|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
15-03-2018, 23:05 | #871 |
Reputacja: 1 |
|
16-03-2018, 09:56 | #872 |
Administrator Reputacja: 1 | Miłe złego początki... Gdy goblin padł, ogłuszony przez Bernhardta, Axel odetchnął z ulgą. Wszak tyle rzeczy mogło się nie udać... Nim jednak zdążył zabrać się za wiązanie i kneblowanie jeńca, w pomieszczeniu pojawił się kolejny kurdupel... Axel na wszelki wypadek walnął jeńca w głowę rękojeścią miecza, a potem pobiegł za świadkiem zdarzenia, chcąc zapobiec możliwości wszczęcia alarmu. |
16-03-2018, 22:13 | #873 |
Reputacja: 1 |
|
17-03-2018, 17:21 | #874 |
Reputacja: 1 | Sytuacja była dynamiczna i wymagała zdecydowanych kroków. Axel pognał za dziwnym dzieckiem, zaś Zingger stęknął i zarzucił sobie nieprzytomnego goblina na plecy. - Ciężki jesteś, skurczybyku - wysapał kleryk. - Ale droga niedaleka. Dam radę Cię dostarczyć krasnoludom, he, he. To mówiąc powoli ruszył w kierunki kompanów. Nie chciał mitrężyć czasu, a nie po to ryzykowali życiem z Panem Mayerem na zwiadzie, aby nic z niego nie wynieść. Zingger ufał, że towarzysz da sobie radę i zaraz dołączy. Wracając czujnie rozglądał się na boki, aby nie nadziać się na zielonoskórych. W razie wpadki gotów był porzucić goblina i dać dyla. Nasłuchiwał też odgłosów za sobą, na znak, że Axel dał radę dorwać dzieciaka. |
17-03-2018, 22:36 | #875 |
Reputacja: 1 | 27 Sigmarzeit 2513, wczesne popołudnie Axel wbiegł do pomieszczenia, w któym zniknął podejrzany osobnik. Okazało się ono kuchnią. W niczym nie przypominało reszty wieży i okolicy. Było czyste i zadbane. W każdym kącie, na każdej półce i na każdym metrze podłogi panował porządek. Garnki połyskiwały wypolerowaną powierzchnią, noże i chochle wisiały w równych rzędach. W wąskim, przystosowanym do celów obronnych oknie, na niewielkim parapeciku stał kwiatek w pomalowanej doniczce, a nad nim wisiała wydziergana na szydełku firanka. W pokaźnych rozmiarów piecu huczał ogień, a na płycie wesoło bulgotały i stukały pokrywkami garnki. Axel rozpoznał woń gotowanych ziemniaków i duszonego mięsa. Przez chwilę rozglądał się za uciekinierem i uznał, że musiał czmychnąć do kolejnego pomieszczenia, do którego drzwi nie były zamknięte a tylko uchylone. Meyer ostrożnie popchnął drzwi i zaglądnął do środka. Pokój był równie schludny i czysty jak kuchnia. Znajdowło się tu niewielkie łóżko, dwie kolorowe skrzynie na ubrania i niski stolik. Na ścianach wisiały pasiaste makatki, a na podłodze leżał wełniany pled. Po przeciwnej stronie pomieszczenia zlokalizowane były drzwi, które, jak Axel się domyślił wiodły na korytarz, ten którym weszli z Bernim do wieży. Nikogo nie było, a drzwi były zamknięte. Dopiero donośne kichnięcie dochodzące spod łóżka, dało Axelowi wskazówkę, na temat tego, gdzie ukrywa się uciekinier. Bernhard, obciążony goblinem wyszedł z wieży i już miał ruszyć w drogę powrotną do lasu, gdzie kryli się jego kompani wraz z khazadzkimi górnikami, gdy dwie rzeczy przykuły jego uwagę. Po pierwsze nieopodal wyjścia z kopalni, na hałdzie urobku stały dwa gobliny i wrzeszcząc szczały, obsikując sobie nawzajem nogi. Jak na razie zajęte były tą czynnością i nie zauważyły Bernhardta, ale Zingger miał świadomość, że gdy skończą lać, będą wracać do kopalni i wtedy go zobaczą. I zobaczą też wymaszerowujących z lasu khazadów, których starali się powstrzymać Lothar i Wolfgang, a była to druga rzecz jaka przykuła uwagę Berniego. Czterech górników widać było jak na dłoni. Szli środkiem drogi wiodącej w górę ku kopalni i wcale nie próbowali się kryć... Khazadzi wykazali się uporem, z którego słynęła ich rasa. Ich mózgi, gdy w grę wchodziło złoto, hańba lub honor stawały się głuche na argumenty, chyba że owe argumenty miały wielkość trolla, bądź siłę rażenia działa prochowego. Niestety ani Wolfgang ani Lothar takich argumentów nie użyli i krasnoludy po prostu ich zignorowały. Co gorsza szlachcic i czarodziej, w trakcie prób powstrzymania khazadów zobaczyli wychodzącego z wieży Bernhardta, który na plecy miał zarzuconego nieprzytomnego goblina. |
18-03-2018, 08:40 | #876 |
Administrator Reputacja: 1 | Zapach nie był zły. Wprost przeciwnie - w kuchni pachniało całkiem nieźle. Zupełnie nie po gobliniemu. Porządek też był nadzwyczajny. Axel kucharzem co prawda nie był, ale podczas wędrówek na niejedną kuchnię miał okazję rzucić okiem. Niewiele mogłoby tutejszej dorównać, przynajmniej pod względem czystości. I doszedł do wniosku, że warto by było skłonić tutejszego kucharza, by podjął się pracy na 'Syrence'. Problem jednak na tym polegał, że kucharz rozpłynął się jak we mgle. "Dzięki bogom za kurz", pomyślał Axel, gdy spod łóżka dobiegło kichnięcie. Widać dbałość o kuchnię nie do końca rozciągała się na sypialnię. Już miał kopnąć w łóżko i mieczem wypłoszyć osobę, która się pod łóżkiem skryła, gdy doszedł do wniosku, że może da się załatwić sprawę po dobroci. Miecza co prawda nie schował, ale sięgnął do sakiewki i rzucił na podłogę sztukę złota. - Wyłaź - powiedział. - Może ubijemy interes. |
18-03-2018, 08:49 | #877 |
Reputacja: 1 | Zingger zlustrował otoczenie domostwa czarownicy Herzen i bezgłośnie zaklął. Sprawy komplikowały się w zastraszającym tempie. Jego plan dostarczenia goblina na spytki kompanów spalił na panewce. Potrzeba było nowego planu. Planu przeżycia następnych paru chwil. Bernhardt położył w niewielkim zagłębieniu przy wieży ciało goblina. Krytycznym okiem ocenił zielonoskórego. Wyglądał na nieprzytomnego i miał taki pozostać jeszcze przez parę chwili. "A teraz działaj, Berni. Krasnoludy dadzą sobie radę. Wolf i Lothar są bezpieczni. Trzeba uprzedzić Alexa i może wyjdziemy z tego cało" - upomniał siebie kleryk. Prędko wrócił do wieży i pobiegł do pomieszczenia, aby ostrzec Mayera przez nieuchronną jatką. Następnie trzeba było wiać na wzgórza. "Zwiadu mi się zachciało" - zganił się w myślach Zingger wchodząc do wyśmienicie prowadzonej kuchni. - Axel, wystąpiły komplikacje - szepnął. |
18-03-2018, 19:23 | #878 |
Reputacja: 1 |
|
18-03-2018, 21:15 | #879 |
Reputacja: 1 |
|
19-03-2018, 22:37 | #880 |
Reputacja: 1 | Spod łóżka wolno wychyliła się głowa przyozdobiona upiętymi w ścisły kok rudymi włosami. Axel spojrzał na piegowatą twarz i już wiedział, że nie ma do czynienia ani z goblinem ani z dzieckiem. Spod łóżka wygramoliła się odziana w kwiecistą sukienkę niziołcza dziewczyna. Spojrzała na Axela szmaragdowo zielonymi oczami i zaśmiała się. - A jużem myślała, że to goblinie bastardy będą się znów czaić na moją cnotkę - zachichotała. - Ostatnim razem jednego chybam ubiła, a drugi tam pryskał juchą, jakby był jakąś fontanną. Ale gdzie moje maniery? Jestem Dorotka Knedlikova - dygnęła wdzięcznie. - A cóż szanownego Pana sprowadza? Bo Pani Etelki nie ma w domu. Wyjechała. Zostawiła te pokraczne gobliny, a one zupełnie nie umieją się zachować! Na te słowa, do pokoju wszedł Bernhardt przynosząc niepokojące wieści o znajdujących się przy wejściu do kopalni goblinach i krasnoludach, które nie zdzierżyły i postanowiły samoczwart odbić kopalnie z rąk zielonoskórych. - Gdzie ćwoku uciekną? - zapytał Drekk. - Do kopalni się skryją, a stamtąd ucieczki nie ma. Jedno tylko wyjście. Wystarczy je tam zagnać i wyrżnąć, albo co innego im zgotować. Może dym albo ogień? Zdzierżymy! - jako, że zamarudził nieco z tyłu, przyspieszył kroku, żeby dogonić pozostałych trzech khazadów, którzy w ciszy pięli się drogą do kopalni. Tymczasem gobliny skończyły szczać i zamiast karnie wrócić do kopalni, tam gdzie odpoczywały po nocnych rajdach, postanowiły się zabawić. Jak na komendę schyliły się i podniosły po kamieniu. Odwróciły się w kierunku drogi i lasu, wzięły zamach i cisnęły kamieniami. Jeden z pocisków poleciał tak daleko, że upadł tuż przed maszerującymi krasnoludami. Okrzyk radości ze zwycięstwa w rywalizacji zamarł na ustach goblina, który dopiero teraz zobaczył zbliżających się krasnoludów. Brodacze w tym momencie zerwali się do ciężkiego biegu, wykrzykując w swojej mowie najgorsze klątwy na gobliny, ich przodków i potomków. |