Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 22-10-2017, 19:55   #141
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
Próba zdekoncentrowania i uniemożliwienia strzału przeciwnikowi nie powiodła się Erichowi, jednak postrzał z rusznicy Lennarta sprawił, że bełt z kuszy nie zrobił nikomu krzywdy. Strzelec zaczął uciekać, jednak von Kurst wcale nie zamierzał go teraz ścigać. Na to przyjdzie pora później.

Z mieczem w dłoni pobiegł w kierunku drugiego napastnika, Feliaxa. Zauważył, że oplątanemu siecią Lennartowi pomaga człowiek, którego Erich widział parę razy kręcącego się wokół klechy. Von Kurst miał zamiar dopilnować, że do czasu oswobodzenia napastnik będzie zajęty, a przede wszystkim nie ucieknie.

Tak naprawdę Erich nie zmartwiłby się, gdyby ta kanalia zakończyła swój parszywy żywot w tej uliczce.
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...
Gob1in jest offline  
Stary 22-10-2017, 20:52   #142
 
pi0t's Avatar
 
Reputacja: 1 pi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputację
W czasie gdy akolita, szlachcic i mag rozmawiali z dziadygą, w Fortenhaf wiele się działo...

Thies Knorr uciekł w ciemności uliczki nie zatrzymywany przez nikogo. Jego towarzysz Feliax Hetke pojął, że zasadzka się nie udała. Pojawienie się mężczyzny z nożem, który doskoczył aby uwolnić jednego z przeciwników tylko to potwierdzało. Huk z rusznicy, wtrącenie się nieznajomego, ranny towarzysz, szczekanie psa. Akcja nie miała najmniejszych szans na sukces, łowca nagród zrobił więc jedyną sensowną rzecz jaką mógł uczynić. Rzucił się do ucieczki. Przeszkodzić mu w tym chciał szlachcic, jednak był on ranny w dodatku wcześniej wyskoczył on do Thiesa. Musiał więc teraz się odwrócić, wyminąć swoich towarzyszy i dogonić łowcę. Erich von Kurst nie znał rozkładu ulic, łatwo było by go więc zgubić. Gdy napastnik skoczył w boczną uliczkę, z naprzeciwka wyłonił się czteroosobowy patrol straży miejskiej, który pośpiesznym krokiem zmierzał do miejsca wydarzeń. Erich musiał podjąć decyzję, czy kontynuować samemu pościg, czy zaczekać na strażników.

W międzyczasie szczurołap bez problemu rozciął wiążące przepatrywacza sieci. Ten zaraz po słowach podziękowania rozkasłał się porządnie, przez chwile brakowało mu tchu, pobladł jakby miało mu zakręcić się w głowie jednak nie stracił przytomności.
 
__________________
Mistrz gry nie ma duszy! Sprzedał ją diabłu za tabelę trafień krytycznych!

Ostatnio edytowane przez pi0t : 22-10-2017 o 20:56.
pi0t jest offline  
Stary 24-10-2017, 19:47   #143
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
- Dziękuję, dobry człowieku... - Lennart na pół powiedział, na pół wykaszlał podziękowanie. - Niech ci bogowie wynagrodzą - dodał, po czym ponownie się rozkaszlał i gdyby nie pomocna dłoń tamtego zapewne wylądowałby na ziemi.
- Ja, w ramach wdzięczności - dodał po chwili - mogę ci postawić brzuchaty dzban piwa.
Złapał się za głowę, w której nieźle mu się kręciło.
- Jak tylko dojdę do siebie - dokończył.
 
Kerm jest offline  
Stary 24-10-2017, 20:57   #144
Dział Fantasy
 
Avitto's Avatar
 
Reputacja: 1 Avitto ma wyłączoną reputację
Svein z chęcią odpowiedziałby Lennartowi, lecz zdawał się go nie słyszeć. Tuż po rozcięciu sieci rozkręcił procę i puścił kamyk w kierunku Feliaxa, oceniwszy najpierw czy zdąży wycelować nim tamten zniknie za rogiem.
 
Avitto jest offline  
Stary 25-10-2017, 11:26   #145
 
Hakon's Avatar
 
Reputacja: 1 Hakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputację
Hen_cerbin & Hakon & Morel & Ismerus

Dziadyga obudził się…
- Nic się nie zmieniłeś starcze.- Otto podszedł do starca czekając na jego reakcję.
- A Ty i owszem, chłopcze - odrzekł Caspar - widzę, że wybrałeś Barwę...
- Trochę czasu minęło jak się widzieliśmy.-
Mówił do starca stając naprzeciw go.
- Wybacz, że przejdę od razu do rzeczy, ale czy Ty stoisz za śmiercią tutejszego druida?
- Kogo? -
zapytał starzec.
Otto popatrzył na kompanów i wrócił wzrokiem do starca.
- Josef Kawohlus. Miejscowy magister magii.- Widdenstein starał się zaobserwować czy Dziadyga kłamie czy nie. Wiedział, że to ciężki orzech do zgryzienia.
- Pierwsze słyszę - odparł cokolwiek zdziwiony nekromanta. Zdziwienie było szczere, jako że Caspar naprawdę nigdy nie słyszał nie tylko o śmierci druida, ale i o samym druidzie także.
- A w ogóle. Jak żeś się tu z ludźmi z wioski tu znalazł?- Zapytał próbując z innej strony.
- Czyli nie przyszedłeś mnie wyciągnąć? Szukałem lepszego miejsca dla mojej wioski i moich ludzi, napatoczyliśmy się na tego fanatyka, a reszty to możesz się domyślić… Jak wiesz, moi ludzie są do mnie bardzo przywiązani i oddalenie się na dalszą odległość mogłoby ich zabić, więc nie chcieli mnie opuścić, sam rozumiesz… Automatycznie też stali się podejrzani. Nie wiesz może co z nimi? W tej świątyni jestem odizolowany od świata i wieści - wypowiadał się bez kłamstw, ale niekoniecznie szczegółowo. W końcu słudzy Morra niezbyt lubili ludzi o jego zainteresowaniach.
- To może teraz ja zapytam. Kim ty właściwie jesteś dziadku i dlaczego przykuli cię do ściany jak królobójcę? - Roel wtrącił się do rozmowy pytając starca, ale spoglądając na Maga, jakby również od niego oczekując odpowiedzi.
- Nie powiedzieli Ci, Morryto? A to paradne. - odwrócił głowę w kierunku maga.
- Oni są z tobą chłopcze? - zapytał Otta - może Ty im powiesz?
Otto skwasił się na propozycję Dziadygi.
- Tak. Są ze mną.- Kiwnął potwierdzająco. - Twoi żyją i są trzymani w strażnicy. Więcej nie wiem bo ich nie widziałem.- Dodał szybko Otto.
- Roelu. Ten człowiek przewodził pewnej wiosce, w której lata temu byłem i w jej obronie walczyłem. Opowiadaliśmy Tobie, pamiętasz?- Zwrócił się do Morryty.

- No ale nie mamy czasu.- Westchnął mag.- Jakaś plaga opanowuje miasto. Wydaje mi się, że widziałem to co podczas obrony Twojej wsi.- Popatrzył na Dziadygę. - Pamiętasz co przeszło przez wioskę? Coś podobnego zauważyłem w niektórych obecnych w mieście. Wiesz coś na ten temat?- Pytał spokojnie Widdenstein nie chcąc poruszać drażliwych tematów. Na pierwsze pytanie na razie nie odpowiadał starcowi. Chciał wybadać czy ten człowiek nadal jest tym kim był.
- Chaosytów? - zdumiał się Caspar - czy ludzi takich jak moi? - nie bardzo rozumiał co czarodziej miał na myśli.
- A o pladze to pierwsze słyszę - dodał - u nas we wiosce to plagi od lat nie było. Co by nie mówić, moi nie chorują - zaśmiał się starzec.
- Tak. Chaosytów.- Pokiwał na boki głową mag. Widać nie było sensu czaić się przed Roelem. W taki sposób by nic nie osiągnęli.
- To wiem. Znasz się zapewne na tym i niejedno widziałeś. Może coś podejrzewasz?

- Słudzy chaosu z pewnością byliby zdolni do rozniesienia zarazy. Ale co prosty sołtys i zielarz może wiedzieć o takich sprawach? Zresztą,, jak mówiłem, siedzę tu w zamknięciu, odcięty od świata. - starzec nie bardzo rozumiał o co chodzi magowi.
Otto prychnął słysząc wymówkę.
- Prosty sołtys?- Uśmiechnął się. - A ja pewnie wiejskim pisarzem jestem? No ale poważnie. Czym podpadłeś Tutejszym, że za heretyka Ciebie wzięli?- Spytał już spokojnie i z powagą.
- Chwila, chwila - konsternacja Morryty sięgnęła zenitu - jakich znowu chaotystów, jakich jego ludzi? Kim on właściwie jest? I dlaczego miałby mieć coś wspólnego z plagą?! - Roel wbił spojrzenie w Dziadygę, jakby chciał zobaczyć coś, co pozostaje niewidoczne dla zwykłych oczu.
- Przeszedłem przez obronę jego wioski i wiem, że też widzi magiczne rzeczy jak ja.- Rozpoczął ale nie wiedział jak odpowiedzieć kompanowi.
- Wioskę atakowali chaosyci i widziałem podobne manifestacje magii jak i w tym mieście. Dlatego myślę, że On może coś wiedzieć. Też to widział i może będzie umiał to wytłumaczyć.
- Tu żadnych manifestacji nie widziałem. Ale nie miałem czasu się rozglądać.
Odparł Dziadyga.
- Dobrze. A za co Ciebie tu zamknęli i okrzyknęli heretykiem wiesz?- Zapytał już lekko poirytowany mag.
- Dobre pytanie - przytaknął w końcu poinformowany choć częściowo i nieco uspokojony akolita - Za zwykłe podejrzenia nie trafia się do takich lochów. Co żeś uczynił starcze, że nasz przyjaciel poświęcił Ci aż tyle uwagi?
- Jak mało wiesz o życiu, akolito. Widziałem ludzi zabijanych za krzywe spojrzenie na inkwizytora, widziałem miasteczka wymarłe po przejściu fanatyków, widziałem całe wioski wybite przez szlacheckiego pana, bo wieśniaczka ośmieliła się nie zabić własnego dziecka dotkniętego klątwą… Uczonych palonych za umiłowanie wiedzy! - starzec zaczynał się nakręcać - za Chaos?! Chaosem nazywacie wszystko czego nie rozumiecie, wszystko czego się boicie, wszystko czego nie możecie pojąć swoimi małymi rozumami. Ten ślepy fanatyk nawet nie wie kogo ma w lochu! Nawet nie wie co wyczuł. Patrzy i nie widzi! Ha, ciekawe kto by tu ze mną siedział, gdyby potrafił patrzeć, co magu?

-Dobra, kurwa nie przyszliśmy tutaj rozmawiać o jakiś pieprzonych paleniach na stosie, definicjach chaosu i innych bzdetach.-
włączył się do rozmowy dotąd nieobecny szlachcic- Nie jestem żadnym magiem i nie widzę tych wiatrów magii czy jak to się nazywa, ale do cholery widzę co się tutaj dzieje i co się ZE MNĄ KURWA DZIEJE. Więc odpowiesz nam Dziadku czy nie?
Czyżby Dziadyga sugerował jego? Niby czemu, przecież służy kolegium a nie chaosowi.
- Przestańcie gadać od rzeczy starcze.-
Zwrócił się Otto do Dziadygi.
- Nasz przyjaciel. Pamiętasz go? Jest chory. Coś możesz powiedzieć o jego stanie?
- To wy przyszliście do mnie. I zadajecie dziwne pytania. Wy, Panie Oskarze, wyglądacie na chorego. Jeśli chcecie, mogę was zbadać, choć wierzyć mi się nie chce, że po to przyszliście. Zresztą, Wy nie musicie bać się śmierci, jeśli mój eksperyment się udał. Wrócicie, o tak, wrócicie…

Mag zerknął na Morrytę i szybko wrócił do rozmowy.
- Podejrzewamy jakiś pielgrzymów, którzy przybyli do miasta. Po festynie część osób zatruła się. Z początku wyglądało jak zwykłe przepicie lub zatrucie, ale ludzie zaczynają umierać.- Zaczął wyłuszczać Otto Dziadydze sytuację.
- Pan Oskar też ma ten zdrowotny problem. Możesz nam pomóc?
- Stąd nie. Na zewnątrz… Kto wie. Ale czemu w ogóle miałbym? -
zapytał Caspar.

Otto spojrzał na kompanów. Szukał u nich wsparcia.
-Dlaczego? Bo możesz spłonąć na stosie! To nie jest wystarczający argument? Nie chcesz się stąd wydostać?
- Słucham dalej -
zachęcił szlachcica nekromanta.
- Jeśli naprawdę jest w mieście jakaś plaga to wystarczy że nic nie zrobię. Kiedy kapłan umrze, moi mnie uwolnią. Każda plaga kiedyś się skończy. Nawet jeśli będzie jakiś kordon sanitarny to przecież nie na zawsze. Ale nawet założywszy, że chciałbym pomóc - jak powstrzymacie kapłanów i waszego nowego kolegę od spalenia mnie?
Otto wydął usta pełne powietrza. Zastanawiał się nad pytanie starca. W sumie wierzył, że jest w stanie pomóc miastu i Oskarowi, ale czy ceną miało być jego życie? Do tego wielka plama na honorze kolegium?
- To może być jedyny sposób by Cię ocalić. Jeśli się wykażesz znajomością zielarstwa a nie magii przed klerem może się uda. Są chyba jakieś zioła, które mogą mylić wiedźmi wzrok?

Roel z osłupieniem słuchał kolejnych słów, które wyrywały się pod wpływem emocji obnażając coraz to bardziej niepokojącą prawdę.
- Może do jasnej cholery ktoś mi wytłumaczy co się tu dzieje, bo nie podoba mi się to co słyszę! To prawda, że śmierci nie trzeba się bać, chyba, że dusza została skalana - akolita uniósł się, ale w jego oczach widać było więcej strachu niż gniewu.
- A ty starcze dlaczego sądzisz, że chcę cię spalić? Też widziałem w moim krótkim życiu więcej niż bym chciał i daleki jestem od pochopnych osądów bo sam mogłem paść ich ofiarą. Ktoś jednak mnie wysłuchał i dał mi szansę. Ja też chciałbym Ciebie wysłuchać. - sługa Morra mówił stopniowo się uspokajając.
- Słucham zatem. Chcę wiedzieć kim jesteś i dlaczego WY - wbił w Otta i Oskara karcące spojrzenie, do jakiego ich nie przyzwyczaił - Dlaczego nie musicie bać się śmierci? - zapytał powoli, bojąc się odpowiedzi.
Otto się zmieszał na nagły wybuch Roela. Spodziewał się podobnej reakcji i liczył, że zbyt szybko nie osądzi ich.
- Roelu. Nie będę Ciebie zwodził. We wiosce prawie zginęliśmy. Może nawet już byliśmy martwi a Dziadyga spowodował, że mogę teraz z Tobą rozmawiać.- Ciężko było to mówić magistrowi, ale uznał, że musi jeśli chce jakiejkolwiek pomocy z jego strony.
- Nie wiem czemu jesteśmy nieśmiertelni tak jak On uważa.- Zwrócił pytający wzrok na starca.
- No kurwa nie - w głosie Morryty nie było słychać gniewu, a raczej rezygnowanie - sługa Morra ma nieumarłych kolegów, po prostu bosko! Może naprawdę to myśmy sprowadzili na to miejsce plagę i będę musiał Was spalić, a potem samemu rzucić się w płomienie. - wraz z kolejnymi słowami Roel wydawał się być coraz bardziej rozbawiony całą sytuacją.
- Skoro nie możecie umrzeć to po co latam jak z kupą w gaciach po wiosce i szukam ratunku dla Norina? - Roel zaczął krążyć po celi kręcą głową z niedowierzaniem. - I co ja mam z wami zrobić, co? Przecież nie powiem Drogeowi, że wprowadziłem do miasta bandę nieumarłych, bo mi nawet umrzeć w spokoju nie da, tylko obok tego nekromanty przypnie. - Frietz wskazał palcem dziadygę. - A gdybyś nie wiedział to nasz kapłan ma dla Ciebie przygotowany szereg specjalnych rozrywek, na które osobiście nie chciałbym się załapać. - akolita powiedział to takim tonem, że nie pozostawił złudzeń, na to co czeka więźniów tego lochu.
- Dlaczego kurwa teraz? - zapytał zwracając wzrok ku kamiennemu sklepieniu. - W końcu doznałem tej cholernej wizji, a tu taka niespodzianka, jak ja mam wypełniać swoją misję?

Wieddenstein opuścił głowę by po chwili zwrócić się ponownie do Morryty.
- Skąd mogę wiedzieć, żem nieśmiertelny? To Dziadygi teoria. Norin i Oskar chorują a jako nieśmiertelni raczej nie powinni, chyba?- Zwrócił się do starca.
- ależ umrzeć mogą, mogą. - zaśmiał się Dziadyga - nawet powinni. Tylko bać się nie muszą bo wrócą, wrócą, wrócą! Jeśli eksperyment wyszedł. Ale czy wyszedł? Czy ta choroba to choroba czy efekt uboczny? Muszę to zbadać. Albo nie muszę, mogę zacząć od nowa. Jak umierać zaczną na pewno się ktoś zgłosi z prośbą, o tak, zgłosi się. - mamrotał do siebie.
- pytanie jakieś było, tak. Kim jestem. Tak. Casparem Niederlitzem, magiem, choć niektórzy mi tego miana odmówią pewnie, czarnoksiężnikiem nazwą. Głupcy! Kazali się uczyć, nie ingerować. Moi umierali, a oni mieli to gdzieś. A ja uciekłem! Uratowałem ich, uratowałem moich ludzi, moją wioskę! Nikogo bez zgody! Zawsze za zgodą! Nekromantą, tak. Ale żyję. I oni też żyją. Bardziej niż w innym wypadku. Nawet wolną wolę mają. Prawie. A ci twoi koledzy morryto żyją. A gdyby nie moja magia umarliby. Poślesz ich za to na stos?
- Nawet teraz skamlecie o pomoc a nic w zamian nie chcecie dać. Ale to ja jestem tym złym, tak? Raz już powstrzymałem zarazę, dawno temu. Mogę i tej się przyjrzeć, bo i tu cierpią ludzie. Ale nie bez gwarancji bezpieczeństwa. Jak tylko plaga się skończy, z powrotem będziecie chcieli mnie spalić, czyż nie tak nakazuje Ci Twój Bóg, sługo Morra?



Otto krążył po celi myśląc i słuchając.
- Moje zdanie znasz co do unicestwienia Ciebie.- Wtrącił się mag.
- Jakie gwarancje mam Tobie dać? Nie mam tu władzy i szybciej obok Ciebie się znajdę w tej celi niż mi się wydaje. Wiem jedno, że i Twoich ludzi może ta plaga dotknąć. Podejrzewam, że jest magiczna a Ty musisz ocenić czy Twoja magia trzymająca chłopów przy życiu wytrzyma z plagą kontakt.- Spróbował Wieddenstein zrzucić z siebie obiecywania.
- Mój bóg.. - Roel zamyślił się i uśmiechnął - mój bóg mało ze mną rozmawia. Zakon, to co innego gardzi nekromantami, ale gardzi także takimi ludźmi, jak ja. Byłem kiedyś. Ale teraz, kiedy widziałem, jak cierpią dusze siłą wydzierane z tego świata i mogę sobie jedynie wyobrażać, co spotyka te uwięzione we wskrzeszonych ciałach. Nie pozwolę, by ktokolwiek doznał takiego cierpienia pod moim okiem. Myślałem, że muszę służyć by odkupić swoje winy, ale teraz po prostu chcę to robić i będę wypełniał wolę Morra, bo jest łaskawy, mądry i troszczy się o ludzi.
- Jeśli więc jesteś w stanie pomóc tym niewinnym ludziom, to proszę o pomoc. W zamian mogę oferować jedynie to, że gdy przyjdzie i na Ciebie czas to jeśli będę w stanie to zadbam o spokój i Twojej duszy. -
akolita mówił już spokojnie starając się opanować emocje.
- Dla mnie ważniejsze jest by uchronić te dusze od cierpienia, niż teraz wymierzać karę Tobie. Zresztą i tak już tyle razy nagiąłem dogmaty zakonu w tym mieście, że gdyby nie wiara w to, że sam Morr może mieć inne plany niż zakon to już teraz musiałbym zrzucić szaty i zostać rybakiem.
- Proszę Cię jednak o coś jeszcze. -
Roel zwrócił się ponownie do Dziadygi - Odpowiedz mi szczerze. Czy jesteś pewien, że nie wyrządzasz swoim ludziom krzywdy jakiej nie chciałbyś dla najgorszego wroga, że wewnątrz ich ciał nie znajdują się ich uwięzione duchy skazane na wieczne cierpienie?
Wieddensteina zaciekawiło ostatnie pytanie i wpatrzył się w przykutego starca.

- Możesz ich sam zapytać, kapłanie. A od mojej duszy to trzymajcie ręce z daleka, Ty i Twoi konfratrzy. Morr się o nikogo nie troszczy. Żaden bóg nam wtedy nie pomógł. To ja chodziłem przez pola pełne trupów. I to moją mocą powstrzymałem śmierć, a nie boską. Nie zamierzam umrzeć. Jeśli nagrodą za moją pomoc ma być śmierć i spokój mojej duszy to się chyba nie dogadamy. Powiedz mi szczerze, kapłanie - starzec zachował kilka ciepłych uczuć dla młodego idealisty, jakim sam był dawno temu - co się stanie ze mną w dniu, w którym plaga odejdzie? Obronisz mnie przed stosem? Czy będziesz ścigał jak wściekłego psa?
- Ja Cię ścigać nie będę o ile nie ty nie będzie krzywdził ludzi. Wierz mi, że gdybym wiedział żeś niewinny broniłbym cię, jak kompana. Nigdy nie jest za późno, żeby zrozumieć swój błąd. -
Roel odpowiedział starcowi, mimo, że nie liczył na cudowne nawrócenie,
- A winnymi po pole usłali trupami tylko i wyłącznie ludzie. Żaden bóg nie powinien mieszać się w życie ludzi, wtedy wszystko byłoby prostsze. - akolita znów się zamyślił, lecz po chwili dodał - Nie odpowiedziałeś jednak na moje pytanie. Nie zamierzasz tego zrobić, czy może nie potrafisz?
Oskar stał z boku, nie wtrącając się do rozmowy. Widać było jednak, że powoli staje się zniecierpliwiony i irytuje go rozmowa kapłana z Dziadygą.
- Ależ ja jestem winny - zaśmiał się Caspar - winny ignorowania głupich zakazów, winny praktykowania prawdziwej sztuki, winny łamania praw naturalnych… I dlatego właśnie potrafię rzeczy, których Wy nie potraficie. Kiedyś zatrzymałem zarazę. I jeśli macie rację, że to przywleczona za pomocą magii zaraza, to znam się na tym lepiej niż ktokolwiek z was. Ale już trzeci raz powtarzam - stąd nie pomogę. Jeśli chcecie mojej pomocy - wyciągniecie mnie stąd. I przysięgniecie wszyscy kilka rzeczy. Bo co mi z tego, że akolita mnie ścigał nie będzie, kiedy ten kretyn Droge spali mnie na stosie. Każdy z Was i każdy kto jest z Wami przysięgnie, że nigdy ni to mową, ni to uczynkiem, ni to zaniedbaniem nie przyczyni się do mojej śmierci. A ja w zamian pomogę zwalczyć chorobę i powstrzymać tych, którzy ją przynieśli.
Oskar zaśmiał się.
-”Ni to uczynkiem, ni to zaniedbaniem”, przepraszam Dziadku, ale masz nas za głupich? Według twoich słów, to jeśli przestaniemy wykonywać twoje polecenia i nie będziemy za tobą podążać, to złamiemy przysięgę.
- A wy mnie? Jak mnie na stos zaciągać będą to się odwrócicie i powiecie, że to przecież nie Wy. Ale niech będzie: Jeśli przy was będzie mi coś grozić, zrobicie wszystko, by niebezpieczeństwo usunąć.
-To już brzmi rozsądnie. Co o tym myślicie towarzysze?


Otto przysłuchiwał się z drugiego konta celi. Nie wtrącał się ale na pytania, które padły musiał odpowiedzieć.
- Wiesz dobrze, że jeśli kolegium będzie kazało Ciebie ścigać to będę. Nie zamierzam podnosić na Ciebie ręki ni unicestwiać bo widzę i czuję, że mimo wszystko dobroć masz i z dobroci działasz.- Podszedł do zebranych przy Dziadydze.
- Wiedz, że chce byś był wolny i był pasterzem swych owieczek. Wiem, że nie wtrącasz się w życie innych, którzy nie chcą tego. Ale zważ na jedno. Ślepo nie zamierzam iść na śmierć za Ciebie jeśli słuszne będą przypuszczenia i oskarżenia. Nie chodzi mi tu o te wymienione przez Brata Roela.- Patrzył w oczy starcowi by ten widział i jego.
- Wierzę, że pomożesz temu miastu bo jeśli to zrobisz to postaram się by wszyscy myśleli, że nie czarnoksięską magią się posłużyłeś a zgodną z kolegiami. Niestety sprawa z tutejszym kapłanem jest poza moje możliwości. Ręki podnosić nie mogę i nie chcę na niego. Nawet jeśli jest zaślepionym fanatykiem.
- Nie znam Cię tak dobrze, jak moi przyjaciele, ale oni zdają się Ci ufać.
- Roel mówił powoli cały czas zastanawiając się nad kolejnymi słowami - Zadanie, jakie powierzył mi Morr mam jedno. Uchronić dusze śmiertelników przed cierpieniem. Czy to przez wskazanie im bram ogrodów Morra czy przez wyrwanie ich ze szponów Khaina i jego sług. - Słychać było odrazę w głosie akolity kiedy wspominał imię młodszego brata swojego opiekuna, ojca mordu i śmierci - Jeśli więc Ty nie będziesz wchodził mi w drogę, to mogę przystać na Twoje warunki. Będę jednak uważnie przyglądał się Twoim działaniom. Jeśli okaże się, że krzywdzisz ludzi nie spodziewaj się, że będę stał z boku. I nie ma to znaczenia, czy się na to godzą, czy nie, gdyż nie mogą wiedzieć, co czeka ich po drugiej stronie. I tak możliwe, że zakon mnie za to wyklnie, więc nie żądaj proszę więcej.
- Pozwólcie zatem bym zadał proste pytanie: Jeśli kapłan Droge postanowi mnie spalić to co zrobicie? Bo jeśli nic, to postawię na zarazę. Albo poczekam, aż zmienicie zdanie. I kto będzie decydował co jest krzywdzeniem ludzi, akolito? Jeśli strażnicy na polecenie kapłana mnie pochwycą, a ja będę się bronił, to po ich stronie staniesz?
-Co zrobimy? Myślę, że wszyscy będziemy starali się ciebie uratować
- powiedział jakby w imieniu swoich towarzyszy- Nie wiem czy rzucimy się na niego czy będziemy po prostu próbować, by do tego nie doszło. W każdym razie ja zamierzam dotrzymać swojej części umowy.
Po chwili dodał
-Pamiętajcie, że mamy tylko nie całą noc na rozmowy. Więc kurwa śpieszmy się. Bo zaraz okaże się, że wejdzie ten kapłan a my nic nie ustalimy. A musimy obmyślić jak tu Dziadka stąd wyprowadzić.

Otto zamyślił się i gdy przemówił Oskar wtrącił się i on.
- Możesz być pewnym, że postaramy się powstrzymać go i dać możliwość ucieczki. Nie chcę niczyjej śmierci, ale coś czuję, że niebawem zamiast Ciebie na stosie będę ja.- Pochylił głowę kręcąc ją.
- Jeśli Kapłan Droge postanowi Cię spalić to stanę w twojej obronie. Co jest krzywdzeniem ludzi każdy decyduje sam, więc wystarczy trochę zaufania - akolita okrasił wypowiedź ironicznym uśmieszkiem - i dobrze wiesz, że mówiąc o krzywdach nie miałem na myśli nabicia kilku siniaków, albo nawet złamania ręki.
- Ustalone mamy zatem, że masz w nas sprzymierzeńców. Teraz zastanówmy się, jak go stąd wyciągnąć, bo moja pokorna to prośba może być za mało.
- Zastanawiam się czy z tych lochów jest inne wyjście. Wydaje mi się, że może być, ale bez czarowania nie odnajdę go.-
Zastanawiał się Otto. - Użycie magii czy sama ucieczka postawi nas w sytuacji gdzie będziemy się chować jak szczury po mieście.
- Nawet jeśli jest inne wyjście, to Droge z pewnością o nim wie i może je obstawić, jeśli zauważy nasze zniknięcie. Może też być po prostu zamknięte na końcu lub prowadzić w ślepy zaułek. Może jednak da się jakoś przekonać, żeby go nam wydał.


Wieddenstein zatrzymał się i zasępił.
- Jeśli teraz nie zabezpieczył wyjścia to go nie zdąży zabezpieczyć. Faktem jest, że lepiej by było Dziadygę wyciągnąć pokojowo. Będzie można chodzić po mieście w spokoju względnym a nie ze strażą na karku.- Kiwał głową i zwrócił się do kompanów.
- Który z Was z nim porozmawia? Ja odpadam bo mnie nie cierpi i nie ufa za grosz. Dla niego jestem na równi z nim.- wskazał głową przykutego starca.
- Rozmawiałeś z kapłanem? Co mu powiedziałeś? Przyznałeś się do czegoś?- Spytał Dziadygi chcąc wiedzieć czy jeszcze mogą bazować na jego niewinności i że jest tylko omyłkowo posądzonym zielarzem wioskowym.
- To fanatyk, ale nie idiota. Rodzaj magii nawet kapłan potrafi rozpoznać. Heh, i o jakiegoś maga-druida mnie wypytywał, dziwne, że jeszcze jego nie posadził razem ze mną.
-Ja z nim mogę porozmawiać, chociaż nie wiem, czy większym szacunkiem nie będzie darzył Ciebie-
zwrócił się Oskar w kierunku akolity.
- Tak. Fanatyk, ale nie może szaleć jakby chciał. Są dekrety cesarskie i legalne kolegia. A ten druid to ten sam o którego pytałem na początku.- Wyjaśnił Dziadydze Otto.
- Ten Droge czy jak mu tak cięgiem mnie o niego wypytywał, solą w oku musiał mu być ten mag.
- Dla niego każdy mag jest solą w oku. Nie ruszał go bo miał Druid poparcie Burmistrza i innych mieszkańców. Jedynie polował na dowody by móc się do niego dobrać. Mi również dał do zrozumienia, żebym stąd się wynosił jak swoje zrobię.
- Właśnie, Burmistrz!
- odezwał się akolita - może on jest naszą szansą. Ma szacunek dla Magów i słowa szlachcica też pewnie weźmie pod rozwagę. Ja was poprę i może on wpłynie na Droge`a. Burmistrzowi na pewno zależy na życiu ludzi i jego samego, a nasz Dziadyga może być jedyną osobą, która jest w stanie ocalić tę wioskę.

Otto się zastanowił. Nie był pewien jak zareaguje Burmistrz o pomyśle wypuszczenia Dziadygi z lochów.
- Droge nie ma dowodów a jedynie jego własne przypuszczenia co do Dziadygi.- Rozważał na głos pomysł o wciągnięcie w to głowy świeckiej miasta.
- Jeśli mag, szlachcic i przedstawiciel jednego z bogów wstawi się za Dziadygą to może pomóc. Chociaż jak byłem u niego to dawał do zrozumienia, że nie chce się w to mieszać.- Znowu mag zaczął chodzić po celi. - No ale to jedyna pokojowa szansa.- Spojrzał na Oskara. - Jeszcze jest Kapitan straży. Jego warto też przekabacić. Burmistrz sam nie zechce a jak będzie po jego stronie druga z trzech najważniejszych osób w mieście to jest szansa.- Zatrzymał się przed szlachcicem. -Tu może Twój autorytet i Ericha pomóc. Nie wspominając o Lenarcie.
- Może nie chcieć się mieszać, ale miasto jest odcięte, a choroba w końcu i jego dosięgnie. Mamy więc dość mocne argumenty. Nie wiem tylko, czy zdążymy załatwić sprawy zanim kapłan zabierze się za przesłuchania. - Roel spojrzał na przykutego do ściany Dziadygę i mino braku sympatii w jego oczach widać było współczucie - spróbuję go powstrzymać ale...
-Burmistrz? Nie to nie jest dobry pomysł. To stronnik Leitdorfów, tych kurwiarzy którzy mnie ścigają. Nie chciałbym ryzykować, że ktoś mnie tam rozpozna. Zapewne razem z beczkami z winem przybyły tutaj listy gończe.
-Z drugiej strony, mamy jakieś inne wyjście? -
dodał po chwili.
- No to mamy ustalone. Uderzamy do Burmistrza.- Wyprostował się Otto zadowolony, że coś osiągnęli i mają jakiś plan.
- Oskar. Ty możesz nas ubezpieczać zawsze. Burmistrza możesz odpuścić i przyjrzeć się kapitanowi. No chyba, że i on ma cynk na Ciebie.- Zastanowił się przez chwilę.
- Trzeba jeszcze ustalić co Kapłanowi powiedzieć. Ja bym delikatnie dał do zrozumienia, że jest nieszkodliwy i to tylko zielarz.
-Może powiedzmy że pracując przez długie lata przy ziołach nawdychał się czegoś i czasami może być w stanie mniejszej poczytalności.
- O kapitanie nic mi nie wiadomo, kto wie. Ale zaryzykuję, tylko pamiętajcie żeby nie przedstawiać mnie jako Hohenberg tylko Maksymilian von Pless. Plessowie to stary ród i bardzo rozgałęziony. Z tego co mi wiadomo, to senior tego rodu spłodził z trzynastu synów, a każdy z nich kolejnych kilku. Nikt raczej nie zdoła sprawdzić, czy naprawdę jestem Plessem. A poza tym mają bardzo podobny herb do mojego, więc dla mało wprawnych może wydawać się identyczny.
 
Hakon jest offline  
Stary 25-10-2017, 21:46   #146
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
Niestety drugi z łowców miał przewagę odległości i zapewne wizję śmierci z rąk dyszącego zemstą szlachcica, bowiem zdołał umknąć gdzieś w ciemność. W pobliżu pojawił się za to patrol straży miejskiej, w kierunku którego podążył Erich.

- Jestem Erich von Kurst! - Zwrócił się do idącego na przedzie strażnika. - Ja i moi ludzie zostaliśmy napadnięci przez dwóch oprychów! Ostrzelali nas z kusz, ale szczęśliwie pudłując okrutnie. Mój ochroniarz postrzelił jednego z rusznicy, ale zdołał zbiec, a drugi uciekł o tam... - wskazał zaułek, w którym zniknął łowca.

- Domagam się eskorty do gospody przy bramie i niezwłoczne rozpoczęcie poszukiwań tych dwóch złoczyńców! Za podniesienie ręki na szlachetnie urodzonego powinni wisieć! - Kontynuował swoją tyradę grając wzburzonego arystokratę, jednak wewnętrznie uspokajał się. Mimo spartaczonej akcji ta dwójka mogła wciąż stanowić zagrożenie dla kogokolwiek z nich i Erich nie zamierzał odpuścić. A działania straży miejskiej na swoim terenie powinny być bardziej skuteczne od własnoręcznych poszukiwań.

- Jeden z nich to Feliax. Tak nazwał go drugi łachmyta. Twierdzili, że tropieniem złoczyńców się zajmują, a tymczasem napadli na mnie i moje sługi jak ostatni nikczemnicy i zabójcy! Rano osobiście złożę skargę u komendanta i burmistrza! Nie może być, żeby dobrzy ludzie nie mogli po ulicach Fortenhaf chodzić z obawy o swoje życie! Do czego to doszło! - Splunął na bruk i skrzywił się, gdy ruch szyją wywołał falę bólu.

Sięgnął ręką do karku i zakrwawioną dłoń wyciągnął w stronę zaskoczonych przemową strażników.
- Widzicie? Widzicie co zrobiła ta kanalia!? - Zawołał. - Pasy żywcem drzeć każę! - Pomstował.

- Lennart! Lennart! Chodźcie no tutaj, strażnicy zapewnią nam bezpieczny powrót do gospody! - Zawołał towarzysza i tego, który mu pomagał w oswobodzeniu z sieci. Miał nadzieję, że żaden z nich nie zacznie opowiadać o szczegółach niedawnego starcia z łowcami i sprawa pozostanie władzy znana w zakresie, w jakim przedstawił ją von Kurst.

Na miejscu miał zamiar poinformować Oskara o ataku, a także wtajemniczyć pozostałych - w końcu powinni mieć baczenie na tę dwójkę, gdyby pojawili się ponownie.
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...
Gob1in jest offline  
Stary 25-10-2017, 22:20   #147
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Słowa Ericha głośnym echem rozbrzmiało w całej uliczce. Trudno było nie usłyszeć i nie zrozumieć. A skoro miał zostać ochroniarzem, to niech będzie.
Tylko niech się Erich nie przyzwyczaja zbytnio.

- Już idę, panie - odpowiedział Lennart na tyle głośno, na ile zdrowie mu pozwalało. - Szczęście, że panowie strażnicy się zjawili. Może pomogą nam ująć tych zbrodniarzy.

Ruszył w stronę Ericha, ciągnąc za sobą rozciętą sieć.
 
Kerm jest offline  
Stary 26-10-2017, 19:31   #148
Dział Fantasy
 
Avitto's Avatar
 
Reputacja: 1 Avitto ma wyłączoną reputację
Z wyrazem niezadowolenia na twarzy Svein potruchtał za odchodzącym Lennartem.
- Ale żeby tak zjebać... Ja pierdolę - klął przy tym pod nosem.

Gdy przepatrywacz się zatrzymał szczurołap szepnął mu do ucha.
- Panowie Otto, Roel i ten trzeci mają kłopoty. Z własnej woli poszli w podziemia świątyni Ulryka – a Dröge nie odpuści, jeśli nie podda każdego napotkanego magika torturom.
 
Avitto jest offline  
Stary 27-10-2017, 21:11   #149
 
Ismerus's Avatar
 
Reputacja: 1 Ismerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputację
Rozmowa przedłużała się, a w miarę jak pojawiały się kolejne nieporozumienia, szlachcic coraz bardziej się irytował. Wybuchł kilka razy a swoje słowa podkreślał przekleństwami. Dzięki Sigmarowi, w końcu doszło do konsensusu. Pozostawała kwestia wyciągnięcia Dziadygi z lochów. Obowiązek spadł oczywiście na Oskara, który był osobą najmniej narażoną na gniew fanatyka.
-Dobra Dziadek, do jutra zobaczysz światło dzienne.- powiedział uwięzionemu na odchodne.
Wyszedł, a za nim podążali jego towarzysze. Ledwie przekroczyli wyjście z katakumb, a już zobaczyli kapłana. Widocznie czekał na nich i pilnował, by nie próbowali uciec.
-I co? - spytał napastliwym, wzburzonym tonem.

-Nic. To jakiś stary wariat. Zapewne zielarz, z tego co z jego bełkotu zdołaliśmy zrozumieć. Wdychiwał się przez całe życie jakiś oparów i innych zielsk, to mu się trochę pomieszało w głowie. A wspólnikiem maga na pewno być nie mógł. Nie wierzę, że ten czarodziej byłby aż taki głupi, by współpracować z tak niepoczytalnym człowiekiem. Jak z nim rozmawialiśmy, to dwa razy zmieniał temat, na kompletnie inny. Raz zaczął rozmawiać o tym, że podczas tegorocznej jesieni powinno być dużo grzybów w lasach, a za drugim razem o nadzwyczajnym wzroście populacji biedronek... To nieszkodliwy starzec, żyjący we własnym świecie.
 
Ismerus jest offline  
Stary 29-10-2017, 20:47   #150
 
pi0t's Avatar
 
Reputacja: 1 pi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputację
Ranny szlachcic miał wybór. Mógł kontynuować niepewną pogoń za łowcą nagród, bądź poczekać na strażników miejskich. Wybrał drugie rozwiązanie, a strażnicy wyraźnie przyśpieszyli kroku, gdy szczurołap wypuścił pocisk ze swej procy w ich kierunku. Jeden ze strażników wyraźnie odstawał od swych towarzyszy, najwyraźniej i jego zaatakowała choroba. Pozostała trójka dobiegła jednak z wyciągniętą bronią do Ericha. Stróże gotów byli zaprowadzać spokój w tradycyjny dla siebie sposób, waląc pałą przez łeb, jednak słowa von Kursta ostudziły te zapędy.
- Tak Panie, oczywiście. – Jeden z mężczyzn pośpiesznie się zgodził na żądania szlachcica.
- Tędy proszę, panie. Jak nic zbóje zawisną, sam zgłoszę sprawę komendantowi Panie, co byście się nie kłopotali. Zajmiemy się tym, zapewniam. – Mężczyzna był chyba bardziej rozgarnięty od reszty strażników. Wyraźnym chrząknięciem zasugerował towarzyszom, aby milczeli. Sam też nie odważył się skomentować, co myśli o nocnych spacerach w czasie zamieszek.
- A ten był z nimi? – wskazał okutą pałką na szczurołapa. Strażnik gotów był się wykazać, obić i pochwycić Sveina, żeby tylko choć trochę obłaskawić i zadowolić Ericha.
Przez resztę drogi strażnik potakiwał Erichowi, gdy cała grupa dotarła do gospody eskorta zatrzymała się przed jej drzwiami.
- Panie, za waszym przyzwoleniem pójdę zbudzić akolitkę. Zaszyje i opatrzy Waszą ranę. – Strażnik zaproponował przed odejściem, w tym czasie jego towarzysze złapali szczurołapa pod ręce wiedząc, że ten nie jest mile widziany w Gospodzie Przy Bramie i w słowach pełnych troski kazali mu udać się na spoczynek.
- Svein kłopotów szukasz? Spierdalaj, gdzieś nim ktoś Ci łeb rozbije tej nocy.



Herbert Dröge trzymając krótki miecz w ręce oczekiwał Waszej trójki przed ołtarzem. Kapłan zdziwił się, że przemówił do niego szlachcic, a nie akolita Morra, któremu nakazał tak uczynić. Z każdym kolejnym zdaniem Oskara mocniej zaciskał palce na rękojeści miecza.
- Milcz! – Kapłan krzyknął na całe gardło nie mogąc znieść, że Oskar próbuje w bezczelny sposób zrobić z niego głupca.
- Ten heretyk jest winny, a Wy razem z Nim! Straż do mnie! – Jego głos rozszedł się po całym holu świątyni, a echo wzmocniło jeszcze jego brzmienie.
- Ostrzegałem Was i spodziewałem się tego. Wam, Panie, może tylko namieszali w głowie. Sprawdzę to! Natomiast ten czarodziej i człowiek podający się za sługa Pana Snów są w spisku mającym na celu uwolnienie heretyka. – Mężczyzna wymierzył w Waszą stronę ostrze, gotów uderzać w każdej chwili jeśli tylko któryś z Was wykona podejrzany dla niego ruch.
- Akolici Morra znają swoją pozycję, nie zajmują się przesłuchaniami! – Grzmiał nie dając szans na żadne tłumaczenia.
- Wywołaliście zamieszki magu! Wyczułem waszą obecność na placu i ubiegłej nocy, gdy eter się rozszalał w niekontrolowany sposób!
Wrota świątyni rozwarły się, a do środka wtargnęło czterech strażników gotów wykonać każdy rozkaz kapłana.
 
__________________
Mistrz gry nie ma duszy! Sprzedał ją diabłu za tabelę trafień krytycznych!
pi0t jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 21:40.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172