|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
04-09-2017, 11:08 | #81 |
Reputacja: 1 |
|
06-09-2017, 20:21 | #82 |
Reputacja: 1 | Akolitka skinęła głową wciąż wpatrując się w oczy maga, z których bił czerwony blask. Ustawianie się pomiędzy Erną, a Widdensteinem, który nie był chyba do końca świadomy dodatkowych efektów jakie wywołał, wystarczyło aby kobieta się otrząsnęła. Była chyba jednak lekko wystraszona propozycją która przed chwilą proponowała oraz niezdecydowaniem Roela
__________________ Mistrz gry nie ma duszy! Sprzedał ją diabłu za tabelę trafień krytycznych! |
07-09-2017, 08:27 | #83 |
Reputacja: 1 |
|
10-09-2017, 11:16 | #84 |
Reputacja: 1 | Oskar nie czuł się tej nocy dobrze. Kilka razy wymiotował. Było z nim coraz gorzej. To nie było zwyczajne zatrucie. Musiał jak najszybciej pójść do medyka albo kapłanki Shallyi. Kiedy nastał ranek, zszedł z przyjacielem na dół. Już miał siadać przy stole, kiedy podszedł do nich karczmarz. -Co powiedziałeś?!- zdenerwował się Oskar, waląc pięścią w stół. -Czy ja się kurwa przesłyszałem? Może jeszcze mamy spać w jakiś zapchlonej dziurze!? Albo w stajni!? Po chwili uspokoił się nieco. -Oddamy krasnoluda do świątyni Shallyi. Tam będzie miał należytą opiekę. A jeśli któryś cham będzie miał jeszcze jakieś wątpliwości, to osobiście mu je rozwieje. |
10-09-2017, 19:47 | #85 |
Administrator Reputacja: 1 | Kłopoty mnożyły się, jak króliki... tyle tylko, że nie dało się ich przerobić na obiad czy kolację. Tak jak się tego po cichu Lennart obawiał, na chorego krasnoluda (tudzież jego towarzyszy) padło podejrzenie, że jest źródłem szalejącej w mieście zarazy. A od takiego podejrzenia był tylko krok do radykalnego usunięcia owego źródła. Norin szczęście by miał, gdyby skończyło się na wyrzuceniu z miasta. Spalenie gospody niezbyt by Lennarta obeszło, ale równie dobrze na stos mógłby trafić krasnolud i ci z jego towarzyszy, którzy mieliby pecha znaleźć się w okolicy i stanąć w obronie Norina. Kolejny problem dotyczył osobiście nie tylko Lennarta, ale i innych członków ich średnio dobranej grupy. - Kapłanka ma na głowie pół miasta - powiedział sięgając po kubek z ziołami. - No i niewiele potrafi pomóc tym, co co chwila biegają po wychodkach, ale przynajmniej tam Norin będzie bezpieczny, pod dobrą opieką. Poza tym poprosiłem aptekarza, by zaszedł do nas. On też na biegunkę nie ma lekarstwa, ale może za to znajdzie jakieś remedium na chorobę naszego krasnoluda. - W każdym razie mam wrażenie, że opuszczenie gospody dobrze nam zrobi - dodał, wychylając kolejny łyk naparu. |
10-09-2017, 22:55 | #86 |
Reputacja: 1 | Erich zastanawiał się nad sytuacją, która zdawała się wymykać wszystkim spod kontroli. Coraz liczniejsze przypadki zatruć oznaczały coś więcej, niż przejściowe kłopoty z żołądkiem po świątecznym obżarstwie i przesadzeniu z winem. Co gorsza - Oskar i Lennart także zachorowali i choć starali się tego nie pokazywać, to widać było, że czują się coraz gorzej. Do tego ledwo zawoalowane oskarżenia odnośnie Norina. Ciemny lud zawsze skłonny był przypisywać komuś winę za swoje nieszczęścia. Jeśli ten nie mógł się przed oskarżeniami obronić, to tym lepiej. A jedyne tłumaczenia, jakie skłonny był przyjąć do wiadomości to te przekazane wojskowym buciorem i kułakiem - von Kurst nie ręczyłby jednak za włodarzy miasta w sytuacji wybuchu zarazy. Bo, że o zarazę tu chodziło był niemal pewien. - Słyszałem, że medycy odradzają spożywania wody, a zamiast tego dobrze wino pić albo piwo chociaż. - Podzielił się informacją, jaką zasłyszał kiedyś. - Woda choroby przenosi i dlatego biedota często choruje. - Wyjaśnił. - Dobrze wiemy, że przypadłość Norina nijak nie pasuje do tego, co w Fortenhaf się dzieje. Zjechało się za to wielu przyjezdnych, którzy zarazę jakąś mogli przywlec, albo miejscowy rzeźnik mięso zepsute sprzedał ludziom. Jaka przyczyna za tym by nie stała miejmy nadzieję, że ludziom szybko się poprawi. Jeśli nie, to już wkrótce opuszczenie miasta może okazać się niemożliwe. Armia otoczy to miejsce i poczeka, aż zaraza wygaśnie. W tym czasie każda próba ucieczki będzie karana śmiercią. Bez wyjątku. - Stwierdził spokojnie, jakby wspominał wydarzenia o których wiedział z pierwszej ręki lub nawet brał w nich udział. - Opłaćmy opiekę nad khazadem i wyjedźmy. Nie zdołamy go wyleczyć sami, a jeśli bogowie brodatego ludu się o niego upominają, to nic na to nie poradzimy. Pozostając tutaj szykujemy sobie zgubę i z każdym dniem możemy zachorować. - Erich celowo nie wspomniał o dwóch spośród nich, którzy najpewniej już zostali dotknięci chorobą. - Powinniśmy zebrać się wszyscy i wspólnie wyjechać. Spotkajmy się w południe na głównym placu i ustalimy dokąd. Mam jeszcze jedną sprawę do załatwienia do tego czasu i powinniśmy poinformować Otto i Roela. Von Kurst miał zamiar kupić kilka bukłaków cienkiego czerwonego wina oraz większy zapas podróżnych racji, tak na wszelki wypadek. Przechowywane w beczkach wino i sucha żywność przez długi czas nadawały się do spożycia i powinny być wolne od wszelkich chorób. Dziwnym trafem cała ich żywność zepsuła się na krótko przed przyjazdem tutaj - może coś w okolicy powodowało zgniliznę, a ta w efekcie chorobę? Zamierzał również popytać o pielgrzymów i dowiedzieć się, skąd przybyli i dokąd zmierzają. A także, czy wśród nich nie będzie jego siostry.
__________________ I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee... |
12-09-2017, 18:30 | #87 |
Reputacja: 1 | Sługa Morra motał się we własnych myślach. Przygnębiony własnym niezdecydowaniem marnował jedynie czas. Dopiero nad ranem postanowił dłużej nie zwlekać z pochówkiem i z pomocą szczurołapa odprawił w końcu rytuał pogrzebowy do końca i pochował zwłoki w grobie głębszym niż standardowy. Wymagało to dodatkowego wysiłku, ale poczucie winy za to, co musiało wycierpieć ciało zmarłego było wystarczającą motywacją. Ponadto nadal było to ciało maga i lepiej, żeby pozostało tam, gdzie zostało złożone. Zasypując ostatnią łopatę Roel wciąż miał wrażenie, że nie do końca dopełnił swoich obowiązków wobec zmarłego. Teraz przygnębiało go nie tylko to, że ośmielił się wyzwać Boga umarłych, któremu przysiągł służyć, ale jeszcze zawiódł chowając wraz z ciałem zmarłego tajemnicę jego śmierci. Zawiódł, ale nie mógł dłużej zwlekać. Aż do świtania postanowił nie opuszczać cmentarza. Czuwał nad grobami po części po to by ukoić zażenowanie swoją nieporadnością, a po części liczył na to, że może chociaż kwestię hien cmentarnych uda mu się wyjaśnić. Dlatego na czuwanie wybrał ukrytą w cieniu posępnych drzew kapliczkę dającą dobry widok na oświetlony bladym światłem księżyca cmentarz. Mimo silnej determinacji tylko siłą woli powstrzymywał się jednak przed zaśnięciem. Oparcie głowy nawet o szorstką, wilgotną i zimną, betonową ściankę kapliczki skutkowało utratą świadomości. Roel przebudzał się jednak za każdym razem kiedy jego głowa opadała bezwładnie. Zupełnie, jakby bał się zasnąć i spotkać Morra zniesmaczonego jego czynami, nawet jeśli kilka godzin wcześniej wzywał go do objawienia. |
16-09-2017, 12:04 | #88 |
Reputacja: 1 | Fortenhaf – dzień drugi, ranek Nastał ranek, a wraz z nim z ulic dobiegał zgiełk. Wystarczy wyjrzeć przez okno, aby dostrzec, że spora część mieszkańców, blada i osłabiona, zmierza w stronę świątyni Ulryka i kapliczki Shallya. Otto Widdenstein zaniepokojony wydarzeniami na ulicy opuścił siedzibę zmarłego maga. Zatrzymana kobieta miała podkrążone oczy i była blada. Pokrótce wyjaśniła, że idzie błagać bogów o zdrowie dla swojej rodziny. Magistrowi nie pozostało nic innego jak podążyć z tłumem, aby dokładnie zrozumieć co się stało. Dwóch szlachciców wraz z przepatrywaczem wysłuchało prośby gospodarza. Ich reakcja nie zaskoczył karczmarza, który giął tylko karku gdy Oskar rozładowywał na nim swoją złość. Nie próbował wchodzić w słowo, ani tłumaczyć swoich racji. Zbyt dobrze wiedział, że mogło by się to skończyć dla niego bolesnymi razami. Jednak gdy Hohenberg obiecał zabrać krasnoluda do lecznicy, a Lennart i Erich go poparli - Dziękuje, dziękuje Wam Panowie. Mieszczanie prości ludzie, chamy takie ale co ja mogę Panie. Jak tylko medyk przyjdzie zaraz pokieruje go do pokoi. Jak by tylko czego było trzeba, wołajcie będę służył.- Karczmarz oddalił się względnie zadowolony z rozwoju sytuacji. Nim zgłosił się medyk Oskar parokrotnie musiał skorzystać z wychodka, choć nie mówił o swoich problemach otwarcie czuł się wyraźnie osłabiony. Choć napary łagodziły dokuczliwe objawy Lennart również był pobladły. Aptekarz zjawił się w gospodzie zgodnie z danym słowem. Gospodarz zaprowadził go do izby w, której leżał Norin. Badanie było krótkie, polegało na spojrzeniu pod powieki i wyciągnięciu języka khazada. Wyrwaniu włosa z brody i głowy oraz podstawieniu jednej buteleczki pod jego nos. W pokoju czuć było specyficzny zapach, lekko gryzący, ostry, zdecydowanie nieprzyjemny. Jakby odstały mocz i ser pleśniowy. - Jemu trzeba hydrargyrum czyli żywego srebra podawać. Tylko one usuną szkodliwe toksyny z tego ciała i pijaki przystawiać. Przygotowanie medykamentu zajmie jednak czasu i jest kosztowne, przynajmniej 13 koron. Uprzedzić Was jednak muszę, że efekty terapii bywają różne. Aptekarz niezależnie od decyzji pożegnał się grzecznie i wyszedł z gospody. Szlachcicowi wraz z byłym żołnierzem nie pozostało nic innego jak zabrać krasnoluda i nieść go do przytułku akolitki. Tam jednak przebywały tłumy równie duże jak na głównym placu przy święcie. Niedługo później, w czasie gdy Erich von Kurst dokonywał drobnych zakupów i rozpytywał o pielgrzymów dostrzegł jednego z nich. Przygarbiona osoba, ubrana cała na czarno zmierzała w stronę placu przy świątyni. Szaty zakrywały ich ciało i twarz, jednak gdy szlachcic zrównał się z nim krokiem okazało się, że jest to starszy mężczyzna. Jego nos był zapadnięty, a na twarzy były widoczne dziwne grudki i liczne owrzodzenia. Poruszał się jednak dość żwawo i był nad wyraz spokojny. Roel i Svein zajęli się pochówkiem magistra Josefa, jego ciało było w stanie rozkładu, a smród trudny do zniesienia. Zwłoki wiezione na dwukołowym wózku nie były niczym przykryte. Ludzie których mijali na ulicach Fortenhaf bledli na ten widok. Pluli przez ramię, ktoś zwymiotował, jakaś kobieta zaniosła się krzykiem. Nikt jednak nie śmiał zwrócić uwagi akolicie Morra. Dotarli więc do cmentarza niezatrzymywani. Po krótkim pochówku sługa Morra i szczurołap mogli wrócić do osady. Niedaleko za bramą zwrócili uwagę na zbierający się tłum, wśród nich podążał szlachcic wraz z przepatrywaczem niosący nieprzytomnego Norina, dostrzegli również drugiego z szlachciców podążających za pielgrzymem. Fortenhaf – dzień drugi, południe, wszyscy Jak się okazało przez noc, wokół świątyni, kapliczki i przytułku zebrał się tłum. Objawy choroby, na którą ludzie zapadli w czasie Święta Zbiorów nie ustępowały – nie pomagały napary z siemienia lnianego, szałwii, rumianku czy mięty. Strażnicy z trudem uspokajają rozsierdzony, przepychający się tłum. Ani moc, ani wiedza, jaką dysponowali nie pomagały, modlitwy do bogów nie zostały wysłuchane. Mimo, że słudzy bogów okazali się bezradni, ludzie nie wracali do domów. Wciąż mieli nadzieję, że zdąży się cud i wyzdrowieją. - Ludzie! Wysłuchajcie mnie! – późnym rankiem zawołał jakiś mężczyzna – Kapłan mydli nam oczy! Choroba, na którą cierpimy to nie zatrucie, to ZARAZA!!! Musimy uciekać! - Kłamiesz! – krzyknął ktoś inny. Kapłan Dröge nie oszukiwał by nas. Za dzień, może dwa, objawy choroby ustąpią. - Głupcze, za dzień, może dwa, będziesz leżał w ciemnym grobie! Czy nie widzisz, że są bezradni, a akolitka nas opuściła? Nie pomogły ani ich modlitwy, ani lekarstwa, które nam dali. Uciekajmy, póki nie jest za późno! Słysząc te słowa zebrani wokół świątyni ludzie zaczęli się wahać, część usilnie przepychała się w stronę wejścia do kapliczki inni próbowali opuścić plac. Ktoś popchnięty upadł na zimie, inne osoby zaczęły się szarpać. Straż próbuje interweniować, jednak nie bardzo wiedzą jak zapanować nad tłumem.
__________________ Mistrz gry nie ma duszy! Sprzedał ją diabłu za tabelę trafień krytycznych! |
18-09-2017, 10:50 | #89 |
Reputacja: 1 |
|
20-09-2017, 14:28 | #90 |
Administrator Reputacja: 1 | Zaraza? Lennart zastanawiał się, czy to prawda. Jemu to też przyszło wcześniej do głowy, ale zastanawiał się również, czy to czasem nie klątwa. I za jedną, jak i drugą mogli stać na przykład tajemniczy pielgrzymi, którzy niedawno pojawili się w miasteczku. No chyba że ktoś po prostu otruł wszystkich mieszkańców. W jakiś sposób... Dawno temu mówiłem, że trzeba stąd wyjechać, pomyślał. - Jeśli wszyscy uciekną, to zapanuje spokój - powiedział. - Jeżeli to zaraza, to ucieczka nic nie pomoże. Mimo tego wolałbym się znaleźć daleko stąd. Mogli spróbować znaleźć źródło tej zarazy czy klątwy, ale on nie miał pojęcia, jak się do tego zabrać. On było od rozwalania głów, nie od łamania głowy. |