|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
21-03-2018, 11:03 | #881 |
Reputacja: 1 |
|
21-03-2018, 16:30 | #882 |
Administrator Reputacja: 1 | Axel ukłonił się. - Axel Mayer - przedstawił się. - Mieliśmy sprawę do pani Estelki, ale skoro jej nie ma... - Westchnął. - Wie może panienka, dokąd pojechała i kiedy wróci? - I jeszcze jedno pytanie... Nie chciałaby pani może, panno Dorotko, zmienić pracy? Gwarantujemy dobrą płacę, kulturalne towarzystwo i żadnych goblinów... W tej chwili Bernhardt przyniósł wieści, które nijak Axelowi nie przypadły do gustu. - Bodaj ich demony... Przepraszam, panno Dorotko. Oferta pozostaje bez zmian - zapewnił. - Masz jakiś pomysł? - Zwrócił się do Bernhardta. - Bo zaraz będziemy mieli na głowie cały tabu goblinów. Dużo ich tam siedzi? W tej kopalni? - zwrócił się do kucharki. Ostatnio edytowane przez Kerm : 21-03-2018 o 16:32. |
21-03-2018, 18:33 | #883 |
Reputacja: 1 |
|
22-03-2018, 20:10 | #884 |
Reputacja: 1 | Bernhardt skinął głową niziołce. - Miło poznać. A nie przeszkadza panience Dorotce zgraja goblinów w kopalni? Tałatajstwo jest trochę paskudne, nie sądzi panienka? Po czym zwrócił się Axela. - Panie Mayer. Możemy na słówko? Gdy odeszli na bok szepnął. - Zabieramy małą i spalmy tę budę. Herzen się wkurzy. Ale przynajmniej nie będzie miała gdzie się podziać. Wolfgang zapewne też nie będzie zadowolony, jeśli sfajczymy parę czarnoksięskich ksiąg, ale to mu wyjdzie na dobre. Pasuje Ci? |
25-03-2018, 21:07 | #885 |
Reputacja: 1 | Wolfgang wyrwał zza paska wyprawiony pęcherz jakiegoś zwierzęcia [jakiego, nad tym nigdy się nie zastanawiał] i skupił na nim wiatry magii. Azyr zatańczył, wypełnił komponent, po czym z siłą huraganu pomknął nad głowami krasnoludów i Lothara, wprost w właśnie zrywające się do ucieczki gobliny. Podmuch dopadł je i cisnął na ziemię. Przekoziołkowały kilka metrów w tumanie kurzu i drobinek ziemi. Ogłuszający świst jaki towarzyszył wiatrowi, zagłuszył ich krzyki. Ich zielone ciała w końcu zatrzymały się, wtłamszone w skalną ścianę, tuż obok wlotu do kopalni. Krasnoludy pędziły sapiąc niczym miechy ku teraz nieprzytomnym goblinom. Von Essing nie miał problemów z ich doścignięciem. Po pierwsze ludzkie nogi były dłuższe od krasnoludzkich, a po drugie górnicy ostatnie miesiące spędzili na piciu i paleniu, a Lothar aktywnie przemierzał szlaki Imperium. Gdy dotarli do dwóch obtłuczonych zielonoskórych, krasnoludy jednak odzyskały siły i znów doszło do pokazu umiejętności masarskich w wykonaniu górników. Lothar mógł tylko zasłaniać się, aby za bardzo nie zostać zachlapanym goblinią juchą. - No panie człowiek - zwrócił się do niego zbryzgany na zielono Drekk, strząsając z brody kawałek gobliniego ciała. - To teraz nam trza do kopalni. Wołaj pan tego magika, niech pomoże i sprawę łapu-capu załatwimy. A ci we wieży chyba radę dają, bo żadnych wrzasków od tamtej strony nie słychać. - Ach, jakżesz pięknie by było, gdyby się tak stało - Dorotka klasnęła w ręce z zachwytu. - O niczym innym nie marzę, drogi panie Mayer, jak o ucieczce z tego gobliniego barłogu. A przecie, jak pani Etelka tu była, to te wcirusy grzecznie w kopalni siedziały, nosy tylko wołane wychylały. A teraz, gdy pani Etelka wyjechała wraz z tym śmiesznym człowieczkiem, to się rozzuchwaliły, a ten przebrzydły Gutbag, to nawet w komnatach pani Etelki na górze siedzi... A pani jak wróci, to zła jak osa będzie, bo gobliny to wszystko tu zdemolowały. Ja jednak nie wiem kiedy wróci... Bo do Kemperbadu z tym panem w okularach pojechała, a potem nad jakąś rzekę Narnię, na Jałowcowe Wzgórze. |
26-03-2018, 10:49 | #886 |
Reputacja: 1 |
|
26-03-2018, 17:49 | #887 |
Administrator Reputacja: 1 | Wiedzieli zatem, że gobliny pozostawiono bez nadzoru, zaś Estelka wybyła w sobie tylko znanym celu. Co było i plusem, i minusem. Mogli jej napsuć krwi, ale nie mogli sie z nią rozprawić. Ale, jak powiadają, co się odwlecze... Przecież mogli jechać do tych całych Jałowcowych Wzgórz, gdziekolwiek to było. - Może więc, panno Dorotko, zaczniesz się pakować - zaproponował Axel - a my się tam - wskazał w stronę korytarza - rozejrzymy? A potem zaraz ruszymy w stronę Grissenwaldu. Trzeba wszystkich uprzedzić, że gobliny siedzą w kopalni. Spojrzał na Bernhardta. Miał nadzieję, że ten zrozumie i zanim do końca ugadają się z Dorotką, to połowa wieży zostanie przeszukana. |
27-03-2018, 18:34 | #888 |
Reputacja: 1 |
|
28-03-2018, 17:50 | #889 |
Reputacja: 1 | Bernhardt wychwycił spojrzenie Axela i nieznacznie skinął głową. Głośno zaś dodał. - Rozejrzymy się, a panna Dorotko się spakuje. To dobry plan. Zamkniemy po wszystkim chatę i wynosimy się stąd. Zaciekawił go ten cały Gutbag. Z imienia Bretończykiem zapewne nie był. Swe kroki skierował na górę do komnat Etelki. Wcześniej chciał jednak trochę pomyszkować, gdy Axela zabawi pannicę niziołek. Był przygotowany spacyfikować zielonoskórego, ale w razie niepowodzenia gotowy upuścić mu trochę juchy. |
28-03-2018, 22:45 | #890 |
Reputacja: 1 | Klatkę schodową oświetlał zmyślny system luster, przekazujący światło z górnej kondygnacji. Po wejściu na górę, stawało się na biegnącej wokół piętra galeryjki, otoczonej solidną, stalową barierką ozdobioną wizerunkami tarcz i młotów. Po przeciwnej stronie od miejsca, w którym schody z góry wspinały się na galerię, znajdowały się drugie, nieco węższe schody wiodące do umieszczonych pod dachem, zamocowanych na drewnianych stelażach luster. Wokół galeryjki znajdowały się trzy, rozmieszczone w równych odstępach drzwi. Do najbliższych można było dotrzeć pokonując zaledwie trzy kroki od schodów i te wybrali Axel i Bernhardt, którzy pozostawili na dole krzątającą się, przerzucającą swój dobytek Dorotkę Knedlikovą. Okazało się jednak, że były one zamknięte. Ślady jakie widoczne były na framudze i płycie drzwiowej świadczyły o tym, że gobliny podejmowały usilne próby ich sforsowania za pomocą ognia i miecza, które okazały się nieskuteczne. Nie pozostawało nic innego jak spróbować z następnym przejściem. Do tego pomieszczenia dało się wejść bez problemu. Można było z łatwością stwierdzić, że przed wyjazdym Frau Herzen było ono jej salonem. Obecnie jednak wszystkie meble były porozwalane, dywan obsrany, ściany pomazane nie wiadomo czym w esy floresy, kandelabr zerwano, a na jedynym całym meblu czyli stole walały się pociachane fragmenty ostatniego posiłku goblinów, który sądząc po kształcie pozostałości należał do gatunku ludzkiego. Z sąsiedniej komnaty, do której można było przejść z salonu dochodziło chrapanie i odgłosy rozmowy w jakimś gulgoczącym, charczącym języku, z pewnością goblińskim. Drzwi były uchylone, co pozwalało na zajrzenie do wnętrza. Na stercie dywanów, narzut i ubrań spało trzech goblinów, a na środku podłogi siedziało kolejnych dwóch, grając w jakąś dziwaczną grę z wykorzystaniem palców, kamieni i zdechłej żaby. Ich broń leżała ciśnięta pod ścianę. Krasnoludy rozochocone zapachem gobliniej krwi, niecierpliwie czekały na czyniącego zaklęcia Wolfganga. Dwa proste czary udału mu się znakomicie i już po chwili przekształcone przez magię zmysły zaczęły inaczej odbierać rzeczywistość. Drugie Proroctwo, mimo długiego skupienia i zużycia kawałka szkła, który kanałował Eter nie wypaliło, co mag zwalił na fakt, że nigdy dotąd tego zaklęcia nie używał. W końcu weszli w ciemne, cuchnące grzybem i wilgocią korytarze. Tory kolejki były pordzewiałe, stemple przegniłe, a z sufitu co chwila spadały kawałki skały. Krasnoludy jednak nie zauważały stanu kopalni i z niemal z czułością przesuwały oczami po starych, zapuszczonych tunelach. Na pierwszym skrzyżowaniu skręcili w lewo i nadal idąc za torami zbliżyli się, sądząc po nasilającym się smrodzie do leża goblinów i wilków. I tak też było. Przed nimi znajdowała się niezbyt pokaźna grota, wydrążona kilofami krasnoludów, w której zielonoskórzy i ich wilki mieli legowisko. Panowały tu niemal całkowite ciemności, z których dobiegały odgłosy śpiących goblinów. Co chwilę jakiś z nich chrapał, pierdział lub przewalał się z boku na bok, mrucząc przez sen. Akompaniowały im wilki, prychając lub warcząc. - Światła nam trza - syknął przez zęby Drekk do maga, który w ciemnościach rachował wrogów. Było tu sześć wilków i cztery gobliny. Wszyscy spali. |