skończy i lepiej zimę spędzić w bazie.

Kiedy przybył Lothar szarpnął nerwowo kuszę i wycelował. Opuścił po chwili i wysłuchał i jego słów i tłumaczeń.
- Wracaj prędko i mniej oko na naszą dziewczynę. A i dobrze by było gdybyś dowiedział się gdzie są pozostali goście. To może być ważne.- Powiedział gospodarzowi wychodząc na patrol.

Łowca nie był zaskoczony reakcją miejscowych. Nie raz się z podobnym zachowanie spotkał. Tereny przy granicy z Sylvanią już takie były.

Podzielenie na grupy miało sens. Szybciej coś znajdą w grupach i szybciej wrócą do ciepła zregenerować się. Był rad, że Aldric i Hagen byli w jego drużynie. Nominalnym dowódcą grupy zazwyczaj w takich chwilach zostawał szlachcic, ale czy znał się na szukaniu śladów? Nigdy jakoś nie wykazywał się tą zdolnością. Przynajmniej przez rok znajomości. Hagen natomiast jak i Bludger łowcą był i miał jakieś doświadczenie.

Po fiasku w szukaniu śladów złączyli siły z drużyną Kaprala. Postanowili poszerzyć zasięg przeszukiwań. Mróz dawał się już we znaki. Z początku łowca często schodził z kulbaki by przyjrzeć się śladom. Teraz już tylko podjeżdżał i z grzbietu wierzchowca przyglądał się intrygującym jego zdaniem śladom. Wszystko było stare lub mylił się co do znaczenia znaleziska.
Wyjechali na polane, Baumann i Storm coś wskazali i ruszyli. Gaspard zeskoczył z konia i kucnął przy zakrwawionej ręce. Wiele trupów widział w życiu i to nawet chodzących. Nie lękał się a przynajmniej tak się towarzyszom zdawało. Uchodził za nienormalnego w oddziale, ale gdyby oni przeszli to co on pewnie też by nie wzdrygali się na takie odkrycie.
Ślady wilcze. Może i wielkiego wilka. Czy to zbieg okoliczności? Czy to mógłby być wilkołak.
- To, że jest martwa jest oczywiste. Ale co do cholery tu robiła i kim ona jest?- Spytał rozglądając się po okolicy.
- Może i mroźno jest, ale jak napada śniegu gówno znajdziemy ślady. Te może niezbyt dobre, ale są. Proponuję ruszyć i sprawdzić.- Gaspard wstał i zlustrował powoli okolice.
- Ciało bym wziął i wypytał we wiosce o nią. Może ją znają? Może nasza dziewczynka ją zna?- Popatrzył po towarzyszach.
- Aldric i ja byśmy chcieli sprawdzić ten trop. Jak Wy na to się zapatrujecie i Ty Kapralu jaki rozkaz?- Dodał i zaczął wyciągać ciało ze śniegu i przerzucać przez konia. Sprawdził przy okazji czy coś miała pzy sobie. Może coś co wskaże jej pochodzenie lub po prostu coś drogocennego. Przyglądał się też śladom ran. Porównując z tymi z ciała wieśniaka.
 
Hakon jest offline  
Stary 05-10-2016, 09:52   #49
 
Tom Atos's Avatar
 
Reputacja: 1 Tom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputację
O święta naiwności. Pozostawić dobytek pod opieką żołnierzy. Biedny Lothar.
Marko zapewnił solennie karczmarza, że wszystkiego dopilnują, po czym gdy tylko ten wyszedł zabrał się do szabrowania spiżarni i piwniczki.
Nim wyruszyli w drogę Marko zaopatrzył się w trzy flaszki gorzałki, pęto kiełbasy, półgęsek i bochen chleba. Wszystko upakował w juki. Powitanie z Rutillą było krótkie, ale serdeczne. Klaczka wydawała się w dobrej kondycji i zarżała radośnie na widok Tileańczyka i przeschniętego jabłka w jego dłoni. Venturini znalazł owoc w skrzynce z sianem w spiżarni karczmarza.
- No jak się spało mojej ślicznej? – spytał Marko gładząc łeb Rutilli – No chodź, musimy trochę popracować. – stwierdził zakładając uprząż.

Marko nawet nie starał się szukać tropów podczas jazdy przez ośnieżony las. Nie znał się na tym. Rozglądał się tylko, czy nie ma w pobliżu kogo, by w mordę dać, ale nie spotkali żywej duszy. Mróz nie nakłaniał z kolei do rozmów. Jechał tedy i marzł co jakiś czas pociągając z flaszki i przygryzając zimną kiełbasą. Średnia przyjemność.
Nawet Mysz była tak okutana ciepłymi ciuchami, że nie było na czym oka zawiesić. Psia służba.

I tak mila, za milą, a że wyć się chciało. W końcu spotkali grupę Bludgera. Nie mniej przemarzniętą, bo Aldric wydoił prawie cały swój zapas gorzały.
Marko nie miał natury psa ogrodnika. Zwłaszcza, że pił cudze.
- Wina? – spytał w odpowiedzi na pytanie Ezachera – Już nie pamiętam, jak smakowało. Z resztą w tym kraju najlepsze jest grzane z korzeniami, przy ognisku. Mam jeszcze flaszkę bimbru.
Powiedział dając trunek towarzyszowi.
- Dobrze, że gorzała nie zamarza. – uśmiechnął się przepijając do Aldrica.

Marko z radosną niecierpliwością oczekiwał rozkazu powrotu, gdy jak na złość na polance coś dostrzegli. Ze śniegu wystawała ręką, która jak się później okazało należała do młodej dziewczyny, niestety martwej.
- Najchętniej bym już wrócił. Zważcie, że mamy wiele mil do wioski. Z drugiej strony skądś do jasnej i nagłej cholery, ta pinda się tu wzięła. – Venturini nie krył rozdrażnienia.
- Leżała w zaspie. Przysypana śniegiem. Tropy wilka są dalej. To nie ten, którego szukamy. Nie ma sensu uganiać się za każdym wilkiem w lesie tylko dlatego, że zwabił go zapach krwi. Bierzmy ciało i wracajmy do wioski, jeśli nie da się wytropić skąd dziewczyna przyszła. – zaproponował przestępując z zimna z nogi, na nogę.
 
Tom Atos jest offline  
Stary 05-10-2016, 19:56   #50
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Nie trzeba było spacyfikować chłopów, nie trzeba było poszukiwać nigdzie trupa karczmarza, bowiem ten pojawił się późnym rankiem. Na chwilę, bowiem zaraz zniknął, pozostawiając na gospodarstwie wojaków.
Hagen nie był pewien, czy Lothar jednak nie będzie stratny, czy Kaspar pokryje wszystkie szkody, jakie wyrządzić mogą niektórzy nieumiarkowani w jedzeniu i piciu.
Czyż to jednak był jego problem? Z pewnością nie.
Podobnie jak i nie jego sprawą był nagły przypływ uczuć macierzyńskich, jakie ogarnęły Alexę.
Hagen uśmiechnął się lekko, gdy wyobraził sobie Myszę z dzidziusiem w ramionach, jednak wolał nie dzielić się powodem radości z innymi, a z Myszą w szczególności.

* * *

Najwyraźniej to, że wojacy nie złapali wilkołaka, a co gorsza - nie pozwolili spalić przyczyny jego pojawienia się, nie przysporzyło im popularności wśród tubylców. No prawda nikt nie rzucał zgniłymi jajami, ale każdy, kto tylko mógł chodzić, chował się natychmiast w chacie, zatrzaskując za sobą drzwi. A i parę gestów odczyniających uroki też Hagen zauważył.
Jakby zarazę ze sobą przynieśli...

* * *

Faktem było, niestety nie dało się ukryć, iż śmierć szła za nimi krok w krok. Trzy trupy w niecałą dobę, to już była zdecydowana przesada.
Tym razem była to młoda dziewczyna.

- Marco, zabierz ciało do wioski, a my ruszymy za śladami - zaproponował - póki trop jest świeży.
 
Kerm jest offline  
 


Narzędzia wątku
Wygląd

Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 17:47.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172